Smutek i lęk
Liść muskany wiatrem, tańczy
Kurzem otulony,
Drogą przechodzi człek smutny,
Wraz z nim kroczy Lęk,
Stąpają powoli, nie patrzą na siebie,
Żywotem swym zmęczeni,
Lęk boi się spojrzeć przed siebie,
A człek smutny, bo się boi.
Dokąd to, dokąd zmierzacie oboje,
Pytam… — Nie spojrzą, odchodzą,
Człek smutny i Lęk,
Za ich plecami pył i kurz,
Przed nimi jedynie mgła.
Obraz
Stał na wystawie obraz
Sercem malowany,
Przedstawiał zgiełk myśli i słów,
W palecie barw zaklętą miłość.
Odziany w czerń człek,
Podszedł bliżej, na krok,
Spojrzał nań krytycznym okiem,
Po chwili odwrócił się i odszedł,
Zniknął za szybą drzwi,
Pozostał jedynie obraz,
Smutny, bez barw, zaniedbany.
Jestem
Jestem… słyszysz? Ja słyszę,
Oddech Twój mąci mą ciszę,
Niknie w oddali, w szept się przemienia,
Tam też odeszły nasze pragnienia,
Wiem… otulę je ulotną chwilą,
Błaganiem… Marzeniem… Idyllą.
Odchodzisz? Tak… wiem… musisz,
Skryty w ciemności, zaczekam aż wrócisz.
Niewolnicy epoki
Wy! Niewolnicy epoki!
Straceńcy za życia!
Bez pamięci, bez uczuć!
Obdarci z nadziei — do kości!
Puste Wasze słowa!
Puste myśli i serca!
Współcześni szaleńcy,
Bez marzeń i celu!
Żyjecie ja zwierzęta!
Nikt z Was tego nie dostrzega!
Ślepcy przeklęci!
Cisza
Tak oto słyszę… ciszę,
Szuuum…
Tuż obok mnie pisze
Na maszynie los,
Stuk, puk, stuk, puk…
Słowa płyną,
Płynie czas,
Rok za rokiem gna.
Utonął w fotelu
Taki drugi ja,
Zapalił fajkę
I marzy.
Szuuum… Cisza…
Przemijasz Ty?
Czy może ja?
Tak oto słyszę… ciszę.
Na pożegnanie
Kwitnący storczyk w kolorze różu,
Mały ptaszek, sikorka, na parapecie,
Półka z książkami z warstewką kurzu,
Grajek grający na klarnecie.
Soczyste jabłko opadłe z drzewa,
Zegar co czas liczy nieco spóźniony,
Włochaty koc co stopy ogrzewa,
Wątek w rozmowie śmiechem zgubiony.
Chwyt gitarowy co dźwięk zaklina,
Cisza zmącona oddechem świtania,
Wieczorny relaks, szklaneczka wina,
Serce stworzone dla łez i kochania.
Chwila choć krucha, ma siłę olbrzyma,
Tańczące wspomnienia pod oka powieką,
Gdy czas kres osiągnie i się zatrzyma,
Odejdź po prostu i usiądź nad rzeką.
Słów kilka
Kilka słów uwięzłych w mroku nocy,
Bukiet myśli o dniach minionych,
Głuchy krzyk, martwy i bez mocy,
Niemy hołd dla marzeń zagubionych.
Ku niebu zwracasz twarz smutną,
Choć w tłumie, jesteśmy sami,
Tak bardzo pragniesz być rezolutną,
Lecz strach cię kusi i mami.
Jak długo jeszcze wytrzymasz?
Ja długo będziesz umierać?
Czasu co ścigasz, już nie zatrzymasz,
Jest milion opcji, zacznij wybierać.
Echa przeszłości
Sercem milczących emocji pieśnią,
Tkasz zapomniane kredo przeszłości,
Tańczących myśli niechaj się przyśnią,
Wolne od lęku i od podłości,
Chwile co czynią cię innym niż ciemność.
Czas jest nadzieją, dopóki płynie,
Ta nasza inność, nasza odmienność,
Skąpana we łzach i drogim winie.
Pamiętasz noc, gdy żeś pomstował?
Pamiętasz jeszcze woń mrocznych kwiatów?
Pamiętasz, jakżeś potem żałował,
Że życie twe kruche i pełne dramatów?
Dziś to się zmienia, ciemność umyka,
Na skraju drogi siadł człek, on słucha,
Minioną część życia w sekundzie zamyka,
Teraz jest ona ślepa i głucha.
Kwiat czerwony
Kwiat czerwony,
Jak krew,
Kwiat bezbronny,
wśród drzew,
Cicho śpi, sam, samotny,
Łapiąc w płatki wiatr przelotny,
Nie bódź go, niechaj śpi,
O miłości swojej śni.
Malarz
Różnobarwna paleta malarza,
Malarz kolory powtarza,
Miesza je i próbuje,
Nim obraz namaluje.
Tu piękna aleja róż,
Las pełen młodych brzóz,
Tęcza, deszcz i plaża,
W wyobrażeniu malarza.
Dłonie razem splecione,
Usta lękiem skrzywione,
Czar ostatniej nocy,
Czym dziś malarz nas zaskoczy?
Ciekawość duszy
Wyszła nocą z ciała,
Obok ciała stała,
Dusza i patrzyła,
Ciału się dziwiła,
Rozłożyła ręce
Zadziwiona wielce,
Stała i myślała,
Jak tu zgłębić sens ciała.
Stała więc wpatrzona,
Ciałem tym zdumiona,
Stała przez noc całą,
Lecz to było mało,
Co noc więc wracała
I nad ciałem stała…
Stała i myślała…
Nad czym? Czego chciała…
Samotna wędrówka
Szedł sam, samotnie…
Szukał prawdy, niejednokrotnie
Siadał zmęczony,
Długą drogą znużony…
Szedł i zbierał kawałeczki
Prawdy… Chował je do teczki,
Ścierał pot z czoła, spoglądał na niebo,
I szedł dalej, nie wiedzieć dlaczego.
Zwierzęcy gen
Człowiek…
Taka inna istota…
Małpa z rozumem,
Co nawet nie umie
Go spożytkować…
Chce do głowy wpakować
Jak najwięcej wiadomości…
Nie liczą się jakości,
Lecz ilości
Tego, co posiada…
Nada się, czy nie nada…
A czy to ważne?
Słowa te odważne…
Co mówią — JA wierzę,
Że człowiek, to zwierzę.
Czy będąc tytaj
Czy będąc tutaj — jesteś tu i teraz?
Czy myśli twe są też przy tobie?
Patrzysz przed siebie i nie widzisz nie raz,
Jak wielu za życia klęczy już przy grobie.
Z ich odbić lustrzanych szczęścia nie utkasz,
Jedynie puste, nijakie wspomnienia,
Więc krążysz wśród cieni i ciągle szukasz,
Ułamków jednego, spójnego pragnienia.
Porozmawiajmy
Przysiądź się do mnie na chwilę,
Niech cień mój z Twoim się splącze,
Nie lękaj się proszę,