E-book
22.05
drukowana A5
48.8
Kwieciste ogrody

Bezpłatny fragment - Kwieciste ogrody

zbiór wierszy

Objętość:
270 str.
ISBN:
978-83-8324-085-5
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 48.8

Tyle mądrych słów

Tyle w człowieku myśli jest

Tyle mądrych słów

Niebo by można było wypełnić

Słowami mądrych głów

A w każdym słowie

Znajdziesz mądrość

I wyraz napiszesz z nich

Z każdego wyrazu

Ułożysz zdanie

I wyjdzie ci cały wiersz

Nie jest to takie proste

Niech nie wydaje się wam

Czasami trzeba pomyśleć dłużej

Czasem to krótko trwa

Starajmy się mądrze myśleć

Aby ułożyć coś

Nie wszystkim jest dane pisać

Nie każdy ma ten dar

Lecz jeśli chciałbyś spróbować

Napisać mądry wiersz

Dobrze się zastanów

Co napisać chcesz

Sen spokojny

Sen spokojny, sen błogi

Uspakaja ciało, aż do głębi

Zanurzone w głębokim śnie

Nie wiem, co się dzieje ze mną

Odpoczywam, czuję się lekko

Jak noc spokojna

Z rozświetlonym niebem

I księżycem wpatrującym się w ziemię

Jakby stał na straży

Wsłuchując się, czy nikt nie zakłóca spokoju

Nawet liść na drzewie nie drgnie

Ani trawa się nie poruszy

Uśpione snem wielkim

I tak do rana, do słońca wschodu

Budzić się będą i żyć na nowo

Prawdy nie mówić

Prawdy nie mówić

Kto to słyszał

By w zakłamaniu żyć

I tylko myśleć

Jak tu oszukać

I sprawiać w innych gniew

Karmić się kłamstwem

Jakie to proste

Wymyślać, co się chce

A czy nie lepiej

Powiedzieć prawdę

I nie ośmieszać się

Wyzbądź się fałszu

Nie zmyślaj więcej

Bo wejdzie ci to w krew

Na plecach swoich

Chcesz nosić worek

Ciężaru swoich słów

Lepiej jest przecież

Powiedzieć prawdę

Nie kłamać

Tak jak z nut

Kłamstwo jak mówią

I tak wyjdzie na jaw

Czy tego chcesz, czy nie

Jakie to smutne

Jakie to smutne

Nie kochanym być

I wszystko psuć

Wokół niego

Jakie niemądre

Aby go kłuć

Słowami zepsutych słów

Jakim człowiekiem

Trzeba być

Aby go ranić tak mocno

Uderzać co raz

Pięścią w stół

I chwalić się

Swą mściwością

Co w tym człowieku

Może tkwić

Co czyha

W myślach jego

Czy już naprawdę

Jest z nim tak źle

Że ranić ciągle chce

Więc napraw błąd swój

I nie chwal się

Że tobie wszystko wolno

I naucz się po ludzku żyć

I nie bądź tak pewien siebie

Skończyć się musi

Skończyć się musi, to co zaczęło

Kiedy nastąpi, nikt nie wie

Straszne zjawisko na ludzi spadło

Strach nastał w oczach ludzkich

Wyjść z sytuacji trudnej nie sposób

Jak zmierzyć się z tym co zaszło

Jak się uchronić.

Jak żyć, nie zwariować

Czy to się dzieje naprawdę?

Niech już ustąpi

Niech zgaśnie, zniknie

I nigdy nie powraca

Niech nie zabiera

Tego co ważne

W życiu każdego człowieka

Zabłyśnij promyku

Zabłyśnij promyku

Rozwesel serce

Biednego człowieka

Który ciągle jest zabłąkany

W myślach swoich

Rozjaśnij umysł jego

Otwórz oczy na świat

Aby ujrzał to

Czego dostrzec nie mógł

Pozwól, aby uśmiechnął się

I poczuł radość

Życia swego

Pomóż mu wyjść z ciemności

Aby dotknął

Jasności dnia codziennego

Niech odkryje w sobie

Wszystko co zatracił

W przeszłości swej.

Niech narodzi się na nowo

I mknie przed siebie

Nie oglądając się.

Zamienić słowo

Zamienić słowo, co to znaczy?

Czy porozmawiać szczerze

Czy w żart obrócić rozmowę

A może coś w zdaniu zmienić

Czy tylko na słowie jednym pozostać

I co z tej rozmowy wyniknąć może

Czy coś dobrego, czy złego?

Dobre słowo wystarczy każdemu

W złym słowie pogubić się może

I jaki morał z tego?

Nie szkodzić jeden drugiemu

Nie wchodzić słowu w drogę.

Dlaczego robisz zamęt

Dlaczego robisz zamęt

Wokół siebie

I innych straszysz

Obecnością swą

Pokazać chcesz

Że więcej siły w tobie

A w innych nie widzisz nic

Obecność twa

Zagłusza oddech nasz

A w oczach tylko łzy

Zatrzymaj się przez chwilę

I zatrzyj za sobą zły ślad

Zmień w sobie

Chore wyobraźnie

Nie zamieniaj

Jasnego dnia w mrok

Usiądź

I przemyśl tę chwilę,

Jak wielki sprawiłeś

W innych ból

Odrzuć od siebie

Niechęć swoją

I otwórz przed sobą

Nowe drzwi

Przeproś tych których skrzywdziłeś

I zamień na lepsze

Swój los

Zebrać myśli

Zebrać myśli do kupy

Zestawić je w całość

W dobrych myślach pozostać

Złe odrzucić w niepamięć

W dobroci pozostać do końca

Z dobrem zbratać szczerość

W dobru odnaleźć się można

Zmienić wszystkie narody

Zjednoczyć ludzkość całą

Aby wojny ustały

Choroby nas opuściły

Zamazać wszelkie niezgody

I żyć ze sobą w zgodzie.

Zagubiony świat

Zagubiony świat pełen zmartwień

Zabłąkał się na drodze swej

Odnaleźć się nie umie

W zamęcie pełnych łez

W bólu udręczony

Odpocząć by chciał

Lecz nie ma miejsca na ziemi

Na której spocząć by miał

Zmęczony od wielu okrucieństw

Zbolały od wielu ran

Kiedy ma się odrodzić

W kim szukać pomocy ma

Lecz kiedy nadejdą dni lepsze

I deszcz zmyje

Wszelki zły ślad

I wojen nie będzie więcej

Na nowo narodzi się świat.

Nastał zmierzch

Nastał zmierzch

Mgłą okrył łąki i jeziora

Powoli zamienia w sen

Wszystko dookoła

Pracą codzienną zmęczeni

W podróż senną się udali

Aby rankiem obudzić się

Wypoczęci, pracę rozpoczęli

I tak przez sześć dni w tygodniu

Zmagać się będą z codziennością

Aby w dzień siódmy odetchnąć

Przywitać niedzielę z radością.

Brzoza i klon

Dwa drzewa rosły obok siebie

Brzoza i klon

Brzoza smukła i biała

Klon zaś jak wielki pan

Mocny i piękny zarazem

Liściami wdzięczy się

Brzozo bielinko moja

Szeleścisz blisko mnie

Klonie, ty jak muzykant

Grasz dla mnie cały dzień

O, jak my blisko siebie

Jak dobrze razem nam

Nawet wicher nie złamie

Nawet grzmot omija nas

Mocne korzenie w ziemi

Łączą na zawsze nas

Chociaż liść spada jesienią

Jesteśmy bez naszych szat

I tak nas nikt nie rozdzieli

Gałęzie splotą nas.

Nie jest łatwo żyć

Nie jest łatwo żyć

Jeśli nie masz wsparcia

Poczucia bezpieczeństwa

Zaufania bliskich

Obojętność twa cię przygniotła

Zamknięta w czterech ścianach samotność

Zmień życie swe, pokaż się

Rękę wyciągnij

Otwórz okno na świat

Wpuść promyk słońca

Niech ogrzeje wnętrze twe

I niepokój w tobie zagaśnie.

Uśmiechaj się do życia

Uśmiechaj się do życia

Nie trać nadziei wciąż

Tyle jest dobra na świecie

Tyle wspaniałych dróg

Otworzą się przed tobą

Zamienią w dobro twój los

Uwierzyć spróbuj w siebie

Potrafisz pokonać swój strach

Zabierz ze sobą marzenia

Które chowasz od lat

Pozwól im wszystkim usłyszeć

Nie ukrywaj ich w sercu swym

Czasu nie marnuj

Czasu nie marnuj

Czas uszanuj

Nie trać pewności

W sercu swoim

Zegar czas goni

Nie zatrzymasz

Więc, nie trać czasu

Na rzecz banalną

Dom pełen szczęścia

Dom pełen szczęścia

I spokojnych dni

Usłany miłością

Zapachem róż

Roześmianych twarzy

Urokliwych chwil

Przez lata śpiewająco

Do przodu iść

Spełniając swe marzenia

Osiągnąć w życiu cel

W którym zaznasz szczęście

A nie same łzy

Lament i płacz

Nadeszła noc

Bez księżyca i gwiazd

Zimna i mroczna

Aż strach ogarnia mnie

Dokąd mam iść

Kto wskaże drogę mi

I poda mi rękę

Abym mogła podnieść się

Znalazłam się w miejscu

Gdzie jest lament i płacz

Zmęczonych od bólu

Zgłodniałych od lat

Próbuję odtworzyć

W myślach moich dzień

Kto skrzywdził tak bardzo

Niewinność ludzkich serc

Kto zaczął tę grę,

I nie chce z niej wyjść

Niech zakończy na zawsze

Cierpienie i głód.

Bieda z biedą

Bieda z biedą

Złączyć się nie może

Zboża nie zasieje

I plonu nie wyda

Nie zazna spokoju

Dnia codziennego

I z nocą pogodzić się nie da

Do końca będzie ciągnąć za sobą

Niepowodzenia życia całego

Bieda, cóż począć

Zasobna nie jest

Już się taka urodziła

Z biedą jej żyć trzeba

Co się dzieje

Co się dzieje

Na tym świecie

Z czym stykamy się

Wszystko wali się na głowę

Straty wielkie są

Serce boli z zrozpaczenia

Zrozumienia brak

Bojaźń ludzka

Jest w cierpieniu

Jak się bronić ma

Upadają krok po kroku

Strach w nich wielki trwa

Kto ma dla nich rękę podać

Ufności im brak

Wypatrują wciąż pomocy

By zakończyć spór

Czy nadejdą lepsze czasy

Wierzyć trzeba w to

Trzeba sobie rękę podać

I pogodzić się.

Rok nastał smutny

Rok nastał smutny, nieoczekiwany

Kto by się spodziewał

Choroby nieznanej

Zaskoczyła wszystkich, strachem zawładnęła

Covid-19 cóż to za szarada

Cały świat choruje, no i się maskuje

Dezynfekuje, w rękawicach chodzi

Spotykać się nie może rodzina z rodziną

By nie zaraziła wirusem- korona

Dziwne czasy nas spotkały

Czy wyjdziemy z tego

Jak to długo potrwa

Tylko Bóg wie w niebie

Zmienić coś w sobie

Zmienić coś w sobie

Na lepsze rzecz jasna

Wiosna nadchodzi

Ubarwi w nas myśli

Uściele kwiatami

Szaty na ciele

Ozdobi włosy

Wiankiem splecionym

Z polnych kwiatuszków

Z łąki zerwanych

Myśli w nas płyną

Jak chmurki na niebie

Miłość do wiosny

Jest niezapomniana

Spokój ducha

Będzie dobrze, nawet lepiej

Czoła w górę, szczery uśmiech

Spokój ducha nas prowadzi

W dobrym celu, w dobrej wierze

Krok po kroku i do przodu

Prowadź głowo aby mądrze

Prostą drogą, dróżką, ścieżką

Nie trać czasu i zamiaru

I niech nogi nas prowadzą

Do krainy szczęścia z miodem.

Jesteśmy na tym świecie

Jesteśmy na tym świecie

Po to aby żyć

Cieszyć się, uśmiechać

I bawić się

Spotykać ludzi na ulicy

Pozdrawiać ich

Czuć w sobie radość z życia

I kochać ich

Nie tylko spór z nimi toczyć

Nie zerkać okiem złym

Nie mieć pretensji o nic

Choć w życiu różnie jest

Nie jest to takie proste

Ze wszystkim godzić się

Nie w każdym znajdziesz prawdę

Nie w każdym mądrość jest

Lecz trzeba się pogodzić

Z tym co spotyka nas

Chociaż łatwe to nie jest

I wsparcia nam brak

Nie traćmy więc nadziei

Na dobroć ludzkich serc

Bo w każdym znajdziesz radość

A nie tylko złość.

Duma

Duma twe serce rozpiera

Dumy w tobie jest za wiele

Nie bądź taki pewien siebie

Nie nalegaj, nie zabiegaj

Nie udawaj bohatera

Z dumą jeszcze nikt nie wygrał

Lepiej zostać prostym, szczerym

Szczerość każdemu się przyda

Z dumą nikt się nie dogada

Podstępni ludzie

Podstępni ludzie żyją wśród nas

Bać się ich trzeba i strzec

Bo nie wiesz co zrobi ów taki gość

Z jakim zamiarem ma przyjść

Niby łagodny w swoim spojrzeniu

A siedzi w nim zły wilk

Jak się uchronić od tego stwora

Bój Jeden tylko wie

Trzeba uważać na takich ludzi

Najlepiej unikać ich

Ale jak strzec się

Kto nam to powie

Jakich udzieli nam rad

Nie wszyscy podstępni jesteśmy

Nie w każdym rodzi się zło

Lepiej mieć oczy szeroko otwarte

I uchem wsłuchiwać się

Bo nikt z was nie wie

Z jakim podstępem

Możemy spotkać się.

Świergot ptaków

Świergot ptaków rozwesela

Dziobki swoje otwierają

Do śpiewania zapraszają

Skrzydełkami wymachują

Nóżki rzewnie podskakują

Nutki w główkach układają

By muzyka trwała dalej

Ptaki zewsząd nadlatują

Podziwiają, brawa biją

Zachód słońca pokazuje

Że nadchodzi odpoczynek

Koncert kończą rozbawione

Że spełniły swe marzenia

Cierpliwość

Cierpliwość. Potrzeba człowieka

Obcujmy na co dzień z nią

Ze spokojem znosimy

Choć trudu w niej moc

Ustępować jej trzeba

Chociaż pojąć nie można

W zrozumieniu przyjmować ją

Łatwe to nie jest

Aby wytrwałości, pokory

I siły było w niej

Nie zrozumie ten tylko

Kto nie podejmie się jej

Niech spróbuje doświadczyć

W życiu swoim

Ile serca trzeba włożyć w nią

Nie każdemu się układa

Życie nie każdemu się układa

Życie to nie łatwa sprawa

Umieć trzeba sobie radzić

W sprawach trudnych, błahych, słabych

I nie z każdym się dogadasz

I nie w każdym jest odwaga

Trzeba dużo mieć wigoru

W miejscach w których się znajdziemy

Trzymać się zasady swojej

Owszem, jeśli jest prawdziwa

Bo nie każdy ma coś w sobie

I poukładane w głowie

W sercach ludzkich

W sercach ludzkich

Znajdziesz dobroć

Ale też i złość

Dobroć jest potęgą siły

W złości gorycz jest

Dobroć przyjmie i przytuli

Złość odepchnie cię

Godzić nam ze złością trzeba

Wgłębić trzeba w nią

Nie odrzucać, lecz rozmawiać

I zrozumieć ją

Wybrać zadrę z serca jego

Niech nie kłuje go

I zamienić w dobroć jego

Pocieszając go

W zamyśleniu i ciszy

W zamyśleniu i ciszy

Rozpoczynam dzień

Co przyniesie dla mnie

Jak przywita mnie

Z uśmiechem na twarzy

Czy ze smutkiem też

W oczach spotkam radość

Czy uronię łzę

Z nowiną ciekawą

Co ucieszy mnie

A może coś złego

Spotka dzisiaj mnie

Nigdy nie wiadomo

Co ten dzień nam da

Bądźmy zawsze czujni

Lecz nie martwmy się

Spokój duszy

Spokój w duszy gra

Czy to prawdą jest

Tak wam ludzie mówią

Lecz nie w każdym gra

I nie w każdym śpiewać chce

Więcej smutku niż radości

W sercach naszych jest

Czy przewyższa smutek radość?

W pewnej mierze tak

Coraz częściej narzekamy

Że nam czegoś brak

Zrozumienia i miłości

Wciąż brakuje nam

Wzrok wpatrzony w ziemię

Smutek w oczach tkwi

W ciągłym zamyśleniu

Obciążamy się

Odrzućmy od siebie

Co nie sprzyja nam

I przywróćmy spokój duszy

Radość w ciele swym.

Chytrość i przebiegłość

Chytrość i przebiegłość

Kręci się jak koło

Wierci, dłubie i działa

Uważajmy na chytrusów

Z przebiegłością podłą

Podejść mogą z każdej strony

Podstęp za podstępem gonią

Kręcą się przy tobie

I udają szczerość

Czujność i rozwaga

Niech w nas zawsze będzie

Zdrowy umysł i roztropność

Niech nas nie opuszcza

Zaufanie

Zaufanie. Wielkie słowo

Prawda tkwi, czy fałsz

W zaufanie wierzyć trzeba

W kłamstwie siedzi wróg

W każdym coś znajdziemy przecie

Bo tak zawsze jest

Zaufać każdemu

Chyba nie da się

W prawdzie znajdziesz

Mało prawdy

Choć też zdarza się

Że musimy w coś uwierzyć

Co nam mówić chcą

Z kłamstwem wiecie

Jest inaczej

W kłamstwie gubią się

Niby patrzą szczerze w oczy

W słowach tracą się

Zaufanie. Ufać trzeba

Zawsze przyda się

Bo jak żyć bez zaufania

Przecież nie da się

Bez tchu

Brak tchu, brak słów

Sposobu myślenia

Dręczą cię wciąż wyrzuty sumienia

Tkwią w twojej głowie

Ciężkość cię przygniata

Jakbyś błądził w ciemnościach przez lata

Nie marnuj czasu na niepowodzenia

Zbierz myśli do kupy

Uporządkuj czas

Usuń wyschnięte drzewo

Zasadź zdrowe, niech wypuści korzenie

Niech razem rozwija się z tobą na nowo

W dobrym przekonaniu

I w dobrej wierze

Przywróć spokój

Dzień pełen blasku

Westchnień w sobie

Wiele ma

Zaspokoić chce

Wejrzeć w serca

Ukoić ból

Pełnych zmartwień

Oczu łez

Napełnić wnętrza radością

Przywrócić spokój

W ciele ich

Zamazać w myślach

Ich niepokój

Zetrzeć z oczu łzę

Nadzieję przywrócić

Spragnionych miłością

Zagrać na nerwach

Zagrać na nerwach

Czy to dobry sposób

Złościć, denerwować

I uśmiechać się pod nosem

Można grać na instrumencie

Czy na innym dobrym sprzęcie

Mandolinie czy gitarze

Harfie albo wiolonczeli

Uspokoić nerwy swoje

Poukładać myśli w głowie

Zaspokoić się muzyką

Śpiewem, tańcem czy modlitwą

Ułagodzi i wyciszy

I z zagrywki cię wyleczy

Barwy szczęścia

Dywany w pięknych

Kolorach swych

Utkane ręką człowieka

Tak kolorowe w barwach swych

Jak kolory tęczy na niebie

Odzwierciedla życie człowieka

W smutku lub radości

Dni mogą szare przyjść

Lub kolorowe jak w wiośnie

Ułożyć się mogą

Jak kwiaty na łące

Lub nikłe w swej szarości

Tak wybrać musimy

Życie swe

Jak dywan w kolorach pełnych

Sięgnijmy zatem

Po barwy szczęścia

Co życiem nas ułaskawią

Nie traćmy nadziei

Na przyszłość swą

Niech sama, nam się objawi

Trzeźwość umysłu

Trzeźwość umysłu

Nie zbacza z drogi

Nie potyka się

Podnosi na duchu

Nie zamyka się w czterech ścianach

Uwalnia w nas lęki

Zamienia bojaźń w odwagę

Mieć trzeźwą głowę

To jest zasada

Dla każdego kto jej się trzyma

Ma dobrą pamięć i chęć do życia

Co za dzień

Co za dzień.

Nie wiem za co złapać się

Wszystko z ręki mi ucieka

Co się dzieje ze mną dziś

Ktoś ma dzisiaj do mnie przyjść

Uspokoić się nie mogę

W myślach zaraz się pogubię

Wszystko plączę, wszystko gubię

Jaki mamy dzisiaj dzień

Środa, piątek, może wtorek

Niech pomyślę. Poniedziałek

Lewą nogą wstałam dziś

Cały tydzień będzie taki

Muszę zastanowić się

I przemyśleć to od nowa.

Uwierzyć w siebie

Uwierzyć w siebie

Podjąć decyzję

Bez czyjejś wiedzy

Rozwiązać problem

Pomysł przywrócić

No i gotowe

Zadać pytanie

Czy rozwiązanie

Udać się może

Nawet możliwe

Życie poświęcić

Dla dobrej sprawy

Aby uczciwej

Uwierz i żyj dalej

Gość nieproszony

Wicher zerwał się niespodziewanie

Drzewa pobudził powystraszane

Miotał nimi na różne strony

Ten wiatr szalony

Liście z drzew zrywał

Gałęzie łamał

Wyrywał drzewa z korzeniami

Niech już przestanie

Niech idzie sobie

Gość nieproszony

A wicher szalał rozradowany

Gwizdał i śmiał się jak opętany

Drzewa się trzęsły ze strachu całe

Płakać zaczęły już obolałe

Aż w końcu osłabł

Na swojej sile

I szkód już więcej

Nie zrobi tyle

Drzewom ulżyło

Płakać przestały

Zmęczone wichrowym szałem

Rozsądek jest potrzebny

Rozsądek w tobie wielki

Rozsądek jest potrzebny

Wszystko robisz sprawnie z głową

Myślą i rozmową

Rozsądkowi się poddajesz

Mądrze działasz i z rozwagą

Stąpasz twardo po tej ziemi

No i dobrze

Rozważ wszystkie swe problemy

Z myślą, słowem i nadzieją

Nie uginaj i nie zmieniaj

Swych poglądów

W wygodnym fotelu

Usiadłam przy oknie

W wygodnym fotelu

A tu deszcz pada

Na naszą ziemię

Jak dobrze, bo przecież

Przez tydzień cały

Ani jednej kropli

Deszczu nie było

Niech drzewa napiją się

Wody spragnionej

I kwiaty na łące

I trawa na ziemi

I to co w ogrodzie

Jest zasadzone

Niech wszystko nam rośnie

I się zieleni

A gdy już deszczyk

Przestanie padać

Wyjrzy słoneczko

Zza ciemnej chmury

I rozweseli uśmiech

Na twarzy

I wszyscy będą zadowoleni

Pokochać starość

Pamięć zanika

Słuch coraz gorszy

Ze starością nas wita

Młodość odeszła

Przyzwyczaić nam będzie trzeba

Pokochać starość

Rękę jej podać

Z uśmiechem niech nas prowadzi

Przez życie dalsze

Z bukietem kwiatów

Niech uśmiech nas nie opuszcza

Zrozumieć starość

To jest podstawa

Zapoznać się z nią, przyzwyczaić

I tak do końca życia naszego

Pożegna nas, z tym co było

Aż noc zapadnie w blasku księżyca

I powie wszystkim dobranoc

Staruszka

Staruszka idąc drobnymi krokami

Oparła rękę na lasce

Zmęczona codziennymi sprawami

Usiadła wygodnie na ławce

Słuchając śpiew ptaków

I szum pobliskiego morza

Przypominała młodość swą

Ujrzała chłopaka z dziewczyną

Przechodzących obok niej

Bez trosk i zmartwień

Zapatrzonych w siebie

Uśmiechnęli do niej się

Młodość piękna i radosna

Jak zazdroszczę dla nich jej

Starość, nie jest taka prosta

Trzeba się pogodzić z nią

Plotka

Wieści rozchodzą się szybko

Czy prawdziwe, ależ skądże

Niedosłyszy to dopowie

Niedowidzi to przekręci

Plotka niesie się w rozpędzie

Mała, większa cóż to szkodzi

Pogawędka ich prowadzi

Głucha, ślepa i bez sensu

Język mówią że bez kości

Ale za to dobrze chłości

Drzewa szumiące

Drzewa szumiące dookoła

Liściem o liść

Dotykające się

Kołyszące się jak

Fale na morzu

Swoim tonem śpiewające

Wiatr im melodię gra

Do tańca je zapraszając

Szelestem szepcząc

Muzykę swą

Oplatających się gałązkami

Jak w walcu poruszających się

W powiewie wiatru łagodnego

I tak przez dzień cały

Tańczyły w objęciach swych

Zmęczone, spać się udały

Aby przywitać następny dzień

Pająk pajęczynę tka

Pająk pajęczynę tka

Jak na krośnie nicie przeplata

Pracuje dzionek cały

Aby noc przespać spokojnie

Gdy rano się zbudzi

Zagląda zza siatki podstępnie

I tak przez dzień cały

Muszka nie wpadła w pajęczę

Zgłodniały pajączek z niesmakiem

Przespał następną noc

Na ranek gdy przetarł oko

Przysmak pojawił się.

Piękny duży las

Piękny duży las

A w nim

Zwierzęta mieszkają

Mają tu swój świat

Tu rodzą się, żyją

I miło czas spędzają

Ptaki na drzewach

Domki budują

Inne zwierzęta

W norach się kryją

Leśne mrówki

Kopce układają

Każdy swoje miejsce ma

Znają się dobrze

W swoim raju

Chociaż nie wszyscy

Tu się kochają

Nie w każdym

Miłość gra

Jak to w przyrodzie

Wiecie sami

Każde zwierzę

Charakter swój zna

Mech

Mech wdarł się w drzewa

Trawy, mury i kamienie

Wszystko mchem obrasta

Ściele się jak dywan

Panoszy się wielce

Wszystko niszczy

Jak rdza żelazo

Jak go zwalczyć

Jaką siłą. Kto podpowie?

Może wiatr szepnie

Może coś ci powie

Zamieni słowo z tobą

Ale czy zrozumiesz

Co szepcze do ucha

Rady szukać trzeba

U kogoś innego

Dąb mieszka niedaleko

Mądre drzewo i szlachetne

Wieki jest tu na ziemi

On jest znawcą

Od spraw mchowych

Znajdzie sposób go wyplemić.

Przywołać pszczółki

Łąka wysłana kwiatami

Jak dywan w barwach swych

Położyć by się chciało

Napełnić zmysły swe

Zapachem świeżych kwiatów

Przywitać nowy dzień

Popatrzeć jak się kołyszą

Nie kłócąc się

Kwiat do kwiatka się tuli

Godzi się

Przywołać pszczółki do siebie

Zapachem swym

Zaprosić do zapylenia

Po nocnym śnie

Nektarem słodkim jak miodzik

Ugościć je

Cieszą się z zaproszenia

Gościnnością ich

Słodkością pełnych kwiatów

Dziękując im.

Nieugięty bądź

Z godziny na godzinę

Odkładasz swój plan

Z minuty na minutę

Ociągasz się

Do czego doprowadzi

Upór twój

Nie zmieścisz się w czasie

Zapewniam cię

Wytrwałość w sobie miej

Nie ulegaj chęci swej

Nie utrudniaj swym zamysłom

Bo ulegną zmianie

Nieugięty bądź

Bo wyprzedzą ciebie inni

Z zamiarem twym.

Góry skaliste

Góry skaliste

Piękne wysokie

Wzniesione ku niebu są

Oczy by można

Nimi nacieszyć

I zauroczyć się

Stoją w swej dumie

Zamknięte w sobie

I przyglądają się

Deszczem

Co je do czysta obmywa

Strumieniem pełnych łez

I błyszczeć będą

W słońcu blasku

Jak diament

W dotyku swym

Kozom skaczącym

Przyglądać będą

Żywiące się, trawką gór

Humor tobie dopisuje

Humor tobie dopisuje

Humor przyszedł

W samą porę

Rozkołysał w twojej głowie

Myśli dotąd niesłychane

I przyciąga wszystkich wkoło

Do zabawy zapraszając

Do uśmiechu i radości

Do śpiewania słodkich pieśni

Uwalniając się z problemów

Które wcześniej nas dręczyły

Rzeka

Rzeka spokojnym nurtem

Płynie przed siebie w dal

Radosna w swoim humorze

Niesie ją lekki wiatr

Błyszczy jak kryształ czysty

Przejrzeć by można w niej

Wzrokiem zanurzyć w głębię

Zachwycić bogactwem jej

Kamienie do czysta obmywa

Zatroskana miłością dna

I tak popłynie do morza

Rozpływając się w myślach swych

Wierzby płaczące

Wierzby płaczące

Wietrzyk im listki

Osusza od łez

Innym drzewom zazdroszczą

Że radość płynie z nich

A one ciągle w płaczu

W dzień każdy

Miesiąc, rok

Niepokój w nich trwa ciągły

Cóż uczyniły

Czyżby zgrzeszyły

Nadaremne pocieszanie

I tak płakać będą

Do końca swoich dni

Wylanych morze łez

Wylanych morze łez

Umarłych przyszedł kres

Umartwionych rzesza ludzi

O przyszłość swą

Karmionych niewiedzą

Oszukanych przez los

Zniechęconych dalszą podróżą

Zmieńmy kres wydarzeń

Weźmy los w ręce swe

Nie utrudniajmy samym sobie

Mechanizm uruchomijmy

Niech nas prowadzi

Niech duch w nas się odrodzi

Od wieczora aż do rana

Od wieczora aż do rana

Cała wieś

Przez mgłę zasłana

Jak tu jechać

Jak tu iść

Kogo spytać. Mgły?

Przecież ona nic nie zdoła

Jakby ktoś ją ręką zasiał

Co ma robić. Biedna

Szarością przeodziana

Wieczór niby nie tak późny

Ludzie z pracy powracają

Trzymać się za ręce mają

Dadzą radę

Samochodem, czy na pieszo

Jakoś się przez mgłę przemieszczą

Aby do domów swych.

Myśl głową

Pisz, czasu nie marnuj

Myśl głową

Z mądrym słowem daleko zajdziesz

Słuchać będą cię z uwagą

Przekazywać słowa dalej

Czytać, śmiać się nawet płakać

Także ptaki i motyle

Będą śpiewać słowa twoje

Unoszące się też serca

Chmurkom będą opowiadać

Co zawiera tekst twych wierszy

Czy przypadną im do gustu

Któż zgadnąć może

Wszystko się niebawem okaże

Zawitała jesień

Zawitała jesień

Do mego ogrodu

Z drzew pospadały

Kolorowe liście

A z pod liści

Wyszedł jeż

Tyle jabłek

Spadło z drzew

Które by tu zjeść?

Myśli mały jeżyk

Wezmę je na kolce me

Jabłek parę

Podzielę się z siostrą

Bratem nawet z przyjacielem

Bo gdy już nastanie zima

Nic już dla mnie

Nie zostanie do zjedzenia

Opowieści płyną z serca

Opowieści płyną z serca

Migotają jak świetliki

Zamieniając twoje słowa

W baśnie kolorowe

W świecie barw przejrzystych

Nieznanych nam ptaków

Malutkich jak motylki

Trawką która złotem błyszczy

I krasnali które siedzą

Pod grzybkami kapeluszy

Malusieńkie jak stokrotki

Nawet chochlik się wychylił

Spod liścia jagódki

Drapiąc się po główce

Jakiego psikusa zmalować

Ciemne chmury

Ciemne chmury się zbliżają

Słychać grzmoty

Już niedługo

Błyskawice z chmur wyskoczą

Trzeć się będą

Jedna z drugą

Uderzając wciąż co chwila

Wiatr się zerwał

Deszcz przywitał

Rozhuczało się na dobre

Walą grzmoty, błyskawice

Biją raz po razie

Jakby walkę tarły z sobą

Jeszcze chwila

I ucichną

Niepokoić już nie będą

Słońce zaraz się wynurzy

Strach odejdzie

Pagórki zielone

Pagórki zielone

Pola żółcią ubarwione

Szum wiatru niesie

Zapach świeżych ziół

Przejrzyste niebo otacza wieś całą

Przeróżne ptaki otaczają gałązki drzew

Podziwiając różnorodność kolorów

Rolnicy zasiewają pola

Aby jesienią zebrać obfity plon

I tak aż do przyjścia zimy

Otuli wszystko puchem białym

Każde drzewo i krzew

Zapadnie w zimowy sen

A ludziom odrobinę wytchnienia

Od prac polowych

W zaciszu ciepła domowego

Od tygodni

Od tygodni

Deszczu nie ma

Jak spragniona

Ziemia jest

Wszystko schnie

Już z przesuszenia

Tak że płakać

Nam się chce

Ile łez

By trzeba wylać

By wilgotność

Była w niej

Wypuściła nam

Korzenie

I zazieleniła się

Czy nie spadnie

Deszcz już nigdy

Czy na zawsze

Będzie tak

Usłysz Boże

Me wołanie

Spuść na ziemię

Mały deszcz

Pokaż nam

Że jesteś z nami

Że nie gniewasz

Na nas się

Niech się wreszcie

Zazieleni

I odrodzi

Nam się znów

Motyle fruwają na łące

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 48.8