E-book
7.35
drukowana A5
20.12
Lucia

Bezpłatny fragment - Lucia

Objętość:
77 str.
ISBN:
978-83-8324-310-8
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 20.12

Otwo­rzy­łem okno za­tem… Szu­miąc skrzy­dły, z ma­je­sta­tem,

Wle­ciał cięż­ko kruk wspa­nia­ły, jak­by czar­ny pie­kieł stróż.

Nie po­zdro­wił mnie ukło­nem, okiem po­wiódł w krąg za­mglo­nem

I siadł z pań­skim ja­kimś to­nem po­śród dwóch ka­mien­nych kruż.

(…)

Usiadł tam — nic wię­cej już.

Edgar Allan Poe — „Kruk”

**

— O życiu wiem tylko jedno. Jeśli uchylisz na chwilę okno i wpuścisz do swojego życia czarnego kruka, on zostanie już na zawsze… — tak powiedziała Lucia, tamtej nocy…


**

Kamienne miasteczka, przytulone do skalistych urwisk, piaszczyste plaże, szum morza, mewy spacerujące przy brzegu, kolorowe ubrania turystów i spokojni miejscowi rybacy. Wszystko to Lucia pamiętała i próbowała zatrzymać na płótnie, dobierając odpowiednie barwy błękitu paryskiego, bieli i turkusu. Rozgrzany słońcem piasek mienił się w jej pamięci złotymi blaskami, oblane światłem skaliste wybrzeże, wydawały się obsypane srebrem. Ubity brzeg co chwilę pochłaniały morskie fale. Aż po daleko horyzont rozciągała się lazurowa woda. Czasem na jej przestrzeni, gdzieś w oddali, pojawiał się statek, który z brzegu, wydawał się bardzo mały, niczym dziecięca zabawka. Jakże inny był Berlin w porównaniu z kalabryjskim klimatem urokliwych miasteczek…

Te obrazy z Kalabrii wracały w jej malarstwie i snach. Tylko, że we śnie pojawiało się na jasnej plaży jeszcze coś niepasującego do beztroskiego pejzażu, coś ruchliwego, a mimo to niezmiennego i mocno zaciemniającego pastelowe barwy, coś co miało bystre, czarne oczy i srebrny dziób… kruk…

Kalabria

Mafia kalabryjska jest jak matematyka. Za naszych dwóch, waszych dwóch. Wendeta. Rachunki muszą się zgadzać. Reggio — jedno z włoskich miast, przed laty przeliczało swoich zabitych. Ponad sześciuset ludzi w ciągu sześciu lat. Wendeta i seria uprowadzeń w rejonie Locride nad Cieśniną nie dawała Włochom zapomnieć o istnieniu mafii kalabryjskiej, która nieustannie, rzetelnie wykonywała swoją brudną robotę. Nawet, jeśli na placu znajdowało się dwa tysiące osób, podchodził killer i patrząc prosto w oczy swojej ofierze, celował z pistoletu i naciskał spust, a wszyscy wokół w obawie o swoje życie, udawało, że nic nie widzi. Bajkowe krajobrazy skrywały najkrwawsze zbrodnie. Kalabria położona na krańcu Włoch, na samym czubku włoskiego buta, dla wielu „terra da scoprire” — kraina do odkrycia, dla Riccarda odkryta aż za bardzo. Dla turystów i odkrywców, podróżników malownicza, słoneczna, piękna, tylko mieszkańcy znają jej cienie. Otoczona przez Morze Tyrreńskie od zachodu i Morze Jońskie od wschodu. Lazurowe morze. Białe domy przypięte do malowniczych urwisk i skał. Dla turystów malownicza, beztroska, bajecznie piękna okolica, dla Riccarda była uwikłaniem. Był od urodzenia skazany na to uwikłanie — w klan i układ, w którym musiał zabijać i sam mógł być zabity. Słońce i boski krajobraz, luksus i wielkie pieniądze, nie były w stanie tego zrekompensować. Deszczowa Warszawa okazała się jego uwolnieniem. Katharsis. Malarstwo to była wolność. Życie z malarstwa było wolnością. Uczciwe życie było wolnością. Turyści szukali na Kalabrii wolności, nic o niej nie wiedząc. A było to miejsce dotknięte największym bezrobociem w całych Włoszech. Łatwo było tu zwerbować chłopców do mafijnego układu. Kalabria to ojczyzna mafii. Riccardo, kiedy zamykał oczy widział pod powiekami nie tylko swą matkę i jej ogród pełen niebieskich hortensji, ale też plażę w Tropea i kościół na wyspie. W Santa Maria Dell’Isola na tyłach budynku znajdował się ogród. Tam zabierała go matka. Starał się nie wspominać, nie myśleć o Kalabrii. Jednak czasem jakiś drobiazg powodował, że wracały wspomnienia. O, na przykład smażone krążki cebulowe, podane mu przez kelnera w jednej z warszawskich restauracji. Kalabryjczycy prawie do wszystkiego dodają cebulę. Czerwona cebula z Tropei jest wyjątkowo słodka, delikatna i nie podrażnia oczu podczas krojenia. Jednak położenie Kalabrii sprawia, że tamtejsza kuchnia jest najbardziej bogata w owoce morza i ryby. Wtedy też przychodziło wspomnienie Capo Vaticano — przepiękny przylądek z plażami, które są ukryte między skałami i bielejącą w słońcu latarnią morską. Tak piękne miejsce, a tak potworne zbrodnie. Tak beztroski krajobraz, a tak zatroskane serce. Riccardo już dawno z nikim nie rozmawiałem o Kalabrii. To w deszczowej Polsce ludzie myślą, że to raj na ziemi. Tylko on wiedział, jak jest. Jak zginał jego ojciec, mój brat i stryj, Stamtąd zabrał w pamięci tylko niebieskie hortensje swojej matki. Odkąd był w Warszawie z nikim nie rozmawiał o swoim włoskim życiu. Ani o Pedro, przyjacielu z dzieciństwa, z którym połączyło mnie braterstwo krwi.

**

Wybrał Warszawę. Zrezygnował z piaszczystych plaż, lazurowej wody i niewielkich klimatycznych miasteczek. Wybrał uczciwe życie. Nareszcie przed nikim nie musiał uciekać, ukrywać się, budzić się przy każdym szmerze. Wybrał wolność. Deszczowa Warszawa był dla niego lepsza. Zostawił za sobą tamte krajobrazy. Turkusowa woda, piaszczysta plaża, malownicze skały i klify wznoszące się ponad poziomem morza przestały go cieszyć, kiedy kule rozerwały klatkę piersiową jego ojca, gdy miał dwanaście lat. Białe domki dolepione do skalnych urwisk, lazur morza, kolorowe parasole w dolinie, na plaży, a Riccardo i Pedro uwikłani w życie, którego sami nie wybrali, które było jak kula u nogi odziedziczona przez przynależność do klanu. Po tym wszystkim, szarość deszczowej Warszawy w październikowe popołudnie nie martwiła Riccarda. Polska stała się dla niego uwolnieniem. Początkiem. Nowym startem. Normalnością. Jednak nagle ten idealny spokój zburzyła kobieta z Kalabrii — Lucia Bianchi…

Lucia Bianchi

Tęskniła za Kalabrią. Za swoimi rodzicami, którzy zginęli w samochodzie — pułapce, w wojnie klanów. Tęskniła ze swoim utraconym nagle dzieciństwem, za słońcem, smakiem lodów, lazurowym morzem, białymi skałami, cudownymi miasteczkami. Berlin wydawał jej się ponurym molochem i mimo dobroci ciotki, która ją przygarnęła do siebie, by nie trafiła do sierocińca, nigdy nie czuła się tutaj dobrze. Modliła się do św. Ojca Pio, by pomógł jej przetrwać w tym strasznym mieście, pośród Niemców, którzy wydawali jej się chłodni i wyniośli, bo takiej modlitwy nauczyła ją kiedyś jej babcia. Lucia chodziła do jednej klasy z niemiecką uczennicą, która każdego dnia wyzywała ją od brudnej makaroniarki. Lucia dawała się opanowywać złości. Nienawidziła tej dziewczyny, chciała się na nią rzucić, powyrywać jej włosy, ale wtedy podczas bezsennych nocy przypominała sobie słowa babci, która mówiła, że trzeba wybaczać wszystkie zranienia, w w zranieniach panoszy się szatan. Poczucie krzywdy to zranienie i zaraz w nim rodzi się diabelska złość, pragnienie zemsty. Przebaczenie zatrzymuje zło przekazywane dalej przez wendetę. Jeśli cię coś takiego opanuje — doradzała dziewczynce babcia — pomódl się do św. ojca Pio. To on mówił, że szatan gryzie tylko tych, którzy nieostrożnie przechodzą blisko niego. Jest silny wobec słabych, lecz jest tchórzem wobec mocnych. Jeżeli wygramy z jego pokusami, staniemy się coraz bliżsi boskiej sile. Diabeł nie będzie nikogo kusił ponadto, co człowiek może znieść. I Lucia postanowiła się nie zmieniać, nie mścić, zostawić sprawy swojemu biegowi. Zachowała spokój wobec złośliwości koleżanki, a ona sama została któregoś dnia wezwana do dyrekcji, gdyż jeden z nauczycieli usłyszał, w jaki sposób zwraca się do innych uczniów i ostrzeżona, że następnym razem grozi jej przeniesienie do innej szkoły. I chodź nadal Lucia odczuwała wrogość z jej strony, to poczuła się wzmocniona w swej niezachwianej postawie, by nigdy się nie mścić. Po szkole średniej Lucia znalazła ukojenie w malarstwie. To była jej wolność. Malowała lazurowe morze Kalabrii. Białe domki przypięte do urwistych skał, plaże, kafejki, stare, niewysokie kamienice. Kilka obrazów nawet sprzedała, ale nie dała rady z tego żyć, dlatego przyjęła posadę sprzedawczyni w małej galerii z antykami i obrazami. Pokochała szybko to miejsce, w którym przez cały dzień mogła patrzeć na płótna z alpejskimi górami, zachodem słońca, liliowym niebem o świcie, zielonym dzbanem, do połowy napełnionym wodą, po której pływały miniaturowe żaglówki. Czuła, że w końcu odnalazła swoje miejsce w Berlinie.

Sofia Bianchi

Matka Sofii zmarła zaraz po narodzinach jej młodszej siostry Beatrice. Siostra Sofia stała się matką dla Betrice. Ojciec zapewnił córkom dostatnie życie, ale kosztem swojej nieobecności. Dziewczynki nie wiedziały, czym zajmuje się tata. W wolnej chwili udawał uczciwego syna wieśniaka, który prowadził winnicę. Jednak czy winorośle przycina się nocą? Dziewczynki wiedziały tylko, że o wszystkim sam decyduje i nie wolno mu się sprzeciwiać. Wybrał im szkołę, potem kazał z niej zrezygnować, bo przyszedł czas na małżeństwo, wybrał im mężów, z którymi pracował po nocach, a w dzień się ukrywali. Kiedy Sofia zapytała czym zajmuje się jej przyszły mąż, ojciec odparł, że ręczy za niego, że zajmuje się opieką nad nocnymi klubami. Sofia nie była naiwna. Wiedziała, co to znaczy — wymuszał haracze. Wtedy Sofia po raz pierwszy pomyślała, że wolałaby wstąpić do klasztoru, niż zostać żoną przestępcy z mafii kalabryjskiej. Ojciec, to co innego, pogodziła się z tym, że jest jednym z ich szefów; ojca się nie wybiera, ale męża już tak. Modliła się do św. Rity od spraw beznadziejnych, by uwolniła ją od tej sytuacji. Rita, mimo że żyła w tak odległych czasach, nadal wydawała się jej bliska. Czyż nie miała identycznych problemów? Rita była córką włoskich wieśniaków, niezbyt zamożnych, ale bardzo szanowanych. Ojciec był lokalnym negocjatorem, który między innymi pomagał rozwiązywać konflikty sąsiedzkie — w tamtych czasach nazywany był „sędzią pokoju”. Mieszkali w gminie Cascia, położonej w środkowych Włoszech, na górzystym terenie Umbrii. Rodzice długo modlili się o dziecko i byli już w podeszłym wieku, kiedy św. Rita przyszła na świat. Jako młoda dziewczyna uwielbiała wspinać się na szczyty gór i tam się modlić. Kiedy skończyła 18 lat, chciała wstąpić do klasztoru, ale rodzice wybrali dla niej kandydata na męża. Był typem awanturnika. Małżeństwo z Ritą, która była dziewczyną o niezwykłych zdolnościach do rozwiązywania konfliktów, nie uspokoiło jednak jego temperamentu.

Rita w pierwszych miesiącach próbowała konfrontować się z mężem, ale z czasem zaczęła ustępować i coraz więcej modlić się za niego. Jej mąż zaczął wdawać się w coraz poważniejsze konflikty polityczne i rodzinne. Narodziny dwóch synów przyniosły chwile spokoju do ich małżeństwa. Ale zanim osiągnęli pełnoletniość, mąż Rity wdał się w kolejne spory klanowe i polityczne. Zginął w zasadzce zastawionej na niego w pobliżu rodzinnego młyna. Jego śmierć chcieli pomścić dorastający synowie. Ich pragnienie wendety zaostrzyło miejscowe konflikty rodzinne i wydawało się, że jedynym wyjściem są kolejne ofiary. Jednak synowie nie zdążyli pomścić ojca, bo według opowieści lokalnych rodzin, zmarli na dżumę.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 20.12