E-book
20.48
drukowana A5
40.93
drukowana A5
Kolorowa
60.6
Lot z dziesiątego piętra

Bezpłatny fragment - Lot z dziesiątego piętra

Objętość:
97 str.
ISBN:
978-83-8324-052-7
E-book
za 20.48
drukowana A5
za 40.93
drukowana A5
Kolorowa
za 60.6

Dałaś mi wieczność

Bunt

Uciekła z hospicjum do którego oddała ją rodzina.

Błądziła po ulicy nocą.

Obdarta z sukni wystawnych jakie zwykła co dzień nosić

przez wszystkie dziesięciolecia swojego za długiego

jak niektórzy uważali istnienia,

stąd koniec nie godny, nie nagły, rozciągnięty

ze wszystkimi akcentami drogi krzyżowej.

Z włosami rozdartymi, wiatr je do nieba czarnego unosił.

Zmarła kilka dni potem.

Przed tym dotarła do domu.

Odwieziono ją stamtąd z powrotem do hospicjum.

Z hospicjum w trumnie do domu.

Z domu wystawnego jak jej suknie

ostatecznie na okoliczny cmentarz.

DPS

Z Domu Pomocy Społecznej

także co rana po przebudzeniu uciekali starcy.

Łapano ich zazwyczaj w połowie drogi do miasta,

aplikowano leki i wkładano z powrotem do żelaznych łóżek

nakrytych zszarzałą pościelą,

w których latami leżeli,

zazwyczaj aż do śmierci.

Pedagogiem tu jestem,

jak ludzki los odmienić?

W pielusze wychodzimy ku światu

i w niej wracamy do siebie,

po cichu starcy jak dzieci bezradnie umieramy.

Dzieci w Oświęcimiu

Nauczyciele zabrali nas do Oświęcimia.

Pokazywali na wielkich jak my zdjęciach

postaci dzieci. Byliśmy do nich podobni

w przerażonych spojrzeniach.

Czuliśmy ich sfotografowaną nagość,

poddani eksperymentowi edukacyjnemu…

* * *

Nagie drzewa,

pustka horyzontalna mnie otacza,

błądzisz w niej.

Postać blada

naga

kobiety.

Obdarty ze snów

stoję

człowiek.

Jak słup dymu

do nieba się unoszę.

Domy

Ludzie bezdomni przyrządzają w swych domach posiłki.

Co niedzielę spotykają się w gronie rodziny.

Zasypiają na pięści zaciśniętej dłoni

w swoim łóżku obcym,

obok swojej obcej żony

jaka w ścianę patrzy.

Ludzie bezdomni nie wiedzą, że są bezdomni

i choć mają domy to ich nie mają.

Mieszkają w długich powrotach do siebie,

kiedy są sobą.

Mijają w drodze bezdomnych, którzy są

w swych zajęciach sobą.

Wspólnie błądzą w d r o d z e d o d o m u

pod rozgwieżdżonym niebem,

która, który nigdy nie ustaje.

Pusty dom

Stoi pusty dom Julii na wsi.

Bluszcz przebija kratkę strzępów czarnych szyb,

wędruje do wewnątrz

i wraca z otchłani ku słońcu.

Julia miała 76 lat.

Wychodziła na balkon co rana

i wieszała na balustradzie ze spróchniałego drewna

wielkie, białe poduchy.

Przez resztę dnia patrzyła przez okno, które jej one

właśnie zasłaniały.

Przez okno zarastające za jej życia bluszczem.

Przed bluszczem ona je wybiła.

Wyskoczyła przez nie nocą, bo — mówiła — odwiedził ją

jej zmarły mąż.

Julia już nie wróciła do swojego domu.

Rodzina zabrała ją do siebie.

Julia chodzi nocą po kościołach w mieście.

Mówi, że chodzi za nią zmarły mąż.

Kiedy żył wszystko w ich domu się tłukło.

Rzucali do siebie naczyniami, następnego dnia szli pod

ramię.

Teraz Julia przewraca wszystko w swoim pokoju

i mówi

że

to

on…

Konika i banany

Joannie Szczęsnej i Annie Biknot

Do garnków już zaglądnięto, ktoś to musiał zrobić.

Ach, tak, więc koniak i banany —

śniadanie Noblistów, nie na trawie.

Ach, odnotowano — w szpilkach podawane, nie tańcząc

boso na rozgrzanym piasku.

Tak, na stół, tradycyjnie.

A ludzie idą po swoje bułki.

Mam 25 lat

Przeżywałam II wojnę światową,

dwa obozy… Ze wspomnień żywych po dziadku.

Śni mi się w nocy obóz.

Pot spływa po czole.

Widzę kominy długie do nieba,

jedyną drogę ocalenia —

uciekam w pasiaku,

ale przestrzeń się obraca

i wpadam do komory… Sen zawsze tak się kończy,

jak w życiu kuzyna dziadka…

Piszę dużo o wojnie,

jakbym ją przeżyła.

Mój pierwszy tomik

był pisany rozstrzelanymi słowami

jak w „Pamiętniku z Powstania Warszawskiego”.

Opisałam tam swoje życie,

wszystko działo się szybko.

Rozpoczął się wiek XXI, na ekranie wybuchły dwie wieże.

My wtedy zaczęliśmy dorastać, w erze zamachów na

wszystko

jak wielkie promocje, które skoro są sobą

to nie są sobą.

To co nie logiczne stało się jedyną słusznie

wyznawaną logiką,

uczciwą, będącą sobą, skoro nie logiczną.

Pod ostrzałem czasu

rozrastaliśmy się jak drzewa na niebie

tworząc pajęczynę

na ulicy

swojej podwórkowej tożsamości.

Świat już nigdy nie był taki sam, spokojny, pewny.

Czas przyśpieszył. Z 11 lat zrobiło się 25.

Wyrosłam na boisku pod dziurawym niebem.

Patrzymy na niebo na którym jest smog,

choć jesteśmy oddaleni od Krakowa, mieszkamy na wsi.

Nie da się ukryć, bo to widać nawet na niebie

że oszukano nas. Oddychamy nawet śmiercią,

spożywamy ją, pijemy,

jest nawet na wigilijnym stole.

Podajemy ją sobie z rąk do rąk

a na stole biały opłatek, symbole życia, nadziei…

Nie trzeba karabinów i bomb,

obozów zagłady,

by zniszczyć świat.

Wojna w Europie trwa,

inaczej gazeta dla której piszę nie wysyłałaby

mnie relacjonować zdarzeń

z obszaru walk, gdzie giną każdego dnia w starciach ludzie.

Fotografia autorki

Z Księgi Powtórzonego Hioba

Hiob pokochał miłością Gombrowiczowską,

umiłował świat i ludzi.

Hiob ma 25 lat.

Hiob żyje w zgodzie i cieszy się szacunkiem.

Nie wie nikt co myśli Hiob, kiedy myśli.

Nikt nie zna Hioba tak jak Pan zna Hioba.

Wystawił go na próbę jeszcze raz,

choć wiedział, że Hiob nie będzie mu złorzeczył,

iż stworzony Hiobem

żyje jak Hiob.

Kołysanka

Jest 1 listopada.

Ksiądz mówił na cmentarzu, że niedługi jest czas

kiedy nasze ciała zostaną złożone w grobie,

ale nie powinno nas to przerażać.

W drodze z cmentarza mijając mnie powiedział,

że po śmierci nasze życie się nie zmieni,

będziemy robić to co tu teraz, czyli — dodał —

że tam też będę studiować.

Będę chodzić w długich promieniach słońca,

potykać się o liście

o kolorze orzecha

i będę jak on

pękać na połowę

i rodzić się w odległych

tylko wspomnieniach,

Bliskich Obcych.

Na pustyni nieba

Nie ma mnie tam, gdzie szukasz mego spojrzenia

jakie utkwiło w pustyni nieba.

Błądzę świadomie, z wyboru.

Kochać jest rzeczą ludzką, ale nie tak

jak uważa świat

i wszyscy jego fałszywi prorocy…

Pisząc wiele o tej miłości

nie napisano prawie nic.

Zdarza się nam.

Kochać i udawać obcość.

Zamknij już oczy i nie myśl o tym, że jesteś pedagogiem,

skoro nim jesteś.

Mów do siebie jak człowiek.

Człowiek który przeistacza się.

Złorzeczy Ci świat w imię miłości swojej.

Błogosławieni którzy kochali jak umieli,

tym bardziej im bardziej im urągano z tego powodu.

Ten czas

Myślisz że te czasy są lepsze od wszystkich innych czasów,

a tu dalej trwają wojny, epidemie panoszą się po świecie

i głód.

Sam jesteś jeden

a obok Twój dom

jak pusta skorupka orzecha

z jakiej się dopiero wylągłeś.

Cmentarzem Twoim się staje,

Twój dom.

Umierasz

powoli jak lato gaśniesz,

przemijasz jak jesienne deszcze

choć jeszcze brakuje Ci wiary.

Jesteś taki mały.

Nawet kiedy Twoje niebo nie wybucha

i nie poprzecinane jest pociskami,

żyjesz w spokojnej części świata —

a jednak trafia Cię

atom

nowotworu

i giniesz na raz cały.

Samotność

Wiesz czym jest samotność?

Że budzę się w Twojej zimnej pościeli

nad ranem

owinięta w nią

a Ty udajesz już w firmie, którą kierujesz

że miłość Ciebie nie dotyczy.

Wiesz czym jest samotność?

Że budzisz się po pracy w moich wystygłych ramionach,

kiedy wychodzę pośpiesznie

udawać Ciebie.

* * *

Nie wyróżniam się niczym.

Dla świata jestem człowiekiem,

który każdego dnia wraca do swojego domu,

ale nie zdaje pytań

dlaczego

dopiero o świecie.

Odpowiadam mu w snach —

bo tam robi się pusto,

kiedy ona rozwiesza na ścianach fotografie

z obcym mężczyzną

i starannie je poprawia.

To wygląda dobrze.

Można zapraszać gości,

którzy patrzą i widzą co widzą,

czyli nic,

bynajmniej to

czego nie ma.

* * *

Przestajesz mieć znaczenie.

Zaczynasz mi śpiewać, kiedy zasypiam obok.

Nie umiesz śpiewać i opowiadać bajek na dobranoc.

Nie miałaś dzieci. Mówią że to człowiek stracony dla świata.

Nie jestem dzieckiem od wielu lat.

Zaczynasz wierzyć w to co mówią ludzie

myląc mnie

z Twoim dzieckiem

na ulicy w świetle wymokniętej latarni.

Większy jest w Tobie strach

niż on w Tobie jest.

Zaśpiewaj mi czarną piosenkę

która kołysze się nad miastem

stadem odlatującego stąd ptactwa.

Nie wszystkie powroty

będą możliwe.

Rozsypię ziarna za sobą, żebyś wiedziała

jak się do siebie wraca po dalekiej podróży. Wraca.

Tylko nie spożywaj tej miłości w samotności,

żeby nie napełniła Cię gorycz rozstania

które jest jak długie powroty.

Skracaj drogę odmierzając czas

i wierz że mijamy się

by możliwe były spotkania.

Oddalenie

Więzieniem myśl własna.

Klatka wspomnień

szamocząca się

jak liść,

kwiat

na wietrze.

Proste porównania są najlepsze.

Wychodzisz wgłąb siebie na spotkanie ze sobą.

Klepsydra czasu obraca się do połowy.

Wszystko staje się możliwe, spotkanie siebie,

tylko nasza miłość

jest wciąż mało realna,

słabsza jest niż strach,

praca,

bycie pedagogiem,

człowiekiem,

zakonnicą,

księdzem,

ale to nie znaczy że jej nie ma.

Samobójstwo

Żyły wytrzeszczone

kręte

długie

ciało spinające

pękły

w mojej głowie.

To nie był sen poety, wariata,

człowieka.

Pedagogiem jestem,

własną śmierć rozważam

jaka zdarzyła się w dniu narodzin,

w jakiś piątek.

Ukrzyżowany

własną ręką

wiszę powieszony

człowiek,

pedagog.

Pedagog człowiek

pępowiną z życiem spojony.

Umarłem w dniu narodzin.

W dniu śmierci się odrodzę.

Fotografia autorki.

Tam

Daleka jest droga

tam

gdzie księżyc po niebie wędruje z wolna.

Nie pokazuj nikomu swoich wierszy,

jeśli chcesz sobą wśród innych pozostać.

Daleka wciąż jest droga

gdzie obecny jest niebyt.

Obcy

Świat był nie mój, obcy był.

Psycholog powiedział że matka mnie nie kocha.

Świat przyciskał mnie do piersi.

Psychiatra zwariował.

Powiedział że nigdy chory nie był.

Człowiek wyzdrowiał

mimo schizofrenii

w jakiej żyjemy.

Śmierć

Umrę, wiesz co to znaczy?

Bo ja jeszcze tego nie wiem.

Wyobrażam sobie tylko swoje istnienie

oderwane od sztucznego bytu,

którego od pierwszej chwili

ktoś pierwszy lepszy

mógł mnie pozbawić,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 20.48
drukowana A5
za 40.93
drukowana A5
Kolorowa
za 60.6