„Kochać to znaczy być chorym na miłość z diagnozą śmierci”.
„Nie znają miłości, ci co kochać potrafią”.
— Piotr Grzeszczuk
„Mieliśmy już za sobą wszelkie powroty i wiedzieliśmy, że się nie wraca ani do tych samych miejsc, ani do tych samych planów. Chyba od tego momentu w człowieku zaczyna się dorosłe życie. Długo nie mogliśmy w to uwierzyć. Nieodwracalność zdarzeń i uczuć jest równie absurdalna jak śmierć, trudno ją zaakceptować. Na szczęście ta wiedza przychodzi na samym końcu: kiedy umiera nam ktoś bliski albo kiedy kończy się miłość. Ale zanim przyjdzie, człowiek próbuje i próbuje, próbuje o wiele dłużej niż to ma sens”.
— Grażyna Jagielska
Sen
14.X.2018
Mijają dni
Godziny
Serce wciąż bije
Wolniej
Kropla
Jak łza wykuta w skale
Jak żywa woda
Krew
Marzenie
Jak ptak w niebiosach
Wieczność
Trwa w nas
I odchodzi
Jak słowa
Z chaosu
Przelane
W próżne
Jak mgła
Z niczego
Ślepota
Od dziecka
Ta pieśń milczenia
Na tu
I na teraz
Jak życie
Z chaosu
Jak sen…
Jak sen…
Jak sen…
Dobranoc kocha NIE.
Tęsknię za tobą
28.XI.2018
Jak słońce i blask księżyca
Widziało twe piękno za dnia
Tak tęsknię za tobą nocą
I miłość piję do dna
W świat marzeń i baśni
Przez cierpienie i łzy
Tak tęsknię i tęsknię
Już bardziej niż ty
Gdzie jest mój świat?
Te wspólne dni?
Gdzie jest nadzieja?
A gdzie jesteś ty?
Oto requiem dla serca
Wciąż śpiewam ci dziś
Byś była tu blisko
Tak blisko jak ty…
Boję się
29.XI.2018
Wciąż boję się powiedzieć: „tak”
W promiennych oczach dać ci znak
Zapalić nadzieję, byś była tu blisko
Tak blisko… Tak blisko…
Nie mogłem być lepszy
Choć chciałem tak wiele
Chopin, Beethoven czy Bach
To zbyt mało
By podkraść twe serce aniołom
Słów poezji, książek, stos wierszy
To zbyt mało
By miłość przelać w proste słowa
Teraz staję w obliczu siebie
W cieniu starych drzew jak za młodu
Kiedyś, gdy byliśmy dziećmi
Nikt się z nas nie śmiał
Nikt nie płakał
Teraz łza niewierna trwoni się
Jak woda ze szczerego źródła bije
Wypala kamienną twarz
Zakutą w posągu do wieczności
Teraz staję przed tu tobą
Jak dziecko — naiwne i głupie
Upadam na twarz
Skalaną pychą i gniewem
Z bijącym sercem wołam
Statkiem głosu
Jak żeglarz wśród gęstych fal —
Farewell!, Farewell madame!
A, gdy księżyc zasypia
Pod kołderką z chmur
Ja budzę się jak ptak z gęstych piór
Przepraszam cię dniami
Przepraszam też nocą
Za to, że byłem kompletnym idiotą
Tak krzyczę i krzyczę
Głuchym głosem wołam z nieba
Tylko ciebie…
Tylko ciebie mi trzeba…
Poemat o Weronice
17.XII.2018
Nie ma cię już
Wśród ogrodów i baśni
Nie ma cię w snach
Ani na kartkach papieru
Jesteś tak blisko
Gdzie słońce promienieje
Twym blaskiem oświetla
Martwe ogrody Toskanii
Wśród kwiatów
Tak wiele, by poczuć
Wśród łąk
Tak cicho, by milczeć
Jesteś tak daleko
Gdzie nie sięga żaden wzrok
Gdzie ślepiec, martwą różą skalany
Nie widzi, lecz czuje
Cierpi i płacze
W odległych ogrodach
Ślad po tobie został
Martwy proch
Ciepłe łzy…
W moich snach
W mojej głowie
Tak daleko
Ból i ty…
Nocą wszystko jest tu inne
Nowe spojrzenia
Oddechy zimne
Jak ostrza z ciężkiej stali
Przeszywają wzrok
W odległy świat, do ciebie
Słysząc szept gwiazd
Prowadź mnie przez lądy,
Prowadź przez morza i rzeki,