E-book
29.4
drukowana A5
40.8
drukowana A5
Kolorowa
60.46
Mama na biegunach

Bezpłatny fragment - Mama na biegunach


Objętość:
96 str.
ISBN:
978-83-8324-362-7
E-book
za 29.4
drukowana A5
za 40.8
drukowana A5
Kolorowa
za 60.46

Moim dzieciom


Mój blog „Mama na biegunach” powstał spontanicznie 29 lipca 2020 roku:


„Witajcie nie wiem czy to dobry dzień na uruchomienie bloga lecz dla mnie nawet o 4 rano jest czasami dobry dzień lub jak kto woli dzień dobry czyli wstajemy. Mam na imię Zofia i jestem mamą trójki dzieci w różnym wieku. Najstarszego (specjalnie nie podaję imienia ani wieku bo nie chcę aby był rozpoznawany i kojarzony z racji tego, że ma już swoje własne nastoletnie życie), czteroletniej Magdy (podaję imię bo w jej przypadku ma to kluczowe znaczenie, gdyż spójność imienia z charakterem jest bardzo mocna) oraz malutkiej, dwumiesięcznej Kasi, którą czasem nazywam Bubu. Wszystko co tutaj chcę przedstawiać jest i będzie wyłącznie moim spojrzeniem na różne aspekty macierzyństwa i otaczający świat. Będą fragmenty moich rozmów z Magdą i jej celne spostrzeżenia i obserwacje naszego dorosłego życia. Będą prawdziwe sytuacje. Nie udzielam tutaj żadnych rad ani porad. Blog jest mój autorski i kiedyś chciałabym na jego podstawie wydać książkę o tym samym tytule I pewnie to zrobię, bo jestem uparta i konsekwentna. Blog powstał ponieważ życie z trójką dzieci stało się dla mnie dość barwne i dynamiczne, jak bywa czasem pogoda w letnie dni. Bycie mamą trójki dzieci w tak różnym wieku to wyzwanie a zarazem ogromna przyjemność. Aby te wspólne chwile nie wyparowały stworzyłam bloga a teraz oddaję w Wasze ręce niniejszą książkę.

Nazwa „Mama na biegunach” pochodzi z przypadłości z jaką przyszło mi żyć. Otóż od 2003 roku mam zdiagnozowane zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Jestem w stałym leczeniu i pod kontrolą lekarza specjalisty. Zaburzenie polega na tym, że raz występują u człowieka objawy depresji a raz objawy manii, czyli nadmiernego pobudzenia. I to są te dwa bieguny, na których czasem bywam. Mam jednak dobrze dobrane leki i jestem w okresie remisji czyli stabilizacji. Niemniej jednak życie z taką przypadłością i wychowywanie trójki dzieci wymaga ode mnie niezwykłego samozaparcia i ciągłej samokontroli. Jestem jednak z siebie bardzo dumna, że daję radę — wychowując dzieci, prowadząc dom, pracując zawodowo i mając czas na rozwijanie swoich pasji.”


NARODZINY

Najstarszy

Urodził się 1 czerwca 2005 roku w Bielsku-Białej. Na czas ciąży miałam odstawione wszystkie leki. Najstarszy przyszedł na świat poprzez cięcie cesarskie, gdyż z uwagi na silna wadę wzroku nie mogłam rodzić naturalnie. Otrzymał 10 punktów w skali Apgar, ważył malutko bo 2550 gramów — urodził się na 2 tygodnie przed terminem, więc pewnie przez te dwa tygodnie przybrałby jeszcze na wadze. W szpitalu byłam pięć dni. Pierwsze dziecko, więc się bardzo przejęłam rolą mamy :-) Jednak gdy już byliśmy w domu, pojawiły się u mnie pierwsze objawy depresji poporodowej. Stałam się płaczliwa, nie mogłam zasnąć, gdy zapadałam w sen miałam wrażenie, że zatrzymuje się moje serce. Do Najstarszego przyszła lekarka na rutynową wizytę patronażową i to ona doradziła abym pojechała na oddział psychiatryczny. I tak się też stało. Najstarszy miał dokładnie 10 dni a mąż zawiózł mnie na oddział, gdzie diagnoza się potwierdziła,

Na szczęście z pomocą do dzieciątka przyszła moja nieoceniona mama. I tak zajmowali się nim przez miesiąc, bo tyle trwało moje leczenie. Potem było już tylko lepiej. brałam regularnie lekarstwa i mogłam cieszyć się naszym synkiem.


Magda

Pewnego dnia, dokładnie po 11 latach od narodzin Najstarszego, okazało się, że jestem w ciąży. Najpierw się bardzo ucieszyłam, gdyż marzyłam o drugim dziecku. Ale też trochę się zmartwiłam, Miałam już 38 lat i czułam się trochę stara na kolejnego potomka. Poza tym obawiałam się jak zniosę ciążę w tym wieku i czy maleństwo będzie zdrowe. I tak 31 października 2016 roku, również przez cesarskie cięcie, w wadowickim szpitalu przyszła na świat Magdusia. Terminowo i bez komplikacji. Ważyła 3040 gramów i była zdrowa jak rybka. Po narodzinach Magdy (w ciąży mogłam brać tylko dopuszczone leki) pojawił się u mnie tylko lekki „baby blues”. lecz mogłam funkcjonować w domu, bez konieczności pobytu w szpitalu. Jedyne co przytrafiło mi się nieprzyjemnego to ostre zapalenie nerwu kulszowego. Ból jaki odczuwałam jest nie do opisania, chyba najgorszy z najgorszych jakie przeżyłam. Nie mogłam chodzić ani siedzieć, nie mówiąc o noszeniu noworodka, I znów przyjechała moja najukochańsza mama i pomagała mi przy malutkiej przez chyba dwa tygodnie. Madzia była noworodkiem problematycznym gdyż miała okropne kolki, trwające dosłownie dzień i noc, nie pomagały żadne cudowne krople, Jedynie uspokajało ją noszenie przez tatę, więc tak ją nosił i nosił :-) I nas ratował jak umiał.


Kasia

Katarzyna, o drugim imieniu Aniela (po prababci) urodziła się również przez cesarskie cięcie. Uwierzcie mi, że trzy cesarki to nie lada przeżycie i nic przyjemnego.
Kasia urodziła się dwa tygodnie przed terminem — 30 maja 2020 roku w Wadowicach. W czasie ciąży również brałam leki, które dopuścił lekarz psychiatra. I wszystko było super do momentu gdy się przestraszyłam tego, że w nocy upuszczę córeczkę na podłogę bo od leków zaczęłam mieć zawroty głowy. I popełniłam najgorszy błąd — odstawiłam leki bez konsultacji z psychiatrą. Czułam się wybornie, przestałam odczuwać głód, mogłam nie spać całą noc a tryskałam energią. Dużo mówiłam. Nadszedł epizod manii, chyba jeden jedyny stan, który ludzie z diagnozą choroby afektywnej dwubiegunowej bardzo lubią. Dokładnie 2 sierpnia 2020 roku trafiłam na oddział psychiatryczny andrychowskiego szpitala. Byłam tam miesiąc. w tym czasie mąż sam ogarniał troje dzieci, z lekką pomocą teściowej bo moja mama niestety opadła już z sił aby mogła uczestniczyć w jakiejkolwiek pomocy. Po wyjściu ze szpitala wszystko wróciło do normy. Dostałam nowe lekarstwa, które lepiej działają i do dnia dzisiejszego jestem w remisji tzn. od dwóch lat nie wystąpiły u mnie objawy manii lub depresji.


29.07.2020

„Mimo wiecznej gonitwy, przysłowiowego „domu ludzi wrażliwych inaczej” (sorry, staram się nie używać słowa wariat, powody kiedyś wyjaśnię) mam dużo przemyśleń. Przeważnie do moich przemyśleń muszę mieć ciszę lub względny spokój osobisty. A przy naszej 4 latce jest to niemalże nieosiągalne ponieważ rzadko kiedy Magda milczy. Tylko wtedy gdy śpi lub je
Mimo ciągłego „mamo” za uszami jest takie miejsce w naszym mieszkaniu, gdzie to „mamo” nie jest już tak donośne. To miejsce jest od 2 miesięcy moją oazą ciszy i spokoju, pokojem spotkań ale tylko wirtualnych lub telefonicznych. Gdy moje nerwy już buzują, mam gula na gardle i zaczynam cicho kląć pod nosem, właśnie tam się udaję. I wszystko ze mnie schodzi. W ciągu paru minut. Bo od moich kochanych dzieci dzielą mnie drzwi zamknięte na klucz. Tak, chodzę do łazienki ale nie tylko w celach czysto sanitarnych lub pielęgnacyjnych
Każdy czasem potrzebuje spokoju…”


W czasie po narodzinach Kasi, nagle zaczęło być w naszym małym mieszkaniu za dużo ruchu. Chyba tak biegaliśmy koło Kasi, że miałam poczucie wiecznego zamieszania. Przybyło momentów w których Magda usiłowała zwrócić na siebie naszą uwagę. I to wszystko tak mnie przytłaczało, że odnalazłam w łazience oazę spokoju.


29.07.2020

„W moim mieście jest nowy, piękny basen kryty. Fajnie, że jest. Z racji pandemii jeszcze na nim nie byłam. Teraz jest czynny ale też nie byłam. Brak czasu. Ale… Uwielbiam ten basen zwłaszcza w upały idę pod niego z wózkiem i Bubu w wózku, gdy chcę mieć pewniaka, że łatwo mi zaśnie. A ja wtedy będę mogła usiąść na ławce czy schodach i się pogrążyć. W otchłaniach internetu bo lubię. Nie czasem, nie rzadko — zawsze. Co tam widzę i czytam, nie pytajcie, bo różnie. Ale wrócę do basenu. Dziś w ten upał poszłam z tyłu basenu, sam budynek rzuca już cień w południe. Nakarmiłam Kasię z butelki na schodach do jakiś drzwi. Okamerowanych drzwi — nieważne. Potem spokojnie sobie ją odbiłam, ponosiłam, położyłam do wózka. Cały czas w rozkosznym cieniu choć to była godzina 14.00 Potem zrobiłam 6 razy basen czyli po ścieżce za budynkiem basenu, w cieniu jeździłam wózkiem aż Bubu uśnie. Udało się jak zwykle.
Uwielbiam basen, sport to samo zdrowie.”


To, że Kasia urodziła się w maju uważam za ogromny plus. Parę dni po wyjściu ze szpitala mogłam zabierać ją na długie spacery, zwłaszcza, że ona tak pięknie spała w wózku.


29.07.2020

„Ze zmęczenia upałem, zaprawianiem 10 kg ogórków (z pomocą mojego kochanego męża) i dwoma spacerami z Kasią, dzisiaj w sklepie, kupując spodenki i majtki dla Magdy, do skanowania i nabijania punktów podałam kartę bankomatową a zapłacić chciałam kartą lojalnościową. Pani ekspedientka nawet się nie kapnęła i chciała sczytać pierwszą
Potem płakałyśmy. Ze śmiechu. Razem
A może to z pośpiechu?”


Właśnie po narodzinach Kasi zaczęło mi nagle brakować czasu. Noworodek, przedszkolak i licealista. Każdy z innymi potrzebami, każde z nich znalazło się w nowej sytuacji, w nowym układzie rodziny. Z czasem udało mi się lepiej zorganizować. Ale gdyby nie mąż to nie dałabym rady. Nigdy nie przypuszczałam, że zostanę mamą trójki dzieci. I w dniu w którym to nastąpiło moje życie doznało przyśpieszenia. I czasem czuję się jakbym biegła w maratonie.


30.07.2020

„Dzisiaj jedziemy z Kasią do kardiologa — nic strasznego, nie martwcie się bo i ja się nie martwię na zapas
Jedziemy aby sprawdzić, potwierdzić lub odrzucić ostatecznie, podejrzenia lekarza pediatry. Jestem spokojna bo przecież przeszłam w ciąży 2 razy dokładne badania prenatalne z racji mojego wieku (wiem nie napisałam Wam wcześniej ile mam lat a mam ich 43) ale nie o to teraz chodzi. Serduszko Kasia ma zdrowe, bez wad, przecież sprawdzili to także po urodzeniu. Jednak z racji tego, że urodziła się w 37 tygodniu, musimy być pewni a pediatra słyszał jakieś szmery. Dobrze, że się o nią troszczy. Tak jak my. Trzymajcie jednak kciuki za samą podróż bo ten kolejny upalny dzień wcale mnie, akurat dzisiaj nie cieszy.”


Przy którymś z kolejnych szczepień Kasi, lekarz wybadał u niej szmery na serduszku. No i zaczęliśmy z nią jeździć na badania kontrolne do kardiologa dziecięcego. Wkrótce okazało się również, że Kasia ma wzmożone napięcie mięśniowe i konieczna jest rehabilitacja. Z polecenia trafiliśmy do ośrodka „Wesoła Kraina” w pobliskich Sułkowicach, gdzie Pan Paweł Lupa (nazwałam go „czarodziej od dzieci”) zajął się rehabilitacją Kasi. Również ja wykonywałam z nią w domu ćwiczenia, które mi Pan Paweł pokazał. Po 7 miesiącach wzmożone napięcie ustąpiło i mogłam odetchnąć z ulgą :-) A szmery na serduszku nadal są słyszalne lecz kolejna wizyta kontrolna dopiero w maju 2023.


31.07.2020

„Jestem. Odpoczęłam. Poryczałam. Jestem. Po wczorajszym wyjeździe do kardiologa dziecięcego z Kasią. Przygotowana byłam jak zwykle. Jak każda kobieta. Bez wyjątku, KAŻDA! Zaje… fajnie i super. Elegancko jak każda mama zawsze i o każdej porze. Spięłam się na wyżyny macierzyństwa. Duma. Ale…
Ile mnie to kosztowało (nie piniendzy) i czy Bubu zdrowe, oraz czy intuicja matki dała radę… O tym w następnym poście
Bo teraz w ciszy i spokoju dojadam zimny obiad
Co radzę i Wam. Jedzcie co możecie i kiedy możecie. Nie dajcie sobie wmawiać komukolwiek, że cukier ze słodyczy, żartych po nocach idzie w boczki. To nie prawda! Mi idzie w mózg. Żebym mogła całe to szczęśliwe macierzyństwo dzielnie znosić. Cukier to nie samo zło, czasem ratuje matce życie; -)”


Tak, dokładnie pamiętam jak się wtedy denerwowałam. Jadąc do przychodni w Oświęcimiu, miałam ciągle za uszami to, że jest tam najwięcej zachorowań na COVID-19. Bo to przecież był okres największej pandemii. Musiałam zabrać ze sobą pieluchy, butelki, ciepłą wodę w termosie i mleko modyfikowane aby po wizycie u kardiologa nakarmić Kasię. A w ten dzień był akurat największy upał. Gdy wszystko już przebiegło prawidłowo popłakałam się z radości. Mam tak, że gdy za dużo we mnie emocji, upuszczam je płacząc. Płaczę nie tylko wtedy gdy jestem smutna. Pamiętam gdy Najstarszy przysłał mi zdjęcie wyników egzaminu ósmoklasisty. Zanim doszedł do domu ja już płakałam z radości. Bo nie wierzyłam w niego do końca, właściwie to się tych wyników obawiałam. A tutaj proszę: j. polski 92%, matematyka 94%, j. angielski 96%. Aż mi głupio, że nie wierzyłam w niego do końca. Cóż, mój błąd i nauczka aby wierzyć we własne dzieci, bo one tego potrzebują …


31.07.2020

„Jestem szczęśliwa, że Kasia jest zdrowa. Nasze Bubu. Mimo strachu. Przed wirusem. Słucham intuicji. Mojej. Własnej. Zmęczonej ale szczęśliwej mamy z tego szczęścia napisałam piosenkę :-)
Oto ona: (na razie tekst)

Kiedy już zapada mrok

Noc dla dnia czyni tło

Zamykam oczy i czuję jak

Siłą miłości przeganiam strach


A Ty śpij, słodko śnij

O świecie w którym nie ma zła

A obok Ciebie jestem ja


To nic, że zły miałaś dzień

Że rankiem dziś padał deszcz

Zamknij oczy i poczuj jak

Moje ramiona chronią twój świat


A Ty śpij, mocno śnij

O radości którą daje świat

A obok Ciebie będę ja


Chwyć moją dłoń i poczuj jak

Całą sobą chronię Twój świat

Podoba Wam się mamy?

Bo może ze zmęczenia mi nie wyszła?

Zapraszam do dyskusji.


Ps. Idę spać co radzę i Wam. Spokojnej nocy”


Tak, dzisiaj ta piosenka ma już melodię, śpiewam ją czasem, gdy występuję z naszym rodzinnym, projektem muzycznym „Kraina Wolności”. Muzyka to moja kolejna pasja — ja piszę teksty i śpiewam, mój mąż komponuje i gra na gitarze a Najstarszy gra na basie. I tak sobie gdzieniegdzie występujemy, chociaż mamy mało czasu na próby, bo dziewczynki przeszkadzają równo :-D


01.08.2020

„Miała być Magda i oto jest :


Panie w najlepszym, moim zdaniem, przedszkolu w mieście. Dlaczego? Bo chodził tam jej tatuś. Tradycja. Pochwaliły Magdę. Jesteśmy dumni. Macie tu kawał i zarazem dowód: słuchajcie mamy swoich dzieci cały czas, łapcie kontakt. Trzeba.

JARZĘBINA (I ostrzegajcie — ja zrobiłam to tylko 1 raz)
Magdusia zerwała mały kiść jarzębiny. Pani ją pyta, upomina, sprawdza: — Magdalena, dlaczego zerwałaś kiść? JARZĘBINA jest przecież trująca. Tylko jej nie jedz. Jedzą ją tylko ptaki. Magda: psecies mają tu jesce całe dzewo
Zakładam kabaret, choć nie lubię, ktoś chętny???”


Rozmowy z dziećmi tak wiele mogą wnieść słodyczy w nasze życie. Staram się rozmawiać umiejętnie lecz czasem tok rozmowy kontroluje Madzia i wtedy najczęściej powstają zabawne sytuacje. Staram się również uważnie słuchać moich dzieci, dlatego tak dobrze zapamiętuję te nasze dialogi. Są dni, kiedy tak długo rozmawiam z Magdą, że mogłabym napisać co najmniej z 6 postów na moim blogu. Magda to okropna gaduła. Ma to po mamusi :-D


14.08.2020

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 29.4
drukowana A5
za 40.8
drukowana A5
Kolorowa
za 60.46