Gatunek: Powieść przygodowa z elementami fantasy, kryminału i romansu
Tytuł: Labirynt Przeznaczenia
Fabuła:
W sercu starożytnego miasta, ukrytego wśród gęstych lasów, znajduje się tajemniczy labirynt, o którym krążą legendy od wieków. Mówi się, że ten, kto odnajdzie jego centrum, zdobędzie nieograniczoną wiedzę i moc. Jednak dotąd nikomu nie udało się tego dokonać.
Główną bohaterką jest młoda archeolog, Anna, która po otrzymaniu zagadkowego listu od zaginionego ojca, wyrusza na poszukiwanie prawdy o jego losie. List zawiera fragmenty starożytnych manuskryptów oraz wskazówki prowadzące do labiryntu.
W trakcie podróży Anna spotyka tajemniczego mężczyznę, Marka, który twierdzi, że zna drogę do labiryntu i oferuje jej pomoc. Między nimi rodzi się napięcie, które z czasem przeradza się w głębsze uczucie.
W miarę zbliżania się do celu, bohaterowie odkrywają, że nie są jedynymi, którzy pragną odnaleźć centrum labiryntu. Grupa wpływowych osób, zwana „Bractwem Cienia”, również poszukuje tej mocy, planując wykorzystać ją do własnych celów.
Rozdział 1: Odczytany List
Anna siedziała przy starym biurku w swojej małej pracowni na uniwersytecie, otoczona stosami książek, map i fragmentów starych manuskryptów. Wiatr uderzał w okno, a w powietrzu czuć było zapach nadchodzącej burzy. Mimo późnej godziny, nie mogła oderwać się od zadania, które pochłonęło jej myśli od tygodni. Wydobyła z szuflady kolejną zgrzebną kopertę, której zawartość wprawiła ją w osłupienie.
Był to list od jej ojca, Aleksandra, którego uważała za zaginionego od lat. Od momentu, gdy zniknął, nigdy nie udało się odnaleźć żadnego śladu po nim. A teraz, po tylu latach, trafił do jej rąk.
Moja droga Anno, jeśli to czytasz, to znaczy, że już mnie nie ma. Zniknąłem, byleby nie wpaść w ręce tych, którzy nie znają miłosierdzia. Mam nadzieję, że znajdziesz to, co musisz. Labirynt nie jest jedynie fizycznym miejscem. Będzie cię prowadził, ale i kusił. Nigdy nie zapominaj o tym, co najważniejsze — nie każda odpowiedź, którą znajdziesz, jest tym, na co liczyłaś.
Podpisane: Aleksander W.
Poczuła jak zimny dreszcz przeszedł jej po plecach. List wyglądał jakby był spisany kilka dni temu, ale jego zapach i ślady zniszczeń świadczyły o tym, że przeleżał w ukryciu przez długie lata. Co takiego ukrywał przed nią ojciec? I co oznaczał ten tajemniczy „labirynt”?
Chwyciła za mapę, którą od razu rozwinęła. Wzdłuż jej brzegów widniały archaiczne symbole, które rozpoznała z innych badań — oznaczenia miejsc, których nie było w żadnym znanym jej atlasie. Labirynt, o którym mowa w liście, musiał być czymś więcej niż tylko opowieściami o starożytnych ruinach.
Anna wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. Czuła, jak jej serce przyspiesza, jak emocje zaczynają się mieszać. Wybór, który stał przed nią, był prosty — albo pozostanie w świecie nauki, pełnym rutyny i stabilności, albo wyruszy w nieznane, w poszukiwaniu ojca i odpowiedzi, które mogą zmienić wszystko.
Wiedziała, że nie ma wyboru. Zaczęła przygotowywać się do podróży, nie mając pojęcia, że to, co ją czeka, będzie znacznie bardziej niebezpieczne, niż mogła to sobie wyobrazić.
Podczas gdy Anna pakowała swoje rzeczy, nie wiedziała, że ktoś już śledził jej kroki. Mężczyzna, który pojawił się tuż po otrzymaniu listu, zdawał się mieć wgląd w każdy jej ruch. Mark — tajemniczy mężczyzna, którego spotkała w ubiegłym tygodniu, wiedział, że ta podróż jest nie tylko jej osobistą misją. Dla niego była to kwestia życia i śmierci.
Następnego dnia, w drodze na lotnisko, Anna nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ktoś ją obserwuje. Wciąż nie wiedziała, kim tak naprawdę był Mark, ale jego oczy — pełne ukrytej tajemnicy — były teraz jej jedynym pewnym tropem.
Dziękowała, że zgodziła się na jego pomoc. Jednak nie miała pojęcia, że ta decyzja wkrótce postawi ją przed dylematem, którego nie będzie mogła rozwiązać bez ryzyka utraty czegoś o wiele cenniejszego niż tylko jej własne życie.
Anna dotarła na lotnisko, serce jej biło szybciej niż kiedykolwiek. W głowie krążyły myśli o ojcu, o tajemniczym labiryncie, o listach, które nie miały prawa istnieć. Ale także o Marku, który nie wiadomo, czy był jej sprzymierzeńcem, czy przeciwnikiem. Co go łączyło z tym wszystkim?
Wzrok Anny mimowolnie przeszedł na monitor z numerami lotów, ale w tym momencie coś jej nie pasowało. Oczywiście, zauważyła to za późno — było już za późno. Mark stał przy wejściu, ale coś było w nim inne, coś, co wcześniej jej umknęło. Dziś był ubrany w ciemny płaszcz, którego nie widziała wcześniej. Jego twarz, choć znajoma, wydawała się teraz obca. Coś w jego postawie sprawiało, że Anna poczuła niepokój, jakby nie wszystko było tym, czym się wydawało.
Nim zdążyła podejść, Mark zbliżył się do niej, jakby wiedział, że go zauważy.
„Anna… muszę ci coś powiedzieć.” — jego głos brzmiał jakby był przepełniony niepokojem.
„Coś się stało?” — zapytała, czując, jak w jej żołądku pojawia się uczucie ciężaru.
Mark spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy. „Twoje życie jest w niebezpieczeństwie. Musisz mi zaufać.” — powiedział, nie czekając na odpowiedź, i chwycił ją za ramię.
Anna wstrzymała oddech. Zanim zdążyła zareagować, Mark odwrócił ją gwałtownie i pociągnął w stronę ukrytej bramy, której nigdy wcześniej nie widziała. Całe lotnisko nagle wydawało się jakby zniknęło w tle, a jedynym punktem rzeczywistości stała się ona i on.
„Co… co się dzieje?” — Anna zapytała, mimo że bała się odpowiedzi.
„Nie ma czasu na wyjaśnienia. Po prostu musisz mnie słuchać. Chciałem ci powiedzieć prawdę wcześniej, ale było za późno.” — Mark spojrzał w jej oczy, jakby próbował wyczytać jej myśli.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, jej telefon zadzwonił. Anna spojrzała na wyświetlacz — to był numer jej matki. Odruchowo odebrała, ale zanim mogła wypowiedzieć słowo, w słuchawce rozległ się szmer, a potem głos, który brzmiał zupełnie nieznajomo.
„Anna, nie jedź na lotnisko. Ktoś cię śledzi. Twój ojciec żyje. Nie wiesz, z kim masz do czynienia. Myślisz, że wszystko jest jasne, ale prawda jest o wiele bardziej skomplikowana, niż ci się wydaje.” — powiedziała kobieta, a jej głos był zimny jak lód.
Anna zaniemówiła. Kto to był? I dlaczego mówiła o jej ojcu, który, jak wszyscy sądzili, zniknął bez śladu?
Nim zdążyła odpowiedzieć, połączenie zostało przerwane. Zamiast tego jej telefon zaczął wibrować i na ekranie pojawiła się nieznana wiadomość: „Spóźniłaś się. Zatrzymaj się. I nie ufaj Markowi.”
Wszystko, co do tej pory wydawało się logiczne, nagle zaczęło układać się w mozaikę, której brakowało najważniejszych elementów. Zaczęła czuć, jak jej serce bije coraz szybciej. Co to wszystko miało oznaczać? Kto był po jej stronie? I dlaczego jej ojciec miałby żyć?
„Anna…” — Mark ponownie ją pociągnął za ramię, nie czekając na odpowiedź. „Musimy się stąd zabrać. Teraz.”
Zanim zdążyła zapytać, co się dzieje, mężczyzna otworzył drzwi do nieznanego pomieszczenia w głębi lotniska. Anna poczuła, jak drżenie ogarnia jej ciało, ale nie miała innego wyboru. Zamiast odpowiedzi na pytania, otrzymała jedynie mroczny cień tajemnicy, który spowił całą jej rzeczywistość.
Kiedy weszła do pomieszczenia, zauważyła, że było w nim kilka innych osób — wszyscy patrzyli na nią w milczeniu. W powietrzu unosił się zapach wilgoci i starych dokumentów. W jednym z kątów stała drewniana skrzynia z nieczytelnymi napisami, jakby to była część jakiegoś ukrytego archiwum.
„Witamy w miejscu, które zna tylko garstka ludzi. Tutaj zaczyna się prawdziwa podróż.” — powiedział Mark, zamykając za nią drzwi.
I wtedy wszystko się zmieniło.
Anna stała w ciemnym pomieszczeniu, próbując zebrać myśli. Chociaż jej umysł wrzał od pytań, czuła, jakby coś ją popychało do tego miejsca. Mark, stojąc obok niej, patrzył na nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Reszta osób w pomieszczeniu milczała, nie ruszając się. Wokół czuło się obecność czegoś, czego nie potrafiła nazwać — ciężką, nieuchwytną aurę, jakby wszystkie te osoby były świadome czegoś, czego ona nie wiedziała.
„Gdzie jesteśmy?” — zapytała Anna, jej głos drżał, mimo że starała się zachować spokój.
„To miejsce, w którym zaczyna się prawda. I w którym wiele osób postanowiło przestać szukać odpowiedzi.” — Mark odpowiedział, jego ton był pełen tajemnicy.
„A kim są oni?” — zapytała, wskazując na ludzi w pomieszczeniu.
„To nasi sprzymierzeńcy. Ale każdy z nich ma swoją historię, a nie każda z tych historii jest pełna. To, co tu robimy, jest dla nas wszystkich bardziej niż tylko misją — to walka o coś, co ma potencjał zmienić cały świat.” — Mark rzucił krótkie spojrzenie na resztę obecnych, jakby sprawdzając, czy można im ufać.
Anna poczuła, że nie jest w stanie dalej ignorować dziwnej atmosfery tego miejsca. Coś w jej wnętrzu zaczynało się buntować. Po chwili w jednym z kątów pomieszczenia usłyszała cichy trzask, jakby ktoś otworzył drzwi. Spojrzała w tym kierunku — nie zobaczyła jednak żadnej postaci, ale podłoga w tym miejscu była zaskakująco czysta, jakby przez kogoś niedawno starannie umyta.
„Masz teraz wybór, Anna.” — Mark powiedział to w sposób, który wstrząsnął nią jeszcze bardziej. „Przyjdź ze mną. Wyruszymy w miejsce, które zna niewielu, ale to tam leży klucz do przyszłości. Twojej przyszłości. I być może odpowiedź na zagadkę twojego ojca.”
Przed nią ukazały się drzwi, które wcześniej były niewidoczne. Używając własnego ciała, Mark nacisnął na nie i otworzył wejście do mrocznego korytarza. Ciemność wciągnęła ją jak wir. Wiedziała, że nie ma odwrotu, ale coś w jej wnętrzu podpowiadało, że nie powinna wchodzić. Tylko dlaczego nie mogła oprzeć się tej pokusie?
„Jesteś pewna?” — Mark odwrócił się do niej. „To, co odkryjesz, nie będzie łatwe do przyjęcia.”
Anna wzięła głęboki oddech i postawiła pierwszy krok w stronę korytarza. Każdy jej ruch wydawał się odbijać od ścian jak echo w labiryncie, jakby wszystkie tajemnice tego miejsca chciały się ujawnić w tej samej chwili.
„Nie wiem, co mam myśleć… i co mam zrobić.” — powiedziała cicho.
„Nie musisz wiedzieć. Musisz tylko podążać za tym, co jest przed tobą. Reszta stanie się jasna później.” — odpowiedział Mark, prowadząc ją dalej.
Kiedy przeszli przez wąski korytarz, znaleźli się w ogromnym pomieszczeniu przypominającym bibliotekę. Setki starych książek i rękopisów były porozrzucane na stołach i półkach, niektóre z nich zakurzone, inne zniszczone przez czas. W centrum znajdował się ogromny stół, na którym leżały mapy, schematy i jakieś nieznane artefakty.
„To tutaj. Oto pierwsza część twojej podróży, Anna. Tutaj znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania.” — Mark wskazał na jedną z książek, która leżała na stole.
Anna podeszła niepewnie do stołu, sięgając po oprawioną w skórę księgę. Otworzyła ją na przypadkowej stronie, a jej oczom ukazały się dziwne symbole i rysunki — jakby mapy, które prowadziły przez nieznane krainy, a wśród nich pojawiały się słowa w obcym języku, który rozpoznała — choć nie potrafiła go przeczytać.
W tym momencie Mark zbliżył się do niej, kładąc dłoń na ramieniu. „To tylko początek. Twoja droga nie kończy się na tej książce. To, co w niej jest, to tylko klucz do czegoś większego. Labirynt, o którym mówi twój ojciec, nie jest zwykłym miejscem. To miejsce, które może cię zniszczyć… ale także wyzwolić.”
Anna spojrzała na niego, niepewna, co myśleć. Jakie były jego intencje? I jak to wszystko miało się łączyć z tajemnicą jej ojca?
„Co się stanie, jeśli tego nie zrobię?” — zapytała, zadrżała w środku.
Mark przez chwilę milczał, a potem odpowiedział, patrząc jej w oczy: „Jeśli nie pójdziesz, ktoś inny to zrobi. Ale wtedy stracisz więcej niż tylko odpowiedzi. Stracisz siebie.”
Anna czuła, jak serce zaczyna bić jej mocniej. Ktoś inny? Kto mógłby być tym drugim graczem w tej grze? I co się stanie, jeśli znajdzie odpowiedzi, na które tak desperacko czekała? Czy będzie w stanie zaakceptować prawdę?
Zanim zdążyła zadać kolejne pytanie, w pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu. Anna zerknęła na ekran. To był nieznany numer. Zatrzymała oddech, by odpowiedzieć.
W słuchawce pojawił się głos, który wzbudził w niej panikę. „Jeśli nadal chcesz wiedzieć, kim naprawdę jest twój ojciec, weź książkę. Ale pamiętaj, że nic już nie będzie takie samo.”
Anna trzymała telefon w dłoni, serce jej biło szybciej, jakby całe pomieszczenie stawało się coraz mniejsze. Głos w słuchawce brzmiał znajomo, ale nie potrafiła go rozpoznać. Coś w tej rozmowie wydawało się niebezpieczne, jakby nie tylko ona była śledzona, ale i jej decyzje miały wpływ na coś większego.
„Kto to?” — zapytała, choć wiedziała, że odpowiedź może nie paść.
„To nie jest teraz ważne.” — Głos w słuchawce był chłodny i pozbawiony emocji. „Wiesz, co musisz zrobić. Weź książkę. A potem zaczniesz rozumieć, dlaczego twoje życie nigdy nie było przypadkowe.”
Anna spojrzała na Marka, który stał obok, z wzrokiem pełnym niepokoju. Widać było, że słyszał część rozmowy. Jej serce zabiło mocniej.
„Mark… co to oznacza?” — zapytała, przerywając ciszę, która nagle zapanowała w pomieszczeniu.
„To… to nie tylko historia twojego ojca.” — Mark powiedział to z wyraźnym smutkiem w głosie, jakby w tej jednej chwili wszystko, o czym myślał, zostało przytłoczone przez mrok. „To historia, którą będziesz musiała dokończyć, Anna. I nie będzie łatwo. Czasem odpowiedzi prowadzą do bardziej mrocznych pytań.”
Zanim zdążyła odpowiedzieć, na stole pojawiła się kolejna rzecz — elegancka, zamknięta w drewnianym pudełku z mosiężnym zamkiem. Anna poczuła, jak jej dłoń w naturalny sposób zmierza w stronę tego przedmiotu, jakby instynktownie wiedziała, że to kolejny element układanki. Wzięła pudełko, przekręciła zamek i otworzyła je powoli. W środku leżała stara fotografia, na której widniała nieznana kobieta, trzymająca w rękach tę samą książkę, którą wcześniej widziała na stole. Na odwrocie znajdowały się słowa, zapisane w tym samym obcym języku.
„Kto to?” — zapytała, patrząc na Marka. W jej oczach malował się strach i niedowierzanie.
„To osoba, która spróbowała tego, co teraz ty musisz.” — odpowiedział, biorąc zdjęcie do ręki. „I to ona zapoczątkowała tę historię. Tylko że jej los zakończył się w sposób, którego możesz się domyślać.”
Mark spojrzał na nią z powagą. „Twój ojciec wiedział, co to za książka. I wiedział, że nigdy nie będzie w stanie się z niej wyrwać. Tak jak ty teraz. Jesteś tu, ponieważ nie masz innego wyboru.”
„I co się stanie, jeśli się wycofam?” — zapytała, głos jej drżał. „Czy to wszystko… zakończy się?”
„Nie.” — Mark odpowiedział twardo, patrząc na nią z pełnym przekonaniem. „Twoje życie zmieni się, ale nie w sposób, który byś sobie wyobrażała. Odpowiedzi nie czekają na ciebie. To ty musisz je znaleźć, a to, co odkryjesz, nie będzie łatwe do zniesienia.”
Poczuła, jakby była uwięziona w tej opowieści, jakby nie miała już żadnego wyboru, jakby każdy ruch prowadził ją w stronę nieznanego. A jednak coś w jej wnętrzu podpowiadało, że odpowiedź była tuż przed nią. Wystarczyło tylko otworzyć kolejną stronę.
Zanim zdążyła podjąć decyzję, w pomieszczeniu zapanowała ciemność. Anna momentalnie wyciągnęła ręce przed siebie, czując, jak zapada się w niej przestrzeń. Coś dziwnego zaczęło dziać się z powietrzem, jakby nagle cała energia tego miejsca zmieniła swoje pole. Jej oddech stał się szybszy, a serce biło głośniej. Poczucie grozy, które z każdą chwilą rosło, stało się przytłaczające.
„Anna!” — Mark rzucił się w jej stronę, ale zanim zdążył ją złapać, wszystko zniknęło.
Kiedy światło powróciło, Anna znalazła się w zupełnie innym miejscu. Była teraz w ciemnym, wilgotnym korytarzu, w którym echo kroków wydawało się nienaturalnie głośne. Z każdym jej ruchem, z każdym krokiem, ściany wydawały się zbliżać. Zauważyła, że na końcu korytarza świeciła się słaba, złowieszcza łuna.
„Gdzie jestem?” — zapytała, patrząc wokół, starając się pojąć, co się właśnie wydarzyło.
Nie było odpowiedzi.
„Jeśli chcesz dowiedzieć się, kim jesteś… wejdź dalej.” — Znowu usłyszała głos, tym razem bardziej wyraźny, wprost z ciemności.
Anna nie miała już wątpliwości. Zdecydowała się ruszyć naprzód.
Kiedy przekroczyła próg, znalazła się w ogromnej sali, w której nie było żadnych okien ani drzwi. W samym centrum znajdowała się kamienna płyta, na której leżał artefakt — tajemniczy, wyglądający jak zegar słoneczny, ale bez wskazówek. Na płycie wyryte były inskrypcje, które wyglądały jak starożytne znaki.
„To tutaj.” — Mark pojawił się obok niej, przerywając ciszę. „To jest początek twojej prawdziwej podróży. A kiedy ją zakończysz, nic nie będzie takie samo.”
Anna spojrzała na niego z niepokojem, ale coś wewnątrz niej rosło. Coś, co nakazywało jej wziąć ten artefakt. I wtedy poczuła, że nie tylko jej życie może się zmienić, ale także los wszystkich, którzy ją otaczali.
„Weź to, Anna. To klucz do wszystkiego.”
Bez zastanowienia sięgnęła po artefakt.
Zanim jednak zdążyła go podnieść, cała sala zaczęła drżeć, a dźwięk przypominający kruszenie się kamieni rozbrzmiał w uszach Anny.
Anna siedziała na twardym, drewnianym krześle w swoim małym, przytulnym biurze. Powoli odkładała szklankę z wodą na stół, patrząc na stary, nieotwarty list, który leżał przed nią. Był stary, spuchnięty, a jego papier przyciągał uwagę swoim ciemnym, żółtawym odcieniem. Zdecydowanie nie był to list współczesny. Zaadresowany do niej, jakby ktoś przewidział, że w końcu nadejdzie ten dzień. Jej imię było zapisane starannym, eleganckim pismem, które zdawało się sugerować, że autor miał świadomość powagi tej chwili.
Zanim otworzyła kopertę, poczuła dziwną, niepokojącą obecność. To uczucie nie było nowe. Towarzyszyło jej od dzieciństwa, zawsze wtedy, gdy coś zbliżało się nieuchronnie. Czuła to teraz, mocniej niż kiedykolwiek. Zawahała się przez chwilę, jakby wiedziała, że ten list przyniesie ze sobą nie tylko odpowiedzi, ale także pytania, na które może nie być gotowa.
Z wolna przekładała palce po papierze koperty. Jej serce biło szybciej, jakby na dnie żołądka gromadziła się gęsta mgła. Z każdym gestem stawała się coraz bardziej pewna, że po otwarciu tej koperty nic już nie będzie takie samo.
Otworzyła ją powoli, delikatnie, jakby bała się uszkodzić zawartość. W środku znajdowała się kartka papieru, pożółkła i nadgryziona przez czas. Zaczęła czytać:
„Droga Anno, wiem, że się obawiasz. Byłaś już blisko wielu prawd, ale nigdy jeszcze nie zbliżyłaś się do tej. Nie możesz uciec. Musisz znaleźć książkę. Ona ma odpowiedzi. A po niej znajdziesz i siebie, i całą resztę.”
Ręce Anny zaczęły drżeć. Czuła, jakby ten list był częścią czegoś, czego nie potrafiła pojąć. Zrozumiała, że ta wiadomość nie pochodziła od nikogo, kogo znała. To był ktoś z jej przeszłości, ktoś, kto wiedział o niej rzeczy, które nie miały prawa być znane. Więcej niż to — czuła, że to ktoś, kto wiedział, co się wydarzy w przyszłości.
„Książka…” — szepnęła do siebie, nie mogąc powstrzymać się od myśli, które zaczęły wirować w jej głowie. Książka, o której nigdy wcześniej nie słyszała. Jej palce przesunęły się po literach, które wciąż były dla niej nieznane. Co to miało oznaczać? Co miałaby zrobić?
Zanim zdążyła wyciągnąć więcej wniosków, dzwonek telefonu przerwał jej myśli. Spojrzała na wyświetlacz. Numer był nieznajomy. Serce zabiło jej mocniej. Wiedziała, że to nie przypadek. Wzięła głęboki oddech i odebrała.
„Anna?” — Usłyszała głos, który wydał jej się dziwnie znajomy, choć nie potrafiła go zidentyfikować. Był niski, spokojny, ale też pełen niepokoju. „Wiem, co dostałaś. I wiem, że teraz musisz podjąć decyzję. To nie jest gra. Weź książkę. A potem zrozumiesz.”
„Kto to?” — zapytała, nie mogąc ukryć niepokoju w głosie. Odpowiedź nie nadeszła od razu.
„Nie teraz. Jesteś gotowa na to, co nadejdzie?” — zapytał głos, zmieniając ton na bardziej surowy.
„Na co mam być gotowa?” — zapytała, czując, jak strach wkrada się do jej umysłu.
„Na siebie. Twoją prawdziwą historię. Zanim to wszystko się zakończy, poznasz odpowiedzi. Ale pamiętaj jedno — nie możesz wrócić do życia, które znałaś.”
I wtedy telefon się rozłączył. Anna poczuła, jak jej dłonie zaczynają się pocić. Serce waliło jej w piersi, jakby na nią naciskała niewidoczna siła. Co się dzieje? Czego teraz od niej chcą?
Wstała, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Zatrzymała się przy oknie, starając się znaleźć jakieś poczucie bezpieczeństwa. Na zewnątrz panowała noc, jedynie odległe światła latarni rzucały długi cień na pustą ulicę. Wszystko wydawało się nierzeczywiste. W tej ciszy czuła się jak w pułapce.
Nagle zauważyła coś, czego wcześniej nie dostrzegała. Na stole obok jej laptopa leżała książka. Nie była to książka, którą kiedykolwiek widziała w tym miejscu. Wyglądała na starą, jej okładka była zniszczona, a tytuł niewyraźny, niemal wymazany. Przeszła do niej powoli, a każdy krok stawał się coraz cięższy.
Gdy sięgnęła po książkę, poczuła, jakby coś jej mówiło, że to właśnie ona jest kluczem. Wiedziała, że teraz już nie ma odwrotu. Jej palce przesunęły się po okładce, czując pod palcami chłód starego papieru. Otworzyła ją, a w środku znalazła kartkę. Była to ta sama, którą widziała w liście. Tylko tym razem była napisana własnoręcznie przez kogoś, kogo już znała.
„Zrozumiesz, dlaczego to musiało się zdarzyć. Pamiętaj tylko jedno: to jest początek.”
Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Ktoś po prostu wiedział. Wiedział, co stanie się, gdy otworzy tę książkę. Co czeka ją w tym labiryncie? I czy będzie w stanie znaleźć prawdę, zanim będzie za późno?
Zgasiła światło, usiadła przy stole, trzymając książkę w rękach. Z każdą chwilą odczuwała, jak ciężar tej tajemnicy zaczyna ją przytłaczać.
Anna wciąż trzymała książkę w rękach, ale teraz, po tym, co usłyszała przez telefon i co przeczytała na kartkach, które skrywała w środku, poczuła dziwne zimno, które przenikało przez jej skórę. Przełknęła ślinę, jakby sama świadomość tej tajemnicy, która otaczała książkę, miała fizycznie wpływać na jej ciało.
Nie wiedziała, czy to było szaleństwo, czy po prostu coś, na co musiała być gotowa. Zanim zdążyła otworzyć książkę ponownie, zaczęła czuć, jak serce bije jej mocniej, jak jej dłonie drżą. Jej myśli krążyły wokół tego jednego pytania: Dlaczego ja?
Książka była ciężka, nieco nieproporcjonalna w stosunku do swoich wymiarów, ale miała coś, co nie pozwalało jej odłożyć jej na bok. Wydawała się nasycona historią, której nie mogła zrozumieć, ale wciąż przyciągała ją w sposób, który sprawiał, że chciała ją poznać.
Otworzyła ją ponownie. Strona po stronie przewracała, czytając fragmenty, które brzmiały jak niepełne zagadki, zapisane w dziwnym języku. Fragmenty wyjaśniały historię, której nigdy wcześniej nie słyszała. Na przykład, na jednej stronie znajdowała się starannie opisana scena:
„W chwili, gdy zapadła noc, wśród cieni, w ciemnym zaułku miasta, gdzie światła latarni były ostatnimi świadkami znikających postaci, powstała cisza. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że tej nocy wydarzy się coś, co zmieni wszystko. Bo wśród tych cieni, w tej ciemności, nie był to przypadek. To była decyzja.”
Anna przeczytała to kilkakrotnie, jakby próbując odnaleźć sens w słowach, które wydawały się mieć znaczenie tylko w kontekście czegoś większego. Ktoś musiał wiedzieć, co to oznacza. Ktoś miał klucz do zrozumienia.
Nagle, jakby znikąd, pojawił się dźwięk dzwonka drzwi. To nie był zwykły dźwięk, który wybrzmiewał w jej domu. To było coś, co brzmiało jak zapowiedź nadchodzącej burzy. Wstając, poczuła, jak jej mięśnie napięły się, a serce przyspieszyło. Kto mógł przyjść o tej porze?
Otworzyła drzwi. W progu stał mężczyzna w średnim wieku, ubrany w ciemny płaszcz, który mimo późnej godziny wyglądał zbyt dobrze. Jego twarz była trudna do rozszyfrowania, a jego oczy — pełne zimnej determinacji — nie dawały jej żadnych odpowiedzi. Prawdę mówiąc, czuła, jakby znała tego człowieka, choć nie miała pojęcia, skąd.
„Mogę wejść?” — zapytał, jego głos był miękki, ale niosło w nim coś, co przyprawiało o dreszcze.
Anna skinęła głową, nie wiedząc, dlaczego nie zareagowała inaczej. Czuła, jakby nie miała wyboru. Coś w tym człowieku przyciągało ją do siebie, jakby w jakiś sposób wyczuwała, że to on miał odpowiedzi na wszystkie pytania.
Weszli do środka, a on zamknął drzwi za sobą. Stanął na chwilę w milczeniu, jakby zastanawiając się, co powiedzieć. Anna poczuła, jak ciśnienie w pomieszczeniu rośnie, a powietrze staje się cięższe.
„To prawda, że dostałaś list?” — zapytał nagle. Jego pytanie nie brzmiało jak zwykłe zapytanie. To było stwierdzenie, jakby znał odpowiedź, zanim ją zadał.
Anna kiwnęła głową. „Tak, ale… kto pan jest? Skąd pan wie…?” — zaczęła, ale słowa utknęły jej w gardle. Nie wiedziała, jak wyrazić tę całą falę niepokoju, która ją ogarniała.
„To nie jest czas na pytania o mnie,” — odpowiedział mężczyzna, przerywając jej myśli. „Czas na pytania o to, co się dzieje. Bo nie masz już wyboru, Anna. Masz książkę. A w niej jest więcej, niż się wydaje. Otwórz ją ponownie. Wtedy zrozumiesz, dlaczego musiałaś ją dostać.”
Chociaż słowa były proste, miały w sobie coś, co sprawiało, że Anna czuła się, jakby już dawno została wciągnięta w coś, z czego nie mogła się wycofać. Nagle poczuła, że nie ma już odwrotu. Zmuszona do działania, sięgnęła po książkę.
Mężczyzna zbliżył się do niej, wyciągając rękę, by pomóc jej otworzyć książkę na innej stronie. Wskazał na jeden z fragmentów:
„W każdej historii jest coś, co nie daje się zapomnieć. W twojej historii jest tajemnica. I to ta tajemnica, którą musisz odkryć. Ona cię zdefiniuje. Bez niej nie będziesz w stanie iść naprzód.”
Anna poczuła, jak jej serce bije jeszcze szybciej, jakby odkrywała coś, co miało na zawsze zmienić jej życie.
„Kto pan jest?” — zapytała znowu, nie mogąc znieść napięcia.
„Pytanie brzmi, kim ty jesteś, Anno” — odpowiedział, patrząc jej w oczy z taką intensywnością, jakby prześwietlał jej duszę. „Odpowiedzi masz w sobie. Musisz je znaleźć.”
I wtedy zrozumiała. Odpowiedzi nie były gdzieś na zewnątrz. Były w niej samej. Czekały tylko na to, by je odkryć. Ale co się stanie, gdy zacznie szukać prawdy? I jak daleko sięgnie, by odkryć to, co wciąż było ukryte?
Bez słowa zamknęła książkę i spojrzała w oczy mężczyzny. W tej chwili już wiedziała, że jej życie zmieni się na zawsze.
Anna stała w milczeniu, wciąż trzymając książkę w rękach, które teraz wydawały się cięższe niż kiedykolwiek wcześniej. Mężczyzna, który stał przed nią, nie zdjął wzroku z jej twarzy, jakby oczekiwał, że natychmiast zrozumie, co ma zrobić. Ale Anna nie potrafiła jeszcze ogarnąć tego, co się działo. W jej głowie kłębiły się sprzeczne myśli, a w sercu pulsowało niewypowiedziane pytanie: co teraz?
Mężczyzna zaczął chodzić po pokoju, jakby nieśpiesznie, jakby nie czuł się zobowiązany do żadnej pośpiechu, a jednak każdy jego krok, każda zmiana jego postawy wydawała się przenikać powietrze jak niewidzialna presja.
„Kiedy to wszystko się zaczęło?” — zapytał wreszcie, odwracając się ku niej. Jego głos był teraz bardziej miękki, ale wciąż nosił w sobie tę samą pewność, jakby znał odpowiedzi na pytania, które jeszcze nie padły.
Anna milczała, zastanawiając się. Czuła, że odpowiadać nie jest łatwo. Jak mogła wyjaśnić, co działo się od momentu, gdy książka trafiła w jej ręce? Jak opisać to uczucie bycia ściganą przez coś, czego nie rozumiała?
„Wydaje mi się, że to zaczęło się, kiedy znalazłam list” — powiedziała w końcu, czując, jak te słowa brzmią dziwnie w jej ustach. To tak, jakby nie mówiła sama o sobie, jakby nie była tą osobą, która rzeczywiście otworzyła ten list.
Mężczyzna zatrzymał się. Jego oczy nieznacznie zbladły, jakby ta odpowiedź była czymś, czego się spodziewał, ale nadal nie chciał tego usłyszeć.
„Ten list to klucz do wszystkiego. Musisz go zrozumieć, bo to, co jest w środku, nie jest tylko prośbą. To ostrzeżenie. Musisz wiedzieć, co w nim zawarte, zanim stanie się za późno” — powiedział, a w jego głosie brzmiała nutka niepokoju, której wcześniej nie dostrzegała.
„Ostrzeżenie?” — Anna powtórzyła te słowa, czując, jak coś w jej wnętrzu wyrywa się na powierzchnię. Jej umysł stawał się coraz bardziej niepokojony, jakby za każdą myślą czaiła się nowa fala wątpliwości.
„Tak, ostrzeżenie. Wiesz, czym jest ten list, Anno? To nie jest zwykła korespondencja. To wezwanie. Wymaga działania, nie biernego czekania. Wymaga cię.”
„Mnie?” — Anna uniosła brwi, zdziwiona, choć i przerażona. Nie rozumiała, o czym mówił. Jej palce zacisnęły się na książce. To wszystko było… nieprawdziwe. Nierealne.
Mężczyzna zbliżył się do niej, a jego postać wydawała się rosnąć w oczach Anny. Zatrzymał się tuż przed nią, patrząc jej w oczy z takim natężeniem, że poczuła się, jakby każda jej myśl była prześwietlana. Znowu miał ten dziwny sposób patrzenia, jakby znał ją lepiej niż ona sama.
„Otwórz książkę jeszcze raz. Zrób to. Teraz” — nakazał jej, jego ton stał się nieco bardziej natarczywy. To nie była prośba, to była dyrektywa. Anna nie mogła nie posłuchać.
Zamknęła oczy na moment, czując, jak jej serce bije coraz szybciej. Znowu otworzyła książkę. Wzrok prześlizgiwał się po stronach, ale nagle coś zatrzymało ją na jednej z nich. Wyraz jej twarzy zmienił się natychmiastowo, gdy przeczytała kilka słów, które wyraźnie odbiły się w jej umyśle. Wzrok jej się rozszerzył, a palce zaczęły drżeć.
„Pamiętaj, Anna. Kiedy przekroczysz tę granicę, nie ma powrotu. To początek czegoś, co nie zostało zaplanowane.”
Było to krótkie zdanie, ale wzięło ją z zaskoczenia. Czuła, jakby zostało wypowiedziane do niej osobiście. Przeszła palcem po karcie, jakby sprawdzając, czy to naprawdę było napisane w książce. Tak, to było tam. Zawsze było tam. Nie zauważyła tego wcześniej.
Mężczyzna widział, że jej reakcja była pełna zaskoczenia, ale jakby podobało mu się to. Działo się coś, czego nie rozumiała. I to właśnie go interesowało — jak daleko może sięgnąć, zanim cała prawda zacznie ją pochłaniać.
„Teraz zrozumiesz, co to oznacza. Musisz zrobić krok dalej. Pamiętaj, co jest na końcu tej książki. Jeśli nie będziesz gotowa, świat będzie wyglądał zupełnie inaczej.”
Anna próbowała ogarnąć myśli, ale czuła, że to wszystko wymyka się spod kontroli. Co oznaczało to ostrzeżenie? Jak daleko miała się posunąć? A co, jeśli to wszystko było częścią czegoś większego, czego nie mogła zrozumieć?
„Zrobisz to?” — zapytał mężczyzna, nie czekając na odpowiedź.
Anna spojrzała w jego oczy i po raz pierwszy poczuła, jak prawda zaczyna jej się wymykać.
Anna zerknęła na mężczyznę, a potem z powrotem na książkę. Serce jej przyspieszyło, a myśli zaczęły w szybkim tempie przetwarzać to, co się działo. Wszystko to, co wydawało się być przypadkowym spotkaniem, teraz zaczynało nabierać sensu, choć sensu, którego nie potrafiła jeszcze objąć. Musiała jednak zrobić krok naprzód.
„Co mam zrobić?” — zapytała cicho, jej głos wciąż drżał, ale nie od wahania, lecz od niepokoju, który z każdym słowem stawał się silniejszy.
Mężczyzna spojrzał na nią, jakby to pytanie już kiedyś słyszał. Przez chwilę milczał, jego oczy były pełne jakiejś dziwnej mądrości, jakby widział więcej, niż mogła zrozumieć. Potem wyciągnął rękę w stronę książki, która nadal spoczywała na stole.
„Weź ją ze sobą. A potem… musisz znaleźć miejsce, które jest kluczowe. Wiesz, które to miejsce, prawda?” — zapytał z delikatnym uśmiechem, jakby grał w jakąś tajemniczą grę, w której była tylko on i ona.
Anna skinęła głową. Przez chwilę nie rozumiała, o czym mówił, ale przypomniała sobie słowa z książki, które już raz wypowiedziała w myślach — „kiedy przekroczysz tę granicę, nie ma powrotu”. To musiało być tym, o czym mówił mężczyzna. I to musiała zrobić. Znała to miejsce. To musiało być tam, gdzie spotkała go po raz pierwszy, w zrujnowanej części starego pałacu, na końcu ulicy, którą wszyscy omijali. Miejsce pełne ciszy, które skrywało coś mrocznego, ale także i odpowiedzi na pytania, które nie chciały zniknąć.
„Jest tylko jeden sposób, żeby poznać prawdę” — powiedział mężczyzna, jakby czytając w jej myślach. „Pójdź tam. Jeśli uda ci się dotrzeć, wtedy zrozumiesz.”
Nie musiał dodawać więcej. Anna poczuła, że to nie była prośba. To była dyrektywa, na którą nie mogła odpowiedzieć inaczej, jak tylko podjęciem decyzji. Musiała to zrobić, niezależnie od tego, jak przerażająca była ta podróż.
Zanim zdążyła zareagować, mężczyzna zniknął za drzwiami. Pozostała w pokoju sama, z książką w rękach. Świat poza nią wydawał się nagle odległy, jakby nie miał już znaczenia. To było to, co miało znaczenie: to, co się kryło w książce, to, co było w jej wnętrzu. Prawda, która musiała zostać odkryta.
Odwróciła się ku oknu, a widok zza szyby przypomniał jej o starym, zapomnianym świecie, o mieście, które znała, a które teraz wydawało się zupełnie inne. To miasto skrywało tajemnice, których nie chciała zrozumieć, ale które ją prześladowały. Z każdym dniem coraz bardziej.
Wzięła głęboki oddech i zamknęła książkę. „Czas ruszać” — powiedziała do siebie, nie wiedząc, co ją czeka.
Kiedy opuściła mieszkanie, znikając wśród ciemnych ulic miasta, wiedziała jedno — to była tylko początkowa część czegoś o wiele większego, coś, co miało dla niej głęboki sens. I to, co teraz odkrywała, było tylko pierwszym krokiem ku temu, co czekało na nią na końcu tej drogi.
Anna z każdym krokiem czuła, jak miasto zmienia się wokół niej. Ulice, które znała od lat, teraz wydawały się obce, pełne niepokoju, jakby nie były tymi samymi, które jeszcze przed chwilą przemierzała. Książka w jej rękach stawała się coraz cięższa, a myśli pełne były jedynie zagadek, które nie miały rozwiązania. W głowie wciąż brzmiały słowa mężczyzny: „Musisz znaleźć to miejsce. Musisz je zobaczyć na własne oczy, zanim będzie za późno.”
Czując, że nie ma już odwrotu, Anna podążała w stronę pałacu, który wydawał się wciąż tym samym, co kiedyś. Zrujnowany, pełen dziur i nieprzyjemnego chłodu. Jednak dzisiaj, w tej nocnej ciszy, wyglądał inaczej. Wyglądał jak strażnik, który chroni coś, czego nie miała prawa odkryć. Szła coraz szybciej, czując, jak serce bije w jej piersi.
Gdy dotarła na miejsce, nie zaskoczyła ją pustka. Zrujnowane mury pałacu były dokładnie takie, jak zapamiętała. Chociaż to, co widziała w tej chwili, wydawało się być martwe, wiedziała, że to, co miało się wydarzyć, było nieuniknione. Była blisko. Czuła to w kościach.
Weszła do środka, ostrożnie stawiając kroki, by nie potknąć się o kamienie i gruzy. W kącie, w miejscu, które wcześniej wydawało się być tylko nieistotnym zakątkiem, dostrzegła coś, czego się nie spodziewała. Stary stół, przykryty kurzem, a na nim — list. Zaczęła drżeć, ale podeszła bliżej. Czuła, jak jej dłonie stają się gorące, gdy dotykała koperty. Z jej wnętrza wyglądał kawałek papieru, pożółkły od czasu. To był ten list, o którym mówił mężczyzna. To był początek wszystkiego.
Przeczytała słowa, które wyryły się jej w pamięci, zanim zdążyła przejść do kolejnych. „Jeśli tu jesteś, to znaczy, że już nie ma odwrotu. Odkryj, co kryje się w cieniu pałacu, a prawda ujrzy światło.”
Anna opuściła kartkę, czując, jak zaczyna ją ogarniać chłód. Słowa te były pełne mroku, ale coś w nich sprawiło, że poczuła, jakby jej misja właśnie się rozpoczęła. Nie miała wątpliwości — to była decyzja, której nie mogła cofnąć.
Zaczęła szukać, szła coraz głębiej w ruiny pałacu. Kiedy w końcu natrafiła na ukrytą klapę, jej serce zabiło mocniej. To było to miejsce, które miało klucz do wszystkiego. Otworzyła drzwi, które nie miały prawa istnieć. Za nimi skrywała się ciemna piwnica, z której wychodził zapach stęchlizny i wilgoci. Wspięła się po schodach, czując, jak ciasne pomieszczenie zaczyna ją wciągać. Stukot jej kroków odbijał się w ciszy. Słyszała tylko swoje własne oddechy, które stawały się coraz szybsze, jakby coś ją goniło.
Zatrzymała się, gdy ujrzała w rogu pomieszczenia stary, zakurzony wózek, na którym leżała kolejna książka. Kiedy sięgnęła po nią, jej serce stanęło. Strona, którą przewróciła, była zapisane tymi samymi słowami, które widziała w swoim liście: „Otwórz książkę. Otwórz ją, a poznasz prawdę.”
Nie mogła dłużej czekać. Otworzyła ją, wiedząc, że za chwilę coś się wydarzy. Każda strona była napisana innym rękopisem, ale wciąż miała coś wspólnego z tym, co już wiedziała. To było jak układanka, której brakujący kawałek miała właśnie trzymać w rękach.
„To jest tylko początek” — usłyszała głos za sobą. Odwróciła się gwałtownie, ale nikogo nie było. W ciemności nie było nikogo, kto mógłby to powiedzieć.
Zaczęła czuć się jak w pułapce. To miejsce nie było przypadkowe. Wszystko, co się wydarzyło, prowadziło ją do tej chwili. Coś tu się ukrywało. W tej książce kryło się coś, co mogło zmienić wszystko.
„Co się dzieje?” — szepnęła do siebie, ale odpowiedzi nie było. Tylko echo jej słów odbijało się od pustych ścian.
Kiedy zbliżyła się do stołu, na którym leżała książka, poczuła, jak coś chwyta ją za nadgarstek. To było jak lodowate uściskanie dłoni, jakby coś nadprzyrodzonego złapało ją w swoje macki. Serce jej zabiło mocniej, a książka, którą trzymała w dłoni, zaczęła świecić słabym, niebieskawym światłem.
Ból w nadgarstku stawał się coraz silniejszy, jakby ktoś próbował wyciągnąć ją z rzeczywistości, przenosząc do miejsca, które istniało tylko w snach. Anna próbowała wyrwać rękę, ale uścisk stawał się coraz mocniejszy, jakby coś z głębi ziemi, z samego serca tej zapomnianej piwnicy, trzymało ją w swojej władzy. Czuła, jak powietrze wokół niej gęstnieje, a dźwięki, które zwykle wydawały się tak odległe, teraz były niemal namacalne. Przemoczone ściany pałacu zaczynały drżeć, a powietrze wydzielało dziwny, kwaśny zapach, jakby zapowiadało coś, co miało nadejść.
Wtem, jakby w odpowiedzi na jej lęk, książka w jej rękach zaczęła się rozkładać. Każda strona wirowała w powietrzu, jakby sama z siebie stawała się częścią czegoś większego. Anna starała się ją zatrzymać, ale z każdą próbą traciła kontrolę nad tym, co się działo. Słowa na stronach książki zaczęły tańczyć, przesuwając się w rytm niewidzialnego wiatru.
Nagle znikąd pojawił się obraz. W głowie Anny zaczęły kłębić się obrazy z przeszłości — stare, wyblakłe fotografie, twarze osób, które widziała tylko raz, ale które wydawały się mieć z nią głęboki związek. Wśród tych wspomnień dostrzegła postać mężczyzny, tego samego, który pomógł jej w znalezieniu tej książki. Tylko teraz, w tym dziwnym, przytłaczającym stanie, wyglądał inaczej. Miał oczy, które błyszczały w mroku, jakby wiedział coś, czego ona nie miała pojęcia.
Zamknęła oczy, próbując wyrwać się z tej wizji, ale nic nie pomagało. Poczucie zagubienia narastało, a z każdą chwilą stawało się bardziej intensywne. Wzrok jej płatał figle, a dźwięki w ciemności zlewały się w niepokojącą melodię. Miała wrażenie, że nie była już sama. Że coś, co do tej pory ukrywało się w tych starych murach, teraz zaczyna wychodzić na powierzchnię.
Wreszcie otworzyła oczy. Przed nią stała ona — nie mężczyzna, nie postać z jej wspomnień, ale zupełnie ktoś inny. Kobieta, która wyglądała jakby wyszła prosto z innego wymiaru. Jej twarz była zamglona, jakby przykryta cienką warstwą mgły, ale jej oczy były przenikliwe, jakby patrzyły prosto w duszę Anny. W rękach trzymała coś, co przypominało klucz — stary, żelazny klucz, którego kształt wydawał się dziwnie znajomy.
„Wiesz, co musisz zrobić” — powiedziała kobieta głosem, który brzmiał jak echo. „Jest czas, aby odkryć prawdę, ale musisz być gotowa na wszystko.”
Anna spojrzała na klucz, czując, jak serce bije jej coraz szybciej. Nie wiedziała, co zrobić. Była pełna strachu, ale wiedziała, że nie może uciec. To było coś, czego nie mogła zignorować. Wszystko, co się wydarzyło, prowadziło do tego momentu.
Kobieta powoli wyciągnęła rękę w stronę Anny, podając jej klucz. „Otwórz drzwi, a odkryjesz coś, co zmieni twoje życie na zawsze. Ale nie zapomnij — czasami, gdy otworzysz drzwi, nie będziesz już mogła ich zamknąć.”
Anna chwyciła klucz. Jego zimna powierzchnia przeszył ją dreszczem. Coś w jej wnętrzu powiedziało jej, że to już nie jest kwestia wyboru. To była konieczność. Zawiodła ją tu jakaś siła, której nie potrafiła zrozumieć.
Zanim zdążyła zareagować, kobieta zniknęła, jakby rozpłynęła się w mroku, zostawiając Annę samą z kluczem i książką. Ale nie była już sama w swoim umyśle. Zaczynała rozumieć, że to, co miało nadejść, nie było przypadkowe. Cokolwiek to było, nie mogła tego już powstrzymać. Musiała otworzyć drzwi.
Anna stała przez chwilę w pełnej ciszy, trzymając klucz w dłoni. Serce biło jej jak młot, a jej myśli kotłowały się w niekończącej się spiralnej pułapce. Kiedy odwróciła wzrok od pustej przestrzeni, ujrzała przed sobą starą, zardzewiałą bramę. Była tam od zawsze, ale w jej obecności w jakiś sposób zyskała na znaczeniu. Jakby właśnie teraz miała odegrać rolę, której wcześniej nie mogła sobie wyobrazić.
Dłonie Anny drżały, ale bez wahania podeszła do drzwi. Umiejscowiła klucz w zamku i przekręciła go. Zamek skrzypiał z oporem, jakby sam starał się powstrzymać jej działania, ale ona nie miała już żadnych wątpliwości. Z każdą chwilą, z każdym krokiem, jaki stawiała, w jej głowie nieustannie dźwięczały słowa kobiety: „Nie będziesz mogła już ich zamknąć.”
Zamek otworzył się z cichym kliknięciem. Gdy przekroczyła próg, poczuła, jak zimne powietrze owiewa jej twarz, a w jej umyśle zaczęły układać się nieznane obrazy. Miejsce, do którego weszła, nie przypominało niczego, co widziała do tej pory. Wokół niej rozciągała się mroczna sala, wypełniona ciemnością. Na środku stał ogromny stół, na którym leżały dokumenty, mapy i różne przedmioty, które wyglądały na stare, ale miały w sobie jakąś dziwną świeżość.
Kroki Anny były ciche, ale odczuwała niepokój, jakby coś, co tu miało się zdarzyć, było już zapisane. Zbliżyła się do stołu i zaczęła przeglądać dokumenty. Z każdą kartką, którą przewracała, w jej sercu rosło przerażenie. Wszystko to wyglądało na zaplanowaną intrygę, której była częścią, chociaż jeszcze nie rozumiała jak. Fragmenty tekstów, które zaczęła czytać, były niejednoznaczne, jakby miały ukryte znaczenia.
Nagle, wśród papierów, dostrzegła coś, co ją zaskoczyło. Była to stara fotografia przedstawiająca mężczyznę, którego już gdzieś widziała. To był ten sam mężczyzna, który pojawił się w jej wizji — ten, który pomógł jej znaleźć książkę. Na zdjęciu wyglądał młodziej, ale to były jego oczy. I te same tajemnicze spojrzenie.
Anna wzięła zdjęcie w dłonie, a w tym samym momencie poczuła, jak ciemność wokół niej zaczyna nabierać kształtu. Cienie w rogu sali zaczęły się poruszać, a z nich wyłaniała się postać. To nie był już tylko obraz w jej głowie. To było prawdziwe, a Anna była na granicy obłędu.
Postać zbliżyła się do niej. Był to mężczyzna, którego widziała na zdjęciu, ale w jego oczach nie było już żadnej nadziei. Zamiast tego czaiła się tylko pustka. Mężczyzna patrzył na nią z dziwnym spokojem, jakby czekał na jej reakcję.
„Znalazłaś to, czego szukałaś?” — zapytał, a jego głos brzmiał jak echo, które przebiło się przez mrok.
Anna milczała, nie wiedząc, co odpowiedzieć. To, co się działo, wykraczało poza wszystko, co znała. Była jak marionetka, którą ktoś pociąga za sznurki, ale nie wiedziała kto ani dlaczego.
„Nie mogę już wyjść” — powiedziała cicho. „Nie mogę już tego zatrzymać, prawda?”
Mężczyzna skinął głową. „Tak, ale musisz być gotowa na to, co nadejdzie. Każdy, kto wszedł w tę grę, nie może już wrócić do swojego życia. Twoja historia stała się częścią tej rzeczywistości. I nie będzie już ucieczki.”
Ciemność wokół Anny zaczęła się zacieśniać, a ona czuła, jak coś w niej umiera. Nie była w stanie powiedzieć, czy to była jej nadzieja, czy tylko resztki zrozumienia. W tej chwili jedyną rzeczą, która się liczyła, była prawda, która w końcu miała ujrzeć światło.
„Dlaczego mi to robicie?” — zapytała, a jej głos zabrzmiał łamiąco.
Mężczyzna uśmiechnął się, ale nie było w tym uśmiechu nic ludzkiego. „Bo to jest twoja rola. Tak jak była rolą każdego, kto stanął tu przed tobą. To tylko kwestia czasu, zanim zrozumiesz, co tak naprawdę się dzieje.”
Na stole pojawił się kolejny dokument. Anna chwyciła go, choć wiedziała, że to już nie ma sensu. Każde słowo, które w nim było, stawało się częścią tej niekończącej się zagadki.
W jej rękach pojawił się fragment, który wywołał przerażenie. To było imię. Imię, które znała. Imię, które powinno zostać zapomniane.
„To nie możliwe…” — wyszeptała, wpatrując się w słowa na papierze. Ale mężczyzna tylko patrzył na nią w milczeniu, czekając, aż odkryje resztę.
Anna poczuła, jak serce bije jej w szybszym tempie, gdy spojrzała na imię na kartce. To było imię jej matki. Ale jak to możliwe? Matka Anna zginęła wiele lat temu w tajemniczych okolicznościach. W jej głowie zaczęły kłębić się pytania, ale odpowiedzi nie były łatwe do znalezienia.
„Nie mogę w to uwierzyć…” — wyszeptała, wciąż trzymając dokument w drżącej ręce.
„Wszystko jest możliwe, kiedy poznasz prawdę.” Mężczyzna pochylił się ku niej, a jego głos brzmiał dziwnie blisko, mimo że był wciąż w oddali. „To, co myślisz, że wiesz, to tylko mała część tej historii. Twoja matka była częścią czegoś większego. Czegoś, co może zmienić wszystko.”
Anna odsunęła się od stołu, jakby chciała uciec od tej przerażającej rzeczywistości, ale nie mogła. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a każdy jej ruch stawał się coraz bardziej chaotyczny. Patrzyła na mężczyznę, który stał tam w ciemności, bez wyrazu, jakby był tylko częścią tego mrocznego świata, który go otaczał.
„Co się stało z moją matką?” — zapytała wreszcie, czując, jak słowa wydobywają się z jej gardła z trudem.
„Twoja matka… była częścią gry, której nie mogła zrozumieć.” — odpowiedział, a jego głos zabrzmiał spokojnie, jakby opowiadał historię, którą już znał. „I, podobnie jak ty teraz, była nieświadoma swojej roli. Nikt nie jest gotowy na to, co nadchodzi, kiedy zostaje wciągnięty w tę grę.”
„Gra?” — Anna poczuła, jak coś w niej pęka. „Jaką grę?”
„Gra o kontrolę nad rzeczywistością. O to, co niewidzialne, ale wciąż realne. To nie jest coś, czego można się pozbyć. To coś, co posiada nas wszystkich.” Mężczyzna wreszcie ruszył do przodu, jego kroki były ciężkie i stłumione, jakby całe jego ciało było wypełnione tajemnicą.
Anna cofnęła się o krok, czując, jak w jej ciele zaczynają się zbierać zimne dreszcze. Im więcej słyszała, tym bardziej czuła, że wpadła w pułapkę, z której nie ma ucieczki. Cokolwiek miała przed sobą, nie było już odwrotu. Wydawało się, że jej życie zostało wplecione w coś, co nie miało sensu, ale było nieuchronne.
„Nie mogę tego zaakceptować…” — powiedziała, czując, jak jej głos drży, a dłonie zaciskają się na krawędzi stołu. „To nie może być prawda. Moja matka…”
„Twoja matka była częścią tego, co się dzieje teraz. A ty jesteś na samej krawędzi odkrycia tego, co się wydarzy. Zrozumiesz to, kiedy staniesz twarzą w twarz z tym, czego nie chcesz widzieć. Ale na pewno się dowiesz.” — jego oczy zaczęły się błyszczeć dziwnym, zimnym światłem. „Ty i ja mamy do odegrania nasze role. Tylko wtedy, gdy odkryjesz prawdę, wszystko stanie się jasne. I wtedy już nie będzie miejsca na wątpliwości.”
Anna poczuła, jak jej serce bije jeszcze szybciej, jakby w jej żyłach płynęła krew zmieszana z paniką. To wszystko stawało się coraz bardziej niezrozumiałe. Gdzie była granica między prawdą a kłamstwem? Co było rzeczywistością, a co tylko jej wyobrażeniem?
Zbliżyła się do mężczyzny, chociaż jej instynkt podpowiadał jej, by uciekała jak najszybciej. Ale czuła, że nie ma już wyboru.
„Pamiętaj, Anna…” — powiedział, patrząc jej w oczy. „Nic nie jest tym, czym się wydaje. A to, co zobaczysz, będzie prawdą, której nie da się zapomnieć.”
W tej chwili poczuła, jak jej nogi tracą siłę, jakby w jednej chwili ziemia zaczęła się pod nią zapadać. Zanim zdążyła krzyknąć, powietrze wokół niej zaczęło się zagęszczać, a ciemność zdawała się pochłaniać ją całą.
Ciężar powietrza stawał się nie do zniesienia, a każdy oddech Anny sprawiał wrażenie, jakby wciągała ją w wir, z którego nie było ucieczki. W ciemności, która ją otaczała, nie mogła zobaczyć nic, poza dźwiękami swojego własnego oddechu, które odbijały się echem w przestrzeni.
I nagle, jakby na rozkaz, wszystko zniknęło. Ciężar powietrza ustąpił, a ciemność, która zdawała się ją otaczać, zaczęła się rozpływać, dając miejsce do nieoczekiwanej jasności. Anna poczuła, jak stopy wracają na ziemię, a ciało zaczyna odzyskiwać swoją wagę. Otworzyła oczy.
Nie była już w tym samym miejscu. Wokół niej rozciągał się ogromny, oświetlony korytarz. Ściany były zdobione misternymi malowidłami, które przedstawiały sceny z przeszłości, z legend, które zdawały się opowiadać historie dawno zapomniane. Anna poczuła, jak jej serce przyspiesza, kiedy dostrzegła, że te obrazy patrzą na nią w sposób, który nie pozostawiał żadnych wątpliwości — nie były tylko zwykłymi malowidłami. To było coś więcej, coś, co obserwowało ją w milczeniu.
Podeszła do jednej ze ścian, zastanawiając się, co takiego widzi. Jej palce dotknęły chłodnej powierzchni malowidła, a wtedy poczuła dziwną wibrację, która przeszła przez jej ciało. Zadrżała. Wycofała rękę, a obraz na ścianie zaczął się zmieniać — scena zaledwie przed chwilą statyczna zaczęła nabierać życia, jakby sam obraz ożywał.
Zatrzymała się w pół kroku, nie wiedząc, czy to, co widzi, jest realne, czy tylko wynikiem jej zmęczenia i stresu. I wtedy dostrzegła twarze w tle, twarze, które nie były podobne do niczego, co kiedykolwiek widziała. To były twarze ludzi, którzy patrzyli na nią z niepokojem, z wyrazami strachu, jakby coś wiedzieli, czego ona jeszcze nie rozumiała.
Nagle za jej plecami zabrzmiał krok. Obróciła się gwałtownie. To był mężczyzna, ten sam, którego spotkała w ciemności. Jego postać była rozmyta, jakby nie całkiem realna, ale jej obecność była nieodparta.
„Zaczynasz dostrzegać…” — powiedział z lekkim uśmiechem, który nie wyrażał radości, raczej jakiegoś niepokojącego zrozumienia.
„Co to wszystko znaczy?” — Anna była bliska paniki, jej serce waliło jak młot, a głos wydobywał się z jej gardła drżący.
„Zaczynasz odkrywać fragmenty tego, co pozostaje ukryte w cieniu historii. Ale prawda, którą poznasz, będzie cię niszczyć, bo nie ma w niej miejsca na niewiedzę. Twoja matka, jak wiele osób przed nią, stała na tej samej granicy.” Jego oczy były zimne, ale pełne jakiejś nieznanej determinacji. „Ale nie martw się, to nie koniec. To dopiero początek.”
Anna poczuła, jak cała ta dziwna rzeczywistość zaczyna ją przytłaczać. Jakby to, co widziała w obrazie, nie było tylko częścią tej przestrzeni, ale częścią niej samej. Jakby to, co oglądała, było częścią jej własnej przyszłości.
„Co mam zrobić?” — zapytała, jej głos ledwo słyszalny w tym nowym świecie, pełnym tajemnic i nieznanych zagrożeń.
Mężczyzna uśmiechnął się szerzej, ale to nie był uśmiech pełen poczucia bezpieczeństwa. „Musisz dowiedzieć się, kto naprawdę stoi za tym wszystkim. A potem, jeśli znajdziesz odwagę, będziesz musiała podjąć decyzję. Pamiętaj, Anna, czas nie działa na twoją korzyść.”
Bez słowa odwrócił się i ruszył w stronę korytarza. Jego sylwetka zaczęła zanikać w oddali, a Anna poczuła, jak coś ciągnie ją w kierunku, z którego nie miała odwrotu.
Czuła, że nie jest już w stanie się wycofać. Kiedyś wiedziała, kim była, co było jej życiem. Teraz wiedziała tylko, że stała na progu czegoś, czego nie rozumiała, ale musiała odkryć.
Anna zrobiła niepewny krok do przodu, czując, jak jej ciało jest pełne napięcia. Korytarz, w którym się znalazła, wydawał się dłuższy, niż początkowo sądziła. Każdy krok niósł ze sobą ciężar przeszłości, którą wciąż próbowała zrozumieć, a im dalej szła, tym bardziej miała wrażenie, że to miejsce zna jej najgłębsze lęki.
Ściany, które wcześniej wydawały się być tylko zdobionymi obrazami, teraz emanowały jakimś niewidzialnym uczuciem — czymś, co ściskało ją w piersi. Twarze na malowidłach zmieniały się, niektóre z nich były jak zbliżające się cienie, inne patrzyły na nią z niepokojem, jakby ostrzegały przed tym, co miało nadejść. Każdy obraz miał swój własny rytm, jakby żył i reagował na jej obecność. To wszystko wydawało się nierealne, ale jednocześnie niezwykle namacalnie obecne.
Zatrzymała się przed jednym z malowideł. Przedstawiało ono postać kobiety w staroświeckiej sukni, stojącą w ciemnym lesie, trzymającą w ręku tajemniczą, świecącą kulę. Kiedy jej wzrok spotkał oczy tej kobiety, poczuła dziwne, wstrząsające połączenie — jakby znała tę twarz. Wiedziała, że to nie jest przypadek.
„Twoja matka…” — usłyszała cichy głos, który wydawał się dochodzić z samego obrazu.
Anna odskoczyła w szoku, ale nie mogła oderwać wzroku od malowidła. Kobieta na obrazie patrzyła na nią z dziwną intensywnością, jakby próbowała przekazać jej jakąś informację, której jeszcze nie rozumiała.
„Twoja matka znała tę moc, ale bała się jej. I ty też będziesz musiała się z nią zmierzyć.” — głos brzmiał jak echem w jej głowie. „To nie jest coś, co możesz kontrolować. Możesz jedynie sięgnąć po prawdę, która jest bardziej mroczna, niż sobie wyobrażasz.”
Anna poczuła, jak serce bije jej w piersi. Przełknęła głośno ślinę, a jej umysł próbował ogarnąć to, co właśnie usłyszała. Jej matka… Miała coś wspólnego z tym wszystkim? Z tym miejscem? Z tą tajemnicą?
Nagle z jej kieszeni zadzwonił telefon. Anna drgnęła, a jej dłonie zaczęły się trząść. Zerwała wzrok z obrazu, wyciągnęła telefon i spojrzała na ekran. To była nieznana liczba.
„Tak?” — powiedziała, próbując opanować nerwy, ale jej głos brzmiał drżąco.
„Anna… to ja.” — głos z drugiej strony był znajomy, ale pełen niepokoju. „Nie jesteś bezpieczna. Musisz natychmiast stąd wyjść.”
„Co? Kto to mówi?” — Anna poczuła, jak zimny dreszcz przeszywa ją na wskroś.
„To nie czas na wyjaśnienia. O tym, co się dzieje, możesz dowiedzieć się później. Teraz musisz opuścić to miejsce. To nie jest miejsce dla ciebie.”
Po drugiej stronie telefonu było tylko milczenie, a potem sygnał rozłączenia. Anna stała w bezruchu, czując, jak jej serce bije w szybszym tempie. Kim był ten człowiek? I dlaczego próbował ją ostrzec?
Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, usłyszała za sobą kolejny krok. Obróciła się gwałtownie. Mężczyzna, którego spotkała wcześniej, stał teraz w drzwiach na końcu korytarza, patrząc na nią z tajemniczym, zimnym uśmiechem.
„Wszystko się zaczyna, Anna,” — powiedział, a jego głos niósł się po korytarzu jak szept.
„Co to wszystko znaczy?” — zapytała, jej głos był teraz pełen desperacji, ale również silnej determinacji. „Kim jesteś? Co to za gra? Co z moją matką?”
Mężczyzna podszedł do niej powoli, a jego oczy błyszczały dziwnym światłem. „Twoja matka była kluczem. A teraz, Anna, jesteś tym kluczem ty. I nie masz już wyboru. Prawda, którą odkryjesz, zmieni wszystko. Ale zanim to się stanie, musisz przejść przez próby, które przygotowały cię na to, co nadejdzie.”
Anna poczuła, jak coś jej w ciele pęka. „Dlaczego mi to mówisz?” — zapytała, choć jej umysł ledwo nadążał za tym, co się działo.
„Bo nie możesz tego zrobić sama. Musisz mieć kogoś, kto cię poprowadzi. I to ja będę tym kimś. Choć nie wiesz, czy mi zaufasz, to nie masz wyboru. Wkrótce będziesz wiedziała, że musisz podjąć decyzję, która wykracza poza wszystko, co dotychczas znałaś.”
Jego słowa wciąż brzmiały w jej głowie, a Anna poczuła, jak cała rzeczywistość, którą znała, zaczyna się rozpadać. Z każdą chwilą ten dziwny świat wciągał ją coraz głębiej.
Anna cofnęła się o krok, czując, jak coś ciężkiego kładzie się na jej piersi. Mężczyzna zbliżał się powoli, jakby nie chciał jej przestraszyć, ale każdy jego ruch wydawał się niosącym się echem, jakby całe to miejsce czekało na jego rozkaz. Jego spojrzenie było spokojne, ale jednocześnie pełne wiedzy, której nie mogła pojąć.
„Kim jesteś? Co chcesz ode mnie?” — jej głos był coraz bardziej stłumiony, jakby mówiła przez warstwę gęstego powietrza.
„Ja?” — zapytał, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, który nie pasował do tego, co miała teraz przed oczami. „Jestem tym, który pomoże ci zrozumieć. Ale ty musisz chcieć się dowiedzieć. Musisz być gotowa na to, co się stanie.”
Mężczyzna zbliżył się jeszcze o krok. Jego sylwetka była coraz wyraźniejsza w mroku, ale nie miała w sobie nic przerażającego, jednocześnie z każdą chwilą wydawała się bardziej niepokojąca. Anna poczuła, jak zimny pot oblewa jej czoło, gdy zauważyła, że zaczynała coraz bardziej wierzyć w to, co słyszała.
„Co muszę zrobić?” — zapytała cicho, niemal drżącym głosem.
Mężczyzna spojrzał na nią, jakby badał ją całą. „Musisz wejść głębiej w to miejsce. Musisz odkryć to, co zostało ukryte. Pytanie brzmi, czy będziesz gotowa zapłacić cenę, którą to wszystko będzie kosztować.”
Anna miała wrażenie, że ta odpowiedź, choć pełna obietnic, była tylko kolejną zagadką. Oczekiwała jakiegoś wyjaśnienia, lecz nie dostała niczego konkretnego. Zamiast tego poczuła, jak jej serce bije szybciej, jak napięcie narasta. Cały korytarz wokół niej stawał się dziwnie węższy, jakby zaczynał ją otaczać, jakby ściany chciały ją przytłoczyć.
„A jeśli nie będę gotowa?” — zapytała, choć odpowiedź na to pytanie wydawała jej się już nieistotna. Czuła, że nie ma wyjścia. Wszystko prowadziło w tym samym kierunku, ku rozwiązaniu, które zaczynało się coraz bardziej nakładać na jej rzeczywistość.
„Nie ma ‘nie będę gotowa’. Masz tylko wybór — iść naprzód, albo… zostać tu na zawsze.” — odpowiedział, a jego głos stał się nagle mroczny, jakby otaczały go cienie, które nie istniały w rzeczywistości.
Chłód powoli ogarniał jej ciało. Nie była pewna, co jest gorsze — niewiedza, czy to, co zaczynała rozumieć. Mężczyzna przyglądał jej się teraz jak obserwator, który znał każdy jej ruch. Z jego postawy emanowała nie tylko wiedza, ale i kontrola, która była niepokojąca. W tej chwili Anna poczuła, że wszystko, co robiła, było tylko częścią większej gry, której zasady były dla niej nieznane. Zaczęła wątpić, czy to wszystko jest przypadkiem.
„Idź w głąb, Anna,” — powiedział spokojnie. „Tylko tam znajdziesz odpowiedzi. Zgubisz się, ale tylko wtedy, gdy pozwolisz się porwać. Jesteś gotowa na to, co cię tam czeka?”
Anna wzięła głęboki oddech. Jej dłonie nadal się trzęsły, ale poczuła w sobie dziwną siłę, która nie pozwalała jej się cofnąć. Cokolwiek to było, musiała zrozumieć, co się kryje za tym wszystkim. Zdecydowała.
„Idę,” — powiedziała z determinacją w głosie.
Mężczyzna skinął głową, jakby spodziewał się tej odpowiedzi. Bez słowa ruszył w stronę ciemnych drzwi na końcu korytarza, które wcześniej wydawały się być zamknięte. Teraz były szeroko otwarte, zapraszając ją do środka. Wciągnęły ją jak magnes, bez możliwości odwrotu.
Anna weszła do mrocznego pomieszczenia, które, choć było pełne kurzu i zapomnianych rzeczy, miało w sobie coś niesamowicie żywego. Jakby wszystko wokół niej czekało na to, by ujrzało światło.
„Pamiętaj,” — powiedział mężczyzna, stojąc w drzwiach. „Z każdym krokiem, który zrobisz, będziesz bliżej prawdy. Ale nie zapominaj, że nie wszystko, co tu znajdziesz, jest tym, czym się wydaje.”
Drzwi zamknęły się za nią z cichym trzaskiem. Anna stanęła w mroku, otoczona starożytnymi przedmiotami i zapiskami, których nie potrafiła zrozumieć. W tej ciszy, pełnej niewypowiedzianych słów, poczuła, jak zaczyna odkrywać coś, czego nie chciała poznać.
Zanim zdążyła podjąć jakąkolwiek decyzję, jej wzrok przyciągnęła stara skrzynia stojąca w rogu pomieszczenia. Wydawała się zniszczona, pokryta kurzem i pajęczynami, ale coś w niej sugerowało, że była tu od zawsze, czekając na właściwą chwilę. Cień, który rzucała, tańczył na ścianach jak żywy, a każdy ruch wydawał się być świadomym wyborem.
Anna podeszła do skrzyni, a jej palce dotknęły zimnej, stwardniałej powierzchni drewna. Pociągnęła za rączkę, ale nie udało jej się jej otworzyć. Zatrzymała się na moment, patrząc na nią uważnie, jakby skrzynia miała jej coś powiedzieć. Nie wiedziała, co ją do niej ciągnie, ale nie miała wątpliwości, że to musiało być częścią zagadki. Czegoś w tym pomieszczeniu było za dużo, aby to ignorować.
Wzięła głęboki oddech i spojrzała na drzwi, za którymi stał mężczyzna. Może to była pułapka? Może właśnie teraz miała dostać odpowiedzi, których nie chciała usłyszeć? Mimo to, wzięła kolejny krok, wyciągając ramię, by spróbować ponownie.
Skrzynia otworzyła się niespodziewanie, z trzaskiem, jakby sama z siebie dała się rozwiązać. W środku leżał stary, zżółkły list i coś, co wyglądało jak niewielki, zdobiony medalion. Anna wzięła obie rzeczy do ręki, czując, jak jej serce zaczyna bić szybciej. Coś w tym medalionie przyciągało jej uwagę. Był zimny, jakby pochłaniał całą energię z jej dłoni. Zatrzymała się, rozważając, czy powinna go otworzyć.
List w jej rękach ważył jak kamień, a jej oddech stawał się płytki. Zaczęła czytać.
„To, czego szukasz, jest tu, wśród cieni. Nigdy nie jesteś sama, choć możesz to czuć. Kiedy znajdziesz to, czego nie chcesz znaleźć, prawda okaże się niełatwa do zaakceptowania. Drzwi, które otworzysz, nie zamkną się. Każdy krok, który zrobisz, prowadzi w to samo miejsce — do rzeczy, które nie należą do twojego świata. Twój wybór… Przebaczysz sobie, kiedy pozbędziesz się tych, którzy wciąż są w twojej głowie…”
Anna zamrugała, czując, jak jej serce zaczyna bić jeszcze szybciej. To były słowa, które mówił jej mężczyzna w korytarzu. Zaczęła rozumieć, że to, co znalazła, nie było przypadkowe. Ten list był częścią jej historii. Ktoś, kto znał ją na wylot, wiedział, że to, co ukrywała, musiało zostać ujawnione. Ale kto był tym kimś?
Jej ręce zaczęły się trząść. Medalion, który trzymała w dłoni, teraz wyglądał na jeszcze bardziej dziwny. Poczucie, że coś jej umyka, że nie może tego złapać, rosło w niej z każdą chwilą. Wiedziała, że nie ma już odwrotu. To, co miała zrobić, zdeterminuje jej dalsze życie.
Zanim zdążyła otworzyć medalion, usłyszała głośny trzask — jakby ktoś był w pokoju, chociaż nie widziała nikogo. Odwróciła się gwałtownie, ale wszystko było wciąż spokojne. Mężczyzna, który ją prowadził, zniknął. Zamiast niego, jej oczom ukazała się dziwna, migocząca plama w powietrzu. Poczucie niepokoju narastało, a w jej umyśle pojawiły się obrazy — szybkie, jak błyski światła.
Pod wpływem nagłego impulsu otworzyła medalion. Z jego wnętrza wydobył się głęboki dźwięk, jakby wszystko wokół niej zaczynało się zmieniać. Wokół niej w powietrzu pojawiły się światła, a pomieszczenie zaczęło wirować. Wszystko zniknęło w jednej chwili. Anna miała wrażenie, że sama zanurza się w ciemność.
Zanim zrozumiała, co się dzieje, znalazła się w zupełnie innym miejscu. Podłoga była zimna, pokryta starą, rdzawą cegłą. Wokół unosił się zapach wilgoci i zgnilizny. W oddali dostrzegła kontury jakiejś budowli. Zawsze wiedziała, że w tym miejscu coś się czai, ale teraz czuła to na całego.
Poczuła, jak dreszcze przebiegają po jej ciele. W miejscu, w którym się znalazła, mogła już tylko zaufać swojemu instynktowi. To, co miała zrobić teraz, było nieuniknione.
Po chwili zauważyła w oddali postać. Czuła, że to nie jest zwykła osoba. Jej serce zatrzymało się na moment. To była ta sama sylwetka, którą wcześniej widziała w korytarzu.
Anna powoli podeszła do postaci, a serce w jej piersi biło tak głośno, jakby miało zaraz wyskoczyć z ciała. Każdy krok wydawał się trwać wieczność, a dziwne uczucie niepokoju nie opuszczało jej ani na chwilę. Mimo że odległość do postaci była coraz mniejsza, ta nie wydawała się poruszać, jakby czekała na nią.
Kiedy była już na wyciągnięcie ręki, postać w końcu obróciła się w jej stronę. Anna zobaczyła twarz, której nie zapomniła nigdy w swoim życiu — to był on, mężczyzna, który prowadził ją przez labirynt korytarzy. Tylko teraz jego twarz była nieco inna, dziwna, jakby zniekształcona przez jakieś niewidzialne siły. Jego oczy były puste, ciemne, jakby wchłaniały całe światło wokół.
— Wiedziałem, że tu przyjdziesz — jego głos zabrzmiał zaskakująco znajomo, ale wykrzywiony był w czymś, co Anna od razu rozpoznała jako lęk. — Jesteś tu, bo nie potrafisz uciec. Myślisz, że masz wybór?
Anna poczuła, jak jej oddech staje się płytki. Wiedziała, że nie rozumie jeszcze wszystkiego, ale to, co działo się teraz, nie było przypadkiem.
— Kim jesteś? — zapytała, chociaż nie była pewna, czy w ogóle chce poznać odpowiedź.
Mężczyzna uśmiechnął się, ale ten uśmiech był pusty, nieludzki.
— Jestem tym, którego szukasz. Ale to, co szukasz, jest czymś, czego nie chciałabyś znaleźć. — Zatrzymał się na chwilę, jakby szukając słów. — Twoje życie nie jest przypadkiem. To, że jesteś tutaj, nie jest przypadkiem. Wszystko, co ci się przytrafia, było zaplanowane.
Anna czuła, jak napięcie w jej ciele narasta, a jej serce bije szybciej. Co miał na myśli? Wszystko, co się działo, wydawało się zbyt absurdalne, żeby mogło być prawdziwe. Ale jego słowa, dziwna atmosfera wokół nich — wszystko to sprawiało, że zaczynała wątpić w swoje dotychczasowe zrozumienie rzeczywistości.
— To niemożliwe — powiedziała, próbując utrzymać spokój, chociaż czuła, jak każda komórka w jej ciele krzyczy z przerażenia. — Co to za miejsce? Dlaczego tu jestem?
Mężczyzna spojrzał na nią z lekkim rozbawieniem.
— Jesteś tam, gdzie nie chcesz być, ale gdzie musisz być. Twoje przeznaczenie jest związane z tym miejscem, a to miejsce — to tylko początek. — Uśmiechnął się szerzej, a z jego oczu zaczęły wydobywać się drobne błyski, jakby coś czaiło się w głębi.
Anna zrobiła krok w tył, nie mogąc oderwać wzroku od niego.
— Co się stanie, jeśli nie wezmę udziału w tym? — zapytała, czując, jak drżą jej ręce. — Jeśli odwrócę się teraz i odejdę?
Mężczyzna tylko kiwnął głową, jakby spodziewał się tego pytania.
— Nie masz już wyboru, Anna. Nigdy nie miałaś. To, co wiesz, to tylko iluzja. Teraz widzisz prawdę, ale jest już za późno, by cofnąć czas.
Chociaż jego słowa były pełne grozy, Anna poczuła, jakby zrozumiała coś, czego nie potrafiła wyrazić. Długie, bolesne sekundy milczenia przeciągały się w nieskończoność. Coś w jej wnętrzu, coś, co od lat tłumiła, zaczęło się budzić. Czuła, że nadchodzi moment, w którym wszystko stanie się jasne, a odpowiedzi, które znajdzie, będą miały konsekwencje na zawsze.
Postać przed nią poruszyła się nagle, jej sylwetka rozpłynęła się w powietrzu, jakby została wchłonięta przez ciemność. Anna miała wrażenie, że coś ważnego, coś, co miało wyjaśnić całą jej historię, właśnie wymknęło jej się z rąk.
Chciała krzyczeć, ale nie mogła. Wokół niej zrobiło się cicho, martwe. Zamiast mężczyzny, na ziemi znalazła coś, co wyglądało jak zniszczony, stary klucz. Zatrzymała się, patrząc na niego, czując, jak coś w jej wnętrzu zaczyna narastać. To był moment, w którym musiała wybrać — podnieść ten klucz i otworzyć drzwi, które prowadziły w nieznane, czy odwrócić się, pozostawiając wszystko za sobą?
Czuła, jak całe jej ciało wibruje od napięcia, jak w umyśle wirują obrazy nie do końca zrozumiałe, ale jednocześnie przepełnione przeczuciem, że rozwiązanie tej zagadki może wywrócić jej życie do góry nogami.
Anna wahała się przez chwilę, klucz leżał przed nią jak test, który mogła podjąć lub odrzucić. Nie mogła po prostu zignorować tego znaleziska, to by było jak odmowa, jakby cofnęła się w czasie i zrezygnowała z odpowiedzi, której szukała przez całe życie. Wiedziała, że ta chwila — to spotkanie, ten klucz — nie były przypadkowe.
Jej ręce były zimne, ale nie mogła już się cofnąć. Ostatni raz spojrzała w miejsce, w którym przed chwilą stał mężczyzna, ale teraz nie było po nim śladu. To było niemal tak, jakby nigdy go tam nie było. Anna pochylała się powoli, palce jej drżały, kiedy dotknęły zimnego metalu.
Gdy podniosła klucz, poczuła, jakby coś w jej umyśle zgrzytało. Jakby w jednej chwili wszystko, co myślała, że wie o świecie, zostało wywrócone do góry nogami. Podniosła go do wysokości oczu i spojrzała na jego kształt. Był zrobiony z ciemnego metalu, pokryty delikatnymi rysami, jakby był starszy niż wszystko, co znała. Na jednym z jego boków dostrzegła tajemniczy symbol — wyryte było na nim coś przypominającego słońce w pełni, otoczone przez cienkie, zawiłe linie, które wyglądały jak ślady jakiejś pradawnej runy.
Jej serce zabiło mocniej, gdy zrozumiała, że ten symbol widziała już wcześniej — w jednym z tych dziwnych, porozrzucanych po mieszkaniu dokumentów, które miały związek z jej znikającą matką. Jej matka zawsze była zamknięta w sobie, skryta, nie mówiła o wielu rzeczach, ale Anna wiedziała, że prowadziła jakieś tajne śledztwa. Może to była odpowiedź na to, czego jej matka szukała, zanim zniknęła bez śladu. Może Anna była jedyną, która mogła odkryć prawdę.
Zdecydowała. Chwyciła klucz mocniej, nie czując już zimna, które jeszcze przed chwilą ją paraliżowało. Zaczęła iść w stronę tajemniczych drzwi, które do tej pory wydawały się niewidoczne w ciemności. Teraz były wyraźniejsze, jakby czekały tylko na nią.
Kiedy stanęła przed nimi, zauważyła, że na ich powierzchni, obok staroświeckiej klamki, znajdował się mały, niepozorny zamek. Pasował idealnie do klucza, który trzymała w ręku. Zanim zdążyła włożyć klucz do zamka, usłyszała cichy szept, jakby coś, ktoś, nawoływało ją z drugiej strony.
— Wejdź, jeśli chcesz poznać prawdę — głos był pełen przestrogi, ale również kusił ją do działania. — Jednak pamiętaj, że każda decyzja ma swoją cenę.
To była chwila, która wydawała się trwać wieczność. Zawahała się, bo czuła w sobie coś, czego nie potrafiła określić — lęk, ekscytację, a może coś jeszcze. Przez moment miała wrażenie, że cały świat zatrzymał się, a czas zawisł w powietrzu. Jednak wiedziała, że nie może już cofnąć się. Zbyt wiele pytań pozostało bez odpowiedzi, a odpowiedzi, które mogła otrzymać, były zbyt kuszące, by je zignorować.
Włożyła klucz do zamka, przekręciła go i drzwi otworzyły się z cichym skrzypieniem. Ciemność za nimi była gęsta, niemal materialna. Było coś w tym mroku, co zdawało się wciągać ją głębiej, aż po sam koniec, gdzie kończyła się rzeczywistość, a zaczynały się tajemnice.
Poczuła, jak wiatr, który wydobył się zza drzwi, muska jej twarz. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka, nie odwracając się za siebie. Gdy tylko przekroczyła próg, drzwi zatrzasnęły się za nią, a ona poczuła, że otacza ją coś, czego nie rozumie, ale co ją przyciąga.
Była w innym świecie.
Zauważyła kilka starych, nieużywanych mebli, wśród których dostrzegła stół. Na stole leżały rozrzucone kartki i dziwne zapiski, które wyglądały na ręcznie pisane. W jednym kącie stała wielka szafa, której drzwi były zamknięte na klucz. Wszystko było w nieładzie, jakby ktoś tu żył, ale w pośpiechu zostawił wszystko za sobą.
Anna podeszła do stołu i zaczęła przeglądać kartki. Na jednej z nich znajdowała się seria imion, nazwisk i dat — coś, co wyglądało jak plan, mapa, której nie rozumiała. Wszystko to wydawało się związane z czymś, co już znała, ale nie mogła sobie przypomnieć, co to było. Jednym z tych imion było „Tomasz Wilczewski”. Serce Anny zabiło mocniej. Tomasz. Jej ojciec.
Czy on też był częścią tej zagadki?
Anna nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Imię Tomasza Wilczewskiego, które znajdowało się na kartce, było jak cios w jej serce. Od kiedy pamiętała, jej ojciec był postacią nieobecną w jej życiu. Zniknął, gdy miała zaledwie kilka lat, a jej matka nigdy nie rozmawiała o tym, co się stało. Wszystko, co wiedziała, to to, że jej ojciec miał tajemniczą przeszłość, którą matka starała się wymazać z pamięci.
Anna odłożyła kartkę na bok i zaczęła dokładniej przeglądać resztę dokumentów. Z każdym nowym zapisem czuła się coraz bardziej zagubiona. Nie były to zwykłe notatki, a raczej jakieś skomplikowane plany, może nawet dokumenty związane z jakąś misją lub zadaniem. Słowa powtarzały się, takie jak „Klucz”, „Zamek”, „Przeszłość”, „Wyprawa”. Czuła, że wszystkie te elementy w końcu muszą składać się w całość, ale nie potrafiła uchwycić sensu.
W tym momencie poczuła, jak coś skrzypi w ciemnym kącie pokoju. Jej serce zabiło mocniej, a adrenalina wzrosła. Spojrzała w stronę szafy. Z oddali, przez lekko uchylone drzwi, dobiegało ją ciche szuranie. Ktoś… ktoś tu był?
Kiedy zbliżyła się do szafy, zauważyła, że nie była ona tylko zwykłym meblem — wyglądała jak coś więcej. Była ozdobiona skomplikowanymi rzeźbieniami, a na jej drzwiach widniał ten sam symbol, który znalazła na kluczu. Zamek na drzwiach był stary, ale działał. Znalazła w kieszeni klucz, który trzymała, i spróbowała włożyć go do zamka. Pasował idealnie. Z cichym kliknięciem zamek się otworzył.
Kiedy otworzyła drzwi, poczuła, jak powietrze w pomieszczeniu zmienia się w sposób, który nie był naturalny. To, co ujrzała, zdumiało ją. Wewnątrz znajdowała się… niepokojąca przestrzeń, jakby ktoś stworzył mały labirynt z książek, map i starych przedmiotów, których nie rozumiała. Na środku znajdował się stół, a na nim otwarta książka. Wyglądała na bardzo starą — jej strony były spalone na brzegach, ale tekst był wciąż widoczny.
Anna podeszła do stołu i zaczęła przewracać strony. Słowa w książce były w języku, który nie przypominał żadnego, jakiego znała. Były to wykrzywione litery, które przypominały tajemniczy szyfr. W tej samej chwili poczuła, że coś ją śledzi. Nagle na stole rozbłysło światło, jakby w odpowiedzi na jej dotyk, a książka zaczęła się same przewracać. To było jak rytuał, jakby coś z przeszłości miało teraz powrócić.
Zanim zdążyła zareagować, usłyszała za sobą cichy szelest. Ktoś zbliżał się w jej stronę. Anna odwróciła się gwałtownie. W ciemnym kącie stała postać, której twarzy nie mogła dostrzec. Jej serce biło jak młot. Postać była nieruchoma, ale czuła, że jej obecność była opresyjna, jakby ten ktoś znał odpowiedzi na pytania, których bała się zadać.
— Wiesz, co to jest? — zapytała głosem, który brzmiał jak szept, ale który odbił się echem w całym pomieszczeniu.
Anna nie odpowiedziała. Bała się, że odpowiedź może być zbyt niebezpieczna, że ta osoba wie więcej, niż jest w stanie zrozumieć. Zamiast tego spojrzała w stronę książki, która teraz zaczęła wydzielać dziwne światło, oświetlając twarze wszystkich, którzy się w niej znajdowali. Obraz zaczął się wyłaniać, ale był zniekształcony, nierealny. Postacie, które widziała, były rozmazane, ale niektóre z nich wyglądały znajomo — jednym z nich był… Tomasz Wilczewski.
Tomasz, jej ojciec. Na moment wszystko się zatrzymało. Obraz zniknął, jakby zdmuchnięty przez niewidzialny wiatr, a Anna upadła na kolana. Cała przestrzeń wokół niej zawirowała.
Wciąż nie rozumiała. Co łączyło jej ojca z tym wszystkim? Co znaczą te zniekształcone obrazy? I kto — albo co — stoi za tym wszystkim?
W tym momencie zbliżyła się do książki, próbując opanować drżenie rąk. W jej głowie kłębiły się pytania, ale jedno było jasne — to, co się działo, zmieni jej życie na zawsze.
Anna podniosła wzrok z książki, której strony zaczęły się same przewracać, jakby chciały przekazać jej wiadomość. Z każdym kolejnym ruchem papieru, czuła się coraz bardziej jakby była w pułapce, z której nie mogła uciec. Postać w ciemności wciąż stała nieruchomo, obserwując ją, a serce Anny biło coraz szybciej. Czuła, że nie jest już w swoim domu. Była w miejscu, które nie miało sensu, jakby czas i przestrzeń przestały istnieć. Półmrok zamienił się w szarość, a dziwne światło książki nie dawało jej poczucia bezpieczeństwa.
— Kim jesteś? — zapytała, choć odpowiedź wydawała się nieistotna. Po prostu musiała to wiedzieć, musiała to wyrzucić z siebie.
Postać ruszyła w jej stronę, ale nie powiedziała ani słowa. Tylko krok za krokiem zbliżała się do niej, jakby nic nie mogło jej powstrzymać. Anna czuła jakby były to ostatnie chwile, gdy miała jakiekolwiek poczucie rzeczywistości. Wtedy postać odezwała się, ale jej głos był cichy, stłumiony, jakby dochodził z odległej przeszłości.
— Jesteś blisko… coraz bliżej. Wiesz, że to, co widzisz, jest tylko początkiem.
Anna chciała odpowiedzieć, ale w jej gardle utknęło coś, co nie pozwalało jej wykrztusić żadnego słowa. Zamiast tego patrzyła, jak postać podchodzi do stołu, na którym leżała książka. Zatrzymała się przy niej na moment, a jej palce delikatnie przesunęły po stronach, jakby czytała coś, czego nie widziała. Potem podniosła wzrok na Annę, jej twarz była teraz wyraźniejsza, ale i bardziej niepokojąca.
— Twoje pytania nie zostaną odpowiedziane, dopóki nie zdecydujesz, czy jesteś gotowa poznać prawdę — powiedziała, a jej słowa zabrzmiały jak wyrok.
Anna poczuła, jakby świat wokół niej zapadł się w jedno wielkie kłamstwo. Miała przed sobą człowieka, którego nie rozumiała, a jej własne myśli były w rozsypce. W jej głowie pojawiło się jedno pytanie, które ją dręczyło od samego początku: dlaczego teraz?
Przycisnęła dłoń do piersi, próbując opanować nerwy. Wtedy postać mówiła dalej, jej głos teraz brzmiał bardziej jak echo, odbijające się od ścian.
— Tom… Twój ojciec nie zniknął przypadkiem. Wszystko było częścią planu. Jeśli chcesz odpowiedzi, musisz go znaleźć.
Jej słowa zawisły w powietrzu, jakby miały wagę, której nie była w stanie zrozumieć. Czuła, że przed nią otwiera się jakby nowa rzeczywistość, pełna sekretów, nieznanych ścieżek i niebezpieczeństw. Oczywiście nie miała pojęcia, jak to wszystko ma się do jej ojca, ale ta wskazówka była początkiem czegoś, czego nie potrafiła nazwać. I to przerażało ją najbardziej.
Nie wiedziała, co się dzieje, ale w tej chwili czuła, że musi to odkryć. Czuła, jak jej serce bije w rytm tajemnicy, jakby coś pchało ją do tego, by zgłębiła tę zagadkę, nawet jeśli nie była na nią gotowa.
Nagle wszystko zgasło. Światło książki zniknęło, a pokój stał się znowu mroczny. Postać zniknęła, jakby rozpuściła się w powietrzu. Anna stanęła w miejscu, wciąż z ręką na piersi, próbując zrozumieć, co właśnie się stało.
Z ciszy wyłonił się kolejny dźwięk — jej telefon zaczął wibrować w kieszeni. Odruchowo wyciągnęła go, patrząc na ekran. Wyświetlał się nieznany numer. W pierwszej chwili chciała go zignorować, ale coś w jej wnętrzu kazało jej odebrać.
— Anna… — brzmiał głos w słuchawce, głos, którego nie słyszała od lat.
Serce jej zamarło. To był głos jej ojca.
Głos w słuchawce był zniekształcony, jakby dochodził z daleka, z miejsca, które nie istniało w rzeczywistości. Anna poczuła, jak całe jej ciało staje w bezruchu, a serce zaczyna bić coraz mocniej.
— Tato? — wyszeptała, chociaż wiedziała, że nie powinna w to wierzyć. Jak to możliwe? To był niemożliwy dźwięk, zbyt nierealny, aby był prawdziwy.
— Anna, musisz mnie znaleźć — głos był teraz wyraźniejszy, ale pełen napięcia. — To, co widzisz, to tylko fragment. Prawda jest głębsza. Znalazłaś początek. Teraz musisz odkryć wszystko.
— Jak to możliwe? — jej głos drżał. — Przecież… przecież zniknąłeś! Tato, co się dzieje?
— Słuchaj uważnie. Nie masz czasu. Oni są już blisko. Wszystko to, co dzieje się teraz, nie jest przypadkowe. Wszystko było zaplanowane. Ty… ty jesteś częścią tego. Masz znaleźć odpowiedzi w miejscach, w których nikt nie szuka. Zaufaj tylko sobie.
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza. Anna z trudem łapała oddech, a jej myśli były rozbite, jakby cały świat, który znała, zaczął się rozpadać. To nie było możliwe. To nie mogło być prawdziwe. Jej ojciec… był martwy. Przecież to ona stała nad jego grobem, pochowała go. A teraz ten głos?
— Kto to jest? — zapytała, a jej głos brzmiał jak echo w pustym pokoju. — Kto mówi przez telefon?
— To nie jest ważne. Ważne jest, co zrobisz z tą wiedzą. Musisz dotrzeć do końca. Pamiętaj, Anna, nie wierz nikomu. A zwłaszcza… nie ufaj temu, co widzisz.
Nagły klik w słuchawce, a potem cisza. Telefon wypadł jej z dłoni, upadając na ziemię. Jej umysł był pełen chaosu. Cały świat zaczął się kręcić, a serce biło jak oszalałe. To, co słyszała, było niewiarygodne. Wciąż nie mogła uwierzyć, że jej ojciec mówił do niej przez telefon, mimo że go pochowała.
Chciała rzucić wszystko, zatrzymać się, uciec od tej rzeczywistości, która stawała się coraz bardziej zniekształcona. Ale nie mogła. Nie mogła tego zrobić. Bo coś w jej wnętrzu kazało jej pójść dalej.
To było coś, czego nie mogła zignorować.
Bez wahania, podniosła telefon z ziemi i spojrzała na ekran. Brak połączenia. Żadne powiadomienie, żadna wiadomość. Tylko czarna, martwa przestrzeń.
Wciągnęła głęboki oddech, czując ciężar całej sytuacji. Musiała wrócić do miejsca, o którym mówił jej ojciec. Do miejsca, które było kluczem do tej zagadki.
Ale co to miało być za miejsce?
Gdy Anna znowu spojrzała na pokój, poczuła, że coś się zmieniło. Wszystko wyglądało inaczej. Jakby coś, co wcześniej było ukryte, teraz zaczynało nabierać sensu.
W jednym z kątków stał stary zegar, który nie tykał już od lat. Zgasiła wszystkie światła, zostawiając tylko blask księżyca, który wpadał przez okno. Kiedy ruszyła w stronę zegara, poczuła, jakby coś ją przyciągało do tej figury. To nie było zwykłe przyciąganie, to było coś, czego nie potrafiła wytłumaczyć. Coś niewypowiedzianego, ale wyczuwalnego w powietrzu.
Stanęła obok zegara, którego wskazówki zatrzymały się na godzinie 3:33. Co to miało znaczyć? Nie pamiętała, by kiedykolwiek na tym zegarze widniała ta godzina. Zgięła palce, przesuwając wskazówki, aż stanęły na 12:00. I wtedy, w ciszy, która nagle zapanowała, usłyszała delikatny dźwięk. Jakby coś zostało aktywowane.
Zegar zatrzeszczał, a w podłodze pojawiła się szczelina. W jednej chwili poczuła silne ssanie, jakby coś ją wciągało w głąb ziemi. Zanim mogła zareagować, podłoga zaczęła się otwierać, a ona, nie mając wyjścia, weszła w ciemność.
Zamknęła oczy, czując, jak jej ciało przesuwa się w stronę tej dziwnej, nieznanej przestrzeni. Coś w niej mówiło, że to, co czeka ją na końcu tej podróży, jest czymś, czego nie jest w stanie sobie wyobrazić.
Gdy Anna otworzyła oczy, nie znajdowała się już w swoim mieszkaniu. Zamiast tego była w ciemnej, chłodnej piwnicy, której powietrze miało zapach wilgoci i stęchlizny. Zimne światło wpadało przez wąskie okna na wysokości sufitu, a cienie tańczyły na ścianach jak żywe istoty. Podłoga była stara, pokryta kurzem i gruzem, a w kątach zalegały zapomniane przedmioty — porzucone skrzynie, stare, zniszczone książki, których strony były pożółkłe i kruszyły się przy każdym dotknięciu.
Zanim zdążyła się rozejrzeć, poczuła, że coś jest nie tak. Krok, który postawiła, zabrzmiał zbyt głośno, jakby odbijał się od pustki. Odbicie kroków zniknęło w dziwnej, martwej ciszy, która otaczała ją z każdej strony. Zajrzała w głąb piwnicy, gdzie w półmroku coś się poruszyło. To nie było zwierzę. To było coś, co poruszało się zbyt płynnie, zbyt nienaturalnie, jak cień, który nie ma kształtu.
Serce Anny zaczęło bić szybciej. Oczy miała szeroko otwarte, a w jej głowie kłębiły się pytania. Co tu się dzieje? Skąd się tu wzięła?
Zanim zdążyła sięgnąć po telefon, aby sprawdzić, co się dzieje, z cienia wyłoniła się postać. To była postać, którą wcześniej widziała w swoim mieszkaniu. Niski, szczupły mężczyzna w czarnym płaszczu, z twarzą zasłoniętą przez kapelusz.
Zbliżył się do niej powoli, jakby znał jej każdy krok, każdy ruch. Anna poczuła, jak napięcie rośnie w powietrzu. Czuła, jakby to wszystko było zaplanowane, jakby nie miała kontroli nad sytuacją.
— Myślisz, że wszystko, co ci się przytrafia, jest przypadkowe? — zapytał głosem, który brzmiał jak szept w uszach, chociaż stał kilka metrów od niej.
Anna milczała, nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jej myśli były w rozsypce. Z jednej strony czuła się, jakby miała przed sobą odpowiedzi, które były tuż na wyciągnięcie ręki. Z drugiej zaś — jakby nie miała pojęcia, co się dzieje. Jakby była tylko marionetką w grze, w której zasady były jej obce.
— Twoje pytania są jak puste kartki — powiedział mężczyzna, stając w jednym z zakamarków piwnicy. — Możesz próbować je wypełnić, ale nie będziesz w stanie tego zrobić, dopóki nie znajdziesz właściwego klucza.
Anna poczuła zimny dreszcz na plecach. Czy to była ta sama postać, która mówiła jej o prawdzie i o konieczności odnalezienia odpowiedzi? A może był to ktoś inny? Czuła, jak jej umysł zaczyna się rozbijać na kawałki, próbując zrozumieć, co się dzieje.
Mężczyzna wyciągnął rękę w jej stronę, a jego palce były długie, smukłe, jakby nie były ludzkie. Anna zrobiła krok w tył, czując, że to, co teraz robi, ma ogromne znaczenie. Wiedziała, że jeśli się cofnie, być może nigdy nie dowie się, kim naprawdę jest.
— Klucz? — zapytała, jej głos drżał. — O jakim kluczu mówisz?
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ale ten uśmiech nie był miły. Był pełen tajemnicy, jakby znał odpowiedzi na wszystkie pytania, ale nie miał zamiaru ich wyjawić.
— Klucz, który zmienia wszystko. Klucz, który otworzy drzwi do przeszłości. Klucz, który powstrzyma cię przed zrozumieniem. Wszystko zależy od tego, czy zdecydujesz się go użyć.
Anna czuła, jak jej serce bije szybciej. Coś w tym wszystkim nie dawało jej spokoju, ale czuła, że musi wiedzieć więcej.
— Gdzie jest ten klucz? — zapytała, nie mogąc już dłużej powstrzymać się przed zadaniem pytania. — Co mam zrobić?
Mężczyzna zbliżył się jeszcze bardziej, aż ich twarze dzieliła zaledwie odległość kilku centymetrów. Czuła jego oddech na skórze, jakby to było coś, czego nie mogła zignorować.
— Klucz jest w twojej pamięci — wyszeptał, a jego głos przeszedł przez jej ciało, jakby dotykał każdej komórki w jej wnętrzu. — Musisz go znaleźć. Musisz przekroczyć granice własnych lęków.
I wtedy Anna poczuła, że grunt pod jej stopami znowu się zapada. Zanim zdążyła sięgnąć po cokolwiek, znów znalazła się w ciemności. Ale ta ciemność była inna. To była ciemność, która wciągała ją, jakby chciała zabrać ją w miejsce, w którym nigdy nie miała się znaleźć.
Zanim wszystko zniknęło, usłyszała jeszcze jedno słowo, które brzmiało jak ostatni dzwonek, który ogłaszał koniec.
— Pamiętaj, Anna… nie możesz wrócić.
Anna obudziła się ponownie, tym razem w zupełnej ciszy. Przez chwilę nie mogła rozpoznać, gdzie się znajduje. Otaczała ją ciemność, ale nie była to ta sama duszna ciemność piwnicy. Teraz była to ciemność jakby z innego wymiaru, jakby przestrzeń wokół niej była nierealna, jak sen, który nie miał końca.
Zanim zdążyła się podnieść, poczuła niepokojącą obecność. Zawróciła wzrok, ale nikogo nie widziała. Serce biło jej mocniej, a czoło poczuła wilgotne od zimnego potu. Nagle przed jej oczami pojawił się mężczyzna w czarnym płaszczu, którego już znała. Jego oczy, choć ciemne, były jak lustra, w których odbijały się wszystkie jej lęki.
— Znajdziesz odpowiedzi, jeśli tylko zdecydujesz się je przyjąć — powiedział, a jego głos przeszywał ją na wskroś.
Anna wciągnęła powietrze. Próbowała uspokoić bijące serce, ale nie była w stanie. Wiedziała, że nie może stąd wyjść, dopóki nie dowie się, o co chodzi w tej grze.
— Co to wszystko znaczy? — zapytała z trudem, choć jej głos brzmiał bardziej jak szept. — Dlaczego ja?
Mężczyzna uśmiechnął się ponownie, tym razem uśmiechem, który nie zwiastował niczego dobrego.
— Pytasz o coś, czego nie jesteś gotowa zrozumieć. Ale to w porządku. Przyszłość nigdy nie jest gotowa na to, co się w niej wydarzy.
Nagle zniknął, jakby rozpuścił się w ciemności. Anna poczuła, jak napięcie w powietrzu rośnie, jakby coś miało się wydarzyć, ale nie wiedziała co. Czuła się, jakby była częścią jakiegoś większego planu, jakby jej obecność była tylko krokiem na drodze do nieznanego celu.
Zaczęła szukać drogi wyjścia, ale wszędzie, gdzie spojrzała, widziała tylko ściany pełne cieni, które poruszały się w sposób, którego nie potrafiła zrozumieć. Gdziekolwiek skręciła, zdawało się, że wraca na to samo miejsce. Zaczęła tracić poczucie czasu. Mijały minuty, może godziny, nie była w stanie tego ocenić.
Zatrzymała się na chwilę, by wziąć głęboki oddech. I wtedy usłyszała cichy szelest, jakby coś się zbliżało. Obróciła się szybko. Z cienia wyłoniła się postać, ale tym razem nie była to ta sama postać, którą znała. Była to kobieta. Wysoka, ubrana w ciemny strój, z włosami zaczesanymi w gładki kok. Jej twarz była spokojna, ale oczy… w oczach kryła się jakaś niepojęta moc.
— Czekałaś na mnie, prawda? — zapytała kobieta cicho, z lekkim uśmiechem na ustach.
Anna poczuła, jak wstrzymuje oddech. Kim była ta kobieta? Czy była to kolejna część układanki, którą musiała rozwiązać?
— Kim jesteś? — zapytała, choć wiedziała, że odpowiedź nie będzie łatwa.
Kobieta zbliżyła się powoli, jakby miała pewność, że Anna nie ucieknie. Jej ruchy były płynne, nieziemskie. W chwili, gdy stanęła przed Anną, spojrzała jej głęboko w oczy.
— Nazywam się Maja. Ale to nie jest moje prawdziwe imię. To tylko jedno z wielu, które przyjęłam w tej grze. A ty… jesteś moją ostatnią szansą.
Anna nie rozumiała, o czym mówiła. „Moja ostatnia szansa” — te słowa zabrzmiały jak wyrok.
— Ostatnią szansą? Czego? — zapytała, próbując pojąć sens słów tej kobiety.
Maja spojrzała na nią z chłodnym, ale pełnym zrozumienia wzrokiem.
— Twoje życie zostało wybrane jako jeden z elementów w tej grze, w której nie masz kontroli. I masz rację, nie wiesz, co się dzieje. Ale jeśli chcesz przetrwać, musisz zrozumieć, że wszystko jest powiązane. Twoja przeszłość, twoje lęki, twoje pytania… wszystko prowadzi cię do jednego miejsca.
Anna poczuła się jak w potrzasku. Z jednej strony chciała odpowiedzi, ale z drugiej strony bała się tego, co może odkryć. Czuła, że to wszystko jest częścią jakiejś większej, niepojętej układanki, której nie potrafiła złożyć.
— Jakie miejsce? — zapytała, chociaż wiedziała, że nie jest to proste pytanie.
Maja uśmiechnęła się, ale nie był to zwykły uśmiech. To był uśmiech osoby, która znała wszystkie odpowiedzi, ale nie chciała ich ujawnić.
— Miejsce, które jest tylko w twojej głowie, a które może zmienić wszystko. Ale zanim do niego dotrzesz, musisz przejść przez bramę, której strzeże to, czego się boisz najbardziej.
Anna spojrzała na Maję, czując, jak adrenalina zaczyna buzować w jej żyłach. Co to za brama? I co za strach ją strzeże? Czuła, że każda odpowiedź tylko rodzi kolejne pytania. A odpowiedzi, które miały przyjść, były coraz bliżej.
Maja wyciągnęła rękę w kierunku Anny, a jej palce drżały, jakby były narażone na nieuchwytną siłę. Anna spojrzała na nią z nieufnością, ale nie mogła się powstrzymać, by nie zrobić kroku do przodu, ku tej dziwnej, niepokojącej postaci. Ręka Mai zbliżyła się do jej twarzy, a palce zaczęły delikatnie dotykać skóry. Anna poczuła lekkie mrowienie, jakby jej ciało reagowało na coś niewidocznego, co zmieniało się wokół niej.
— Brama — powiedziała Maja, jej głos pełen był grozy, ale i oczekiwania. — Musisz się jej stawić czoła. Bez tego nie przejdziesz dalej. Bez tego nigdy nie zrozumiesz, dlaczego twoje życie stało się częścią tej gry.
Anna poczuła, jak jej serce przyspiesza. Zaczęła oddychać ciężej, jakby powietrze w tym miejscu stało się gęstsze, a oddech stawał się coraz trudniejszy. Strach, który czuła, zaczynał przenikać ją do samej kości. Nie wiedziała, co czeka na nią po drugiej stronie, ale była pewna, że to coś, czego nie będzie mogła odwrócić.
— Co się stanie, jeśli odmówię? — zapytała, choć wiedziała, że odpowiedź nie będzie prosta, ani łatwa do zaakceptowania.
Maja spojrzała na nią uważnie, jakby każda jej decyzja była elementem większego planu, którego częścią była także ta chwila. W jej oczach ta sama nieprzenikniona głębia, która zdawała się kryć w każdej jej wypowiedzi, nie wskazywała żadnych wątpliwości.
— Nic się nie stanie — powiedziała, a jej głos miał w sobie coś, co jednocześnie brzmiało jak ostrzeżenie i jak złośliwy uśmiech. — Tylko, że stracisz coś cenniejszego, niż możesz sobie wyobrazić. Stracisz szansę na prawdę. I nie będziesz już nigdy mogła żyć normalnie. Prawda, którą tu odkryjesz, nie będzie już tym, czym była, gdy zaczynałaś.
Anna poczuła, jak jej nogi stają się miękkie, jakby cała siła opuszczała jej ciało. Z jednej strony chciała uciec, z drugiej — nie mogła pozwolić, by to wszystko pozostało nieodkryte. Coś w jej wnętrzu kazało jej podążać za tymi wskazówkami, które zdawały się być jedynym rozwiązaniem w tym chaosie.
— A jeśli wybiorę bramę? — zapytała, jej głos drżał, ale nie miała już odwrotu.
Maja zbliżyła się jeszcze bardziej, jej twarz prawie dotknęła twarzy Anny. Jej zapach był intensywny, niepokojący, ale dziwnie uspokajający.
— Wtedy przekroczysz próg, za którym wszystko stanie się jasne. Ale za tę prawdę zapłacisz. Nic nie jest za darmo. A cena, jaką zapłacisz, może być wyższa, niż sądzisz.
Anna poczuła dziwny ucisk w klatce piersiowej, ale mimo to nie odwróciła wzroku. Poczucie niepewności powoli ustępowało miejsca jakiejś dziwnej determinacji. Przełknęła ślinę, podjęła decyzję.
— Dobrze. Chcę wiedzieć, co się dzieje. — jej głos był teraz silniejszy, jakby sama zaczęła wierzyć w to, co mówiła.
Maja skinęła głową i uśmiechnęła się.
— Zatem niech się stanie. — Jej ręka znów powędrowała w stronę Anny. — Wejdź przez bramę, a twoje życie już nigdy nie będzie takie samo.
Anna poczuła, jak powietrze wokół niej zaczyna się zmieniać. Z ciemności wyłoniła się nieokreślona sylwetka — brama, która wydawała się nie mieć krawędzi ani początku. To była granica, która oddzielała ją od wszystkiego, co znała, od jej życia, od rzeczywistości, którą uważała za prawdziwą.
Z każdym krokiem, który stawiała ku bramie, jej serce biło szybciej, a umysł zaczął wypełniać się obrazami, które wydawały się nierealne, jakby zaczynała dostrzegać coś, czego wcześniej nie widziała. Aż w końcu stanęła tuż przed nią.
Zatrzymała się na chwilę. To była decyzja, którą musiała podjąć. Jedno przesunięcie nogi mogło zmienić wszystko. Odwróciła się do Mai.
— Co się stanie, jeśli wejdę? — zapytała jeszcze raz, choć wiedziała, że odpowiedź nie pomoże jej wcale.
Maja nie odpowiedziała słowami. Zamiast tego po prostu skinęła głową, a jej twarz wyrażała coś, czego Anna nie potrafiła rozpoznać — coś, co przypominało zarówno smutek, jak i nadzieję.
Anna wzięła głęboki oddech i postawiła pierwszy krok przez bramę.
Anna poczuła, jakby przekroczyła granicę, która nie była jedynie fizycznym progiem. Powietrze wokół niej zmieniło się w okamgnieniu. Zimny wiatr, który wcześniej jej towarzyszył, zniknął, a miejsce, w którym się znalazła, stało się niewyobrażalnie ciche. Wydawało się, jakby czas stanął w miejscu. Z każdą chwilą przestrzeń wokół niej stawała się bardziej nierealna, jak sen, który nie ma początku ani końca.
Spojrzała w przód, ale nie widziała niczego, co przypominałoby znany świat. Cała sceneria była rozmyta, jakby oddzielona od reszty rzeczywistości cienką mgłą. Znikąd nie docierały żadne dźwięki, tylko chłodny, przenikliwy oddech, który zdawał się dochodzić z głębi tej tajemniczej przestrzeni. Czuła, jakby sama była częścią tej przestrzeni, jakby stała się jednym z jej elementów, zatracając granicę między ciałem a otoczeniem.
„Co to jest?” pomyślała, a jej umysł nie mógł znaleźć odpowiedzi. Zaczęła się obracać wokół własnej osi, próbując dostrzec jakiekolwiek punkty odniesienia. Ale wszystko wokół niej było rozmyte, jakby nie istniało w rzeczywistości.
I wtedy poczuła, że ktoś ją obserwuje.
Zatrzymała się nagle, czując chłód na karku. Czuła, jak serce bije jej coraz mocniej, jakby coś w tej przestrzeni nie było naturalne, jakby była w samym sercu nieznanego niebezpieczeństwa. Obróciła się szybko, ale nikogo nie dostrzegła.
— Kto tu jest? — zapytała na głos, choć wiedziała, że odpowiedź nie przyjdzie wprost.
Chłodna cisza nie odpowiedziała. Czuła, jak jej oddech staje się szybszy, bardziej płytki. Zaczynała tracić poczucie czasu. Czas w tej przestrzeni zdawał się nie istnieć. Każdy krok, który stawiała, był jakby krokiem w nieznaną przeszłość.
Nagły dźwięk — cichy, jakby szelest liści — sprawił, że zadrżała. Z trudem powstrzymała się, by nie krzyknąć. Zza mgły wyłoniła się sylwetka — figura kobiety, która zdawała się przechodzić przez ten sam wymiar. Miała długie, czarne włosy, a jej sylwetka była rozmyta, nieostroga. Twarz, choć nieuchwytna, wydawała się znajoma. Czuła, że coś w niej rozpoznaje.
Postać uniosła rękę, jakby w geście powitania. Anna, choć nie miała pojęcia, kim była ta osoba, zrobiła krok w jej stronę, przyciągana niewytłumaczalną siłą. W tej przestrzeni nie było nic pewnego, żadnych punktów odniesienia, które mogłyby ją uspokoić.
— Kim jesteś? — zapytała, choć jej głos zabrzmiał dziwnie obco w tym martwym, pozbawionym życia świecie.
Kobieta wciąż nie odpowiadała słowami, ale zbliżyła się do niej jeszcze bardziej, a Anna poczuła, jak jej serce przyspiesza. Z każdą sekundą odległość między nimi malała, aż w końcu ich twarze były tylko kilka centymetrów od siebie. Zbliżając się, kobieta wyciągnęła rękę i dotknęła jej skóry. W dotyku było coś chłodnego, jak metal, ale zarazem przepełnionego dziwną energią.
Anna zacisnęła zęby, czując, jak coś nieznanego przeszywa ją od środka. Każdy włos na jej ciele stanął dęba, a z każdą chwilą to dziwne mrowienie w jej ciele stawało się silniejsze. Spojrzała w oczy kobiety, ale to, co ujrzała, nie było zwykłym spojrzeniem. Było w tym coś, co rozbijało jej zmysły, coś, co sprawiało, że nie mogła oderwać wzroku, nie chciała, choć czuła się coraz bardziej niepewnie.
— Witaj w nowym świecie — powiedziała kobieta, jej głos był chłodny, jakby brzmiał z samego dna tej przestrzeni. — Teraz musisz wybierać. Zostajesz, czy przekroczysz granicę?
Anna nie miała pojęcia, co oznaczają te słowa, ale serce w jej piersi mówiło jej jedno: Została wciągnięta w coś większego, coś, co nie miało już nic wspólnego z tym, co znała. W jej oczach błysnęła decyzja, choć wciąż nie rozumiała, co tak naprawdę się wydarzyło.
— Wybieram — powiedziała, choć jej głos drżał. — Wybieram.
Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo, a jej postać zaczęła się rozpływać w powietrzu. Znikała, ale Anna wciąż czuła jej obecność, jakby jej ciało zadrżało z samego powodu tej nieuchwytnej zmiany.
„Co teraz?” — pomyślała, ale odpowiedź nie przyszła od razu. Zamiast niej w przestrzeni pojawił się dźwięk — dziwny, metaliczny dźwięk, jakby zbliżał się do niej jakiś nieznany mechanizm, który miała teraz poznać.
Coś musiało się wydarzyć. Anna nie miała pojęcia, co ją czekało, ale wiedziała jedno: nie mogła już cofnąć się ani uciec.
Anna wzięła głęboki oddech, czując, jak powietrze wypełnia jej płuca, ale jednocześnie jakby stało się cięższe, nieziemsko gęste. Dźwięk przypominał teraz szum starych, zardzewiałych mechanizmów, a jej serce biło coraz szybciej, jakby odpowiedź na to, co miało nadejść, była już zapisana w jej ciele.
Z każdą chwilą przestrzeń wokół niej zaczynała się zmieniać. To, co wcześniej wydawało się nieistniejącym murem, teraz powoli przybierało kształty. Kawałki rzeczywistości zaczęły zyskiwać formy: stary zegar, wiszący na ścianie, który wskazywał nieznane godziny, lśniąca powierzchnia wody, która nie odbijała jej sylwetki, lecz coś innego, coś ciemniejszego, jakby przeszłość czy przyszłość, zawieszone między światami. Anna zrozumiała, że nie była tu przypadkowo. Coś musiała zrobić, coś zrozumieć. Ale co?
Zbliżyła się do najbliższego obiektu: zegara. Gdy na niego spojrzała, wskazówki zaczęły się poruszać, ale w sposób nienaturalny, nieregularny, jakby czas nie był już liniowy, jakby biegł w różnych kierunkach. Przez chwilę miała wrażenie, że mogłaby dosłownie dotknąć tej nierealnej, wirującej przestrzeni, jakby zegar był oknem do zupełnie innego wymiaru.
„Zegar nie kłamie,” pomyślała, patrząc na niego intensywnie. — „Czas. On może być naszym wrogiem, ale i sojusznikiem.”
Nagle, jej dłonie zaczęły się trząść, a do jej uszu dotarł niepokojący, zniekształcony dźwięk. Jakby ktoś szeptał do niej z bardzo daleka. W jej głowie pojawiły się fragmenty słów: „wybór”, „granice”, „zatracenie”. To było jakby jej własny głos, ale w pełni obcy, brzmiący w tej przestrzeni zupełnie inaczej. Kiedy spojrzała na zegar jeszcze raz, zauważyła, że zamiast wskazówek na tarczy pojawiły się symbole — dziwne znaki, których nigdy wcześniej nie widziała.
Podjęła decyzję. Musiała dowiedzieć się, co one oznaczają.
Podeszła do zegara, a w jej palcach zadrżało dziwne uczucie, jakby dotykała nie tylko metalu, ale samej struktury rzeczywistości. Kiedy jej palce zetknęły się z zimną powierzchnią, nieoczekiwanie poczuła coś w rodzaju wstrząsu, jakby odbiła się od granicy tego miejsca. Jej umysł został zepchnięty w inny wymiar, a ciało jakby zaczęło dryfować w martwej przestrzeni. Cały obraz wokół niej zamigotał i zbladł.
Otworzyła oczy. Stała w zupełnie innym miejscu.
Teraz była wśród ruiny. Zza zakurzonych szyb widziała zniszczoną panoramę miasta, pełnego ruiny i zniszczeń. Budynki, które miały kiedyś swoje miejsca na mapach, teraz leżały w gruzach. W powietrzu unosił się zapach ognia, a na ziemi leżały porozrzucane kawałki czegoś, co przypominało zniszczoną technologię.
Wiedziała, że to nie jest miejsce, które znała. Nie była pewna, co ją tu przywiodło, ale coś w jej wnętrzu mówiło jej, że wszystko, czego się nauczyła do tej pory, było tylko częścią większej układanki.
Za nią pojawił się mężczyzna. Ciemne, krótkie włosy, twarz wyrazista, z trudnymi do odczytania oczami. Wyglądał na kogoś, kto zna ten świat, ktoś, kto miał odpowiedzi.
„Nie jesteś stąd, prawda?” — zapytał, jego głos był głęboki, twardy, ale spokojny. — „Masz pytania, ale najpierw musisz zrozumieć, gdzie jesteś. Nie ma czasu na wątpliwości.”
„Gdzie… gdzie jestem?” — zdołała wykrztusić Anna, patrząc na niego zdezorientowana, czując jak jej umysł powoli przetwarza wszystko, co wydarzyło się do tej pory.
„Jesteś w miejscu, które nie istnieje w czasie, który znasz,” odpowiedział mężczyzna, jego twarz pozostała nieczytelna. „Jesteś w przeszłości i przyszłości zarazem. Pytanie brzmi: co zamierzasz z tym zrobić?”
Anna poczuła, jak jej serce przyspiesza. To, co dotychczas wydawało się nieosiągalne, teraz było blisko, jakby jej los zależał od tego, co zrobi w następnej chwili.
„Nie wiem, jak to rozwiązać…” — zaczęła, ale mężczyzna spojrzał na nią z uśmiechem, który nie był ani przyjacielski, ani wrogi.
„Nie musisz wiedzieć. Musisz to przeżyć.”
I w tym momencie Anna poczuła, że to, co czuje, jest tylko małym elementem ogromnej układanki. Zniknęła jakby część świata, w którym żyła, a przed nią otworzył się nowy, pełen niebezpieczeństw i tajemnic. To, co miało się wydarzyć, nie było już kwestią przypadku. To była jej decyzja. Wybór, który miała przed sobą, nie był prosty.
Zanim zdążyła zebrać myśli, mężczyzna ruszył w stronę jednego z ruin. Jego krok był pewny, jakby znał każdy zakamarek tego zniszczonego świata. Anna, nie mając pojęcia, co zrobić, podążyła za nim, jej nogi poruszały się instynktownie. W jej umyśle pulsowały myśli: gdzie to wszystko prowadzi? Kim jest ten człowiek? Dlaczego jej się pojawił?
Mężczyzna zatrzymał się przy czymś, co przypominało zniszczoną, starą maszynę. Jakby reszta technologii nie była tylko tłem, ale czymś, co miało swoje funkcje, swoje przeznaczenie. Na blacie leżały fragmenty sprzętu, części, które mogłyby pasować do czegoś większego.
„To jest klucz do wszystkiego,” powiedział, nie patrząc na nią, ale raczej na maszynę, jakby rozmawiał sam ze sobą. „Nieważne, co zrobisz w tej chwili, jeśli nie zrozumiesz tego, co przed tobą, nie będziesz w stanie ruszyć do przodu. Wszystko, co widzisz, ma swoją historię, ale to, co musisz zrobić, to odkryć, gdzie jest teraz przyszłość.”
Anna poczuła, jak ciężar jego słów wypełnia przestrzeń między nimi. Było coś w jego tonie, coś, co sprawiało, że wiedziała, że nie mówił tylko o tej zrujnowanej technologii, ale o czymś znacznie większym. Czymś, co dotyczyło jej samej.
„Nie rozumiem…” — zaczęła, ale przerwał jej, nie oglądając się.
„Będziesz musiała zrozumieć. Masz wybór: możesz zostać tu i próbować po prostu przeżyć, albo… możesz zmienić wszystko, co znasz. Ale pamiętaj: nie ma powrotu.”
Anna poczuła w sobie dziwną falę emocji — strach, determinację, ale także coś, co można było nazwać fascynacją. Coś w jego słowach otworzyło przed nią drzwi do czegoś nieznanego, ale niesamowicie kuszącego. Coś, czego nie mogła zignorować, coś, co kazało jej podjąć decyzję, której nie było odwrotu.
„Jak mam zmienić coś, co jest już zniszczone?” — zapytała, patrząc na niego, szukając odpowiedzi w jego twarzy, ale on nadal nie patrzył na nią. Zamiast tego przesunął ręką po fragmentach maszyny, jakby uruchamiał ją na nowo.
„Nie wszystko, co zniszczone, musi być martwe. Czasami to tylko część procesu. Zniszczenie to tylko początek.”
Anna czuła, jak wzbiera w niej potrzeba działania, jakby każde słowo wypowiedziane przez tego mężczyznę miało ją pchnąć do konkretnego celu. Zrozumiała jedno: nie miała wyboru. Musiała odkryć, co stoi za tym światem, który ją otaczał, musiała poznać prawdę, nawet jeśli miałoby to oznaczać, że zostanie wciągnięta w coś, czego nie da się cofnąć.
„Co mam zrobić?” — zapytała w końcu, czując, jak jej głos drży.
Mężczyzna w końcu spojrzał na nią. Jego spojrzenie było przenikliwe, jakby widział przez nią, jakby widział jej myśli.
„Wiesz, kim jesteś, prawda?” — zapytał. „Masz w sobie odpowiedź na pytanie, które nie zostało jeszcze zadane. To ty musisz sięgnąć do tego, co kryje się w twoim wnętrzu. Tylko wtedy zrozumiesz, jak możesz przejść dalej. I tylko wtedy będziesz w stanie przełamać to, co cię trzyma.”
Anna przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć. Czuła, że w tych słowach kryje się coś, co pozwalało jej zrozumieć więcej, ale jednocześnie było to wyzwaniem, z którym musiała się zmierzyć. W jej umyśle zaczęły pojawiać się obrazy — fragmenty jej przeszłości, miejsca, które znała, ludzie, których spotkała, ale także te, które zdawały się zniknąć z jej pamięci. To wszystko zaczęło się łączyć, tworząc niejasny obraz, który zaczynał wyłaniać się z cienia.
„Musisz to zrobić,” powtórzył mężczyzna, jakby odczytując jej myśli. „Zrozum, że to nie tylko wybór. To konieczność.”
Anna spojrzała na maszynę. Czuła, jak jej dłonie zaczynają się pocić. Zbliżyła się do urządzenia, czuła jego zimną powierzchnię pod palcami. Co miała zrobić? Gdzie miała szukać odpowiedzi?
Nagły, ostry dźwięk wyłamał ją z zamyślenia. Dźwięk, który mógł oznaczać tylko jedno — coś się zmieniło. Czuła to w powietrzu. Otworzyła oczy, ale nie była już w tym samym miejscu. Była znowu w lesie. Jednak tym razem wszystko wyglądało inaczej. Otaczające ją drzewa były jakby zniekształcone, ich kształty były zbyt wyraziste, zbyt martwe.
Anna zaczęła rozumieć — to, co się działo, było tylko początkiem. I od teraz nie miała już odwrotu.
Ciemność lasu zdawała się teraz bardziej przytłaczająca. Każdy krok, który stawiała, wywoływał niepokojący szelest, jakby śledzili ją niewidzialni obserwatorzy. Wokół niej nic nie było już znajome. Drzewa, choć wciąż rosły w tym samym układzie, miały teraz dziwne, wykrzywione kształty, ich liście były czarne, jakby pochłaniały wszelkie światło. Zastanawiała się, czy to wszystko było tylko w jej głowie, czy też zmieniło się naprawdę.
Zatrzymała się na moment, starając się uspokoić oddech. Na chwilę spojrzała na dłonie, które wciąż drżały od napięcia, ale były także pokryte czymś dziwnym — drobnym, białym proszkiem, jakby opadającym z powietrza. Wtedy usłyszała głos mężczyzny, który wydawał się teraz bardziej rzeczywisty niż kiedykolwiek wcześniej.
„To tylko początek, pamiętaj. Teraz musisz wybrać. Droga, którą obierzesz, zdeterminuje wszystko.”
Anna odwróciła się gwałtownie, ale nie było nikogo. Powietrze w lesie stawało się coraz gęstsze, jakby sama atmosfera była na krawędzi czegoś, czego nie potrafiła jeszcze zrozumieć. Serce biło jej mocniej, a zmysły były wyostrzone, jakby każdy szmer miał stać się zapowiedzią nadchodzącej burzy.
Zanim zdążyła sięgnąć po jakiekolwiek wyjaśnienie, na skraju jej wzroku dostrzegła coś — ledwie zauważalny ruch w ciemności. Krok za krokiem ruszyła w jego stronę, nie zastanawiając się, co ją motywuje. Zbliżyła się do wznoszącego się nad nią konturu budowli, która nie przypominała niczego, co znała. Jej powierzchnia była pokryta dziwnymi, migotliwymi znakami, których nie potrafiła rozczytać. Niewielka, kamienna struktura, wyglądająca jak nieukończona brama, wznosiła się ku niebu, jej wierzchołek zlewał się z ciemnością.
„Czas… jest tu,” szepnął jej głos, który wydawał się dochodzić z samego wnętrza kamienia.
Anna poczuła, jak ciarki przebiegają jej po plecach. Zbliżyła się jeszcze bardziej, nie rozumiejąc, dlaczego nie może się oprzeć. Dotknęła jednego z oznakowanych kamieni, a w tym samym momencie świat wokół niej zawirował.
Ziemia pod jej stopami zniknęła. Poczuła, jak opada w dół, jakby zostały zerwane wszystkie granice rzeczywistości. I wtedy usłyszała szum. Pierwszy raz od dawna poczuła, że nie ma kontroli. Ziemia, powietrze, czas — wszystko zaczęło się wymykać spod jej stóp.
Zanim zorientowała się, co się dzieje, rozległ się przeraźliwy huk. Nie była już w lesie. Znalazła się w zupełnie innym miejscu — w centrum ogromnego, futurystycznego miasta, które wyglądało na opuszczone. Wszędzie dookoła niej rozpościerały się sterty popiołu, porzucone pojazdy, zapomniane technologie. Ale było coś jeszcze. Coś, co nie pozwalało jej oddychać swobodnie. Jakby świat wokół niej wciąż drżał, jakby trwał w stanie niepokoju.
„Witaj w przyszłości,” usłyszała męski głos za sobą. Odwróciła się, ale nie dostrzegła nikogo. „To, co się dzieje teraz, nie jest przypadkiem. Jesteś częścią czegoś, co zmieni to, co znasz.”
Anna czuła się coraz bardziej zagubiona. Wszystko, co się wydarzyło, było tak nienaturalne. Jakoś nie mogła zrozumieć, w jaki sposób znalazła się w tym miejscu — bez ostrzeżenia, bez zapowiedzi. Jedyne, co widziała, to opuszczone miasto, którego ulice były pełne pozornie bezwładnych obiektów, jakby zatrzymały się w czasie. Ale czy to było możliwe?
„To, co widzisz, to przeszłość i przyszłość w jednym,” ciągnął głos. „Nie zdajesz sobie sprawy, że to nie koniec. To tylko początek.”
Anna zaczęła rozumieć — wszystko, czego doświadczyła, prowadziło ją w jedno miejsce: do odkrycia, które mogło wywrócić jej życie. Coś było ukryte w tej zniszczonej przyszłości, coś, co zmusi ją do podjęcia decyzji, które nie pozwolą jej wrócić do świata, który znała.
„Musisz zrobić to, czego się boisz,” szepnął głos, a dźwięk zniknął, jakby stał się częścią samego miasta.
Anna poczuła narastającą presję. Zaczęła zastanawiać się, co oznaczały te słowa. Co miała zrobić, by wyjść z tego miejsca? I co miała odkryć, zanim wszystko pochłonie ciemność?
Rozpoczęła marsz przez miasto, wiedząc, że nie ma już odwrotu.
Rozdział 2: Miasto Czasu
Anna przebudziła się w ciemności. Była jedyną osobą na tej dziwnej, opuszczonej ulicy, której monumentalne budynki wyglądały jak gigantyczne, pokryte kurzem monolity. Ich mroczne kształty przypominały rozciągające się ruiny, niczym świątynia wznosząca się ku niebu, lecz zniszczona przez upływ czasu. Z niepokojem spojrzała na swój zegarek, który wciąż był na jej nadgarstku, ale nie miał wskazówek. Zamiast tego widniała na nim cyfrowa, migocząca wiadomość: Zegar zatrzymał się.
Zamknęła oczy, starając się złapać oddech, ale powietrze było ciężkie, pełne nieznanych zapachów i nieoczekiwanych dźwięków. Gdzieś w oddali usłyszała ciche kroki, które odbijały się echem w tej pustce. To był ktoś — albo coś — co poruszało się w ciemności.
Nagle światło z jednej z ulicznych latarni rozświetliło kawałek drogi, a w jej świetle dostrzegła postać. Mężczyzna, który stał nieruchomo, jakby czekał na nią.
Anna ruszyła w jego stronę, choć jej ciało wciąż odczuwało strach. Każdy krok sprawiał, że jej serce biło szybciej, a ręce drżały. Zbliżała się do niego, nie wiedząc, czy to wybór mądry. Gdy była już wystarczająco blisko, postać obróciła się, a jej oczy — lśniące, niemal nieludzkie — spoglądały na nią z wyraźną intensywnością.
„Jesteś gotowa?” — zapytał cicho, a jego głos brzmiał, jakby płynął z innego wymiaru.
„Na co?” — Anna poczuła, jak jej głos drży. „Co to wszystko znaczy?”
„To, co widzisz, jest iluzją i jednocześnie rzeczywistością. Miasto, w którym teraz jesteś, nie jest miejscem, ale czasem. Czasem, który sam się złamał. Musisz go naprawić.”
Słowa mężczyzny brzmiały niczym zagadka. Anna nie wiedziała, co ma zrobić z tą informacją. Zamiast odpowiedzi, czuła coraz silniejszy niepokój.
„Jak mam to naprawić? Gdzie jestem? Kto jesteś?” — zapytała, starając się pozbierać myśli.
„Odpowiedzi przyjdą, ale nie od razu,” odpowiedział mężczyzna. „Musisz znaleźć klucz. To, co rozwiąże zagadkę tego miejsca. Gdy go znajdziesz, będziesz mogła wrócić. Lecz pamiętaj — każda decyzja, którą podejmiesz, zmieni wszystko.”
Anna spojrzała na niego z niedowierzaniem. Jego twarz była nieznajoma, a jednak coś w niej mówiło jej, że miała go już kiedyś widzieć. Gdzieś, w jakimś kontekście, z którym jej umysł teraz nie potrafił się uporać.
„Klucz… Jak mam go znaleźć?” — zapytała, czując rosnącą frustrację.
„Poszukaj w historii. W każdym zakamarku tego miasta kryje się coś, co może ci pomóc. Ale pamiętaj — czas nie jest po twojej stronie. Wkrótce nie będziesz już w stanie odróżnić przeszłości od przyszłości.”
Zanim Anna zdążyła odpowiedzieć, postać zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Czuła, jak serce zaczyna jej bić szybciej. Z jednej strony czuła lęk, ale z drugiej — była niezmiernie zdeterminowana, by odkryć prawdę. Musiała znaleźć ten klucz.
Zaczęła chodzić po pustych ulicach, błądząc wśród nieznanych budynków, które kiedyś musiały tętnić życiem. Czasem natrafiała na kawałki przeszłości — zniszczone fotografie, zapiski w językach, których nie rozumiała, a także dziwne symboliki, które były częścią tej zrujnowanej cywilizacji.
W jednym z zaułków, otoczonym starymi, wyblakłymi muralami, znalazła drzwi, które nie pasowały do reszty. Były zbyt nowe, zbyt zadbane, by tu pasować. Na ich powierzchni wyryty był symbol, który natychmiast przyciągnął jej uwagę. To był ten sam symbol, który widziała wcześniej na kamieniach przy bramie.
Anna stanęła przed drzwiami, zastanawiając się, co zrobić. Czy to, czego szukała, było tutaj? Czy ten symbol prowadził do odpowiedzi, które miały zmienić jej los? A może to właśnie te drzwi stanowiły prawdziwą granicę między tym, co mogła poznać, a tym, czego nie była w stanie ogarnąć?
Zawahała się. Przez chwilę wstrzymała oddech, a potem delikatnie pchnęła drzwi.
Drzwi otworzyły się powoli, skrzypiąc na zawiasach. W środku panowała ciemność, ale poczuła, jakby nie była sama. W jej uszach rozbrzmiewał cichy szum, który nie pochodził z powietrza, lecz z samego wnętrza tej przestrzeni. Nagle usłyszała kolejny głos. Tym razem kobiecy.
„Wszystko, co wiesz, to kłamstwo. Prawda jest w nas…”
Anna zamarła w progu, wstrzymując oddech. Głos, choć cichy, przeszywał ją na wskroś, jakby wyciągał coś głęboko ukrytego w jej sercu. Wchodziła powoli do środka, a mrok zdawał się ją otaczać, przytłaczając z każdej strony. Oczy przyzwyczaiły się do ciemności, ale nie potrafiły wyłapać szczegółów w tej dziwnej przestrzeni. W pomieszczeniu panowała absolutna cisza, mimo że Anna czuła, że coś się zmienia, coś się porusza.
„Prawda jest w nas…” Powtórzyła te słowa w myślach, ale nie potrafiła ich rozgryźć. Co to oznaczało? Kim była ta kobieta? I dlaczego wciąż miała wrażenie, że ta sytuacja nie była przypadkowa?
Kroki rozległy się za nią. Czuła, jak ktoś — coś — zbliża się do niej. Słyszała oddech, jakby ktoś oddychał tuż obok, choć nikt nie był widoczny. Zawróciła, ale nikogo nie ujrzała. Coś w powietrzu zmieniło się — nagle zrobiło się chłodniej, a w jej umyśle zaczęły pojawiać się obrazy, jakby wspomnienia, które nie należały do niej.
Przyciągnięta do jednego z mniejszych korytarzy, zauważyła, że ściany zaczynają się zmieniać. Zamiast zakurzonych cegieł pojawiły się na nich płaskorzeźby przedstawiające postaci — postacie, które Anna znała. Były to obrazy ludzi, których nigdy wcześniej nie spotkała, ale wyraźnie czuła ich obecność w tym miejscu. Każda z postaci miała tajemniczy, zamknięty wyraz twarzy, a ich oczy były puste, jakby coś je wyssało z ich duszy.
Nie mogła się oprzeć — dotknęła jednej z płaskorzeźb. W momencie, gdy jej palce musnęły kamień, poczuła wstrząs, jakby coś z niej wyciekło. Ciemność za nią zdawała się zbliżać, a powietrze stało się coraz cięższe. Jej głowa zaczęła pękać od myśli, które napływały, jakby wyciągnięte z najgłębszych zakamarków jej umysłu.
Obrazy ożyły. Postacie na płaskorzeźbach zaczęły się poruszać, zbliżając do niej twarze. Słyszała ciche szepty, które wydawały się nie pochodzić z żadnego miejsca, ale były wewnątrz jej głowy. Wydawało się, że zaczynają mówić w jednym języku, którego nie rozumiała, ale każdy szept miał znaczenie. Wszystko to było połączone w jedną, niesamowitą całość.
„Musisz to zrozumieć” — usłyszała ponownie ten sam kobiecy głos. Tym razem był bardziej wyrazisty, jakby dochodził z samego wnętrza tego miejsca.
„Zrozumieć, co?” — Anna zapytała głośno, nie mogąc wytrzymać już dłużej.
Nagle powietrze zadrżało. Zdecydowanie była sama w tej przestrzeni, ale poczuła, że coś ją obserwuje. A potem… drzwi, przez które weszła, zamknęły się za nią z hukiem.
„Wszystko, co wiesz, to kłamstwo,” głos zabrzmiał jeszcze silniej, wibrując w każdym zakamarku pomieszczenia. „Nie jesteś tutaj przypadkowo. Należysz do tego miasta. W nim jest twoja przyszłość, ale i przeszłość. Musisz odkryć prawdę, inaczej nie znajdziesz drogi powrotu.”
Serce Anny biło mocno, a jej oddech stawał się coraz szybszy. Czuła, jakby coś chwytało ją za gardło, jakby każda myśl prowadziła ją w stronę nieznanego. Tylko jedno było pewne — była w samym sercu czegoś, czego nie mogła pojąć.
Postać, której głos wybrzmiewał w ciemności, wyłoniła się z cienia. Była to kobieta, ale nie była w pełni materialna. Jej sylwetka falowała, jakby była częścią tej przestrzeni, niestabilną, niemal przezroczystą. Jej oczy były otwarte szeroko, jakby mogły przeniknąć przez Anna’s umysł.
„Pamiętasz, prawda?” — zapytała kobieta, a jej głos zabrzmiał w sposób, który sprawił, że Anna poczuła, jakby poznała ją przez wieki.
„Pamiętasz, kim byłaś, zanim znalazłaś się tutaj?”
Anna nie potrafiła odpowiedzieć. W głowie kłębiły się różne obrazy, które nie miały sensu. Czuła, że coś zaczyna się zbiegać, że w tym mroku jest odpowiedź.
„Musisz pamiętać,” powtórzyła kobieta. „Inaczej nie wyjdziesz stąd. Pamięć to klucz.”
Zanim Anna zdążyła zareagować, kobieta zniknęła, a przestrzeń zaczęła wirować. Ciemność zbliżała się do niej z każdej strony, aż w końcu straciła grunt pod nogami. Zatoczyła się, a świat wokół niej rozpadł się na miliony kawałków. Zderzyła się z ziemią. A potem… nastąpiła cisza.
Cisza, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyła.
Anna otworzyła oczy, czując chłód, który przenikał jej ciało. Leżała na twardym, zimnym kamieniu. Z trudem podniosła się, czując, jak ból rozchodzi się po jej plecach. Otoczenie było dziwne. Nie była już w tym samym miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stawiała kroki. Wokół niej rozciągał się mroczny korytarz, w którym cienie tańczyły w sposób niemal nadprzyrodzony. Ściany były pokryte runami, których znaczenie wymykało się jej rozumowi, a ziemia pod stopami wydawała się pulchna, jakby nieprzyjazna.
Instynktownie poczuła, że to nie jest tylko zwykły zamek. To coś więcej. Zdecydowanie coś, co istniało w innej rzeczywistości.
Podniosła wzrok. W dali dostrzegła migoczące światło, które przyciągało jej uwagę jak magnes. To było jedyne źródło światła w tym miejscu, ledwie widoczne, ale wyraźnie pełne obietnicy. Było to światło, które mogło ją poprowadzić do odpowiedzi. Kiedy jej stopy dotknęły ziemi, czuła, jakby każda kropla w jej ciele wchłaniała to miejsce. To była ziemia, której nie dało się ignorować.
Chciała ruszyć w stronę światła, ale wtedy poczuła, jak coś jej zatrzymuje. Ktoś. Ktoś, kto czuwał w tym mroku. Zanim zdążyła zareagować, pojawiła się postać. Mężczyzna, którego widziała w swoich najgorszych koszmarach.
Jego twarz była blada, a oczy… miały głęboki, intensywny kolor niebieski, ale były martwe. Widział ją, zanim ona zdążyła go dostrzec. Był to ten sam mężczyzna, który na chwilę wcześniej zniknął wśród cieni w tym domu, ale teraz, w tej przestrzeni, był tak realny jak ona sama.
„Szukasz odpowiedzi, Anno?” zapytał, a jego głos był jak echo odbijające się od ścian.
Anna otworzyła usta, ale nie mogła wydobyć z siebie słów. Przerażenie ścisnęło jej gardło. Mężczyzna zbliżał się do niej, a jego obecność sprawiała, że powietrze wokół niej stawało się cięższe. Jego ciało, choć pozbawione życia, nie sprawiało wrażenia martwego. Wręcz przeciwnie — emanowało czymś, co przypominało nieziemską moc.
„Wiesz, dlaczego tu jesteś?” — zapytał. „Wiesz, kto cię tu ściągnął?”
Nie odpowiedziała, chociaż w jej głowie kłębiły się pytania. Kim był ten mężczyzna? Jak się tu znalazła? Co to za miejsce? Czuła, że nie była gotowa na to, co miało nadejść.
„Nie musisz nic mówić. Znam odpowiedzi,” odpowiedział z uśmiechem, który nie miał nic wspólnego z ciepłem. „Ale najpierw musisz zrozumieć, że twoje życie nie jest już takie, jakim je pamiętasz. Pamięć jest kluczem do wszystkiego, ale nie wiesz, jak go użyć.”
Zbliżył się do niej na tyle, że mógł niemal poczuć jej oddech. Anna nie mogła oderwać od niego wzroku. Chciała cofnąć się, ale nogi miały jakby wbite w ziemię. Coś trzymało ją w miejscu, jakby sam powietrze w tym świecie było więzieniem.
„Zanim ostatecznie podejmiesz decyzję, co zrobić z tym, co odkryjesz… musisz poznać przeszłość, którą zapomniałaś,” mówił, patrząc jej głęboko w oczy. „Tylko wtedy będziesz w stanie kontrolować przyszłość. Twoje istnienie nie jest przypadkowe. Wszystko ma swój sens, a to miejsce jest kluczem.”
Anna poczuła, jak jej serce bije szybciej. Nie miała pojęcia, co miały oznaczać jego słowa, ale jedno było pewne — ten mężczyzna nie był zwykłym człowiekiem. Był czymś… innym. Kimś, kto wiedział o niej więcej, niż ona sama.
„Jest jedno miejsce, które pozwoli ci zrozumieć wszystko, co się stało. Musisz tam pójść. Ale pamiętaj: tam nie ma drogi powrotnej, Anno. To, co odkryjesz, zmieni cię na zawsze.”
Mężczyzna zniknął, tak szybko, jak się pojawił. Pozostawił ją samą, a przed nią teraz pojawiły się dwie drogi. Jedna prowadziła ku ciemności, druga ku mrocznemu światłu.
„Wybór należy do ciebie,” powtórzył w jej myślach, jakby jego głos był echem tej przestrzeni.
Anna zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Co miała zrobić? Jakie odpowiedzi były jej potrzebne? I jakie konsekwencje miały się pojawić, jeśli wybierze niewłaściwą drogę?
Jej serce biło głośniej, a umysł wypełniały pytania, które nie miały sensu. Jednak jedno było pewne — nie mogła stać w miejscu. Musiała podjąć decyzję, zanim czas się skończy.
Anna czuła, jak napięcie w jej ciele narasta. Każda komórka jej organizmu krzyczała, by zawrócić, ale wiedziała, że nie ma już odwrotu. Wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę światła. Jej kroki były ostrożne, niemal bezgłośne, jakby bała się, że sama obecność w tym miejscu mogłaby obudzić coś, czego nie chciała spotkać.
Kiedy zbliżyła się do końca korytarza, światło zaczęło pulsować, jakby reagowało na jej obecność. Przez chwilę miała wrażenie, że to żywa istota, a nie zwykłe światło. Serce biło jej coraz szybciej. Przez ułamek sekundy dostrzegła cień przesuwający się tuż obok niej, ale gdy odwróciła głowę — nic tam nie było.
Zacisnęła dłonie w pięści i przeszła przez wąski łukowaty portal, który wydawał się prowadzić do kolejnej sali. W środku było coś, co sprawiło, że zamarła.
Pokój wyglądał jak dawna biblioteka, ale księgi nie były zwyczajne. Okładki były wykonane ze skóry, niektóre wyglądały na stare pergaminy, inne miały złote zdobienia i tajemnicze symbole. Powietrze pachniało kurzem, pergaminem i czymś, co przypominało popiół. Na środku pomieszczenia stał ogromny, kamienny stół, a na nim rozłożony był otwarty wolumin.
Anna podeszła ostrożnie, a jej palce drżały, gdy dotknęła pergaminowych stron. Litery były napisane czymś ciemnym, niemal czarnym, jakby tusz wciąż był wilgotny. Przejechała palcami po tekście, ale słowa zdawały się zamazywać, jakby nie pozwalały się odczytać. A potem… litery zaczęły się układać w znajome kształty.
„To nie jest pierwszy raz.”
Serce podeszło jej do gardła. Odskoczyła od księgi, jakby ta była żywą istotą.
— Co to ma znaczyć? — szepnęła, ale jej głos odbił się echem od ścian, jakby pomieszczenie wciągnęło jej słowa i zwróciło je z powrotem.
Nie była tutaj po raz pierwszy? Jak to możliwe? Próbowała przypomnieć sobie cokolwiek, ale jej umysł był pusty, jakby ktoś wymazał część jej wspomnień.
— To, co czytasz, to jedynie echo — rozległ się głos za jej plecami.
Zamarła. Powoli odwróciła się i zobaczyła go ponownie. Stał tam, jakby nigdy nie odszedł. Jego lodowate oczy zdawały się widzieć przez nią na wskroś.
— Kim ty jesteś? — zapytała ostrożnie.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
— Nie pytaj, kim jestem. Pytaj, kim ty jesteś, Anno.
Słowa uderzyły ją mocniej, niż się spodziewała.
— Ja… wiem, kim jestem — odpowiedziała, ale nawet ona sama usłyszała w swoim głosie nutę niepewności.
— Doprawdy? — Uniósł brew, jakby jej nie wierzył. — Jeśli tak, to dlaczego jesteś tutaj? Dlaczego nie pamiętasz?
Anna cofnęła się o krok.
— Co mam pamiętać?
Mężczyzna podszedł do stołu i położył dłoń na księdze.
— Wszystko.
Zanim zdążyła zapytać, księga zaczęła przewracać strony sama, jakby jakaś niewidzialna siła ją kontrolowała. Obrazy pojawiły się na pergaminie — nie były to zwykłe ilustracje, to były wspomnienia. Jej wspomnienia.
Zobaczyła siebie. Stała w tym samym miejscu, w tej samej bibliotece. Ale nie była sama. Był tam ten sam mężczyzna, ale również inni — kobieta o długich, ciemnych włosach, starszy człowiek w szatach przypominających coś z innej epoki, oraz ktoś, kogo twarz zdawała się zamazana, jakby jej umysł nie chciał jej rozpoznać.
— Co to jest? — zapytała z przerażeniem.
— To twoja historia.
— Nie rozumiem…
Mężczyzna nachylił się w jej stronę.
— Wkrótce zrozumiesz. Ale musisz pamiętać… Nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. Nie każdy, komu ufasz, mówi prawdę.
Jego oczy błysnęły, a Anna poczuła nagłą falę zawrotów głowy. Pokój zawirował wokół niej, światła przygasły, a ona poczuła, jak grunt usuwa się spod jej stóp.
Wszystko wokół niej zaczęło się rozpadać.
Ciemność pochłonęła Annę w jednej chwili. Czuła, jak spada, ale nie było dna, nie było kierunku, nie było nawet powietrza — jedynie pustka, która wsysała ją coraz głębiej. Serce waliło jej jak szalone, próbowała krzyczeć, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
A potem nagle — cisza.
Otworzyła oczy.
Leżała na zimnej, kamiennej podłodze, w miejscu, które wyglądało znajomo, ale jednocześnie wydawało się obce.
To nie była już biblioteka.
Podniosła się powoli, czując pulsujący ból w skroniach. Wokół niej rozciągała się ogromna komnata, której ściany pokryte były rzeźbionymi inskrypcjami. Symbolika przypominała jej coś, co widziała kiedyś w starych manuskryptach — znaki, które zdawały się skrywać jakąś pradawną tajemnicę.
W samym środku pomieszczenia stał wysoki, złoty zegar. Jego wskazówki obracały się w przeciwną stronę, jakby odmierzał czas… do tyłu.
Zegar tykał cicho, niemal hipnotycznie.
— Co to za miejsce? — wyszeptała, wciąż oszołomiona.
— To, gdzie wszystko się zaczęło.
Głos, który usłyszała, nie należał do mężczyzny z biblioteki.
Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła kobietę.
Była wysoka, ubrana w długą, ciemnogranatową suknię z epoki, której Anna nie potrafiła jednoznacznie określić. Jej włosy były splecione w skomplikowany warkocz, a oczy — lodowato błękitne — wpatrywały się w nią z mieszaniną ciekawości i surowości.
— Kim jesteś? — Anna cofnęła się o krok.
— Pytanie brzmi… kim ty jesteś, Anno.
Znów to samo.
— Dlaczego wszyscy mi to powtarzają?! — wybuchła, czując narastającą frustrację. — Wiem, kim jestem!
— A więc powiedz mi.
Zacięła się.
Słowa ugrzęzły jej w gardle.
Kim naprawdę była?
Czuła, że odpowiedź znajduje się tuż poza jej zasięgiem, jakby jej pamięć była zasnuta mgłą, której nie potrafiła rozwiać.
Kobieta podeszła bliżej.
— Spójrz.
Wskazała na ścianę pokrytą inskrypcjami. Anna przyjrzała się im uważniej… i wtedy to zobaczyła.
Jej własne imię, wyryte w kamieniu.
A pod nim data.
Data, która nie miała prawa tam być.
Jej rok urodzenia… i rok śmierci.
2025.
— To… niemożliwe — szepnęła.
— A jednak.
Poczuła, jak ziemia drży pod jej stopami, a powietrze wokół stało się ciężkie, jakby coś próbowało ją wciągnąć w otchłań.
— Musisz sobie przypomnieć, Anno. Inaczej nigdy nie wydostaniesz się stąd.
Kobieta patrzyła na nią z powagą, ale w jej oczach Anna dostrzegła coś jeszcze.
Strach.
A wtedy zegar zaczął bić.
Głośno. Przeraźliwie.
Anna zatkała uszy, ale dźwięk przenikał przez nią jak fala uderzeniowa, wprawiając jej serce w dziki rytm.
Zegar odmierzał czas.
Ale nie wiedziała, do czego.
I nagle wszystko wokół niej eksplodowało światłem.
Gdy światło rozbłysło, Anna instynktownie zacisnęła powieki, ale nawet przez zamknięte oczy widziała oślepiającą jasność. Czuła, jak coś ciągnie ją w górę, jakby siła, której nie mogła zrozumieć, rozrywała ją na strzępy i składała na nowo.
A potem nagle… ciemność.
Gdy otworzyła oczy, klęczała na mokrej trawie. Deszcz uderzał w ziemię drobnymi, lodowatymi kroplami, a wokół niej rozciągał się mrok. Nie było już kamiennej komnaty, ani kobiety w granatowej sukni, ani złotego zegara.
Była w lesie.
Gęste, poskręcane drzewa otaczały ją z każdej strony, tworząc niemal nieprzeniknioną ścianę. W powietrzu unosił się zapach wilgoci i ziemi. Daleko, w oddali, słychać było pohukiwanie sowy i szelest liści, jakby coś — albo ktoś — poruszał się między drzewami.
Anna wstała chwiejnie, próbując złapać oddech. Miała wrażenie, że nie jest tu sama.
— Halo? — zawołała, ale jej głos był zduszony, jakby las pochłaniał dźwięk.
Żadnej odpowiedzi.
Ruszyła ostrożnie przed siebie, z każdym krokiem czując narastający niepokój. W oddali dostrzegła słabe światło, migoczące między drzewami. Paliło się nienaturalnie jasnym, błękitnym blaskiem, jakby nie pochodziło z żadnego znanego jej źródła.
Zbliżyła się.
I wtedy go zobaczyła.
Mężczyzna stał nieruchomo, oparty o jedno z drzew. Jego sylwetka była częściowo skryta w cieniu, ale Anna dostrzegła długi, ciemny płaszcz i wilgotne od deszczu włosy opadające na czoło. Jego twarz była ostra, wyrazista, z mocno zarysowaną szczęką i oczami tak intensywnymi, że nawet w półmroku wydawały się przenikać na wskroś.
— Wiedziałem, że tu trafisz — powiedział, nie poruszając się.
Anna zmrużyła oczy.
— Kim jesteś?
— Nie pamiętasz?
Przyglądała mu się uważnie, ale nic w nim nie wydawało jej się znajome. A jednak… coś w jego głosie sprawiało, że serce zaczęło jej bić szybciej.
— Spotkaliśmy się wcześniej? — zapytała ostrożnie.
— Można tak powiedzieć — odparł.
Zrobił krok do przodu, a jego twarz stała się bardziej widoczna. Był przystojny, ale w jego spojrzeniu kryło się coś niepokojącego, jakby nosił w sobie tajemnice, których nie chciał — albo nie mógł — zdradzić.
— Gdzie jesteśmy? — zapytała Anna.
— W miejscu, gdzie przeszłość i przyszłość się splatają.
— Co to ma znaczyć?
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ale w jego oczach nie było cienia rozbawienia.
— To znaczy, że czas nie płynie tu tak, jak myślisz.
Anna poczuła dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa.
— A ty… skąd to wszystko wiesz?
— Bo sam przez to przeszedłem.
Cisza między nimi zgęstniała.
Anna nie wiedziała, czy mu ufać.
Ale wiedziała jedno — ten mężczyzna znał odpowiedzi, których desperacko potrzebowała.
Tylko czy była gotowa je poznać?
Mężczyzna podszedł bliżej, a gdy jego twarz znalazła się tuż przed nią, Anna poczuła dziwne deja vu. Jakby gdzieś już go widziała… ale gdzie?
— Kim jesteś? — zapytała raz jeszcze, tym razem bardziej stanowczo.
— Nazywam się Adrian — odparł, patrząc na nią intensywnie. — I jeśli nie zaczniemy działać, wkrótce będzie za późno.
Za późno na co?
Las wokół nich wydawał się coraz gęstszy. Gałęzie szeptały coś na wietrze, a światło, które wcześniej widziała, zaczęło pulsować, jakby było żywe.
— Co się tutaj dzieje? — Anna miała dość tajemnic.
— To miejsce nie istnieje w sposób, który mogłabyś zrozumieć — powiedział Adrian. — Jest niczym granica między dwoma rzeczywistościami. Przeszłością i teraźniejszością.
— Przeszłością? — powtórzyła, czując, jak jej ciało przeszywa dreszcz.
Adrian skinął głową.
— A ty musisz sobie przypomnieć, kim naprawdę jesteś.
Anna cofnęła się o krok, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy.
— Dlaczego wszyscy mi to powtarzają?! — jej głos odbił się echem między drzewami.
Adrian spojrzał na nią z czymś, co mogło być współczuciem.
— Bo jeśli nie odzyskasz wspomnień, utkniesz tutaj na zawsze.
Słowa uderzyły w nią jak cios.
— Co masz na myśli?
— Spójrz.
Wskazał za nią.
Anna powoli się odwróciła…
I zamarła.
Kilka kroków od niej, w cieniu drzew, stała kobieta.
Jej twarz była rozmazana, jakby mgła zakrywała jej rysy, ale jej sylwetka… była identyczna jak Anny.
— To niemożliwe… — wyszeptała.
— To ty — powiedział Adrian. — Część ciebie, którą utraciłaś.
Postać drgnęła i zrobiła krok do przodu.
Anna cofnęła się instynktownie, ale w tym samym momencie poczuła, jak świat wokół zaczyna się zmieniać.
Niebo nad nimi przybrało dziwny, nienaturalny odcień, a drzewa zaczęły się rozmywać, jakby wszystko było tylko iluzją.
Postać wyciągnęła rękę w stronę Anny.
— Pamiętaj… — jej głos był szeptem, który rozbrzmiał wprost w umyśle Anny.
A potem świat eksplodował w chaosie.
Anna poczuła, jak ziemia usuwa się spod jej stóp. Nie była pewna, czy upada, czy lewituje, ale przez moment otoczył ją absolutny mrok. Nie widziała nic. Nie słyszała nic.
A potem świat znowu się złożył.
Upadła na zimną, kamienną podłogę, dysząc ciężko. Serce waliło jej w piersi, jakby zaraz miało się wyrwać. Powietrze wokół pachniało wilgocią i kurzem, a gdy podniosła wzrok, zobaczyła wysokie, gotyckie sklepienie podtrzymywane przez masywne filary.
Była w jakiejś katedrze.
Światło sączyło się przez witraże, barwiąc posadzkę w odcienie czerwieni i błękitu. Było coś dziwnie znajomego w tym miejscu, choć nie potrafiła powiedzieć dlaczego.
— Jesteś cała?
Adrian klęczał obok niej, jego twarz była napięta, jakby sam przeżył ten sam wstrząs.
— Co się stało? — zapytała, próbując uspokoić oddech.
— Przenieśliśmy się.
— Dokąd?
Adrian spojrzał na nią uważnie.
— Do twoich wspomnień.
Anna poczuła, jak robi jej się zimno.
— Co… co to znaczy?
— Ta katedra… — Adrian podniósł się i spojrzał na wysokie, wąskie okna. — Byłaś tu kiedyś.
Anna wstała chwiejnie, jej dłonie drżały.
— Nie pamiętam.
— Ale pamięć wraca — powiedział cicho. — Już zaczynasz czuć to miejsce, prawda?
Nie chciała tego przyznać, ale miał rację. Było coś w tych ścianach, w powietrzu, co budziło w niej dziwne uczucia.
Zrobiła krok do przodu i nagle jej wzrok przyciągnął ogromny, kamienny sarkofag stojący pośrodku nawy.
Nie był pusty.
Ktoś w nim leżał.
Serce ścisnęło jej się w piersi. Podchodziła bliżej, krok po kroku, aż wreszcie mogła zajrzeć do środka.
A potem wstrzymała oddech.
W sarkofagu leżała… ona.
Anna patrzyła na własną twarz — spokojną, nieruchomą, jakby spała. Suknia, którą miała na sobie, była staromodna, misternie zdobiona złotą nicią. Jej ręce spoczywały na piersi, a między palcami tkwił klucz — ciężki, żelazny, wyglądający jakby pochodził z innej epoki.
— To… niemożliwe — wyszeptała.
— To jest część twojej przeszłości — powiedział Adrian. — Część, którą ktoś próbował wymazać.
Anna odwróciła się do niego gwałtownie.
— Kim ja jestem?
Adrian spojrzał na nią poważnie.
— Kimś, kto nie powinien istnieć.
Cisza, która zapadła między nimi, była jak ostrze.
Anna czuła, jak świat wokół zaczyna się znowu zmieniać, jakby rzeczywistość nie była w stanie ich dłużej utrzymać.
A potem usłyszała coś jeszcze.
Kroki.
Ktoś nadchodził.
Echo kroków odbijało się od ścian katedry, rozchodząc się w powietrzu niczym ostrzeżenie. Anna wstrzymała oddech, jej serce waliło w piersi, gdy spojrzała na Adriana. On również się napiął, jego dłoń odruchowo powędrowała do kieszeni, jakby szukał ukrytej broni.
Cień poruszył się w głębi świątyni. Postać wyłoniła się zza jednego z masywnych filarów — wysoka, smukła, ubrana w długi, ciemny płaszcz, który niemal płynął po podłodze z każdym jej krokiem.
— Anna… — Głos, który usłyszała, był znajomy.
Znajomy i przerażający.
Jej ciało zareagowało zanim umysł zdążył przetworzyć, kim był nieznajomy. Krok w tył. Zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Serce tłukące się w klatce piersiowej.
— Kto to? — wyszeptała do Adriana, ale on milczał, jego oczy wpatrywały się w postać z lodowatą intensywnością.
Mężczyzna zatrzymał się kilka kroków od nich. Jego twarz w półmroku wyglądała na posągową, ale kiedy światło witraży musnęło jego rysy, Anna poczuła, jak coś zaciska się wokół jej gardła.
To był Gabriel.
Człowiek, którego pamiętała.
Człowiek, którego powinna była kochać.
Człowiek, który… powinien być martwy.
— Nie… — wyszeptała, potrząsając głową. — Nie, to niemożliwe.
Gabriel uśmiechnął się lekko, przechylając głowę.
— A jednak tu jestem.
Jej ręce drżały. Wspomnienia wracały jak urywki starego filmu — obrazy, dźwięki, zapachy, emocje tak intensywne, że aż bolały.
Gabriel, trzymający jej dłoń pod nocnym niebem. Gabriel, przyciskający ją do siebie, szepczący obietnice. Gabriel, spadający w ciemność, jego krzyk rozdzierający noc.
— Przecież ty… ty zginąłeś — wyszeptała.
— Tak myślałaś — odpowiedział cicho.
Zrobił krok do przodu.
Adrian od razu przesunął się między nimi, jego sylwetka napięta jak struna.
— Zostań tam, gdzie stoisz — ostrzegł, ale Gabriel nawet nie mrugnął.
— Och, Adrianie… — Westchnął teatralnie. — Nadal grasz w rycerza? To urocze. Ale ona już nie potrzebuje obrońcy.
— Wręcz przeciwnie — warknął Adrian. — Jest jedyną osobą, która nie powinna ci ufać.
— Czyżby? — Gabriel spojrzał Annę wprost w oczy, a ona czuła, jak coś w niej pęka. — Powiedz mi, kochanie… czy naprawdę w to wierzysz?
Słowa rozbrzmiały w jej umyśle jak echo.
Czy wierzyła?
Nie wiedziała.
Nie wiedziała już nic.
— Anna… — Gabriel wyciągnął do niej dłoń. — Chodź ze mną.
A ona musiała podjąć decyzję.
Cisza, która zapadła, była niemal namacalna. Anna czuła, jak jej oddech staje się płytki, serce bije za szybko, a ciało sztywnieje w napięciu. Gabriel stał przed nią, z ręką wyciągniętą w zapraszającym geście. Jego oczy, tak znajome, tak… hipnotyzujące, zdawały się pochłaniać całe światło wokół.
Adrian nawet nie drgnął.
— Nie rób tego — powiedział cicho, ale w jego głosie było coś, co sprawiło, że jej skóra pokryła się gęsią skórką.
— Niech zdecyduje sama — odparł Gabriel, nawet na niego nie patrząc. — Przecież zawsze była niezależna, prawda?
Anna zacisnęła pięści.
— Co… co się ze mną dzieje?
Czuła, jak coś w niej walczy, dwie siły szarpią ją w przeciwne strony. Głos rozsądku, ostry i chłodny, mówił jej, że nie może mu ufać. Ale było też coś innego. Coś głęboko zakorzenionego.
Instynkt.
Pragnienie.
Pamięć, której nie rozumiała.
— Wiesz, kim jestem, prawda? — Gabriel nie spuszczał z niej wzroku. — W głębi duszy wiesz.
Nie odpowiedziała.
— Pokażę ci prawdę — dodał. — Pokażę ci, kim byłaś.
Adrian poruszył się niespokojnie.
— Ona nie jest już tamtą osobą.
Gabriel uśmiechnął się lekko.
— O, Adrianie… — westchnął. — Właśnie w tym się mylisz.
Anna zadrżała. W jej głowie kotłowały się obrazy, urywki wspomnień, których nie rozumiała.
Gabriel, pochylony nad nią, szepczący coś po łacinie. Światło księżyca odbijające się od klingi sztyletu. Smak krwi na wargach.
Jej własny krzyk.
— Kim ja… kim ja byłam? — wykrztusiła, czując, jak świat wokół zaczyna wirować.
Gabriel zrobił jeszcze jeden krok.
— Chodź ze mną, a ci pokażę.
Anna wiedziała, że jeśli poda mu dłoń, nie będzie odwrotu.
Ale czy kiedykolwiek go miała?
Anna czuła, jak krew pulsuje jej w skroniach, jak napięcie rośnie, rozrywając ją od środka. Gabriel czekał. Jego dłoń, wyciągnięta w jej stronę, była niemal hipnotyzująca.
Adrian stał jak skała, gotów do działania, choć jego wzrok zdradzał coś więcej niż tylko wrogość wobec Gabriela. To był strach.
— Nie rób tego, Anno — powiedział cicho, ale z naciskiem. — On nie jest tym, za kogo się podaje.
— A kim jestem? — Gabriel uniósł brew. — Oświeć mnie, Adrianie. Chętnie posłucham twojej wersji.
Anna ścisnęła skronie. W głowie miała chaos. Pojawiały się kolejne obrazy — migawki czegoś, co wyglądało jak jej własne wspomnienia, ale… czy mogły nimi być?
Las spowity mgłą. Mroczne jezioro, w którym odbijało się światło księżyca. Ona klęcząca przy czymś… przy kimś.
Jej palce zaciskające się na sztylecie.
Nie!
Zamrugała gwałtownie, cofnęła się o krok.
— Co mi robisz? — wyszeptała w stronę Gabriela.
— Niczego nie robię — odparł spokojnie. — To twoja własna pamięć. Wraca do ciebie.
Anna spojrzała na Adriana.
— Powiedz mi prawdę.
Milczał.
— Adrian!
Opuścił wzrok, zaciskając szczękę.
— To nie takie proste.
— A więc mnie okłamywałeś? — Jej głos zadrżał.
Gabriel uśmiechnął się lekko.
— Widzisz, Anno? Wszystko, w co wierzyłaś, to kłamstwo.
— Nie wszystko! — Adrian wreszcie podniósł wzrok. — Ja… ja tylko chciałem cię chronić.
— Przed czym? — wyszeptała.
— Przed nim.
Gabriel zaśmiał się cicho.
— Zabawne. Naprawdę zabawne. To ja chciałem ją chronić przed tobą.
— Kłamiesz!
— Czyżby? — Gabriel spojrzał jej prosto w oczy. — Pomyśl, Anno. Ile razy miałeś deja vu? Ile razy czułaś, że to wszystko już się wydarzyło?
Serce waliło jej w piersi.
— To niemożliwe…
— Jesteś pewna?
Wtedy to poczuła.
Jakby coś w niej się obudziło. Coś, co spało przez długi czas.
Przez ułamek sekundy wiedziała, że jeśli dotknie Gabriela…
Wszystko się zmieni.
Anna cofnęła dłoń, ale czuła, jak jej ciało walczy z umysłem. Każda komórka zdawała się wołać do Gabriela, jakby był brakującą częścią, której szukała przez całe życie.
— Nie słuchaj go — powiedział Adrian, wchodząc między nich. — On manipuluje twoimi wspomnieniami.
— A jeśli to ty kłamiesz? — zapytała, sama zaskoczona własnym głosem.
Adrian drgnął.
Gabriel przekrzywił głowę, a na jego ustach zatańczył cień uśmiechu.
— Moja droga, nie pytaj jeśli. Zapytaj dlaczego.
Te słowa były jak klucz do zamkniętych drzwi.
Jej myśli zaczęły biec w zawrotnym tempie. Ile razy Adrian powstrzymywał ją przed pytaniami? Ile razy zbywał ją półsłówkami?
I dlaczego nie mogła sobie przypomnieć pierwszych lat swojego życia?
Zadrżała.
— Coś mi zrobiłeś — wyszeptała do Adriana.
— Anna… — Jego głos stał się błagalny. — Nie rozumiesz.
— To prawda — powiedziała ostro. — Więc wyjaśnij mi.
Adrian otworzył usta, ale w tym momencie Gabriel podszedł bliżej, jego obecność była jak gęsta mgła, która powoli otulała całą przestrzeń.
— Pozwól, że to zrobię za niego.
Wtedy Anna poczuła to naprawdę.
Nie był to tylko ból głowy. Nie były to zwykłe migawki.
To była prawda.
Rozdarła ją na strzępy.
Była w innym miejscu. W innym czasie.
Jej dłonie, pokryte krwią, zaciskały się na zimnym ostrzu.
Ktoś przed nią klęczał. Błagał.
A ona…
Uśmiechała się.
I zadała cios.
Ocknęła się z krzykiem. Zachwiała się, ale Gabriel złapał ją w ostatniej chwili.
— Spokojnie — szepnął.
Anna podniosła na niego wzrok, a w jej oczach widać było coś nowego. Coś, co przerażało nawet ją samą.
Wiedziała już, kim była.
I co zrobiła.
Gabriel patrzył na nią z uwagą, jakby ważył każde jej drgnienie, każdy oddech. Anna poczuła, jak w jej umyśle otwierają się kolejne drzwi, jak strzępy wspomnień zaczynają układać się w coś spójnego.
Była kimś innym. Była…
Morderczynią.
Adrian to wiedział.
Zawsze wiedział.
— Kłamałeś… — wyszeptała, cofając się o krok.
— Nie! — Adrian wyciągnął rękę, jakby chciał ją zatrzymać. — Chciałem cię ochronić!
— Przed prawdą?
— Przed tobą samą!
Zadrżała. Gabriel milczał, pozwalając im rozegrać tę walkę. Jego obecność była jak cień w tle, pełen oczekiwania.
— Co przede mną ukrywałeś? — Anna czuła, że jej głos zaczyna drżeć, ale nie z lęku. Z gniewu.
Adrian spojrzał na nią z bólem w oczach.
— Ty… nie jesteś tą Anną, którą znałem.
— Więc kim jestem?!
— Byłaś kimś, kto nie powinien istnieć.
Cisza, która zapadła, była cięższa niż kiedykolwiek wcześniej.
Gabriel uśmiechnął się lekko.
— W końcu dochodzimy do sedna.
Anna odwróciła się w jego stronę.
— Powiedz mi wszystko.
Adrian spojrzał na nią, a potem na Gabriela.
— Jeśli mu uwierzysz, stracisz siebie na zawsze.
— A jeśli uwierzę tobie? — zapytała gorzko.
Adrian nie odpowiedział.
To wystarczyło.
Anna zrobiła krok w stronę Gabriela.
A potem drugi.
Wiedziała, że już nie ma odwrotu.
Gabriel nie ruszył się, czekając, aż to ona do niego podejdzie. Jego spojrzenie było przenikliwe, niemal magnetyczne. Anna czuła, jak coś w niej pęka. Nie była już tą samą osobą, która jeszcze chwilę temu stała między dwoma mężczyznami, niepewna, komu zaufać.
Teraz wiedziała.
Pamięć wracała do niej w strzępach, ale było jej już wszystko jedno.
— Wiesz, co to oznacza, prawda? — zapytał Gabriel, gdy stanęła tuż przed nim.
— Tak.
Za jej plecami Adrian drgnął.
— Anna, proszę…
Nie spojrzała na niego.
— Nie błagaj — powiedziała cicho.
Nie było już miejsca na błagania.
Gabriel uniósł dłoń i dotknął jej skroni.
Wszystko eksplodowało.
Zalała ją fala wspomnień — nie pojedyncze obrazy, nie urywki, ale pełna, brutalna rzeczywistość.
Nie była Anną.
Nie była tym, kim myślała, że jest.
Jej życie było kłamstwem.
Nie urodziła się w tym mieście. Nie dorastała wśród tych ludzi.
Była kimś, kto nie powinien istnieć.
Kimś, kto umarł dawno temu.
I kto nigdy nie powinien powrócić.
Otworzyła oczy, a świat wyglądał inaczej. Wyraźniej. Ciemniej.
Gabriel uśmiechnął się lekko.
— Witaj z powrotem.
Adrian cofnął się o krok, jakby zobaczył ducha.
— Boże… — wyszeptał.
Anna spojrzała na niego i po raz pierwszy zobaczyła prawdę.
On się jej bał.
Słusznie.
Czuła jego strach, niemal smakowała go w powietrzu. Był gęsty, lepki, jak wspomnienie czegoś, co nigdy nie miało zostać ujawnione.
Anna zrobiła krok w stronę Adriana, a on cofnął się instynktownie.
— Wiesz, kim byłam — powiedziała cicho. — Wiesz, co zrobiłam.
Adrian przełknął ślinę, ale nie odpowiedział.
— Dlatego mnie okłamywałeś? — Jej głos stał się chłodniejszy, prawie obcy. — Chciałeś mnie trzymać w niewiedzy?
— Chciałem cię ocalić! — wykrzyknął w końcu.
— Przed czym? — Uniosła brwi. — Przed prawdą? Przed samą sobą?
— Tak!
W jego oczach nie było już gniewu, tylko desperacja.
— Anna… jeśli uwierzysz Gabrielowi, jeśli pozwolisz, by to wszystko wróciło… nie będzie odwrotu.
Nie było już odwrotu.
Poczuła to w każdym włóknie swojego ciała.
Pamięć wracała do niej niczym fala, zalewając wszystko, co dotychczas uważała za rzeczywistość.
Krew.
Szkarłatne plamy na jej dłoniach.
Głosy błagające o litość.
I jej własny śmiech.
Przyłożyła palce do skroni, jakby chciała powstrzymać ten potok, ale to było niemożliwe.
Nie była Anną.
Była kimś innym.
Kimś, kto nie powinien istnieć.
Gabriel patrzył na nią z satysfakcją, jak artysta podziwiający swoje dzieło.
— Pamiętasz już wszystko, prawda?
— Tak — wyszeptała.
Adrian pokręcił głową.
— Nie jesteś nią — powiedział cicho.
— Właśnie że jestem. I zawsze nią byłam.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
Tym samym uśmiechem, którego tak bardzo się obawiał.
Adrian cofnął się o krok, jakby słowa Anny wystrzeliły w jego kierunku niczym ostrze. Jego twarz zbladła, a dłonie zaczęły się trząść. Wiedział, że moment, w którym stał, to koniec ich historii. Anna nie była już tą samą osobą, którą znał, którą próbował chronić. Wszystko się zmieniło.
Gabriel patrzył na nią, a jego uśmiech stawał się coraz szerszy. Był jak wąż, który wiedział, że ma pełną kontrolę nad tym, co się wydarzy.
— Zatem… co zamierzasz zrobić, Anna? — zapytał, a jego głos brzmiał jak szept, który niósł w sobie moc.
— Nie wiem. — Anna wzdrygnęła się, jakby to pytanie wywołało w niej chwilowy ból. Ale w tej chwili nie było miejsca na lęk, nie było miejsca na niepewność. Jej umysł stał się czysty. Otwarty. Jako osoba, która zapomniała, nie miała już czego ukrywać. Wszystko stało się oczywiste.
Adrian zdawał się zrozumieć, że nie ma już nic, co mógłby zrobić. Wiedział, że jego rola w tej grze była zakończona. Tylko Gabriel i Anna byli na scenie. On był już tylko tłem.
— Powinniśmy ruszać — powiedział Gabriel, przekraczając próg drzwi, które wciąż stały otwarte. — Wiesz, gdzie musimy pójść.
Anna skinęła głową, ale nie spojrzała na niego. Pozwoliła, by to on prowadził, czuła, że teraz jej życie zależy tylko od niego. Z każdym krokiem, który stawiali, świat stawał się coraz bardziej nieprzewidywalny, a ona, chociaż pozornie pełna kontroli, miała świadomość, że nie będzie już w stanie go zatrzymać.
Opuścili mieszkanie bez słowa. Na korytarzu czaiła się ciemność, jakby sama przestrzeń nie chciała ich wpuścić, nie chciała ich wypuścić. Z każdym krokiem było to wyraźniejsze — Anna nie była już w pełni człowiekiem. Była czymś innym.
Gabriel poczuł to.
— Ostatnia rzecz, o której musisz pamiętać — powiedział, gdy dotarli na ulicę, gdzie zaczęła się burza. Wiatr szarpał ich ubrania, a niebo nad nimi mrocznieje. — Jesteś wolna. Ale wolność nie zawsze oznacza szczęście.
Anna spojrzała na niego, ale nie odpowiedziała. Wiedziała, że to, co nadchodzi, będzie dużo bardziej brutalne niż to, co zostawili za sobą. Ale nie bała się już.
Czując ciężar decyzji, która nie miała odwrotu, ruszyła obok Gabriela w stronę nieznanego.
Wiatr wzbijał się coraz bardziej, niosąc ze sobą chłód, który przebijał się przez ich ubrania i wnikał w kości. Anna poczuła, jak jej ciało staje się zimniejsze, jakby nie tylko zewnętrzna temperatura zaczynała jej doskwierać, ale i coś wewnętrznego w niej gasło.
Gabriel szedł obok niej, jego obecność była stała, jak cień, którego nie dało się pozbyć. Jego postawa była pewna, jakby znał odpowiedzi na wszystkie pytania, które stawiały się teraz przed Anną. Mimo wszystko w jego oczach była jakaś niepokojąca iskra, której nie mogła zignorować.
— Gdzie idziemy? — zapytała cicho, ale ton jej głosu brzmiał bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Wiedziała, że to, co miało się wydarzyć, było nieuniknione. Gabriel nie odpowiedział od razu, jego kroki były powolne, jakby rozważał, czy ma jej to powiedzieć.
W końcu spojrzał na nią, jego usta drgnęły w zimnym uśmiechu.
— Wiesz, dokąd idziemy. Chciałaś poznać prawdę, teraz musisz ją zaakceptować.
Oczy Anny zapłonęły.
— Prawdę o czym?
— O tobie. O wszystkim. O tym, kim naprawdę jesteś.
Po tych słowach poczuła, jakby ziemia pod jej stopami na chwilę zadrżała. Starała się nie dać tego po sobie poznać, ale w jej głowie zaczęły krążyć obrazy, które były zbyt bolesne, zbyt odległe, by mogła je w pełni zrozumieć.
Gabriel odwrócił się do niej, zatrzymując się na moment. Jego oczy były wciąż zimne, ale w nich czaiła się nieodparta pewność.
— Nie masz już wyboru. — Jego głos był bezwzględny. — Musisz przejść przez to, Anna.
Wiedziała, że nie może cofnąć się ani o krok. Po tym wszystkim, co odkryła o sobie, nie miała już miejsca na strach.
— I co się stanie, jeśli nie zechcę? — zapytała, wciąż nie patrząc mu w oczy.
Gabriel zmarszczył brwi.
— Co się stanie? Zginiesz. Znikniesz, jak wszyscy, którzy nie potrafią zaakceptować swojej prawdy. Tylko że ty, Anna… Ty jesteś inna. Możesz wybierać, ale pamiętaj, nie ma powrotu.
Słowa te uderzyły w nią jak młot. Z każdą chwilą czuła, że zaczyna tracić grunt pod nogami, jakby wszystko, w co wierzyła, nie miało już sensu.
Zatrzymała się, wpatrując się w pustą ulicę, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Jednak nie pozwoliła im spłynąć. Musiała być silna. Musiała się zmierzyć z tym, co miało nadejść.
Gabriel nie dał jej chwili wytchnienia.
— Chodź, mamy jeszcze trochę drogi do przejścia. I pamiętaj, nigdy nie będziesz już tą samą osobą.
I tak ruszyli dalej, w stronę, która nie prowadziła już do niczego, co Anna znała. To był koniec drogi, którą znali wszyscy. Ale to także początek nowej.
Ulica stawała się coraz bardziej nieprzyjazna. Ciemność zdawała się wchłaniać każdy ich krok, jakby chciała ich pochłonąć. Światła latarni ledwie przebijały mrok, tworząc na chodniku długie, zniekształcone cienie. Wiatr wciąż wył, jakby natura sama próbowała ostrzec ich przed tym, co nadchodzi.
Anna miała wrażenie, że każda sekunda spędzona w tym mrocznym świecie przybliża ją do czegoś, czego nie rozumie, ale nie może się oprzeć. Czuła, jak jej oddech staje się cięższy, a serce bije szybciej. To było jak marzenie, które wymknęło się spod kontroli.
Gabriel nie spuszczał z niej wzroku. Jego obecność była jak cień, który nie dawał jej spokoju. Z każdym krokiem czuła, jakby jego wola coraz bardziej zaciskała się wokół niej, jakby była tylko elementem większego planu.
— Gdzie idziemy? — zapytała ponownie, jej głos był teraz pełen niepewności. Była coraz bardziej zmieszana, ale nie chciała, by Gabriel zauważył jej słabość.
— Zobaczysz. — Odpowiedź była krótka, ale pełna obietnicy.
Ulicą zaczęły przechodzić postacie, które nie były do końca ludzkie. Ich ruchy były płynne, ale nieziemskie, jakby nie miały fizycznych ograniczeń. Patrzyły na Annę z pustymi oczami, a ona nie mogła się oprzeć uczuciu, że te postacie coś wiedzą, coś, czego ona nie potrafiła pojąć.
— Kim są? — spytała, choć już miała swoje przypuszczenia.
Gabriel nie odpowiedział od razu. Zatrzymał się i spojrzał na jedną z postaci. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale Anna dostrzegła, jak w jego oczach pojawił się błysk, jakby znał te istoty.
— To oni — odpowiedział w końcu. — Strażnicy. I teraz ty również należysz do ich świata.
Anna poczuła, jak jej serce bije mocniej. To było jakby wszystkie granice, które znała, zostały zburzone. Te istoty, ci Strażnicy, nie byli z tego świata. I teraz ona sama, mimo że miała wrażenie, że jest w tej samej rzeczywistości, co oni, czuła się, jakby straciła swoją tożsamość.
— Co to znaczy? — zapytała, chociaż odpowiedź wydawała się nie mieć sensu.
Gabriel patrzył na nią przez chwilę, jakby ważył słowa.
— To znaczy, że jesteś częścią czegoś większego, niż możesz sobie wyobrazić. To, co przed chwilą się wydarzyło, to dopiero początek. Teraz wszystko się zmienia.
Anna poczuła, jakby coś w jej wnętrzu pękło. Chciała zapytać więcej, ale nie była pewna, czy chce usłyszeć odpowiedzi. Zamiast tego milczała, a ich kroki niosły ich dalej w mrok.
Zatrzymali się przed wielkim budynkiem, który wyglądał jak opuszczony pałac. Jego okna były zasłonięte ciemnymi zasłonami, a drzwi, choć masywne, były uchylone, jakby zapraszały ich do środka. W powietrzu czuła się niepokojąca aura. To miejsce nie było tylko zwykłym budynkiem. To było coś więcej.
Gabriel nie czekał, wszedł do środka bez słowa, a Anna, mimo niepokoju, poszła za nim.
Wnętrze było równie mroczne jak zewnętrze, ale pomimo cienia, który je otaczał, w powietrzu unosiła się niezwykła energia. Wszystko w tym miejscu było pełne napięcia, jakby każdy przedmiot, każda ściana, czekały na coś, co miało się wydarzyć.
— Co tu się dzieje? — zapytała, czując, jak jej serce bije szybciej.
Gabriel spojrzał na nią, jego oczy błysnęły.
— Czas na prawdę. Czas na to, byś zrozumiała, co się stało z tobą, Anna. Wszystko, co było przed tym, nie ma już znaczenia. Teraz zaczyna się coś zupełnie nowego.
W tym momencie drzwi zamknęły się z hukiem, a Anna poczuła, jak coś zimnego przeszywa jej ciało. Zrozumiała, że nie ma już odwrotu.
Gabriel podszedł do wielkiego lustra, które stało w centralnej części pomieszczenia. Jego powierzchnia była ciemna, niemal jak woda w głębokim jeziorze, ale z każdym krokiem jego cień zdawał się wchodzić w nie, a potem… zniknął. Lustro stało się nieprzezroczyste, jakby pochłonęło go całkowicie.
Anna stanęła w miejscu, patrząc na to, co się działo. To, co widziała, przekroczyło granice logicznego myślenia. Wrażenie, które miała, było takie, jakby sama przestrzeń wokół niej zaczęła się zmieniać. Chwilę później, w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu był Gabriel, pojawił się tylko mały, migoczący punkt światła.
Zanim mogła zareagować, poczuła, jak coś chwyta ją za rękę. To nie była ludzka ręka — była zimna, twarda, jak stal, i pełna wrażenia obcości. Nie zdążyła krzyknąć, bo w okamgnieniu została wciągnięta w ciemność. Wszystko dookoła zniknęło, a ona czuła, jakby opadała w bezkresną przepaść.
Zatrzymała się nagle. Otworzyła oczy, nie będąc pewną, czy to, co widzi, to rzeczywistość. Była w zupełnie innym miejscu — w ogromnej sali, której ściany zdobiły starożytne symbole. Z sufitu zwisały tysiące srebrnych łańcuchów, na których wisiały niezwykłe kamienie, jakby każda z tych rzeczy była świadkiem niewyobrażalnej historii. Powietrze było ciężkie, pełne tajemnicy i zapachu czegoś, czego nie potrafiła zidentyfikować.
Na środku sali stał mężczyzna, który nie wyglądał jak zwykły człowiek. Jego postać była otoczona subtelnym, niemal niewidzialnym blaskiem, który sprawiał, że wydawał się bardziej widmem niż rzeczywistością. Jego oczy błyszczały na złoto, a na jego twarzy nie było ani grama emocji.
— Witamy cię, Anno — powiedział głosem pełnym mocy, który brzmiał jak echa wielu, odległych głosów.
Anna nie wiedziała, co odpowiedzieć. Czuła, jak jej serce przyspiesza, a strach zaciska się wokół jej piersi. Zamiast słów, z jej ust wydobył się tylko cichy, stłumiony dźwięk.
— Kim jesteś? — zapytała, chociaż wiedziała, że odpowiedź nie zmieni jej sytuacji.
Mężczyzna uśmiechnął się, choć jego usta pozostały nieruchome. To nie był zwykły uśmiech. To był uśmiech, który wykraczał poza czas i przestrzeń.
— Ja nazywam się Morthis. — Jego głos niósł się w powietrzu, jakby był zarówno daleki, jak i tuż obok. — I to ja jestem tym, który poprowadzi cię na ścieżkę, której nie wybierałaś.
Zaraz po tych słowach sala zaczęła się zmieniać. Podłoga zatarła granicę z ziemią, a ściany jakby się wycofały, tworząc przestrzeń, która nie miała końca. Anna poczuła, jak w jej ciele narasta dziwne uczucie ciężkości. Wszystko, co ją otaczało, zdawało się falować, jakby rzeczywistość sama stawała się cieńsza, bardziej elastyczna.
— Czym jestem? Co ze mną się dzieje? — jej głos brzmiał jak desperacki szept, choć wewnątrz niej była prawdziwa burza niepokoju.
Morthis podszedł do niej powoli, a jego wzrok wbił się w nią niczym promień światła przez mrok.
— Ty jesteś tego świata częścią, choć nie wiesz jeszcze, jak głęboko. Nadszedł czas, abyś zrozumiała. Każdy krok, który stawiasz, zmienia coś w tym, co zrozumiałe, w tym, co stałe. To, co widzisz, to tylko odbicie w lustrze.
Słowa Morthisa wciąż rezonowały w jej umyśle, ale nie miała pojęcia, co one naprawdę oznaczają. Jedyne, co wiedziała, to że strach z każdą chwilą narastał, ale również pojawiła się w niej chęć, by zrozumieć. By odkryć prawdę, choćby oznaczała to, że jej życie miało się zmienić na zawsze.
Wtedy Morthis sięgnął w powietrze i po chwili z materializowanej mgły w dłoni pojawiła się mała księga, zamknięta w ozdobnym, złotym oprawie.
— Oto klucz do twojej przyszłości — powiedział cicho, podając jej księgę. — To, co w niej zawarte, będzie cię prowadzić, ale bądź ostrożna, bo nie wszystko, co zapisane, jest tym, czym się wydaje.
Anna poczuła dziwne ciepło w dłoniach, gdy dotknęła księgi. Była ciężka, pełna tajemnic, jakby sama jej obecność wciągała ją w głąb czegoś, czego nie mogła pojąć.
Morthis spojrzał na nią jeszcze raz, a jego złote oczy zdawały się przewiercać ją na wylot.
— Teraz zacznij. Prawda jest bliżej, niż myślisz. Wkrótce będziesz musiała wybrać. Ale pamiętaj, każda decyzja kosztuje. I nie ma odwrotu.
Zanim Anna zdążyła zareagować, Morthis zniknął. Zniknął w powietrzu, jakby nigdy go tam nie było. A sala znowu zaczęła zmieniać się, kręcąc wokół niej, jakby przestrzeń była nieosiągalna, jakby czas był tylko iluzją.
Anna stała w centrum tej przemiany, z księgą w rękach, czując, jak wszystko, co znała, rozpada się na kawałki, a ona sama staje się częścią tej niepojętej układanki.
Anna trzymała księgę, ale jej palce nie czuły wagi, jaką powinno to niosło. Była zaskoczona tym, że książka nie była zimna ani szorstka, jakby miała własne ciepło, oddzielając ją od otaczającego ją chaosu. Powietrze wokół niej zaczęło pulsować, jakby samo serce tego miejsca biło w rytm jej oddechu. Oprócz niej nie było nikogo, lecz czuła, jakby wszystko obserwowało jej każdy ruch.
Mothis… jego twarz nie zniknęła z jej wyobraźni. Ten tajemniczy mężczyzna, który mówił słowa pełne znaczenia, ale jednocześnie pozostawiał ją z jeszcze większą pustką. Co miał na myśli, mówiąc, że każda decyzja kosztuje? Co takiego miała odkryć? I dlaczego poczuła, że to wszystko jest jej przeznaczone?
Otworzyła księgę. Strony były czyste, jakby nie zapisane. Każda kartka czekała na coś, a jednak nie było w niej ani jednego słowa.
Ale wtedy zauważyła coś dziwnego. Na pierwszej stronie zaczęły pojawiać się litery, jakby coś rysowało je w powietrzu, a potem zstępowały one na papier, tworząc zdania, które od razu znikały, a na ich miejscu pojawiały się nowe. Cała książka zdawała się żyć.
„Zaczynasz podróż, która nie ma końca. To, co teraz czujesz, jest tylko zapowiedzią tego, co się wydarzy. Bądź ostrożna, bo nie każda droga prowadzi do końca, który będziesz w stanie zaakceptować.”
Anna zadrżała. Ktoś — lub coś — pisało te słowa. Ale jej oddech zatrzymał się na chwilę, gdy przeczytała kolejne:
„Pamiętaj, że lustrzane odbicia nie zawsze są tym, czym się wydają. Więc jeśli zdecydujesz się podążać dalej, weź pod uwagę, że sama możesz stać się lustrzanym odbiciem samej siebie.”
Próbowała przeczytać więcej, ale książka zmieniła stronę. Zamiast tekstu pojawił się rysunek.
Rysunek przedstawiał pokój, ale zniekształcony w sposób, który Anna uznała za niemożliwy. Ściany falowały, jakby były częścią jakiejś innej rzeczywistości, a na środku stał stół, który był pokryty dziwnymi przedmiotami, których Anna nie rozpoznawała.
Oczy jej zaszły mgłą, jakby coś w jej umyśle miało się przełączyć, coś miało jej się ujawnić. Była pewna, że nie powinna tego oglądać, ale była też nieodparcie przyciągnięta do książki. To uczucie, jakby coś kazało jej pójść dalej, nie rozumiejąc, dlaczego tak bardzo musiała poznać prawdę.
Zanim miała podjąć jakiekolwiek działania, w pomieszczeniu pojawił się nowy dźwięk. Cichy, ale intensywny — coś pukało w rytm, jakby nie było przypadkiem.
Anna obróciła się, a jej serce zabiło szybciej, gdy zrozumiała, że to drzwi. Drzwi, które do tej pory były niewidoczne. Ich kształt był dziwny, zniszczony, jakby nikt od setek lat ich nie otwierał. To było nierealne. Jakby sama przestrzeń wokół niej wciągała coś z innego wymiaru.
„Nie otwieraj ich”, pomyślała, ale nie mogła się powstrzymać. Książka pulsowała w jej dłoniach. Czuła, jak zmienia się powietrze, jakby cała przestrzeń stawała się bardziej gęsta, jakby ściany zbliżały się, a drzwi wciągały ją do siebie.
Bez zastanowienia podeszła do drzwi i dotknęła klamki. Była zimna. Nieprzyjemnie zimna, jakby pochodziła z głębin ziemi. Kiedy ją nacisnęła, drzwi otworzyły się z nieprzyjemnym skrzypieniem. Za nimi nie było nic, czego mogła się spodziewać.
Wielka przestrzeń, oświetlona tylko bladym światłem, które zdawało się pochodzić z nikąd. Widok przypominał rozległy, pusty krajobraz. W dali widać było zarys czegoś, co przypominało ogromną budowlę, ale Anna nie była pewna, czy to była rzeczywistość, czy tylko odbicie czegoś, co miało pojawić się w jej umyśle.
Przed nią znajdował się nowy świat, pełen nieznanych niebezpieczeństw. Musiała podjąć decyzję. Gdyby poszła dalej, nie byłoby już odwrotu. Każdy krok, każda chwila była niebezpieczna. Ale wciąż trzymała książkę. I to ona miała być kluczem.
Zanim mogła sięgnąć po nią ponownie, drzwi za nią zniknęły, a przestrzeń wokół niej zaczęła się kurczyć. Czuła, jakby coś ją naciskało, coś, co chciało ją pochłonąć.
Na nowo poczuła moc księgi w swoich rękach. To była tylko część układanki, ale najważniejsza. To ona miała przejąć kontrolę, choć nie wiedziała, czy to była rzeczywistość, czy już tylko sen.
Anna starała się wziąć głęboki oddech, choć serce biło jej teraz szybciej niż kiedykolwiek. Kiedy świat wokół niej zaczął się zniekształcać, poczuła jakby stąpała po cienkiej granicy między snem a rzeczywistością. Książka w jej dłoniach była jedynym punktem, który wydawał się stabilny. Każdy jej ruch, każda decyzja, wydawały się mieć teraz ogromne znaczenie. A jednak nie mogła przestać myśleć o jednym: o Mothisie. Co takiego miał jej powiedzieć? Jakie niebezpieczeństwa czyhały na nią, gdyby nie postąpiła według jego rad?
Miała wrażenie, że w każdej chwili mogłaby zostać wciągnięta w wir tej nieskończonej podróży, że coś ostatecznego i nieodwracalnego czeka tuż za rogiem. W jej umyśle narastało napięcie, jakby każdy krok mógł sprawić, że wpadnie w nieznane, z którego nie byłoby ucieczki. Jednak to coś w niej, ta potrzeba odkrycia prawdy, nie pozwalała jej zatrzymać się. Musiała to zrobić.
Ruszyła naprzód.
Wkrótce przestrzeń wokół niej zaczęła się zmieniać, jakby cały świat dążył do tego, by ją pochłonąć. Nie mogła jednak oprzeć się uczuciu, że w tej chaotycznej scenerii, jakby wszystko zaczynało nabierać sensu. Księga pulsowała, jakby w odpowiedzi na jej ruchy, jakby sama przestrzeń była odpowiedzią na pytania, które zaczęły się pojawiać w jej umyśle.
Przed nią zmaterializował się kolejny obiekt. Był to stół, na którym leżały przedmioty — obiekty, które Anna rozpoznała, choć nie potrafiła przypisać im żadnej logiki. Na przykład stara, zardzewiała lampa, której nie widziała nigdy w życiu, ale mimo to wiedziała, że kiedyś widziała ją w innym czasie, innym miejscu. I to dziwne, błyszczące pióro, które wydawało się emanować energią, której nie potrafiła zrozumieć. Wydawało się, że każdemu z tych przedmiotów towarzyszyła historia. Historia, którą musiała odkryć, jeśli miała przejść dalej.
Podeszła do stołu i zauważyła w pobliżu także zwoje papirusu. Zgięte i zniszczone przez czas, ale wciąż wyraźnie czytelne. Anna położyła dłoń na jednym z nich, a chwile później papier zaczął się składać samodzielnie, jakby coś w nim ożywało.
„Przypomnij sobie, co jest prawdziwe, zanim wybierzesz drogę,” głosił tekst na zwoju. „Wszystko, co widzisz, nie zawsze jest tym, czym się wydaje. Uważaj na zniekształcone odbicia — są jedynie fałszywymi drogami, które prowadzą w ślepy zaułek.”
Na te słowa Anna poczuła, jak jej serce zwalnia. Znowu pojawiło się poczucie niepewności, ale tym razem o wiele silniejsze. Każdy ruch, każda myśl mogła ją zaprowadzić w zupełnie innym kierunku, a książka, którą trzymała, zdawała się tylko potęgować ten chaos.
Jej dłonie zacisnęły się na okładce księgi, gdy poczuła, jak przestrzeń wokół niej wciąż się kurczy. Znów poczuła obecność czegoś innego, czegoś, czego nie potrafiła pojąć. I wtedy usłyszała delikatny szelest za plecami.
Zadrżała. Czuła, jak powietrze wokół niej gęstnieje, jakby coś zbliżało się w jej kierunku. Odwróciła się powoli.
I wtedy zobaczyła go.
Mothis stał w drzwiach, jego postać była niemal niewidoczna w tej przestrzeni, jakby sama rzeczywistość go nie przyjmowała. Jego twarz była wyrazista, ale nie w taki sposób, jak wcześniej. Teraz zdawała się być zniekształcona, jakby odbicie w lustrze, które przeżyło tysiące lat.
„Pamiętasz teraz?” — jego głos, głęboki i cichy, rozbrzmiał w jej głowie. „Czas nie jest liniowy, a przestrzeń nie jest tym, czym się wydaje. Ty wybierasz, ale nie wiesz, co wybierasz. To, co jest przed tobą, ma swoje korzenie w tym, co było. A to, co było, z kolei ma wpływ na to, co stanie się potem.”
„Co to znaczy?” — Anna wyrwała się z zamyślenia. Zauważyła, że nie potrafiła odczytać tego, co mówił. Brakowało jej słów, by zrozumieć. „Mothis, kim ty naprawdę jesteś?”
„Kimkolwiek zechcesz, bym był. Pytanie brzmi, kim ty chcesz być.”
Zamilkł na chwilę, patrząc na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. „Ale pamiętaj, twoje wybory są związane z tym, co było. A to, co było, ma swoje odbicie w przyszłości.”
Anna poczuła, jak ciśnienie w jej głowie rośnie, jakby każda odpowiedź, którą miała w głowie, była złudzeniem. O czym mówił? Co miała zrobić? Przestrzeń wokół niej zaczynała się rozmywać, jakby sama rzeczywistość jej umykała.
Mothis zniknął. Zniknął w jednej chwili, jakby nigdy go tu nie było.
A Anna stała w pustce, nie mając pojęcia, co zrobić, co wybrać, co to wszystko oznaczało.
Anna stanęła nieruchomo, wciąż czując na skórze zimny dotyk nieznanej obecności. Poczucie chaosu w jej umyśle tylko narastało, a przestrzeń wokół niej nieustannie zmieniała się, jakby nie miała granic. Czuła się, jakby nie była już w tym samym świecie, jakby wszelkie znane jej prawa fizyki, czasu i przestrzeni przestały obowiązywać.
Zbliżyła się do stołu, jakby szukała oparcia w przedmiotach, które go zdobiły. Księga w jej dłoniach znów wydawała się cięższa, a zapach starych kartek intensywniejszy. Zdecydowała się otworzyć ją na losowej stronie. Po chwili na papierze pojawiły się słowa, których jeszcze przed chwilą nie było.
„Czas i przestrzeń to tylko iluzje. A Ty, Anna, stoisz na progu między tym, co znane, a tym, co niepojęte. Wybór jest twój. Jednak pamiętaj, każda decyzja rysuje ścieżkę, którą nie sposób cofnąć.”
W sercu poczuła niepokój, ale coś w jej wnętrzu kazało jej kontynuować. Nie miała wyboru. To była jej droga. Drżącymi palcami, zaczęła przesuwać kartki. Kiedy otworzyła książkę na kolejnej stronie, jej oczom ukazał się nowy tekst.
„Jeśli chcesz zrozumieć, musisz wejść w głąb samej siebie. To nie przestrzeń, nie czas, nie osoby decydują o twojej przyszłości. To twoje wybory. Twoje pragnienia. Twoje lęki.”
Nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Te słowa, te zagadki… wszystko zaczynało tworzyć obraz, który nie mieścił się w jej głowie. Mothis miał rację — to, co działo się teraz, było nie tylko związane z tym, co było, ale i z tym, co mogło się wydarzyć.
W głowie zaczęły jej się układać fragmenty rozmowy, wspomnienia, które miały teraz nowe znaczenie. Każde słowo Mothisa, każde spojrzenie, które wymienili, miało swoje konsekwencje. Ale dlaczego czuła, że nie jest w stanie tego pojąć? Co się stało z jej postrzeganiem?
Nagle przestrzeń w pokoju zaczęła się zmieniać. Oświetlenie przygasło, a przed nią pojawiła się kolejna postać. Niska, ubrana w ciemny płaszcz, z kapturem zakrywającym twarz. Tylko jedna rzecz była wyraźna — na jej dłoni widniał ten sam symbol, który Anna widziała na okładce książki.
„Musisz podjąć decyzję. Zanim będzie za późno,” powiedziała cicho nieznajoma postać, a jej głos brzmiał jak szept w wietrze.
Anna zadrżała. Kim była ta osoba? Co chciała? Jakie decyzje miała podjąć?
„Wybór nie jest łatwy. Zawsze jest coś do stracenia,” kontynuowała nieznajoma. „Ale pamiętaj, im szybciej zdecydujesz, tym mniejsze będą konsekwencje.”
„Co masz na myśli?” — Anna zapytała, w jej głosie słychać było drżenie.
„Masz tylko dwie opcje. Wybierz ścieżkę, która doprowadzi cię do prawdy. Lecz pamiętaj, każda prawda ma swoją cenę.”
Zanim Anna zdążyła odpowiedzieć, postać zniknęła, a pomieszczenie ponownie przybrało swój wcześniejszy wygląd. Anna stała w ciszy, czując się bardziej zagubiona niż kiedykolwiek. Miała teraz wrażenie, że rzeczywistość wokół niej stała się jeszcze bardziej niestabilna. Nie wiedziała, komu ufać. Mothis? Nieznajoma? Książka? Wszystko było zbyt zagmatwane.
Poczucie niepewności rosło. Zdecydowała się zatem wrócić do książki. Strony przewracały się same, jakby kierowały ją w stronę odpowiedzi, które mogłyby wyjaśnić, co działo się do tej pory.
„Pamiętaj, każdy wybór prowadzi cię ku przyszłości, którą nie sposób cofnąć. Nie ma drogi powrotnej. To ty wybierasz, czy chcesz dalej podążać ścieżką prawdy. Wybór jest twój.”
Anna zacisnęła palce na okładce. Zrozumiała jedno: nie miała już wyboru. To, co nadchodziło, było nieuniknione. Ale co to właściwie oznaczało?
„Przypomnij sobie, co jest prawdziwe,” pojawiły się kolejne słowa w książce. „Prawda jest towarem rzadkim. Zawsze płaci się za nią wysoką cenę. Zawsze.”
Anna nie miała pojęcia, co to wszystko miało znaczyć. Ale coś w jej wnętrzu podpowiadało, że miała już dość. Musiała znaleźć odpowiedzi. Musiała przejść przez to, cokolwiek to było. Bo jeśli nie teraz, to kiedy?
Anna zamknęła książkę, a jej serce biło coraz szybciej. Wciąż trzymała ją w rękach, jakby była ostatnią rzeczą, która łączyła ją z rzeczywistością. Choć wszystko wokół niej wyglądało zwyczajnie — pokój pełen książek, okno za nim zalane światłem wschodzącego słońca — czuła, że coś nieodwracalnie się zmieniło. Zdecydowanie czuła się, jakby weszła do innego wymiaru. Przestrzeń wokół niej zaczęła się kurczyć, a powietrze nabrało mrocznego zapachu, jakby coś zbliżało się do niej z ukrycia.
Zanim zdążyła zareagować, usłyszała dźwięk kroków. Szybko obróciła głowę w stronę drzwi, a jej serce zabiło mocniej, bo do pokoju wszedł Mothis. Jego twarz była spokojna, ale coś w jego oczach wskazywało na głębokie zamyślenie. Wyglądał, jakby od zawsze znał odpowiedzi na pytania, które wciąż krążyły w jej głowie.
„Znalazłaś to, czego szukałaś?” — zapytał cicho, podchodząc bliżej.
Anna spojrzała na niego, czując rosnący niepokój. Mimo że wiedziała, że to, co trzyma w dłoni, nie jest zwykłą książką, nie mogła zignorować uczucia, które coraz bardziej ją paraliżowało. Wszystko wskazywało na to, że była to część większej układanki, której nie potrafiła zrozumieć.
„Nie wiem… To wszystko jest… zbyt dziwne,” powiedziała cicho, jej głos drżał, choć starała się zachować spokój. „Co to wszystko znaczy? Kim właściwie jesteś, Mothis?”
Mężczyzna spojrzał na nią z nieco smutnym wyrazem twarzy. Po chwili milczenia usiadł przy stole, naprzeciwko niej. Jego wzrok był teraz pełen powagi, jakby gotowy zdradzić jej coś, co zmieni jej życie na zawsze.
„Jestem kimś, kto musiał przejść przez to samo, co ty. Ktoś, kto poznał tę książkę i nie był w stanie się cofnąć. Każdy, kto ją otworzy, staje się częścią większej gry — gry, której zasady są nieznane. Jednak te zasady mogą nas prowadzić ku prawdzie lub zniszczeniu.”
Anna nie mogła uwierzyć w to, co słyszała. Chciała zapytać, co dokładnie miał na myśli, ale zatrzymała się w połowie pytania, czując, jakby coś w jej wnętrzu wstrzymało słowa. Zamiast tego spojrzała na Mothisa, a w jej oczach pojawiło się pytanie, które musiał usłyszeć.
„Dlaczego teraz? Dlaczego ja? Co się ze mną stanie?”
Mothis zamknął oczy na chwilę, jakby próbował zebrać myśli. Kiedy otworzył oczy, patrzył na nią z taką intensywnością, że Anna poczuła się, jakby była cała na widoku.
„Wszystko, co się dzieje, ma swoje korzenie w przeszłości. Twoja rola w tej grze nie jest przypadkowa. Ty, Anna, jesteś jednym z kluczy do rozwiązania tej zagadki. Ale prawda, którą odkryjesz, nie będzie łatwa do zaakceptowania. I nie będzie wolnej drogi powrotnej. Będziesz musiała podjąć decyzję, która zadecyduje o twoim losie, ale także o losie innych. Tylko od ciebie zależy, co wybierzesz. I tylko ty będziesz musiała żyć z konsekwencjami tego wyboru.”
Słowa Mothisa były jak ciężkie kamienie, które rzucił na jej serce. Wiedziała, że to nie była zwykła rozmowa, że każde zdanie miało swoją wagę. Czuła, jak w jej umyśle rośnie niepokój, ale też zaciekawienie. To, co mówił, zaczynało nabierać sensu. Wydawało się, że była częścią czegoś znacznie większego, czegoś, co nie tylko dotyczyło jej samej, ale także ludzi wokół niej.
„Wiesz, co musisz zrobić,” dodał Mothis, a jego głos brzmiał teraz spokojnie, ale z ukrytą siłą. „Tylko musisz odważyć się spojrzeć prawdzie w oczy.”
Anna spojrzała na książkę w swoich dłoniach, czując, jak zaczyna ją ciążyć. To, co znalazła w środku, było jak klucz do drzwi, których nie mogła otworzyć bez ryzyka. Ale czuła, że nie miała wyboru. Ta książka, ten mężczyzna, wszystkie te tajemnice — to wszystko zderzało się w jednym punkcie. A ten punkt, jak się teraz zdawało, znajdował się tuż przed nią.
Zaciągnęła głęboki oddech i otworzyła książkę ponownie. Strony przewracały się same, a przed jej oczami pojawił się nowy tekst:
„Zdecyduj, Anna. Zdecyduj, zanim będzie za późno. Prawda cię wyzwoli, ale tylko wtedy, gdy będziesz gotowa ją przyjąć.”
Zatrzymała się na chwilę. Czuła, że coś w niej zmieniało się na zawsze. Wybór, który musiała podjąć, był ostateczny. Jednak nie wiedziała, co stanie się, jeśli zdecyduje się iść dalej. A co, jeśli to wszystko to tylko część większego planu?
Anna poczuła, jak zimny dreszcz przechodzi po jej plecach, a serce zaczyna bić szybciej. Z jednej strony chciała odłożyć książkę, zamknąć ją na zawsze i wrócić do normalnego życia, które z dnia na dzień stawało się coraz bardziej mgliste. Ale coś w jej wnętrzu mówiło, że to niemożliwe. Przeszłość, którą miała przed sobą, nie pozwoli jej na to. Każdy wybór, który podejmie, zostawiłby nieodwracalny ślad. Z każdą stroną książki rosło napięcie, które ledwie była w stanie znieść.
„Czy to naprawdę wszystko, Mothis?” — zapytała, próbując zachować spokój, choć jej głos zdradzał niepewność.
Mothis patrzył na nią z mieszanką współczucia i zdecydowania. Jego oczy były jak otwarte księgi, w których Anna mogła przeczytać tylko część historii. Znał odpowiedzi, ale nie mówił wszystkiego. I to było najbardziej przerażające — wiedział więcej, niż kiedykolwiek miała nadzieję poznać.
„To dopiero początek, Anna. To, co czujesz teraz, to tylko fragment tego, co czeka cię w przyszłości. A to, co wiesz o sobie, to tylko pozory. Tak naprawdę, nie masz pojęcia, co jest w tobie ukryte.” Jego głos zabrzmiał twardo, jakby był pewien, że już nic nie jest w stanie jej zaskoczyć.
Ona unikała jego wzroku, czując się jak w pułapce, z której nie było wyjścia. Wzięła książkę w ręce, szukając na stronach jakiejś wskazówki, czując, że to jedyny sposób, by wyjść z tego chaosu.
„Każdy krok, który postawisz teraz, nie będzie łatwy” — dodał Mothis. „Ale wiedz, że ta książka ma więcej mocy, niż sobie wyobrażasz. Jej zawartość zmienia rzeczywistość. Możesz być pewna, że jeśli zdecydujesz się dalej, nic już nie będzie takie same. Nie tylko dla ciebie.”
Anna poczuła, jak ciarki przechodzą po jej ciele. Nie mogła już dłużej trzymać tego w sobie. Znała odpowiedź, ale nie chciała jej znać. Otworzyła książkę na ostatniej stronie. Nie była to zwykła strona. Zamiast zwykłego tekstu widniał tam pełen symboli, złożony z zagadek, które wydawały się jej nieznane, ale jednak znajome. Jakby patrzyła na coś, co było częścią jej życia, nawet jeśli nie potrafiła tego wyjaśnić.
„To… to nie jest zwykła książka, prawda?” — wyszeptała, czując, jak jej serce przyspiesza.
Mothis skinął głową.
„Nie. To jest portal, Anna. Klucz do czegoś, co istnieje poza naszym światem. Jesteś teraz w centrum tego, co się wydarzy. Kiedy podejmiesz decyzję, będziesz musiała zmierzyć się z tym, co czeka na ciebie po drugiej stronie. I nie mów mi, że tego nie rozumiesz. Widzę to w twoich oczach.”
„Co się stanie, jeśli odrzucę to wszystko?” — zapytała Anna, choć wiedziała, że pytanie nie ma sensu. Odrzucenie tej książki oznaczałoby ucieczkę przed czymś, czego już nie mogła ignorować.
„Jeśli odrzucisz, twoje życie wróci do normy. Ale wtedy znikniesz z tej gry na zawsze. Nie będzie odwrotu. I żadne z naszych śladów nie zginie, bo to, co zawarłaś w sobie, w tej książce, pozostanie na zawsze. To jak wymazanie siebie samej z rzeczywistości, ale za cenę czegoś, co niełatwo odzyskać.”
Anna poczuła, jak słowa Mothisa uderzają ją jak fala. „Na zawsze”? To brzmiało jak coś, co nie miało odwrotu. W jej głowie zaczynały kłębić się myśli, a każda z nich była coraz mroczniejsza.
Zanim zdążyła zapytać o cokolwiek więcej, książka sama zaczęła się przewracać. Zaczęła układać strony w określony wzór, jakby sama tworzyła mapę, której nie była w stanie pojąć. Przerażenie przenikało jej ciało, ale nie mogła oderwać wzroku od przewracających się kartek. Na jednej z nich pojawił się nowy tekst:
„Wybór jest prosty: życie lub śmierć. Jednak prawdziwa gra dopiero się zaczyna.”
Poczuła, jak jej dłonie zaczynają drżeć, a powietrze wokół niej staje się gęste. Gdzieś z oddali usłyszała jakby cichy szum, który stopniowo narastał. To było coś, czego nie mogła zrozumieć, ale czuła, że to nie jest dźwięk zwykłej ciszy. Był to odgłos zbliżającej się burzy, której Anna nie była w stanie powstrzymać.
Zamknęła książkę, ale jej dłoń nie chciała jej puścić. To było jak więzienie — nie mogła się uwolnić. W głowie miała tylko jedno pytanie, które nie dawało jej spokoju: „Co się stanie, jeśli nie wybiorę?”.
Z każdym oddechem, który wydobywał się z jej płuc, Anna czuła, jak świat wokół niej staje się coraz bardziej nierealny. Książka w jej rękach nie była już tylko przedmiotem; była czymś żywym, czegoś, co miało moc zmieniać rzeczywistość. Nie tylko jej życie, ale całego świata. Wystarczyło jedno nieostrożne słowo, jedno niewłaściwe działanie, a wszystko, co znała, mogło zostać zniszczone. To była gra, jaką niektórzy ludzie potrafili toczyć przez całe życie. Ale ona — Anna — nie była gotowa na tę grę. Jeszcze nie.
„Nie masz wyboru” — powiedział Mothis, jakby czytając jej myśli. „To nie jest tylko książka, Anna. To… klucz. Do czegoś, co było zamknięte przez setki lat. Kiedy zaczniesz wchodzić w ten świat, nie będziesz już w stanie się cofnąć.”
Anna poczuła, jak ciarki przechodzą jej po plecach. Zatrzymała się, nie wiedząc, czy powinna mu zaufać, czy raczej obawiać się tego, co powiedział. Z jednej strony była przerażona, ale z drugiej, ta ciekawość… chęć poznania prawdy, o której wspominał Mothis, rosła w niej z każdą chwilą.
„A co, jeśli nie chcę być częścią tej gry? Co się stanie, jeśli po prostu zamknę książkę i odejdę?” — zapytała, choć dobrze wiedziała, że odpowiedź nie będzie prosta.
Mothis spojrzał na nią z pełnym zrozumieniem, jakby znał odpowiedź na to pytanie, zanim jeszcze je zadała. „Jeśli zamkniesz tę książkę, nie wrócisz do swojego starego życia. Nie wiesz, co czeka na ciebie po tej decyzji. Ale jeśli zdecydujesz się przejść przez ten próg, jeśli zdecydujesz się poznać odpowiedzi, to nie tylko odkryjesz, kim naprawdę jesteś, ale także, kim byłeś wcześniej. A to nie jest coś, co można zignorować.”
Anna patrzyła na niego, czując, jak jej serce bije szybciej. Czuła się, jakby stała na krawędzi przepaści, a pod jej stopami nie było już gruntu. Coś w jej wnętrzu mówiło, że powinna odłożyć książkę, wrócić do swojego życia, do swoich wspomnień. Ale nie potrafiła tego zrobić. Coś ją do niej przyciągało. Książka nie była już tylko kawałkiem papieru — była portalem, który łączył ją z czymś większym, coś, co mogło zmienić wszystko.
„Co się stanie, jeśli wybiorę, Mothis?” — zapytała z trudem, czując, jak napięcie rośnie w jej ciele.
„Zmienisz historię, Anna. Zmienisz to, co się stanie nie tylko w twoim życiu, ale w życiu wszystkich, którzy wciągną cię w tę grę. Twoje wybory będą miały konsekwencje, których nie potrafisz przewidzieć. Będziesz musiała rozwiązać zagadki, które wiesz, że nie są tylko testem, ale częścią większego planu. A plan ten ma na celu coś, czego nawet ja nie mogę w pełni zrozumieć.”
Anna wzięła głęboki oddech. Poczucie zagubienia, które ją ogarnęło, nie miało sobie równych. Każdy kolejny moment był jak krok w nieznane. W jednej chwili miała wszystko — rodzinę, życie, które miała wrażenie, że zna, w następnej sekundzie stawała w obliczu zagadki, której nie mogła rozwiązać. A najgorsze było to, że nie miała pojęcia, co ją czeka.
„Co muszę zrobić?” — wyszeptała, czując, jak jej dłonie drżą. Książka wciąż spoczywała w jej rękach, jakby czekała na jej ostateczną decyzję.
„Musisz otworzyć ten rozdział” — odpowiedział Mothis, wskazując na stronę, która była teraz wyraźnie zaznaczona w książce. „I to, co odkryjesz, może cię zmienić. Na zawsze.”
Anna spojrzała na stronę, na której pojawił się napis — nie tekst, lecz zbiór symboli. Na jej widok poczuła, jak jej umysł zaczyna wariować. Te znaki były znane, jakby widziała je wcześniej, w jakimś innym życiu, ale nie potrafiła ich rozpoznać. Nic w tej książce nie było przypadkowe. Każdy szczegół był częścią czegoś większego.
Zdecydowała się. Otworzyła stronę.
Natychmiast poczuła, jak jej ciało zostaje wciągnięte w wir zdarzeń, jakby została pochłonięta przez książkę. Zniknęła ze swojego świata, a otworzył się przed nią zupełnie nowy.
Kiedy otworzyła oczy, nie była już w swoim pokoju. Zamiast ścian z książkami, biurka, na którym leżały jej notatki, widziała jedynie mroczny, nieznany krajobraz. Powietrze było ciężkie, niemal namacalnie gęste, jakby coś w nim wisiało. Wszystko wokół niej wydawało się zatrzymane, jak w chwili, gdy zegar zatrzymał swoje wskazówki. Ziemia pod jej stopami była zimna i wilgotna, a w oddali majaczyły sylwetki starych budowli, które przypominały ruiny zapomnianych cywilizacji. Czuła, jak serce bije jej szybciej, a oddech staje się płytki.
„Gdzie jestem?” — wyszeptała, ale jej głos wydawał się dziwnie stłumiony, jakby echo jej słów zanikało zaraz po wypowiedzeniu.
Nagle usłyszała krok, a potem drugi. Powoli, z cienia wychodził mężczyzna. Miał na sobie ciemny płaszcz, a jego twarz była zasłonięta przez kaptur, który opadał mu na oczy. Wyglądał, jakby wyłaniał się z mgły.
„Nie masz wyboru, Anna” — powiedział głosem, który brzmiał jakby był z innej rzeczywistości. Jego słowa były pełne władzy, a jednocześnie wydawały się obce, jakby znał ją lepiej, niż ona sama siebie.
Anna zadrżała. To nie była ta sama rzeczywistość, którą znała. Coś się zmieniło. Coś zostało uruchomione. Mężczyzna przed nią nie był Mothisem. Jego aura była inna, bardziej tajemnicza, jakby był częścią czegoś większego, coś, co miało władzę nad nią i nad tym, co się działo.
„Kim jesteś?” — zapytała, starając się ukryć swoje przerażenie.
„Nie musisz wiedzieć, kim jestem. Musisz tylko zrozumieć, że twoje decyzje nie należą już do ciebie. Zawisły nad tobą losy, które były zapisane na długo przed tym, jak pojawiłaś się na tym świecie.” Mężczyzna zbliżył się do niej o krok, jego obecność była jak zimny podmuch wiatru. „Ty jesteś kluczem do wszystkiego. Każda twoja decyzja ma wpływ na to, co się stanie.”
Anna próbowała oprzeć się tej fali strachu, ale nie mogła. To, co mówił mężczyzna, było jak wyrok. W głowie zaczęły jej się mnożyć pytania, na które nie miała odpowiedzi. Co się stało z jej światem? Co miała zrobić? Jak mogła się z tego wydostać? A może nie była w stanie?
Mężczyzna podniósł rękę, a jej palce delikatnie dotknęły czegoś twardego, jakby niepowtarzalnego w tej przestrzeni. Spojrzała w dół i zobaczyła symbol — znak wyryty na ziemi, który wyglądał jak fragment tajemniczego języka. Był to znak, który znała z książki, którą trzymała w rękach. Coś w niej powiedziało, że to, co widziała, miało kluczowe znaczenie.
„To tu wszystko się zaczyna” — powiedział mężczyzna, jego głos był jak odgłos szelestu liści w martwym lesie. „Zrozum, Anna. To, co stało się w twoim świecie, to tylko początek. Ostatnia karta tej książki nie została jeszcze napisana, ale twoje wybory zapiszą ją na zawsze.”
Czuła, że nie ma odwrotu. Zrozumiała, że nie jest tylko świadkiem tej historii. Była jej częścią. To ona musiała podejmować decyzje, które mogły decydować o wszystkim.
Spojrzała na znak, a w jej głowie zapaliła się iskra — może była w stanie to zrozumieć, może była w stanie to kontrolować, jeśli tylko odkryje, co to wszystko oznacza.
„Co mam zrobić?” — zapytała, choć odpowiedź wciąż unikała jej umysłu.
Mężczyzna nie odpowiedział od razu. Zamiast tego odwrócił się i wskazał na ruiny w oddali.
„Idź. Odpowiedzi czekają na ciebie tam. I pamiętaj — to, co znajdziesz, nie będzie tym, czego się spodziewasz.”
Bez słowa, Anna ruszyła w stronę ruin, czując ciężar tej decyzji na swoich ramionach. To było jak wejście do nieznanego, jak otwarcie kolejnej strony książki, która mogła zmienić jej życie na zawsze.
Rozdział 3: Labirynt Pomiędzy Światami
Anna szła w stronę ruin, nie wiedząc, co ją czeka. Każdy jej krok wydawał się być mniej pewny od poprzedniego. Ziemia pod jej stopami była nierówna, jakby sama natura próbowała ją powstrzymać. W powietrzu unosił się zapach wilgoci, ale i coś jeszcze — coś nieuchwytnego, jakby przestrzeń wokół niej była nasączona nieznaną energią. Zatrzymała się na chwilę, by wziąć głęboki oddech. Serce biło jej szybko, a umysł był pełen wątpliwości. Co ją czekało w tych ruinach? Czy naprawdę była gotowa na to, co miała odkryć?
Zatrzymała się tuż przed wjazdem do ruin. Zarysy ogromnych kolumn wznosiły się ku niebu, a nad nimi unosił się cień, który sprawiał, że cała scena wyglądała jak z jakiegoś zapomnianego snu. Zamek, który kiedyś był symbolem potęgi, teraz był jedynie martwą skorupą, zamkniętą w czasie.
„Właśnie tu wszystko się zaczyna…” — powiedziała cicho do siebie, jakby próbowała dodać sobie odwagi.
Przekroczyła próg. Wnętrze było jeszcze bardziej niepokojące niż na zewnątrz. Ściany pokrywały tajemnicze napisy, a podłoga była w całości pokryta kurzem. Ciemne, niewyraźne kształty czaiły się w głębi ruin, tworząc wrażenie, jakby coś lub ktoś czekał w ciemności, gotowy do ujawnienia swoich sekretów. Anna poczuła, że coś ją obserwuje. Była pewna, że nie była tu sama, ale nie potrafiła wskazać źródła tego uczucia.
Zaczęła przechodzić przez główną salę. Zastanawiała się, dlaczego akurat tu miała znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Przecież nic w jej życiu nie przygotowało jej na taką podróż. Pamiętała jeszcze, jak jej życie wyglądało przed chwilą — prostym, codziennym życiem, pełnym książek, pracy i tej cichej rutyny. Teraz była tu, w obcym świecie, wśród ruin, które wydawały się przechować najciemniejsze tajemnice.
Gdy szła w głąb budowli, zobaczyła, że na jednej z wielkich kolumn, na wysokości jej wzroku, widniał inny znak — ten sam symbol, który widziała na ziemi, kiedy spotkała mężczyznę. Podeszła bliżej, czując, jak dreszcze przechodzą jej po plecach. Znak był wyryty w kamieniu, jakby stary, ale zarazem wyjątkowo wyraźny. Miał w sobie coś, co przyciągało jej wzrok. Spojrzała na niego w skupieniu, próbując rozszyfrować jego znaczenie.
Wtedy usłyszała cichy szmer za plecami. Obróciła się, ale nikogo nie było. Tylko ciemność i cisza. Jednak coś w powietrzu zmieniło się — jakby coś zareagowało na jej obecność. Czuła, jak jej oddech staje się szybszy, a serce bije mocniej.
„Nie ma odwrotu” — pomyślała. „Muszę dowiedzieć się, co to wszystko znaczy.”
Nagle z głębi ruin rozległ się odgłos kroków. Szybkie, zdecydowane, jakby ktoś nadchodził w jej stronę. Anna odwróciła się w kierunku dźwięku. Z jej gardła wydobył się cichy dźwięk, jakby przygotowywała się na to, co miało nastąpić. Z cienia wyłoniła się sylwetka — mężczyzna, którego twarz była częściowo ukryta w cieniu. Miał na sobie ciemny płaszcz, który lśnił w słabym świetle.
„Znalazłaś znak” — powiedział, jego głos był niski i pełen tajemnicy. „Wiedziałem, że przyjdziesz. Twoja podróż dopiero się zaczyna.”
Anna poczuła, jak jej serce przyspiesza. To był on. Ten sam mężczyzna, którego spotkała w tej dziwnej krainie. Miał w sobie coś nieziemskiego, jakby był częścią tej przestrzeni, z którą ona miała teraz do czynienia. Jego obecność była jak cień, który nigdy nie znikał.
„Kim jesteś?” — zapytała, choć wiedziała, że odpowiedź nie będzie tak prosta.
„Jestem tym, który strzeże tej bramy” — odpowiedział, zbliżając się o krok. „Jestem przewodnikiem. Ale nie myśl, że będziesz mogła po prostu odejść. Teraz, kiedy znalazłaś znak, nic już nie będzie takie, jak wcześniej.”
Anna poczuła, jak napięcie w powietrzu rośnie. Co to wszystko oznaczało? Co miała zrobić teraz? Spojrzała na znak, a potem z powrotem na mężczyznę. Była pewna, że jej decyzja o odkryciu tej tajemnicy była nieodwracalna.
„Co mam zrobić?” — zapytała, jej głos był cichy, niemal szeptem.
„Musisz podjąć decyzję” — odpowiedział, nie zdradzając niczego w swoim tonie. „Nie wszystkie odpowiedzi będą dla ciebie jasne. Ale pamiętaj, każda decyzja pociąga za sobą konsekwencje. I nie zawsze będziesz wiedziała, które ścieżki prowadzą do końca.”
Jego słowa były jak echo, które powtarzało się w jej umyśle, wciąż ją niepokojąc. Czuła, że nie ma już powrotu, że to, co miało się wydarzyć, było nieuniknione.
„Gdzie to prowadzi?” — zapytała, patrząc na niego z nadzieją, choć wiedziała, że nie dostanie prostych odpowiedzi.
„To prowadzi tam, gdzie odpowiedzi muszą zostać odkryte na nowo. Twoje pytania są częścią tej podróży, a twoje wybory zdecydują, w którą stronę pójdzie twój los.”
W jego oczach, które teraz były w pełni widoczne, widniał blask, który był równocześnie obiecujący i niepokojący. Anna czuła, że nie tylko wchodzi w ciemność, ale że zaczyna rozumieć, że wszystko, co jej się przytrafi, jest częścią większego planu, którego jeszcze nie pojmuje. Jednak miała już tylko jedno pytanie, które od teraz było najważniejsze: Czy była gotowa na to, co nadchodzi?
Mężczyzna zbliżył się jeszcze bardziej, teraz stojąc zaledwie kilka kroków przed Anną. W ciemności ruin, jego postać wydawała się niemal eteryczna, jakby nie w pełni z tego świata, jakby był częścią miejsca, które teraz zaczynało wciągać ją coraz głębiej.
„Wszystko, co wiesz, może okazać się iluzją,” powiedział spokojnym, ale stanowczym głosem. „Ale nie martw się, nie masz na razie wyboru. Musisz przejść przez ten labirynt, by odkryć prawdę.”
„Labirynt?” — zapytała, czując, jak serce przyspiesza. Każde słowo mężczyzny niosło ze sobą coraz większe zagrożenie, a ona nie wiedziała, jak się na to przygotować.
„Tak, labirynt,” odpowiedział. „Nie chodzi tylko o to miejsce. Labirynt to wszystko, co cię otacza — to, co pamiętasz, co czujesz. To, co wydaje się być prawdą, może być tylko częścią większej układanki. I w tym labiryncie nie ma prostych wyjść.”
Anna poczuła, jak dreszcze przechodzą jej po plecach. Z jednej strony chciała uciec, wrócić do bezpiecznego świata, który znała, ale z drugiej — nie mogła zaprzeczyć, że coś w tym wszystkim przyciągało ją jak magnes. Każde słowo mężczyzny, każda tajemnica, którą on zdawał się rozumieć, tylko pogłębiała jej pragnienie, by dowiedzieć się więcej.
„A co się stanie, jeśli się zgubię?” — zapytała, choć odpowiedź była już jasna. „Jeśli nie będę w stanie wyjść z tego labiryntu?”
„Wtedy staniesz się częścią tego miejsca,” odpowiedział, a w jego głosie zabrzmiała nuta, która mogła być interpretowana jako ostrzeżenie. „Ale nie martw się. Możesz znaleźć wyjście. Tylko musisz zrozumieć, że nie wszystko, co widzisz, jest tym, czym się wydaje. W tym świecie iluzji nic nie jest stałe.”
Jego słowa były jak cień, który snuł się wokół jej umysłu, wypełniając go niepokojem. Anna patrzyła na niego, próbując odczytać emocje, które kryły się za jego maską. Ale nie potrafiła. Jego twarz była zbyt spokojna, jego oczy zbyt głębokie, by mogła wyczytać cokolwiek z jego wnętrza. Czuła się, jakby była na krawędzi czegoś większego, czegoś, co zaczynało wymykać się spod kontroli.
„I co teraz?” — zapytała, nie mogąc dłużej wytrzymać napięcia.
„Teraz,” powiedział mężczyzna, delikatnie wskazując na wrota, które stały przed nimi, „musisz podjąć decyzję. Stąd nie ma już odwrotu. Wybór należy do ciebie.”
Mężczyzna odsunął się o krok, dając jej przestrzeń. Zanim zdążyła zapytać o coś więcej, wrota zaczęły się powoli otwierać. Na moment zapanowała cisza, a potem — z wnętrza ukazało się światło, które nie było jak zwykła poświata, lecz raczej dziwne, nieziemskie blasku, który przeszywał mrok.
Anna poczuła, jak jej serce bije szybciej, jakby to światło przyciągało ją do siebie. Krok po kroku, z coraz większym niepokojem, zaczęła zmierzać ku otwierającym się wrót. Powietrze wokół niej stało się gęstsze, jakby każda cząstka przestrzeni stawiała opór jej ruchom, ale ona nie mogła się zatrzymać. Coś pchało ją do przodu.
„To tu,” pomyślała, czując, jak zbliża się do granicy, której nie potrafiła zrozumieć. To był moment, w którym nie było już miejsca na wątpliwości. Była gotowa — ale na co? Na odpowiedzi, na tajemnice, które miały ją pochłonąć?
Wrota otworzyły się szerzej, a Anna przekroczyła próg, czując, jak z każdą chwilą staje się częścią czegoś, czego nie dało się przewidzieć. Wkrótce mężczyzna zniknął z jej pola widzenia, a jedynym, co pozostało, był zimny, pełen niepokoju korytarz, który rozciągał się przed nią. Wzdłuż ścian widniały symbole, których znaczenie było jej obce. Wszystko wokół niej zdawało się tętnić życiem, ale jednocześnie sprawiało wrażenie, jakby to życie było zatrzymane w czasie.
„Gdzie ja właściwie jestem?” — szepnęła do siebie. Nie miała odpowiedzi, ale w głębi serca wiedziała jedno: nie było już odwrotu.
Każdy krok, który stawiała na zimnym, kamiennym podłożu, rozbrzmiewał echem w wąskim korytarzu, który ciągnął się w nieskończoność. Z każdą chwilą, gdy mijała kolejne symbole na ścianach, czuła, jak rośnie w niej niepokój. Wydawało jej się, że te znaki mają jakieś ukryte znaczenie, ale nie potrafiła ich odczytać. Wydawały się być tak odległe, jakby były częścią innego świata — nieprzystępnego, pełnego tajemnic, które nie chciały zostać rozwiązane.
Powietrze stawało się coraz cięższe, a cisza wokół niej — niepokojąco gęsta. Przeszła kilka metrów, a korytarz nie wydawał się kończyć. Czuła, że jej oddech staje się coraz bardziej płytki, a serce bije coraz szybciej. Jakby coś zbliżało się do niej w tej mrocznej przestrzeni, jakby była obserwowana. Zatrzymała się na moment, spoglądając w górę. Tam, w ciemnościach, dostrzegła ledwie widoczną szczelinę w suficie, przez którą przeciekał słaby, nieziemski blask. Skierowała się ku niej, mając nadzieję, że to może być jakieś wyjście z tej pułapki.
Zanim jednak mogła dotrzeć do miejsca, w którym dostrzegła światło, ziemia pod jej stopami zaczęła się trząść. Poczuła, jak grunt drży, jakby cała konstrukcja, w której się znalazła, miała się zawalić. Ściany zaczęły wydawać dziwne dźwięki, jakby się kurczyły, a sufit nad nią zaczynał pękać. Gdy próbowała się cofnąć, korytarz zdawał się zmieniać, jakby przechodził w inny wymiar — wszystko zaczęło się zacierać, a jej ciało było zmuszone do podążania naprzód, jakby nie miała kontroli nad własnym ruchem.
„Co to za miejsce?” — pomyślała, próbując zachować zimną krew. „I dlaczego nie mogę się cofnąć?”
Nie miała czasu na odpowiedzi. W jednej chwili przed nią rozbłysło intensywne światło, zbyt silne, by mogła je zignorować. Została oślepiona, a jej ciało jakby przestało należeć do niej — poczuła się, jakby została przeniesiona w inny wymiar. Świat zniknął, a na jego miejscu pojawiła się zupełnie nowa rzeczywistość, pełna nieznanych kształtów i dźwięków.
Wokół niej unosiły się dziwne postacie, które wyglądały jak cienie, ale miały wyraziste, ludzkie cechy. Unosiły się w powietrzu, przelatując obok niej w ciszy, jakby nie miały formy, jakby były nieodłączną częścią tego dziwnego miejsca, w którym teraz się znalazła.
„Co się dzieje?” — zapytała głośno, choć nie spodziewała się odpowiedzi.
Postać, która zbliżyła się do niej, uniosła rękę, wskazując na ogromną przestrzeń, która rozciągała się wokół niej. Przed Anną znajdowały się dziwne, zmieniające się kształty, jakby były to różne obrazy, które zaczynały się przekształcać w coś zupełnie innego. Czuła, jak z każdą chwilą umysł jej zaczyna się gubić, jakby to miejsce stawiało jej umysł na krawędzi szaleństwa. Z każdą sekundą, którą spędzała w tym dziwnym świecie, zaczynała czuć, że nie jest w stanie odróżnić rzeczywistości od iluzji.
„Musisz przejść przez to, co się wydarzy,” usłyszała głos — tym razem męski, chłodny, a zarazem pełen władzy. „Przyszłość, którą poznasz, nie będzie już tą samą, którą opuściłaś. Pamięć, którą znasz, zniknie. Twoje przeznaczenie jest zapisane w tym świecie, a nie w tym, który znasz.”
Postać, która mówiła, powoli uniosła się w powietrze, znikając w mroku. Anna poczuła, jak jej serce przyspiesza, a ciało zaczęło drżeć. To, co się działo, zaczynało przekraczać wszelkie granice jej zrozumienia. Wiedziała, że nie może wrócić. Że została wciągnięta w coś, co miało wymknąć się spod jej kontroli.
Zanim zdążyła zrobić kolejny krok, całe otoczenie zawirowało, a przestrzeń zaczęła się zacierać. Zniknęła, jakby cały świat rozpłynął się w mroku. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie jest — w jakiej rzeczywistości. W powietrzu poczuła nowy zapach, ziemisty, wilgotny, jakby była w lesie, ale coś w tej atmosferze było zupełnie inne, jakby wszystko było na granicy rzeczywistości, a jednocześnie nie było niczym, co znała.
I wtedy znowu pojawił się ten sam głos.
„Musisz przejść przez próby, zanim odnajdziesz odpowiedzi. Każdy krok zbliża cię do rozwiązania, ale to rozwiązanie nie będzie łatwe.”
Kolejna postać, tym razem kobieta, pojawiła się przed nią. Miała na sobie szatę, która przypominała coś z dawno zapomnianych czasów, ale jej twarz była jednocześnie znajoma i obca. Anna poczuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej. Każda postać, każda figura, każdy dźwięk w tym miejscu wydawały się być częścią układanki, która nie miała zakończenia.
„Nie masz wyboru,” powiedziała kobieta z uśmiechem, który nie pasował do jej oczu — były zimne, puste. „Musisz odpowiedzieć na pytanie, które ci zadaję. Odpowiedź nie jest prosta, ale tylko wtedy będziesz mogła przejść dalej.”
Anna poczuła, jak zimny dreszcz przebiega jej wzdłuż pleców. Słowa kobiety wciąż brzmiały w jej głowie jak echo, jak zaklęcie, które wciągało ją w głąb nieznanego. Czuła, że nie ma już ucieczki, że każda próba oporu tylko przybliża ją do tej niewidzialnej granicy, gdzie wybór przestaje istnieć, a wszystko staje się częścią jednej wielkiej układanki.
„Co to za pytanie?” — Anna wyrwała się z zamyślenia, patrząc na kobietę, której obecność była niemal namacalna. „Czego ode mnie chcesz?”
Kobieta nie odpowiedziała od razu. Zamiast tego uniosła rękę, gestem wskazując na przestrzeń przed Anną. W tym samym momencie powietrze zaczęło się zmieniać, jakby cała rzeczywistość wokół niej nabrała niepokojącej gęstości. Ziemia pod jej stopami zaczęła wirować, a niebo nad nią przybrało barwy, których nie potrafiła opisać — mroczne, ale i przyciągające. Z jednej strony czuła się jak w pułapce, z drugiej jak w przestrzeni, która oferowała możliwości, o jakich nigdy wcześniej nie śniła.
„Kiedyś widziałam cię w innym świecie,” powiedziała kobieta, jej głos był teraz dziwnie spokojny. „Znalazłaś się w miejscu, w którym strach jest częścią ciebie. A teraz pytanie: czy jesteś gotowa, by sięgnąć po prawdę?”
Anna nie odpowiedziała od razu. Pytanie to miało w sobie coś nieuchwytnego, coś, co wykraczało poza logikę, coś, co wprowadzało ją w stan, w którym nie wiedziała, czy to, co dzieje się wokół niej, to sen, czy rzeczywistość. Zastanawiała się, czy cokolwiek z tego, co widzi, jest prawdziwe. Ale czuła, że odpowiedź na to pytanie może zadecydować o wszystkim.
„Co jeśli prawda jest zbyt ciężka, by ją unieść?” — zapytała cicho, wpatrując się w twarz tajemniczej kobiety. „Co jeśli to, czego się dowiem, zniszczy mnie?”
Kobieta spojrzała na nią z wyrazem twarzy, który był jednocześnie pełen zrozumienia i obojętności. „Zniszczyć? Przeżyjesz, ale musisz wiedzieć, że ta prawda nigdy nie była łatwa do zniesienia. Wszystko, co widzisz, to tylko część większej całości. Każdy krok, który postawisz, przybliży cię do odkrycia, ale nigdy nie będzie już jak wcześniej.”
Anna poczuła, jak jej serce bije coraz szybciej. Czy to, co mówiła kobieta, było ostrzeżeniem, czy może próbą zniechęcenia jej? Wciąż nie wiedziała, czego dokładnie się od niej oczekiwało, ale w głębi serca czuła, że nie ma już odwrotu. Że musi podjąć tę decyzję.
„Zadam ci pytanie, które przekształci twoje życie na zawsze,” powiedziała kobieta, w jej oczach błyszczał niepokojący płomień. „Jeśli chcesz poznać odpowiedź na to, co czeka cię w tym świecie, musisz odpowiedzieć na jedno pytanie. A brzmi ono tak: Co jest ważniejsze — prawda, którą znasz, czy ta, którą odkrywasz?”
Anna poczuła, jak wszystkie jej zmysły zostają wciągnięte w wir tego pytania. Wiedziała, że odpowiedź na nie będzie miała wpływ na to, co stanie się z nią i tym światem. Z każdą chwilą, którą spędzała w tej przestrzeni, miała wrażenie, że to, co teraz wydaje się niewinne, może prowadzić ją do nieodwracalnych zmian.
Zatrzymała się na moment, zbierając myśli. To pytanie było inne niż wszystko, co dotąd znała. Nie chodziło tylko o odpowiedź. Chodziło o wybór — wybór, który miał zadecydować o tym, w jakim kierunku poprowadzi ją jej przyszłość.
Po kilku chwilach ciszy odpowiedziała:
„Prawda, którą odkrywam.”
Kobieta uśmiechnęła się z wyrazem uznania, ale nie była to radość — to było coś innego, coś, co przypominało triumf nad czymś, co nie mogło zostać odwrócone. „Więc czeka cię podróż, której nie będziesz w stanie przewidzieć. Będziesz musiała stawić czoła temu, co nieznane, a kiedy spojrzysz wstecz, wszystko, co dotąd wydawało się realne, stanie się tylko wspomnieniem.”
W tym momencie wszystko wokół Anny zaczęło drżeć. Ziemia pod jej stopami rozpadła się, jakby miała ją pochłonąć. Zniknęła. Wszystko zniknęło. A jedyne, co pozostało, to strach i nieznane.
Poczuła, jak opada w ciemność.
W tej ciemności, gdzie nic nie było pewne, a przestrzeń wydawała się rozszerzać bez końca, Anna poczuła, jak jej ciało traci kontakt z rzeczywistością. Wszystko, czym była, rozpływało się w mroku, jakby sama jej egzystencja przestawała mieć sens. Nie było dźwięków, nie było zapachów — tylko pustka, która nie miała początku ani końca. Z każdą chwilą zdawało się, że zapada się w niej jeszcze głębiej, tracąc poczucie siebie.
A potem, jakby w odpowiedzi na jej bezsilność, nagle rozbłysło światło. To nie było zwykłe światło — to było coś, co wydawało się nieziemskie, nierealne. Z każdą sekundą stawało się coraz intensywniejsze, aż Anna miała wrażenie, że jej ciało zacznie się rozpływać pod jego wpływem. Jednak coś w tym blasku przyciągało ją, czegoś szukała w tej jaskini światła, chociaż nie wiedziała, co to takiego.
Zanim zdążyła zrozumieć, co się dzieje, znalazła się w zupełnie innym miejscu. To, co ją otaczało, przypominało surrealistyczny krajobraz, jakby była w jakiejś alternatywnej wersji świata. Z jednej strony było to miasto, ale nie takie, jakie znała. Wysokie budynki miały nieznane kształty, wąskie uliczki wyglądały jakby były wyrzeźbione przez samego czas. W powietrzu czuła dziwną wilgoć, a zapach… zapach był nierealny, jakby mieszanka kwiatów, deszczu i czegoś nieuchwytnego.
„Jesteś już tutaj,” usłyszała znowu głos kobiety, tym razem z odległości, jakby jej słowa dobiegały z oddali, a zarazem były obecne tuż obok. „To miejsce nie jest ani prawdziwe, ani fałszywe. Jesteś teraz w przestrzeni, która łączy wszystko, co znasz, z tym, co nigdy nie istniało w twoim świecie.”
Anna zaczęła powoli orientować się w otoczeniu. Na rogu jednej z ulic zauważyła postać. Stojąc w cieniu, nie była w stanie dostrzec dokładnych rysów twarzy, ale coś w tym człowieku przyciągało jej uwagę. Może to sposób, w jaki poruszał się w tym dziwnym świecie, jakby miał świadomość, że jest obserwowany? Nie wiedziała, ale poczuła, że coś w tym mężczyźnie jest kluczem do zrozumienia tego, co tu się dzieje.
Bez zastanowienia ruszyła w jego stronę. Z każdym krokiem zauważała, że coś w jej wnętrzu się zmienia. Coraz mniej myślała o tym, co zostawiła za sobą. Liczyło się tylko to, co miała przed sobą. Mężczyzna stanął na placu, jego sylwetka kontrastowała z otaczającymi ją budowlami. Poczucie dziwności narastało, ale coś w tej postaci wzbudzało w niej zarówno lęk, jak i fascynację.
Zbliżyła się do niego, a on, dostrzegając ją, obrócił głowę. Jego oczy były mroczne i głębokie, ale coś w nich było znajome, jakby widziała je już wcześniej, choć nie potrafiła określić gdzie i kiedy.
„Wiedziałem, że się pojawisz,” powiedział, jego głos miał w sobie niepokojącą pewność. „Nie jesteś gotowa na to, co cię czeka. Ale nie masz wyboru. Wybór to iluzja, nieprawda?”
Anna stanęła w martwej ciszy, starając się zrozumieć, co tak naprawdę oznaczały te słowa. Jego ton nie brzmiał jak ostrzeżenie, raczej jak stwierdzenie faktu, jakby już wiedział, co się wydarzy.
„Kim jesteś?” zapytała w końcu, czując, że musi rozwiązać tę zagadkę, zanim będzie za późno.
„Jestem tym, co pozostaje, gdy zniknie wszystko, co znane,” odpowiedział, jego słowa wydawały się mieć głębszy sens, niż mogła je zrozumieć. „Jestem cieniem, który przecina czas, nie pozostawiając śladów.”
Zanim zdążyła zapytać więcej, zniknął. Tak po prostu — zniknął w powietrzu, jakby nigdy go tam nie było. Pozostała tylko pustka, która zaczęła ją otaczać z każdej strony. Czuła, że nie tylko miejsce wokół niej, ale i jej własne ciało zaczyna się zmieniać, jakby zaczynało być częścią tego, czego jeszcze nie rozumiała.
To miejsce, w którym się znalazła, nie miało granic. Z każdej strony rozciągały się przestrzenie, które łączyły się ze sobą w nieskończoność. Wiatr wiał w stronę, która nie miała początku ani końca, a Anna poczuła, że z każdą chwilą jest coraz bardziej zanurzona w tym chaosie.
Była jednak pewna jednej rzeczy: nie miała już wyboru. Musiała podążać tą ścieżką, która prowadziła w nieznane, bez względu na to, jak bardzo jej serce krzyczało o powrocie. Prawda, którą odkrywała, była nieunikniona, a wszystko, co dotąd znała,
miało zostać przewrócone do góry nogami.
Zdecydowała się iść dalej, bez względu na to, dokąd ta droga ją zaprowadzi.
Anna szła przez ciemną, niemal nienaturalną przestrzeń, której granice zdawały się rozpływać. W powietrzu unosiła się dziwna, cicha melodyjka, jakby sama rzeczywistość grała swoją własną, niesłyszalną muzykę, która nie miała początku ani końca. Mimo iż nie było widać żadnych źródeł światła, wszystkie drogi i ulice, które przemierzała, były oświetlone nikłym, złotym blaskiem. Jednak to nie była zwykła poświata. To światło emanowało z samej ziemi, jakby grunt, po którym stąpała, miały tajemniczą moc. Czuła, że pod jej stopami czai się coś więcej niż tylko pusta przestrzeń. Każdy jej krok niósł echo, które nieznacznie drżało w tej nadprzyrodzonej rzeczywistości.
W oddali dostrzegła postać, którą rozpoznała — to był on. Mężczyzna, którego spotkała przed chwilą, stał na końcu alei. Choć jego obecność wydawała się nieco niepokojąca, Anna czuła, że bez niego nie mogła ruszyć dalej. Bez względu na to, jak dziwnie to brzmiało, wiedziała, że to on jest kluczem do wszystkiego.
Gdy zbliżyła się do niego, on odwrócił się powoli, jakby czekał na nią, a jego spojrzenie było tym razem inne — bardziej wyważone, niemal pełne zrozumienia, choć nadal tak samo mroczne.
„Wiedziałem, że przyjdziesz,” powiedział cicho, jego głos wyraźnie inny niż poprzednio, jakby teraz nie było w nim już żadnej tajemnicy. „Ale wiesz, że nie wszystko, co spotykasz, jest tym, czym się wydaje. Nawet ja nie jestem tym, kim pozornie jestem.”
Anna zmrużyła oczy, próbując zrozumieć jego słowa. Co to znaczyło? Czy to była kolejna zagadka, którą miała rozwiązać?
„Kim więc jesteś?” zapytała, nie kryjąc swojej niepewności. „I co to wszystko oznacza?”
Mężczyzna rozejrzał się wokół, jakby upewniając się, że nikt ich nie obserwuje, a potem zbliżył się do niej. Jego krok był spokojny, pewny, jakby nie miał żadnego pośpiechu. Kiedy był już blisko, jego oddech był niemal słyszalny, ale nie czuła w nim zagrożenia, tylko jakąś dziwną, nieokreśloną siłę, która wydawała się emanować z samego powietrza wokół niego.
„Jestem tym, który zrozumiał, że czas to tylko iluzja, która może zostać złamana,” odpowiedział, jego słowa brzmiały jak szept przepełniony tajemnicą. „I nie tylko czas, ale i granice między rzeczywistościami. Ty też możesz to zrozumieć, ale będziesz musiała dokonać wyboru. Wiesz, że nic nie jest przypadkowe, prawda? Nawet to, co teraz widzisz.”
Anna poczuła, jak narasta w niej niepokój. Zaczynała rozumieć, że znajduje się w miejscu, które nie miało żadnych logicznych reguł. To nie była rzeczywistość, którą znała, ani żadna alternatywna wersja tego świata. To było coś więcej, coś poza wszystkim, co kiedykolwiek poznała.
„Co mam zrobić?” zapytała w końcu, a jej głos brzmiał jak echo w pustce. Czuła, że nie ma wyboru, a jednak coś w jej wnętrzu podpowiadało jej, że wybór nie jest wcale taki prosty.
„Nie wiem, czy jesteś gotowa,” odpowiedział tajemniczo. „Ale to ty musisz odnaleźć odpowiedzi. W tym miejscu rzeczywistości są płynne, a każdy krok, który stawiasz, zmienia przyszłość. Musisz wybrać, w którą stronę podążysz. Jeśli wybierzesz nieostrożnie, możesz stracić wszystko.”
Te słowa sprawiły, że Anna poczuła się jeszcze bardziej zagubiona. Była świadoma, że podjęcie decyzji w tym miejscu, w tej nienaturalnej przestrzeni, będzie miało konsekwencje, których nie potrafiła przewidzieć. A przecież nie miała już nic do stracenia. Wszystko, co znała, już dawno przestało istnieć, a sama ta rozmowa przypominała grę, której zasady były niejasne.
„Co jeśli nie wiem, którą drogę wybrać?” zapytała, czując, jak napięcie rośnie w jej piersi.
Mężczyzna spojrzał na nią zerkającym wzrokiem, jakby badał ją w sposób, którego nie mogła zrozumieć.
„To zależy od tego, co chcesz znaleźć,” odpowiedział. „Jeśli nie wiesz, czego szukasz, nie znajdziesz nic. Pamiętaj, że czasami to, co wydaje się być odpowiedzią, może okazać się najciemniejszym pytaniem, jakie kiedykolwiek zadasz.”
Po tych słowach odwrócił się i zaczął powoli oddalać, zostawiając Annę w samej ciemności, z jej myślami, które zaczęły wirować w chaosie. Wszystko, co powiedział, brzmiało jak zagadka, której nie potrafiła rozwiązać. Ale była pewna, że nie miała innego wyboru — musiała iść za tym tropem, nawet jeśli nie wiedziała, dokąd go poprowadzi.
Anna stała nieruchomo, jej umysł pędził, próbując uporządkować myśli. Mężczyzna zniknął w ciemności, ale nie zapomniała o jego słowach. „Czasami to, co wydaje się odpowiedzią, jest najciemniejszym pytaniem.” Co to mogło znaczyć? Próbowała powiązać te słowa z tym, co czuła. Przeszłość, przyszłość, a może to, co leżało przed nią? To miejsce było pełne sprzeczności. Choć było nierealne, z każdą chwilą czuła się tu coraz bardziej osadzona. Nic nie wydawało się przypadkowe.
Zrobiła krok naprzód, próbując zrozumieć, co powinna zrobić. Powietrze wokół niej zmieniało się, wypełniając ją dziwnym uczuciem, jakby powoli stawała się częścią tej przestrzeni, tej nieokreślonej rzeczywistości. Z każdą chwilą rosnące napięcie sprawiało, że miała wrażenie, że cały świat ją obserwuje. Drzewa, które zdawały się rosnąć w nieokreślonym kierunku, czuły się obecne, a ziemia pod jej stopami miała dziwną, pulsującą energię.
Zatrzymała się, zdając sobie sprawę, że w tej chwili nie mogła cofnąć się, nie mogła wycofać. Wszelkie granice między światem, który znała, a tym, który przed nią leżał, zaczynały się zacierać. Każdy jej krok tworzył nową rzeczywistość, jakby wszystko wokół niej zmieniało się w zależności od jej decyzji. Zaczęła dostrzegać jakąś formę nieznanej struktury w oddali, jakby to była brama, coś, co mogło prowadzić ją dalej, ale wciąż nie miała pewności, co to takiego.
Gdy podeszła bliżej, nie mogła uwierzyć, że to, co widzi, jest prawdziwe. W miejscu, gdzie przed chwilą nie było niczego, pojawiła się ogromna, starożytna brama. Nie była to brama, którą znała, żadna architektoniczna forma, którą kiedykolwiek widziała w książkach czy filmach. To było coś innego. Wykuta z kamienia, porośnięta mchem, ale jej kształt był nieregularny, jakby cała struktura była żywa, organiczna. Wydawało się, że ta brama jest częścią tej ziemi, częścią wszystkiego, co ją otacza. Z każdym krokiem, który stawiała w jej kierunku, Anna czuła się coraz bardziej przyciągana do tego miejsca, jakby nie mogła się oprzeć.
Zatrzymała się tuż przed bramą. Dźwięki wokół niej ucichły, a wszystko stało się nieruchome. To było przerażające, ale wciąż dziwnie fascynujące. Z tego miejsca emanowała energia, która przypominała coś… głęboko zakorzenionego, jakby była częścią jej samej. Powoli wyciągnęła rękę, nieświadomie dotykając kamiennego obramowania. W momencie, gdy jej palce dotknęły chłodnej powierzchni, poczuła dreszcz przebiegający przez jej ciało. Coś się wydarzyło, coś, co nie miało logicznego wyjaśnienia. Zamiast czuć chłód kamienia, poczuła ciepło, jakby sama brama stawała się ciałem żywym. Zaczęła się otwierać.
Anna zadrżała, ale nie cofnęła się. Wejście do tego, czegoś, co w tej chwili wydawało się być tak obce, a jednocześnie znajome, było nieuniknione. Była tu, w tej przestrzeni, i nie miała innego wyjścia niż ruszyć naprzód. Gdy tylko brama zaczęła się rozszerzać, poczuła, jak wciąga ją w coś nieokreślonego. Jakby coś nie widocznego, niewidzialnego miało ją przejąć. Poczuła, jakby cała jej percepcja się zmieniała.
Zastanawiała się, czy znowu stanie na ziemi, czy będzie w stanie ponownie oddychać, ale wiedziała, że to pytanie nie ma znaczenia. Kiedy brama otworzyła się całkowicie, ujrzała to, co było po drugiej stronie.
Znalazła się w zupełnie nowym miejscu — w miejscu, które nigdy nie istniało w żadnej mapie ani opowieści. Tu nie było nieba ani słońca, a jedynym światłem była migotliwa poświata, unosząca się nad ziemią, jakby wszystko wokół niej żyło. Anna stąpała po czymś, co przypominało starożytną, porośniętą roślinnością platformę, a jej każde posunięcie tworzyło wibracje w tym dziwnym miejscu.
Zanim zdążyła się zastanowić, co dalej, poczuła, jak jej ciało staje się lżejsze, jakby unosiła się w powietrzu. Spojrzała w górę i dostrzegła ogromne, nieznane figury, które zaczęły się zbliżać do niej. Ich kontury były ledwo widoczne, ale w ich oczach dostrzegła coś, co przypominało ciekawość — tak jakby były obserwatorami jej podróży, jej wyboru.
„Witaj w prawdziwej rzeczywistości,” usłyszała głos, który zabrzmiał zewsząd.
Nie wiedziała, czy to naprawdę mówiły figury, czy raczej to było coś, co wyłoniło się z samej przestrzeni. W każdym razie czuła, jak każda cząstka jej ciała drży pod wpływem tego pytania.
Czy była gotowa na to, co miało nadejść?
Anna starała się zebrać myśli, ale to, co widziała, przytłaczało ją. Czuła się, jakby została porwana przez nieznane siły, które od dawna czekały na jej przybycie. To miejsce nie było naturalne, nie miało żadnych logicznych podstaw, które mogłyby dać jej poczucie bezpieczeństwa. Powietrze było gęste, pełne napięcia, jakby każde jej słowo mogło rozdarć tę rzeczywistość na kawałki.
Stojąc w tym dziwnym, nieludzkim miejscu, Anna poczuła, jak jej serce bije szybciej, a oddech staje się płytki. Przypomniała sobie swoje życie na ziemi — to, co zostawiła, decyzje, które podjęła, tajemnice, które skrywała. Była w tym momencie, bo sama tego chciała. Czyżby była częścią jakiejś większej układanki? Co oznaczała ta podróż, ten dziwny świat, do którego trafiła?
Figury zbliżały się powoli, ich ruchy były ciche i nieokreślone, jakby unosiły się w przestrzeni, a ich kontury były zamazane. Anna nie wiedziała, czy powinna się przestraszyć, czy może to miejsce miało w sobie coś… fascynującego. Wszystko, co znała, wszystko, czym żyła, zderzało się z nową rzeczywistością. Nie była pewna, czy to, co czuła, było strachem, czy może ekscytacją. Może w końcu miała szansę odkryć coś prawdziwego, coś, czego nikt inny nie mógłby zrozumieć.
Głos, który usłyszała wcześniej, powrócił, ale teraz był wyraźniejszy, jakby przenikał przez jej ciało, stając się częścią jej umysłu. „Witaj w miejscu, które istnieje poza granicami czasu. Tutaj możesz odkryć to, co zostało zapomniane. Ale pamiętaj: wiedza ma swoją cenę.”
Poczuła, jak jej serce staje, a oczy zaczynają dostrzegać więcej niż tylko cienie postaci, które ją otaczały. Przestrzeń wokół niej zaczęła się zmieniać. Fragmenty rzeczywistości zaczęły pękać, odsłaniając coś zupełnie innego. Była w stanie dostrzec, jak w powietrzu unoszą się zarysy nieznanych symboli, które miały w sobie coś, co wywoływało skojarzenia z najstarszymi pradawnymi kulturami. To nie były tylko obrazy — to były przekazy, jakby cała przestrzeń była zapisana w kodzie, który teraz zaczynała powoli rozumieć.
Anna zamknęła oczy, próbując zapanować nad emocjami. Kiedy je otworzyła, zauważyła, że figury zbliżyły się o krok. Ich oczy były pełne intensywnego, niemal przenikającego spojrzenia. Zauważyła, że to coś, co przypominało ludzką postać, miało cechy, których nie mogła przypisać żadnemu znanemu jej stworzeniu. Ich twarze były zamglone, rozmazane, jakby nie miały jednej definicji, a ich ręce były długie, pełne niewypowiedzianych gestów.
„Nie jesteśmy tym, czym się wydajemy,” usłyszała jeden z tych głosów, i choć nie ruszyli w jej stronę, poczuła, jak te słowa przenikają ją do samego rdzenia. „Jesteśmy częścią tego, co zostaje po czasie. Ty również jesteś częścią tego.”
Słowa te zadały pytanie, którego nie potrafiła jeszcze zrozumieć, ale coś w jej wnętrzu podpowiadało, że ta podróż była czymś więcej niż tylko przypadkowym wydarzeniem. To był wybór, który należało podjąć. Anna czuła, jak powoli zaczyna rozumieć, że to, co miało miejsce tutaj, mogło być jedyną szansą, aby poznać prawdę — prawdę o sobie, o świecie, o przeszłości, o wszystkim, czego nie wiedziała.
„Czy jesteś gotowa?” zapytał głos, który teraz był wyraźniejszy, bardziej stanowczy.
Anna poczuła, jak jej ciało reaguje na to pytanie. Nagle poczuła się w pełni świadoma tego, co nadchodziło. Czuła, jak jej umysł zaczyna się otwierać na nowe możliwości, jakby każda część jej samej, która do tej pory była zamknięta, zaczynała się ujawniać.
„Tak,” odpowiedziała cicho, nie wiedząc jeszcze, co dokładnie miała na myśli. Ale w tej chwili czuła, że nie ma już odwrotu.
Brama, przez którą przeszła, zaczęła się zamykać za nią, a przestrzeń wokół niej zmieniała się w coś zupełnie nowego. Stała w nowym miejscu, które nie miało końca. Kiedy zorientowała się, że nie jest sama, zobaczyła, że inne postacie zbliżają się w jej stronę. Jedna z nich, bardziej wyrazista, wysunęła się na pierwszy plan.
„Jestem tu, by ci pomóc, ale musisz być gotowa na to, co odkryjesz,” powiedziała, a jej głos miał w sobie coś, co było jednocześnie uspokajające i przerażające.
Anna poczuła, jak cała przestrzeń zaczyna drżeć wokół niej, jakby jej obecność miała tu ogromne znaczenie. To była podróż, którą rozpoczęła, ale teraz nie mogła już się wycofać. Nie mogła również cofnąć się do swojego starego życia. Czuła, jak nowe odpowiedzi zaczynają wyłaniać się z mroków tej rzeczywistości. Czekały na nią. A ona była gotowa, by je poznać.
Anna poczuła, jak jej serce bije w szybkim tempie, jakby gotowe wyskoczyć z piersi. W tej przestrzeni, pełnej nierealnych postaci i drżących symboli, coś w niej przesunęło się — jakby wszystkie jej zmysły nagle stały się wyostrzone, bardziej wrażliwe na każdy dźwięk, każdy zapach, każde poruszenie powietrza.
Postać, która stanęła przed nią, była zupełnie inna niż te, które ją otaczały. Jej sylwetka była bardziej wyraźna, jakby wyróżniała się spośród reszty, jakby miała swoje własne światło. To była kobieta — młoda, z długimi, ciemnymi włosami, które wydawały się tańczyć w powietrzu, jakby miały własną wolę. Jej oczy były pełne wiedzy, przenikliwe, jakby widziały przez Annę, przez wszystkie jej lęki i wątpliwości.
„Jestem tu, by cię prowadzić,” powiedziała kobieta, jej głos brzmiący jak echo, które roznosiło się w przestrzeni. „Ale musisz podjąć decyzję. Musisz wybrać, kim chcesz być.”
Anna zmarszczyła brwi, czując narastającą presję. Czuła, że nie ma już odwrotu, że ta rozmowa była tylko kolejnym krokiem w czymś, co zmieniało jej życie w sposób, jakiego nie potrafiła sobie wyobrazić.
„Kim chcesz być?” powtórzyła kobieta, jakby upewniając się, że Anna zrozumiała wagę słów.
Anna poczuła, jak jej umysł zaczyna się zapełniać obrazami, wspomnieniami, pytaniami. Co się stało w jej życiu, co ją doprowadziło do tego momentu? Czy to była jej droga? Czy to była jej decyzja? A może była tylko pionkiem w grze, której nie rozumiała?
„Nie wiem, kim jestem,” odpowiedziała, czując, jak jej głos drży, jakby wyrwała go z głębi swojej duszy.
Kobieta skinęła głową, jakby rozumiała. „Nie musisz wiedzieć od razu. Czasem trzeba przejść przez ciemność, by znaleźć światło. Ale pamiętaj, każda decyzja ma swoją cenę.”
Te słowa zabrzmiały w jej głowie jak dzwon. Co oznaczała cena? Co miała stracić w zamian za odpowiedzi, których szukała?
„Czas na wybór,” kontynuowała kobieta, a jej postać zaczęła się zamazywać, jakby stawała się częścią tej samej przestrzeni, która ją otaczała. „Wybierz, co chcesz odkryć, a potem przygotuj się na konsekwencje.”
Anna poczuła, jak ziemia pod jej stopami zaczyna drżeć, jakby cały świat wokół niej miał się zawalić. Czuła, że to, co miało nastąpić, zmieni ją na zawsze. I choć jej umysł nie był w stanie pojąć wszystkich konsekwencji, czuła, że nie ma już drogi powrotnej.
„Jestem gotowa,” powiedziała w końcu, choć nie była pewna, co dokładnie oznaczały te słowa. Czuła tylko, że nie może uciec, że to, co ją czeka, jest jej przeznaczeniem.
Kobieta, która teraz była niemal przezroczysta, uśmiechnęła się delikatnie. „Więc niech się stanie. Pamiętaj, że to, co wybierzesz, nie będzie miało nic wspólnego z tym, co znasz. Wkrótce poznasz odpowiedzi, ale nie wszystko będzie takie, jak się spodziewasz.”
Anna poczuła, jak przestrzeń wokół niej zaczyna się rozpadać, jakby rzeczywistość zaczynała się zmieniać, a ona sama była jej częścią, wchodząc w nowy wymiar. Zanim zdążyła pomyśleć o tym, co mogło ją czekać, wszystko zniknęło.
I wtedy… obudziła się.
Znajdowała się w zupełnie innym miejscu. Wciąż była w tym dziwnym świecie, ale otoczenie zmieniło się. Zamiast ciemności, która ją przytłaczała, teraz widziała mgliste, błękitne światło, które otaczało ją z każdej strony. Z początku nie rozumiała, co się stało. Miała wrażenie, jakby przebudziła się z długiego snu, ale jej ciało nie czuło się odświeżone — było pełne napięcia, jakby coś złamało ją od środka.
Spojrzała wokół. Tym razem nie była sama. W oddali zauważyła postać. Niski mężczyzna o ciemnych włosach, w ciemnym płaszczu, który stał w milczeniu, patrząc na nią. Jego oczy były nieprzeniknione, a twarz pozbawiona wyrazu.
„Witaj z powrotem,” powiedział. „To teraz naprawdę się zaczyna.”
Anna nie wiedziała, co to oznacza, ale nie miała wątpliwości — jej podróż, w którą się właśnie wpakowała, miała zaskoczyć ją na każdym kroku.
Mężczyzna nie ruszał się z miejsca, jego postura była stabilna, jakby zrośnięta z tą rzeczywistością, którą teraz dzieliła z nim Anna. Jego oczy niezmiennie śledziły każdy jej ruch, a mimo to nie wyczuwała w nich żadnej agresji. Były raczej puste, jakby jego dusza została oddzielona od ciała w sposób, który sprawiał, że był tylko pośrednikiem, niepełnym człowiekiem, jakby odbiciem czegoś, co kiedyś żyło.
„Kim jesteś?” — zapytała Anna, czując, jak w jej głosie pojawia się drżenie. Jej umysł próbował układać myśli w logiczną całość, ale wciąż nie rozumiała, gdzie się znajduje i jak miała się w tym wszystkim odnaleźć.
„Jestem tym, który pomoże ci przejść przez tę drogę,” odpowiedział mężczyzna głosem pełnym tajemnicy. „Ale to, co się wydarzy, zależy od tego, co zrobisz. Nie możesz cofnąć decyzji, które podjęłaś. Możesz tylko iść dalej.”
Anna zmarszczyła brwi, czując, że coś w tych słowach nie do końca jej pasuje. Mężczyzna mówił, jakby znał każdą jej myśl, każdy jej krok, jakby była już na końcu tej drogi, a on tylko czekał, by jej przypomnieć, że nie miała wyboru.
„Co masz na myśli?” zapytała, próbując utrzymać kontrolę nad sytuacją, choć wewnętrznie czuła się jak w pułapce, której nie potrafiła rozbroić.
„Każda decyzja, którą podejmujesz, ma konsekwencje. Każdy wybór jest jak niewidzialna nitka, która łączy cię z innymi. Ale te nitki mogą cię związać albo poprowadzić do czegoś, czego nie jesteś gotowa zrozumieć. Jesteś już w grze, Anna. I ta gra nie kończy się tak, jakbyś chciała.”
Słowa te wybrzmiały w jej umyśle, pozostawiając ją w stanie konsternacji. Gra… Zaczynała pojmować, że wszystko, co się działo, nie było przypadkowe. To nie był przypadek, że tu trafiła, to nie było miejsce, które znalazła przypadkiem. To było celowe. Ktoś musiał zaplanować, że tu trafi, ktoś musiał wybrać ją do tej gry.
„Czy… czy to wszystko ma sens?” zapytała, nie będąc pewną, czy oczekuje odpowiedzi, która by ją uspokoiła.
„Oczywiście, że ma sens, ale nie taki, jaki znasz. W tym świecie nic nie jest czarno-białe. To wszystko jest oparte na równowadze — między światłem a ciemnością, między prawdą a kłamstwem. Musisz nauczyć się rozróżniać to, co naprawdę ma znaczenie, a co jest tylko iluzją.”
Anna próbowała zrozumieć, ale jej umysł był jak gąbka, która wchłaniała te słowa, nie mogąc ich do końca pojąć. Wiedziała, że każda rozmowa z tym mężczyzną to kolejny krok w nieznane, ale mimo to nie mogła przestać pytać.
„Co mam zrobić?” — zapytała, jej głos brzmiąc teraz bardziej stanowczo, jakby zaczynała dostrzegać w sobie coś, co wcześniej ukrywała.
„Nie wybierzesz sama,” odpowiedział, uśmiechając się delikatnie. „Zaraz pojawi się ktoś, kto pomoże ci podjąć właściwą decyzję.”
Anna poczuła, jak w powietrzu zaczyna coś drgać, jakby przestrzeń wokół niej zaczęła się zmieniać. W powietrzu zawisła gęsta mgła, a z jej wnętrza wyłoniła się postać.
Była to kobieta, której twarz była zakryta szalikiem, a jej oczy lśniły w ciemności jak dwa nieznane kamienie szlachetne. Podeszła do Anny powoli, z każdym krokiem przyciągając ją coraz bardziej. Jej obecność była niepokojąca, a jednocześnie pełna tajemniczej siły, która sprawiała, że Anna poczuła się jednocześnie zafascynowana i przerażona.
„Witaj, Anna,” powiedziała kobieta, jej głos był cichy, ale głęboki, jakby wybrzmiewał z najdalszych zakamarków tego miejsca. „Przybyłam, by ci pomóc. Ale wybór należy do ciebie. Tylko ty możesz zdecydować, którą drogą podążysz.”
Postać mężczyzny milczała, obserwując tę wymianę, jakby czekał na rozwój wydarzeń. Anna czuła, że to, co miało nastąpić, nie będzie łatwe. Wiedziała, że po tym wyborze nic już nie będzie takie samo.
Anna poczuła, jak serce bije jej szybciej, a w jej głowie powstaje cała seria pytań. Kim była ta kobieta? Co chciała jej powiedzieć? I dlaczego właśnie teraz, w tym momencie, stała przed nią ta decyzja, która mogła zmienić całe jej życie?
Kobieta, stojąca teraz na jej drodze, wydawała się emanować pewnością siebie i spokojem, który w żaden sposób nie współbrzmiał z niepokojem Anny. Jej obecność sprawiała, że coś w atmosferze stało się jeszcze bardziej gęste, jakby powietrze było naładowane elektrycznością, a każdy ruch, każde słowo mogły rozładować tę napiętą atmosferę.
„Kim jesteś?” — zapytała Anna, nie potrafiąc opanować napięcia, które narastało w jej piersiach. Głos jej drżał, mimo że starała się brzmieć pewnie.
Kobieta nie odpowiedziała od razu. Stała tam, w milczeniu, jakby analizowała każdą myśl Anny, jakby jej pytanie było tylko fragmentem większej układanki, którą musiała odsłonić w odpowiednim czasie.
„Jestem tym, który cię poprowadzi,” odpowiedziała w końcu, a jej głos brzmiał teraz jak szept wiatru, który niesie ze sobą zapach czegoś nieuchwytnego. „Ale tak jak powiedziałam, wybór zawsze należy do ciebie. To, co się stanie, zależy od tego, jak podejmiesz decyzję.”
Anna poczuła, jak jej umysł zaczyna krążyć wokół tych słów, jak próbowała pojąć, co oznaczały. Co za decyzja? Co takiego miała wybrać? I najważniejsze — co się stanie, jeśli wybór będzie niewłaściwy?
„Co mam zrobić?” — zapytała, nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że ta chwila nie była przypadkowa. Że w tej grze, w której teraz uczestniczyła, nie było miejsca na przypadki.
Kobieta zbliżyła się jeszcze bardziej, jej postać zdawała się rozmywać w powietrzu, a jednak Anna miała wrażenie, że nigdy nie była tak blisko. Ich twarze były teraz na wyciągnięcie ręki. Kobieta spojrzała jej głęboko w oczy, a w jej spojrzeniu Anna dostrzegła coś, czego nie potrafiła nazwać — coś, co sprawiło, że w jej ciele rozeszło się zimne dreszcze.
„Zanim podejmiesz decyzję, musisz wiedzieć jedno. Nie jesteś sama w tej grze,” powiedziała, jej słowa były teraz bardziej wyraziste, jakby w nich zawierał się cały sens tego, co miało nadejść. „To, co wybierzesz, wpłynie na wszystkich, których spotkasz. Na ludzi, których losy są związane z twoimi, choć nie zdajesz sobie z tego sprawy. Jesteś częścią większego planu, Anna. I choć możesz próbować zmieniać jego bieg, nie zapominaj, że za każdym rogiem czeka coś, co cię zaskoczy.”
Zatrzymała się na moment, jakby chciała dać jej czas na przetrawienie tych słów. Anna poczuła, jak jej serce bije coraz szybciej. „Czego ode mnie chcesz?” zapytała, czując, jak trudniej jej oddychać, jakby powietrze stało się cięższe.
„Niczego. Po prostu daję ci możliwość wyboru.” Kobieta uniosła rękę, jakby chciała wskazać coś w oddali. „Zobacz, Anna. To, co widzisz, to tylko część większego obrazu. Twoje decyzje mogą poprowadzić cię w stronę światła lub w ciemność. Wybór należy do ciebie. Tylko ty masz klucz do tego, co się wydarzy.”
Anna poczuła, jak cała przestrzeń wokół niej zaczyna się zmieniać. Zniknęła czerń, która wcześniej dominowała, a w jej miejsce pojawiła się jasność — nie oślepiająca, ale intensywna, jakby jej umysł zaczynał dostrzegać rzeczy, które wcześniej były poza jej zasięgiem.
„Kto jeszcze jest częścią tej gry?” — zapytała, czując, jak powoli zaczyna tracić pewność co do tego, co się działo. „Kto ma wpływ na to, co się wydarzy?”
Kobieta patrzyła na nią przez chwilę, jakby zastanawiała się, czy odpowiedzieć na to pytanie. W końcu, jej odpowiedź była zaledwie szeptem, ledwo słyszalnym w szumie powietrza.
„Wszyscy, których spotkasz. I ci, którzy czekają na twoje decyzje. Ale nie zapominaj, Anna, że to, co wybierzesz, nie będzie końcem. To dopiero początek.”
I wtedy, zniknęła, pozostawiając Annę samą, z ogromnym ciężarem decyzji, który nieustannie rosnął. Czuła, że już nie może cofnąć się do przeszłości. Właśnie stała na rozdrożu, a jej przyszłość zależała od jednego, nieodwracalnego wyboru.
Anna stała w milczeniu, wciąż zaskoczona tym, co się właśnie wydarzyło. Jej umysł starał się ogarnąć słowa kobiety, która tak nagle zniknęła. To, co mówiła, nie miało sensu, a jednocześnie wypełniało ją niepokojem, którego nie potrafiła zignorować. To, co miała teraz zrobić, nie było zwykłym wyborem — to było coś, czego nie mogła przewidzieć ani kontrolować.
Chłodny wiatr przeszył ją do szpiku kości, a ona rozejrzała się, czując, że coś w tym miejscu się zmieniło. Zniknęły cienie, które wcześniej zdawały się napełniać to miejsce niepokojem. Zamiast nich, pojawiło się coś zupełnie innego — coś, co Anna od razu rozpoznała jako obecność tajemnicy, nieodkrytej i niepokojącej.
Zanim zdążyła pomyśleć, coś zmusiło ją do odwrócenia wzroku. Przed nią pojawiła się nowa postać. Tym razem był to mężczyzna, którego twarz była rozpoznawalna — to był ktoś, kogo miała poznać, ale którego obecność wzbudzała w niej strach i ekscytację zarazem. Poznała go od razu, choć nigdy nie spotkała go na żywo.
„Lena?” — zapytał mężczyzna, jego głos lekko drżący, jakby nie był pewien, czy ma się zbliżyć. Jego ciemne oczy lśniły w ciemności, ale w jego spojrzeniu było coś, co nie pasowało do normalnej rzeczywistości.
„Nie… nie Lena,” odpowiedziała Anna, chociaż nie była tego pewna. Słowa wydały się jej jakby nie na miejscu, jakby były tylko częścią jakiegoś większego scenariusza, w którym ona sama nie miała wpływu na to, co się działo. „Kim jesteś?”
Mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie, a jego usta wygięły się w grymasie, który był czymś więcej niż tylko uśmiechem. W jego spojrzeniu była niepewność, ale także zdecydowanie, jakby wiedział coś, czego ona nie potrafiła zrozumieć.
„Jestem częścią układanki, której nie rozumiesz,” odpowiedział spokojnie. „Jestem tym, który przynosi odpowiedzi. Ale tylko wtedy, gdy zrozumiesz, czym jest pytanie.”
Anna poczuła, jak coś w jej ciele zadrżało. Czuła, że te słowa, choć pełne zagadek, dotknęły jakiejś niewidzialnej struny w jej umyśle. Coś w tym mężczyźnie wydawało się znajome, ale zarazem niepokojące. To, co mówił, brzmiało jak zaproszenie do czegoś, co mogło zmienić wszystko, ale także prowadzić w nieznane.
„I jak mam to zrozumieć?” zapytała, czując, jak w jej głosie pojawia się nuta niepewności, której nie potrafiła ukryć.
„Przede wszystkim musisz zaakceptować to, że wszystko, co znasz, jest iluzją. Twoje życie, twoje przekonania — wszystko to jest tylko częścią większej gry. Zrozumiesz, gdy tylko znajdziesz klucz. A klucz nie leży w tym, co widzisz na powierzchni.”
Mężczyzna zbliżył się do niej o krok. Jego obecność była intensywna, niemal przytłaczająca. „Znam cię lepiej, niż myślisz,” dodał w końcu. „I wiem, że masz jeszcze wiele do odkrycia.”
Anna poczuła, jak w jej ciele zaczyna narastać uczucie, które trudno jej było określić. Było to połączenie lęku i fascynacji, które zderzały się ze sobą w dziwny sposób. Czuła, jak jej umysł próbuje ułożyć w całość to, co się działo, ale rzeczywistość stawała się coraz bardziej rozmyta.
„Co mam zrobić?” zapytała, choć wiedziała, że nie dostanie odpowiedzi, jakiej oczekiwała.
„Musisz wybierać,” odpowiedział cicho mężczyzna. „Każdy wybór otwiera nowe drzwi, ale nie każde drzwi prowadzą tam, gdzie chcesz iść. To, co teraz zrobisz, może zadecydować o wszystkim. Ale nie bój się, Anna. Wszystko jest w twoich rękach.”
Zanim zdążyła odpowiedzieć, mężczyzna zniknął w cieniu. Anna stała tam sama, w pełni pochłonięta myślą o tym, co się wydarzyło. Nie była w stanie uwierzyć, że to wszystko miało miejsce, ale jednocześnie nie mogła zaprzeczyć, że w jej sercu budziła się potrzeba znalezienia odpowiedzi.
„Nie ma już odwrotu,” pomyślała, czując, jak decyzje, które miały nadejść, już teraz zaczynają kształtować jej przyszłość.
W jej umyśle pojawiła się myśl — myśl, która nie dawała jej spokoju. „Kto jeszcze czeka, by odkryć prawdę?”
To pytanie, które teraz miała w głowie, zaczęło kłębić się w jej myślach, stając się częścią większej układanki, która musiała zostać rozwiązana.
Anna nie wiedziała, jak długo stała tam w ciszy, nie mogąc oderwać wzroku od miejsca, w którym zniknął mężczyzna. Czuła, że cała ta sytuacja nie była przypadkowa. Coś w jej wnętrzu zaczęło się zmieniać, a tajemnica, którą czuła w powietrzu, zdawała się gęstnieć z każdą chwilą.
Zanim zdążyła ochłonąć, jej telefon zadzwonił. Serce zabiło jej mocniej, a ręka drżała, gdy wyciągnęła go z kieszeni. Na ekranie wyświetlił się nieznany numer. Bez zastanowienia odebrała.
„Anna?” — głos po drugiej stronie był ciepły, ale pełen napięcia. „To Mark. Musisz natychmiast przyjść. To bardzo pilne. Wiesz, o co chodzi.”
Mark. Jej były kolega z pracy, który kiedyś również był częścią śledztwa, które wciąż ją prześladowało. Jego głos był stanowczy, ale wyczuwała w nim coś, czego nie potrafiła zignorować — desperację. Czy to możliwe, że znowu wplątała się w coś, co zmieni jej życie na zawsze?
„Co się dzieje?” zapytała, czując, jak jej ciało zaczyna się napinać. „O czym mówisz?”
„To… nie jest łatwe do wyjaśnienia przez telefon,” odpowiedział Mark, a w jego głosie pojawił się jakiś cień niepokoju. „Spotkajmy się w tej samej kawiarni, gdzie zawsze. Musisz usłyszeć to osobiście. Pośpiesz się.”
„Dobrze,” powiedziała, choć nie była pewna, czego się spodziewać. Nie miała wyboru. To, co działo się w jej życiu, przekroczyło granice rzeczywistości, a ona musiała stawić czoła temu, co nieznane.
Gdy odłożyła telefon, poczuła, jak powietrze staje się jeszcze gęstsze, jakby wkrótce miała poczuć ciężar kolejnych odkryć. Szybko ruszyła w stronę kawiarni, nie rozumiejąc w pełni, dlaczego czuła się tak bardzo przyciągana do tego spotkania. Co Mark chciał jej powiedzieć? I jak to miało wpłynąć na całą sytuację, która coraz bardziej wymykała się spod kontroli?
Wchodząc do kawiarni, jej spojrzenie natychmiast padło na Marka, siedzącego przy oknie. Był w eleganckiej koszuli, z lekkim zarostem, który dodawał mu mrocznego wyglądu. Kiedy ją zauważył, jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, ale w oczach miał coś, czego Anna nigdy wcześniej u niego nie widziała — strach.
„Mark,” powiedziała, siadając naprzeciwko niego. „Co się stało?”
„To… nie wiem, od czego zacząć,” zaczął, przegryzając wargę. „Ale odkryłem coś, co może mieć związek z tym, co się stało z Leną. I z tym, czego szukasz. Musisz mi uwierzyć, Anna.”
„Mów,” odpowiedziała, czując, jak w jej piersi rośnie niepokój.
„Znalazłem coś w aktach sprawy, o czym nie mówił nikt — nawet ty, kiedy byłaś w śledztwie,” powiedział Mark, jego głos stawał się coraz bardziej stonowany. „To może wyjaśnić, dlaczego wszystko jest powiązane.”
„Co znalazłeś?” Anna musiała się powstrzymać, by nie wybuchnąć. Czuła, że coś wielkiego zbliża się nieuchronnie, a to, co miał jej powiedzieć Mark, mogło być kluczem do rozwiązania tej zagadki.
„Sprawa Lenki nie jest zamknięta,” kontynuował Mark, zerkając nerwowo przez okno, jakby miał wrażenie, że ktoś go obserwuje. „To nie jest przypadek, że Lena zniknęła. Ona była w posiadaniu czegoś… czegoś, co może zniszczyć ludzi, którzy są za to odpowiedzialni.”
Anna poczuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej. „Czego? Co to może być?”
Mark zamrugał, a jego dłonie drżały, gdy wyciągnął z torby plik dokumentów. „To są informacje dotyczące pewnej organizacji. Organizacji, która działa za kulisami, manipulując wszystkimi — także tobą. Lena była ich celem, ale miała coś, co sprawiło, że stała się zagrożeniem. I teraz… teraz nie tylko ona jest w niebezpieczeństwie. Ty również.”
Anna wzięła pliki do ręki, czując ciężar tajemnicy, którą właśnie wzięła na swoje barki. „Więc co mamy teraz zrobić?”
Mark spojrzał na nią z determinacją. „Musimy dotrzeć do źródła. Musimy znaleźć tego, kto stoi za wszystkim. I musimy zrobić to, zanim oni zrobią to, co zaplanowali dla nas.”
I wtedy, w tej kawiarni pełnej ciepła i dźwięków rozmów, Anna poczuła, że zaczyna się dla niej nowy etap życia — pełen niebezpieczeństwa, zagadek i sekretów, które miały odmienić wszystko. Ale była gotowa. Czuła, że nie ma już odwrotu.
Anna przyglądała się dokumentom, które Mark położył na stole. Czuła, że to, co trzymała w rękach, było początkiem czegoś o wiele większego, niż mogła sobie wyobrazić. Papiery były pełne kodów, notatek, które wyglądały na szereg przypadkowych faktów, jednak dla niej coś w tym układzie zaczynało się układać.
„Musisz zrozumieć jedno, Anna” — Mark przerwał jej myśli. „Nie chodzi tylko o to, co Lena odkryła. Chodzi o to, kto jeszcze może wiedzieć o tym, co ona miała. I dlaczego to jest takie niebezpieczne.”
„Kto za tym stoi?” — zapytała Anna, nie odrywając wzroku od dokumentów. Jej głos brzmiał jak zaciśnięta struna, gotowa na to, co miało nastąpić. „Ktoś, kto nie waha się zniszczyć życia ludziom, którzy staną na ich drodze?”
„Tak,” odpowiedział Mark. „To organizacja, która działa w cieniu. Nikt jej nie dostrzega, ale ich wpływy sięgają bardzo głęboko. I nikt nie wie, kto ją kontroluje. Może to być ktoś z naszych najbliższych, ale nie możemy tego udowodnić.”
Anna wzięła głęboki oddech. „A Lena? Co stało się z nią naprawdę?”
„Nie wiem. Ale znalazłem coś, co może sugerować, że ktoś ją ścigał jeszcze przed jej zniknięciem. Te notatki są pełne odniesień do osób, które mogą mieć dostęp do… technologii, której normalni ludzie nie znają. I zaczynam podejrzewać, że to nie jest kwestia zwykłego morderstwa.”
„Czyli mówisz, że to ma coś wspólnego z… z jakąś tajemniczą organizacją, która operuje w cieniu?” — dopytała Anna, próbując ogarnąć sens tych słów. W głowie zaczynała jej się tworzyć wizja sieci ukrytych powiązań, jak pająk, którego nici oplatały coraz więcej ludzi.
„Dokładnie,” odpowiedział Mark. „I to, co Lena odkryła, to tylko wierzchołek góry lodowej. Mamy do czynienia z czymś, co wymaga od nas bardzo ostrożnych działań.”
„O czym mówisz?” — Anna wpatrywała się w niego, jej myśli biegły jak oszalałe. Czuła, że sprawa, która wydawała się tylko zagadkowym zniknięciem, stała się czymś dużo bardziej niebezpiecznym.
„Zastanów się. Jeśli Lena miała coś, co mogło zniszczyć całą tę organizację, to dlaczego teraz jesteśmy w jej śladach? Dlaczego wszystko wskazuje na to, że ktoś celowo chce wyeliminować każdego, kto mógłby dowiedzieć się prawdy?”
Anna zacisnęła zęby. „Musimy to rozwiązać. Musimy znaleźć ją, Mark.”
„Tak,” odpowiedział Mark, opierając się na stole, jakby to, co mówili, wymagało od niego całej energii, jakby stawiał czoła rzeczywistości, która była za trudna do przyjęcia. „Ale nie możemy działać na oślep. Musimy zdobyć więcej informacji o tej organizacji. I musimy wiedzieć, kto w niej uczestniczy.”
„Dobrze,” Anna skinęła głową, chociaż czuła, że czas nie działa na ich korzyść. „I co teraz?”
„Mamy dwie opcje,” powiedział Mark. „Pierwsza — czekać na więcej informacji, ale to oznacza, że Lena może być już martwa, a my wpadniemy w ręce tych, którzy nie chcą, by prawda wyszła na jaw. Druga — wziąć sprawy w nasze ręce. I to jest ryzyko. Ale inaczej się nie da.”
Anna spojrzała na niego z determinacją. „Wiesz, że nie mam zamiaru stać bezczynnie. Pójdziemy tam, gdzie nas zaprowadzi ta sprawa. I nie cofnę się, nawet jeśli to oznacza, że będziemy musieli zaryzykować wszystko.”
Mark wydał z siebie krótki, ale pełen uznania oddech. „Dobrze. To teraz zaczniemy działać. Ale musimy być gotowi na to, że nie wszystko będzie takie, jak się wydaje. Czekają na nas ci, którzy są gotowi na wszystko, by ukryć prawdę.”
„To co?” — Anna wstała. „Nie mamy czasu do stracenia.”
Zanim Mark odpowiedział, Anna poczuła, jakby coś w powietrzu się zmieniło. Ktoś ją obserwował. Ktoś, kto nie chciał, by ta sprawa się rozwiązała. Spojrzała przez okno, jakby szukając czegoś, co mogło ujawnić nieznane niebezpieczeństwo. W jej umyśle rozbrzmiewały słowa Marka, jak echo:
„Musimy być gotowi na to, że nie wszystko będzie takie, jak się wydaje.”
I miała coraz większe wrażenie, że to, co wydawało się tylko zagadką, stało się niebezpieczną grą, w którą każdy kolejny ruch mógł być fatalny.
W tej chwili postanowiła: nie cofnie się.
Anna wzięła głęboki oddech i poczuła, jak napięcie, które narastało w niej od chwili, gdy usłyszała o zaginięciu Leny, teraz wypełniało całą jej istotę. Zdała sobie sprawę, że już nie ma odwrotu. Każdy krok w tej sprawie oznaczał nie tylko odkrycie niebezpiecznych sekretów, ale także postawienie siebie w centrum tej mrocznej układanki.
Mark, zauważając jej zdecydowanie, wstał z miejsca i ruszył do drzwi. „Zaczniemy od miejsca, gdzie Lena zniknęła. Musimy przeanalizować wszystko, co się tam wydarzyło. I sprawdzić, czy ktoś nie pozostawił po sobie jakichś śladów.”
„Zgoda,” odpowiedziała Anna, gdyż wiedziała, że to, co znajdą, będzie kluczem do dalszych działań. Bez względu na to, co znajdą, ich życie już nigdy nie będzie takie samo. To, co się wydarzyło w ciągu ostatnich dni, zdążyło ich zbliżyć do granicy, której nie mogli przekroczyć bez większych konsekwencji.
Opuścili biuro, a uliczne światła zaczęły rozmywać się w ciemnościach nocy. Mark prowadził samochód z niesamowitą precyzją, jakby znał każdy zakręt tej drogi, jakby już nie raz przebywał tę trasę. Anna siedziała obok, patrząc przez okno, zastanawiając się nad tym, co ich czeka. Czuła, że nie tylko Lena była częścią tej układanki. Każdy kolejny krok mógł odkryć coś, czego nie byli gotowi zrozumieć.
Dotarli na miejsce. Miejsce, gdzie wszystko się zaczęło.
Był to opuszczony magazyn na przedmieściach, w którym Lena ostatni raz była widziana. Budynek był zaniedbany, a jego ciemne, brudne okna kryły w sobie niezliczoną ilość tajemnic. Mark i Anna wysiedli z samochodu, a chłód nocy wkrótce przeniknął ich do kości. Przed nimi stała stara brama wjazdowa, prowadząca do wąskiego korytarza, który z pewnością krył coś więcej, niż mogłoby się wydawać.
„To tutaj. Musimy być ostrożni,” powiedział Mark, patrząc w kierunku wejścia, jakby dostrzegał coś, czego Anna nie mogła jeszcze zobaczyć. „Jestem pewien, że ktoś tu jeszcze jest.”
Anna skinęła głową, wyciągając z torby latarkę. Wiedziała, że nie ma miejsca na strach. Każdy ich ruch mógł być tym, który zbliży ich do rozwiązania zagadki, ale mógł także ich pogrzebać.
Zaczęli wchodzić do środka, ostrożnie stawiając kroki na starych, zniszczonych deskach. Powietrze w magazynie było wilgotne, a zapach stęchlizny wypełniał ich nozdrza. Nic się nie poruszało. Cisza była głęboka, wręcz upiorna, jakby miejsce to było świadkiem wielu nieodgadnionych tragedii.
„Sprawdźmy ten pokój,” powiedział Mark, wskazując na drzwi z tabliczką, której napisu nie można było już odczytać.
Anna otworzyła drzwi. W środku panowała prawdziwa ciemność, przerywana tylko słabym światłem latarki. Wszystko wyglądało na zapomniane, jakby nikt nie odwiedzał tego miejsca od lat. Anna poczuła, jak jej serce bije szybciej. Zbliżyli się do jednej ze ścian, na której wisiała staroświecka mapa. Zaskoczona, Anna zauważyła, że mapa ta była oznaczona dziwnymi symbolami i notatkami, których nie rozumiała.
„To wygląda jak… plan,” powiedziała Anna, wskazując na mapę. „Ktoś próbował coś zaplanować. Ale dlaczego tu? Co to ma wspólnego z Leną?”
„Właśnie to musimy odkryć,” odpowiedział Mark, zaczynając szukać na stole, który znajdował się obok. Znalazł kilka luźnych kartek, na których były wpisy — fragmenty rozmów, zapiski i nazwiska. Większość z nich Anna znała. Były to nazwiska ludzi, których spotkała tylko na moment, ale nigdy nie spodziewała się, że będą w jakikolwiek sposób powiązani z tym, co działo się wokół Leny.
„Te nazwiska…” zaczęła, czując, jak dreszcz przechodzi jej po plecach. „To wszystko prowadzi do jednej osoby.”
„Kogo masz na myśli?” zapytał Mark, przerywając jej myśli.
„Do Julii Rogowskiej,” powiedziała Anna, wyraźnie podniecona. „To ona była w centrum tych wszystkich powiązań, nie tylko z Lena, ale także z tymi wszystkimi ludźmi. Ale dlaczego tutaj?”
Mark spojrzał na nią z niepokojem. „Julia… Znała Lenię. I nie tylko. Wiem, że była zamieszana w różne rzeczy, ale nie myślałem, że to wszystko jest ze sobą połączone.”
„Wszystko wskazuje na to, że to ona ma klucz do rozwiązania tej zagadki,” powiedziała Anna, patrząc na kartki i mapę. „Jeśli naprawdę ktoś ją ścigał, jeśli to naprawdę nie była tylko przypadkowa zagadka, to Julia może mieć informacje, które poprowadzą nas dalej.”
Anna poczuła, jak napięcie rośnie. Wiedziała, że teraz nie mogą cofnąć się ani o krok. Rozpoczęli grzebanie w ciemnościach tej układanki. Ale to, co odkryją, może zmienić wszystko.
Anna spojrzała na Marka, który stał obok, wciąż wpatrując się w kartki z zapiskami. Jego wyraz twarzy zmieniał się, jakby w tej chwili zaczynał dostrzegać coś, czego wcześniej nie widział. Zauważyła to w jego oczach — pewien rodzaj zrozumienia, które na chwilę wyparło niepokój. Oboje czuli, że w tej chwili znajdowanie odpowiedzi stało się nie tyle wyścigiem z czasem, co z siłą, która ich przerastała.
„Julia… Tak, musimy się do niej dostać, ale jak?” zapytał Mark, wyraźnie przetwarzając informacje. „Jeśli jest zamieszana w to wszystko, to znaczy, że nie możemy po prostu zapukać do jej drzwi.”
„Masz rację,” odpowiedziała Anna, starając się zachować spokój. „To nie będzie takie proste. Zastanawiam się, czy nie zostawiła jakichś wskazówek dla nas, coś, co pozwoli nam ją znaleźć.”
Przeszli do stolika, przy którym leżały jeszcze niezbadane dokumenty. Anna zaczęła przeglądać kartki, a jej palce prześlizgiwały się po tekście, szukając czegoś, co mogłoby wyróżniać się spośród wszystkich innych informacji. Ostatecznie zatrzymała się na jednej stronie. To była lista nazwisk. Jakieś fragmenty numerów telefonów. I jeden adres, który na pierwszy rzut oka wydawał się nieistotny. Ale Anna poczuła, jakby coś w jej wnętrzu krzyczało, by sięgnąć właśnie po niego.
„Mark…” zaczęła, nie spuszczając wzroku z kartki. „Myślę, że to jest to. Ten adres…”
Mark podszedł bliżej i rzucił okiem na kartkę. Jego palce przesuwały się po linii tekstu, zatrzymując na tym samym miejscu, które przykuło uwagę Anny.
„To… to może być mieszkanie Julii. Ale dlaczego tego wcześniej nie zauważyliśmy?” zapytał, w głosie słychać było wciąż niepewność.
„To nie jest zwykły adres,” odpowiedziała Anna, tracąc chwilowo pewność siebie. „Pamiętam, że Lena wspominała o pewnym miejscu w rozmowie, coś o… o jakimś ukrytym mieszkaniu, które miało być schronieniem w razie niebezpieczeństwa. A teraz… Wszystko wskazuje na to, że to właśnie tu.”
„Dobrze, jedziemy tam teraz,” powiedział Mark, chwytając klucze od samochodu. „Jeśli Julia tam jest, to będziemy musieli działać szybko. Jeżeli ktoś chce, by jej sekret nigdy nie wyszedł na jaw, to… Nie będziemy mieć zbyt dużo czasu.”
Kiedy weszli ponownie do samochodu, Anna czuła, jak w powietrzu wisi nieuchronność. To, co miało się wydarzyć, mogło zmienić bieg sprawy, której nie rozumieli w pełni. Wiedziała, że teraz już nie ma odwrotu. Każdy krok, każda decyzja prowadziła ich ku nieznanemu. Czuła, że wszystkie jej instynkty, cała intuicja podpowiadały jej, że coś wielkiego, coś, czego nie da się zignorować, czeka na odkrycie. Ale co to dokładnie będzie? Jakie sekrety kryły się za drzwiami tego mieszkania?
Droga do celu była długa. Cały czas spędzili w milczeniu, każde z nich skupione na tym, co może się wydarzyć. Anna miała wrażenie, że nie była w pełni świadoma tego, co się dzieje. Jakby cały czas tonęła w jakiejś nieokreślonej mgle, która przesłaniała jej obraz rzeczywistości.
Wreszcie dotarli. Stało to przed nimi, ukryte za starą bramą — mieszkanie Julii. Z zewnątrz niczym się nie wyróżniało. Wydawało się być całkowicie normalne. Tak jakby to była tylko kolejna klatka schodowa w szarym bloku. Ale Anna wiedziała, że nic w tej sprawie nie jest normalne.
Zatrzymali się przed wejściem. Mark stanął, by sprawdzić, czy nie zauważył czegoś podejrzanego. Anna nie wiedziała, co dokładnie miała poczuć. Serce biło jej szybko, a ręce zaczynały drżeć. Wiedziała, że wkrótce będą musieli podjąć decyzję, która może zamknąć ten rozdział na zawsze.
„Gotowa?” zapytał Mark, odwracając się w jej stronę.
„Zawsze,” odpowiedziała Anna, choć jej głos był głęboki, prawie nieobecny. „Zawsze gotowa na odkrycie prawdy.”
Razem ruszyli w kierunku drzwi. Każdy krok przybliżał ich do rozwiązania tej skomplikowanej zagadki. Czy to, co odkryją, zmieni wszystko?
Podeszli do drzwi, a Anna poczuła, jak napięcie rośnie. Wzrok Mark’a był utkwiony w zamku, jakby chciał go złamać samym spojrzeniem. Każdy dźwięk wydawał się przeraźliwie głośny, mimo że wszystko wokół było absolutnie ciche. Zanim Mark sięgnął po klamkę, Anna dostrzegła coś, co dotąd umknęło jej uwadze — na drzwiach wisiała mała kartka. Była to stara, pożółkła kartka, którą ktoś przywiązał sznurkiem. Wzrok Anny skupił się na niej, a jej serce zabiło mocniej.
„Mark…” zaczęła, a głos zabrzmiał niemal niepewnie. „To nie jest przypadek. Zobacz to.”
Mark odwrócił się, a jego oczy przesunęły się w kierunku kartki. Była na niej napisana tylko jedna linia, z lekko zamazanymi literami, jakby ktoś pisał to w pośpiechu.
„Nie wchodźcie. To pułapka.”
Mark poczuł, jak cała atmosfera staje się jeszcze bardziej gęsta. Wciągnął głęboki oddech i spojrzał na Annę. Na moment zatrzymali się, zastanawiając się, co zrobić. Julia mogła pozostawić tę wiadomość jako ostrzeżenie, może rzeczywiście coś się stało. Ale równie dobrze, mogła to być manipulacja — coś, co miało ich wystraszyć i powstrzymać przed wejściem.
„Co teraz?” zapytał Mark, patrząc jej prosto w oczy.
„Musimy sprawdzić, co jest w środku,” odpowiedziała Anna stanowczo. „Nie możemy dać się zastraszyć. Jeżeli Julia miała rację, to musimy wiedzieć, co się stało. Jeśli to pułapka… Cóż, lepiej ją złapać, zanim ona nas złapie.”
Mark spojrzał na nią przez chwilę, zastanawiając się nad jej słowami. Jego decyzja była szybka, a działania jeszcze szybsze — chwycił za klamkę i przekręcił ją. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypieniem, jakby zapraszając ich do środka.
Mieszkanie było ciemne, tylko słabe światło ulicznych latarni wpadało przez okna, rzucając długie cienie na podłogę. Oboje weszli ostrożnie do środka, a Anna poczuła dziwną nieokreśloną chłodność w powietrzu. To miejsce miało w sobie coś nienaturalnego, jakby nie było tu nikogo od lat.
„Jest tu ciemno…” Mark powiedział, szukając włącznika światła. „Coś tu nie gra.”
Anna rozejrzała się po pomieszczeniu. Mieszkanie było urządzone skromnie, ale nie sprawiało wrażenia zaniedbanego. Stare meble, zużyte podłogi, ale wszystko wydawało się na swoim miejscu. Jednak coś było nie tak. Czuła to, nawet jeżeli nie mogła tego opisać słowami. Oczywiście, mieszkanie mogło wyglądać jak każde inne, ale nie w tej chwili.
„Spójrz tam!” Anna wskazała na końcu korytarza, gdzie na podłodze leżał jakiś przedmiot. Mark ruszył w stronę wskazania, a Anna podążyła za nim, nie spuszczając wzroku z otoczenia. Czuła, że każdy krok może być kluczowy. Coś w tym domu nie dawało jej spokoju, coś, co czaiło się w ciemności.
Kiedy Mark podszedł bliżej, zbliżył się do przedmiotu — okazało się, że był to notes. Podniósł go ostrożnie i otworzył na pierwszej stronie. Zaczęli czytać.
„To… to zapisane jest w dziwnym stylu. Wygląda jak… wyliczenia?” powiedział Mark, choć jego głos brzmiał bardziej jak pytanie niż stwierdzenie.
Anna wzięła kartkę i zaczęła przeglądać notatki. Były pełne tajemniczych symboli, niejasnych słów, które nic jej nie mówiły. Im więcej zaglądała, tym bardziej czuła, jakby była blisko rozwiązania, ale jednocześnie oddalała się od niego o krok. Wszystkie słowa zdawały się być jednym wielkim zagadkowym labiryntem.
„To nie jest zwykły notes…” Anna powiedziała. „Tu coś jest… To nie przypadek, że to znalazliśmy.”
Nagle, w tym momencie, z oddali usłyszeli ciche kroki. Ktoś nadchodził. Zamarli. Ktoś musiał się zbliżać. Poczuli, jak ich serca biją szybciej. W jednym momencie zapadła cisza, a potem…
Dźwięk drzwi otwierających się do pokoju.
Anna spojrzała na Marka, a jego twarz stała się blada. Oboje wiedzieli, że w tej chwili nie ma już odwrotu. Ktoś tu był.
Mark wstrzymał oddech, starając się nie wydawać żadnego dźwięku. Anna spojrzała na niego, nie mogąc zrozumieć, czy on również czuje to napięcie, które wypełniało całe mieszkanie, czy też stara się je kontrolować. Ich serca biły równym, przyspieszonym rytmem. Ciemność wciąż otaczała ich ze wszystkich stron, a dźwięk kroków stawał się coraz głośniejszy. Zbliżał się, ale skąd? Skąd wiedział, że tam są?
Nagle kroki ustały. Oboje wstrzymali oddech, a czas zdawał się zastygać w tej jednej chwili, jakby wszystko wokół nich przestało istnieć. Wzrok Anny przesunął się na drzwi, które stały uchylone, pozwalając na swobodny przepływ powietrza. Wydawało się, że z drugiej strony nie ma nikogo, ale nie mogła tego wiedzieć na pewno. Ktoś tam był, czuła to. Ktoś obserwował ich z ukrycia.
„Kto to?” wyszeptała, nie odrywając wzroku od drzwi. Jej głos był ledwie słyszalny w tej martwej ciszy.
Mark podszedł powoli do drzwi, zmierzając w stronę ciemniejszej części mieszkania. Zbliżył się do nich ostrożnie, jakby wiedział, że każdy hałas może zdradzić ich pozycję. Kiedy sięgnął po klamkę, drzwi nagle zamknęły się same, a przed nimi stanął mężczyzna.
Anna poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła.
Mężczyzna miał ciemne włosy, szare oczy, ale przede wszystkim wyraz twarzy, który mówił wszystko: był to ktoś, kto nie miał zamiaru pozwolić im wyjść z tego mieszkania żywym. Sugerował to jego postawa, spojrzenie i nienaturalna cisza, jaką wokół siebie roztaczał.
„Anna… Mark…” wymamrotał mężczyzna, jakby znając ich od lat, chociaż nie mieli pojęcia, kim był. Jego głos był lodowaty, pozbawiony emocji.
„Skąd wiesz, kim jesteśmy?” zapytał Mark, stając w obronie Anny. Z jego tonu biła czujność, ale i niezadowolenie.
„Zawsze wiem, kto zbliża się do tego miejsca. Wy nie powinniście tu być,” odpowiedział mężczyzna, zbliżając się do nich powoli. „Ale… za późno na ostrzeżenie.”
Anna poczuła, jak strach wypełnia jej ciało, ale nie pozwoliła sobie na panikę. Coś w jej wnętrzu kazało jej zaufać intuicji, a intuicja podpowiadała jedno — ten mężczyzna nie miał zamiaru ich zabić. Chciał czegoś innego, czegoś, co jeszcze nie było jasne.
„Kim jesteś?” zapytała ostro, czując, jak jej głos drży, mimo że starała się go kontrolować.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ale ten uśmiech nie dotyczył oczu. Jego spojrzenie pozostało zimne i obojętne, jakby nie zależało mu na niczym.
„Jestem kimś, kto zna odpowiedzi. Znasz teraz tylko część prawdy, ale nie macie pojęcia, co was tu naprawdę czeka,” odpowiedział tajemniczo.
Mark patrzył na niego przez chwilę, czując, jak w głowie zaczynają wirować pytania. Ten człowiek nie był przypadkowy. To, co mówił, było zbyt świadome, zbyt precyzyjne. A Anna miała przeczucie, że znał coś więcej.
„Dlaczego nas śledzisz?” Anna dodała, starając się pozostać spokojną, mimo narastającego napięcia.
Mężczyzna przez chwilę milczał. Spojrzał na nich, jakby wchodził w ich umysły, a potem odpowiedział cicho:
„To nie wy mnie śledzicie, to ja was… Nie mogliście wyjść stąd, nie odkrywając prawdy. A ta prawda… jest o wiele bardziej skomplikowana, niż myślicie.”
W tym momencie poczuli coś, co sprawiło, że zatrzymali się na chwilę, jakby wszystko wokół nich zamarło w czasie. Mężczyzna nie powiedział wszystkiego. W jego słowach była tajemnica, która czaiła się tuż za rogiem, w cieniach tego mieszkania. Ale Anna wiedziała jedno: musieli dowiedzieć się więcej, musieli odkryć całą historię, zanim stanie się za późno.
„Co wiesz o Julii?” zapytał Mark, wbijając wzrok w mężczyznę, jakby każde słowo było teraz kluczem do odpowiedzi.
Mężczyzna spojrzał na niego i uśmiechnął się ponownie, ale teraz coś w tym uśmiechu było inne — bardziej przerażające.
„Julia to tylko początek. Wy nie wiecie jeszcze, co tu się naprawdę dzieje… ale już za chwilę, wszystko stanie się jasne.”
Mężczyzna zrobił krok w stronę Marka i Anny, a jego obecność zdawała się rozchodzić po całym pomieszczeniu, jakby sama powietrze wokół niego stawało się gęstsze. Dźwięk oddechów bohaterów stawał się coraz bardziej wyczuwalny, jakby wszystko inne nagle ucichło. Nawet zgrzyt ich własnych myśli miał teraz znaczenie — były zagubione w tym, co miały usłyszeć.
„Julia,” powtórzył mężczyzna, jakby wymawiał imię z zamierzchłej przeszłości. „Niezwykła historia, pełna nieodkrytych sekretów. Ale to nie ona jest ważna. Ważne jest, co się za tym kryje.”
Anna poczuła, jak serce jej przyspiesza. Wiedziała, że to imię było kluczem, choć nie wiedziała, do czego otwierało drzwi. „Dlaczego ją śledzisz?” zapytała, nie mogąc już znieść tej niepewności.
„Śledzenie to za mało,” odpowiedział mężczyzna, rozglądając się wokół, jakby upewniał się, że nikt ich nie podsłuchuje. „Jestem tu, by to zakończyć. A wy jesteście tylko elementem tej układanki. Ostatecznym punktem, którego brakowało.”
„Układanka?” zapytał Mark, przechylając głowę. „O jakiej układance mówisz?”
Mężczyzna milczał przez moment, jego oczy zaciągnęły się cieniem, jakby przywoływał jakąś zapomnianą historię. A potem odwrócił się do nich, w jego oczach była pewność, jakby całe to spotkanie nie było przypadkowe, jakby to było przeznaczenie.
„Zanim zaczniemy mówić o Julii, muszę was ostrzec. Wasze życie właśnie zmieniło się na zawsze. I nie, to nie jest metafora. Prawda, którą odkryjecie, wywróci wszystko, czym myśleliście, że wiecie o tym świecie. Julia była tylko pierwszym krokiem, teraz wszystko zależy od was.”
Mark i Anna wymienili się spojrzeniem, próbując przetrawić te słowa. To, co mówił mężczyzna, nie miało sensu. Ale czuć było, że miało.
„Ale kim ty właściwie jesteś?” zapytała Anna, jej głos brzmiał bardziej stanowczo niż kiedykolwiek. Była gotowa na prawdę, bez względu na to, jak szokująca miała być.
Mężczyzna uśmiechnął się, ale tym razem był to uśmiech pełen tajemnicy. „Jestem tym, który stoi na granicy. Granicy między tym, co możliwe, a tym, co niemożliwe. Mam na imię Eliasz. Ale to nieważne. Nieważne, kim jestem w tej chwili. Ważne jest, kim wy będziecie, kiedy odkryjecie, o co naprawdę chodzi.”
Eliasz zrobił krok do przodu, a drzwi za nimi trzasnęły z siłą, jakby coś, co dotąd trzymało je zamknięte, zostało nagle uwolnione. W ich kierunku zmierzały kroki. Szybkie, pewne. Ktoś inny nadchodził.
„Musicie się pośpieszyć,” dodał Eliasz, jakby wiedział, że nie mają zbyt dużo czasu. „Prawda, którą odkryjecie, nie ma już drogi powrotnej. A wszystko, co się wydarzy, będzie wyłącznie waszą decyzją.”
Mark spojrzał na Annę, czując, że teraz nie chodziło już tylko o przeżycie tej nocy. Chodziło o coś o wiele większego. Coś, czego nie rozumieli, ale co miało ich związać na zawsze.
„Idźmy,” powiedział w końcu, łapiąc ją za rękę. „Musimy to rozwiązać.”
Eliasz skinął głową, jakby spodziewał się tej reakcji. „Więc jesteście gotowi. Czeka was podróż, którą zapamiętacie do końca życia. I nie zapomnicie o tym, kim staliście się dzisiaj.”
Kiedy wyszli z mieszkania, wiedzieli, że nie było już odwrotu. Świat, który znali, zniknął. To, co czekało ich przed nimi, było nieznane, ale ich decyzja już została podjęta.
Mark i Anna ruszyli za Eliaszem w stronę ciemnej uliczki, z której nic nie było widać, poza migoczącymi latarniami i cieniem drzew, pochylających się nad chodnikiem. W powietrzu unosił się niepokojący zapach wilgoci, który czuć było w samym oddechu. Ulice miasta były teraz puste, jakby cała energia zniknęła, zostawiając tylko pustkę.
„Gdzie idziemy?” zapytała Anna, przerywając ciszę, która zapadła między nimi.
„Do miejsca, które istniało, zanim powstały wasze życie. Pokażę wam to, co dla innych jest tylko legendą” — odpowiedział Eliasz, nie odwracając się.
Czuli, że czas się kurczy. Wzrok Marka błądził po mroku, a każda kolejna minuta stawała się coraz bardziej napięta. Czego się spodziewali? Jaki był cel tej tajemniczej wędrówki?
„To wszystko jest… nierealne,” powiedział Mark, jego głos drżał z niepewności. „Nie mamy pojęcia, co robimy. A ty nie wyjaśniasz niczego.”
Eliasz zatrzymał się nagle i odwrócił, jego oczy świeciły w półmroku, jakby nie były ludzkie. „Nie musicie wiedzieć teraz wszystkiego. Ale nie mam wątpliwości, że wkrótce będziecie musieli stawić czoła prawdzie. A prawda, moi drodzy, jest o wiele bardziej przerażająca niż możecie sobie wyobrazić.”
W tym momencie rozległ się dziwny dźwięk — metaliczny szelest w oddali, jakby coś, co wisi w powietrzu, zaczęło się zbliżać. Cienie wzmocniły się, a wśród nich pojawił się zarys postaci, która zdawała się wychodzić z ciemności. Nogi Marka zadrżały, ale nie mógł oderwać wzroku od tego zjawiska. Było to coś, co nie należało do tego świata.
„Kto to jest?” zapytała Anna, trzymając Marka za rękę.
„Ktoś, kto zna odpowiedzi na pytania, które nigdy nie powinny zostać zadane,” odpowiedział Eliasz, wciąż spokojny, jakby ta sytuacja była dla niego czymś zwykłym.
Postać w mroku zbliżała się powoli, a jej ruchy były pełne pewności siebie, jakby była częścią tej nocy. Oczy były ukryte w cieniu, ale z ust wydobywał się cichy śmiech, który odbijał się echem w sercach bohaterów.
„Nie macie pojęcia, na co się porywacie,” zaśmiał się mężczyzna w cieniu, kiedy w końcu wyszedł na światło ulicznej lampy. Jego twarz była młoda, ale pełna doświadczenia. „Ale cieszę się, że zdecydowaliście się na tę drogę. Wasza podróż do najgłębszych zakamarków niepokoju właśnie się zaczyna.”
Eliasz spojrzał na niego tylko przez chwilę, a jego twarz pozostała bez wyrazu. „Nie teraz,” odpowiedział twardo, bez wahania. „To nie jest twoja sprawa. Mają do przejścia inną drogę.”
Mężczyzna zaśmiał się znowu, tym razem głośniej. „To, co czeka ich, to nie tylko podróż. To piekło, które trzeba przejść, by zrozumieć, co jest prawdą, a co iluzją. Gdy raz zetkniesz się z tym, co ukryte, nie będziesz już mógł żyć tak, jak wcześniej.”
„Kto ty jesteś?” zapytała Anna, jej głos drżał. Z każdą chwilą napięcie rosło. „Co chcesz od nas?”
Mężczyzna spojrzał na nią, a jego oczy błysnęły zimnym światłem. „Jestem kimś, kto zna wszystkie odpowiedzi. Ale nie udzielę wam ich za darmo. Wymagam ceny. I nie są to pieniądze, ani życie. Cena jest inna.”
Mark poczuł, jak na jego sercu spoczywał ciężar, którego nie potrafił znieść. „Czego chcesz?”
„Zacznie się od pytania, które nie zostanie odpowiedziane. I wkrótce zrozumiecie, że nie ma już powrotu. Nie ma odwrotu w tej grze.”
Nagle powietrze stało się cięższe, jakby sam czas zatrzymał się na chwilę. W okolicy słychać było tylko szum wiatru i ich przyspieszony oddech.
Eliasz nie odwrócił wzroku od mężczyzny, który wciąż stał na środku uliczki. Czuł, że ten moment jest kluczowy. Decyzja, którą mieli podjąć, miała zaważyć na ich dalszym losie.
„Nie mamy wyboru,” powiedział Eliasz, w końcu łamiąc ciszę. „Musicie podjąć tę decyzję. To, co wybrać, zdeterminuje to, czy będziecie w stanie przeżyć to, co nadchodzi.”
Mark spojrzał na Annę, a w jej oczach widział ten sam strach, który teraz wypełniał jego serce. Ich droga prowadziła w nieznane, ale byli gotowi iść, nie wiedząc, co znajdą na końcu.
Z każdym krokiem w stronę ciemnej uliczki, nieznana przyszłość zdawała się wciągać ich w swoje paszcze. Ale jednego byli pewni: już nic nie było takie, jak przedtem.
Eliasz ruszył naprzód, nie czekając na ich reakcję. Jego ruchy były pewne, jakby znał każdą uliczkę tego mrocznego miasta. Mark i Anna, mimo niepewności, podążyli za nim. Cienie wydawały się coraz dłuższe, jakby światło latarni nie miało już mocy, by je zredukować. W powietrzu wisiała niepokojąca cisza, tylko szum wiatru, który targał ich ubrania, zdradzał jakąkolwiek obecność.
„Czego się boicie?” zapytał Eliasz, zerkając przez ramię na swoich towarzyszy. „Nie ma już czasu na wahanie.”
Anna nie odpowiedziała, ale jej serce biło szybciej. Mark, mimo swoich wątpliwości, czuł, że nie ma innej drogi. To było jak zanurzenie się w nieznane. Zanim jednak zdążył pomyśleć o tym, co może się stać, Eliasz zatrzymał się nagle, wpatrując się w ciemną uliczkę, która prowadziła do kolejnego zakrętu.
„Zbliżamy się do celu” — powiedział cicho, a jego głos był pełen napięcia. „Wkrótce zobaczycie, jak bardzo nie jesteście gotowi na to, co czeka.”
„Co to za miejsce?” zapytała Anna, patrząc w ciemność, jakby oczekiwała, że z niej wyskoczy coś nieznanego.
„To miejsce, w którym zatarły się granice między światem a tym, co nieznane. Miasto nie jest tylko miastem. Jest… czymś więcej. I wy wkrótce zrozumiecie, co mam na myśli.” Eliasz odwrócił się w stronę, z której przyszli. „Pamiętajcie, że nie macie już odwrotu. Każdy wybór teraz prowadzi do czegoś większego.”
Mark poczuł niepokój w żołądku. Czuł, jakby każda cząstka jego ciała była ostrzeżeniem, by zawrócić, ale nie był w stanie. Coś go pchało do przodu, coś, czego nie mógł zrozumieć. Czy to był instynkt? A może to coś, co już w nich było, ta nieodparta potrzeba odkrywania prawdy?
„Co się tu stało?” zapytał Mark, ale odpowiedź była już w powietrzu. Coś zaczęło się dziać.
W mroku zaczęły pojawiać się dziwne zarysy. Postacie, które z początku wyglądały jak zwykłe cienie, zaczęły przybierać bardziej ludzkie kształty, ale ich twarze były zamazane, jakby ukryte w mgle. Każdy krok, który stawiali, sprawiał, że otoczenie stawało się bardziej nieznane. Anna poczuła, jak ciarki przebiegają jej po plecach.
„To oni” — wyszeptała, patrząc na tajemnicze sylwetki.
„Nie, to jeszcze nie oni. Ale niedługo.” Eliasz spojrzał w ciemność z niepokojem. „Ci, którzy czuwają nad tym miejscem, czuwają również nad tym, co nadchodzi. Musimy być gotowi na wszystko.”
Nagły dźwięk przypominający głośny trzask zerwał ich z zamyślenia. W powietrzu zapach zgnilizny wymieszał się z chłodnym oddechem nocy. Mark spojrzał na Eliasza, który teraz wpatrywał się w ciemną przestrzeń, jakby czekał na coś.
„Czemu tu przyszliśmy?” zapytał Mark, już nie potrafiąc powstrzymać emocji, które buzowały w jego piersi.
„Bo tu znajdziecie odpowiedzi. Ale każda odpowiedź ma swoją cenę” — odpowiedział Eliasz, wciąż patrząc na zbliżające się postacie.
I wtedy, jakby w odpowiedzi na jego słowa, z cieni wyłonił się ogromny kształt. Kiedy wyszedł na światło, ujrzeli postać o przerażającej, niemal nieludzkiej twarzy, z oczami pełnymi głębokiego mroku. Jego sylwetka była zniekształcona, jakby była częścią samego koszmaru. Jego dłonie, powoli unoszące się ku górze, były pełne dziwnych, poruszających się wzorów. To nie była zwykła istota.
„Co to?” zapytała Anna, przerażona.
„To nie my jesteśmy tymi, którzy mają odpowiadać. Ale to nie oznacza, że nie stawimy czoła tej rzeczywistości.” Eliasz stanął na straży. „Nie wyjdziecie stąd, jeśli nie przejdziecie przez ten próg.”
Potwór, albo to, czymkolwiek był, uniósł dłoń i skierował ją w stronę Eliasza. Nagle powietrze zgęstniało, a przestrzeń wokół nich zaczęła się zniekształcać, jakby sama rzeczywistość była wstrząsana. Mrok zdawał się oddychać, a każde tchnienie wydobywało dźwięki, które brzmiały jak szeptane przekleństwa.
„To się nie skończy dobrze…” Mark poczuł, jak zimny dreszcz przebiega po jego kręgosłupie, ale nie mógł się ruszyć. Czuł się jak w pułapce.
Eliasz spojrzał na niego tylko przez moment. „To wasza decyzja. Albo stawiacie czoła temu, co nadchodzi, albo zginiecie w ciemności, której nie rozumiecie.”
Postać w mroku zbliżyła się. Z każdym krokiem wydawała się coraz większa, jakby sama przestrzeń wokół nich była wypaczana przez jej obecność. Poczuli, że wszystko, czego się dotknie, zostanie wchłonięte przez tą nieznaną rzeczywistość.
I wtedy postać zatrzymała się. Jej oczy spojrzały na Annę i Marka, jakby wiedziała, że to oni mają klucz do rozwiązania zagadki.
„Czas wybrać,” powiedziała cicho, niemal szeptem. „Wybierzcie mądrość lub zapomnienie.”
„Mądrość czy zapomnienie…” Mark powtórzył za postacią, czując, jak jego serce bije w przyspieszonym rytmie. W jego umyśle kłębiły się pytania, a odpowiedzi wydawały się jeszcze bardziej niejasne niż wcześniej. Czuł, jak przestrzeń wokół niego zaczyna drżeć, jakby czas sam w sobie miał ulec zniekształceniu. Oczy postaci lśniły w mroku, niczym okna do innego wymiaru, a ich głębia zdawała się pochłaniać wszystko, co zostało z ich otaczającej rzeczywistości.
„To nie może być prawda…” Anna wyszeptała, drżąc ze strachu. „Nie możemy podjąć tej decyzji… To zbyt wielkie…!”
„Nie mamy wyboru,” odpowiedział Eliasz, z chłodnym spokojem w głosie. „W tym miejscu, gdzie granice między czasem, przestrzenią i rzeczywistością stają się zamazane, wybór jest jedyną rzeczą, która może nas uratować. Pamiętajcie, to wy decydujecie, który kierunek wybierzecie. Ale będziecie musieli znieść konsekwencje.”
W ciszy, która nastała po tych słowach, Mark poczuł, jak ziemia pod jego stopami zaczyna pulsować, jakby cała struktura tego mrocznego miejsca żyła własnym życiem. Coś w nim kazało mu rozejrzeć się wokół, szukać jakiejkolwiek drogi ucieczki. Jednak za każdym razem, gdy jego wzrok wracał do postaci w mroku, była ona tam, nieruchoma, wciąż patrząca na niego z oczami pełnymi zagadek.
„Wybór… mądrości czy zapomnienia…” powtórzyła postać, jakby oczekiwała, że każde słowo dotrze głęboko do ich wnętrz. „Mądrość prowadzi do odkrycia prawdy, ale to prawda, która nie może zostać ujawniona. Zapomnienie to ucieczka, ale nie ma w nim żadnej nadziei. Co wybieracie?”
„Jeśli wybierzemy mądrość… co się stanie?” zapytała Anna, jej głos pełen był lęku, ale i determinacji. Chciała wiedzieć, co się za tym kryje.
„Zostaniecie obarczeni wiedzą, która zniszczy wasze rozumienie rzeczywistości,” odpowiedziała postać. „Wszystko, co wiecie o świecie, o sobie, stanie się iluzją. Mądrość będzie miała cenę, a ta cena to życie w ciągłym strachu przed tym, co odkryliście.”
„A jeśli wybierzemy zapomnienie?” Mark zapytał, czując, jak zimno przenika jego ciało. „Czego będziemy musieli się wyrzec?”
„Zapomnienie zabiera to, co najcenniejsze — wasze pragnienia, wasze wspomnienia. Zatracicie siebie, staniecie się pustką, która nie pamięta, kim była. I znikniecie w cieniach, bez powrotu, bez celu. Ale w zapomnieniu nie będzie już bólu. Tylko cisza.”
Anna patrzyła na niego, a potem na Eliasza. Każde słowo postaci przesiąknięte było mrokiem, a ona poczuła, że stoją na krawędzi przepaści, z której nie ma powrotu. Jej serce biło wciąż szybciej, a umysł próbował przetworzyć to, co słyszała.
„A jeśli… nie wybierzemy nic?” zapytała w końcu.
Postać zaśmiała się, ale nie było w tym dźwięku nic ludzkiego. Był to śmiech, który brzmiał jak echo dalekiej przepaści, która nigdy nie milknie.
„Nie ma takiej opcji. Wybór jest waszym przeznaczeniem. Każdy, kto stanie w tym miejscu, nie ma wyboru, ale tylko wybór, który nie uchodzi uwagi. Musicie zdecydować, czy będziecie żyć w prawdzie, czy w zapomnieniu. Ale pamiętajcie, żadna decyzja nie jest bez konsekwencji.”
Anna spojrzała na Marka, potem na Eliasza. Czuła, że coś w niej rośnie, ten wewnętrzny niepokój, który nie pozwalał jej dłużej zwlekać. Pytanie brzmiało: co tak naprawdę pragną? Jakie były ich pragnienia w tym mrocznym miejscu, w którym złożyli swoje życie w rękach tych, którzy przybyli z mrocznej otchłani?
Mark zaczął mówić, ale jego słowa utknęły w gardle. Co mógł wybrać? Mądrość, która miała złamać jego życie, czy zapomnienie, które mogło odebrać mu wszystko, co znał? W tej chwili pojął coś, co wykraczało poza logiczne myślenie. Jego wybór nie zależał już tylko od niego. Był częścią czegoś większego, czegoś, co miało nadejść, a on musiał w tym uczestniczyć.
„Decydujcie,” powiedziała postać, jej głos stał się ostateczny. „Czas się kończy.”
Mark i Anna spojrzeli na siebie, a potem ich spojrzenia spotkały się z oczami Eliasza. Wiedzieli, że teraz to on musiał dokonać wyboru. To on był tym, który wprowadził ich w ten koszmar.
„Eliasz…” powiedział Mark, jego głos brzmiał jak rozkaz. „Ty musisz to zrobić.”
Eliasz nie odpowiedział, ale w jego oczach pojawił się błysk, jakby wiedział coś, czego oni nie rozumieli. I to wystarczyło.
Wybór zapadł.
Eliasz spojrzał na postać w mroku, a potem na Annę i Marka. Jego oczy były pełne determinacji, ale i niepokoju. W tej chwili czuł, jak wszystkie jego dotychczasowe decyzje, wybory, zmagania stają się nieistotne w obliczu tej nieznanej rzeczywistości. Czuł ciężar, jakby cały wszechświat spoczywał na jego ramionach.
„Nie wiem, co się stanie,” powiedział, choć jego głos brzmiał twardo. „Ale wybieram mądrość.”
Mark i Anna spojrzeli na siebie. Nikt nie musiał mówić słowa, by poczuć, jak decyzja Eliasza zmienia wszystko. W tej jednej chwili czas wydawał się zatrzymać. Postać w mroku uniosła rękę, a mrok w pomieszczeniu stał się gęstszy, jakby zaczął wchłaniać powietrze.
„Mądrość…” szeptała postać, jej głos niósł się w ciszy. „W takim razie poznacie prawdę, która nie ma końca.”
Nagły błysk rozświetlił przestrzeń. Mark poczuł, jak jego ciało zostaje wciągnięte w wir, jakby wszystko wokół niego traciło formę, a świat wokół niego przestał istnieć. Anna zawołała jego imię, ale jej głos był już odległy, jakby dobiegał z innych wymiarów.
Eliasz również poczuł, jak ziemia pod jego stopami zaczyna się zapadać. To, co miało być rzeczywistością, stało się iluzją. Jego ciało i umysł rozpadły się na miliony kawałków, gdy rozpoznanie tej prawdy wypełniło go całkowicie. Wiedział teraz, że nic, co wiedział do tej pory, nie miało znaczenia.
„Co teraz?” zapytał cicho. Jego własny głos wydawał się obcy, jakby pochodził z odległej przyszłości, której jeszcze nie mógł pojąć.
„Teraz…” postać zaczęła, jej słowa miały inny ton, głęboki i pełen mocy. „Teraz wasze dusze staną przed wyborem, którego nie będziecie w stanie cofnąć. Prawda, którą poznacie, zostanie z wami na zawsze, a zapomnienie, które zdecydujecie się porzucić, już nigdy nie powróci. Zrozumiecie, że to, co wydawało się wam życiem, było jedynie cieniem tego, czym naprawdę jesteście. To jest wasza prawda.”
W tej chwili przestrzeń wokół nich całkowicie zniknęła. Nie było już żadnej ziemi, żadnych ścian, żadnych niepokojących dźwięków. Byli tylko oni, zanurzeni w ciszy, w której nawet myśli nie miały wagi. Wszystko, co kiedyś istniało, zniknęło, a oni zostali sami ze swoją decyzją, z mądrością, której nie mogli do końca pojąć.
Nagle świat zaczynał się kształtować na nowo. Wokół nich pojawiły się obrazy — obrazy, które nie miały żadnego sensu, ale jednocześnie były pełne znaczenia. Postacie, które widzieli w poprzednich chwilach, nie były już długimi cieniami. Ich twarze teraz były wyraźne, a każdy detal niósł ze sobą odpowiedź na pytanie, które nigdy nie zostało zadane.
Anna spojrzała na Eliasza, a potem na Marka. Zrozumiała, że już nigdy nie będą tacy sami. Wiedza, którą teraz otrzymali, była zarówno darem, jak i przekleństwem. W jednej chwili poczuli się nieporadni, jakby ich życie nie miało już sensu, jakby wszystko, co wiedzieli o świecie, było tylko przebraniem.
„Co teraz?” zapytała, ale nie oczekiwała odpowiedzi. Sama nie wiedziała, co zrobić z tym, co się działo. W jej oczach odbijały się obrazy, których nie potrafiła zrozumieć. Były to fragmenty świata, którego już nie było. A zarazem był to świat, którego istnienie zależało od ich wyborów.
„Nie wiem,” odpowiedział Mark, „ale musimy podjąć decyzję. Musimy znaleźć drogę, by wrócić… albo stać się częścią tego, co odkryliśmy.”
Eliasz spojrzał na nich, a jego oczy były teraz pełne mocy. „Nie możemy wrócić. Już nigdy nie będziemy tacy sami.”
I wtedy, w tym momencie, zaczęli dostrzegać prawdę, która ich otaczała. Wszystko, czego się dotykali, miało teraz inne znaczenie. Czas, przestrzeń, wszystko było jednym ogromnym zapisem, który wciąż musieli odczytać. Tylko wtedy, gdy zrozumieją pełnię prawdy, będą mogli znaleźć odpowiedź.
W ciszy, która zapadła po tych słowach, odczuli ciężar tego, co odkryli. Czas nie miał już tej samej definicji. Wydawało się, że nie istnieje przeszłość ani przyszłość — istniał tylko ten moment, ten wybór, który mieli podjąć. Eliasz spojrzał na Annę i Marka, próbując dostrzec, co czują, choć ich twarze były zamglone, jakby sama przestrzeń wokół nich nie mogła pojąć pełni ich obecności.
„Gdzie jesteśmy?” zapytała Anna, nie rozumiejąc, czy to pytanie dotyczyło miejsca, czy może stanu, w którym się znajdowali. Jej głos był cichy, niemal bezdźwięczny, jakby bała się, że cokolwiek wypowie, może zniszczyć tę tajemniczą równowagę.
Eliasz milczał przez chwilę, a potem, z pewnym trudem, odpowiedział: „Jestem pewien tylko tego, że nie jesteśmy w tym samym miejscu, w którym byliśmy wcześniej. To nie jest świat, który znamy. I to nie jest czas, który rozumiemy.”
Mark podszedł do nich, jego oczy lśniły w ciemności, jakby odkrywał coś, co umknęło innym. „Może nie chodzi o to, gdzie jesteśmy. Może to, co się stało, to nie tylko fizyczna podróż. Może to coś, co dzieje się w nas samych.”
Anna spojrzała na niego, jakby jego słowa miały w sobie jakąś głębię, którą próbowała pojąć. „I co teraz? Co mamy zrobić z tą wiedzą, którą dostaliśmy?”
„Musimy odkryć, kto za tym stoi,” odpowiedział Eliasz. „Musimy dowiedzieć się, dlaczego nas wybrano.”
Nagle w oddali pojawił się błysk. Był to ledwie dostrzegalny punkt światła, który stawał się coraz jaśniejszy. Zbliżał się ku nim, rozświetlając coraz większy fragment otaczającej ich przestrzeni. To było jak przesuwający się horyzont, który miał objawić odpowiedzi na ich pytania.
„To nie może być przypadek,” powiedziała Anna, jej głos stał się bardziej zdecydowany. „Jeśli ktoś nas tu przyprowadził, musimy dowiedzieć się, kto to jest. Musimy rozwiązać tę zagadkę. Inaczej będziemy tkwić w tym stanie na zawsze.”
Mark skinął głową, ale jego oczy były pełne niepokoju. „A jeśli nie jesteśmy w stanie tego zrobić? Co jeśli ta wiedza jest zbyt potężna, byśmy ją pojęli?”
„To ryzyko, które musimy podjąć,” odpowiedział Eliasz. „Nie możemy pozwolić, by strach nas powstrzymał. To, co odkryliśmy, nie jest tylko naszą odpowiedzialnością. To dotyczy czegoś większego.”
Cisza znów zapanowała nad nimi, gdy światło zbliżało się do ich postaci. Zaczynali czuć, jak ich ciała przenikają przez coś, co było nie tylko fizyczną przestrzenią. To było jak przenikanie do innego wymiaru, jakby wkraczali na terytorium, które wykraczało poza ich wyobraźnię.
I wtedy, kiedy już wydawało się, że dotknęli tego, co niepojęte, ich oczom ukazała się ogromna, starożytna biblioteka. Była pełna regałów wypełnionych książkami, które nie wyglądały jak zwyczajne tomy. Każda z nich emanowała dziwnym, niepokojącym światłem. Każda wydawała się żyć własnym życiem.
„To… to muszą być odpowiedzi,” powiedział Mark, jego głos pełen podziwu i strachu jednocześnie.
„Ale jak wybrać, która książka jest właściwa?” zapytała Anna, widząc ilość woluminów, które rozciągały się w nieskończoność. Każda z nich była inna. Ich okładki były pełne symboli, które nigdy wcześniej nie widzieli.
„Zaczniemy od tej,” odpowiedział Eliasz, wskazując na jedną z książek, która wydawała się bardziej przyciągać ich uwagę. Była nieco wyższa niż pozostałe, a jej okładka miała złocone litery, które pulsowały w rytm ich oddechu.
„Dlaczego ta?” zapytała Anna, patrząc na nią z niepewnością.
„Czuję, że to ta książka zawiera odpowiedzi, których szukamy,” odpowiedział Eliasz, podchodząc do regału. Wyciągnął tom, czując, jak cała jego istota zareagowała na dotyk tej książki. Gdy ją otworzył, nie od razu zrozumiał, co w niej widzi. To, co znajdowało się na stronach, było pełne nieznanych symboli i tajemnych słów, których sens umykał im.
„Co to jest?” zapytała Anna, wpatrując się w stronice, które migotały w dziwny sposób.
„To… to są słowa, które są częścią nas,” odpowiedział Eliasz, czując, jak zaczyna rozumieć. „To wszystko jest jak zapis naszej duszy. Tylko jeśli odkryjemy prawdziwy sens tych słów, będziemy w stanie zrozumieć, co musimy zrobić.”
Mark patrzył na nich, jego twarz była pełna obaw. „I co, jeśli to będzie za późno? Jeśli nie zdążymy odkryć tej prawdy, zanim będzie za późno?”
„Nie mamy wyboru,” odpowiedział Eliasz. „Musimy to zrobić. Musimy odkryć, co naprawdę się dzieje, zanim to wszystko nas pochłonie.”
I w tym momencie, cała przestrzeń zaczęła drżeć, jakby sama rzeczywistość nie mogła już znieść tej tajemnicy, która czekała na odkrycie.
Każde słowo, które padało z ust Eliasza, brzmiało jak echo w pustce. Chociaż atmosfera była nieruchoma, w powietrzu czuło się narastające napięcie, jakby samo miejsce wiedziało, że zbliża się coś wielkiego. Anna nie potrafiła oderwać wzroku od strony książki, którą trzymał Eliasz. To, co wydawało się zwykłymi literami, zaczęło się zmieniać. Tak jakby same litery przesuwały się, tworząc nowe kształty, które pulsowały w rytm ich oddechu.
„To nie jest tylko książka,” powiedziała cicho Anna, jej głos drżał od niepokoju. „To coś… żywego.”
Eliasz spojrzał na nią, a potem z powrotem na stronice, które zdawały się zmieniać. Jego ręka, trzymająca tom, zaczęła drżeć. „Nie jestem pewien, czy to, co widzimy, jest czymś, co możemy pojąć. To jest… coś, co nas wyprzedza.”
„Co to za słowa?” zapytał Mark, pochylając się, by lepiej zobaczyć. „Nie wyglądają jak zwykły tekst.”
Na stronie pojawiły się dziwne symbole, których nie dało się odczytać w żaden znany sposób. W miarę jak Eliasz przesuwał stronice, znaki zmieniały się, a powietrze wokół nich stawało się coraz bardziej gęste, jakby same litery przenikały przez ich umysły.
„To coś… nie jest przypadkiem,” powiedział Eliasz, czując jak ciężar odpowiedzialności rośnie z każdą sekundą. „To jest zaproszenie. Przestroga. A może test.”
Anna podeszła bliżej, wyciągając rękę, jakby chciała dotknąć tych pulsujących liter. „Test? A co, jeśli to wszystko jest tylko złudzeniem? Co jeśli nie powinniśmy tu być?”
Eliasz zamknął książkę na chwilę, jakby próbując zebrać myśli. „Nie mamy już wyboru. Jesteśmy częścią czegoś, co jest większe od nas. Jeśli nie odkryjemy, o co chodzi, nie przeżyjemy.”
„A jeśli to my jesteśmy częścią czegoś, co nie przeżyje?” zapytał Mark, wzdychając. „To może być nasza zguba, Eliasz.”
Ale Eliasz nie odpowiedział. Wrócił do książki, otworzył ją na nowo, tym razem z większą determinacją. I wtedy, gdy zaczynał rozumieć sens znaków, których wcześniej nie dostrzegał, coś zaczęło się dziać. Powietrze w bibliotece zadrżało, jakby niewidzialna siła miała się uwolnić. Książka zaczęła się rozpadać na kawałki, jakby sama jej treść chciała wyrwać się z więzów, które ją ograniczały.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, ciemność opanowała całe pomieszczenie. Książki zaczęły spadać z półek, a podłoga zatrzeszczała, jakby coś ogromnego zbliżało się do nich. Z każdą sekundą przestrzeń stawała się coraz bardziej niestabilna.
„Musimy stąd wyjść!” krzyknęła Anna, jej oczy szeroko otwarte, przerażone. „To nie jest miejsce, w którym powinniśmy być!”
Mark chwycił ją za rękę, a Eliasz wybiegł za nimi, prowadząc ich przez ciemność. Szli bez celu, nie wiedząc, dokąd prowadzi ich droga. Dźwięk tłuczących się książek, trzeszczących regałów i rosnącego wiatru wypełniał powietrze. Nagle coś zatrzymało ich w biegu. W ciemności dostrzegli postać.
Była to kobieta. Jej twarz była zamglona, jakby jej obecność w tym miejscu była nierealna, a jej ciało rozmywało się, jakby nie było części tej przestrzeni. Stojąc w pełnym milczeniu, spoglądała na nich. Była to postać, której nie rozpoznali, ale której spojrzenie było pełne tajemniczej siły.
„Kim jesteś?” zapytała Anna, jej głos drżał od emocji.
Kobieta nie odpowiedziała. Zamiast tego, wyciągnęła dłoń ku nim. Z jej ręki wystrzelił strumień jasnego światła, który otoczył ich wszystkich. Każdy z nich poczuł, jak jego ciało zostaje wciągnięte w niewidzialną siłę.
Eliasz spróbował się uwolnić, ale był zbyt osłabiony. Anna i Mark również zaczęli tracić równowagę. W tym momencie usłyszeli głos kobiety, który, choć cichy, zabrzmiał w ich umysłach.
„Odpowiedzi nie są zawsze tym, czego pragniecie. Czas jest iluzją, a prawda nie ma końca. Ale jeśli wybierzecie właściwie, nie będzie już powrotu.”
I zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, zniknęli.
Zatraceni w mroku, nie wiedzieli, co się z nimi dzieje. Wszystko wokół stało się rozmyte, jakby czas i przestrzeń zatarły granice. W pierwszej chwili czuć było jedynie ciężki oddech — w powietrzu jakby zawisła tajemnica. Z każdą chwilą ich zmysły były wytrącane z równowagi. To, co do tej pory wydawało się solidne i pewne, teraz rozpadło się w nieokreślone fragmenty.
„Gdzie jesteśmy?” zapytała Anna, jej głos niepewny, pełen niepokoju.
Eliasz nie odpowiedział. Jego oczy błądziły w ciemności, próbując dostrzec coś, co mogłoby wskazać na jakiekolwiek wyjście. Wydawało się, że byli w martwym punkcie — zawieszeni gdzieś pomiędzy jednym a drugim światem.
„Nie wiem,” odpowiedział w końcu. „Ale coś mi mówi, że to nie jest koniec.”
Mark, który dotychczas milczał, nagle otworzył usta. „Pamiętacie, co powiedziała ta kobieta? ‚Jeśli wybierzecie właściwie…’ Co jeśli to oznacza, że mamy jakieś zadanie? Coś do rozwiązania?”
„Zadanie?” Anna spojrzała na niego zdezorientowana. „Nie mamy żadnych wskazówek. Nic tu nie ma. Nic poza tym mrokiem.”
Eliasz przełknął ślinę, poczucie narastającego niepokoju wypełniało jego ciało. „Ale to nie jest przypadek. To nie jest zwykłe zjawisko. Ktoś lub coś chce, żebyśmy to zrozumieli.”
W tym momencie coś się zmieniło. Ciemność zaczęła ustępować. Wolno, jakby z oporem, rozpraszając się w subtelnym świetle, które zaczęło wyłaniać się z jakiegoś nieznanego źródła. Eliasz, Anna i Mark czuli, jak ich ciała wracają do równowagi. I chociaż miejsce, w którym się znajdowali, było zupełnie inne, to jednak wciąż były to te same mury, te same przestrzenie, ale jakby w innym wymiarze.
„To… to ta sama biblioteka?” zapytała Anna, nie wierząc własnym oczom. „Coś się zmieniło. To nie jest to samo miejsce.”
„Masz rację,” odpowiedział Eliasz, próbując oswoić się z tym, co widział. Meble były te same, ale regały były znacznie wyższe, jakby przestrzeń rosła w miarę ich obecności. Na półkach leżały książki, których nigdy wcześniej nie widzieli. I te same tajemnicze znaki, które widzieli wcześniej w książce, zaczęły pojawiać się na okładkach.
Mark podszedł do jednej z książek. Przesunął ręką po jej grzbiecie. „Te znaki… one są wszędzie. Tak, jakby były zaproszeniem… albo pułapką.”
„To może być coś, co trzyma nas tutaj,” powiedział Eliasz, podchodząc do regału, w którym zauważył książkę z jeszcze bardziej skomplikowanymi symbolami. Jego palce delikatnie musnęły grzbiet. „Musimy dowiedzieć się, jak to wszystko działa. Jakie zasady rządzą tym miejscem.”
Anna spojrzała na niego, starając się skupić na tym, co mógłby zrobić. „Ale co, jeśli każda odpowiedź prowadzi nas do kolejnej zagadki? Jeśli jesteśmy w pułapce, z której nie da się wydostać?”
„To nie pułapka,” odpowiedział stanowczo Eliasz, choć sam nie był tego do końca pewien. „To raczej… test. Pytanie brzmi, jaką drogą wybierzemy. Czy będziemy szukać odpowiedzi, czy damy się wciągnąć w chaos?”
Nagle znowu poczuli, jak coś zaczyna się zmieniać. Powietrze stało się ciężkie, a przestrzeń wokół nich zaczęła drżeć. Półki na regałach zaczęły się przesuwać, tworząc coś, co przypominało labirynt. Wydawało się, że cała biblioteka stała się żywa, a każda jej część działała według jakiejś tajemnej woli.
„Idźmy za światłem,” powiedziała Anna, patrząc na skąpe błyski, które zaczynały wyłaniać się z zakamarków labiryntu. „Tam może być odpowiedź.”
„Ale uważajcie na to, co nas otacza,” ostrzegł Eliasz. „To nie jest miejsce, które daje łatwe odpowiedzi. Tu trzeba myśleć.”
Powoli zaczęli iść w stronę światła. Z każdą chwilą labirynt stawał się coraz bardziej zagmatwany. W końcu dotarli do miejsca, gdzie światło zgasło, a zamiast niego pojawił się kolejny symbol, wyryty w kamiennej ścianie.
„To znak,” powiedział Mark, rozpoznając go. „To symbol, który widzieliśmy w książce. Ale co to oznacza?”
Eliasz spojrzał na niego i na znak. Jego serce przyspieszyło. „To jest to. To kolejna wskazówka. Musimy zrozumieć, co mamy zrobić, żeby przejść dalej.”
Eliasz położył rękę na kamiennej ścianie, czując chłód, który przeszył jego ciało. Znak zdawał się pulsować w rytm jego własnego serca, jakby żył własnym życiem. Oczy Mark’a i Anny śledziły jego ruchy z niepokojem. Każdy gest Eliasza w tej chwili wydawał się być kluczowy. On sam czuł, że są o krok od odkrycia, ale wciąż brakowało mu pełnej pewności, co dokładnie muszą zrobić.
„To wygląda jak starożytny symbol,” powiedziała Anna, przyglądając się uważnie wyrytemu obrazowi. „Jestem pewna, że widziałam coś podobnego w jednym z tekstów, które kiedyś czytałam, ale nie pamiętam, co to oznaczało.”
„Nie możemy czekać, aż wszystko przypomnimy sobie w najdrobniejszych szczegółach,” odpowiedział Eliasz, odrywając dłoń od ściany. „Musimy działać teraz. Może kluczem jest nie tylko znak, ale także nasza decyzja.”
Nagle światło, które do tej pory wydawało się być zaledwie zbliżającą się poświatą, rozbłysło gwałtownie. Pojawiło się wprost przed nimi, jakby rzeczywistość otwierała się na nową, nieznaną przestrzeń. Jasność oślepiała, sprawiając, że ich serca biły szybciej, a umysły zaczęły zderzać się z przytłaczającą ilością wrażeń. Gdzieś w tym świetle tkwiła odpowiedź — coś, co miało ich poprowadzić, ale na jakąś nieznaną drogę.
„Co to…?” zdołał wymamrotać Mark, czując jak przestrzeń wokół niego zaczyna się rozmazywać. „To… to nie jest normalne.”
Eliasz, wciąż z ręką na ścianie, dostrzegł coś w tym świetle. Fragment obrazu, który zaczynał wyłaniać się z chaosu błysków. To był obraz, który znał — to była ta sama kobieta, którą widział w ich pierwszym śnie. Jej postać była zamglona, jakby nie do końca stworzona z materii, ale jej oczy… były żywe, pełne tajemnicy.
„Ona…” powiedział Eliasz, ale jego głos zniknął w gąszczu światła.
W tej chwili Anna wyciągnęła rękę, by dotknąć symbolu, który wciąż był wyryty na kamiennej ścianie. W tym samym momencie światło zaczęło przybierać nową formę. Zamiast po prostu oślepiającego blasku, zaczęło przyjmować kształty i cienie, jakby cała przestrzeń wokół nich zaczynała się zmieniać, tworząc coś na kształt bramy.
„To… To jest przejście!” zawołała Anna. „Chyba możemy przejść przez to miejsce! To jest nasza droga!”
„A co, jeśli to pułapka?” zapytał Mark, niepewny. „Co jeśli to tylko kolejna część tego, co ma nas zmylić?”
Eliasz nie odpowiedział od razu. Jego myśli były wciąż zrozbite. Z jednej strony czuł, że jest o krok od rozwiązania, ale z drugiej… nie miał pewności, czy to, co zobaczy, to prawda. Kiedy patrzył na kobietę w świetle, wydawało mu się, że rozpoznał w niej kogoś, kogo znał… Kogoś, kogo nie chciałby spotkać w tym miejscu.
„Nie możemy się cofnąć,” powiedział w końcu Eliasz, decydując się na krok naprzód. „Jeśli to pułapka, to lepiej teraz wpaść w nią, niż zostać tutaj na zawsze.”
Zanim Mark i Anna zdążyli zareagować, Eliasz przekroczył próg. I nagle cała przestrzeń wokół nich zaczęła wirować. Dźwięki, światło, kształty — wszystko zniknęło w jednej chwili. Ciało Eliasza poczuło gwałtowny ciąg, jakby było wciągane w wir, a ziemia pod stopami zniknęła. Wszystko stało się czarne, jakby nie było już niczego, co można by uchwycić.
Po chwili, której nie potrafili zmierzyć, otworzyli oczy. To, co zobaczyli, było czymś, czego się nie spodziewali. Znaleźli się w ogromnym, pustym pomieszczeniu, w którym na środku stał jeden przedmiot — stół z dziwnymi, porozrzucanymi na nim kartkami. Podchodząc do niego, zauważyli, że jedna z kartek była świeżo napisana — wciąż wilgotna, jakby dopiero co została zapisana.
Anna podniosła ją i przeczytała głośno:
„Jeśli chcesz poznać prawdę, musisz przejść przez siedem bram. Każda z nich będzie próbować cię złamać. Ale tylko wtedy, gdy przejdziesz przez wszystkie, ujrzysz światło. Tylko wtedy zrozumiesz, kto cię prowadzi.”
Eliasz i Mark spojrzeli po sobie, a w ich oczach malowała się ta sama myśl.
„Siedem bram…” powiedział Eliasz. „Zaczynamy.”
W tej chwili rozbłysło kolejne światło, a przestrzeń znowu zaczęła się przekształcać.
Rozdział 4: Zatraceni w Labiryncie
Zanim zdążyli zareagować, cała przestrzeń zaczęła wirować wokół nich jak ogromny wir, nie dając im chwili na zastanowienie. Eliasz, Mark i Anna poczuli, jak pod ich stopami ziemia znika, a światło wypełnia każdą cząstkę ich ciał. Jakby cały wszechświat nagle zatracił swój kształt, zamieniając się w nieokreśloną masę dźwięków i barw.
Wiedzieli, że nie mogą się zatrzymać. Choć wszystko wyglądało, jakby mieli zniknąć, nie odczuwali lęku. Byli jak na huśtawce, która wznosiła ich ku nieznanym wysokościom, a potem gwałtownie opadała, wprowadzając w stan otępienia. Dopiero po kilku chwilach wir osłabł, a przestrzeń wokół nich zaczęła się stabilizować.
Kiedy odzyskali równowagę, otoczyła ich całkowita ciemność. Dosłownie nic nie było widoczne, prócz strefy ich własnego oddychania, ledwo widocznej w tej nieprzeniknionej ciemności. Eliasz próbował dostrzec coś w tej bezkresnej przestrzeni, ale jego oczy nie reagowały na żadną formę światła. Poczuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej. Później usłyszeli go — głos, który brzmiał, jakby dochodził z samego wnętrza ich umysłów.
„Jestem waszym przewoźnikiem,” głos był mroczny, pełen grozy. „Wszystko, co zobaczycie, będzie wynikiem waszych wyborów. Pamiętajcie, każdy wybór ma swoją cenę.”
Eliasz wstrzymał oddech, zdając sobie sprawę, że głos nie był tylko w ich głowach, ale w tej przestrzeni, która ich otaczała. Jakoś czuł, że odpowiedź na ich pytanie, kim są i co się z nimi dzieje, zbliża się nieuchronnie.
„Co… co to za miejsce?” zapytała Anna, głos jej drżał, chociaż starała się nie pokazać strachu.
„To nie jest miejsce w tradycyjnym sensie,” odpowiedział głos, jakby wyczuwając jej niepokój. „To międzyprzestrzeń, w której błądzą ci, którzy szukają prawdy. To tutaj zderzają się losy tych, którzy są gotowi przejść przez siedem bram.”
„Siedem bram?” Mark uniósł brwi. „Myślałem, że to tylko metafora.”
„Nie. To prawda. Każda brama to wyzwanie, które przekroczycie w swoich umysłach. Nie chodzi o fizyczne przejścia. To wasze wspomnienia, wasze decyzje, wasze strachy, które będą próbować was zatrzymać. Dopiero przechodząc przez nie, zrozumiecie, kto stoi za tym wszystkim.”
Nastała cisza. Każdy z nich wchłaniał te słowa, wiedząc, że czeka ich podróż pełna niepewności. W końcu zaczęli dostrzegać coś w oddali — słaby blask, który stawał się coraz wyraźniejszy. Zbliżali się do niego, czując jednocześnie, jak ciężar tej podróży ciąży na ich umysłach. W miarę jak podchodzili, blask rozbłysnął jeszcze mocniej, aż w końcu stali naprzeciw nieoczekiwanego obrazu.
Przed nimi stała pierwsza brama — ogromna, zbudowana z kamienia, ale zupełnie inna od wszystkiego, co widzieli do tej pory. Kamień wydawał się żyć. Na jego powierzchni widać było ruch, jakby niewidzialna ręka rysowała po nim wzory, które zniknęły, gdy tylko próbowali je dostrzec.
„Zaczyna się,” powiedział Eliasz, patrząc na bramę. „Pierwsze wyzwanie.”
Głos, który jeszcze przed chwilą ich nie opuszczał, nagle zamilkł. Zamiast niego, pojawiły się słowa wyryte w kamieniu na bramie: „Pierwsza Brama: Pamięć”.
Eliasz poczuł, jak jego serce przyspiesza. Pamięć. To był temat, który go przerażał. To, co mógłby odkryć w tym momencie, mogło być kluczem do zrozumienia wszystkiego. A zarazem mogło go zniszczyć.
„O co chodzi?” zapytała Anna, jej głos drżał.
„To o nas,” odpowiedział Eliasz, nie odrywając wzroku od bramy. „Każdy z nas ma coś, co chciałby zapomnieć. To będzie pytanie, które musimy odpowiedzieć, aby przejść przez bramę. To będzie test naszych najgłębszych lęków.”
Brama zaczęła się powoli otwierać, a przed nimi pojawił się ciemny tunel. Wydawało się, że nie ma końca, ale wiedzieli, że nie mają wyboru. Musieli przejść przez niego, by dotrzeć do odpowiedzi, której szukali.
„To zaczyna się naprawdę,” dodał Eliasz, wpatrując się w ciemność. „I nie ma już odwrotu.”
Mark i Anna spojrzeli po sobie, a potem ruszyli za nim, wkraczając w nieznane, gotowi zmierzyć się z tym, co miało nadejść.
Kiedy weszli w ciemny tunel, poczuli, jak ich ciała wypełnia chłód. W powietrzu unosiła się duszna atmosfera, która zdawała się tłumić wszelkie myśli. Z każdym krokiem stawali się coraz bardziej świadomi tej nienaturalnej ciszy, która otaczała ich jak gęsta mgła. Nawet ich oddechy wydawały się cichsze, jakby strach samego miejsca zamilczał ich umysły.
Nie minęła chwila, gdy przed nimi zaczęły się pojawiać obrazy — migające, rozmazane wspomnienia, które nie należały do żadnego z nich, a jednocześnie wydawały się dziwnie znajome. Były to twarze, które nie pasowały do żadnego z ich poprzednich żyć. Z jednej strony była to scena z dzieciństwa Anny — mężczyzna o martwym spojrzeniu, trzymający ją w uścisku, gdy była jeszcze mała. Z drugiej strony, widok oczu Markusa, pełnych mroku, a zaraz potem — pustka. Bez ciała, bez jakiejkolwiek reakcji.
Eliasz czuł, jak zaczyna się dusić. Te obrazy prześladowały go, drążyły w umyśle jak wiertło. Każdy z nich musiał stawić czoła tym, które były głęboko zakorzenione w ich psychice, a jednocześnie przynosiły dreszcze niepokoju.
„To… to nie jest realne,” powiedziała Anna, jej głos pełen paniki. „Nie… nie rozumiem, dlaczego widzę to teraz.”
Eliasz nie odpowiedział. Skupił się na obrazach, które pojawiały się w jego umyśle. Widział siebie — młodszego, w szczęśliwym momencie życia. Ale potem, jakby coś pękło, pojawiły się ciemniejsze obrazy — mroczne korytarze, domy, które wyglądały jak pułapki, przepełnione ciężkim powietrzem, które wypełniało mu płuca.
„Musimy iść dalej,” powiedział w końcu, nie zwracając uwagi na wątpliwości. „Te obrazy… one próbują nas zniszczyć.”
Mark nie był w stanie mówić. Jego ciało było sztywne, a oczy jakby nie patrzyły na świat, tylko na coś daleko, czego nie mógł pojąć. Anna była w podobnym stanie — twarz blada, zmęczona, jakby walczyła z samą sobą.
W końcu dotarli do końca tunelu, gdzie pojawiła się kolejna brama, podobna do pierwszej, ale tym razem widoczna była na niej rysa — jakby coś ją uszkodziło, złamało. Brama była częściowo zamknięta, ale nie na tyle, by nie mogli przejść. Tuż obok niej stał kamienny stół, na którym spoczywał złożony kawałek pergaminu, na którym znajdowały się słowa.
„Zatrzymaj się. To nie jest to, czym się wydaje. Pamięć jest kluczem, ale nie tym, który otworzy bramę. Jaka część ciebie jest gotowa zniknąć?”