Od tego się zaczęło…
Atak wirusa świrusa
Chodzili ze sobą rok przez net,
złapali się krasomówstwem niczym mucha na lep…
Słowami żonglowali,
frazą flirtowali,
żargonem przyciągali,
aż się zakochali…
Jak wróbelki gruchali
i nigdy nie spotkali…
Bez pardonu rozstali…
Gdyż profil widmo to był wróbel świr,
zamiast złotego pierścionka
podarował jej odpustowy souvenir,
tandetny „Spay Vir”.
Zakończył więc swój żywot
jak szekspirowski Król Lear…
Wymówka wirusa
(jak on to widział)
Och, moja Luba,
wiesz, że jestem Twoim największym Fanem,
dlatego wysłałem Ci wirusa na kompa, Kochanie…
Teraz śledzę każde Twoje poczynanie —
to jest dla mnie bardzo erotyczne doznanie.
Uwielbiam podglądać Twoje życie
i podsłuchiwać Cię skrycie…
Jesteś moim poetyckim natchnieniem,
cielesnym i duchowym spełnieniem!
Kocham Cię dotkliwie,
toteż będę Cię śledził żarliwie…
Będę Twoim niewidzialnym Kochankiem,
wirusem nad wirusami zwanym Trojankiem…
I tak sobie z nią poczynał…
Muzyk, poeta stalker,
tysiące fanek,
a on się uparł na nią,
pisał jak kochanek…
Tworzył teksty i memy,
wciąż ją podglądając.
Była jego muzą,
twórczym spełnieniem,
chorą inspiracją,
vojerysty natchnieniem.
Nocne igraszki
Przychodził więc „Mefisto” do niej nocą,
podglądał i kusił, a potem stymulował ją przez głowę.
Dziewczyna rozkraczała mu mózg,
tak aby mógł dokonywać penetracji
swoim olbrzymim, czerwonym od atramentu piórem.
Wchodził więc w nią i eksplorował wulgarnie jej mózg,
stosując przemoc słowną,
zapładniał, a potem odchodził.
I tak rodziła mu po kolei owoce inicjacji,
małe pokraki życiowe,
ułomne sylaby,
niedoskonałe wersy i frazy, które stały się
zadrą w jego oku.
Czara goryczy mu się przelała,
atak złości w mózgu zagościł…
Dokonał zatem rzezi na ich wspólnych „dzieciach”.
Jako że Mefisto był estetą, brzydził się zwykłością…
Chciał być wolny od obciążeń, więc
„usuwał” z radością!
Ale tak na dobrą sprawę…
To ona głupią pozerką była.
Mickiewicza ze Słowackim myliła,
błędy ortograficzne waliła
i ciągle się łudziła, że jest:
Virginą Woolf,
Marylin Monroe,
Sylwią Plath…
We mgle błądziła niczym byk kreteński w labiryncie,
iluzją żyła.
Raz sobie uroiła, że jest
feministką,
kobietą sukcesu,
Joanną Dark w tryumfie chwały nad męską dominacją!
Aż przyszło olśnienie, cudowne uzdrowienie…
„Blokada” poety, kara dla nieoczytanej kobiety!
Mocny emocjonalny szturchaniec,
mentalny kuksaniec
za ściemę i fantazjowanie,
aktorzenie i granie…
I tak sobie uprzytomniła,
iż życie konfabulującej kury domowej prowadziła,
żony przy mężu,
intelektualnej wydmuszki,
nieoczytanej prowincjuszki!
W końcu „Poecie” list wystosowała,
Bo tych „morderstw” zdzierżyć nie umiała.
List do pisarza Bufona
Można przeczytać miliony książek,
kochać biblioteki,
lecz to nie czyni Cię mędrcem
ni człowiekiem!
Boś ty społeczną mendą,
cynikiem i bufonem,
pożal się Boże egoistycznym ćwiekiem…
I jeszcze w liście mu nawtykała
i o lingwistycznym ubóstwie
wspomniała.
Jako że facet jest prosty jak konstrukcja cepa,
to język lingwistycznych analfabetek
skuteczniej trafia do językowego trepa!
Nie będę się dla Pana intelektualnie nadwyrężała,
bo najskuteczniejszym przekazem jest mowa ciała.
I tak go dalej wierszami obrzucała…
Bo go uwieść chciała…
Petycja do poety
Może jeszcze nic straconego…
Oczekuję od poety listu szczerego,
niekłamanych słów,
uczciwych deklaracji,
wymiany liryków,
podsycania uczuć,
głębszej penetracji tej platonicznej relacji,
która bez prawdziwych wyznań
i zapewnień,
codziennych rymów, celebracji,
nie byłaby w stanie odrodzić się
z marazmu i „dezyntegracji“,
kryzysu i kłamstw,
kleptomanii pomysłów,
rocznej separacji…
Juliuszem Słowackim nazywała
i o mentalnym „dopingu” wspomniała
„Mistrzu“, literacie, Juliuszu,
czemuś ty za swój „zryw twórczy”
i „intelektualną wenę”
po raz kolejny „chapnął“ desperatki,
grube świnie
i wariatki Małgorzatki
jako duchowe natchnienie?