Prolog
Rok wcześniej…
— Chodźcie, woda jest cudowna! A leżenie plackiem na piachu jest niezdrowe. Można się poparzyć lub złapać gorsze świństwo. — Nie trzeba było nikomu dwa razy powtarzać.
Rozdział 1 — Gdzie jest ciało?
Teraźniejszość…
— Niedługo minie rok od śmierci Nancy. Krótko przed utonięciem powiedziałem jej parę niemiłych słów. Nie mówiłem wtedy poważnie… nie chciałem, żeby zniknęła mi z oczu…
— Marku, to nie twoja wina, to był wypadek. Nie mogłeś nic zrobić. Nikt z nas nie mógł.
— Gdybym dopłynął do niej wcześniej…
— Daj spokój, nie cofniemy czasu. Wszyscy mocno to przeżyliśmy.
— Ja nadal nie mogę się pozbierać…
* * *
Następnego dnia wczesnym rankiem…
— Pięknie biorą — Andrzej miał dobrą rękę do ryb. Dosłownie nie mógł się od nich opędzić.
— Tak, rzeczywiście — Mnie szczęście zbytnio nie dopisywało. — A gdzie jest Monika?
— Zażywa kąpieli słonecznej. Tam, na plaży.
— Od pewnego czasu zastanawiam się nad czymś. Pomożesz mi?
— Jasne, od czego ma się kumpli. W czym mogę ci pomóc?
— Zanim Nancy zginęła, chciałem podarować jej pierścionek. To miał być prezent urodzinowy. Nie zdążyłem tego zrobić. Mimo wszystko chcę, by go przy sobie miała.
— Co masz na myśli? Nie chcesz chyba… Nie, ty nie mówisz chyba poważnie?
— Czy widzisz, żebym się śmiał? Jestem całkowicie poważny.
— Czyś ty zmysły postradał? Przecież to jest chore.
— Czy ty uważasz, że jestem psychiczny?
— Nie, ale nie możemy tak po prostu przyjść sobie w środku dnia na cmentarz i rozkopywać groby.
— Dlatego zrobimy to w nocy. Jeśli nie chcesz mi pomóc, to przynajmniej nie kpij sobie ze mnie.
— Ale ty jesteś uparty. Pakujemy się w niezłe bagno.
— Wiedziałem, że mi pomożesz. Tylko nie mów nic Monice, im mniej osób wie, tym lepiej.
— Dobrze.
— Wpadnę po ciebie około północy. Sprawa pozostaje między nami. Nie puść pary z gęby.
— Będę milczał jak grób…
* * *
W nocy…
— Mamy wszystkie potrzebne narzędzia?
— Tak.
Rozejrzeliśmy się czy nikt nas nie obserwuje. Wdrapaliśmy się na bramę cmentarną. Chcieliśmy już zeskoczyć po drugiej stronie, kiedy Andrzej zahaczył rękaw kurtki o wystający pręt. Pomogłem mu się wyplątać.
Pokonaliśmy kilka alejek i dotarliśmy do właściwego miejsca. Z trudem przesunęliśmy płytę nagrobną. Przyświeciłem latarką w dół.
— Jest trumna. Andrzej, pomóż mi. — Zeskoczyłem jakieś dwa metry w dół. Andrzej zrzucił mi linę, żebym miał jak wrócić. Pot ściekał strumieniami z mojego czoła. Miałem tak sucho w ustach, że z trudem przełykałem niewielkie ilości śliny, które przepływały przez spragnione wody gardło. Wystarczyło jedynie usunąć cztery śruby, które trzymały wieko. Bałem się tego, co zobaczę.
— Marku, pospiesz się, widzę w dali jakieś światło. Zaraz mnie zobaczy.
— Schowaj się za nagrobkiem. Może to dozorca cmentarny.
— Za późno. Macha do mnie! Idzie tu!
— Dobra, pomóż mi stąd wyjść! Szybko!
— Zaczekaj, to Monika!
Dziewczyna podeszła do nas szybkim krokiem. — Czyście zmysły postradali? Przecież ktoś mógł was zobaczyć. Wpadając na taki pomysł, mogliście się chociaż zamaskować. Widać was na kilometr.
— A co ty tutaj robisz?
— Co wy tu robicie? Macie szczęście, że jeszcze was nikt nie dorwał. Zaraz, to grób Nancy.
— Nie gadaj tyle. Tylko nam pomóż.
W dole było tyle miejsca, że dało radę otworzyć wieko trumny.
Przez chwilę się zawahałem, po czym złapałem za wieko i uniosłem do góry. Stanąłem jak wryty. Nie mogłem uwierzyć temu, co zobaczyłem. Trumna Nancy była pusta. Jej ciało zniknęło. — Gdzie ona jest? Przecież sama sobie z niej nie wyszła.
— Spokojnie Marku, musi być jakieś wytłumaczenie. Nie mogła stąd wyjść, bo przecież była martwa.
— Może coś lub ktoś ją ożywiło?! Nic mnie już nie zdziwi.
— Moniko, żarty na bok.
— Hej, zobaczcie! Tu leży jakaś kartka. Poświećcie latarką. Co tu jest napisane?
‘Rower albo tramwaj — ułożę ja,
Mam nawet ileś elementów…
Nancy’
— Co ma znaczyć ten tekst? Nic z tego nie rozumiem. Czy to jakiś żart?
— Poczekaj Andrzej, z drugiej strony też jest notka:
‘Krypta 24’
— Co oznaczają te słowa? Nienawidzę łamigłówek. Trzeba się nieźle napracować, żeby je rozszyfrować. Rower albo tramwaj…
— Co ma piernik do wiatraka?
— I rower i tramwaj to pojazdy. Ale o co chodzi z tym układaniem?
— Może chodzi o układanie wyrazów? Puzzli? Napisała, że ma już jakieś elementy.
— Zaraz, to przecież… Eureka!!!
— Wiesz, o co chodzi?
— Przecież to jest szyfr. Samo stwierdzenie nic nie znaczy. Trzeba oderwać pierwszą literę każdego wyrazu i mamy rozwiązanie.
— Racja, to jest hasło!
R A T U J M N I E…
— Ratuj mnie. Mam ją ratować! Nancy jest w tarapatach!