E-book
59.85
drukowana A5
96.42
Liderzy jutra

Bezpłatny fragment - Liderzy jutra

Nowa przedsiębiorczość w trakcie cywilizacyjnej zmiany


Objętość:
339 str.
ISBN:
978-83-8440-048-7
E-book
za 59.85
drukowana A5
za 96.42

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Stwierdzenia zawarte w tym przewodniku reprezentują profesjonalne opinie autorki, która poświęciła tej pracy ponad 50 lat swojego życia. Książka jest zapisem wieloletnich badań naukowych i praktycznych autorki, mających na celu zrozumienie funkcjonowania własnego organizmu oraz innych, w tym wielu swoich klientów przez lata, aby wykorzystać informacje do celów edukacyjnych dla tworzenia „modelu edukacji dla przyszłości” na przestrzeni życia, aby po pierwsze nie szkodzić”.

Dla wyłaniającej się Elity Świata,

która poprowadzi ludzi do Nowej cywilizacji.

Dla Liderek i Liderów “jutra”,

w których drzemie ogromny potencjał siły ducha,

do wykorzystania dla dobra siebie, świata i kolejnych pokoleń.

Autorka

Przedmowa

Ta książka jest częścią mnie, mojego rozwoju. Jest także częścią mojej wizji krystalizującej powoli i wyłaniającej się po latach. Jest pokazaniem tego, że jeśli uczynimy rozwój świadomym, zarówno nasze osobiste jak i zawodowe życie nabierać zacznie głębszych wymiarów. Wzrastamy bowiem nieustannie, a gdy to zauważamy, obserwujemy także nasze „stawanie się”, a jednocześnie nasz udział w tym procesie, stając się bardziej świadomą osobą, Kreatorem siebie. Nadajemy sens swemu życiu, będąc także w nieustannym procesie samoaktualizacji, realizując ujawniające się potencjały.

Ta książka jest moim darem dla innych, darem syntezy mych życiowych doświadczeń, które doprowadziły mnie do tego miejsca, w którym jestem teraz — liderki siebie. Jest jednocześnie pokazaniem drogi, która odsłania przeznaczenie zarówno człowieka jak i świata, gdy podąży za „wołaniem swojej duszy”.

W tych refleksjach, dotyczących duchowej drogi każdego człowieka, będę stale obecna na kartach tej książki. Jednakże staram się wiele uogólniać, bazując na setkach godzin spędzonych z mymi klientami, uczestnikami warsztatów, podobnie jak spotkaniami z wieloma osobami, które także prezentowały mi swoje życiowe syntezy. Bazuję też publikacjach i setkach seminariów, w których sama uczestniczyłam i nadal to robię. One potwierdzają to, co pragnę przekazać w książce: ogólną prawdę o indywidualnym, subiektywnym człowieku. Z tego też powodu niektóre fragmenty piszę kursywą (dotyczą one moich bezpośrednich doświadczeń), aby odróżniały się od pozostałych, będących mądrością czerpaną z życia (syntezą wiedzy i mądrości).

To, co opisuję w każdym fragmencie osobistym jest bardzo istotne do przyjrzenia się wszelkim aspektom cywilizacyjnej zmiany, które zostały mi pokazane przez osoby i miejsca, w których byłam. Właśnie one pozwoliły mi dostrzec złożoność problematyki i wielość jej aspektów. Są one istotą procesów rozwoju i zarządzania, aby mogły zaistnieć w świadomości ludzkiej i to zarówno indywidualnego człowieka jak i ludzkich zespołów. Szczególnie dotyczy to tych osób, które predysponowane są do zaspokajania ludzkich potrzeb czy zarządzania ludźmi i powinny być oparte na wartościach ich jako ludzi.

Drogi Czytelniku, jeśli wierzysz głęboko, że jest coś w Tobie, co może przynieść drugiemu człowiekowi większą satysfakcję, radość życia, lepsze samopoczucie, spełnienie marzenia, przywrócenie zdrowia, a może po prostu czujesz inspirację do stworzenia czegoś, co pozwoli rozwiązać jakiś z ludzkich dramatów, ulży cierpieniu, pokaże drogę do przekraczania siebie, własnych barier mentalnych czy emocjonalnych i stania się lepszym człowiekiem — to ta książka jest właśnie dla Ciebie. Pozwoli Ci ona ujrzeć siebie w większej skali — staniesz się naprawdę Wielki. Wzniesiesz bowiem swoją świadomość ponad swój osobisty poziom, widząc problemy ludzkie do rozwiązania i jednocześnie mając pomysł jak to robić.

Jest to dla Ciebie szansa, niepowtarzalna okazja osiągnięcia takiego sukcesu, o który Ci naprawdę chodzi w głębi siebie, sukcesu przekładającego się nie tylko na materialny efekt, ale na własną osobistą satysfakcję, która nie jest przeliczalna na pieniądze. Doznasz wtedy niewyobrażalnego spełnienia w poczuciu głębokiego sensu swego daru życia dla innych.

Ta książka jest o Twoim wzrastaniu. Poprzez swój rozwój masz szansę obdarować innych swoją wrażliwością, umiejętnościami i talentami oraz stworzonymi dzięki nim produktami czy usługami, które pomogą innym znaleźć także głębszy sens, radość i satysfakcję w ich życiu. A wtedy Twoje życie nabierze szczególnej wartości i da Ci ogromną radość oraz poczucie spełnienia. Tak jak to dzieje się w moim życiu.

Tego Ci życzę Czytelniku, zapraszając jednocześnie do zgłębiania sensu tej książki dla Ciebie.

Autorka

O książce na gorąco

Książka dr Ewy Danuty Białek to inspirująca lektura dla każdego człowieka myślącego twórczo o sobie, innych ludziach i świecie. Zaprezentowana w niej perspektywa stawania się liderem jutra wskazuje na kierunek społecznego rozwoju, opartego na przywództwie świadomych jednostek działających na rzecz wspólnego dobra. Taka perspektywa myślowa nie jest obecnie powszechna. Wymaga bowiem umiejętności perspektywicznego patrzenia na społeczna rzeczywistość, obejmującego swoim zasięgiem interesy różnych grup społecznych.

Lider jutra uwzględnia również konieczność wyłączenia z życia społecznego czynników destrukcyjnych, a więc musi posiadać także umiejętność wcześniejszego ich rozpoznawania, co we współczesnym normatywnym chaosie nie jest zadaniem dostępnym dla wszystkich i natychmiast.

Kompetencje społeczne, a więc umiejętność myślenia perspektywicznego i jednocześnie krytycznego powinny być nauczane na każdym etapie kształcenia. Współczesny system edukacji pozostawia jednak te kwestie na uboczu, czego konsekwencją jest poczucie niestabilności i zagubienia, a więc i bardzo silna podatność na wpływy i manipulacje. Kształcenie liderów często opiera się nie na przekazywaniu rzeczowych kompetencji społecznych, a na uczeniu różnych technik wywierania wpływu, z manipulacjami na czele, które mają dać poczucie panowania nad innymi ludźmi.

Jednym z podstawowych problemów współczesności jest w związku z tym brak zrozumienia prostej zasady, która jest oczywista dla autorki książki: nie może być mowy o właściwym zarządzaniu innymi ludźmi, jeśli lider nie potrafi zarządzać sobą. Wszelkie problemy współczesnego świata to de facto problemy władzy i kontroli, opartej o partykularyzmy i krótkowzroczną perspektywę myślową, zabezpieczającą określone interesy na konkretny czas. Być może właśnie dlatego materializm, a w ślad za nim konsumpcjonizm, stały się dominującymi trendami społecznymi, które jednak już coraz powszechniej negują świadomi istoty życia ludzie.

Niewątpliwie do prekursorów jutra, jednostek świadomych, nauczających innych ludzi, należy dr Ewa Danuta Białek, która traktując człowieka jako istotę holistyczną, w ten sam sposób postrzega życie społeczne. Społeczeństwo to ludzie i chociaż na każdym poziomie struktury społecznej pojawiają się emergentne zjawiska, to jakość ich zawsze zależeć będzie od człowieka, od poziomu jego rozwoju, od tego, na ile potrafi zarządzać sobą, by móc stać się liderem jutra w czasach cywilizacyjnej zmiany.

Dr hab. Joanna Wyleżałek,

Wydział Nauk Społecznych SGGW, Warszawa.

Liderzy jutra to fascynująca podróż w meandry własnego życia (zwykle omijane z braku czasu), aby dostrzec sensowność jego doświadczeń, osób i miejsc, w których byliśmy. Właśnie one dają moc znalezienia lidera w sobie akurat teraz, zatrzymania się w biegu życia zanim… To oni — liderzy — zaczną tworzyć jutro już dzisiaj. Autorka pokazuje w książce, poprzez własny przykład jak to osiągnąć i zrealizować siebie w życiu.

Robert Sienczewski i Jarosław Szymanek.

Dyrektorzy Platformy Produktów i Usług

Autorka w swoich rozważaniach dotyczących zrównoważonego rozwoju człowieka, jak i organizacji wychodzi poza znane ujęcia pedagogiczne do przestrzeni duchowych czyli jedności wszystkiego co istnieje. …”Wymaga to przede wszystkim wyjścia poza role indywidualne, poszerzania samoświadomości i innych w kontekście całości”… — jak napisała. Wszystko to jest poparte osobistymi doświadczeniami jako „naukowca duszy” i kobiety-człowieka, co czyni publikację jeszcze bardziej ciekawą i wiarygodną. W tej przestrzeni jest miejsce dla rynku, opartego na wartościach duchowych i nowatorskiego podejścia do potrzeb klienta. Liderzy jutra to ludzie świadomi intuicyjnie i wizyjnie. Całość jest imponująca.

Dr n. hum. Urszula Krzyżanowska-Łagowska,

Prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych I Kadencji (1991—1995).

Moje wrażenia…

Tematy związane z leadershipem są na świecie opisywane tak bardzo często i licznie, ze trudno o dobrą, wartościową książkę na ten temat. Płytkie podejście proceduralne, stosowane w wielkich koncernach, miesza się nagminnie ze swoistą filozofią leadershipu, rozumianą jako kondensat konkretnych umiejętności miękkich, managerskich w zarzadzaniu ludźmi oraz empatii, wrażliwości na drugiego człowieka wraz z umiejętnościami coachingu, rozumianego raz jako czysty coaching, a czasem jako mentoring…

Autorka niniejszej książki dokonała doskonałej selekcji tego, co w leadershipie najbardziej wartościowe.

Czytając książkę miałem wielokrotnie wrażenie, ze dokonuję za jej pomocą swoistego połowu pereł czy wręcz diamentów z zabagnionego dna oceanicznego. Jej osobiste doświadczenia, które pieczętują często cytaty i analizy różnych autorów dodają tym więcej wiarygodności oraz zaufania.

Krótko mówiąc, polecam te książkę — bardzo gorąco…

Piotr Tymochowicz,

Doradca mediów, specjalista do spraw wizerunku.

Jeszcze tak niedawno cytowałem wypowiedź francuskiego lekarza specjalisty w dziedzinie jungowskiej psychoterapii — Lionel Corbett’a, na temat niemożności poddania syntezie naszej wiedzy o naturze ludzkiej i jej szczególnym aspekcie jakim jest świadomość. A tu nieoczekiwanie pod świąteczną choinką za sprawą Św. Mikołaja, pojawiła się pośród kilku książek, chyba najnowsza praca mojej znajomej Ewy Danuty Białek „LIDERZY JUTRA” Św. Mikołaj musiał chyba sięgnąć po informacje do noosfery, do której wiadomość wysłał mój najstarszy wnuk Jaśku. Od dawna nosiłem się z zamiarem sięgnięcia po książki pani Ewy — twórczyni Instytutu Psychosyntezy i pionierki PSYCHOSYNTEZY w Polsce. Jaśku nie mógł wiedzieć, że znam Panią Ewę Białek i że bywała na naszych spotkaniach w Integral Cafe, co potwierdził to później. To jakiś cud, albo..? Pole morfogenetyczne (Ruperta Sheldrake’a), albo pole torsyjne (Genadija Szypowa) spełniło moje życzenie :-)

I cóż się stało? No, sporo nowego. Nie spodziewałem się, że zetknę się z wiedzą, która przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Ani dotychczasowe źródła mojej wiedzy, ani ostatnio zgłębiana przeze mnie filozofia integralna Kena Wilbera, mimo jej nowatorskiego podejścia nie zdołała we mnie wypracować klarownej, zsyntetyzowanej wiedzy o człowieku, jego naturze, jego sensu istnienia na tej ziemi i we wszechświecie. Stanowiła jednak ogromny postęp w dziedzinie myśli filozoficznej zakładając, że rozwój człowieka mierzony skalą jego świadomości, poszerzanej przez uwzględnianie wszystkich możliwych punktów widzenia (perspektyw), nadaje ( w domyśle..?) sens jego istnieniu.

Niepozorny, bo dość konkretny tytuł książki Ewy Danuty Białek — „Liderzy Jutra” wskazywał na kolejną charakterystykę rozwijającego się manageryzmu. Ku mojemu zaskoczeniu, otrzymałem dogłębną, oryginalną i spójną analizę stanu wiedzy o człowieku, wynikającej z bogatego doświadczenia autorki w dziedzinie badań nad subtelną sferą jego natury w zderzeniu ze współczesnymi osiągnięciami w dziedzinie fizyki kwantowej, biologii molekularnej, psychoneuroimmunologii, genetyki i epigenetyki oraz w innych dziedzinach opisywanych w literaturze światowej. Psychoenergetyczna koncepcja natury człowieka, wydaje się być znacznie bardziej przekonywująca w porównaniu z mechanistycznym podejściem współczesnej nauki, w której zasada redukcjonizmu, szczególnie w medycynie traktuje człowieka jak maszynę w wysokim stopniu złożoności, którą teoretycznie bez ograniczeń, można naprawiać za pomocą odpowiednio zaawansowanej technologii. Duchowy (subtelny) aspekt natury człowieka wykraczał, do tej pory, poza obszar zainteresowania oficjalnej nauki. Obecnie, coraz większa ilość naukowców różnych dziedzin podejmuje badania w sferach, do tej pory stygmatyzowanych, jak metafizyka, psychoenergetyka, psychokineza, prekognicja, czy intuicja.

Obok ciekawej i oryginalnej analizy osobistych doświadczeń i zdobytej wiedzy przez autorkę, przedstawiona została spójna i klarowna wizja strategii tworzenia nowego, lepszego świata, a w nim człowieka wolnego od paradygmatu wszechobecnego racjonalizmu redukującego człowieka jedynie do organizmu napędzanego biochemiczną energią natury, posiadającego jedynie mózg, który niepodzielnie kieruje jego życiem. Energetyczna koncepcja wszechświata i zasada uniwersalnych praw nim rządzących to fundamenty filozofii zaprezentowanej w książce Ewy Białek, a psychosynteza, to najbardziej skuteczna (wg Roberto Assagioli) naukowa metoda formułowania strategii indywidualnego rozwoju nowego człowieka, który osiągając wyższy poziomi świadomości w ko-kreacji z pozostałymi ludzkimi istotami na tej planecie, ma wielki potencjał i jest w stanie zbudować nowy świat wolny od konfliktów i przemocy, świat rozwijający się w harmonii i miłości, świat dobrostanu, radosny i szczęśliwy.
Czy to jest możliwe? Wg autorki, z którą się zgadzam, jest to jedynie kwestia naszego wyboru, czyli decyzji, czy trwać w obłędnym cyklu powtarzających się stale i samo-wyniszczających efektów rywalizacji (walka o przetrwanie), czy zaakceptować nowy paradygmat indywidualnego i zbiorowego rozwoju opartego na empatii, zrozumieniu, akce obrazówptacji i ko-kreacji w społeczeństwie ludzkim traktowanym jako jeden połączony ze sobą organizm będący integralna częścią natury jako całości.

Krzysztof Andrzej Górecki, malarz, rysownik.

Wprowadzenie

Blisko 30 lat temu, gdy trafiłam na pierwsze zajęcia dla menedżerów cyklu „Amerykańska Szkoła Rozwoju” w Centrum Kreowania Liderów (CKL), nie wiedziałam, że to, co tam poznam stworzy zarówno fundamenty mojego osobistego rozwoju na kolejne lata życia zawodowego, jak i pozwoli mi obserwować procesy zmiany w szerszej skali w wielu dziedzinach życia, w tym także w biznesie.

Wyszłam po 25 latach ze środowiska nauki (medycyny), w którym szukałam, jak sobie w końcu uświadomiłam, „recepty na zdrowie” i to zarówno swoje, jak i innych. Szukałam też rozwiązań dla „dobrostanu” (wellness, wellbeing) i budowania partnerstwa dla tych wartości. W międzyczasie miałam okazję tworzyć zarówno społeczne programy „edukacji o sobie” jak i „wychowania do zdrowia” w ufundowanym dzięki mojej inspiracji Stowarzyszeniu „Edukacja dla przyszłości”. Działałam więc w organizacjach pozarządowych i sama praktykowałam na sobie społeczny wolontariat, aby następnie uczyć studentów przedmiotu „edukacja zdrowotna”. W kolejnym okresie stałam się także przedsiębiorczynią. Widziałam jednak więcej niż tylko własny zysk, a byłam bardziej otwarta na problemy globalne i poszukiwanie dla nich efektywnych rozwiązań, chociażby przez uczenie wrażliwości na siebie i innych.

To, w czym miałam okazję uczestniczyć we wspomnianym na wstępie cyklu warsztatów, a potem kolejnym, bazowało na zasadach psychosyntezy, czyli integralnej psychologii całego człowieka, psychologii świadomości lub zwanej inaczej „psychologii z „duszą”. Kotwiczyło się to w osobistym i duchowym rozwoju, a jednocześnie wychodziło w świat wizji i misji, poszerzało również indywidualny rozwój każdej osoby o wiele dziedzin życia, włączając sferę zawodową.

Byłam wtedy kierowniczką niewielkiego zespołu pracowników w jednym z większych jak na ówczesne czasy przedsiębiorstw. Miałam przygotowanie medyczne/farmaceutyczne, wiedzę z nauk ścisłych: fizyki, chemii, biologii, matematyki. W trakcie tego kilkudniowego pierwszego szkolenia, a potem następnych oraz indywidualnego uczenia się i studiowania przez kolejne lata, uświadomiłam sobie, że ta poznawana wiedza jest właściwą nauką o człowieku. Pozwoliła mi odkryć ukrytą wiedzę o mnie, jako osobie i poszerzyć moją świadomość o drzemiące nieustannie we mnie potencjały. Sięgała ona coraz głębiej i głębiej do nieuświadomionych wtedy i nigdy nie uczonych, ani nie opisywanych w literaturze poziomów mnie. Dowiedziałam się, że jednak istnieją one we mnie i domagają się odkrycia i wyrażenia. Te poziomy zgłębiałam najpierw sama. Następnie przez lata uczestnicy moich warsztatów zaczęli je opisywać, a ja tylko zbierałam te opisy. Przedstawiłam je potem w kilku moich książkach, jako ewaluację dokonaną przez uczestników, a dotyczącą ich własnej transformacji i zrozumienia siebie, „dokopania się” do tego, co zostało kiedyś, być może przypadkowo, a być może przez nieświadomość zakopane w ich wnętrzach. Można by to porównać do używania koparki na placu budowy, w celu odkopywania kolejnych pokładów nierozpoznanej wiedzy, a następnie świdra, który zagłębiał się, penetrując i ujawniając nieznane dotąd, a jak istotne do zrozumienia siebie i świata poziomy.

Ta ujawniona we mnie, a potem w innych wiedza tworzyła porządek według ujawniającego się schematu ładu wewnętrznego. Początkowo przypominało to „oko cyklonu”, które cały czas jest spokojne, a wirujące powietrze wokół porywa wszystko na swojej drodze, niemniej w końcu powoli uspokaja się, tonuje, zostawiając porwane przez huragan obiekty tam, gdzie znalazły swoje miejsce. To indywidualne poznanie, dzięki wewnętrznemu wglądowi, obserwacji w ciszy swojego wnętrza i wizualizacjom, dzielone następnie z innymi uczestnikami zajęć, uświadamiało, że tego rodzaju doświadczenie jest wspólne dla wszystkich. To wspólne doświadczenie pozwalało uczestnikom na głębsze zrozumienie siebie i sięgniecie do pokładów wiedzy i mądrości głęboko w sobie skrywanej, a jednak niezbędnej dla ich życia. Uczestnicy zaczynali rozumieć co robią i po co, ujawniały się ich głębokie intencje i doświadczali zrozumienia.

Nie miało wcale znaczenia to, ze każda osoba miała inne doświadczenie, lub że wychodziła z innego miejsca swojej drogi. Ważne było jedynie to, że wszyscy widzieliśmy jasno cel tego, w czym uczestniczyliśmy, że odkrywały się poziomy naszych głębokich znaczeń, że zaczynaliśmy rozumieć, dlaczego robimy co robimy i jaki to będzie miało wpływ na nasze osobiste i zawodowe życie. To nie były symulacje czy projektowanie czegoś co było abstrakcyjne, poza nami. To doświadczenie było realne, było naszym życiem. Jednak było głęboko zakopane w nas, ale prowadziło nas do głębokiej prawdy o sobie i świecie, przy okazji burząc, jak domki z kart, złudzenia, którymi byliśmy dotąd karmieni przez lata.

To doświadczenie spowodowało, że stawaliśmy się już innymi ludźmi, z otwartymi, a nie skostniałymi umysłami, zgodnie z tym, co powiedział kiedyś Albert Einstein, że otwarty umysł nie może już powrócić do miejsca, w którym był poprzednio. Od tej chwili umysł będzie potrzebował więcej rozumieć, zgłębiać i poznawać, a człowiek coraz bardziej będzie czerpał zadowolenie ze swych odkryć, zdając sobie sprawę ze swych ograniczeń, przekraczając je i uświadamiając sobie dokąd zmierza.

Właśnie w czasie tych warsztatów, a potem już za każdym razem, gdy używałam sama i proponowałam innym znane mi już narzędzia, zrozumiałam, że stanowią one doskonałe techniki. Dzięki nim każda osoba (także dzieci i młodzież), mogła się nauczyć zarządzania sobą, odkrycia drzemiących w niej potencjałów i uruchomienia ich, uporządkowania swojego wnętrza, utrzymywania i regenerowania zdrowia, a przede wszystkim odnalezienia swojego miejsca w życiu innych i podążania wreszcie drogą zrozumianej swojej misji życia.

Wszystkie te moje doświadczenia przyczyniły się do powstania tej książki. Z jednej strony jest ona odzewem na apel Profesora Simona Dolana i zespołu z ESADE Business School, dotyczący obecnej sytuacji świata, aby odwrócić zniszczenia zaistniałe nie tylko w przyrodzie, ale także w umysłach ludzkich, które powstały w efekcie ignorancji i zaniedbania.

Z drugiej strony jest to mój wkład w „edukacje dla przyszłości”, której dedykuję większość moich książek i artykułów, aby „potem nie trzeba było terapii dla siebie, innych i świata.

Nie jestem specjalistką w naukach o zarządzaniu. Jednak zarówno moje niemal 20-letnie doświadczenie z psychosyntezą — czyli praktyczną nauką i sztuką zarządzania sobą, jak i poprzednie ponad 20-letnie w naukach medycznych (w tym szczególnie immunologii i diagnostyce klinicznej), wyposażyły mnie nie tylko wiedzę o człowieku, ale dały też życiową mądrość. Jestem gotowa do zaoferowania jej w postaci coachingu młodym liderom „jutra”, wchodzącym dopiero w życie. Jest niezwykle ważne, żeby ci młodzi ludzie nie marnowali czasu na często bolesne doświadczenia, ale od razu zajęli się zgłębianiem siebie i swej życiowej, duchowej drogi, która jest im dana i zadana. Zdobycie tej wiedzy pozwoli im naprawiać świat, ponieważ będą mogli bazować na swoich talentach i darach. Muszą je tylko „odkopać” i zacząć używać zarówno dla swojego dobra, jak i dobra innych ludzi oraz świata.

Już od pierwszej chwili, gdy uczestniczyłam we wglądach w siebie uczestników warsztatów, czułam fascynację. Doświadczenie tych przeżyć, wspólnie z innymi ludźmi, otwierało przede mną przestrzenie nie tylko mi nieznane z własnego rozwoju jako człowieka, ale też nigdzie dotychczas nie wykładane, na żadnym etapie kształcenia, ani szkolnego, ani akademickiego. Uczono nas bowiem zawodu w oderwaniu od nas samych, od samoświadomości, od naszych predyspozycji, talentów czy unikalnych darów.

Takie podejście w edukacji doprowadziło w rezultacie do tego, co obserwujemy obecnie w biznesie: sprzedaż towarów i usług nie odpowiadających głębokim potrzebom indywidualnym danej osoby, manipulowanie informacją, która ma „usidlić” klienta, aby kupił zbędny sobie produkt, lub owszem, potrzebny w danej chwili (ze względu na modę czy tzw. „szpanowanie”), niemniej nie na miarę jego głębszych potrzeb.

Wytworzył się bowiem w biznesie trend, zgodny co prawda z konsumpcjonizmem, kupowania dóbr materialnych, które miałyby zaspokoić chęć posiadania czy zużytkowania nadmiaru pieniędzy na zakupy kolejnych gadżetów czy usług, w celu zaspokajania pozornych potrzeb. Tymczasem ten sam konsumpcjonizm doprowadził do tego, że ilość towarów i usług przestała odpowiadać odsłaniającym się coraz głębszym potrzebom człowieka, wytwarzając nadmiar podaży w stosunku do popytu. Człowiek bowiem coraz bardziej uświadamia sobie, że utrzymywanie relacji z drugim człowiekiem jest niezbędne, że ważna jest także jakość tych relacji, i że wcale nie potrzebuje kolejnego produktu, oraz że może nie być w pełni usatysfakcjonowany towarem, który od kogoś kupił.

W ten oto sposób ujawnia się deficyt emocjonalny: więzi osobistej i wspólnoty. Tego deficytu nie jest w stanie zaspokoić martwa rzecz, czy jednowymiarowa usługa, pozbawiona „głębi”, a więc „duszy”.

Właśnie wtedy, niemal dwadzieścia lat temu, poznałam coś, co obserwuję po dzień dzisiejszy w biznesie. Mam na myśli tendencje i kierunki zmian, dotyczące zarówno obszarów społecznych, a szczególnie indywidualnej świadomości, jak i zarządzania firmami czy zespołami ludzkimi w organizacjach. Zaprezentował tę tematykę dr Johna W. Cullena, emerytowany profesor UCL University w Kalifornii. J. Cullen był pionierem i twórcą psychosyntezy menedżerskiej i organizacyjnej, którą testował na studentach Wydziału Zarządzania programu MBA tegoż uniwersytetu w połowie lat 70-tych XX w. Potem, właśnie w połowie lat 90-tych przywiózł ją do Polski i dzięki swoim kilkakrotnym powrotom do CKL, mógł ją zaprezentować także, nielicznej wtedy grupie polskich menedżerów. Marzeniem Johna było znalezienie następcy, który byłby w stanie zaimplantować psychosyntezę w Polsce. Zależało mu szczególnie na przygotowaniu liderów „jutra”. Chciał w ten sposób uhonorować swoją ukochaną, polskiego pochodzenia żonę — Władzię, choć była ona już kolejnym pokoleniem Amerykanek i miała na imię Lottie.

Miałam to szczęście, a może też wewnętrzny zew, że ja przejęłam od niego tę pałeczkę i jako pionierka nie tylko zrozumiałam istotę jego przesłania, ale zaczęłam wprowadzać psychosyntezę w różnych dziedzinach, począwszy od wychowania i edukacji przedszkolnej, szkolnej, do kształcenia akademickiego nauczycieli czy nawet na wydziale Body&Fitness&Kosmetologia, gdzie poprowadziłam 9 prac licencjackich już w nowym paradygmacie. Prezentowałam jej wielowymiarowe zastosowanie, a obecnie spłacam dług wdzięczności Johnowi — pisząc tę właśnie książkę — dla liderów „jutra”.

Udało mi się jako jedynej w Polsce, już 20 lat temu, nauczyć się „u źródła” istoty zarządzania sobą i innymi — bazując na autorskim programie twórcy psychosyntezy menedżerskiej i organizacyjnej. Przekonałam się, prowadząc przez kolejne lata zajęcia w różnych środowiskach, że psychosynteza jest uniwersalna. Jak wytrych otwiera drzwi do każdej osoby, niezależnie od tego, skąd przychodzi (jakiej jest profesji). Pozwala jej budować od podstaw podwaliny zrównoważonego rozwoju (nazywanego w medycynie na poziomie fizjologii — homeostazą), czyli fundamenty pod istotę jej osobowego, a następnie transpersonalnego Ja. Umożliwia tym samym realizować własną misję i wizję. Psychosynteza odkrywa w każdej osobie jej przeznaczenie i pasję. Świadomość tego pozwala realizować własną markę — to kim się jestkim chce się być (wychodząc z istoty siebie), porządkuje wiedzę o tym, skąd przychodzi, kim się staje i dokąd zmierza. Dzięki temu i poprzez to każda osoba uświadamia sobie sens swego życia, a to pozwala spełniać siebie w tym, co robi i nieustannie aktualizować swój potencjał.

To podejście uświadamia, że tak naprawdę konkurencja nie istnieje, gdyż każda osoba jest unikalna, jej droga i doświadczenie życiowe są niepowtarzalne, a tym samym może się spełniać w życiu, przynosząc do świata swoje wyjątkowe dary. W ten sposób każde życie nabiera swego sensu, a osoba zaczyna być motywowana wewnętrznie, ze środka siebie, ze źródła swej tożsamości. Daje to inspiracje dla edukacji — jako procesu wspierania każdej osoby w odkrywaniu jej potencjału i wzmacniania go na poszczególnych szczeblach kształcenia.

Tym samym edukacja zaczyna „wydobywać” to, co w człowieku ukryte od urodzenia i kształcić te wyjątkowe cechy. Nie służy tylko przygotowywaniu człowieka do zawodu, którego on nie czuje, do którego nie ma powołania, nie ma „chemii”, lub pasji, czy do sprzedawania tego, czego sam by nie kupił i mechanicznego uczenia się technik wpływania na ludzi i manipulowania nimi. Takie działanie, wbrew sobie, wywołują po pewnym czasie niesmak, przysłowiową „czkawkę”, ponieważ jest sprzeczne z przykazaniem „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Wszystko ma bowiem w życiu sens i każda maksyma, pochodząca z przesłań dla ludzkości ma także swoje głębokie dla niej znaczenie.

W nowej wizji edukacji, którą prezentowałam w swoich dotychczasowych książkach, każda osoba realizuje siebie, a dzięki temu nie musi zmieniać też wielokrotnie w ciągu życia swojego zawodu, który nie jest zgodny z nią, który nie przystaje do tego, co w niej drzemie i co chciałaby ujawniać w świecie. Bazując na swoich talentach, gdy jest właściwie kształcona, opierając się na wydobywanych i uświadamianych sobie własnych predyspozycjach, będzie czuła coraz większe zadowolenie z tego, co robi. Sprzyja to jej dobrostanowi i zdrowiu, poprawia jakość jej życia, dostarcza jej więcej czasu na to, co kocha najbardziej oraz z kim i jak chciałaby żyć. Przestaje traktować życie jako ciąg kolejnych zadań do wykonania, bez zastanawiania się nad ich sensem. Wewnętrzny dobrostan takiej osoby przekłada się na jej zewnętrzny świat, a więc zdrowie rodziny i społeczności, w której żyje. Można powiedzieć, że emanując dobrym samopoczuciem, zaraża nim innych.

Zadowolona osoba tworzy własny dobrostan, a to ujawnia się w wewnętrznej harmonii i zdrowiu, oraz wpływa na otoczenie. Dając pozytywne wzorce dobrostanu i zdrowia, dba o nie, wspiera je, a nie niszczy.

Świat w obecnie chwili potrzebuje rozwiązań dla istniejącej i pogłębiającej się sytuacji kryzysowej. Potrzebuje ludzi, którzy mają szerszą wizję, myślicieli przyszłości, rozumiejących zagrożenia, a jednocześnie praktyków, którzy rozwiązania przetestowali już w swojej pracy z innymi. Potrzeba wielu rozwiązań, na każdym szczeblu kształcenia i w każdej sferze życia. Dlatego też wszystko to musi być wzięte pod uwagę, jako istotne dla przyszłości świata.

Prezentowane tu rozwiązanie wychodzi więc naprzeciw nowym trendom, ujawniającym się obecnie w naukach o zarządzaniu, a które już wiele lat temu pojawiły się „przed czasem”, wprowadzane przez pionierów, którzy nie doczekali się ich spełnienia. Można by zadać pytanie: czyżby dorobek myśli i praktyki tych osób, a przede wszystkim intuicji i wyobraźni nie miał sensu? A może „ten czas”, który jest teraz, jest dopiero właściwy, a „tamten” — w którym żyli ci prekursorzy, służył przetestowaniu ich rozwiązań w różnych środowiskach, także krajach, mimo, że prekursorzy ich już odeszli (tak jak J. Cullen niemal 15 lat temu). Ich idea jednak żyje w innych, a najważniejsze, że jest właśnie aktualna „teraz” i do tego odnosi się „do przyszłości”.

Ta idea i praktyka wyszła ze środowiska akademickiego (UCL), towarzyszyła i towarzyszy rozwojowi różnych zastosowań psychosyntezy, nauczana na kilku uniwersytetach w USA i Kanadzie, jak i w Europie w licznych uniwersytetach. Jest kontynuacją myśli takich współczesnych myślicieli jak B. Russell czy E. Laszlo. Wychodziła naprzeciw trendom Organizational Development (OD), poszerzając go i uzupełniając o „duchowość”, która na tamte czasy była absolutnym „novum”, a teraz jest produktem pożądanym i oczekiwanym.

Każda przyszłość jest wyzwaniem, szczególnie jeśli jest ona „bezpieczną” przyszłością i planowana jest na „normalne” czasy. Przyszłość, o której pisze się w obecnych czasach nie należy do takich. Tym bardziej jest nieprzewidywalna i wymaga wypracowania indywidualnej „osobowej” odporności, intuicji i wyobraźni oraz harmonii (równowagi) na każdy moment życia, a więc bycia w „tu i teraz”. Jutro jest bowiem nieznane lub może go nie być wcale, szczególnie, gdy zbyt mało osób podejmie „pałeczkę”, aby je tworzyć. Z tych też powodów jest to wyzwanie dla jednostek, a także dla grup — w celu podwyższania świadomości indywidualnej, oraz świadomości planetarnej.

To jest praca duchowa zmierzająca do harmonii, pokoju, miłości dla innych ludzi i świata. Tu wszyscy muszą stanąć razem: każdy z każdym, jeden za wszystkich i wszyscy za jednego. Czy jesteśmy na to gotowi? To, jak w samolocie, gdy dorośli mają pierwsi założyć kamizelki, by móc chronić dzieci, my dorośli musimy przygotować nasze dzieci do, być może, jeszcze większych wyzwań. Wszyscy muszą znaleźć w tym sens, aby przetrwać, aby każdego dnia znajdować rozwiązania dla świata w „teraz”, bo jest on w punkcie zwrotnym. To jest wybór drogi, gdyż jesteśmy wszyscy na rozstaju — drogi, która prowadzi albo dla zagłady, albo do życia.

Świat będzie istniał nawet, gdy nie będzie ludzi. Czy taki jest nasz wybór jako ludzkiej populacji?

Ja dokonałam wyboru już niemal 20 lat temu. Dostrzegłam sens tego dla mego życia oraz dla kolejnych pokoleń — moich potomnych. Najbardziej istotne w tym procesie, co wypraktykowałam na sobie, jest porzucenie przeszłości, ale i też w pewnym sensie „porzucenie jutra” — a skupienie się na życiu w „tu i teraz”. Moje doświadczenie podpowiada mi, że przeszłość trzeba zamknąć, ale nie tak zwyczajnie, bo tego się nie da. Nie można jej ani zamknąć na klucz, ani schować pod dywan i zapomnieć. Ona bowiem będzie wzbierać jak lawa w wulkanie i wreszcie wydobędzie, się na zewnątrz albo poprzez wielki wybuch albo małymi strużkami. Trzeba swą przeszłość najpierw zrozumieć, a potem zawiązać „kokardę” lub „supeł” na swej nici życia. Trzeba z miłością powiedzieć: zrozumiałam po co były mi potrzebne te przeszłe doświadczenia i rozumiem teraz i wiem, że to mnie zbudowało, dało wiedzę o mnie samej i stanowi moją istotę, i to skąd wyruszam do „teraz”.

1. CO TO ZNACZY ROZWÓJ?

W świadomości przeciętnego człowieka rzadko kiedy powstaje zawarte w tytule pytanie. Gdy skonfrontuje się z tą ideą, pojawiają się różne myśli, nie zawsze odnoszące się bezpośrednio do niego. Człowiek tworzy jakieś abstrakcyjne uzasadnienia, a często (szczególnie gdy wywodzi się ze środowiska naukowego), powołuje się na stosowne teorie. Dlatego taż ważne jest dla mnie to, by podzielić się tutaj tym, czego nauczyło mnie życie, a nie teorie.

Na przestrzeni życia zmieniamy się nieustannie. Najlepiej widać to na dzieciach — zmiany zewnętrzne widoczne są gołym okiem. W życiu dorosłym niewiele osób zastanawia się nad tym, że życie to nieustanna zmiana, nie tylko zewnętrzna, ale przede wszystkim wewnętrzna. W tym procesie bierze udział cały organizm, wszystkie jego obszary, poziomy i sfery. Przyzwyczailiśmy się myśleć, że procesy biegną nieświadomie bez specjalnego porządku, nie kontrolujemy ich, po prostu same płyną. Dokąd nie zaczniemy ich obserwować, dopóty nie zauważymy, że życie jest uporządkowane, ma swój sens i cel. Dzieje się jakby poza nami, naszą świadomością, ono ma jednak nadany z góry kierunek, swoją odgórną inteligencję.

Okres edukacji szkolnej, mimo braku zindywidualizowanego podejścia do każdego dziecka, nadaje mu jakieś ogólne ramy. Powoli zaczynają się w dziecku kształtować (wyłaniać z niego) pewne tendencje, zainteresowania czy pasje, które, jeśli zostaną właściwie rozpoznane i ukierunkowane w dalszych etapach życia, pozwolą mu na rozwijanie tych predyspozycji już samodzielnie.

W okresie dzieciństwa organizm przygotowuje się zarówno do samodzielnego istnienia, kontaktu ze światem, jak i odczuwania siebie na wielu poziomach istnienia. Cały proces dojrzewania przygotowuje je do bycia wielowymiarową istotą, mogącą doświadczać siebie i świata w jego niebywałej złożoności.

W okresie dorosłości rozwój przenosi się na głębsze obszary siebie. Żyjemy wtedy w wielu sferach życia jednocześnie. Chociaż mogłoby się wydawać, że rozwój odbywa się stale na poziomie nieświadomym, niedostępny jakby naszym oczom, to nieustannie drążymy meandry naszego jestestwa. „Stajemy się” powoli nie tylko rozumną, ale przeżywającą i duchową istotą, syntetyzującą w całość swoje doświadczenia, poszukującą ich głębszego sensu.

Bywa, że w pędzie życia nie dostrzegamy, że pewne jego sfery „wołają” o uwagę, a ponieważ nie dajemy im należytej troski, zaczynają „kuleć”. Można by powiedzieć, że robią miejsce innym obszarom, które wydają się nam ważniejsze do natychmiastowego realizowania. Te zaś, które najbardziej potrzebują naszego zainteresowania pozostają w cieniu.

Proces rozwoju nie daje się oszukać i przypomina nam o zapomnianych sferach poprzez wewnętrzne konflikty lub zewnętrzne, życiowe kryzysy. Możemy obserwować to, zarówno w obszarze egzystencjalnym jak i osobistym czy zdrowotnym. W pędzie życia gubimy z pola widzenia to, że objawy stresu kumulują się, lecz my pędzimy dalej. Nie umiejąc sobie radzić z trudnymi wyzwaniami, jesteśmy konfrontowani z czymś, co zostało zaniedbane lub ukryte głęboko i nie odkopywane nigdy, bo mogłoby być zbyt bolesne.

Często działamy jak ociemniali. Chcąc wyjść z zaistniałej sytuacji, „skaczemy” na głęboką wodę, a nie rozumiejąc życia, chwytamy się przysłowiowej „brzytwy”. Dopiero głęboki kryzys czy tragedia mogą wyrwać nas z otępienia, ponieważ dotknęliśmy „dna”. Okazuje się wtedy, prędzej czy później, że nie tylko można się od dna odbić, ale zobaczyć „niebo” — pole innych możliwości.

To jest punkt krytyczny lub zwrotny. Czas przewartościowania priorytetów, zobaczenia innej, szerokiej i głębokiej perspektywy życia, uświadomienia sobie wreszcie ukrytego do tej pory sensu swojego doświadczenia. Dostrzegamy wtedy często kierunek, który życie pokazywało nam od dawna, a myśmy nie chcieli tego zauważyć.

Dzieje się to w różnych dziedzinach, odnosi się zarówno do życia osobistego, jak i zawodowego. Dotyczy to szczególnie skoncentrowania się na materialnej sferze życia, a zaniedbywania duchowej przestrzeni, która zostaje oddzielona, wyparta lub pozostawiona w cieniu. Właśnie wtedy kryzys jest szczególnie dotkliwy. Powala nas na „przysłowiowe łopatki” i ukazuje wyraźnie bezsens pogoni za czymś, co nieustannie się oddala. W tej pogoni gubimy coś ulotnego, co zawsze wołało o spokój, harmonię, refleksję, „bycie”, a nie tylko działanie.

Wiele lat temu, gdy składałam dokumenty na jedną z uczelni amerykańskich, miałam okazję poddać głębokiej refleksji każdy etap mego kształcenia (zarówno zawodowego jak i uzupełniającego, doskonalącego) i życiowej drogi. Wydawało się, że to proste zadanie: wymienić każdy etap nauki czy odbyty kurs. W praktyce jednak wymagało głębokiej refleksji. Nie mogłam do tego podejść mechaniczne, poprzez spisanie odpowiedniego szkolenia. Uświadomiłam sobie bowiem głębszy sens mojego życia, kierunek, który wskazywał mój kolejny etap wzrastania, oraz to, po co chcę studiować właśnie tę dziedzinę.

To „proste” zadanie stało się dla mnie bezcennym doświadczeniem. Zrozumiałam, że istnieje w nas coś, co nadaje znaczenie temu, co robimy. Właśnie takie zatrzymanie się w jakimś momencie i poddanie refleksji danej sytuacji pokazuje, czego mamy się z niej nauczyć i co zrozumieć. Dzięki temu spowolnieniu możemy oświetlić sens swego „stawania się”, bycia coraz bardziej sobą, unikalną istotą, integrującą w sobie każde doświadczenie, w którym uczestniczymy.

Ten proces transformacji wewnętrznej trwa nieustannie. Każde doświadczenie nabiera sensu w miarę jego obserwowania, przynosząc głębię znaczenia i przeżywania wielu jego wymiarów i odcieni. Im bardziej jesteśmy tego świadomi, tym bardziej uczestniczymy w życiu i tym więcej odkrywamy w sobie pokładów doznań i możliwości poszerzania i pogłębiania swego „bycia”, doświadczania istoty swej tożsamości, swego człowieczeństwa. Każda sfera życia jest tu niezmiernie ważna, gdyż dzięki niej i poprzez nią stajemy się dopiero w pełni człowiekiem. Jak powiedział to kiedyś Ksiądz Profesor Włodzimierz Sedlak — jest to „wydobywaniem swego człowieczeństwa”, jego wielości barw i walorów.

Przeżywanie więc dogłębne każdej sfery życia, poprzez przesuniecie obserwacji z drogi (kierunek horyzontalny) na jej jakość (kierunek wertykalny) i krótkie zatrzymanie (synteza), powoduje, że nasze życie staje się pełniejsze, a doznania bardziej wartościowe. To daje nam większą radość i spełnienie.

Dotyczy to więc nie tylko osobistego wzrastania, ale także zawodowego podążania, gdyż jedno z drugim jest ściśle związane. Zadowolenie odczuwane w jednej sferze przekłada się bowiem na drogą, a odkrywanie czegoś w sobie wyzwala kreatywne możliwości zastosowania tego w całości życia, a więc także w swoim zawodzie. Radość odkrywcy siebie idzie więc w parze z radością kreatora własnej zawodowej drogi. Przekuwamy swoją pasji na sens tego, co robimy dla innych, będąc tym, kim się nieustannie stajemy, „wydobywając siebie”. Dzięki temu mogę dawać z siebie, dzieląc się tym doświadczaniem, a równolegle „zarażam” innych swą radością, pasją, refleksją, dociekaniem i zadawaniem pytań samemu sobie. Mogę zająć się tworzeniem siebie, przekuwając pokłady siebie na wytwory siebie, w tym, co robię. Im więcej odkrywam i rozdaję, tym więcej mogę rozdawać, a to ukazuje, że zamiast maleć i wyczerpywać się — to wzrasta.

Rozwój dzieje się nieustannie. To on jest częścią życia, jego istotą. Można go nie dostrzegać, albo zatrzymać. Jednak każde zatrzymanie przynosi napięcie, a często cierpienie. To proces energetyczny, transformujący różne rodzaje energii w nas w inne jej formy.

Rozwój jest życiem, a życie jest rozwojem, ruchem, podążaniem. Gdy świadomie w nim uczestniczymy, nadajemy mu właściwy kierunek i życie dzieje się bez zastojów, płynąc nieustannie głównym nurtem. Wszystko to ma głęboki sens transformowania siebie w lepszy obraz siebie, ale także świata. Dokładamy bowiem do niego swoje talenty i uruchamiamy odkrywane nieustannie potencjały, które drzemią w nas i domagają się wyrażania.

W prezentowanym w tej książce podejściu, najbardziej istotne dla liderów jutra w ich ścieżce rozwoju jest to, by dostrzegali i wypełniali dwie przestrzenie życia: materialną i duchową oraz by rozpoczęli proces integracji. Nie mogą one istnieć niezależnie, gdyż oddziałują na różne sfery życia, prowadząc do wspomnianych wyżej kryzysów.

Roberto Assagioli, twórca psychosyntezy sformułował cztery etapy dla osiągnięcia harmonijnej wewnętrznej integracji, samorealizacji i prawidłowych relacji międzyludzkich:

— osiągnięcie zrozumienia osobowości i jej wzorców zachowań;

— uzyskanie kontroli nad różnymi jej elementami takimi jak: ciało, umysł, emocje;

— realizowanie prawdziwej natury człowieka: odkrycie głębokiego wewnętrznego centrum;

— dążenie do psychosyntezy: ukształtowanie osobowości wokół jednoczącego centrum.

Psychosynteza nie jest zadaniem, które może być zakończone i statyczne, jak zbudowanie budynku. Jest to proces dynamiczny, prowadzący do nowej, wewnętrznej i szerszej integracji.

Unikalnym wkładem tego podejścia i uruchomienia wewnętrznego procesu jest rozpoznanie transpersonalnej (duchowej) natury; jak też docenianie wartości intuicji, kreatywnych wglądów, inspiracji i rozwijanie woli jako psychologicznej funkcji, wzmacniającej motywacje do dokonywania wyborów. Psychosynteza tworzy bezpieczne miejsce (wzmacnia poczucie bezpieczeństwa osoby) i pozytywną atmosferę dla samopoznania. Jedną z jej fundamentalnych zasad jest akceptacja oraz włączenie wzorców zachowań, jako części siebie i zrozumienie ich, a nie ich ocenianie czy negowanie.

Psychosynteza pomaga też zrozumieć i pokonać problemy, udoskonalić relacje, realizować ukryty potencjał. Pozwala włączyć szeroki społeczny i planetarny kontekst oraz zrozumieć znaczenie celu życia. Może być zastosowana w szerokim zakresie do osobowej, międzyosobowej i zawodowej aktywności.

Aby tworzyć lepszy świat, musimy rozpoczynać od siebie. Musimy robić to, co konieczne, aby czuć się szczęśliwym w obecnej chwili, ponieważ to emanuje na zewnątrz: w domu, pracy i świecie.

Jeśli włączamy swoje negatywne odczucia do emocji innych, wtedy wzmacniamy ogólną nieszczęśliwość całego świata, tworząc „gorszy” świat, zamiast lepszego.

Jako indywidualni ludzie jesteśmy włączeni w sieć wielorakich relacji na poziomie życiowym, psychologicznym i duchowym. Każdy z nas jest częścią mikro i makro grupy, jak komórki w żywym organizmie. Dlatego indywidualna synteza jest tylko małym krokiem w kierunku między-indywidualnej psychosyntezy. Podobnie jak organ i system organów tworzą cały organizm, tak my tworzymy znaczące funkcjonalnie jednostki. Grupy ludzi zawiązują psychologiczne jednostki (relacje, powiązania), które spełniają specyficzne funkcje, mające własne życie, aktywność, rzeczywistość czy bycie.

Jednym z takich powiązań jest relacja kobieta-mężczyzna. Jest to niezwykle skomplikowany układ na wielu obszarach, szczególnie na intymnych poziomach biopsychoduchowej wymiany i jednoczenia, które zachodzą między kobietą i mężczyzną. Właśnie między nimi, z powodu ignorowania wielu relacji i poziomów dochodzi do licznych i głębokich tragedii.

Niezwykle ważne są też relacje w rodzinie, kryzysy, ostre konflikty, wynikające z niezrozumienia wzajemnych ról i psychosyntezy wieku. Niezbędne jest tu uczenie się relacji między rodzicami a dziećmi i między synami i córkami. Musimy zrozumieć naturę tych grup, ponieważ z nich można wyciągać analogie do relacji występujących w pracy, między narodami, szczególnie gdy mówi się o psychologii, mentalności, duszy ludzi i o ich edukacji. Jak pisze H. Romanowska-Łakomy „jaki język — taki naród”, a więc jaka mentalność, taki naród.

Ewolucja ludzi nie przebiega w sposób liniowy tylko cykliczny. Każdy z cykli danego narodu jest częścią większego cyklu całej planety. Innym ważnym aspektem jest to, że psychologiczne życie narodu odpowiada szerokiemu spektrum nieświadomości indywidualnej i to zarówno instynktownej, emocjonalnej jak i wyobrażeniowej. Można na nie łatwo oddziaływać przez sugestie, albo przez zbiorową nieświadomość, wynikającą z wyobrażeń przodków lub archetypów.

Ja lub dusza (Self), duchowe centrum, zarówno narodowe jak i indywidualne ma naturę nadświadomą. Jest ono rzeczywiste i ma miejsce ponad osobową rzeczywistością, która pojawia się w wyjątkowych okolicznościach, ale która jest żywa, potencjalna i ma z pewnością pochodzenie z wyższego poziomu nieświadomości.

U niektórych osób, które reprezentują geniuszy, mistyków, świętych czy bohaterów rozpoznaje się „coś innego”. Ci ludzie są inspirowani nie tylko z własnej duszy, ale także z Duszy narodów, których są reprezentantami i osiągają grupowy cel. Takimi wyjątkowymi osobami o wyższej świadomości byli: Dante, Joanna Darc, Lincoln, Nelson Mandela, Ghandi, Matka Teresa czy wielu, wielu innych. O tego rodzaju świadomości pisze także David Hawkins.

Oprócz wszelkich kontrastów, przeciwieństw, czy negatywnych skłonności, możemy także rozpoznawać zasady współzależności, solidarności, współpracy, braterstwa i siostrzeństwa, syntezy O tym świadczy wzrastająca liczba mężczyzn i kobiet, zarówno w Polsce, jak i na świecie, aktywnie pracujących na wielu polach, niekoniecznie zorganizowanych, ale ściśle połączonych przez wspólną dedykację temu samemu celowi, który twórca tego podejścia nazwał psychosyntezą ludzkości. I tak wielu psychosyntetyków włączyło się w ogólnoświatową akcję „The Will Project”, zainspirowani wezwaniem przez Assagiolego poprzez akt woli do włączenia się do wszelkich akcji, zgodnie z Preambułą konstytucji UNESCO „jeśli wojny zaczynają się w umysłach ludzkich, to tam ma być ustanowiony pokój”.

Nasze życie toczy się pod wpływem licznych rodzajów energii psychicznych. Jesteśmy w nich zanurzeni, ponieważ żyjemy w psychologicznym świecie, równie rzeczywistym, jak zewnętrzny, fizyczny świat. Energie te działają zgodnie z prawami fizyki, tak jak zewnętrzne siły. „Ja”, nasza rzeczywista natura, centrum naszej świadomości jest różne od tych psychologicznych sił. Te siły są „nie Ja”. Można to stwierdzić przez fakt, że potrafimy je obserwować i badać, zauważać ich dynamizm i transformacje i wpływać na nie, poprzez swoją wolę.

Nasza zdolność do modyfikowania tych sił oznacza, że nie tworzą integralnej części „Ja” czy Self. Bardzo często jednak identyfikujemy się z tymi siłami, podlegamy ich kontroli, jesteśmy przez nie używani, zamiast sami ich używać. Dlatego też bardzo istotna jest „świadomość obserwatora” lub stanie się reżyserem własnego przedstawienia czyli życia. Symbolicznie sceną może być nasze ciało, natomiast aktorzy są psychologicznymi siłami, które się pojawiają, aby mógł nimi kierować reżyser — my sami.

Fundamentalną zasadą służącą do rozwiązywania zewnętrznych konfliktów z innymi osobami jest przede wszystkim rozwiązanie wewnętrznych konfliktów własnych i wzięcie pod kontrolę odpowiadających im psychologicznych sił wewnątrz nas samych. Nie możemy bowiem być w harmonii z innymi, jeśli nie uzyskamy harmonii wewnętrznej.

Jednym ze sposobów regulacji i przeformowania agresywnych energii jest przede wszystkim eliminacja projekcji na innych swoich nierozwiązanych problemów, uwolnienie napięcia (przeciążenia) z układu mięśniowego. Pozwala to przekształcić energie w inne rodzaje wyrażenia ich. Podstawową regułą jest nie projektowanie na innych negatywnych stanów umysłu i własnych konfliktów.

Ludzie mają silną tendencję do przenoszenia na innych swoich zachowań, impulsów, czy odczuć, obecnych w nich samych (a których nie rozpoznają i nie rozumieją). Tego rodzaju błędna projekcja uruchamia wiele nieuświadomionych reakcji łańcuchowych. Rozpoczyna się więc błędne koło ofiary i kata lub przegranego i zwycięzcy.

Wszelkie urazy, które tkwią w nas, nie są jednak z reguły skierowane bezpośrednio do określonej osoby. Stanowią jedynie projekcję naszych stanów umysłu. Te stany mogły być spowodowane kiedyś przez kogoś innego i tkwią w naszym umyśle jako wzorce zachowań obronnych. Ten schemat prowadzi w konsekwencji do tego, że atakujemy kogoś innego, kto niczym nam nie zawinił, a tylko swoim zachowaniem czy słowem uruchomił w nas reakcje obronną. Również strach jest źródłem zachowań agresywnych kierowanych do innych. Szczególnie wynikający z poczucia, że ktoś nas może zaatakować, co powoduje działania ofensywne, zanim to nastąpi.

Najefektywniejszym sposobem zauważenia swoich zachowań i projekcji jest samokontrola. Jest ona zdolnością do regulacji własnego postępowania i transformowanie energii walki. Mówi o tym chociażby zdanie z preambuły Konstytucji UNESCO: Jeśli wojny zaczynają się w umysłach ludzi, to tamże musi być zaprowadzony pokój.”

Jedna z zasad psychosyntezy głosi, że: Jesteśmy zdominowani przez wszystko z czym się identyfikujemy; możemy zdominować i kontrolować wszystko, od czego się zdezidentyfikujemy”. Zasada pokazuje wyraźnie kierunek wewnętrznej transformacji.

Naszym obowiązkiem jako ludzi jest wzięcie odpowiedzialności za rozwój siebie jako pozytywnego centrum energii. Dzięki temu możemy spodziewać się podobnego efektu w zewnętrznym świecie. Gdy robimy coś dla innych, odczuwamy radość. Czynimy to z poczucia miłości. Jest to akt odpowiedzialności, a motywacją dla niego nie jest odpowiedzialność lecz miłość. W ten sposób odbieramy prawdziwą lekcję miłości, wzmacniamy więc zarówno proces ewolucji indywidualnej, zbiorowej jak i planetarnej.

Głównym aspektem tworzenia we wszechświecie jest miłość. Jest ona „kosmicznym klejem”, który spaja wszystko i wszystkich. Jeśli chcemy manifestować swą kosmiczną świadomość i przyczyniać się do ewolucji wszechświata, musimy włączyć do swojego życia miłość i jej odczuwanie na poziomie serca. Z tego poziomu jesteśmy w stanie zrozumieć, że każdy na świecie jest z głębi swego serca motywowany przez miłość.

Ira Progoff zauważył, że kiedy jedna osoba kształtując własną duszę, pracuje w grupie, osiąga bardziej pozytywne i głębokie efekty niż w czasie pracy samodzielnej. Jeśli następuje indywidualne harmonizowanie, to energia psychiczna grupy zaczyna wzmacniać synergetycznie proces pojedynczej osoby, działając jak baterie połączone ze sobą, produkując więcej prądu dla wspólnego celu.

Gdy przychodzimy na świat, uczucie miłości jest niezbędne dla naszego dobrostanu (well-being), ale także do przeżycia. Bez poczucia miłości i tego, że się jest chcianym dzieckiem, dzieci wzrastają w poczuciu odrzucenia i nie umieją dawać i otrzymywać miłości. Można powiedzieć, że każdy objaw, jako sytuacja braku równowagi w systemie energetycznym człowieka, jest wynikiem braku miłości i spowodowanych tym konsekwencji. Taka osoba odczuwa niezrozumiałe dla niej wewnętrzne napięcie, wynikające właśnie z tego, że nie rozumiejąc siebie, nie wie, kim naprawdę jest. Nie możemy jednak dobrze funkcjonować, podporządkowując się czyimś oczekiwaniom („powinnieneś/powinnaś”). Nie możemy żyć realizując czyjeś oczekiwania, nawet, jeśli wydaje się nam, że nie czujemy się z tego powodu kochani czy warci miłości. Nie wolno nam rezygnować z bycia tym, kim naprawdę jesteśmy, choć boimy się, że miłość zostanie nam odebrana.

Jesteśmy w stanie dokonywać wyborów tego, co dla nas dobrem, a to tworzy dobro dla innych ludzi i prowadzi do ich nieustannego rozwoju i emanowania tym w świecie.

2. NOWA WIZJA ŚWIATA I CZŁOWIEKA

Tu rozpoczynam cykl opisów ważnych spotkań w moim życiu z inspirującymi osobami i miejscami, który zaowocował kształtowaniem się mego nowego poglądu na siebie i świat i działań dla „Edukacji dla przyszłości”, jak i przygotowania liderów „jutra”. Będzie on pisany kursywą, czasem na początku rozdziału, czasem wplatany w jego treść. Ich zawartość jednak jest częścią całości prezentowanego tu podejścia, jak i syntezą cech, charakteryzujących potencjalnych liderów i kierunków działań, aby odwrócić destrukcję świata i siebie-człowieka.


Moje ważne spotkania z Profesorami


W końcu lat 90-tych XX w. trafiłam na kilka publikacji Profesora Leszka Krzyżanowskiego, pracującego wtedy w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie. W tych pracach w skondensowanej formie zaprezentował podsumowanie mijającego wieku, a szczególnie w kontekście nauki, jednocześnie odnosząc się do obrazu świata i człowieka. Była to inna forma tego, co znałam już od początku lat 90-tych, od czasu przeczytania książki p.t. „U progu medycyny jutra” kolejnego znaczącego dla mnie autorytetu, Profesora Juliana Aleksandrowicza, lekarza i wielkiego humanisty.

Profesor Aleksandrowicz był pod dużym wrażeniem kosmicznych odkryć astronauty amerykańskiego Louisa Armstronga, twórcy późniejszego Institute of Noetic Sciences (INS) i jego oceny dotyczącej stanu świata. Profesor uważał że jego obowiązkiem jest dokonanie syntezy, a więc systemowego podejścia różnych dziedzin nauki: przyrodniczych, medycznych, humanistycznych, a także poezji. Chciał w ten sposób zwrócić uwagę opinii publicznej na różne zagrożenia cywilizacyjne dla świata. Pragnął też zaprezentować innowacyjne podejście do głównego celu ludzkości jakim jest przetrwanie, włączając w to zdrowie, dobro i piękno. To opracowanie miało dostarczyć pewnej wizji współczesnego paradygmatu systemowego, który miał być antymechanistyczny (panuje niestety dotychczas), wiodący do lepszego świata. Najważniejszym elementem tej koncepcji była przede wszystkim profilaktyka wszelkich zagrożeń życia i zdrowia pojedynczego człowieka.

Profesor Aleksandrowicz, jak się okazało, był jednym z tych naukowców — prekursorów, którzy zaniepokojeni o losy świata, nawoływali do przedsięwzięcia wysiłków dla budowania nowego obrazu świata, jego społecznych i zdrowotnych wartości. Propagował nowe filozoficzne podejście do nauki. Uważał, że obecna filozofia odpowiedzialna jest za dramat naszych czasów i coraz bardziej wyrazisty kryzys ekologiczno-etyczny.

Kilka lat później takie filozoficzne podejście do nauki zaprezentował Profesor Krzyżanowski. Miałam okazję poznać go osobiście. Starałam się zrozumieć jego otwarty umysł, który mimo starszego już wieku, snuł futurologiczne przewidywania i wytyczał kierunki zmian w świecie, w tym naukach o zarządzaniu.

Jedną ze swych książek p.t. „O podstawach kierowania organizacjami inaczej: paradygmaty, modele, metafory, filozofia, metodologia, dylematy, trendy” dedykował swym dzieciom, ale także młodym Obywatelom Świata. Ta właśnie dedykacja, ale napisana w wydaniach zeszytowych WSM, jego autorstwa, zanim pojawiła się wspomniana wyżej książka, wywołała we mnie chęć poznania Profesora. Było to pod koniec XX wieku, który, jak napisano na okładce książki, sprzyjał katastrofalnej degradacji biosfery ziemskiej oraz zepchnięcia wielu społeczeństw świata na skraj ubóstwa.

Zdaniem Profesora Krzyżanowskiego należało natychmiast przystąpić do „całości zorganizowanego działania”, w celu odkrywania integralnego składnika jakim jest przyroda, tworząc ekoempatyczną koncepcję działań kierowniczych i zarządczych, która pozwoli na „odzyskiwanie natury” — także w sobie (przypis autorki)

Publikacje Profesora wywarły na mnie duże wrażenie. Moją uwagę przykuło jego wołanie do naukowców, by zweryfikowali swoje opublikowane już wywody, zawierające wskazówki chociażby dla biznesmenów i menedżerów jak zdobyć przewagę na rynku, zwalczyć konkurencję i zawalczyć o klienta, używając nie zawsze etycznych metod.

Zdaniem Profesora te „waleczne” rekomendacje są niestosowne we współczesnym świecie, w czasach zagrożenia dla przetrwania ludzkości. Postanowiłam więc opisać moje refleksje, które pojawiły się we mnie po przeczytaniu tych kilku publikacji. Napisałam list i zaniosłam do WSM, aby go tam zostawić. Bardzo miła sekretarka skontaktowała mnie natychmiast z Rektorem, który zaprosił mnie na inaugurację rozpoczynającego się roku akademickiego i wstępny wykład Profesora. Miałam więc okazję wręczyć list osobiście zaraz po wykładzie.

Profesor obiecał odpowiedzieć, choć tego nie oczekiwałam, gdyż zwykle piszę do autorów, gdy ich publikacja mnie poruszy i nie zawsze otrzymuję jakąkolwiek odpowiedź. Jest to po prostu potrzeba mojego serca i duszy, aby podzielić się tym co czuję z jakiegoś powodu.

Już następnego dnia, wczesnym rankiem w niedzielę zadzwonił telefon. Odezwał się Profesor, informując mnie z wielkim przejęciem, że czytał mój list wiele razy i był poruszony zrozumieniem jego przekazu w tych niewielkich publikacjach. Zapewnił mnie o naszym spotkaniu, które nastąpi natychmiast, gdy odda swoją książkę do redakcji, a więc gdy wypełnieni swoje podstawowe zobowiązanie.

Niespełna w 2 tygodnie miałam usłyszeć długi wielogodzinny monolog Profesora, pokazujący mi głębię jego naukowej, a przede wszystkim ludzkiej wrażliwości. Tak więc awansem, zanim ukazała się książka, już znałam Człowieka, jego korzenie, teraźniejszość i to co/Kogo reprezentuje. Jestem wyjątkowo wdzięczna za to, że udało mi się go wtedy spotkać.

Współczesny świat, zdaniem Profesora Krzyżanowskiego, a szczególnie, jak to nazwał, „menedżeryzm, z jego ekspansywnymi dążeniami do efektywności, konkurencyjności i ideologią sukcesu ponad wszystko i apoteozą pieniądza nie mieści się w wizji świata, który powinien nastać” — musi się jak najszybciej zmienić, bo inaczej zginie.

Autor nawołuje do przewartościowania stosunku człowieka do przyrody, człowieka do człowieka, narodu do narodu, podobnie jak etosu nauki i powiązania jej z praktyką, a więc życiem. Jego zdaniem obecnie panujący paradygmat, reprezentujący przekonania jakiejś grupy uczonych, powinien być zmieniamy. Umożliwi to postęp wiedzy, restrukturyzację zgromadzonych dotychczas faktów i budowanie zarówno pojedynczej dyscypliny z cząstkowych elementów, jak i matrycę całej dyscypliny jakiejś nauki.

Zdaniem Krzyżanowskiego w erze ponowoczesnej „wszystko jest możliwe”, niemniej dobór przyjętych teorii do paradygmatu ukazuje ich subiektywność, a tym samym stronniczość (i redukcjonizm — przypis Autorki). Świat nie istnieje bowiem na zewnątrz, ale pochodzi z wewnątrz, a więc dotyczy każdego człowieka. Dlatego niezbędnym jest dążenie do wolności od wartościowania. Konieczne jest uwolnienie się od zniewolenia i indoktrynacji, czy dominacji grup uprzywilejowanych.

Jak pisze Krzyżanowski „więzimy samych siebie w pułapkach naszej świadomości”. Potrzebne są nowe rozwiązania w celu odzyskiwania społecznego ładu. Profesor zwraca też uwagę na paradygmaty obowiązujące jeszcze w naukach o zarządzaniu. Jego zdaniem są niemożliwe do połączenia, ze względu na ich subiektywne pochodzenie i walkę między poszczególnymi autorami, brak poszukiwania komunikacji miedzy nimi, która jest niezbędna dla przełamywania barier indywidualnego sposobu myślenia. Ze względu na komercjalizowanie nauki i zgubienie jej rzeczywistej misji, którą jest odkrywanie i badanie praw natury i człowieka, musi ona dokonać odwrotu od mechanistycznego podejścia (materialnego) na rzecz etycznego humanizmu i eko-empatycznego podejścia i „całości zorganizowanego działania”.

Krzyżanowski uważał, że organizację należy postrzegać jak organizm, zważywszy szczególnie to, że musi ona wielokrotnie rozwiązywać pojawiające się konflikty, które w starym paradygmacie były tłumione i likwidowane. Natomiast w dzisiejszych czasach niezbędne jest harmonijne współdziałanie, konieczne dla utrzymywania równowagi we wszystkich przestrzeniach organizacji. Zdaniem Krzyżanowskiego w obecnych czasach wszystkie drogi dochodzenia do prawdy są dozwolone, a tym bardziej w organizacji, która jednak nie działa w odosobnieniu, a jest częścią systemu, włączającego przyrodę, a więc pewnego rodzaju hologramu (całość zawarta w obrazie jego części) czy pola morfogenetycznego (za Davidem Bohmem i koncepcją ukrytego i ujawniającego się porządku) lub Ilya Prigogine — teorii struktur rozproszonych, które mają zdolność do samo odnawiania się (jak żywe systemy).

Z tych koncepcji Profesor stworzył model organizacji jako „całości zorganizowanego działania zbiorowego”, który obejmuje też strukturę świata (Uniwersum), zawierającą obok sfery rzeczywistej, także sferę nierealną, np. obiektywne wytworzy myśli ludzkiej. Te oddziaływania informacyjne powodują jego zdaniem określone zachowania ludzi. Wspominał także o istnieniu oddziaływań przedmiotów, emanujących swą energię na zewnątrz, i to zarówno między sobą jak i w stosunku do człowieka. W tym momencie Krzyżanowski zbliża się w sposobie myślenia do myślenia współczesnych fizyków. W opisie energetycznego oddziaływania przyrównuje je do światła gwiazd, które emitują je, nawet wtedy, kiedy już wygasną, a informacja wygenerowana przez nie nadal żyje w przestrzeni, co wpływa chociażby na ludzkie zachowania. Dlatego też zdaniem Krzyżanowskiego organizacja to całość składników, które tworzą efekt synergii.

Do tego wspólnego działania niezbędnym jest włączenie pojęcia wartości. Ma ono bowiem wymiar nie tylko normatywny, ale też emocjonalny i uniwersalny (także ogólnoludzki).

Przywołując obraz wspomnianego wyżej filozofa nauki, żyjemy w świecie niezrównoważonego rozwoju, a jako taki, niesie on ze sobą zarówno konsekwencje indywidualne, jak i zbiorowe. Wymaga to zmiany sposobów życia, a przede wszystkim uświadomienia sobie wyzwań, którym jesteśmy poddani. To, co się dzieje na świecie nie jest bowiem odległe od nas. Niezależnie od tego, gdzie wystąpi kataklizm czy kryzys i w jakiejś dziedzinie życia, ma on realny wpływ na naszą codzienną egzystencję, na to wszystko, co dzieje się w naszym życiu, zdrowiu, relacjach, czy gospodarce.

Potrzeba więc zarówno wizjonerów jak i praktyków, którzy stworzyliby realną wizję nowego świata, w której sami mamy określić swoje miejsce, stworzyć oblicze nowej ziemi przyszłości i nową przedsiębiorczość. Powiedziano kiedyś: „gdy nie ma wizji przyszłości — ludzie giną”. Ta wizja jest potrzebna do tego, aby wlać w ludzi nadzieję, że jest coś więcej. Jest jakiś sens, cel, do którego mogą zmierzać, niezależnie od tego, że każdy dzień dla nich jest zadaniem do wykonania. Wizja jest zaś drogowskazem, określonym celem, uwiarygodnieniem ich codziennych zajęć. Jest to tym bardziej ważne, z tego powodu, co dzieje się obecnie i niezbędnym jest „powstrzymać szaleństwo autodestrukcji ludzkości” — za autorami chociażby kolejnej istotnej książki, o której piszę niżej. p.t. „Globalna transformacja biznesu i społeczeństwa”.

Świadomość człowieka można przyrównać do wierzchołka góry lodowej. Przyjmuje on za pewnik to, co podano mu do wierzenia, nie weryfikując tego we własnym życiu. Brak tego odniesienia do siebie powoduje, że nie możemy tego zmienić. Nie wiemy bowiem, że mamy w sobie moce, aby to zrobić. Jesteśmy zaprogramowani, przez oddziałujące na nas systemy, jak roboty, na wykonywanie stale jednej czynności. Nie zdajemy sobie sprawy, że nie jesteśmy automatami, tylko ludźmi, z umiejętnościami i talentami przekraczania granic, także własnego sposobu myślenia, a więc granic własnego umysłu.

Kosmologia opisała świat wielowymiarowy, a my nieustannie tkwimy w dwu- lub najwyżej trójwymiarowym świecie, ponieważ podano nam taką prawdę. Nie rozumiemy także, że możemy ją zweryfikować, przy użyciu własnych umiejętności umysłu. To, co nas oddziela od innego obrazu świata, to ograniczenia, które nam wczytano na różnych etapach życia, chociażby takie, że zostaliśmy stworzeni jako jednostki ograniczone. Jeśli jesteśmy wierzący, to przecież może warto refleksyjnie pomyśleć: „jaka intencja przyświecałaby Stwórcy? — aby stworzyć ułomnego człowieka?”

Skoro się tacy ludzie rodzą, to może akurat jest inaczej. Znamy wiele przykładów z życia, że ludzie przekroczyli ograniczenia ciała, jak chociażby Jasiek Mela czy Nick Vujicic, którzy pokazali sobie, a także światu, że ograniczenia leżą tylko w ludzkim umyśle. Dzięki wyobraźni każde ograniczenie możemy przekroczyć i zacząć tworzyć mentalne obrazy, a potem je materializować. Nie żyjemy bowiem w linearnym świecie, dlatego wszystko, co wpoiły nam systemy edukacyjne ograniczyło nasze możliwości percepcyjne, czyniąc z nas ograniczone istoty. Teraz, dzięki weryfikacji i refleksji, możemy zburzyć te mentalne granice, które zbudowaliśmy, a właściwie ktoś pomógł nam je zbudować (rodzice, szkoła, niezbyt trafnie dobrane autorytety).

Modele, które nam kiedyś wpojono, nie rozwiązują już obecnych problemów świata i człowieka, a bardziej je dewaluują, deprecjonują i spłaszczają. Nie wyjaśniają tego, co dzieje się wokół nas, co robimy źle, kiedy zaburzamy własną równowagę, jak i równowagę całego świata, w którym przyszło nam żyć.

Potrzebujemy nowych poglądów na świat, pozwalających zrozumieć złożoność dziejących się zjawisk, wynikających z globalnej jego natury. Musimy postrzegać świat jako całość, utworzoną z połączonych części, jako holistyczny system. Musimy porzucić przeszłe modele i wejść w świat intuicji (wiedzy bez wiedzy), który dostarcza naszej świadomości najbardziej efektywnych rozwiązań, bez tysięcy prób i błędów. Musimy także zacząć używać właściwie wyobraźni. W dzieciństwie nauczono nas opacznie wykorzystywać wyobraźnię, przede wszystkim jako narzędzie chroniące przed tym, czego mamy się bać, jeśli coś zrobimy nie tak, lub wbrew zakazom. Takie podejście podtrzymywało nieustanne poczucie strachu, którego i tak mamy w sobie ogromne zapasy.

Nic więc dziwnego, że zapomnieliśmy o kreatywnych cechach wyobraźni i o jej używaniu do projekcji naszego życia. Tymczasem w niej wszystko jest możliwe, tak jak wyraził to kiedyś A. Einstein „wyobraźnia jest silniejsza od wiedzy”.

Musimy wyjść z naszych „szuflad”, stworzonych przez nas do segregowania poszczególnych fragmentów przekazywanej nam wiedzy, których używaliśmy osobno, a czasem utożsamialiśmy część z całością (traktując je zamiennie). Szukając wiedzy schodziliśmy coraz głębiej i głębiej w poszukiwaniu zrozumienia. Wydawało się nam, że gdy poznamy najdrobniejszy element, to będziemy mogli zrozumieć całość. W tym skoncentrowaniu na szczegółach zapomnieliśmy o kontekście. Tak pokazywały nam obowiązujące w nauce paradygmaty, a nikt nam nie powiedział, że są to elementy tej samej całości.

Tak też stało się w podejściu medycyny do człowieka. Rozmieniono nas na drobne, które oddalono od całości ciała, starając się skupiać tylko na objawie, żeby go jak najszybciej zlikwidować. Zapomniano, że wszystko jest ze wszystkim połączone i oddziałuje na siebie. Nikogo nie interesuje nasza historia, która ma wpływ na stan naszego zdrowia.

Zbieramy więc teraz pokłosie tego podejścia, podobnie jak każdy pacjent, który obecnie już na własną rękę leczy objaw, aplikując sobie w nadmiarze apteczne medykamenty i nie zastanawia się przez chwilę, że wrzuca tony chemii do swego organizmu. Z tego też powodu staje się on niewydolny, podobnie jak Ziemia, obciążona nadmiarem trucizn.

Ten sam paradygmat zasłonił prawdę tym, którzy są powołani do tego, aby „przede wszystkim nie szkodzić”. Uwierzyli bowiem w prymat powszechnie uznanego paradygmatu nauki nad własnym myśleniem krytycznym i wyobraźnią skutków tego podejścia dla całości ogólnego zdrowia. Przykładem tego mogą być chociażby antybiotyki. Stosowane w nadmiarze niszczą florę jelit, co prowadzi w konsekwencji do pojawienia się licznych szczepów bakterii, opornych na większość rodzajów antybiotyków.

Metaforą tego zaślepienia i nie dostrzegania większego kontekstu jest przypowieść o trzech ślepcach. Każdy z nich miał powiedzieć jak wygląda słoń. Mogli to uczynić, dotykając zwierzęcia rekami. Każdy dotykał innej części słonia i na tej podstawie wyciągał wnioski o całym zwierzęciu. Wszyscy nie mieli świadomości, że każdy z nich opisywał inną część ciała tego samego zwierzęcia.

Musimy pilnie poszukać „wspólnej przestrzeni”, a więc tego, co łączy, jest spójne i jednoczące. To pozwala zrozumieć związki istniejące między poszczególnymi częściami i uświadomić sobie, jak ważne jest bycie w relacji z innymi ludźmi. Jest to wspólna praca w „laboratorium życia”. Musimy się nauczyć tworzyć związki i relacje rodzinne, zawodowe i wszystkie inne, które pojawiają się w naszym życiu, czasem na chwilę, a czasem na dłużej. To wewnętrzna praca każdego z nas z osobna i wszystkich razem. Nie jest to tylko wyszukana teoria, którą podano nam, nie rozumiejąc o co naprawdę w tym wszystkim chodzi. Im bliższa relacja, tym trudniejsza.

Takie otwarcie się na innych i siebie wymaga przede wszystkim odwagi. Zabrano ją nam w większości przypadków w dzieciństwie, strasząc konsekwencjami naszych zachowań, które były dla nas doświadczaniem życia. Musimy powiedzieć „nie” temu, co w głębi nas stawia opór. Na co dzień, zagonieni, nie mamy czasu, aby zwrócić na to uwagę, poddać refleksji i włączyć swoje krytyczne myślenie. Nauczono nas bowiem „stadnego myślenia” i „beczenia” jak owce na pastwisku. To szkoła, z jej nastawieniem na unifikowanie wszystkich, nie pozwoliła nam myśleć twórczo, aby wyrażać to, co indywidualne w nas, oczekiwała jedynie odtwórczego myślenia — „beczenia stada”.

Musimy jak najszybciej zajrzeć pod pancerz, którym nas otoczono, a którzy także sami tworzyliśmy (nazywa się to czasem „beton”). Służył nam długo po to, aby nie tylko nie myśleć inaczej, ale także nie widzieć, nie słyszeć, a przede wszystkim nie czuć. Jeśli usiłowaliśmy głosić swoje racje, było to zawsze sygnałem do walki o racje innych ludzi, wygłaszaniem ocen nas i krytyki, prowadząc do dominowania nas, jako przeciwnika. Gdybyśmy dali sobie prawo by myśleć samodzielnie i czuć, mielibyśmy siłę, aby spokojnie wyrażać swe racje, nie czując się wyobcowanym, odmiennie myślącym, którego trzeba zwalczać.

Wielowymiarowa natura człowieka i otwarty, kreatywny umysł dziecka, poznającego świat przez eksplorację i zabawę, dostosowującego świat do niej i „grając ze światem”, zostały ujarzmione w szkole przez schematy, formuły, zasady, rzędy ławek, bezruch, pamięciowe uczenie i powtarzanie. Już wtedy zostaliśmy wszyscy odmienieni i uformowani zgodnie z zasadami i wytycznymi, jakie obowiązywały, przenicowani do góry nogami. Nic więc dziwnego, że nadal stoimy na głowie. Widzimy odwrócony świat, części a nie całość, oddzielenie i separację, a nie łączność.

Jakież jest zdziwienie ludzi, gdy uczestniczą chociażby w warsztatach Erv Harva „Umysł milionera” (symbolicznie tłumaczy to nieograniczony umysł). Doznają oni szoku, bo nie dość, że zgubili siebie, to jeszcze okazuje się, że mają opaczne podejście do pieniędzy (dlatego tak za nimi gonią), jak i siebie — a więc zaniżone poczucie własnej wartości. Takie myślenie powoduje, że nie zauważają innych, tylko produkt (w swych biznesach — wciskając go na siłę), albo chcą zdobyć nad ludźmi władzę, dominując nad nimi, co daje im pozornie podwyższenie poczucia własnej wartości.

Ludzie boją się zmian w swoim życiu, podobnie jak porzucenia starych nawyków. Rzadko też poszukują celów i znaczenia swoich doświadczeń dla siebie i dla całego społeczeństwa. Jako ludzkość potrzebujemy więc nadania kierunku rozwojowi, silnego impulsu dla stworzenia wizji, która może nas porwać i poprowadzić. Potrzebna jest edukacja o sobie na wszystkich etapach kształcenia. To ona nadaje życiu ludzkiemu kierunek i sens, poszerzając świadomość siebie. Potrzebujemy punktu zwrotnego, o którym pisze Greg Braden, czasem silnego wstrząsu, który nada kierunek działaniu. Takimi wstrząsami były kiedyś zrywy wolnościowe. Takimi też, niestety, są różne tragiczne zdarzenia doświadczane w życiu. To one mają wstrząsnąć, abyśmy się „obudzili” do nowego życia.

W obliczu zagrożeń, przed jakimi stanął świat, potrzeba też autorytetów moralnych, charyzmatycznych liderów, a nie kolejnych cele- brytów, nastawionych na „błyszczenie” i poklask, znajdujących zresztą ten poklask w innych. Ma to oczywiście także sens dla nich, do przekroczenia tego poziomu, aby wejść na wyższy. Jako ludzkość zgubiliśmy osobowe wzorce bohaterów, nauczycieli czy także rodziców, będących ewidentnymi przykładami „zapalania się do czegoś” i podtrzymywania entuzjazmu i nadziei w ludziach. Wzorce z zamierzchłej przeszłości nie porywają już ludzi. Nie niosą odpowiadającej im energii, a szczególnie wtedy, kiedy prezentowane są jedynie przez narratorów, a nie samych uczestników. Dodatkowo są one zwykle prezentowane z poziomu strachu przed czymś lub kimś. Poza tym młode pokolenie nie widziało i nie doświadczało podobnych zdarzeń, nie może też tego rozumieć.

Współcześni młodzi ludzie potrzebują innego typu liderów. Muszą to być ludzie umiejący trafić w istotę ich tożsamości, w ich odmienną wrażliwość jako ludzi, która w nowym pokoleniu jest bardzo żywotna. Nie jest tak „zakopana” i zniekształcona, ponieważ mieli odmienne uwarunkowania, kształtujące ich życie. Nie doświadczyli bezpośrednio na sobie przeżywania terroru czy wojen w skali świata. Mają więc bardziej plastyczną tożsamość, która nie jest jeszcze w pełni ukształtowana (co dzieje się wraz z doświadczeniem). Wymaga więc mniej energii, ale energii o wyższej wibracji (częstotliwości — działającej jak laser), która otwiera na przestrzeń uczuć wyższych i wartości, w które wierzą głęboko.

Dlatego ci młodzi ludzie obdarzają wielkim uznaniem tzw. guru. Trzeba ich z tym skonfrontować. Może to jednak zrobić tylko lider emanujący tego rodzaju energią, działający z tej przestrzeni, ugruntowany w sobie, w swojej mocy, którą to mocą (a nie siłą) może pobudzić moc w innych. To jest wyjaśnienie słów M. T. Smitha o ludziach uzdrowionych, którzy mogą porwać innych, podobnie jak „zranionego uzdrowiciela”, gdyż taka osoba odzyskała zablokowaną w traumie moc, a dzięki uzdrowieniu może jej używać „doładowując” nią innych. Takiego uzdrowienia doświadczają chociażby ludzie uczestniczący w spotkaniach ze wspomnianym Nickiem Vujicicem.

Jeśli trauma nie została uzdrowiona, to złość /wściekłość, gniew z tego powodu (tzw. ciężka energia) rozsadza takiego człowieka od środka. Może on porwać innych, ale do wojen i zabijania, czego przykładami byli chociażby przywódcy systemów totalitarnych.

Uzdrowienie w sobie ran daje każdemu lekkość, przynosi wybaczenie innym ludziom i sobie, emanowanie miłością. Taka osoba „zaraża” tym jak ospą. Przekracza punkt krytyczny, zwracając się w kierunku własnej spójności, a tym samym pokazuje to innym ludziom. Taki człowiek działa jak katalizator, sprzyjający „samozapłonowi”. Ten płomień będzie się palił wewnętrznym ogniem, który nigdy nie zagaśnie, jeśli jest nieustannie rozniecany przez pracę nad samym sobą i swoim kierunkiem życia.

3. CYWILIZACYJNA ZMIANA

Wspominałam już wcześniej, jak bardzo byłam poruszona książką J. Aleksandrowicza „U progu medycyny jutra”. Czytając ją, miałam wrażenie, że ponownie wkraczam w dziedzinę medycyny, chociaż jakby inaczej. W tamtych czasach wydawało się to zupełnie niemożliwe do spełnienia. Wynikało to przede wszystkim z powodu zamknięcia się medycyny na duchowość i znaczenie życia oraz ludzkich doświadczeń. Profesor powoływał się na sposób postrzegania kosmosu przez Edgara Mitchella, amerykańskiego kosmonautę, którego ta podróż zmieniła dogłębnie. Mitchell opisał to potem w następujący sposób:… „Jedynie gdy człowiek zobaczy fundamentalną jedność z procesami natury i funkcjonowania Kosmosu — tak jak ja to zobaczyłem ze statku Apollo — stare drogi myślenia i zachowań znikną. Liczne problemy ludzkości rozwiąże się jednym problemem: jak zmienić świadomość, jak podwyższyć świadomość na wyższy poziom, który odnowi jedność człowieka, Planety i Kosmosu”. (z Psychic exploration).

Myślę i odczuwałam podobnie jak Mitchell, chociaż nie wyruszałam aż tak wysoko, podróżując jednak setki razy samolotem. Zawsze odbierałam to poprzez swoją głęboką wrażliwość, dotyczącą szczególnie krzywdy ludzkiej lub dewastowania przyrody.

Ta tematyka była też zawsze dla mnie punktem odniesienia do pisania kolejnych artykułów czy „poradników o samoedukacji”. Już wtedy miałam świadomość, że czegoś zabrakło w edukacji od najniższego szczebla. Moim celem stało się więc pokazywanie innym, poprzez siebie, jak to robić. Ta potrzeba podnoszenia świadomości ludzi na wyższy poziom „krzyczała” też do mnie jako konieczność cywilizacyjnej zmiany, tworzenia kultury poszanowania życia i natury, w tym także własnej, a nie niszczenia jej zarówno używkami, jak i nieświadomymi, często bestialskimi zachowaniami.

Właśnie w tym czasie miałam okazję poznać kolejnego Profesora — Henryka Skolimowskiego. Uczestniczyłam też w wielu wydarzeniach, które uzmysłowiły mi konieczność takiej zmiany. Brałam także udział w działaniach, które te zmiany przywoływały już wtedy — 18 lat temu i później.

W 1996 roku, na konferencji odbywającej się na jednym z uniwersytetów w San Diego w Kalifornii, zatytułowanej „Psychosynthesis for the Next Century”, po raz pierwszy zetknęłam się z poważnym gronem psychosyntetyków ze świata, działających w różnych dziedzinach społecznej edukacji lub nauki, także w biznesie. Spotkałam tam profesora z Japonii wraz z małżonką (nie pamiętam już jego nazwiska, niemniej to wspólne przeżycie utkwiło w mojej pamięci). Stanowiliśmy niewielki zespół warsztatowy, którego zadaniem było przygotować pantomimę do ogólnej prezentacji przed grupą. Mieliśmy początkowo nieco trudności z porozumieniem się w języku angielskim. Mimo kłopotów językowych udało nam się (chociaż byłam tym bardzo zdumiona) odegrać naszą pantomimę tak, jak się spodziewałam. Zawarliśmy w niej głębokie przesłanie, które chciałam, aby wybrzmiało, gdy prezentowałam Japończykom temat oparty na osobistym doświadczeniu traumy. Prawdopodobnie podobne traumy były także ich udziałem.

Równie fascynujące było poznanie dr Guya A. Pettitt z Nowej Zelandii — kardiologa, który tematyką swoich książek uczynił problem wybaczania i bezwarunkowej miłości, bazując na technikach Edith Stauffer, wówczas najstarszej amerykańskiej psychosyntetyczki, uczennicy Roberto Assagiolego, twórcy psychosyntezy. To właśnie on był potem współtwórcą apelu do rządu, aby rok 2000 był rokiem pokoju, właśnie w Australii i Nowej Zelandii.

Na tej konferencji poznałam również lady Dianę Whitmore, twórczynię Psychosynthesis&Education Trust w Londynie, (także uczennicę R. Assagiolego), dzięki której wysiłkom psychosynteza stała się częścią programu uniwersyteckiego University of East London, a której książka „Radość uczenia się” była dla mnie inspiracją do zastosowania psychosyntezy w edukacji w Polsce,.

Najbardziej jednak na poszerzenie mojego obrazu świata i świadomości planetarnej, wpłynęło spotkanie dr Davida Plattsa, stosującego psychosyntezę w zarządzaniu organizacjami (miał wtedy już 35 lat praktyki). W kolejnym roku, jadąc autokarem do Włoch „śladami” psychosyntezy, zaczęłam czytać książkę, napisaną wspólnie z Eileen Caddy. Eileen wraz z mężem Peterem Caddy oraz Dorothy MacLean byli twórcami najstarszej wioski ekologicznej Findhorn Foundation (FF) w Północnej Szkocji. W roku 2005 Eileen otrzymała ważne odznaczenie MBA, nadane jej przez Królową Elżbietę II za badania nad duchowością.

Koncepcja Findhorn pokazała mi wachlarz aspektów życia przeznaczonych do zmiany i życia w zmianie. Najważniejsze w nim było podejście, że trzeba rozpocząć od siebie, swojej głębokiej wewnętrznej przemiany. Istotne też było, aby wewnętrzną zmianę przenosić na zewnątrz — w pracy z ludźmi, budowaniu partnerstwa i troski o środowisko. Te wszystkie idee tam żyły, to była „miłość w działaniu” (Simon Dolan i współautorzy — nazywają to „duchem w działaniu”).

Wiele tego rodzaju projektów rozszerzyło się poza granice Szkocji. FF, będące obecnie centrum edukacyjnym, stało się bazą dla studenckich praktyk dla kilku uniwersytetów, zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach Zjednoczonych — wspierania zrównoważonego rozwoju w praktyce. FF jest afiliowane przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. To właśnie na terenie FF obserwuje się najmniejszy wpływ człowieka na środowisko („carbon footprint”) w Europie. To tu spotyka się rozwiązania architektoniczne, ekologiczne i technologiczne przyszłości.

W FF doświadczyłam licznych kontaktów z naturą i jej duchowym światem. Tam także, w trakcie kilkunastu pobytów miałam okazję uczestniczyć w konferencjach, chociażby „For the Love of Nature” czy „Soul in Education. Spirit of Learning”, czy wreszcie w 3-tygodniowym warsztacie „Eco-village training”, które wyposażyły mnie w wiedzę o cywilizacyjnych zmianach (o których teraz coraz szerzej donosi prasa i inne, w tym naukowe publikacje), nowej ekonomii, edukacji, partnerstwie, medycynie. Dowiedziałam się o permakulturze (gałąź projektowania ekologicznego, i inżynierii ekologicznej) i innych rozwiązaniach dla ekologii, także dla przedsiębiorczości, w tym społecznej, oraz odpowiedzialnego biznesu. Z perspektywy czasu, to było „ahead of time” — teraz jest właśnie „na czasie”. Moje uczestnictwo na tych ostatnich warsztatach wsparły PAN i British Council, udzielając mi stypendium.

To było inne życie, takie życie jakiego pragnęła moja dusza i takie relacje, które odżywiały i regenerowały moje serce. Potem jeszcze byłam w innej wiosce — Lebensgarten w Niemczech, gdzie poznałam nieco inne rozwiązania, utrzymane jednak w podobnym duchu.

Kilka lat później miałam okazję znaleźć się w Wolimierzu, na spotkaniu GEN Europa. Zgromadziło się tam wielu przedstawicieli wiosek ekologicznych z różnych krajów, także z Polski. Reprezentowali oni alternatywny sposób życia i podejścia do przyrody. Niestety w tym czasie nie było jeszcze w Polsce sprzyjającego klimatu dla tych ruchów. Również w nauce były tępione od samego początku, dlatego nie przetrwały. W reakcji na tamte doświadczenia napisałam artykuł z serii „ratowania planety”, bazujący na wzorcach duchowych E. Caddy i jej etycznej odpowiedzialności za świat.

W FF na konferencji „Soul in education. Spirit of learning” poznałam także Danah Zohar, dzięki której otworzyły mi się oczy na kwantowy wymiar człowieka i zawartej w nim informacji, podobnie jak na wymiar świata i jego duchowej/kwantowej natury,. Zohar dowodzi, że współczesna fizyka jest w stanie wyjaśnić nam istotę życia, nasze relacje ze sobą oraz z kosmosem. Prezentuje obraz subtelnego świata, poza atomami, a więc ludzką świadomość i konfrontuje go z podstawowymi filozoficznymi pytaniami o życie, człowieka i świat (także Boga). Jest to fascynująca perspektywa, a jednocześnie bardzo realna i bliska człowiekowi „od środka”, gdyż korygowana z głębi swej duszy.

Zohar jest pionierką nowoczesnej fizyki (zwanej poprzednio fizyką kwantową), ukończyła także 3 letnie studia podyplomowe z filozofii i religii na Harvardzie (była uczennicą E. Eriksona). Wraz z mężem, który jest psychiatrą i psychoterapeutą, wspólnie piszą książki.

Danah Zohar będzie obecnie jedną z najważniejszych wykładowczyń na Światowym Kongresie organizowanym przez ESADE School of Business w Barcelonie na temat duchowości w biznesie: “Spirituality and Creativity in Management: Challenges for the future” 23.-25. kwietnia 2015 roku.

Już wiedziałam, że poruszam się po znanym poziomie. Nauka spotkała się we mnie z duchowością. Byłam prekursorką tego, bazując na całym mym doświadczeniu, używając psychosyntezy. Byłam już całością, a nie poszatkowaną na czynniki pierwsze istotą, której nikt nie mógł złożyć z tych kawałków. Zrobiłam to sama, wsparta tym, czego dostarczyło mi Życie w jego wszelkich przejawach, a ja za tym podążyłam. Dziękuję za to Wszechświatowi, Bogu i ludziom, których spotkałam.

Uruchomiona wrażliwość na „krzywdę” świata nie miałaby jednak racji bytu, gdyby nie moja indywidualna predyspozycja, która uczyniła ze mnie osobę nadprzeciętnie wrażliwą. Ta wrażliwość była zakorzeniona w moim dzieciństwie i jego przeżyciach, co odbiło się także na moim zdrowiu i zaważyło na jakości życia i zdrowia całej rodziny. Przez długie lata, będąc jeszcze w nauce-medycynie, nie mogłam tego zrozumieć, a żadne terapie nie były skuteczne. Nic nie działało, dopóki sama tego nie pojęłam.

Miałam dwa lata gdy odebrano mi mojego ojca i uczyniono z niego więźnia politycznego czasów stalinowskich. Moja rodzina była poddawana nieustannej inwigilacji, a ojciec niewyobrażalnym torturom. Opis jak traktowano „politycznych” znalazłam po latach w jednym z czasopism. Uogólniając dramat mojego ojca i rodziny, można by go przenieść na tragedie poszczególnych jednostek i świata i tego, co sami ludzie sobie zgotowali na kolejne pokolenia.

Od tego zaczął się cały ciąg moich zdrowotnych problemów, a potem praca nad ich odkodowaniem, a jako „produkt uboczny” moje liczne książki. Te przeżycia zrodziły moją wrażliwość na losy świata i innych ludzi, a szczególnie dzieci. Ja to „widzę oczami duszy” od środka. Z tych też powodów musiałam wypraktykowywać własną odporność. Pomogła mi w tym zarówno wiedza medyczna o immunologii, jak i, a może przede wszystkim psychosynteza. Wsparła mnie też książka Ursuli Anderson o odporności duszy. Miałam okazję spotkać autorkę osobiście na World Forum, zatytułowanym „Calling to the World” w St. Catherine College w Oxfordzie. Prezentowałam tam swój wykład „Synthesis — as a way to solve the problems of man and the world”, a ona kontynuowała jakby mój wątek o „edukacji dla przyszłości”, dedykując go skrzywdzonym dzieciom.

Doktor Anderson jest lekarką i autorką wielu innych książek, znaną na świecie dzięki pionierskiej pracy i badaniom w pediatrii. Interesują ją szczególnie traumy dziecięce. Była konsultantką WHO i wielu międzynarodowych organizacji.

Zawsze byłam odpowiedzialna za swoje słowa i działania. Tę odpowiedzialność wyniosłam z domu rodzinnego, dzięki mojej matce i ojcu. Ważną rolę odegrało pojmowanie przez ojca jego odpowiedzialności za pokój na świecie (jego praca magisterska na wydziale prawa UW przed II wojną światową była dedykowana pokojowi), a także jego działalność przedwojenna i konspiracyjna dla niepodległości kraju — za co został skazany po wojnie.

Zawsze byłam odpowiedzialnym naukowcem i człowiekiem a tam, gdzie było to możliwe, szukałam dróg, aby to opisać czy pokazać,.

Zdarzyło się kiedyś na jednej z konferencji, odbywającej się w Polskiej Akademii Nauk, że gdy mówiłam na temat odpowiedzialności naukowców za stan świata, prowadzący przerwał mój referat, tłumacząc, że brak czasu nie pozwala na rozwinięcie tej tematyki. To nie chodziło o brak czasu, a raczej wyrzuty sumienia nie dopuszczały wtedy tego, co obecna rzeczywistość ujawnia w katastroficznych zagrożeniach. Wielu wspomnianych powyżej naukowców, ma odwagę wyartykułować, swoją współwinę za stan świata. Ten przerwany mi referat miałam okazję wygłosić w całości w Wilnie na kolejnej, podobnej konferencji i został on wydrukowany w materiałach, co niestety, na wspomnianej wcześniej konferencji nie nastąpiło.

Przytoczę tu chociażby wypowiedź Stefana Albinowskiego (przywołaną przez Profesora Krzyżanowskiego) „nie czuję się wprawdzie współodpowiedzialny za losy świata, lecz trudno byłoby zaprzeczyć, że należę do pokolenia, które ten świat „postawiło na głowie”. Mimo, że jest to powiedziane w nieco zawoalowanej formie, to treści, jakie niosą ze sobą właśnie te słowa są ewidentne.

Na kanwie tych doświadczeń, nie sposób pominąć wkładu wspomnianego wyżej Profesora Skolimowskiego. Poznałam go osobiście zaraz po powrocie z konferencji w Ciechocinku w1998 roku, gdzie mówiłam po raz pierwszy o zagrożeniach Planety i tego konsekwencjach dla zdrowia człowieka. Tam nazwisko Skolimowskiego zostało przywołane i dzięki tej informacji, już w następnym tygodniu znalazłam się w Urzędzie Miasta w Warszawie, gdzie Towarzystwo Filozofii Ekologicznej zorganizowało jego wykład. I znowu to był mój świat — świat wartości, szacunku ( rewerencji) do przyrody, odpowiedzialności za swe postępowanie, etyki czci dla życia. Potem czytałam wiele z jego książek, często też spotykałam na innych wykładach i konferencjach, na które był zapraszany.

Zdaniem Skolimowskiego ludzkość tkwi w pewnego rodzaju letargu lub braku dojrzałości. Musi zrozumieć swoje powołanie, aby tworzyć z Boskością, gdyż jest to życiowa konieczność dla przetrwania.

Dzięki jednemu z takich spotkań i pewnemu zbiegowi okoliczności, mogłam wyjechać na kolejną konferencję nt. edukacji dla pokoju (Education for human values) pod hasłami Roku Pokoju UNESCO, tym razem do Indii, do Prashanti Nilajam i poznać również Sai Babę i jego społeczny wkład w „nowe”. Mimo, że ta kultura była dla mnie odmienna, to przesłanie, które niosła było fundamentalnym odniesieniem dla świata i jego odnowy, uniwersalnym przesłaniem. W tego rodzaju działaniach miałam okazję być skonfrontowana z nazywanym przez Europejczyków „innym” lub „obcym” światem.

Okazał się mi bliski w znaczeniu uniwersalności idei, które głosił, niezależnie od wyznawanych poglądów czy religii. To także znałam z własnego domu i długie lata ćwiczyłam tolerancję „na żywym organizmie”, aby kiedyś usłyszeć na rekolekcjach dla małżeństw w Laskach, że „myśleliśmy, że możemy panią czegoś nauczyć, a to pani uczy nas tolerancji, a nam się wydawało, że ją mamy”.

Wracając do Skolimowskiego, to jego „ślady” odnalazłam także w Dartington Hall, gdzie miałam okazję się znaleźć, przebywając 3 tygodnie w kolejnym ośrodku „nowej nauki i edukacji” — Schumacher College, na warsztatach „Codzienna magia”. Tam poznałam założyciela tego ośrodka: Satisha Kumara, przesiąkniętego ideami Mahatmy Gandhiego, którego poznałam także w FF na konferencji „Soul in education”. W tych czasach byłam jeszcze „czeladniczką” w „szkole życia”, dlatego nie byłam jeszcze gotowa na dłuższe z nim dyskusje, chociaż Satish zawsze był dostępny.

Nauka w Schumacher College była dla mnie niezwykle głębokim doświadczeniem. Zajęcia prowadził pisarz i profesorka uniwersytecka Freya Matthews z Australii. My, studenci w „szkole życia” już po kilku dniach nie chcieliśmy akademickich wywodów, mimo, że były one na wysokim poziomie i odnosiły się do współczesnych problemów świata. Chcieliśmy doświadczać, poznawać życie i jego rozwiązania poprzez doznawanie.

To zapewnił nam Roger Deakin, — pisarz, filmowiec i podróżnik, przez absolutnie nam nieznane środki wyrazu: czytanie fragmentów prozy, poezji, opisów przyrody, a przede wszystkim wycieczki nad rzekę Dart i „doświadczanie” dzikości natury (a było wtedy czego doświadczać w październiku w tej części Wielkiej Brytanii!). Ta „dzikość” natury konfrontowała nas z dzikością w sobie i już następnego dnia pisaliśmy wiersze haiku lub opowiadania, jak to jest być rzeką.

W Schumacher College, na jednym z otwartych spotkań dla okolicznej ludności, które odbywają się raz w miesiącu, spotkałam kolejną ważną dla mnie osobę, autorkę książki „Psychology with a Soul” Jean Hardy. Miałyśmy okazję kilkakrotnie rozmawiać na głębszych poziomach niż dzieje się to w przypadkach zwykłej znajomości, ze względu na wspólne korzenie psychosyntezy.

Wiele bym mogła o tym pisać. Wszystkie te doświadczenia stały się częścią mojej wizji „edukacji dla przyszłości”, aby potem (w dorosłości) nie trzeba było terapii.

Tymczasem wrócę do Skolimowskiego i jego wizji świata, rozumienia problemów, z jakimi został skonfrontowany człowiek przez lata ich niedostrzegania, a jedynie ich nawarstwiania. To był kolejny głos w „wielogłosie” o „nowe” podejście, a więc stale byłam „w domu”. Nie byłam jak widać sama. Wokół mnie znajdowało się wielu ludzi, tak jak ja pionierów, których głos miał i powinien być słyszalny już wtedy, dawno temu, a nie teraz, gdy może już jest za późno.

Zmiana już się działa. Uczestniczyliśmy wszyscy w tej zmianie, a ja miałam okazję poznać kreatorów zmian i tak naprawdę być jedną z nich od lat, ucząc się ze źródeł, podążając za wzorcami jakimi byli jako ludzie. Ich książki czytałam w oryginale, ponieważ bardziej pasował mi ich przekaz, szczególnie wtedy, gdy znałam osobiście osobę, słyszałam ją na żywo i to, co niosła. Tłumaczenia, na język polski nie oddawały całego „ducha”. Ci ludzie także tworzyli ogólnoświatową sieć połączeń, przywołując we własnych przekazach swoich nauczycieli, ich przesłania, za którymi podążali. Tworzyła się dzięki temu wieź wszystkich ze wszystkimi. Każdy był kontynuacją jakiegoś wcześniejszego nauczyciela, autorytetu, a my byliśmy następcami, niosącymi pochodnię, jak olimpijski ogień.

Żyjemy w czasach wielkich przemian cywilizacyjnych i jednocześnie wielkich zagrożeń dla siebie i świata, potencjalnego upadku obecnej cywilizacji i ludzkiej populacji. Na naszych oczach obserwujemy destrukcyjne zmiany, dziejące się w różnych obszarach życia indywidualnego, społecznego i gospodarczego, a jednocześnie próby ich naprawy. Cześć z tych prób, ze względu na głębokość destrukcyjnych procesów, jest powierzchowna, rozłożona w czasie i wydaje się pozorna, jakby to było zalepianie dziur w rozpadającym się już glinianym naczyniu na wodę. Były to obecnie zmurszałe konstrukcje, oparte na iluzorycznym obrazie świata, stworzonym przez naukę modelu kilkaset lat temu, który jednak podlegał nieustannej zmianie, ale niestety nie był rekonstruowany przez lata. Model ten obrazował ponadto wszechwiedzę i nieomylność człowieka, mogącego panować nad światem, lecz właśnie z tego powodu człowiek ponosi obecnie dramatyczne konsekwencje. Korzenie tego kryzysu są jednak znacznie głębsze. Nie będę się tutaj nimi zajmować, ponieważ zagadnienia te zostały opisane w wielu innych publikacjach.

To co mnie interesuje i to, co dzieje się obecnie na naszych oczach jest ewidentnym przykładem ignorancji człowieka. Świat został przez nas podzielony na części. Wyeliminowaliśmy z niego także siebie, traktując się jako oddzielony od przyrody byt. Podobnie potraktowaliśmy sami siebie, oddzielając ciało od duszy i do tego oddając każdą z tych części w inne, a nie swoje ręce.

Mamy tego przykłady w kolejnych reformach edukacji. Zamiast stworzyć warunki do tego, by pozwolić dziecku poznawać swoją wielowymiarowość, programy edukacyjne, zubożają go także o dorobek twórców literatury, sztuki, muzyki. A w ten sposób ograniczają jego emocjonalnąduchową przestrzeń przeżywania i wyrażania aspektów swej duszy i wielowymiarowej osobowości. Eliminują przy okazji naturalną kreatywność dziecka, a potem uczą tego jako osobnych przedmiotów, a nie włączając w indywidualne doświadczenie, jakby to było coś, czego trzeba się uczyć z zewnątrz, a nie „odżywić” to, co własne.

Wraca to szczególnie w publikacjach Profesora Skolimowskiego i to dotyczy sfery edukacji, wartości, etyki. Jego zdaniem w podstawowym procesie kształcenia te jakości zostały zakopane i powinny być „odkopane”. To samo podkreśla zresztą Simon Dolan i współautorzy książki „Globalna transformacja biznesu i społeczeństwa”. Ich zdaniem moralności nie można nauczyć. Ona musi być odkryta.

Tymczasem sposób kształcenia w szkole nauczył nas, w jaki sposób mamy patrzeć na świat, co czuć, co myśleć. Dlatego nie można zaprzeczyć temu, że świat jest w punkcie zwrotnym i potrzebujemy otwarcia na nowe horyzonty. Jak pisze Skolimowski przeznaczeniem człowieka nie jest poddaństwo wobec techniki (także względem czyichś podglądów — przypis autorki). Przeznaczeniem jest wyzwolenie, życie w wolności wyrażania siebie, w zgodzie z innymi i światem,. To jest właśnie etyczne. Tymczasem hermetyczny język nauki i edukacji zdominował nasz sposób myślenia i widzenia świata. Często wielu ludzi powołuje się na naukę (nigdy tak naprawdę w niej nie będąc), a tymczasem w różnych aspektach ona także przyniosła zagładę ludziom.

Obraz świata zależy od stanu naszej wiedzy, a więc nieobecność czegoś w nauce czyni to nieobecnym w naszym umyśle i to jest często źródłem konfliktów między ludźmi. Nie zawsze bowiem to, co istnieje w świecie, jest obecne w nauce i nie zawsze jest też tak, że to, czego w niej nie ma — nie istnieje w świecie. Udowadniają to obecne czasy i wymienione chociażby w tej książce dowody, udostępnione w publikacjach cytowanych tu autorów.

Coraz częściej natomiast widać, że właśnie ludzie nauki, zaczynają włączać do niej to, co uważane było dotychczas za nienaukowe, chociaż istniejące tysiące lat w świadomości chociażby rdzennych kultur. Ta wiedza teraz, nagle staje się częścią odkryć nauki. Jest to proces „oswajania” nauki z tym, co rzeczywiste w ludzkim doświadczeniu, a co nauka zgubiła po drodze, przyjmując zredukowany paradygmat i ograniczone myślenie o człowieku i świecie.

Dzieje się to także chociażby z wiedzą, odkrytą przez nową fizykę już wiele lat temu (wspominałam o tym chociażby w przypadku D. Zohar), która nadal nie może zmieścić się w etosie „szkiełka i oka”. Prawa nauki mają być prawami Wszechświata, a tymczasem zaczęły żyć niezależnym życiem, interpretując świat w ograniczonym zakresie, przyjmując to za prawdy nauki i edukacji. Stąd np. teoria chaosu wprowadziła do tego poukładanego jak pudełka świata bałagan, podobnie jak rozwój ekologii i widzenie systemowe życia z wieloma jego poziomami i wzajemnymi oddziaływaniami. Ta złożoność doprowadziła do tego, że hermetycznie ugruntowana nauka zaczęła się chwiać w posadach.

Nowa nauka, ze wszystkimi aspektami życia, rodzi nowy obraz świata i warto ją „przekładać” na edukację. Jest bliska życiu, staje się życiem, z jego złożonością i przeżywaniem.

We wspomnianym już Schumacher College znalazłam w jego przeogromnej bibliotece, mnóstwo „strawy dla ducha”, wspierającej moje „nowe myślenie”. Były to książki Noblistów: Ilya Prigogine, Davida Bohma, Rogera Penrose, czy myślicieli np. Teillard de Chardin. Zaczęłam rozumieć (także w sobie) porządek ukryty (implicite order), podobnie jak ujawniony (explicite order). Tego nie było w mechanistycznym paradygmacie, a więc w myśleniu zarówno dziecka jak i dorosłego, rzekomo ukształtowanego człowieka, dlatego nasz obraz świata był w całości ułomny. Zaczęłam widzieć oczami Penrose i jego kwantową naturą świadomości, który pragnął opisać świat ze wszystkimi przejawami życia i dyscyplinami nauki, które już istniały — jako całość. Ja to wiedziałam od wewnątrz.

Jak tłumaczył to Skolimowski, gdy umysł robi się subtelniejszy, tym łatwiej odkrywa coraz subtelniejszy obraz siebie i świata. Ja byłam w takim procesie odkrywania. Dlatego było to dla mnie tak ważne, docieranie do jak największej ilości ludzi, by pokazywać im ich wielowymiarowy świat i ich głębokie potrzeby przeżywania.

John Archibald Wheeler napisał kiedyś, że jesteśmy współtwórcami świata, gdyż żyjemy w kosmosie partycypującym, będąc jego integralną częścią. Z tych też powodów jesteśmy zobligowani do uczestniczenia w świecie. Musimy uruchomić refleksyjne myślenie o tym, w jaki sposób poprzez postęp i swój własny produkt czy usługę możemy wspierać rozwój świata, każdej osoby, klienta, dbając jednocześnie o otoczenie i wspierając całą ewolucję. Mamy w swych działaniach znajdować korzyści dla innych ludzi i świata. Musimy moralnie, a więc duchowo współ-partycypować w życiu i wspierać je, bo inaczej niszczymy siebie i przybliżamy własną zagładę jako gatunku.

Jeszcze nigdy świat nie był tak nieprzewidywalny jak obecnie. W zasadzie w świadomości powszechnej tego rodzaju informacje jeszcze nie zaistniały. Z jednej strony 2—3 lata temu mówiło się o tzw. końcu pewnej ery, a z drugiej opinia publiczna nie jest informowana przez rządzących, że takie okoliczności rzeczywiście istnieją i wymagają zakrojonych na wielką skalę odpowiednich dostosowań. Dotyczy to także skali indywidualnej, każdego człowieka i uruchomienia jego mechanizmów adaptacyjnych.

Ze względu na panujący nadal mechanistyczny paradygmat w nauce, redukujący świat jedynie do materii, ludzie, w pogoni za zaspokajaniem bieżących potrzeb materialnych, nie uświadamiają sobie, że nie są przygotowani na to, co już jest, a wiec zmiany klimatyczne i tzw. efekt cieplarniany, klęski żywiołowe: powodzie, susze, pożary itp. Wielu ludzi nie wierzy temu, co częstokroć przedostaje się do prasy z raportów światowych. Jeszcze inni nie czytają gazet, żyjąc w zalewie informacji, które trudno strawić. Tymczasem różnego rodzaju zmiany dzieją się na naszych oczach. Ponadto wiele naukowych odkryć ostatniego pięćdziesięciolecia nie zostało włączonych do powszechnej edukacji.

Tak więc przekonania ludzi i świadomość o sobie nie nadąża za zmianami w skali globalnej.

Starsze pokolenie marzy ciągle o powrocie przeszłości, która wydawała im się bardziej stabilna, gdzie w położonym najbliżej domu sklepiku można było spotkać znajomych i pogwarzyć o dawnych czasach. Tymczasem obecnie żyje w izolacji, nie tylko od najbliższej rodziny, ale i sąsiadów, gubiąc się także w przestrzeniach centrów handlowych, nie mogąc znaleźć poszukiwanego towaru czy usługi, które niepostrzeżenie stały się reliktem epoki. To tak, jakby pojawiło się nagle przeciwieństwo tego, co istniało, a poprzednie znikło, a ludzie zostali z potrzebami, których obecnie nikt nie może zaspokoić.

Inaczej tymczasem jest z młodym pokoleniem. Ci młodzi ludzie pojawili się w epoce technologii, wirtualnego świata i olbrzymich supermarketów, gdzie oczy przykuwa mnogość towarów. Z tego też powodu świetnie sobie w niej radzą, jak przysłowiowa ryba w wodzie. Z łatwością znajdują sposoby na zaspokajanie coraz to bardziej wyszukanych konsumpcyjnych potrzeb.

Natomiast dorośli, mający już rodziny, doświadczają pewnej schizofrenii, poddając się fali, a jednocześnie tęsknią za tym, czego już nie ma i co dopiero doceniają obecnie, gdy tego zabrakło. Ci, co są w średnim wieku stali się bezwolnymi marionetkami czy korkami na oceanie, niesionymi przez fale, które ich zalewają, fale nowego i nieznanego, co powoduje ciągły stres i przekłada na konsekwencje zdrowotne.

Świat nie jest w stanie powrócić do przeszłości, gdyż sami ludzie stracili grunt pod nogami (poczucie bezpieczeństwa). Musimy znaleźć się w tym, co jest teraz, adaptować się do zmian, które się dzieją obecnie z dnia na dzień i to w wielu dziedzinach jednocześnie. Dotyczy to więc zmiany świadomości, czyli życia w zmianach.

W swojej książce „Punkt zwrotny” Greg Braden prezentuje udokumentowane fakty, dotyczące sytuacji świata na przestrzeni ostatnich dziesiątków lat. Dotyczy to zarówno zmian klimatycznych i konieczności przystosowania się człowieka, jako gatunku, jak i kurczących się zasobów naturalnych i nadmiernego wzrostu populacji ludności oraz związanej z tym ekonomii światowej, chwiejącej się w posadach. Pisze o współczesnych czasach jako czasach przetrwania. Wymaga to postawy odpowiedzialności, a przede wszystkim przyjęcia do wiadomości przez ogół społeczeństwa ewidentnych faktów.

Braden przywołuje między innymi ważny dla wszystkich artykuł z 2005 roku p.t. Crossroads for Planet Earth z Scientific American, opisujący zarówno ubóstwo, choroby, na które nie ma lekarstw, jak i lekceważenie problemów ekologicznych. Prezentuje też dane ze Światowego Forum Ekonomicznego i jego Raport „Globalne zagrożenie roku 2013” i wiele innych światowych dokumentów. Wszystkie te informacje są bardzo niepokojące, wyraźnie wskazując, że ludzkość i przyroda znalazły się w punkcie krytycznym. Przystosowanie do zmian wymaga przygotowania do tego, czego nigdy nie doświadczyliśmy.

Braden uważa że podjęcie tych działań będzie najbardziej duchowym zadaniem dla obecnego pokolenia. Musi ono wykorzystać najgłębsze prawdy, odkryte ostatnio przez naukę, aby rozwiązywać pojawiające się nieustannie problemy dnia codziennego.

We wcześniej wydanej książce p. t. „Czas fraktalny” G. Braden opisał powtarzalność wielu kataklizmów, szczególnie związanych z cyklami Słońca i Ziemi, które dzieją się mniej więcej co 5 000 lat. Istota tych zmian polega na wzajemnych zależnościach. Dotyczy to także ludzi, którzy również podlegają tym cyklicznym zmianom. Właśnie teraz żyjemy w czasach powtarzania się cyklu, a starożytne teksty i rdzenne tradycje snują przepowiednie, ze właśnie obecne czasy przyniosą radykalne zmiany na wielu poziomach życia. Podobne przepowiednie sprawdzały się w dawnych epokach.

Z tych też powodów konieczna jest przemiana społecznej świadomości, dotycząca sposobów życia, zachowań i indywidualnej kariery. Nie można przecież czekać, aż na skalę światową zadzieje się coś takiego, co spowoduje wyginięcie milionów ludzi, bo wtedy nic już nie byłoby potrzeby zmieniać.

Z dotychczasowych informacji ludzie nie korzystają skutecznie. Właśnie dlatego przesłania dawnych rdzennych tradycji, mówiące o jedności człowieka i ziemi nabierają w obecnych czasach fundamentalnego znaczenia. Można to więc także odnieść do tego, co my, jako ludzie, robimy kierując się rywalizacją, żyjąc wbrew naturze zamiast współpracować i współtworzyć. Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy ta zmiana podejścia, czyli współdziałanie, spowoduje, że odczujemy to początkowo jako coś frustrującego, skoro chodzi przede wszystkim o to, byśmy przetrwali jako ludzkość i pojedyncze osoby.

Warto więc zadać sobie fundamentalne pytania, istotne dla każdego z nas: czy jesteśmy gotowi, aby zrobić cokolwiek dla przetrwania? Czy wybieramy życie — swoje i najbliższych? Jak możemy adaptować się już teraz do zmieniającego się świata, integrując zarówno prawa naturalne, uniwersalne prawdy, duchowy aspekt życia, jego sens i współczesne odkrycia nauki i technologie?

Jako ludzie jesteśmy częścią świata, integralnym jego elementem. Należymy do niego i jeśli mamy dla niego rozwiązania, aby przetrwał (podobnie jak my), świat nie może się obejść bez nas, a my nie możemy się obejść bez niego. Świat to energia, a więc problem przyciąga rozwiązanie i dzieje się harmonia. Dlatego nasza obecność jest niezbędna dla tej harmonii. Z powyższych powodów nie możemy żyć w izolacji, ani od ludzi, ani od problemów świata. Podobnie jak nie możemy rozdzielać siebie na ciało (materię) i ducha (duszę), nie tworząc z nich całości siebie, aby żyć tą całością każdego dnia, a nie tylko od święta.

Zdaniem Bradena doświadczenia z przeszłości powtarzają się, jeśli nie przerabiamy lekcji, których uczy nas życie. Wiedza z przeszłości obecna jest w przesłaniach wielu rdzennych kultur, i coraz częściej potwierdzają ją badania naukowe już od połowy XX wieku, obrazujące ciągłość życia.

Dlatego też jesteśmy częścią rozwiązań, ponieważ możemy zmienić perspektywę myślenia z izolowanych bytów, na myślenie, że jesteśmy częścią całości. Zobaczymy rozwiązania jak w lustrze, patrząc na problemy indywidualne, rodzinne, społeczności, społeczeństw i świata. Wiedział to już Niels Bohr, laureat Nagrody Nobla, który powiedział kiedyś, że każdy problem, także indywidualny kryje w sobie rozwiązanie, gdyż zmusza nas do zmiany sposobu myślenia, byśmy mogli je odkryć.

Możemy jako ludzie odkryć w sobie głębię swojego istnienia, podobnie jak zrozumieć życie jako całość, jego głęboki sens. Jesteśmy też w stanie odkryć w sobie powołanie, misję, „wołanie duszy”, które pozwoli na obudzenie wizji i systematyczne jej realizowanie we własnym życiu. Przyłączając się także do tych, których wizje są zbliżone do naszych, zbudujemy partnerstwo dla realizacji idei, i wspólnych celów. Takich liderów-wizjonerów oczekuje obecny świat, menedżerów, którzy mając wizję, zaczynają dzielić ją z innymi, zarażając ich ideą współpracy i współtworzenia.

Jak widzimy fałszywe założenia nauki sprzed 300 lat i zbudowane na ich podstawie światopoglądy o sobie i otoczeniu, doprowadziły do tego, co obecnie doświadczamy w świecie. Paradygmaty te wymagają obecnie radykalnego przewartościowania. Życie jako całość ma głęboki sens, a ludzkie życie — jako część całości zostało też sensownie zaprojektowane, podobnie jak cały organizm człowieka. Jest ono częścią energii Wszechświata, pochodzi z tego samego pola, a więc ze Źródła Życia.

Człowiek, przez swoją ignorancję gwałcił przez wieki odwieczne prawa Kosmosu. Tworzył zagrożenia nie tylko dla siebie, ale także dla świata. Takim działaniem jest obciążanie zarówno siebie, jak i środowiska środkami chemicznymi, które są obce dla natury. Tego rodzaju akcja zawsze wywołuje reakcję, np. w organizmie człowieka, obca substancja staje się antygenem i implikuje powstanie przeciwciała. Przekroczenie zdolności adaptacyjnych i autoregulacyjnych doprowadza do tego, że każdy żywy organizm traci swą wydolność. Dotyczy to zarówno człowieka, jak i świata. Świat nie jest niezniszczalny, jest żywym bytem, któremu należy się miłość i troska.

Obecna sytuacja w skali globu wymusza przewartościowanie priorytetów człowieka. Musimy przetransformować siebie i swój sposób myślenia, odbudować wartości humanistyczne w sobie, a przede wszystkim otoczyć miłością i troski to, co nas otacza. Przysłowie ludowe mówi: „Jak Kuba Bogu — tak Bóg Kubie”. Kryje ono głęboką, odwieczną prawdę: sami sobie szykujemy zagładę, nie przyjmując do wiadomości, że jesteśmy częścią większego systemu. Naszym obowiązkiem jest zrozumienie tego i dostosowywanie, a wtedy będziemy żyli w harmonii. Im bardziej od niej odchodzimy, tym większe ponosimy konsekwencje nie tylko dla nas jako ludzkość, ale dla całego systemu.

Można to odnieść do wszystkich sfer życia człowieka. Nasze frustracje i „odstępstwa” od praw natury odbijają się na całym jego życiu, a więc na systemie, w którym każdy z nas egzystuje, np. rodzinie. Ponieważ żyjemy w polu energii, „podobne przyciąga podobne”. W konsekwencji problemy zaczynają rozciągać się także na pracę. Są to prawa działania systemu i każde odstępstwo od nich wywołuje reakcję każdego elementu w systemie. Jeśli zaczniemy uzdrawiać siebie, swoje relacje ze sobą i światem, zacznie się zmieniać wszystko wokół.

Niestety czasem dla niektórych systemów jest za późno i już nie można ich uratować, ulegają więc zagładzie. Obyśmy się obudzili na tyle wcześnie, by był jeszcze czas na ratunek!

Michael W. Smith napisał kiedyś, że transformacja świata zachodzi, gdy ludzie uzdrowieni zaczynają inwestować w innych.

4. LIDERZY WCZORAJ, DZISIAJ I DLA JUTRA

W poprzednich rozdziałach wspomniałam o kryzysach, w których żyjemy. Nie są to jedynie wyimaginowane mrzonki oszołomów czy ekologów, którzy chcą wzbudzić sensację, poprzez pobudzanie strachu. To dzieje się na naszych oczach: anomalie pogodowe, tsunami, powodzie o niespotykanej dotąd skali, huragany lub susze, ogarniające wielkie połacie kontynentów. Wszystko to powoduje fluktuacje cen chociażby energii, ropy naftowej, ale przede wszystkim produktów żywnościowych.

Wielkim wyzwaniem jest także niespotykany przyrost ludności. O tym mówią światowe raporty, skierowane do przywódców państw świata, obligując ich do dostosowywania swych gospodarek narodowych do kurczących się zasobów energii, podobnie jak obniżania emisji dwutlenku węgła do atmosfery, ograniczając zużycie węgla. Pisze się też o nowych wyzwaniach, wynikających ze zmian klimatycznych, czy tego konsekwencji w postaci różnorodnych chorób cywilizacyjnych, na które nie ma leków.

W obecnych czasach nałożyło się wiele kryzysów, a jednocześnie rozwój technologii i wykorzystanie jej w różnych celach. Wzmogło to też zagrożenie ludzi i ziemi na skalę masową. Odsyłam czytelników do innych, oficjalnych źródeł. Ponadto inne aspekty kryzysów i potrzeby społeczne oraz wyjście im naprzeciw, opisałam już w innych mych książkach i artykułach i będą one tematem przygotowywanych niebawem nowych publikacji.

Zanim przejdę do zasadniczego wątku tego rozdziału wspomnę jeszcze kilka przemyśleń Leszka Krzyżanowskiego z końca XX w. Jego zdaniem zarządzanie to największa innowacja XX wieku, mimo, że dojrzewało jako nauka w czasach dwóch wojen światowych i innych globalnych konfliktów zbrojnych, podobnie jak technicznego i technologicznego rozkwitu. Jak pisze Stefan Amsterdamski „żadne dobrodziejstwa, jakie nauka przyniosła i nadal przynosi, nie są zdolne przekreślić faktu, że ma ona zarazem swój udział sprawczy we wszystkich niebezpieczeństwach, grożących dziś naszej cywilizacji i kulturze”. Skonstruowanie, a następnie wybuch bomby atomowej w 1945 roku stał się nie tylko początkiem nowej ery nauki, ile pokazał ludziom ich moce, które mogą użyć dla zniszczenia siebie i świata i to dzięki właśnie zdobyczom nauki.

Przedmiotem nauki, w tym także nauk o zarządzaniu, jest kierowanie ludźmi, zarządzanie gospodarką czy administracją, także państwem, a więc sprawowanie władzy nad rzeczami i ludźmi. Z tych też powodów, ona musi być zmieniona, a jej misja przewartościowana. To, co obserwujemy dzisiaj — jest z „wczoraj”, dlatego skutki tego spadają na nas i następne pokolenie. „Wczoraj” bowiem stworzyło „dzisiaj” i w tym żyjemy teraz. Z tego też powodu wymaga to zmiany „dzisiaj”, aby to, co stworzy obecnie nauka (włączając praktyków z ich doświadczeniem) oraz interdyscyplinarne podejście — mogło zaistnieć „jutro”.

Już Henry Bergson czy Teilhard de Chardin, a obecnie zarówno Skolimowski, Dolan i inni autorzy podkreślają, że rozwój Wszechświata i biologicznego życia to „stawanie się”, a więc ewolucja do bardziej dojrzałych i złożonych form, bardziej wrażliwych, świadomych siebie, a więc bardziej przystosowanych do życia, dedykowanych życiu jako całości. Tym samym, żyjąc na krawędzi zagłady, mamy uruchomić w sobie mechanizmy przetrwania, poprzez głębszą refleksję, uczenie się z tego, co doświadczyliśmy i mamy w sobie, a nie wtłaczać w siebie kolejną nową wiedzę, która zmienia się z dnia na dzień, nie zawsze głosząc absolutną prawdę, a częściej jej iluzję, z czym mamy do czynienia obecnie.

Przywrócenie duchowego, uniwersalnego aspektu życiu i nauce, nada im obydwu żywotności, podobnie jak technologiom i produktom, które je wytwarzają. Zredukowanie duchowego wymiaru, w tym człowieka, czyni go ujarzmionym, podobnie jak inne twory natury, degraduje człowieka do maszyny, czyniąc go ofiarą materii i technologicznego postępu.

Andree Malraux powiedział, że wiek XXI będzie wiekiem duchowym, albo nie będzie go wcale. Tutaj więc kłania się nauka i edukacja, aby rozpoczęła od oczyszczania umysłuożywienia ducha. Trzeba bowiem nowej jakości duchaludzkiego życia, które wspierać będzie życie w poszczególnej osobie, relacjach rodzinnych i w pracy, także pozwoli na odczuwanie świata.

Dla uruchomienia duchowej sfery, potrzeba przywrócenia wrażliwości na te zjawiska. Inaczej nie będzie sposobu na przetrwanie, szczególnie, że ciało nie będzie wrażliwe na energie, które napływają z Kosmosu i wymagają adaptacji. Ci, co przetrwają, to tacy, którzy są najbardziej przypominający „całość życia”, tworzący dystans, spokojni duchowo, emanujący tym na innych, wzbudzając tym rezonans, psychicznie odporni, z duchową mocą, najbardziej przystosowani także do dramatycznych zmian w skali globu. To oni, w mocy ducha są w stanie cenić godność każdej osoby, budować partnerstwo, solidarność, współpracę, wywołują w innych „wołanie duszy”.

Stan środowiska jest odbiciem stanu ducha, a więc poprzez „osobisty recykling” jesteśmy w stanie przywrócić ludzkie wartości i własne dusze.

Wiek XXI ma być czasem refleksji, niemniej jak to głosił Immanuel Kant (cyt. ze Skolimowskiego) „refleksja bez akcji jest jałowa”. Musimy zapanować nad własną „ekologią”, wybudzać świadomość ekologiczną dla troski o najbliższe otoczenie. To budzić będzie w nas wrażliwość na sygnały z ciała i duszy, kształtować własną wizję i misję, jak również wiarę w siebie i wyższy porządek świata. Schumacher, którego imię nosi centrum edukacji przyszłości w Devon (o którym pisałam wyżej) zaznaczył, że głównym problemem ludzkości są cele ostateczne (a więc mistyczne, metafizyczne) i znalezienie odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytanie: po co żyjemy?

Jako, że świat jest nieskończonym misterium, z tego też powodu jesteśmy zobligowani do świadomych działań, współuczestnictwa w jego tworzeniu, kontynuowania jego ewolucji. Jest to proces partycypacji we własnym „stawaniu się”, wizyjnym widzeniu swych działań (dokąd prowadzą) i to zarówno w mikro, jak i makroskali. Włączając duchowy aspekt do życia mamy dostrzegać sakralny wymiar świata. To jest głębokie zrozumienie przesłań wszystkich religii świata — kochanie siebie jest największym wyrazem współodczuwania tego najważniejszego spoiwa, jakim jest miłość, jako klej spajający Wszechświat w jedną całość.

Przywołując jeszcze partycypującą koncepcję umysłu H. Skolimowskiego jest to tworzenie świata dla „jutra”, na miarę duchowego rozwoju, ewolucji i rozwoju indywidualnego człowieka. Jeśli nie zadba się o swe zachowania względem siebie, innych ludzi i otoczenia, nie jest w stanie przetrwać ani on, ani reszta świata.

Nauka, przygotowująca liderów „dla jutra” ma dostarczać rozwiązania dla zintegrowanego podejścia, a więc także duchowego przewodnictwa ludziom, co nadaje zarządzaniu inny aspekt. Organizacja, jaką jest jakikolwiek biznes mniejszy czy większy posiada misję, która jest jej „powołaniem”, a tym samym jej twórcy czy twórców. Można ją określić, za Krzyżanowskim funkcją genotypową organizacji. Każda osoba stojąca na jej czele ma więc uosabiać to powołanie, być nim, a więc liderem, przywódcą, osobistym autorytetem, personifikującym zarówno organizację (jako organizm), jak i duchowy jej sens, w tym etyczne walory osoby. One świadczą o jej znajomości praw życia i współżycia między ludźmi. Z tych też powodów należy rozpatrywać problemy świata w ujęciu zarówno humanistycznym, osobowościowym, interdyscyplinarnym, ale i duchowym, a więc sensu i znaczenia. Ważny jest bowiem każdy człowiek — jako pracownik czy klient, jak i cały zespół i ich indywidualne misje, które mają „pasować” do całości organizacji, inaczej osoba przestaje być zaangażowana, czując się wyalienowaną.

Ma także znaczenie najbliższe otoczenie i wszystko to, co dotyczy ludzi wokół, podobnie jak i przyrody. Ze względu na obecne relacje z szeroko rozumianym światem, włączając inne kultury i społeczeństwa, to wszystko ma się przekładać na cały świat, także na inne światopoglądy, a więc stawać się uniwersalne. Ma wnosić jednoczące wszystkich wartości, dążąc ku syntezie zarówno myśli ludzkiej, emocji, ducha, jak i zewnętrznych oddziaływań na środowisko i jej duchowe aspekty. Teorie muszą być przekute na życie i jego realne symptomy, gdyż jak napisał Ervin Laszlo: „teorie, podobnie jak szyby w oknach, dają jasny obraz tylko wówczas, gdy są klarowne”.

Współczesny lider, przewodząc innymi, potrzebuje znaleźć w sobie miłość i troskę do ziemi i człowieka, kształtować kulturę moralną, wyższe uczucia i zdolności do zachowań społecznych, wynikających z poczucia wspólnoty i więzi międzyludzkich. On ma w sobie odkopać „więzi wspólnoty”, które od wieków są częścią jego człowieczego dziedzictwa.

Na IV Konferencji Badawczej PARP „Przedsiębiorczość jutra”, która odbyła się 9 grudnia 2014 roku wystąpił profesor Simon L. Dolan, z Katedry Przyszłości Pracy ESADE Business School z Barcelony, prezentując wykład „Przedsiębiorczość jako element rynku pracy przyszłości: poszukiwanie strategii i narzędzi zmiany kulturowej”. Wykładowca prezentował potrzebę wspomagania jednostek, organizacji i społeczeństwa w dochodzeniu do wypracowywania lepszego stylu życia, pomagania im w przekształcaniu ich kultury organizacyjnej i osobistej.

Ten referat pokazał wyraźnie nowe trendy nie tylko w biznesie, ile konieczność dostosowania nauki (także edukacji i wychowania) do wyzwań, które dyktuje zarówno współczesny rynek, jak i społeczne, rozwojowe zmiany. Bazują one na ujawniających się wewnętrznych, drzemiących w człowieku potrzebach samorealizacji, artykułowanych dawno temu przez Abrahama Maslowa, zakopanych w ludziach przez dziesiątki, a może setki lat, na skutek systemów wychowania czy edukacji. Obecnie te potrzeby wydobywają się na zewnątrz i domagają się spełnienia. Właśnie z tego powodu szczególnie istotnym jest zdaniem referenta transformowanie obecnego nauczania w szkołach biznesu, kształcących przyszłych przedsiębiorców.

Obecne tendencje ukazują, że rozwija się świat zorientowany na usługi, konieczność adaptacji jednostek do pracy w każdym miejscu i czasie, często jako wolni strzelcy, paradygmat skuteczności, ale przede wszystkim ujawniania i wspierania talentów. W ostatnim badaniu Gallupa wykazano, że tylko 13 % pracowników było zaangażowanych w pracę, a stąd widać jak ludzkie talenty są marnotrawione i nie wykorzystywane. Niezbędnym więc staje się pobudzenie w ludziach kreatywnej przedsiębiorczości, gdyż przewiduje się że w ciągu najbliższych 10 lat 20—40 % pracowników pozostawać będzie bez pracy, a tym samym będą oni zmuszeni do otwierania własnej działalności.

Zdaniem Simona Dolana wzrastać będzie do 2025 roku kapitalizm oparty na partnerstwie i opiece, co wynika z wzajemnych współzależności ludzkich, gdyż jak wiadomo działania jednej osoby wpływają na inne. Niezbędne więc stają się takie umiejętności jak kreatywność, wyjście w myśleniu poza schematy i nieustanne eksperymentowanie. Potrzebny jest także wolontariat, a nie przymus pracy, społeczna aktywizacja do działań lokalnych. Szczególnie ważną staje się rozwijanie wyobraźni i odkrywanie pasji, jako osobistych darów.

Pojawiają się też potrzeby zarządzania w warunkach niepewności (tzw. przywództwo punktu krytycznego). Dotyczy ono pozytywnego wpływu lidera na przełamywanie zastałego status quo w organizacji, przekraczanie przeszkód percepcyjnych. Niezbędnym jest (powołując się na w/w statystyki) motywowanie ludzi do działania, poprzez pobudzanie ich wewnętrznej potrzeby. Istotnym jest włączanie ich „na żywo” w sytuacje wymagające zmiany, a nie jedynie w symulowanych warunkach, jak od kilkunastu lat starano się przygotowywać przedsiębiorców w uczelniach.

Niezbędni są właściwi trenerzy czy coachowie (coaching przywództwa) dla szkolenia przyszłych liderów, włączających ich w doświadczanie dla przekraczanie przeszkód, działanie w sytuacjach ekstremalnych lub braku środków. Właśnie te sytuacje stymulują pojawianie się kreatywnych pomysłów, dostosowujących rozwiązania do istniejących warunków.

Potrzeba zaś szczególnie pokonywania przeszkód w motywacji do działań, docenianie osiągnięć, nawet małych i chwalenie przy grupie. Szczególnie przy trudnych zadaniach, niezbędnym jest dzielenie ich na niewielkie elementy dla pokazania, że krok po kroku można zrobić nawet wielkie rzeczy. Właśnie takie sytuacje są nadzwyczajnym wyzwaniem i potrzebują szczególnych umiejętności i systemowego podejścia, pokonując strach i przekuwając go na zaufanie do własnych umiejętności poradzenia sobie z trudnym wyzwaniem. Firma to cały jej personel, stąd jest niezbędna nie tylko praca własna nad sobą, ale włączenie do tej pracy całego zespołu, znajdowanie dla każdego kawałka swego miejsca i wspólne przygotowanie strategii dla każdej osoby, mając wsparcie w innych. Niezbędne jest przede wszystkim budowanie zaufania do siebie nawzajem, docenianie każdego wkładu, zaangażowanie i współpraca na zasadzie dobrej woli. W tym aspekcie wola musi być zrównoważone: silna, skuteczna i dobra, inaczej człowiek działa przeciw ludziom.

Jako jednym z istotnych elementów edukacji Dolan wymienił oprócz zarządzania talentami, także wprowadzenie przedmiotu dotyczącego duchowości w biznesie, gdyż niezbędne są w powstającej kulturze takie wyznaczniki wartości jak: zdrowie, szczęście, głowa, serce i nadzieja. Ten aspekt poszerza znacznie John Whitmore, uhonorowany tytułem Britain’s Number One Business Coach. Uważa on, że nadszedł czas, aby menedżerowie zrozumieli, że nie obejdą się bez psychologii transpersonalnej i jej podejścia do całości człowieka, w tym duchowego aspektu. Najbardziej odpowiednim jest, zdaniem Whitmore, właśnie podejście psychosyntezy.

Dotychczas ignorowano to (zarówno w nauce, jak i w szkoleniu trenerów czy menedżerów), że ludzie rozwijają się duchowo i że rozwój jest nieustannym procesem w ich życiowej drodze, a szczególnie doświadczają go w dorosłym życiu. Wzrastanie jest naturalnym procesem wewnętrznym i powinien być wspomagany i ukierunkowany, gdyż ignorancja i zaniedbanie może prowadzić do wielu anomalii, zatrzymania i cierpienia (repression of the sublime). Z tego też powodu wymaga osób, które same przeszły tę drogę, menedżerów, coachów, liderów, którzy nieustannie się rozwijają i korzystają z tego rodzaju stwarzania warunków do własnego rozwoju, jak i wspierania innych. Jest to szczególnie cenne, aby obudzić potencjały w osobie, dla dotarcia do jego twórczej mocy, uwierzyć, że jest on w niej obecny i potrzeba tylko nadać kierunek, aby pomóc mu go wydobyć. To zmieniać będzie sposób myślenia, poszanowanie życia w wielu jego aspektach, a przede wszystkim kulturę organizacyjną, a tym samym cywilizacyjną zmianę kulturową.

Przypominam sobie sytuację warsztatową, którą stworzyłam w trakcie zorganizowanej z mojej inspiracji I Naukowej Konferencji p.t. Dokąd zmierzasz człowieku? Model edukacji dla przyszłości, gdy prowadziłam Stowarzyszenie „Edukacja dla Przyszłości”. Było to we wrześniu 2001 roku. Ta konferencja była ewenementem na ówczesne czasy, gdyż nikt tam nie wygłaszał referatów, natomiast każdy przygotował go wcześniej i zostały one rozesłane uczestnikom przed jej rozpoczęciem. Znajomość tematyki prezentacji pozwoliła potem zorganizować się w grupy do pracy warsztatowej osób o zbliżonych poglądach. Uczestnicy byli zachęceni przeze mnie do wizualizowania pewnych sytuacji życiowych czy zawodowych. W trakcie takich wizualizacji, jeden z profesorów uczelni, obecny na konferencji w pewnym momencie zasygnalizował co następuje:

„Organizatorka stwarzała doskonałą sytuację dydaktyczną. Użyte rekwizyty pozwoliły mi się skupić tylko na problemie. Przez dwa dni byłem tylko ja z problemem, mój świat mentalny oraz ujawniane światy myśli innych, które z kolei otwierały kolejne komnaty w moim świecie, dotąd zamknięte. Efekty tej wzajemnej stymulacji ujawniają się w treści odpowiedzi na stawiane przez organizatorkę pytania. Są wśród nich moje odpowiedzi, o których wcześniej nie wiedziałem. Po prostu nie wiedziałem, że wiem!

Już w połowie lat 60-tych pojawił się społeczny ruch tzw. Dzieci kwiatów, który zaowocował wieloma kulturowymi zmianami, które, jak widać obecnie ujawniają się w społecznej rzeczywistości (chociażby „wolna miłość”). Poszedł on w różnych kierunkach, ale to właśnie on, zapoczątkował myślenie ekologiczne czy odpowiedzialny biznes. Każdy z tych trendów, przywołał głębokie refleksje na temat kondycji człowieka i jego potrzeb rozwojowych, z których warto się uczyć, niczym ze spisanej księgi doświadczeń ludzkości, na drodze ewolucyjnej zmiany. Z w/w ruchu powstały m.in. wioski ekologiczne, które obecnie, po wielu latach funkcjonowania doczekały się setek efektywnych rozwiązań w zakresie ekologii na skalę Europy (np. wspominane już Findhorn Foundation).

Obecna książka jest kolejnym „wołaniem do świata” o opamiętanie i zmianę zachowań człowieka do człowieka i przyrody. Rzuca światło ponownie na problemy ludzkości, jak i konieczność i potrzebę przewartościowania priorytetów, zmierzając do poszukiwania rozwiązań dla istniejących problemów, podobnie jak znajdowania odpowiedzi na następujące pytania:

— co do mnie, jako pojedynczego człowieka mówi ta sytuacja w świecie i we mnie, o moim przystosowaniu się do niej?

— jakie talenty, dary, predyspozycje, mechanizmy wewnętrzne i wglądy posiadam, aby wyjść naprzeciw istniejącym indywidualnym i społecznym problemom i zagrożeniom?

— jak mogę wykorzystać swe talenty do przeżycia swego i rodziny w dobrej kondycji i jak mogę zrobić z nich użytek dla innych w postaci kreatywnych rozwiązań produktów i usług, które dadzą wkład w odwracanie zaistniałej sytuacji w skali lokalnej czy globalnej?

Tak więc ta realna, a wręcz dramatyczna sytuacja w skali globu wymusza nie tylko wzięcie odpowiedzialności za siebie i najbliższych. Ona nakazuje przyjęcie stanu faktycznego do własnej świadomości, ale też podjęcie decyzji od zaraz, co do ścieżki własnej kariery, włączającej swe talenty dla bieżących działań, dotyczących swego bytu i bezpieczeństwa. To nie jest tylko pobudzanie strachu, ale satysfakcji, odczuwanej każdego dnia z tego, że mogę produktywnie działać dla najbliższego otoczenia. Jednocześnie mogę przynosić swe dary w szerszej skali — dla świata, poprawiając jakość życia na Ziemi.

Dotyczy to zarówno indywidualnych osób, jak i korporacji. To one szczególnie muszą podjąć działania, zmierzające do włączenia poszczególnych osób, ich talentów i odpowiedzialności za skutki — także dla przyrody. Zysk bez liczenia się z naturą schodzi na dalszy plan, stawiając przyrodę, środowisko jako priorytet. W przeciwnym wypadku te duże organizacje skazują zarówno siebie, jak i pojedynczych, zatrudnionych tam ludzi na zagładę, jak i powiększają zagrożenie dla istniejącego już wielowymiarowego kryzysu świata i Planety.

Zaprezentowana sytuacja świata w skali globalnej oparta jest na dokumentach i faktach oraz ocenach szerokich gremiów międzynarodowych, jak i odniesieniach do autorów cytowanych tu publikacji, zaniepokojonych tą sytuacją. Można by przywoływać ich więcej. Celem tej książki nie jest kolejne powtarzanie tych informacji, gdyż Czytelnik może je znaleźć w innych źródłach, dla ich potwierdzenia. Jednakże to, co jest najbardziej istotne tutaj, jest zasygnalizowanie jednej z alternatyw, które powstały już wiele lat temu. To alternatywne podejście wychodzi naprzeciw opisywanym zagrożeniom, jak i wyartykułowanym potrzebom oraz trendom rynkuglobalnego zagrożenia. Było ono testowane w środowiskach zarówno akademickich, podobnie jak edukacyjnych, także przedsiębiorców w różnych krajach, również w Polsce.


5. OGRANICZENIA I POTENCJAŁY ZARZĄDZANIA DZISIAJ: CECHY OSOBOWOŚCI LIDERA


Na przestrzeni ostatnich 50 lat wiele się zmieniło w kierowaniu organizacjami. Wprowadzono wiele nowych metod związanych z tzw. rozwojem organizacyjnym. Mimo to wiele osób, szczególnie zatrudnionych w dużych korporacjach nadal czuje się ofiarami okoliczności. Panuje wciąż zasada „kija i marchewki”. Pracownicy czują przymus do wykonywania czynności, które nie zawsze są zgodne z ich osobowymi predyspozycjami. Nikt tego w zasadzie nie bada, a tym bardziej nie wspiera pojedynczego menedżera. Chociaż wielu pracowników uczestniczy w różnego rodzaju szkoleniach, rzadko kiedy odnoszą się one do nich — jako osoby, a najczęściej do tego, jak mają zmienić zachowania, aby być nieustająco efektywnym. Mimo, że zarówno psychologia humanistyczna jak i behawioralna rozwijają się bujnie już od dziesiątek lat, nie stworzyły jednak narzędzi do tego, aby przełożyły się na realne efekty dla samego człowieka i jego życia jako całości.

W międzyczasie powstał cały nurt psychologii transpersonalnej, która właśnie pokazuje możliwości rozwoju ludzkiego potencjału. Jej prekursorem był Abraham Maslow, a pomost między klasyczną psychologią (psychoanalizą, humanistyczną i behawioralną) stworzył Roberto Assagioli (1888—1974), z psychologią „posiadającą duszę”. Niestety w czasach, gdy człowieka traktowano jak maszynę do wykonywania określonych zadań, te trendy nie przedostały się do oficjalnej nauki i zostały przeoczone, szczególnie w Polsce. Rozwijały się więc albo na jej obrzeżach, stosowane jedynie przez nieliczne środowiska, albo pozostawały przez latach w ukryciu.

Nadszedł jednak czas, by wreszcie zainteresować się obszarem rozwoju potencjału ludzkiego. Jest to wielkie wyzwanie naszych czasów, oczekiwana, a nie zaspokojona potrzeba — niestety już nie na początek „gorszych czasów”, ale na ich trwanie, zgodnie z sugestią wielu autorów.

Żyjemy w wielowymiarowym świecie, który wymaga złożonego, a nie mechanistycznego podejścia do rozwiązywania trapiących ludzkość i Ziemię problemów. Niezbędne jest interdyscyplinarne podejście do człowieka, propagowane przez nauki o zarządzaniu. Konieczne jest przede wszystkim „nasycenie” ich treściami humanistycznymi, odnoszącymi się do funkcjonowania samego człowieka i przyrody, w celu zapobieżenia totalnej ich degradacji. Nie wystarczy już fizyczny poziom zrozumienia, jaki oferowała dotychczasowa biologia, medycyna czy psychologia.

Musimy wreszcie zrozumieć szerszy kontekst Życia, z jego pozamaterialnymi przestrzeniami tego, co jest „pomiędzy” światem realnym i nierealnym. Mimo, że go nie widać, on jednak istnieje i nie sposób temu zaprzeczyć. Kwestią są tylko narzędzia, którymi moglibyśmy badać te subtelne poziomy. Nie możemy ich jednak badać, nie włączywszy innych, będących poza nauką możliwości. Traktuje się więc w nauce, że ten obszar naszego jestestwa nie istnieje.

A jednak od dłuższego już czasu realny świat bardzo wyraźnie nam pokazuje, że stworzyliśmy jako ludzie swymi działaniami zagrożenie dla swojego życia, całej Planety, a może też Kosmosu. Musimy to jak najszybciej odwrócić.

Aby tego dokonać, nie możemy jednak używać narzędzi z tego samego poziomu, z którego stworzyliśmy problem. Musimy na to spojrzeć z innej perspektywywyższego poziomu świadomości. To tak jak patrzeć ze szczytu góry na cały krajobraz. Stare paradygmaty niestety nam tej wyższej perspektywy nie dostarczą. Należy więc je porzucić i „wypłynąć na szerokie wody”. Mój nauczyciel John W. Cullen zawsze powtarzał: „nie odkryjesz nowych oceanów, dopóki nie porzucisz z oczu brzegu”.

A więc porzucenie brzegu to także oderwanie się od tego, co nas trzyma w miejscu, co nie pozwala nam pływać. To inne, nie poznane i nie rozpoznawane nigdy przestrzenie. Skoro nie zostały jeszcze zbadane, to znaczy, że nie znaleźliśmy do tej pory odpowiednich sposobów.

Teraz przyszedł czas, aby uruchomić wszelkie możliwości, także te nieznane i „wskoczyć na głęboką wodę”. Mimo wszystko jesteśmy w dość dobrej sytuacji, ponieważ te wody zostały już przez niektórych ludzi rozpoznane. Są to ci, których głosów nikt ze starej nauki nie chciał słuchać, zostali więc wyrzuceni poza margines obowiązujących w nauce teorii. Ich wiedza, podobnie jak mądrość jest gotowa do przyswojenia i włączenia w proces naprawczy ludzkości i Ziemi. Na szczęście wielu z tych miało w sobie dość siły i determinacji, aby doczekać tego momentu. Mogą więc podzielić się najbardziej dopasowanymi do obecnych potrzeb rozwiązaniami.

Warto przyjrzeć się głębiej obecnej sytuacji, związanej z szansami ludzi na rynku pracy. Istotne jest to również w kontekście rozwoju ludzkich potencjałów i odpowiednim włączeniu ich w nurt nowej, trudnej dla świata sytuacji.

Jako ludzkość żyjemy w szalonym tempie i to nie tylko w życiu osobistym, ale szczególnie zawodowym. Nastawienie na sukces i osiągnięcia powoduje, że menedżerowie podnoszą nieustannie poprzeczkę coraz wyżej i wyżej. Ta presja powoduje, że już po kilku latach pracy młodzi ludzie czują się wypaleni zawodowo lub poszukują sposobów odreagowania, które pozwolą im przynajmniej przez moment być na tzw. haju. To drapieżne podejście do efektywności marnuje, już „na wejściu” potencjał nowego pracownika i wypala entuzjazm „młodości”. Wiele bardziej prężnych i odważnych osób, poszukuje kolejnych miejsc pracy albo podejmuje wreszcie decyzję „bycia na swoim”, chcąc uwolnić się od napięcia i zbudować coś, co będzie ich własne od początku. Niektórym się to udaje, szczególnie tym, którzy jeszcze nie odczuli wpływu stresu. Inni „polegają na polu chwały”, ponieważ nie udało im się znaleźć sprzyjających warunków dla realizacji swego przedsięwzięcia.

Tu wkracza dziedzina zwana w skrócie: wsparcie biznesowe. Jest to przestrzeń ogromna, można by powiedzieć niezmierzona. Dotyczy ona wielu działań z różnych obszarach. Niektóre obszary dotyczą sfery materii. Zajmują się nią pewne wyspecjalizowane instytucje o ważnym znaczeniu dla początkującego przedsiębiorcy.

Mnie interesuje jednak pomijana do tej pory sfera psycho-duchowa. Sfera ta nie jest ani rozumiana, ani tym bardziej wspierana. Pomaga natomiast odpowiedzieć na fundamentalne dla każdej osoby pytanie, z jej życiową i zawodową drogą, oraz jakości świata. To wielkie pytanie: Co znaczy kreować własną rzeczywistość? To jedno pytanie zawiera w sobie wiele pytań, ponieważ każde słowo stanowi kolejną zagadkę znaczeniową: Co znaczy kreować? Co znaczy własną? I co wreszcie znaczy rzeczywistość? Jaki świat? Do jakiego świata przygotowywać? Co mam wreszcie w sobie takiego, co by pasowało do tego świata?

Te pytania dotykają najwyższej z potrzeb Abrahama Maslowa. Wiąże się to też z jej praktycznym zastosowaniem do rozwijania jakości i zdolności menedżerskich i organizacyjnych. Jest to szczególnie istotne dla liderów „jutra” na czasy zmiany. Wymagające one bowiem od menedżerów nie tylko odporności na stres i nieznane wyzwania, ale także pracy z osobami o różnym spektrum psychologicznym, narodowościowym, kulturowym. Ci liderzy jutra muszą też dostrzec i umiejętnie wykorzystać drzemiące w ludziach talenty do budowania zespołów ludzkich. Tą tematyką zajmował się właśnie Roberto Assagioli, a obecnie wielu psychosyntetyków na świecie, chociażby Margrett Rueffler z Psychopolitical Institute (Szwajcaria, USA), pracując nad traumami międzynarodowymi.

Podstawową informacją o sobie jest określenie własnego typu osobowości, na podstawie ujawniających się predyspozycji. Jest to szczególnie istotne w działaniach zespołowych i może definiować cechy dotyczące rodzaju indywidualnego przywództwa. To podejście różni się zdecydowanie od podejścia znanych i wykorzystywanych powszechnie różnych testów psychologicznych. Jego zaletą jest to, że identyfikuje nie tylko główne tendencje, ale także potencjały i pozwala zrozumieć kierunki własnego rozwoju.

W w/w podejściu psychosyntezy różnicuje się siedem typów osobowości: 1. wola (moc), 2. miłość (akceptacja), 3. naukowy, 4. organizator, 5. aktywny, 6. oddany i 7. harmonia. Każdy z tych typów manifestuje się zwykle w jednej osobie w 3 dominujących postaciach, których mieszanka tworzy specyficzną osobowość, determinującą jakość tego, co robi osoba w swoim życiu, szczególnie w aspekcie przywództwa.

Pokrótce omówię poszczególne typy osobowości wg psychosyntezy:

— Wola — inaczej zwana mocą. Zawierają się w niej takie cechy jak: dominacja, przewodnictwo, włączanie, ale także izolacja, niezależność, bezosobowość, odwaga, siła, ambicja, umiejętności administracyjne i kierownicze, zdolności zarządcze, moc wpływania na innych, zdolność motywowania do wysiłku i określania wyników.

— Miłość — akceptacja. Ten typ charakteryzuje przyciąganie, świadomość grupową, włączanie innych, cierpliwość, spokój, ale też mądre nauczanie, rozumiejące serce i identyfikowanie się z innymi. Może też oznaczać nadmierne przywiązanie do innych (uzależnienie).

— Twórcza aktywność — czyli typ praktyczny. Cechuje go nieustanna aktywność, planowanie, niespożyta energia, intelekt, łatwość przemawiania, ale też adaptacyjność do sytuacji i osób. Cechami o wydźwięku niekorzystnym są: nadmierna często aktywność i duma oraz manipulowanie.

— Piękno — harmonia przez konflikt. Ten typ cechuje podziw, kreatywność, intuicyjność, wyobraźnia, artystyczne impulsy, wielkie przywiązanie, budowanie relacji, jednoczenie, synteza, ale też przejaskrawianie, brak dokładności, potrzeba tworzenia konfliktów, aby następnie osiągać harmonię.

— Naukowy — konkretny umysł. Jest to typ poszukujący, odkrywczy, zbierający, analizujący, dokładny, wręcz pedantyczny, myśliciel, różnicujący. Bywa, że trzyma się ograniczonej perspektywy, jest umysłowo nieobecny, przywiązany do formy, mający problemy w widzeniu szerszej perspektywy, ma jednak moc do osiągania mistrzostwa w wybranej dziedzinie.

— Oddany — oddany wartościom. Ten typ ogniskuje się na jednym ideale (oddaniu), co może prowadzić do fanatyzmu, izolowania się w oddaniu. Jest lojalny i ma potrzebę dobra. Bardzo emocjonalny, aspiruje do kolejnych celów i poświęca się.

— Organizator. Ten typ cechuje się porządkiem i organizacją, zasadami i regułami. Odnosi się to zarówno do ciała jak i ducha, uduchowiający formy. Bywa jednak, że nadmiernie dba o szczegóły, staje się formalistą, często krótkowzrocznym, nadmiernie ograniczającym i polegającym na własnej opinii.

Każdy z tych typów może manifestować się na różnych poziomach: zarówno osobowym jak i transpersonalnym. I tak:

Typ woli

— Na poziomie fizycznym — to siła

— Na poziomie emocjonalnym — jest odcięty od uczuć

— Na poziomie umysłowym (mentalny) — jest skoncentrowany, ukierunkowany na cel

— Na poziomie osobowym — jest w służbie przedmiotów i przyrządów

— Na poziomie transpersonalnym — to inspirujący lider, manifestujący wolę poprzez inspirowanie innych i intuicję.

Typ miłości

— Na poziomie fizycznym — zbiera rzeczy, ukierunkowany na seks

— Na poziomie emocjonalnym — nadmiernie emocjonalny, romantyczny, atrakcyjny dla innych (przyciąga innych)

— Na poziomie umysłowym (mentalnym) — zbiera idee

— Na poziomie osobowym — miłość własna i docenianie siebie i rzeczy

— Na poziomie transpersonalnym — bezwarunkowa miłość, mądrość.

Typ aktywny

— Na poziomie fizycznym — jest wyjątkowo aktywny

— Na poziomie emocjonalnym — niezbyt emocjonalny

— Na poziomie umysłowym (mentalnym) — myśliciel, manipuluje teoriami i ludźmi

— Na poziomie osobowym — cechuje go miłość własna i docenianie siebie i rzeczy; jest kreatywny, przedsiębiorczy

— Na poziomie transpersonalnym — aktywnie służy innym.

Typ piękna

— Na poziomie fizycznym — uwielbia piękno, piękne rzeczy

— Na poziomie emocjonalnym –cechują go wzloty i upadki

— Na poziomie umysłowym (mentalnym) — odczuwa trudności w sferze umysłowej; widzi wiele punktów widzenia

— Na poziomie osobowym — prawdziwy artysta

— Na poziomie transpersonalnym –.wielki artysta, bardzo intuicyjny, syntetyzujący.

Typ naukowy

— Na poziomie fizycznym — zbiera fakty i obserwacje

— Na poziomie emocjonalnym — cechuje go niewrażliwość. Zwykle ma zmysłowe źródło informacji. Rzadko ukierunkowany na to, co wewnątrz

— Na poziomie umysłowym (mentalnym) — przede wszystkim korzysta z umysłu

— Na poziomie osobowym — naukowy

— Na poziomie transpersonalnym –.oświecony, ma wielkie wglądy, naukowiec Ja.

Typ oddany

— Na poziomie fizycznym — najważniejsze jest własne ciało. To zwykle gwiazdy estrady

— Na poziomie emocjonalnym — przywiązanie

— Na poziomie umysłowym (mentalnym) –przyciąga wartości ideałów

— Na poziomie osobowym — bardziej realistyczny i praktyczny

— Na poziomie transpersonalnym –.widzi możliwości innych ideałów; dąży do wyrażenia wyższych, transpersonalnych wartości.

Typ organizatora

— Na poziomie fizycznym — zbiera rzeczy razem

— Na poziomie emocjonalnym — spokojny, bezosobowy

— Na poziomie umysłowym (mentalnym) — organizacyjny i strukturyzujący

— Na poziomie osobowym — organizacyjny geniusz

— Na poziomie transpersonalnym — manifestujący transpersonalną wizję, wnosi nowe wartości dla ludzkości.

Każdy z wymienionych typów reprezentuje określony typ przywództwa:

Wola — kierowanie

Miłość — partycypacja, tworzenie zespołów

Aktywny — manipulujący rzeczami i ludźmi

Piękno — rozwiązywanie konfliktów

Naukowy — badania

Oddany — charyzmatyczny lider

Organizator — organizujący przestrzeń wokół.

Każdy z tych typów może być widziany jako rozwojowy poprzez różne poziomy hierarchii A. Maslowa:

Fizyczny — na poziomie fizjologii i bezpieczeństwa

Emocjonalny — miłość i przynależność

Umysłowy — na poziomie poczucia własnej wartości

Osobowy (scentrowany) — samo aktualizujący się

Transpersonalny — samorealizacji.

Wznosząc się zgodnie z hierarchią potrzeb Maslowa, każdy typ transformuje swe cechy na wyższy poziom, uzyskując szerszą i głębszą samoświadomość, od działań skierowanych dla siebie, do wkładu grupowego, a także ludzkości:

Wola

— Fizyczny — fizyczna siła a nawet brutalność

— Bezpieczeństwo — wzrastanie

— Społeczny — lider grupy

— Poczucie własnej wartości — identyfikowania jako lider

— Samoaktualizacji — podlega dezidentyfikacji, ale nadal pozostaje efektywnym liderem

Miłość

— Fizyczny — seksualność

— Bezpieczeństwo — przynależność do grupy

— Społeczny — przywiązanie do innych

— Poczucie własnej wartości — myśli, że kocha ludzi. Uważa, że jest wartościowy, ponieważ ludzie go kochają

— Samoaktualizacji — dezidentyfikacja, jest zdolny do kochania innych, nawet, gdy ludzie nie okazują mu uczuć.

Praktyczny

— Fizyczny — aktywny

— Bezpieczeństwo — przez aktywność

— Społeczny — uczestniczy w aktywności innych ludzi

— Poczucie własnej wartości — ceni siebie za aktywność, w którą się angażuje

— Samoaktualizacji — ceni swoją niezależność w aktywności

Piękno

— Fizyczny — fizyczne piękno

— Bezpieczeństwo — otacza się fizycznymi rzeczami

— Społeczny — dobry gust

— Poczucie własnej wartości — wartość oparta na tworzeniu piękna

— Samoaktualizacji — jest piękny z powodu tego, co tworzy.

Naukowy

— Fizyczny — informacja

— Bezpieczeństwo — znajduje bezpieczeństwo w faktach

— Społeczny — społeczność naukowa, dzielenie informacjami

— Poczucie własnej wartości — identyfikacja z wiedzą i umysłem

— Samoaktualizacji — dezidentyfikacja od umysłu.

Oddany

— Fizyczny — fizyczne ideały

— Bezpieczeństwo –zależne od ideałów

— Społeczny — bycie związanym z tymi, którzy dzielą podobne poglądy

— Poczucie własnej wartości — szanowany przez innych za swe ideały

— Samoaktualizacji — dezidentyfikacja od ideału. Jest wartościowy, niezależnie od ideałów, które wyznaje.

Organizator

— Fizyczny — struktury

— Bezpieczeństwo –identyfikacja organizacyjna

— Społeczny — przynależność do organizacji

— Poczucie własnej wartości — wnosi do organizacji

— Samoaktualizacji — dezidentyfikacja. Organizowanie na wyższym poziomie.

Jak wspominałam wyżej, każdy z typów może przeżywać także szczytowe doświadczenia:

Wola — związane są one z liderstwem, dotyczyć mogą siebie i celu

Miłość — bycia kochanym lub kochającym

Aktywny — dotyczą szacunku do tego, co dzieje się wokół

Piękno — dotyczą pewnych naturalnych fenomenów lub form syntezy

Naukowy — dotyczą odkryć przez rozwiązywanie problemów

Oddany — dotyczą łączenia na wyższym poziomie

Organizator — przez organizowanie, strukturyzowanie lub uczestnictwo w pewnych wydarzeniach związanych z wykonywaną pracą.

Każdy z tych typów może manifestować jednak skrajne tendencje, jeśli nie zostanie wsparty w swym rozwoju:

Wola — w kierunku paranoi

Miłość — tendencje schizofreniczne

Aktywny — kompulsywność

Piękno — tendencje maniakalno-depresyjne

Naukowy — odrzucenie siebie, ascetyzm

Oddany — fanatyzm, obsesje

Organizator — sztywność umysłowa.

Jak widać z przytoczonych informacji, każda z cech osobowości lidera ma zarówno swe ograniczenia jak i potencjały, a więc także blokady, które nie pozwalają wzrastać również otoczeniu, pracownikom. Mogą się czuć osaczani, manipulowani lub „przyparci do muru”. Niezbędnym dla lidera jest więc samoświadomość, aby te cechy rozpoznać i zmieniać w celu zrealizowania własnego potencjału. Podobnie jest, aby dostrzec potencjał w innych i pomóc podwładnym uwolnić go.

6. RELACJE I ICH ZNACZENIE DLA SIEBIE I ŚWIATA

Nowe czasy są wyjątkowym wyzwaniem dla ludzkości i wymagają innego podejścia do wszystkich relacji, także międzyludzkich. Należy więc zacząć z poziomu oddzielenia od innych ludzi i wykluczenia siebie, (na którym obecnie większość z nas funkcjonuje), w celu głębokiego poczucia i uświadomienia sobie, co znaczy być osobno. Pozwoli to nam odczuć wewnętrzną potrzebę powrotu do więzi między ludźmi w celu budowania wspólnoty.

Takie przewartościowanie, a zarazem zrozumienie jest bardzo ważne. Pozwoli ludziom na wymianę usług i umiejętności w najbliższym otoczeniu, nawet, a szczególnie wtedy gdy nie będzie możliwa czy dostępna wymiana walut, a więc finansowych wartości. Jeśli bowiem mówimy o globalnym kryzysie, nie możemy pomijać różnych jego aspektów, nawet tych najgorszych scenariuszy.

Problemy tego typu rozwiązano np. w wioskach ekologicznych. Funkcjonują tam zasady wymiany talentu na talent, co pozwoliło im nie tylko przetrwać, ale wzrastać nawet w sytuacji braku dostępności finansowych gratyfikacji. Warto się od nich uczyć także innych, wypracowanych przez dziesiątki lat rozwiązań, które dotyczą zarówno ekologii, jak i budowania wspólnoty oraz odkrywania pasji. Ich długoletnie już doświadczenie, stwarza przy tym sytuacje niezwykle przyjazne dla otoczenia podobnie myślących ludzi, którzy wzajemnie się wspierają. Tych ludzi łączy wybór miejsca zamieszkania i chęć bycia częścią niewielkiej społeczności, podobna sytuacja materialna i status społeczny. W okresie powstawania wiosek, mieszkający tam ludzie doświadczali także sytuacji braku jakichkolwiek środków finansowych, które trzeba było dopiero wypracować poprzez wspólny wysiłek i zbiorowy wkład w całość działań.

Początkowo wioski zasiedlały niewielkie grupki młodych entuzjastów, którzy „zapaleni” ideą dołączyli do tworzącej się grupy czy osady. Na tym fundamentalnym poziomie istnienia ścierały się wszelkie pokłady niezrozumienia innych ludzi, odrzucenia, rozumienia siebie i świata w sposób, który nauczyły ich zarówno pokolenia przodków, szczególnie we współczesnych czasach „alienacji”, jak i systemy edukacyjne. Obecność jednak w takiej grupie reprezentantów różnych nacji i kultur sprzyjała temu, aby punkt widzenia każdej osoby poszerzał się, dostosowywał do warunków i ludzkich potrzeb, jak i typów psychologicznych. Nie polegało to jednak na odseparowanym od siebie akceptowaniu inności, ale na codziennym doświadczaniu życia w takim różnorodnym zespole, oraz na wspólnym tworzeniu warunków bytu. Początkowa konieczność, przekształciła się w akceptację i wybór bycia częścią społeczności. To było trudne, życiowe doświadczenie powrotu do tej części swych korzeni, które za czasów dalekich naszych przodków były żywotne i tworzyły (do współczesnych zresztą czasów) „klej”, scalający autochtoniczne kultury w różnych narodach. One przetrwały, ponieważ tam kultywowano te więzy, akceptowano inność, zamiast ją wykluczać.

Przykładem takiej znanej mi wioski ekologicznej jest Findhorn Foundation. Jak wspominałam wyżej, byłam tam wielokrotnie i dzięki temu mój obraz świata uległ znacznemu poszerzeniu: od indywidualnej wrażliwości, mogłam doświadczyć cierpienia innych ludzi i Ziemi. Mogłam dostrzec nie tylko problemy, ale i być częścią ich rozwiązań. To pobudziło we mnie kreatywność do szukania moich indywidualnych rozwiązań dla świata, opartych na mojej wyjątkowej wrażliwości, oraz jednocześnie odkrytych potrzebach, wynikających z doświadczanych przez lata własnych problemów, zarówno w obszarze zdrowia, relacji, jak i rozwiązań dla nich — „edukacji dla przyszłości”, aby nie potrzeba było terapii.

Findhorn Foundation jest przykładem, dla przebywającym tam turystów czy rezydentów, oraz uczestników setek szkoleń i konferencji, niezwykłej symbiozy z naturą, współpracy ludzi różnych narodowości, międzypokoleniowego partnerstwa. W wiosce tej realizuje się zasadę zrównoważonego rozwoju „że nie zabiera się z przyrody więcej niż to możliwe w celu zachowania równowagi ekosystemów”.

Findhorn Foundation jest modelową społecznością ekologiczną w Europie, wyrosłą do statusu wioski ekologicznej, która istnieje już ponad 50 lat. Jest członkiem Global Eco-Village Network (GEN), łącząc aspekty ludzkie z aspektami technologicznymi i infrastrukturalnymi, takimi jak: zdrowy styl życia społeczności lokalnej, zarządzania, możliwości pracy, tworzenia małego i większego biznesu, oraz różnorodnych usług. Do usług i produktów oferowanych na terenie wioski dostęp ma zarówno jej społeczność, jak i mieszkańcy miasteczka Forres. Wszyscy mogą korzystać z wypracowanych w wiosce dóbr i zbiorów, pochodzących z ogrodów Fundacji.

Findhorn Foundation jest od lat międzynarodowym centrum edukacyjnym, jest też miejscem nauczania i praktyki dla studentów kilku uniwersytetów na świecie i Wielkiej Brytanii. Jest też organizacją zrzeszoną przy Departamencie Informacji ONZ i ma swego przedstawiciela na jego sesjach.

Miałam okazję uczestniczyć tamże w warsztatach „wioski ekologicznej” Eco-village Training, o których wspomniałam już wcześniej.

Trzytygodniowe warsztaty Eco-village Training składały się z części teorii oraz wielu zajęć praktycznych i dotyczyły takich zagadnień jak:

— nowe myślenie w aspekcie tworzenia wspólnoty i zrównoważonego rozwoju;

— budowanie efektywnych zespołów: demokracja, motywacja i kreatywność;

— permakultura — jako przygotowanie do zrównoważonego rozwoju;

— dzielenie się płodami ziemi, produkcja żywności i budowanie wspólnoty;

— społeczna ekonomia;

— fundraising i networking;

— budowanie dla przyszłości;

— uzdrawiająca siła wspólnoty;

— głęboka ekologia i ekologiczna odnowa;

— system wspierania zdrowia jako całości.

Udało mi się być na tych warsztatach już 14 lat temu. Ten projekt był absolutną nowością. Obecnie, jak mamy okazję to obserwować, jest to odpowiedź na „nasze” czasy. Dzięki takim projektom i wynikającym z nich przemyśleniom oraz doświadczeniom, zaczęły do nauki przenikać pojęcia wypracowane już w życiu mieszkających w wioskach społeczności. Wiele/u osób/naukowców nie przyznawało się przez lata do źródła pochodzenia swojej wiedzy. Ta wiedza nie była jeszcze popularna, czasem wręcz wyśmiewana, a nawet traktowana jak społeczne zagrożenie.

Niemal 10 lat temu, gdy leciałam do Aberdeen samolotem (poprzednio jeździłam autobusem) na lotnisku jeden z pracowników zadał mi pytanie dokąd lecę, a na moją odpowiedź, że do FF, zadał kolejne pytanie, czy się nie boję? Czego miałam się bać — siebie? Przecież każda osoba, która się tam znajdzie jest przede wszystkim konfrontowana z samą sobą oraz ze stanem swojej świadomości, co wyraźnie widać, obrazując jej zachowania względem ludzi i świata. Nasuwa się podstawowe pytanie: czy dla każdego człowieka nie jest najbardziej istotne to, by zrozumieć siebie i motywy swojego postępowania wobec siebie, innych ludzi i świata? To nie tylko filozoficzne pytanie. To fundamentalne pytanie o losy świata.

W wizji niektórych futurologów, życie w przyszłości będzie się rozwijać w innych sferach, a szczególnie sferze wirtualnej. Nie można oczywiście pomijać tej przestrzeni. Sprzyja to jednak jeszcze większej alienacji człowieka od człowieka. Konsekwencją tego oddzielenia będzie jednak wypaczanie osobowości i różne dewiacje, wynikające z zatrzymania na rozwoju na jednym poziomie i niemożnością przejścia na kolejny (o czym piszę przy typach osobowości i ich skrajnościach). Poza tym, co zdarza się coraz częściej, skupianie się na rozwiązaniach dla tego nierzeczywistego świata oddala harmonię, a więc zrównoważony rozwój i to zarówno jednostki, jak i społeczności. Zaburza to także homeostazę na poziomie świata i Kosmosu. Ludzie muszą wrócić do relacji, a nie oddalać się od nich.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na zagrożenia, z którymi mamy do czynienia coraz częściej już teraz, a mianowicie terroryzm i hackerstwo wirtualne. Ma to już obecnie wpływ na działania banków, a cóż dopiero na inne sfery życia. Warto także uświadomić sobie, szczególnie w przypadku globalnych katastrof klimatycznych (o czym wiadomo z doniesień prasowych i opracowań międzynarodowych gremiów), że może dojść do sytuacji, gdy nie będzie dostępny prąd, a tym samym urządzenia mobilne mogą przestać działać. Nawet kilkuminutowy brak dostępu stwarza kolosalne niebezpieczeństwa dla wszystkich systemów informacyjnych, a cóż dopiero, jeżeli przywrócenie prądu potrwa dni czy miesiące.

W tym znaczeniu rodzinnośćlokalność zaczyna nabierać fundamentalnego sensu. To właśnie te wartości stanowią podstawę do przetrwania, ponieważ dzięki wzajemnemu wparciu ludzi, którzy najbliżej nas żyją, możemy współtworzyć lepszą przyszłość.

Właśnie z powodu tworzenia lokalnych inicjatyw powstał pomysł zorganizowania w FF Międzynarodowej Konferencji, która odbyła się w kwietniu 2003 roku p.t. Nie ma to jak dom: Lokalność w działaniu. Podstawowym mottem tej konferencji była myśl Wendella Berry’ego: „Bez dobrze funkcjonującej lokalnej ekonomii, ludzie nie mają mocy, a Ziemia głosu”. Pisałam na ten temat w ogłoszeniu informującym o konferencji w jednym z czasopism.

Konferencja przyciągnęła badaczy, działaczy i wizjonerów, jak i lokalne społeczności, zaangażowane już w takie inicjatywy. Ta konferencja uzmysłowiła, że w lokalności mieści się powrót ekonomii do domu, skrócenie odległości między producentami i konsumentami. To także promowanie lokalnej różnorodności i budowanie sprawiedliwej, elastycznej, skrojonej na miarę człowieka społeczności, zarówno lokalnej, jak i globalnej. Jest to także powrót do rozwoju sieci relacji, które łączą ludzi z miejscem, nazywanym domem, gdziekolwiek przyszło im żyć. Ma to związek z ponownym duchowym przebudzeniem, które wynika z zaangażowania i połączenia sercem z miejscem i ludźmi.

Tego rodzaju podejście tworzy alternatywę w stosunku do globalnej monokultury, która narzuca wszystkim jednakowe podporządkowanie, tworzy nierówności społeczne, profanuje sacrum, ubezwłasnowolnia, zaburza życie społeczności, a także zagraża wspierającym systemom ekologicznym. Ta nowa inicjatywa wymaga jednak podjęcia się głębokiej wewnętrznej pracy, w znaczeniu zrozumienia „lokalności miejsca” i korzyści z tego płynących. Droga do lokalności wymaga zaangażowania na różnych poziomach siebie, jako człowieka: ciała, umysłu, serca i ducha.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 59.85
drukowana A5
za 96.42