Rozdział 1 — Przeprowadzka
Mam na imię Nancy. Dziś kończę 16 lat, ale chyba tylko ja pamiętam o swoich urodzinach. Ashley odwołała wspólne zakupy, Polly miała już dziś jakieś plany, więc wspólne wyjście basen również nie wchodziło w grę. Nawet rodzice w pośpiechu wyszli dziś do pracy. W drzwiach usłyszałam jedynie głos mamy:
— Miłego dnia w szkole. Wrócimy późno, więc nie czekaj na nas.
Zaplanowałam zatem samotny, piątkowy wieczór przy filmach. Po drodze ze szkoły wypożyczyłam kilka filmów u pani starszej. Mówimy tak na nią, bo ma już chyba ze 100 lat. Pracuje w wypożyczalni od kiedy pamiętam i od kiedy pamiętają moi rodzice. Dla każdego znajdzie coś ciekawego do obejrzenia. A ja uwielbiam wszystko, co związane z wampirami, cmentarzami i starymi zamkami. Niektórzy twierdzą, że jestem dziwakiem, ale chyba każdy ma jakieś zainteresowania.
Z zestawem filmów wstąpiłam po pizzę na wynos. W pizzerii było pełno ludzi. Grupki znajomych nastolatków głośno debatowały na różne tematy. Chłopcy popisywali się przed dziewczynami. Te zaś stroiły piórka, poprawiały fryzury. Grupka kujonów przeprowadzała jakieś eksperymenty. Dwie papużki nierozłączki siedziały przy osobnym stoliku i po kryjomu kogoś obgadywały.
— Dziś podwójna porcja sera gratis. — Powiedział sprzedawca, wręczając mi płaski pakunek pachnącego posiłku. Mając już wszystko, co potrzebne podążyłam w kierunku domu.
Nikogo z domowników nie było jeszcze w domu. No tak, mama wspominała coś o kinie. Na zewnątrz zdążyło zrobić się ciemno.
Mój dom stoi na totalnym odludziu. Dookoła niego ciągnie się dość szeroki pas łąk, które od wschodu i zachodu graniczą z lasem świerkowym, na południu też jest las, który przechodzi dalej w dolinę. Za doliną jest ocean. W kierunku północnym widać niżej położone miasteczko, wystającą wieżę kościoła i szkołę.
Ze zmęczenia stawiałam kroki przypominające stąpanie słonia. Marzyłam już tylko o tym, żeby rozsiąść się wygodnie na kanapie i w końcu zjeść.
Stanęłam pod drzwiami i zauważyłam, że te były uchylone… Czyżby włamywacz?
W odruchu paniki złapałam kij bejsbolowy, który stał oparty o wiklinowe krzesło stojące przy drzwiach. Powolnym ruchem ręki pchnęłam drzwi i wsunęłam głowę pomiędzy nie a futrynę. Drżałam ze strachu. Prawą ręką wymacałam kontakt i zapaliłam światło.
— Niespodzianka! Wszystkiego najlepszego!
Stałam jak wryta, a wszyscy zaczęli się śmiać i klaskać śpiewając sto lat. Byłam totalnie zaskoczona. Na firankach widniał wielki transparent z życzeniami. Przy drzwiach stał szwedzki stół z przekąskami i słodyczami. Wielki stos kanapek z różnym wypełnieniem, kawałki mini pizzy, kilka misek chipsów, paluszki, grillowane kiełbaski, mnóstwo zimnych napojów, osiołek podwieszony pod sufitem, do którego wrzuca się cukierki i inne słodycze.
— Nie spodziewałam się…
— I o to chodziło. — Ashley uścisnęła moją dłoń. — Chodź obejrzeć prezenty.
Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy tańczyli, uśmiechali się. W sąsiednim pokoju grupka zagorzałych filmowców oglądała niemy film o Draculi z 1922 roku, który dziś wypożyczyłam. Wersja jeszcze czarnobiała.
Zawołał mnie tata:
— Chodź na chwilę do mojego biura. Pora na prezent od nas.
Przez głowę przetoczyło mi się milion myśli. Może to komputer? Po cichu na to liczyłam, bo wielu moich znajomych już miało komputer z dostępem do sieci.
Staliśmy tak chwilę w milczeniu, po czym mama do mnie rzekła:
— Ten prezent będzie troszkę inny. Zamknij drzwi i usiądź.
— Macie dziwne miny.
— Proszę, otwórz ją. — Mama podała mi zieloną kopertę. W środku był bilet.
— Jedziemy na wycieczkę? Dokąd? Do Paryża? Do Berlina? A może na Kreml?
— Nie Nancy. Nie będziemy zwiedzać. Tata dostał awans. Przeprowadzamy się na stałe do Polski.
— Co takiego? Nie możemy! Ja mam tu przyjaciół! Tu jest mój dom!
— Uspokój się córeczko. Tata jest Polakiem z pochodzenia, więc w połowie jesteś Polką.
— Nie zgadzam się. Zostanę tu.
— To nie jest możliwe. Jedziemy wszyscy razem, a z przyjaciółmi nikt nie każe ci zrywać kontaktów.
— A co to za znajomość na odległość? Po miesiącu wszyscy o mnie zapomną.
— W wakacje będziesz ich odwiedzać lub oni ciebie. W nowym miejscu poznasz nowych przyjaciół.
— Ale ja nie chcę nowych przyjaciół!
— Decyzja zapadła. — Tata zmarszczył brwi.
— Szkoda, że nikt nie zapytał mnie wcześniej o zdanie.
— To przyjęcie po części ma charakter pożegnalny.
Nie chcę stąd wyjeżdżać. Tu się urodziłam i tu dorastałam. Tu znam każdy istotny zakątek i ciekawe miejsca.
Tata zadbał o to, żebym od dziecka uczyła się też jego ojczystego języka. Może przewidział, że ten moment kiedyś nastąpi? A może od zawsze miał taki plan i czekał, aż nadarzy się okazja powrotu w rodzinne strony? Nie wiem tego i nie obchodzi mnie to w tym momencie.
— Rozchmurz się i wracaj na przyjęcie. — Mama objęła mnie ramieniem i ucałowała w czoło.
Zeszłam do salonu, gdzie impreza na dobre się rozkręciła. — Nancy, nareszcie jesteś. Długo cię nie było. — Tod przyciągnął mnie do stolika. — Powiedzieli ci o wyjeździe?!
— Tak. Nie chcę wyjeżdżać. — Po policzkach popłynęły mi łzy. — Nie chcę was zostawiać.
Ten przytulił mnie do siebie. — Nigdy o tobie nie zapomnimy i ty o nas też nie. Będziemy rozmawiać wirtualnie.
— Tak, ale to nie to samo. — Dalej pochlipywałam.
— Nie martw się, nie będzie tak źle. — Polly złapała mnie za rękę. — A teraz otrzyj łzy. Co to za impreza urodzinowa z płaczącą solenizantką?
— Co ja bez was pocznę? Sama, w obcym kraju.
— Poznasz nowych ludzi. I nie będziesz sama, bo jedziesz z rodziną. — Polly podała mi chusteczkę. — Będzie nam ciebie brakowało.
Rok później…
— Nareszcie wakacje.