E-book
26.78
drukowana A5
35.49
Moja Cisza

Bezpłatny fragment - Moja Cisza


5
Objętość:
101 str.
ISBN:
978-83-8324-549-2
E-book
za 26.78
drukowana A5
za 35.49

Podejdź

Poczuj,


I razem ze mną udaj się w podróż


…powoli…


…i coraz głębiej…


…głębiej…


Krok za krokiem…


Aż dotrzesz do najgłębszego miejsca…


…miejsca ukrytego tak głęboko, że nawet nie spodziewasz się, że ono istnieje,


Miejsca za zamkniętymi drzwiami


I to właśnie tam chcę Cię doprowadzić…

…•Otwórz swój umysł, Twoja podróż zaczyna się tutaj…

Moja cisza

O ciszo blada, o ciszo głucha.


Utulasz mnie słodko,


Jak ma miluśka poducha.


Leciutko szeleścisz jak złotko.


Do uszka przez sen,


Zaparowane szyby,


Złoty blady dzień.


A jednak tak, gdyby,


Zabrakło mi Cię


Nie, nie chcę tak


Nie pozwolę zmienić się


I istnieć jak,


Niebo i ziemia.


Co jest od początku,


Jak światłość i ciemnia,


Zamkniętego wątku.


To przenika mnie.


Tak bardzo żałośnie.


Gdy widzę Cię!


Ma miłość, rośnie.


Kiedy się otulam,


W twe ramiona się wtulam.

Miłość

O młodości piękna, błaha,


Bądź dziś dla mnie miła taka.


By me serce, choć przekute


Nie musiało za pokutę


Dręczyć się do końca życia


Nie dążyło do ukrycia


Żeby było pięknie, ładnie.


Niech, choć cień radości wpadnie.


I oświeci zaćmę złości


Co panuje od miłości


Bardzo kruchej niespełnionej,


Ale za to wybaczonej


Czy przestanie boleć, krwawić


Czy przestanie morał prawić


Choć już taki czas przeminął


Przez ocean rok przepłynął


Ja nie mogę być szczęśliwa


Każda miłość jest zdradliwa


Czy przestanę myśleć głupio


Czy przestanie być mi smutno


Wielki smutek gorzkie łzy


Przepełniają w noc me sny


Choć dziś los odmienił życie


Myślę o nim ciągle skrycie


To, że słońce wstaje rankiem


Nikt nie będzie tym wybrankiem


Nawet jeśli iskrą spadnie


Mego serca nie wykradnie


Choćby było ich tysiące,


Choćby były i kojące,


Nikt nie ukoi bólu tego,


Nikt nie zgadnie też dlaczego.


Drzewa w głuszy śpiewają,


A liście im cicho grają.


W deszczowy jesienny dzień,


W moim sercu smutek żal i cień.


Wiatr przenika przez umysły,


Me marzenia gdzieś prysły.


Dziś powinnam się radować


Na imprezie rozbalować


A ja siedzę i się dąsam


Sama siebie ciągle kąsam

Wybrany

Choć czas mija jak w powieści


Przynieś mi dziś dobre wieści


Bądź na zawsze tylko ze mną


Przybądź w noc jaskrawą ciemną


Na niebiańskim koniu przyleć


Na godzinę potem wyleć


I nie wracaj, póki śnie


I nie wracaj też we dnie


Bądź jak z bajki, malowany


Bardzo skromny wygadamy


Spełnij marzeń mych tysiące


Ukój serce me bolące


Niech dziś wsparcie w Tobie znajdę


Niech swą siłę znów odnajdę


Wyciąg rękę do mnie prawą


Ukaż przyszłość moją jawą


Nie chce myśleć co się stanie


Powiedz chociaż jedno zdanie


Kto mnie pragnie o kim marze


Z kim też jutro pójdę w parze


Jeśli z Tobą polną drogą


W pogodę ubogą srogą


Tylko ja o Tobie wiem


Myślę całym Bożym dniem


Prawda to, a jednak nie


Choć spotkamy dzisiaj się


Wtedy wszystko będzie jasne


Na niebie błyskiem trzasnę


O cudny o blond włosach


Żyjesz lekko na niebiosach


Zejdź na ziemię poczuj radość


Ból gniew nadludzką słabość


Zamknij na klucz stare dzieje


Spełnij me odwieczne nadzieje


Jeśli nie, zniknij stąd!


Nim znów zrobię kolejny błąd.

Ptaszek

Odezwij się ptaszku w cierniach krzewu


Nic nie zastąpi twego śpiewu


Jaka piękna twa muzyka


Sypiesz nuty jak z koszyka


Musisz wiedzieć kochany


Jesteś urodziwy i wspaniały


Nie musisz się krzewu bać


Możesz żwawo wszystko z siebie dać.


A gdyby tak Ci gałęzie zaśpiewały


A liście Ci cicho zagrały


A gdyby tak kwiaty Ci zatańczyły


I swe ramiona w górę uwiły.


Śpiew słyszę, czy to?… to niemożliwe


To moje myśli ujadliwe


Ach kołysz się ździebełko zielone


Na wietrze w każdą stronę


Słoneczko złote świec z całych sił


Nie pozwól by powój się między róże wbił


Ptaszku proszę nie przestawaj śpiewać


Bym nie musiał się źle z tym miewać.


…tiri… tiri..tiri…


.tiri… tiri…


Wtem wbił się cierń z krzewu


I nie ma już twego śpiewu.

Chwila

Bladej Twej rysy twarzy


Malują ścienne przepiękne obrazy


Tak jedno słodkie spojrzenie


Porywa czar w ciche marzenie


Szaleje serce proszone do tańca


Chce znaleźć granice krańca


I nie chce a musi


Koniec ścisnąć, zdusić


Pragnienia płomienia fala


Dwie dusze w jedno scala


Stopiła w tafli błękicie


Zarazem lodu życie


Dotyk promieni gorących


Rozwiewa szyk drzew płonących


Jednej chwili słońca blask


Gromu z nieba głuchy trzask


Zalej wiecznością tak krótki czas


By w utopi chwili spowił nas


Do końca świata


Na długie lata


Niech leje się żar


U niebios bram.

Poranek

We mgle, w mym śnie.


W błękicie skąpane pnie.


Słodycz poranka,


Wlaną do dzbanka.


Gorzkie wieczory,


Długie powoje.


Płynące kry,


Jak białe psy.


Zły wichrze wiej,


Pałko wodna, chwiej się chwiej.


Padaj deszczu z nieba,


Wody życiu trzeba.


Pąkom trzeba słońca,


Do świata końca.


Srebrnej rosy,


By kwitły wrzosy.


Ciepłe wieczory,


Poranka strony.


Kwitną sasanki,


Pleciemy wianki.


Rzucamy do wody,


Jak pod nogi kłody.


Płynie życie, płynie rzeka,


Nikt na ranek już nie czeka.

Ty

Jesteś słońcem na niebie


Pięknym ptakiem na krzewie


Jasnym błyskiem w mym oku


Złotą gwiazdą po zmroku


Aniołem zesłanym na ziemię


Blaskiem rozświetlającym ciemnie


Moja dusza serce me


Ciągle słyszą słowa te


Ciepłe słodkie jak maliny


Zimne krwawe jak ciernimy


Czasem wątłe obojętne


Innym razem dziwne mętne


Jesteś szczęściem, jakie znam


Białą mgiełką w nieba bram


Cudnym orłem gdzieś w przestrzeni


Oczkiem wodnym co się mieni


Jesteś jak złocisty piach


Tylko jeden w moich snach


Wszystko to, co w Tobie wielbię


Tylko w sobie dzisiaj kłębie


Nie potrafię słowa zdusić


Po co będę los nasz kusić


Wszystko przyjdzie, ale z chwilą


Choć już taki czas przeminął


Jesteś deszczem na pustyni


Myślami jedynymi mymi


Wieczną szczęśliwą radością


W żadnym wypadku nigdy złością


Jesteś jak księżyc na niebie


Bo kocham tylko Ciebie


W smutne deszczowe dni


Pragnę mówić Tobie Ci


O tych blaskach złotym piachu


Mgiełkach słońcu o mym strachu


Wiatr mi wtedy pieśń zanuci


Jeden księżyc mowę wróci


Z każdym słowem opisującym Cię


Jeszcze bardziej wsłuchasz się


W szum morza fal,


Które płyną ciągle w dal


W cichy ptaków śpiew


Burzowych chmur gniew


Więc bądź, jaki byłeś


Co w cieniu się kryłeś


Przed słońcem gorącym


Co promieniem parzącym


Zagrzewało Cię w siły wszystkich gór


Pokonujące każdy najgroźniejszy mur


Przyjdź mnie przytul dziś kochany


Niech mój dzień na straty nie będzie spisany

Do Ciebie!

Dla mnie dla siebie, dla wspólnych tych chwil


Co łączą nas ze sobą jak statek i sto mil


Jak słońce księżyc gwiazdy na niebie


Pisze ten wiersz właśnie dla Ciebie


Dniem za dnia tylko ze mną


Skrawkiem życia nocą ciemną


Kroplą rosy, blaskiem słońca z dna poranka


Białym kwiatem o cud woni z garści wianka


Ciemnej paszczy groty przerażenia


Te okrutne ustrzelone cierpienia


Przeminięto jak z wiatrem burzowym


Jak z chwilą o cieniu deszczowym


Bez bólu i toczącej się kołem radości


Bez złości i niemoralnej tej zazdrości


Jak wiele powtórzeń z minionego czasu


Będą usłane jak łoże z atłasu


Czy trzykroć wypowiem te dwa słowa


Będą wydarte jak ma mowa


Okrucieństw niesie jak wiosna zieleni


Czy czarnobiały obraz kolorem się zamieni


Czy każde pytanie jest z odpowiedzi


Czy wydasz je choćby na spowiedzi


Co małą kropelką ze strumienia jest wielebnych chwil


Bez bajecznych pomówień bez piekielnych drwin


Słodkim uściskiem powoi wici


Otulasz mnie jasnym promieniem nici


Z miłego czasu jak z książki wydartego


Wspomnień co niesie jesień koloru złotego


Nie przetnie ni żadna nowa droga


Pięknego tchnienia rozdartego przez wroga


Przeklęta godzina lipca rozpoczętego


Gdy słowem skażonym poznałam jego


Porównać me troski co mi zadałeś


To jakby bez znaczenia ten list przeczytałeś


Gdy ufności Ci brakuje jak w pustej studni wody


Możesz być już dziś wolny jak ptak młody


Jeśli wybierasz ciemność nad blaskiem


Niech pryśnie jak sen przerwany trzaskiem


I choć niezgodność maiłabym z tym faktem


A każdą decyzję zmieniam raptem


Wybór każdego jest jego własnym


Nie mogę zmieniać go niczym jasnym


Jedno bez ogarnięcia cienia


Jesteś jedyny bez wątpienia


Ilekroć postawie znak zapytania


Zostaje bez odpowiedzi bez porównania


Jak łąka ogarnięta kwiatami rozkwitniętymi


Jakiś cierń w środku zawsze się rumieni


Tak też, jak życie choć różą usłane


Zawsze ma kolce w zanadrzu schowane


To i możność szkicu w ręku rysownika


Zmienia się i kończy jak kronika


Chociaż żem w miłość dawno zwątpiła


Twoja osoba to odmieniła


Zapomnieć o bólu to jak o imieniu


Gdy się go zada pozostaje w cieniu


Pozorna zjawa raz jest, a raz znika


Tak i to co jakiś czas pojawia się i przenika


Nie myśl więc o mnie nocą senną


Jeśli kochasz bądź więc ze mną


Kołysz się lekko i zwiewnie


Najpewniej pewnie


Długo nie myśl o tym sam


Zapomnij, podziękuj nam.


Hej, hej to wszystko masz i nie miałeś


Niech wiem, że tylko spałeś.


…, że tylko spałeś.

Spowiedź

Dziwna przykrość mnie spotkała


Siedzę w czterech ścianach sama


Jakieś smutki dławisz w sobie


Myślę ciągle dziś o Tobie


Nawet dzwoniąc nic nie zdało


Jeszcze gorzej nam nastało


Po co list ten był w twym ręku


Nie musiałabym być w lęku,


Że zostawisz mnie na świecie


Gdy rumieni się już kwiecie


Że zostanę całkiem sama


Jak w obrazie rama


Lato idzie, światem całym.


Chmury pędzą, szlakiem białym.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 26.78
drukowana A5
za 35.49