E-book
22.05 19
drukowana A5
33.74
Młodzieńcze Pragnienia
10%zniżka

Bezpłatny fragment - Młodzieńcze Pragnienia

(czyli niełatwe narodziny mężczyzny)


1
Objętość:
131 str.
ISBN:
978-83-8189-620-7
E-book
za 22.05 19
drukowana A5
za 33.74

Z pamiętnika nastolatka


„Zapamiętaj kochanie:

Każda kobieta

niewłaściwie używana,

zagraża twojemu życiu lub zdrowiu…

ciotka Marylka”


Prolog

Kompletnie naga, leżała na plecach po środku dużego łóżka. Uniesione nad głową ręce miała przykute kajdankami do poręczy. Rozpostarte szeroko nogi były unieruchomione długimi, czarnymi rzemieniami umocowanymi gdzieś w dole legowiska. Osłupiałem z przerażenia, a serce poczęło mi nagle łomotać. Widok był szokujący. Momentalnie spociłem się niczym bura mysz na widok osączającego ją złowieszczo kota.

„Kurwa, napad! Ktoś musiał się włamać do chaty. Kiedy? Niczego podejrzanego nie słyszałem. Broniła się, to obezwładnili kruszynkę. Po czorta całkiem do golasa rozebrali? Śliczna. Co mam robić? Trzeba ją jakoś ratować. Tylko jak? Mam telefon w namiocie. Ale gliny odpadają. Na tym leśnym zadupiu w ogóle nie ma zasięgu. Dziadek poszedł polować nocą na dziki. Strzelbę zabrał ze sobą. Knur powinien być w domu. Wyszedł gdzieś? Pojęcia nie mam. A może również leży obezwładniony. Wiem, stara szopa! Tam widziałem wczoraj siekierę wbitą w pieniek służący do łupania drewna. W niej jedyna nadzieja na odparcie ataku jakiegoś wroga. Jakim cudem Nikifor nigdzie nie ujada? Obcych wystawia zwykle gdy są jeszcze daleko za płotem. A tu cisza, jak makiem zasiał. Jezu, a jeśli skurwiele ogłuszyli wcześniej psa? Nogi z dupy kutasom powyrywam, a jaja w drobny mak, na żywca poszatkuję” — gonitwa szalejących, podszytych strachem i paniką myśli, nie miała końca.

Ze sporym toporkiem w garści, zlany potem, zdyszany i rozdygotany, ruszyłem pędem w stronę ganku. W połowie podwórka znieruchomiałem spostrzegłszy, że w kuchni nagle zgasło światło. Bandziory najwyraźniej kręciły się po chałupie. Rozwaga, ostrożność i przezorność, były jak najbardziej wskazane. Zdałem sobie sprawę, iż jestem prawdopodobnie jedynym domownikiem, który ma szansę uratować Nikolę. Była ładną, drobną, szczuplutką blondyneczką, z włosami sięgającymi do połowy pleców. Niesamowicie mi się podobała. Polubiłem ją od pierwszego wejrzenia. Czyli od momentu, gdy Knur przyprowadził ją kiedyś do nas, by przedstawić jako swoją drugą żonę. Pobrali się gdzieś za granicą. Była młodsza od niego prawie o dwadzieścia lat.

Ostrożnie, ponownie zakradłem się pod okno pokoju, w którym mieszkała ciotka z wujkiem. Przed wyruszeniem z odsieczą, chciałem poznać aktualną sytuację. Zasłony cały czas pozostawały szczelnie zaciągnięte lecz paląca się nad łóżkiem lampka sprawiała, że mocno prześwitywały. Tłumiły obraz nie bardziej niż ażurowa, cieniutka firaneczka. Nie miałem pojęcia czy aby przez tę kurtynkę, mnie również przypadkiem nie widać. Skuliłem się więc pod parapetem, a potem, na drżących ze strachu i emocji nogach, unosiłem wolniutko, chcąc zajrzeć do wnętrza pokoju. I nagle…, niesamowita ulga.

„Knur? Nareszcie! Jest już przy niej. Całe szczęście. Flegmatyk, przynajmniej raz się do czegokolwiek przydał. Ilu jest bandziorów? Nie wiem. Nie widać, cholera. Przed momentem wychodzili z kuchni. Jeśli skurwiele z zaskoczenia wtargną do sypialni, Knur w pojedynkę może nie podołać obronie. Jest gruby, powolny, opasły i niski. Do tego stary pryk, niemal pięćdziesiątka na karku. Mam siekierę. We dwóch, damy radę. Lecę mu pomóc. Muszę!” — błyskawicznie powziąłem w myślach ostateczną decyzję.

Tuż przed podjęciem nocnej, brawurowej akcji, z niewypowiedzianym współczuciem spojrzałem na twarz skrępowanej, nagutkiej Nikoli. Byłem pewien, że ujrzę w jej oczach lęk, przerażenie, umęczanie, zdruzgotanie, albo potworny strach, a ona… uśmiechała się wesoło do Knura. Kompletnie zdezorientowany, pozostałem w miejscu.

„Zaraz, coś jest nie tak. Napadli biedaczkę. Przemocą rozebrali do golasa. Nawet majtki ściągnęli. Wszystko widać. Na maksa rozkraczoną uwiązali solidnie do łóżka. Z bliska cipkę bezbronną zapewne bezczelnie obejrzeli. Może i zgwałcili nawet. A Niki się cieszy? Co tu jest grane? Knur również się do niej przyjaźnie uśmiecha. Nic go nie przeraża? Zachowuje się całkiem spokojnie. Pokazuje Nikoli… spray z bitą śmietaną z Biedronki i słoiczek dżemu? Wiecznie żre obrzydliwiec. Ale żeby beztrosko podjadać w tak dramatycznym i koszmarnym momencie? Co? Rany boskie… Ściąga gacie? Ale ma małego. Nie przejmuje się bandziorami, tylko idzie, pierdoła, spać? Nie wie, że kręcą się po domu jakieś kutafony popieprzone? Okrył by ją czymś chociaż, kompletny bezmózgowiec. Przecież biedactwo cycuszki i wygoloną cipeczkę ma wystawioną na widok publiczny. Zawstydzi się zapewne jak tamci wtargną. Z mety zaczną przecież nagutką i bezbronną oglądać. Boże, jakaż ona jest piękna. Knur widzi Nikę obezwładnioną i nawet nie próbuje jej uwolnić? Zwariował kretyn?” — główkowałem chaotycznie, próżno doszukując się w rejestrowanych naprędce faktach choćby odrobiny jakiejkolwiek, sensownej logiki.

Siekiera wypadła mi z ręki kiedy zobaczyłem, że klękając na łóżku pomiędzy jej nogami, obficie opryskuje goluśką cipeczkę bitą śmietaną, a potem łakomie poczyna ją stamtąd zlizywać. Zajadał się obrzydliwiec puszystym nabiałem, co chwila dokładając sobie łyżeczką dżemiku, aż kutas mu zesztywniał. Potem leniwie dymał Nikę przez dobre piętnaście minut. Nie protestowała. Chyba nawet odpowiadała jej dziwaczna zabawa. Dopiero pod koniec akcji zaczęła się pod nim wić, szarpiąc więzy. Wreszcie umordowany Knur zwalił się obok Niki. Za moment znowu oniemiałam. Sama wypięła się z kajdanek, po czym uwolniła nogi z długich, czarnych rzemieni. Okryła spaślaka kołderką, słodko tuląc się pod nią do niego. Po chwili, zgasili światło.

„A niech mnie… Teraz przynajmniej wiem, w czym tkwił mój błąd. Palant ze mnie. Totalny, na dodatek. Dlatego żadnej laski dotąd jeszcze nie wydymałem. W sumie, nie dziwota. Postępowałem jak kretyn. Za delikatny byłem. Dziewczynę trzeba wpierw obezwładnić, a potem zrobić swoje. Dopiero wówczas się ucieszy i przytuli, troszcząc się abyś nie zmarzł i nie przeziębił przypadkiem” — zaświtała w prawiczkowej głowie niezwykle odkrywcza, złota myśl.

Rozdział: 1

Miałem piętnaście lat. Jak większość polskich nastolatków pozbawionych przez władze oświatowe jakiejkolwiek edukacji seksualnej, uświadamiałem się sam. Głównie na pornosach, niestworzonych opowieściach kolegów oraz wpisach na przeróżnych forach, czy portalach społecznościowych. Porady trafiały się różniste. Ale niczym przez mgłę, przypomniałem sobie, iż kiedyś przeczytałem wieść od doświadczonego w seksie chłopaka. Informował w nim łóżkowych nowicjuszy, że pewnego dnia, nie zważając na protesty, przywiązał łapki nadmiernie marudzącej laski do kaloryfera, a potem ściągnął z niej gacie i majty. Dla wygody podstawił pod brzuch oparcie krzesła i przytroczył nogi na dole, by dupencja sprawy zanadto nie utrudniała. Wypiętej lasce rozciągnął półdupki, wycelował wackiem w brązowe oko i przeleciał w tyłek, nie bacząc na babskie narzekania, lamenty i łkania. Dobrowolnie w ten sposób nie chciała spróbować, więc pogłówkował ciutkę i siłą dopiął swego. Niczym prawdziwy mężczyzna, a nie byle mięczak, pokazał dziewczynie kto tu rządzi i kogo należy słuchać w sprawach seksu.

Następnego dnia dyskretnie obserwowałem Nikolę. Jak zwykle była śliczna, delikatna, wesoła, uśmiechnięta i milutka. Tylko jak gdyby bardziej niż zazwyczaj, dbała o Knura. Co i rusz podtykała spaślakowi rozmaite żarełko do chrumkania. I częściej cmokała go w czubek obrzydliwego, kartoflanego nochala. Potwierdziła się kolejna wieść przeznaczona dla chłopaków, napotkana niegdyś w sieci: „Laska po dobrym, solidnym wydymaniu, staje się słodziutka i znacznie lepsza dla ciebie. Cieszy się i łagodnieje w oczach. One wszystkie tak mają. Potrzebują chłopa. Muszą być często rżnięte dla spokojności ducha i pełnej zdrowotności. Twojej, także.”

„Święta prawda” — westchnąłem w myślach, mając przed oczyma Nikę, jako niezaprzeczalny i niezbity dowód rzeczowy.

Licząc skrycie na dalszą, niezwykle praktyczną edukację seksualną zaczerpniętą z realnego życia, przez trzy kolejne wieczory wymykałem się z namiotu, by dyskretnie zapuścić żurawia do sypialni wujostwa. Niestety, nie działo się nic ciekawego. Może poza tym, że raz Nikola rozebrała się calutka na mych zachwyconych oczach. Później dreptała tak chwilkę po pokoju. Prześlicznie wyglądała. Jak marzenie. Bóstwo. W końcu golutka, wskoczyła Knurowi do łóżeczka. Lecz spaślak zaraz zgasił światło. Raczej poszli spać, bez figlowania. Wujaszek nie był już przecież pierwszej młodości. Za to ja, musiałem w namiocie uspokoić oszalałego z zachwytu wacka. Niki cholernie mi się podobała. Nieziemskie cudeńko, mistrzowsko skonstruowane przez naturę. Tylko jakim sposobem, taka iście eksportowa laseczka, dobrowolnie związała się z badziewnym, otłuszczonym Knurem? Niepojęta sprawa. Niemal szok i niedowierzanie. A jednak…

Czwartej nocy, zebrało się im na amory. Była kolejna akcja. Knur tym razem nie związał ciotki. Naga, klęczała przed nim na łóżku. Bokiem do mnie. Niczego z niej nie zżerał, tylko posuwał rytmicznie od tyłu. Miał sporo mniejszego niż ja. Postękiwał, gibając się mozolnie w te i nazad. Nie domknęli okna. Słyszałem jak Niki w końcówce była nieco głośna, kiedy wujaszek przyśpieszając wreszcie, wyraźnie finiszował dzieło. W końcu, poszli spać.

Tym sposobem jeszcze jedna święta prawda z sieci, znalazła ewidentne potwierdzenie w realnym życiu: „Pamiętaj, jeśli raz zrobisz lasce dobrze, później zawsze chętnie będzie ci już dawała. I to na przeróżne sposoby. Postaraj się na początku. Potem, masz z górki. Sama się przed tobą wypnie, albo rozłoży szeroko i zachęcająco nogi. Dymanko masz zapewnione, za friko. Bez zbędnych pierdół, wydatków na bukieciki, czy nudnych zapewnień, o kochaniu. Życie niekoniecznie musi być skomplikowane, chłopie. A częste posuwanie laski, to samo zdrowie i zajebista przyjemność do tego. Każdy doświadczony koleś poświadczy, że napisałem tu świętą prawdę, o miłej lecz grzesznej sprawie. A grzeszyć warto. Oj, warto, zapewniam. Inaczej, później się tylko żałuje zmarnowanych bezpowrotnie okazji.”

Przypadkowa, wakacyjna edukacja seksualna dziejąca się na żywo spowodowała, iż definitywnie postanowiłem zmodyfikować własny, nieudolny sposób na obłaskawianie dziewczyn w łóżku. Nie było sensu zwlekać. Dotychczasowy, aż trzy razy, ewidentnie się nie sprawdził. U pierwszej laski, wyłącznie udało mi się obejrzeć i obmacać gołe cycki. Małe na dodatek. Na więcej się nie zgodziła. Nawet spodni nie chciała zdjąć by zaprezentować depilację. Za to z moich, bez pytania wyciągnęła wacka i bawiąc się nim, z zaciekawieniem obejrzała jak rośnie. Ale nie chciała sfinalizować sprawy. Musiałem sam, przy niej, bo poprosiła. Okazałem się bardziej koleżeński niż ona.

W przypadku drugiej lasencji, piersi okazały się pestką. Sama pokazała. Nawet specjalnie nie nalegałem. Chętnie rozpięła bluzkę, potem stanik i pozwoliła pomacać. Spore były i ładne, a prawa wydawała się nieco większa, od lewej. Potem z oporami, wpuściła mą rękę pod spódnicę, w majtki. Depilując się, pozostawiła po środku nieco włochaty przedziałek. Niestety, nie dała ściągnąć z siebie gatek by śmiało zaprezentować resztę. Ze mnie oczywiście zdjęła i z ciekawości wymierzyła wacka centymetrem. Potem na pamiątkę, strzeliła mu komórką fotkę i poszła. Nie chciała się nim zająć by było przyjemnie. Okazała się paskudną egoistką. Ale trudno.

Trzecią dziewczynę sam wydobyłem w końcu ze wszystkiego. Obejrzałem wyjątkowo dokładnie. Krygując się, położyła się na stole i rozsunęła szeroko uda, pozwalając przyjrzeć się wszystkiemu z bardzo z bliska. Poszedłem na całość. Sprawdziłem, nie była dziewicą. Nie rozumiałem czemu nie chciała mnie w siebie wpuścić. Szlak był przecież wcześniej już przetarty przez kogoś, więc co jej zależało. Krzyczała wierzgając nogami, gdy z rozpędem natarłem na ślepo, chybiając niestety celu. Wreszcie, po koleżeńsku uspokoiła wacka ustami i ręką. Potem wypluła wszystko do doniczki z kwiatkiem. Zrelaksowany, przysnąłem na moment, a ona poszła sobie.

Z uwagi na ciągnące się w nieskończoność pasmo niepowodzeń, konieczność wprowadzenia gruntownej modyfikacji postępowania z laskami, wydawała się więc oczywista. A sposób płynący z wakacyjnej nauki, okazał się banalnie prosty. Kajdanki! Ba, tylko skąd wziąć coś takiego nie mając w rodzinie gliniarza? Lecz od czegóż jest ostatecznie Internet. Zwykle wspomaga człowieka w potrzebie. I tu, niezłe zaskoczenie. Najwięcej różnorakich kajdanek sprzedają w… sex shopach. A nie w sklepach z żelastwem, jak naiwnie sądziłem. Przy okazji totalnie przeraziłem się własną głupotą, ignorancją i ewidentnym niedouczeniem w kwestii erotyki. Szybko wyciągnąłem jedynie słuszne i poprawne wnioski:

„Chcąc zaliczyć jakąkolwiek dupę, musowo trzeba laskę najpierw porządnie skuć i przymusowo rozkraczyć siłą jeśli jest oporna i zbytnio marudzi przed wydymaniem. Inaczej na pewno sprzedawaliby rzecz w sklepach innego rodzaju, jełopie skończony. Glinom do bandziorów, a cywilnym facetom do seksu diabelstwo służy. Najsampierw dobrze unieruchamia się babę, a dopiero potem dyma ile wlezie. Prosta i oczywista sprawa, tępy kretynie! Rób czym prędzej zakupy w necie, bo inaczej przenigdy żadnej nie zaliczysz. Dobrowolnie z początku nie dają, dopiero potem są chętne i miluśkie. Nie ma rady, trudno, trzeba zadziałać siłą. Zdecydowanie, po męsku dupnąć którąś i po kłopocie” — wydumałem, ostro ubolewając nad swą dotychczasową głupotą, naiwnością i indolencją.

Szybko kliknąłem w przycisk: „mam ukończone 18 lat”. Bez tego, nie dało się zalogować. Kupiłem cztery pary obrączek. Rzemieni nie mieli, a musiało przecież wystarczyć na nogi i ręce. Sprawunki szczęśliwie nie okazały się nazbyt drogie. Po dwóch dniach niewielka paczuszka wylądowała w paczkomacie, usytuowanym za sąsiednim domem.

Pierwsza dziewczyna zwabiona na seks i znów niepowodzenie. Skromne cycki wydobyłem co prawda z łachów i przywiązałem łapy obrączkami, do metalowego stelaża od zagłówka. Poszło nawet szybko. Ale problemem okazały się nogi. Strasznie nimi wierzgała. Była drobna. Dałbym radę przykuć każdą kończynkę pojedynczo i w efekcie rozkraczyć opornej samiczce uda. Lecz aby dobrać się do lachona, w pierwszej kolejności musiałem pozbawić spodni i majtek, stale wiercące się bezładnie dupsko. Gdy w szarpaninie ściągnąłem wreszcie ubranko mniej więcej do kolan, zaczęła się wić ze wstydu błagając, bym nie zaglądał jej między uda. Zdziwiłem się. Wtedy becząc, wyznała w końcu, że jest jeszcze dziewicą. Od razu mi przeszło. Sam chciałem się czegoś porządnie nauczyć, a nie na siłę odkorkowywać lub cierpliwie edukować, zaplombowaną firmowo małolatę. Prawiczek z dziewicą w łóżku? Wyjątkowo kiepskie połączenie i zero rokowań na jakikolwiek sukces. Dla chłopaka, po prosu męczarnia. Uwolniłem dziewicze łapy. Ubrała się i zniknęła potwornie zawstydzona. A wacek, w ogóle jej nie obchodził. Ani przez moment go nie dotknęła. Nawet na samym początku obejrzeć nie chciała. Przedziwna sprawa. Na ogół dziewczyny mają odwrotnie. Zwykle chętnie oglądają i obmacują, obserwując jak rośnie. U dziewic jest widać inaczej, niestety. Szkoda.

Drugą laskę w miarę szybko rozebrałem całkiem do golasa, ale pechowo okazała się… niewydepilowana. U chłopaka, moim zdaniem, sprawa bez znaczenia. Ale u dziewczyny? Istna wiocha! Jak zobaczyłem czarne krzaczory, wacek z wrażenia zemdlał, momentalnie. Nie dałem rady przywrócić biedaka do pełnej formy. Mimo wszystko okazałem się estetą, a nie pospolitym napaleńcem. Szczególnie odrzuciło mnie jak przypomniałem sobie Knura, z apetytem pałaszującego z Nikoli bitą śmietankę z dżemikiem. Podejrzewam, że z kłakami na ozorze lub pomiędzy zębiskami, nawet żarłoka szamanko by zapewne zemdliło, a przynajmniej przestał by w nim tak ochoczo buchtować. Co dopiero ja, całkowity nowicjusz w łóżkowej branży. Włochata cipka? Ohyda przecież. Na domiar złego, laska przyszła w czarnym staniku i majtkach. Nie znoszę u bab żałobnej bielizny. W czymś takim była kiedyś na balkonie tłusta sąsiadka babci. O mało nie puściłem pawia na jej widok. Paskudztwo i obrzydlistwo, do kupy razem wzięte. Istny koszmar. Fuj!

Rozebranie do golasa i unieruchomienie na wyrku trzeciej dziewczyny, po dłuższych wspólnych zmaganiach, zakończyło się co prawda sukcesem, ale wystąpił istotny problem. Z wackiem. Falstart. Wypalił, gdy na maksa podjarany, pewien, że nareszcie dopnę swego, sam pośpiesznie rozdziewałem się ze wszystkiego na jej oczach. Mokre, lepkie pociski trafiły prosto w święty obrazek na ścianie. Matka zwykle zawiesza coś takiego w okolicach Nowego Roku, kiedy ksiądz ma się zjawić po kasę. Potem kościelny pobornik podatkowy znika z kopertą w garści, zaś święte ozdóbki, razem z bombkami i plastikową choinką, lądują w piwnicy. Zrozpaczony, ręcznie starałem się reanimować fiuta, ale niestety, skonał na amen. Sflaczał. W końcu laska poczęła jęczeć, że chce siku. Zrezygnowany, uwolniłem ją by łóżka mi nie zmoczyła. Kiedy goła wróciła z łazienki, bez słowa dostałem w twarz. Milcząc, ubrała się i wyszła, bez pożegnania nawet. Mogła chociaż powiedzieć za co w ryj oberwałem. Za kajdanki, czy oklapniętego awaryjnie wacka? Wydedukowałem, że drugie wchodzi raczej w grę, gdyż zapewne się zawiodła. Tyle, że ja również. A więc remis.

Przez calutki rok szkolny, pech prześladował mnie bezlitośnie. Nie zaliczyłem żadnej dupy. Za to pięć lasek naraz, mnie dopadło kiedyś z zaskoczenia. Sam nie dałem rady się obronić. Nie reagowały na protesty. Okazały się bezwzględne. Przy niezmiernie uradowanych koleżaneczkach, opuściły mi gacie i zgwałciły ręcznie na poczekaniu. A tamte nakręciły porno filmik smartfonami. Potem zmontowały poszczególne fragmenty i wieczorem wszystko było już w necie. Laików, dzieło nazbierało co niemiara. Tyle że ja, bynajmniej nie cieszyłem się z tego powodu. Za to dziewczyny, owszem. Miały radochę. Takie czasy nastały teraz dla chłopaków. Strach chodzić w pojedynkę w odludnych miejscach, w których kręcą się grupki agresywnych, rozwydrzonych lasek, popijających ukradkiem browary. Osamotniony koleś, nie ma przy takich szans na skuteczne ukrywanie wacka w gaciach. Jeśli się zawezmą, z mety rozbiorą biedaka całkiem do golasa. Potem sfotografują kutasa i puszczą wolno, czmychając z ubraniem zawstydzonej ofiary. A powrót do domu na waleta, to z reguły raczej mało przyjemna perspektywa, jeżeli nie ma się zadatków na popieprzonego ekshibicjonistę, oczywiście.

Rozdział: 2

Następne wakacje również spędziłem tradycyjnie, bo tanio. W ogólno rodzinnej, odziedziczonej po dalekim kuzynie, letniej chacie bywało nawet przyjemnie. Stała tuż przy starym lesie, nad niewielkim jeziorem, z naszą prywatną wysepką po środku. W wieku szesnastu lat, będąc stale prawiczkiem, nos miałem spuszczony na kwintę. W okolicy nie było dla mnie do zaliczenia żadnej laski, nawet wiejskiej. Na pewno nie marudziłbym, gdyby nawet przaśna się przytrafiła. Lecz posucha pod tym względem nie miała końca. Towarzystwo wypoczynku to samo, co zwykle. Śliczna, ale starsza ode mnie, młoda ciotka. Otyły, kurduplasty wujek. Polujący na co się da i łapiący ryby, dziadek. Jego agresywny w stosunku do obcych wyżeł, Nikifor. I ja, w namiocie, bo tak wolę z uwagi na indywidualne potrzeby wacka. Oni wszyscy, w domku. Pies miał budę przy ganku.

Po tygodniu niespodziewanie pojawiło się miłe oczom urozmaicenie letniej monotonii, Miranda. Znajoma Nikoli, z Włoch. Słabo mówiła po polsku. Za to z Niki, paplała bez wytchnienia po swojemu. Ciotka była tłumaczką. Przekładała na nasz, szeleszczący dla tamtej język, głównie włoską literaturę. Świetnie mówiła też po angielsku. Wydała również tomik własnych wierszy w ojczystym języku.

Nowa kobietka okazała się zajebiście atrakcyjna. Dla mnie, niemal bóstwo. Wyglądała ładnie, zgrabnie, szczuplutko i nad wyraz ponętnie. Była młodsza od Nikoli. Prócz powalającej, nieco egzotycznej urody, miała także inną przeogromną zaletę. Opalała się bez stanika. Najpierw wyłącznie w nacipnikach, czyli najmniejszych stringach, jakie widziałem kiedykolwiek w życiu. Osłaniały zaledwie dolne wargi. Po dwóch dniach oswajania się z otoczeniem, kobieta wylegiwała się już w ogóle bez niczego. Bez krępacji rozbierała się całkowicie do golaska, za porzeczkami w ogrodzie. Na identyczne rozwiązanie namówiła widać Nikolę. Któregoś dnia odkryłem przecudowny obrazek. Leżąc na pleckach, obie prażyły się w pełnym słońcu kompletnie na gółkę. Dziadek mi o tym doniósł, kręcąc ze zgorszenia głową. Dostrzegł je przypadkowo, wracając z grzybów. Sprawdziłem błyskawicznie. Mówił świętą prawdę. Tyle, że w przeciwieństwie do niego, na ów wspaniały widok nie uległem zgorszeniu, a… podnieceniu. Szczególnie Miranda nakręciła wacka błyskawicznie. Niesamowicie ładne piersi, idealnie szczuplutka linia brzucha, a potem zero kłaczków na dole. Do tego przezgrabne, smukłe nogi zakończone tyłeczkiem, że hej. Aż trudno oderwać oczy. Za cholerę nie chciały przestać patrzeć. Gapiły się samoczynnie. Zachłannie chłonąc powalający na kolana, istny cud mamci natury.

Wieczorem, cichaczem zmieniłem usytuowanie, a tym samym obiekt zainteresowania fotopułapki, którą dostałem od babci na imieniny. Od kilku dni polowała na ptaki, na drzewie rosnącym za szopą. Nowy cel łowów okazał się zdecydowanie atrakcyjniejszy. Gołe baby. I to dwie w jednym kadrze, jednocześnie. Żyć nie umierać! Na totalnym odludziu, bez netu, niezwykle łakomy kąsek dla mnie i wiecznie nienasyconego wacka. Milutka, wieczorna lub poranna rozryweczka. Zawsze przy świeżych fotkach, codziennie innych oraz śliczny, egzotyczny temat do skrytych pragnień. Czyli krótko, przeleciałem Włoszkę! Na jawie, nie było szans. Nawet najmniejszych. W marzeniach, niczym w Ameryce, wszystko jest przecież możliwe. Tylko karta pamięci z aparatu pechowo zawieruszyła się gdzieś pod koniec pobytu. Pojęcia nie mam, co się z nią stało. Niespodziewanie, milutka, zmysłowo-erotyczna pamiąteczka z wakacji, przepadła bezpowrotnie, ku mojej wielkiej rozpaczy i zgryzocie.

Miranda, w ogóle okazała się kompletnie wyluzowana. Któregoś dnia, rano, jak zwykle łapałem ryby z łódki. Zakotwiczyłem przy trzcinach. Brania były kiepskie. Chciałem wracać, gdy nagle Włoszka pojawiła się na pomoście. Góra pięćdziesiąt metrów ode mnie. Spostrzegła, że siedzę w wędką w garści. Pomachała przyjaźnie na powitanie, a ja odmachałem grzecznie, wpatrzony w nią jak w obrazek. Rzuciła ręcznik na deski i usiadła na nim, zanurzając na chwilę stopy w wodzie. Nagle wstała i ściągnęła przez głowę przydługi podkoszulek. Pod spodem, niczego nie miała na sobie. Oniemiałem z zachwytu. Wzięła drobny rozpęd i dała nura do wody. Pomknęła kraulem przed siebie. Okrążyła naszą małą wysepkę. Wracała żabką. Pomyślałem, że skoro się nie kryguje, mam okazję dokładniej obejrzeć ją z bliska, całkowicie golutką. Warta była tego. Zajebiście apetyczna laseczka. Który facet przy zdrowych zmysłach, nie wykorzystałby podobnej okazji, by zerknąć na seksowną, ciut egzotyczną atrakcję. Chyba jedynie gej, którego kręcą fiuty zamiast cycków.

Szybko zaparkowałem łódkę przy pomoście. Specjalnie bardzo długo marudziłem z wykładaniem sprzętu na deski. Pojawiła się przy mnie, gadając coś po swojemu. Odpowiedziałem po angielsku, że nie rozumiem. Z jej dziwacznej angielszczyzno-polszczyzny i gestów pojąłem, że chce przedostać się na pomost przez łódkę, by nie ubabrać sobie stóp błotem rozciapcianym przy brzegu. Moja radość sięgnęła nieomal zenitu.

„Rany, kompletnie naga, przepiękna nimfa wyłoni się zaraz z wody. I to tuż przede mną. Sama chce mi wszystko pokazać. Wszyściuteńko. Cudowna kobieta. Naprawdę znalazłem się nagle w raju” — zapiałem w myślach z zachwytu.

Z ogromnym zapałem pomagałem jej wgramolić się na łajbę. Z kilku centymetrów, z nieukrywanym podziwem, oglądałem wszystko wynurzające się z toni po kolei. Nawet łechtaczkę. Ładna. Wspinając się z łodzi na pomost, Miranda zachwiała się niespodziewanie. Próbowałem ją podtrzymać. Była mokra i śliska. Osunęła mi się w rękach. A w prawej dłoni, przez przypadek, wylądowała cudowna, naga pierś. Pomimo częściowego skurczenia się z zimna, nie była co prawda tak jędrna, jak u szkolnych koleżanek, ale przepiękna i miła w uścisku. Speszyłem się nieco. Na Mirandzie mój dotyk nie zrobił żadnego wrażenia. W ogóle nie zwróciła uwagi na osłupiałą łapę, trzymającą ją za goły cycek. Kolejna próba wspinaczki i obopólny sukces. Jedna noga nagiej bogini stoi na pomoście. Druga, wspiera się o moje ramię. Mam głowę odchyloną twarzą ku górze. Tuż nade mną milutki widoczek i nowe doświadczenie życiowe, dla nastolatka odkrywającego i chłonącego świat kobiet.

„Wow, cipeczka milutka, lecz ogólnie wygląda nieco inaczej niż u dziewczyn, które rozbierałem dotychczas. Wystają z niej mniejsze wargi. Spore są. U Gośki, którą niedawno szczegółowo pooglądałem w domu, były całkowicie schowane. Musiałem wydobyć je z ukrycia palcem, aby się przyjrzeć. Te, same pchają się w zaciekawione oczy. Które ładniejsze? Nie wiem… W sumie, jedne i drugie są całkiem fajne” — podsumowałem w myślach swe spostrzeżenia.

Nagutka, przepiękna Miranda stanęła wreszcie obunóż na pomoście. A wacek wypalił, na wiwat. Istna ostra strzelanina i narastająca kałuża w majtkach. Zajęty cudowną kobietą, nawet nie poczułem w emocjach, kiedy zmężniał. Stojąc w łódce, z wrażenia zachwiałem się, a ta, wraz ze mną. Nie miałem szansy na zachowanie równowagi. Wleciałem bokiem do wody. Sięgnęła nieco powyżej pasa. Miranda chciała mi jakoś pomóc, ale machnąłem ręką, ruszając w stronę brzegu. Byłem w gumiakach wypełnionych po brzegi wodą. Błoto nie odstraszało. Potem ona wycierała się ręcznikiem, zaś ja naburmuszony, zbierałem rzeczy, które zdążyłem wyłożyć na pomost zanim dopłynęła do niego. Obawiając się napotkać jej wzrok, nie patrzyłem gdy się ubierała. Byłem totalnie wściekły i zdruzgotany. Przy zajebiście atrakcyjnej, kompletnie goluteńkiej kobiecie, okazałem się przecież ostatnim pierdołą. Szczęśliwie nie wiedziała co z jej powodu, niespodziewanie wydarzyło się w moich gaciach. Siara byłaby wówczas nie do opisania. Wstyd i tak był, ale przynajmniej mniejszy, choć również trudny do udźwignięcia.

„Czy moje kontakty z pospolitymi dziewczynami lub niezwykle pięknymi, ponętnymi kobietami, już zawsze będą przebiegały tak pechowo? Dlaczego wciąż tak się dzieje? Nie chcę, do jasnej cholery…” — westchnąłem zdruzgotany, wracając z wędkami do namiotu.

Tej nocy ukarałem wacka. Nie dostał ręką na dobranoc. Za to nad ranem, pościel była lepka, śliska i mokra. Bynajmniej nie od mojego potu. Pamiętałem, że śniła mi się Miranda. Ale nie mogłem sobie przypomnieć kontekstu, w jakim pojawiła się w mych marzeniach sennych. Lecz na sto procent była naga. Nawet bez nacipników. Kompletnie bez niczego. Na bank! Obudziłem się mając przecież jej ponętne, opalone bez pasków piersi, w przytomniejących stopniowo oczach.

„Tak piękna, zmysłowa i zajebista kobieta na pewno nigdy nie będzie moja. Przenigdy. Nie mam się nawet co łudzić. Inni miewają szczęście. Ja, nie. Tylko czemu tak wciąż się, kurwa, dzieje?” — zapytałem na głos sam siebie, przekręcając się na drugi bok.

Sfrustrowany, ponownie zasnąłem w ubabranej spermą pościeli.

Rozdział: 3

Minął kolejny rok. W tradycyjnej, wakacyjnej monotonii pojawiła się drobna zmiana. Niestety, nadal pozostawałem siedemnastoletnim prawiczkiem. Za to dziadek, zdziadział. Nie przyjechał na letnisko z Nikiforem. Uznał, że upały stały się nie do wytrzymania. Został w domu, gdzie klimatyzacja ratowała mu życie, zaś babcia notorycznie je zatruwała. Czy aby na pewno wybrał mniejsze zło? Nie byłem wcale pewien.

Babcia Ania, dla mnie, zawsze była całkiem fajna. Lecz dla dziadka stawała się istnym koszmarem. Straszliwie zrzędzącą, starą jędzą przede wszystkim. Nie rozumiem po czorta faceci żenią się z kobietami. Wyłącznie po to, by obrzydzały im życie? Matka ojcu też wiecznie suszyła głowę o wszystko. Ostatnio chodziło głównie o kobietę. Od kilku miesięcy miał w pracy nową sekretarkę, a ona jego. W sumie, rozumiem zgredzika. Tamta była młoda, wesoła, ponętna i chętna do wszystkiego. Zaś matka stara, gruba i marudliwa. Od dawna już się nie bzykali. Odgłosów rytmicznie trzeszczącej wersalki w sypialni, od kilku lat nie słyszałem. A mebla bynajmniej nie wymienili. Sprężyn w nim, również nie. Normalny facet wiadomo, w każdym wieku musi. Więc niech sobie staruszek pohula z młodszą dupeczką, skoro jeszcze może. Słyszałem, że takie działają na starszych facetów lepiej niż Viagra. Więc po co zatruwać wątrobę niebieskimi prochami przy starzejącej się i notorycznie tyjącej żonie, skoro z młodszą kobitką wychodzi zdrowiej i ekonomiczniej? Tabletki na potencję zdrowo kosztują. No i na prawdziwie starą starość, prócz zaoszczędzonej kasiory, tatuśkowi pozostaną miłe wspomnienia i okropna żona, zamiast wyłącznie tylko ta ostatnia. Chyba, że pechowo dopadnie go Alzheimer. Wtedy ma przerąbane. Szkoda gadać…

Do letniej chaty nad jeziorem, rodziciele szczęśliwie w ogóle nie zaglądali. Nie lubili Knura. Był młodszym bratem ojca. Matka od początku nie darzyła zbytnią sympatią Nikoli. Nie wiem czemu. Poza tym staruszkowie preferowali morze, zamiast jeziora i lasu. Tu były kleszcze, komary, gzy i ślepaki. Tam, nie. Już jako nastolatek szybko pojąłem, że krwiopijcze insekty czasem naprawdę potrafią uratować człowiekowi życie. Z kuzynami u boku, czułem się wolnym człowiekiem. Z rodzicami na karku, raczej niekoniecznie. Poza tym bardzo polubiłem Nikolę. W dodatku była śliczna i dobrze mi się z nią rozmawiało, praktycznie o wszystkim. Niezwykle ceniłem sobie jej towarzystwo. Nie przeszkadzało mi nawet podczas łapania ryb. Potrafiła mówić cicho, nie wiercąc się na pomoście, względnie siedząc przy mnie, tuż nad wodą. A nadmierny hałas i gwałtowne ruchy, najbardziej je zazwyczaj płoszyły.

Któregoś dnia łowiłem przy trzcinach. Knur, rozwalił się na pomoście. Przy nim, na ręczniku, w skąpym kostiumie kąpielowym siedziała śliczna Nika. Rozczesywała długie, puszyste blond włosy. Wyglądała niezwykle zjawiskowo. Żałowałem, że nie mam aparatu przy sobie, by uwiecznić przecudny obrazek. Od kilku miesięcy miałem nowe hobby. Fotografowałem ładne dziewczyny. Nie tylko w szkole. W niej nie było warunków by pozowały mi w kostiumach kąpielowych. Za to w domu, jedną wyłuskałem kiedyś ze wszystkiego. Pomogły zaledwie dwa browary. Kompletnie wyluzowały laseczkę, dodając jej śmiałości i odwagi. Przestała się wstydzić swego ciała. Foty wyszły nie gorsze niż te, które widuje się w necie na stronach dla dorosłych. Teraz patrząc na śliczną Nikolę, zamarzyłem nagle żeby zrzuciła z siebie stanik. Byłem pewien, że akt wyszedłby zajebisty. Miałem w pamięci jej nagutkie piersi opalające się przed rokiem w ogrodzie. Lecz cóż, marzenia to moja specjalność. Szczególnie, niespełnione. Najwyraźniej tak w życiu miewam, niestety. Oby cholerny pech, nie pozostał mi na zawsze.

Pamiętam dzień, gdy Knur po raz pierwszy przyprowadził Nikolę do rodziców mówiąc, że to nowa żona. Nie bardzo wiedziałem co sądzić o sprawie. Stary, nieco łysawy, tłusty, kurduplaśny burak i nieziemska, eksportowa laseczka, młodsza od niego o dwadzieścia lat? Gdyby miał niezłą kasę, zrozumiałbym. Wybrała wygodne życie u jego otłuszczonego boku. Lecz Knur, to budżetówka mieszkająca na postkomunistycznym blokowisku z wielkiej płyty. Do tego jeżdżąca starym samochodem. Na co dzień siedzi w biurze lub wyrusza w kilkudniowe delegacje na jakieś kontrole. Nikola pracuje głównie w domu, stukając w komputer. Biedy nie mają, lecz i nie przelewa się im zbytnio. Więc jakim cudem Niki chce być ze spaślakiem? Diabli wiedzą. Ale ona, zapewne również. Tylko dla mnie sprawa jest kompletnie niepojęta, nielogiczna i pozbawiona sensu.

Zerkając na pomost zauważyłem, że Niki pochyliła się i ucałowała Knura w środek paskudnego brzuszyska, zaś smukłą łapką pogmerała delikatnie gatki na jajeczkach. Po chwili, poszeptała mu coś krótko do ucha. Ten przytulił ją, pocałował i oboje się roześmieli. Zdałem sobie sprawę, że Knurostwo w ogóle często obejmuje się lub dotyka, względnie trzyma za ręce. Nawet w kuchni czy na pomoście. Rodzice nigdy tego nie robili. Odkąd sobie przypominam, głównie kłócili się. O co popadnie. Nawet niedosolona zupa stawała się czasem tematem godnym wrzasków, trwających nieraz do późnego wieczora. A tu, sielanka. Knur w ogóle nie krzyczał. Na co dzień cieplutko i sympatycznie zwracał się do Nikoli, a ona do niego. I wiecznie tuliła się do opaślaka. Jego podniesiony, mocno rozgniewany głos słyszałem wyłącznie raz. Rok temu zwymyślał dziadkowego psa, który zagryzł wałęsającego się kota. Rudzielec wlazł nieproszony na podwórko. Pewnie przecisnął się gdzieś pomiędzy sztachetami w płocie. Nikifor, jako pies myśliwski, z mety urządził sobie polowanie na intruza. Błyskawicznie zaprowadził ład i porządek w ogrodzie. Stosując własne prawo i psią sprawiedliwość, błyskawicznie złamał ofierze kręgosłup. Kotek wygiął się w łuk, zamiauczał rozpaczliwie, a za moment zwisał już bezwładnie w pysku Nikifora. A ten, uradowany, przyniósł aport. W okolicy nie dostrzegł dziadka, któremu dostarczał zwykle ubitą zwierzynę. Siadł więc przed Knurem, chcąc jemu wręczyć zdobycz. Potem poczciwe psisko nie potrafiło pojąć, czemu tłusty burak nawrzeszczał nań, zamiast nagrodzić za dobry uczynek. Skąd mógł wiedzieć, że kot to nie łowne zwierzę lecz pospolity, niejadalny myszojad? Jego zdaniem zapewne kocie mięsko również było smaczniste, więc zdobył je i wspaniałomyślnie dostarczył zaprzyjaźnionemu człowiekowi.

Nikola zamiast biadolić i łkać nad nieszczęsnym kotkiem, stanęła po stronie psa, a nie wzburzonego męża. Rozumiała instynkt, nawyki i łowieckie przyzwyczajenia doświadczonego wyżła. Byłem tego samego zdania i zdecydowanie podobała mi się jej postawa. W ogóle ceniłem ją za wiele spraw. Ale od samego początku, była ogólnie cholernie nietypowa. Ot, choćby już pierwszego dnia znajomości. W pewnym momencie odruchowo powiedziałem do niej ciociu. Z mety odparła, że w jej rodzinie wszyscy są po imieniu, a takim słowem określa się co najwyżej miesiączkę.

Ciocia przyjechała, to znaczy, okres mi się zaczął” — powiedziała, wychodząc z toalety. — „Jeśli wiesz, gdzie są u was przechowywane tampony lub podpaski, pomóż mi bo właśnie mam niespodziewany problem. A mów mi po imieniu, Nikola. Na wstępie przecież prosiłam. Zapamiętaj. Za ciotkę, oberwiesz drugim razem po uchu.”

Od tamtej chwili została dla mnie Niką. A od czasu, kiedy zobaczyłem ją nagą za porzeczkami, całkiem nieświadomie stała się kobietą dwóch mężczyzn. W realu posuwał ją opasły Knur, zaś ja bzykałem się z nią nocami, w mocno wybujałej, nastoletniej wyobraźni. Tyle, że nie byłem jeszcze mężczyzną, a przeterminowanym prawiczkiem. Lecz wiedziałem o tym wyłącznie ja. Kolegom już dawno wcisnąłem kit, że przeleciałem przypadkową laskę na wakacjach. Śliczną na dodatek. Opisując jak wyglądała, wzorowałem się na Nikoli. Zazdrościli mi, jak cholera. Ciekawe ilu z nich, mnie w podobny sposób wyrolowało. U chłopaka nie sprawdzisz, nie da się. Z dziewczyny, w razie wątpliwości, nawet jak protestuje, można elegancko zdjąć majteczki siłą. Ostatecznie zawsze jakiś kolega przytrzyma, by przy okazji, z czystej ciekawości, obejrzeć gołą lasencję. Potem nóżki rozciągnąć dziewczynce na boczki i da się skontrolować stan faktyczny, jakby konieczność takowa zachodziła. Sytuacja staje się klarowna dla każdego. Przeszkoda w dziurce jest widoczna, albo jej nie ma. Jeśli się puściła, to po ptakach. Chłopak ma pod tym względem znacznie lepiej. Całe szczęście. Może fantazjować ile wlezie. Nikt mu nie udowodni, że łże. Spoko, nasi górą. Pamiętam jak ksiądz nauczający głupot w świeckiej szkole, powiedział kiedyś, że kobieta została stworzona dla wygody i na potrzeby mężczyzny, a nie odwrotnie. Dlatego jemu powinno być zawsze łatwiej i przyjemniej na świecie, nie jej. Ona ma mu pokornie służyć i tyle. Tylko czy aby na pewno jest to święta prawda? Według sukienkowego, zapewne tak. Tyle, że raczej niekoniecznie…

*****

Dziś zaskoczyło mnie, że Knur nawet smacznie gotuje. Co roku wakacyjna kuchnia była zazwyczaj domeną dziadka, a tu… Popołudniowe żarełko okazało się naprawdę pyszne. Podczas obiadu dowiedziałem się, że w tym roku Knur inaczej niż zazwyczaj rozłożył sobie urlop i jutro wyjeżdża. Od poniedziałku miał być w pracy. Na działkę planował wrócić w weekend. Umówiliśmy się, że jeśli złapię wreszcie suma, zamrożę rybę, aby on przygotował ją później w jakiś specjalny sposób. Nikola twierdziła, że palce lizać.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05 19
drukowana A5
za 33.74