Symbol dla świata
Ty mnie najpierw pokochałaś,
będę Ci o tym przypominać.
Świat wyuczył mnie, że miłości nie ma,
taka jak nasza
obca mu,
w jego pojęciach nie istnieje.
To Ty pierwsza pokazałaś mi,
że można kochać inaczej.
Nasza miłość wyklęta
kołysze się jak liście jesienią
zwisając podłużnie
nad smutną ziemią.
To Ty pierwsza
całowałaś mnie
w deszczu na ulicy,
w Płaszowie, gdzie takich jak my mordowano.
Przestałaś się wstydzić.
Ludzie pod czarnymi i czerwonymi parasolami
potrącali nas spojrzeniami.
Nic się nie działo z tego powodu nikomu,
żaden koniec świata nie następował pośpiesznie.
Bezdomny na rogu tłocznej ulicy
wciąż był bezdomny.
Specjalnie wybrałaś to miejsce.
* * *
Nagie drzewa,
pustka horyzontalna mnie otacza,
błądzisz w niej.
Postać blada
naga
kobiety.
Obdarty ze snów
stoję
człowiek.
Jak słup dymu
do nieba się unoszę.
Co wypada
Niektóre rzeczy nie powinny się wydarzyć
według niektórych.
To Twoje ręce zanurzone w moim ciele.
To Twoje oczy błądzące po nim wszędzie
i usta wreszcie, bo kobietą jesteś…
Miłość na wieży Babel
Bardzo chcesz wierzyć, że to jest miłość,
ciągle o niej mówisz, by tak się przyjęło mówić.
Spotkanie to było nagłe, nieoczekiwane.
Od razu połączyłaś nas z sobą, czym się dało.
Chciałaś, byśmy wracały każdego dnia
do wspólnego domu,
siadały przy jednym stole, budziły się
w tym samym łóżku obok siebie,
patrząc sobie wciąż ze zdumieniem w oczy,
zastanawiając wspólnie jak to mogło się zdarzyć.
Zastąpić chciałaś mi cały świat, ojca, matkę,
przepędzić z mojego nieba widmo studenta
szukającego pracy w dobie kryzysu,
zatrudniając w swojej firmie.
Brak człowieka był dostrzegalny
w Twoim codziennym życiu.
Jest muzyka, która nie jest sobą, ale wiele osób
jej słucha i wielbi,
więc to istnienie ma rację bytu.
Czy wszystko zdarzyło się tylko przez samotność?
Odurzyć się jakąś miłością?
Zatrzymać kogoś przy sobie, kogo można jeszcze
wychować,
by był obok, niezależnie od mijającego czasu.
Spytałaś kiedyś, czy wyobrażam sobie
seks za parę lat
z kimś podobnym do swoich rodziców… I dodałaś…
Że nie wyobrażasz sobie porzucenia,
kiedy będziesz stara,
a ja w pełni sił odejdę
do innej.
Odchodzę nim zdążyłaś się zestarzeć…
Wciąż nie rozumiemy swych pytań,
jak na Wieży Babel.
Wieś i wyklęty człowiek
Przestaną nazywać mnie człowiekiem
za to. Nie będę pedagogiem, choć nim jestem
za to, że starczy
na kobiecy gest
odpowiedzieć.
A mówili, że ona tak specjalnie chciała…
Patrzeć jak z jej ramion będę się co rana wyłaniać
w ruiny mojego świata,
przecierając ze zdumienia przekrwione oczy,
nie mając iść dokąd,
wybierać wciąż jedne otwarte ku sobie drzwi,
jak obłok dziurawy spadający na czaszkę.
Wiersze dla J.
Lekarka anestezjolog,
w której ramionach ląduję
na nie stole,
który jest
jej łóżkiem.
Do uczniów moich
Ludziom pracującym z osobami niepełnosprawnymi
Uczniowie moi z Konwentu Bonifratrów,
ze szpitali psychiatrycznych
i przytułków dla bezdomnych.