E-book
7.35
drukowana A5
15.1
drukowana A5
Kolorowa
35.03
Limeryki z ukrycia czepiają się życia

Bezpłatny fragment - Limeryki z ukrycia czepiają się życia


Objętość:
52 str.
ISBN:
978-83-8273-469-0
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 15.1
drukowana A5
Kolorowa
za 35.03





Wszystkim moim Przyjaciołom,
którzy zachęcali  mnie i inspirowali do pisania. 

s. Anna Ziętek


Na początek

***

Powiedziały raz palce zakręconej głowie

— Dokładnie nam podyktuj, słowo po słowie

Nie chcemy myśli ulotnej notować

I między wierszami słów znaczenia chować!

Ale mów do poety!… I tak nie odpowie!


***

Zapatrzyły się oczy na wiosnę w ogrodzie

Patrzą jak rozkwita bujna zieleń co dzień

Rozmarzyła się głowa

Szuka dobrego słowa

A słowo jest głęboko, aż na serca spodzie…


***

Zaszeleścił wiaterek wśród liści kaliny

Zmarszczyły się sny krzewów wiśni i maliny

Mały, szary wróbelek

Zaczął swoje trele

I brak słów na języku, bo zabrakło śliny…


***

Gdyby ktoś się mnie pytał, kiedy ja to piszę

Wtedy, gdy na słuchawce wspomnień w nocy wiszę

Kiedy ze snem nocną prowadzę rozmowę

Gdy myśli rozsadzają zakręconą głowę

Wtedy układam rymy — wsłuchując się w ciszę…

Limeryki z ukrycia czepiają się życia

***

Zarzekała się latek sześćdziesiątka,

Że ból w kościach to młodości pamiątka!

Że — gdy w krzyżu strzyka,

To serca muzyka,

Która pamięć przywraca w zakątkach!


***

Wywnioskował rumieniec ze szczęśliwej miny,

Że wśród gości obchodzi huczne urodziny.

Zajął czoło i policzki,

Układając się w różyczki.

I uczynił twarz podobną do młodej dziewczyny…


***

Wzruszyło się serduszko, gdy wjechano z tortem,

Że świętego spokoju cieszy się kurortem,

Że przez tych latek krocie

Nie taplało się w błocie

I nie musi się chować za nieprawdy fortem.


***

Nadjechały na czoło znikąd zimne poty,

Żartując, że stres ma dla nich za wiele roboty!

Ale stres nie żartował

I się w brzuchu schował…

No i z tego się wzięły ogromne kłopoty…


***

Powiedział raz kręgosłup do serca:

— Jesteś drań, kłamca i morderca!

Pędzisz jak szalone,

Wciąż w młodości stronę!

A mnie starość śrubami przewierca! —


***

Zapędzone serce raz zasłabło,

Mówiąc, że tak nagle z sił opadło.

Na to mózg: — Ale kawał!

— Czyżbyś miało zawał?!

A to tylko ciśnienie krwi spadło…


***

Zaprosiło raz serce na ucztę uczucie,

Chcąc, by wciąż było zimne i gościło w skrócie…

Ale tak się ścisnęło,

Że mało nie stanęło!

I pomogło dopiero wzruszenia ukłucie…


***

Chwaliły się w młodości bystre, jasne oczy,

Że ich zły, ślepy los przenigdy nie zaskoczy.

Na to nos: — Czuję, przybędzie wiek stary,

I założycie na mnie okulary! —

I stało się to jego widzeniem proroczym!


***

Pytał się staw skokowy smutnego kolana:

— Czy uklękniesz by buty zasznurować z rana? —

— Jak mi wstrzykną blokadę,

To i stać daję radę!

Tylko noga jest wtedy porządnie naćpana! —


***

Powiedział raz pan mózg do pamięci:

— Czy ty się musisz po głowie kręcić?

Życie wciąż się zmienia!

Po co ci wspomnienia!?

Ale pamięć się nie dała zniechęcić!


***

Jęknął i się schował pan język za zęby,

Kiedy złe ostre słowa chciały uciec z gęby:

— O rety! Jeśli choć jedno wylizie,

To mnie ząb mądrości na pewno ugryzie! —

I nabrał w usta wody, aż po same wręby!


***

Zapytało się raz serce miłości

— Czy mogłabyś na dłużej zagościć?

Zapewnię ci mieszkanie

Pościelę ci posłanie

I pójdziemy razem do radości.


***

Przyszła nagle do życia nadzieja

Odnalazła je w smutku kniejach

— Dzisiaj ciebie wybieram

Bo ostatnia umieram

I nie znikam w losu zawiejach! —


***

Szły sobie raz nadzieja i wiara

Bo z nich jest zawsze zgrana para

Powiedziały, że idą w gości

Na urodziny do miłości

Bo nie rdzewieje, choć jest stara!


***

Runęły w błoto wszystkie ideały

Runął i przepadł światopogląd cały

Wystygły gorące pragnienia

Skostniały wyrzuty sumienia

I tylko sny o księżniczkach zostały


***

Przyszedł raz strach do mego miasta

Za twarz nas chwycił i chlastał

Zamknięto drzwi z łomotem,

Okna trzaśnięto z łoskotem

A terror wzrastał, wzrastał, wzrastał…


***

Przyszedł raz strach do mojego domu

Wszedł, choć nie otwierałam nikomu

Za szyję mnie od razu chwycił

I wątpliwości me przemycił

I zabrał spokój mój, po kryjomu.


***

Przyszedł raz strach do mego serca

Ten wielkooki, podły morderca

Od progu mnie za gardło złapał

Zduszając we mnie cały zapał

I teraz gra mi czarne scherza.


***

Interweniowała zgaga w przełyku

Że za dużo się wdziera tędy smakołyków

I od tego napięcia

Żołądek dostał wzdęcia

Aż zatkały się uszy od tych wykrzykników!

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 15.1
drukowana A5
Kolorowa
za 35.03