„Audendum est: fortes adiuvat ipsa Venus.”
~ z łac. Trzeba mieć odwagę:
dzielnym sprzyja sama miłość.
~ Tibullus
Prolog
~
W tej opowieści chciałbym zawrzeć wszystko, co dla mnie najważniejsze i wszystko, czego do tej pory nauczyłem się o życiu. Obecnie kończę jeden z największych rozdziałów, jakie człowiek musi przejść, by móc nazwać się dorosłym. Dla mnie ta droga była dość wyboista — mijałem po drodze śmierć, narodziny i wielkodusznych ludzi, dzięki którym jestem tym, kim jestem. Wolę nie rozważać nad tym kim bym się stał, gdyby w apogeum mojego kryzysu nie została udzielona mi pomoc. Ci wielkoduszni ludzie obdarowali mnie rozmową, lekcjami, opiekowali się mną, kiedy sam nie byłem w stanie zadbać o moje ciało i duszę. Dzięki tym lojalnym osobom nadal wierzę w ludzi i nadal mogę zgadzać się z moim ulubionym filozofem Jeanem Jakiem Rousseau, który wierzył, że każdy człowiek jest z natury dobry i że trzeba kierować się sercem, które jest uważnym uczniem rozumu, aby odnaleźć w sobie spokój i spełnienie. Dzięki opiece tych dobrych duchów dzisiaj mam w sobie dość siły i odwagi do mówienia, do działania i do myślenia o tym, ile jeszcze wspaniałych rzeczy jest przede mną. Dzięki ich serdeczności i życzliwości dzisiaj to ja mogę opiekować się moimi oddanymi przyjaciółmi i osobami na mojej drodze, które tak jak ja potrzebują pomocy.
~~~~
Przepełniało mnie doznanie pustki, odnosiłem wrażenie, że jestem oddzielony od mojego ciała, że w konsekwencji wielu okrutnych, wymierzonych we mnie działań nie potrafię zamanifestować swojej głośnej zgody i sprzeciwu. Miałem wielki problem z rozeznaniem które myśli są moje, a które zostały mi wpojone przez religię, sposób wychowania czy szkołę. Tak właśnie stawałem się uległy konformizmowi i psychologicznemu efektowi Pigmaliona w aspekcie Golema, ponieważ zacząłem zachowywać się tak, jak oczekuje tego ode mnie otoczenie, a nie tak jak człowiek, którym chciałem się stać. Oczywiście teraz to tylko stare wiadomości i wspomnienia, teraz jestem połączony ze sobą i wsłuchany w mój wewnętrzny głos jak nigdy wcześniej.
Podczas podróżowania ku dorosłości starałem się pogodzić z rodziną, Bogiem czy też osobami, które obdarzały mnie toksyczną przyjaźnią. Dużo czasu zajęło mi odkrycie prawdy, mówiącej, że nie jestem w stanie w znaczący sposób wpłynąć na innych, sprostać ich oczekiwaniom i wyobrażeniom na mój temat. Dowiedziałem się za to, że posiadam zdolność wpływania na samego siebie, że wszystkie odpowiedzi, których tak pragnę i szukam, mam w sobie i to z samym sobą powinienem się pogodzić.
~~~
W następstwie tego wszystkiego, oto moja opowieść, zaczynająca się od rozpaczy, smutków, zmierzająca od prób akceptacji aż do osiągnięcia tak długo wyczekiwanego spokoju, który ofiarowałem sam sobie. Oto moje „Łzawe sentymenty” przeplatane wiązanką z przesłań, jakimi obdarzają nas kwiaty.
Beztroski Poeta
Jestem beztroskim poetą.
Poetą, który uwielbia patrzeć na brzeg jeziora,
Na uniesienia wody,
w której pływa tyle dawnego żalu,
Na szkło, w którym odbija się prawda.
Nad tym samym brzegiem stało wielu poetów,
To byli dobroduszni ludzie.
Powrócili do natury,
Zostawiając dymy smętnych miast.
Pamiętali o wąchaniu kwiatów,
Które kwitną niezwykle rzadko
Więc bądźcie rozważni,
Żeby nie sprawiać sobie kolejnych zawodów,
Słuchajcie z uwagą
Dobrodusznych Ludzi…
Część 1 Moje najlepsze dni przeminęły…
Zrozpaczony, ale nie bezradny
Jestem zrozpaczony,
W moim codziennym cierpieniu niezauważony,
Spodziewam się tego, co jest na dworze.
Jest smętnie,
Jest niebo zachmurzone złamanym sercem,
Jest bladość samotnego nieba,
w której nie mogę znaleźć siebie,
Jest też żyzna gleba w ogrodzie
Świeżo nawilżona deszczem.
Wyobrażam sobie jak Cię proszę: zakop mnie tam,
pochowaj pośród piękna natury,
aby pod ziemią zgniły na dobre mego życia sznury,
aby ominęły mnie wszystkie tego świata wichury.
Niestety nie jestem pewien,
jaka pogoda jest na dworze.
Jestem pewien tylko tego,
że teraz jestem zrozpaczony.
Zrozpaczony, ale nie bezradny.
~~~
To, co straciłem między górami
Cenię sobie ten moment wędrówki po górach.
Miłuję tę chwile nieznaczności
przy wielkich figurach,
Kiedy moje rozterki są
mniejsze od dzieł żywiołu ziemi,
Kiedy na szczycie wzniesienia
kryształ lodu się mieni.
Dopiero stojąc między wielkimi skałami,
Odczuwam, jak ludzie są połączeni więzami
I ja też oddaję się refleksji o moim nastroju,
Który jest inny i osobliwy w każdym pokoju
Oddaję się refleksji o tym,
że odebrano mi perspektywy…
Bez nich pozostałem pusty, więc jak mam być żywy?
To był poryw serca, naiwna wiara
I rozumiem, że musiała mnie za to spotkać kara,
Choć chwilowe połączenie ze świętą naturą
Sprawia, że mogę poradzić sobie z każdą wichurą.
Bo w moich korzeniach jest pamięć o przyrodzie,
Która mimo burz nie uległa żadnej szkodzie.
Trzymam mocno w ręku liść laurowy,
Czekając, aż przestaną trwać na miłość łowy
Perspektywy i poryw serca są tak pięknymi cnotami,
Lecz odebrano mi je między górami…
Ja tylko chciałem się bawić
Kiedy przybyłem, tak dużo się działo,
Każdy tak dokładnie wykonywał swoje zajęcia,
Jednak był czas na rozmowę i zabawę,
Było tyle uśmiechów, uścisków i czułości,
Jednak ja stałem obok, nie mogąc przejść
Przez ścianę obojętności.
Może to moja wina, może jestem zbyt smętny,
Ale czy to mądre, rozważać nad samym sobą?
Ja tylko chciałem się bawić, choć jednej nocy,
Zostawić w domu wydane na mnie wyroki.
Niestety kiedy przybyłem,
nikt z was na mnie nie spojrzał,
Nikt z was mnie nie rozpoznał,
Więc jak śmiecie przyglądać mi się,
gdy odchodzę?
W oddali widzę pole, gdzie kwitnie gorczyca.
Pozostało mi tylko wyjście przez okno…
„Nie uszedłem w życiu pół drogi,
a już zewsząd czai się rozpacz…”
~ W.Broniewski
Deszcz jesienny latem
Obudził mnie w nocy deszcz,
Ucieszyłem się i poczułem dreszcz.
Wiedziałem, że tlen będzie świeży,
Że niebo w strój pochmurny się przymierzy.
Dziękuję Ci Boże za namiastkę dnia jesiennego,
Wierzę, że mi pomagasz
w przetrwaniu smutku letniego.
Dziękuję za błogosławieństwo,
niechaj trwa dobre następstwo…
Czuję że oddycham, czuję że mi dobrze,
Czas tej namiastki wykorzystam mądrze…
Odchylę głowę, szczerze się pomodlę,
popłyną łzy trzymane jak noże…
Temperaturą jesienną rany się goją,
latem zadane płoną i bolą.
Obudził mnie w nocy deszcz,
Wciąż się cieszę i czuję dreszcz…
Rozpuszczone włosy
Były uwiązane smutkiem trwania,
Czekające na piękno poznania.
Były związane brakiem kochania,
Mokre, bo zaznały we łzach pływania.
Dawno niedotknięte wiatrem,
co rozdmucha wszystkie żale,
Na godzinę rozpuszczone gonią morskie fale
Będąc na wolności poczuły iskrę, poczuły tlen,
Zaznały błogosławieństwa, stały się jak len.
Były wyzwolone od ciężaru bycia,
Choć na chwilę oddech ponad serca bicia.
Po godzinie ponownie spięte
Znów będą się kręcić, znów będą zagięte.
Trzeba pozwolić im być,
jak korzenie drzewa dają naturze żyć
Moje włosy są uwiązane smutkiem trwania,
Więc ja wciąż czekam na piękno poznania…
„Odi profanum vulgus et arceo”
~ z łac. Pogardzam nieoświeconym
tłumem i trzymam się z dala.
~ Horacy
Przyjemności
Wiem, że kiedy wrócę,
czekają mnie przyjemności,
Wielu pewnie powie że
dostarczą mi radości.
W końcu to nagroda za godziny pracy
I za tak częste zmiany materacy.
Bo moja głowa kładła się codziennie
w innej pościeli,
Marząc o zaśnięciu wśród piór i bieli,
jednak Fortuna i Bóg tego dla mnie nie chcieli.
Więc skorzystam z nagrody,
skorzystam z przyjemności,
Łudząc się, że dostarczą mi choć trochę radości.
Pozwolę sobie na mądre afery,
Może udzielą mi zgody na poprawę atmosfery.
Chyba nie pomogą już mojemu wnętrzu,
Więc niech uspokoją chociaż widok na zewnętrzu.
Wiem, że kiedy wrócę, czekają mnie przyjemności.
Dlaczego znów mam zaznać w samotności radości?
Subtelne poczucie niezadowolenia
Urodziłem się z subtelnym
poczuciem niezadowolenia
Od dawna w tle codzienności
ciągnie się za mną smutek
Smutek, który po prostu jest …
Stały i niezmienny
Przychodzi latem i zimą
Przychodzi wiosną i jesienią
Nie jest dla niego istotne jak dobrze sobie radzę
On tak mnie kocha, on tak dobrze mnie zna
Jest prawdziwym artystą, malarzem,
Który na moim obrazie kwitnących łąk