E-book
30.87
drukowana A5
35.42
Listek na wietrze

Bezpłatny fragment - Listek na wietrze


5
Objętość:
175 str.
ISBN:
978-83-8273-254-2
E-book
za 30.87
drukowana A5
za 35.42

Nadzieja w poszukiwaniu
Jest jak światło w tunelu
Potrzebna jest dla wszystkich
Nie tylko dla wielu”.

Autorka

Lecą liście ku ziemi

Tanecznym ruchem ku ziemi

Listeczki suną powoli

Wiatr bawi się tańczy wraz z nimi

Wydawać się może swawoli

Nie spieszno im po cóż się spieszyć

Kiedy podróż ostatnia

Po cóż jesień tym peszyć

Ona duszy mej bratnia

Lecą listki ku ziemi

Słońce śle im całuski

Już usłały pierzynkę

Jeżykowi poduszki

Lubię patrzeć gdy jesień

Bawi się kolorami

Wie że umie zachwycać

Wrażeniami och wrażeniami.

Najpiękniejsze kobiece ubranie

Piękne ubranie kobiety

To suknia balowa

Długa do samej ziemi

Świeżuteńka nowa

Może być też krótka

Króciuteńka mini

A może coś innego

Plażowe bikini

A może elegancki kostium

Na wzór mistrza szyty

Stylem starych artystów

Szarmancki znamienity

Piękny kapelusz

Z rondem wywiniętym do góry

Buty szyte na miarę

Z wyjątkowej skóry

Piękne ubranie kobiety

Perfum kropel kilka

Zachwycają na dłużej

Nie tylko na chwilkę

A najpiękniejsze kobiece ubranie

To mężczyzny ramiona

Który Cię kocha

I z Tobą zostanie.

Mój nagietek

Twój charakter w horoskopie

Kwiatom przypisany

To po prostu jest nagietek

Światu dobrze znany

Leczysz duszę mą zbolałą

Zawsze kiedy trzeba

Leczysz ciało kiedy chore

Gdy zajdzie potrzeba

Rośniesz pięknie tak radośnie

Jakby świat był balem

Jakby wszystko było proste

Trosk nie było wcale

Moja babcia też go miała

Pamiętam w ogródku

Może także odpędzała

Chwile trosk i smutku

Życie w barwach utulone

Łatwiej można przeżyć

Wzorem babci horoskopu

Jak dobrze jest wierzyć.

Już dość

Ki czort się zakradł

I szepcze do ucha

Polej mój drogi polej

Bo w gardle posucha

Kusi tak dnia każdego

Mąci zmysły moje

Nie liczy się z mym zdaniem

Najpierw stawia swoje

Już myślę dzisiaj podołam

Nie poddam się tej mocy

Potrafi mną zawładnąć

I we dnie i w nocy

Przecież mam bliskich

Mam żyć dla kogo

Od dawna mu płacę

Płacę bardzo srogo.

Doświadczenie

Dojrzewa jak wino

Potrzebuje czasu i pracy

Bez której

Nie zostałoby zdobyte.

Obowiązek

Zaniedbany obowiązek

Ciągnie się jak ogon bobra

Nawet jeśli chcesz zapomnieć

Czyhać będzie niczym kobra.

Agacie M.

Trudno jest dokonać wyboru

Gdy każdy jest stratą

Trudno jest podjąć wyzwanie

Jeżeli nie wiemy czy mu podołamy

Trudno pogodzić się z nieporządkiem świata

Gdy plany pozostają planami

Czy łatwiej gdy pozostawiamy

Nie tylko wspomnienia

Czy łatwiej kiedy mamy

Choć krótką chwilę spełnienia

Trudno jest pożegnać bliskich

Gdy kochamy tak bardzo

Gdy kochamy nad życie

Trudno jest odejść

Kiedy miłość

Zamieniamy w cierpienie

A jeszcze trudniej

Kiedy życie nie pozostawia nam wyboru.

Kot Kleofas

On się wcale nie zakrada

Idzie jak po swoje

Pani Kazia karmi Ziunię

On myśli że dwoje

A w miseczkach karma świeża

Polska no i z Ameryki

Pani Kazia dba o Ziunię

Znosi różne smakołyki

Ziunia często jej kaprysi

Muśnie liźnie od niechcenia

Pani Kazia już zmęczona

Dość ma tego marudzenia

Kot Kleofas sierść nastroszył

Pani Kazi jeść nie prosi

Nieuwagi dwie chwileczki

I już puste są miseczki

Kazia myśli oniemiała

Czyżby Ziuni jeść nie dała

Więc od nowa karmę znosi

Zjedz troszeczkę pięknie prosi

A Kleofas nie kaprysi

Wzrok ma prawie już tygrysi

Futro na nim pręgowane

Lśniące i pofalowane.

Nadal jest pandemia

Lato już się kończy

Już jesień się skrada

Już świerszcze cykają

W ogrodzie sąsiada


Nadal jest pandemia

Nadal żniwo zbiera

Swym prawem się rządzi

Kogo chce wybiera


Dojrzała Marysia

Jak jabłko w ogrodzie

Jasiek nań spogląda

Spogląda tak co dzień


Zaszczep się Marysiu

Chroń swe życie młode

Covid zbiera żniwo

Nie pyta o zgodę


Już lecą kasztany

I krzyczą żurawie

Marysia się waha

I żyje w obawie


Sąsiadka ma droga

Krówki w polu doi

Ona zaszczepiona

Ona się nie boi


Nie czekaj Marysiu

Zbyt długo nie czekaj

Zaszczep się czym prędzej

Nie zwlekaj nie zwlekaj


Krówki mleko dają

Nic im nie ubyło

Choć je zaszczepiona

Sąsiadka doiła


Mateńko ma chrzestna

Powiedz że mi proszę

Jak przyjmę szczepionkę

To wianek donoszę


Oj Maryś oj Maryś

Najważniejsze zdrowie

W polu czeka praca

Wykopki w połowie


Babuniu kochana

Czy to prawda będzie

Że po tej szczepionce

W biodrach mi przybędzie


Przybędzie Ci w biodrach

Kiedy przyjdzie pora

A dzisiaj ziemniaczki

Do kosza do wora


Maryś moja Maryś

Ty moje kochanie

Zaszczep się czym prędzej

To żoną zostaniesz


Mętlik w głowie stanął

Od tego gadania

Trzeba się zaczepić

Dość tego czekania.

Szary człowiek

Choć słowa krytyki

Cisną się na usta

Przemilczę to nic nie da

Ta rozmowa pusta

Może nie wszyscy to widzą

Może widzieć nie chcą

Jedni z uporem ich śledzą

Inni siebie łechcą

Jacy są idealni

Nie słabi

I mniej grzeszni

A może mniej rozumni

Czy bardziej pocieszni

Czy mamy prawo oceniać

Odsądzać od czci i wiary

Każdy człowiek jest słaby

Śmiertelny i szary.

Po cóż

Po cóż wyważać drzwi

Trudu hałasu zbyt wiele

Spróbuj najpierw zapukać

Pomyślą że jesteś aniele.

Szczęściu i Miłości

Nie tylko szczęściu

Ale i miłości pomoc się należy

Zaniechasz wszelkiego wysiłku

Więc nie dziw się że bieży.

Dar miłości

Miłość to wielki dar

Sztuką wielką jest przyjąć

I wielką też obdarować.

Tyle dobra

Tyle dobra dawajmy innym

Ile sami chcielibyśmy otrzymywać.

Wśród ludzi

Wśród ludzi

By szukać człowieka

Co serca nie szczędzi

I z dobrem nas czeka.

Nie tylko dla wielu

Nadzieja w poszukiwaniu

Jest jak światło w tunelu

Potrzebna jest dla wszystkich

Nie tylko dla wielu.

Entuzjaści

Entuzjaści wręcz szaleni

Wielkich rzeczy dokonali

Więc nie gaśmy tego ognia

Niech się ciągle dla nas pali.

Determinacja

Determinacja na dobrej drodze

Do sukcesu wiedzie

Na złej

Do zguby prowadzi.

Szczęście w nas samych

Szczęście w nas samych

A gdzieżby indziej zamieszkało

Trudno nam jest go znaleźć

I ciągle go dla nas mało.

Droga do sukcesu

Drogę do sukcesu

Ścielemy pracą i wytrwałością

Jeżeli pasja im towarzyszy

Robimy to z radością.

Za plecami

To co w oczy Ci powiedzą

Może ksztę prawdy posiada

Lecz co szepczą za plecami

To dopiero maskarada.

Ni ręką ni nogą

Prośby i groźby

Nic nie pomogą

Gdy człek leniwy

I ruszyć nie chce

Ani swą ręką

Ani swą nogą.

Lepiej późno niźli wcale

Jak zrozumieć obyczaje

Gdy grzesznica świętą staje

Czy to nagłe nawrócenie

Czy urody ścichło brzmienie

Może w sercu coś ożyło

Nawet dobrze by to było

Lepiej późno niźli wcale

Wzbudzić skruchę no i żale.

Świerszcze

I znów słyszę

Znów śpiewają

Pierwszy raz

W tym roku grają

W stawie żaby oniemiały

One też się zasłuchały

To cykanie

Ta muzyka

Skraj mej duszy

Gdzieś dotyka

Staję

Słucham rozmarzona

Może trochę przerażona

Że czas szybko tak umyka

Wiosna znikła

Lato znika

Gdzie swój domek dzisiaj mają

W połamanej wierzbie starej

Może w trawie się chowają

Czy w pszenicy pięknej jarej

Niezawodni to śpiewacy

Zawsze o nas pamiętają

Wyjątkowi i to jacy

Naszej Ani koncert dają.

Komu dać wiarę

Klepie głaszcze i przytula

Już od progu dłoń podaje

A maniery och kultura

Wprost szampańskie obyczaje

Usiądź proszę tu wygodnie

Pokłon goni za pokłonem

Płynie mowa bardzo składnie

Chwila będziesz już kapłonem

Może uśpić twą uwagę

I omamić jak cyganka

Stracisz trzeźwe swe myślenie

Niczym dziewczę w kwestii wianka

Myśl by wiary byle komu

Nie dać w chwili roztargnienia

Byś szczęśliwy szedł do domu

No i nadal miał marzenia.

Nowa moda

Drażni zmysły nowa moda

Obietnice słodkie składa

I pieniążków już nie szkoda

Grunt by pobić w czymś sąsiada

Niech mu gul do gardła skoczy

Niech mu staną w kole oczy

Nic to że się zrujnujesz

I w kredycie ugotujesz

Poczuć chwile euforii

Żeś jest panem tego świata

I zachwycać się do woli

Chociaż marna w tym zapłata

Jest psychiatra on pomoże

Głowę do snu w noc ułożyć

No i wiara dobry Boże

Dzięki nim dasz radę pożyć

Cenisz spokój i pieniądze

Mierz więc siły na zamiary

Gaś w zarodku głupie rządze

Nie dawając im już wiary.

Życie starego psa

Jak ogień w piecu

Pozostawiony na noc całą

Jak knot w ogarku świecy

W której wosku już mało

Nie pulsuje

Nie tętni

Już tylko tli się

Już smętni

I my

I on

Patrzymy na siebie

Wspomnienie fajerwerków życiowych

Miesza się z teraźniejszością

I nieodzowna myśl w głowie

Niewiele chwil nowych

Związanych z przyszłością

A jeszcze nie tak dawno

Zajadle ujadał

I merdał ogonem

I pędził oszalały

Ze smyczy spuszczony.

Lato w pełni

Klekot bociani mknie na wietrze

Okrzyk żurawi gdzieś pod lasem

Lotem jaskółka tnie powietrze

Kukułka kuka tylko czasem

Lato już w pełni zawitało

Poranek ciepłą rosą budzi

Słońce którego było mało

Cieszy nas bardzo i nie nudzi

Na nosie piegi namaluje

Włosy pszenicznym ma kolorem

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 30.87
drukowana A5
za 35.42