Krzysztof Joniak
LATO NA LISIEJ
Dla Tomasza Maciejczyka
1. Dalekie kraje
Wpadł mi do oka kawałek wszechświata,
a oko załzawiło. Co pozostaje? Szum ulicy,
miasta niezbadane, może na którejś
miłość, może zdrada, może brat brata
morduje, i gdybyś mi nie powiedziała,
że można inaczej, tkwiłbym dalej w sobie
a to raczej mierna perspektywa.
Słowa ulatują, zapisane pozostaje
a to i tak niewiele, bo są kraje
gdzie jest zupełnie na odwrót.
Gdzieś na dalekiej północy,
gdy otworzysz oczy, bije w nie słowo,
legenda, opowieść. W stadach zbierają
się obcy i mówią, mówią.
Napisałem smutną historię w sześciu słowach:
patrzę, jak dorastają nie moje dzieci.
2. Jesienne czynności
Pochłonęły mnie jesienne czynności i istnieję
tylko w twoich snach. Oszalały od ilości słów,
znaków, od ostatnich kwiatów w ogrodzie
próbuję przebrnąć przez resztki świata,
na co dzień wiernie brnę przez pustkę i jednak,
jednak coś zostaje w kwiatach. Sensu w tym tyle
ile na lekarstwo, które nie pomaga. Z braku
światła zadowalam się półmrokiem.
I cóż mi przyszło z pisania do rymu?
Kilka sensacji, które ogłoszą w wieczornym dzienniku
będzie więcej znaczyło niż to, co zapisałem.
W wyniku zmęczenia, które w końcu przyjdzie
Zasnę i będziesz istniała
tylko w moich snach.
3. Światło
I wierzę, że będzie inaczej, lecz jak będzie?
Nie wiem. Dotknąłem cię przez płaszcz nocy;
niech śpiew ptaków nas wiedzie, szum telewizora
i niech będzie z tego jakaś historia.
Potem nas zwiedzie bezsenność, siostra
szaleństwa i będziemy razem leżeć w trawie
na zmęczonych kocach i szaleć, szaleć.
Prawie już zapomniałem, że można inaczej.
Być może już nigdy nie zdążę, nie będzie mi dane
i raczej to, co pozostanie z tych obrazów
nie błyśnie w jaskrawych barwach.
I stanie się ciemność, a wtedy raz jeszcze
zawołam, i z krzyku powstanie światełko,
larwa nieskończoności.
4. Kajra
Mój pies zna prawdę i liże mnie po ranie,
która powstała, by krwią z niej spisać cyrograf.
Świt nie wstanie, jeśli tego nie uczynię,
jeśli nie dodam swojego oddechu do tchnienia miasta;
czego bym nie ujrzał, ujrzę brak,
I czego bym nie dotknął, dotknę złego.
I nie będzie na świecie nic poza armią
z tego, co kiedyś było człowiekiem,
co pozostało po stosach ubrań, teczki
przytrzaśniętej wiekiem trumny.
Mój pies zna prawdę i chce mnie ocalić,
lecz nie ma ucieczki.
5. ***
Ile waży porozumienie? To, co się wydało
ledwie pyłem na wietrze, piaskiem w klepsydrze
uderzeniem skrzydła komara w locie
jednak może znaczyć. Mgnienie
powiek, sekunda i nagle wszystko stało się jasne:
to, cośmy nazwali na wszelki wypadek,
żeby miało imię, co stało się więcej niż
pewne, że można inaczej, lepiej, piękniej.
Serce raz rozbudzone zerwało się
i dudni. Pęknie dopiero gdy przyjdzie czas,
a on zawsze przychodzi.
6. Lekkość i ciężar
Chodzę po mieście i gadam do siebie.
I tak mnie tu już mają za szaleńca
który błogosławi gołębiom, pochyla się
nad kwiatem mlecza, depcze trawniki.
I z serca, z serca ci to mówię, nie wiem,
co z tobą i gdzie się podziewasz
i może lepiej, żebym nie wiedział.
Chodzę po mieście i gadam do siebie.
Sądząc po znakach, niepokoju na bruku
i na niebie, musimy uciekać.
Nim wszechświat nie wyda pomruku
który zwiastuje nieszczęście
czeka nas przeprawa, może ostatnia.
I więcej niczego nie będzie; jak wiersz,
którego czas się skończył.
7. Płomień
Jak się czujesz w miejscu pośrodku niczego?
Wciąż wołam, lecz planuję przestać
dlatego, że ochrypła mi dusza; niczego złego
nie da się w ten sposób sprawdzić,
jak i tego, czy jesteś. Pojawiasz się, gdy spojrzę,
jak atom bywasz wszędzie i nigdzie.
Tym gorzej dla postronnego obserwatora,
pora już późna, może noc przyjdzie
i ukoi. Nawet mój pies śpi i woła Cię przez sen.
Jak się czujesz w miejscu pośrodku niczego?
Uśniesz? Ja usnę. I być może znów w snach
Będziemy kraść razem rękawiczki.
8. Lato na Lisiej
Dlaczego płaczesz? Pozapalałem już światła
w całym ogrodzie, trafisz na pewno.
Wiesz, na co dzień nie przyjmuję gości.
Przez szparę w rolecie sączy się ciemność,
letnie noce są krótkie i nie zdołałem
nabrać znów pewności; wieczorem tracę tożsamość,
szukam jej rano i być może już nigdy
nie zdążę wypowiedzieć słów:
jesteś ważny, jesteś mądrym chłopcem.
Dlaczego płaczesz? Pod adresem nieskończoności
pies szczeka na przedmioty, które są dla mnie obce.
Być może nie przetrwam kolejnej zimy,
lecz jeszcze czas, jeszcze zobaczymy,
co można wyrzeźbić z tej ciszy,
która oblepia nas niby glina.
Dlaczego płaczesz? Słońce wzejdzie później
lecz wzejdzie, to wszystko nasze,
jedz, pij, mów. I tak nas położą na dłoni
zdmuchną jak niepotrzebny pył.
Byłeś? Powiedz. I tak od tygodni
solę łzami twój list, po jednej literce i to od nich
zaczynam znikać.
9. Modlitwa
Noc była szczęśliwa. To, co się wyrwało
ze zlęknionej duszy, co pozostało:
trochę popiołu, dźwięk kiedyś zagubiony
powrócił i skomle; złożony w ofierze
przestrzeni, która była moją.
I hołd, oddany niepojętej sile
w niepojętej sprawie
obrócił się przeciwko mnie
i płacze. Tyle z tego będzie
ile zdążę zapisać. Boże, ty wiesz jedynie
jaka to kara; sam mnie stworzyłeś
z kruchości słów, ze skrzydeł Ikara
i niech cię nie zwiedzie
lot blisko słońca;
czego nie odjąć od końca
tej konającej epoki
zostaje sen, proszki
i nic nie ma na tym świecie
poza słowem, strzępkiem duszy.
10. Finanse
Dla A.J.
Jesteśmy tak szczęśliwi, że aż sączy się bieda
Lepka jak ciemność,
I nic nie mogę z tym zrobić, wybacz.
Chłopcy za śmietnikiem palą papierosy,
Jeszcze niewinni. Być może obce głosy
Powołają ich do życia, jeszcze są mali
I biedni. Tak biedni jak my
Nie będą jednak nigdy.