E-book
23.63
drukowana A5
Kolorowa
45.23
LUNA — ŚWIATŁO W CIEMNOŚCI

Bezpłatny fragment - LUNA — ŚWIATŁO W CIEMNOŚCI


5
Objętość:
33 str.
ISBN:
978-83-8414-596-8
E-book
za 23.63
drukowana A5
Kolorowa
za 45.23

O AUTORCE

Nazywam się Oliwia.

Jestem miłośniczką zwierząt, a szczególne miejsce w moim sercu zajmują świnki morskie. Moją największą pasją są podróże i odkrywanie nowych kultur.

Tę książkę napisałam po odejściu mojej ukochanej świnki morskiej. Opowiadam w niej o naszej wyjątkowej więzi oraz o tym, jak poradziłam sobie z jej stratą.

Serdecznie zapraszam Cię do lektury.

Mam nadzieję, że znajdziesz tu otuchę, wsparcie i odrobinę mojego serca.

Nasze początki

Moja przygoda ze świnkami morskimi zaczęła się 8 stycznia 2022 roku.

Tego dnia moja mama, za namową babci, zdecydowała się kupić nam chomika. Pojechałyśmy więc do sklepu zoologicznego, ale zamiast chomika… zobaczyłam ją.

W kącie klatki siedziała prześliczna świnka morska — cicha, nieśmiała, ale od razu przyciągnęła moją uwagę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że połączy nas coś tak silnego.

Udało mi się namówić mamę na zmianę planów. Zamiast chomika wróciłyśmy do domu ze świnką. Od razu wiedziałam, jak będzie miała na imię: Luna. To imię idealnie do niej pasowało — delikatne, trochę tajemnicze, jak ona sama.

Przez pierwsze dwa tygodnie opiekowały się nią głównie moja mama i siostra. Ja byłam trochę niepewna, trzymałam się na dystans.

Wszystko zmieniło się, gdy wprowadzono nauczanie zdalne. Z dnia na dzień zaczęłam spędzać w domu całe dnie, często zupełnie sama. Wtedy naturalnie to właśnie Luna stała się moją najbliższą towarzyszką.

W każdej przerwie między lekcjami brałam ją na ręce, tuliłam, głaskałam, mówiłam do niej. Tak rodziła się nasza więź — cicha, ciepła, pełna zaufania.

Byłam wtedy w kryzysie, straciłam wiele znajomości.

Luna stała się moją jedyną, futrzaną przyjaciółką, oraz zaczęłam zgłębiać wiedze na temat świnek morskich, a poszerzanie informacji o nich od samego początku sprawiało –i nadal sprawia mi ogromną przyjemność. Każdego dnia uczę się czegoś nowego, dzięki czemu moja wiedz na ich temat systematycznie się powiększać.

Kryzys -,,ciemność''

Rok 2022 był jednym z najtrudniejszych w moim życiu. Przygotowywałam się wtedy do ważnego egzaminu, a równocześnie zmagałam się z nerwicą. Stopniowo odcinałam się od przyjaciółek i moje życie towarzyskie niemal przestało istnieć.

Właśnie wtedy pojawiła się Luna. Może zabrzmi to dziwnie, ale to dzięki niej stałam się silniejsza i nie poddałam się. To ona sprawiała, że każdego ranka chciało mi się wstać z łóżka, potrafiłam się uśmiechnąć — przynosiła mi ogromną radość życia. Dawała mi siłę do walki, a w takich chwilach to najważniejsze.

Każdego poranka podbiegała do mojego łóżka i od razu czułam, że dzień będzie lepszy. Zyskałam cel i sens. Zawsze, gdy byłam smutna albo zestresowana, Luna przynosiła mi ulgę — zdejmowała ze mnie ciężar, który nosiłam w sobie. Kiedy płakałam, zlizywała łzy z moich policzków; za każdym razem mnie to rozczulało i jednocześnie rozśmieszało.

Choć miałam wsparcie bliskich, to właśnie ten futrzak, Luncia, ściągał ze mnie cały stres. To ona sprawiła, że wyszłam z tamtego dołka, a nasza więź stała się jeszcze mocniejsza. Z wdzięczności chciałam dać jej wszystko, co najlepsze: pragnęłam, by żyła swoim najlepszym życiem, czuła się bezpieczna i ważna — bo taka właśnie była (i jest) dla mnie.

Nasze wspólne święta

Zawsze lubiłam święta, ale odkąd pojawiła się Luna — pokochałam je jeszcze bardziej.

Oprócz duchowego wymiaru, zaczęłam je naprawdę celebrować. Stały się nie tylko wyjątkowe, ale też pełne drobnych, wspólnych rytuałów.

W Wielkanoc zawsze jadłyśmy razem śniadanie — my, ludzie, sałatki i wędliny… a Luna: marchewkę, pietruszkę i jej ulubione warzywa, starannie przygotowane specjalnie dla niej.

To był nasz mały rytuał — siedziała w swoim mięciutkim legowisku obok stołu, a ja z radością dzieliłam się z nią chwilą.

W Boże Narodzenie nasza rodzina się powiększyła — dołączyła do nas Mela, druga świnka morska.

Od tamtej pory obie dostawały ode mnie prezenty pod choinkę — najczęściej nowe tuneliki, hamaczki, sianko o zapachu jabłka, albo po prostu ich ulubione smakołyki.

Uwielbiałam patrzeć, jak obwąchują kolorowe pakunki, a potem z ciekawością rozszarpują papier.

To były naprawdę magiczne chwile, które zostaną w moim sercu na zawsze.

Wyjazdy czas rozłąki

Jak już wspominałam, byłam prawdziwą miłośniczką podróży. Każda okazja, by wyruszyć w nieznane, poznawać nowe kraje, ich historię, kulturę i ludzi, napawała mnie ogromną radością i podekscytowaniem. Podróżowanie było dla mnie nie tylko sposobem na odpoczynek, ale przede wszystkim na rozwój, poszerzanie horyzontów i zbieranie niezapomnianych wspomnień. Nie mogłam się doczekać każdego wyjazdu, planowałam go z wielkim entuzjazmem i ciekawością świata.

Jednak każde takie rozstanie miało także swoje minusy. Najtrudniejszym momentem zawsze była chwila, gdy musiałam na jakiś czas pożegnać się z Luną, moją wierną towarzyszką i przyjaciółką. Tęsknota, która mnie wtedy ogarniała, była ogromna — każdego dnia myślałam o niej, martwiłam się, czy jest bezpieczna, czy nie tęskni zbyt bardzo. Mimo że wiedziałam, że była pod najlepszą opieką i otoczona miłością, serce bolało.

Luna również źle znosiła te chwile rozłąki. Zawsze zauważałam, że stawała się smutna i przygaszona, jakby rozumiała, że mnie przez jakiś czas nie ma. To było dla mnie bardzo trudne, bo wiedziałam, jak ważna była dla niej nasza bliskość i codzienna obecność.

Powroty z podróży bywały dla mnie emocjonalnie skomplikowane — z jednej strony cieszyłam się z nowych doświadczeń, z drugiej niechętnie żegnałam się z miejscami, które poznawałam. Jednak największą radością był moment, gdy w końcu mogłam znów zobaczyć Lunę, przytulić ją i poczuć, jak jej oczy rozświetlały się szczęściem. To uczucie było nie do opisania — wtedy wszystko stawało się na nowo piękne i pełne sensu. A pierwsze dni po moim powrocie byłyśmy nierozłączne. Często trzymałam ją na rękach, tuląc mocno jakbyśmy chciały nadrobić każda straconą chwilę

Szkoła

Niestety, nie trafiłam z wyborem szkoły — to był dla mnie naprawdę bardzo ciężki czas. Przed każdym pójściem tam czułam ścisk w żołądku, a stres zaciskał mnie tak mocno, że trudno było oddychać.

W tych trudnych chwilach towarzyszyło mi jedno — zdjęcie Luny. Gdy tylko na nie spojrzałam, czułam, jak coś we mnie się uspokaja, jakby nagle pojawiało się bezpieczne miejsce, gdzie mogę się schronić. To zdjęcie dawało mi siłę, przypominało, że nie jestem sama. Odliczałam każdą chwilę, aż znów mogłam ją przytulić — i wtedy wszystko stawało się znośne.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
Kolorowa
za 45.23