E-book
39.38
drukowana A5
52.24
Lara i Lolek życzą Wesołych Świąt

Bezpłatny fragment - Lara i Lolek życzą Wesołych Świąt


Objętość:
63 str.
ISBN:
978-83-8440-018-0
E-book
za 39.38
drukowana A5
za 52.24

Pierwszy śnieg w Krzeczynie Wielkim

Zima przyszła cicho, niemal na palcach.

Jeszcze wczoraj pola wokół Krzeczyna Wielkiego były szare i zamyślone po jesieni, a dziś — o poranku — wszystko błyszczało jak w bajce. Świat przykrył się miękkim puchem, a dachy domów wyglądały jak posypane cukrem pudrem.


Lara zerwała się z łóżka szybciej niż zwykle. Już od kilku dni wypatrywała śniegu, a dziś wreszcie nadszedł. Przykleiła nos do zimnej szyby i zawołała z zachwytem:

— Lolek! Padało! Spójrz, wszystko jest białe!


Piesek, wierny towarzysz jej przygód, wyskoczył spod koca, zakręcił się w kółko i szczeknął radośnie. W jego oczach błyszczało to samo podekscytowanie, które miała Lara.


Chwilę później oboje wybiegli przed dom. Śnieg skrzypiał pod butami i łapkami, a powietrze pachniało zimą — świeżością i czymś jeszcze… jakby obietnicą czegoś niezwykłego.

Lara rozłożyła ręce i pozwoliła płatkom spadać na twarz.

— Czujesz, Lolek? — szepnęła. — To będzie wyjątkowa zima.


W oddali, za starym wiatrakiem, unosił się dym z komina sąsiadki pani Róży. Nad wsią dzwoniły kościelne dzwony, a w powietrzu słychać było radosne nawoływania dzieci, które już lepiły pierwsze bałwany.


Lara i Lolek postanowili też zbudować swojego. Piesek podawał kijek, Lara turlała śnieżne kule, aż w końcu przed domem stanął król zimy — bałwan w szaliku i czapce taty.

— Nazwijmy go Pan Bałwanek Krzeczyński — zaśmiała się dziewczynka.


Nagle coś błysnęło w śniegu. Mały promyk, jakby iskierka gwiazdy, mignął tuż przy stopach Lary. Dziewczynka przykucnęła i podniosła małą, złotą kopertę, ozdobioną płatkami śniegu

i dziwnym symbolem — sercem z gwiazdką pośrodku.

— Skąd to się wzięło? — zdziwiła się. — Przecież nikt tu nie przechodził…


Koperta była ciepła, jakby ktoś dopiero co ją zostawił. Na odwrocie widniał napis:

„Dla Lary z Krzeczyna Wielkiego — otworzyć przed zmrokiem.”

Lara spojrzała na Lolka, a ten zaszczekał cicho, przekrzywiając głowę.

— Coś mi mówi, że ta zima nie będzie zwyczajna — powiedziała z uśmiechem. — Chodź, Lolek, wracamy do domu. Zrobimy kakao i sprawdzimy, co kryje ten list.


I tak, w dzień, gdy spadł pierwszy śnieg, rozpoczęła się nowa przygoda Lary i Lolka — świąteczna, tajemnicza i pełna cudów, o których jeszcze nie mieli pojęcia.

Tajemnicza koperta w skrzynce na listy

W domu pachniało kakao i świeżo pieczonymi bułeczkami. Lara siedziała przy kuchennym stole, a Lolek leżał obok pieca, wyciągnięty jak długi dywan, i tylko ogonem lekko poruszał

w rytm trzaskających płomieni.


Na stole leżała koperta — ta sama, którą Lara znalazła w śniegu. Nadal była ciepła, choć minęło już trochę czasu, odkąd przynieśli ją z podwórka. Dziewczynka przesunęła po niej palcem.

— „Dla Lary z Krzeczyna Wielkiego — otworzyć przed zmrokiem…” — przeczytała szeptem. — Ale przecież jeszcze jasno…


Spojrzała na zegar nad drzwiami — wskazywał dopiero południe. Postanowiła więc poczekać.

Czas dłużył się niemiłosiernie. Lara pomagała mamie ubierać parapet w świąteczne gałązki, a potem razem z tatą zawieszała lampki na oknie. Lolek oczywiście towarzyszył im wszędzie, co chwilę wplątując się w sznur lampek lub kradnąc ozdobne kokardki, które dumnie nosił

w pysku jak trofea.


Kiedy słońce zaczęło chować się za lasem, światło w pokoju przygasło i zapanował miękki, pomarańczowy zmierzch. Lara poczuła, że to właśnie ten moment.

Usiadła przy stole, wzięła kopertę i delikatnie rozdarła jej brzeg.


W środku znajdował się list, zapisany starannym, lekko połyskującym pismem:

Droga Laro,


Śnieg, który dziś spadł, nie jest zwyczajny. To Pierwszy Śnieg Gwiazdowy, zwiastujący czas cudów i zadań dla tych, którzy mają czyste serce.

W starym wiatraku na wzgórzu ukryta jest Zimowa Iskra — maleńkie światełko, bez którego Święta nie mogą się rozpocząć.

Tylko Ty i Twój wierny pies możecie ją odnaleźć.


Wyrusz, gdy na niebie zapali się pierwsza gwiazdka.


Zaufaj światłu i sercu.


— Twój przyjaciel,

Ktoś z Północy ❄️

Lara spojrzała na Lolka.

— „Zimowa Iskra”? Co to może być? — zapytała półgłosem.

Piesek odpowiedział krótkim „hau”, jakby chciał powiedzieć: „Dowiedzmy się!”.


W tej samej chwili przez okno wpadł pierwszy promyk wieczornej gwiazdy. Zaiskrzył się na liście, rozświetlając słowa jak śnieg w blasku księżyca.


Lara podniosła wzrok, a w jej oczach pojawił się błysk przygody.

— Czas na wyprawę, Lolek — szepnęła. — Do starego wiatraka!


Piesek zaszczekał z entuzjazmem, merdając ogonem. Zanim jednak wybiegli z domu, Lara założyła swój czerwony szalik, a Lolkowi przypięła dzwoneczek przy obroży — ten sam, który kiedyś dostał od Świętego Mikołaja w ubiegłe święta.


Na zewnątrz świat był cichy, tylko śnieg skrzył się w świetle gwiazd. W oddali majaczył zarys wiatraka. Wyglądał jak olbrzym w białym płaszczu, który pilnuje tajemnic zimy.


Lara i Lolek ruszyli przez śnieżne pola, nie wiedząc, że wkraczają właśnie w sam środek niezwykłej przygody, w której każdy płatek śniegu będzie wskazówką, a każdy dzwonek — znakiem z nieba.

List do Świętego Mikołaja z gwiezdnym pyłem

Śnieg skrzypiał pod butami, gdy Lara i Lolek szli w stronę starego wiatraka.

Noc była spokojna, a powietrze tak czyste, że widać było gwiazdy jak na dłoni. Niebo iskrzyło się jak srebrny welon, a każda gwiazda zdawała się mrugać do nich przyjaźnie.


Wiatrak, stojący samotnie na wzgórzu, wyglądał tajemniczo. Jego skrzydła, pokryte szronem, poruszały się leniwie, jakby w rytmie świątecznej melodii, której nikt jeszcze nie słyszał.


— Wygląda trochę jak śpiący olbrzym — szepnęła Lara, gdy podeszli bliżej. — Ale może właśnie pod jego dachem ukryta jest ta Zimowa Iskra.


Lolek uniósł pysk i zamerdał ogonem. Z oddali dobiegło ich ciche dźwięczenie — jakby ktoś potrząsał maleńkimi dzwoneczkami.


Drzwi wiatraka były uchylone. Lara pchnęła je lekko i weszła do środka. Wewnątrz panował półmrok, pachniało starym drewnem i igliwiem. Na środku stał stół, a na nim — stary atrament, pióro z białym piórkiem i kawałek pergaminu, który świecił delikatnym, niebieskim blaskiem.


Na pergaminie widniał napis:

„Napisz, czego pragnie twoje serce, a nie tylko twoje marzenia.”

Lara wzięła pióro do ręki. Nie była pewna, co ma napisać.

Wszyscy pisali do Świętego Mikołaja o prezentach — zabawkach, książkach, grach. Ale to zdanie… brzmiało inaczej.


Usiadła, spojrzała na Lolka i pomyślała przez chwilę. Potem zaczęła pisać:

Drogi Święty Mikołaju,

Nie proszę o zabawki ani o nic dla siebie.

Chciałabym tylko, żeby każdy w naszym miasteczku miał z kim spędzić Święta.

Żeby nikt nie czuł się samotny.

I jeszcze jedno…

Chciałabym odnaleźć Zimową Iskrę, o której pisał ktoś z Północy.

Bo jeśli to światło jest potrzebne, żeby Święta mogły się rozpocząć — chcę pomóc.


Z ciepłem i nadzieją,

Lara z Krzeczyna Wielkiego

(i Lolek 🐾)

Gdy tylko postawiła ostatnią kropkę, pióro samo się uniosło, a pergamin zadrżał lekko.

Z jego brzegów zaczęły sypać się drobinki światła — wyglądały jak gwiezdny pył.


Pył unosił się w powietrzu, wirując wokół nich niczym złoty śnieg. Lara i Lolek patrzyli z zachwytem. Z pyłu uformował się maleńki, świetlisty listonosz — elf w płaszczyku z gwiazd, który skłonił się przed nimi z wdziękiem.


— Dziękuję, panno Laro — powiedział głosem jak dźwięk dzwonka. — Twój list trafi prosto do Świętego Mikołaja.

— A co z Zimową Iskrą? — zapytała dziewczynka.

Elf uśmiechnął się tajemniczo.

— Kiedy list dotrze, gwiazdy wskażą ci drogę. Ale pamiętaj: tylko ten, kto wierzy w dobro, potrafi zobaczyć jej blask.


Po tych słowach elf machnął drobną dłonią, a list zamienił się w smugę światła i wystrzelił przez dach wiatraka prosto w niebo.


Lara patrzyła za nim długo, aż zniknął wśród gwiazd.

— Myślisz, że Mikołaj naprawdę go dostanie? — spytała.

Lolek szczeknął cicho, jakby mówił: Na pewno.

Wtedy rozległ się dźwięk, jakby coś delikatnie upadło na ziemię. Lara schyliła się i zobaczyła maleńki, błyszczący kamyk w kształcie gwiazdy.

Na jego powierzchni widniała litera „S”.


Dziewczynka podniosła go i uśmiechnęła się.

— Może to pierwsza wskazówka?


Na zewnątrz wiatr znów zaszumiał, a w oddali dało się słyszeć dzwoneczki.

Przygoda dopiero się zaczynała.

Ślad łapek prowadzi do lasu

Następnego ranka Lara obudziła się wcześniej niż zwykle.

Świat za oknem był cichy, jakby cały Krzeczyn Wielki zasnął pod puszystą pierzyną śniegu. Na parapecie leżał kamyk w kształcie gwiazdy, ten sam, który wczoraj zabrała z wiatraka. Lśnił delikatnie w porannym świetle, jakby przypominał o liście wysłanym w stronę nieba.


Lolek już nie spał — siedział przy drzwiach i cicho popiskiwał.

— Co się dzieje, Loluś? — zapytała dziewczynka, zakładając swój ciepły sweter.

Piesek zaszczekał krótko i spojrzał na nią wymownie.


Kiedy Lara otworzyła drzwi, od razu zrozumiała dlaczego.

Na świeżym śniegu przed domem odcinały się rzędy maleńkich śladów — nie były to ślady psa ani kota. Przypominały malutkie serduszka, układające się w wąską ścieżkę prowadzącą w stronę lasu.


— Wygląda jak… zaproszenie — powiedziała Lara z uśmiechem. — No to chodź, Lolek, sprawdźmy, kto nas wzywa.


Zanim wyruszyli, dziewczynka włożyła czerwony szalik, ciepłe rękawiczki i zabrała gwiezdny kamyk. Lolek dumnie nosił swój dzwoneczek, który przy każdym kroku dzwonił radośnie, jakby dopingował ich w drodze.


Las przywitał ich ciszą. Gałęzie drzew uginały się pod ciężarem śniegu, a słońce przeświecało przez igły jak przez szklane witraże. W powietrzu unosił się zapach żywicy i czegoś jeszcze — słodkiego, jakby cukrowych migdałów.


Ślady prowadziły coraz głębiej. W pewnym momencie Lara usłyszała cichutkie:

— Pip! Pip!

Spojrzała w bok i zobaczyła… coś niezwykłego.


Na pniu starej sosny siedziało małe stworzonko. Miało futerko białe jak śnieg, a jego oczy błyszczały jak dwa niebieskie szafiry. W łapkach trzymało miniaturowy woreczek

z błyszczącym proszkiem.


— Dzień dobry — powiedziała ostrożnie Lara. — Czy to ty zostawiłeś te ślady?

— Pip! Oczywiście! — pisnęło stworzonko i zeskoczyło z drzewa. — Jestem Pipik, posłaniec Gwiazdkowych Skrzatów! A wy pewnie Lara i Lolek, prawda?

Piesek zaszczekał radośnie, jakby od razu zyskał nowego przyjaciela.


— Skąd wiesz, kim jesteśmy? — zapytała zaskoczona dziewczynka.

— Cała Zimowa Kraina o was mówi! — zawołał Pipik, sypiąc z woreczka garść gwiezdnego pyłu. — Mikołaj dostał wasz list i bardzo się ucieszył. Powiedział, że odwaga i serce Lary to dokładnie to, czego potrzeba, by odnaleźć Zimową Iskrę!


Lara poczuła, że serce bije jej szybciej.

— Naprawdę ją znajdę?

— O tak! Ale czeka was długa droga — odparł Pipik poważnie. — Pierwszy trop prowadzi do Doliny Ciszy. To tam po raz ostatni widziano renifera, który pilnował Iskry… zanim zniknęła.


— Renifera? — powtórzyła Lara. — Czyli ktoś jeszcze może wiedzieć, gdzie ona jest!

Pipik przytaknął. — Ale uważajcie, droga wiedzie przez most z lodowych liści. Tylko ten, kto wierzy w świąteczną magię, potrafi przez niego przejść.


Lolek szczeknął z entuzjazmem i przewrócił się w śniegu, tarzając jak szczeniak.

— Widzisz, Pipik? — zaśmiała się Lara. — My wierzymy.


Mały skrzat uśmiechnął się szeroko.

— W takim razie nie traćcie czasu! Ślady, które dziś znaleźliście, pojawią się tylko raz. Idźcie za nimi, aż dotrzecie do Doliny Ciszy. A ja… będę was obserwował z góry!


Po tych słowach Pipik rozwinął maleńkie, błyszczące skrzydełka i uniósł się w powietrze niczym płatek śniegu niesiony wiatrem.


Lara i Lolek spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się i ruszyli dalej, przez biały las, gdzie cisza była pełna muzyki, a każdy krok prowadził ich coraz bliżej serca świątecznej tajemnicy.

Zagubiony renifer w Dolinie Ciszy

Ścieżka prowadziła coraz głębiej w las. Drzewa rosły tu gęściej, a śnieg zdawał się jaśniejszy niż wcześniej — jakby odbijał światło ukryte w jego sercu. Lara szła ostrożnie, trzymając w dłoni gwiezdny kamyk. Każdy jej krok odbijał się echem, a cisza była tak niezwykła, że nawet wiatr przystanął, by posłuchać.


W końcu dotarli na skraj doliny. Przed nimi rozpościerała się przestrzeń pokryta lśniącym śniegiem, a pośrodku — zamarznięte jezioro, które błyszczało jak tafla lustra. Nad nim wisiała lekka mgła, a wszystko spowite było spokojem tak głębokim, że Lara zrozumiała, skąd nazwa Dolina Ciszy.


— Lolek… — szepnęła. — Słyszysz? Nic. Ani jednego dźwięku.


Piesek pochylił pysk, nasłuchując. I wtedy — bardzo cicho, jak przez sen — dało się słyszeć miękkie parsknięcie.


Lara odwróciła się w stronę dźwięku.

Na drugim brzegu jeziora stał renifer. Był piękny — wysoki, o futrze jak śnieg i porożu połyskującym srebrzystym światłem. Ale jego jedno kopyto tkwiło w zaspie lodu, a na pysku widać było smutek.


— To musi być on! — zawołała Lara. — Renifer, o którym mówił Pipik!


Bez wahania ruszyła przez lód, a Lolek tuż za nią. Tafla trzeszczała lekko, ale dziewczynka szła powoli, z sercem bijącym w rytmie dzwoneczków Lolka.

Kiedy dotarli do brzegu, renifer spojrzał na nich łagodnie, jego oczy lśniły jak dwa kryształy.


— Nie bój się, pomożemy ci — powiedziała Lara, kucając przy jego nodze.


Lód był gruby i zimny, ale kamyk, który dziewczynka trzymała w dłoni, zaczął nagle świecić. Ciepło rozlało się po jej palcach, a w miejscu, gdzie dotknęła lodu, pojawiło się światło.

W ciągu kilku chwil lód stopniał, a renifer był wolny.


Zatrząsnął się, a z jego poroża posypały się iskierki, jak małe gwiazdy.

— Dziękuję, dzielna dziewczynko — odezwał się głosem głębokim jak echo gór. — Jestem Boreal, Strażnik Zimowej Iskry.


Lara otworzyła szeroko oczy.

— Ty… mówisz!

Renifer uśmiechnął się lekko. — W Dolinie Ciszy wszystko, co dobre, potrafi przemówić, jeśli tylko ktoś chce słuchać.


Lolek zaszczekał z zapałem, a Boreal spojrzał na niego z uznaniem.

— A to musi być twój towarzysz, wierny obrońca światła.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 39.38
drukowana A5
za 52.24