E-book
7.88
drukowana A5
24.22
drukowana A5
Kolorowa
47.58
Magiczny czas świąt

Bezpłatny fragment - Magiczny czas świąt


Objętość:
76 str.
ISBN:
978-83-8384-885-3
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 24.22
drukowana A5
Kolorowa
za 47.58

Magiczny Płatek Śniegu


W pewnej mroźnej krainie, gdzie zimą wszystko pokrywało się skrzącym białym puchem, mieszkał mały płatek śniegu imieniem Śnieżek. Był wyjątkowy, bo w przeciwieństwie do innych płatków, nigdy nie topniał. Rodzice Śnieżka, stare śnieżynki, tłumaczyli mu, że to szczególny dar.


— Pewnego dnia zrozumiesz, dlaczego jesteś taki wyjątkowy — mówiła mama płatek. Ale Śnieżek nie mógł się doczekać, żeby odkryć swoje przeznaczenie.


Pewnego grudniowego poranka, gdy Śnieżek unosił się z wiatrem nad świerkowym lasem, zauważył dzieci lepiące bałwana na polanie. Śmiali się, śpiewali kolędy, a bałwan miał marchewkowy nos i wełnianą czapkę. Śnieżek zapragnął być częścią tego radosnego świata.


— Gdybym mógł, zasiadłbym na szczycie ich choinki, aby błyszczeć jak gwiazdka! — pomyślał.


Nagle silny podmuch wiatru porwał Śnieżka wysoko w powietrze. Próbował się utrzymać w jednym miejscu, ale wicher był zbyt mocny. Przeniósł go daleko od dziecięcej polany, aż nad ciemny las.

— Gdzie ja jestem? — zastanawiał się Śnieżek, patrząc na drzewa spowite lodem.


Gdy wiatr ucichł, Śnieżek wylądował na gałęzi drzewa, gdzie czekał na niego wróbel Chrupek. Mały ptaszek drżał z zimna.


— Kim jesteś? — zapytał Chrupek.


— Jestem Śnieżek, płatek śniegu. A ty?


— Chrupek. Zgubiłem się, gdy szukałem okruszków na święta. Teraz nie mogę znaleźć drogi do gniazda — zasmucił się ptaszek.

— 

— Śnieżek postanowił pomóc.

— Może moje przeznaczenie to nie tylko bycie pięknym na czubku choinki, ale i pomaganie innym — pomyślał. Płatki śniegu znały każdy zakątek lasu, więc Śnieżek wskazał Chrupkowi drogę.


Kiedy wróbel dotarł do swojego gniazda, podziękował Śnieżkowi.

Śnieżek ruszył dalej, a wkrótce zobaczył migoczące światełka. Była to mała wioska, gdzie ludzie przygotowywali się na Wigilię. W jednym z domów na podwórzu stała pięknie przystrojona choinka. Śnieżek zauważył, że na jej czubku brakowało gwiazdy.

— Może to moje miejsce! — pomyślał z nadzieją.


Kiedy próbował dotrzeć na szczyt choinki, usłyszał płacz dziecka. Mała dziewczynka, Zuzia, siedziała przy oknie. Jej ręce były złożone, jakby coś chciała powiedzieć.

— Co się stało? — zapytał Śnieżek, unosząc się tuż obok jej twarzy.

— Napisałam list do Świętego Mikołaja, ale wiatr porwał go, zanim zdążyłam wrzucić go do skrzynki — wyjaśniła Zuzia. — Teraz Mikołaj nie będzie wiedział, że chciałam, żeby wszyscy byli szczęśliwi w te święta.

Śnieżek poczuł, że musi pomóc. Wiedział, że wiatr zaniósł list gdzieś w stronę gór.

Śnieżek poleciał w stronę gór, gdzie spotkał wilka o srebrnym futrze. Wilk nazywał się Srebrzysty i słyszał o liście.


— Widziałem, jak wiatr unosił kartkę w stronę lodowej jaskini — powiedział wilk. — Ale to niebezpieczne miejsce.


Śnieżek jednak nie chciał się poddać. Poprosił wilka, by go poprowadził.


W jaskini panował mrok, ale Śnieżek zauważył leżący na ziemi list Zuzi. Udało mu się unieść go w powietrze i wyjść z jaskini, zanim lód zaczął pękać.


Śnieżek wrócił do Zuzi z listem i pomógł jej go wrzucić do skrzynki na listy do Mikołaja. Dziewczynka była przeszczęśliwa.


Kiedy nastała Wigilia, Święty Mikołaj zjawił się w wiosce. Przyniósł prezenty dla wszystkich dzieci, a na czubku choinki wylądował Śnieżek, błyszcząc jaśniej niż jakakolwiek gwiazda.


Okazało się, że jego przeznaczeniem było nie tylko przynosić radość, ale i spełniać marzenia. Teraz Śnieżek wiedział, dlaczego nigdy nie topnieje — był magiczny, by mógł pomagać zawsze i wszędzie.

Elf który bał się świąt


W magicznej wiosce na Biegunie Północnym, gdzie każdy dzień pachniał piernikami, a choinki świeciły tysiącem lampek, mieszkał mały elf imieniem Antoś. Był najmłodszym pomocnikiem Świętego Mikołaja i… najbardziej niezdarnym.


Podczas gdy inne elfy zgrabnie pakowały prezenty, budowały zabawki czy piekły świąteczne ciasteczka, Antoś zawsze coś psuł. A to przypadkiem przykleił swoje rękawy do pudełka, a to zamienił farbę na czekoladę i pomalował pociągi czekoladową polewą. Elfy śmiały się życzliwie, ale Antoś coraz bardziej się martwił.


— Święta to nie dla mnie — mruczał pod nosem. — Zawsze wszystko psuję!


Zadanie od Mikołaja

Pewnego ranka Święty Mikołaj wezwał wszystkich elfów do swojej pracowni. Wszyscy zebrali się wokół niego, gdy Mikołaj mówił swoim głębokim głosem:


— Kochane elfy! Wielki dzień już blisko. Potrzebuję ochotnika do specjalnej misji: ktoś musi sprawdzić, czy wszystkie zabawki w magazynie są gotowe do drogi!


Antoś schował się za ogromnym workiem prezentów, myśląc:

— Nie zgłaszaj się, nie zgłaszaj się! Ale zanim zdążył się ukryć, Mikołaj spojrzał prosto na niego.


— Antosiu, ty się nadajesz! Jesteś mały, zwinny i odważny.


— Odważny? — wyjąkał Antoś. — To chyba pomyłka…


— Wierzę w ciebie! — powiedział Mikołaj z uśmiechem.


Antoś ruszył do magazynu, gdzie znajdowały się tysiące zabawek. Przypominało to labirynt zbudowany z pudełek, rowerów i misiów.


Pierwszym problemem była kula śnieżna, która spadła z półki i potoczyła się prosto w stronę Antosia.

— Uwaga! — krzyknął, ale kula była szybsza. Potrąciła piramidę pudełek, które zaczęły spadać jak domino. Antoś próbował je łapać, ale skończył z głową w hełmie rycerza.


— No pięknie — jęknął, próbując się wyplątać.


W końcu trafił na sekcję z zabawkami mechanicznymi. Niestety, przez przypadek uruchomił wszystkie na raz. Roboty zaczęły śpiewać „Jingle Bells”, samochodziki jeździły mu między nogami, a latający helikopter zaplątał mu się we włosy.


— Pomocy! — krzyczał, gdy próbował złapać bączek, który uparcie kręcił się wokół jego nogi.


Gdy Antoś próbował opanować chaos, z jednego z pudeł wyskoczyła wiewiórka Bibi, która była pilotem do zdalnych samochodzików.


— Ty tu rządzisz? — zapytała, patrząc na Antosia z przekrzywioną głową.


— Ja? No… teoretycznie tak — przyznał elf.


— To nie wygląda dobrze — odparła Bibi.


Razem z wiewiórką Antoś zaczął zbierać rozbiegane zabawki. Wkrótce do pomocy dołączył bałwanek Rufek, który służył jako tester magicznych szalików. Problem polegał na tym, że za każdym razem, gdy się nachylał, jego głowa spadała na ziemię.


Gdy wszystkie zabawki wróciły na miejsce, Antoś zauważył, że jeden z ogromnych worków prezentów się porusza. Ostrożnie rozwiązał wstążkę i… wyskoczył z niego piesek! Miał wielką kokardę na szyi i merdał ogonem.


Antoś wpadł na pomysł. Wziął pieska na ręce i zaniósł go do Mikołaja.


— Antosiu! — powiedział Święty Mikołaj z uśmiechem. — Wykonałeś kawał dobrej roboty! Znalazłeś zaginionego pieska, uporządkowałeś magazyn i… uratowałeś nas przed katastrofą.


— Uratowałem? — zapytał zaskoczony Antoś.


— Tak! Dzięki twoim staraniom wszystkie zabawki są na swoich miejscach.


Antoś zaczerwienił się, a inne elfy zaczęły klaskać. Wiewiórka Bibi wskoczyła mu na ramię, a bałwanek Rufek pomachał ręką.


A święta na Biegunie Północnym nigdy nie były tak wesołe, jak dzięki niemu!

Reniferka Kropka i  jej pierwszy  lot


Na biegunie północnym żyła młoda reniferka Kropka. Była wyjątkowa, bo miała na nosie małą, czarną plamkę, która wyglądała jak kropeczka od tuszu. Kropka zawsze marzyła, by dołączyć do zaprzęgu Świętego Mikołaja. Ale był jeden problem — nie potrafiła latać.


Każdego ranka Kropka ćwiczyła z innymi reniferami. Starsze renifery mówiły jej:

— Musisz wierzyć w siebie, Kropko! Rozłóż skrzydła… to znaczy poroże i po prostu leć!


Kropka próbowała, ale zawsze coś szło nie tak. Raz wylądowała w stosie prezentów, innym razem uderzyła w ogromny gar pierników, które przeleciały przez cały pokój.


— Nigdy mi się to nie uda — westchnęła smutno.


Pewnego dnia podszedł do niej Rudolf, najstarszy i najbardziej doświadczony renifer.

— Wiesz, Kropko, ja też kiedyś miałem problem. Wszyscy śmiali się z mojego świecącego nosa, ale to on uratował święta. Może twoja kropeczka też ma magiczne właściwości?


Kropka spojrzała na niego zdziwiona, ale postanowiła dać sobie jeszcze jedną szansę.


Nadszedł dzień wielkiej próby. Wszystkie renifery miały pokazać swoje umiejętności przed Mikołajem. Kropka była przerażona. Kiedy przyszła jej kolej, rozpędziła się, rozłożyła kopyta i… zamiast polecieć, zrobiła wielki fikołek w powietrzu i wylądowała na stercie siana.


Renifery parsknęły śmiechem, ale Mikołaj podszedł do niej z uśmiechem.

— Wiesz, Kropko, masz wyjątkowy talent do robienia zamieszania, ale to dobra cecha w moim zaprzęgu. Z tobą nie ma nudy!


Gdy Mikołaj wybrał Kropkę do zaprzęgu, okazało się, że jej kropeczka… świeci w ciemności! Dzięki temu zaprzęg widział, gdzie leci, nawet w najgęstszej mgle. Święta były uratowane, a Kropka w końcu uwierzyła w siebie.

Zaginiony List do  Świętego Mikołaja


W małym lesie u podnóża śnieżnych gór mieszkały zwierzątka, które co roku pisały listy do Świętego Mikołaja. Jednym z najbardziej podekscytowanych mieszkańców lasu był mały zajączek Filipek. W tym roku postanowił napisać swój pierwszy list.


Wieczorem usiadł w swojej norce z kartką i kredkami. Po długim namyśle napisał:


— Drogi Mikołaju, nie chcę siostry ani żadnych zabawek dla siebie. Proszę, tylko żeby wszyscy byli szczęśliwi w te święta. Wesołych Świąt! Twój przyjaciel, Filipek.


Zadowolony z siebie, Filipek starannie złożył list, włożył go do koperty i narysował na niej serduszko. Następnego dnia wcześnie rano zaniósł list na skraj lasu, gdzie co roku wiewiórki zbierały przesyłki do Mikołaja.


Filipek był już blisko miejsca zbiórki, gdy nagle zerwał się wiatr. Silny podmuch wyrwał kopertę z jego łapek i porwał ją wysoko w powietrze.

— Nie! Mój list! — zawołał Filipek, biegnąc za unoszącą się kartką.


List wznosił się coraz wyżej, aż zniknął za linią drzew. Zajączek usiadł smutny na śniegu.

— Co teraz zrobię? Mikołaj nie dowie się, czego pragnę!


Na szczęście Filipek nie był sam. Jego najlepsza przyjaciółka, wiewiórka Kitka, usłyszała, jak zajączek narzeka pod nosem.

— Co się stało, Filipku? — zapytała, skacząc z gałęzi.


Filipek opowiedział o zaginionym liście. Kitka natychmiast zaproponowała pomoc.

— Nie martw się! Razem znajdziemy twój list. A kto wie, może to będzie przygoda!


Do poszukiwań przyłączył się też bóbr Wacek, który akurat kończył budowę nowej tamy.

— Gdzie widziałeś go ostatni raz? — zapytał, pocierając brodę.


Kitka spojrzała na horyzont.

— Wiatr pewnie zaniósł list w stronę rzeki. Tam musimy zacząć!


Kiedy dotarli do rzeki, Wacek zauważył coś białego zaplątane w trzcinach.

— To chyba to! — zawołał, rzucając się do wody.


Ale kiedy bóbr wyciągnął obiekt na brzeg, okazało się, że to… porwana kartka z gazety. Wacek pokręcił głową.

— To trudniejsze, niż myślałem.


Wiewiórka Kitka wskoczyła na drzewo, by lepiej rozejrzeć się po okolicy.

— Filipek, widzę coś białego na polanie za rzeką!


Podążając za wskazówkami Kitki, trójka przyjaciół dotarła na polanę, ale zamiast listu znaleźli jamę w skale. Było to wejście do ciemnej, lodowej jaskini. Na samym środku leżał… list Filipka! Niestety, przyczepiony do lodowego stalaktytu.


— Co teraz? — zastanawiał się Filipek, patrząc na śpiącego niedźwiedzia, który chrapał tuż pod listem.


Kitka miała plan.

— Filipek, ty się wspinasz, Wacek, udawaj niedźwiedzia, żeby go zmylić, a ja będę czuwać!


Plan był doskonały — przynajmniej w teorii. Wacek zaczął chrapać na niby, co obudziło niedźwiedzia. Na szczęście niedźwiedź był bardziej zdezorientowany niż zły. Kitka zaczęła machać łapkami i krzyczeć:

— Patrz, jaki wielki wiewiór!


W tym czasie Filipek cicho wspiął się na stalaktyt i chwycił list.

— Mam go! — zawołał, zeskakując na ziemię.


Gdy list został uratowany, Kitka szybko zaniosła go na miejsce zbiórki, a Wacek zajął się uspokajaniem niedźwiedzia, który — ku ich zdziwieniu — okazał się miłośnikiem miodowych ciastek.


W Wigilię Filipek i jego przyjaciele siedzieli razem pod rozświetloną choinką na środku lasu. Wszyscy dostali prezenty, a podarunki były tak dobrane, jakby Mikołaj znał ich najskrytsze marzenia.


Filipek znalazł pod choinką kubek z napisem: „Świat zmieniasz uśmiechem!” i już wiedział, że jego marzenie o szczęściu dla wszystkich się spełniło.

Gwiazdkowa Niespodzianka Misia Tadzia


W samym sercu Świerkowego Lasu mieszkał miś Tadzio, który co roku organizował Wigilię dla wszystkich zwierząt. Był to najważniejszy dzień w roku, kiedy wszyscy mieszkańcy lasu zbierali się razem, by świętować przy śpiewie kolęd, smakołykach i wspólnej zabawie.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 24.22
drukowana A5
Kolorowa
za 47.58