Motto
Mieli pójść defiladą… a tu cisza
Tylko echo melodię tamtą gra
Ulica wspomina barykadę i syna,
Który odszedł, choć miał niewiele lat
Sześćdziesiąt trzy
niezwykły czas wolności
całe sześćdziesiąt trzy dni
wokoło kule i śmierć
upalne lato i wiara
zwyciężymy
szli kuloodporni
w harcerskim mundurku
panterce zdobytej na wrogu
bywało w za dużym hełmie
dumni — to za Ojczyznę
barykadą i twierdzą
był dom i ulica
przychodziła miłość
kapryśna, bo na chwilę
świt budził dzień
wypełniony walką
* * *
ów sierpień
u Mirony toczy się pogrzebem
akord minorowy trwa fermatą
mnie śpiewa
pieśń o wolności co wybuchła
w środku lata na warszawskich ulicach
patrzę
na kartki zatrzymanych chwil
tu barykada, tam ślub w przerwie
życie toczy się dalej
tylko bruk z echem głosów
dopisuje uśmiech na twarzy
Na… pamięć
uczę się ciebie…
na pamięć
nieśmiało i… uparcie
na ulicy znów strzelają
ktoś pada, ktoś tłumi krzyk
uczę się ciebie…
na pamięć
nieśmiało i… uparcie
na obwieszczeniu znane nazwiska
strata raną otwartą… trwa
uczę się ciebie…
na pamięć
nieśmiało i… uparcie
święto pierwszego sierpnia, krótkie
dym mgłą oplótł miasto
Miłość
i pokochałeś to miasto
jak żadne inne
weszło ci w serce i w krew
zostało do końca
przez sierpień, wrzesień
dzień po dniu
oddawałeś mu wszystko
każdy strzał, każdą myśl
aż padłeś znacząc krzyżem
Modlitwa
Deszcz
niech zstąpi na miasto
gasząc najmniejsze zarzewie
kropla — plaster delikatny
zagoi kikuty murów
opóźni marsz, przeciwko
choćby o jeden dzień
pocisk ominie barykadę
której imię
WARSZAWA
* * *
Ludzie się nagle wyprostowali
Katarzyna Kusocińska — “Kasia”
ludzie się wyprostowali
ulica ubrana w barykady, flagi
Wolność!
radosna choć niespokojna
szumiała w głowach