Nowa fizyka. Fizyka Duchowego
“There are more things in Heaven and Earth, than are dreamt of in your philosophy.” William Shakespear
(są rzeczy na Ziemi i Niebie, co to nie śniły się waszym filozofom)
𝚿
Teoria kwantowa
Kilka powodów napisania tej książki
Te kilka słów refleksji maga pozwalam tu sobie napisać w dość luźnej i nieco chaotycznej formie z kilku powodów. Od razu zastrzegam się, nie będzie to praca naukowa, lecz na pewno będzie zawierać nieco sformułowań z, ogólnie to tak powiem, nomenklatury naukowej. Jest to konieczne, ponieważ panujące paradygmaty wymuszają takie podejście. Jeśli jednak masz pewne aspiracje intelektualne, to cała ta praca będzie zaledwie dla ciebie wskazówką i będziesz umiał w sposób twórczy i autorski wykorzystać treści tu zawarte, modyfikując je i dostosowując maksymalnie dla własnych potrzeb. Można nawet zaryzykować taką tezę, iż dlatego, że każdy człowiek jest inny, dlatego nawet jest to nawet wskazane, przecież każdy na własny użytek musi w końcu określić swoje credo. I tu niejako dotykam pierwszego powodu napisanie tej publikacji. Oto bowiem w pewnym wieku, tak gdzieś już po 50-ce, człowiek może podsumowywać swoje doświadczenia. I to głównie będzie treścią tej publikacji. Nie, nie będzie to żadna proza, choć, to prawda, napisałem kilka powieści. A o czym to będzie? Hm…! Może o emocjach, może o higienie pracy mózgu, może o ezoteryce, o wierze, może o podejściu kwantowym w nauce i w życiu takim zwykłym codziennym, o zdrowiu, a może o moralności? Może… Może? A tak naprawdę będzie to o tym wszystkim i jeszcze więcej. Raczej będzie to opis w miarę prosty i strawny, spokojnie, dotrze to do każdego. Jedynym chyba felerem tej pracy będzie odrobina chaotyczności. Pewnie będę przeskakiwał z tematu na temat, z określonej dziedziny na inną dziedzinę. Będzie to nauka i mądrość rodowodem z dziedziny jaką para się Mag kwantowy. Na pewno czytałeś książki, oglądałeś filmy o Harrym Potterze, albo o tematyce fantasy. Nie, nie jest to ta działka. Magia kwantowa to najnowszy wynalazek. Taki z przełomu XX i XXI wieku. Ośmielę się stwierdzić, że ta stara Magia i ezoteryka to było i jest takie działanie na ślepo, klepanie jakichś inwokacji, ślepych inkantacji, mantr czy machanie różdżkami w jakiś bezmyślny i bezrefleksyjny sposób, tylko dlatego bo taka jest tradycja. Ja ośmielę się tu powiedzieć: król jest nagi … I stwierdzę, że dopiero fizyka kwantowa, psychologia kwantowa, ogólnie podejście kwantowe odsłania prawidłowe zależności w tego rodzaju wiedzy, w Magii. Jak wspomniałem, to jest nowy prąd. Być może nawet większość czynnie działających w Magii, czyli wróżek, wróży, astrologów, magów nie będzie do tego, co ja tu piszę, przekonanych. No, ale tak to jest zawsze, gdy coś się nowego rodzi. Może nawet będą oni oburzeni takimi treściami. Najtrudniej bowiem jest otworzyć się na nowe prądy. Mają oni, ci magowie, nazwijmy to klasyczni, kilka tysięcy lat tradycji za sobą. Ocenia się, iż magia źródłowo wywodzi się wprost z cywilizacji Sumeru, czyli istnieje od co najmniej 5 tys. lat. Przez ten cały czas stosowano te wszystkie tradycyjne metody, które, oględnie mówiąc, dla kogoś z zewnątrz są dziwne, tajemnicze i niezrozumiałe. Owszem, to prawda, ezoteryka przez ten cały czas nie stała w miejscu, dochodziły nowe prądy, jak chodźmy w XX wieku doszedł do arsenału magii już w pełni dopracowany Tarot. Ale oprócz tego, iż ezoterycy odwołują się do Duchowego, czasami mówią o “Innym Świecie”, nie mieli jednak oni dotąd żadnej naukowej “podkładki” na te sprawy. Dziś sytuacja ulega zmianie, ale w pełni ta sprawa się wyjaśni nieco dalej, gdy przedstawię pełną Interpretację Fizyki Kwantowej Dwóch Poziomów. Podejście kwantowe wydaje się tym, które wyjaśnia w sposób formalny tę “Duchową tajemniczość”. Będę tu o tym pisał, w miarę szczegółowo, ale przy tym będę się nieraz odwoływał do swej książki “ezoFizyka”, gdzie dość szczegółowo przedstawiam całą teorię kwantowości ezoteryki. Przyznaję, że jednym z ważniejszych powodów napisania tej, obecnej, publikacji było to, iż mnie te “sprawy” interesują. Choć mając te kilkanaście lat, czyli u progu życia, byłem raczej zagorzałym sceptykiem co do tajemniczości i dualności świata. Sytuacja jednak, jak to w życiu bywa, zmieniła się radykalnie w wieku dwudziestu kilku lat, kiedy to na własnej skórze przekonałem się o prawdziwości i skuteczności działania ezoteryki. Od tego czasu stale i na co dzień przekonuję się o fałszywości i ułomności paradygmatu Ateistycznego i Deterministycznego. Okazało się, iż mam naturę “maga” i prędzej czy później odezwałoby się to w moim życiu. Jednak oprócz swojej wrodzonej natury maga mam też umiłowanie do nauk ścisłych, do fizyki i matematyki. Ta wiązanka doprowadziła mnie finalnie, plus oczywiście doświadczenia życiowe, moje własne, do tego typu publikacji jak ta. Jeśli będziesz to czytał lub może przeczytałeś już także książkę “ezoFizyka”, mojego autorstwa, to możesz odczuć pewien dyskomfort, możesz uznać, że to jakiś żart albo dowcip wymyślony przez dowcipnisia. Nie jest to jednak żaden żart ani konfabulacje. Oczywiście jak każdy pisarz mam fantazję dość wybitnie powiększoną. Ale, zapewniam Cię, nie jest moim zamiarem żartowanie sobie z tych spraw. Są to bowiem zbyt poważne kwestie, zbyt ważkie dla życia i tego przyziemnego, i tego duchowego, by sobie z nich dworować. Przekonałem się jednak o tym, iż, “faktycznie”, to Duchowe istnieje, niejako na własnej skórze. Mówi się, że w nauce, szczególnie w fizyce, teoria powinna być potwierdzona praktyką. Stąd też się bierze ten podział na fizyków teoretyków i doświadczalników. Ten warunek w XX i XXI wieku został jednak mocno podważony, gdy powstała Teoria Strun, Superstrun czy Supersymetrii. Ponieważ w te rejony tych teorii nie jesteśmy, my ludzie, w stanie dotrzeć doświadczalnie, empirycznie, bowiem ich podstawa sięga skali Plancka, czyli odległości Plancka (10^-35m) oraz czasu Plancka (10^-43s). Normalnie, z obiektywnych powodów ludzkości na to nie stać, nie ma po prostu takich instrumentów pomiarowych. Ale to, co ja tu napiszę, jest jak najbardziej “potwierdzone”. Każdy, dosłownie każdy (no prawie każdy) będzie mógł dotknąć i przekonać się o tym na własnej skórze. No pewnie, że człowiek, każdy człowiek może tylko powtórzyć za Kartezjuszem ...myślę, więc jestem… I to by było wszystko, co jest obiektywne. Ale przecież też my wszyscy doskonale wiemy, że są też nasi rodzice, przyjaciele, znajomi inni ludzie, i oni też istnieją, też myślą, choć przecież tak naprawdę mówimy to już z pewnym kredytem zaufania. I tak też będzie z tym, co tu napiszę, tak naprawdę możemy obiektywnie powtórzyć tylko za Kartezjuszem … myślę, więc jestem...Ale ja cię przekonam, tak jak przekonuje cię obiektywność istnienia twoich bliskich, że ta Duchowość, Bóg, ta interpretacja świata, którą tu opiszę, też istnieje. Mogę Ci nawet powiedzieć, że ja sam w to, co tu napiszę, wierzę z pewnością 99%, no bo przecież może też to wszystko, co istnieje, to iluzja, Matrix, Maja, dlatego zostawiam ten 1% niepewności niejako w zapasie. Pascalowi wystarczał tylko Zakład Pascala, by uwierzyć w Boga i nieśmiertelną Duszę. Ośmielam się tu stwierdzić, że lektura tej książki, a także mej książki “ezoFizyka”, da Ci znacznie więcej niż Zakład Pascala. To też jest powód, by napisać tę książkę. W tej publikacji będę się często odwoływał do książki “ezoFizyka”, dlatego choćby tylko z tego powodu zalecałbym Ci ją przeczytać. Powracając do tych szalenie abstrakcyjnych, nie weryfikowalnych i afalsyfikowalnych teorii fizyki XX i XX wieku, typu Teoria Strun, Superstrun, czy nawet Pętlowa Teoria Grawitacji, to mi się osobiście wydaje, że są to w dużej mierze przykłady matematyczno-fizycznej scholastyki, przed czym ostrzegali nas tacy mędrcy jak Gödel, którzy wyraźnie dostrzegli ten efekt, że nawet żelazna matematyka i logika mogą nas doprowadzić do absurdu. Ja, oczywiście, nie neguję tych teorii, ani środków i umiejętności na to nie mam, ani dla mnie to nie ta liga, zbyt małym na to. Z matematycznego punktu widzenia, tym teoriom raczej nie można odmówić “prawdy”. Naukowcy, którzy tym teoriom poświęcili swój cenny czas (Smolin, Witten, Rovelli i inni), włożyli ogrom pracy i trudu, by je odpowiednio rozwinąć i opracować, dlatego choćby tylko z tego powodu należy poszanować te owoce ich pracy. Jednakowoż faktem jest, iż wielu wybitnych współczesnych naukowców po wielu latach badania takich teorii, na przykład Teorii Strun, porzuca je zniechęceni ich brakiem elastyczności i precyzji, by w końcu wrócić niczym syn marnotrawny do tych bardziej falsyfikowalnych i potwierdzonych teorii jak choćby Model Standardowy. Ja też, choć nie będę tu używał skomplikowanej matematyki, ograniczę się w tej publikacji praktycznie tylko do Mechaniki Kwantowej i Modelu Standardowego. Ktoś może powiedzieć po lekturze “ezoFizyka”, czy tej obecnej książki: … przecież to, o czym ty piszesz, to też jest niefalsyfikowalne… Ja odpowiadam: no raczej jest, możesz to przecież odczuć na własnej skórze, choćby stosując ćwiczenie Kamień Filozoficzny. To prawda, to, co piszę, może się wielu osobom, a na pewno naukowcom, nie spodobać, no ale obiektywnie każdy to może sprawdzić na własnej skórze. No, być może, mi jako magowi z urodzenia łatwiej tę Duchowość odbierać, ale tak naprawdę każdy może po kilku próbach doświadczać tych samych fenomenów. Prawdą jest jednak, iż ateiści i determiniści, którzy dzierżą berło nauki, tak “ogłupili” ogół ludzki, że ludzie, ci zwykli, normalni ludzie, gdy tylko czują te “fenomeny”, od razu reagują odruchem ucieczki i odrzucenia, bo nie chcą być uważani przez innych za jakichś nawiedzonych. I niejako w popłochu wypierają się tego. Ja jednak całą tę Deterministyczną i Ateistyczną Naukę sprowadziłem do parteru na łopatki właśnie w swej książce “ezoFizyka”. I policzyłem do dziesięciu. Totalny nokaut. Zresztą pisząc, że ja odczuwam tę Duchowość, tę ezoterykę, wcale nie mam na myśli tego, iż stale jestem zawieszony między tymi dwoma światami i mam stałe halucynacje i omamy. Nie, wręcz przeciwnie i dla mnie ta nasza zwykła, mierzalna rzeczywistość jest chlebem powszednim. Tylko na pewnym etapie życia zauważyłem, że dziwnie jakoś słuchają się mnie karty Tarota, wszelakie wahadełka i kamienie odsłaniają mi swe tajemnice, dziwnie reaguję na prawie wszystkie terapie paramedyczne. Pewnie jest duże grono podobnych mi, tylko, tak jak pisałem, większość z nich, z nas, od razu odrzuca takie fenomeny i woli się do nich nie przyznawać, nawet przed sobą samym. Determinizm, Mechanicyzm i Ateizm przez te wieki panowania narobiły tyle zniszczeń w naszej zbiorowej świadomości, że trudno to nawet ogarnąć i opisać. Trzeba tu się zgodzić z tą metaforą wahadła- tak chętnie używanej w swych książkach przez Zelanda- które w końcu doprowadza do absurdu nawet bardzo użyteczne wartości i idee, gdy za bardzo się odchyli. No bo przecież w swych początkach, w początkach nowożytnej nauki tak mniej więcej w XVI i XVII wieku, Determinizm i Mechanicyzm to były jak najbardziej postępowe prądy, to było wręcz dobrodziejstwo. One to bowiem pozwoliły opisać podstawowe prawa Natury, dziś powiedzielibyśmy z Poziomu Mierzalnego. One to zrodziły postępowe ruchy społeczne jak choćby humanizm, egalitaryzm tak ważne w walce z ciemnotą, zacofaniem, analfabetyzmem i powszechną biedą i niesprawiedliwością społeczną. Tylko, jak to jest z “wahadłem”, akurat teraz odchyliło się ono w niekorzystną stronę. I, co bolesne, nie można go żadną miarą zatrzymać. A w tej fazie ruchu “wahadła” Determinizm, Mechanicyzm, Racjonalizm i Ateizm z nich wypływający już od pewnego czasu same stały się wyrazem zacofania i marazmu. Szczególnie bardzo to przeszkadza w nauce, o czym pisałem obszernie w książce “ezoFizyka” i opóźnia to w sposób istotny nasz rozwój jako ludzi, gatunku ludzkiego w ogólności i nasz rozwój duchowy każdego człowieka. Nawet w zwykłym życiu oto teraz te prądy doprowadziły do tego, że ludzie tak naprawdę bardzo oddalili się od Duchowego. Owszem, wielu deklaruje swoją wiarę. Ale co to za wiara, skoro na ich ołtarzach (tych ludzi) w ich własnych domach palą się świece poświęcone mamonie, komputerom i technice szeroko rozumianej? To jest, przepraszam, że to powiem, zwykła obłuda. A gdzie tu miejsce dla Boga? Tacy ludzie jak Prof. Dawkins upajają się tym, że Biblia często mija się z prawdą, że opis stworzenia w Biblii jest totalnym nieporozumieniem, i na tej podstawie promują oni ateistyczne poglądy. Jest to jednak chybiona logika. Z tego, że Biblia zawiera błędy i myli się raz po razie nie wynika jeszcze, że nie ma Boga, że Świat nie jest Dziełem Stworzenia Boga. Biblia zaś jest przecież dziełem ludzi, choć w myśl tradycji pisana była pod wpływem Ducha Świętego. I nawet z tego, że człowiek powstał w toku ewolucji w myśl praw doboru naturalnego, nie wynika stąd, że nie jest on dziełem Boga. A nawet to, że jest tyle Zła na świecie, nie świadczy to w żaden sposób przeciwko wierze w Boga. To jest taki przaśny Ateizm. Oparty na pozorach i niedomówieniach. W dalszej części książki przedstawię ci argumenty świadczące przeciw takiemu przaśnemu Ateizmowi. W tej książce będzie wiele odniesień do Duchowego. Nim zacznę szczegółowo o tym pisać, stwierdzę tylko, iż Świat, jego Struktura podzielona jest na dwa Poziomy. Na Poziom Mierzalny, Rzeczywisty, Realny i drugi Poziom Niemierzalny, Poziom Wirtualny, Poziom Transcendencji, Poziom Duchowy. Szczegółowo ten podział jest wyjaśniony w książce “ezoFizyka”. Teraz tylko zauważę, że wynika on choćby z samego formalizmu współczesnej fizyki, fizyki kwantowej, mechaniki kwantowej. Ten formalizm jest i był znany już znacznie wcześniej. Już od momentu odkrycia formalizmu zespolonego można się go było doszukać głównie jednak w pracach matematycznych. A że matematycy, to matematycy, czyli ludzie, którzy niekoniecznie swoje odkrycia prawidłowo fizykalnie eksponują, i nawet się taką postawą chwalą, uważając to za powód “do dumy”, to znaczy tworzą pojęcia matematyczne dla samego tylko pojęcia, stąd po prostu nasza cywilizacja ludzka nie przetrawiła tego odkrycia prawidłowo, praktycznie do czasów nam współczesnych. Warto tu jednak zauważyć, że matematycy poprzez odkrycie liczb zespolonych odkryli nowy rodzaj liczb. Liczby nieRzeczywiste, które dość pokrętnie nazywa się liczbami urojonymi. I dopiero całość to jest zbiór liczb Rzeczywistych i nieRzeczywistych, które razem one tworzą, tworzy całkowite spektrum liczb koniecznych do opisu natury zjawisk fizycznych, wszystkich zjawisk fizycznych. Rozumiemy (no kto rozumie, ten rozumie?) to dopiero od powstania formalizmu kwantowego. Te liczby nieRzeczywiste mają postać w= ib, gdzie b należy do zbioru liczb Rzeczywistych, lecz “i” to specyficzny znacznik równy formalnie i²=-1, stąd “w” to nie jest liczba Rzeczywista, lecz właśnie liczba nieRzeczywista. Warto to tu podkreślić, że owe liczby postaci w=ib, to całkiem nowy rodzaj liczb, których to odkrycie przeszło praktycznie zupełnie bez echa w matematyce i traktowane było długie lata, od taka bardziej jako ciekawostka służąca do celów obliczeniowych, na przykład w równaniach algebraicznych “n” stopnia, i nie tylko tam. Postać liczb zespolonych zaś ma formę z= a + ib, gdzie a,b to liczby Rzeczywiste, zaś i ²=-1. Widać więc struktura liczb zespolonych zawiera zarówno część Rzeczywistą jak i nieRzeczywistą. I to ma kolosalne znaczenie, właśnie jak się okaże dla fizyki zjawisk. Warto tu zauważyć, że dotąd sądzono, że zbiór liczb Rzeczywistych zamyka ten podział liczb i tego nas uczono, i uczy się w szkołach. Prawda zaś jest taka, że należy jeszcze w sposób konieczny do tego zbioru liczb dołożyć liczby nieRzeczywiste. I to dopiero jest wymagane minimum, aby rozpatrywać fizykę naszego świata. Warto tu zauważyć, że typów liczb nieRzeczywistych może być multum, bo na przykład w kwaternionach i formalizmie kwaternionów są trzy rodzaje liczb nieRzeczywistych, w oktanionach jeszcze więcej czy sedenionach również. Żeby nie być gołosłownym podam tu definicję kwaternionów. Są to mianowicie liczby m= a+ib+jc+kd, gdzie a,b,c,d są liczbami Rzeczywistymi, zaś i, j, k spełniają, i²=j²=k²=-1, lecz i≠j≠k, ale ij=k; jk=i oraz ki=j.
Takich zbiorów liczb nieRzeczywistych może być de facto multum, rzecz w tym, że liczby zespolone wystarczą już do opisu fizycznej rzeczywistości. Bierze się to stąd, iż zbiór liczb Zespolonych jest ciałem algebraicznie domkniętym, w którym każdy wielomian n-tego rzędu ma pierwiastek. Na przykład ciało liczb Rzeczywistych nie spełnia tego warunku. To jest bardzo ważny warunek, który ma decydujące znaczenie w formalizmie matematycznym. I na przykład ciało liczb zespolonych jest “najmniejszym” takim zbiorem, spełniającym ten warunek, ale dzięki temu jest już wystarczający z punktu widzenia formalizmu matematycznego do kompletnego opisu fizyki zjawisk. Kwaterniony swego czasu były bardzo popularnym i cenionym narzędziem opisu zjawisk, wystarczy wspomnieć, iż pierwotnie równania Maxwella w elektrodynamice napisane były w tym formalizmie. Ale jednak, odkąd zaczęto stosować w fizyce matematycznej takie operatory jak dywergencja i rotacja, a także iloczyn wektorowy i skalarny, popadły one mocno w zapomnienie. W zupełności więc zbiór liczb zespolonych oraz funkcji zespolonych są koniecznym warunkiem uprawiania fizyki i opisu fizyki zjawisk, w tym fizyki kwantowej. Wyższe formy, na przykład zbiór kwaternionów itd., nie są już konieczne do tego. W przykładzie liczb zespolonych i zawartych w ich strukturze liczb nieRzeczywistych (w=ib) widać od razu ową Dualność świata. Tan podział, na który będę się w tej książce stale odwoływał. W książce “ezoFizyka” również bazuję na tych podstawach. Mówię to niejako po wykonaniu całej drogi rozumowania, niejako od końca do początku, czyli do postaci liczb zespolonych. Nie jest tak, iż uchwyciłem to niejako na starcie. Nie, najpierw musiałem dojść pełną drogę. Ale przecież prawdziwych geniuszy w nauce, w fizyce, w matematyce było multum, i nie chce mi się wierzyć, że żaden z nich nie zwrócił na to uwagi. Winić za to trzeba chyba tylko matematyków, w tym Gaussa i Eulera, którzy, jak pisałem, dość sobie słabo cenili i przyswajali fizyczne konotacje pojęć, jakie wymyślają, odkrywają i stosują. Gdyby matematycy zawodowi od początku akcentowali Dualność rzeczywistości zawartą w formalizmie liczb i funkcji zespolonych, teoria nauki, fizyki byłaby w zupełnie innym miejscu. Oczywiście, to nie jest tak, że z postaci struktury liczb zespolonych, z tego, iż są zbudowane z części Rzeczywistej i części nieRzeczywistej (urojonej), wynika budowa i struktura świata. I wynika stąd podział, który ja proponuję, na Poziom Rzeczywisty, Mierzalny i drugi poziom, Poziom Wirtualny, Niemierzalny, Transcendentny. Nie, faktycznie nasza nauka musiała chyba przejść taką okrężną drogę i dopiero po odkryciu fizyki kwantowej, można było tak pryncypialne formułować wnioski. Właściwie taki wniosek można sformułować dopiero po analizie słynnego równania Schrödinger. Ale póki co, ja jeszcze nie spotkałem się z taką analizą i takimi wnioskami. Owszem, był i David Bohm ze swoim Ukrytym Porządkiem i inni, ale chyba dopiero w moich książkach “Percepcje świata” oraz “ezoFizyka” dość odważnie jest to ukazane. Jednak w budowie, strukturze liczb zespolonych jest ta ewentualna Dualność (uwaga! nie jest to Dualność liczb zespolonych “z” kontra ich sprzężenie z*, to jest zupełnie inny typ dualności) świata, ona tkwi tam głęboko. Być może ta okropna nazwa “urojone”, jaka zrodziła się w kręgu matematyków na te liczby nieRzeczywiste, jest jakąś formą dyskomfortu głownie jednak matematyków, którzy nie umieli sobie dać rady z głębokim metafizycznych konsekwencji istnienia liczb zespolonych. Przypomnę jednak teraz Pitagorejską Zasadę, iż liczby są miarą i tylko miarą fizycznej rzeczywistości. Chyba jednak do końca nie pamiętano tego. Przecież cała matematyka zaczęła się od zliczania: jeden baran dodać dwa barany i mamy stadko trzech baranów. Zaiste, wszystko sprowadza się do tego. Ta Dualność, która pojawia się już w strukturze liczb zespolonych potem doprowadza nas, strudzonych na sam koniec do Bram Transcendencji. Oczywiście, nauka była przez wieki zawłaszczona przez Ateistów i Deterministów, którzy zrobili, co mogli, aby zaciemnić nam tę drogę. ...Im przecież “Ta Hipoteza” nie była potrzebna… Myśleli sobie, że już na zawsze będą dyktować swoje warunki. Myśleli, że, jak zaciemnią w sposób maksymalny obraz rzeczywistości, drogę Prawdy, to będą mogli bezkarnie szerzyć swe ateistyczne i fatalistyczne tezy. Jednak, jak to szczegółowo opisałem w “Percepcje świata” oraz w drugiej książce “ezoFizyka”, Determinizm nie jest konieczny. Prawdziwy jest Indeterminizm. Zawsze się zastanawiałem, co im, tym zatwardziałym Deterministom, to daje, to uparte wyparcie się Duchowego? Doprawdy nie widzę w tym żadnej szczególnej podniety dla umysłu, dla rozumu. Cała satysfakcja sprowadza się z podniety podrzucania sąsiadowi gorącego kartofla prosto z ogniska. A nuż się poparzy? No bo co to daje? Triumf Zła? Triumf chorego samoistnego, ludzkiego ego? Bez Boga, bo ja tu jestem i nikogo nie słucham, nie szanuję? Jednak jak uczy logika, każda Prawda, nawet fałszowana w końcu wyjdzie na jaw. Owszem, potem znowu ją będzie można zafałszować, ale ona takoż znów i znów, i znów się odrodzi. Jedynie szerzenie Prawdy jest nieskalane.
Ukryty Porządek
Nasza cywilizacja pary i szkła jest oparta na kilku filarach. Na Chrześcijaństwie, na nauce oraz na kulturze. Pomiędzy tymi filarami, choć one się przecież cały czas rozwijały i rosły w siłę, zawsze były jakieś spięcia, i to można powiedzieć poważne ideowe spięcia. Wydawałoby się, iż wiara w Boga nie jest możliwa do pogodzenia z czystym scjentyzmem. A jednak. Europejczykom jakoś się to udało. Tylko zastanówmy się nad kompromisami i ograniczeniami, jakie się za tym kryły. Kompromisy te chyba najbardziej dotknęły sfery Duchowego, bo nauka, rozwijając się cal po calu, ograniczała elastyczność przynależną Duchowości. Oczywiście, ten proces zaczął się od Kopernika, który swym systemem heliocentrycznym jako pierwszy niejako “zrzucił” Boga z piedestału nauki. I od niego to Wiara zaczęła się stawać tylko i wyłącznie wyborem osobistym każdego człowieka. No, jest Kościół i były Kościoły, i wtedy, i dzisiaj, ale do konfesjonału i rachowania grzechów człowiek pozostawiony jest sobie samemu. To jest oczywistym, że wiara wymaga samotności. Człowiek samotnie staje przed obliczem Absolutu. Tak jak i dostaje się w tę Transcendencję samotnie w obliczu śmierci. Trzeba tu jednak podkreślić jedną sprawę. To właśnie Nauka miała i ma do dziś destrukcyjny wpływ na naszą duchowość. Rozwijając się, Nauka coraz bardziej ograniczała Duchowe. Przecież przed Kopernikiem głównym źródłem wiedzy dla większości była Biblia. Krok po kroku Nauka jednak obnaża błędy i nieścisłości zawarte w Biblii, dotyczące choćby historii powstania świata, życia i człowieka. A Kościół Katolicki i inne Kościoły Chrześcijańskie z niezdrową determinacją broniły, jak mogły to, co jeszcze się ostało z pierwotnych dogmatów wiary. Dopiero właściwie w XX wieku Kościół na dobre pogodził się z tą “porażką” Biblii i dzisiaj powszechnie uznaje się Biblię nie jako źródło wiedzy, ale jako źródło kultury i moralności, jako bogate źródło przypowieści i historii Wiary. Piszę to wszystko niejako z pewnym celowym zamysłem. Teraz bowiem nadchodzi ten czas, przynajmniej według mojej koncepcji, którą tu zaprezentuję, a którą to ukazałem w książkach “Percepcje świata” i w “ezoFizyce”, iż to Nauka dostanie i to dość porządnie po łapkach. Nauka? Ale jaka Nauka? Tylko ta Nauka, która “wojowała” z Duchowym. Ta Deterministyczna i Ateistyczna Nauka. Trzeba tu bowiem zauważyć, iż Nauka, czyli mam na myśli głównie i przede wszystkim fizykę, od czasu powstania zrębów mechaniki klasycznej, czyli od Newtona, miała głównie ten Deterministyczny i Mechanicystyczny garnitur. O tym będę pisał w dalszej części książki, teraz zaś odsyłam do książki “ezoFizyka”, można stwierdzić, iż Determinizm był słuszną ideą, ale tylko dla praw fizycznych bez uwzględniania Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego, Transcendencji. Jeśli się tego Poziomu nie uwzględni, to można traktować do pewnego stopnia, nawet tego wysokiego, Naturę Deterministycznie. To była wielka zdobycz Oświecenia. To były wszak pierwsze kroki Nauki. To od wtedy zaczyna się gwałtowny postęp techniczny. Naturę bowiem wtedy zaczęto traktować jak jeden wielki mechanizm (stąd nazwa Mechanicyzm), mechanizm zegarka. Zaczęła się epoka inżynierii. Wszystkie trybiki w nim połączone były Deterministycznymi zależnościami. Zachłyśnięto się tym. I to tak trwa na nasze nieszczęście do dzisiaj. Wygląda na to, że zdobycze Determinizmu dla ludzkości, aby mogła ona porzucić tę jakże przydatną i “dochodową” ideę, są zbyt duże. Jednakże natura Natury jest nieco inna. To tylko tak się wydaje, że rządzą w niej prawa Deterministyczne. Przyszedł bowiem wiek XX i fizyka doznała szoku, świat naukowy doznał wstrząsu. Mniej więcej w tym samym czasie zrodziły się dwie teorie, to jest Teoria Względności (precyzyjniej Szczególna i Ogólna Teoria Względności) oraz Mechanika Kwantowa. Obie praktycznie zmieniły wszystko. I o ile Teorie Względności dość dobrze zostały zrozumiane i przyswojone przez uczonych i ludzkość, o tyle Mechanika Kwantowa i kolejne Formalizmy Kwantowe praktycznie nie są rozumiane prawidłowo do dzisiaj. I to pomimo tego, iż Formalizmy Kwantowe mają już sporą brodę. A źródłowa Mechanika Kwantowa ma sporo ponad sto lat. Ten dorobek Determinizmu jest tak wielki, iż ludzie nauki nie chcą się pogodzić w dalszym ciągu z Indeterminizmem, który wynika wprost z Formalizmów Kwantowych. Na tym tle źle interpretuje się Formalizmy Kwantowe i źródłową Mechanikę Kwantową. W czym prym wiedzie Interpretacja Kopenhaska, wymyślona, właściwie chyba tylko po to, by w sposób ateistyczny tłumaczyć naturę zjawisk fizycznych. Ten sposób, aby tłumaczyć fizykę zjawisk w sposób ateistyczny, prowadzi jednak do niespójności i samych paradoksów. A naukowcy i wtedy, gdy Mechanika Kwantowa dopiero powstawała, i teraz w obecnej rzeczywistości ani się zająkną, niźli dopuszczą Duchowe na forum Kongresów Naukowych. Panuje w Nauce taki ateizm a priori, tak naturalny dla Nauki, jak oddech jest nieodzowny dla życia. Nim dalej podam argumenty przeciw Ateizmowi w Nauce, zastanówmy się w tym momencie, jak należy rozumieć Przyczynowość, Prawo Przyczynowo skutkowe? Prawidłowa analiza tego pojęcia będzie probierzem prawidłowej postawy wobec Absolutu, wobec Duchowego, który, okaże się jednak później, mieści się gdzieś tam w równaniach kwantowych, w Dualności formalizmów opartych na liczbach i funkcjach zespolonych. Więc jak Nauka rozumie Przyczynowość? Sprawa okazuje się jest bardzo łatwa do zrozumienia. Po prostu nie należy utożsamiać Przyczynowości z Determinizmem. Determinizm jest tyko jedną z dwóch możliwości Przyczynowości. Drugą formą Przyczynowości jest właśnie ów Indeterminizm. Jaka jest więc formalna różnica między tymi dwoma możliwościami? W samej rzeczy jest fundamentalna różnica. Obszernie przeanalizowałem to w książce “ezoFizyka”. Tu ograniczę się jedynie do niezbędnego minimum. O Determinizmie mówimy wówczas, gdy zachodzi to, że konkretne Przyczyny Sprawcze dokonują konkretne i określone Skutki. Znaczy to tyle, iż Przyczyny Sprawcze są już wystarczające dla Skutków, które powodują. Przyczynowość bowiem to relacja między Przyczynami Sprawczymi a Skutkami. Ta relacja jest nieco inna w Indeterminizmie. Oto w Indeterminizmie określona Przyczyna Sprawcza jest jedynie konieczna do zaistnienia określonego Skutku, może też być, że ta Przyczyna jest lub będzie niewystarczająca. Czyli innymi słowy w Indeterminizmie Przyczyna Sprawcza może, a nie musi, w sposób konkretny zaskutkować. To wydawałoby się proste stwierdzenie ma bardzo ważące konsekwencje dla zjawisk fizycznych. Chodzi o to, że w przypadku Indeterminizmu Skutki dokonują się z pewnym prawdopodobieństwem. Teraz tylko zasygnalizuję, że ta koncepcja Prawdopodobieństwa okaże się w pewnym momencie tej książki pewną nadinterpretacją. Ale można to prawdopodobieństwo na ten teraz zaakceptować i uznać za znaczący fakt, bowiem z kolei Determinizm polega na tym, że Skutki się dokonują w sposób pewny, to znaczy z prawdopodobieństwem równym jedności. Mamy więc dwie możliwości, albo prawdopodobieństwo skutków jest pewne, i wtedy mamy Determinizm, albo mamy prawdopodobieństwo zaistnienia skutków mniejsze od jedności, i to jest charakterystyczne dla Indeterminizmu. Co to bowiem znaczy, iż Przyczyna Sprawcza jest konieczna, lecz niewystarczająca? Znaczy to tyle, że choć istnieje Przyczyna Sprawcza (konieczność), to to nie jest jeszcze warunek, iż Skutek musi się dokonać (niewystarczalność Przyczyny Sprawczej). O co tu chodzi tak ogólnie? Oto, iż Przyczyny Sprawcze wynikające z praw fizyki (fizykalne Przyczyny Sprawcze) są niewystarczające dla dokonywujących się Skutków. Nigdy nie wiadomo czy one Zaskutkują. Skutki są tylko prawdopodobne (w tym momencie książki możemy tak uznać, później sprawa się całkowicie wyjaśni, w jaki sposób należy rozumieć poprawnie Przyczynowość), lecz same Przyczyny muszą być koniecznie (te Przyczyny fizykalne), by w ogóle zachodziły procesy fizyczne. Tylko że one nie dają stuprocentowej gwarancji zaistnienia określonych Skutków. Ciekawe, że o ile Determinizm w sformułowaniu tu, w tej książce podany przeze mnie, ale także w książkach “Percepcje świata” oraz “ezoFizyka” był znany już od starożytności. Już to greccy filozofowie o nim prawili, o tyle Indeterminizm dotąd nie był w sposób formalny sformułowany. Ja, chyba jako pionier w tej dziedzinie, pierwszy podałem tę właściwą definicję Indeterminizmu, w książkach wyżej wymienionych, i sformułowałem obie definicje, i tę definicję Determinizmu, i definicję Indeterminizmu, w sposób formalny za pomocą implikacji logicznej. Ciekawe jest, że tylu ludzi dyskutowało o tych problemach, tylu rozważało ten temat, lecz charakterystyczne działo się to z reguły jeszcze przed odkryciem formalizmów kwantowych. I tak na przykład David Hume stwierdził, iż … Determinizm nie jest konieczny. W sformułowaniu logicznym można to ująć tak: ~(Przyczynowość → Determinizm). Hume ogólnie jako jeden z pierwszych nowożytnych myślicieli krytykował, jak tylko mógł, Determinizm, lecz nie podał właściwej formy Przyczynowości, która w jego ustach powinna brzmieć (Przyczynowość → Indeterminizm). Nie podał, bo w jego czasach ani jeszcze kto słyszał o Mechanice Kwantowej, a rozpatrywane przykłady Przyczynowości dotyczyły świata makroskopowego, dość nieprecyzyjnego jeśli chodzi o określenie właściwych Skutków i ich Przyczyn. Jednak już wtedy czołowi myśliciele mocno krytykowali Determinizm, który w sposób pryncypialny godzi w Wolną Wolę człowieka. Ale o Wolnej Woli pozwolę sobie w swoim czasie tu napisać kilka uwag. Fizycy jednak cały czas ignorowali wady Determinizmu i zapewniali nas przez ten cały czas, to jest praktycznie od Newtona do dziś, iż prawa przyrody są sformułowane w sposób pewny, Deterministyczny. Nawet bowiem po odkryciu Mechaniki Kwantowej fizycy łudzili się, iż za tym wszystkim kryje się jakiś Deterministyczny Ukryty Porządek. Faktycznie, jest Ukryty Porządek, ale nie taki, jak to sobie wyobrażali fizycy pokroju Davida Bohma. To bowiem zakrawa o paradoks, iż pierwszymi fizykami, którzy zaproponowali rozważenie owego Ukrytego Porządku, który miałby istnieć obok jawnej Rzeczywistości, byli skrajni Determiniści (Bohm), którzy robili to tylko po to, by ratować Determinizm. To oczywiście jest fałszem, bo żadnych ukrytych dodatkowych parametrów i wymiarów nie ma. Równania (Schrödingera) są już pełnym i skończonym wyrazem praw fizyki kwantowej. Przyroda właśnie taka jest, jak wynika to z formalizmu kwantowego, nic tam się nie da dodatkowo określić. Więc Bohm miał rację co do Ukrytego Porządku (o czym w dalszej części książki), ale nie miał racji co do dodatkowych parametrów. Najbliżej sformułowania poprawnej formy Przyczynowości był Leibniz, który w swych rozmyślaniach doszedł do konkluzji tak zwanej Racji Koniecznej. Co znaczyło tyle, iż Przyczyny Sprawcze są konieczne dla Skutków. Gdybyż on żył w XX wieku, to na pewno dodałby jeszcze tę myśl, iż Przyczyny sprawcze są niewystarczające dla Skutków. Niestety nie dodał tego końcowego członu, bo nie znał Mechaniki Kwantowej, bo z przyczyn obiektywnych urodził się za wcześnie i tym sposobem ominęła go ta okoliczność, by stać się tym, który jako pierwszy sformułował definicję Przyczynowości. Jak się okazuje, obie możliwości wyczerpują cały temat. Można to wyjaśnić w ten sposób, iż jest to logiczna relacja zbioru dwuelementowego, ta Przyczynowość, gdzie elementami formalnymi są: Determinizm i Indeterminizm, stąd wynika, że może istnieć tylko cztery; 4= 2X2; możliwości, inaczej kombinacji takiej relacji. Dokładnie opisałem to w “ezoFizyka” i tam odsyłam. Teraz jedynie akcentuję, że tylko istnieją te dwie definicje Przyczynowości, czyli Indeterminizm i Determinizm, właśnie w takiej formie, jaką przedstawiam. I nie ma co kręcić nosem, że a nuż ja tu popełniam jakiś błąd formalny i może są inne definicje Przyczynowości. Nie, nie ma. Dziwne, że nikt na to wcześniej nie wpadł. Jak zauważyliśmy, Determinizm prawie od zawsze był krytykowany. W samej rzeczy, fizyka kwantowa, jej wyniki, jej analizy dyskredytują go już zupełnie. Na podstawie równań formalizmów kwantowych trzeba stwierdzić, iż Skutki dokonują się tylko z pewnym prawdopodobieństwem (z punktu widzenia Poziomu Mierzalnego). I, tak jak mówił Hume, Determinizm nie jest konieczny. Konieczny jest Indeterminizm. Przyroda, fizyka zjawisk jest Indeterministyczna. Co więcej empiria również potwierdza Indeterminizm jako formę Przyczynowości. Ktoś powie, iż jest tak tylko na poziomie procesów atomowych. Istnieje korespondencja i procesy Indeterministyczne na poziomie mikro przechodzą w większej skali makro i maksi w procesy Deterministyczne. No, nie jest tak do końca, można jedynie stwierdzić, iż procesy skali mikro (atomowe, subatomowe) o określonej, wyraźnie różnej od jedności (≠1), wartości prawdopodobieństwa zaistnienia, przechodzą w skali makro i maksi w procesy o prawdopodobieństwie bliskim jedności (1), lecz jednak z nadal, choć minimalnie (bardzo minimalnie), różną wartością niż jeden. Na przykład zachowanie jednego elektronu a zachowanie znacznie większej całej wiązki elektronów, traktowanych jako jeden proces maksi. W tym cały szkopuł, że procesy w skali makro i maksi nadal nie są do końca pewne. Ponadto większość procesów w skali mikro, a część i w skali makro, nie da się wyjaśnić za pomocą aparatu fizyki klasycznej. Takim moim sztandarowym przykładem, którym posiłkuję się bardzo często, jest przykład elektronów w powłoce elektronowej w atomach. Tylko właśnie Indeterminizmem można wytłumaczyć to, że elektrony te nie spadają na jądra atomowe. Tak wytłumaczyć w sposób wyczerpujący. No bo teraz tłumaczy się to tym, że to niby zakaz Pauliego dla elektronów w atomach i zasada nieoznaczoności tego zabrania. No wiadomo, że elektron, gdy znajdzie się blisko jądra, traci przy tym energię przez emisję fotonów, ma dobrze określoną i precyzyjną, z małym odchyleniem, pozycję i w takim razie musi mieć dość mocno nieokreślony pęd, a tym samym większą nieokreśloność pędu, czyli jego energia kinetyczna może być dowolnie duża, co wyrzuca go z powrotem na orbitalę o większej energii, czyli dalej od jądra. Tak, to prawda, można to tak tłumaczyć, ale wyczerpujący i fundamentalny powód tego tkwi w Indeterminizmie zawartym w siłach elektrycznych. Oto pod wpływem tych sił, elektrony mogą, lecz nie muszą spaść na te jądra. Bo, jak to teraz podkreślam, Przyczyny Sprawcze należy kojarzyć z Siłami Elementarnymi, w tym wypadku z siłami elektrycznymi. A co za tym się kryje, elektrony faktycznie “wybierają” to nie spadanie na jądra, o czym napiszę nieco obszernie później. Podsumujmy więc, do jakich konkluzji doszliśmy. Oto przyroda, Natura jest Indeterministyczna, to znaczy Przyczynowość jest równoważna Indeterminizmowi. Determinizm jest pewnym przybliżeniem, a w skali subatmowej jest już dużym błędem. Procesy fizyczne dokonują się z pewnym prawdopodobieństwem. Ale tu musimy przystanąć. To nam, to obserwatorowi wydaje się, że procesy dokonują się z pewnym prawdopodobieństwem, a jak jest w istocie, o tym się jeszcze przekonamy później. Oto z punktu widzenia każdego zewnętrznego obserwatora wydaje się, że Natura rządzi się przypadkiem. Teraz tylko pozwolę sobie na takie stwierdzenie, iż nie jest to prawdą, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Wszak, gdyby tak było, rządziłby tym światem przypadek. Nie znaczy to jednak, że są jakieś ukryte parametry. Od razu zastrzegam się, iż nie jest z dużą pewnością tak, jak to sobie dedukował Bohm. Nie, opis kwantowy jest maksimum tego, co możemy się dowiedzieć o układzie. I tak jest także w istocie, iż zewnętrznemu obserwatorowi musi się wydawać, że wszystkim rządzi przypadek i prawdopodobieństwo. Nim jednak będziemy dalej analizować Naturę, musimy wrócić do owej Dualności, którą zauważyliśmy w formalizmie zespolonym.
Przypatrzmy się takiemu prostemu równaniu elektronicznemu
Z= R + iωL -i(1/ ωC)
Jak wielu wie, jest to wzór na impedancję prostego obwodu elektronicznego, składającego się z połączonych szeregowo cewki, kondensatora i opornika. Jednak jest to tak naprawdę pewna informacja “ukryta”, to jest wyraz owej Dualności liczb zespolonych. Tego się nie da zmierzyć miernikiem. Owszem, można zmierzyć opór opornika(R), pojemność kondensatora(C), indukcyjność cewki(L), ale Impedancja (Z), jako taka, tak właśnie opisana, stanowi pewien Ukryty Porządek tego układu. Istnieje niejako zasłona pomiędzy dwoma światami, pomiędzy jawną i Mierzalną Rzeczywistością i tą Drugą stroną, tym Ukrytym Porządkiem, Niemierzalnym światem. Dlaczego tak jest? Dlatego, bo wzór zawiera liczby nieRzeczywiste (urojone), które są niemierzalne (iωL oraz –i(1/ωC)). Jednak sama ta Impedancja (Z) ma bardzo szerokie zastosowanie w dalszej analizie układu, pomimo tego, że jest Niemierzalna, szczególnie, gdy ten prosty obwód (RCL) stanowi część bardziej skomplikowanego obwodu. Ona, ta Impedancja, choć sama niemierzalna, będzie miała wielkie znaczenie, będzie więc działała niejako z owego “Ukrytego Porządku” na całość elektronicznego urządzenia. Będzie to więc takie działanie z “Ukrytego Porządku”, ale o bardzo konkretnych konsekwencjach dla całego urządzenia. W końcu telewizory, radia czy nawet komputery działają.
To jest bardzo charakterystyczny, poglądowy przykład, który już za chwilę wykorzystam. A spójrzmy na taki wzór:
ih𝜕/𝜕t(𝛙) = 𝓗𝛙
Co można powiedzieć już na pierwszy wgląd o tym wzorze? No, na pewno, że zawiera w swojej strukturze liczby nieRzeczywiste (urojone). I tu już nam powinna się zapalić światełko w głowie. No więc wzór ten musi opisywać jakiś Ukryty Porządek. Tylko jaki? Matematyczny? Abstrakcyjny? Czy jakiś jeszcze inny? Szkopuł w tym, iż to jest chyba najważniejszy wzór w formalizmie Mechaniki Kwantowej, dotyczący ogółu zjawisk fizykalnych danego układu. A właściwie znaczy on tyle, iż prędkość zmian 𝛙, będącej funkcją stanu układu, w przebiegu czasu jest wprost proporcjonalna do operatora Hamiltonianu 𝓗 danego układu. Czyli ten wzór jest bazą Mechaniki Kwantowej i jest związany z “jakimś” Ukrytym Porządkiem. W tym kontekście, a propos Mechaniki Kwantowej, pierwszym, który określił ten Ukryty Porządek właśnie w Mechanice Kwantowej, był David Bohm. Można się tu całkowicie zgodzić z ogólną ideą Bohma, z tym jednak zastrzeżeniem, iż nie należy się tu doszukiwać ukrytego Determinizmu, jakiś ukrytych dodatkowych parametrów, tylko z tym, iż wzór ten wyraża jakąś głębszy podział w ogólności percepcji świata. Tak, podkreślam to, moim zdaniem równanie Schrödingera, bo ten wzór to jest równanie Schrödingera, wyraża Dualność Świata, która pierwotnie tkwi w Dualności liczb i funkcji Zespolonych, wyraża jego podział na dwa Poziomy. Na Poziom Niemierzalny, nazywany też przeze mnie wymiennie Wirtualnym, Transcendencji i drugi Poziom Mierzalny nazywany też przeze mnie Poziomem Rzeczywistym, Realnym, Twardą Materią. Tu teraz trochę wyprzedzam treść, mieszam pewne abstrakcyjne i teoretyczne ustalenia z praktycznymi, fizykalnymi wnioskami doświadczalników. Bo, jak już pisałem, podział ten pierwotnie zrodził się u mnie, wypływając wprost z fizykalnych wniosków z szeregu doświadczeń fizycznych Mechaniki Kwantowej i dopiero potem, niejako wracając do podstaw, znalazłem ten podział w formalizmie matematycznym. Swoją drogą, jak to się wszystko wiąże, matematyka z fizyką, abstrakcja z empirią, wszystko zgodnie z Zasadą Pitagorejską. Matematyka w służbie fizyki.
Równanie Schrödingera i jego interpretacja
W poprzednich dwóch rozdziałach ustaliliśmy, iż Przyczynowość wyraża się w Indeterminizmie, a Determinizm jest totalną porażką, czyli obserwatorowi zjawisk fizycznych wydaje się, że są one w dużej mierze przypadkowe i rządzi nimi probabilizm (celowo piszę, iż “wydaje się”, co później się wyjaśni) oraz to, iż z formalizmu matematycznego, formalizmu liczb i funkcji zespolonych wynika podział na dwa Poziomy Percepcji świata, co jest zawarte i widoczne w postaci równania Schrödingera. Lecz, jak podsumowałem tę część książki, teorię musi jeszcze potwierdzać empiria. Stwierdziłem, że to właśnie z analiz doświadczeń fizyki kwantowej, niejako idąc w tył, a właściwie cofając się, można dojść do tych sformułowań matematyki abstrakcyjnej, niejako to jest taka droga dookoła. A więc, jak to będzie? Jaka to jest ta empiria? No bo przecież nie było jeszcze takiego mądrego, który z prostego dodawania 2+2=4 wyprowadził już w pełni uformowana kombinatorykę lub na przykład topologię (to znaczy było takich dwóch a nazywali się Whitehead i Russell, którzy dokonali coś podobnego, ale to nieistotny szczegół). Ad rem więc, co to są te doświadczenia empiryczne, które prowadzą w konsekwencji do podziału w percepcji świata na dwa poziomy, do prawidłowej Interpretacji Mechaniki Kwantowej i do jeszcze wielu ciekawych wniosków, o których jeszcze tu nie wspomniałem? To są doświadczenia wielokrotnie powtarzane we wszystkich ważniejszych laboratoriach na świecie. To są wręcz takie sztandarowe przykłady. Wyliczmy je: interferencja cząstek elementarnych i światła na przysłonie dwuszczelinowej, działanie interferometru Macha-Zehndera, paradoks kota Schrödingera, nierówności Bella, doświadczenie Aspecta, paradoks EPR, efekt fotoelektryczny, doświadczenie Michelsona-Morleya i jeszcze kilka innych. Część z nich pozwolę sobie tu przeanalizować. Mogę się tymi przykładami posiłkować, ponieważ są w pełni obiektywnie potwierdzone, powszechnie znane i dostępne z poziomu komputera podłączonego do Internetu. Sam, oczywiście, ich nie przeprowadziłem z powodów oczywistych. Praktycznie też są te przykłady i doświadczenia wręcz do znudzenia przeanalizowane przez innych amatorów fizyki, a nawet i przede wszystkim przez osoby z naukowymi tytułami. Trzeba tu jednak powiedzieć, że określenie Przyczynowości w jej poprawnej formie na wyjściu każdego z tych ćwiczeń (doświadczeń), dało i daje bardzo oryginalne i świeże rezultaty. Nie powiem, żebym ja tu coś nowego odkrywał, ale uwzględniając to wszystko, moje wnioski są co najmniej nowatorskie i oryginalne. Nim jednak przejdę do tych doświadczeń, coś już musi być ustalone. Przedstawię więc od razu, na sam start, własną interpretację Mechaniki Kwantowej. Tak, po prostu, żebyśmy od samego początku mieli jasność. Jasność do czego piję. Muszę tu też powiedzieć, że wszystkie te “naukowe” interpretacje, jakie doczekała się dotąd Mechanika Kwantowa, to są ateistyczne lub quasi-ateistyczne interpretacje. No tak to już jest, ten duch Oświeceniowej Nauki opanował kręgi uczonych i tak trwa na przekór wszystkiego, na przekór nawet istotnym argumentom przeciw. A że Oświecenie od zawsze walczyło z Duchowym, więc tak to zostało do dziś. A że ten cały Determinizm, który jest wręcz wpisany w “dekalog” naukowca, jest na wskroś ateistyczny lub co najwyżej neutralny światopoglądowo, więc i nauka jest tym zapaszkiem “heretyckim” nasiąknięta. Moja interpretacje z tego punktu widzenia zrywa z tą ateistyczną normą. Wystarczyło mi tylko prawidłowe określenie Przyczynowości i tym samym oczy mi to otworzyło. No bo jeśli Determinizm nie jest konieczny, no to jak to jest?
Mamy oto w całej krasie równanie Schrödingera (dla danego układu).
ih𝜕/𝜕t(𝛙) = 𝓗𝛙
I tu od razu stajemy przed faktem oczywistym.
To na pewno nie jest równanie z naszej Rzeczywistej rzeczywistości!!! Co mam na myśli? Jeśli się przypatrzymy sztandarowemu równaniu klasycznemu dynamiki newtonowskiej, dla danego układu.
F= ma
To wtedy dużo się wyjaśnia. Bowiem równanie Newtona operuje na liczbach i funkcjach Rzeczywistych. Równanie Schrödingera operuje na liczbach i funkcjach Zespolonych. Jest, oczywiście, jeszcze kilka innych różnic między obu tymi formalizmami matematycznymi. Ale jest najbardziej istotne to, że to równanie z naszej Rzeczywistej rzeczywistości jest łatwe, proste i przyjemne, równanie Schrödingera zaś nie. No to więc z jakiej “rzeczywistości”, z jakiego Poziomu jest owe równanie Schrödingera? Proponuję chwile zastanowienia i…
Oczywiście, piszę tu o prostym równaniu Newtona, ale na myśli mam także te wszystkie formalizmy mechaniki klasycznej, jak Lagrange’a, czy Hamiltona, które już tak prosto nie są odbierane, ale wszystkie one są pewnym uogólnieniem prostego równania Newtona, dla danego układu ciał.
Ja proponuję zaś uznać równania Schrödingera za równanie z innego Poziomu niż Mierzalna rzeczywistość. Za równanie z Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego, Transcendencji, Duchowego!!! Już to trochę wyjaśniłem, ale wkrótce postaram się to wyjaśnić nieco dokładniej. Teraz zaś tylko stwierdzę, że wszystkie dotychczasowe interpretacje Mechaniki Kwantowej, włącznie z tą najważniejszą, czyli z interpretacją Kopenhaską, nie czynią takiego rozróżnienia i moim zdaniem wszystkie paradoksy, z tych interpretacji wynikające, biorą się w sposób bezpośredni lub nawet pośredni właśnie z tego. Z czym się także wiąże sztandarowy problem tych wszystkich ateistycznych interpretacji, czyli “problem Pomiaru”. Owszem, fizycy wiedzą, że używają formalizmu Hermitowskiego, czyli tego zespolonego, ale jakoś — moim zdaniem — to sobie lekceważą. Owszem, operatory tego formalizmu, które są reprezentacjami wielkości pomiarowych, uznaje się powszechnie, iż mają one Rzeczywiste wartości własne, czyli po prostu pomiar musi być liczbą Mierzalną, czyli Rzeczywistą, ale nie umieją sobie te wszystkie interpretacje ateistyczne “poradzić” z metafizyczną koncepcją Zespolonych Funkcji Falowych, czyli z rozwiązaniami równania Schrödingera, które są Funkcjami Stanu danego układu kwantowego. Ja proponuję podzielić rzeczywistość na dwa Poziomy. Na Poziom Mierzalny, Rzeczywisty i drugi poziom, Poziom Niemierzalny, Wirtualny, Transcendentny, Duchowy. I proponuję uznać, iż równanie Schrödingera jest opisem fizyki układu kwantowego z Poziomu Niemierzalnego. I, jeśli się nie uwzględni takiego właśnie podziału, i uznaje się w dalszym ciągu, jak czynią to wszystkie dotychczasowe interpretacje, tylko jeden nasz stary Poziom Rzeczywisty, to jest właśnie ten problem; jak interpretować Zespolone Funkcje Falowe (funkcje stanu). Oto bowiem w pewnym momencie trzeba zejść z tego “konia”, z tych Funkcji Zespolonych Stanu i przejść do Rzeczywistych wartości pomiarowych. Wszystkie ateistyczne interpretacje mają z tym spory kłopot i jedynie tylko, ale za ogromną cenę, radzi sobie z tym kłopotem, z tą niespójnością fizyczną, spośród wszystkich ateistycznych interpretacji, tylko interpretacja Wieloświatów. Ale, dla mnie osobiście, interpretacja Wieloświatów jest totalnym absurdem i porażką logiczną.
Aby być bardziej umiarkowanym, to można się zgodzić z koncepcją, iż równanie Schrödingera jest nie tyle z Poziomu Niemierzalnego, co raczej uwzględnia ono oba Poziomy. I ten Mierzalny i Ten Wirtualny. Ale Zespolone Funkcje Stanu przynależą do Poziomu Wirtualnego, tego Niemierzalnego. Ale jest to stwierdzenie takie jak to, iż liczby Rzeczywiste są także liczbami Zespolonymi. Tak, to prawda, bo przecież zbiór (Ciało) liczb Zespolonych zawiera w sobie zbiór (Ciało) liczb Rzeczywistych. Czyli takie sformułowanie, że to równanie zawiera oba Poziomy jest jakieś takie nieco dziwne. No bo przecież Poziom Mierzalny zawiera się niejako w Poziomie Niemierzalnym, tak jak liczby Rzeczywiste zawierają się w liczbach Zespolonych. Cała bieda interpretacji ateistycznych pokrewnych interpretacji Kopenhaskiej jest właśnie w tym, jak pogodzić Niemierzalność Zespolonych Funkcji Stanu z tym naszym realnym, rzeczywistym światem. Wymyślony na to niezły “myk” w interpretacji Kopenhaskiej i jej pokrewnych, tak zwaną Redukcję Funkcji Stanu, zwaną też Kolapsem Kwantowym, jednak spowodowało to wysyp paradoksów, z naczelnym paradoksem, że jakoby Świat kreują obserwatorzy własną obserwacją. Innymi słowy, nie ma Obserwatora, nie ma procesów fizycznych. Tylko pytanie za sto punktów, to jak w ogóle powstał świat, skoro istnieje już około 13,7 mld. lat i jak się rozwijał w swych początkach, skoro nie było przy tym żadnych Obserwatorów. W interpretacji przeze mnie przedstawionej, nazwanej przeze mnie Interpretacją Dwóch Poziomów, Zespolone Funkcje Stanu, które są rozwiązaniem równania Schrödingera dla danego układu, są częścią Poziomu Wirtualnego, są Niemierzalne, Nierzeczywiste, więc nie ma potrzeby lokować je na Poziomie Rzeczywistym, nie trzeba je na siłę „Urzeczywistniać”, nie trzeba więc wymyślać żadnego kolapsu tych funkcji. Informacje o układzie wynikają z obliczeń matematycznych tegoż równania i my, zewnętrzni Obserwatorzy, możemy jedynie obliczyć prawdopodobieństwo zaistnienia określonych wartości pomiarowych, czyli Skutków, oraz wartości rzeczywiste tych pomiarów. Rzeczywistość i świat niejako w całości jest w takim ujęciu obiektywny i istnieje niezależnie czy go ktoś obserwuje, bądź nie obserwuje. Nie znaczy to jednak, że skoro te Funkcje Stanu nie są częścią naszego Rzeczywistego Poziomu, to można o nich zapomnieć. Nie, one, te funkcje, odgrywają bardzo istotną rolę w fizyce układu, podobnie też jak ów Poziom Wirtualny (choć Niemierzalny) odgrywa bardzo istotną rolę w fizyce układu, wręcz pierwszorzędną rolę. Tylko, to jest bezpośrednio Niemierzalne dla nas obserwatorów z Poziomu Rzeczywistego. Między innymi teraz podam, co potem będę jeszcze rozwijał, iż te enigmatyczne “fale”, które odgrywają tak istotną rolę w dualizmie korpuskularno falowym, należy właśnie utożsamić z tymi Niemierzalnymi Zespolonymi Funkcjami Stanu (Falowymi Funkcjami Zespolonymi). A jak ważny jest- moim zdaniem jest to formalnie błędna koncepcja, cząsteczki nie są żadnymi “falami”, ani nie można je tak traktować- dla Interpretacji Kopenhaskiej dualizm korpuskularny, to wie każdy student fizyki i nauk ścisłych. Tak naprawdę nie ma tam żadnego dualizmu, jest to wymysł Kopenhaski i ateistyczny, elektrony są zawsze elektronami, fotony fotonami, a że mają one w ujęciu kwantowym alokalne cechy i właściwości, to jest inna kwestia. Ale te Niemierzalne funkcje stanu faktycznie mają pierwszorzędną rolę w fizyce układu. Powtórzę, Zespolone Funkcje Stanu pełnią kluczową rolę w fizyce układu, ale są one dla nas Niemierzalne. I jedynie kwadrat modułu tych funkcji daje nam bezpośrednią informację o “rzekomym” prawdopodobieństwie procesów na Poziomie Mierzalnym. Dlaczego piszę “rzekome”, dlatego ponieważ Poziom Wirtualny ma podstawowe znaczenie dla wszystkich procesów fizycznych, to jest taki animator lalki kukiełki, który określa “całe” zachowanie kukiełki. Tak też jest analogicznie z Poziomem Wirtualnym. Choć my, ludzie, mamy połączenie z tym poziomem poprzez swoje dusze i Wyższe Ja(Atman), to jednak żyjemy tu, na Poziomie Mierzalnym, po to, aby odbywać określone lekcje życiowe konieczne dla naszego rozwoju duchowego tu na Poziomie Mierzalnym. Właściwie to my sami, my ludzie, swymi Wolnymi Wyborami sami sobie wzajemnie (czyli także człowiek człowiekowi) fundujemy te lekcje. Jedni te lekcje zdają, inni z gorszym lub lepszym efektem je przechodzą. Ale, przynajmniej tu na ziemi, normalnie nie jesteśmy świadomi działania tego Poziomu Wirtualnego (normalnie, bo są przecież jeszcze Magowie, Wróżki czy ludzie z kręgu ezoteryki, którzy mogą “więcej’), Transcendencji. A, przynajmniej ja mam takie doświadczenia. “Siła” (Ostateczna Siła Sprawcza) z tego Poziomu Wirtualnego, Transcendencji, Duchowego określa, jak realizują się skutki na Poziomie Mierzalnym, oczywiście w ramach fizykalnych Przyczyn Sprawczych, które także mają wpływ na realizację skutków (Prawa Fizyczne). Ten decydujący wpływ Duchowego na realizację skutków na naszym Mierzalnym Poziomie my, z tego Poziomu, odbieramy w ramach właśnie owej probabilistyki, tego prawdopodobieństwa. Jak twierdzą Kabaliści, jak “działa” Duchowe, człowiek nie jest sobie, nawet nie może sobie wyobrazić i pojąć. I to jest zawarte, wypisz, wymaluj, w formalizmie kwantowym, którym my ludzie dysponujemy. To prawdopodobieństwo procesów fizycznych, które wynika z formalizmu kwantowego, jest właśnie tego wyrazem. I tu nie chodzi o jakieś ukryte parametry. Nie, takowych nie ma. Tu nie chodzi także o jakiś Determinizm. Los świata nie jest określony z góry, tak jak miałoby to miejsce w przypadku Determinizmu. Jest to już praktycznie sprawdzone w licznych doświadczeniach. O procesach fizycznych z Poziomu Niemierzalnego my, ludzie, możemy tylko, tu na Poziomie Mierzalnym, wiedzieć i dowiedzieć się tyle, co nam daje i określa formalizm kwantowy. Będę o tym jeszcze pisał, ale doświadczenie skłania mnie do tego stwierdzenia, iż owe Duchowe, ten Absolut, który de facto decyduje o każdym procesie fizycznym, “Szanuje” i “Uwzględnia”, w procesach fizycznych jednak Wolną Wolę istot żywych, w tym przede wszystkim Wolną Wolę żyjących istot rozumnych. Czy to będą Arkturianie, Plejadianie, Reptylianie czy ludzie, czy jeszcze jakieś inne istoty rozumne. To jest zawarte w tym znanym stwierdzeniu, iż ...Człowiek jest Kowalem własnego życia…, co jest w dużej mierze właściwym stanowiskiem. Nawet zwierzęta mają tę namiastkę wolnej woli. Czyli, po tym wstępnym rozpisaniu się, wracając do meritum, moja Interpretacja Fizyki Kwantowej jest taka, iż świat funkcjonuje na dwóch poziomach. Na poziomie Mierzalnym, Rzeczywistym oraz na tym głębszym, na Poziomie Niemierzalnym, Wirtualnym, Transcendencji. Tylko w ten sposób potraktowana interpretacja Mechaniki Kwantowej jest całkowicie spójna logicznie. Co to znaczy? Nie ma w niej żadnych “dziur”, nie ma, bo nie potrzeba żadnych przeskoków kwantowych, żadnych kolapsów Funkcji Stanu. Te wszystkie procesy, które na przykład interpretacja Kopenhaska traktowała tajemniczo, jak choćby przeskok kwantowy, czy kolaps kwantowy, praktycznie zjawisko niewyjaśnione w tej interpretacji, w Interpretacji Dwóch Poziomów, ma proste wyjaśnienie. Weźmy taki przykład: elektron przeskakuje z orbity na orbitę, tracąc lub przyswajając kwant energii (foton). Interpretacja Kopenhaska w tym przypadku jest niespójna, nie umie ona wyjaśnić co się działo z tym elektronem między tymi orbitami. Fizycy mówią wtedy, że nastąpił przeskok kwantowy. Ale jest to wyjaśnienie niespójne, no bo co, jest jakaś metafizyczna dziura między tymi stanami? Nie ma tego elektronu? Traci się on w czasie tego procesu, aby zmaterializować się ostatecznie na końcowej orbicie? No, nie. Nie, nie. Bez żartów. Po prostu interpretacja Kopenhaska nie umie tego poprawnie zinterpretować. Zaś Interpretacja Dwóch Poziomów z łatwością wyjaśnia i opisuje cały ten proces. Oto elektron, owszem, przeskakuje z orbity na orbitę, ale via Poziom Wirtualny. Oto elektron na danej orbitali pochłania foton, przechodzi z Poziomu Mierzalnego na Poziom Wirtualny i już wtedy na tym Poziomie Wirtualnym pokonuje cały dystans, by ostatecznie zmaterializować się na końcowej orbitali, nieco dalej od jądra, już na Poziomie Mierzalnym. Nie ma żadnej niespójności logicznej. Nie ma żadnej dziury metafizycznej. Wszystko jest na swoim miejscu. Feynman stwierdził, że… nie można zrozumieć mechaniki kwantowej, a każdy kto twierdzi, że rozumie, tym bardziej nie rozumie… No tak, ateistycznych interpretacji Mechaniki Kwantowej faktycznie nie da się zrozumieć. Bo one są niespójne logicznie. W fizyce kwantowej obowiązuje taka sam logika, jak wszędzie, z tym wyjątkiem, iż bywa, że prawdopodobieństwo P (b and c) ≠ P (c and b), to jest ta drobna, choć, przyznaję dość istotna różnica, z całkowicie klasyczną logiką, gdzie obowiązuje P (b and c) = P (c and b). Bo, w Mechanice Kwantowej operatory mogą być nieprzemienne. Ale, pamiętając o tym i uwzględniając to, trudno tu mówić o jakiejś innej, na przykład rozmytej, logice. Zawsze jest, że albo coś jest prawdą, albo fałszem, nie ma nic pośrodku, co jest treścią prawa Wyłączonego Środka. Interpretacje ateistyczne, czyli te, które nie uwzględniają podziału na dwa poziomy, nie umieją sobie radzić z określeniem ontologicznego sensu Zespolonych Funkcji Falowych, tych, które są rozwiązaniem równania Schrödingera dla danego układu. Co poniektórzy zwolennicy tych interpretacji w akcie desperacji kwalifikują te funkcje do postaci jakichś bytów abstrakcyjnych, matematycznych akcentując to, że tylko kwadrat modułu z nich ma jakąś wartość fizyczną. Co, oczywiście, nie jest prawdą. Całe te funkcje, w całej swej postaci mają bowiem pierwszorzędną wagę dla procesów fizycznych nie tylko naszego Rzeczywistego i Mierzalnego Poziomu, ale także dla Poziomu Wirtualnego. W Interpretacji Dwóch Poziomów są one “dosłownie” częścią owego Poziomu Wirtualnego, Niemierzalnego. I sterują one, niejako z tego poziomu, na przykład ruchem elektronów przechodzących przez przesłonę dwuszczelinową, a wyrazem tego jest interferencja tych elektronów na tej przysłonie. Interferencja elektronów na przysłonie wcale nie wynika z “falowej” natury elektronów. Ona wynika stąd, iż “falowe” Zespolone Funkcje Falowe (Stanu) niejako “sterują” ruchem elektronów. Właśnie z tego Poziomu Transcendencji. Elektrony są elektronami, fotony fotonami. Tylko że fizykę zachowania tych bytów określają właśnie te Zespolone Funkcje Falowe rodem z Poziomu Wirtualnego. Tego się nie da wytłumaczyć z pomocą interpretacji Kopenhaskiej. Bo ona bazuje tylko na jednym, naszym Poziomie Realnym. Dla fizyków typu Borh, Heisenberg, Dirac istniał tylko jeden typ rzeczywistości. Z historycznego punktu widzenia nie wiadomo, czy oni podobne koncepcje w ogóle rozważali? Czyżby oni woleli dopuścić do niespójności logicznych i paradoksów, niż przyznać, że fizyką świata tak naprawdę steruje Absolut (Bóg)? No, ale to byli wszystko zatwardziali ateiści, materialiści, którzy czy to świadomie, czy może bezwolnie, ani chcieli dopuścić Duchowe do nauki. Oni ani mogli dopuścić, że istnieje jakiś Ukryty Porządek, jakieś drugie dno, jakiś inny Poziom. Jak zauważyłeś, Czytelniku, dość oszczędnie dotąd w tej książce używałem takich słów jak: Absolut, Bóg, Duchowe, Transcendencja. Wolałem dotąd używać bardziej neutralnych terminów jak: Poziom Niemierzalny, Poziom Wirtualny. To też, owszem, są dobre terminy, takie bardziej naukowe, ale było to z mojej strony celowe podejście. Podejście podyktowane tym, abyś ty sam po lekturze tego doszedł do właściwych wniosków. No, ale zastanówmy się teraz wspólnie, jeśli jest Drugi Poziom, to co? To jest to jakiś zapasowy poziom? No, nie. To jest konkretny Poziom manifestacji Duchowego, Boga, Absolutu. To nie jest jakiś zapasowy rezerwuar nie wiadomo czego. Brzytwą Ockhama utnij wszystkie zbędne etykiety i swoje wątpliwości. To jest, mówiąc wprost i bez ogródek, Poziom i Manifestacja Boga, Absolutu. I od teraz już częściej w tej książce będę więc stosował te określenia. I mam zamiar jeszcze bardziej umotywować takie podejście. Sam jestem przekonany do tego, na ile człowiek może być pewnym swoich racji. Pamiętajmy, iż przecież zawsze jest ta możliwość, iż wszystko to Ułuda, Maja, Matrix. Ze stu procentowej puli, stawiam około 95 do 98%, iż to, co tu przedstawiam, nie jest tylko złudzeniem, lecz konkretną wiedzą. Zawsze jednak ten 1 lub 2 % trzeba brać niepewności. Pamiętajmy wszak, iż przecież to już Gödel nauczył nas, iż nawet z Prawdy można dojść do absurdu, bo albo nam argumentów brak, albo dotarliśmy do zupełności i wtedy to już nie wiadomo, czy teza jest równoważna antytezie. Iż była już scholastyka, że jakoś już przecież blisko 100 lat istnieje formalizm kwantowy i jeszcze to nikt nie doszedł do podobnych konkluzji. To wszystko są tylko jednak wątpliwości. Każdy ma wątpliwości. Idąc za Kartezjuszem można być pewnym tylko jednego: … myślę, więc jestem… Reszta, to są tylko tak naprawdę bardziej lub mniej pewne poszlaki. Cała wiedza to poszlaki, jakoś tam potwierdzane lub nie potwierdzone doświadczeniem i empirią. Trzeba też mieć tą świadomość, że wszystkie obowiązujące współcześnie w świecie naukowym teorie, to są zdania uznaniowe, właśnie oparte na poszlakach. Ot, po prostu szacowne grono autorytetów uznało, iż coś jest na rzeczy. I ta STW, i ta OTW, i MS (Model Standardowy) to są tak naprawdę teorie uznaniowe. Uznane i akceptowane przez śmietankę profesorów, przez czołowe ośrodki naukowe, czołowe Uniwersytety. A tam wciąż nie umilkły echa Determinizmu, Mechanicyzmu i Interpretacji Kopenhaskiej Mechaniki Kwantowej.
Formalizm kwantowy
Formalizm matematyczny Mechaniki Kwantowej jest nie tyle prosty, czy bardzo prosty, ale jest to po prawdzie kwestia zwykłej techniki i wprawy arytmetycznej, więc tak naprawdę sprawa sprowadza się do zwykłej biegłości arytmetycznej i umiejętności typowo inżynierskich, a zasada … Zamknij się i licz! … powoduje, że nie trzeba wcale wgłębiać się w metafizyczne interpretacje Mechaniki Kwantowej po to, by dobrze operować tym formalizmem. Szczególnie rachunki się upraszczają, gdy stosuje się zapis Diraca. Nas tu jednak interesują główne i podstawowe postulaty tego formalizmu. Oto wielkości pomiarowe reprezentują tak zwane obserwable, które są zwykłymi operatorami liniowymi z pewnym zastrzeżeniem. To zastrzeżenie sprowadza się do tego, iż areną działania tychże operatorów jest tak zwana Przestrzeń Hilberta, jest nieskończona i ciągła przestrzeń wektorowa, w której “wektory” to są wartości zespolonych funkcji, będących bazą dla całego formalizmu kwantowego dla danego układu kwantowego. Wartości własne tych operatorów są liczbami Rzeczywistymi, jest to jasne, skoro pomiar to jest konkretna wartość Rzeczywista, ukazana na wyświetlaczu urządzenia pomiarowego. Wypływa więc z tego wniosek, że te obserwable są operatorami Hermitowskimi. Jakie to są te podstawowe obserwable w tym formalizmie. No to jest operator położenia, pędu, Hamiltoniam układu, no i wszystko to, co da się zmierzyć. Ważną cechą tego formalizmu jest to, iż niektóre operatory nie są parami przemienne. Z tej to cechy wynika bardzo ważne prawo, tak zwana Zasada Nieoznaczoności Heisenberga, co znaczy tyle, że niektórych parametrów układu nie można pomierzyć parami w dowolny sposób. Zawsze musi być zachowane, jeśli: AB≠BA, to ΔAΔB≥(h/2π), gdzie A,B, to operatory nieprzemienne, wielkości pomiarowe, a “h” to stała Plancka, ΔA i ΔB są maksymalne dokładności z jakimi można te wielkości pomierzyć. Co charakterystyczna postać zasady nieoznaczoności nie jest empirycznym wyliczeniem, nie wynika z samego pomiaru, tylko jest cechą a priori, wyliczoną w sposób ściśle matematyczny z formalizmu samej Mechaniki Kwantowej. Wystarczy do tego ten warunek, że te operatory są parami nieprzemienne, czyli nie komutują one ze sobą.
Wróćmy jednak do postaci tego słynnego równania Schrödingera
ih𝜕/𝜕t(𝛙) = 𝓗𝛙
Od razu rzuca się w oczy, że mamy tu Hamiltonian “𝓗”, pochodną cząstkową po czasie i samą zespoloną funkcję “𝛙”, która jest rozwiązaniem tego równania, oraz znajduje się w tym wzorze stała Plancka “h” a także, podkreślmy to dobitnie, owa “mityczna” liczba “i”, która radykalnie zmienia sens metafizyczny, ontologiczny tego równania. Można przeto powiedzieć, iż to równanie to nie jest równanie z naszej Realności, z naszego Poziomu Rzeczywistego, Mierzalnego. Jeśli nie z naszego Poziomu Mierzalnego, to zostaje jedynie wiosek, iż jest to równanie z Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego. Niestety wszyscy twórcy tak zwanej Klasycznej Mechaniki Kwantowej jakoś lekce sobie przeszli obok tego faktu. I stąd zrodziły się wszystkie paradoksy i niespójności ich ateistycznych Interpretacji Mechaniki Kwantowej. My tego nie uczynimy. Nie pozostawimy tego faktu bez echa, a właściwe bez konsekwencji. A można nawet powiedzieć, że będzie to podstawowa i bazowe spostrzeżenia tej Interpretacji Mechaniki, a w ogólności Fizyki, Kwantowej, którą tu proponuję. Co się jeszcze okazuje z punktu widzenia fizycznego i matematycznego rozwiązań tego równania, to to, iż “𝛙”, te funkcję zespolone, które są rozwiązaniem równania Schrödingera, ograniczają się do pewnej klasy rozwiązań, do tak zwanej klasy Zespolonych Funkcji Falowych. Ważne jest to określenie “Falowe”, bo to jest właśnie wyjaśnienie dualizmu korpuskularno falowego. Te “fale”, którymi to niby raz są, raz nie są, w zależności od kontekstu, przynajmniej w Interpretacji Kopenhaskiej, byty fizyczne, takie jak: elektrony, fotony, protony, pozytony itd., to żadne “fale”, nie ma takich “fal” na Poziomie Mierzalnym. Te Zespolone Funkcje Falowe, które opisują fizykę tych bytów, to są te “zaczarowane” fale. Jak już wspomniałem, same te Zespolone Funkcje Falowe nie należą do naszej Mierzalnej Rzeczywistości, no bo funkcji i liczb zespolonych nie da się pomierzyć za z wyjątkiem jakichś trywialnych przypadków (gdy na przykład liczba Zespolona jest liczbą Rzeczywistą). A że nie należą do Mierzalnej części, no to muszą należeć do Niemierzalnego Poziomu, do Poziomu Transcendencji. Ta logika jest prosta i jednoznaczna. Ta klasyczna logika, jak wspominałem, tyczy się także formalizmu kwantowego. Jeśli jeszcze nie wspominałem w formalny sposób, świat jest podzielony na dwa poziomy. Na Poziom Mierzalny, Rzeczywisty i na drugi, na Poziom Niemierzalny, Transcendentny, Duchowy. Nie wiem, czy tylko ja to tylko rejestruję i nie było jeszcze takiego, który by ten prosty fakt odnotował. I tak jak formalnie można stwierdzić, iż każda liczba Rzeczywista to także liczba Zespolona, ale nie każda liczba Zespolona to liczba Rzeczywista. Podobnie jest i w tym przypadku podziału na Dwa Poziomy. Oto, od biedy można rzec, że Poziom Mierzalny zawiera się niejako w Poziomie Niemierzalnym. Oczywiście, nie można twierdzić, że coś mierzalnego zawiera się w niemierzalnym, ale chodzi mi o to, że ontologicznie Poziom Mierzalny, Rzeczywisty jest zawarty w Duchowym. Ale już na pewno nie można stwierdzić, iż Poziom Niemierzalny jest zawarty w Poziomie Mierzalnym, czyli odwrotnie raczej ta relacja nie zachodzi. To są pewne subtelności językowe, ale myślę, iż każdy rozumie intuicyjnie te zależności, pomimo karkołomności języka. Po prostu chodzi o to, że Poziom Niemierzalny, Transcendencji, Duchowy, Absolutu jest “ważniejszy”, bowiem procesy na tym poziomie bywa, że manifestują się konkretnie na Poziomie Mierzalnym. Przykłady są doskonale znane. Takie procesy fizyczne na Poziomie Mierzalnym jak nadprzewodnictwo czy nadciekłość, czy choćby zwykłe tunelowanie, to są wszystko procesy fizyczne na Poziomie Mierzalnym, będące konsekwencją i manifestacją określonych procesów na Poziomie Niemierzalnym. To przecież tam, na Poziomie Wirtualnym, Duchowym istnieją takie byty jak: cząstki wirtualne, bozony cechowania czy Pola Cechowania. Ktoś powie, że są to wszystko byty abstrakcyjne, obecne tylko na planie matematycznym. Nie, ja się z tym nie zgodzę, osobiście uznaję Zasadę Pitagorejską. Moim zdaniem wszystkie “prawdziwe” byty matematyczne mają głęboki sens fizykalny. A to, że ateiści, materialiści i determiniści uważają inaczej wcale mnie nie przekonuje. Wręcz odwrotnie, historia nauki wielokrotnie potwierdzała głęboki sens matematyki i to tej abstrakcyjnej, także z fizykalnym zastosowaniem jej płodów, tych wartościowych płodów. Pisałem, iż Zespolone Funkcje Falowe to są te “fale” w dualizmie korpuskularno falowym. O istotnych doświadczeniach fizycznych w Mechanice Kwantowej będę jeszcze pisał, ale teraz podam tylko taki prosty przykład, taki to, iż doskonale to wiadomo, że wiązka elektronów interferujących na przysłonie składa się z punktowych elektronów, które punktowo uderzają w ekran fluoryzacyjny. To właśnie te Zespolone Funkcje Falowe “sterują” niejako ruchem elektronów i w konsekwencji można tak w uproszczeniu powiedzieć, że to raczej one interferują na tej przysłonie. Broń Boże, elektron nie przechodzi tych szczelin w przesłonie na raz, niejako rozdwojony. Nie, jego taką “dziwną” trajektorię na Poziomie Mierzalnym określa właśnie z Poziomu Wirtualnego owa Funkcja Falowa a właściwie Duchowe. I to tyle, na tym polega dualizm. To samo tyczy się każdej innej cząstki subatomowej. Nie ma tam żadnej niespójności logicznej, bowiem Poziom Mierzalny jest połączony z Poziomem Niemierzalnym zasłoną, za którą kryje się Ukryty Porządek. Faktem jest, iż na Poziomie Mierzalnym rządzi tym rzekomy “przypadek” i probabilistyka wynika tylko z tej bariery, zasłony między oboma poziomami. My z Poziomu Mierzalnego, Rzeczywistego nie poznamy, nie jesteśmy “świadomi” zamiarów Duchowego i z tego wynika cała probabilistyka. Tu nie chodzi o żadne ukryte parametry, bo my i tak nie wyciągniemy nic więcej z formalizmu fizycznego, poza tym, co nam daje formalizm kwantowy. Dawniej, to znaczy sześćdziesiąt, siedemdziesiąt lat wstecz jako jednym z pierwszych, który mówił o Ukrytym Porządku, był David Bohm. Miał on sporo racji w swych odważnych stwierdzeniach, większość z nich koresponduje tu w tej książce z tym, co ja piszę. Niestety był on skrajnym Deterministą i szukał przede wszystkim sposobów ratowania Determinizmu, który już właśnie po odkryciach podstaw Mechaniki Kwantowej był mocno podważony. Jednak, trzeba mu to przyznać, jego “fantastyczne’ wnioski, że to niby jest coś więcej nadto, co nam się “zdaje”, bardzo mocno wpłynęły na kulturę tamtego czasu i właściwie nawet teraz, na przykład w filmach o charakterze science-fiction, często pobrzmiewają podobne klimaty. Ja, powiem nieskromnie, po określeniu Prawa Przyczynowości w tej nowoczesnej formie i to w sposób zupełny również, do pewnego stopnia, wzoruję się na Bohmie, ale z tą różnicą, iż neguję Determinizm, a opowiadam się za Indeterminizmem. Tak, rzeczywiście, równanie Schrödingera jest w pełni Deterministyczne, przedstawia ono liniową zmianę Funkcji falowej w przebiegu czasu, ale musimy sobie zdawać, iż równanie to, jako pochodzące z Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego, nie może być traktowane jako Deterministyczne na Poziomie Mierzalnym, niejako tym “naszym”. Ta drobna zmiana odniesienia ma fundamentalne znaczenie dla analizy Przyczynowości. Co więcej, przejście z tego Wirtualnego Poziomu, z jego Zespolonymi Funkcjami Stanu (Falowymi), na Poziom Mierzalny z jego charakterem probabilistycznym, powoduje całkowitą ruinę Determinizmu na Poziomie Mierzalnym, tym Rzeczywistym. Jedyny prawidłowy dedukcyjny wniosek jest taki, iż na Poziomie Mierzalnym, Rzeczywistym Przyczynowość jest równoważna Indeterminizmowi. Moim zdaniem jednak świat nie jawi się nam paradoksalnie jako przypadkowy, losowy, jaki byłby z tego wypływał radykalny wniosek. O tym będę jeszcze pisał. W tym sęk, że jest on “zbyt uporządkowany” jak na przypadek, zbyt wiele jest poszlak na to, że jest świadomym dziełem Stworzenia. Świat jest Celowym Dziełem Stworzenia Absolutu, Boga, do którego dopuścił Najwyższy także “życie” i “inteligencję”, by mogła ona weń ingerować. Jednak, jak pisałem, określając go jako Indeterministyczny, równocześnie nie wiemy, my tu na Poziomie Mierzalnym, jak on się w konsekwencji rozwinie. Można jedynie prognozować, bo, przyznajmy, pewne procesy w skali makro, chodzi tu głównie o grawitację i Kosmos, dzieją się z bardzo dużym i określonym prawdopodobieństwem bliskim jedności. Możemy więc mniej więcej powiedzieć, jaka będzie historia na przykład naszego Układu Słonecznego czy naszej galaktyki Drogi Mlecznej, ale idąc w dół na skali mikro-makro, prawdopodobieństwa procesów zaczynają pikować w mniejsze wartości, tak by w konsekwencji mocno ograniczyć nasze prognozy procesów. Czyli można z tego wyindukować, iż nawet Bóg “nie zna” w pełni przyszłej historii świata, a nawet docelowej historii procesów kwantowych na dowolnym poziomie ich istnienia. Ale też można, a nawet należy stwierdzić, iż Duchowe, Absolut ma wpływ na każdy pojedynczy proces fizyczny, i to zarówno na Poziomie Mierzalnym i jak i Niemierzalnym. Czyli Bóg na bieżąco tworzy fizykę, nie na zapas. O tym będę jeszcze pisał, teraz zaś ograniczę się do tego, iż Duchowe z Poziomu Niemierzalnego stanowi Ostateczną Przyczynę (Siłę) Sprawczą, która dopina każdy proces na Poziomie Mierzalnym, tym naszym Rzeczywistym. Żeby teraz jeszcze to podkreślić, Bóg na Poziomie Niemierzalnym jest alokalny czasowo i przestrzennie, nie należy się więc tym martwić, że czas zgodnie ze STW i OTW jest relatywistyczny, czyli względny, więc z naszego Mierzalnego Poziomu trudno mówić o równoczesności procesów punktów w przestrzeni znacznie oddalonych od siebie. Czyli trudno sobie wyobrazić, że Bóg, Absolut, Duchowe równocześnie ingeruje w procesy na całym świecie, ale, trzeba dodać, jest tak faktycznie z punktu widzenia Poziomu Niemierzalnego. Tam zaś na Poziomie Niemierzalnym, Duchowym jest inna percepcja czasu i przestrzeni, od tej naszej Realnej, Mierzalnej. Tam jest alokalność, można się więc zgodzić z Kabalistami, iż trudno sobie wyobrazić, nam ludziom z Poziomu Mierzalnego, działanie Duchowego, i to w ogóle pojąć. Stwierdziliśmy, co poparte było dokładną analizą Prawa Przyczynowości, iż panuje Indeterminizm na naszym Poziomie Mierzalnym. Co znaczy, iż Fizykalne Przyczyny Sprawcze, to prawda są konieczne, aby w ogóle doszło do procesu fizycznego, ale są one równocześnie niewystarczające, więc procesy mogą nie zrealizować konkretnego, określonego Skutku. Jednak stwierdziliśmy także, że tak naprawdę zależy to od tego Drugiego, Niemierzalnego, Transcendentnego Poziomu. To tam, na tym poziomie Duchowe, Absolut dopina w końcu proces fizyczny, każdy proces fizyczny i dzieje się tak, jak się dzieje. Więc widać, że owo Duchowe, Bóg jest i stanowi Ostateczną Przyczynę Sprawczą, która dopina i finalizuje każdy proces fizyczny. To na pewno musi być wniosek szokujący dla każdego naukowca, który kieruje się twardymi faktami naukowymi, który dotąd zawsze wzorował się o pryncypia naukowe. Będzie to, jest pewne, budziło u niego mocny opór. Ale jakoś nie budzi wśród współczesny fizyków oporu koncepcja Wieloświata z zylionami zylionami zylionów powstający stale ciągle w procesach fizycznych rozłącznych światów. Przyznam, że raczej ten fakt budzi, przynajmniej u mnie, sceptycyzm i konsternację. Jest to przecież ostatnia próba ratowania Determinizmu i ateizmu w nauce. Taka na siłę, taka za każdą cenę. Ale moja logika, moja indukcja, ta uznająca raczej Duchowe jako stojące za wytłumaczeniem procesów fizycznych, prowadzi właśnie do takich końcowych wniosków. O tym będę pisał w następnym rozdziale, ale teraz tylko napomknę, iż konieczne jest w nauce przyjęcie znaczącego miejsca w rozpatrywaniu fizyki zjawisk Wolnej Woli Boga oraz Wolnej Woli istot rozumnych, a nawet trzeba dopuścić wolną wolę zwierząt, które, owszem nie kierują się przesłankami logicznymi i rozumnymi, ale mają tak, jak podobnie na przykład ludzie, zawsze pewien wybór. Jednakże, z tego punktu widzenia, od razu widać, dlaczego w nauce po z góra dwóch i pół tysiącach lat istnienia filozofii, tak niechętnie rozpatrywano problem Przyczynowości. Bo, przyznajmy, wszystko, co do tej pory mieliśmy w tym względzie, to były tylko bajania gawędziarzy przy wspólnym ognisku. Wszystko to dlatego, iż byłoby to szalenie niewygodne dla materialistów i ateistów. Gdyby od początku znana była pełna i formalna postać Prawa Przyczynowo skutkowego (Przyczynowości) nauka byłaby z pewnością w zupełnie innym miejscu. Formalnie Przyczynowość można zapisać w jednym zdaniu. I tak Determinizm definiuje implikacja: (Przyczyna sprawcza → Skutek); a Indeterminizm definiuje implikacja: (Skutek → Przyczyna sprawcza). I to wszystko, można jeszcze dorzucić do obu definicji kwantyfikatory ogólne i tak oto mamy opisaną Przyczynowość. Całość szczegółowo opisałem w książce “ezoFizyka” i odsyłam do tej lektury. To jest definicja za pomocą implikacji logicznej (→) i jest to, jak tam piszę, wyczerpująca forma relacji pomiędzy “Skutkiem” i “Przyczyną” jeśli chodzi o “Przyczynowość”. I tylko w ten sposób można formalnie opisać “Przyczynowość”, szczegółowo o tym napisane jest w “ezoFizyka”. Dla mnie wciąż zadziwiające jest, iż tak prosta formuła dotąd nie funkcjonowała praktycznie w literaturze fizycznej ani filozoficznej. A jej ranga jest nie do przecenienia. Pewne jest, iż naukowcy, wijąc się jak węgorze, pryncypialnie chcą się “obyć” bez Boga. Determinizm rzeczywiście sprzyja takiej postawie. Jednak, jak napisałem, Determinizm w świetle dzisiejszej wiedzy jest nie do uratowania. Wygląda na to, że kończy się więc pewna epoka. Od czasów Kopernika, gdy zrzucono Boga z piedestału nauki, nauka była utożsamiana z tym zimnym, “ateistycznym”, racjonalnym, krytycznym stanowiskiem. Dziś pora na zmianę. To prawda, jak sama nazwa to określa, Poziomu Niemierzalnego nie zbadamy za pomocą empirii, ale okazuje się, iż my ludzie mamy tam jakieś inne możliwości poznania, a nawet metody sprawdzenia pewnych stanowisk. Chodzi mi o to, że rozumem, matematyką, logiką możemy jednak przekroczyć tę zasłonę między naszą zwykłą Mierzalną rzeczywistością a Ukrytym Porządkiem Poziomu Wirtualnego. No właśnie cały formalizm Kwantowy jest takim zwycięstwem rozumu nad materią. Teorii nad empirią. Myśli nad czynem. Postać równania Schrödingera jest tego przykładem. Musimy tylko pamiętać stale o wskazówkach Gödla, byśmy nie zeszli na manowce. Oczywiście, podstawowym orężem w takim postępowaniu jest i będzie bez wątpienia matematyczna statystyka. Możemy nawet badać wartości pomiarowe operatorów nieprzemiennych (zasada nieoznaczoności), dokonując bardzo dużo pomiarów takich wartości osobno i skorzystania z praw statystyki, by sformułować ogólne wnioski. Właściwie z takich metod korzysta się choćby w takich ośrodkach jak CERN pod Genewą, choć przecież wydawałoby się, iż nieoznaczoność będzie dużym utrudnieniem dla badania i odkrywania cząstek elementarnych. Przyznajmy jednak, iż potrzebna jest do tego spora energia. Istnieją jednak takie bariery, które przekraczają możliwości ludzkie. Mowa tu o tak zwanej skali Plancka. To jest o długości Plancka i czasie Plancka. Energia użyta do przekroczenia skali Plancka musiała by być rzędu tej, jaką w zawiera w całości nasza galaktyka. Dlatego możliwości ludzkie napotykają określoną barierę, którą przynajmniej na tym etapie naszej ludzkiej cywilizacji nie jesteśmy w stanie przekroczyć. Kończy się epoka Determinizmu. W swych książkach “Percepcje świata” oraz “ezoFizyka” ogłosiłem, niczym w manifeście, ich podzwonne. Jednak mój głos, muszę to przyznać, jest osamotniony, a już na pewno obcy luminarzom nauki. Ja, naprawdę, w literaturze i to nawet tej fachowej, długo szukałem podobnych do moich własnych treści. Niestety nic nie znalazłem. I teraz, martwić się lub się cieszyć? Byłoby czym się cieszyć, bo przecież rola pioniera w danej dziedzinie jest mocno nobilitująca, lecz z drugiej stronie tak samotnie tkwić na pozycji przed szereg to kwestia wątpliwej atrakcyjności. Jak uczy historia regułą jest raczej to, że to co nowe, przez długi czas jest odrzucane, a już w szczególności nowatorzy są mocno izolowani w środowiskach naukowych. Na szczęście, nie jestem naukowcem ani zbytnio nie zabiegam o uznanie. Ale na pewno jednak, jak każdy, odczułbym zadowolenie, gdyby moja teoria została zaakceptowana i uznana za prawdziwą. Ale, podzwonne dla Determinizmu!??? To, istotnie, mocne wyzwanie. Już pisałem w swych książkach o bezwładności intelektualnej. Jak nauka przesiąkła Determinizmem, tak trudno i będzie taką skazę wywabić. Trudno, i będzie to proces raczej długotrwały. Już raczej spodziewać się będzie można za X–lat uznania ze strony Sztucznej Inteligencji (AI), niźli jakiejś “ludzkiej” pochwały. Na zakończenie tego rozdziału muszę tu podkreślić, iż określenie przeze mnie Prawa Przyczynowo skutkowego (Przyczynowości), dostrzeżenie Dualności w Formalizmie Zespolonym, a potem określenie Interpretacji Dwóch Poziomów Mechaniki Kwantowej, to był tak naprawdę jeden proces. Jedno z drugiego, jedno w drugie mnie popychało. To stanowi zamkniętą całość. Nie wiem, czy, Czytelniku, będziesz mógł odnieść podobne wrażenie. Jeśli nie, będzie to tylko wina zbytnie chaotyczności tego, co piszę. No, ale tak jednak dość duży projekt, raczej trudno uporządkować. Być może to też kwestia charakteru osoby piszącej. To jednak, jak piszę, jest chyba dość zrozumiałe. Staram się pisać, o tych, przyznajmy, dość trudnych zagadnieniach najprościej, jak się da. To też może mieć wpływ na formalną jakość tego, co piszę. Nie używam standardowej nomenklatury produktu grupy SU(3)xSU(2)xU(1), która jest normalnym językiem MS (Modelu Standardowego). Choć pewnie w dalszej części będę się powoływać na symetrie i ich konsekwencje w formalizmie kwantowym.
Wolna Wola Absolutu
Zajmijmy się w tym rozdziale omówieniem niektórych fundamentalnych doświadczeń, które przeszły już do kronik historii nie tylko Mechaniki Kwantowej, ale można rzec, ogólnie fizyki, są one i były szeroko omawiane a nawet powtarzane. Pierwszym takim doświadczeniem, takim z wielką, wielką brodą, jest Doświadczenie Michelsona- Morleya. Doświadczenie jest, faktycznie, bardzo wiekowe, bo ostateczna jego forma odbyła się w 1887 r. Źródłowo ono potwierdziło, że Ziemia nie wlecze za sobą żadnego ośrodka, w którym rzekomo ma się rozchodzić światło. A de facto ustaliło ono, że nie ma żadnego ośrodka, które przenosiłoby fale elektromagnetyczne. A co to znaczy dla nas? Skoro fale wodne przenosi ośrodek: woda, fale akustyczne przenosi ośrodek: powietrze, to fale elektromagnetyczne też musi przenosić jakiś ośrodek. A tu taka niespodzianka. Nie ma takiego ośrodka. Co można utożsamić z tym, że nie ma żadnego Eteru. I, co za tym idzie NIE MA FAL ELEKTROMAGNETYCZNYCH!!! Specjalnie wykrzyczałem to, bo to będzie podstawą całej mojej fizyki. Rację miał jednak Newton a nie Young. Są tylko korpuskuły, które nazywamy fotonami, kwantami energii, elektronami, potyzonami itd.. Od razu też wypływa stąd wniosek, który też pozwolę sobie wykrzyczeć NIE MA ŻADNEGO DUALIZMU KORPUSKULARNO-FALOWEGO!!!, nie ma takiego dualizmu przynajmniej na naszym Mierzalnym Poziomie, no bo skoro nie ma fal elektromagnetycznych, no to nie może być dualizmu fala-cząstka. I nawet traktując ten dualizm po deBroiglowsku, też nie ma żadnych fal materii, więc wniosek jest ten sam. Oczywiście, ja wiem, to jest co najmniej szokujące dla każdego inżyniera, technika, elektronika. Przecież oni całą swoją edukację techniczną mają opartą na Falach EM. Anteny, działanie odbiorników radiowych, telewizyjnych, nawet anteny satelitarne wszystko to jest oparte na koncepcji Elektrodynamiki Klasycznej Maxwella, gdzie koncepcja Fal EM to podstawa. Odkąd Young wykonał swoje słynne doświadczenie interferencji światła na przesłonie w początkach XIX wieku, koncepcja światła jako fali wrosła głęboko w świadomość każdego fizyka. Ciekawe, że choć o tym fakcie, że brak Eteru, ośrodka, które przenosiłoby hipotetycznie światło jako falę, wiedziano jeszcze nim powstała koncepcja i zręby Mechaniki Kwantowej, zupełnie nie zostało to wykorzystane przez teoretyków. Einsteinowi wystarczyło tylko tyle, że światło porusza się z prędkością absolutną, lecz skończoną dla każdego obserwatora i oznaczaną “c”, względem każdego inercjalnego układu odniesienia i jest to prędkość stała i maksymalna, jaką można osiągnąć, a właściwie nie można, bo tylko byty bez masowe mogą mieć taką prędkość. Jakoś nie zawracał on sobie wtedy głowy koncepcjami kwantowymi. Choć był przecież współtwórcą pierwszych koncepcji Mechaniki Kwantowej. To jest bardzo silne stwierdzenie, iż nie ma żadnych fal elektromagnetycznych ani fal materii na naszym Mierzalnym Poziomie. No to jak to jest? Skoro fotony, elektrony, czy dowolne cząstki elementarne jednak interferują na tych przesłonach? A przynajmniej jest to fakt doświadczalny, taki jakby one interferowały. Ja już o tym pisałem. Trzeba przyjąć, że to owe Zespolone Funkcje Falowe, które są rozwiązaniami równania Schrödingera dla danego układu z tymi elektronami, pozytonami, protonami czy jeszcze z czymś, to są właśnie te “fale”, które interferują. Ale gdzie one interferują? No, nie na naszym Mierzalnym Poziomie. Korzystając z logiki formalnej i wiedząc, że one nie interferują na Poziomie Mierzalnym (bo nie są bytami z Poziomu Mierzalnego), od razu implikuje nam to, że one interferują na Poziomie Niemierzalnym, Wirtualnym i z tego Poziomu Niemierzalnego ruch tych cząsteczek elementarnych (na Poziomie Mierzalnym) jest sterowany. I tu od razu nasuwa się kolejne bardzo znane i szeroko omawiane doświadczenie z tak zwanym Interferometrem Macha-Zehndera, które tę sprawę ostatecznie potwierdza. Oto mamy zestaw luster odbijający i półprzepuszczalnych i mamy początkowo jedną drogę światła, potem droga rozwidla się na dwie drogi ruchu światła, które odbijając się od tych przeszkód w końcu dociera do ostatniego połączenia w jedną i znów rozwidlenia, za którym są dwa detektory światła. Cały dowcip tego doświadczenia polega na tym, iż dobierając odpowiednio tak parametry w tym urządzeniu, to znaczy odległości między lustrami i grubości tych luster, tak żeby to współgrało z długością “fali” elektromagnetycznej, którą niby jest to światło, uzyskuje się to także przy dostatecznie małym próbkowania tego światła, czyli przy pojedynczych fotonach. To znaczy próbkowania na pojedyncze fotony, tak że fotony przechodząc całą tę drogę interferometru Macha –Zehndera i są ostatecznie są rejestrowane tylko i zawsze przez jeden detektor (a ten drugi jest zawsze głuchy), ale one wtedy także “interferują”, uzyskuje się to przez to, że fotony mają równocześnie obie natury razem, i tę falową i tę cząsteczkową. Falową, bo ten fotony zachowują się jak fale, które odpowiednio się wzmacniają albo wygaszają, stąd dochodzą tylko do jednego detektora, oraz zachowują się jak cząstki punktowe, bowiem ten detektor je zlicza, jako normalne cząstki. Jest to pewien paradoks albo ściślej pseudo paradoks, bo w klasycznym dualizmie korpuskularno falowym byty nie mają obu natur (falowej i cząsteczkowej) na raz. I w tym przypadku (podobnie jak w tym pierwszym z doświadczeniem Michelsona-Morleya) rozwiązanie jest podobne. Oto, fotony nie należy utożsamiać z “falami”, nie one są falami, tylko że Zespolone Funkcje Falowe, które są rozwiązaniami równania Schrödingera dla takiego układu, są tymi “falami” i to one, działając z Poziomu Niemierzalnego, powodują dane, określone manifestacje na Poziomie Mierzalnym, w tym przypadku odpowiedni ruch fotonów w tym interferometrze. Podsumowując oba te doświadczenia. Co one mówią? Że nie ma czegoś takiego jak fale elektromagnetyczne i fale materii na naszym Poziomie Mierzalnym. Odpowiedzialne za tę quasi “Interferencję” cząstek i na zachowanie cząstek na Poziomie Mierzalnym są Zespolone Funkcje Falowe, które są częścią Poziomu Wirtualnego i działając tam, właśnie przez ten Poziom, tam na tym Poziomie interferują i powodują określone manifestacje ruchu tych cząsteczek już na Poziomie Mierzalnym. Nam zaś obserwatorom na Poziomie Mierzalnym pozostaje jedynie badanie probabilistyczne zachowanie tych “interferujących” cząsteczek. Duchowe, Wirtualne jest nam w dużym stopniu niedostępne. Istotnie, tak jak to akcentują Kabaliści. Z zespolonych postaci Zespolonych Funkcji Falowych możemy jedynie uzyskać prawdopodobieństwo. Choć, jak to pisałem, jest to rzekoma probabilistyka, za którą kryje się działanie Absolutu. Choć przecież pamiętajmy, iż Poziom Niemierzalny, dosłownie, nie jest podatny na pomiary ani się nie poddaje naszym zmysłom, ani urządzeniom pomiarowym, więc wszystko, co możemy dowiedzieć się o działaniu Układu i tak będziemy wiedzieli i dowiemy się tylko za pomocą rozumu i logiki, obliczając przyjemne równania formalizmu Mechaniki Kwantowej. W tym momencie muszę wspomnieć o jeszcze jednej ważnej rzeczy, którą uzyskujemy z Doświadczenia Michelsona –Morleya. Otóż, skoro światło to fotony, czyli korpuskuły poruszające się z prędkością “c” (w próżni), to warto tu pochylić nad tym, iż od razu jasnym staje się, iż istnieją w tym przypadku dwie percepcje. Percepcja z punktu widzenia fotonów i percepcja z punktu widzenia obserwatorów tych fotonów. I tu, na gruncie STW, widać, że świat dzieli się na dwa Poziomy. Podkreślam, iż na gruncie STW a nie Mechaniki Kwantowej. Jeszcze nie znano Mechaniki kwantowej w tej ostatecznej matematycznej formie, a już Einstein formułując swoją STW w 1905 r. o tym wiedział. Dziwne, że nie wykorzystał tego później. Jak widać, są to całkiem dwie i odmienne percepcje. Z punktu widzenia bowiem fotonu, czas stoi, a on znajduje się wszędzie w każdym miejscu jednocześnie. Czy to Ci, Czytelniku, czegoś nie przypomina? No tak, jest to wypisz wymaluj percepcja zbliżona do percepcji z punktu widzenia alokalnego przestrzennie i czasowo Poziomu Niemierzalnego. Z drugiej zaś strony, z punktu widzenia obserwatora zewnętrznego dla fotonu, to obserwuje on, że foton pędzi z ogromną, ale jednak skończoną, prędkością równą “c”, ale jest konkretnie zlokalizowany i wcale dla niego czas nie stoi. Jest to, przyznaj, Czytelniku klasyczny opis percepcji z Poziomu Mierzalnego. Czyli, reasumując, w doświadczeniach już z przełomu XIX i XX wieku są zawarte informacje o tym, że świat jest niejako podzielone na Dwa Poziomy, co ostatecznie określa Interpretacja Dwóch Poziomów Mechaniki (Fizyki) Kwantowej. Widać więc już stąd, iż już przy powstawaniu Mechaniki Kwantowej można było wysnuć wnioski o tym, co ja formułuję w Interpretacji Dwóch Poziomów, ponad sto lat po powstaniu tego formalizmu. Jednak duch Materializmu i Determinizmu paraliżował ówczesnych naukowców (co pozostało im do dziś), i nie umieli oni dokonać prawidłowej analizy fizyczności świata. Niestety, a może stety, Interpretacja Kopenhaska jest nie do utrzymania w porównaniu z Interpretacją Dwóch Poziomów. Co ona ma do zaoferowania? Paradoks na pseudo paradoksie, niespójność logiczną na niespójności. I tylko formalizm Mechaniki Kwantowej, a właściwie matematyczne obliczenia wynikające z Formalizmów Kwantowych, które stale i bez przerwy potwierdzane są empirycznie, powoduje, że nie zanegowano tego jeszcze w całości. Podsumowując więc te dwa eksperymenty, można stwierdzić, że potwierdzają one Interpretację Dwóch Poziomów. Czyli niejako z empirii jest ona potwierdzona. Wszystkie ateistyczne interpretację mają fundamentalne metafizyczne trudności z fizykalnym definiowaniem Zespolonych Funkcji Falowych (Stanu). Właściwie, aby uchronić się przed zarzutem, iż w nich rozwiązania równania Schrödingera nie pełnią jedynie roli kwiatka do kożucha i właściwie nie wiadomo, jaka jest tak naprawdę funkcja fizyczna tych funkcji, wymyślono w ogólności ten okropny kolaps kwantowy, Redukcję Funkcji Stanu, i jakoby w momencie pomiaru Funkcja Stanu Układu przechodzi w Stan Własny tego danego operatora, obserwabli, która jest mierzona i ma ona określoną mierzoną wartość własną. Robiąc przy tym wrażenie, że obserwator dokonujący pomiaru, “tworzy” niejako fizykę tego układu swoim pomiarem. Jest to kolejny nonsens Interpretacji a la Kopenhaskie, bo to sugeruje, że to dopiero obserwator tworzy rzeczywistość. Tak nie jest, bowiem jeszcze kilka mld. lat temu nie było żadnego obserwatora, a fizyka świata była w pełni określona i świat istniał i się rozwijał. Owszem “obserwator” “tworzy” niejako fizykę układu kwantowego, ale nie swoją obserwacją, tylko swoją Wolną Wolą, a nie swoją “czystą obserwacją”, tylko swoją ingerencją w ten świat. Dotąd wszystkie ateistyczne i quasi Kopenhaskie interpretacje Mechaniki Kwantowej akcentowały, że to pomiar i obserwator, był tym elementem, który inicjował kolaps Funkcji Stanu. Jeśli się założy, że obserwacja jest jakąś tam formą Wolnej Woli, to można tak twierdzić. Ale są też obserwacje “bezwolne”. Na przykład obserwując oczyma jakiś widok, dokonuje się obserwacji bezwolnej, bo nie ingeruje się wolną wolą w swoją obserwację, w ten proces fizyczny obserwowany. Przy obserwacji w doświadczeniu jednak akt pomiaru związany jest jednak pewną Wolną Wolą obserwatora. O tym będę jeszcze pisał, ale teraz tylko napomknę, iż tak jak Duchowe swoją Wolną Wolą (Absolutną Wolną Wolą) kreuje świat na wszystkich dwóch poziomach percepcji, tak pozwolił on “życiu” ingerować w Swoje “Dzieło Stworzenia”, także poprzez Wolną Wolę tegoż życia. W Interpretacji Dwóch Poziomów także nie trzeba się tak gimnastykować, bowiem Funkcja Stanu jest częścią niemierzalnego w ogólności poziomu, Poziomu Wirtualnego, częścią Duchowego. Nic nie musi tu kolapsować, stan jest taki jak zostanie pomierzony w doświadczeniu. Funkcja Stanu zaś bowiem z Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego, Duchowego kreuje fizykę układu na Poziomie Mierzalnym, jest niejako “narzędziem” Duchowego, Absolutu, Boga, który w ten sposób poprzez swoją Absolutną Wolną Wolę ingeruje w każdy proces fizyczny i go niejako dopina w ten sposób. Dotąd nauka w ogóle nie brała pod uwagę Wolną Wolę człowieka lub Boga w fizyce zjawisk. Jest to więc, z tego punku widzenia, jakieś novum. Wolną Wolę nauka raczej spychała w sferę zainteresowania humanistyki szeroko pojmowanej, w sferę rozważań filozoficznych. Teraz jednak przedstawię doświadczenie myślowe, które będzie potwierdzało tę moją “hipotezę”. Jest to moje ulubione doświadczenie, które często wykorzystuję. Oto wyobraźmy sobie, że za kilkaset lat, jeśli się oczywiście do tego czasu sami nie zniszczymy, my jako gatunek, być może pomoże nam w tym unicestwieniu AI (Sztuczna Inteligencja), otóż za kilkaset lat ludzkość na pewno będzie miała w swych arsenałach bronie zdolne zniszczyć praktycznie każdy obiekt, nawet ten wielkości planety. Praktycznie już teraz obecny arsenał militarny Ziemian już sprostałby temu “ambitnemu” dziełu. Niech wtedy znajdzie się jakiś “szaleniec” na czele któregoś z ówczesnych supermocarstw. I on to sprawi, że do czegoś takiego dojdzie. I zostanie unicestwiona planeta wielkości Merkurego lub Marsa. Jak więc fizyka (Nauka) znalazłaby się wobec takich faktów? Jak znalazłyby się piękne, Deterministyczne równania tensorowe Ogólnej Teorii Względności? No, odpowiedzieć może być tylko jedna, w ten właśnie sposób obalona została Ogólna Teoria Względności, bo nie jest ona zdolna tego przewidzieć, czy nawet wyznaczyć w ramach swych rachunków. Odwrotnie Fizyka Kwantowa (Formalizmy Kwantowe) bardzo łatwo wyjaśniają to, właśnie poprzez to włączenie Wolnej Woli w arsenał Formalizmów Kwantowych. A dlaczego te formalizmy mogą włączyć tę Wolną Wolę w skład swoich metod naukowych? Dlatego, iż Formalizmy Kwantowe, nieważne czy to będzie Mechanika Kwantowa, Kwantowa Teoria Pola, czy jakieś inne formalizmy jako bazę przyjmują Indeterminizm za formę Przyczynowości. I tu od razu dochodzimy do fundamentalnej kwestii, która zawiera się w tym, czy można jakoś pogodzić i “ożenić” Ogólną Teorię Względności z Formalizmami Kwantowymi? No, ogólnie raczej nie. Bo obie te teorie za bazę mają inną formę Przyczynowości. Ja nie twierdzę, że Ogólna Teoria Względności daje błędne przewidywania. Owszem, może ona poprawnie określać fizykę zjawisk w skali makro, ale tylko z tym założeniem, iż dokonywać tego może, gdy neguje się w dużym stopniu Indeterminizm. Jeśli się będzie miało tego “świadomość”, to można, proszę bardzo, używać narzędzi Ogólnej Teorii Względności. Ale, jak to już chyba udowodniłem w swych książkach, w “ezoFizyka” oraz w “Percepcje świata”, a także w tej książce, Determinizm nie jest prawidłową formą Przyczynowości. I trzeba zawsze mieć na uwadze Wolną Wolę. Widać od razu, iż na fizykach (naukowcach) cały czas pada olbrzymi cień Einsteina, który stworzył tak potężną teorię jak Ogólna Teoria Względności i wyparł się tym samym Indeterminizmu, bo jego wielkie dzieło bazuje na Determinizmie. Stąd wynika ta cała frustracja teoretyków fizyki, którzy już zgoła cały wiek pracują nad tym zagadnieniem, aby połączyć jakoś makroskopową Ogólną Teorię Względności z, działającą jednak głównie w mniejszym formacie, Fizyką Kwantową. Być może, gdyby oni w swoich dociekaniach używali prawidłowej postaci Przyczynowości, którą ja proponuję, doszliby oni chyba do jedynej konkluzji, że tego się nie “da”. Chyba że ktoś wymyśli inny formalizm Teorii Względności. Tylko jaki? Specjalnie akcentuję, iż wymyśli inny formalizm Teorii Względności, bowiem Fizyki Kwantowej, szczególnie w tej Interpretacji Dwóch Poziomów, która sankcjonuje także istnienie Duchowego, ni jak nie da się zanegować i poprawić w taki sposób, by była Deterministyczna na Poziomie Mierzalnym. I by to ona się przystosowała do Ogólnej Teorii Względności. Jeśli jest jakaś droga połączenia tych dwóch teorii, to tylko przez modernizację Teorii Względności, a nie Fizyki Kwantowej. Ogólna Teoria względności jest wszak teorią z Poziomu Mierzalnego, a Fizyka Kwantowa głównie jednak z Poziomu Wirtualnego. Trzeba by podnieść formalizm Teorii Względności ponad Poziom Mierzalny do Poziomu Wirtualnego, co, zaryzykuję to stwierdzenie, chyba nie jest możliwe. Fizyka Kwantowa, jej formalizmy, choć oficjalnie znawcy i praktycy tego formalizmu nie dopuszczali dotąd Wolnej Woli do analiz Fizyki Kwantowej, ale zważmy, że dotąd jeszcze nie była powszechna znajomość Prawa Przyczynowo skutkowego, dopuszcza przynajmniej teoretycznie Wolną Wolę do analiz. A moja Interpretacja Dwóch Poziomów Fizyki Kwantowej wręcz tego wymaga. Jak, pisałem bowiem, to Duchowe, Absolut, Bóg stanowi Ostateczną Przyczynę Sprawczą, która poprzez swoją Absolutną Wolną Wolę dopina i finalizuje każdy proces fizyczny. Przy tym, Bóg jednak nie ingeruje lub bardzo rzadko ingeruje w wybory (Wolną Wolę) człowieka lub innych istot. A Bóg dał taką możliwość, by człowiek, ograniczony tylko Prawami Fizykalnymi oraz innymi ludźmi i stworzeniami, ingerował swoją Wolną Wolą w Boskie Dzieło Stworzenia. Może to robić poprzez swoje myśli, słowa, emocje, uczucia i czyny. O tym będę jeszcze pisał. Dlatego nie ingeruje w wybory, jakiekolwiek by one nie były, ludzi, bowiem ludzie odpowiadają Moralnie za swoje wybory i z tego punktu widzenia być może Bóg nie chce brać “na siebie” odpowiedzialność moralną ludzkich czynów, czy nawet tylko części tej odpowiedzialności. Bo, gdyby w to ingerował, byłoby tak w sposób oczywisty. O tym będę pisał, ale tu tylko wspomnę, że każdy człowiek, każda istota rozumna, czy to będą “Marsjanie”, Reptylianie, Plejadanie czy Arkturianie swoimi czynami tworzy swoje własne Pole Moralne, z którego każda taka istota będzie rozliczona na tym Świecie (na Poziomie Mierzalnym) lub na tym drugim Świecie (na Poziomie Wirtualnym Duchowym, Transcendencji). Może Ci się, Czytelniku, to wydawać banialuką, ale zostało to w pewien sposób sprawdzone radiestezyjnie. Powołam się tu na to, co na ten temat napisał dr Jan Pająk.
Piszę tu o Bogu, Absolucie w kontekście jego Absolutnej Wolnej Woli i jej rangi jako Ostatecznej Przyczyny (Siły) Sprawczej, bo jak napisałem Przyczyny Sprawcze, te fizykalne, czyli te zależne od Praw Fizykalnych (Praw Przyrody), jakie panują tu, na Poziomie Mierzalnym, są niewystarczające jeszcze do dokonania się określonych Skutków. I to w konsekwencji Bóg decyduje, który Skutek się dokona, czyli jak Przyczyna Sprawcza (Fizykalna) zaskutkuje, chyba że na przykład ingerował swoją Wolną Wolą człowiek w Boskie Dzieło. Bóg to uszanuje i sam się niejako “dostosuje” właśnie z tych powodów, o których pisałem. Choć, oczywiście nie jest tak, iż ja twierdzę, że Bóg zawsze nie zareaguje. Owszem, zareaguje poprzez swoich Archaniołów, aniołów i innych wysłanników, tylko konieczna do tego musi być Wolna Wola (prośba i modlitwa o to) samego człowieka. Człowiek musi o to poprosić. Jak to zrobi, być może, że będzie to mieć decydujące znaczenie na to, co go spotka. Człowiek też ma mnóstwo innych instrumentów na realizację swojej Woli nawet w beznadziejnie złych sytuacjach życiowych, kilka w tej książce opiszę. To, że jest tyle Zła na świecie nie wynika ze Złej natury Boskiej, tylko z Wolnej Woli istot rozumnych, takich jak ludzie. To oni stworzyli komory gazowe w Oświęcimiu, to oni wymyślają i tworzą różne bronie wzajemnie wyniszczające populacje ludzkie w konfliktach zbrojnych, a nawet w okresie pokoju. Warto tu też dodać, iż z fizycznego punktu widzenia Fizykalne Przyczyny Sprawcze są tożsame z “siłami”. Są ogólnie cztery typy sił fizykalnych, to jest siły elektromagnetyczne, jądrowe słabe i silne oraz grawitacji. Stanowią one składowe wszystkich Fizykalnych Przyczyn Sprawczych na naszym Mierzalnym Poziomie. Absolutna Wolna Wola Boga stanowi tą Ostateczną Siłę (Przyczynę) Sprawczą, Tę już Wystarczającą, która dopina i finalizuje każdy proces fizyczny. Człowiek też swoją Wolną Wolę realizuję poprzez odpowiednie Siły Fizykalne i w ten sposób ingeruje w porządek na tym naszym Poziomie Mierzalnym, w Boskie Dzieło Stworzenia. To jest oczywiste, iż Wolna Wola człowieka realizuje się poprzez jego pracę, czyli głównie poprzez jego wysiłek fizyczny. Jednak mało kto zdaje sobie sprawę, poza Magami, że człowiek ingeruje w Boskie Dzieło Stworzenia także myślą i słowem, a nawet emocjami i uczuciami. O tym sobie jeszcze pozwolę napisać.
Wyższość formalizmu kwantowego nad formalizmem Ogólnej Teorii Względności
Jest bardzo wiele przykładów zjawisk i procesów fizycznych, z którymi nie radzi sobie zarówno Interpretacja Kopenhaska Mechaniki Kwantowej, jak i wszystkie te ateistyczne interpretacje pokrewne rodem z Interpretacji Kopenhaskiej. Jedyna ateistyczna interpretacja, która właściwie jest oporana na te wszystkie pseudo paradoksy, że je tak nazwę oraz na niespójności logiczne, których jest aż nadto w Interpretacji Kopenhaskiej, jest interpretacja, którą pierwszy zaproponował Everett dziś nazywana Interpretacja Wieloświatów (to nie jest teoria tak zwanego Multiświata, bo są pewne kardynalne różnice w obu teoriach). Interpretacja zawiera się w tym, iż w czasie każdego procesu fizycznego następują rozczepienia Świata na rozłączne różne światy, tym samym realizuje się każdy wątek Przyczynowy, jak nie w tym to w innym świecie, tak że ostatecznie w sumie uratowany jest Determinizm Ogólny i każdy dozwolony skutek się zrealizuje, jak nie w tym to w innym świecie. Jak nietrudno to sobie przedstawić, w konsekwencji taka teoria prowadzi do tego, iż w fakcie istnienia naszego świata od 13,7 mld. lat, takich “narośli” innych, rozłącznych światów musiało powstać zyliony zyliony zylionów. Niewyobrażalna wręcz liczba. Na czym więc polega atrakcyjność tej teorii, skoro odpycha ona wszystkich racjonalnie myślących, którzy umieją liczyć na palcach do trzech i którzy nie akceptują a priori takiej, moim zdaniem “sztucznej”, rozrzutności Natury? No właśnie na tym, że w konsekwencji jakoby pozbywamy się probabilistyki. I że nie ma czegoś takiego jak Redukcji Funkcji Falowej, czyli Kolapsu Funkcji Stanu. Piszę, że “jakoby pozbywamy się probabilistyki”. Faktycznie jest jednak tak, że nie pozbywamy się tej probabilistyki, bo w istocie to, w którym my się znajdujemy świecie jest przecież losowe. To zależy od przypadku, od prawdopodobieństwa. Rzeczywiście więc zyskiem jest to, iż nie dochodzi do żadnego Kolapsu Funkcji Stanu, bo realizowane są tym samym wszystkie ścieżki Przyczynowo skutkowe (wszak z jednej Przyczyny może być “n” skutków), tylko że w “n” różnych tak powstałych światach. Teoria ta na dzień dzisiejszy cieszy się wielką popularnością wśród zawodowych fizyków, głównie jednak o Ateistycznym i Deterministycznym światopoglądzie. Bo przecież nie ma żadnej innej teorii fizycznej tak ateistycznej i Deterministycznej, Interpretacji fizyki kwantowej, która by pod tym względem była równie “dobra”. Ale, ale, dlaczego ona nie jest w takim razie wyniesiona do rangi obowiązującej interpretacji, skoro jest tak dobra? No, bo nie jest tak dobra. Ma kilka podstawowych wad, które ją mocno podważają. Co można zarzucić takiej interpretacji? Przede wszystkim skąd wziąć energię na rozmnożenie się tylu światów, niezliczonej wręcz ilości światów? I tu zwolennicy takiej interpretacji twierdzą, że tu nie zachodzi załamanie zasady zachowania energii, bo te światy są w pewnej części swej historii rozłączne. Ale ja twierdzę: czyżby? Przecież w każdym takim rozmnożeniu w procesie “A”, powstaje powiedzmy “n” rozłącznych światów, tyle ile było ścieżek Przyczynowo skutkowych tego procesu “A”. Czyli z ogólnej puli prawdopodobieństw na ten proces “A” całkowita suma prawdopodobieństw P1+…+Pn =1. A każde z tych prawdopodobieństw przypada określonej jednej ścieżce Przyczynowo skutkowej. To, jeśli prawdopodobieństwa są rozdzielone i przydzielone, to dlaczego analogiczne energie nie są rozdzielone? Więc dochodzimy do pewnego nonsensu i niekonsekwencji, a nawet nonszalancji. Drugi bardzo poważny zarzut to ten, iż ta interpretacja jest całkowicie niefalsyfikowalna, czyli nigdy nie będzie mogła być potwierdzona lub obalona doświadczalnie. Po trzecie, jak już wskazałem, my nie pozbywamy się tu aspektu probabilistycznego, bo przecież, w którym z tych namnożonych światów my, jako obserwator, będziemy zależy właśnie od prawdopodobieństwa. W tym sensie, dlaczego zrealizowała się w “naszym” świecie ta, a nie inna, ścieżka Przyczynowo skutkowa (choć ogólnie zrealizowały się wszystkie te ścieżki, ale w rozłącznych światach), zależy od przypadku. I po czwarte i najważniejsze, Interpretacja Dwóch Poziomów w sposób “lepszy” i prostszy tłumaczy fizykę układu kwantowego, więc stosując “brzytwę Ockhama” ucinam i wyrzucam interpretację Wieloświata. Jedyny “zarzut” jaki mogą ateiści i Determiniści wnieść przeciwko Interpretacji Dwóch Poziomów jest taki, że jest ona na wskroś Duchowa i neguje na Poziomie Mierzalnym Determinizm. Innych grzechów względem Nauki nie pamiętam. Poza tym ma same zalety i to dla wszelkiej maści i orientacji światopoglądowej fizyków. O ile jednak Interpretacja Dwóch Poziomów już w założeniach zakłada, iż podstawowe równanie formalizmów Kwantowych, czyli równanie Schrödingera jest wzorem opisującym fizykę nie z Poziomu Mierzalnego oraz rozwiązania tego równania “𝛙” też przynależą do Poziomu Niemierzalnego. Więc ta cała Redukcja Funkcji Stanu nie dokonuje się na Poziomie Mierzalnym, skoro jej elementy nie należą do tego poziomu, dokonuje się ona, jeśli już, na kartce papieru, gdy obliczamy matematycznie określone konsekwencje wynikające z tego formalizmu. Czyli w tym przypadku to przejście z postaci Funkcji Stanu układu kwantowego w Funkcję własną danego mierzonego operatora, czyli ten cały Kolaps Kwantowy nie jest powiązany fizykalnie z Poziomem Mierzalnym, jest to pop prostu operacją matematyczną, a cały proces fizyczny, każdy proces fizyczny, jest związany z Duchowym w tym sensie, iż dopiero manifestacja konsekwencji tego procesu z Poziomu Niemierzalnego, Transcendentnego, przedstawia się na naszym Poziomie Mierzalnym w postaci pomiaru lub doświadczenia fizycznego. Mam nadzieję, że nie mącę teraz tego zagadnienia. Chodzi jednak w skrócie o to, iż nie ma w Interpretacji Dwóch Poziomów żadnego Kolapsu, czy też inaczej Redukcji Funkcji Stanu jako doświadczenie, pomiar jest na Poziomie Mierzalnym, czyli na Poziomie nam bezpośrednio dostępnym. Albo jeszcze prościej, w Interpretacji dwóch Poziomów nie ma żadnego Kolapsu, żadnej Redukcji Funkcji Stanu, wszystko przebiega gładko i spójnie logicznie. W tym momencie można tu od razu odwołać się do przykładu tak zwanego Paradoksu Kota Schrödingera, który na tej podstawie, co przed chwilą napisałem, w Interpretacji Dwóch Poziomów nie istnieje. Ten paradoks może bowiem istnieć tylko w tych interpretacjach Fizyki Kwantowej, która zawiera ową Redukcję Funkcji Stanu. Ta analogia stosuje się także do Interpretacji Wieloświatów, bo tam też nie ma Redukcji Funkcji Stanu. Ale że Interpretacja Wieloświatów nie może być równocześnie prawdziwa z Interpretacją Dwóch Poziomów, i że ja wybieram tą drugą za prawdziwą, więc przytaczam to jako ciekawostkę, a nie jako potwierdzenie Interpretacji Wieloświatów. U mnie Interpretacja Wieloświatów budzi jednoznaczne przerażenie oportunizmem ateistów, iż wolą oni uznać za prawdziwe istnienie przeogromnej i praktycznie niepoliczalnej ilości światów rozłącznych (od pewnej chwili ich historii), niźli dopuścić tego, iż to Bóg stoi za wszystkimi procesami fizycznymi (jako Ostateczna Przyczyna Sprawcza) jakie dokonały się i dokonają w przyszłości. A jest to na pewno liczba wiele, bardzo wiele rzędów mniejsza niż liczba rzekomo powstających i wciąż stale powstających rozłącznych światów. Bardzo łatwo na bazie Interpretacji Dwóch Poziomów rozwiązuje się tak zwany Paradoks EPR. Paradoks polega na tym, iż cząsteczki elementarne splątane kwantowe jakoby oddziałują w sposób momentalny między sobą, pomimo tego, iż mogą być oddalone od siebie na dowolną odległość. Jest to w samej rzeczy dość istotny paradoks na gruncie Interpretacji Kopenhaskiej, bowiem wiadomo, że informacja może się rozchodzić z olbrzymią, acz ograniczoną prędkością “c”. A tu taka niespodzianka, która zakłada, że taka informacja mogłaby się rozchodzić z dowolnie wielką szybkością, po prostu natychmiast. To nie jest wydumany problem, bo okazuje się, że splątanie kwantowe jest bardzo powszechnym stanem, który może dotyczyć nie tylko dwóch, tak jak to uczy klasyczny przykład, ale praktycznie dowolnej ilości cząstek. Bowiem, jeśli mamy “n” cząstek i mamy taki układ kwantowy, to wtedy Zespolona Funkcja Stanu, która opisuje ten układ kwantowy splata kwantowo wszystkie te cząstki. Te cząstki bowiem nie należy traktować jako “n” osobnych cząstek, tylko jako układ “n” cząstek traktowanych jako całość. Czyli proces jednej spośród tak splątanych “n” cząstek działa “jednocześnie” na wszystkie pozostałe, niezależnie jak oddalimy te cząstki od siebie. Dlatego rozwiązanie tego paradoksu jest bardzo pouczające. Ale my skupmy się na parze takich cząstek, na przykład na dwóch elektronach, które mają spiny, pierwszy + ½ i drugi –½ (oczywiście chodzi o rzuty wartości tych spinów na dany kierunek {nota bene wybrany przez obserwatora zgodnie ze swoją Wolną Wolą; ale do tego jeszcze wrócę} w jednostkach stałej Plancka ”h”). Załóżmy, że te elektrony są splątane kwantowo i są oddalone od siebie dość znacznie. I teraz zmiana spinu jednego elektronu — ½ na + ½, spowoduje automatycznie i natychmiastowo zmianę tego drugiego z + ½ na — ½, bo przecież musi być spełniona zasada zachowania spinu, a te elektrony są splątane, czyli należy je traktować jako całość. A co w takim razie z prędkością “c”, to fakt, że dużą, ale jednak skończoną? Einstein myślał, przytaczając ten przykład, że udowodnił fałszywość Mechaniki Kwantowej i że ją tym samym obalił. I rzeczywiście obalił, ale tylko Kopenhaską Interpretację. I udowodnił podrzędność swojej Deterministycznej Ogólnej Teorii Względności względem Fizyki Kwantowej. I tu nie radzi sobie z rozwiązaniem tego paradoksu Interpretacja Wieloświatów, a Interpretacja Dwóch Poziomów w sposób łatwy i jednoznaczny rozwiązuje go. Otóż mamy tak, iż na Poziomie Wirtualnym obowiązuje alokalność czasowa i przestrzenna. Podałem przykład fotonu. Z punktu widzenia fotonu, czyli Poziomu Wirtualnego, jest on wszędzie w tej samej chwili, z punktu widzenia zaś obserwatora, kimkolwiek by on nie był, czyli Poziomu Mierzalnego, foton, owszem porusza się z bardzo wielką prędkością, ale jednak skończoną i jest on w pewien sposób zlokalizowany zarówno czasowo jak i przestrzennie, choć to prawda jest cały czas w ruchu. Tu, w przypadku splątania kwantowego jest podobnie. Splątanie na Poziomie Wirtualnym jest alokalne czasowo i przestrzennie, czyli z tego punktu widzenia komunikacja między takimi dwoma elektronami splątanymi jest natychmiastowa, ale tylko na Poziomie Wirtualnym, Niemierzalnym, na Poziomie Mierzalnym nic jednak nie może poruszać się szybciej niż światło (“c”), więc na tym poziomie informacja między tymi dwoma elektronami (na naszym Poziomie Mierzalnym) też nie może poruszać się szybciej niż “c”. Istnienie takiej prędkości granicznej na Poziomie Mierzalnym wynika wprost stąd, iż wszystkie układy inercjalne są równoważne, to wynika a priori z tej równoważności, nie jest to tylko ustalenie empiryczne. Ustaleniem empirycznym jest tylko określenie tej wartości prędkości “c”. I tak się składa, iż światło, fotony jako cząstki bezmasowe, poruszają się w próżni właśnie z tą prędkością. Jak to splątanie kwantowe realizuje się niejako “dalej” na poziomie Wirtualnym, to jest to dla nas, dla ludzi, z Poziomu Mierzalnego chyba jednak tajemnicą. Być może istnieją jakieś narzędzia matematyczne, bo tylko tak możemy mieć wgląd w te procesy, aby coś więcej konkretnego powiedzieć. Na razie, no trzeba tu się zgodzić z Kabalistami, z tym że Duchowe (Poziom Wirtualny) jest dla nas “nieodgadnioną” zagadką. W każdym razie jedno, co można tu powiedzieć, że w żadnej innej interpretacji, poza właśnie Interpretacja Dwóch Poziomów, nie uzyskamy wyjaśnienia splątania kwantowego. Jest to spory zgryz dla wszystkich ateistycznych interpretacji, w tym i Interpretacji Everetta (Wieloświatów).
A właściwie, co my możemy konkretnie powiedzieć o tych dwóch czasami różnych percepcjach, tej percepcji z Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego i tej drugiej percepcji z Poziomu Mierzalnego, Rzeczywistego? Okazuje się, że tylko tyle, ile mówi nam matematyka i formalizm matematyczny Fizyki Kwantowej. Doświadczeniem, empirią nic nie jesteśmy w stanie powiedzieć o percepcji Poziomu Wirtualnego, patrz co na ten temat mają do powiedzenia Kabaliści. A co nam mówi ten formalizm? Oto na Poziomie Wirtualnym, Duchowym panują inne warunki, Zespolone Funkcje Falowe są “alokalne”, możemy więc powiedzieć, że i ten poziom jest alokalny czasowo i przestrzennie. Cząstki tam więc, a właściwie te fale, które im odpowiadają, są rozmyte przestrzennie, ale też w pewien sposób czasowo. Splątanie kwantowe, które jest cechą Poziomu Wirtualnego obejmuje całą czasoprzestrzeń na raz. Panuje tam superpozycja, co sprowadza się do tego, że byty, na przykład cząstki, są na raz w kilku stanach kwantowych jednocześnie, z tamtej oczywiście percepcji. No to wszystko przecież wynika z formalizmu matematycznego fizyki kwantowej. Tych cech Poziomu Wirtualnego, Duchowego jest przecież znacznie więcej i każdy może tu dodać do tej listy jeszcze więcej przykładów. No i choćby to, iż równanie Schrödingera jest równaniem z tego poziomu i jest one tam Deterministyczne. Cały ten dziwny świat, ten Poziom Wirtualny wynika tak po prawdzie tylko z kilku faktów matematycznych, z właściwości liczb i funkcji zespolonych i choćby z tego, że niektóre obserwable są nieprzemienne. To wszystko świadczy o doniosłości Zasady Pitagorejskiej- matematyka, czysta abstrakcja mówi nam już wszystko o tym, jak “wygląda świat fizyczny”, podzielony na dwa poziomy, na ten Duchowy, Absolutu i ten nasz Rzeczywisty. A co w takim razie można powiedzieć o percepcji z Poziomu Rzeczywistego? No, o tym mówi nam empiria i doświadczenie. Wiemy, że cząstki elementarne są dobrze zlokalizowane, bo tak pokazuje nam empiria, choćby ekran fluorescencyjny, gdzie elektrony padają punktowo, czy nawet fotony padają nań punktowo. Obiekty są jak najbardziej lokalnie określone, czasowo również. Prawo Przyczynowo skutkowe mówi nam wyraźnie, że na Poziomie Mierzalnym, Rzeczywistym Skutki czasowo nie mogą poprzedzać Przyczyny. To jest bardzo silny warunek, który ustawia do pionu całą fizykę z Poziomu Mierzalnego, Rzeczywistego, choćby to, iż na Poziomie Rzeczywistym nie można się cofać w czasie, bo wtedy związek Przyczynowy byłby fikcją. Pytanie, czy na Poziomie Wirtualnym panuje identyczny warunek? Na pewno Skutki tam rozpatrywane nie mogą poprzedzać Przyczyny, ale mogą być one w pewnych warunkach, i te Skutki, i te Przyczyny, prawdopodobnie nawet równoczesne. Ja wiem, iż entuzjaści kwantowości i z hurraoptymizmem ogłaszają sensację o takich fenomenach kwantowości, rzekomych fenomenach kwantowości jak cofanie się w czasie. Matematyka i formalizmy kwantowości wykluczają na dzień dzisiejszy takie opcje. Takie bowiem Paradoksy jak Paradoks Dziadka byłyby faktem. Trzeba mieć, choć troszkę zaufania dla logiki. Jak ma padać deszcz, to bierze się ze sobą parasolkę, tak uczy logika. To są bajdy i mrzonki o cofaniu się w czasie. Fizyka Kwantowa jest na tyle dziwna i magiczna, o czym ja piszę tu w tej książce, że jest wystarczająco dużo innych dziwów zeń wynikający. Na Boga! Ludzie, nie wierzcie w jakieś bajania o wehikułach czasu. Nawet Magia Kwantowa ma swoje granice. Raczej wierzcie, że Duchowe i procesy tam przebiegające manifestują się w konsekwencji w procesach na Poziomie Rzeczywistym. A Probabilistyka na naszym Poziomie wywodzi się z ułomności naszego Rzeczywistego Poziomu w stosunku do Poziomu Transcendencji. To Absolutna Wolna Wola Duchowego, Boga ma decydujące znaczenie dla wszystkich procesów na Poziomie Mierzalnym. Są jeszcze inne empiryczne dowody, które powalają to stwierdzić. Choćby to, iż Świat ma zbyt przemyślaną i uporządkowaną strukturę, panują w nim procesy, które nie mogą być wyrazem przypadkowości. Choć my możemy o nich mieć wiedzę tylko opartą na probabilistyce. Właśnie dlatego, że nasz Poziom Mierzalny jest ułomny. I to nie chodzi o dodatkowe parametry. To chodzi o Wolną Wolę Absolutu, pośrednio nawet o Wolną Wolę życia. Zaakcentuję to, nadszedł czas na Nową Fizykę, fizykę, która będzie oparta na prawidłowej postaci Przyczynowości, na uznaniu Dualności świata, wynikającej z formalizmu zespolonego (to nie chodzi o Dualność dwóch półpłaszczyzn, generowanych przez liczby zespolone sprzężone, z i z*, tylko o Dualność: Duchowe a Rzeczywiste) i uznaniu tego głęboko fizycznego znaczenia tego formalizmu. Na uznaniu za pewnik głęboko metafizycznej zależności Zasady Pitagorejskiej w odniesieniu form matematycznych do zjawisk fizycznych. Na uznaniu Interpretacji Dwóch Poziomów, wyrastającej niczym kwiat z tej łodygi matematyczności Natury. A przede wszystkim na uznaniu Duchowości i Absolutu, jako podstawy wszelkich procesów manifestujących się w naszej Rzeczywistości. Oraz jeszcze, na uznaniu podstawowej Ostatecznej Przyczynowości Sprawczej Wolnej Woli Absolutu, Boga oraz uznaniu samodzielności Wolnej Woli życia, w tym przede wszystkim Wolnej Woli istot rozumnych takich jak ludzie. Bóg bowiem dopuścił i dopuszcza ingerencję “życia” w Swoje Dzieło Stworzenia. Mam, oczywiście, tu na uwadze głównie Wolną Wolę Człowieka. Człowiek, niejako, może w pewien sposób “dopomagać” lub “szkodzić” temu Boskiemu Projektowi. To tak Wolna Wola Boga i “ludzi” w piękny sposób uwidacznia się w formalizmach kwantowych. Jest tam na Nią miejsce. Ponieważ Przyczyny Sprawcze (te fizykalne) są niewystarczające, więc z tego wniosek, iż Bóg dopina każdy proces, decydując de facto, co się będzie działo “Tu i Teraz”. Bóg, Absolut albo życie, Człowiek. Bóg nie działa jednak na zapas, “na przyszłość” i w tym sensie należy traktować Indeterminizm. Bóg działa z Poziomu Niemierzalnego, Transcendentnego. My zaś ludzie możemy “działać” z Poziomu głównie Mierzalnego, Rzeczywistego, bo na to nam “pozwala” Bóg. On nie ingeruje w nasze działania lub bardzo rzadko ingeruje, cokolwiek byśmy nie zmajstrowali. Ponieważ z tym działaniem wiąże się odpowiedzialność Moralna, którą my, ludzie, będziemy musieli ostatecznie zapłacić. Opiszę to, mam nadzieję, jeszcze dokładniej. Teraz zaś mogę Cię zapewnić, że przekonasz się o tym wszystkim wykonując odpowiednie “ćwiczenia” kwantowe tu, w tej książce zawarte. Bóg, Absolut Ingeruje w procesy na poziomie praw kwantowych, Zespolonych Funkcji Falowych i ich działania. Albo inaczej te Funkcje Zespolone, rozwiązania równania Schrödingera lub Diraca (nie ma to fundamentalnego znaczenia) zawierają w sobie potencjalnie Wolną Wolę Absolutu. My zaś, ludzie, swoją Wolną Wolę możemy realizować poprzez czyny słowa, emocje, uczucia i myśli. W ten sposób ingerując w Boskie Dzieło Stworzenia. Oczywiście, jak łatwo zauważyć ten sam schemat działania odnosi się do innych istot rozumnych. Do Reptilian, Arkturia, Plejadian, i do Bóg wiedzieć jeszcze kogo. Ośmielę się stwierdzić, iż wraz z uznaniem Indeterminizmu na Poziomie Mierzalnym, Rzeczywistym nauka będzie się musiała zwrócić i usankcjonować fenomen Wolnej Woli, uznając ją w konsekwencji za istotny i podstawowy czynnik Przyczynowy. Wykazałem to już w przykładzie: Wolna Wola satrapy a zniszczenie Marsa i wpływ tego na Deterministyczne równania tensorowe Ogólnej Teorii Względności. Całe clou działania Fizyki Kwantowej na życie pojedynczego człowieka, ośmielę się stwierdzić, będzie się jednak wyrażać w działaniu poprzez Myśli jako wyraz wpływu Wolnej Woli człowieka. Myśli, ta tajemnica Magii, zostaje oto usankcjonowana przez Naukę, przez Kwantowość. Praktycznie kolejne rozdziały tej książki będą tego egzemplifikacją. To właśnie nie poprzez “Obserwację” procesów fizycznych my wpływamy na fizykę zjawisk, tylko poprzez “Wolną Wolę”, naszą Wolną Wolę. Ale że jest to zjawisko tym większe im na niższy energetyczny pułap przechodzimy w naszej analizie, nie jest to konstatacja na dziś tak powszechna. Akcentują to tylko ludzie związani z ezoteryką. Magowie, Wróżki, Wróże, radiesteci. Czyli wszyscy ci, którzy doświadczają tego namacalnie. “Zwykli” Ludzie reagują na te rzeczy odruchem odrzucenia. Uważają to za nieszkodliwe fantasmagorie. Trudno się temu dziwić, skoro nie przeminęły jeszcze w nauce paradygmaty Determinizmu, Mechanicyzmu i Oświecenia. Proponuję Ci, czytelniku, byś pomału się przyzwyczajał się do tej myśli, iż Nowe Nadchodzi nieubłaganie. I że Duchowe, Transcendencja, Bóg, Absolut są równie ważne i istotne w analizie fizyczności, jak powietrze oddychającym.
Wolna Wola a Boskie Dzieło Stworzenia