Cz. 1
Pisane duszą w ogrodach Łagiewnik
*
Jak zaczniesz dzień z Bogiem,
On Cię będzie prowadził.
Jesteś dzieckiem świata,
A świat jest Boga.
Jesteś dzieckiem Boga.
Dla Ciebie migoczą gwiazdy,
Tak, aż tyle,
Że nie możesz ich policzyć.
To subtelna Jego potęga,
Która przypomina Ci każdej nocy,
Że nie jesteś sam
I że nic
Nie jest do końca ciemne.
Hostio,
Majestacie dobroci Boga…
Krucha wieczności.
Krucha mocy moja.
Oręże na zło.
Przychodzisz
Pod postacią jej śniegu.
Przychodzisz z bokiem otwartym
I podnosisz ludzi,
Jacy Cię zabili,
Przed tym niemiłosiernie krzywdząc.
Biczowali słowami.
Zabijali szyderstwami, zanim Bóg
Zabrał Ciebie.
Na ołtarzu
W kielichu
Do dziś
Wino dla Ciebie
Ma posmak goryczy.
Niemniej, Ty, pijąc
Czujesz słodycz
Każdego serca.
Potrafisz dotrzeć głębiej.
Idziesz przywalony krzyżem,
lecz Ty patrzysz
I widzisz inny tłum.
Tłum ogarnął Zły
I się śmiał.
Ale Ty nie schodzisz z krzyża,
Trwasz, do samego końca
wyzywany przez zło.
Nigdy nie ranisz,
Bo wiesz, że to zło.
Jeśli byś odpowiedział na zło,
Zmiótł byś je z człowiekiem,
A Ty wolisz ogarnąć,
Swoje ciało
Bez końca wystawiać
Na krzywdy,
Byleby ludzkość zmęczoną
W boleści jej
Do siebie przygarnąć.
Uczysz mnie, Hostio maleńka,
Przebaczać, miłości, miłosierdzia,
Nawet jak Cię nie rozumiem.
Tak się dzieje ostatnio.
Przyjmuję Cię
Ze szczególnym skupieniem,
Czcią, wiarą,
Choć w tak potężniej,
Niezrozumiałej dla mnie nawet prostocie.
Tajemnicą jest.
Hostio,
Przemawiasz w duszy.
Stajesz na górze.
Mrok ginie
W świetle.
Przemawiasz, Chryste,
Do serca
Cicho, pokornie,
Szeptem.
Dusza, kiedy
Napotyka Ciebie
W tej małej Hostii
Przemienia się w Twój dekalog.
Przypomina sobie,
Że w niej jest.
Nie pyta o nic,
Bo ma wszystko w Tobie.
To zjednoczenie.
Zaczynasz szumieć
Morzem.
Jestem gwiazdą,
Nad niebem ludzi.
Unoszę się
Między śpiewem ptaków.
Ożywają ich serca,
Nawet jak jest zimno,
Sławią Cię z radością.
Nie szczędzą sił.
Wszystkie mają od Ciebie.
Twoja miłość
Poraża we mnie mrok, zło.
Idę przez morze z Tobą,
A ono nie pochłania mnie.
Ty jesteś Królem
Wszystkiego, w czym żyję.
Poznaje swojego Pana
Każdy żywioł.
On nie jest srogi,
Lecz patrzy z miłością,
Ale jest stanowczy.
Nie cofa się,
Nie zniechęca,
Jest cierpliwy, ale z niczym
Nie napiera.
Panie,
Jesteś w swoim świecie pustelnikiem,
A my chcemy z niego wszystkiego.
Na koniec zawiedzeni i zwodzeni
Wracamy do Ciebie
Jak bezradne dzieci.
Panie Pustyni.
Panie Mórz.
Panie Gwiazd…
Zmiłuj się nade mną
W każdym fragmencie mojego czucia,
Myśli.
Ukrzyżowany Jezus,
Przez moje zwątpienia,
zaniechania… Bezmyślności,
Porywy złości.
Naucz mnie
W swojej naturze
Odnajdywać Twoją łagodność.
Niech żywioł ustąpi,
A pierwsza wnurzy się
Z jego ciemności światłość.
Niech przemówi nie rozsądek,
A prawo miłosiernego serca, miłości.
Uderza we mnie zło, nabiera,
przechytrza.
Oświecasz jednak moje myśli
I widzę jak chce
Przylgnąć do nich zło,
Namówić, by wierzyć,
Że nic nie ma sensu.
zło mną miota,
Bo słaby jestem jeszcze, człowiek
I wciąż.
Jesteś kotwicą
Dla mojego życia, duszy, serca,
Umysłu i zmysłów.
Na brzeg świata
Upadam w Twoje światło.
Noce ciemne są już krótkie,
Ale intensywne.
Znam je bowiem,
Więc zło chce zaskoczyć
W nich, kiedy są silne i krótkie.
Ty mnie z nich wyzwalasz,
Kiedy zwracam się do Ciebie.
Jesteś dla mnie, człowieka,
Samą miłością, wolnością, spokojem.
Mój gniew kończy się,
Kiedy patrzę w krzyż
I tam dopiero
Rozpoczyna się miłość,
Dobro, zaangażowanie i poświęcenie,
Naprawdę, ze swojej czystej i pełnej istoty.
Trwają i królują razem, silne.
Ale wciąż muszę iść
W Twoją stronę,
Bo z tyłu napiera mrok,
pan tego, co stracone,
śmierci. Tego, co umarło,
co przepada i przepadło.
A Ty, Król z Gwiazd i Słońca
Opadasz
Na każdy poranek,
Zanim ja zdążę
Otworzyć oczy.
Ty przyszedłeś mi je
Otworzyć
I Ty przyjdziesz mi je
Zamknąć na piękno tego świata
I otworzysz znowu
Na cudowność
Rzeczywistości
Pełnej Boga.
Z czego, Ty, Panie?
Ze snów najsubtelniejszych,
A zarazem najpotężniejszych.
Wszystko zbyt małe,
Kiedy się mówi
I myśli o Tobie.
Ty, sam, językiem miłości.
Ty, sam, sercem.
Morzem duszy.
Kim, Ty, Panie,
Który idzie
Pośród śniegów
W słońcu
Hostią,
A one nie topią się?
Kim, Ty, Panie,