— Nie ma mojej czapki! — zdziwiła się biedronka Inka, patrząc na pustą półkę w przedszkolu. — Nie rozumiem…
— Czego nie rozumiesz? — zapytał pająk Emil, który właśnie wszedł do szatni.
— Moja czapka… Zniknęła. Jestem pewna, że dzisiaj do przedszkola przyszłam w czapce.
— Pewnie coś ci się pokręciło. Albo znowu żuczek Staszek zrobił ci psikusa.
— Nie. Staszek jest już prawie fajny. To nie on. Ale chyba masz rację. Musiało mi się coś pomieszać. Nieważne! Do zobaczenia jutro! — krzyknęła i wybiegła do mamy.
Następnego dnia, rano, biedronka znów stanęła w osłupieniu przed swoją półką. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
— Teraz to już kompletnie nie rozumiem… — wymamrotała, drapiąc się po głowie.
— Czego znowu nie rozumiesz? — spytał Emil.
— Moja czapka! Wróciła! Czary jakieś, czy co?
— Może wczoraj jej nie zauważyliśmy. Na pewno jest na to jakieś logiczne wyjaśnienie. Chodźmy się bawić.
Inka skinęła głową i przyjaciele weszli razem do Ananasowej sali w owadzim przedszkolu. Mieli nadzieję na spokojny poranek w towarzystwie przyjaciół, ale już na dzień dobry okazało się, że będzie inaczej. W grupie panowało zamieszanie. Konik polny Maciek płakał i wszyscy starali się go pocieszyć.
— Nie martw się… na pewno się znajdzie. — Pani Asia, wychowawczyni grupy, delikatnie klepała małego owada po pleckach.
— Ale to była moja ulubiona butelka na wodę. Moja mamusia kupiła mi ją na urodziny. Teraz będzie na mnie zła, że ją zgubiłem…
— Na pewno nie będzie tak źle. Porozmawiam z nią. — Pani Asia przytuliła Maćka i po dłuższej chwili uspokojony owad poszedł się bawić.
W tym czasie Emil i Inka zaczęli rysować. Nagle podeszła do nich gąsieniczka Izabelka.
— Cześć Lola, cześć Bartek — powiedziała.
Emil i Inka spojrzeli na siebie ze zdziwionymi minami. Rozejrzeli się dookoła. Nigdzie nie dostrzegli ani Loli, ani Bartka.
— Iza… to my… Inka i Emil — odpowiedziała biedronka.
— A! Faktycznie… Nie poznałam was. Co robicie? — spytała Iza.
— Rysujemy.
— Mogę rysować z wami?
— Jasne. — Inka i Emil zrobili miejsce przy stole tak, żeby Iza mogła się dosiąść.
— Bardzo ładne auto narysowałeś Emilu — powiedziała gąsieniczka. — Ja nigdy nie umiałam rysować samochodów… Zawsze wychodziły mi za kulfoniaste albo za kwadratowe… Tata mówi, że rysowanie aut to wyższa szkoła jazdy ha, ha, ha.
Emil otworzył buzie i popatrzył na Inkę. Inka w tym samym czasie popatrzyła na Emila.
— Iza… — powiedziała. — Przecież Emil rysuje dom a nie auto…
— Ojej! Faktycznie! Ale gapa ze mnie ha, ha, ha. To nawet lepiej! Domy umiem rysować.
Po chwili Pani Asia zawołała owady na pierwszy posiłek. Każdy z nich zajął swoje miejsce przy stole i wyciągnął śniadanie z plecaka. Nagle wszyscy usłyszeli krzyk Maćka.