E-book
6.3
drukowana A5
Kolorowa
26.57
Łazarz

Bezpłatny fragment - Łazarz


Objętość:
17 str.
ISBN:
978-83-8431-644-3
E-book
za 6.3
drukowana A5
Kolorowa
za 26.57

Jestem sam u siebie, chociaż wśród zwierząt i tego, co zgromadziłem w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Na podwórku ułożyłem sterty drzewa, które przywiozłem z pobliskiego lasu, mam zgromadzony kamień, który wykopałem niwelując skarpę przy domu. Wszystko tutaj jest na swoim miejscu. Nawet porozrzucane metalowe narzędzia i części, wrośnięte w ciągu wielu lat do ziemi. W tym ułożeniu rzeczy, nie czuję się jednak dobrze. Mam w sobie uporczywy niepokój i lęk.

Nieustannie nachodzą mnie myśli z przeszłości i ciągła obawa o zdrowie. Obsesyjnie myślę o różnych chorobach, a głównie o tych, które spotkały moich znajomych, z których wielu już nie żyje. Panicznie boję się unieruchomienia na wózku inwalidzkim.

Moje obawy są uzasadnione, bo nieustannie odczuwam ból fizyczny. Nic nie może oderwać mnie od myślenia o niemocy i chorobach. Nikt mnie nie odwiedza i na co dzień nie mam z kim porozmawiać o sprawach tego świata.

Obecnie siadam z herbatą na pniu przed domem i mówię do zwierząt, które chodzą po podwórku. Dawniej było inaczej. Siadałem w upale z butelką wódki i mówiłem wyłącznie do siebie, aż do zachodu słońca, albo do zmroku.

Kiedy zobaczyłem po raz pierwszy nowego sąsiada, nie wiem dlaczego, po krótkim przywitaniu, odważyłem się niefortunnie zapytać, ile zapłacił za dom. Pewnie pomyślał, że jestem wiejskim prostakiem i zapewne wahał się, czy w ogóle ze mną rozmawiać w przyszłości.

Siedzę przed domem w moim bałaganie i rozmyślam nad kozą, która właśnie oskubała złożoną pod zadaszeniem, wełnę mineralną.

Nie troszczę się zbytnio o zwierzęta, muszą sobie dawać radę na podwórku same, ale nakarmić muszę je codziennie i robię to chętnie, żeby później oglądać ich zadowolenie. Od młodości zabijam zwierzęta dla mięsa, ale był czas kiedy zabijałem setki owiec, głównie dla skór. Przez wiele lat zabijałem też w rzeźni, pracując w trudnych warunkach.

Puszek przyplątał się do mnie na przystanku autobusowym. Jest nieufnym psem i nie da się pogłaskać. Często chowa się przy granicy z sąsiadem, w odsłoniętym splocie korzeni, wyrosłego na stromym zboczu świerka.

Oblepiają go kleszcze, szczeka i ciągle się drapie. Kogut oskubał do gołej skóry kilka kur, za którymi się ugania, a gołębie zabiera od czasu do czasu jastrząb, wybierając najlepsze, też te pocztowe, które przyplątały się do mnie w burzy.

Siedzę oglądając mój dom i nawet nie wiem kiedy, moja własność obróciła się w ruinę. Ceglane ściany jeszcze stoją i podtrzymują drewnianą konstrukcję dachu pokrytego ceramiczną dachówką, ale miejscami widać na ich powierzchni pęknięcia, co uniemożliwia domknięcie ogromnych drewnianych drzwi stodoły i grozi zawaleniem północnej części budynku. Przymocowałem na północnej ścianie metalowe szyny i powiązałem je stalowymi prętami.

Sąsiad jednak wita się i pozdrawia mnie prawie codziennie, a ja krótko odpowiadam. Wstyd mi, za to moje pytanie o pieniądze.

Muszę przy najbliższej okazji wytłumaczyć, że nie obchodzi mnie to wszystko aż tak bardzo i że niepotrzebnie powiedziałem, że dał za dużo za dom i że przepłacił, a na dodatek zapewniłem go, że mógłbym zaproponować mu mój dom za wiele mniej.

Zabawne, woził w bagażniku samochodu, od bramy do stodoły, nowe dachówki które wcześniej kupił. Zaproponowałem mu pożyczenie moich taczek aluminiowych i byłem ciekawy, czy będzie to wystarczający powód do nawiązania rozmowy.

Pożyczone taczki oddał zostawiając je na podwórku. Dzięki temu rozmawialiśmy dosyć długo przed domem. Zapytałem go skąd przyjechał i czy chce tu mieszkać na stałe, czy tylko od czasu do czasu.

Jest jakaś nadzieja, że swoją obecnością oderwie mnie od przygniatających myśli o chorobie i paraliżu.

Sąsiad pracował na zewnątrz kiedy zaczął padać deszcz. Zaproponowałem mu kawę w moim domu. Przyjął moje zaproszenie, a ja teraz widzę jego oczami moją nędzę.

Prowadzę go otwierając odrapane, metalowe drzwi wejściowe, do wąskiego korytarza, gdzie można w ciemności wpaść do piwnicy, po stromych kamiennych schodach, obok których stoją uszkodzone schody drewniane prowadzące na piętro i strych, po których aż strach chodzić.

Czuję też intensywny zapach odchodów kur i gołębi, napływający przez otwarte drzwi do korytarza z pomieszczenia obok. Wszędzie jest ciemno i ponuro. Już teraz wiem, że muszę zamontować tu lampę, najlepiej z czujnikiem ruchu.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 6.3
drukowana A5
Kolorowa
za 26.57