Od Autora
Witajcie ponownie w Cichym Wzgórzu!
Przed wami kolejna opowieść z przeklętego miasta, która ma też dla mnie osobiste znaczenie.
Każda osoba pracująca w sklepie doskonale zdaje sobie sprawę, że praca z klientem bywa bardzo ciężka. Trzeba mieć stalowe nerwy, by wytrzymać osiem, dziesięć czy dwanaście godzin w pracy. Ludzkie tornado przechodzące przez sklep jest gorsze niż te występujące w naturze. Z tym pierwszym trzeba walczyć codziennie, a efektu brak. Niestety zazwyczaj starania pracowników są niedoceniane przez sporą część klientów, którzy rozrzucają produkty byle gdzie, niczym rozwydrzone bachory, którym znudziła się zabawka. Podejście klienta w tym temacie jest proste: pracownik sklepu jest po to, by po nim posprzątał, w końcu za to mu płacą. Zastanawialiście się, dlaczego jest taki syf na półkach sklepowych? Porozrzucane produkty byle gdzie, rozpakowane przedmioty, czy porozrywane oryginalne opakowania. Zapewne niektórzy z Was pomyślą, że pracownicy nic nie robią, nie sprzątają, dlatego taki bałagan. Gdyby pracownicy sklepu mieliby pilnować każdego klienta, by nie robił bałaganu, okazałoby się zaraz, że nie ma kto wykładać towaru, pracować na kasie, prowadzić zmiany. Tak, praca w handlu jest cholernie ciężka. Coś wiem o tym, bo na co dzień sam pracuję w sklepie i toczę tę nierówną walkę z ludzkim tornadem.
Właśnie dlatego powstała ta historia „Laleczka sprzedawcy”. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego spotkało Was coś złego w życiu? Nagły atak sraczki, kradzież porftela czy telefonu, mały wypadek na mieście.
A gdyby tak cofnąć się myślami do momentu, gdy robiliście zakupy w sklepie i zachowywaliście się skandalicznie, wyżywając się przy tym na kasjerze czy pracowniku sklepu? Jeśli tak, wiedzcie, że dopadła was karma. Być może trafiliście na osobę, która była posiadaczem Karury, demonicznej lalki, która sprawia, że karma szybko dopada osobę, która wyrządziła krzywdę jej panu. Myślicie sobie: co to za brednie, lalka od karmy? Zastanówcie się jeszcze raz. Czy aby na pewno po jakimś czasie: tego samego dnia, kolejnego bądź kilka dni później nie spotkało was coś złego? Czy aby na pewno nie odwaliliście jakiejś dramy podczas zakupów?
Tak myślałem. Na pewno trafiliście na posiadacza Karury. Ta suka prędzej czy później dopadnie każdego, kto zaszkodził w jakiś sposób jej właścicielowi.
Gdyby ludzie zachowywali się na co dzień inaczej: byli mili dla siebie, nie tworzyli problemów z niczego, nie rozrzucali towarów byle gdzie, nie niszcząc ich przy okazji, Karura nie byłaby wcale potrzebna.
Bądźmy jednak realistami: ludzie nigdy się nie zmienią. Taka nasza natura, dlatego każdy pracownik sklepu, niezależnie od stanowiska powinien posiadać swoją Karurę. Czasem taki niewidzialny pstryczek w nos przyda się każdej drama queen (określenie ludzi, którzy na co dzień zachowują się skandalicznie w sklepach, tworząc wokół siebie chaos i zniszczenie, czasem wręcz na wyrost). Pamiętajcie: zanim wejdziecie do sklepu, zastanówcie się dobrze, jak się zachować. Jeśli macie zły dzień i chcecie się wyżyć, możecie gorzko tego pożałować. Nigdy nie wiecie, na jakiego pracownika traficie. Może akurat waszą ofiarą będzie posiadacz Karury. Tak, lepiej przemyśleć swoje zachowanie nim będzie za późno.
Tę historię dedykuję każdemu pracownikowi sklepu: od kasjera do kierownika, praktycznie każdemu, kto na co dzień ma do czynienia w pracy z klientem. Zaopatrzcie się w swoją Karurę, by jakoś przetrwać te codzienne zmiany w pracy. Róbcie z nich użytek i nie dajcie się zwariować. Robicie dobrą robotę, niezależnie od stanowiska. Stalowe nerwy i pozytywne nastawienie to droga do sukcesu. A jeśli ktoś wam nadepnie na odcisk pamiętajcie, by się tym nie przejmować, Karura wykona swoją robotę :) Mam nadzieję, że spodoba wam się ta historia.
Do następnego!
Przyjemnej lektury:)
Karma ma na imię Karura. Ta suka dopadnie każdego szybciej niż się tego spodziewa
Bali 2017
Karol był z siebie zadowolony. Wrzesień powoli dobiegał końca, a on nie musiał wracać do pracy. Wręcz przeciwnie, mógł pozwolić sobie na kolejne wakacje. Zarobił sporo pieniędzy na swoich klientach, którzy już nie zdążą zgłosić oszustwa na policji, ba nawet nie odbędą się żadne rozprawy w sądzie z tego powodu. Wystawianie fikcyjnych ofert luksusowych apartamentów na wynajem było strzałem w dziesiątkę. Wiedział, że w dniu zameldowania się gości oszustwo wyszłoby na jaw, ale nie przejmował się tym zbytnio, bo zgłoszenia na policji nie było. Miał swój idealny sposób na oszustwo, dzięki któremu jego niecny proceder nie wyszedł na jaw. Wszystko dlatego, że oszukani ludzie już nie żyli. Zazwyczaj kilka dni przed wyjazdem, maksymalnie dzień przed, każdy z potencjalnych oszukanych ludzi, ginęli w tajemniczy sposób. Dla osób trzecich były to zwykłe wypadki, lecz Karol wiedział, że to sprawka Karury, jego laleczki, która pomagała mu w powiększaniu jego fortuny. Co prawda istniały jakieś zasady, których nie powinien łamać, ale skoro kasa wpływała na jego konta, to nie przejmował się tym. By uczcić dobry rok, postanowił wyjechać na wakacje: wybór padł na Bali.
Wynajął na miesiąc pokój z basenem w jednym z najlepszych hoteli na wyspie: The Apurva Kempisky. Przechodząc korytarzem z lobby w stronę wind, pomyślał o kolejnym sposobie na oszustwo. Wiedział, że dłużej nie może liczyć na wystawianie nieprawdziwych ofert na wynajem apartamentów, musiał pomyśleć o czymś innym. Podchodząc do drzwi jednej z wind, wcisnął przycisk przywołania na panelu, umieszczonym na ścianie.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła godzina dwudziesta. Postanowił, że wróci do swojego pokoju, weźmie kąpiel w basenie, może coś jeszcze zamówi do pokoju. Na pewno coś zamówi, w końcu nie musi przejmować się pieniędzmi. Po chwili otworzyły się jedne z drzwi. Mężczyzna wszedł do windy i wcisnął przycisk z numerem jeden. Drzwi zamknęły się i poczuł, jak kabina zjeżdża w dół. Karol spojrzał na swoje odbicie w lustrze, znajdującym się naprzeciwko drzwi. Miał trzydzieści pięć lat, lekko odstający brzuch, ale twarz nadal piękna. Brak sześciopaku nadrabiał piękną twarzą, przez co nie narzekał na brak powodzenia u kobiet. Chociaż zdawał sobie sprawę, że większość zainteresowanych nim osób zwracała na niego tylko uwagę z powodu pieniędzy.
— Jesteś wspaniały. — powiedział, podziwiając swoje odbicie w lustrze.
Niespodziewanie winda zatrzymała się, światło w kabinie zgasło, pozostawiając zaskoczonego Karola w ciemnościach.
— Kurwa mać. — zaklął mężczyzna, nerwowo wciskając przyciski na panelu.
Jeszcze nigdy nie przytrafiła mu się taka sytuacja. Wciskając jak oszalały przyciski, myślał o tym, by wyjść z tej cholernej windy. Nie miał zamiary siedzieć tu całą noc.
— To się nie dzieje! — powiedział, wciskając przycisk otwierania drzwi.
Stojąc w całkowitych ciemnościach, zastanawiał się nad tym jak długo będzie musiał tu siedzieć.
— Halo! — zawołał po chwili, uderzając z pięści w metalowe drzwi. — Czy ktoś mnie słyszy?! Halo! Kurwa.
Nie wiedział, co robić. Nie znosił takich sytuacji. W tym przypadku stres zawsze nad nim górował.
Jeśli winda zaraz nie ruszy, wpadnie w panikę.
Po chwili w kabinie ponownie rozbłysło światło. Winda ruszyła dalej.
— Dzięki Bogu. — powiedział uradowany Karol, gdy winda zatrzymała się na pierwszym piętrze.
Gdy tylko drzwi kabiny otworzyły się, mężczyzna wybiegł ze środka.
Następnym razem wybierze schody, zdecydowanie to będzie najlepsza opcja, mniej stresująca. Podszedł do telefonu, leżącego na stoliku. Podnosząc słuchawkę, wybrał numer 0.
— Poproszę o przejazd do pokoju 3157 — powiedział, po chwili.
— Kierowca będzie za dwie minuty, proszę czekać. — usłyszał w odpowiedzi.
Karol usiadł na ławce.
Spojrzał na krótki korytarz z lewej strony, który prowadził na zewnątrz. Był zbyt leniwy, by iść pieszo do swojego pokoju. Co prawda to tylko sto metrów, ale skoro mógł podjechać pod drzwi swojego pokoju, to po co zmuszać się do spaceru? Poza tym na zewnątrz panowała totalna ciemność. Musiałby wyciągnąć z kieszeni spodni telefon i włączyć latarkę, by oświetlić sobie drogę. Opcja dojechania do celu była zdecydowanie lepsza.
Już po chwili dostrzegł biały meleks, biały pojazd podobny do tych, które służyły do przejazdów na polach golfowych.
— Dobry wieczór. — przywitał się z nim młody, ciemnoskóry chłopak.
— Dobry wieczór, pokój 3157 — odpowiedział Karol, wsiadając do pojazdu.
Kierowca spojrzał na siedzącego mężczyznę i ruszył przed siebie.
Przejeżdżając przez ciemną drogę, mężczyzna spojrzał na rosnące po obu stronach palmy i bujną roślinność. Miał wrażenie, że znajduje się w dżungli. Myśląc o tym, co będzie dalej robił, nie zauważył, jak meleks zatrzymał się, a kierowca odezwał się do niego, informując o końcu podróży.
— Co? — zapytał po chwili zaskoczony Karol.
Spojrzał na kierowcę, potem na korytarz, który prowadził do pokoi gości.
— Aa, dzięki! — machnął ręką, wysiadając z pojazdu.
Pomachał młodemu chłopakowi na pożegnanie i ruszył w stronę swojego pokoju.
*
— Zdrowie wszystkich naiwnych — powiedział, siedząc w basenie, popijając wino z kieliszka.
Życie było piękne. Wszystko dzięki przeklętej lalce, którą zdobył zupełnie przez przypadek.
Gdyby nie ona, zapewne do dziś musiałby użerać się w domu ze swoją matką i młodszym rodzeństwem.
Jeszcze kilka przekrętów finansowych i będzie ustawiony na długo. Na samą myśl o tym, jaka czekała go świetlana przyszłość, uśmiechnął się.
Popijając wino, kątem oka dostrzegł jakiś podejrzany cień.
Ktoś był w jego pokoju! Wściekły mężczyzna wyszedł z basenu, chwycił ręcznik, który leżał na leżaku. Wycierając się w pośpiechu, ruszył w stronę otwartych drzwi tarasu. Niespodziewanie poślizgnął się na mokrych drewnianych deskach, upadając z hukiem na plecy.
— Ja pierdole. — powiedział, próbując wstać.
Niestety ból był na tyle silny, że nie mógł tego zrobić.
— Kto tam jest? — zawołał, podnosząc głowę do góry.
Światło w pokoju zgasło.
Karol był przerażony. Próbował wstać z mokrej, drewnianej podłogi, jęcząc przy tym z bólu.
Niespodziewanie poczuł mocne szarpnięcie za prawą nogę.
— Puszczaj! Pomocy! — zawołał mężczyzna, próbując wyrwać się z niewidzialnego uchwytu.
Wiedział, że to coś zamierzało wciągnąć go do ciemnego pokoju. Nie mógł pozwolić na to. Gorączkowo próbował złapać się czegokolwiek, by tylko uniemożliwić przeciwnikowi osiągnięcie celu.
Ostatecznie, zdążył mocno chwycić się rozsuwanych drzwi.
„Nie dam ci wygrać, nie teraz gdy tak dobrze mi się układa” pomyślał, nie puszczając drewnianej ramy.
— Aaa! — krzyknął po chwili, czując okropny ból łamanych kości.
Zdał sobie nagle sprawę, że to coś chciało go zabić i nie spocznie, póki tego nie zrobi!
— Kurwa! — krzyknął Karol, czując jak jedna z nóg z ogromną siłą, zostaje wyrwana od reszty ciała.
Czy to był jego koniec? Dlaczego akurat teraz, gdy tak wszystko wspaniale się układało?
Czuł, że traci przytomność, obraz przed oczami zaczął się rozmazywać. Mężczyzna poddał się, puszczając drzwi, których tak mocno się wcześniej trzymał. Niewidzialna siła wciągnęła go skąpanego w ciemności pokoju.
*
Następnego dnia rano, pokojówka dokonała wstrząsającego odkrycia. Krwawe ślady, które odkryła, doprowadziły ją do prywatnego basenu, który przynależał do pokoju, w którm przebywał Karol.
Kobieta nie mogła powstrzymać przeraźliwego krzyku, widząc czerwoną od krwi wodę w basenie, w której pływała górna połowa ciała Karola. Wybiegając z pokoju, potknęła się o coś, co leżało tuż pod łóżkiem.
— Aaa!
Przerażona pokojówka odepchnęła od siebie oderwaną od reszty ciała nogę, która prawdopodobnie należała do zamordowanego mężczyzny. Myślała tylko o tym, by jak najszybciej wydostać się z pokoju. Szybko wstała i nie oglądając się za siebie, wybiegając z miejsca zbrodni. Kątem oka dostrzegła dziwną, brudną od krwi laleczkę, która uśmiechając się, siedziała na leżaku, spoglądając na martwe ciało pływające w basenie.
— Demon! — krzyknęła.
Miesiąc później Ciche Wzgórze
1
„Głupia suka” — przeszło przez myśl Dawidowi. Nie znosił klientów, którzy robiąc małe zakupy, płacą grubymi banknotami. Serio? Do zapłaty, jebane dwa złote, a dziewczyna płaci dwustu złotowym banknotem, twierdząc przy tym, że nie ma drobnych. Głupia krowa na bank chciała rozmienić pieniądze. Chłopak nienawidził takiego bezczelnego zachowania klientów, którzy w ten sposób z premedytacją przychodzili rozmieniać pieniądze. Gdy tylko odmawiał przyjęcia takiego banknotu, musiał liczyć się z tym, że klient zmiesza go z błotem. Tak było niemal codziennie, przyzwyczaił się do tego już dawno temu, ale nadal go to wkurwiało. Dodatkowo irytowały go debilne zachowania niektórych ludzi, którzy przychodzili, zostawiając po sobie okropny bałagan. Większość ludzi tak postępowała, uważając, że mogą robić, co im się żywnie podoba. Ciekawe, czy w ich domach też przechodzi takie tornado. Zapewne tak było, był tego pewien.
— Zasrane gnoje. — usłyszał, wychodząc z boksu kasowego.
— Co się stało? — zapytał, zamykając drzwi do kasy.
Kinga, wysoka blondynka w okularach, podeszła do kolegi z niezbyt zadowoloną miną. Widać było, że próbowała opanować złość, lecz średnio jej to wychodziło.
— Na dziale z dekoracjami totalny armageddon. Ludzie to świnie, a dwie godziny doprowadzałam to miejsce do porządku przed otwarciem sklepu. Syfiarze.
— Nic na to nie poradzimy niestety. Bydło tak ma. Idziemy po pracy na kawę?
Dziewczyna spojrzała na Dawida. Kolega z pracy był od niej starszy o pięć lat, przystojny, szczupły, ciemnowłosy z kilkudniowym zarostem na twarzy. Idealny typ chłopaka, o którym marzyła od dawna. Niestety Dawid jak sam twierdził, nie nadawał się do bycia z kimś w związku. Był typem samotnika, któremu wystarczało towarzystwo książek i filmów. Mimo tego był bardzo sympaptyczny, miły dla każdego i wiecznie uśmiechnięty. To taki typ, który potrafił poprawić humor każdemu i z którym chciało się spędzać czas.
Dziewczyna głośno westchnęła. Wielka szkoda, że nie miał zamiaru się z nikim wiązać. Zastanawiała się, co mogło stać za tym, że taką podjął decyzję. Może kiedyś jej opowie.
— Z miłą chęcią, do Klątwy? Podają tam pyszną lemoniadę truskawkową.
— Spoko, może być Klątwa. I tak wielkiego wyboru nie mamy. W Cichym Wzgórzu to chyba jedyne dobre miejsce do spotkań. Za cztery godziny koniec naszego koszmaru. Potem możemy miło spędzić czas.
— Już na samą myśl nie mogę się doczekać. Idę wykładać towar, a ty musisz wracać. — powiedziała dziewczyna, wskazując na stojące osoby przy kasie.
Chłopak jęknął cicho, wracając do pracy.
*
Popołudnie z Kingą w Klątwie upłynęło całkiem miło. Popijając lemoniadę i zajadając szarlotkę, narzekali na głupie zachowania ludzi w sklepie. Oboje doszli do wniosku, że nie ma nadziei dla ludzkości, zwłaszcza że wśród większości zanika umiejętność czytania tekstu ze zrozumieniem. Tylko czy powrót do szkoły, coś dałby takim ludziom? Chyba nie, bo jak widać, dorośli mieli z tym cholerny problem. Zwykłe etykiety cenowe stanowiły dla nich problem, a gdy już w grę wchodziły cenówki promocyjne, zaczynała się ostra jazda. Tak, ludzkość woli spędzać inaczej czas, niż rozwijać swój intelekt. To chyba nigdy się nie zmieni.
Swoją drogą Dawid nie mógł doczekać się powrotu do swojego mieszkania. Musiał jeszcze wpaść do sąsiadki, która rano podczas jego nieobecności, odebrała od kuriera ważną przesyłkę. Chłopak był podekscytowany.
— Cały dzień jesteś jakiś szczęśliwy, coś się wydarzyło? — spytała zaciekawiona Kinga.
— Czekam na przesyłkę. — odpowiedział tajemniczo chłopak.
— Co takiego zamówiłeś? Aż promieniejesz na samą myśl. — dociekała koleżanka.
— Znając Dawida, na pewno była to kolejna książka albo film.
Znajomi spojrzeli na Przemka, właściciela Klątwy, który niespodziewanie dosiadł się do nich na chwilę.
— Zgadłem?
— Tak. — skłamał Dawid — Kolejny film do kolekcji wpadł. Tym razem padło na „Zabójcę Rosemary”.
— Nie oglądałam tego. Rozumiem, że to nie komedia romantyczna.
Przemek i Dawid wybuchnęli śmiechem.
— Jeśli przebicie kogoś widłami podczas kąpieli jest dla ciebie romantyczne, to idealna pozycja do obejrzenia. — odpowiedział rozbawiony właściciel lokalu — Klasyk kina grozy, może kiedyś wpadniemy z Kamilą do ciebie, albo ty do nas. Przydałby sie taki maraton filmowy w grupie znajomych.
— Hej, a co ze mną? — zapytała oburzona Kinga — Ja też chcę obejrzeć ten film. W sumie też dawno nie widziałam się z twoją żoną. Będzie okazja do pogadania.
— Pewnie, czemu nie. — odpowiedział Dawid, choć nie był przekonany co do tego pomysłu.
Musiałby teraz kupić ten film, żeby kłamstwo się nie wydało. Nie mógł im powiedzieć, co takiego zamówił. Złamałby jedną z ważnych zasad, a tego nie miał zamiaru robić. Zbyt długo pracował nad tym, by wcielić swój plan w życie.
Zerknął na zegarek. Dochodziła siedemnasta.
— Już się zbierasz? — spytała rozczarowana Kinga — Liczyłam na to, że jeszcze posiedzimy. Dni stają się coraz krótsze. Po dziewiętnastej już robi się ciemno.
— W końcu mamy jesień. Dopiero zaczął się październik, mamy ostatnie ciepłe dni. Od czwartku ma się ochłodzić i padać deszcz. — powiedział Przemek — Zaraz Halloween, muszę już zacząć myśleć o dekorowaniu lokalu.
— Za trzy dni będzie całkiem ponuro i zimno. — westchnęła blondynka — Poniedziałek tak szybko minął.
— Chcesz jeszcze jedną lemoniadę? — zapytał Przemek — Od razu humor ci się poprawi. Na koszt firmy.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
— Tak myślałem. — odpowiedział zadowolony właściciel, wracając do pracy — Trzymaj się Dawid. Daj znać, kiedy pasuje ci się spotkać.
— Jasne. — odpowiedział chłopak.
— Szkoda, że już idziesz.
— Widzimy się jutro w pracy.
— Racja.
— Miłego wieczoru.
Dawid pożegnał się z koleżanką, ruszając od razu w stronę wyjścia.
— Może kiedyś. — szepnęła, rozmarzonym tonem dziewczyna, mając wciąż nadzieję na to, że chłopak ją dostrzeże i jego uczucia do niej zmienią się na bardziej romantyczne.
*
Dawid mógł w końcu usiąść i zająć się rozpakowaniem paczki, którą odebrał od sąsiadki.
Otworzył karton, wyjmując z niego kopertkę oraz zawinięty w folię bąbelkową przedmiot. Spojrzał na naklejkę, na której widniała pomalowana na czerwono ludzka czaszka, umieszczona w okręgu. Dookoła okręgu zaś widniały jakieś dziwne symbole, których nie znał. Sam za bardzo nie interesował się okultyzmem, więc wszystkie takie symbole były dla niego obce. Wiedział, tylko żeby przestrzegać zasad, w przeciwnym razie wszystko obróci się przeciwko niemu. Liczył się z tym, że będzie jakieś ryzyko, lecz był na to przygotowany. Odrywając naklejkę z folii, poczuł, jak przechodzi go zimny dreszcz. Czy tylko mu się to wydawało? Może naklejka była jakąś formą pieczęci, która uwolniła to, co jest zawinięte w folię bąbelkową?
Nie przejmując się tym zbytnio, rozpakował w końcu swoją zdobycz.
Spojrzał na lalkę, przypominającą wyglądem niemowlaka. Biały materiał składający się w korpus, wypełniony w środku był watą, rączki i stopy, jak to bywa w tego typu lalkach, były wykonane z gumy. Dodatkowo lalka nie posiadała lewej ręki i nogi. Zwinięte kikuty pokryte były czerwoną farbą, która wyglądała jak krew. Podobnie było też z lewym okiem, które zwisało z czarnego oczodołu. Nitka, do której przyczepiona była gałka oczna, również była zabarwiona na ciemnoczerwony kolor.
Dawid odłożył lalkę na stół, sięgając po kopertę. Wyciągnął z niej złożoną na wpół kartę.
— Witaj Karuro, od dziś będziemy dobrymi przyjaciółmi. — powiedział, spoglądając na załączony do paczki list. Zawarte w nim były informacje dotyczące samej lalki, jak i zasad, których powinno się przestrzegać.
Laleczka karmy Karura
Drogi właścicielu Karury, poniżej masz opisane zasady korzystania z Karury. Przestrzeganie każdego z poniższych punktów jest bardzo ważne. Od tego zależy Twój los.
1) Karura to lalka odpowiedzialna za działanie karmy. Dopadnie każdego, kto ośmieli się oczernić, dokuczyć, a nawet w jakimkolwiek stopniu zranić jej właściciela (psychicznie lub fizycznie).
2) By połączyć się z Karurą, należy wylać odrobinę swojej krwi na nią. W ten sposób lalka będzie widziała wszystko oczami swego Pana i sprawi, że karma dopadnie każdego, kto ośmielił się skrzywdzić jej właściciela. Połączenie z lalką jest stałe, przerwać można je tylko za pomocą odpowiedniego rytuału, w którym Karura ulega zniszczeniu.
3) Pod żadnym pozorem nie pokazuj nikomu Karury, nie chwal się nią. Absolutnie nikt nie może wiedzieć o jej posiadaniu.
4) Nigdy nie próbuj wykorzystać Karury z egoistycznych pobudek, np. próbując się wzbogacić. Karura uwielbia karmę, a wykorzystanie jej do niecnych celów, może sprawić, że właściciela spotka sroga kara.
„Ciekawe, jaka kara może spotkać posiadacza lalki” — pomyślał Dawid, odkładając kartę na bok.
Cztery zasady, których powinien się trzymać. Da radę, nie będzie przecież kręcił na siebie bata.
Wstał z kanapy i podszedł do biurka. Wyciągnął z szafki zestaw do szycia.
— No to jedziemy. — powiedział, wyciągając igłę z pudełka.
Usiadł na kanapie, kładąc na kolanach Karurę. Trzymając nad nią palec, w który zamierzał się ukłuć, wstrzymał oddech. Był wrażliwy na ból, a zwłaszcza na widok własnej krwi. Miał nadzieję, że nie straci od razu przytomności. Zamknął oczy, by nie patrzeć na to, co robi.
— Kurwa! — zaklął, wbijając igłę w palec wskazujący.
Kropla krwi spadła na lalkę.
Dawid ścisnął palec, upuszczając kolejne czerwone krople na biały materiał.
— Dobra, chyba wystarczy.
Spojrzał na Karurę.
— Cholera jasna! — powiedział głośno, na widok czerwonych plam, które zostały wchłonięte do wnętrza lalki.
Miał omamy wzrokowe, czy krew naprawdę zniknęła we wnętrzu Karury? Czyżby oznaczało to, że został już połączony z lalką? Pozostało mu czekać do jutrzejszego dnia, gdzie będzie mógł się już o tym przekonać.
W międzyczasie postanowił sprawdzić skrzynkę mailową. Zobaczył na ekranie kilkanaście nieprzeczytanych wiadomości, w tym jedną od sprzedającego, zawierającą kilka ważnych informacji na temat Karury:
„Po połączeniu Karura będzie widziała oczami swego Pana, dzięki czemu karma szybko dopadnie odpowiednią osobę. Sam posiadacz lalki również będzie widział swoimi oczami, moment ukarania nieszczęśnika, który mu zaszkodził ( wszystko ukazane będzie w formie wizji). Karura żywi się krwią ofiar, każdego niegodziwca, który w jakiś sposób zaszkodził jej właścicielowi lub wyrządził mu krzywdę, zaś sama lalka wchłonie krew ofiar, by zaspokoić głód. Minimum raz na tydzień trzeba dbać o to, by zaspokoić krwawy głód Karury. W zamian za to lalka będzie chroniła swojego pana do końca jego dni, chyba że ten złamie jedną z czterech zasad. Więcej krwi oznacza zwiększenie mocy Karury, o czym warto pamiętać. Lalkę należy trzymać w bezpiecznym miejscu, z dala od ciekawskich oczu. Samo działanie demonicznej karmy będzie niewidoczne dla ludzkiego oka (wyjątkiem są wizje, które będą ukazane posiadaczowi lalki, w momencie ukarania winnego). Nie trzeba nosić Karury ze sobą, by uwolnić jej demoniczne działanie. Połączenie z właścicielem lalki za pomocą jego krwi, wystarczy, by demon przebywał w pobliżu swego pana, bez konieczności przebywania w fizycznej powłoce.”