E-book
14.7
drukowana A5
48.51
Mój książę z Darklin

Bezpłatny fragment - Mój książę z Darklin


Objętość:
204 str.
ISBN:
978-83-8351-397-3
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 48.51

1.Rozdział

Nazywam się Lena Elder i mam 19 lat, całe życie mieszkam w mieście Darklin z mamą Alicją i tatą Sebastianem. Rok temu dowiedziałam się że moje serce jest uszkodzone. Rodzice gdy się o tym dowiedzieli, to od razu chcieli wypisać mnie ze szkoły żebym nie musiała się przemęczać. Moim zdaniem byłaby to głupota z ich strony bo siedząc całe dnie w domu zanudziłabym się na śmierć. W szkole miałam moją najlepszą przyjaciółkę Annę Larett, tylko ona mnie rozumiała i nigdy nie traktowała mnie w sposób jakbym była z porcelany. Nie miałam rodzeństwa ani żadnych przyjaciół którzy mieszkaliby blisko mnie, dlatego często przesiadywałam w Internecie. Lubiłam czytać książki przygodowe, tak bardzo zazdrościłam tym wszystkim ludziom w tych opowieściach, że mieli takie wspaniałe przygody. Poza szkołą to nie wychodziłam z domu, no chyba że do sklepu z rodzicami. Marzyłam aby przeżyć w swoim życiu chociaż raz jakąś niesamowitą przygodę. Nie wiedziałam ile miesięcy z życia mi jeszcze pozostało, więc starałam się żyć najlepiej jak mogłam. Postanowiłam spisać listę ośmiu rzeczy, które chciałabym jeszcze w życiu zrobić. Niektóre z nich były bardzo proste, niektóre nie a jeszcze inne wręcz niemożliwe.

Była sobota i tak jak w każdy weekend wzięłam się za czytanie mojej książki, by chociaż trochę zabić ten dłużący się czas. Nie mogłam się jednak skupić na ani jednym przeczytanym zdaniu, gdyż hałas zza okna nie dawał mi spokoju. Wstałam z łóżka aby sprawdzić co się tam dzieje, naprzeciw naszego domu wprowadzała się jakaś nowa rodzina. Była to rzadkość na moim osiedlu dlatego pomyślałam że super. Trzymałam kciuki za to by zamieszkała tu jakaś osoba w moim wieku, bym nie musiała się już tak okropnie nudzić w domu. Moja ciekawość zawsze zwycięża, więc postanowiłam pójść tam i przywitać nowych sąsiadów. Rodzice siedzieli jak zawsze w salonie, tata czytał gazetę a mama nakrywała stół do obiadu.


— Wiecie że naprzeciwko nas wprowadza się właśnie jakaś nowa rodzina.?


— A. Tak widziałam.


— S. Zamierzasz tam teraz iść?


— No tak, miałam zamiar dowiedzieć się kto tam będzie mieszkał.


— A. Mam tylko nadzieje że to jakaś porządna rodzina, nie chce mieć sąsiadów imprezowiczów.


— Oj mamo przesadzasz, każdy ma prawo się bawić.


— A. Owszem, ale nie po nocach gdy inni chcą spać.


— Tak czy tak idę to sprawdzić.


— A. Ale wróć zaraz, bo będzie obiad.


— Dobra mamo.


Gdy wyszłam z domu to auta z przeprowadzki już nie było, a wszystkie meble i kartony stały na ich podwórku. Rozejrzałam się ale nikogo nie zauważyłam, więc pomyślałam że chwilę postoje i poczekam aż ktoś wyjdzie. Po niedługim czasie w końcu ktoś wyszedł z domu, oczom nie mogłam uwierzyć. Był to nieziemsko przystojny chłopak, blondyn o niebieskich oczach. Przez długą chwilę stał i patrzył w moją stronę, aż w końcu podszedł do mnie. Musiałam się otrząsnąć z tak mocnego szoku by nie zrobić z siebie totalnej wariatki. Mimo iż moje nogi robiły się całe jak z waty, to starałam się oddychać i nie dawałam poznać po sobie skrępowania. Wyciągnęłam moją drżącą rękę w jego stronę, próbując wydusić z siebie chociaż jedno krótkie słowo.


— Cześć jestem Lena Elder, mieszkam w domu naprzeciwko.


— CH. Witaj Leno, jestem Chris Willen. Od dawna tu mieszkasz?


— Och całe życie.


— CH. To mam nadzieję że któregoś dnia znajdziesz trochę czasu by mnie oprowadzić po okolicy.


— Jasne nie ma problemu, a z kim tu przyjechałeś?


— CH. Sam, właśnie wprowadzam się do mojego pierwszego domu.


— Sam? To ile ty masz lat?


— CH. No wiesz, jestem już duży i nie potrzebuje mieszkać z rodzicami haha, mam 21 lat.


— No chyba że tak, ale nie dałabym ci nawet tyle bo wyglądasz o wiele młodziej.


— CH. No widzisz, nie ocenia się książki po okładce.


— Ja mam 19 lat, ale nie mieszkam sama niestety.


— CH. A to dlaczego? Wyglądasz na bardzo zaradną osobę.


— Od roku choruje na serce, rodzice nigdy nie pozwolą mi mieszkać samej.


— CH. Och rozumiem, ale do szkoły chodzisz normalnie czy też nie możesz?


— Jasne że tak, to jedyne miejsce gdzie mogę być sobą bo nikt oprócz nauczycieli i mojej przyjaciółki nie wie o mojej chorobie, więc nie traktują mnie wcale ulgowo.


— CH. Świetnie cię rozumiem, wiesz już zaczynam się cieszyć z mojej przeprowadzki tutaj.


— Dlaczego?


— CH. Ponieważ będę miał taką miłą sąsiadeczkę, z którą już teraz świetnie mi się rozmawia.


— To miłe, Dziękuję.


— CH. Ależ proszę.


— Dobrze mi się z tobą rozmawia, ale chyba muszę już iść do domu na obiad. Nie chce żeby mama po mnie musiała przychodzić bo jeszcze mi wstydu narobi. Ona taka jest, zaraz by się wypytywała ciebie o wszystko jak na przesłuchaniu.


— CH. Jesteś zabawna, ale masz sporo racji bo faktycznie matki już takie są. Mam jeszcze jedno pytanie do ciebie, czy mogę poprosić o twój numer telefonu?


— Jasne nie ma problemu, daj telefon to zaraz ci wpisze.


— CH. Dziękuję Lenko i na pewno się odezwę wkrótce.


— Trzymam Cię za słowo, to do zobaczenia następnym razem.


— CH. Mam nadzieję że szybko to nastąpi, chociaż jestem tego pewien, bo przecież jesteśmy od dziś sąsiadami prawda?


— No pewnie że tak, to do następnego razu Chris.


Chris wydawał się naprawdę fajny i rozumiał mnie, rozmawiało nam się bardzo dobrze jakbyśmy znali się od lat. Zdziwiło mnie jednak to że w tak młodym wieku chce mieszkać już sam. Z drugiej strony to trochę mu tego zazdrościłam, bo nikt nie stał nad nim i nie pilnował go wiecznie tak jak mnie rodzice. Nie mam im tego za złe, ale czasem przesadzają i mogliby wyluzować trochę. Przy objedzie byłam trochę rozkojarzona, myślałam cały czas o naszym przystojnym sąsiedzie. Rodzice jak to zawsze oni musieli mnie od razu wypytać o wszystko.


— A. Jak tam nasi nowi sąsiedzi? Bo od czasu kiedy wróciłaś to nic nie powiedziałaś.

— Wprowadził się tam chłopak, ma na imię Chris Willen i będzie tam mieszkał sam.

— A. A gdzie są jego rodzice? Ile on ma lat?

— Ma 21 lat, ale nie wiem gdzie są jego rodzice bo nie pytałam. Wiem od niego tylko tyle że będzie mieszkał sam.

— S. Czym on się zajmuje? Wiesz gdzie pracuje albo gdzie się będzie uczył?

— Nie wiem… nie wypytywałam go przecież jak na policji.

— A. Będzie jeszcze czas na to by się dowiedzieć, ale na razie dajmy mu się najpierw dobrze wprowadzić.

— S. Nie powiem że jestem zachwycony tym wszystkim, i tym jak bardzo się nim zainteresowałaś Lenko.

— O co ci chodzi tato?

— S. O to że to chłopak.

— Co za zmysł obserwacji tato.

— S. Nie bądź bezczelna…

— Czepiasz się mnie teraz bez powodu.

— S. Nie czepiam się ciebie, tylko nie ufam temu chłopakowi. Zakochasz się w nim a potem cię skrzywdzi i będziesz cierpieć.

— Jak możesz!?

— S. Nie chce ryzykować kiedy się załamiesz, dobrze wiesz że nie możesz się denerwować…

— Jedyna osoba która mnie tu denerwuje to ty tato, nie mam ochoty już jeść… idę do pokoju.

— S. Zostań!


Nie miałam ochoty na dalszą rozmowę z nimi, tata dziś już przeszedł samego siebie. Od kiedy pamiętam to on zawsze starał się odstraszać chłopaków ode mnie, no i niestety zawsze mu się to udawało. Teraz jestem już dorosła i nie pozwolę na to by moi rodzice się więcej wtrącali w moje życie. Siedziałam w Internecie już któraś godzinę przeglądając zdjęcia Anny z wakacji, gdy nagle doszedł do mnie SMS. Wiadomość była od kogoś spoza mojej listy kontaktów, we wiadomości było napisane „Skończyłem w końcu rozpakowywać te cholerne pudła i doszedłem do 2 wniosków. 1. nienawidzę przeprowadzek a 2. lubię jeść pizzę w miłym towarzystwie, zjadłabyś ze mną?” podpisane od Chris. Od razu poprawił mi się humor po odczytaniu tego SMS, i prawdę mówiąc miałam naprawdę ochotę na pizzę a tym bardziej że przez rodziców nie zjadłam obiadu. Przebrałam się szybko i chcąc uniknąć rozmowy z rodzicami, wymknęłam się przez okno w swoim pokoju. Dobrze że kiedyś po remoncie domu tata zostawił przy moim oknie drabinę, to bardzo często ułatwiało mi wymykanie się z domu z Anną. Zapukałam do drzwi Chrisa, przez dłuższa chwilę nie otwierał więc zapukałam raz jeszcze. W końcu otworzył, wyglądał na zaspanego ale dziwne bo przecież wiedział że miałam przyjść a przynajmniej miał taką nadzieję że się zjawie. Jeszcze przed wyjściem z domu wysłałam mu SMS że postaram się przyjść.


— Obudziłam cię?

— CH. Tak trochę. Czekałem na twoją odpowiedź ale zasnąłem, i z tego co widzę to nie odpisałaś mi.

— Jak to nie? Zaczekaj sprawdzę w telefonie.

— CH. I co?

— Faktycznie. Przepraszam cię, napisałam do ciebie SMS ale go nie wysłałam…

— CH. No nic nie szkodzi, cieszę się że jednak przyszłaś do mnie.

— Mogę wejść czy tak będziemy stać i rozmawiać na dworze?

— CH. No jasne haha wchodź.


Chris miał naprawdę bardzo ładny dom, na pewno musiał znać się na dekorowaniu wnętrz. W salonie miał dużą białą kanapę ze skóry, okrągły stolik do kawy, duży czarny dywan, przy oknie przeróżne roślinki, duży telewizor i konsolę z mnóstwem gier. Przy ścianie znajdował się piękny kamienny kominek a na nim stały jakieś Bibeloty. Usiadłam na kanapie i czekałam na Chrisa, który poszedł zrobić dla mnie herbatę.


— CH. Mam tylko herbatę owocową, bo nie miałem jeszcze czasu by pójść zrobić jakieś zakupy.

— Nie szkodzi, owocową też lubię.

— CH. To dobrze, zaraz wrócę pójdę tylko zamówić jeszcze pizzę ok?

— No w porządku, a ja się rozejrzę tutaj jeśli nie masz nic przeciwko.

— CH. Jasne, zwiedzaj śmiało co chcesz.

Kuchnia Chrisa była średniej wielkości, dominował tam kolor czarny i szary. Miał czarny marmurowy blat kuchenny, ekspres do kawy, a nawet maszynę do popcornu i waty cukrowej. Łazienka była cała w białych kafelkach, miał naprawdę dużą wannę. W takiej wannie zmieściłyby się trzy osoby. W łazience znajdowało się także duże lustro w złotej ramie i szklana półka z różnymi męskimi perfumami. Pomyślałam że bardzo przywiązuje wagę do swojego wyglądu, nawet jak na faceta. W ostatnim pomieszczeniu znajdowała się jego sypialnia, była bardzo duża. W pokoju miał drugi telewizor powieszony na ścianie, czarną drewnianą meblościankę, szafki nocne i ogromne łóżko z satynową pościelą. Położyłam się na łóżku i było naprawdę bardzo wygodne, satynowa pościel dodawała jeszcze bardziej tego uroku. Zamknęłam na chwilę oczy by rozkoszować się tą wygodą.

— CH. Wygodne prawda?

— Och Chris wystraszyłeś mnie…

— CH. Wybacz nie chciałem.

— Już dobrze. Tak łóżko jest super, cały twój dom jest super naprawdę. Niesamowite jest to że ty sam tak się urządziłeś, masz do tego rękę.

— CH. Dziękuję. Moja mama pracuje odkąd pamiętam jako dekoratorka wnętrz, jak byłem mały to często zabierała mnie ze sobą do pracy i tak się czegoś nauczyłem.

— A czym zajmuje się twój tata?

— CH. Mój ojciec jest właścicielem trzech firm, chociaż tak naprawdę to nie wiem nawet jakich. Nie widywałem go zbyt często bo więcej był w pracy i na wyjazdach firmowych niż w domu.

— Och to trochę przykre.

— CH. Może tak, ale nie przejmuje się już tym. Teraz mam inne życie i chce zacząć wszystko od nowa. A powiedz mi jeszcze Lenko…

— Nie lubię tego słowa „Lenka” brzmi jak zwracanie się do małego dziecka… mów mi po prostu „Len”

— CH. W porządku Len. Więc… czym zajmują się twoi rodzice na co dzień?

— Tata jest mechanikiem samochodowym a mama ma własny sklepik spożywczy w mieście, wiesz to nic takiego… jesteśmy zwyczajni po prostu.

— CH. Ja odniosłem wrażenie że jesteś raczej bardziej niezwykła niż zwyczajna.

— Dziękuję Chris, chociaż ja tego tak nie widzę jak ty.


Chris usiadł obok mnie na łóżku i patrzał się tymi swoimi błękitnymi oczami. Atmosfera robiła się trochę krępująca, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi.


— CH. O to pewnie nasza pizza.

— To chodźmy do salonu bo ja jeszcze nie wypiłam nawet herbaty.

— CH. Ok ja zaraz tam do ciebie przyjdę.


Na szczęście w pore dostawca pizzy przerwał moją krepującą sytuacje. Chris jest bardzo przystojny, ale ja nie mogę się w nim zakochać i nie chciałabym by on zakochał się we mnie. Nawet jeśli dałabym mu szanse, to co jeśli będę mieć kolejny z moich ataków serca i tym razem umrę? Chris został by sam i mógłby się załamać a ja nie chce mu tego robić. Nie chce by ktoś musiał przeze mnie cierpieć. Dlatego muszę trzymać między nami pewny dystans i pilnować się abym nie dawała mu żadnych błędnych sygnałów. Chris jest dobrym człowiekiem i dlatego nie zasługuje na coś takiego, a i tak czuje się już winna że mogę zostawić swoich rodziców samych. Tak bardzo się boje a nie mogę zrobić nic by to zmienić.


— CH. Mam nadzieję że lubisz szparagi i sos holenderski.

— Jasne że lubię.

— CH. To dobrze więc częstuj się Len.

— Dzięki. Chris?

— CH. Tak?

— Mam do ciebie pytanie ale nie wiem czy wypada mi się o to pytać.

— CH. Mów śmiało, możesz mnie pytać o wszystko.

— Miałeś już kiedyś dziewczynę?

— CH. Tak. Miałem dwie dziewczyny ale to nie było nigdy nic na poważnie i kończyło się dość szybko.

— A dlaczego?

— CH. No wiesz… Pierwsza dziewczyna była jak miałem 16 lat i byłem z nią 3 miesiące, a w tym czasie kiedy była ze mną to była jeszcze z dwoma innymi chłopakami. Później na jakiejś imprezie szkolnej wyszło wszystko na jaw, gdy nasza trójka spotkała się na tej imprezie. Ona nie wiedziała co powiedzieć więc wyznała prawdę i tak to się skończyło.

— Haha no nieźle, a co z tą drugą dziewczyną?

— CH. Z drugą dziewczyną to byłem tylko miesiąc, i to była taka wakacyjna miłość. Byłem wtedy w twoim wieku, a ona była sąsiadką moich dziadków. Związek zaczął się szybko a skończył jeszcze szybciej.

— Heh no cóż, tak też bywa Chris.

— CH. No nie miałem szczęścia w miłości, a jak u ciebie to wyglądało Len?

— U mnie nie ma co opowiadać bo nigdy nie byłam z nikim w związku.

— CH. Dlaczego nie?

— Najpierw nie byłam w ogóle zainteresowana chłopakami, a później dowiedziałam się o chorobie serca więc zrezygnowałam z miłości całkowicie.

— CH. Życie nie jest sprawiedliwe prawda?

— Tak. No ale już chyba zaakceptowałam fakt że niektóre rzeczy nie są mi po prostu dane.

— CH. Nawet nie wiem co mam ci teraz powiedzieć…

— Nic nie mów, bądź po prostu przyjacielem.


Chris spojrzał na mnie uśmiechając się, objął mnie i przytulił do siebie. Przez dłuższa chwilę siedzieliśmy przytuleni w całkowitym milczeniu. Czasami czyny wyrażają więcej niż jakiekolwiek słowa… i tak też było z Chrisem. Nie znaliśmy się zbyt długo ale czułam że on naprawdę mnie rozumie. Przez resztę wieczoru siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy prawie o wszystkim, pomimo tego że było naprawdę miło to musiałam wracać już do domu.

— Bardzo dobrze mi się z tobą rozmawia, tak swobodnie jakbym cię znała już lata.

— CH. Mnie z tobą również, mamy dużo wspólnych zainteresowań.

— Żałuję tylko jednej rzeczy…

— CH. Jakiej?

— Nie zagrałam przeciw tobie w żadną grę na twojej konsoli haha

— CH. Hahaha i tak nie miałabyś szans mnie pokonać.

— A co ty taki pewny siebie jesteś co? Hahaha

— CH. Jestem po prostu niepokonany.

— No dobrze, przyjmuje wyzwanie.

— CH. Chcesz się ze mną założyć że rozgniotę cię jak karalucha? Haha

— Owszem, ale to ja skopię ci twoje cztery litery i to ty będziesz płakał haha

— CH. No dobra więc jeśli jakimś cudem wygrasz to?

— To zabierasz mnie do kina.

— CH. W porządku, ale jeśli to ja wygram to ty będziesz musiała mnie pocałować.

— Umowa stoi, ale teraz już muszę uciekać do domu zanim mój ojciec sam się tutaj pofatyguje po mnie.

— CH. Jasne, to dobranoc Len.

— Dobranoc, do jutra.

Był to naprawdę udany dzień, Chris to bardzo fajny i zabawny chłopak. Nie mogłam się już doczekać jutra, zdziwił mnie jednak fakt że Chris chciał mnie pocałować jeśli wygra zakład. Nie znaliśmy się przecież zbyt długo, ale na szczęście nie dam mu jutro żadnej szansy na wygraną. Muszę pamiętać o tym aby trzymać dystans przy nim, dla dobra mojego jak i jego. W domu rodzice siedzieli na kanapie i oglądali film, nie usłyszeli jak weszłam do domu więc po cichu poszłam do pokoju. Pomyślałam że zadzwonię do Anny żeby opowiedzieć jej o moim nowym sąsiedzie, od piątku nie rozmawialiśmy ze sobą i sama byłam ciekawa co u niej słychać. Anna jak zwykle opowiadała o tym jak cały dzień chodziła po centrum handlowym, szukając butów i sukienki na zbliżający się bal jesienny w szkole. Nie lubiłam takich imprez szkolnych, te całe głosowanie na najładniejszą parę było jak dla mnie bardzo płytkie. Mnóstwo dziewczyn z mojej szkoły zrobiłoby wszystko za kawałek plastikowej korony, ja nie miałam zamiaru startować w tym wyścigu szczurów. Anna mogłaby tak godzinami rozmawiać o ciuchach i chłopakach, na szczęście jeden z nich uratował mnie w porę wysyłając SMS na którego chciałam szybko odpisać. Gdy tylko Anna się rozłączyła, to od razu przeczytałam SMS od Chrisa. „Pomocy! Rodzice chcą mnie jutro odwiedzić”. Pierwszy raz jak to przeczytałam to chciało mi się śmiać, „Jest aż tak źle?”. Nie rozumiałam dlaczego się tak martwi. „Moi rodzice są bardzo wymagający i trochę ostatnio im nakłamałem…” Zaczynałam się bardziej dziwić „Nic z tego nie rozumiem, możesz jaśniej mi to wytłumaczyć”? Czekałam i czekałam, ale nie było już żadnej odpowiedzi od Chrisa. Było to dziwne, ale nagle usłyszałam pukanie do okna. Podeszłam i zobaczyłam Chrisa stojącego przy moim oknie, zaśmiałam się i wyszłam do niego. Usiedliśmy na dachu nad gankiem, Chris z początku miał dziwny wyraz twarzy i cały czas milczał. Widziałam że coś go bardzo trapi i miałam przeczucie że to chodzi o jutrzejszą wizytę jego rodziców.

— Wszystko dobrze? Jesteś jakiś zamyślony.

— CH. Nie za bardzo Len… chodzi o moich rodziców.

— Rozumiem cię ale nie wiem dlaczego aż tak się tym przejmujesz, to przecież tylko zwykła wizyta tak?

— CH. Teoretycznie tak ale oni spodziewają się poznać jutro moja dziewczynę, której nie mam…


— Jak to?

— CH. No wiesz, ja mieszkam sam od osiemnastego roku życia. Bardzo często się przeprowadzałem, raz tu a raz tam. Rodzice często się martwili o mnie czy nie narobię głupot, bo jako dziecko często wpakowywałem się w problemy. Dlatego żeby ich uspokoić to powiedziałem że mieszkam z dziewczyną.

— No to nieźle, i co teraz?

— CH. No właśnie nie wiem co mam teraz zrobić.


Było mi go szkoda bo był naprawdę fajnym chłopakiem, więc postanowiłam że mu pomogę.

— Jeśli chcesz to ja mogę być twoją dziewczyną na jeden dzień.

— CH. Zrobiłabyś to dla mnie?

— Jasne. Zawsze mogę spróbować tylko nie wiem jaka mam być, nie wiem czego oczekują twoi rodzice.

— CH. Na pewno będą cię pytać o szkołę i twoich rodziców, moi rodzice to straszne snoby i mogłoby się im nie spodobać prawda. Dlatego musimy wymyślić razem jakieś małe kłamstwo.

— Wiesz że nie można kłamać nie?

— CH. Jasne, ale z nimi inaczej się nie da. Znając ich to mogliby chcieć się przeprowadzić tutaj, by mieć kontrolę nade mną a tego bym nie chciał.

— Nie rozumiem tego wcale, ale ok. Obiecałam że ci pomogę więc jestem gotowa ci pomóc.

— CH. Bardzo ci dziękuję, wystarczy, że dopiszesz sobie w kłamstewkach jakąś dobrą szkołę i wymyślisz jakąś lepszą posadę w pracy dla twoich rodziców i powinno być dobrze.

— Niech będzie, a co z naszym zakładem jutro?

— CH. Rodzice powinni być około godziny 15:00 i długo nie zostaną, oni nigdy nie zostają nigdzie za długo. Pewnie do 16:00 albo 17:00 więc póżniej mamy cały wieczór dla siebie. Oczywiście jeśli ci to odpowiada Len.

— Jasne nie ma problemu, a jak mam się jutro ubrać?

— CH. Wybierz jakąś elegancką sukienkę.

— Myślę że powinnam coś mieć.

— CH. Jestem ci naprawdę wdzięczny że chcesz to dla mnie zrobić, gdyby nie ty to ja nie wiem co bym zrobił…

— Ej, jesteś w porządku więc jak najbardziej zasługujesz na to by ci pomóc.

— CH. Dziękuję ci…

Chris uśmiechnął się do mnie i przez chwilę spoglądał w moje oczy.


— CH. Jesteś inna niż dziewczyny, które spotykałem przez te wszystkie lata w swoim życiu.

— To dobrze?

— CH. Nawet bardzo… masz w sobie chęć niesienia pomocy ludziom których nawet nie znasz, i nie chcesz nic w zamian a to dobra cecha i rzadko spotykana.

— Zawsze uważałam że w życiu nie jest ważne to ile masz, lecz to ile sam możesz od siebie dać.

— CH. Piękne słowa — pięknej kobiety.

— Dziękuję ci ale ja sama nigdy siebie nie uważałam za piękną.

— CH. Nie mówię o twoim pięknie zewnętrznym, chociaż jesteś naprawdę piękna. Mówię o pięknie twojego dobrego serca.

— Może i jest piękne, ale też i chore…

— CH. Opowiesz mi coś więcej o twojej chorobie?

— W sumie nie ma o czym mówić, z powodu problemów z sercem nie wolno mi większości rzeczy. Bywa to irytujące dla mnie bo nie mogę biegać, a kiedyś to kochałam. Nie mogę chodzić na baseny z powodu zimnej wody, nie mogę się denerwować, co jest trudne no bo jak w tym świecie nie być zdenerwowanym?

— CH. Tak, życie jest paskudne…

— Nie Chris, życie jest piękne tylko choroby to paskudztwo…

— CH. Jest w tym trochę prawdy, miałaś już jakieś operacje?

— Nie, bo nie było jeszcze aż tak źle ale i tak wiem, że umrę…

— CH. Nie możesz tak mówić… musisz być nastawiona pozytywnie do tego.

— Dziękuję ci Chris że próbujesz, ale proszę cię… nie musisz mnie okłamywać, ja wiem jak to się skończy i nie robię sobie żadnych nadziei. Jedyne co jeszcze chciałabym w życiu spełnić, to swoją listę.

— CH. Jaką listę?

Przeprosiłam na chwilę Chrisa i weszłam do domu, po chwili wróciłam do niego ze swoją listą.

— Od kiedy dowiedziałam się o chorobie, to postanowiłam spisać listę rzeczy które chce jeszcze zrobić w życiu. Chcesz żebym ci ją przeczytała?

— CH. No jasne że chce.

— No więc tak: 1. Spędzić całą noc poza domem.

— CH. Nigdy nie byłaś?

— Nie… jakoś nigdy nie miałam z kim.

2. Spędzić weekend w domku w górach, gdzie poznali się moi rodzice.

— CH. Oo brzmi nieźle.

— No jasne. 3. Zrobić sobie tatuaż, chociażby z henny.

— CH. Hmm a co byś chciała mieć?

— Wiesz, jeszcze nie myślałam nad tym.

4. Pierwszy pocałunek.

— CH. Nigdy się nie całowałaś? Jak to możliwe?

— Nie było odpowiedniej osoby do tego.

5. Mieć swój pierwszy raz.

— CH. To powinno być na liście każdej dziewczyny ale z dopiskiem „” Tylko z tym jedynym””

— No jasne, mam nadzieję że stanie się tak też i dla mnie.

6. Wziąć udawany ślub.

— CH. Oho ho no to niezłe plany masz.

— A co będę sobie żałować, jak wszystko to wszystko, a skoro nie mogę mieć prawdziwego ślubu bo mój mąż został by wdowcem to chciałabym chociaż udawany.

7. Zakochać się.

— CH. To słodkie.

— No i ostatnie, ale najmniej realne.

8. Mieć dziecko.

— CH. Dziecko? Ale…

— Tak wiem że mogłabym nie przeżyć porodu… dlatego to bardziej niespełnione marzenie niż życzenie… nawet nie wiem czy zostałoby mi 9 miesięcy życia…

Chris przytulił mnie mocno, był uroczy chcąc mnie jakoś pocieszyć.

— To miłe z twojej strony że jesteś ze mną.

— CH. Zasługujesz na to.

— Dziękuję Chris. Wiesz zostałabym z tobą jeszcze, ale robi się już późno i trochę już chce mi się spać.

— CH. W porządku rozumiem, Dziękuję ci że chcesz mi pomóc jutro.

— A ja tobie że byłeś ze mną dziś.

— CH. Każdego dnia bym tak mógł moja koleżanko miła, dobranoc.

— Dobranoc Chris, śpij dobrze.

2. Rozdział

Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu, była to Anna. Spojrzałam na zegarek i było lekko po 9:00, pomyślałam, że musiało stać się coś złego, skoro dzwoni w niedziele o tak wczesnej godzinie.


— Coś się stało Aniu?

— A. Nie, wszystko w porządku, a co?

— Bo dzwonisz z samego rana, i to jeszcze w niedziele.

— A. Dzwonie, by się ciebie zapytać, czy masz już sukienkę na jesienny bal.

— Nie, jeszcze nie mam.

— A. Wiesz że nie zostało dużo czasu? to już w ten piątek.

— Tak Aniu pamiętam, ale ostatnio nie miałam do tego głowy.

— A. Czy chodzi o twojego nowego sąsiada?

— Można tak powiedzieć.

— A. On ci się chyba podoba co?

— Oszalałaś?

— A. Wybacz Len ale mam takie przeczucie, opowiesz mi o wszystkim jutro w szkole ok?

— Jasne, ale teraz muszę kończyć i się ogarnąć trochę.

— A. To do jutra.

— Na razie.


Ania to chyba oszalała z tym dzwonieniem do mnie z samego rana, i to tylko po to by porozmawiać o sukience. Prawdę mówiąc to miała też trochę racji, bo bal już niedługo a ja nie mam jeszcze nic kupionego. Jutro po szkole będę musiała jechać do centrum handlowego i może akurat uda mi się coś znaleźć. Szybko się ubrałam i zeszłam do kuchni na śniadanie, rodziców już nie było w domu. Chodzili co tydzień do kościoła, by modlić się o moje zdrowie. Wiele razy próbowałam im tłumaczyć że nie muszą tego robić, ale nawet nie chcieli mnie słuchać. Po śniadaniu poszłam trochę posprzątać w pokoju i poszukać sukienki na dzisiejszy obiad z rodzicami Chrisa. Zdziwił mnie fakt że było już grubo po 12:00 a jeszcze się do mnie nie odezwał, pewnie sam się denerwuje tym wszystkim i sprząta w domu. Ubrałam się i zrobiłam sobie lekki makijaż, ale miałam jeszcze kilka godzin wolnego czasu, więc wzięłam swoją ulubioną książkę i położyłam się na łóżku. Musiałam być zmęczona, bo nawet nie pamiętałam kiedy zasnęłam a obudził mnie dopiero dźwięk SMS.


— CH. Gdzie jesteś? Rodzice będą za 10 min u mnie.


Miałam 5 nieodebranych połączeń od Chrisa, musiałam się pospieszyć aby zdążyć przed jego rodzicami. Pewnie pomyślał że go wystawiłam i dlatego nie odbierałam telefonu, będę musiała go przeprosić za to. Gdy zapukałam do drzwi, to Chris bardzo się ucieszył że mnie widzi. Przytulił mnie mocno i zaprosił do środka.


— CH. Myślałem, że już nie przyjdziesz.

— Przepraszam, ale zaczytałam się trochę i zasnęłam.

— CH. Nie gniewam się na ciebie, ale dobrze że jednak jesteś.

— Nie mogłabym przecież wystawić cię do wiatru.

— CH. Dziękuję…


Niezręczną ciszę przerwało pukanie do drzwi, teraz wiedziałam że muszę dać radę i nie ma już odwrotu. Rodzice Chrisa wyglądali na bardzo sztywnych ludzi, nie uśmiechali się i nie mówili za dużo. Przedstawili się w dość chłodny sposób, przez chwilę mama Chrisa przyglądała mi się i odeszła. Chodzili po mieszkaniu z pomieszczenia do pomieszczenia i przyglądali się wszystkiemu. Chris poprosił wszystkich byśmy usiedli do stołu, a on zaraz poda obiad. Mina jego matki była bardzo wymowna, widać było że nie jest zachwycona faktem że Chris chce podać do stołu.


— Pani W. A co ty wyprawiasz dziecko? Od kiedy to mężczyzna podaje do stołu? To jest obowiązek każdej kobiety.

— CH. Mamo ale ja mogę to zrobić.

— Twoja mama ma rację, usiądź a ja zaraz podam do stołu.

— Pan W. Długo jesteście już razem synu?

— CH. 3 lata już.

— Pani W. Jesteście 3 lata razem i jeszcze nie oświadczyłeś się jej?

— CH. Czekałem na odpowiednią chwilę.

— Pani W. A kiedy będzie ta odpowiednia chwila? Nie jesteśmy z ojcem już tacy młodzi, a chcielibyśmy mieć jeszcze wnuki.

— CH. Mamo uspokój się, na wszystko przyjdzie jeszcze czas.


Było widać po minie Chrisa że ma już dość tej rozmowy, na szczęście w porę udało mi się to przerwać podając zupę. Przez chwilę rodzice Chrisa milczeli, spoglądali tylko na nas przełykając kolejną łyżkę zupy.


— Pan W. Chodzisz do szkoły Leno?

— Tak Panie Willen, to najlepsza prywatna szkoła tutaj, trzeba mieć bardzo dobre oceny aby się do niej dostać.

— Pani W. A twoi rodzice czym się zajmują na co dzień?

— Tata jest kierownikiem czterogwiazdkowego hotelu, a mama ma własny salon kosmetyczny.

— Pani W. Widzę że mój syn dobrze wybrał, on potrzebuje dojrzałej dziewczyny która będzie miała na niego oko.

— CH. Mamo minęło tyle lat, nie robię już głupot jak kiedyś.

— Pan W. To dobrze synu że w końcu wydoroślałeś, kiedyś przecież trzeba.

— CH. Na długo przyjechaliście?

— Pani W. Synu! Już chcesz się nas pozbyć?!

— CH. Nie mamo, tylko że ja i Lena mamy już plany na dziś.

— Pani W. Chcieliśmy tylko sprawdzić jak mieszkasz i poznać twoją dziewczynę, zaraz wyjeżdżamy.

— CH. Nie wyrzucam was naprawdę…

— Pan W. Rozumiemy synu, następnym razem przyjedziemy by poznać rodziców Leny.

— CH. W porządku tylko dajcie znać wcześniej.

— Pan W. Jak zawsze synu.


Po krótkiej rozmowie rodzice Chrisa pożegnali się z nami i wyjechali, było trochę niezręcznie kiedy matka Chrisa mówiła o zaręczynach i o wnukach. Nie chciałam tak kłamać, ale zrobiłam to wszystko dla niego. Martwi mnie jednak fakt, że jego rodzice znowu przyjadą by poznać moich rodziców. Nie chciałabym żeby moi rodzice pomyśleli że się ich wstydzę, albo tego czym się zajmują. Nie chciałabym też zawieść Chrisa, który tak bardzo liczy na moją pomoc.


— CH. Jakoś się nam udało przez to przejść razem.

— Żartujesz sobie? Nigdy w życiu nie nakłamałam tyle ile w ciągu tej jednej godziny.

— CH. Rozumiem cię Len i Dziękuję ci za to.

— A co zrobisz kiedy znowu do ciebie przyjadą?

— CH. Wtedy będę musiał powiedzieć im prawdę.

— Tak byłoby najlepiej dla wszystkich.

— CH. Masz rację, to co z naszym zakładem?

— Czekam od rana na moją słodką wygraną haha.

— CH. Nie ma szans nawet haha.

— To się jeszcze okaże, więc jaką grę wybierasz?

— CH. Myślałem nad wyścigami samochodowymi.

— No dobra jak wolisz, dla mnie to i tak obojętne.


Usiadłam na kanapie w salonie i czekałam, aż Chris podłączy konsolę. Zasady ustaliliśmy że wygrywa ten kto wygra wyścig, ale musi wygrać trzy razy. Chris od samego początku był bardzo pewny siebie co do wygranej, i tak też pierwszy wyścig wygrał właśnie on. Był bardzo zadowolony z siebie i chciał dać mi nawet fory, ale nie potrzebowałam ich. Gdy już po raz drugi zbliżał się do mety, to z uśmiechem na ustach kazał mi szykować już szminkę do ust. Nagle docisnęłam turbo przyspieszenie i przekroczyłam linie mety jako pierwsza, Chris był zdziwiony a ja zaczęłam się śmiać. „To co tam mówiłeś o szmince”? Chris spojrzał na mnie śmiejąc się i powiedział tylko „Miałaś po prostu szczęście” Zaczęliśmy kolejny wyścig i nie miałam zamiaru dać już wygrywać Chrisowi, bo przecież chciałam pójść z nim do kina. Gdy byłam już blisko mety, to Chris zaczął mnie łaskotać „Ej tak nie można, to oszukiwanie” zaśmiał się i powiedział tylko „Wszystkie chwyty dozwolone haha”, mimo że próbował swoich sztuczek, to i tak udało mi się wygrać po raz drugi. Cieszyłam się z wygranej i zaczęłam tańczyć na kanapie, a Chris patrzał na mnie i śmiał się mówiąc „Ale z ciebie szalona dziewczyna” uśmiechnęłam się do niego i usiadłam aby zacząć mój ostatni wyścig. Tym razem Chris nie próbował oszukiwać i był bardzo skupiony na grze, aż mi się śmiać zachciało, gdy patrzałam na jego wyraz twarzy. Przybliżyłam się do niego trochę i szepnęłam pod nosem „Masz minę jak kot srający na pustyni” Chris zaczął się śmiać „No przestań proszę, ja tu próbuje wygrać wyścig” próbował wygrać ale ostatecznie to mój samochód przejechał przez linie mety i po raz trzeci to ja wygrałam.


— TAAAK! Wygrałam mój drogi kolego, jutro idziemy do kina haha.

— CH. Jak to możliwe? Grałaś kiedyś w takie wyścigi?

— No jasne, mój kuzyn ma mnóstwo takich gier. Ja co roku jak jeździłam na wakacje do niego, to kazał mi grać z nim więc mam już wprawę w tym.

— CH. Gdybym wiedział to wybrałbym inną grę haha.

— No cóż, tak czy tak to ja wygrałam więc jutro kino haha.

— CH. Jasne że tak, szkoda tylko, że ja nie wygrałem.

— Spróbujemy innym razem jeszcze.

— CH. Trzymam cię za słowo, miałabyś ochotę może pojechać ze mną na małą wycieczkę?

— Hmm jasne, ale czym i gdzie?

— CH. Mam samochód przed domem.

— Widziałam jakieś ciemnoniebieskie auto, ale nie myślałam że to twoje. Od kiedy masz prawo jazdy?

— CH. Zdałem je w wieku 18 lat a ten samochód to prezent od rodziców z tej okazji. To co jedziemy?

— Ale gdzie?

— CH. Znasz jakieś fajne miejsca?

— Wiesz co… znam jedno całkiem fajne.

— CH. No to jedziemy.


Pojechaliśmy kilka km za naszym miastem, na największą górę gdzie znajdowało się miejsce widokowe. Było widać stamtąd całe nasze miasto, wieczorami było tam bardzo pięknie. Światła całego miasta świeciły niczym znicze a do tego dzisiejszego wieczoru niebo było bardzo czyste. Wieczorem na niebie można było zobaczyć wszystkie gwiazdy. Na samym szczycie góry stała drewniana ławeczka z wygrawerowanym sercem z tyłu, było to miejsce magiczne i romantyczne. Było to moje ulubione miejsce i często tam przyjeżdżałam, aby pomyśleć nad różnymi sprawami. Usiedliśmy na ławce rozmawiając o wszystkim i czując jak czas dla nas się zatrzymał, gdy tam w dole czas nieustannie uciekał.


— Jak ci się tu podoba?

— CH. Jest pięknie naprawdę.

— Zawsze gdy miałam mętlik w głowie i musiałam przemyśleć kilka spraw, to po prostu wsiadałam w autobus i przyjeżdżałam tutaj.

— CH. Dobrze cię rozumiem, jest tu tak spokojnie i cicho.

— No właśnie, bo można oderwać się od tego miejskiego hałasu.


Spojrzałam na Chrisa który siedział tak spokojnie wpatrując się w dal, widziałam po jego minie że o czymś myśli.


— O czym tak myślisz?

— CH. O nas…


Spojrzał na mnie lekko wystraszony swoją odpowiedzią. Oderwał się od ławki i wyprostował plecy.


— CH. Znaczy nie o nas tylko… pomyślałem o tym, że jakby to było gdybym to ja jednak wygrał i…

Wiedziałam że bardzo chciał wygrać aby moc mnie pocałować, a ja nie ukrywając też tego chciałam. Postanowiłam dla sprawiedliwości ogłosić dla nas remis. Złapałam dłońmi jego twarz, i przerywając mu tą niezręczną chwilę pocałowałam go w usta.


— CH. Len…

— Ogłaszam remis co do naszego zakładu, ponieważ remis ci się należy.


Chris spojrzał na mnie przez chwilę po czym odwzajemnił mój pocałunek, i zrobił to o wiele lepiej ode mnie. Było cudownie i tak romantycznie, cieszyłam się że mój pierwszy pocałunek był właśnie z nim i to w moim ulubionym miejscu. Spędziliśmy kilka godzin przytuleni do siebie, wpatrując się w gwiazdy. Pomimo tego że było tak bardzo miło, to dręczyły mnie jednak wyrzuty sumienia. Obiecałam sobie że nie pozwolę na to by Chris się zakochał we mnie ani ja w nim, wiedziałam że mogę go tym tylko skrzywdzić jeśli coś mi się stanie. Miałam straszny mętlik w głowie i nie wiedziałam co mam zrobić, potrzebowałam rozmowy z moją przyjaciółką. Tylko ona mogła mi pomóc, a jej rada na pewno by mi nie zaszkodziła w obecnej chwili. Poprosiłam Chrisa by odwiózł mnie do domu, gdyż muszę się wyspać jutro do szkoły. Odprowadził mnie pod same drzwi domu, widziałam że chciał znowu mnie pocałować. Ja tego też naprawdę bardzo chciałam, jednak nie mogłam tego zrobić więc powiedziałam tylko chłodno „Dobranoc Chris” i weszłam do domu zamykając za sobą drzwi. Przez kilka godzin Chris próbował się ze mną skontaktować dzwoniąc, ale odrzucałam połączenia. Wysyłał do mnie SMS-y „Co się stało?” „Jeśli zrobiłem coś źle to przepraszam” „Proszę odpisz” wielokrotnie chciałam mu odpisać i nawet miałam gotowe SMS-y do wysłania, ale od razu je usuwałam. Pomyślałam że najlepiej będzie jeśli przez jakiś czas będę go unikać, by to zauroczenie mogło minąć i wtedy się odezwę. Trudno było mi zasnąć po tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło, ale musiałam aby móc iść normalnie jutro do szkoły.


Następnego dnia gdy wychodziłam z domu do szkoły, to zauważyłam Chrisa jak wchodzi do swojego samochodu. Zobaczył mnie i chciał podejść, ale szybko wsiadłam z tatą do auta i odjechaliśmy. Po chwili dostałam SMS od niego „Jak długo chcesz mnie unikać?”. Pomyślałam wtedy że na pewno tyle ile będzie trzeba, gdy dojechaliśmy do szkoły to czekała na mnie już Anna. Od razu zauważyła że chodzi o coś poważniejszego niż myślała, ale nie chciałam o tym rozmawiać z nią w szkole więc umówiliśmy się na pójście do kawiarni po lekcjach. W czasie lekcji dostałam od Chrisa już trzy SMS-y, prawie nauczycielka zabrała mi telefon bo myślała że SMS-uje na lekcji. Musiałam ją okłamać że to napisała moja mama, by przypomnieć mi o popołudniowej wizycie u lekarza. Na całe szczęście uwierzyła mi na słowo i nie chciała tego sprawdzać. Dzień w szkole strasznie się dłużył, a ja coraz bardziej się denerwowałam bo chciałam już w końcu porozmawiać z Anną. Wreszcie po ośmiu godzinach w szkole nadszedł koniec, mogliśmy w końcu pójść na gorącą czekoladę i odstresować się.


— A. No to słucham cię, o czym chciałaś mi powiedzieć?

— Chodzi o mojego nowego sąsiada Chrisa, wydaje mi się że powoli zaczyna się we mnie zakochiwać.

— A. To jest ten problem?

— Tak.

— A. Dlaczego? On ci się nie podoba?

— Podoba właśnie i w tym rzecz, że ja też zaczynam do niego coś czuć.

— A. To ja już nic z tego nie rozumiem…

— Chodzi o moją chorobę, nie chce żeby on się we mnie zakochał bo jeśli coś mi się stanie, a na to jest jakieś 70% szans to nie chce żeby potem przeze mnie musiał cierpieć.

— A. Staram się ciebie zrozumieć ale… przecież ty też zasługujesz na jakieś szczęście prawda?

— No tak masz rację ale nie wydaje mi się to dobrym pomysłem, by dalej się z nim widywać.

— A. Twoi rodzice i ja też będziemy cierpieć z tego powodu, jeśli coś ci się stanie ale to nie zmieniło i tak nic. Ponieważ kochamy cię a ja nadal chcę być twoją przyjaciółką, i nie chciałabym byś mnie odrzuciła przez chorobe.

— To co ja powinnam zrobić?

— A. Powinnaś porozmawiać z Chrisem szczerze i jeśli jemu to nie będzie przeszkadzać, to powinnaś po prostu cieszyć się życiem zamiast cały czas uciekać przed nim.

— Masz rację Aniu, porozmawiam z nim dzisiaj.

A. A wiesz chyba będziesz mieć ku temu okazje, zobacz kto właśnie tu wszedł.


Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam jak Chris siada przy stoliku niedaleko od nas.


A. Jest jeszcze bardziej przystojny niż na zdjeciu które mi wczoraj wysłałaś. Teraz masz szanse iść i porozmawiać z nim.

— Oszalałaś? Nie pójdę tam teraz.

— A. A to dlaczego?

— Ignorowałam go przez cały czas i teraz pewnie jest na mnie zły.

— A. No dobra więc skoro ty nie chcesz do niego podejść, to ja pójdę.

— Nie próbuj nawet!

— A. Kocham cię więc chce ci jakoś pomóc.


Ania wstała od stolika i poszła w kierunku Chrisa, przedstawiła mu się i szepnęła coś na ucho. Spojrzała na mnie po czym wyszła z kawiarni, zostawiając mnie samą. Zobaczyłam jak Chris wstaje i wychodzi z kawiarni, nie mogłam przez chwilę tego zrozumieć. Co to miało być… najpierw Anna doradza mi żebym się z nim pogodziła, a teraz mówi mu coś na ucho po czym wychodzi a zaraz za nią Chris. Nie miałam ochoty już siedzieć sama w kawiarni więc zapłaciłam i wyszłam by wrócić do domu, po chwili usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Chrisa z wielkim bukietem niebieskich róż, nie wiedziałam co mam powiedzieć na to wszystko.


— CH. Witaj Len, dalej się na mnie gniewasz?

— Nigdy nie byłam na ciebie zła Chris.

— CH. To dlaczego mi nie odpisywałaś i unikałaś mnie?

— Chodzi o moją chorobę, tak bardzo nie chciałam żebyś się we mnie zakochał. Ponieważ nie chciałam byś potem musiał cierpieć przeze mnie, gdy coś mi się stanie.

— CH. A powiedz mi, czy czekasz w kolejce na przeszczep serca?

— Tak… czekam od pół roku już, ale nie wierzę że doczekam się tego dnia.

— CH. Nawet jeśli się nie doczekasz, chociaż w to nie wierzę to i tak chce być z tobą do końca. Chce być ostatnią osobą, która będzie przy tobie wtedy.

— To słodkie że tak mówisz, ale nie chce cię skrzywdzić…

— CH. Skrzywdzisz, jeśli mi nie pozwolisz być przy tobie…

— Dobrze Chris, dam ci szanse bo naprawdę cię bardzo lubię. Nie myślałam że mogłabym polubić kogoś tak szybko, ale ty jesteś wyjątkowy Chris…

— CH. Dziękuję, proszę to kwiaty dla ciebie.

— Są śliczne.

— CH. Tak jak ty Len.

— To miłe.

— CH. Brakowało mi ciebie bardzo, nie miałem kogo ogrywać w wyścigi haha

— Aleś ty zabawny haha, a tak właściwie to co z naszym kinem?

— CH. Oczywiście aktualne i jeśli masz czas dziś, to możemy pójść wieczorem.

— No pewnie, chętnie odstresuje się po dzisiejszym dniu w szkole.

— CH. Aż tak źle było?

— Strasznie nudno i przez ciebie prawie mi nauczycielka zabrała telefon, bo pisałeś do mnie w czasie lekcji.

— CH. Hahaha przepraszam.

— To nieśmieszne.

— CH. No już nie złość się na mnie, podrzucić cię do domu?

— Jasne, jeśli chcesz.

— CH. To chodź.


Chris odprowadził mnie pod same drzwi, chwilę jeszcze rozmawialiśmy i umówiliśmy się na 20:00 do kina. Przez kilka godzin szukałam idealnego ubrania na wieczór i znalazłam czerwoną sukienkę, całą brokatową z niewielkim dekoltem. Włosy zakręciłam sobie lokówka i przypięłam z boku spiknę z czerwoną różą. Zrobiłam lekki makijaż i użyłam swoich najlepszych perfum. Gdy już byłam gotowa to zrobiłam sobie zdjęcie i wysłałam je do Chrisa, szybko odpisał „Wyglądasz pięknie, zaraz po ciebie przyjdę” Po pięciu minutach usłyszałam że ktoś dzwoni do drzwi, gdy zeszłam na dół to rodzice już rozmawiali w salonie z Chrisem.


— A. Na jaki film idziecie?

— CH. Jeszcze nie wiem, musimy zobaczyć co dziś leci.

— S. Jeśli ją skrzywdzisz to pożałujesz tego… więc lepiej się pilnuj.

— Tato! Przestań natychmiast.

— CH. Spokojnie Len, proszę się nie martwić Panie Elder. Nie pozwolę, by ktokolwiek ją skrzywdził a ze mną jest bezpieczna.

— S. Bezpieczna to ona jest tylko w domu…

— A. Już dobrze Sebastianie, niech idą.

— Dzięki mamo.

— A. Bawcie się dobrze.

— Pa, nie wrócę późno.

— CH. Do widzenia i miło było Państwa poznać.


Zrobiło mi się strasznie głupio za mojego tatę, więc chciałam Chrisa przeprosić za to.


— Przepraszam cię za mojego ojca… ja nie wiem, co mu strzeliło do głowy.

— CH. W porządku Len, to naprawdę nic takiego.

— Tylko mi wstydu narobił…

— CH. Rodzice już tacy są, pamiętasz jak moja matka się zachowywała wczoraj… to dopiero był obciach haha.

— Pomimo pozorów to oni świetnie się dobrali, bo lubią robić wstyd swoim dzieciom i świetnie im to wychodzi haha.

— CH. No masz rację haha.


W kinie nie było już zbyt dużego wyboru więc wybraliśmy z Chrisem film romantyczny, sala kinowa była prawie pusta co mnie nie dziwiło, bo był poniedziałek. Po kilku minutach odechciało mi się oglądać, patrzałam na Chrisa, który wydawał się być bardzo zainteresowany tym filmem.


— Nie lubię romansów oglądać.

— CH. Zauważyłem haha.

— To co… możemy iść?

— CH. Jasne, chodź.


Wytrzymaliśmy w kinie pół godziny, miałam nadzieje że Chris nie będzie się na mnie gniewał za to.


— Nie jesteś na mnie zły, że tylko zmarnowałeś pieniądze?

— CH. Oczywiście że nie, jaki sens miałoby mieć oglądanie tego filmu, skoro tobie się nie podoba nawet.

— Jesteś kochany Chris.

— CH. Mam nadzieję mała.

— Mała? Haha

— CH. Ale wiesz co? mam pewien pomysł żeby nie marnować tego wieczoru.


Chris wziął mnie za rękę i poszliśmy kawałek dalej, za rogiem znajdowało się studio tatuażu.


— Chris co my tu robimy?

— CH. No jak To co… z tego co pamiętam to na twojej liście rzeczy które chcesz zrobić było zrobienie tatuażu z henny.

— Masz rację… to słodkie.

— CH. Wiesz co jest bardziej słodkie?

— Nie wiem.

— CH. To że zrobię sobie tatuaż z tobą.

— Chcesz?

— CH. Jasne, kiedyś musi być ten pierwszy raz. Moi rodzice by mnie zabili za to haha.

— No to chodź haha.


Urocze było ze strony Chrisa że też chce sobie zrobić tatuaż, ale ja sama nie wiedziałam jeszcze co tak naprawdę chce mieć. Chris przyniósł katalog z tatuażami, ale żaden nam się nie spodobał więc wybraliśmy razem trzy różne tatuaże i złączyliśmy je w jeden.


— Co o tym myślisz?

— CH. Tak to będzie extra.

— Też tak myślę, to kto pierwszy?

— CH. To twoje życzenie więc masz pierwszeństwo.

— Ok, ale wiesz co… trochę się boję, wiem że to nie będzie prawdziwy ale jednak…

— CH. Pójdę z tobą, jeśli chcesz.

— Dziękuję Chris.


Po zrobionych tatuażach Chris odprowadził mnie do domu, porozmawialiśmy jeszcze chwilę pod domem.


— Dziękuję ci za ten dzień, było super.

— CH. Cieszę się, że ci się podobało.

— Najbardziej podobają mi się nasze tatuaże.

— CH. Tak. Są super, jesteś pierwszą dziewczyną, dla której zrobiłem coś takiego.

— To miłe.

— CH. Zobaczymy się jutro?

— Pewnie tak, jeśli pojedziesz ze mną kupić sukienkę na piątkowy bal jesienny.

— CH. Nie ma problemu.

— To do jutra?

— CH. Nie…


Chris objął mnie w pasie i pocałował mnie delikatnie w usta.


— CH. Teraz tak, do jutra mała.

— Do jutra Chris.

3. Rozdział

Dzień z Chrisem był cudowny, a najlepsze z tego wszystkiego było to że dzięki niemu spełniłam już dwie rzeczy z mojej listy. Mogłam wykreślić numer 4 i numer 3, pomyślałam że mogłabym pojechać z Chrisem do tego domku w górach jeśli zgodziłby się na to. Nie wiedziałam jak mogą zareagować moi rodzice na taką podróż, ale i tak miałam zamiar to zrobić bez względu na ich zdanie. Następnego dnia tak bardzo nie chciało mi się iść do szkoły, miałam ochotę zostać w łóżku i pospać trochę. Usłyszałam pukanie w szybę okna, zignorowałam to i próbowałam spać dalej. Nagle ktoś zapukał jeszcze raz, ale tym razem już wstałam z łóżka by zobaczyć co się dzieje. To był Chris, stał za moim oknem ciesząc się z czegoś. Otwarłam okno i wpuściłam go do środka i poszłam znowu do łóżka, Chris rozejrzał się trochę po pokoju i usiadł przy mnie na łóżku.


— Coś się stało Chris?

— CH. Nie a dlaczego?

— No bo jest po siódmej rano, a ty wybrałeś się w odwiedziny.

— CH. Zajrzałem do ciebie by sprawdzić jak ci idzie szykowanie do szkoły.

— No i jak widzisz jakoś sobie radzę.

— CH. No widzę i podziwiam twój zapał rannego ptaszka hahaha.

— Hahaha.

— CH. A tak szczerze to nie idziesz do szkoły?

— Jakoś mi się dzisiaj nie chce iść, zmęczona jestem.

— CH. Haha no to co zamierzasz dzisiaj robić?

— Najpierw planuje iść spać dalej, a później zamęczyć cię na zakupach.

— CH. Oo nie, to może ja też powinienem iść spać żeby nabrać sił haha.

— No to idź do domu się położyć haha.


Chris położył się koło mnie na łóżku, byłam trochę zdziwiona i zawstydzona tym wszystkim. Miałam nadzieję na to że zrozumie i wróci do domu, ale tego to się wcale nie spodziewałam.


— Chris… co ty robisz?

— CH. No powiedziałaś że mam iść się położyć, no to się położyłem haha

— Hahaha dobra już nieważne.

— CH. Hahaha.

— Ale wiedz, że jeśli mój tata tu przyjdzie i cię zobaczy to cię po prostu zabije haha.

— CH. Dla kilku minut leżenia z tobą tutaj to jestem w stanie zginąć haha.

— Wariat jesteś.

— CH. Tak wiem.


Oboje z Chrisem zasnęliśmy na łóżku i spaliśmy tak jeszcze przez kilka godzin, moi rodzice już dawno wyszli do pracy więc nie było żadnego problemu. Chris był słodki nawet kiedy spał, pomimo tego że już nie spałam od godziny to nie budziłam go. Zeszłam na dół do kuchni by zrobić dla nas coś do jedzenia, w lodówce miałam tylko składniki na spaghetti. Zawsze gdy coś robię to lubię włączyć sobie radio i posłuchać muzyki. Właśnie puszczali moją ulubioną piosenkę, nie mogłam się powstrzymać aby nie zatańczyć. Bardzo się wczułam w muzykę, że nawet nie zauważyłam jak za mną w drzwiach kuchni stoi Chris. Spojrzałam na niego ale tylko się uśmiechnął i podszedł do mnie, złapał mnie w pasie a drugą ręką złapał moją dłoń i zaczęliśmy tańczyć. Nic nie mówiliśmy, tylko patrzyliśmy sobie w oczy i daliśmy się ponieść muzyce. Chris prowadził jak prawdziwy tancerz, gdy muzyka się skończyła, to Chris odchylił mnie lekko do tyłu i pocałował. Przy nim zawsze czułam się jak księżniczka, a on sam zachowywał się jak prawdziwy książę. Chris miał w sobie coś, czego nigdy nie spotkałam w innych chłopakach. Po wspólnym tańcu poszliśmy dokończyć przygotowanie jedzenia, Chris stał i przyglądał mi się w milczeniu.


— No co?

— CH. Nic takiego.

— Powiedz mi.

— CH. Jesteś piękna.

— Dziękuję Chris.

— CH. Czy to znaczy, że jesteśmy oficjalnie razem?

— No nie wiem…

— CH. Dlaczego?

— No wiesz… nie poprosiłeś mnie oto haha.

— CH. Masz rację, zaczekaj tu.


Chris wybiegł z domu i pobiegł gdzieś, nie rozumiałam o co mu chodzi. Czekając na niego aż wróci postanowiłam podać już do stołu. Po dłuższej chwili wreszcie wrócił Chris z bukietem róż, nie wiedziałam co mam powiedzieć na to wszystko. Chris podszedł do mnie i złapał mnie za rękę, nie ukrywałam że trochę to było dziwne.


— CH. Moja słodka Len… czy zechcesz być moją dziewczyną?

— Haha hahaha.

— CH. Dlaczego się śmiejesz ze mnie?

— Nie z ciebie Chris.

— CH. To o co chodzi?

— Nie musiałeś kupować mi żadnych kwiatów, zgodziłabym się nawet gdybyś po prostu poprosił mnie oto.

— CH. Wiesz co? Moja matka jest jaka jest, ale zawdzięczam jej to że wychowała mnie na prawdziwego dżentelmena.

— No dobrze Chris, rozumiem cię.

— CH. No więc jaka będzie twoja odpowiedź?

— Oczywiście że się zgadzam.

— CH. Bardzo się cieszę Len.

— Ja też Chris.


Po obiedzie pojechaliśmy poszukać sukienki na bal, kto by się spodziewał że znalezienie idealnej sukni nie będzie takie łatwe. Byliśmy już w sześciu sklepach, przymierzyłam że sto sukienek ale niestety żadna nie była wyjątkowa. Po kilku godzinach chodzenia bez sensu, wreszcie moją uwagę przykuła jedna sukienka która znajdowała się na wystawie. Stałam tak przy tej sklepowej witrynie z dobre kilka minut, przyglądając się jej. Sukienka była przepiękna niczym z bajki, miała turkusowy kolor, cała była pokryta brokatem i tiulem. Z tyłu miała dużą kokardę z jednym diamencikiem. Chris coś do mnie mówił, ale nie byłam w stanie niczego usłyszeć. Byłam tak bardzo przejęta pięknem tej jakże magicznej sukienki, że z tego co mowił to usłyszałam zwykłe „” Bla bla bla””


— CH. Hallo? Ziemia do Len…

— Co się stało?

— CH. Stoisz tak już dobre 5 minut i patrzysz się na tę sukienkę.

— Ona jest cudowna.

— CH. Chcesz ją przymierzyć?

— No jasne, że chce.


Miałam nadzieje że ta sukienka będzie na mnie pasować, bo była to ostatnia sztuka. Wzięłam ją i poszłam w kierunku przymierzalni, na szczęście każda była pusta więc nie musiałam stać w kolejce. O dziwo sukienka pasowała na mnie idealnie, tak jakby była szyta specjalnie dla mnie. Wyszłam z przymierzalni by pokazać się Chrisowi, chciałam poznać też opinie innej osoby.


— No i co o tym sądzisz?

— CH. Wyglądasz przepięknie, pasuje na ciebie idealnie.

— A czy nie pogrubia mnie?

— CH. W żadnym razie, jest super.

— Dziękuję, to skoro mówisz że wyglądam w niej dobrze, no to ją biorę.


Byłam bardzo zadowolona z zakupu, kilkugodzinne chodzenie po sklepach wreszcie się opłaciło. Chciałam od razu pochwalić się Annie więc zrobiłam zdjęcie i wysłałam je do niej, ciekawiło mnie co ona o niej sądzi. Wychodząc ze sklepu nie mogłam znaleźć Chrisa, nie zauważyłam nawet jak wyszedł. Usiadłam więc na ławce i postanowiłam poczekać, aż sam się znajdzie a w międzyczasie mogłam popisać trochę z Anną. „I jak ci się podoba moja sukienka?” byłam ciekawa co mi odpisze. „Jest piękna, ale nie mój gust i nie mój kolor” W tym akurat miała rację, bo miałyśmy inne gusta co do ubrań i chłopaków. Myśle że to chyba dobrze, bo przynajmniej żadna z nas nie musiałaby się kłócić o faceta. Siedziałam z dobrą godzinę na tej ławce zanim zjawił się Chris, gdy wrócił to miał ze sobą jakieś kartonowe pudełko.


— No jesteś wreszcie, gdzie ty byłeś tak długo?

— CH. Rozglądałem się po sklepach z butami.

— Aha… no i co? kupiłeś te buty?

— CH. Owszem kupiłem.

— To pokaż mi je, jestem bardzo ciekawa.


Chris otworzył pudełko z butami, ale ku mojemu zdziwieniu to nie były męskie buty. Miały kolor turkusowy a na przodzie po jednej kokardzie. Obcasy były całe w diamencikach co pasowało idealnie do mojej sukienki.


— Przecież to są damskie buty.

— CH. No tak.

— Na co ci damskie buty?

— CH. Oj głuptasie… one nie są dla mnie, tylko dla ciebie.

— Dla mnie?

— CH. Tak, pomyślałem że na pewno będziesz potrzebować nowej pary butów pasujących do tej sukienki więc poszukałem i znalazłem.

— To słodkie z twojej strony naprawdę, a te buty wyglądają jakbyś uszył je razem z myszami… Tak bardzo pasują do mojej sukienki.

— CH. Mam nadzieję że ci się podobają i wyprzedzam twoje pytanie… Nie, nie jestem twoją dobrą wróżką, ale ty jesteś jak kopciuszek ze swoimi bucikami.

— Haha to nawet zabawne, naprawdę są bardzo piękne.

— CH. Zasłużyłem sobie na całusa?

— No jasne, że tak.


Chris usiadł na ławce koło mnie i wziął mnie na kolana, po czym pocałowaliśmy się. Chris był bardzo kochany i zawsze taki dobry dla mnie. Nie pomyślałabym nigdy że mogę spotkać kogoś takiego jak on, jedno wiedziałam na pewno… Chris był wyjątkowy. Po zakupach od razu pojechaliśmy do domu, chciałam pokazać rodzicom, jaką sukienkę kupiłam. Moja mama była zachwycona ale tata już mniej, musiał oczywiście mówić że „Tu za krótka” albo „Tam za dużo jest odkryte” Nie rozumiałam dlaczego mój tata zawsze musiał być tak negatywny do wszystkiego. Nie chciałam dłużej słuchać tego wszystkiego, więc poszłam do swojego pokoju. Na szczęście miałam przy sobie kogoś na kogo zawsze mogłam liczyć, ktoś kto zawsze mnie pocieszy, i teraz też tak właśnie było. „Mój ojciec mnie dobija, narzeka na moją sukienkę cały czas… tu za krótka a tam coś widać… dla niego to ja powinnam chodzić w stroju zakonnicy” długo nie musiałam czekać na odpowiedź Chrisa „Nie przejmuj się ojcem kochanie, ważne że ty czujesz się w tym dobrze i dla mnie wyglądałaś i zawsze wyglądasz pięknie… Poza tym nawet jeśli za dużo widać to i tak nie ma się co przejmować tym, bo ja będę mieć na ciebie oko i nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.”, jakie to słodkie… „Czy to znaczy że idziesz ze mną na bal?” bardzo bym chciała abyś ze mną poszedł… „Jeśli tego chcesz to jasne że z tobą pójdę… a poza tym i tak nie pozwolę ci pójść z nikim innym” haha coś czuje że jest zazdrosny o mnie… „Jesteś zazdrosny?” przecież nie musi być, ja i tak nie interesuje się nikim poza nim. „No jasne, że tak… jesteś tylko moja.” Cieszę się że tak właśnie uważa. „A ty jesteś tylko mój Chris, ja już chcę się położyć bo jutro muszę iść do szkoły więc… Dziękuję ci za dzisiejszy dzień, bo było wspaniale i Dobranoc” To taki fajny chłopak, nie zasługuje na niego po prostu… „Ja też się dobrze bawiłem z tobą, chociaż wolałbym być z tobą dłużej i móc zasnąć przy tobie… Dobranoc słodkich snów:*”.


Dni mijały bardzo szybko i wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany dzień, bal jesienny miał odbyć się dzisiaj. Bardzo cieszyłam się na wspólny wieczór z Chrisem, byłam ciekawa jak się ubierze. Tak szczerze to nie miałam jeszcze okazji by się spytać czy kupił sobie już garnitur. Zeszłam do kuchni na śniadanie, wiedziałam że będzie czekać mnie trudna rozmowa z tatą o dzisiejszym balu i o tym że idę tam właśnie z Chrisem. Tak bardzo chciałam by tata wreszcie go zaakceptował tak jak mama, ale on zawsze miał trudny charakter i nigdy nie podobały mu się moje pomysły czy moje wybory.


— Mamo, Tato… chce z wami o czymś porozmawiać.

— A. Coś się stało?

— S. No nie, wiedziałem… jest w ciąży!

— Nie jestem w ciąży tato!

— A. No to mów Lenko o co chodzi.

— Dziś wieczorem w naszej szkole jest ten bal jesienny…

— A. Tak pamiętamy, i z kim tam pójdziesz?

— No właśnie z Chrisem.

— S. Co?! Nawet nie ma mowy.

— Tato!

— A. Sebastianie daj spokój, niech idą razem.

— S. Ten chłopak nie jest odpowiedni dla naszej córki, ja już mam kandydata dla ciebie na wieczór.

— Co?

— A. Kogo masz na myśli?

— S. Pamiętacie syna państwa Klurs? Dominika Klurs?

— Ty chyba żartujesz sobie teraz ze mnie…

— S. W żadnym razie Lenko, to dobry chłopak, ma dobre oceny, chodzi co niedzielę z rodzicami do kościoła, a nawet śpiewa w chórze kościelnym.

— Tato on jest brzydkim kujonem! Nie ma mowy, żebym z nim gdzieś poszła…

— S. No wiesz, jest jeszcze taka opcja córciu… Albo pójdziesz z Dominikiem, albo nie pójdziesz nigdzie.

— Nie możesz! jestem dorosła…

— S. Póki mieszkasz pod naszym dachem to robisz tak jak my chcemy młoda damo.

— A. Sebastianie proszę…

— S. Siedź cicho kobieto.

— Jesteś podły tato!

— S. No więc jak będzie?

— Pójdę… lepsze to niż siedzenie w domu z tobą…

— S. To sprawę balu mamy wyjaśnioną.

— Odechciało mi się już jeść…


Nie mogłam w to uwierzyć… pobiegłam na górę, by się ubrać i wyszłam z domu prosto do domu Chrisa. Musiałam mu to wszystko powiedzieć, na pewno nie będzie zadowolony z tego że nie będę mogła pójść z nim na bal. Gdy podeszłam do drzwi Chrisa to przez chwilę nie mogłam się ruszyć, nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć. Po dłuższej chwili zebrałam się na odwagę i zapukałam do drzwi.


— CH. Oo witaj Len.

— Cześć, mogę wejść?

— CH. No jasne, wchodź śmiało.

— Musimy porozmawiać.

— CH. Jasne, ale nie mogę długo rozmawiać bo muszę jeszcze wyjść i kupić garnitur na wieczór.

— Ja właśnie w tej sprawie przyszłam do ciebie.

— CH. O co chodzi?

— Mój ojciec strasznie się wściekł na wiadomość że mamy pójść razem na bal, zagroził mi nawet że albo wyjdę na bal z chłopakiem którego on już załatwił albo nie wyjdę z domu wcale.

— CH. Niemożliwe! No i co zdecydowałaś?

— Przystanę na jego wyborze i pójdę z tym Dominikiem, robie to tylko po to aby wyjść z tego domu i zobaczyć się z Anną. Pójde ale to będzie ostatni raz kiedy mój ojciec miesza się w moje życie.

— CH. Rozumiem.

— Nie złość się na mnie proszę cię…

— CH. Nie jestem na ciebie zły, ale idź już proszę.

— Dobrze… pójdę, na razie Chris.

— CH. Pa.


Nie mogłam w to uwierzyć… Chris naprawdę był na mnie zły, ale co ja mogłam zrobić innego? Wróciłam do domu by się przygotować na wieczór, wiedziałam, że ta zabawa nie może się udać bo nie będzie na niej Chrisa. Po godzinie 18:00 przyszedł Dominik, ojciec wołał mnie bym zeszła na dół do nich. Przez długi czas wahałam się czy jednak dobrze robię, że idę na bal z Dominikiem zamiast po prostu zrezygnować i zostać z Chrisem. Spojrzałam przez okno na dom Chrisa, ale chyba nie było go w domu, bo miał ciemno w oknach. Zastanawiałam się gdzie on mógł pójść, ale nie miałam już czasu by myśleć. Ojciec wszedł do pokoju poganiając mnie, bym zeszła już wreszcie na dół. Przez całą drogę do szkoły nie odezwałam się ani słowem do Dominika, czułam się bardzo zażenowana tym że muszę się pokazać na balu z takim kujonem. Przed szkołą spotkałam Annę ze swoim towarzyszem, już w głowie słyszałam jak śmieją się ze mnie.


— A. Len dobrze że już jesteś, czekam na ciebie tak i czekam.

— Cieszę się że poczekałaś.

— A. A kto to?

— Nikt ważny…


Dominik spojrzał na mnie i podał rękę Annie, by się przywitać.


— D. Nazywam się Dominik i jestem towarzyszem Leny na dzisiejszy wieczór.

— A. Cześć Dominik, jestem Ania przyjaciółka Leny.

— D. Bardzo mi miło.

— A. Len? Mogę cię prosić na chwilę na stronę?

— Jasne! zabierz mnie z tego koszmaru.


Odeszliśmy kawałek od chłopaków, cieszyłam się że chociaż na chwilę mnie od niego odciągnęła.


— A. Len powiedz mi, co to za koleś?

— Dominik… kujon z chóru kościelnego.

— A. Ale co ty z nim robisz na tej imprezie? Myślałam że przyjdziesz z Chrisem.

— Mój ojciec się uparł że mam pójść z Dominikiem albo zostanę w domu… ojciec nie toleruje Chrisa i nie stara się tego nawet ukryć.

— A. A co z Chrisem?

— Nie wiem, od ostatniej rozmowy nie widziałam go. Chyba gdzieś pojechał bo w domu nikogo nie było.

— A. Szkoda mi go, wydawał się całkiem spoko.

— On jest cudowny… chyba powinnam wracać do domu.

— A. Nie wygłupiaj się, jakoś przetrwamy to razem.

— Dzięki, jesteś najlepsza.

— A. No wiem, a teraz chodź już do środka, bo impreza już dawno się zaczęła.


Sala balowa była naprawdę pięknie udekorowana w złote i srebrne kolory, na stołach leżały przeróżne przekąski i napoje. Dominik próbował wiele razy namówić mnie na taniec, ale na szczęście udało mi się wybrnąć z tego wymówką że mam kobiece dni i trochę boli mnie brzuch. Anna tańczyła cały czas ze swoim towarzyszem i naprawdę bawiła się świetnie, a ja siedziałam przybita popijając kolejny napój. Pomyślałam, że lepiej będzie jeśli jednak wrócę do domu i już miałam wychodzić gdy usłyszałam z głośników znajomy mi głos. Przepychałam się przez tłum uczniów, by dostać się na sam przód. Na scenie z cienia wyłoniła się twarz Chrisa, zastanawiałam się co on tu robi i co on robi na tej scenie. Chris szukał mnie w całym tym tłumie, a kiedy mnie ujrzał to wziął mikrofon od dyrektora i zaczął mówić.

„Len… nawet nie wiesz jak bardzo zmieniło się moje życie odkąd cię poznałem. Wszystko się zmieniło… ja się zmieniłem… na lepsze, i to dzięki tobie.”

Dosłownie zaniemówiłam, ale tego, co stało się później to nie spodziewałabym się nigdy.

„Dzisiejszego wieczoru zaśpiewam dla was, będzie to moja nowa piosenka… napisana dla ciebie Len”

Anna podeszła do mnie z uśmiechem na ustach, ona chyba też nie mogła w to uwierzyć.


„„Kiedyś chłopak zagubiony, do głupot niezrażony.

Nie dbając o życie swe, łamiąc zasady te.

Igrając z losem niejeden raz, śmiał się miłości prosto w twarz.

Lecz, gdy ujrzałem piękne oczy twe, w nich zakochałem mocno się.

Teraz gdy ty jesteś tu, nie mogę dobrać innych słów.

I tylko jedno powiem dziś… Leno Kocham cię, czy ty kochasz też mnie?””.


Omal nie zemdlałam gdy Chris popatrzył na mnie i tak jak cała szkoła oczekiwał mojej odpowiedzi. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, moją odpowiedzią oczywiście było „TAK”. Chris zeskoczył ze sceny i pocałował mnie, a wszyscy wokół zrobili „AAAAWWWW” Chris wziął mnie za rękę i prowadził w stronę wyjścia, nagle poczułam jak ktoś ciągnie mnie w przeciwnym kierunku.


— Dominik? Co robisz?!

— D. Gdzie idziesz? Przyszłaś ze mną, więc zostaniesz tu ze mną.

— Nigdzie z tobą nie zostaje i puść mnie!

— D. Zostajesz ze mną!


Zdenerwowałam się bardzo na Dominika i uderzyłam go w twarz.


— CH. Ouu… niezły cios haha.

— Dzięki haha.


Pojechaliśmy z Chrisem do naszego miejsca, a tam czekała już kolacja przy świecach na dużym kocu. Było tam naprawdę pięknie, a najlepsze było to że Chris nie gniewał się na mnie wcale.


— Sam to przygotowałeś?

— CH. Z małą pomocą.

— Jesteś słodki Chris, a jeśli chodzi o dzisiaj to przepraszam cię… wiem że nie powinnam była pójść z Dominikiem, ale mój ojciec…

— CH. Ja naprawdę rozumiem Len i wcale się nie gniewam na ciebie oto, cieszę się że jesteś tu teraz ze mną.

— Ja też się cieszę i wiesz co… myślałam o tym co mówiłeś ostatnio.

— CH. Tak?

— Ja też chciałabym zostać z tobą dłużej, co powiesz o weekendzie w górach? Tylko ty i ja.

— CH. No jasne że chce, ale jest jeden warunek.

— No słucham?

— CH. Musisz powiedzieć mi jeszcze raz ze mnie kochasz.

— Kocham Cię Chris… i to bardzo.

— CH. Ja ciebie też kochanie, więc sprawa załatwiona jutro się pakujemy i jedziemy.

— A dziś zostańmy tutaj razem, nie chce wracać do domu.

— CH. Jak sobie życzysz księżniczko.

— Naprawdę się czuję jak księżniczka, tym razem uratowałeś mnie przed złym trolem haha.

— Dla Ciebie mogę być twoim rycerzem haha.


Długo rozmawialiśmy z Chrisem, opowiedział mi o swojej przeszłości. Ja opowiedziałam mu trochę o swojej chorobie i o tym, jak się załamałam przez to kiedyś. Chris zawsze mnie rozumiał i zawsze się dobrze z nim dogadywałam. Dużo się śmialiśmy, kilka razy nawet poprosiłam go oto aby zaśpiewał znowu tę piosenkę dla mnie. Po kilku godzinach rozmowy poczułam się zmęczona, więc ze spokojem zasnęłam przytulona do Chrisa.

4. Rozdział

Nad ranem obudził mnie zimny powiew wiatru, było już po 8:00 a Chris jeszcze spał owinięty kocem jak naleśnik. Widziałam że jemu też było bardzo zimno więc, obudziłam go i pojechaliśmy do mojego domu. Rozstaliśmy się przed domem, chciałam żeby wszedł na chwilę do nas ale wiedziałam że mój ojciec znowu by się nakręcił i zaczęłaby się kłótnia. Tak jak planowaliśmy z Chrisem mieliśmy jechać dziś na cały weekend w góry więc, zanim zaczęłam się pakować to musiałam powiedzieć o tym rodzicą. Gdy weszłam do domu to taty nie było, pomyślałam że to nawet i dobrze bo będę mogła na spokojnie porozmawiać z mamą.


— A. Lenko gdzie ty byłaś całą noc? Martwiliśmy się o ciebie.

— Byłam z Chrisem mamo.

— A. Wiesz że tata by się wściekł gdyby się o tym dowiedział?

— Tak mamo domyślałam się, ale chyba mu nie powiesz?

— A. Nie dziecko, ale lepiej coś wymyśl zanim wróci.

— Powiem że byłam u Ani po prostu.

— A. No dobrze.

— Mamo ja chcę dziś z Chrisem pojechać na weekend w góry, ale wiem że jak tata się dowie to nie pozwoli mi… Dlatego chciałam cię prosić byś mnie kryła i powiedziała tacie, że zostanę na weekend u Ani.

— A. W porządku Lenko, ale daj mi znać od razu jak dojedziecie na miejsce bym nie musiała się martwić dobrze.

— Ok mamo, a gdzie jest tata?

— A. Miał w warsztacie jakiegoś ważnego klienta i musiał pojechać pomóc mu z autem, więc wróci dopiero wieczorem.

— To dobrze, będę miała trochę czasu by się spokojnie spakować i zjeść jeszcze przed podróżą.

— A. Zrobiłam już śniadanie więc siadaj.


Po śniadaniu poszłam na górę by się spakować, napisałam w międzyczasie SMS do Chrisa „Mój ojciec jest w pracy do wieczora więc, jeśli chcesz to możesz przyjść” w odpowiedzi dostałam tylko „Zaraz będę” Ucieszyłam się, bo mieliśmy okazje aby mama mogła poznać i polubić bardziej Chrisa. Trochę czasu zajęło mi pakowanie rzeczy ale na szczęście wszystko było już zrobione, więc zeszłam na dół słysząc głos Chrisa. Siedzieli razem w salonie rozmawiając, chyba się dogadywali bo na ich twarzach było widać uśmiech. Mama sama zaproponowała coś do picia dla Chrisa, trochę go wypytywała o nasz związek ale nie w jakiś nachalny sposób, więc wydawało mi się to być normalne.


— A. To gdzie dokładnie jedziecie?

— CH. Do perłowego skaliska górskiego, mają tam ładne drewniane domki a widoki są niesamowite.

— A. Byłeś już tam?

— CH. Jeszcze nie, ale widziałem w internecie na ich stronie.

— A. Ja i mój mąż właśnie tam się poznaliśmy, było cudownie i romantycznie… Osobiście polecam wam to miejsce.

— Przywiozę ci mamo jakąś pamiątkę dobrze?

— A. Dziękuję, a kiedy ruszacie?

— CH. W sumie to za parę minut, bo przed nami kilka godzin jazdy.

— A. No dobrze to jedźcie już i uważajcie na siebie na drodze.

— Dzięki mamo, nie martw się będzie dobrze.


Mama przytuliła mnie na pożegnanie, zdziwiłam się kiedy przytuliła nawet Chrisa. Było to w pewnym sensie całkiem miłe z jej strony, że stara się dać mu szanse. Bardzo się cieszyłam na ten wyjazd, bo czekał mnie cały weekend z moim Chrisem. Trochę rozmawialiśmy w samochodzie, ale po godzinie padłam ze zmęczenia i zasnęłam. Obudził mnie Chris mówiąc że jesteśmy już na miejscu, gdy otworzyłam oczy to nie mogłam uwierzyć jak pięknie tam było. Wszędzie było biało od śniegu, wokół był las który otaczał drewniane domki. Niedaleko znajdowała się stara altanka zławeczkami, huśtawką i z miejscem na ognisko. Po lewej stronie znajdowała się stajnia z końmi, można było zamówić sobie przejażdżkę po lesie. Dostaliśmy z Chrisem domek numer 4, niedaleko małej karczmy. Nasz domek był jednopiętrowy, na dolne znajdował się mały salon z kominkiem a nad nim na ścianie wisiały jelenie rogi, przed kominkiem była czarna kanapa, a na podłodze leżał sztuczny duży biały dywan w kształcie niedźwiedzia. W dotyku był bardzo miękki i przyjemny, choć trochę mnie przerażał swoim wyglądem. Kuchnia była cała drewniana i niewielka, na meblach miała wyrzeźbione najróżniejsze wzory. Łazienka była już bardziej nowoczesna, wanna była naprawdę bardzo duża, że zmieściłoby się tam kilkoro osób. Nad umywalką wisiało piękne duże lustro, było oprawione w złotą ramę. Na piętrze był tylko jeden pokój z dużym łóżkiem w czerwoną pościel z satyny. Na poduszkach leżały czekoladki powitalne dla gości, było to bardzo urocze. Po prawej stronie stała ogromna drewniana szafa, na niej też wyryte były różne wzory. Zdziwiło mnie jednak to że w całym domku nie było żadnego telewizora ani radia, chociaż z drugiej strony to nie był zły pomysł, bo mogliśmy trochę odpocząć od tego wszystkiego i cieszyć się spokojem i naturą. Gdy już się rozpakowaliśmy to była już pora obiadowa i trzeba było iść do karczmy coś zjeść, ja zamówiłam dla siebie kopytka ze skwarkami, a Chris steka. Karczma była piękna, drewniane stoliki i krzesła, na krzesłach leżały wełniane poduszki, a na środku paliło się w kominku co jeszcze bardziej dodawało uroku. Na ścianie powieszone były zdjęcia pięknych widoków, sklepów, koni i nawet lasu. Po obiedzie zamówiliśmy sobie przejażdżkę po lesie, instruktor przyjechał długimi saniami i dwoma końmi. Z przodu było miejsce dla niego, a z tyłu dla pasażerów. Do każdych sań dawali ciepły, gruby wełniany koc aby się można było okryć. Las był cały pokryty śniegiem a na śniegu można było zauważyć ślady zwierząt, pojechaliśmy do zagrody gdzie trzymali chore zwierzęta leśne. Aktualnie mieli tylko sarenkę z dziećmi, jednego jelenia i kilka dzików. Od razu zrobiłam im zdjęcie telefonem, by mieć na pamiątkę. Gdy przejeżdżaliśmy koło miasteczka to poprosiłam instruktora, by nas tu wysadził. Chciałam wejść do sklepu i kupić jakąś pamiątkę dla mamy, tak jak jej obiecałam. Po prawej i lewej stronie stały różne kolorowe sklepiki, mieli nawet domek z sauną w środku. Weszłam do pierwszego sklepiku a tam mnóstwo drewnianych rzeczy, zauważyłam stojak z wiszącymi drewnianymi łyżkami a na nich wyryte imiona. Pomyślałam, że wezmę dla mamy taką łyżkę z jej imieniem. Musiałam się rozejrzeć jeszcze nad pamiątkami dla nas, ponieważ chcę zapamiętać to cudowne miejsce. Zauważyłam że mieli drewniane kubki w kształcie domków, mieli nawet nasz z numerem 4 więc od razu wzięłam dwa. W środku były metalowe, a na zewnątrz całe drewniane więc można było spokojnie z nich pić. Po zakupach jeszcze trochę pochodziliśmy po mieście z kilka godzin, aż zrobiło się ciemno i trzeba było wracać na kolację. Po kolacji poszliśmy do domku by się wykąpać i trochę ogrzać, najpierw Chris poszedł do wanny. Pomyślałam, że skoro jesteśmy tu razem to możemy trochę zaszaleć. Pomyślałam więc że rozbiorę się i wejde do łazienki, Chris był bardzo zaskoczony gdy mnie tak zobaczył. No myśle że chyba każdy by był w szoku a Chris nie wiedział nawet co ma powiedzieć.


— Pomyślałam że skoro ta wanna jest taka duża, to nie bez powodu prawda?

— CH. Eem… Chyba tak.

— No co ty Chris, wstydzisz się mnie?

— CH. Nie… nie… nie, nie o to chodzi, tylko że nie spodziewałem się tego.

— Najlepsze rzeczy dzieją się niespodziewanie haha.

— CH. No coś w tym jest haha.

— To mogę się dołączyć?

— CH. Jasne.


Między mną a Chrisem do niczego nie doszło, wykąpaliśmy się, porozmawialiśmy i poszliśmy usiąść razem przy kominku. Zrobiłam dla nas gorącą czekoladę i razem przytuleni siedzieliśmy wpatrując się w ciepłe płomienie ognia. Chris przytulał mnie do siebie i głaskał po włosach, było to bardzo miłe i strasznie mnie to usypiało więc od razu zasnęłam.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 48.51