E-book
11.03
drukowana A5
16.97
Legenda o Wschodzie Słońca

Bezpłatny fragment - Legenda o Wschodzie Słońca

Powiastka dla dzieci i dorosłych


5
Objętość:
12 str.
ISBN:
978-83-8104-367-0
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 16.97

Drogie dzieci! Za chwilę opowiem Wam niezwykłą historię o tym, że warto mieć marzenia i czegoś pragnąć, do czegoś dążyć, mimo trudności, jakie się napotyka. To, jak kończy się to opowiadanie nie jest może tak bardzo zaskakujące dla Was czytelników i dla bohaterów mojej opowieści. Zakończenie nie obfituje w zmienną akcję, czy efekty specjalne, jak to się ma we współczesnym kinie, lecz zapewniam Was, że to zakończenie jest nie tylko najprawdziwsze, ale też najlepsze, jakie mogło przydarzyć się naszym bohaterom.

***

Pewnego dnia zaprzyjaźnione zwierzęta postanowiły wybrać się na Zaczarowaną Polanę, by obejrzeć wschód słońca. Legenda głosiła, że ten kto znajdzie się w określonym miejscu o określonej porze, otrzyma cudowny dar. Promień wschodzącego słońca w tym miejscu i czasie miał przeniknąć dusze obserwujących je zwierząt i spełnić ich najskrytsze pragnienia.

Na czele korowodu szedł kot Mruczysław, za nim trzy szczeniaki shi-tsu, pięć królicząt ze swoją mamą Kicusią, gęś Krótkonóżka oraz sikorka Żółtobrzuszka. Zależało im, by dojść na Zaczarowaną Polanę w pierwszy dzień lata, gdyż to właśnie wtedy miało dojść do cudownego zdarzenia. Każde z przyjaciół miało swoje pragnienie głęboko zamknięte w serduszku i gorąco pragnęło, aby się spełniło. Każde z nich szło więc z inną intencją.

Kot Mruczysław chciał, aby promień zwrócił mu młodość, był bowiem zmęczony, schorowany i przybity codziennością. Chciał zapomnieć o chorobach podeszłego wieku, samotności i trudzie. Gdyby ktoś go zapytał, czego w duszy najbardziej pragnie odpowiedziałby: zasnąć i zapomnieć o cierpieniu. Był stary i nie oczekiwał już wiele od życia. Zapomniał o marzeniach, planach i nadziejach, jakie miał, gdy był młodszy.

Trzy szczeniaki shi-tsu o imionach: Miglanc, Migotka i Mimi, szły w tej wyprawie, aby zrealizować swoje marzenia.

Każde z nich miało inne życzenie do przedstawienia Wschodzącemu Słońcu. Miglanc był pośmiewiskiem swoich kolegów z podwórka, gdyż miał złamany ogonek. Ogon był w istocie krzywy i jakiś „nie-psi”. Jak wiadomo, psy potrzebują go, by nim machać na powitanie, cieszyć się, okazywać strach i inne uczucia. A jego ogon z pewnością nie mógł być dumą, był wręcz jego hańbą. Miglanc nie pamiętał już, kto i kiedy złamał mu ogonek. Czy była to ta pani ze schroniska, która przytrzasnęła mu go klapą od klatki, gdzie znajdował się wraz z rodzeństwem. A może stracił swoją dumę, gdy biegał w pomieszczeniu, w którym przyszedł na świat i ktoś niechcący złamał mu ogon zamykając drzwi? Nie wiadomo. W każdym razie Miglanc gorąco pragnął odzyskać swoją psią godność. I w tym celu wyruszył w poszukiwanie cudownego promienia.

Migotka cierpiała z powodu bólu oka. Od kilku tygodni oko było zaognione, ropiało i bolało. Niestety, stosowane antybiotyki i inne leki nie pomagały. Migotka obawiała się utraty wzroku. Gdy usłyszała Legendę o Wschodzie Słońca i o tym, że może Ono spełniać marzenia, ruszyła w drogę z wielką nadzieją i nową energią.

Trzeci ze szczeniaków — suczka Mimi miała problem ze swoim panem. Od kiedy umarła jego żona, Mimi była zaniedbywana. Pan źle ją karmił, nie naprawiał jej starej budy po Burku, często zapominał o nalaniu do miski wody, czy o zwolnieniu z jej szyi łańcucha, którego zaciśnięta obroża sprawiała ból. Mimi chciała, by było jak dawniej, by pan zainteresował się nią, pogłaskał, przytulił, zatroszczył o jej pożywienie. Nie mogła liczyć na to, żeby jej pani wróciła i stworzyła ciepło, którego brakowało jej panu i jej samej, ale chciała odzyskać minimum uwagi swojego pana. Zresztą Mimi sama nie wiedziała, jak wyrazić to czego pragnie. Wiedziała tylko, że musi wyruszyć w drogę, jeśli chce zmiany.

Następna w kolejności — była gęś Krótkonóżka.

Jej problemem było jajko utracone kilka dni przed wyruszeniem w drogę. Tak bardzo pragnęła być mamą! I teraz miałaby się pogodzić z tą okrutną stratą? Kto mógł ukraść jej jajko? Orzeł, który polował w okolicy na łatwy łup? Lis, który zakradał się często do kurnika? Może to on, gdyż powszechnie było wiadomo, że i dzikie gęsi miał na oku. Nie raz skorzystał z ich nieuwagi, by porwać im potomstwo, bądź jaja.

Rodzina królików, a dokładniej Kicusia, królica i pięć małych królicząt spodziewały się otrzymać od cudownego promienia pomoc dotyczącą ich sąsiadki. Chciały, aby okrutna ropucha Genowefa przestała im dokuczać, komentując każdy ich krok, każdą najbardziej niewinną zabawę. Od kiedy Kicusia pamięta, Genowefę złościło posiadane przez królicę potomstwo. Brak kultury i dyskrecji nie nadrobiło nawet zadeklarowanie pomocy przy małych, gdy królicza mama została na kilka miesięcy sama, kiedy to jej mąż wyjechał do pracy. Genowefa była pełna goryczy, zawiści i złej woli. Rodzina królicza chciała, aby tata wybudował im nowy dom z dala od złych spojrzeń i zazdrosnych komentarzy.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 16.97