Józef Chełmoński, Sójka
Luty — po staropolsku oznaczało mroźny, srogi, okrutny, zły.
2 lutego — Święto Matki Boskiej Gromnicznej
Gdy w Gromnicę z dachów ciecze, zima jeszcze się przewlecze
***
Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolska
Gromnica, gruba świeca, zwykle z żółtego wosku, tak nazwana od gromu czyli piorunu, zapalano ją bowiem podczas piorunów i grzmotów.
(…)Gromnicę poświęca się w kościele 2 lutego, t. j. w dzień Oczyszczenia N.M.P. i Ofiarowania Jezusa w świątyni, które też święto z tej racyi Gromniczną się zowie. (…)W modlitwach przy święceniu gromnic Kapłan prosi Boga, ażeby swoją nauką i łaską umysł ludzi oświecał, a miłością serca ich zapalał. W ręku umierającego gromnica ma mu przypominać, że z gorejącą lampą dobrych uczynków powinien oczekiwać przyjścia Oblubieńca.
(…)Praktyka chrześcijańska zaleca gromnice zachowywać w domu dla konających. W każdym też polskim, zarówno pańskim jak kmiecym, była gromnica i palma, na krzyż nad łóżkiem związane. W domach magnatów miewano gromnice przez papieża poświęcane i rozdarowywane. Po niektórych rodzinach zachował się dotąd stary obyczaj palenia gromnicy przed obrazem Bogarodzicy w każdy dzień uroczystości poświęconej czci N. M. Panny.
***
Oskar Kolberg, Krakowskie, cz. I
Dzień 2 lutego jest dniem pamiątki Ofiarowania Pańskiego czyli Oczyszczenia N. M. Panny, gromniczną zwanej dla tego, że w dzień ten święcone bywają świece woskowe po domach utrzymywane, i strojone kwiatami i wstążkami przy obrazach, czyli gromnice (bo ochraniają od gromu, piorunów i innej klęski). Światło tych świec wyraża P. Jezusa, który objawieniem swojem oświecił ród ludzki. Pamiątka zaś oczyszczenia N. P. Maryi przypomina, iż Matka Boska dnia 40 go po narodzeniu p. Jezusa przybyła do kościoła jerozolimskiego, dla dopełnienia prawa Star. Testamentu, które nakazywało, aby pierworodni synowie byli ofiarowani P. Bogu, i aby ich matki po odbytym połogu stawiały się kościele.
Gromnice zapalone, podawane bywają do rąk ludziom konającym.
***
Z homilii ks. kardynała Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego na dzień Matki Bożej Gromnicznej, 2.II.1965 r.
Ku upamiętnieniu tej chwili Kościół od dawna poświęcał w świątyniach świece, w Polsce nazwaliśmy je gromnicami… Gromnica to taka, która jak piorunochron bierze gromy na siebie, a innych przed nimi zastawia. Tak czyni Matka Najświętsza Łaskawa, gdy zbiera w swych dłoniach i łamie pociski gniewu…, które przez Jej przyczynę i w Jej rękach stają się promieniami łask. Tak czyni Panienka Gromniczna, która jak mówią polskie legendy ludowe, idzie z zapaloną gromnicą przez polskie uśpione sioła i chroni je od nieszczęść, napaści i wilków. Szczególnie dzisiaj wiele namnożyło się wilków na świecie, które chciałyby pożreć człowieka ze wszystkimi jego prawami i z całą jego wysoką godnością osoby ludzkiej.
(…)Nieście, więc… płonące świece, pielęgnujcie tę światłość w swoich duszach, domostwach i w całym życiu… w promieniach Matki Bożej Gromnicznej.
***
Józef Szczypka, Kalendarz Polski
Świeca cudowna, którą wielcy panowie otrzymywali czasem od samego papieża. Świeca jak gdyby obarczona różnymi trudnymi zadaniami: oto ma być towarzyszką na ostatni moment żywota, oto powinna zmagać się z pożogą, wichurą, gromem. (…)Z zapaloną świecą, zazwyczaj przystrojoną wiankiem i wstążkami, wracano uroczyście do domów. Jeśli trzy krople wosku spadły szczęśliwie na rękę, wiedziano, iż jest to wróżba pomyślna. Jeśli z kolei już w izbie zapalono od gromnicy świeczuszki i czyjaś pierwsza zgasła, wiedziano, iż ten, kto ją zapalił, umrze najwcześniej.
Teodor Axentowicz, Na gromniczną
Gorące modły zanoszono zimą, do lutowych Świętych od zdrowia. Zbliżał się wszak czas wiosennej chudoby, osłabienia i chorób.
3 lutego — dzień św. Błażeja.
Święty jest patronem kamieniarzy i weterynarzy. Należy do 14 — tu świętych wspomożycieli, wzywanych we wszystkich potrzebach. Św. Błażej słynął z leczenia chorób, zwłaszcza gardła. Tego dnia w kościele święcono jabłka, chleb, wino, wodę które podawano chorym na gardło. W niektórych okolicach zamiast jabłek święcono małe skrzyżowane świeczki — błażejki, którymi okadzano chore miejsca.
5 lutego — dzień św. Agaty
Chleb, sól św. Agaty od ognia strzeże chaty
Gdzie św. Agata, bezpieczna tam chata.
Gdy św. Agata po błocie brodzi, człek w Zmartwychwstanie po lodzie chodzi.
W dniu świętej błogosławiono w kościołach chleb, sól i wodę, które chowano w domach by chroniły obejścia od nieszczęść i żywiołów. Wrzucenie poświęconej soli do studni miało oczyścić wodę. Święcono też kartki z napisami broniącymi przed pożarem, które wieszano w chacie. Sól, okruchy chleba mieszano z posiłkiem, aby chorym przywrócić zdrowie, a zwierzęta uchronić od zarazy. Św. Agata jest patronką kowali i piekarzy. Kobiety zwracają się do niej w różnych chorobach, zwłaszcza piersi.
9 lutego — w dzień Apolonii Męczenniczki, patronki od bólu zębów, obowiązywał post, mający odegnać stomatologiczne cierpienia. Święta jest patronką stomatologów.
14 lutego — dzień św. Walentego
Gdy na Św. Walek deszcze, mrozy wrócą jeszcze.
Na święty Walenty, szykuj miłosne prezenty
Patron nerwowo chorych i epileptyków Zakochanym udzielał ślubów bez zgody rodziców, pozostając ich opiekunem. Relikwie świętego znajdują się w Chełmnie koło Świecka.
Tego dnia dokonywano oczyszczenia krwi, co miało chronić przed padaczką.
***
Józef Szczypka, Kalendarz polski.
W ten dzień puszczano sobie krew zwyczajowo.(…)Po prostu jakiś specjalista czatował przed bramą targowiska, albo wędrując między kramami zapraszał na stołek do siebie i oto szybko, łatwo, za małą opłatą chętni mogli się pozbyć „złej krwi” bez zachodu.
WIELKI POST
Julian Fałat, Popielec
Środa Popielcowa (Popielec, Środa Wstępna)
Rozpoczyna się post, który trwać będzie 46 dni, aż do Wielkiej Nocy.
W dawnej Polsce milkły kuligi, huczne bale i sejmiki; czas postu był święty. W poprzedzający wtorek, o północy przerywano zabawę. Odtąd panował śledź i postny żur. Z kuchni pozbywano się patelni i rondelków, służących do smażenia mięsa. Wyrzucano je przez okno, wynoszono na strych. Jedynym dopuszczalnym tłuszczem był olej lniany lub rzepakowy, tłoczony gospodarskim sposobem. Głównym pożywieniem w tym okresie były ryby. W większych majątkach kupowano na zapas śledzie. Jadano potrawy skromne, proste: kartoflankę, żur okraszony śmietaną, kapustę kiszoną skropioną olejem, ziemniaki. W domach panował ascetyczny nastrój. Dzieci hartowały silną wolę, odmawiając sobie słodyczy, choć miały do nich swobodny dostęp. Czytano fragmenty Ewangelii o męce Pańskiej. Parafianie licznie uczestniczyli w mszach i rekolekcjach, na których wyrażali żal za grzechy, współczucie dla cierpiącego Zbawiciela i Jego Matki. W Popielec na znak pokory i przypomnienia naszych ułomności kapłan sypiąc popiół na głowy mówi: z prochu jesteś i w proch się obrócisz.
***
Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolska
W środę popielcową odbywało się też po wsiach „tańczenie na urodzaj”. Baby zbierały się w karczmie i zabawiały się wesoło, przy czym kulminacyjnym punktem zabawy był taniec, a raczej podskoki; wierzono, że konopie czy len będą tak wysokie jak skoki taneczne;
Na konopie, na konopie, żeby się rodziły,
Żeby nasze dzieci i my nago nie chodziły.
Tańczyły same mężatki, z czasem i mężów zaczęły przyprowadzać, i obrzędowa niegdyś uroczystość zmieniła się w zwykłą zabawę, kończącą zapusty.
We Wstępną środę po miastach żaki i chłopcy czatowali na wchodzącą do kościoła płeć nadobną i przypinali jej znienacka na plecach uwiązane na nitce i zakrzywionej szpilce kawałki drzewa a najczęściej dla śmiechu: kurze nogi, kości, indycze łby, i t. d. Jejmościanka lub jejmość, nie wiedząc o tem, pięknie przybrana postępowała z dobrą miną przez kościół lub ulicę, stając się powodem pustego śmiechu młodzieży, dopóki przez kogo roztropnego nie została uwolniona od „klocków”.
***
St. Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce
Z Popielcem łączyły się też zabawy z przywiązaniem do kłody dziewcząt, które za mąż nie wyszły w czasie zapust. Różne formy miała ta zabawa, najczęściej ciągano przez wieś spory kloc, i każdą dziewczynę, która nie zdołała się zawczasu ukryć, łańcuchem doń przywiązywano, każąc jej kłodę ciągnąć do karczmy, gdzie następował wykup i zwolnienie; w miastach przyczepiano pannom małe klocki drewniane.
Ostatnia zabaw, z wtorku na środę popielcową zwana była śledzikiem.
Żywy wróbel wylatujący z wazy oznaczał rozstanie się z mięsem na cały okres Wielkiego postu.
***
Zygmunt Gloger, Rok polski w życiu, tradycyi i pieśni
W ogóle posty obchodzone były u Polaków surowiej i ściślej niż w innych krajach katolickiej Europy. (…)W pierwszych wiekach swego chrześcijaństwa, Polacy zachowywali post wielki tak surowo, że od jego połowy, czyli śródpościa, aż do Wielkiejnocy nie przyjmowali pokarmów ciepłych i gotowanych, żyjąc tylko chlebem, suszonemi owocami i rybą wędzoną. I to właśnie dało w średnich wiekach początek zwyczajowi zachowywanemu przez lud wiejski i miejski dotąd, że w środę półpostną czyli na „półpoście” swawolnicy wziąwszy rano stary garnek, jako naczynie niepotrzebne, i napełniwszy go skorupami i popiołem podbiegają ukradkiem i rozbijają o drzwi lub okiennice śpiącego sąsiada. W miastach kobiety mężczyznom a ci białogłowom i pannom idącym ulicą, rzucali takie garnki pod nogi wołając: „Półpoście mości panie! lub Mościa pani! Mościa Panno!”
W pierwszym i ostatnim tygodniu wielkiego postu poddawano mu się najsurowiej. Domy zamożniejsze używały w tym czasie oliwy, zamiast masła, a uboższe oleju. Jest nawet stare na post przysłowie że: „Mości panie dobrodzieju, dobre kluski na oleju”. Oliwą kraszono barszcz, a komuż ze starych ludzi nie znane były grzanki z chleba smarowane oliwą, osypywane kminkiem z cukrem lub solą i rumienione na różcie nad węglami. Grzanki takie z piwem grzanem stanowiły zwykłą postną wieczerzę polską. Piwo grzane z żółtkiem nazywano polewką piwną, w czasie postów ulubioną i podawaną w szklanicach. Przyrządzano także „mnichy”, zapewne z nazwane tak od tego, że z kuchni klasztornych wzięły początek. Były to obwarzanki pokrajane w kostkę, sparzone wrzątkiem na sitku blaszanem, a polane na półmisku masłem z cebulą. Ryby stanowiły podstawę postu i dla tego przy wszystkich dworach, klasztorach i miasteczkach prowadzono ich hodowle w licznych stawach i sadzawkach. W kuchniach możniejszych przyrządzano w poście z wielkich szczupaków „stokwisz”.
W czasie wielkiego postu milkły wszędzie pieśni światowe i wesołe, ustępując miejsca nabożnym, co lud wiejski dotąd zachowuje. Niewiasty unikają strojów, świecideł i kolorów jaskrawych, przywdziewając tylko szaty ciemne i najskromniejsze
***
Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolska
Gramatka, polewka albo farmuszka gęsta z wody i piwa (lub wina) i tartego chleba, w czasie postu od wieków na stołach polskich podawana. Syrenjusz naucza, jak „gramatki i inne polewki sporządzać”: „Ośrzodkę z chleba, z winem a cukrem, albo w piwie warzyć, masła a soli przydawszy, polnego kminu dla smaku trochę, będzie gramatka albo biermuszka.
Rachunki domowe Zygmunta I, z wieku XV, gdy był jeszcze królewiczem, wykazują, że w dni postne pożywał zwykle na śniadanie „gramatkę”. Sędziwe niewiasty, pamiętające jeszcze koniec wieku XVIII, opowiadały piszącemu to, że za ich młodości powszechnem było w domach szlacheckich podawanie na post gęstej polewki zwanej „gramatką”, przyrządzonej z piwa, tartego chleba (częściej razowego, niż pytlowego), masła i soli.
***
Jadwiga Guttakowska, Wspomnienia
Aby opisać święta Wielkanocne muszę się cofnąć do okresu je poprzedzającego czyli do Wielkiego Postu. Dom moich Rodziców zachowywał obyczaje katolickie… Na post zakupywało się beczkę śledzi, które się moczyło i wędziło. Robiono też różne pikle a także marynowało się je i smażyło. Kupowano też mnóstwo konserw: sardynki, szproty w oliwie, różne ryby wędzone, szczególnie smaczne sielawy sprowadzane z Grajewa lub Augustowa. Ulubionym podwieczorkiem, niestety rzadko podawanym, była kwaszona kapusta przyprawiana pieprzem, cebulą, olejem i do tego kartofle w mundurkach. Na kolację podawano kaszę z mlekiem, kluski z mlekiem itp.
***
Maria z Mohrów Kietlińska, Wspomnienia
W Pińczycach skrupulatnie zachowywano posty, co żadnym nie było umartwianiem, gdyż wszyscy lubiliśmy ryby, a te były wyborne i doskonale przyrządzone. Znikały w dni postne na obiad i kolację istne góry wspaniałych karpiów, linów z sosem, smażonych w całości wielkich karasi lub czystych jak kryształ galaret. Był też zwyczaj staroświecki podawać na kolację, niby tylko dla dzieci, polewki mlecznej lub barszczu, oprócz kwaśnego mleka.
DAWNA PRZODKÓW OBYCZAJNOŚĆ
Napisane i wydane przez Ignacego Piotra Legatowicza
Wilno 1859 rok
O sprawowaniu się w towarzystwie.
Staraj się o wybór dla siebie lepszych towarzystw: bo kto z kim przystaje i sam się takim staje. — Powiedz tylko z kim obcujesz, a odgadną jakim jesteś.
— Nie zabieraj licznych znajomości: bo podtrzymanie tych mogłoby cię kosztować wiele czasu, zdrowia i pieniędzy. — W towarzystwie nie kładź siebie ani zbyt nizko, ani zbyt wysoko: ale podług owej Władysława Jagiełły rady, „na przód się nie wymykaj, styłu się nie zostawaj, a trzymaj się środka”. — Nie wchodź do towarzystwa, aż wprzód się zapewnisz, że tam będziesz dobrze przyjęty.
— Ostrożnie wścibiaj się między pany, abyś wyśmianym nie był. — Nieproszony nie właź do domów pańskich, pamiętając na przysłowie: z panami jak z ogniem; z daleka nie ogrzejesz się, a z blizka się spalisz.
— Nie uwięzuj się do kogoś ze swoją przyjaźnią, nieprzekonawszy się wprzód, czyś mu przypadł do serca.
— Strzeż się, abyś nie wniósł na obuwiu do pokoju śmiecia, błota, dziegciu, lub czegoś smrodliwego; co mając na względzie pilnie obejrzyj obówie i oczyść je starannie.
— Siedź spokojnie na krześle nie kołysząc się na niem; nie wyciągaj nóg przed się, nie trzymaj ich rozrzuconych na północ i południe, albo na wschód i zachód, nie trzymaj jednej nogi przed sobą a drugiej pod krzesłem, jak gdybyś czegoś nią dostawał; nie zakładaj jednej na drugą, nie rzucaj nogą jak garncarz położywszy ją na kolanie drugiej, nie szastaj nogami, nie rzucaj się całem ciałem, nie zgarbiaj się, ani się zbyt wyprężaj.
— Nie drap się w głowę, nie skrób siebie w szyję i gdziekolwiek bądź w obecności drugich.
— Nie chodź do tajemnych gabinetów, do sypialnych pokojów, choćby te były otwarte. — Nie ciągaj się, jako rewizor, po garderobach, bufetach, izbach dla sług, kuchniach i. t. d. chybaby cię tam kto prowadził.
— Nic nie bierz bez pozwolenia, a co weźmiesz, na swojem miejscu połóż.
— Nie miej gęby otworzonej, palców w niej nie trzymaj i warg językiem nie oblizuj. –Wrzaskliwie nie odchrząkiwaj, przeraźliwie nie kaszlaj, głośno na cały dom nie śmiej się, czchając, jak z pistoletu nie kichaj.- Poziewając na całą gębę nie wyj, a raczej dłonią lub chustką usta sobie zakryj, gębą nie cmakaj i nie klaskaj językiem. — Wilgoci nosowej w głąb nosa nie pociągaj, ale co rychlej nos oczyść. — Utarłszy nos chusteczką nie rozcieraj w obec wszystkich, a tem bardziej nie wglądaj weń, jak gdybyś wątpił fczy ci tam z nosa smarady nie wypadły.- Usiadłszy przy cudzym stole trzymaj spokojnie ręce i nie przebieraj niemi, jako organista, to biorąc, to przewracając, to odkładając rozmaite rzeczy na stole leżące. — W towarzystwie nie nudź ludzi opowiadaniem o twych chorobach. Dolegliwościach, boleściach, a raczej spowiadaj się z tego lekarzom. — Bądź grzecznym dla starych panien: bo biada temu, kto je obraził, biada jemu i jego pokoleniu. — Nie przymilaj się do wszystkich, nie chwal wszystkich, nie pochlebiaj wszystkim, i nie dziw się wszystkiemu: bo się z nieszczerością i przewrótnością wydasz.
O uszanowaniu dla sędziwych i w ogólności starszych.
Przed siwą głową wstawaj, uczcij pochyloną starość, pamiętając, że i sam będziesz starym. — Kiedy ktoś starszy i godniejszy stoi, lub chodzi, ty nie siedź; chybaby cię o to sam prosił.- W ciżbie uczyń przejście dla starszych i znakomitszych.- Z gotowością usłużenia starszym uprzedzaj ich żądanie.- Kiedy ktoś starszy do ciebie mówi, ty tego kiwaniem głowy i gestami nie utwierdzaj.
— Z uniżonością, gotowością do usług i grzecznością obchodź się z krewnymi i powinowatymi swymi: dziadkiem, babką, stryjem, wujem, stryjenką, wujenką, ciotką, z starszym bratem lub siostrą, z zasłużysz i na błogosławieństwo ich i na miłość.
— Zwyczaj szanowanie starszych przeszedł do nas od starożytnych Persów, Spartanów i Rzymian, ba i w późniejszych cywilizowanych narodów zawsze młodzież szanowała wiekiem i urzędem.
O rozmowie.
Pomyśl nad tem, co masz powiedzieć, przez co rzadziej z głupstwem na plac wyjedziesz. –Pomyśl, czy nie lepiej byłoby tego, co chcesz
powiedzieć, nie mówić. — Nie miej zwyczaju wiele mówić o sobie bez potrzeby, to jest: o twej rodowitości, o stosunkach twego pokrewieństwa, o twoich bogactwach, dziełach, dobrodziejstwach i t. d.: bo własna pochwała śmierdzi.
— Nie usiłuj kogoś przegadać i przekrzyczeć. — Zaczętej komuś mowy nie przerywaj.
— Gadając z zapałem zbyt się nie zbliżaj do tych, którzy ciebie słuchają, abyś ich śliną z ust nie opryskał. — Unikaj szpetnego zwyczaju mówiąc z kimsiś trzymać się jego sukni, rękawa, klapy lub kołnierza.- Nie wtrącaj się do cudzej mowy nieproszony, ba nawet nie stój blizko rozmawiających i nie podsłuchuj, co mówią.
— Jeśli o kimś źle mówią, tedy ty albo milcz, albo broń strony krzywdzonej. — Za lada żart się nie gniewaj i dla fraszki, dla marnego słowa przyjaźni lekkomyślnie nie zrywaj. — W żartach bądź nader ostrożny, dworuj dowcipnie i mile, niczyjej czci nie tykaj i w szyderstwo się nie wdawaj. — Nie podsłuchuj pode drzwiami, pod ścianami, pod oknami, chcąc się dowiedzieć co tam ktoś o kimś mówi. –Plotek chciwie nie zbieraj, pilnie ich ze swojemi dodatkami nie powtarzaj i z domu do domu nie roznaszaj.
— Cudzych tajemnic i sekretów nie badaj, powierzone zaś tobie przy sercu chowaj.
— Nie rozprawiaj o tem, czego nie rozumiesz.
— Staraj się mówić poprawnie i czysto po polsku a tym dasz dowód, żeś wziął lepsze i staranniejsze wychowanie.
O ZAROBKU
Jan Słomka, Pamiętniki Włościanina
W tym czasie, gdy chłopi chodzili jeszcze na flis, kobiety, dziewki i wyrostki z mniejszych gospodarstw chodzili stąd, zwłaszcza ze wsi lasowskich, na roboty polne do Królestwa Polskiego. Szli tam pieszo, w gromadach po kilkadziesiąt, mając w zajdkach odzienie, chleb i t. p. Wychodzili z domu na wiosnę, a wracali w jesieni po wykopaniu ziemniaków. Nazywało się to chodzeniem »na bandos«.
Zmawiali się do tego, we wsi miedzy sobą, jeden od drugiego dowiadywał się, gdzie lepsze warunki pracy. Wracali na stare miejsca, jeżeli poprzedniego roku było im tam dobrze.
Zmawianiem bandosów trudniły się też obrotniejsze kobiety i agenci żydzi. Roboty były po dworach w pasie 5–6 mil od granicy. W zarobku otrzymywali wikt i przynosili z sobą do domu 30–60 reńskich zaoszczędzonych pieniędzy. Taki zarobek uchodził za dobry. Co do zachowania się moralnego, bandosy mieli opinję niewiele lepszą od tych, co teraz jeżdżą do Prus.
Tak flisacy, jak i bandosy szli do Królestwa za paszportami, które wydawało starostwo. Paszport kosztował tylko 15 cnt., ale wyrobienie go przedstawiało wtedy dla tych ludzi wielkie trudności, bo trzeba się było opłacać po boku pisarzom, a kto się na tem nie znał i nie wetknął coś pisarzowi, to mógł czekać na paszport i miesiąc. W tem oczekiwaniu zamiejscowi z dalszych wsi, zatrzymywali się na noclegi w Tarnobrzegu i przyległych wsiach, a nawet szukali tu tymczasem jakiegoś zarobku.
Kilka rodzin w Dzikowie ciągnęło dawniej zarobek z przemytnictwa czyli »szwarcunku«. Jak tylko od małego dziecka zapamiętałem, odbywało się przemytnictwo do Królestwa Polskiego przez Wisłę na wielką skalę. Prawie trzy razy w tygodniu szło w nocy do dwudziestu chłopów z towarami, każdy niósł taki wór towarów, jaki tylko mógł udźwignąć. Były to towary bławatne, różne płótna, chustki, koronki, tasiemki, noże, »cyganki« i t. p.
Pomiędzy przemytnikami był zawsze przewodnik, który szedł znacznie przodem i niósł wór słomą napakowany, ażeby miał lekko uciekać, jeżeli się spotkał z Moskalem objeżdżczykiem, pilnującym granicy. Gdy się to przytrafiło, to uciekał z workiem, jak długo mógł, wreszcie worek rzucał i gdzieś się chronił, a tymczasem i przemytnicy idący w tyle, kryli się tak, że Moskale najczęściej nic towaru nie wyłapali.
Za taką wyprawę każdy przemytnik zarabiał 5 złr., przewodnik 10 złr., a wtenczas ten pieniądz dużo znaczył.