E-book
17.64
drukowana A5
31.9
Magazyn skrywanych emocji

Bezpłatny fragment - Magazyn skrywanych emocji


5
Objętość:
86 str.
ISBN:
978-83-8273-120-0
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 31.9

***

A gdyby tak snuć się

nocą po mieście

trzymając pod rękę

Jutrzenkę.

Rozważając z nią

o mocy kosmosu

i marności ludzkiej.


Bo kimże ja jestem,

paprochem tylko,

stworzonym z kilku westchnień,

sklejonym z ziaren piasku.


O Wenus! Zechciej

spojrzeć na mnie,

polub,

dodaj do znajomych.

Daj siłę równą drzewom,

bym mogła przetrwać każdą burzę.

Pozwól się wielbić

i trwać w tym stanie

po kres dni.


Wenus!

Może i jestem tylko okruchem

zlepionym z uśmiechów,

ale to właśnie teraz,

czuje życie

najmocniej,

najgłębiej,

najpiękniej.

***

Słowa zgubiły swoje znaczenie.

Dziś wojna jest pokojem,

miłość obojętnością,

samotność — domem pełnym ludzi.


Nie ma już idealnych słów,

umarły w zeszłym stuleciu.


Księżyc też przestał być doskonały,

dał się poszarpać kraterom,

z których wciąż wyłaniają się

słowa,

nadmiar słów

i nic nie znaczących wypowiedzi.


Chcę wrócić do czasu,

gdy kocham oznaczało bycie,

a słowo na zawsze

nie było ulotną chwilą.


Tego już nie ma.

Uleciało.

***

Szukam sensu

w każdej spadającej gwieździe,

w jej lekkości ważącej tonę.


W zmianach w życiu,

tych chcianych

i tych,

niszczycielsko — człekożernych.


Sensu w granicach

między latem a jesienią,

nocą i dniem,

początkiem i końcem.


Sensu w tym,

czy szklanka jest

do połowy pełna,

czy od połowy pusta.


W czytaniu książki,

która ma

już napisany koniec.


Sensu w całym bezsensie

i w sensie szukania sensu.


Sensu…

Tu możesz wstawić wszystko,

co ma lub nie ma sensu.

***

Oddycham

zapachem wieczoru

głęboko i spokojnie.

Niebo tuli aksamitem

jak srebrzysty kochanek.

Gwiazdy sypią błyskiem,

na skórze łagodna,

wietrzna pieszczota.


Obok Ty,

przesiąknięty poezją,

spragniony nocy.


Zdejmij emocje i marzenia,

zdejmij sny.

Pragnę być gwiazdą

błyszczącą jaśniej,

być Twoją nieskończonością czasu.


Chcę być pijana

nocą,

odwagą,

życiem.

***

Nic nie mów,

chcę milczenia.


Szelest liści,

szept wiatru,

kroplowatość za oknem

to wszystko czego mi

trzeba.


Wystarczy, że patrzysz

w tym samym kierunku

i myślisz podobnie.


Skrytomyśle

jest dziś komfortem

w życiowym chaosie.

***

Zapomniałam Ciebie

tak po prostu,

jak zapomina się

parasolki w słoneczny dzień.


Bo wiem, że to sen był,

nie jawa.


Nie pamiętam

smaku Twojego spojrzenia,

więc

patrz teraz,

patrz nieustannie.


Na zawsze.

Nieskończenie.

Do wieczora.


Bo wciąż nie wiem

czy sen to był,

czy jawa.

***

Kochaj,

gdy słońce wstaje

i gdy chmurą wieczorną

się nakrywa.


Przenieś

ze świata realnego

w świat,

przykryty kopułą pragnień.


Przygarnij

wraz z myślami wichrowymi,

gdy złość hula

i podczas wieczornej ciszy.


Ulep,

jak z plasteliny na nowo,

każdą emocję i myśl każdą.

Całą mnie.

***

Oddam w Twoje ręce

myśli bezdomne,

szukające bezpiecznej kryjówki.

Zbudowane

z wyżebranych uczuć,

sklejone taśmą

z powodu nadmiernego

spożywania życia.

Czasem siedzą w bezruchu,

by po chwili wirować

jak pierścienie Saturna.


Przygarnij

te nieuporządkowane byty.

Tylko pozwól im spędzać czas

na rajskich huśtawkach,

bo to ich ulubione zajęcie.

***

Chcę zapomnieć się z Tobą

cyklicznie.

Zetknięcie warg

niech wyrazi wszystko.


Chcę zatracić się w Tobie

za dnia.

Smakując usta,

sczytywać

każde ukryte w nich słowo.


Chcę odnaleźć się z Tobą

teraz.

Zmniejszając odległość

pomiędzy oddechami.


Całuj,

by spłynęły na mnie

opary miłości

ambrozyjne,

eteryczne,

nasze.

***

Pulsująca cisza

przyłapana na gorącym

uczynku.


Milczenie siedzące

na konarach drzew

zaczynające się kręcić.

Powód — uwierająca

ją bezczynność.


Nie chce już słuchać

bezdźwięczności

zamierającej jesieni.


Chce życia za życie,

miłości za miłość,

światła za mrok.


Smaku nieba,

za ziemskie

milczące życie.

***

Zamykam oczy

i oddaję się chwili zapomnienia

tylko z dziś — bez wczoraj i jutra.


Pożywiam łykiem tlenu,

tak potrzebnym,

a jednocześnie nieświadomym tego.


Dopieszczam złudzeniem

obrazu piękna

oraz eksplozją atomów w mózgu.


Czuję splecione ręce zakochanych

poorane bliznami,

które pozwoliły przetrwać.


Pomimo zamkniętych oczu,

widzę wszystko

i czuję wszystko.


Nade mną niebo,

prawdziwe piękno,

nawet jeśli pokryte chmurnym licem.

***

Kim jestem?


Istotą dualną przepełnioną

wszechogarniającym dobrem

i złem wszechpotężnym.

Matką, która dała życie

i matką, która je odebrała.


Istotą zbudowaną

z niematerialnej duszy,

z widzialnym ciałem.

Budująca relacje,

by za chwilę zniszczyć to,

co utworzone.


Żyjąca uwielbieniem dla prawdy,

kłamiąc jednocześnie…


Anioł i Lilith,

ziemia i niebo,

piękno i brzydota.


A jeśli jestem

monistycznym bytem?

Jednorodnym,

zrodzonym z miłości

i do miłości stworzonym?


Miłości bezkresnej

nieograniczonej

niezbędnej do życia.


Kim właściwie jestem?

***

Prowadź mnie

przez zaspany poranek,

pełen zapachu myśli

i niespokojnego snu.


Prowadź mnie

przez mroźny luty,

pełen białego puchu

rozmazującego tusz na rzęsach.


Prowadź mnie

w swoją stronę,

by dłonie splotły się

ze sobą, jak bukiety frezji.


Prowadź mnie,

a będę się łagodnie uśmiechać,

patrząc prosto w serce.


Tak jak lubisz.

Tak jak lubię.

***

Dzieło otwarte

łaknące słów,

wpatrzone w ciszę.

W spokój myśli,

którym nie może się nasycić.


Otwarte dzieło

wzrokiem zasłuchane,

snujące plany krótkoskrzydłe.

Zdrapujące wdzięczność

ze spojrzenia,

spływające piaskiem i morzem.


Otwieram oczy.

Jasność.


Czy można

mieć pretensje do słońca,

że świeci w oczy?

***

Liczę emocje,

mnożąc światłocienie

tańczące na suficie.


Sumuję płatki róż,

które zostawiasz mi

rankiem na ustach.


Zbieram płaszcze

strachem podszyte,

chowając je w szafie.


Rozdaję serce po kawałku

słabe, tęskliwe,

arytmiczne.


Przeliczam liczby,

bo na nie zawsze

można liczyć.

***

Na drugim końcu stołu

siedzi zaduma.

Patrzy na mnie

pytającymi oczami.


W tej trwającej wieczność chwili

zapadł wyrok —

dożywocie ze samą sobą.


Zakaz wznoszenia

ochronnych murów.

Każdy dzień z analizami,

których nie da się

ułożyć w schematy.


Te zapisane myśli

mniej ciążą,

tworząc szereg słów,

błyszczących,

szybkich, burzliwych.

***

Morze nigdy nie było

piękniejsze

i bardziej emocjonalne

niż dziś.


Każda kropla

przedstawia jego historię,

piękno

i obraz Stwórcy.


W każdej z nich widzę

siebie

i wszechświat.


Każda kropla jest obrazem morza

w kolorze

 podobnym do Twoich oczu.


Chcę zanurzyć się z nich

i zatonąć.

Morze i mężczyzna

połączeni w jedno.

***

Próbuję pisać,

ale jak dobrać słowa,

by serce przelać na papier.


Zamiast pisaniny

lepiej dotknąć ustami ust…


A może pisanie to

też całowanie

bez udziału warg?

To pieszczoty słowem,

zbliżenie myślami

z udziałem nagich emocji.


Wiersz to rozmowa

między kochankami,

w języku zrozumiałym

tylko dla nich.


Wydech.

Wdech.

***

Są myśli,

których nie umiem

wypowiedzieć na głos —

wyraź je za mnie.


Są słowa

niemożliwe do wypowiedzenia —

wypowiedz je za mnie.


Są gesty

sprawiające trudność —

prowadź moją rękę.

***

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 31.9