Teatr życia
Zapytaj mnie kim nie byłam,
żeby się Tobie przypodobać?
Jak bardzo wysilałam się,
abyś grymasu na mej twarzy nie dostrzegł?
Ile razy skłamałam,
mając na uwadze Twoje dobro?
Nadstawiając oba policzki…
do ciosów, które za Ciebie, na siebie przyjęłam.
Zapytaj mnie czy udawałam
bo przecież do takich wniosków doszedłeś.
Nie umiem zdjąć maski.
Bo wciąż w spektaklu swojego życia gram pierwsze skrzypce.
Oklaski i gwizdy.
Kwiaty i przekleństwa.
Nigdy nie dogodzisz nikomu,
więc z maską lub bez
z uniesioną głową idź…
Gdzieś nocowała?
W ramionach Jego nie czułam nic.
Nie czułam komfortu,
ani dyskomfortu.
Ale tkwiłam tam krótkie chwile,
mojego nędznego życia,
żebraczki uczuciowej.
Okazywał zainteresowanie,
zadzwonił,
wysłał wiadomość.
Powiedział do mnie:,,kotek”.
Poza wdzięcznością,
nie czułam nic.
Wdzięczność za to,
że mogę w ciepłym łóżku spać
noc całą.
Bez krzyków,
bez przekleństw,
bez wyzwisk,
bez telefonu,
z wybranym już numerem:
997.
Czasami ryzykowałam.
Wracałam zamówioną przez niego taksówką.
Do domu.
I tylko bełkot przez ścianę
sprowadzał mnie na ziemię:
Gdzieś Ty znowu nocowała?!
Wspomnienie miłości
Zadzwonił ten pierwszy.
Bo zamarzyło mu się
spotkanie po latach.
A mi od razu zamarzyły się jego usta …
Kochałam,
a jeśli kogoś kochasz…
Potrzebujesz go.
Bo to był ten czas,
kiedy znowu…
jedyną miłością taty
był alkohol.
A drugą
awanturowanie się.
Telefon od pierwszego
i nadchodzące spotkanie
były mi niczym nadzieja
na to, że w końcu
obudzę się
z tego koszmaru.
Nadzieja umiera ostatnia.
Bo on tulił,
całował,
pieścił,
ale…
był tylko tu i teraz,
nie kochał.
Pierwsze uczucie
Pierwsze spojrzenie,
spotkanie i rozmowa.
Pierwszy pocałunek,
dotyk i objęcie.
Pierwsze kłótnie,
zdrady i rozstania.
Pierwsze,,kocham Cię”,
walka i porażka.
Tak pamiętać Cię będę
i nie zapomnę nigdy.
Bo pierwszego uczucia
nie da się skreślić.
Jest jak tatuaż.
Ślad na całe życie.
Wspomnienie najczystsze.
Niewinność pomieszana z naiwnością.
W przyjaźni pozostając
życzę Ci zawsze
jak najlepiej.
Mój pierwszy
chłopaku…
Czy istniał?
W sieci można znaleźć:
miłość,
przyjaźń,
niezobowiązanie,
kłopoty.
Ja znalazłam niespełnienie.
On i ja.
Wymiana poglądów,
wymiana uprzejmości,
zwierzenia,
muzyczne fascynacje,
obietnica przyjaźni,
wyznania miłości.
I do dziś muszę pamiętać Jego imię.
I to…
że On był,
choć nigdy,
nie dotknęłam
i nie spojrzałam w Jego oczy.
Nie przekonałam się
czy istniał naprawdę?
Zrobił to jednak…
dotknął mojej duszy.
Randka za randką
Pięć osobników płci przeciwnej,
pięć numerów telefonów,
pięć adresów e-mailowych,
pięć różnych charakterów,
pięć różnych oczekiwań,
z którymi w tym samym czasie
próbowałam się dopasować.
Szybkie tempo.
Kłucie żelaza póki gorące.
Różne twarze, różne aparycje.
Do wyboru do koloru.
Po to tylko, aby nie mieć czasu,
na myślenie o tym gdzie i jak…
się żyje.
Jeden blondyn, drugi wojskowy,
tylko seks, tylko związek.
Romantyczny i dziki.
A Ty nie tracisz nadziei,
że wśród nich może być
ten jedyny.
Bo choć kręcisz,
lawirujesz,
oszukujesz,
zwodzisz…
Marzysz tylko o tym,
przy którym w końcu
przestaniesz uciekać
przed samą sobą.
Kuba
To nie był Brad Pitt,
ani Leo.
To był Kuba.
Przy Nim uśmiechał się każdy.
On uśmiechał się do każdego.
Jedyny w swoim rodzaju,
serdeczny kolega.
Ze studiów.
Czasami zastanawiałam się,
czy On zdawał sobie sprawę?
Jak działał.
Jedna z nas zakochana po uszy.
Oczy Jej błyszczały,
kiedy patrzyła w Jego kierunku,
a śmiech był trzy tony donośniejszy,
gdy śmiała się z Jego żartów.
Ale Kuba miewał związki,
o których niewiele opowiadał.
Pomimo swojego gadulstwa.
A jak On mówił…
To wszystko było…
tak piekielnie interesujące.
Uciekałam spojrzeniem
jego stronę i na tym koniec.
Bo kimże ja byłam?
Nawet nie brałam pod uwagę,
żeby gestem lub słowem…
A On…
Odprowadził mnie kiedyś
pod dom…
Tak dobrze było iść obok Niego,
czuć tę siłę, która od Niego biła,
słuchać Jego żartów,
dotknąć przypadkiem dłoni.
Uwielbiałam Jego poczucie humoru,
Jego inteligencję,
Jego kulturę osobistą.
I nie zrobiłam nic.
Karta niezapisana.
Szansa zmarnowana.
Tylko wspomnienie pozostało.
Ostatnia deska ratunku
Nie interesowała mnie Jego przeszłość.
Choć bogata była.
Nie oczekiwałam deklaracji.
Choć pierwszy powiedział Kocham.
Nie prosiłam o spotkanie.
Choć usychałam z tęsknoty.
Nie potrafiłam się pożegnać.
Choć on pożegnał się milczeniem.
Zdradziłam Mu swoje tajemnice.
A On mnie nie odrzucił.
Odsłoniłam przed nim swoje słabości.
Objęciem i pocałunkiem je przykrył.
Dostrzegłam cień szansy na słowo My.
Ze łzami w oczach przytaknął.
A potem…
Milczał, nie dzwonił, nie odbierał telefonów.
Po wyznaniu miłości zapadł się pod ziemię.
Zostawił mnie
z tą swoją miłością.
Bo słowem Kocham,
jak kluczem zamknięte drzwi,
otworzył moje serce.
A ono po raz kolejny,
musiało zadowolić się
…złudzeniami.
Marność
Skóra i kości.
Worki pod oczyma.
Sińce i popękane usta.
Błyszczące smutne oczy.
To bonus.
Taki skutek uboczny,
życia obok alkoholika.
W tle studia,
egzaminy,
obrona pracy.
Brak funduszy,
brak wiary,
brak siły,
widoki marne.
Stąd ten wygląd mizerny.
Stres zjadał mnie od środka.
Nie jadałam wiele,
żyłam w strachu,
krzyku,
wyzwiskach.
Bez wsparcia Tych,
którzy dali mi to życie.
W niemocy wołania o pomoc.
We wstydzie,
poczuciu bycia nikim.
Dwa razy
Dwa razy,
o dwa za dużo.
W końcu mnie spłodził,
w końcu mnie kiedyś przytulał,
w końcu mnie kiedyś kochał!