Tyle mądrych słów
Tyle w człowieku myśli jest
Tyle mądrych słów
Niebo by można było wypełnić
Słowami mądrych głów
A w każdym słowie
Znajdziesz mądrość
I wyraz napiszesz z nich
Z każdego wyrazu
Ułożysz zdanie
I wyjdzie ci cały wiersz
Nie jest to takie proste
Niech nie wydaje się wam
Czasami trzeba pomyśleć dłużej
Czasem to krótko trwa
Starajmy się mądrze myśleć
Aby ułożyć coś
Nie wszystkim jest dane pisać
Nie każdy ma ten dar
Lecz jeśli chciałbyś spróbować
Napisać mądry wiersz
Dobrze się zastanów
Co napisać chcesz
Sen spokojny
Sen spokojny, sen błogi
Uspakaja ciało, aż do głębi
Zanurzone w głębokim śnie
Nie wiem, co się dzieje ze mną
Odpoczywam, czuję się lekko
Jak noc spokojna
Z rozświetlonym niebem
I księżycem wpatrującym się w ziemię
Jakby stał na straży
Wsłuchując się, czy nikt nie zakłóca spokoju
Nawet liść na drzewie nie drgnie
Ani trawa się nie poruszy
Uśpione snem wielkim
I tak do rana, do słońca wschodu
Budzić się będą i żyć na nowo
Prawdy nie mówić
Prawdy nie mówić
Kto to słyszał
By w zakłamaniu żyć
I tylko myśleć
Jak tu oszukać
I sprawiać w innych gniew
Karmić się kłamstwem
Jakie to proste
Wymyślać, co się chce
A czy nie lepiej
Powiedzieć prawdę
I nie ośmieszać się
Wyzbądź się fałszu
Nie zmyślaj więcej
Bo wejdzie ci to w krew
Na plecach swoich
Chcesz nosić worek
Ciężaru swoich słów
Lepiej jest przecież
Powiedzieć prawdę
Nie kłamać
Tak jak z nut
Kłamstwo jak mówią
I tak wyjdzie na jaw
Czy tego chcesz, czy nie
Jakie to smutne
Jakie to smutne
Nie kochanym być
I wszystko psuć
Wokół niego
Jakie niemądre
Aby go kłuć
Słowami zepsutych słów
Jakim człowiekiem
Trzeba być
Aby go ranić tak mocno
Uderzać co raz
Pięścią w stół
I chwalić się
Swą mściwością
Co w tym człowieku
Może tkwić
Co czyha
W myślach jego
Czy już naprawdę
Jest z nim tak źle
Że ranić ciągle chce
Więc napraw błąd swój
I nie chwal się
Że tobie wszystko wolno
I naucz się po ludzku żyć
I nie bądź tak pewien siebie
Skończyć się musi
Skończyć się musi, to co zaczęło
Kiedy nastąpi, nikt nie wie
Straszne zjawisko na ludzi spadło
Strach nastał w oczach ludzkich
Wyjść z sytuacji trudnej nie sposób
Jak zmierzyć się z tym co zaszło
Jak się uchronić.
Jak żyć, nie zwariować
Czy to się dzieje naprawdę?
Niech już ustąpi
Niech zgaśnie, zniknie
I nigdy nie powraca
Niech nie zabiera
Tego co ważne
W życiu każdego człowieka
Zabłyśnij promyku
Zabłyśnij promyku
Rozwesel serce
Biednego człowieka
Który ciągle jest zabłąkany
W myślach swoich
Rozjaśnij umysł jego
Otwórz oczy na świat
Aby ujrzał to
Czego dostrzec nie mógł
Pozwól, aby uśmiechnął się
I poczuł radość
Życia swego
Pomóż mu wyjść z ciemności
Aby dotknął
Jasności dnia codziennego
Niech odkryje w sobie
Wszystko co zatracił
W przeszłości swej.
Niech narodzi się na nowo
I mknie przed siebie
Nie oglądając się.
Zamienić słowo
Zamienić słowo, co to znaczy?
Czy porozmawiać szczerze
Czy w żart obrócić rozmowę
A może coś w zdaniu zmienić
Czy tylko na słowie jednym pozostać
I co z tej rozmowy wyniknąć może
Czy coś dobrego, czy złego?
Dobre słowo wystarczy każdemu
W złym słowie pogubić się może
I jaki morał z tego?
Nie szkodzić jeden drugiemu
Nie wchodzić słowu w drogę.
Dlaczego robisz zamęt
Dlaczego robisz zamęt
Wokół siebie
I innych straszysz
Obecnością swą
Pokazać chcesz
Że więcej siły w tobie
A w innych nie widzisz nic
Obecność twa
Zagłusza oddech nasz
A w oczach tylko łzy
Zatrzymaj się przez chwilę
I zatrzyj za sobą zły ślad
Zmień w sobie
Chore wyobraźnie
Nie zamieniaj
Jasnego dnia w mrok
Usiądź
I przemyśl tę chwilę,
Jak wielki sprawiłeś
W innych ból
Odrzuć od siebie
Niechęć swoją
I otwórz przed sobą
Nowe drzwi
Przeproś tych których skrzywdziłeś
I zamień na lepsze
Swój los
Zebrać myśli
Zebrać myśli do kupy
Zestawić je w całość
W dobrych myślach pozostać
Złe odrzucić w niepamięć
W dobroci pozostać do końca
Z dobrem zbratać szczerość
W dobru odnaleźć się można
Zmienić wszystkie narody
Zjednoczyć ludzkość całą
Aby wojny ustały
Choroby nas opuściły
Zamazać wszelkie niezgody
I żyć ze sobą w zgodzie.
Zagubiony świat
Zagubiony świat pełen zmartwień
Zabłąkał się na drodze swej
Odnaleźć się nie umie
W zamęcie pełnych łez
W bólu udręczony
Odpocząć by chciał
Lecz nie ma miejsca na ziemi
Na której spocząć by miał
Zmęczony od wielu okrucieństw
Zbolały od wielu ran
Kiedy ma się odrodzić
W kim szukać pomocy ma
Lecz kiedy nadejdą dni lepsze
I deszcz zmyje
Wszelki zły ślad
I wojen nie będzie więcej
Na nowo narodzi się świat.
Nastał zmierzch
Nastał zmierzch
Mgłą okrył łąki i jeziora
Powoli zamienia w sen
Wszystko dookoła
Pracą codzienną zmęczeni
W podróż senną się udali
Aby rankiem obudzić się
Wypoczęci, pracę rozpoczęli
I tak przez sześć dni w tygodniu
Zmagać się będą z codziennością
Aby w dzień siódmy odetchnąć
Przywitać niedzielę z radością.
Brzoza i klon
Dwa drzewa rosły obok siebie
Brzoza i klon
Brzoza smukła i biała
Klon zaś jak wielki pan
Mocny i piękny zarazem
Liściami wdzięczy się
Brzozo bielinko moja
Szeleścisz blisko mnie
Klonie, ty jak muzykant
Grasz dla mnie cały dzień
O, jak my blisko siebie
Jak dobrze razem nam
Nawet wicher nie złamie
Nawet grzmot omija nas
Mocne korzenie w ziemi
Łączą na zawsze nas
Chociaż liść spada jesienią
Jesteśmy bez naszych szat
I tak nas nikt nie rozdzieli
Gałęzie splotą nas.
Nie jest łatwo żyć
Nie jest łatwo żyć
Jeśli nie masz wsparcia
Poczucia bezpieczeństwa
Zaufania bliskich
Obojętność twa cię przygniotła
Zamknięta w czterech ścianach samotność
Zmień życie swe, pokaż się
Rękę wyciągnij
Otwórz okno na świat
Wpuść promyk słońca
Niech ogrzeje wnętrze twe
I niepokój w tobie zagaśnie.
Uśmiechaj się do życia
Uśmiechaj się do życia
Nie trać nadziei wciąż
Tyle jest dobra na świecie
Tyle wspaniałych dróg
Otworzą się przed tobą
Zamienią w dobro twój los
Uwierzyć spróbuj w siebie
Potrafisz pokonać swój strach
Zabierz ze sobą marzenia
Które chowasz od lat
Pozwól im wszystkim usłyszeć
Nie ukrywaj ich w sercu swym
Czasu nie marnuj
Czasu nie marnuj
Czas uszanuj
Nie trać pewności
W sercu swoim
Zegar czas goni
Nie zatrzymasz
Więc, nie trać czasu
Na rzecz banalną
Dom pełen szczęścia
Dom pełen szczęścia
I spokojnych dni
Usłany miłością
Zapachem róż
Roześmianych twarzy
Urokliwych chwil
Przez lata śpiewająco
Do przodu iść
Spełniając swe marzenia
Osiągnąć w życiu cel
W którym zaznasz szczęście
A nie same łzy
Lament i płacz
Nadeszła noc
Bez księżyca i gwiazd
Zimna i mroczna
Aż strach ogarnia mnie
Dokąd mam iść
Kto wskaże drogę mi
I poda mi rękę
Abym mogła podnieść się
Znalazłam się w miejscu
Gdzie jest lament i płacz
Zmęczonych od bólu
Zgłodniałych od lat
Próbuję odtworzyć
W myślach moich dzień
Kto skrzywdził tak bardzo
Niewinność ludzkich serc
Kto zaczął tę grę,
I nie chce z niej wyjść
Niech zakończy na zawsze
Cierpienie i głód.
Bieda z biedą
Bieda z biedą
Złączyć się nie może
Zboża nie zasieje
I plonu nie wyda
Nie zazna spokoju
Dnia codziennego
I z nocą pogodzić się nie da
Do końca będzie ciągnąć za sobą
Niepowodzenia życia całego
Bieda, cóż począć
Zasobna nie jest
Już się taka urodziła
Z biedą jej żyć trzeba
Co się dzieje
Co się dzieje
Na tym świecie
Z czym stykamy się
Wszystko wali się na głowę
Straty wielkie są
Serce boli z zrozpaczenia
Zrozumienia brak
Bojaźń ludzka
Jest w cierpieniu
Jak się bronić ma
Upadają krok po kroku
Strach w nich wielki trwa
Kto ma dla nich rękę podać
Ufności im brak
Wypatrują wciąż pomocy
By zakończyć spór
Czy nadejdą lepsze czasy
Wierzyć trzeba w to
Trzeba sobie rękę podać
I pogodzić się.
Rok nastał smutny
Rok nastał smutny, nieoczekiwany
Kto by się spodziewał
Choroby nieznanej
Zaskoczyła wszystkich, strachem zawładnęła
Covid-19 cóż to za szarada
Cały świat choruje, no i się maskuje
Dezynfekuje, w rękawicach chodzi
Spotykać się nie może rodzina z rodziną
By nie zaraziła wirusem- korona
Dziwne czasy nas spotkały
Czy wyjdziemy z tego
Jak to długo potrwa
Tylko Bóg wie w niebie
Zmienić coś w sobie
Zmienić coś w sobie
Na lepsze rzecz jasna
Wiosna nadchodzi
Ubarwi w nas myśli
Uściele kwiatami
Szaty na ciele
Ozdobi włosy
Wiankiem splecionym
Z polnych kwiatuszków
Z łąki zerwanych
Myśli w nas płyną
Jak chmurki na niebie
Miłość do wiosny
Jest niezapomniana
Spokój ducha
Będzie dobrze, nawet lepiej
Czoła w górę, szczery uśmiech
Spokój ducha nas prowadzi
W dobrym celu, w dobrej wierze
Krok po kroku i do przodu
Prowadź głowo aby mądrze
Prostą drogą, dróżką, ścieżką
Nie trać czasu i zamiaru
I niech nogi nas prowadzą
Do krainy szczęścia z miodem.
Jesteśmy na tym świecie
Jesteśmy na tym świecie
Po to aby żyć
Cieszyć się, uśmiechać
I bawić się
Spotykać ludzi na ulicy
Pozdrawiać ich
Czuć w sobie radość z życia
I kochać ich
Nie tylko spór z nimi toczyć
Nie zerkać okiem złym
Nie mieć pretensji o nic
Choć w życiu różnie jest
Nie jest to takie proste
Ze wszystkim godzić się
Nie w każdym znajdziesz prawdę
Nie w każdym mądrość jest
Lecz trzeba się pogodzić
Z tym co spotyka nas
Chociaż łatwe to nie jest
I wsparcia nam brak
Nie traćmy więc nadziei
Na dobroć ludzkich serc
Bo w każdym znajdziesz radość
A nie tylko złość.
Duma
Duma twe serce rozpiera
Dumy w tobie jest za wiele
Nie bądź taki pewien siebie
Nie nalegaj, nie zabiegaj
Nie udawaj bohatera
Z dumą jeszcze nikt nie wygrał
Lepiej zostać prostym, szczerym
Szczerość każdemu się przyda
Z dumą nikt się nie dogada
Podstępni ludzie
Podstępni ludzie żyją wśród nas
Bać się ich trzeba i strzec
Bo nie wiesz co zrobi ów taki gość
Z jakim zamiarem ma przyjść
Niby łagodny w swoim spojrzeniu
A siedzi w nim zły wilk
Jak się uchronić od tego stwora
Bój Jeden tylko wie
Trzeba uważać na takich ludzi
Najlepiej unikać ich
Ale jak strzec się
Kto nam to powie
Jakich udzieli nam rad
Nie wszyscy podstępni jesteśmy
Nie w każdym rodzi się zło
Lepiej mieć oczy szeroko otwarte
I uchem wsłuchiwać się
Bo nikt z was nie wie
Z jakim podstępem
Możemy spotkać się.
Świergot ptaków
Świergot ptaków rozwesela
Dziobki swoje otwierają
Do śpiewania zapraszają
Skrzydełkami wymachują
Nóżki rzewnie podskakują
Nutki w główkach układają
By muzyka trwała dalej
Ptaki zewsząd nadlatują
Podziwiają, brawa biją
Zachód słońca pokazuje
Że nadchodzi odpoczynek
Koncert kończą rozbawione
Że spełniły swe marzenia
Cierpliwość
Cierpliwość. Potrzeba człowieka
Obcujmy na co dzień z nią
Ze spokojem znosimy
Choć trudu w niej moc
Ustępować jej trzeba
Chociaż pojąć nie można
W zrozumieniu przyjmować ją
Łatwe to nie jest
Aby wytrwałości, pokory
I siły było w niej
Nie zrozumie ten tylko
Kto nie podejmie się jej
Niech spróbuje doświadczyć
W życiu swoim
Ile serca trzeba włożyć w nią
Nie każdemu się układa
Życie nie każdemu się układa
Życie to nie łatwa sprawa
Umieć trzeba sobie radzić
W sprawach trudnych, błahych, słabych
I nie z każdym się dogadasz
I nie w każdym jest odwaga
Trzeba dużo mieć wigoru
W miejscach w których się znajdziemy
Trzymać się zasady swojej
Owszem, jeśli jest prawdziwa
Bo nie każdy ma coś w sobie
I poukładane w głowie
W sercach ludzkich
W sercach ludzkich
Znajdziesz dobroć
Ale też i złość
Dobroć jest potęgą siły
W złości gorycz jest
Dobroć przyjmie i przytuli
Złość odepchnie cię
Godzić nam ze złością trzeba
Wgłębić trzeba w nią
Nie odrzucać, lecz rozmawiać
I zrozumieć ją
Wybrać zadrę z serca jego
Niech nie kłuje go
I zamienić w dobroć jego
Pocieszając go
W zamyśleniu i ciszy
W zamyśleniu i ciszy
Rozpoczynam dzień
Co przyniesie dla mnie
Jak przywita mnie
Z uśmiechem na twarzy
Czy ze smutkiem też
W oczach spotkam radość
Czy uronię łzę
Z nowiną ciekawą
Co ucieszy mnie
A może coś złego
Spotka dzisiaj mnie
Nigdy nie wiadomo
Co ten dzień nam da
Bądźmy zawsze czujni
Lecz nie martwmy się
Spokój duszy
Spokój w duszy gra
Czy to prawdą jest
Tak wam ludzie mówią
Lecz nie w każdym gra
I nie w każdym śpiewać chce
Więcej smutku niż radości
W sercach naszych jest
Czy przewyższa smutek radość?
W pewnej mierze tak
Coraz częściej narzekamy
Że nam czegoś brak
Zrozumienia i miłości
Wciąż brakuje nam
Wzrok wpatrzony w ziemię
Smutek w oczach tkwi
W ciągłym zamyśleniu
Obciążamy się
Odrzućmy od siebie
Co nie sprzyja nam
I przywróćmy spokój duszy
Radość w ciele swym.
Chytrość i przebiegłość
Chytrość i przebiegłość
Kręci się jak koło
Wierci, dłubie i działa
Uważajmy na chytrusów
Z przebiegłością podłą
Podejść mogą z każdej strony
Podstęp za podstępem gonią
Kręcą się przy tobie
I udają szczerość
Czujność i rozwaga
Niech w nas zawsze będzie
Zdrowy umysł i roztropność
Niech nas nie opuszcza
Zaufanie
Zaufanie. Wielkie słowo
Prawda tkwi, czy fałsz
W zaufanie wierzyć trzeba
W kłamstwie siedzi wróg
W każdym coś znajdziemy przecie
Bo tak zawsze jest
Zaufać każdemu
Chyba nie da się
W prawdzie znajdziesz
Mało prawdy
Choć też zdarza się
Że musimy w coś uwierzyć
Co nam mówić chcą
Z kłamstwem wiecie
Jest inaczej
W kłamstwie gubią się
Niby patrzą szczerze w oczy
W słowach tracą się
Zaufanie. Ufać trzeba
Zawsze przyda się
Bo jak żyć bez zaufania
Przecież nie da się
Bez tchu
Brak tchu, brak słów
Sposobu myślenia
Dręczą cię wciąż wyrzuty sumienia
Tkwią w twojej głowie
Ciężkość cię przygniata
Jakbyś błądził w ciemnościach przez lata
Nie marnuj czasu na niepowodzenia
Zbierz myśli do kupy
Uporządkuj czas
Usuń wyschnięte drzewo
Zasadź zdrowe, niech wypuści korzenie
Niech razem rozwija się z tobą na nowo
W dobrym przekonaniu
I w dobrej wierze
Przywróć spokój
Dzień pełen blasku
Westchnień w sobie
Wiele ma
Zaspokoić chce
Wejrzeć w serca
Ukoić ból
Pełnych zmartwień
Oczu łez
Napełnić wnętrza radością
Przywrócić spokój
W ciele ich
Zamazać w myślach
Ich niepokój
Zetrzeć z oczu łzę
Nadzieję przywrócić
Spragnionych miłością
Zagrać na nerwach
Zagrać na nerwach
Czy to dobry sposób
Złościć, denerwować
I uśmiechać się pod nosem
Można grać na instrumencie
Czy na innym dobrym sprzęcie
Mandolinie czy gitarze
Harfie albo wiolonczeli
Uspokoić nerwy swoje
Poukładać myśli w głowie
Zaspokoić się muzyką
Śpiewem, tańcem czy modlitwą
Ułagodzi i wyciszy
I z zagrywki cię wyleczy
Barwy szczęścia
Dywany w pięknych
Kolorach swych
Utkane ręką człowieka
Tak kolorowe w barwach swych
Jak kolory tęczy na niebie
Odzwierciedla życie człowieka
W smutku lub radości
Dni mogą szare przyjść
Lub kolorowe jak w wiośnie
Ułożyć się mogą
Jak kwiaty na łące
Lub nikłe w swej szarości
Tak wybrać musimy
Życie swe
Jak dywan w kolorach pełnych
Sięgnijmy zatem
Po barwy szczęścia
Co życiem nas ułaskawią
Nie traćmy nadziei
Na przyszłość swą
Niech sama, nam się objawi
Trzeźwość umysłu
Trzeźwość umysłu
Nie zbacza z drogi
Nie potyka się
Podnosi na duchu
Nie zamyka się w czterech ścianach
Uwalnia w nas lęki
Zamienia bojaźń w odwagę
Mieć trzeźwą głowę
To jest zasada
Dla każdego kto jej się trzyma
Ma dobrą pamięć i chęć do życia
Co za dzień
Co za dzień.
Nie wiem za co złapać się
Wszystko z ręki mi ucieka
Co się dzieje ze mną dziś
Ktoś ma dzisiaj do mnie przyjść
Uspokoić się nie mogę
W myślach zaraz się pogubię
Wszystko plączę, wszystko gubię
Jaki mamy dzisiaj dzień
Środa, piątek, może wtorek
Niech pomyślę. Poniedziałek
Lewą nogą wstałam dziś
Cały tydzień będzie taki
Muszę zastanowić się
I przemyśleć to od nowa.
Uwierzyć w siebie
Uwierzyć w siebie
Podjąć decyzję
Bez czyjejś wiedzy
Rozwiązać problem
Pomysł przywrócić
No i gotowe
Zadać pytanie
Czy rozwiązanie
Udać się może
Nawet możliwe
Życie poświęcić
Dla dobrej sprawy
Aby uczciwej
Uwierz i żyj dalej
Gość nieproszony
Wicher zerwał się niespodziewanie
Drzewa pobudził powystraszane
Miotał nimi na różne strony
Ten wiatr szalony
Liście z drzew zrywał
Gałęzie łamał
Wyrywał drzewa z korzeniami
Niech już przestanie
Niech idzie sobie
Gość nieproszony
A wicher szalał rozradowany
Gwizdał i śmiał się jak opętany
Drzewa się trzęsły ze strachu całe
Płakać zaczęły już obolałe
Aż w końcu osłabł
Na swojej sile
I szkód już więcej
Nie zrobi tyle
Drzewom ulżyło
Płakać przestały
Zmęczone wichrowym szałem
Rozsądek jest potrzebny
Rozsądek w tobie wielki
Rozsądek jest potrzebny
Wszystko robisz sprawnie z głową
Myślą i rozmową
Rozsądkowi się poddajesz
Mądrze działasz i z rozwagą
Stąpasz twardo po tej ziemi
No i dobrze
Rozważ wszystkie swe problemy
Z myślą, słowem i nadzieją
Nie uginaj i nie zmieniaj
Swych poglądów
W wygodnym fotelu
Usiadłam przy oknie
W wygodnym fotelu
A tu deszcz pada
Na naszą ziemię
Jak dobrze, bo przecież
Przez tydzień cały
Ani jednej kropli
Deszczu nie było
Niech drzewa napiją się
Wody spragnionej
I kwiaty na łące
I trawa na ziemi
I to co w ogrodzie
Jest zasadzone
Niech wszystko nam rośnie
I się zieleni
A gdy już deszczyk
Przestanie padać
Wyjrzy słoneczko
Zza ciemnej chmury
I rozweseli uśmiech
Na twarzy
I wszyscy będą zadowoleni
Pokochać starość
Pamięć zanika
Słuch coraz gorszy
Ze starością nas wita
Młodość odeszła
Przyzwyczaić nam będzie trzeba
Pokochać starość
Rękę jej podać
Z uśmiechem niech nas prowadzi
Przez życie dalsze
Z bukietem kwiatów
Niech uśmiech nas nie opuszcza
Zrozumieć starość
To jest podstawa
Zapoznać się z nią, przyzwyczaić
I tak do końca życia naszego
Pożegna nas, z tym co było
Aż noc zapadnie w blasku księżyca
I powie wszystkim dobranoc
Staruszka
Staruszka idąc drobnymi krokami
Oparła rękę na lasce
Zmęczona codziennymi sprawami
Usiadła wygodnie na ławce
Słuchając śpiew ptaków
I szum pobliskiego morza
Przypominała młodość swą
Ujrzała chłopaka z dziewczyną
Przechodzących obok niej
Bez trosk i zmartwień
Zapatrzonych w siebie
Uśmiechnęli do niej się
Młodość piękna i radosna
Jak zazdroszczę dla nich jej
Starość, nie jest taka prosta
Trzeba się pogodzić z nią
Plotka
Wieści rozchodzą się szybko
Czy prawdziwe, ależ skądże
Niedosłyszy to dopowie
Niedowidzi to przekręci
Plotka niesie się w rozpędzie
Mała, większa cóż to szkodzi
Pogawędka ich prowadzi
Głucha, ślepa i bez sensu
Język mówią że bez kości
Ale za to dobrze chłości
Drzewa szumiące
Drzewa szumiące dookoła
Liściem o liść
Dotykające się
Kołyszące się jak
Fale na morzu
Swoim tonem śpiewające
Wiatr im melodię gra
Do tańca je zapraszając
Szelestem szepcząc
Muzykę swą
Oplatających się gałązkami
Jak w walcu poruszających się
W powiewie wiatru łagodnego
I tak przez dzień cały
Tańczyły w objęciach swych
Zmęczone, spać się udały
Aby przywitać następny dzień
Pająk pajęczynę tka
Pająk pajęczynę tka
Jak na krośnie nicie przeplata
Pracuje dzionek cały
Aby noc przespać spokojnie
Gdy rano się zbudzi
Zagląda zza siatki podstępnie
I tak przez dzień cały
Muszka nie wpadła w pajęczę
Zgłodniały pajączek z niesmakiem
Przespał następną noc
Na ranek gdy przetarł oko
Przysmak pojawił się.
Piękny duży las
Piękny duży las
A w nim
Zwierzęta mieszkają
Mają tu swój świat
Tu rodzą się, żyją
I miło czas spędzają
Ptaki na drzewach
Domki budują
Inne zwierzęta
W norach się kryją
Leśne mrówki
Kopce układają
Każdy swoje miejsce ma
Znają się dobrze
W swoim raju
Chociaż nie wszyscy
Tu się kochają
Nie w każdym
Miłość gra
Jak to w przyrodzie
Wiecie sami
Każde zwierzę
Charakter swój zna
Mech
Mech wdarł się w drzewa
Trawy, mury i kamienie
Wszystko mchem obrasta
Ściele się jak dywan
Panoszy się wielce
Wszystko niszczy
Jak rdza żelazo
Jak go zwalczyć
Jaką siłą. Kto podpowie?
Może wiatr szepnie
Może coś ci powie
Zamieni słowo z tobą
Ale czy zrozumiesz
Co szepcze do ucha
Rady szukać trzeba
U kogoś innego
Dąb mieszka niedaleko
Mądre drzewo i szlachetne
Wieki jest tu na ziemi
On jest znawcą
Od spraw mchowych
Znajdzie sposób go wyplemić.
Przywołać pszczółki
Łąka wysłana kwiatami
Jak dywan w barwach swych
Położyć by się chciało
Napełnić zmysły swe
Zapachem świeżych kwiatów
Przywitać nowy dzień
Popatrzeć jak się kołyszą
Nie kłócąc się
Kwiat do kwiatka się tuli
Godzi się
Przywołać pszczółki do siebie
Zapachem swym
Zaprosić do zapylenia
Po nocnym śnie
Nektarem słodkim jak miodzik
Ugościć je
Cieszą się z zaproszenia
Gościnnością ich
Słodkością pełnych kwiatów
Dziękując im.
Nieugięty bądź
Z godziny na godzinę
Odkładasz swój plan
Z minuty na minutę
Ociągasz się
Do czego doprowadzi
Upór twój
Nie zmieścisz się w czasie
Zapewniam cię
Wytrwałość w sobie miej
Nie ulegaj chęci swej
Nie utrudniaj swym zamysłom
Bo ulegną zmianie
Nieugięty bądź
Bo wyprzedzą ciebie inni
Z zamiarem twym.
Góry skaliste
Góry skaliste
Piękne wysokie
Wzniesione ku niebu są
Oczy by można
Nimi nacieszyć
I zauroczyć się
Stoją w swej dumie
Zamknięte w sobie
I przyglądają się
Deszczem
Co je do czysta obmywa
Strumieniem pełnych łez
I błyszczeć będą
W słońcu blasku
Jak diament
W dotyku swym
Kozom skaczącym
Przyglądać będą
Żywiące się, trawką gór
Humor tobie dopisuje
Humor tobie dopisuje
Humor przyszedł
W samą porę
Rozkołysał w twojej głowie
Myśli dotąd niesłychane
I przyciąga wszystkich wkoło
Do zabawy zapraszając
Do uśmiechu i radości
Do śpiewania słodkich pieśni
Uwalniając się z problemów
Które wcześniej nas dręczyły
Rzeka
Rzeka spokojnym nurtem
Płynie przed siebie w dal
Radosna w swoim humorze
Niesie ją lekki wiatr
Błyszczy jak kryształ czysty
Przejrzeć by można w niej
Wzrokiem zanurzyć w głębię
Zachwycić bogactwem jej
Kamienie do czysta obmywa
Zatroskana miłością dna
I tak popłynie do morza
Rozpływając się w myślach swych
Wierzby płaczące
Wierzby płaczące
Wietrzyk im listki
Osusza od łez
Innym drzewom zazdroszczą
Że radość płynie z nich
A one ciągle w płaczu
W dzień każdy
Miesiąc, rok
Niepokój w nich trwa ciągły
Cóż uczyniły
Czyżby zgrzeszyły
Nadaremne pocieszanie
I tak płakać będą
Do końca swoich dni
Wylanych morze łez
Wylanych morze łez
Umarłych przyszedł kres
Umartwionych rzesza ludzi
O przyszłość swą
Karmionych niewiedzą
Oszukanych przez los
Zniechęconych dalszą podróżą
Zmieńmy kres wydarzeń
Weźmy los w ręce swe
Nie utrudniajmy samym sobie
Mechanizm uruchomijmy
Niech nas prowadzi
Niech duch w nas się odrodzi
Od wieczora aż do rana
Od wieczora aż do rana
Cała wieś
Przez mgłę zasłana
Jak tu jechać
Jak tu iść
Kogo spytać. Mgły?
Przecież ona nic nie zdoła
Jakby ktoś ją ręką zasiał
Co ma robić. Biedna
Szarością przeodziana
Wieczór niby nie tak późny
Ludzie z pracy powracają
Trzymać się za ręce mają
Dadzą radę
Samochodem, czy na pieszo
Jakoś się przez mgłę przemieszczą
Aby do domów swych.
Myśl głową
Pisz, czasu nie marnuj
Myśl głową
Z mądrym słowem daleko zajdziesz
Słuchać będą cię z uwagą
Przekazywać słowa dalej
Czytać, śmiać się nawet płakać
Także ptaki i motyle
Będą śpiewać słowa twoje
Unoszące się też serca
Chmurkom będą opowiadać
Co zawiera tekst twych wierszy
Czy przypadną im do gustu
Któż zgadnąć może
Wszystko się niebawem okaże
Zawitała jesień
Zawitała jesień
Do mego ogrodu
Z drzew pospadały
Kolorowe liście
A z pod liści
Wyszedł jeż
Tyle jabłek
Spadło z drzew
Które by tu zjeść?
Myśli mały jeżyk
Wezmę je na kolce me
Jabłek parę
Podzielę się z siostrą
Bratem nawet z przyjacielem
Bo gdy już nastanie zima
Nic już dla mnie
Nie zostanie do zjedzenia
Opowieści płyną z serca
Opowieści płyną z serca
Migotają jak świetliki
Zamieniając twoje słowa
W baśnie kolorowe
W świecie barw przejrzystych
Nieznanych nam ptaków
Malutkich jak motylki
Trawką która złotem błyszczy
I krasnali które siedzą
Pod grzybkami kapeluszy
Malusieńkie jak stokrotki
Nawet chochlik się wychylił
Spod liścia jagódki
Drapiąc się po główce
Jakiego psikusa zmalować
Ciemne chmury
Ciemne chmury się zbliżają
Słychać grzmoty
Już niedługo
Błyskawice z chmur wyskoczą
Trzeć się będą
Jedna z drugą
Uderzając wciąż co chwila
Wiatr się zerwał
Deszcz przywitał
Rozhuczało się na dobre
Walą grzmoty, błyskawice
Biją raz po razie
Jakby walkę tarły z sobą
Jeszcze chwila
I ucichną
Niepokoić już nie będą
Słońce zaraz się wynurzy
Strach odejdzie
Pagórki zielone
Pagórki zielone
Pola żółcią ubarwione
Szum wiatru niesie
Zapach świeżych ziół
Przejrzyste niebo otacza wieś całą
Przeróżne ptaki otaczają gałązki drzew
Podziwiając różnorodność kolorów
Rolnicy zasiewają pola
Aby jesienią zebrać obfity plon
I tak aż do przyjścia zimy
Otuli wszystko puchem białym
Każde drzewo i krzew
Zapadnie w zimowy sen
A ludziom odrobinę wytchnienia
Od prac polowych
W zaciszu ciepła domowego
Od tygodni
Od tygodni
Deszczu nie ma
Jak spragniona
Ziemia jest
Wszystko schnie
Już z przesuszenia
Tak że płakać
Nam się chce
Ile łez
By trzeba wylać
By wilgotność
Była w niej
Wypuściła nam
Korzenie
I zazieleniła się
Czy nie spadnie
Deszcz już nigdy
Czy na zawsze
Będzie tak
Usłysz Boże
Me wołanie
Spuść na ziemię
Mały deszcz
Pokaż nam
Że jesteś z nami
Że nie gniewasz
Na nas się
Niech się wreszcie
Zazieleni
I odrodzi
Nam się znów
Motyle fruwają na łące