Nadzieja w poszukiwaniu
Jest jak światło w tunelu
Potrzebna jest dla wszystkich
Nie tylko dla wielu”.
Autorka
Lecą liście ku ziemi
Tanecznym ruchem ku ziemi
Listeczki suną powoli
Wiatr bawi się tańczy wraz z nimi
Wydawać się może swawoli
Nie spieszno im po cóż się spieszyć
Kiedy podróż ostatnia
Po cóż jesień tym peszyć
Ona duszy mej bratnia
Lecą listki ku ziemi
Słońce śle im całuski
Już usłały pierzynkę
Jeżykowi poduszki
Lubię patrzeć gdy jesień
Bawi się kolorami
Wie że umie zachwycać
Wrażeniami och wrażeniami.
Najpiękniejsze kobiece ubranie
Piękne ubranie kobiety
To suknia balowa
Długa do samej ziemi
Świeżuteńka nowa
Może być też krótka
Króciuteńka mini
A może coś innego
Plażowe bikini
A może elegancki kostium
Na wzór mistrza szyty
Stylem starych artystów
Szarmancki znamienity
Piękny kapelusz
Z rondem wywiniętym do góry
Buty szyte na miarę
Z wyjątkowej skóry
Piękne ubranie kobiety
Perfum kropel kilka
Zachwycają na dłużej
Nie tylko na chwilkę
A najpiękniejsze kobiece ubranie
To mężczyzny ramiona
Który Cię kocha
I z Tobą zostanie.
Mój nagietek
Twój charakter w horoskopie
Kwiatom przypisany
To po prostu jest nagietek
Światu dobrze znany
Leczysz duszę mą zbolałą
Zawsze kiedy trzeba
Leczysz ciało kiedy chore
Gdy zajdzie potrzeba
Rośniesz pięknie tak radośnie
Jakby świat był balem
Jakby wszystko było proste
Trosk nie było wcale
Moja babcia też go miała
Pamiętam w ogródku
Może także odpędzała
Chwile trosk i smutku
Życie w barwach utulone
Łatwiej można przeżyć
Wzorem babci horoskopu
Jak dobrze jest wierzyć.
Już dość
Ki czort się zakradł
I szepcze do ucha
Polej mój drogi polej
Bo w gardle posucha
Kusi tak dnia każdego
Mąci zmysły moje
Nie liczy się z mym zdaniem
Najpierw stawia swoje
Już myślę dzisiaj podołam
Nie poddam się tej mocy
Potrafi mną zawładnąć
I we dnie i w nocy
Przecież mam bliskich
Mam żyć dla kogo
Od dawna mu płacę
Płacę bardzo srogo.
Doświadczenie
Dojrzewa jak wino
Potrzebuje czasu i pracy
Bez której
Nie zostałoby zdobyte.
Obowiązek
Zaniedbany obowiązek
Ciągnie się jak ogon bobra
Nawet jeśli chcesz zapomnieć
Czyhać będzie niczym kobra.
Agacie M.
Trudno jest dokonać wyboru
Gdy każdy jest stratą
Trudno jest podjąć wyzwanie
Jeżeli nie wiemy czy mu podołamy
Trudno pogodzić się z nieporządkiem świata
Gdy plany pozostają planami
Czy łatwiej gdy pozostawiamy
Nie tylko wspomnienia
Czy łatwiej kiedy mamy
Choć krótką chwilę spełnienia
Trudno jest pożegnać bliskich
Gdy kochamy tak bardzo
Gdy kochamy nad życie
Trudno jest odejść
Kiedy miłość
Zamieniamy w cierpienie
A jeszcze trudniej
Kiedy życie nie pozostawia nam wyboru.
Kot Kleofas
On się wcale nie zakrada
Idzie jak po swoje
Pani Kazia karmi Ziunię
On myśli że dwoje
A w miseczkach karma świeża
Polska no i z Ameryki
Pani Kazia dba o Ziunię
Znosi różne smakołyki
Ziunia często jej kaprysi
Muśnie liźnie od niechcenia
Pani Kazia już zmęczona
Dość ma tego marudzenia
Kot Kleofas sierść nastroszył
Pani Kazi jeść nie prosi
Nieuwagi dwie chwileczki
I już puste są miseczki
Kazia myśli oniemiała
Czyżby Ziuni jeść nie dała
Więc od nowa karmę znosi
Zjedz troszeczkę pięknie prosi
A Kleofas nie kaprysi
Wzrok ma prawie już tygrysi
Futro na nim pręgowane
Lśniące i pofalowane.
Nadal jest pandemia
Lato już się kończy
Już jesień się skrada
Już świerszcze cykają
W ogrodzie sąsiada
Nadal jest pandemia
Nadal żniwo zbiera
Swym prawem się rządzi
Kogo chce wybiera
Dojrzała Marysia
Jak jabłko w ogrodzie
Jasiek nań spogląda
Spogląda tak co dzień
Zaszczep się Marysiu
Chroń swe życie młode
Covid zbiera żniwo
Nie pyta o zgodę
Już lecą kasztany
I krzyczą żurawie
Marysia się waha
I żyje w obawie
Sąsiadka ma droga
Krówki w polu doi
Ona zaszczepiona
Ona się nie boi
Nie czekaj Marysiu
Zbyt długo nie czekaj
Zaszczep się czym prędzej
Nie zwlekaj nie zwlekaj
Krówki mleko dają
Nic im nie ubyło
Choć je zaszczepiona
Sąsiadka doiła
Mateńko ma chrzestna
Powiedz że mi proszę
Jak przyjmę szczepionkę
To wianek donoszę
Oj Maryś oj Maryś
Najważniejsze zdrowie
W polu czeka praca
Wykopki w połowie
Babuniu kochana
Czy to prawda będzie
Że po tej szczepionce
W biodrach mi przybędzie
Przybędzie Ci w biodrach
Kiedy przyjdzie pora
A dzisiaj ziemniaczki
Do kosza do wora
Maryś moja Maryś
Ty moje kochanie
Zaszczep się czym prędzej
To żoną zostaniesz
Mętlik w głowie stanął
Od tego gadania
Trzeba się zaczepić
Dość tego czekania.
Szary człowiek
Choć słowa krytyki
Cisną się na usta
Przemilczę to nic nie da
Ta rozmowa pusta
Może nie wszyscy to widzą
Może widzieć nie chcą
Jedni z uporem ich śledzą
Inni siebie łechcą
Jacy są idealni
Nie słabi
I mniej grzeszni
A może mniej rozumni
Czy bardziej pocieszni
Czy mamy prawo oceniać
Odsądzać od czci i wiary
Każdy człowiek jest słaby
Śmiertelny i szary.
Po cóż
Po cóż wyważać drzwi
Trudu hałasu zbyt wiele
Spróbuj najpierw zapukać
Pomyślą że jesteś aniele.
Szczęściu i Miłości
Nie tylko szczęściu
Ale i miłości pomoc się należy
Zaniechasz wszelkiego wysiłku
Więc nie dziw się że bieży.
Dar miłości
Miłość to wielki dar
Sztuką wielką jest przyjąć
I wielką też obdarować.
Tyle dobra
Tyle dobra dawajmy innym
Ile sami chcielibyśmy otrzymywać.
Wśród ludzi
Wśród ludzi
By szukać człowieka
Co serca nie szczędzi
I z dobrem nas czeka.
Nie tylko dla wielu
Nadzieja w poszukiwaniu
Jest jak światło w tunelu
Potrzebna jest dla wszystkich
Nie tylko dla wielu.
Entuzjaści
Entuzjaści wręcz szaleni
Wielkich rzeczy dokonali
Więc nie gaśmy tego ognia
Niech się ciągle dla nas pali.
Determinacja
Determinacja na dobrej drodze
Do sukcesu wiedzie
Na złej
Do zguby prowadzi.
Szczęście w nas samych
Szczęście w nas samych
A gdzieżby indziej zamieszkało
Trudno nam jest go znaleźć
I ciągle go dla nas mało.
Droga do sukcesu
Drogę do sukcesu
Ścielemy pracą i wytrwałością
Jeżeli pasja im towarzyszy
Robimy to z radością.
Za plecami
To co w oczy Ci powiedzą
Może ksztę prawdy posiada
Lecz co szepczą za plecami
To dopiero maskarada.
Ni ręką ni nogą
Prośby i groźby
Nic nie pomogą
Gdy człek leniwy
I ruszyć nie chce
Ani swą ręką
Ani swą nogą.
Lepiej późno niźli wcale
Jak zrozumieć obyczaje
Gdy grzesznica świętą staje
Czy to nagłe nawrócenie
Czy urody ścichło brzmienie
Może w sercu coś ożyło
Nawet dobrze by to było
Lepiej późno niźli wcale
Wzbudzić skruchę no i żale.
Świerszcze
I znów słyszę
Znów śpiewają
Pierwszy raz
W tym roku grają
W stawie żaby oniemiały
One też się zasłuchały
To cykanie
Ta muzyka
Skraj mej duszy
Gdzieś dotyka
Staję
Słucham rozmarzona
Może trochę przerażona
Że czas szybko tak umyka
Wiosna znikła
Lato znika
Gdzie swój domek dzisiaj mają
W połamanej wierzbie starej
Może w trawie się chowają
Czy w pszenicy pięknej jarej
Niezawodni to śpiewacy
Zawsze o nas pamiętają
Wyjątkowi i to jacy
Naszej Ani koncert dają.
Komu dać wiarę
Klepie głaszcze i przytula
Już od progu dłoń podaje
A maniery och kultura
Wprost szampańskie obyczaje
Usiądź proszę tu wygodnie
Pokłon goni za pokłonem
Płynie mowa bardzo składnie
Chwila będziesz już kapłonem
Może uśpić twą uwagę
I omamić jak cyganka
Stracisz trzeźwe swe myślenie
Niczym dziewczę w kwestii wianka
Myśl by wiary byle komu
Nie dać w chwili roztargnienia
Byś szczęśliwy szedł do domu
No i nadal miał marzenia.
Nowa moda
Drażni zmysły nowa moda
Obietnice słodkie składa
I pieniążków już nie szkoda
Grunt by pobić w czymś sąsiada
Niech mu gul do gardła skoczy
Niech mu staną w kole oczy
Nic to że się zrujnujesz
I w kredycie ugotujesz
Poczuć chwile euforii
Żeś jest panem tego świata
I zachwycać się do woli
Chociaż marna w tym zapłata
Jest psychiatra on pomoże
Głowę do snu w noc ułożyć
No i wiara dobry Boże
Dzięki nim dasz radę pożyć
Cenisz spokój i pieniądze
Mierz więc siły na zamiary
Gaś w zarodku głupie rządze
Nie dawając im już wiary.
Życie starego psa
Jak ogień w piecu
Pozostawiony na noc całą
Jak knot w ogarku świecy
W której wosku już mało
Nie pulsuje
Nie tętni
Już tylko tli się
Już smętni
I my
I on
Patrzymy na siebie
Wspomnienie fajerwerków życiowych
Miesza się z teraźniejszością
I nieodzowna myśl w głowie
Niewiele chwil nowych
Związanych z przyszłością
A jeszcze nie tak dawno
Zajadle ujadał
I merdał ogonem
I pędził oszalały
Ze smyczy spuszczony.
Lato w pełni
Klekot bociani mknie na wietrze
Okrzyk żurawi gdzieś pod lasem
Lotem jaskółka tnie powietrze
Kukułka kuka tylko czasem
Lato już w pełni zawitało
Poranek ciepłą rosą budzi
Słońce którego było mało
Cieszy nas bardzo i nie nudzi
Na nosie piegi namaluje
Włosy pszenicznym ma kolorem