Mati
Dobrze, że Jesteś
Nie zaczynam dnia od kawy lub herbaty,
jak wielu ludzi.
Każdy poranek zaczynam od myśli o Tobie.
Matka Chrzestna
Słowem wstępu
Jak bardzo zmienia choroba nowotworowa.
Jak młodość, marzenia, niszczy.
Zmusza do przewartościowania swojego życia.
Ty możesz tylko patrzeć, pocieszać, pomagać.
Nie możesz zabrać cierpienia od swojego dziecka.
I choć z oczu płyną łzy, tak trudno zrozumieć.
Trudno uwierzyć…
Dlaczego Ty?
Spisuję potargane wiatrem myśli.
Przelewam je na papier…
Piszę o nierównej walce z glejakiem!
Czasem warto się zatrzymać…
Czasem warto się zatrzymać,
Włączyć opcję: STOP,
I pomyśleć nad swoim życiem,
Co zrobiłem/zrobiłam źle.
Czasem warto się zatrzymać,
I spojrzeć przez ramię,
Można miło się zaskoczyć,
I zobaczyć co zrobiłem/zrobiłam źle.
Czasem warto się zatrzymać,
Spojrzeć na swe życie,
Które jest jak kręte schody.
Czasem warto się zatrzymać,
Na każdym zakręcie,
Zastanowić:
— schodzić, stanąć i poczekać,
— czy też piąć się wyżej.
Czasem warto się zatrzymać…
Dla mojego chrześniaka
20 lat temu,
Dar cudny otrzymałam,
Matką chrzestną po raz drugi zostałam.
Nie każdy nią zostać może,
Ma być to osoba, która
wysłucha i pomoże,
Na którą zawsze liczyć możesz,
A gdy zajdzie potrzeba,
Natychmiast przybędzie.
Z którą dzieli się radości i smutki,
A gdy zajdzie potrzeba,
Ukradkiem łzę powyciera…
Przez wszystkie lata jak dorastałeś
zawsze mnie, gdzieś w pobliżu miałeś.
Jak dobra wróżka czuwałam nad Tobą
nie narzucając się swoją osobą.
Chociaż dzisiaj jesteś dorosły,
ja wciąż jestem wróżką tą samą,
nieważne gdzie będę, na ziemi czy w niebie
zawsze będę chrzestną dla Ciebie.
Duchowo będę się Tobą opiekować
Dobrą energią drogę torować.
(…)
Boże,
dodaj sił rodzinie,
niech Twa miłość na nich spłynie,
Boże,
dodaj nam siły,
tak bardzo Cię wszyscy prosimy,
Silna jest nasza wiara,
Codziennie się modlimy,
Wierzymy!
Boże,
dodaj nam siły.
Dobroć serca
Dzisiaj serce moje radość wypełniła,
Cudowną osobę na mej drodze postawiła,
Bezinteresowną pomoc mi zaoferowała,
Zdobycie lekarstwa zaproponowała.
Patrzę na świat optymistycznie,
Cieszę się z tego, co daje mi życie,
Porażek nie rozpamiętuję,
Skupiam się na pozytywach,
Działam dalej…
(…)
Śledzę los Twój chrześniaku kochany,
Zbyt młody jesteś na cierpień tyle,
Do słusznego wieku jeszcze Ci lat brakuje,
Rodzice Twoi
Prawdziwe anioły,
Opiekują się Tobą,
Pielęgnują,
Łzy ocierają,
Do serca przytulają,
Pomagają Ci się uśmiechać,
Są konsekwentni i dokładni w działaniu,
Cóż Ty zawiniłeś światu,
Że taki los Cię spotkał?
Dzieci
Mam dzieci dwoje.
Patrzyłam
Jak dorastają
Na równi je traktowałam.
Rozpieszczałam
Kochałam
Potem dwoje kolejnych przybyło.
Zięć i synowa.
I się zaczęło:
Serce moje się rozciągnęło.
Dwoje doszło
Dwoje nowych pokochałam.
Wnuki się pojawiły.
Mała księżniczka
Dwóch małych książąt.
Serce me pojemne.
Na zabój
Całą trójkę pokochało.
I tak samo jak
Tych dorosłych.
Rozpieszczało.
Jeszcze wczoraj…
Jeszcze wczoraj u mnie byłeś.
Herbatkę piłeś.
O dziewczynie mówiłeś.
Zdjęcia wspólne pokazywałeś.
Wesoło nam było.
Śmialiśmy się razem.
Wspominałeś.
O kłopocie ze wzrokiem.
O zawrotach głowy.
Mimochodem wspomniałeś.
O wizycie u neurologa.
Dnia następnego.
Badania Ci zrobiono.
W szpitalu położono.
Blady strach na nas padł!
Żadne znaki na niebie.
Nie wskazywały, że taka tragedia.
Spadnie na Ciebie.
Lekarze przynieśli wyniki.
Rak pnia mózgu,
rzecz fatalna,
choroba nieuleczalna,
droga życia będzie czarna.
Bez lekarstwa,
bez żadnych szans…
Spadło to na nas, jak grom z jasnego nieba…
Jak się ogarnąć?
Jak pozbierać?
Co robić?
Gdzie ratunku szukać?
Tyle pytań
Bez odpowiedzi.
Bez szans…
Zaczęło się szukanie.
Tysiące stron przeglądanie.
Czytanie.
Pisanie.
I czekanie…
Czekanie na jakiś znak.
Każdy dzień był katorgą.
Na cud oczekiwaniem.
Nasze modlitwy końca nie miały.
Nowennę pompejańską odmawiamy.
O cud uzdrowienia prosimy.
O cud uzdrowienia się wstawiamy…
Jeszcze wczoraj…
Apetyt na życie
Mam tylko 20 lat.
Te słowa w uszach nam brzmią.
Tak nam to powiedziałeś,
gdy w szpitalu w Rudnej byłeś.
Gdyśmy Cię odwiedziły,
Syneczku kochany.
Całe życie przede mną.
Studenckie błahe problemy.
I wielkie plany.
Do głowy mi nie przyszło,
że wszystko rozsypać się może,
że jedna chwila wystarczy,
by bańka mydlana trysła.
Czuję ogromny strach.
Mam tylko 20 lat.
Drogę usłaną różami.
Apetyt na życie mam.
I wielki życiowe plany.
Onkologiczny świat
bliski mi się stał.
Jest tylko dodatkiem dla mnie.
Nigdy nie będzie odwrotnie.
Symptomy…
Ze szpitala wyszedłeś.
Pojechałeś… teraz w inne strony.
Kolejnym badaniom Cię poddano,
Biopsję wykonano,
Na wynik czekamy,
Boimy się,
Czujemy zmęczenie.
My na lekarstwo czekamy.
Na wyleczenie.
Boże nasz kochany.
Boże …
Daj nam dobry znak.
Daj nam lekarstwo.
Na uzdrowienie.
Modlimy się wszyscy do ciebie!
Modlimy się…
NIE nadaremnie!
Balkonik…
Od rana niebo było zachmurzone,
wreszcie się rozpadało.
Na balkonie stukają dzięcioły,
a na łąkach drze się bażant,
słyszę go w pokoju.
Boimy się o Ciebie
Syneczku nasz kochany
Masz zawroty głowy
Balkonik lub chodzik
Nazywaj go, jak chcesz,
Niech stanie się na razie,
Twoją bratnią duszą,
Podporą …
Wyjdź dzisiaj z domu,
uśmiechnij się… proszę,
Pokaż, że inaczej można zacząć ten dzień.
Choć nie jest Ci łatwo,
dobrze to wiem,
troski i smutek odsunąć w cień.
Do czasów szczęśliwych
Wróć wspomnieniami
Myśli, moc mają potężną,
Niech one całe to zło przepędzą.
I pamiętaj,
że nie trzeba być zawsze twardym.
Czekamy na Twój pierwszy krok,
Na Twój uśmiech,
Proszę,
nie odkładaj tego na potem.
Niepewność
Ciągle zadajemy to pytanie:
Za co tak srogo każesz nas Panie?
Dlaczego nas to spotkało…?
Komu cierpienie, naszego chłopca się spodobało?
Dlaczego…
Dlaczego Panie?
Dlaczego nie może żyć normalnie?
Jak koledzy Jego?
Dlaczego…
Dlaczego Panie?
Glejak
Nie tak dawno
Zdrowy …silny
Tyle planów
Marzeń tyle
Studiowałeś
Rok zaliczyłeś,
Pajęczaki hodujesz,
Marzysz o własnym zoo,
Mieszkanie dostałeś,
W przyszłości o domu
z ogródkiem niewielkim marzysz,
Trzech synków, mieć chcesz,
Z nimi kłopotów najmniej,
Tak powiadasz…
Tyle marzeń…
Okrutna choroba, która Cię dopadła
Wygrać jej nie damy!
O zdrowie Twoje syneczku walczymy,
Codziennie się modlimy,
Glejaka pokonamy!
Rodzina chorego
Choroba jest mało znana.
Nikt nie wie, skąd się to cholerstwo bierze.
Rodzice stają na wysokości zadania.
Nie zostawiają Cię samego.
Spędzają z Tobą każdą chwilę.
W ich oczach widać strach.
Nie poddają się.
Walczą.
Wszędzie szukają ratunku.
Kosztowne to leczenie.
Jednak na to nie patrzą.
Byle tylko umniejszyć twoje cierpienie…
Niekonwencjonalne metody
Wszędzie szukamy ratunku.
Medycy
— sterydy Ci dają,
Po których masz apetyt,
Głód czując cały czas,
Potem radioterapia,
Strasznie silna ta dawka,
Tylko przez siedem dni,
Teraz na chemię czekamy,
Nie wiemy, co będzie dalej,
tak ciągną się te dni…
Wieziemy Cię do domu,
Zioła lecznicze szukamy,
Przez znajomych zdobywamy,
Czy pomogą?
Chyba sam jeden Bóg wie…
Dałam Tobie życie…
Pod sercem Ciebie nosiłam
Bardzo się cieszyłam
Pilnowałam
Dobrze się odżywiałam
Z czułością brzuszek gładziłam
Cichutko piosenki nuciłam
Z płomiennej miłości
Ciebie urodziłam
Zostałam Mamusią
I zawsze nią byłam
I jestem
I będę!
Dałam Tobie życie
Tuliłam
Karmiłam
Przewijałam
Rozbite kolana
Całowałam
Opatrywałam
Do szkoły prowadziłam
Problemy rozwiązywałam
A teraz…
Teraz mój syneczku kochany
Zawsze przy Tobie będę
I wesprę Cię w tej chorobie
Pomocą będę dla Ciebie…
Ania, Twoja Mama
Udar…
Dopiero przyjechałeś do mnie w odwiedziny
Mimo choroby byłeś bardzo szczęśliwy
Do fryzjera się wybrałeś
Długo nie wracałeś
Zaniepokojona Twoją nieobecnością
Wyglądam Ciebie przez okno
Nie powiedziałeś…
Nie powiedziałeś, że już wróciłeś
Że po drodze źle się czułeś
Że szybko się położyłeś
Że ledwo do domu wróciłeś
Bo Ci się w głowie kręciło
Budziłam Cię kilka razy
Głowę tylko podnosiłeś mówiąc:
— jestem taki śpiący
— pośpię jeszcze chwilę
Martwiłam się okropnie
Co chwilę zaglądałam
Telefon do babci wykonałam
— śpi… i śpi czas cały
Za długo spania było
Coś nas zaniepokoiło
Zbudziliśmy Ciebie siłą
Powieka Ci opadła
Usta lekko skrzywiło
Dzwonimy do twoich rodziców
Tato przyjechał po Ciebie
Ledwo po schodach schodziłeś
Na pożegnanie rękę podniosłeś
Na nic nie mając siły…
W oczach ojca przerażenie zobaczyłam
I łzy, których ukryć nie zdołał
I zawiózł Cię do doktora
Tam się Tobą zajęto
Do monitora podpięto
Kroplówki Ci dawano
Na nogi stawiano
Po 14 dniach do domu wypuszczono…
Powieka taka sama
Noga i ręka lekko niewładna
Rehabilitacja wskazana…
Bunt
Buntujemy się wszyscy
to zły sen- mówimy,
ogarnąć tego nie potrafimy,
tyle cierpień w naszej rodzinie,
tyle bólu,
rozstań,
trosk.
O Boże,
gdzie jesteś?
O Boże,
dopomóż nam!
Mateczkę moją zabrałeś,
Mimo że przeszła tyle,
Najpierw zesłanie,
Utratę swojej Mamy,
Chorobę i głód.
W chorobie też cierpiała
i tak młodo umarła…
Potem choroba Taty,
Tak to szybko szło,
Coś Go zabolało…
I już… już nie było Go.
Przyszła kolej na ciocię Titkę,
Cierpiała,
Z tego wyszła.
Potem choroba kolejną ciocię przygniotła,
Niestety ta rady nie dała…
Z chorobą przegrała…
I tak co 10 lat…
W końcu odetchnęliśmy z ulgą
Aż…
Złudna to była nadzieja.
O Boże,
gdzie jesteś?
O Boże,
dopomóż nam!
Woda życia…
Jedziemy do źródełka,
Dla Ciebie, po wodę życia.
Legenda stara głosi,
że ulgę w cierpieniu przynosi,
że daje uzdrowienie.
Do butli ją nabieram,
pod górę się wdrapuję,
ciężko jest jak cholera,
dla Ciebie wszystko zniosę,
Wyzdrowiej tylko,
PROSZĘ!
Wiara
Nie poddajemy się.
Do nieba oczy wznosimy.
Do Ciebie Boże się modlimy.
Przyjmij, proszę nasze modlitwy.
Usilnie błagamy.
Na CUD czekamy.
Na wielkie uzdrowienie.
Błagamy.
Uczyń to Panie.
Daj nam nadzieję.
Nie opuszczaj w potrzebie.
Dlaczego…?
Dlaczego ja
czy będę żyć
skąd tyle cierpień
Dlaczego, dlaczego ja?
Pytają twoje usta.
Choroba spadła
jak grom z jasnego nieba
diagnoza … jak wyrok,
Dlaczego ja
czy będę żyć
skąd tyle cierpień
Dlaczego, dlaczego ja?
Pytają twoje usta.
Choroba…
Choroba życie nam wywróciła,
wszystko zmieniła,
modlimy się o uzdrowienie,
o lekarzy oświecenie,
o leku odkrycie.
Cierpimy,
Wierzymy,
Czekamy na
odkrycie
leku cudownego
pomoc dla chorego.
Czy damy radę?
Przed nami ciężkie dni.
Przed nami trudny czas.
Boże, dopomóż mi.
Boże, dopomóż nam.
Nikt nie powiedział nam nic dobrego.
Lekarze szansy nie dali.
Nie powiedzieli, jak z tym żyć.
Nie powiedzieli, co nas czeka.
Nie powiedzieli, co może być.
Nie powiedzieli nic.
Codziennie to robimy.
Posiłki przygotowujemy.
Dietę trzymamy,
tak musi być.
Życie, jak karuzela
raz w górze
raz na dole
raz lepiej
raz gorzej.
W nocy słyszymy Twój płacz,
Biegniemy,
Przytulamy,
Pocieszamy.
I tak dzień za dniem nam mija.
Czekamy…
Wciąż czekamy
I damy radę,
Bo bardzo Cię kochamy!
A to Ty już dobrze wiesz.
Zakochany
Zakochany jesteś po uszy.
Miłość ta, ze szkolnych lat.
Żyć bez siebie nie możecie.
Nie zostawiła Cię w chorobie.
Murem przy Tobie trwa.
Odwiedza Cię, kiedy może.
Jej obecność ukojenie wnosi.
Turkus…
Kamieniem zwycięzców go zwą.
Zgodę i szczerość buduje.
Uśmiech fortuny przynosi.
I szczęście, którego nam brak.
Zawieszkę piękną dostałam.
Tobie ją dałam.
Byś dziewczynie swojej ją dał.
Niech wasza miłość nie zginie.
Niech chroni Was przed złem.
A dusza krzyczy…
A dusza krzyczy z bólu,
Z tak wielką miłością do życia
Każdego dnia.
Mimo choroby,
Niewyobrażalnego cierpienia,
Walka z chorobą trwa.
Jak wielka jest miłość i wiara w cud!
Czytać już nawet nie mogę,
Przeglądać tych strasznych stron,
W których co chwilę ktoś pisze,
Że choroba żniwo zebrała,
Ukochanego… ukochaną osobę zabrała.
Ciągle mamy nadzieję,
Na twe cudowne wyzdrowienie,
Byś z nami na grzyby jeździł,
Na ryby i coś tam jeszcze,
Byś ze mną na spacer poszedł,
I trzymał mnie pod rękę.
Trudno powstrzymać łzy.
Całe życie i młodość cała.
Była… jest syneczku przed Tobą.
Pragniesz tylko jednego.
Jedno masz teraz marzenie.
Zdrowym być i ŻYĆ!
I ta walka ciężka przed Tobą,
Przerwana straszną chorobą…
Widziałem…
Widziałem dziś Twoje łzy Mamusiu.
Wolno… tak wolno spływające po policzkach.
Tak wiele łez z miłości do mnie.
Widziałem dziś Twoje łzy Tatusiu.
Wolno… tak wolno spływające po policzkach.
Tak wiele łez z miłości do mnie.
Mamo, Mamusiu.
Tato, Tatusiu.
Wielki to zaszczyt dla mnie być Waszym synem.
Miłości i tyle słów wsparcia,
Codziennie od Was dostaję.
Wasze modlitwy sił mi dodają.
Dzięki Wam czuję, że zwyciężyć muszę.
Wasze dłonie pomagają mi dźwigać tę „ścianę”,
Tę chorobę straszną.
Mamo i Tato.
Dziękuję.
Dziękuję za wszystko.
Za każde słowo i troskę.
Za codzienność.
Dziękuję.
Łza…
Kiedy spałem,
Na policzek spadła mi kropelka,
To była Twoja łza — Tato,
Taka bardzo smutna…
Twoja ręka po głowie mnie głaskała.
Nie otwierałem oczu.
Pragnąłem, by chwila trwała
trwała całe wieki.
Miałem zamknięte powieki.
Łza…
Łza, w której było tyle:
miłości i smutku,
wiary i nadziei.
Zapamiętam ją Tato na wieki.
Zły dzień…
Dzisiaj miałem zły dzień,
Bezsens życia stanął na drodze
Nic mi się nie chciało,
Spałem i jeść mi się nie chciało.
Rodzice się martwili.