© tekst i odjazdowe ilustracje Tom Hex
© przypisy Frater R.I.P. [RIP]
słowa kluczowe #
#magia mistyka czary szamanizm czarownictwo czarostwo
religia ezoteryka duchowość medytacja
wspomnienia biografie humor horror fantastyka
Imprimatur
Kowen Metropolitalny w Sobótce
Nr 13/2019
Lady Emerencia, arcykapłanka generalna
Frater Anubis, kanclerz
Soror Nirvana, cenzor
Po dodatkowe materiały, bonusy i gadżety zajrzyj na stronę
Natchnienia
W każdym człowieku spróbuj znaleźć coś dobrego. Jeśli nie jest piękny, zdolny, miły, szczodry, to może chociaż ma fajną żonę?
Ole Nydahl
Jeśli chcesz żyć w szczęśliwym świecie, zachowuj się tak, jakbyś żył w szczęśliwym świecie.
Alan Chapman
Opanuj swój umysł albo on opanuje ciebie
Budda
Kiedy mędrzec wskazuje na księżyc, głupcy patrzą na palec
Wielebny U (o swoim zabandażowanym palcu)
W tym szaleństwie jest metoda.
Poloniusz
Prośba o datki
Może to zabrzmi zaskakująco, ale w życiu najważniejsza jest miłość, nie pieniądze. A miłość to dobry humor. A dobry humor to życzliwość, czyli szczodrość. Należy wspierać to, co się kocha, tych, których się lubi i ceni. Wszelkie dobre uczynki powrócą potrojone, tak przynajmniej twierdzą moi znajomi Wiccanie. W związku z tym naprawdę nie krępuj się zasilić moje konto bankowe szczodrymi datkami. Nie stawiaj sobie limitów! Prawdziwi zaawansowani magowie i czarownice nie znają ograniczeń! Los wynagrodzi Cię stokrotnie! Zaznasz zdrowia, bogactwa i piękna! Będą Cię spotykały tylko dobre rzeczy!
Jak bowiem naucza Wielebny U w Opowieści siódmej z Liber BDSM:
„Postanów, że odtąd wszelkie wydane przez ciebie pieniądze uszczęśliwią innych ludzi, a cokolwiek wydasz, wróci do ciebie pomnożone. Postanów to całym sobą, od stóp do głów, od serca do szpiku kości, tak potężnie jakbyś chciał poruszyć niebo i ziemię. Podczas płacenia nie możesz mieć żadnych wątpliwości, że pieniądze się mnożą i uszczęśliwiają”.
Pozostając w rozpaczliwym oczekiwaniu,
Twój szczerze oddany,
Tom Hex
Wstęp
Praca niniejsza została przygotowana na podstawie obszernego dzieła Wielebnego U pod tytułem Just Decide! Magick, które stało się obecnie nieosiągalnym białym krukiem, być może z powodu nakładu w wymiarze siedmiu egzemplarzy przygotowanego wyłącznie dla najznamienitszych magów i czarownic współczesnego świata. Jeśli nie posiadasz tego tomu, to najwidoczniej do elity magów nie należysz.
Pojawiające się niekiedy doniesienia o pojedynkach między czarownicami nie mają na szczęście żadnego związku z dziełem Wielebnego U i stanowią jedynie złudną pożywkę dla plotkarskich umysłów niedojrzałych adeptów Rzemiosła.
Niektórzy badacze twierdzą, jakoby wspomniane dzieło miało się wpisywać w nurt współczesnej magii informacyjnej, jednak sam Wielebny U dał do zrozumienia w jednym z wywiadów radiowych, że sprawa dotyczy magii tachionowej i neutrinowej, które stanowią jeszcze wyższy poziom wtajemniczenia niż magia kwantowa. Sam Tom Hex przyznaje, że rozpoczął już prace nad czarami związanymi z bozonem Higgsa i nie zraziła go odmowa wypożyczenia w tym celu CERN-owskiego akceleratora cząstek w Genewie.
Mimo iż Liber BDSM może poszczycić się tak wysokim pochodzeniem, na uwagę zasługuje przede wszystkim niespotykana prostota metody Wielebnego U, wydawałoby się — pozornie charakterystyczna dla sztuk niskich. W istocie metoda jest tak oczywista, że większość współczesnych magów w ogóle nie uważa jej za magię, a najwyżej za pseudo-psychologiczny bełkot. Cóż to bowiem za sztuka coś sobie postanowić? Jakąż wyrafinowaną trudnością może być decyzja, że podejmiemy działanie? Co niespotykanego zawiera się w jednej krótkiej myśli: zrobię to?
A jednak! Niby prosta Sztuka, a jakież rodzi trudności, gdy przystąpimy do jej stosowania! Problem ten wnikliwie opisała Lady Mantragora, autorka poczytnej monografii Complicated Methods of No-Effort Magick. Jak donosi badaczka (będąca jednocześnie praktykującą czarownicą), eksperymenty dowodzą, że w istocie metoda jest niewiarygodnie skuteczna. Potwierdzają to liczne przypadki osób, które dzięki niej zmieniły swoje życie, porzuciły toksyczne nawyki, wydobyły się z depresji, zastoju i bezradności, rozwinęły karierę, zdobyły bogactwa, a nawet osiągnęły sukces w miłości. Co prawda ci, którym się nie udało, utrzymują, że metoda jest głupia i nie działa, a cała owa magia to tylko jeszcze jeden marketingowy wymysł, autorka twierdzi jednak, że osoby te po prostu nie zastosowały się do instrukcji. Wykonane przez nie zaklęcia w formie silnych decyzji nie były dość silne i to właśnie spowodowało porażkę.
Tom Hex wspomina w swoim dzienniku magicznym (udało mi się go skrycie odszyfrować, kiedy Hex nie patrzył), że chcąc zerwać z paskudnym i wyniszczającym nałogiem jedzenia czekolady w hurtowych ilościach, pewnego dnia zdenerwował się do tego stopnia, że postanowił już więcej jej nie jeść. Postanowił to tak konkretnie, że to zrobił, to znaczy, naprawdę już jej więcej nie jadł. Co ciekawe, wcześniejsze zapiski z dziennika wskazują na nieskuteczność innych metod magicznych stosowanych w tym samym celu. Sigile, zaklęcia, złożone całoroczne rytuały pomagały tylko czasowo albo w ogóle nie były pomocne.
Jednak niektórzy zaawansowani magowie nadal mogą zapytać: czy to w ogóle jest magia? Bo w żadnym wypadku na magię nie wygląda!
Tymczasem zgodnie z definicją podaną przez Aleistera Crowleya: „Magija jest nauką powodowania zmiany zgodnie ze swoją Wolą”, albo definicją Alana Chapmana: „Magija to sztuka, nauka i kultura przeżywania prawdy”, metoda Wielebnego U jak najbardziej na magiję wygląda. Tom Hex wspomina w swoim magicznym dzienniku, że stosując rytuał BDSM był w stanie wyleczyć się z kilku chorób, uodpornić się na zimno, a nawet pokonać napastnika w codziennej ulicznej bijatyce. Niezaprzeczalnie mamy więc tutaj przykład skutecznego wpływu woli maga na własną osobę, a w dalszej konsekwencji — na otoczenie i to jedynie, przypomnijmy, za pomocą mentalnego podjęcia decyzji. W ten sposób właśnie doświadczamy prawdy, czyli tego, co się rzeczywiście w naszym życiu wydarza.
Wielebny U, jak już za chwilę będziemy mieli okazję dowiedzieć się z jego przygód opisanych w tekście Liber BDSM, oferuje nam nie tylko sposób radzenia sobie z trudami życia codziennego, ale także możliwość osiągnięcia głębokiej iluminacji, przeżycia mistycznego.
I to właśnie oznacza gwiezdny wąż umieszczony na okładce niniejszego tomu. Symbolizuje on początek i koniec, przemianę, Wszechświat poza dualizmem, nieśmiertelność, uzdrowienie i potencjał oświecenia.
∞
Właśnie tego życzę Wam, drodzy czytelnicy: abyście w wyniku przeczytania i zastosowania Liber BDSM zaznali wszystkich wspomnianych wyżej dobrodziejstw.
*
A gwiazdy wśród których rozpościera się kosmiczny wąż? No cóż, to my. My jesteśmy gwiazdami.
Frater RIP
Post Scriptum
Dla tych, którym nie uda się z sukcesem zastosować praktyki z Liber BDSM, na pocieszenie zamieszczam w dodatku na końcu książki prosty czar z pudełkiem. Nie poddawajcie się! Powodzenia!
Rozkosze BDSM — Wywiad dla magazynu PLAYBOY
(nr 13 z któregoś roku)
Playboy: Ostatnio trochę o tobie głośno. Kontrowersyjny poeta obrzucający widzów wierszami spisanymi na konfetti to niecodzienne wydarzenie. Poza tym słynne Uczty Boskiego Obżarstwa, czyli pogańskie albo magiczne rytuały otwarte, podejrzane akcje z Greenpeace, liczne skandale obyczajowe, aż huczy od plotek! Jesteś pod opieką kuratora sądowego?
Tom Hex: Daj spokój, po co to wywlekać…
Playboy: Naszych czytelników najbardziej interesują ekscesy! Skoro reprezentujesz szkołę magii o wyjątkowo złej reputacji, opowiedz o jakichś waszych krwawych praktykach.
Tom Hex: Jak to, złej reputacji? Dlaczego?!
Playboy: Nie udawaj. Seks bez zabezpieczeń, zakazane narkotyki wytwarzane w mózgu pod wpływem mistycznej kontemplacji, głośna muzyka medytacyjna, potworne rytuały dla mrocznych bóstw z otchłani i liczne kontrowersje w środowisku magów. Ponoć uznajecie wszystkie autorytety!
Tom Hex: To ostatnie to niestety prawda. Osobiście nakłaniam adeptów do pobierania nauk od kogo się da, na przykład mistyków chrześcijańskich albo poetów takich jak Stachura, którego odkrył frater RIP. Zalecam czytanie setek książek z różnych dziedzin. Ostatnio na przykład przerabiamy krytyków pseudonauki, demaskatorów oszustw w parapsychologii, takich jak James Randi. Co ciekawe sam Houdini też był takim demaskatorem. Szczególnie interesujące są starcia na linii terapie kwantowe — fizycy kwantowi. Słyszałeś o metodzie dwupunktowej?
Playboy: Oczywiście. Jest bardzo modna. Koleżanki z naszej redakcji były na kursie biznesowym. Wybuliły grubą forsę, ale są zadowolone. Myślę, że to taka bardzo nowoczesna i praktyczna magia, nie tak jak te wasze średniowieczne demony z zakurzonych grimuarów.
Tom Hex: No widzisz. Zwolennicy tej metody twierdzą, że wynika ona bezpośrednio z ustaleń fizyki kwantowej, natomiast fizycy twierdzą, łagodnie mówiąc, że takie deklaracje są nadużyciem. Uważam, że magowie powinni być szczególnie wyczuleni na pseudonaukę, hochsztaplerstwo i manipulację. Powinni umieć rozróżnić prawdę od fikcji, to co działa, od tego co jest tylko wymyślone — chociaż to może akurat zły przykład jeśli chodzi o magię. Natomiast średniowieczne czy oświeceniowe dekoracje nie są oczywiście koniecznie w obecnych czasach, chociaż mają swój niezaprzeczalny urok. Część czarownic bardzo lubi takie klimaty dla nich samych. Jednak magia odarta z tych dekoracji, z jakiejkolwiek by nie były kultury, okazuje się w swojej esencji prosta, uniwersalna i faktycznie ma coś wspólnego z kwantami, nawet jeśli odwołuje się do duchów. To są różne języki opisu rzeczywistości.
Playboy: A co ci nie pasuje w dwupunkcie?
Tom Hex: Wszystko mi pasuje, ale jest za drogi, jak przystało na produkt marketingowy. Sama metoda jest starożytna i darmowa, bo zawarta w powszechnie dostępnej wiedzy, o ile oczywiście ktoś poświęci trochę czasu i uwagi. W naszej szkole magii uczymy się, jak odkryć setki takich metod w strumieniu własnej świadomości.
Playboy: I zrobić z nich biznes?
Tom Hex: Owszem, to możliwe. Wracając do kwantów, łączysz się z tak zwaną Matrycą, czyli źródłem Mocy i skupiasz się na swoim problemie, a potem tylko obserwujesz, co się dzieje, bez oczekiwania na rezultat. Właśnie to jest „kwantowe”: obserwator, który samym swoim pojawieniem się i przyłożeniem rąk wpływa na jakość całej sytuacji powodując samorzutne wyrównanie energii do poziomu Wszechdobrej Matrycy. Nie ma tutaj żadnych sugestii, afirmacji, zaklęć, tylko spokojne obserwowanie połączenia oddzielonego dotąd problemu ze spolaryzowanym drugim punktem i Matrycą. Cała kwantowość jest według mnie symboliczna i obie strony, uzdrawiacze jak i fizycy, niepotrzebnie traktują to tak serio. Jak wiemy, wiara czyni cuda. Pseudo-kwantowa teoria dwupunktu pomaga uwierzyć, że uzdrowienie jest możliwe. Poza tym od starożytnych czasów wiadomo, że energia płynie w ślad za uwagą. Jeśli skupiamy się na zablokowanym rejonie ciała, to zaczyna tam dopływać brakująca energia, której brakowało właśnie z powodu dotychczasowej nieobecności, czyli przerwanego połączenia. Buddyjska metoda to uważne i zrelaksowane obserwowanie problemu w kontekście pustki zjawisk. W stanie medytacji na pustkę widzimy nasz problem i on się w niej w końcu rozpuszcza, tym szybciej, im mniej tego oczekujemy. Posługiwanie się lewą i prawą ręką ma związek z polaryzacją i przepływem energii. My możemy to wszystko rozszerzyć i rozwinąć specjalnie nie wspominając przy tym o kwantach, żeby nie denerwować fizyków i tropicieli pseudonauki. Jak wspominałem, możemy stworzyć dziesiątki rytuałów stosownie do okoliczności nie płacąc za nie ani centa. Czy o to chodziło twoim czytelnikom?
Playboy: Owszem, aczkolwiek konkretny krwawy rytuał lepiej by się sprzedawał niż takie teoretyczne wywody.
Tom Hex: Nie ma problemu. Możemy coś na poczekaniu wymyślić, ale użyjemy twojej krwi.
Playboy: Co mam zrobić?
Tom Hex: Nie boisz się?
Playboy: Jestem gotowy na wszystko, byle by tylko wzrósł nakład.
Tom Hex: Zuch chłopak! Pomyśl jakieś życzenie.
Playboy: Dobra, pomyślałem.
Tom Hex: Zobacz wyraźnie, jak się transformuje w twój oddech. Rozumiesz o co chodzi?
Playboy: Mniej więcej.
Tom Hex: Twoje życzenie staje się oddechem. Poczuj to namacalnie. Oddychaj. Wdech, wydech, wdech, wydech… Wiesz, że za chwilę przeniesiemy je do twojej podświadomości?
Playboy: Co ty nie powiesz? Poważnie? A w jakiej… Auuu! Co robisz, wariacie?! Dlaczego mnie zraniłeś tym zakrzywionym nożem? Odbiło ci?!
Tom Hex: Chciałeś krwi, to ją masz. Lepiej nie zachlap dywanu.
Playboy: To jakaś gra? Rzuciłeś czar?
Tom Hex: Nic o tym nie wiem. Może ty rzuciłeś?
Playboy: Jesteś jakiś popieprzony! Nie ruszaj moich chusteczek! Cholera! Co za wariat!
Tom Hex: Kto się przezywa, tak się sam nazywa!
Playboy: Domyślam się, dlaczego ty nazywasz się Tom Hex!
Tom Hex: Ach, to akurat proste. Tom, jak Tomasz Apostoł, to wątpiący uczeń, który w końcu znalazł to, czego szukał, ucząc się na własnych błędach. Jak mówi ojciec Felix z San Bernardino: błądzę zygzakiem, spiralą i sinusoidą, ale za to prosto do celu.
Playboy: Ty łajdaku!
Tom Hex: Natomiast Hex to hex, czyli urok albo zły czar, ale też ktoś kto żyje na granicy świata ludzi i duchów. Kiedyś rozmawiałem z pewną nawiedzoną kobietą i coś mi wpadło do oka, więc zacząłem mrugać, a ona stwierdziła, że na nią łypię tym okiem, czyli rzucam złe spojrzenie, urok. Bracia i siostry, jak tylko przestali się śmiać, nazwali mnie Hex i tak już zostało. Hex, czyli Ten Co Łypie Okiem. Prawie jak jednooki Odyn.
Playboy: A co z tą nawiedzoną kobietą, psychopato?
Tom Hex: Oj, nie maż się już. Ona wszędzie widziała zagrożenie. A to ktoś na nią łypnął, a to podrzucił zdechłego kota albo przeleciał złośliwie na miotle przed jej oknem o północy…
Playboy: Faktycznie ktoś latał na miotle?
Tom Hex: Co ty! Jakiś dzieciak bawił się dronem i podglądał sąsiadów, a że ona wszystkim dawała się we znaki, świecił jej tym dronem po oknach. Podrzucił też zdechłego kota, straszył po nocach i takie tam. Była większą „czarownicą” niż my wszyscy.
Playboy: Jak to? Uprawiała czary, a obawiała się twoich uroków?
Tom Hex: Ona nie była naprawdę czarownicą. Spójrzmy na to tak. Często ludzie rzucają czary i jednocześnie, szczególnie jeśli mają złe intencje, obawiają się od innych tego samego. To jest zasada lustra. Wraca to, co zasialiśmy. Tymczasem nic się nie zmienia z wyjątkiem naszego podejścia, perspektywy z jakiej patrzymy. Na przykład dawniej, jeśli się potknąłem, stwierdzałem, że się potknąłem i na tym koniec. Ale jeśli zaczynam rzucać na kogoś klątwy, wtedy takie potknięcie wygląda bardzo podejrzanie, jak magiczny kontratak. To może prowadzić do paranoi.
Playboy: Lepiej więc nie rzucać klątw.
Tom Hex: Problem w tym, że każdy z nas może się stać ofiarą ataku. Nie z powodu bycia czarownicą, tylko ot tak, bo ktoś nam czegoś pozazdrościł albo ma za złe urojone krzywdy, które jakoby wyrządziliśmy. Jednak z tamtą kobietą sprawa była dużo prostsza. Ona po prostu wszędzie widziała zagrożenie. Czarowała nieświadomie i głupio. Utrzymując swoje czarnowidztwo prowokowała pecha, przyciągała kłopoty. To była samospełniająca się przepowiednia. Chodzące nieszczęście. Wszyscy czasem czarujemy w ten sposób. Magia rodząca koincydencje bywa kwestią naszej interpretacji zjawisk. Do jej uprawiania nie potrzebujemy specjalnych narzędzi. Wystarczy decyzja. To bardzo proste i efektywne.
Życie jest straszne, ale ja postanowiłem, że jest piękne.
Bohumil Hrabal
Playboy: Ciekawe! Wyjaśnij zatem czytelnikom Playboya, jak uprawiać taką magię. Może będzie lepsza, niż to co przed chwilą wyprawiałeś ze swoim nożem.