E-book
36.75
drukowana A5
47.06
Miłość bez Granic

Bezpłatny fragment - Miłość bez Granic

Część 2


Objętość:
34 str.
ISBN:
978-83-8384-603-3
E-book
za 36.75
drukowana A5
za 47.06

Rozdział 1: Nowy początek

Słońce powoli wznosiło się nad horyzontem, rzucając ciepłe, złote promienie na cichą ulicę małego miasteczka, w którym Adam i Kacper spędzili większość swojego życia. Jednak tego poranka wszystko wydawało się inne. Dla nich to nie był zwykły dzień. To był dzień nowego początku.

— Gotowy? — zapytał Adam, zamykając ostatnie pudełko. Było pełne wspomnień: starych zdjęć, książek i drobiazgów, które przez lata gromadzili, a które teraz symbolizowały koniec jednej ery ich życia.

Kacper, siedząc na podłodze z kubkiem kawy w dłoni, spojrzał na niego z uśmiechem. — Gotowy jak nigdy. Czekałem na ten moment, odkąd zdecydowaliśmy, że zaczynamy od nowa. Wspólnie.

Ich decyzja, choć odważna, nie przyszła łatwo. Mimo wsparcia, które otrzymali od niektórych bliskich, wciąż musieli mierzyć się z ciężarem przeszłości — uprzedzeniami, lękami i własnymi wątpliwościami. Teraz jednak stali na progu nowego etapu. Postanowili zamieszkać razem, daleko od miejsc, gdzie byli oceniani, i stworzyć swoje miejsce, swoją przestrzeń, w której nikt nie będzie kwestionował ich miłości.

— Zobacz, niebo też nam sprzyja — powiedział Adam, wskazując na błękitną przestrzeń nad nimi, bez jednej chmury. W jego głosie było coś radosnego, jakby ten czysty, wolny od burz widok symbolizował to, co ich czeka.

Kacper wstał, odstawił kubek i podszedł do Adama, otaczając go ramionami. — Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to robimy — szepnął.

— Wiesz co? — Adam spojrzał mu w oczy. — Ja też nie mogę uwierzyć, ale w końcu to my piszemy swoją historię. To nasze życie.

Wspólne życie było marzeniem, które długo wydawało się nieosiągalne. Zawsze coś stawało na drodze — lęk przed reakcjami innych, presja rodziny, obawy o to, czy będą w stanie poradzić sobie z konsekwencjami swoich wyborów. Ale teraz, po miesiącach rozmów, planów i wzajemnego wsparcia, podjęli decyzję, że nadszedł czas, by przeszłość zostawić za sobą.

Kiedy zamknęli za sobą drzwi starego mieszkania Adama, poczuli, jak opada z nich ciężar. Nie było to już miejsce, w którym musieli się ukrywać. Nie było to miejsce, w którym czuli się niewidzialni. Teraz jechali do nowego domu, który miał stać się ich schronieniem, przestrzenią, w której mogli być sobą.

Podróż do ich nowego miejsca była spokojna. Z każdym kilometrem odczuwali coraz większą ulgę, jakby odległość od starego życia pomagała im zrzucić resztki dawnego strachu. Adam, prowadząc, zerkał na Kacpra, który patrzył przez okno, jak krajobraz za nimi zmienia się z miejskiego na wiejski. W powietrzu czuć było świeżość, coś zupełnie innego od tego, co znali z miasteczka, które ich ograniczało.

— Myślisz, że naprawdę to wszystko się uda? — zapytał Kacper, choć jego głos nie brzmiał jak pełen obaw, lecz jak ktoś, kto po prostu potrzebuje potwierdzenia.

Adam uśmiechnął się. — Wiem, że się uda. Bo mamy siebie. A to wystarczy.

Dotarli do domu, który wybrali wspólnie. Była to mała, drewniana chata na skraju lasu, z dala od ludzi i problemów, które przez tyle lat im towarzyszyły. Otoczenie było spokojne, niemalże odcięte od reszty świata, co dawało im poczucie wolności, której tak bardzo potrzebowali.

— To tutaj — powiedział Kacper, wpatrując się w nowy dom. Był prosty, ale przytulny. Miejsce, które mogli nazwać swoim.

Przez następne godziny rozpakowywali swoje rzeczy, śmiejąc się i wspominając dawne czasy. Kiedy wszystkie pudełka zostały rozpakowane, a ich nowy dom wypełnił się ciepłem, usiedli na werandzie, patrząc na zachodzące słońce.

— Pamiętasz, jak marzyliśmy o tym momencie? — zapytał Adam, patrząc w dal.

— Tak, ale nie sądziłem, że to będzie aż tak piękne — odpowiedział Kacper, uśmiechając się lekko.

— To jest dopiero początek — powiedział Adam. — Przed nami całe życie, Kacper. I nie zamierzam go już nigdy marnować na ukrywanie się.

Ich dłonie spotkały się na drewnianej poręczy werandy. W tamtej chwili, pod otwartym niebem, z dala od oczekiwań innych, zrozumieli, że ich nowy początek nie jest tylko ucieczką od przeszłości. Był to świadomy wybór, by żyć w zgodzie ze sobą i z miłością, którą nosili w sercach.

Wiedzieli, że wyzwania będą się pojawiać, że będą dni pełne trudności, ale teraz byli gotowi stawić im czoła — razem.

Rozdział 2: Cienie przeszłości

Minęło kilka tygodni od ich nowego początku. Adam i Kacper zdążyli urządzić swój dom i osiedlić się w ciszy otaczającej natury. Każdy dzień przynosił nowe małe radości, ale gdzieś w głębi obaj czuli, że pewne sprawy nie zostały zamknięte. W powietrzu wisiał niewidzialny ciężar, jak cienie przeszłości, które nie dawały im całkowitego spokoju.

Pewnego chłodnego poranka, kiedy mgła unosiła się nad lasem, a w powietrzu czuć było wilgoć, Adam dostał list. Niezwykłe było to, że był to tradycyjny, papierowy list, dostarczony przez sąsiada. Adam nie rozpoznawał pisma, a koperta nie zdradzała nadawcy.

— Coś się stało? — zapytał Kacper, wchodząc do kuchni z kubkiem gorącej herbaty. Widząc wyraz twarzy Adama, od razu wiedział, że list wywołał w nim niepokój.

Adam powoli rozerwał kopertę i wyjął ze środka jedną, krótką kartkę. Oczy przesunęły się po słowach, które natychmiast wywołały falę wspomnień.

— To niemożliwe… — szepnął Adam, wpatrując się w kartkę. Jego dłoń zaczęła lekko drżeć.

Kacper, zaniepokojony, podszedł bliżej i spojrzał na treść listu: „Pewne rzeczy nigdy nie znikają, Adamie. Spotkaj się ze mną tam, gdzie wszystko się zaczęło. Czas zamknąć przeszłość.”

Podpisu nie było. Ale Adam nie potrzebował go, by wiedzieć, kto to napisał. W jednej chwili wszystkie dawne lęki, wspomnienia, które tak długo próbował ukryć i zapomnieć, uderzyły z pełną mocą. To był ktoś z jego poprzedniego życia, ktoś, kto wiedział o jego tajemnicach, o rzeczach, które miał nadzieję nigdy nie ujrzą światła dziennego.

— Kto to? — Kacper spojrzał na Adama, widząc, jak zbladł.

— To… ktoś z przeszłości. Ktoś, kto nie powinien się pojawić — odpowiedział, ledwo kontrolując emocje. — Myślałem, że to zamknięta sprawa.

Kacper usiadł obok niego, chwycił jego rękę. — Możesz mi powiedzieć? Cokolwiek to jest, zmierzymy się z tym razem.

Adam milczał przez chwilę, jakby ważył, ile może ujawnić. Oparł się o oparcie krzesła i westchnął głęboko. — To… jest coś, co próbowałem zostawić za sobą, zanim cię poznałem. To coś, co zrobiłem w młodości. Była grupa, z którą kiedyś się zadawałem, jeszcze zanim zrozumiałem, kim jestem. Zrobiliśmy coś złego… Nie chciałem, ale wtedy byłem młody, zagubiony. A teraz to wraca.

Kacper zmarszczył brwi. — Co się stało? Co zrobiliście?

Adam uniósł wzrok i spojrzał mu w oczy. — To było w związku z pewnym incydentem, który wydarzył się w miasteczku. Myślałem, że już to zostawiłem za sobą. Wtedy nie mieliśmy odwagi, żeby stanąć w prawdzie, a teraz ktoś chce, żebym się z tym zmierzył.

Kacper milczał przez chwilę, próbując zrozumieć ciężar sytuacji. — A co z nami? Czy to może wpłynąć na nasze życie tutaj?

Adam wstał, zaczął nerwowo chodzić po kuchni. — Nie wiem. Ale wiem, że muszę to zakończyć. Muszę stawić czoła tej osobie, tej sytuacji. Jeśli tego nie zrobię, przeszłość nie pozwoli nam żyć w spokoju.

Kacper wstał, podchodząc do Adama. — Nie musisz tego robić sam. Pójdę z tobą.

Adam spojrzał na niego, zaskoczony, ale wdzięczny. — Naprawdę? Nie musisz tego robić. To moja sprawa.

— Twoja sprawa to nasza sprawa. Jesteśmy w tym razem, Adam — odpowiedział Kacper, pewny siebie, chociaż w głębi serca też czuł obawę.

Następnego dnia, obaj mężczyźni wyruszyli do miasteczka, gdzie „wszystko się zaczęło”. Adam wiedział, że to będzie spotkanie z jego dawnym przyjacielem, osobą, która była świadkiem tego, co się wydarzyło, ale nigdy nie powiedziała prawdy. Ta osoba teraz domagała się rozliczenia.

Droga do miasteczka była cicha. Obaj myśleli o tym, co czeka ich na miejscu. Cienie przeszłości stawały się coraz bardziej namacalne, jakby przeszłość była nieuchronnym ciężarem, który musieli unieść, by móc iść naprzód.

Gdy dotarli do starego parku, Adam zauważył postać stojącą na końcu alejki, pod drzewem, które zawsze było ich miejscem spotkań, gdy byli młodzi.

— To on — szepnął Adam. Jego serce przyspieszyło, gdy zbliżyli się do mężczyzny.

— Adam — powiedział tamten, gdy tylko go zobaczył. Jego głos był chłodny, ale niepozbawiony emocji. — Czas zmierzyć się z prawdą.

Adam i Kacper stanęli naprzeciw mężczyzny. Wszystko, co było ukryte przez lata, miało teraz wyjść na światło dzienne.

Cienie przeszłości miały odejść, ale zanim to się stanie, musieli przejść przez najciemniejsze zakamarki własnych lęków.

Rozdział 3: Więzy rodziny

Adam i Kacper wrócili z miasteczka, gdzie Adam stanął twarzą w twarz z duchami przeszłości. Myśleli, że teraz będą mogli skupić się na budowaniu wspólnego życia, ale życie miało inne plany. Relacje z rodzinami zaczynały się komplikować, a miłość, która ich łączyła, musiała teraz zmierzyć się z nowymi wyzwaniami.

W sobotni poranek Adam odebrał telefon od swojej matki. Jej głos był zmartwiony, nieco spięty.

— Adam, musimy porozmawiać — powiedziała bez zbędnych wstępów.

— O co chodzi, mamo? — zapytał, chociaż w jego sercu już narastał niepokój.

— Twój ojciec nie jest zadowolony z tego, jak ostatnio to wszystko się układa. Z twoich decyzji… — Matka urwała na chwilę, jakby szukała odpowiednich słów. — Chce, żebyś wrócił do domu. Żebyś przemyślał swoje życie.

Adam zamknął oczy, czując falę frustracji i zmęczenia. Przez lata starał się zbudować mosty z rodziną, a teraz wszystko wydawało się pękać.

— Mamo, wiem, że to dla was trudne — zaczął spokojnie — ale moje życie z Kacprem to coś, co wybrałem. I nie zamierzam tego zmieniać.

— Adam… — Matka westchnęła, a w jej głosie pojawił się ton, który znał od dziecka — ton prośby, ale i rozczarowania. — Twój ojciec tego nie rozumie. I szczerze mówiąc, ja też nie do końca wiem, jak sobie z tym poradzić.

Adam poczuł ucisk w piersi. Rozumiał, że to nie będzie łatwe. Ale to bolało bardziej, niż się spodziewał. Przez lata walczył o to, by być sobą, a teraz jego własna rodzina była na granicy odrzucenia.

— Dajcie mi trochę czasu, mamo — powiedział w końcu. — Przyjadę w weekend, porozmawiamy. Ale zrozum, że Kacper jest częścią mojego życia.

Gdy Adam odłożył telefon, poczuł na sobie spojrzenie Kacpra. Siedział w fotelu, trzymając książkę, ale jego oczy zdradzały troskę.

— Co się dzieje? — zapytał Kacper, odstawiając książkę na bok.

Adam przeszedł przez pokój i usiadł obok niego na kanapie. Oparł głowę na ramieniu Kacpra, czerpiąc siłę z jego obecności. — Rodzice… Nie są zadowoleni z tego, jak wygląda nasze życie. Ojciec chce, żebym wrócił do domu. Nie potrafią tego zaakceptować.

Kacper spojrzał w dal, w stronę okna, gdzie jesienne liście zaczynały spadać z drzew. Jego własne relacje z rodziną też nie były proste. Jego ojciec od lat unikał tematu jego związku, a matka starała się ignorować problem, licząc, że to tylko „faza”.

— Moja mama ostatnio napisała — powiedział cicho Kacper. — Napisała, że powinniśmy przemyśleć nasze wybory. Że być może powinniśmy wrócić na „właściwą” drogę. Cokolwiek to znaczy…

Obaj siedzieli w ciszy, wiedząc, że ich związek, choć silny, znajduje się pod presją czegoś, co wydawało się nieuniknione. Rodziny, obowiązki, oczekiwania — wszystko to wciąż wpływało na ich życie, nawet jeśli starali się od tego uciec.

— Co zamierzasz zrobić? — zapytał Adam, podnosząc głowę i spoglądając na Kacpra.

Kacper westchnął, próbując zebrać myśli. — Myślę, że musimy stawić temu czoła. Rodziny są częścią nas, czy tego chcemy, czy nie. Ale to nie znaczy, że musimy rezygnować z siebie nawzajem.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 36.75
drukowana A5
za 47.06