CODZIENNOŚĆ ŻYCIA
Amen
Pochylam głowę w zadumie
Pozdrawiam cię Śmierci
Zapalam znicz zwyczajem
By pamiętać o Was.
Teraz widzę że pustka
Szary kamień grobowy
Zapach chryzantem
Cmentarna moda.
Pochylam głowę i myślę
Rachunek z życia
I radość i smutek
To wszystko co tu mamy.
Idę dziś wśród grobów
Szukam odpowiedzi
Żal w sercu po Was
Spoczywajcie w pokoju.
Ballada nieletnich
Hellow, to w regionie malownicza wioska,
Którą lat temu parę opuściła łaska boska.
W popłoch popadli świątobliwi jej mieszkańcy
Gdy dnia pewnego zniknęli wszyscy
popaprańcy.
Czarne chmury nad wioską się zebrały,
Pod figurą Madonny dewotki wciąż klęczały.
Pomimo tego życie biegło swoim torem
Setka domów, dom społeczny
i kościół był z klasztorem.
Bum papa bum papa up
Znów jest kolejny trup
Bum papa bum papa jee
Czas rozpocząć krwawą grę
Bim bam bom, bim bam bom
Będzie zgon
Bim bam bom, bim bam bim
Giń! Tak. Giń!
Hahaha..
Niedawno siedemnaście wiosen mi minęło
I nawet nie wiem kiedy rozpocząłem
zbawcze dzieło.
Przyszedł moment by się wam przedstawić,
Bo w Zorro nie chcę się już bawić.
Na chrzcie, w agonii, imię Eustachy
mi nadano
Choć w wiosce Staś od zawsze
mnie wołano.
Kruczoczarny loczek
spływa mi po czole
Mam młodzieńczy zarost,
którego jeszcze nie golę.
Zieleń mych oczu przyprawia
wszystkich o rumieńce
A kisiel w majtkach mają
dziewczyny i zboczeńce.
Mam ponoć usta gorące
i jak aksamit miękkie
A w dodatku ciało bóstwa
i niezwykle giętkie.
Bum papa bum papa up
Znów jest kolejny trup
Bum papa bum papa jee
Czas rozpocząć krwawą grę
Bim bam bom, bim bam bom
Będzie zgon
Bim bam bom, bim bam bim
Giń! Tak. Giń!
Hahaha..
Naszła raz ochota ojca Konstantyna
Znaleźli go martwego kiedy się wypinał.
Przeora ktoś nocą skrócił o nogi i głowę
A jego zwłoki porzucono
nad głębokim rowem.
Nagiego furtiana przykuto
do klasztornej bramy
A jeszcze przed śmiercią
wyrwano mu męskie organy.
Ojca Boreasza na słup drogowy nadziano
A z jego ust wystawały chryzantemy i siano.
Ostatnią ofiarą zdawać by się mogło
boskiego przekleństwa
Był braciszek Fabian padając martwy
w trakcie nabożeństwa.
Bum papa bum papa up
Znów jest kolejny trup
Bum papa bum papa jee
Czas rozpocząć krwawą grę
Bim bam bom, bim bam bom
Będzie zgon
Bim bam bom, bim bam bim
Giń! Tak. Giń!
Hahaha..
W sali katechetycznej wielebny,
że mną namiętnie flirtował
Gdy niespodziewanie wpadła
grupa szturmowa.
Skuli mi kajdankami ręce i nogi
Widziałem na twarzy klechy oznaki trwogi.
I tak przerwano mi moje zbawcze dzieło,
A zaskoczonych mieszkańców wioski
z nóg ścięło.
Postawili mnie w świetle
prawa przed sądem
Prokurator obleśny z rozkoszą
wydzierał mordę.
Po kilku tygodniach sędzia
i przysięgli przeklęci
Z pasją zboczeńców skazali
mnie na krzesło śmierci.
W agonii głowa ku ziemi mi się chyli
Ale jestem radosny,
że nie ma już tych pedofili.
Bum papa bum papa up
Znów jest kolejny trup
Bum papa bum papa jee
Czas rozpocząć krwawą grę
Bim bam bom, bim bam bom
Będzie zgon
Bim bam bom, bim bam bim
Giń! Tak. Giń!
Hahaha…
Biedacza magia
Na Ojca w niebie i Matkę Ziemię
Przeklinam wszystkie złośliwe cienie
W pełnię księżyca mam takie życzenie
By los przewrotny spełnił me marzenie.
Zaklinam z potęgą i wszelką mocą
Za dnia, o zmroku i ciemną nocą
Zanoszę modły z pierwszą rosą
Przyzywam losu tańcząc nago i boso.
Na wszystko co dobre zaklinam
Potężnych duchów mocy przyzywam
Spełnienia marzeń mych wybije godzina
Niech będę bogaty ja i moja rodzina.
Biegniemy
Nie należy cofać się nawet
o stopę w lasy czasu
Bo partyzantką nie można zbudować
warowni przyszłości
Iść powinno się pod czas
i z czasem czerpiąc z doświadczenia
Choć cel nie zawsze celem
bywa dla nas właściwym
Ale przecież naszą szkołą jest życie
i egzamin się zbliża.
Za dniem miesiąc i rok,
lata ekscytacji,
oraz wieki przeżyć
Zagonieni biegnąc równo z czasem
nie pozwólmy zapomnieć
Bo najpierw były kroczki potem kroki
a na końcu tuptanie
I co dalej człowieku bez zegarka?
Gdzie twój sens życia?
Bezcenne pytania
Co ze mną jest nie tak?
Co odstrasza ludzi?
Co ze mnie jest za kwiat?
Co w innych demony budzi?
Nie umiem odpowiedzieć sam,
Szukam znaków wśród gwiazd,
Żałobny marsz za dnia gram,
A nocą wypijam goryczy łez kwas.
Tylko setki pytań w mojej głowie,
Lęk serce o zawał już prosi.
Może jednak zakończę życie swoje,
By uniknąć kolejnej bezsenności?
Brutalna prawda
Polsko, kiedyś byłaś mi małym
moim światem,
lecz dziś inny świat mnie wzywa,
bo tu Polak Polakowi katem
i tu nikt swej nienawiści nie ukrywa,
bo gdzie nie spojrzysz widzisz szmatę.
Pracodawcy, politycy, księża,
dziwki, robotnicy,
nienawiścią plują w koło,
czy w urzędach,
poczcie, mediach, na ulicy,
już tu nie jest tak wesoło.
Polsko, zawiodłem się na tobie,
wstyd mi być Polakiem,
wrócę gdy będzie grób na grobie,
a śmierć będzie moim znakiem
i wtedy nowych ludzi plemię zrobię.
Celebryci
Przystojną gwiazdą być,
Na łasce i niełasce losu żyć,
Spełniać niespełnione sny.
Tak mało ciągle znaczyć,
Czy ktoś Ci to wybaczy?
Tego nie wie nikt, nawet ty.
Ołtarze pochlebstw
wznosisz bezimiennym bogom,
W najdroższych szatach
przemierzasz korytarze kasyn,
Sądami grozisz nawet
twym najmniejszym wrogom,
I ciągle walczysz o rozgłos
wśród drukarskich maszyn.
Clergyman
Krzyczą z ambon obłudnicy
w złotych szatach
Wchodzą do sypialni
jak bandyci każdej nocy
Głoszą nauki agresywne
o „pedałach” i „szmatach”
Choć ich kręcą szatańsko
nieletni chłopcy.
Clergyman tak poucza mnie
Pytam się po co?
Clergyman mówi co robię źle
I podgląda mnie nocą
Clergyman we wszystko miesza się
A zęby mu się złocą
Clergyman nie wysłucha cię
Tylko przeklina z całą mocą.
Wznoszą modły wyciągając
brudne łapy nad ołtarze
Pożądliwym wzrokiem
ogarniają swą parafie
Za usługi swoje
pobierają niezliczone gaże
I niechciane dzieci
topią nocą w stawie.
Czas (nie)ostateczny
W samej istocie koniec
epoki się zbliża,
Choć znaki takie
dwuznaczne niby na niby,
Lecz nie ma co liczyć
że Chrystus zejdzie z krzyża,
A ludzkim przemówią
głosem dzieci oraz ryby.
Wieszczą o końcu wróżki
z gazet kolorowych
I podobno o tym ma piszczeć
w oszronionej trawie,
Ale kto posłucha dębów
przydrożnie wiekowych?
Kto uwierzy staruszce
w kościelnej bramie?
Ignorancji i sceptycy,
ateiści i klerycy,
Cała gama ludzkich myśli,
Pragną snu co się ziści,
W domach, na ulicy,
na wsiach i w stolicy,
Chcesz mieć coś?
Zgłoszenie wyślij!
Do Wrocławia wróć
W ramionach Odry rozciągniony
Tu gdzie Ostrów Tumski powstał
Setką pięknych mostów połączony
To moje miasto ten mój Wrocław.
Tu się przeplata narodów kultura
Bo w końcu to miasto spotkań
Choć spotkasz tu czasem szczura
To nie uciekaj tylko do rana zostań.
Posłuchaj hejnału z Ratusza wieży
W fontannie zostaw grosik mały
Odwiedź organy w świątyni żołnierzy
I pręgierz gdzie kiedyś dyby stały.
Pokochasz ten mój magiczny Wrocław
Jak zakochani od pierwszego razu
Wszystko co było za sobą zostaw
Tu spędzisz życie nie marnując czasu.
Zawsze będę pamiętać
Te wrocławskie ulice
Legendą owiane
Kamienic tajemnice
I w Rynku najstarszą
Świdnicką Piwnicę.
W pamięci zostanie
Mostek czarownic
Z daleka widok
Katedralnych dzwonnic,
I Fredro, krasnale,
Pergola w upale,
To wszystko
W mym sercu
Zapisane trwale.
Drzewo Edenu
Głaz ze szczytu nieba
Spadł na twój mały świat
Zniszczył skorupę iluzji
Budowlę kłamstw i zdrad.
Ty mały człowieczku
Co dziurę w sercu łatasz
Powstań jak to czynili inni
I zobacz że już nie upadasz.
Ja rozkładam doświadczeń skrzydła
I choć nie jesteś mą własnością
To zabrać cię pragnę do mojego raju
Byś zawsze był otoczony miłością.
Ty zaś zakazane drzewo uczuć
Rośnij i owocuj w świetle gwiazdy życia
I bądź gotów na każde trzęsienie
Bo taki los twój i nie masz już wyjścia.
Echo ciszy
Drzwi zamykam teraz
Ostatni już raz
Tak myślę
Tylko klucz
Taki z serca
Nie wiem czy utopić?
Może lepiej spalić?
Tak
Najlepiej w wulkanie
Lawą suchych łez zaleje
I zakocham się w pustce…
Będę pustką
Szmerem liści
Cichą deszczu kroplą
Cmentarza ciszą
To koniec
Ego anioł
Jestem istotą ze światła i boskiej materii,
Utkany ręką gwiazd i pomalowany losem,
Zapomniany jednak przez wielkiego Boga,
Rozkazano bym zamieszkał na Ziemi,
I obdarzono mnie rozumu, i serca głosem,
A nienawiść i śmierć dano za wroga.
Upadłym aniołem nazywają mnie,
Chociaż nie jestem wcale złem,
Bo skrzydła wyrwano mi we śnie,
A noc nazwano czarnym dniem,
Lecz mimo to ja wzbijam w górę się,
Bo życie jest złym z natury snem.
Kiedyś byłem aniołem miłości prawdziwej,
Stworzony do dawania świadectwa serca,
Ponad podziałami zawsze się unosiłem,
Lecz wielki bunt sprawił że jestem anioł gej,
Rozkazano bym był wierności piewca,
I męsko-męskiej miłości posłem.
Hymn do jedności Ojczyzny
To jest moja matka, ma Ojczyzna,
To są moi bracia, siostry me,
Nie straszna mi niewola i obczyzna,
Zakusy wrogów podłe, złe.
Mym mottem Bóg, honor i Ojczyzna,
Biało-czerwony sztandar w ręku tkwi,
Niech każdy Polak, Polak przyzna
Że Polskę kocha, wielbi, czci.
My z rodu Lecha, lud wspaniały
Waleczny tak jak mało kto,
Dla naszej Matki, nie dla chwały
Poświęćmy życie, młodość swą.
My z rodu Piasta, ród królewski,
W niewolach przetrwał setkę lat,
Na ustach zawsze hymn zwycięski
Niech to pamięta cały świat.
W koronie złotej orzeł biały,
To nasze godło, to nasz znak,
Z Bałtykiem sojusz zawsze trwały
Jak z Warsem Sawa, jak z Wandą Krak.
Łączy nas wspólna pamięć i tożsamość,
Łączą nas wspólne więzy krwi,
Historia, język, smutek, radość
Polska! Polacy! Na zawsze my.
Nie zniszczył nas wojenny grom,
Choć bohaterów krew przelana.
Tyś nasza Polska, tyś nasz dom
Tyś nasza matka ukochana.
Niech dziś zabije głośno dzwon
I zabrzmi hymn wolności
Tyś nasza Polska, tyś nasz dom
Korona naszej niepodległości.
Jesienne zdarzenia
W okna deszcz puka od rana
Stary klon walczy z chłodem
Rumiane jabłko uderzyło trawę
A jeż tylko na to czekał.
W kominku ogień jakiś niespokojny
Czajnik chce zalać filiżankę kawy
Tylko kot jak zwykle ma otwarte oko
I śledzi szuranie moich kapci.
Tak, właśnie przyszła łaskawie wena
Zapukał do mych myśli i kartek
Jeszcze tylko pióro wyjmę z kosza
By list na liściu napisać… kap… kap…
Krzyk krzywdy
Każdy z nas ma taki dzień
Taki jeden nie raz w roku
Gdy słońce chmurne rzuca cień
A budzik budzić chce o zmroku.
Każdy z nas ma takie chwile
Których nie chce się pamiętać
Kiedy krew się burzy w żyle
Gdy ze złości chce się pękać.
Każdy kiedyś komuś coś
Nieumyślnie czy w afekcie
By rozładować swoją złość
Krzywdę zrobił tak w efekcie.
Zastanówcie się moi mili
Śledząc całe swoje życie
Ileście upiornego zła uczynili
Niechcący i naumyślnie…
Łza i nadzieja
Nie rań mnie!
Proszę Cię
Błagam Cię
Nie rań mnie!
W zapomnienie zamień się!
Zaczynam nowy dzień!
Piękny dzień!
Dobry dzień!
W przeszłość zamień się!
Gdy pytam, odpowiedz,
W życiu tak nie miało być.
Nie mogę już dłużej
Nie chcę w kłamstwie żyć.
Twój świat utkany z aluzji
Po co to wszystko i Ty?
Zapaść się pod ziemię chcę
By tylko przestały boleć łzy.
Bez sumienia tak w oczy drwisz
Zabijasz każdy promień słońca.
Za ten pusty album na stole
Znienawidzę Cię już do końca.
Chcę i potrafię być bez Ciebie
Na co mi twoje słowa?
Nowy dzień niesie mi nadzieję
By wszystko zacząć od nowa.
Myśl taka
Patrząc w przeszłość
trudno zobaczyć przyszłość
mając niejasną teraźniejszość.
Analizując dziś
nie mogę myśleć
pozytywnie o jutrze
a co dopiero o pojutrze.
Wszystko takie na wczoraj
i takie na już.
Zagonieni, zagubieni, zakompleksieni.
W takim przyszło mi świecie…
świecie ludzi żyć.
Czas goni czas,
pieniądz rodzi pieniądz
a wzbogacenie biedę,
nierówność i nienawiść.
Komercja to nowy bóg
w którego wierzą wszyscy
ale jest to martwy bóg
więc wierzący również umarli
bez nadziei zmartwychwstania.
Przychodzi więc zapytać:
co jest istotą życia w tym zmaterializowanym,
zakłamanym świecie?
Nadziei już brak?
Zostało tylko czekanie
jak zapuka koniec świata.
W białej sukni zatańczy,
lecz bez kosy tylko z fenolem.
Czekam obojętny, bo życie
bez spełnionych marzeń to dno.
Głupie serce wciąż wierzy,
że Bóg istnieje nie na niby.
Rozum już dawno wysnuł teorię,
że świat tylko dla bogaczy.
Rozpadam się w głębi,
choć ciało jeszcze młode.
Duch zdeterminowany podcina
tętnice, i nie umiera.
Jakiż to melodramat, tragedia,
z której śmieją się dzieci.
Sfrustrowany wzrok szuka
w ciemnościach jak kot.
Słuch utonął w dźwiękach
stukającego czasu.
I tylko język mamrocze coś
pod nosem, że słone.
Nic, zupełnie nic tylko ta cisza
przerywana świstem oddechu.
Ta samotność tak boli,
nawet umarli wiedzą o tym.
Kiedy stracona wiara to
i miłości przepadła
a nadzieja stchórzyła jak zawsze.
Nie ego
Jestem człowiekiem
Ale ludzki też bywam
Bez serca dla ciebie
Idę z nurtem tłumu…
Jestem głosem sumienia
Lecz nie mam głosu
Bo nikt przecież nie słucha
W tym ludzkim pseudo ulu…
Jestem kimś kimkolwiek jestem
Anonimową jednostką ludu
Która służy by żyć dla pracy
I dla uciechy życia królów.
Nowe stworzenie
Stworzę od jutra swój raj
Bez poznania dobra i zła
Wtedy zawsze będzie maj
Tu władza moja, rządy i gra.
Stworzę na nowo swój świat
Bez potrzeby uwielbienia
Hipokryzję wymażę z kart
Powstanie lepsza ziemia.
Stworzę całkiem na nowo siebie
Bez zbędnych uczuć i wad
Inne zaświeci słońce na niebie
Bez zawiści i fałszywych rad.
Odpocznij od łez
Nie płacz już
Osusz smutek swój
Bo łzy próżne są
Płyną kiedy chcą
Nie płacz już
Słońce wzeszło
Nastał nowy dzień
Smutki odgoń w cień
Nie płacz już
Los nową szansę da
Uwierz w siebie już
W nową drogę rusz
Nie płacz już
Przyjaciół ciągle masz
Posłuchaj rady tej
Dystans do smutku miej
Oni i my?
Dzielimy wszystko na gorsze czy lepsze,
Sami nie jesteśmy bez winy.
Ocen i pogardy nie żałujemy innym,
Zapominamy skrytykować siebie.
Przy zgaszonym świetle znajdujemy winnych,
Lecz sami kradniemy w światłach jupiterów.
Pełni banalnych wymówek
bez wiary traktujemy wszystko,
Siebie stawiamy za wzór wszelkich cnót.
Opadły liść
W cieniu piekła moje życie tkwi
Choć do nieba tylko parę drzwi
To ja ciągle trwam samotny u swych bram
Bo nie powiedział nikt
Że życie to nie tylko taniec i śmiech
Że szczęście to kłamstwo jest
Że kieruje nami chaos i grzechów grzech
Nie powiedział nikt że świat to nie my
Bo przecież są jeszcze inni wśród gwiazd.
Kim jest człowiek tak wielki że mały?
Nie wiem
Ja tylko w cieniem
minionego czasu jestem…?
Pijana bajka
Biegnie kotek drogą, wstrząsa jedną nogą,
Przy drodze piesek stoi i kot się go nie boi,
Na pieska wilk się czai z rozkazu matki Gai,
Która jest znów w ciąży,
nad ziemią ciągle krąży,
A Ziemia się obraca w orbicie lecząc kaca,
Zaś kac pijaka dręczy, wysusza oraz męczy,
Zmęczenie mnie dopadło i wenę mi ukradło,
A kradzież to jest hańba i tu się kończy bajka.
Pluszowy miś
Kiedyś będziesz szedł mój drogi
i nie poznasz mnie,
Zrzucę czapkę ci pod nogi,
nie przeproszę cię,
Za te chwilę pełne trwogi,
tak okrutnie zemszczę się,
Nie przerazi wzrok twój wrogi
ani krzyk, co to to nie.
Mogłeś mnie mieć na jutro i dziś,
Mogłeś chcieć tylko dla mnie być.
Odchodzę na strych ja pluszowy miś,
Nowym swym życiem zacznę żyć.
Kiedyś przyjdzie ten ostatni czas,
o ironio losu,
Kiedy ujdzie z piwa gaz
i nikt nie usłyszy twego głosu,
Zniknie włosów bujny las,
a posiłkiem będzie rosół,
I przepadniesz niczym głaz
w krainie zapomnianych osób.
Płyń w nieznane
Płynie woda, płynie życie,
szybko płynie czas.
Gaśnie ogień, gaśnie chwila
i przeszłość traci blask.
Płyną statki, płyną liście,
też popłynę ja.
Niebo zniknie, ziemia zniknie,
zniknie światło dnia.
Pokochaj dziś, nie marnuj lat,
zielony liść, rozkwitły kwiat.
Pokochaj tak, pokochaj bo…
Nim zniknie świat,
gdy przyjdzie zło,
Ty ciągle trwaj,
za rękę złap,
Swe serce mu daj
i w oczy się gap
Na zawsze trwaj.
Płynie nuta, płynie łezka
i krew w żyłach płynie też.
Wyschło serce, wyschła róża,
wysechł nawet deszcz.
Płyną chmury, płyną słowa,
popłynęły strugi potu.
Już nie czekam, już nie myślę
i za chwilę będę gotów.
Postulat
Nie Mickiewicza
Nie Słowackiego
Temu kraju trzeba
Lecz wodza i wieszcza
Z chwały i łaski nieba!
Nie Roty Konopnickiej
Co krzepiła kiedyś ducha
Nie trenów Kochanowskiego
Co Orszuli tęskno szukał
Dziś trzeba rozsądku i rozumu
By do głupich głów zapukał.
Obudź się głupia lachska pustogłowo
Ocknij się tępy lachski moczymordo
Przyszłość przedłuż nad puste słowo
Planami nie okrywaj się jak kołdrą
Bo tylko tak zbudujmy ten kraj na nowo.
Praca
Wstajesz przed słońcem
Kubek kawy na blacie
Masz nowe plany na dzień
Siadasz do biurka
I nadzieja umiera
Minuta po minucie
Tak wlecze się czas
A obowiązek nie maleje
I myślisz by wrócić
Tam gdzie został ostatni sen
I budzisz się na nowo
Bo czas napędza życie
Lecz kiedyś zaśniesz
By nigdy nie wstać
Nie dokończywszy pracy.
Przystanek myśli
Człowiek zakochany to ślepa istota
Człowiek zaślepiony to głupi ktoś
Więc wierz rozumowi, zło cię nie spotka
Choć wtedy sercu zrobisz na złość.
Dobra rada pewnie z rozumnej głowy
Dla tych co bawią się uczuciami innych
Karma ukarze was larwą w kupie krowy
I przygotuje atrakcji masę dla winnych.
Choć śmieszne to jest dla was krętacze
I bezkarnie depczecie naiwną miłość
Pamiętajcie że fortuna nigdy nie skacze
Jak cyrkiel nakreśla podłą przyszłości.
Pytając marzenia
Tak szybko marzenia płoną
na stosie niezrealizowanych celów
Że zapomina człowiek jakie
jest jego życia przeznaczenie
I tylko zrywa talizmany
z ramion smaganych biczem czasu
Idzie pod górę tocząc łajno zmartwień
I narastających smutków
A przecież ze szczytu kula się stoczy
Rozbijając się o śmierć.
Po co życie takie tylko na niby?
Po co śmierć która nie jest końcem?
A myśli po co skoro rozum głupieje?
Wszystko takie za nic, bo na nic?
Pytanie o życie
Idziemy gdzieś tak często do celu
A może to wszystko jest na niby
By błądzić w ciemnej puszczy życia
By okradać się z naszych marzeń
By pozostać głupcem w tali kart
By nigdy nie wiedzieć gdzie, co i jak?
Jeśli życie to tylko wymysł człowieka
A tak naprawdę jesteśmy tylko snem
By ku uciesze stwórcy być pacynką
By śmiać się z samych siebie
By nigdy nie być realnym jakimś kimś
By zawsze znosić humory swego ego?
Psotna śnieżynka
Przyszła na chwilę, oszroniła trawy,
na oknach zostawiła rajskie ogrody,
rozgorączkowała parę zapitych mord,
odkryła bielą goliznę drzew,
obudziła Gwiazdora i reniferom
dorobiła czerwone noski,
posypałam śnieżnym brokatem
ponure kamienice,
zagrała na klaksonach kierowcom,