Niedaleko miasta, na skraju lasu, stał nieduży, drewniany dom, nieopodal — wił się, szumiący strumyk. Przytulną chatkę, zamieszkiwali rodzice i ich niezwykła, córka Luna. Dziewczynka miała pyzatą, piegowatą buzię z oliwkowymi oczami, które czasem przysłaniał opadający kosmyk blond włosów. Tata dziewczynki był rzeźbiarzem, a mama znaną w okolicy krawcową. Zbliżał się wieczór, Luna bawiła się, rzucając kamyki do pobliskiego strumyka.
— Luna! Luna! Czas do domu! — krzyczała zza progu chaty mama dziewczynki.
— Jeszcze chwilę mamo! — zataczała koła gałązką w wodzie: — Zaraz będą spadać gwiazdy, cały rok czekałam, żeby je ujrzeć.
Uśmiechnięta mama tylko westchnęła i zamknęła za sobą drzwi, wiedziała, że Luna jest uparta i co by się nie działo, dąży do celu. Po chwili bardziej się ściemniło. Dziewczynka spojrzała w niebo, zaczęły pojawiać się gwiazdy.
— Zaraz zaczną spadać — szepnęła do siebie: — Muszę zdążyć, wypowiedzieć życzenie.
Luna nie zdążyła mrugnąć, a jedna z gwiazd zdążyła już spaść.
— Czemu one tak szybko znikają?! — tupnęła nogą.
Poirytowana weszła na skałę, chcąc, choć trochę zbliżyć się do nieba. Patrzyła ku górze, trzymała zaciśnięte piąstki. Nagle dziewczyna poczuła podmuch wiatru, z każdą chwilą ciemne chmury bardziej zasłaniały gwieździste niebo.
— Dzisiaj się nie uda — stwierdziła: — Wrócę jutro.
Nazajutrz, kiedy znów robiło się ciemno, dziewczynka od razu wdrapała się na skałę i wypatrywała gwiazd. Kiedy niebo wypełniło miliony żarzących się kropek, Luna zaczęła powtarzać swoje życzenie.
— Musi się udać — myślała w głębi siebie.
Kiedy Luna zaczęła wypowiadać życzenie, pojawiła się spadająca gwiazda. Ku jej zdumieniu ona wcale nie zniknęła jak inne, tylko była coraz bliżej. W pewnym momencie dziewczynkę otulił, spadający z gwiazdy czarodziejski, złoty pył. Luna poczuła szczęście i moc, jakiej do tej pory nie czuła. Kiedy zbiegała ze skały, zauważyła, że jej gwiazda leci za nią. Dziewczynka wyciągnęła rękę i świecąca kulka osiadła na jej dłoni. Była wielkości grochu. Schowała ją do kieszeni i pobiegła do domu.
Chciała przemknąć niewidziana do pokoju, lecz kiedy złapała za klamkę, usłyszała:
— Luno! Najpierw trzeba wziąć kąpiel, umyć zęby i dopiero potem pójdziesz spać!
— Dobrze mamo, już idę — mruknęła.
Kiedy wsadziła rękę do kieszeni, żeby szybko schować gwiazdę, jej tam nie było. Dziewczynka podeszła do drzwi.
— Gdzie ona jest? — szepnęła.
— Co takiego kochanie? — spytała mama.
Luna podniosła głowę i zaśmiała się głupio:
— Yyy… moja gwiazda.
— To jeszcze jej nie złapałaś? Prędzej dziurę znajdziesz, niż gwiazdę w swojej kieszeni, głuptasie — rozbawiona mama przesunęła palec po nosie córki.
Kiedy Luna była już w łóżku ciągle myślała o swojej gwieździe. Przewracając się na lewy bok, zauważyła żarzącą się łunę z niedomkniętej szuflady. Luna podeszła do biurka.
— A tu jesteś moja gwiazdko — chwyciła ją w ręce.
Gwiazda mieniła się różnymi kolorami i rzekła:
— Tylko ty możesz mnie widzieć. Musisz znaleźć dla mnie dobre miejsce.
Dziewczynka szybko wpadła na pomysł, żeby schować ją do otwieranego naszyjnika, który dostała od rodziców na siódme urodziny. Będzie mogła mieć gwiazdę ciągle przy sobie i nikt jej nie znajdzie. Kiedy Luna wracała już do łóżka, zajrzała do niej mama:
— Jeszcze nie śpisz? Poprawiałam łóżko — skłamała. — Właśnie się kładę. Dobranoc mamo.
— Dobranoc kochanie, karaluchy pod poduchy.
— Szczypawy do zabawy!
Mama z Luną zawsze przed snem żartowały. Światło zgasło. Zmęczona dziewczynka szybko zasnęła.
Kolejnego dnia, podekscytowana Luna sama obudziła się tuż przed słońcem, które zawsze rano budzi ją swoimi promieniami przez okno. Dziewczynka szybko poprawiła rozczochrane włosy, nałożyła sukienkę i sandały, po czym pobiegła nad rzeczkę, żeby nikt jej nie widział. Chciała sprawdzić moce gwiazdy. Usiadła na skale, po czym rzekła:
— Chciałabym spełniać swoje marzenia — dziewczynka otworzyła naszyjnik i wypuściła gwiazdę.
Żarząca kulka opuściła naszyjnik i zaczęła mówić:
— Musisz dokładnie określić, jakie masz pragnienia? Jestem tu, bo takie wypowiedziałaś życzenie, że chcesz mieć gwiazdę i moc.
— Tak, wiem, ale nie mogę spełniać życzeń, o których rodzice nie mogą wiedzieć, a chciałabym im pomóc, żeby tak ciężko nie pracowali albo żeby chociaż trochę było im lżej i jak to spełnić, droga gwiazdo? — zasmuciła się Luna.
— O to się nie musisz już martwić, jestem od tego, żeby zrobić wszystko tak, jak o tym pomyślisz. Pamiętaj tylko, że moja moc ma swoje granice. Wracam do nowego domu, jaki dla mnie wybrałaś.
Naszyjnik się zamkną i ponownie pięknie błyszczał, a Luna wypowiedziała pierwsze życzenie:
— Na początek takie małe życzenie, chciałabym mieć psa.
Dziewczynka rozejrzała się wokół siebie, na razie niczego nie zauważyła. Zeszła ze skały i kiedy spojrzała się w stronę domu, zauważyła tatę bawiącego się z psem. Szybkim krokiem szła ku domowi, podchodząc bliżej, mała brązowa kulka na jej widok zaczęła wesoło szczekać i merdać ogonem.
— Jaki słodki piesek — szczęśliwa Luna głaskała kudłatego przyjaciela.
Nasza bohaterka wiedziała, skąd wziął się szczeniak, przecież o nim marzyła. Zapytała tatę, gdzie znalazł psa, po to, by zachować tajemnicę o gwieździe, którą ma w naszyjniku.
— Wysiadając z autobusu, zauważyłem, że coś szczeka, odwróciłem się i tak za mną przyszedł.
— To jakiś znak, żeby tu został, nazwiemy go Lucek.