E-book
20.48
drukowana A5
25.05
Moja zmaterializowana miłość

Bezpłatny fragment - Moja zmaterializowana miłość


5
Objętość:
35 str.
ISBN:
978-83-8369-466-5
E-book
za 20.48
drukowana A5
za 25.05

jestem za mała, żeby pomieścić całą miłość, którą w sobie mam, więc ubieram ją w słowa.

moja zmaterializowana miłość.

To mój pierwszy tomik poezji. Wydanie go było spontaniczne, ale kosztowało mnie bardzo dużo pracy. Chcę, żeby był to ślad po mnie, żeby było to manifestem silnych uczuć, które mam w sobie.

Dla wszystkich wrażliwych dusz: mam nadzieję, że ta książka będzie dla Was ostatecznym dowodem na istnienie miłości. Nie bójcie się kochać, wrażliwość to nic złego, a Wy jesteście piękni, gdy kochacie.

Dla wszystkich, którzy otrzymali tę książkę ode mnie: był powód, dla którego ją dostaliście. Dziękuję, że jesteście, czy też byliście w moim życiu. Na pewno mieliście swój udział w jej powstawaniu, nawet jeśli się tego nie spodziewacie.

Chcę pokazać świat z mojej perspektywy, a ten tomik na pewno mi to ułatwi.


‎‎‎‎‎‎

‎‎‎‎

wstyd

Czasem łapię się na tym, że na Ciebie patrzę.
Właściwie, to mój wzrok spoczywa na Tobie nieustannie.
Ty to widzisz i rzucasz na mnie klątwę skrytą pod Twoim uśmiechem.

Jak mogłabym Ciebie nienawidzić?

Widzę każdą skazę w Tobie, każdą plamkę, wadę, defekt i anomalię. Ale jak mogłabym Ciebie nienawidzić?

Jak możesz tak na mnie patrzeć i oczekiwać, że zobaczę coś brzydkiego?
Wróć, przecież to widzę. Choć nie wiem, czy „widzenie” jest właściwym zmysłem, żeby to opisać. Bardziej zdaję sobie z tego sprawę. Mam świadomość każdej Twojej skazy, ale powiedz, jak mogłabym Ciebie nienawidzić?
Ty wygrawerowałeś swoją twarz w moim sercu, gdy w październiku wyciągnąłeś do mnie dłoń i Ty zawsze będziesz dla mnie piękny.
Twoja zanieczyszczona zmęczeniem twarz i Twoje krzywe kły, gdy uśmiechasz się do mnie. Kocham ciężkość Twego wzroku i kocham Październik. Kocham widzieć Twoją brzydką twarz w moich snach.

Kocham Ciebie nie za to, jaki kostium ubierasz, nie jesteś przecież aktorem.
Kocham Ciebie prawdziwego i nieśmiałego przede mną.


Kocham Twoją niewinną, skażoną twarz i kocham Październik.

składam się z setek niewypowiedzianych słów

Może księżyc to wie.

I może księżyc mi odpowie.

I może księżyc mi poda odpowiedź we śnie.

I może księżyc coś więcej kiedyś mi szepnie.

Dajcie mi tylko pióro, skrawek papieru i kogoś do pokochania, a wymaluje Wam najpiękniejszy z obrazów, na jaki mnie stać.

‎ ‎ ‎ ‎

‎ ‎

pierwszy raz gdy zostałam
pokochana (lipiec)

Twoja warga już dawno obgryziona, witasz mnie pięknym bukietem kwiatów i mówisz, że bardzo miło mnie widzieć.

Patrzysz się na mnie, gdy ja udaję, że tego nie widzę i mówisz, że bardzo kochasz moją szparę między zębami.

Łapiesz mnie za rękę, stresujesz się i wyszczeniasz do mnie Twoje mleczne, proste zęby.

Ty tak strasznie mnie kochasz, tak strasznie, że sama w to nie wierzyłam.

Ty kochasz tak szczerze, że przy Tobie nie zdążyłam jeszcze w siebie zwątpić (a mam do tego tendencje).

Czułam się naprawdę niewielka przy Twoim ogromnym miłosnym obliczu.
Tańczymy salsę, choć ja wcale za Tobą nie nadążam (Ty udajesz, że tak nie jest).
Czuję się dziwnie, wiedząc, że tym razem to nie ja jestem poetą, tylko muzą, nie ja piszę, tylko jestem opisywana, nie ja szukam inspiracji, tylko ja inspiruję.

Dajesz mi tak dużo od siebie, proszę, wybacz mi, gdy odejdę i powiem, że zakochałam się w tragedii, a nie w bajce.

*** (technik)

Pozwól mi być architektem
i zaprojektować wystrój Twojego ciała.

Pozwól pokryć ściany moją szminką
i udekorować wnętrze słodkimi spojrzeniami.

dla niej

Widzę, że jesteś zagubiona.
Chodź, wypłacz mi się na ramieniu i pozwól uspokoić.

Złap moją rękę i zaprowadź mnie tam, gdzie zgubiłaś części siebie

a przyrzekam, że znajdziemy je razem.

Kupię klej i razem naprawimy
Twoje porcelanowe serce.

pergaminowa twarz

Pisałam do Ciebie na mojej twarzy, pisząc wypisałam swoje niezadowolenie
i każdą drobną złośliwą myśl.

Niezadowolona moja twarz, była i będzie.

Mam płótno zamiast twarzy,
szkoda tylko, że Ty nie potrafisz rozczytać się z mojego pisma.

*** (płoza)

Jedynym lekarstwem na dzwoniący w uszach szum Ciebie, jest już tylko dźwięk haczącej o lód płozy.

Sunę po tafli lodu — niby ptak.

Mogę poczuć, jak wiatr dotyka mojej twarzy, jak moja prawa płoza jest bardziej naostrzona od tej lewej i jak smakuje lód pod moim ciałem.

Poruszam się, moje ręce za moimi plecami — niby jaskółka.

Mój wzrok ostry i skupiony — niby sokół.

Tak bardzo cieszę się, że moje łyżwy są naostrzone na tyle,

że potrafią przeciąć moje powracające myśli o Tobie.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 20.48
drukowana A5
za 25.05