Rozdział 1: Kuba i Ania w Krainie Kompasów
W Krainie Kompasów, pełnej malowniczych gór i gęstych lasów, mieszkało dwoje nierozłącznych przyjaciół: Kuba i Ania. Kuba, zawsze gotowy na wyzwania, traktował każdy dzień jako szansę na poznawanie nowych sekretów i odkrywanie zakamarków, o których nikt wcześniej nie słyszał. Ania, obdarzona sprytem i wyobraźnią, miała niezwykły talent do rozwiązywania zagadek. To ona zwykle rysowała lub odczytywała mapy, które wskazywały im drogę do skarbów, tajnych przejść i zapomnianych ruin.
Towarzyszył im Rex, pies Kuby, który swoją nieposkromioną ciekawością nieraz pakował ich w zabawne, choć czasem kłopotliwe, przygody. Wspólnie tworzyli zgraną drużynę — zawsze gotowi, by wyruszyć w nieznane.
Kuba miał mały warsztat, w którym konstruował różne wynalazki — od prostych gadżetów do wspinaczki, aż po dziwaczne, mechaniczne urządzenia, które mogły kiedyś okazać się bardzo przydatne. Ania z kolei zawsze chodziła z plecakiem wypchanym mapami, linami, latarkami i innymi magicznymi drobiazgami, które potrafiły zaskoczyć nawet ją samą.
Każdy dzień w Krainie Kompasów przynosił ze sobą nowe zagadki. Z samego rana, tuż po śniadaniu, Kuba i Ania zwykle spotykali się przed swoimi domami, by ustalić plan kolejnej ekspedycji.
— Dziś spróbujemy odnaleźć największy skarb w Krainie Kompasów! — zawołał Kuba, pokazując mapę, którą poprzedniego wieczoru narysowała Ania.
— A może przy okazji odkryjemy kopalnię, o której opowiadała moja babcia? — dodała Ania, uśmiechając się lekko. — Podobno kryje więcej tajemnic, niż można sobie wyobrazić.
Z zapałem zaczęli pakować plecaki: liny, latarki, a nawet specjalne haki do wspinaczki. Niespodziewanie zauważyli, że Rex gdzieś zniknął.
— Gdzie jest Rex? — zaniepokoił się Kuba, rozglądając się nerwowo. — Przecież jeszcze przed chwilą merdał ogonem obok nas!
Wołali go w całej wiosce, ale pies przepadł bez śladu. W końcu Ania dostrzegła w oddali zarys psiego ogonka znikający za starym płotem. Poszli za nim i wkrótce znaleźli swojego przyjaciela w pobliskim lasku, gdzie stał przed czymś, co wyglądało jak wejście do dawno opuszczonej kopalni.
— To chyba ta kopalnia, o której wspominała twoja babcia! — powiedział z podekscytowaniem Kuba.
Wyglądała na nieużywaną od lat: pnącza i mech porastały kamienny łuk wejściowy, a delikatny powiew powietrza z wnętrza sugerował, że korytarze mogą ciągnąć się głęboko pod ziemią.
— Wchodzimy? — zapytała Ania, nerwowo przełykając ślinę, ale jednocześnie czując dreszczyk emocji.
Kuba przytaknął, a Rex, który pierwszy odnalazł to miejsce, merdając ogonem, ruszył naprzód. Zanim jednak wkroczyli, Ania wyjęła latarkę i ostrożnie poświeciła w głąb mrocznego tunelu. Wewnątrz było wilgotno i ciemno, a krople wody spadające z sufitu odbijały światło latarki migotliwymi rozbłyskami.
— Tu jest jakaś mapa! — zawołała nagle Ania, wskazując na żółtawy pergamin przytwierdzony do ściany.
— Może pokaże nam jakieś ukryte przejścia? — dodał Kuba z entuzjazmem.
Mapa wyglądała na starą, ale wciąż można było dostrzec na niej zaznaczone korytarze i jakieś symbole, których znaczenia nie znali. Ania delikatnie odczepiła pergamin i schowała go do plecaka.
Ruszyli dalej, uważnie rozglądając się na boki. Naraz zauważyli dziwną płytkę w ścianie. Gdy Ania jej dotknęła, ze zgrzytem odsunęła się na bok, odsłaniając wąski korytarz. W tym samym momencie z tunelu wyfrunęło stado nietoperzy, machając skrzydłami w mroku i wywołując krótką panikę.
— Uff… to tylko nietoperze — westchnęła z ulgą Ania, łapiąc oddech.
Kiedy już się uspokoili, wkroczyli głębiej w nowo odkryty przejście. Tam, w kącie korytarza, zauważyli błyszczący przedmiot leżący na ziemi. Ania podeszła i podniosła go ostrożnie — okazało się, że to stary, ale wciąż sprawny kompas. Jego strzałka drżała niespokojnie, jakby próbowała wskazać drogę.
Rozdział 2: Tajemnica magicznego kompasu
— Wygląda na to, że ten kompas chce nas gdzieś zaprowadzić — powiedziała Ania, unosząc brwi i spoglądając na Kubę.
— Skoro tak, podążajmy za jego wskazówkami! — zawołał Kuba, wstrzymując oddech na myśl o kolejnej przygodzie.
Nie tracąc czasu, ruszyli naprzód mrocznym korytarzem, który po chwili coraz bardziej się zwężał. Ku ich zaskoczeniu, tunel zamiast prowadzić głębiej w czeluść kopalni, zakończył się wyjściem na zewnątrz. Przed nimi rozpościerała się kraina pełna malowniczych wzgórz, skąpanych w porannym słońcu.
— Wow, tu jest cudownie! — zawołała Ania, zachwycona widokiem.
— Też się nie spodziewałem, że wylądujemy na świeżym powietrzu — dodał Kuba, rozglądając się z niedowierzaniem. — Kompas jednak cały czas wskazuje jeden kierunek. Ciekawe, dokąd chce nas zaprowadzić?
Ania przygryzła wargę, a w jej oczach pojawił się błysk ekscytacji.
— Może powinniśmy zapytać kogoś, kto zna się na magii i starych przedmiotach? Pamiętam, że w wiosce mieszka wróżka, o której mówią, że potrafi wyczytać los z samych kształtów chmur. Może ona wie coś o tym kompasie?
Oboje ruszyli w drogę powrotną, a wierny Rex biegł obok, co chwilę zbaczając z traktu w pogoni za pszczołami i motylami.
Słońce wznosiło się coraz wyżej, rozświetlając złocistym blaskiem pola kwiatów i strumyki, które przecinały Krainę Kompasów.
Nagle Rex poślizgnął się na mokrej trawie i wpadł prosto do płytkiego strumienia, ochlapując wszystko wokół.
— Rex, uważaj! — zaśmiała się Ania, odsuwając się od pryskającej wody.
Kuba pomógł psiemu przyjacielowi wydostać się na brzeg, a Rex z zapałem otrzepał futro, mocząc wszystkich dookoła.
Gdy dotarli do wioski, przywitał ich gwar rozmów oraz zapach świeżo wypiekanego chleba. Na rynku dzieci bawiły się między straganami pełnymi kolorowych owoców i warzyw. Bohaterowie zatrzymali się na chwilę, obserwując tętniące życiem miejsce.
— To tam mieszka wróżka — powiedziała po chwili Ania, wskazując na niewielki domek na skraju wioski.
Otoczenie chaty czarodziejki sprawiało wrażenie zanurzonego w lekkiej mgle tajemnicy: kwiaty zdawały się falować w rytm lekkiego wiatru, a z komina unosił się subtelny dym.
— Myślisz, że wróżka naprawdę będzie wiedziała, co to za kompas? — zapytał Kuba, zerkając na tarczę, której wskazówka delikatnie drżała.
— Zaraz się przekonamy — odparła Ania, ruszając pewnym krokiem w stronę drzwi.
Zbliżali się do odpowiedzi na nurtujące ich pytania, nie wiedząc, że ta wizyta odmieni ich przygodę w sposób, o jakim nawet im się nie śniło.
Kuba zapukał delikatnie do drzwi. Otworzyła je starsza kobieta o siwych włosach i przenikliwym spojrzeniu, które zdawało się sięgać w głąb duszy każdego, kto stanął na jej progu.
— Witajcie, młodzi przyjaciele. Co was do mnie sprowadza? — zapytała ciepłym, a zarazem intrygującym głosem.
— Mamy coś, co chcielibyśmy, abyś obejrzała — odparł Kuba, unosząc w górę magiczny kompas.
Wróżka uśmiechnęła się i gestem zaprosiła ich do środka. Jej dom był przytulny, wypełniony książkami i dziwnymi przedmiotami, wyglądającymi jak pamiątki z dalekich krain. Usiadła przy okrągłym stole, ujęła kompas w dłonie i w skupieniu badała jego tarczę.
— To nie jest zwykły kompas — odezwała się wreszcie. — Czuję w nim silną magię. Wygląda na to, że prowadzi do czegoś naprawdę ważnego.
Ania pochyliła się z ciekawością: — Czy wiesz, dokąd dokładnie?
Wróżka zamknęła oczy, jakby próbowała sięgnąć pamięcią do dawnych opowieści. — Legenda mówi o zapomnianym królestwie, które zniknęło wiele lat temu — szepnęła. — Artefakty takie jak wasz kompas mogą wskazać drogę do tego miejsca. Myślę, że jego wskazówka poprowadzi was prosto do tamtego królestwa.
Kuba i Ania wymienili podekscytowane spojrzenia.
— W takim razie wyruszamy! — zawołał Kuba, a w jego głosie było słychać entuzjazm na myśl o czekającej ich przygodzie.
Wróżka skinęła głową z aprobatą: — Bądźcie ostrożni. Wierzę, że sobie poradzicie. Kompas was poprowadzi, a ja będę was wspierać myślami. Powodzenia.
Po wyjściu od wróżki ruszyli do warsztatu Kuby, by przygotować się do wyprawy. Kuba wyjmował ze schowków swoje wynalazki i testował je pobieżnie, by upewnić się, że działają. Spośród wielu narzędzi wybrał nożyce do przecinania pnączy, kilka drobnych ustrojstw i kilka dziwnych gadżetów, które już nieraz ratowały ich z opresji.
— Wrzucę to do twojego plecaka, Aniu — oznajmił, pakując kolejne przedmioty.
— Rex, gotowy na przygodę? — dodała Ania z uśmiechem. Pies zaszczekał radośnie, po czym zamerdał ogonem tak mocno, że omal nie zrzucił z półki małego klucza francuskiego.
Wyruszyli, kierując się wskazaniami drżącej strzałki. Kompas zdawał się prowadzić ich przez gęste lasy, kwieciste łąki i strome wzgórza, rozjaśniane ciepłym blaskiem słońca.
— Myślisz, że naprawdę zaprowadzi nas do zapomnianego królestwa? — zapytała Ania, zerkając na Kubę.
— Jestem gotów się przekonać — odparł Kuba, rzucając Rexowi smakołyk. — Jeśli wróżka się nie myliła to przed nami początek czegoś wielkiego.
Po kilku godzinach marszu dotarli do słabo widocznej, zarośniętej ścieżki, gdzie panowała przejmująca cisza. Przerwał ją dopiero starzec oparty na drewnianym kiju, który pojawił się przed nimi niespodziewanie — jakby wyrósł z powietrza.
— Witajcie, młodzi podróżnicy — przywitał ich ciepło. — Widzę, że niesiecie magiczny kompas. To wyjątkowy artefakt.
Kuba i Ania opowiedzieli mędrcowi o rozmowie z wróżką i o tym, co podejrzewają: że kompas prowadzi ich do zapomnianego królestwa.
Starzec pokiwał głową z zadumą: — Zanim odnajdziecie to królestwo, musicie wiedzieć, że do królestwa przybył groźny smok, który je zniewolił. Aby uwolnić to miejsce z pod jego wpływów, będziecie potrzebować trzech klejnotów mocy.
— Trzech klejnotów mocy? — powtórzyła Ania z zaciekawieniem.
Starzec przymknął oczy, jakby w myślach przenosił się do dawnych lat. Po chwili odezwał się niskim, spokojnym głosem:
— To pradawne kamienie, wypełnione magią najstarszych magów. Każdy z nich skrywa niezwykłą moc — od leczenia ran po otwieranie portali. Niełatwo je zdobyć, ale to jedyna droga do wyzwolenia królestwa.
Na chwilę zamilkł, a w jego oczach pojawił się cień smutku: — Kiedyś jeden z nich należał do mnie, lecz dawno temu jego energia się wyczerpała. Korzystając z jego mocy sporządziłem mapę z możliwymi lokalizacjami kilku takich klejnotów. — Sięgnął do torby i wyciągnął z niej stary pergamin.
Brzegi mapy były postrzępione, lecz rysunki i symbole wciąż dało się odczytać. Kuba i Ania przyglądali się im z rosnącą ekscytacją.
— Czy możesz nam powiedzieć, gdzie je odnaleźć? — zapytała Ania, spoglądając na starca z nadzieją.
— Potrzebujemy tych klejnotów, by ocalić królestwo i pokonać smoka — dodał Kuba z determinacją.
Starzec zawahał się tylko przez moment: — Wierzę, że wasza odwaga i czyste serca pozwolą wam sprostać temu zadaniu. Proszę, weźcie mapę. Mam nadzieję, że pewnego dnia przywrócicie pokój temu królestwu.
Kuba ostrożnie chwycił pergamin a Rex zamachał ogonem, jakby czuł tę samą ekscytację, co jego przyjaciele.
— Jeden z klejnotów znajduje się niedaleko stąd, w starym, opuszczonym zamku na wzgórzu — powiedział mędrzec, wskazując na rysunek na mapie. — Bądźcie ostrożni, bo droga do niego jest pełna niebezpieczeństw. Kiedy zgromadzicie wszystkie trzy kamienie, wróćcie do zapomnianego królestwa.
Nachylił się do Kuby i Ani, mówiąc nieco ciszej: — Obserwujcie smoka. Czekajcie, aż zapadnie w sen — to będzie wasza jedyna szansa. Ułóżcie klejnoty wokół niego i wypowiedzcie zaklęcie: „DRATTHREDA”. To zaklęcie uśpi smoka na kolejne tysiąc lat.
Ania kiwnęła głową, zaciskając dłonie w geście determinacji: — Zróbmy to! Zbierzmy klejnoty i uratujmy królestwo!
Kuba spojrzał na mapę: — Wyruszmy jak najszybciej. Ale… wspominałeś też coś o kluczu?
Mędrzec przytaknął: — Zgadza się, zanim wyruszycie na poszukiwanie klejnotów, musicie dostać się do zapomnianego królestwa. A dokładniej — do jego murów. Pod starym dębem, przy murach królestwa zakopałem sakwę z kluczem. Jest on niezbędny, by przedostać się z Krainy Kompasów do Twierdzy Mędrców — starożytnego miejsca, w którym znajdziecie jeden z kamieni. Bez tego klucza brama Twierdzy pozostaje zamknięta.
— Nie zawiedziemy cię — zapewnił Kuba, ściskając mapę w dłoni.
— Dziękujemy za wszystko — dodała Ania z powagą. — Obiecujemy, że będziemy ostrożni.
Kierowani wskazówkami magicznego kompasu, ruszyli w stronę zapomnianego królestwa. Po kilku godzinach dotarli do wielkiej, kamiennej bramy pokrytej starożytnymi runami, migoczącymi w świetle słońca.
— To musi być wejście do zapomnianego królestwa — szepnął Kuba z zachwytem.
Za bramą rozciągał się niezwykły widok. Zrujnowane budowle i zarosłe ogrody sprawiały wrażenie, jakby czas stanął tu w miejscu. Mimo zniszczeń, miejsce wciąż emanowało spokojnym majestatem. Wysokie wieże oplecione bluszczem świadczyły o dawnej potędze tej krainy.
— Wygląda na to, że czeka nas tu mnóstwo przygód — rzucił Kuba z uśmiechem.
Nagle nad jedną z wież przeleciał ogromny smok, którego cień padł na zrujnowane dziedzińce. Potężne skrzydła szumiały groźnie, a oczy bestii wyraźnie obserwowały teren poniżej. Ania, Kuba i Rex natychmiast przywarli do najbliższego muru, ich serca biły jak oszalałe.
— Chyba już wiemy, co strzeże tego miejsca — wyszeptała Ania, zerkając z niepokojem w stronę nieba, gdzie smok zataczał kręgi.
— Musimy jak najszybciej znaleźć klucz i zdobyć klejnot — dodał Kuba, próbując opanować drżenie w głosie.
Poruszając się w cieniu zrujnowanych murów, dotarli do wielkiego, rozłożystego dębu. Ania wyjęła z plecaka małą łopatkę i zaczęła kopać u jego podstawy. Po chwili natrafiła na sakwę. Wewnątrz znajdował się ciężki klucz, ozdobiony misternymi wzorami.
— Mamy go! — szepnęła podekscytowana, podając klucz Kubie.
Chłopak obejrzał go uważnie: — Wygląda bardzo staro… ale na pewno otworzy bramę do Twierdzy Mędrców.
Podnosząc wzrok na Anię, dodał: — Mędrzec wspomniał, że jeden z klejnotów ukryto w opuszczonym zamku na wzgórzu. Jeśli chcemy go zdobyć, musimy ruszać dalej.
— W takim razie, nie traćmy czasu! — oznajmiła Ania z iskrą w oku. — Smok może wrócić w każdej chwili.
Teraz, mając w garści klucz do Twierdzy Mędrców, czuli, że są o krok bliżej od ocalenia zapomnianego królestwa.
Rozdział 3: W poszukiwaniu pierwszego klejnotu mocy
Ania, trzymając w rękach mapę od mędrca, prowadziła Kubę i Rexa przez mroczny, pełen tajemnic las. Wysokie drzewa kołysały się na wietrze, a gęste liście szeleściły cicho, jakby szeptały sekrety z dawnych czasów. Cienie poruszały się wśród pni, sprawiając wrażenie, że las bacznie przygląda się ich wędrówce.
— Musimy zachować ostrożność — powiedziała Ania półgłosem. — Mapa wskazuje, że gdzieś tu czeka na nas ważna próba.
Kuba szedł tuż za nią, zerkając co chwilę na Rexa, który kręcił się między nimi, co rusz zadzierając nos do góry. Jakby i on wyczuwał, że wśród cieni może kryć się coś nieznanego.
— Według mapy jesteśmy już blisko — odezwała się Ania po chwili, zatrzymując się przy gęstym skupisku drzew. Przejrzała pergamin, próbując dopasować kształty drzew i skał do symboli zaznaczonych na kartce.
Wreszcie dotarli do niewielkiej polany, na której stał stary obelisk. Obrósł go mech i gęste porosty, a masywna konstrukcja zdawała się blokować dalszą drogę. Jedyna ścieżka prowadząca dalej kończyła się właśnie przy tym tajemniczym monumencie.
— Wygląda na to, że to tutaj — szepnęła Ania, podchodząc niepewnie. Oczyściła dłonią fragment kamienia, odsłaniając wyryty tekst.
— „Ten, kto chce przejść, musi najpierw udowodnić swoją mądrość. Rozwiąż zagadki, by odblokować drogę.” — przeczytała cicho.
— Zagadki? — powtórzył Kuba, podchodząc bliżej. — Ciekawe, co tym razem nas czeka…
Na obelisku zaczęły migotać złote litery:
„Jestem zawsze obecny, ale nikt mnie nie widzi. Zawsze płynę, lecz nigdy nie stoję w miejscu. Czym jestem?”
Kuba zmarszczył brwi, w skupieniu przyglądając się zagadkowej inskrypcji.
— To musi być… — zaczął, ale Ania już się uśmiechnęła.
— Czas — odpowiedziała z przekonaniem.
W tej samej chwili obelisk zadrżał, a złote napisy powoli zniknęły, jakby wchłonięte przez kamień. Po sekundzie pojawił się kolejny tekst:
— „Mam na sobie miasta, ale nie mam domów. Mam na sobie lasy, ale nie mam drzew. Mam na sobie wody, ale nie mam ryb. Czym jestem?”
Ania i Kuba spojrzeli na siebie niepewnie.
— Miasta bez domów, lasy bez drzew, wody bez ryb… — mruknął Kuba. — Brzmi nierealnie.
Ania zacisnęła wargi, rozważając różne tropy. Nagle zerknęła na mapę, którą cały czas ściskała pod pachą. Zrozumienie przyszło natychmiast.
— To przecież… mapa! — wykrzyknęła, dotykając obelisku z lekkim uśmiechem.
Kamień znów się poruszył, a litery rozpłynęły jak mgła. Zaraz potem pojawiła się kolejna zagadka:
— „Choć jestem malutka, mam siłę wielką. Gdy cię ukłuję, krzykniesz z bólem. Czym jestem?”
— Malutka, ale silna… — zamyśliła się Ania.
— Może to jakaś roślina? — zasugerował Kuba, drapiąc się po głowie.
W tym momencie Rex wesoło skakał w powietrzu, usiłując złapać natrętne stworzenie krążące nad jego nosem. Psie warknięcia przerodziły się w ciche popiskiwanie, gdy jakiś owad próbował go przegonić.
— Co on wyprawia? — zapytała roześmiana Ania, obserwując, jak pies łapczywie macha łapkami w powietrzu.
Kuba przez chwilę przyglądał się scenie, aż coś go tknęło.
— To musi być osa! — powiedział stanowczo Kuba, patrząc na obelisk.
Obelisk znów zadrżał, a kolejne inskrypcje zaczęły się wyłaniać na jego powierzchni.
— „W dzień stoję w polu, a w nocy pilnuję ogrodu. Czym jestem?”
— Stoi w polu, a nocą pilnuje ogrodu… — powtórzyła Ania, mrużąc oczy. — Coś lub ktoś, kto odstrasza…
Przed jej oczami stanął obraz pola babci: rozkołysane zboże, strach na wróble, który miał przegonić ptaki… Uśmiechnęła się na to wspomnienie.
— Strach na wróble — oznajmiła pewnie.
Obelisk zadrżał i rozbłysł delikatnym światłem, po czym powoli zanurzył się w głąb ziemi, odsłaniając ukrytą ścieżkę prowadzącą dalej — w gęstwiny lasu.
— Udało się! — zawołał Kuba z wyraźną ulgą.
— Pierwsza przeszkoda za nami — dodała Ania, muskając dłonią pozostałości mchu na obelisku.
Kuba spojrzał na nią z uznaniem:
— Ania, jesteś niesamowita! Niczym mistrzyni zagadek…
— Wiem, wiem — zaśmiała się, mrugając do Rexa. — Teraz mogę wpisać to do swojego CV.
Weszli w gęstwiny lasu a tam okazało się, że muszą przejść przez istny labirynt tuneli i korytarzy. Rex od razu wytężył węch i pobiegł przodem, jakby szukał ewentualnych pułapek lub ukrytych przejść.
Ściany z gładkich, kamiennych bloków porastał naprzemiennie mech i pnącza, nadając temu miejscu chłodny, nieprzyjazny wygląd.
— Ten labirynt jest bardziej przerażający, niż się spodziewałam — wyszeptała Ania, rozglądając się ostrożnie.
— Spokojnie, wygląda na to, że Rex wie, gdzie iść — powiedział Kuba, wskazując na psa, który nagle zastygł, nasłuchując.
Z ciemnego korytarza wystrzeliła mała myszka, która przemknęła między blokami skalnymi i zniknęła w szczelinie pokrytej pnączami.
Rex tylko pokręcił głową i ruszył dalej, a Ania zaśmiała się cicho:
— No proszę, Rex, trafiła ci się nowa koleżanka?
Mimo drobnych rozluźnień, droga przez labirynt była długa i pełna zakrętów. Gdy zaczęli wątpić, czy kiedykolwiek znajdą wyjście, spostrzegli w ścianie zarys drzwi — niemal niewidocznych na tle kamiennych bloków.
— Myślisz, że to tu? — szepnął Kuba, dotykając starannie wpasowanych kamieni.
— Warto spróbować — odparła Ania i wyjęła klucz, który zdobyli wcześniej.
Zamek ustąpił z cichym trzaskiem, a drzwi rozsunęły się, wydając przeciągły, metaliczny jęk. Za nimi rozciągał się mroczny korytarz, którego ściany zdobiły tajemnicze symbole — wyglądały jak opowieść zapisana w kamieniu. Wędrowali w ciszy, aż w końcu dotarli do wyjścia na zewnątrz.
Ich oczom ukazał się starożytny zamek usytuowany wysoko na wzgórzu. Choć w wielu miejscach ruiny były zapadnięte, budowla wciąż emanowała dawną potęgą. Strzeliste wieże pokrywał bluszcz, a masywne mury świadczyły o niegdysiejszej świetności.
— Wygląda niesamowicie… — szepnęła Ania, zatrzymując się, by podziwiać widok.