E-book
66.15
drukowana A5
83.97
Kwantowa kondycja umysłu

Bezpłatny fragment - Kwantowa kondycja umysłu


5
Objętość:
232 str.
ISBN:
978-83-8324-030-5
E-book
za 66.15
drukowana A5
za 83.97

Kwantowa kondycja umysłu


Krystian Defer

“…Bóg nie gra ze Światem w kości…” — Albert Einstein

Ψ Teoria Kwantowości

Kot Schrödingera. Kolaps Kwantowy 1

Już od najmłodszych lat uczymy się pewnego zbioru prawd, prawd życiowych, których znajomość ma w konsekwencji prowadzić nas przez życie w zdrowiu. W tym szerokorozumianym zdrowiu. Dotyczy to jednak przede wszystkim zdrowia fizycznego. Ta publikacja będzie o tym, a właściwie “też będzie o tym”, chociaż jednak z innego punktu widzenia. Nasz gatunek, ten homo sapiens sapiens ma już, jak naukowcy szacują, blisko sto tysięcy lat istnienia za sobą. Oczywiście, zgodnie z naturalistyczna wizją rozwoju, głównie jednak najsilniejsi z nas przeżywali i rozmnażali się, a my ludzie współcześni jesteśmy potomkami właśnie tych najsilniejszych i najzdrowszych. My żyjemy jednak w odmienny sposób od zwierząt. Pamiętajmy, że dzikie zwierzęta są aMoralne, kierują się główną zasadą: większy zjada mniejszego. My jednak, my ludzie, owszem możemy także zachowywać się jak zwierzęta i nie liczyć się z niczym i z nikim, ale jednak w większości mamy zawsze jakiś kościec Moralny, kierujemy się tym kośćcem. Wierzymy, że jednak Dobro jest silniejsze od Zła. Wierzymy w Boga; mamy uczucia wyższe. Jednak, to prawda w sytuacjach ekstremalnych cała prawda wychodzi z nas, cała prawda o nas. I wtedy możemy przekonać się, ile w nas jest z człowieka, a ile ze zwierzęcia. Jednak powracając do zdrowia, wszak ta publikacja ma być o zdrowiu człowieka, to należy sobie postawić pytanie: o jakie zdrowie nam chodzi? Podejrzewam, iż głownie mamy na uwadze nasze zdrowie fizyczne i kondycję ciała. Więc na tym polu przez te wieki naszego rozwoju dopracowaliśmy się wielu form pomagania sobie, właśnie w tych aspektach. Ba! Zrodziły się osobne działy, jak choćby dietetyka, czyli jak jeść i co jeść, by być zdrowym. Jak choćby także medycyna; co robić, by wrócić do zdrowia. Jak choćby sport i kultura fizyczna; czyli jak kształtować i rozwijać nasze mięśnie i fizyczną powłokę. Sporo tego jest i było. I każda taka kategoria godna jest Encyklopedii Brytanika. Zgromadziliśmy my, nasza cywilizacja, bardzo wiele materiałów i opracowań na ten temat. Więc, na wstępie, już się zastrzegam, ta publikacja nie będzie chyba jednak na ten temat. Dotknę tu bowiem czegoś, o czym nie mówi się głośno. Być może są nawet na ten temat jakieś opracowania pisemne, choć ja na takowe nie natrafiłem. Być może najbliższe temu będą jakieś materiały orientalne na temat energetyki ciała i bytu ludzkiego w kontekście przepływu energii “chi”. Jakieś materiały o medytowaniu, ale nawet i tam nie doszukałem się konkretnych informacji, jak sobie radzić w tych kwestiach, o których ja tu będę pisał. Już sam tytuł mojej publikacji: “Kwantowa kondycja umysłu” daje dużo do myślenia. Pierwotnie miałem zamiar zatytułować tekst w stylu: “Higiena kwantowa mózgu” albo: “Jak sobie radzić z przeciążeniem Mózgu?”. Te tytuły nieco trafniej przedstawiają całe zagadnienie, ale po pewnej analizie uznałem, że są mało atrakcyjne.

Nasza cywilizacja techniczna, która jest znacznie drapieżniejsza i bardziej aktywna niż cywilizacje wschodnie, potrzebuje też bardziej skutecznych form pomożenia sobie niźli to, co oferuje nam wschód w postaci medytacji czy odgłosu mis tantrycznych. Właśnie o tym mam zamiar tu napisać, oczywiście w kontekście i w przybraniu kwantowym. W dzisiejszych bowiem czasach cała wiedza kwantowa, rodem z mechaniki kwantowej, a właściwie z poziomu subatomowego, przenika powoli w nasze życie na poziomie percepcji człowieka. Początki takiej postawy, tej kwantowości, na co dzień, zaczęły się już w latach 80. XX wieku, mam tu na myśli New Age. Ale prawda też jest taka, że to wszystko było oparte na papierowych nogach. Śmiem twierdzić, mocno nieskromnie, że chyba dopiero, przynajmniej dla mniej, Kwantowość, ta egalitarna, jest dość dobrze wyjaśniona w moich książkach i ebookach: “ezoFizyka” oraz “Mag Uberyk”. Przy okazji zachęcam do przeczytania tychże pozycji, ponieważ dość szczegółowo opisałem tam cały temat Kwantowości, i nie wiem, czy zdołam w tej aktualnej książce (“Kwantowa kondycja umysłu”), w sposób wyczerpują opisać te kwestie. Mechanika kwantowa niemal od samego swego początku mocno była związana z jakąś tajemnicą, którą dopiero moja koncepcja Interpretacji Dwóch Poziomów mechaniki kwantowej całościowo wyjaśnia. Ale warto tu przypomnieć, że to już Prof. David Bohm pierwszy w latach 50. XX w. pierwszy pisał o Ukrytym Porządku kryjącym się za tajemniczością Kwantowości. Czołowi fizycy XX w. z Einsteinem i Feynmanen nie rozumieli do końca wszystkich implikacji Kwantowości. Znane jest powiedzenie Bohra (chyba jego), iż … jeśli Ci się wydaje, że rozumiesz Mechanikę Kwantową, to tym bardziej jej nie rozumiesz…

Tak, to prawda głosiciele i orędownicy New Age już intuicyjnie znali i propagowali prawie wszystkie implikacje i konsekwencje wynikające z Kwantowości naszego Świata, nie mieli jednak uprawomocnionej podkładki formalnej do tego. Tę podkładkę, ośmielę się nieskromnie tworzy dopiero Interpretacja Dwóch Poziomów mechaniki kwantowej. Jeśli się chcesz dokładniej o tym przekonać, przeczytaj koniecznie “ezoFizykę” oraz “Mag Uberyk”. Trzeba tu jasno sobie powiedzieć, iż teoretycy i głosiciele New Age-u oprócz niewątpliwych prawdziwych tez, popełnili też mnóstwo błędów i wypaczeń, a nawet zdało się istnych bredni. Właśnie dlatego, że nie mieli na to dostatecznej i koniecznej teoretycznej bazy formalnej, albo nie tyle nie mieli bazy formalnej, a raczej nie mieli poprawnej Interpretacji tej bazy. Dlatego też zawodowi fizycy dość pobłażliwie traktowali i traktują dziedzictwo Ne Age, choć minęło już ponad 40 lat od powstania tego ruchu społecznego i kulturowego (New Age). Lecz, trzeba oddać tym Nowofalowcom, że to właśnie oni zaprzęgli Kwantowość w służbie pomocy ludziom w ich codziennym życiu, w medycynie (właściwie Paramedycynie) oraz w magicznym pojmowaniu i wyjaśnianiu rzeczywistości. Właśnie cała kwestia Kwantowości polega na prawidłowej jej interpretacji. Wzory matematyczne są znane już od ponad stu lat, lecz niestety dziedzictwo klasycznego pojmowania Przyczynowości jako Determinizmu oraz swoistego Ateistyczna i Mechanistyczna wizja świata, powoduje, iż ludzie nauki nadal błądzą wokół Źródła niczym ślepcy. To, sięgające Oświecenia zamknięcie się na to co Duchowe, teraz odbija się Nauce niezdrową czkawką. Ba! Więcej nawet. Wyparcie się tego aspektu (Boga), bo przecież to co Duchowe czołowym naukowcom, w tym głównie fizykom- czyli takim, którzy kształtują paradygmaty nauki- nie pasuje do prawidłowego opisywania zjawisk. Wiadomo, że wszystkie XX-wieczne interpretacje Mechaniki Kwantowej (Tak zacznijmy od tej prostszej formy Kwantowości) są błędne. Zawierają one ogrom paradoksów i niespójności logicznych i niespójności w opisie. Aby nie być gołosłownym, skupię się teraz na tej najważniejszej dla nauki Interpretacji Kopenhaskiej Mechaniki Kwantowej. Na czym więc polega ten kardynalny błąd tej interpretacji? Notabene dotyczy to większości interpretacji, bo niejako większość wyrasta z tej Kopenhaskiej, różniąc się od niej w większych lub mniejszych detalach. Otóż dowodem na niepoprawność tej Interpretacji (zastrzegam, że nie jest to równoznaczne z niepoprawnością samej Mechaniki Kwantowej) jest tak zwany Paradoks Kota Schrödingera. Otóż wychodząc z pewników Interpretacji Kopenhaskiej dochodzimy do jawnego absurdu, czyli jest to dowód nie wprost, że te pewniki są fałszywe. Ale już całą kwestię dokładnie wyjaśniam. Otóż, w tej interpretacji mamy pewnik, iż w czasie pomiaru dochodzi (niejako …bum, traf i bach!) do Redukcji Funkcji Stanu danego układu fizycznego, czyli innymi słowy do owego słynnego, “rzekomego” Kolapsu Funkcji Stanu, po której układ fizyczny (dany, określony) przechodzi i znajduje się w Stanie Własnym mierzonej obserwabli. Bo na tym polega pomiar, na zmierzeniu Wartości Własnej tego Stanu Własnego. Też notabene jest to patent Interpretacji Kopenhaskiej. To jest ten pewnik Interpretacji Kopenhaskiej, a w jego wyniku otrzymujemy na końcu wnioskowania, iż Kot Schrödingera jest w pewnym momencie zarazem żywy jak i martwy. Co jest moim zdaniem i wszystkich ludzi kierujących się logiką jawnym absurdem, i co kończy dowód. Oczywiście, dla większości ludzi to teraz czytających, ten mój skrót myślowy może być trudny, więc nieco przybliżę to zagadnienie. Mogę teraz jedynie jeszcze dodać, iż jest to równocześnie dowód, iż nasza Rzeczywistość nie może być jednopoziomowa. Bo rozumując prawidłowo, ten dowód nie wprost błędności Interpretacji Kopenhaskiej oraz wszystkich, nazwijmy to tak, quasi-Kopenhaskich interpretacji, wyraźnie wskazuje nam, iż istnieje coś więcej niż tylko nasza Twarda Rzeczywistość. Choćby z tego powodu, że ten osławiony Kolaps Kwantowy, ta Redukcja Funkcji Stanu nie może dokonywać się w naszej Rzeczywistości, w naszej Twardej Materii (dodajmy sama ta Funkcja Stanu Układu też nie może być z Naszej Rzeczywistości), no bo przecież nie można być żywym a zarazem martwym, pomińmy tu casus Zombi, patrz wzmiankowany dowód nie wprost. Jeśli nie w “naszej”, to Gdzie?… No, właśnie, to gdzie? No gdzieś, gdzieś tam, co Prof. David Bohm nazywał Ukrytym Porządkiem. A w mojej propozycji, o czym dalej, nazywam to drugim Poziomem, Poziomem Wirtualnym, Niemierzalnym, Duchowym. Ale o tym za chwilę. Na ten moment książki wybiegam, oczywiście, z takimi wnioskami mocno do przodu, ale w dalszej części książki postaram się to bardziej umotywować. Teraz wróćmy do Paradoksu Kota Schrödingera. Mamy kota i całkowicie losowy mechanizm uruchomiania trucizny, albo innego mechanicznego mordercy (młotek). Są różne warianty tego mechanizmu uśmiercania kota. Najczęściej przyjmuje się, że to całkowicie losowy rozpad promieniotwórczy (rozpad jednego atomu, powiedzmy C14 (radioaktywny izotop węgla)) uruchamia bądź nie cały mechanizm zabicia biednego kota. W dowolnym więc przedziale czasowym istnieje 50% szans, że kota zabije i 50% szans, że kot przeżyje. Ważne jest kilka kwestii. To mianowicie, że kot i cały ten mechanizm jest umieszczony w całkowicie szczelnym pudełku, skąd nie wychodzą na zewnątrz żadne sygnały. To jest całe clou tego “doświadczenia myślowego”, to że jest to całkowicie szczelne pudełko, co będę jeszcze podkreślał w tej książce. Teraz tylko zauważę, że ten warunek sprowadza całą kwestię Kota Schrödingera do procesów z Poziomu Niemierzalnego.

I teraz z punktu widzenia Interpretacji Kopenhaskiej, która nie dokonuje podziału na różne Poziomy percepcji, mamy problem. Oto bowiem w szczelnym pudełku kot jest w superpozycji stanów “żywy” i “martwy”, co w konsekwencji sprowadza się do tego, iż zamknięty kot jest w stanie “żywy a zarazem martwy”. Tak to przedstawia formalizm matematyczny. Ktoś powie, ale jak to, przecież kot jest żywy albo martwy. Ale to są stany niepewne. Nie wiemy tego, bowiem zamknięte pudełko nie pozwala nam tego rozstrzygnąć. Pewne jest tylko to, iż kot jest także “żywy a zarazem martwy” przez ten cały czas bytności w szczelnym pudełku. Funkcja Stanu dla tego przykładu to superpozycja wszystkich poszczególnych funkcji. Jak jest naprawdę, dowiadujemy się dopiero po otworzeniu pudełka. I dopiero przy otwieraniu tego pudełka dochodzi do kolapsu Funkcji Stanu tego układu i dokonujemy pomiaru, czy ten kot przeżył lub nie. To jest właśnie interpretacja Kopenhaska. Jeśliby nie było tego Kolapsu (fizycznie) nie byłoby problemu. Ale właśnie ta interpretacja i jej wszystkie siostrzane interpretacje (ateistyczne) zakładają, że ten Kolaps jest procesem jak najbardziej fizycznym. Kiedy to właśnie Funkcja Stanu układu, obliczona z równań formalizmu kwantowego (właściwie superpozycja wszystkich rozwiązań), przechodzi (jak najbardziej realnie) w funkcję własną. W tym przypadku funkcja: “kot jest żywy a zarazem martwy”, Kolapsuje w którąś z funkcji własnych: “kot żywy”, “kot martwy”, oczywiście z wartościami własnymi: żywy i zdechły.

Dopiero Interpretacja Dwóch Poziomów wyjaśnia tę kwestię do końca. Ona to przyjmuje, że zarówno równania kwantowe, na przykład Równanie Schrödingera, jak i jego rozwiązania, czyli Funkcje Stanów, z racji tej, że zawierają liczby (czynniki) nieRzeczywiste (urojone) należą do Poziomu Niemierzalnego, stąd ogólnie rzecz biorąc Kolaps nie jest procesem z Poziomu Rzeczywistego i nie zachodzi on w naszej Twardej Materii (Poziom Mierzalny). W przypadku Kota Schrödingera, co prawda ani Funkcje Stanu, ani Funkcje Własne nie zawierają czynnika urojonego. Ale ten fakt, iż kot znajduje się w zamkniętym i szczelnym pudełku (podkreśliłem to wprzódy, iż to jest warunek kluczowy dla całego tego Paradoksu), sprawia, iż jest ten cały układ tożsamy z Poziomem Niemierzalnym, i my nie możemy doświadczeniem przeniknąć, zgodnie z Interpretacją Dwóch Poziomów, na Poziom Niemierzalny. Więc z tego punktu widzenia nic nie można rzec, co się dzieje z tym kotem, dopóki się nie przejdzie na Poziom Mierzalny, czyli otworzy się pudełko. Ale istotna różnica między tymi interpretacjami jest taka, że w Interpretacji Dwóch Poziomów nie ma takiego procesu fizycznego na Poziomie Mierzalnym jak Kolaps Stanu, czy Redukcja Funkcji Stanu, z podkreśleniem: procesu fizycznego. Kolaps Kwantowy, Redukcja Funkcji Stanu to są operację li tylko wyłącznie matematyczne i obliczeniowe. Jeśli masz, Czytelniku, jeszcze jakieś wątpliwości, to zaczekaj na dalsze treści w tej książce, w których będę się starał przybliżyć kwestie Kwantowości i na przykład podstawowe interpretacje mechaniki kwantowej, w tym tę, moim zdaniem, najważniejszą Interpretację Dwóch Poziomów, albo przeczytaj moje wcześniejsze książki “ezoFizyka” i “Mag Uberyk”, tam to szczegółowo przedstawiam niemal całość tego zagadnienia. Nota bene wszystkie Interpretacje Fizyki Kwantowej, które nie zakładają podziału na Dwa Poziomy, na Poziom Mierzalny i Poziom Niemierzalny, mają ten sam problem jak Interpretacja Kopenhaska. Muszą one bowiem na siłę “Urzeczywistnić” ten Proces Kolapsu i zmieścić ten proces w rzekomo jedynym dostępnym poziomie. No, ale wtedy mamy ten Paradoks Kota Schrödingera, który jest dowodem nie wprost, że są one błędne i nie prawdziwe. To praktycznie dotyczy wszystkich tak zwanych ateistycznych Interpretacji Fizyki kwantowej, poza jedynie interpretacją Wieloświata, która, tak, też jest z gatunku ateistycznych, ale ona również podkreśla, że nie ma takiego realnego procesu fizycznego jak Redukcja Funkcji Stanu. Ale ta Interpretacja Everetta (Wieloświatu) jest także błędna, już jednak z innego punktu widzenia, o którym postaram się jeszcze napisać. Wniosek końcowy w tym przykładzie jest taki, iż Paradoks Kota Schrödingera jest dowodem Nie Wprost, iż Interpretacja Kopenhaska- i wszystkie jej klony- jest błędna. Trzeba tu jednak od razu nadmienić, iż ten Poziom Niemierzalny z przykładu Paradoksu Kota Schrödingera, to jest tylko taki Poziom quasi-Niemierzalny, ponieważ zawsze można wziąć młotek i rozwalić to pudełko, i uzyskać zupełnie nowy opis kwantowy całego tego zagadnienia, co też niejako rozwiązuje ten pseudo Paradoks. W przypadku zaś prawdziwego Poziomu Niemierzalnego, tego w skali subatomowej, w żaden sposób empirycznie nie można pokonać ten granicy między Poziomem Mierzalnym, tym naszym Twardym Światem, a Poziomem Niemierzalnym, tym Poziomem Wirtualnym. Nie można empirycznie przekroczyć tej granicy Ukrytego Porządku. Co tylko dowodzi tego, iż ten podział na Poziomy Mierzalne i Niemierzalne nie jest li tylko sztuczką i matematycznym wybiegiem. Świat faktycznie jest więc “podzielony” na te dwa Poziomy (Mierzalny i Niemierzalny), który niejako wypływa, ten podział, z formalizmu matematycznego fizyki kwantowej. A jeszcze ściślej wynika z używania w nim czynnika nieRzeczywistego, czyli liczb i funkcji zespolonych. Wszystkie funkcje i struktury zawierające w sposób jawny czynniki nieRzeczywiste nie należą do naszego świata, do Poziomu Mierzalnego, co opisuję szczegółowo w książkach “ezoFizyka” i “Mag Uberyk”. Stąd w ogólności i równanie Schrödingera i jego rozwiązania, czyli Zespolone Funkcje Stanu, nie należą do Poziomu Mierzalnego, tylko należą do Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego. Stąd też oczywisty wniosek, iż sam Kolaps Funkcji Stanu w ogólności nie przynależy do Poziomu Mierzalnego, tylko należy do Poziomu Niemierzalnego, tego poziomu Wirtualnego, Duchowego. Gdy się tego nie uwzględnia, tego podziału, wtedy dochodzi się we wnioskowaniu do takich kwiatków jak Paradoks Kota Schrödingera, czyli do jawnych bzdur. Co od razu dowodzi nieprawdziwości takiego założenia i do obalenia podstaw Kopenhaskiej Interpretacji mechaniki kwantowej. Trudno zrozumieć, jak fizycy do tej pory jawnie optowali za Interpretacjami w stylu Kopenhaskiej Interpretacji, a przechodzili niejako obok takiej interpretacji, czyli obok Interpretacji Dwóch Poziomów mechaniki kwantowej, zupełnie ją ignorując.

Jak już pisałem współtwórcy ruchu New Age, jako pierwsi ożenili mechanikę kwantową, Kwantowość, z ogólnie rozumianym humanizmem. Praktycznie było to skutkiem wielkiego mistycyzmu, który już wtedy, a właściwie od Bohma, był ściśle związany z szeroko rozumianą Kwantowością. Miało to swoje plusy i minusy. I, rzeczywiście, większość ich ustaleń broni się do dzisiaj, ale jednak siali oni też przy okazji mnóstwo fałszywych tez, które jeszcze do dzisiaj są powszechnie rozgłaszane. Pierwsze, co mi się narzuca, to zbyt dowolne traktowanie czasu i przestrzeni, pojmując alokalność czasowo-przestrzenną mało rzetelnie i dość dowolnie. To są takie dwa podstawowe pojęcia związane z fizyką i naukowością. Dość swobodnie traktowali oni również fenomen Przyczynowości. Właściwie Prawo Przyczynowości (Prawo Przyczynowo -Skutkowe) opracowałem całościowo, ośmielę się tak stwierdzić, dopiero ja w swych książkach, np. w “ezoFizyka”. Jest to tak podstawowe dla fizyki prawo i definicja, że wydaje się niemożliwym to, że tak długo nie było jego poprawnej formy i wyprowadzenia. Po jego sformułowaniu tak wiele kwestii w fizyce, w nauce zostaje automatycznie wręcz określonych i ustalonych. Sam też swoje ustalenia opieram przede wszystkim na prawidłowej matematycznej formie Przyczynowości, o czym będę jeszcze tu pisał. To zaprawdę dziwne, że dotąd nie było takiej matematycznej (logicznej) formy Przyczynowości. Traktowano Przyczynowość jako pojęcie pierwotne, tak jak w geometrii traktuje się pojęcie punktu albo podstawowe aksjomaty. Okazuje się, że nie można tak traktować Przyczynowości, bo bywa czasami, że co innego miał na myśli autor jakiegoś opracowania w fizyce bądź filozofii, a co innego jego czytelnik, już nie mówiąc o nieporozumieniach na tym tle pomiędzy samymi autorami takich opracowań.

Aby nie być gołosłownym w kwestii istnienia bzdur w tym naiwnym pojmowaniu Kwantowości przez Nowofalowców (New Age) podam przykład cofania się w czasie, które niejako charakterystyczne jest w tym Uduchowionym Drugim Świecie, i że niby dla Duchowego, dla Boga kwestia kolejności czasowej jest dowolna. Otóż ci, którzy tak twierdzą nie mają na to żadnych dowodów czy poszlak, wydaje im się tylko, że jak coś jest alokalne czasowo, to można dowolnie zmienić u niego kolejność czasową. Jednak kolejność najpierw Przyczyna a potem Skutek z niej wynikający musi być zachowana nawet na Poziomie Niemierzalnym. Co najwyżej dopuszczalne jest tylko, by dokonały się one równocześnie. Wiadomo, że na Poziomie Mierzalnym, zgodnie ze Szczególną Teorią Względności, czas jest zrelatywizowany i zależy od względnej prędkości obiektów wobec danego układu laboratoryjnego, ale także w tym kontekście właściwa kolejność Przyczyna, Skutek musi być zachowana. Na Poziomie Niemierzalnym sytuacja jest nieco inna, bardziej skomplikowana. Bowiem formalizm kwantowy, nawet ten Kwantowej Teorii Pola, traktuje czas absolutnie, czyli go nie relatywizuje. Mogą się według tego formalizmu dokonywać procesy natychmiastowe niezależne od odległości, na przykład procesy związane ze splątaniem kwantowym. Ale nawet tam kolejność Przyczyna a Skutek muszą być zachowane. Prawo Przyczynowości bowiem wydaje się jest prawem nadrzędnym, tak jak zasady zachowania wynikające z określonych symetrii. Podróżowanie więc w czasie wydaje się jest niemożliwe, szczególnie dotyczy to cofania się w czasie. I tu, podobnie jak Paradoks Kota Schrödingera jest dowodem nie wprost fałszywości Interpretacji Kopenhaskiej Mechaniki Kwantowej, tak i tak zwany Paradoks Dziadka, doskonale znany każdemu, jest podobnym dowodem na to, iż cofanie w czasie jest niemożliwe. Co nie znaczy, iż nie można korzystać z tego dorobku przeszłości w kontekście Kwantowości. Nie jest to jednak jednoznaczne z cofaniem się w czasie. Każdy proces fizyczny, każdy fakt, jaki się dokonał i na tym naszym Poziomie Mierzalnym i tym Poziomie Niemierzalnym, zostawia pewien ślad, pewien odcisk, który może być z pożytkiem wykorzystany. Będę o tym pisał w kontekście algorytmu Kamienia Filozoficznego i psychologii kwantowej. Nie można tu jednak mówić o jakimś realnym cofaniu się w czasie. No są jednak pewne prawa Boskie, prawa Moralne, które nawet Kwantowość musi respektować.

Immanentny Bóg
2

Ta publikacja ma w zamyśle pokazać pewne praktyczne sposoby, oparte na szeroko rozumianej Kwantowości, po to, by poprawić jakość życia. Wynikają one wprost z praw kwantowych. Lecz nim to nastąpi muszę tu bardziej przedstawić, choćby tylko częściowo, z czego to wszystko będzie wynikać. Czyli muszę trochę opisać tu o teorii Kwantowości. Oczywiście, nie jest tak, że oto ja mam tak fantastycznie w życiu, ponieważ przecież stosuję ją, tę Kwantowość praktycznie i to już od lat. Jest bowiem tak, jak to mówi słynne prawo życiowe: … jak tak człowiek pokombinuje, to zawsze mu coś nie pasuje… Nie jest tak też, że to ja wszystko wymyśliłem. Ktoś mniej mi życzliwy powiedziałby: wykomfabulowałem. Spokojnie, spokojnie, już byli tacy przede mną, którzy się nad tym głowili i, trzeba to przyznać, wymyślili pewną solidną bazę, na której dopiero ja się opieram. Mój Algorytm postępowania, czyli Kamień Filozoficzny, nie uprzedzając jeszcze faktów, stwierdzę, że jest oparty na Metodzie Dwupunktowej opracowanej przez dr. Bartletta oraz na konkretnych prawach kwantowych. Ale Kamień Filozoficzny to coś więcej niż ten osławiony Dwupunkt. Nie obrażając twórców propagatorów, Metoda Dwupunktowa przy Kamieniu Filozoficznym, to jak Mini Cooper przy rasowym Porsche. Choć oczywiście, tak jak można wszędzie dojechać w Porsche i Mini Cooperze, tak też można sobie pomóc umiejętnie stosując zarówno Metodę Dwupunktową lub Kamień Filozoficzny. Teraz muszę tu jednak podkreślić, iż Kamień Filozoficzny różni się od Metody Dwupunktowej także tym, że jest to metoda aktywna, oparta na świadomym korzystaniu z Wolnej Woli, w przeciwieństwie od Metody Dwupunktowej, która jest pasywna i bierna. A wszak nasza cywilizacja zachodnia, cywilizacja techniczna jest aktywna, oparta na działaniu, na niezwlekaniu. Jeśli się nie idzie do przodu bowiem, to człowiek się cofa. Wszystkie metody bierne i pasywne właściwe są raczej wschodowi, Azji, choć widzimy to teraz w naszych czasach XXI wieku, że oto teraz to Azjaci, prawdopodobnie widząc przewagę i dobrodziejstwa cywilizacji technicznej, “wzięli się za siebie” i to oni współcześnie dominują w informatyce i technice. No cóż, o czymś to znaczy. Ale, nie będę już teraz opisywał Algorytmu Kamień Filozoficzny. Jest jeszcze bowiem kilka ważnych spraw, dotyczących Kwantowości, które musimy sobie wprzódy wyjaśnić.

Pierwsza sprawa, którą muszę tu wyjaśnić, to ta, iż w Interpretacji Dwóch Poziomów, którą ja propaguję, nasz Świat, szeroko rozumiany, dzieli się na dwie percepcje, albo inaczej na dwa Poziomy. Na Poziom Mierzalny, ten doświadczany nam przez nasze zmysły i doświadczenia empiryczne, na tę Twardą Materię oraz na drugi Poziom, poziom wymykający się doświadczeniu i empirii, na ten Poziom Niemierzalny, Wirtualny, Duchowy. Te nazwy wszystkie, czyli Poziom Niemierzalny, Wirtualny, Transcendentny, Duchowy to są wszystko formalnie synonimy. Różnią się one przede wszystkim pochodzeniem etymologicznym i kulturowym. Ludzie uduchowieni, wierzący ten Poziom chętnie będą nazywali Poziomem Duchowym. Ludzie o proweniencji ezoterycznej będą go nazywać Poziomem Transcendencji. Z kolei zawodowi fizycy będą najpewniej używali nazwy: Poziom Niemierzalny lub Wirtualny. Jak kto woli? Przez okres trwania naszej cywilizacji narosła duża nadbudowa tego tematu. Pierwszy zaś Poziom nie wzbudza już tak dużej ekscytacji, choć też z pewnością znalazłoby się kilka jego dość egzotycznych synonimów, choćby na przykład Poziom Twardej Materii. Choć ja sam będę raczej używał tylko nazwy: Poziom Mierzalny lub Poziom Realny. Co tu jest jednak najciekawsze, ten podział percepcji świata na dwa Poziomy wynika z formalizmu fizyki matematycznej zastosowanej do opisu Mechaniki (Fizyki) Kwantowej, inaczej nazywanej tu przeze mnie Kwantowością. Dlaczego Kwantowością? Bowiem sama Mechanika Kwantowa jest tylko jedną z form Kwantowości i to tą najprostszą. Ogólnie, w skład Kwantowości wchodzi Kwantowa Teoria Pola, Elektrodynamika Kwantowa, Chromodynamika Kwantowa, Teoria Superstrun i wiele innych teorii, które czerpią jednak z podobnego formalizmu matematycznego. Do tych wszystkich teorii Kwantowości to, co tu napiszę o dwóch Percepcjach Świata, odnosi się takowoż. Bo to wynika bezpośrednio z aparatu matematycznego Kwantowości. Chodzi o to, że w tych teoriach operuje się na liczbach i funkcjach zespolonych, w skład których wchodzą liczby i struktury nieRzeczywiste (urojone). A właśnie na tym bazuje ten podział na dwa Poziomy Percepcji naszego Świata. Właśnie te struktury nieRzeczywiste powodują, że formy je zawierające są Niemierzalne. A więc i Równanie Schrödingera i ogólnie jego rozwiązania, czyli Zespolone Funkcje Stanu (z małymi wyjątkami), a także równanie relatywistyczne Diraca, itd., itp., przynależą nie do Naszego Realnego Świata, nie do Poziomu Mierzalnego, jakby to chciała na przykład Interpretacja Kopenhaska i jej liczne klony, tylko właśnie przynależą do tego “mistycznego” drugiego Poziomu, do Poziomu Niemierzalnego. Jeśli się tego na wstępie nie uwzględnia, doprowadza się wszystkie rozważania fizyczne do licznych paradoksów i niespójności logicznych, i Kwantowość staje się niezrozumiała niczym Kamień z Rosetty.

Skupmy się tylko na Mechanice Kwantowej, bo to jest baza całej Kwantowości. Otóż dla danego układu kwantowego można zawsze (teoretycznie) napisać postać równania Schrödingera, którego rozwiązaniami są Zespolone Funkcje Stanu, a właściwie specjalna klasa takich funkcji nazwana: Zespolone Funkcje Falowe. Funkcje te określają, jak należy opisać stan tego układu i rozwój w czasie tego układu, ale tu Uwaga!, z punktu widzenia Poziomu Niemierzalnego. Fizycy XX-wieczni w tym twórcy Mechaniki Kwantowej, ci wszyscy, którzy nie dzielili Świata na dwa Poziomy, musieli niejako z konieczności zmieścić i to równanie, i jego rozwiązania w tej naszej “jedynej” rzeczywistości. Z konieczności też więc musieli jakoś zinterpretować te rozwiązania równania Schrödingera. Wtedy to (na początku XX wieku) Max Born wpadł na pomysł, aby uznać, iż kwadrat modułu Funkcji Stanu (|ψ|²=P), który jest zawsze liczbą Rzeczywistą, danego układu kwantowego uznać za wartość prawdopodobieństwa, iż układ znajduje się w takim a nie innym stanie takiej uogólnionej przestrzeni. Dla swobodnego elektronu |ψ|²= P(x) znaczy, że elektron znajduje się w punkcie o współrzędnych (x), czyli w jakimś konkretnym miejscu przestrzeni z takim a nie innym prawdopodobieństwem P(x). Jednak sama Funkcja Stanu Układu nadal stanowi i stanowiła dla Kopenhagowców trudny do rozgryzienia orzech, a właściwie trudna była interpretacja tej funkcji. Dlaczego? Bowiem zwykle zawierała ona człon nieRzeczywisty, urojony, co było i jest równoznaczne, iż zwykle jest ona niemierzalna. I tu od razu ja się zastrzegam, iż wcale nie uważam tego za błąd, nie uważam za błąd tej interpretacji Borna. Jest to jednak nie do końca precyzyjne. Trzeba tu bowiem zauważyć, iż rozwiązaniami równania Schrödingera dla danego układu kwantowego, czyli tymi Funkcjami Stanu tego układu jest specjalna klasa funkcji zespolonych nazywana Zespolonymi Funkcjami Falowymi. Z mocnym podkreślenie na Falowymi. Oto bowiem jest rozwiązana zagadka “Falowości” w Mechanice Kwantowej. To jest właśnie rozwiązanie tego całego dualizmu Korpuskularno –Falowego w Mechanice Kwantowej. Nie ma czegoś takiego jak Fale Materii (de Broglie), nie ma czegoś takiego jak fale EM (fale elektromagnetyczne). Ale, oczywiście, nie ma czegoś takiego na naszym Poziomie Mierzalnym. Można o fala EM i falach materii mówić jedynie w kontekście Poziomu Niemierzalnego, ale i tam nie dotyczą one konkretnych bytów, tylko dotyczą one Zespolonych Funkcji Stanu, które opisują fizykę danego układu. A że na Poziomie Niemierzalnym można często mówić, iż superpozycja stanów kwantowych pojedynczych elektronów, fotonów, pozytonów itd., opisuje stan całego tego układu. Stąd też przypisując w ramach tej superpozycji fotonowi albo elektronowi taką Zespoloną Funkcję Falową (małą Funkcję Stanu) w prawidłowy sposób można opisać całą fizykę układu (danego układu kwantowego). I tylko w tym kontekście można mówić o falowości elektronu, fotonu, itd.. Te fale to są po prostu Zespolone Funkcje Falowe przypisane elektronowi, fotonowi lub innej cząstce. Więc od razu pierwsze, co się narzuca to to, iż Przyroda, Natura mocno sobie zakpiła z notabene genialnego Younga w 1801 r., gdy, jakoby udowodnił on falową naturę światła, przeprowadził on swoje słynne doświadczenie interferencji światła na przesłonie dwuszczelinowej. On tak naprawdę udowodnił jako pierwszy, czego nie był świadomy, kwantową naturę świata. I to, gwoli sprawiedliwości, należy właśnie Newtonowi, a nie Youngowi, przyznać rację, który stwierdził, iż światło ma naturę korpuskuł (cząsteczkową). Ludzie wtedy nie byli przygotowani na taką wiedzę, więc zinterpretowali wyniki doświadczenia Younga w najprostszy sposób, czyli uznali światło za falę, a jako ośrodek przenoszenia tych fali uznali Eter. No i wtedy zaczęła się prawdziwa karuzela. Zaczęto szukać i interpretować ten Eter. Były to w istocie burzliwe poszukiwania, których echo pobrzmiewa do dzisiaj, bowiem do dzisiaj istnieją tacy desperaci, którzy pomimo wszystko wierzą w jego istnienie. Ogólnie koncepcja Eteru w nowoczesnej nauce skończyła się wraz z doświadczeniem Michelsona- Morleya, a właściwie serią doświadczeń coraz precyzyjniejszych, przeprowadzonych pod koniec XIX w., gdzie w sposób ostateczny, na tamte czasy, potwierdzono, iż Eteru nie ma i nie ma żadnego ośrodka, w którym światło byłoby przenoszone w postaci fal EM. Na bazie tych doświadczeń Einstein w 1905 r. stworzył swoją Szczególną Teorię Względności, w której oparł się na pewniku, iż w każdym układzie inercjalnym światło w próżni ma taką samą prędkość absolutną równą “c”, niezależnie od kierunku ruchu względnego tego układu. A więc dzisiaj, jeśli mówimy o falowości światła czy cząstek elementarnych (fale materii) i ponadto opieramy się na zasadzie tak zwanego Dualizmu Korpuskularno- Falowego, to czynimy podobny błąd. Należy bowiem zawsze pamiętać, iż ta “Falowość” zawarta jest w nazwie Zespolonej Funkcji Falowej, którą przypisana jest danej cząstce elementarnej (foton, elektron, itd..). Czyli że ta “Falowość” nie dotyczy ontologicznej właściwości bytów, tylko dotyczy opisu zachowania (epistemologii) się takich bytów (jak fotony, elektrony, dowolne cząstki). Te “fale” opisują zachowanie się elektronów, fotonów, itd., w danych kwantowych warunkach. O tym będę jeszcze pisał, i będę to starał się w dalszej części książki umotywować, że te Zespolone Funkcje Stanu muszą mieć w swojej potencjalności zawarte działanie Boga (Duchowego) na te cząstki i poprzez te cząstki, a ściśle Wolnej Woli Absolutu, a także Wolnej Woli istot rozumnych, którym Bóg, Absolut dał prawo ingerowania w Jego Dzieło Stworzenia. Teraz to brzmi, przyznaję, nadto patetycznie, ale wszystko to, mam nadzieję, wyjaśni się w dalszej części publikacji. Na razie tylko poprzestańmy na tym, że te tajemnicze “fale”, i ten tajemniczy dualizm korpuskularno-falowy dotyczy li tylko Zespolonych Funkcji Falowych i Poziomu Niemierzalnego. Ponadto, warto tu zauważyć, że wszystkie byty bezmasowe, czyli fotony, ewentualnie grawitony przynależą niejako do obu tych Poziomów, czyli Poziomu Mierzalnego i Poziomu Niemierzalnego (Wirtualnego) naraz, niejako równocześnie. Są one niejako posłańcami między tymi Poziomami. Jednak ich fizyka, ich percepcja na tych Poziomach różnią się. Na przykład percepcja z punktu widzenia fotonu (Poziom Niemierzalny) jest taka, że jest on w tej samej chwili wszędzie, obejmuje naraz całą dostępną przestrzeń (świat) i to w tej samej chwili, co więcej dla niego czas stoi. Natomiast percepcja fotonu z punktu widzenia układu laboratoryjnego jest taka, że on, ten foton, porusza się z prędkością absolutną, czyli ogromną acz skończoną równą “c”, jest jak najbardziej lokalny i obejmuje ograniczoną, nie nieskończoną przestrzeń. Jak widać, jest istotna różnica między tymi percepcjami. Taka jak można sobie wyobrażać, że jest różnica diametralnie inna pomiędzy tymi dwoma Poziomami (Poziomem Mierzalnym i Niemierzalnym).

Zauważmy, że łącząc wnioski, wynikające z postaci formalizmów matematycznych zastosowanych w szeroko rozumianej Kwantowości z prawidłową formą Przyczynowości, czyli Prawa Przyczynowo- Skutkowego, otrzymujemy całość wniosków mówiących nam o prawdziwej Naturze Świata. Dostajemy wgląd, jak Bóg, Duchowe realizuje swoje Dzieło Stworzenia, jaka jest rola życia i istot rozumnych w tym Dziele. Uprzedzając nieco fakty, które będę tu za chwilę analizował, należy zwrócić uwagę, iż Bóg, Duchowe jest Immanentny. To znaczy stale uczestniczy aktywnie i przejawia swoją Wolę w każdym akcie fizycznym. Można też skonstatować niektóre prawdy fizyczne, które krążą i krążyły na obrzeżach nauki. Na przykład można się tu pokłonić i docenić intuicję niektórych wielkich fizyków, jak choćby Newtona i Einsteina, czy choćby Feynmana. Oni podskórnie czuli te wszystkie cechy świata, które ja tu niejako serwuję. Na przykład znamienne zdanie Einsteina, iż … Bóg nie gra w kości ze Światem… zostaną tu całkowicie potwierdzone, co nieco dalej umotywuję, ale teraz tylko stwierdzę, iż zgodnie z Interpretacją Dwóch Poziomów Fizyki Kwantowej oraz z prawidłową formą Przyczynowości, choć nie obowiązuje Determinizm na Poziomie Mierzalnym, to jednak nic nie dzieje się Przypadkowo. My tylko mamy z naszego Realnego, Mierzalnego Poziomu takie ułomne wrażeni, iż procesy poddane są probabilizmowi. W rzeczywistości zaś, to Bóg, Duchowe na Poziomie Niemierzalnym, Wirtualnym dopina i finalizuje zgodnie zew swoja Wolą każdy proces fizyczny. Bóg więc, istotnie, nie gra w kości ze Światem. Na naszym ułomnym Poziomie Mierzalnym, w tej naszej Twardej Materii nam się tylko tak wydaje i taka jest faktycznie fizyka z tego Poziomu, iż światem rządzi przypadkowość, i że Indeterminizm panujący na Poziomie Mierzalnym równoznaczny jest z przypadkowością. Jednak, co należy tu od razu zaznaczyć, ta cała fizyka z Poziomów Niemierzalnego i Mierzalnego pozwala Bogu dopuścić także Wolną Wolę istot żywych w zmianie, w ingerencję w ten świat. My, ludzie, i inne istoty (inteligentne), możemy niemal dowolnie kształtować swój los w dość obszernych ramach, które zostawiają nam Prawa Fizykalne oraz Wolna Wola Boga, a także Wolna Wola innych istot żywych oraz Indeterminizm panujący na Poziomie Mierzalnym. Co nie neguje także to, że i tak to Bóg finalizuje wszystko. Wynika to z postaci Prawa Przyczynowości, dość dobrze opisanego przeze mnie w książce “ezoFizyka” i każdego odsyłam do lektury tej pozycji. Teraz tylko stwierdzę, iż Bóg jako ta Ostateczna i Wystarczająca Przyczyna Sprawcza (Siła Sprawcza) finalizuje i dopina każdy proces fizyczny. Nie ma więc mowy o Ślepy Losie. Decydujące są nasze Wybory, Decydujące są Wybory Boskie. A to wszystko “dzieje się” w otoczeniu i w warunkach Praw Fizykalnych, które z punktu widzenia Poziomu Mierzalnego mają charakter Deterministyczny, jednak już z punktu widzenia Kwantowości, która ma charakter z Poziomu Niemierzalnego, są Indeterministyczne. Oczywiście, my musimy respektować te Prawa Fizykalne, co więcej Respektuje je także i Bóg. Ale istnieje szereg możliwości, aby realizować swe zamysły nawet poprzez i obok tych praw. … Do Rzymu wszak nie prowadzi jedna droga … Jeśli przeszkodą w osiągnieciu konkretnego celu są jakieś określone Prawa Fizykalne lub Wolna Wola innych ludzi, zawsze można pójść inną Drogą, być może nawet okrężną, by w konsekwencji i tak zrealizować swój cel. Te Prawa Fizykalne są Konieczne, aby w ogóle funkcjonował Świat w swych najszerszych ramach. Te Prawa określają konieczne warunki brzegowe. Tylko, powtórzę, i tak o wszystkim decyduje Bóg oraz w dużej mierze my, istoty rozumne, istoty żywe, my sami. W następnym rozdziale przedstawię dokładniej, jak z prawidłowej formy Przyczynowości oraz z formalizmów matematycznych Kwantowości wynika wprost Interpretacja Dwóch Poziomów Fizyki Kwantowej oraz wynika stąd wprost także “jak” i “gdzie”, i “Poprzez co” Bóg, immanentny Bóg ma pieczę nad Swym Dziełem Stworzenia, czyli nad tym Światem. Właściwie jest, będzie, ten cały proces wynikania, to wynikanie Modus Ponens ma więc ono także rangę dowodu istnienia Boga i Duchowego. Nie mówię, że jest to dowód trafności konkretnej i ustalonej religii, konkretnego Kościoła. Lecz jest to dowód istnienia immanentnego Boga, tożsamego z Ostateczną i Wystarczającą Przyczyną Sprawczą (Siłą Sprawczą), która może mieć i ma wpływ na ostateczny i finalny efekt działania każdej Przyczyny Sprawczej. Teraz powiem, niejako w przedbiegach, iż te wszystkie Fizykalne Przyczyny Sprawcze są konieczne, lecz nie wystarczające, te wynikające z Praw Natury, stąd też wynika absolutna ranga Ostatecznej i Wystarczającej Przyczyny Sprawczej, czyli Boga, która ma niejako cały Świat w swym “władaniu”. Ktoś powie: no dobrze, Bóg jest immanentny, ale dlaczego, skoro tak jest, jest również tyle Zła, tyle niesprawiedliwości, czy taką naturę ma Bóg? Słuszna uwaga. Ale moją odpowiedzią jest: to nie ta działka. Za to odpowiada Etyka. Ale, by nie zbywać nikogo, zauważę, że w dalszej części książki postaram się i do tego nawiązać. Wówczas okaże się, że wszystko jest w porządku, Bóg jest Dobry w tym ontologicznym sensie. Owszem, są pewne Prawa Boskie, Prawa Etyczne, ale Bóg dopuszczając, jak już pisałem istoty rozumne, żywe- co nie dotyczy tylko i wyłącznie ludzi, lecz dotyczy także ewentualnych innych naszych współbraci w Kosmosie, na przykład: Plajadian, Artkturian, Reptylianów i innych- do ingerencji w Jego Dzieło Stworzenia, skonstruował tak te Prawa Etyczne, iż to my sami i nasi współbracia łamiemy lub nie owe Boskie Prawa i ostatecznie przed nimi odpowiadamy. I my także w pełni ponosimy wszystkie konsekwencje wynikające z przestrzegania lub nie tych praw. Bóg więc stara się- taka jest moja opinia oparta na opinii między innymi twórcy tak zwanej przeze mnie Teorii Moralności Ludzkiej, dra Jana Pająka- maksymalnie nie ingerować w to, co sobie “sami” i naszym współplemieńcom czynimy w tym względzie. Między innymi Bóg tak czyni też dlatego, by na siebie nie brać tych wszystkich konsekwencji pogwałceń tych Praw Moralnych przez nas.

Alternatywą dla tego typu implikacji, poglądów Teistycznych jest absolutny Ateizm, który wynikałby stąd, iż przyjmujemy, że nie ma żadnej Ostatecznej i Wystarczającej Przyczyny Sprawczej, która korygowałaby te wszystkie Przyczyny Fizykalne, które są przecież same niedostateczne i które kreują Skutki, ale tylko z określonym, różnym od jedności prawdopodobieństwem. Tylko w taki razie rodzi się pytanie: dlaczego to “Wszystko” nie zawaliło się dotąd i nieroz..szyło dotąd, a jednak w dalszym ciągi od ponad 13 mld lat trzyma się jeszcze kupy? Rodzi się pytanie: dlaczego istnieje życie? Dlaczego istnieją istoty rozumne? Skoro wszystko to mam być zgodnie z takim poglądem zupełnym dziełem przypadku. Rodzą się dalsze pytania, które w całości wymuszają na każdym logicznie myślącym człowieku konkluzję, iż za tym wszystkim musi, po prostu “musi” się kryć jakiś “Projekt” a właściwie “Autor” tego celowego Projektu. Wystarczy wiec przyjąć, iż za każdym procesem fizycznym “stoi” i go “dopina” Wystarczająca i Ostateczna Przyczyna Sprawcza, nazwijmy ją Bogiem, i oto mamy rozwiązanie.

I naprawdę nie mieszajmy do tego kwestii Multiświata. To jest tylko próba ucieczki od Boga, od jego Koncepcji. Naukowcy, fizycy już od wielu lat widzą dostatecznie ten Mistycyzm Kwantowości i tylko poprzez koncepcję Wieloświata i Multiświata chcą ratować na siłę swoje status quo czystego, ambulatoryjnego, nieskażonego Racjonalizmu i postawy oddzielenia Nauki od Duchowego i głęboko rozumianego Humanizmu. Być może faktycznie istnieje ogrom innych światów, ale przecież one też wymagają wyjaśnienia. Nas jednak przecież tak naprawdę interesuje ten nasz Świat.

I teraz, wiedząc, iż istnieje ta Ostateczna i Wystarczająca Przyczyna Sprawcza, która działając na Poziomie i Niemierzalnym, poprzez zeń manifestująca swe działanie na Poziomie Mierzalnym, zatrudnijmy filozofów i teologów, niech oni swą żmudną pracą określą wszystkie atrybuty Boga i Boskości. A jest to w sumie ciężki kawałek chleba, by w sposób kompetentny opisać to, co jest zdaniem Kabalistów “nie do opisania”.

Przyczynowość. Poziom Mierzalny i Niemierzalny 3

Postaram się pokazać, jak z pewnych własności matematycznych formalizmów opisujących fizykę zjawisk oraz z prawidłowej zasady Przyczynowości drogą Modus Ponens można dojść do tak ważnych wniosków, jak podział Świata na dwa Poziomy percepcji, jak istnienie Boga i jego wszechobecną Immanentność (czyli obecność w każdym procesie fizycznym). Ja wiem, oczywiście, doskonale, że powtarzam się już z innych moich publikacji, ale robię to celowo, gdyż jest to całkiem nowe podejście, Nowa Fizyka (ezoFizyka), więc póki co wymaga licznych powtórek. Więc, jak już wspominałem, podobne treści, może nawet dokładniej opisane, znajdują się w moich książkach “ezoFizyka” oraz “Mag Uberyk” i zachęcam Cię, Drogi czytelniku, do zajrzenia przynajmniej do tych publikacji. Jednak teraz tu, w tej publikacji, zacznę w ten sposób, iż przedstawię, jak w sposób nowoczesny należy rozumieć Prawo Przyczynowo Skutkowe (Przyczynowość). Otóż, jeśli mówimy o Przyczynowości, to mówimy albo o Determinizmie albo o Indeterminizmie. To są dwie formy Przyczynowości. Co ciekawe choć o Przyczynowości wszyscy filozofowie i fizycy mówili w czasach poprzednich, i mówią współcześnie, to jednak wszyscy, nie wyłączając nawet tych Wielkich, traktowali dotąd Przyczynowość bardzo intuicyjnie, traktując ją niemal tak jak traktuje się na przykład w geometrii pojęcie punktu lub kąta. Czyli jak coś, co nie wymaga definicji. Nie jest to jednak do końca ścisłe i okazuje się, że prawidłowe zdefiniowanie i opisanie Przyczynowości wnosi bardzo wiele w samo pojmowanie praw fizycznych, i to dosłownie. Dlatego ja pokusiłem się na taką operację i spróbowałem zdefiniować wzmiankowaną Przyczynowość, czyli ogólnie Determinizm i Indeterminizm. Co wiemy na pewno. Na pewno w czasie Przyczyna musi zawsze poprzedzać Skutek jaki ona powoduje. Ogólnie wiemy, że rodzajów Przyczyn jest też kilka. Starożytni, za Arystotelesem, proponowali cztery typy Przyczyn. Przyczyna Sprawcza, Przyczyna Celowa, Przyczyna Materialna i Przyczyna Formalna. Do naszych czasów uchowały się tylko dwa typy Przyczyn. A mianowicie Przyczyna Sprawcza (w moim ujęciu najważniejszy typ Przyczyn) oraz Przyczyna Celowa. Przyczyna Celowa ma swoje uzasadnienie w formalizmie Lagrange’a, w przypadku Zasady Najmniejszego Działania, kiedy to “Cel” czyli Najmniejsze Działanie określa w tym formalizmie całą fizykę zjawisk. W moim ujęciu, w tym Newtonowskim ujęciu będę się posługiwał Przyczynami Sprawczymi, kiedy to “Siły”, czyli “Przyczyny Sprawcze” (czyli Przyczyny Sprawcze z naszego Poziomu Mierzalnego) będą opisywały całą fizykę zjawisk. Tu należy dodać, iż będą to fizykalne Przyczyny sprawcze wynikające z Praw Fizykalnych (z Poziomu Mierzalnego), co ma określone później znaczenie, gdy dojdziemy do Ostatecznej Przyczyny Sprawczej (Boga), która już nie będzie wynikała z praw fizykalnych (praw działających na Poziomie Mierzalnym), tylko sama będzie określała fizykę.

Jak wspomniałem, nigdzie w literaturze fachowej, czy nawet popularnonaukowej nie znajdziesz, czytelniku, przynajmniej ja nie znalazłem, żadnej definicji formalnej Przyczynowości. Jako uzus można stwierdzić, iż fizycy teoretycy przynajmniej do powstania zrębów Mechaniki Kwantowej, to jest do pierwszej fazy XX w., jako Przyczynowość uznawali, iż jest tożsama z Determinizmem. To znaczy, iż określone Przyczyny Sprawcze dokonują określone Skutki. Notabene, na tym polega urok klasycznej fizyki z Poziomu Mierzalnego, właśnie na tym, że wszystko jest z góry określone. Wystarczy, że masz równanie opisujące dane prawo fizyczne i wszystko już wiadomo, co było i co będzie, oczywiście, w zakresie tego danego prawa. To jest jeszcze stara szkoła po Arystotelesie, który stwierdził, iż … przyczyny są już wystarczające dla skutków… Wiadomo jednak, że taka definicja Przyczynowości, ów Determinizm ma więcej wad niźli zalet. I już bardzo szybko, co światlejsze umysły, szczególnie te o proweniencji humanistycznej, buntowały się wobec tego stanowiska. No bo, o ile w detalach i szczegółach mogło tak czasami się wydawać, jednak w szerszym kontekście rzadko kiedy te same Przyczyny Sprawcze dokonywały te same Skutki. I jeszcze do tego dochodziła kwestia Wolnej Woli. Jak bowiem można pogodzić Wolną Wolę człowieka lub ogólnie istot rozumnych z panującym w prawach fizycznych Determinizmem? Warto sobie uzmysłowić, że taka sytuacja trwała wiele stuleci. A od czasu powstania Newtonowskiej Mechaniki Kwantowej stała się niemal transparentna dla nowo powstającej wtedy nauki. A oto nagle, jak napisałem gdzieś tak na początku XX w., fizycy zetknęli się z tym, iż przecież skutki dokonują się tylko i wyłącznie z pewnym prawdopodobieństwem. Nie operowano wtedy, i właściwie dzisiaj jest podobnie, tym nowoczesnym podziałem na dwa Poziomy, na Poziom Mierzalny i Poziom Wirtualny, więc wtedy to jedynym “słusznym” wnioskiem dla logicznie myślących fizyków był ten, iż ogólnie zjawiska fizyczne podlegają probabilizmowi. Naukowcom wtedy więc wytrącono główny paradygmat nauki, czyli Determinizm i zostali z czym? No właśnie zostali niczym. Przyparci do muru “muszą” odpowiadać z doprawdy wielką niechęcią, iż obowiązuje, jeśli chodzi o Przyczynowość, Indeterminizm, ale robią to, powtarzam, bardzo niechętnie, bowiem wszystkie niemal prawa fizyczne, dziś powiedzielibyśmy z Poziomu Mierzalnego, mają manierę jak najbardziej Deterministyczną. Nawet przecież Einsteinowi, którego można uważać za absolutnego geniusza fizyki, człowieka o niespotykanej naukowej intuicji, nie przeszło nigdy przez gardło zdanie, iż jego Ogólna Teoria Względności nie jest do końca ścisła, bowiem nie ma w niej miejsca dla Indeterminizmu. My, ja, wiemy dlaczego tak było. Dlatego, iż Ogólna i Szczególna Teorie Względności są napisane z Poziomu Mierzalnego.

Jednak, jak się to precyzyjnie okazuje, po uwzględnieniu Kwantowości prawidłowym paradygmatem Przyczynowości jest Indeterminizm. Zaraz do tego powrócę, teraz jednak postaram się zatrzymać i skupić się na formalnej postaci tych dwóch rodzajów Przyczynowości. Czyli na Determinizmie i Indeterminizmie. I trochę to precyzyjnie omówię. Otóż, jak powszechnie wiadomo, definicję Determinizmu pierwsi podali starożytni Grecy. My ją znamy z prac Arystotelesa. Zawiera się w jego słynnym sformułowaniu, iż … przyczyny są już wystarczające dla skutków… Niby taka prosta formułka, ale ile głębi się za tym kryje. Pamiętajmy o tym, że odtąd po dwudziesty wiek to zdanie Arystotelesa było także definicją, ogólnie, całej Przyczynowości, czyli Prawa Przyczynowo Skutkowego. I właśnie to zdanie można precyzyjnie zapisać formalnym językiem matematyki, a właściwie Logiki. Spróbujmy więc opisać Przyczynowość, a właściwie Determinizm…

(Przyczyna Sprawcza → Skutek)

Co ta formuła logiczna, tak prosto napisana, oznacza?

Oznacza właśnie to, co “powiedział” Arystoteles, iż Przyczyna (Przyczyny sprawcze) jest już wystarczająca (wystarczające) dla Skutku (Skutków), który ona wywiera, w tym fizykalnym sensie. Aby to prawo zawsze i tylko to znaczyło, należy jeszcze tu dodać kwantyfikator ogólny: {dla każdej realnej Przyczyny Sprawczej}. Wtedy to bowiem unikamy sytuacji, iż nawet brak Przyczyny Sprawczej powodowałby Skutek (jakiś), bo przecież (0 → 1) też jest prawdą. Więc, by się dokonał Skutek musi być jakaś realna Przyczyna Sprawcza dla tego Skutku. Inaczej działyby się Cuda i powstawałyby Skutki bez żadnej Przyczyny. Można też z tej formuły wywnioskować, czego już starożytni Grecy nie dodali, iż powstanie Skutku, gdy jest Przyczyna tego, jest konieczne. Czyli, gdy jest jakaś realna Przyczyna Sprawcza to musi też nastąpić konkretny Skutek, no bo (1→1).

Można tu zauważyć, iż praktycznie wszystkie prawa fizyczne z Naszego Poziomu Mierzalnego, które zapisane są funkcjami i liczbami Rzeczywistymi w postaci równań są właśnie prawami Deterministycznymi. Czyli Deterministycznymi prawami fizyki są między innymi Zasady Dynamiki Newtona, ze swym sztandarowym F=m·a, a także Ogólna i Szczególna Teorie Względności, i wiele, wiele innych praw. Ważny jest tylko, by te prawa wyrażane były przez liczby i funkcje Rzeczywiste i miały postać równań. Na przykład w Dynamice Newtonowskiej są to równania wektorowe, a w Ogólnej Teorii Względności są to równania Tensorowe. “Znak Równości” w tych równaniach zapewnia, iż nie ma tu żadnej niepewności. O czym będę dalej pisał w odniesieniu do Indeterminizmu.

No dobrze, tak by się sprawa miała jeśli chodzi o Determinizm, ale przecież wspominałem, że tak naprawdę to nie Determinizm, ale Indeterminizm jest prawidłową formułą Prawa Przyczynowo Skutkowego (Przyczynowości). Więc, jak formalnie zdefiniować Indeterminizm? Pamiętajmy, że zarówno Determinizm jak i Indeterminizm to jest jakaś relacja pomiędzy dwoma elementami, czyli między Przyczyną a Skutkiem. Ale też ta relacja nie może być dowolna. Jest to relacja logiczna, co doskonale widać w definicji Determinizmu. Okazuje się, że w tym przypadku wystarczą dwa operatory logiczne, to jest negacja (~) oraz implikacja (→) dla wyczerpania wszystkich możliwości. Mamy więc, dwa elementy zbioru oraz dwa operatory. Wszystkich więc możliwości może być tylko 2·2=4.

Odsyłam cię, Czytelniku, do książki “ezoFizyka”, gdzie przeprowadziłem szczegółową analizę tego zagadnienia. W konkluzji doszedłem do tego wniosku, iż prawidłową formą Indeterminizmu musi być formuła (dosłownie musi być, bo innej możliwości nie ma):


∀ Przyczyny Sprawczej(Skutek → Przyczyna Sprawcza)


Z podkreśleniem w kwantyfikatorze ogólnym {dla każdej Przyczyny Sprawczej). To jest Prawo Logiczne, czyli jest zawsze prawdziwe, czyli jedynym niedozwolonym faktem byłoby, gdyby bez żadnej Przyczyny Sprawczej wynikał jakiś Skutek, to jest nieprawdą, każdy inny przypadek jest prawdziwy (1), czyli tylko (1→0)=0

A co to właściwie oznacza dla fizyki zjawisk?

To oznacza, iż Przyczyny Sprawcze (Przyczyna Sprawcza) są konieczne (jest konieczna), ale nie wystarczające (nie wystarczająca) dla konkretnych (konkretnego) Skutków (Skutku), które się dokonają (dokona).

Jak pisałem, to jest tak brzemienne zdanie, iż właściwie jest to podstawa całej Fizyki (Kwantowości). Czyli innymi słowy, choć mogą być konkretne Przyczyny Sprawcze (lub Przyczyna Sprawcza) to mogą one (może ona) nie Zaskutkować w określony konkretny sposób. Czyli innymi słowy do Fizyki, do procesów fizycznych (dodam, że tylko na Poziomie Mierzalnym, w naszej Twardej Materii) dopuszczona jest probabilistyka, bowiem skutki tym samym realizują się z “niepewnością”, czyli z konkretnym prawdopodobieństwem (dodam, iż jest tak na naszym Poziomie Mierzalnym).

Dziwne, że jak dotąd, nikt nie pokusił się na podobną analizę.

Reasumując niejako, definicje Determinizmu i Indeterminizmu są następujące:

Przyczynowość (Prawo Przyczynowo Skutkowe) zawiera się w :


Determinizm≝

∀realnej przyczyny sprawczej(Przyczyna sprawcza→Skutek)


Indeterminizm≝

∀przyczyny sprawczej(Skutek → Przyczyna sprawcza)


Przy czym należy pamiętać, iż Skutek jest wynikiem działania Przyczyny Sprawczej i określają go Prawa Fizyczne oraz Wolna Wola istot żywych, a te relacje, zarówno jeśli chodzi o Determinizm jak i Indeterminizm, to są relacje logiczne.


Nie piszę w tym kontekście nic o Wolnej Woli Boga, bo to wyjdzie w dalszej części tej publikacji, a to że umieściłem w tej definicji Przyczynowości Wolną Wolę istot żywych jest konsekwencją tego, iż Bóg nadał na Poziomie głównie jednak Mierzalnym prawo ingerencji żywych istot w Jego (Boga) Dzieło Stworzenia (Świat) i w niejako kształtowanie go na swoją modłę, niejako w współtworzenie Świata z Bogiem, a właściwie w jego, tego Świata modelowanie. Istoty żywe mają taką moc, nie tylko istoty rozumne, ale nawet zwierzęta i to te bardzo prymitywne. Jednak inny jest poziom Moralności i inne Prawa Moralne dotyczące zwierząt a inne istot rozumnych, w tym na przykład człowieka. Można tu od razu zauważyć, iż zwierzęta są aMoralne, to nie znaczy, że są Niemoralne, tylko że są aMoralne. Główną zasadą panującą w świecie dzikiej przyrody jest prawo: Większy zjada mniejszego. Więc zwierzęta nie odpowiadają Moralnie za to, że się zabijają i zjadają, bez tego bowiem nie mogłyby istnieć. Istoty rozumne jednak, czyli takie, które potrafią ocenić swoje zachowanie i swoje czynny, i które umieją przewidywać następstwa swych czynów, właśnie w kontekście Moralności, w tym człowiek, stoją na wyższym poziomie, Levelu, Moralnym. Ogólnie ludzie są Moralni i obowiązują ich określone prawa Moralne i prawa Boskie. I bardzo ładnie i sensownie charakteryzuje tenże Moralność człowieka Teoria Moralności Ludzkiej dra Jana Pająka, do której, polecam, warto się odnieść. Cała ta teoria dość dokładnie opisana jest także w moich publikacjach, w tym w książkach “ezoFizyka” oraz “Mag Uberyk”. Polecam więc lekturę tych pozycji.

W naukach ścisłych, w tym głownie w fizyce jak ognia unika się sformułowań typu: Wolna Wola. Właśnie dlatego, iż koliduje to z koncepcją Determinizmu w nauce, która to koncepcja ciągnie się od Newtona praktycznie po dzień dzisiejszy. Właściwie chyba jeszcze zbyt mało lat upłynęło, odkąd zapanowała w nauce Kwantowość, tylko nieco ponad sto lat. Ludzkość jeszcze nie przetrawiła tych wszystkich zmian. W tym zmiany głównego paradygmatu z Determinizmu na Indeterminizm.

To fakt, każdy doskonale sobie zdaje z tego sprawę, iż Determinizm, w tym nowoczesnym Newtonowskim sensie, przyniósł ludzkości wiele dobrego. Stały postęp a także powszechną industrializację, wzrost przemysłu niemal na każdym froncie. Ale za jaką cenę? Za cenę praktycznego wyparcia się Duchowego przez elity naukowe. Oczywiście, wierzyć w Boga oficjalnie nie zakazano. Tylko, jak wspominałem, “wiara” w Determinizm, to była i jest “wiara”, a właściwie antywiarą przeciwko Bogu. Ta “wiara” to była “wiara” w machinę, którą stworzył li tylko człowiek. … Ta Hipoteza (Bóg), nie była już ludziom potrzebna… Człowiek sam stanowił wszystko. Według Determinizmu posiadał i posiada moc, by obliczyć wszystko, by przewidzieć wszystko. I oto nagle zaczęły się problemy, których apogeum przypadło na burzliwe lata XX wieku. Lata okrutnych wojen, ale lata także te, w których światłe umysły w końcu doskonale zrozumiały ograniczenia, jakie ma i będzie miał zawsze człowiek (Twierdzenia Gödla [związany z tym upadek Programu Hilberta oraz niemożliwość powstania tzw. Maszyny Turinga, czyli inaczej niemożliwość istnienia komputera samowystarczalnego], powstanie Kwantowości a tym samym upadek Starej Fizyki, powstanie Teorii Chaosu). Trzeba tu jednak uczciwie przyznać, iż, gdyby nie Determinizm, Mechanicyzm i Racjonalizm, nasza zachodnia cywilizacja nie wybiła się tak ponad te wszystkie inne, mam na myśli między innymi cywilizacje wschodu, ale też i inne, jak choćby cywilizacje Indian obu Ameryk. Nasza zachodnia cywilizacja techniczna swoją drapieżnością i aktywnością stłamsiła wszystkie inne cywilizacje, które już od czasów oświecenia ani mogły, ani umiały z nią rywalizować. Szczególnie cenne w dorobku naszej cywilizacji technicznej było uporanie się z powszechnym analfabetyzmem, stały wzrost stopy życiowej, łatwość w nabywaniu produktów spożywczych i artykułów pierwszej potrzeby, a nawet dóbr konsumpcyjnych. Oczywiście, nie był to proces natychmiastowy, trwał przez szereg lat i stuleci, ale prawie zawsze charakteryzował się on dodatnim gradientem. Ogólnie raczej zawsze był wzrost niźli załamanie w tym względzie, choć były też mroczne lata, szczególnie wojenne i lata kryzysów, gdy nie było tak różowo i gdy brakowało choćby nawet wody pitnej. W ogólności nasza cywilizacja techniczna doprowadziła do tak wielkiej przewagi cywilizacyjnej naszego europejskiego i atlantyckiego kręgu kulturowego, że kraje kojarzone dotąd głównie jednak z cywilizacjami wschodnimi, jak choćby Japonia, Chiny musiały, aby przetrwać, porzucić stare modele i przystosować swoją gospodarkę, a także swoje obyczaje, na modłę naszej cywilizacji zachodniej. To więc wszystko zawdzięczamy w głównej mierze właśnie Paradygmatowi Determinizmu. Jednak przyniósł on także szereg strat i minusów. Jak choćby bardzo “bolesne” ścieranie się (dialektyka) klas społecznych, co prowadziło do licznych zatargów, w tym prawdziwych rewolucji lokalnych a nawet o skali globalnej. W końcu to właśnie Determinizm, Materializm i Mechanicyzm można uznać za współwinne wybuchu obu wojen światowych w Europie, za współwinne milionów ofiar ludzkich w XX wieku, za to morze cierpienia, które przelało się przez Europę w mrocznym pod tym względzie XX wieku. Trzeba tu jednak zauważyć, że te “izmy” doprowadziły jednak głównie do upadku “Duchowości” w naszym kręgu kulturowym. No niby nikt nikomu nie zakazał jeszcze wiary w Boga, nikt i nigdzie tak otwarcie nie wyparł się Absolutu, bo nawet w obszarze wpływu byłej ZSRR oficjalnie nie zwalczano aż do tego stopnia Kościołów, ale jednak wpływ Oświecenia w kwestii dużego sceptycyzmu co do wiary był i jest tak duży, że wielu ludzi pod tym wpływem rezygnowało i rezygnuje, w dalszym ciągu, z wszelkiej religijnej aktywności. Człowiek zawsze zadawał sobie pytania egzystencjonalne, nawet ci, którzy deklarowali swoją rezygnację z duchowości. I de facto nawet ci skrajni ateiści też “wierzą”, ale oni wierzą akurat, że Boga nie ma i nie było, wierzą w Świat bez Boga. Tylko że to przecież też jest “akt wiary” w coś, co nie można udowodnić naukowo. Przyparci do muru tacy ludzie mówią o “utracie wiary w Dobrego Boga” w obliczu przykładów szerzącego się Zła w naszym życiu, które zabija i zabiło w nich tę ostatnią iskrę wiary.

Wróćmy jednak do samego prawa Przyczynowości (Prawa Przyczynowo skutkowego). Ustaliliśmy, jak wielki był dotąd wpływ Paradygmatu Przyczynowości jako Determinizmu. Był i jest on dotąd na tyle silny, iż nawet teraz ten już od niemal stu lat rozpowszechniający się Indeterminizm, który już dawno powinien być tym jedynym i obowiązującym, nie ma tyle siły, by na dobre wygrać z tym starym dziadkiem Determinizmem. Wynika to głównie stąd, iż praktycznie wszystkie prawa fizyczne z Poziomu Mierzalnego mają tę manierę Deterministyczną. Nawet ta, wydawałoby się losowa, termodynamika ma u swych podstaw bazę w pełni Deterministyczną.

Teraz, już po omówieniu, w pewnym skrócie, Przyczynowości, jak należy ją rozumieć i jak dzielić, i to jeszcze przed omówieniem formalizmów matematycznych Kwantowości, teraz, właśnie już teraz, można sformułować kilka wniosków, które można zauważyć, bo być może później umkną one natłoku tego bogactwa, które przed nami. Po pierwsze, ja cały czas piszę w tej manierze, iż powszechnie znany Ci, Drogi czytelniku, musi być ten podział Percepcji świata, jaki się wyłania. Oto, według mojej Interpretacji Kwantowości, nazwanej przeze mnie Interpretacją Dwóch Poziomów, istnieją dwa Poziomy Percepcji. To jest Poziom Mierzalny, dostępny nam pięcioma zmysłami oraz fizycznymi aparatami pomiarowymi, które de facto stanowią “przedłużenie” naszych zmysłów. Jest to ten Poziom Twardej Materii, w której żyjemy, ta cała nasza doczesność. Istniej też ten drugi Poziom, Poziom Niemierzalny, Poziom Wirtualnym, Poziom Duchowy, Poziom Transcendencji. Ten poziom niedostępny jest naszym zmysłom, naszym aparatom pomiarowym oraz naszej empirii. Ciekawe, że ta koncepcja była rozpatrywana już lata temu. To właśnie Prof. David Bohme w latach 50. XX wieku wprowadził do publicznej nomenklatury fizyków pojęcie Ukrytego Porządku nierozerwanie związanego z tym Poziomem Transcendencji. Jednak wtedy nie dostrzeżono kilku istotnych aspektów z tym związanych, które na przykład ja tu rozpatruję. Przede wszystkim nie opracowano jeszcze wtedy formalnej definicji Przyczynowości, poza tym nie uwzględniono tych wszystkich konsekwencji, które wynikają z formalnej strony matematycznego opisu Kwantowości. Więc nie był to żaden przełom w nauce. Idea Bohma, to prawda, chwyciła, ale raczej nie środowiska naukowe, bo tam dzielnie trzymała się i nadal trzyma Interpretacja Kopenhaska, ale popadła na urodzajny grunt środowiska humanistycznego, a przede wszystkim środowiska New Age’skiego, dokonując przy okazji prawdziwej rewolucji w pojmowaniu świata, ale właśnie głównie tych środowisk nowofalowych. Oficjalna nauka, ta akademicka fizyka się od tego odcięła i odcina praktycznie do dnia dzisiejszego. Ale ten swoisty pewien mistycyzm wokół Kwantowości funkcjonował niemal od samego jej powstania. Ten mistycyzm, który stale i na każdym kroku rozwoju nauki wychodził na wierzch, niejako wypływał. Na przykład pomysł cofania w czasie, co moim zdaniem jest totalną bzdurą, ale fakt, iż wyrósł on wprost na kanwie akademickiej z tak zwanego formalizmu diagramów Feynmana, że to niby pozyton to elektron cofający się w czasie, itp.. Sam autor tego konceptu, wspomniany Feynman, traktował to raczej jako matematyczny wybieg w stosunku do antymaterii. Inna jego koncepcja, tak zwane całkowanie po wszystkich możliwych trajektoriach, też zrobiła wiele metafizycznego fermentu. Przynajmniej taką prezentował- że to zabieg matematyczny- oficjalną postawę naukową. Ale pomysł, dotyczący machin cofających czas, przyjął się i odtąd był głęboko wykorzystywany w twórczości literackiej i filmowej. Dla mnie osobiście każda prawdziwa idea matematyczna, w myśl zasady Pitagorasa, musi mieć swoją konotację fizyczną. Lecz podkreślam: prawdziwa idea matematyczna. Dlatego uważam, iż pomysły Feynmana muszą być w swych założeniach błędne, bo inaczej musiałyby być prawdziwe (hehehe) i spełniać tym samym Zasadę Pitagorejską. Zresztą ja tę Zasadę Pitagorejską prezentuję w swojej Interpretacji Dwóch Poziomów Kwantowości, i na tym się też w dużej mierze opieram, ale sądzę, że przynajmniej u mnie jest to w pełni spójne logiczne. Feynman to już czasy hippisowskie, to New Age, ale przed nim byli i Bohme i de Broglie, a jeszcze wcześniej sami twórcy Mechaniki Kwantowej, Heisenberg i Schrödinger, i jej formalizmów, i oni również mieli różne metafizyczne przeczucia. Jednak, że w nauce ówczesnych lat nie było miejsca na Duchowe, swoje wszystkie przeczucia metafizyczne chowali oni głęboko “pod pierzynę”, ewentualnie zapisywali w swych pamiętnikach, a na forum oficjalnej i akademickiej nauki reprezentowali tylko “suche” fakty. Nie było tam miejsca na Duchowe, nie było tam miejsca na Boga.

Jeśli więc już mamy pewną wiedzę o Kwantowości i wiemy także, iż są niejako “dwa Światy”. Ten nasz pierwszy świat, czyli Poziom Mierzalny i ten drugi, czyli Poziom Niemierzalny (Wirtualny, Duchowy), to teraz możemy się skupić na tym, co nam pozwala na taki podział Percepcji Świata? Przecież to nam nie wyszło ot, tak z sufitu.

I to jest drugi kolejny aspekt kwantowości. Drugi i kolejny (obok Przyczynowości), który nie rozpatrywali w ogóle twórcy Kwantowości, ci pionierzy pierwszej fazy XX wieku. A to jest rzecz tak oczywista (niemal tak oczywista jak formalna postać Przyczynowości), iż wystarczy ją zakomunikować a stanie się oczywistą oczywistością. Otóż niemal cały formalizm Kwantowości bazuje na liczbach i funkcjach Zespolonych, w skład których wchodzą także liczby nieRzeczywiste(urojone). A liczby te i te funkcje nie należą (te nieRzeczywiste) niejako do naszego Mierzalnego świata. Po prostu takich struktur nie można “uchwycić”; są niczym ta Enigma. Stąd niejako poprzez Modus Ponens mamy rozbicie Świata na dwa Poziomy, na Poziom Mierzalny i Poziom Niemierzalny. Można by to uznać (ten podział) za mrzonkę, za urojenie, ale jak się okazuje ma to konkretne potwierdzenie, choćby w tym, iż taka interpretacja Kwantowości nie prowadzi do niespójności i nonsensów, i paradoksów. I wszystko się niejako samo wyjaśnia. No choćby, przypatrzmy się najważniejszemu równaniu Mechaniki Kwantowej, równaniu Schrödingera:

ihd/dt(Ψ) = Η Ψ

Jaki więc jest pierwszy i narzucający się wniosek? Oto równanie to zawiera w sobie czynnik nieRzeczywisty “i”, czyli nie może ono być częścią naszej Mierzalnej Rzeczywistości. Co więcej, ogólnie, rozwiązania tego równania, pewna klasa rozwiązań zwana Zespolonymi Funkcjami Falowymi, ogólnie, też nie mogą być częścią naszej Mierzalnej Rzeczywistości, ponieważ te funkcje zawierają też, w ogólności, w sobie te liczby nieRzeczywiste (urojone). Aż dziw, że dotąd nikt na to nie zwrócił uwagi. Nie zwrócił na to uwagi nawet sam Prof. David Bohme, ten który pierwszy zasygnalizował ów Ukryty Porządek, ów podział na Dwa Poziomy. To jest takie moje odniesienie do, moim zdaniem, obowiązującej Zasady Pitagorejskiej, iż każda prawdziwa Idea Matematyczna ma swoje odniesienie w świecie fizycznym. Dotąd Ciało Liczb Zespolonych oraz Funkcje Zespolone były traktowane bardziej tak abstrakcyjnie, niejako jako pewne narzędzie matematyczne. Jest to jeszcze dziedzictwo Oświeceniowe, dziedzictwo Klanu Matematycznego (Gauss, Euler), któremu nigdy tak naprawdę nie zależało jak produkty matematyczne będą traktowane w realnej Fizyce. A przecież Matematyka jest językiem Fizyki. Co więcej, Matematyka jest służką Fizyki. I właściwie, wraz z tą Interpretacją Mechaniki Kwantowej (ogólnie: Kwantowości) nabiera sensu ontologicznego koncepcja liczb i funkcji Zespolonych. Ludzkość, niejako odkryła pierwej matematycznie znaczenie Ciała Liczb Zespolonego, a dopiero później, no właściwie z tą Interpretacją odkryty został prawidłowy sens ontologiczny tego Ciała. Jest to niejako droga dookoła. Przynajmniej dla mnie tak ta droga się objawia. Liczby i Funkcje Zespolone pozwalają Rozumowi i Logice przejść przez tę Kurtynę Ukrytego Porządku tam, gdzie Empiria nie ma racji bytu, aby tym samym “Poznać” Prawdę. Oto zwycięstwo Rozumu nad Materią. Cały szkopuł w tym, iż Fizyka domaga się empirycznego potwierdzenia. Na całe szczęście akurat to, co ja tu piszę, czyli ta Kwantowość na poziomie podstawowym, została dostatecznie potwierdzona i teraz nawet, tak kontrfaktycznie, zostaje też potwierdzona moja Interpretacja Dwóch Poziomów. Bowiem wszystkie wnioski płynące z tej Interpretacji są spójne logicznie. Wiemy doskonale, że inne Interpretacje, z czołową Interpretacją Kopenhaską i jej licznymi klonami, prowadzą prostą drogą do paradoksów i sprzeczności. Omówiłem już jak Paradoks Kota Schrödingera stanowi dowód Nie Wprost błędności wszystkich tych Interpretacji, które wyraźnie nie czynią tego podziału na dwa Poziomy. Ponieważ nie da się bez sprzeczności i absurdów zmieścić równocześnie Równania Schrödingera z jego rozwiązaniami wraz ze zwykłym pomiarem na jednej płaszczyźnie, na jednym Poziomie. Jest to nie do pogodzenia. Stąd się wzięła cała trudność Mechaniki Kwantowej i ogólnie Kwantowości, która tak nie podobała się na przykład Einsteinowi, stąd bierze się ów słynny Problem Pomiaru. I na dziś, w tej oficjalnej nauce, fizycy wolą się kierować swoim ulubionym sloganem … Zamknij się i Licz!…Pod względem obliczeniowym formalizm Kwantowości jest do ogarnięcia przez praktycznie każdego, nawet na poziomie inżynierskim i technicznym. Stąd też ogromny sukces Kwantowości w XX wieku. Ponieważ Kwantowość przyniosła ludzkość ogromny postęp techniczny. Od zwykłego tranzystora czy lasera po ewentualny komputer kwantowy i Sztuczną Inteligencję (AI).

Konkludując więc, można stwierdzić, iż formalizm kwantowy sięga tego drugiego poziomu, Poziomu Niemierzalnego. Równanie Schrödingera oraz jego rozwiązania (w ogólności) przynależą do tego Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego. Stąd też Redukcja Funkcji Stanu, czyli przejście od Zespolonej Funkcji Stanu (która notabene jest superpozycją wszystkich rozwiązań tego równania) do Funkcji Własnej i do Wartości Własnej, czyli Pomiaru, też dokonuje się wiec na tym Poziomie Niemierzalnym, Wirtualnym. Nie ma więc tak, jak to się powszechnie sądzi, że oto jest pstryk, ..ciach, bach i trach… i oto mamy na Poziomie Mierzalnym Załamanie Funkcji Własnej (Redukcja Funkcji Stanu). Nie, na naszym Materialnym, Mierzalnym poziomie nie ma takiego procesu. Jest po prostu zwykły pomiar, bo Wartości Własne tej Funkcji Własnej to są te pomiary. To jest to, co nam wskażą na mierniku, na wyświetlaczu urządzenia pomiarowe. To jest pomiar, który technicznie nie różni się niczym od pomiaru klasycznego. Nie ma w tym żadnego nadzwyczajnego procesu. Chyba że bierze się pod uwagę ograniczenia pomiaru, które wynikają z Zasady Nieoznaczoności Heisenberga, ale o tym jeszcze pozwolę sobie napisać.

Traktując w ten sposób Kwantowość, pozbywamy się wszystkich paradoksów i niespójności logicznych. Niestety jest to podejście, które za bardzo naukowcom, fizykom trąci Duchowością. -Jak to? Jakiś Drugi Poziom? Jakiś Niematerialny Poziom? Przecież… Ta Hipoteza nie jest dla nas konieczna… -Już słychać te głosy oburzenia.

Fakty są zaś takiego, że praktycznie właściwe źródło wszystkich procesów na Poziomie Mierzalnym, w tej naszej Twardej Materii, tkwi na tym Poziomie Niemierzalnym, i dopiero manifestacja tych procesów tych z Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego to jest, co otrzymujemy jako fakty i Skutki na Poziomie Mierzalnym.

Zresztą fizycy już od wielu lat krążą jak ślepiec w sklepie z porcelaną wokół tego drugiego Poziomu, napotykając się co rusz ze zjawiskami z tego Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego. Takie pojęcia jak cząstki wirtualne, bozony cechowania, a przede wszystkim Pola Cechowania, to nic innego jak wielkości z tego mistycznego Poziomu Niemierzalnego. Można nawet pokusić się o takie sformułowanie, iż cała Fizyka Klasyczna, Fizyka z Poziomu Mierzalnego to tylko odpryski i skutki tego, co dzieje się na Poziomie Niemierzalnym. Formalizmy matematyczne Kwantowości, Rozum i Logika pozwalają nam na takie sądy (jak pisałem zwycięstwo rozumu nad materią), ale nie ma i nie było jeszcze takiego, który krzyknąłby … Król jest nagi… Więc nadal nauka i naukowcy tkwią w tym ateistycznych i materialistycznych Interpretacjach pokroju Kopenhaskiej Interpretacji.

Skutki więc i fakty na Poziomie Mierzalnym praktycznie są pokłosiem tego, co “dzieje się” na Poziomie Niemierzalnym. Skutki te, jak pozwala nam to określić formalizm matematyczny Kwantowości, podlegają Indeterminizmowi. Podlegają więc probabilizmowi, są z naszego Poziomu Mierzalnego poddane, zdawałoby się, przypadkowi. Przyczyny Sprawcze tych Skutków, jak stwierdziłem więc istnieją na Poziomie Niemierzalnym, jednak na naszym Poziomie Mierzalnym są tożsame z Siłami, które działają na Twardą Materię, na Nasz Poziom Mierzalny. Jak więc jest z tym Prawem Przyczynowo Skutkowym (z Przyczynowością)? O tym napiszę w kolejnym rozdziale, teraz tylko zauważę, że jeszcze raz potwierdza się ogromna intuicja Alberta Einsteina, który zawsze twierdził, iż … Bóg nie gra ze światem w kości… I to był też jeden z głównym powodów, że mu się Mechanika Kwantowa nie za bardzo podobała. Uspokójmy więc jego Duszę. Miałeś rację w tym względzie, Mistrzu, … Bóg faktycznie nie rzuca kości w tej grze, jaką jest fizyka świata…

Wolna Wola 4

Poprzedni rozdział skończyłem konkluzją, iż Skutki, które się realizują na Poziomie Mierzalnym, w naszej Twardej Materii mają swe Przyczyny Sprawcze na Poziomie Niemierzalnym, Wirtualnym. Jednak nie jest to cała prawda, bowiem te Przyczyny z Poziomu Wirtualnego jawią się nam, “rezydentom” Poziomu Mierzalnego, jako konkretne siły (co sprowadza się do sił elementarnych). Czyli te Siły są tymi Przyczynami Sprawczymi na naszym Mierzalnym Poziomie. Te Siły są niejako “refleksem” tych Przyczyn Sprawczych Kardynalnych z Poziomu Wirtualnego. A my wiemy doskonale, co też wynika teoretycznie z formalizmów Kwantowości, że na naszym Materialnym Poziomie obowiązuje Indeterminizm. Czyli te Siły, te Przyczyny (te refleksy), są jedynie konieczne, lecz niewystarczające dla Skutków, które się dokonują. I tu dochodzimy do bardzo delikatnej kwestii, która prawdopodobnie nie będzie mogła być rozstrzygnięta naukowo, tylko będzie w dużej mierze sprawą indywidualnej wiary każdego człowieka. Wiemy oto, że na Poziomie Mierzalnym panuje Indeterminizm, więc nasza percepcja z tego poziomu jest niejako probabilistyczna. Nam się wydaje z tego Poziomu, ten poziom ma taką wadę, że Skutki są wyrazem przypadkowości. Jednak, jak nam pokazuje formalizm Kwantowości, równanie Schrödingera jest jak najbardziej Deterministycznym równaniem, jednak z podkreśleniem na Poziomie Niemierzalnym, Wirtualnym. Czyli z tego wniosek, iż te “pierwotne” (Kardynalne) Przyczyny Sprawcze, te z Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego są już wystarczające. Manifestują się one jednak na naszym ułomnym Poziomie Mierzalnym jako owe refleksy, jako Przyczyny Niewystarczające, jako siły, które działają w naszej Twardej Materii. I teraz właśnie następuje pytanie zasadnicze, dotyczące naszej wiary, naszego Credo: co się za tym Kryje? Czy za tym kryje się oblicze Duchowego, oblicze Absolutu, oblicze Boga? Czy za tymi wystarczającymi Przyczynami (Kardynalnymi) z Poziomu Niemierzalnego kryje się Wyraz Wolnej Woli Boga? I jest to Bóg Immanentny, bowiem jego Wolna Wola wyraża się w każdym procesie fizycznym, finalizuje go niejako i to ona de facto jest decydująca. A może wierzysz, że wszyscy współuczestniczymy w jakimś “spreparowanym” Matrixie? A może Świat to jest wielka Gra Komputerowa? Jednak najprostszym i wydaje się najpewniejszym wyjaśnieniem jest zawierzenie się Bogu. Śmiało, brzytwą Ockhama tnijmy wszystkie zbędne brody. Zobaczysz, Czytelniku, iż dalsze treści tej publikacji będą cię skłaniały jedynie do tej opcji. Będę się starał odsłonić przed tobą inne oblicza Duchowości. Niejako empirię Duchowości. Empiria razem z Teorią dadzą ci pełny obraz. Tym bardziej, iż nawet jeśli nie wierzysz w Boga, tylko w jakiś Matrix, to i tak nadal pozostajesz z pytaniem: a kto stworzył ten Matrix, ewentualnie tę Grę Komputerową? Odpowiedzią może być tylko, iż za tym kryje się Bóg, Transcendentny Bóg. Ja wierzę jednak w Immanentnego Boga, który nie tylko stworzył Świat, ale który ma moc sprawczą działania na ten Świat poprzez każdy proces fizyczny.

Należy tu także zauważyć, że sam formalizm Kwantowości wskazuje na Immanentnego Boga. Rozwiązania równania Schrödingera jako funkcje Zespolone są Niemierzalne, mogą i zawierają one w sobie potencjalność działania Wolnej Woli Absolutu na dany proces fizyczny. Na naszym ułomnym poziomie, Poziomie Mierzalnym, wyraża się to poprzez probabilizm. My o tym, jak działa, jak działał Absolut na określony układ kwantowy, nie mamy na naszym Poziomie Mierzalnym żadnej informacji oprócz czystego prawdopodobieństwa oraz Wartości Własnych, danych operatorów mierzonych. Co więcej te Funkcje Zespolone, rozwiązania równania Schrödingera, dopuszczają także działanie Wolnej Woli istot żywych, w tym człowieka. Co więcej formalizm matematyczny Kwantowości, w tym te funkcje zespolone, które są rozwiązaniami równania Schrödingera, to jest maksimum tego, co można ustalić. Nie ma żadnych dodatkowych parametrów układów kwantowych, co wykazały twierdzenia Bella. Formalizm Kwantowy nie jest: formalizmem niezupełnym, ale jednak lokalnym. Nie, on jest: jak najbardziej zupełny, ale nielokalny. Nie ma żadnych dodatkowych parametrów, które pozwoliłyby go przedstawić jako formalizm Deterministyczny. Prof. Bohm a nawet Albert Einstein mieli taką złudną nadzieję. Te mrzonki zostały już raz na zawsze dokładnie wyjaśnione i rozwiane. Na Poziomie Mierzalnym formalizm matematyczny Mechaniki Kwantowej jest Indeterministyczny. A to, że w konsekwencji fizyka nie jest Przypadkowa wynika stąd, iż pierwotne Przyczyny Sprawcze z Poziomu Niemierzalnego są już wystarczające i niejako w ten sposób świat nie jest przypadkowy. Bóg (Duchowe) po prostu jest Ostateczną i Wystarczającą Przyczyną Sprawczą z Poziomu Niemierzalnego, która w sposób wystarczający dopina każdy proces z Poziomu Mierzalnego, “prostując” przy tym niejako ten Indeterminizm z tego ułomnego Poziomu Mierzalnego, i to wszystko jest czytelne w formalizmach Kwantowości. Nam, Istotom żywym, rezydentom Poziomu Mierzalnego “wydaje się” tylko, że procesami fizycznymi rządzi Przypadek, a w rzeczywistości Bóg cały czas ma pieczę nad swym Dziełem Stworzenia, dopuszczając poniekąd doń, do jego zmian Wolną Wolę istot żywych.

To wszystko jednak nie jest równoznaczne, iż, jakby chcieli Bohme i Einstein, panuje Determinizm. Nie, tak nie jest. Bóg, Duchowe jedynie w każdej chwili, w każdym procesie fizycznym koryguje Świat na bieżąco, nie dopuszczając jednak do Przypadkowości. Ale nic nie jest przesądzone raz i na zawsze. Tak by było, gdyby światem rządził klasyczny Determinizm, ale tak nie ma. Bóg, ale także i przejawy życia w tym istoty rozumne takie jak człowiek, może korygować “losy” świata. Z tego wynika, iż Bóg (Duchowe) dał życiu takie “prawo”, iż może ono swoją Wolną Wolą ingerować w Jego, Boskie Dzieło Stworzenia. Co ciekawe, z pewnych właściwości Prawa Moralnego Inteligentnych Form Życia, które pobieżnie opiszę, gdy będę pisał na temat Teorii Moralności Ludzkiej dra Jana Pająka, wynika, iż Bóg nie ingeruje praktycznie w to, co zrobią, nawet siejąc Zło, ludzie lub inne istoty rozumne. To jest duży problem dla wrażliwych ludzi, którzy nie umieją zrozumieć, dlaczego tak wiele Zła jest na Świecie, i dlaczego wtedy Bóg nie interweniuje? Gdzie był Bóg, gdy Kain zabijał Abla? Gdzie był Bóg, gdy rozpalane były krematoria w Auschwitz? Odpowiedź jest prosta, lecz ja spróbuję ją wyartykułować, gdy będę pisał o Teorii dra Pająka.

Teraz jednak dochodzimy do kolejnej, bardzo ważnej kwestii w tej nowej ezoFizyce, która praktycznie nigdy nie była rozpatrywana z punktu widzenia nauk ścisłych, fizyki. Oto chodzi o Wolną Wolę. Jak pisałem, przynajmniej jest to mój punkt widzenia, Wolna Wola Absolutu, Boga ma decydujący wpływ na zjawiska fizyczne. Ona, według mnie, dopina każdy proces na naszym Poziomie Mierzalnym. Ale Bóg, dopuszczając ludzi- a ogólnie istoty żywe posiadające rozum- do swego Dzieła Stworzenia, dopuszczając do tego, że my możemy modyfikować w miarę swych umiejętności, które z roku na rok są coraz większe, właśnie to Dzieło, czyli ten Świat, w którym żyjemy, oto ten Bóg, Duchowe podkreśla istotność i wagę Wolnych Wól istot żywych i rozumnych. My, ludzie, swoją Wolną Wolą, poprzez czyny, słowa i Myśli mamy bezpośredni wpływ na to, co dzieje i będzie dziać. My mamy podobną moc sprawczą jak sam Bóg, tylko nie w tym samym zakresie jak sam Bóg. Bóg ma Wolną Wolę Absolutną, którą wpływa na wszystkie procesy fizyczne. My, ludzie, mamy podobną moc, ale tylko w swym najbliższym otoczeniu. Co ciekawe, każdy wie, że pracą swych rąk, czyli namacalną pracą fizyczną my możemy budować domy, szkoły, po prostu robić coś konkretnego. Swoją myślą i słowami możemy tworzyć projekty i plany tego, co później zrealizujemy pracą naszych rąk lub pracą naszych maszyn, albo tymiż samymi kanałami możemy tworzyć sztukę i kulturę. Mało jednak sobie uświadamiamy, że my możemy, tylko że na swoją małą, ludzką miarkę, wpływać swoją pracą i tak realizowaną naszą Wolną Wolą, w tym głównie myślami, nie tylko na ten Poziom Mierzalny, ale także i to bezpośrednio na ten Poziom Niemierzalny, Duchowy. O tym będę jeszcze pisał, gdy będę się skupiał na empirycznych zastosowaniach Kwantowości. Teraz tylko o tym napominam, bo to jest bardzo ważna kwestia i dotyka niejako tak zwanej Magii, a już w szczególności Magii Kwantowej. Właściwie ta nasz Wolna Wola to clou nie tylko Magii Kwantowej, ale także clou w ogólności naszego indywidualnego Rozwoju Duchowego. Oto Bóg dał nam takie możliwości. Ale położył też na nasze barki odpowiedzialność za to, co czynimy. Do tego właśnie się odnosi owo Prawo Moralności Człowieka. Człowieka się nie osądza zwierzęcą Moralnością, a właściwie zwierzęcą aMoralnością. Tylko człowiek dotyczy już Moralność z wyższego pułapu, levela; człowiek za swe czyny płaci. Człowiek może być znacznie bardziej Zły lub Dobry niźli zwierzęta i być wtedy bardziej niemoralny albo bardziej Dobry, ale i tak płaci za każdą szkodę moralną, którą doświadczył, czyli za każdy grzech, który uczynił. Bo czyniąc Zło, grzechy człowiek doznaje sam uszczerbku moralnego swojego Pola Moralnego. Obniża wartość tego Pola. O tym sobie pozwolę jeszcze napisać.

Wróćmy do tego, iż kluczową rolę w fizyce zjawisk odgrywa lub będzie odgrywała, już wkrótce, Wolna Wola. Klasyczna fizyka w ogóle czegoś takiego nie rozpatruje. Nawet ta kwantowa Klasyczna, czyli ta z zakresu Interpretacji Kopenhaskiej Mechaniki Kwantowej.

Moim zdaniem, jeśli jednak uwzględnia się Indeterminizm na naszym Mierzalnym Poziomie, to i tak prędzej czy później nastąpi w rozwoju nauki taki moment, iż będzie się ona musiała zderzyć z kwestią Wolnej Woli. Ta moja ezoFizyka to jest takie pierwsze zderzenie. Dla ludzi nauki, dla ścisłowców to jest i będzie trudna chwila. Bo o ile humaniści i artyści wszelkiej maści już od wieków zajmują się tym tematem, to jednak ścisłowcy, fizycy “utrzymywali”, iż w prawdziwej Fizyce nie ma takiego “tematu”. Jednak, jak pisałem, Bóg dał życiu, człowiekowi taki prerogatyw, iż może on zmieniać- ogólnie istoty rozumne, czy to będą Arkturianie, Plejadjanie, czy Reptyljanie czy ludzie- Jego Boskie Dzieło Stworzenia (Świat). Co się za tym kryje? Jaki to ma sens? Czemu to ma służyć? To już inna opowieść. W tej książce raczej pozostawię tę kwestię otwartą i niedopracowaną, bo to już czystej wody metafizyka. Ja tu w tej książce mam jednak pewną aspirację naukowości. Pomimo wszystko: naukowości. Choć przyznaję, są to wszystko nowe rzeczy, te o których tu piszę, i na pewno większości ludzi nauki nie będzie się to “podobać”.

Ta moja ezoFizyka to jest fizyka Kwantowości, jej korzenie sięgają Poziomu Niemierzalnego, ale konsekwencje, czyli Skutki, są jak najbardziej na Poziomie Mierzalnym, w tej naszej Twardej Materii. Do tej pory oficjalna, ta akademicka nauka bazuje tylko na Poziomie Mierzalnym. To tu prym wiodą czysto Deterministyczne teorie naukowe. Jej szczytem są prawa Newtonowskie, poprawione potem przez Teorie Względności Einsteina, które również niewzruszenie są oparte na kośćcu Determinizmu. Ten sznyt Determinizmu i traktowania rzeczywistości świata jednopoziomowo tkwi niewzruszenie do dziś w skryptach akademickich. Najbardziej tego dobitnym przykładem jest Kopenhaska Interpretacja Mechaniki Kwantowej. Naukowcy, fizycy wolą traktować liczne niespójności i paradoksy tak traktowanej fizyki, jak choćby Paradoks Kota Schrödingera, jako za jakieś nic nieznaczące, abstrakcyjne rozważania. Zamiast uznać to, tak przynajmniej postępują matematycy w swych teoriach, za ewidentny dowód nie wprost, iż ta Interpretacja (Kopenhaska) jest po prostu nieprawdziwa. Między innymi też dlatego, choć istnieją liczne dowody za taką a nie inną interpretacją fizyki otaczającego nas świata, akademickie tuzy wolą nie wypowiadać się tak kategorycznie w określonych kwestiach. Wiadomo przecież, że Paradoks Dziadka jest ewidentnym dowodem nie wprost, iż fizycznie nie można cofać się w czasie, a jednak takie paradoksy są zaliczane tylko jako pewne ciekawostki logiczne. Faktem jest, że Paradygmaty w fizyce są zbiorem uzusowym pewnych teorii i tak naprawdę jest to wyraz tylko pewnej umowy przez akademików, że taka a nie inna teoria obowiązuje. Jest to w myśl reguły, iż “na dziś” podoba nam się ta teoria, ale może jutro zmienimy na to swój punkt widzenia. Tak to fizyka rozwija się od setek lat. Właściwie od czasu, gdy pewien Grek stanął nad brzegiem egejskiego morza i stwierdził, iż Ziemia to jest płaski placek, który znajduje się na skorupie żółwia. Przynajmniej można stwierdzić, że fizycy i filozofowie mają mocno bujną wyobraźnię. Czy więc stąd wynika, iż nigdy nie będziemy do końca pewni obowiązujących teorii naszego świata? No, chyba tak źle to jeszcze nie jest. Ale ta dziwna bierność i nonszalancja zawodowych matematyków w kwestii wypowiadania się na tematy fizyczne jest chyba jednak usprawiedliwiona.

Wróćmy jednak do terminu Wolna Wola. Jak pisałem jest to kluczowe pojęcie w Indeterministycznej, na naszym Poziomie Mierzalnym, ezoFizyce. Wolną Wolę Absolutną ma Bóg, Duchowe, Absolut, ale wszystkie formy życia też mają Wolną Wolę. To prawda już nie Absolutną, tylko na własną miarkę. Inną Wolną Wolę ma motyl, a inną Korona Stworzenia na Ziemi, czyli człowiek. Skupiając się na człowieku, oto Bóg dał człowiekowi taki Predykat, iż ten może w sposób świadomy zmieniać i niejako współtworzyć Jego, Boskie, Dzieło Stworzenia. Może to czynić myślą, mową i czynami. Dla nas, na potrzeby tej książki, ważne jest uświadomienie sobie, że człowiek, każdy człowiek może swoją Wolną Wolę uruchamiać także poprzez myśli. Może w ten sposób zmieniać Boskie Dzieło Stworzenia, czyli Świat. To jest właśnie kwintesencja Magii Kwantowej, którą tu, w tej książce, wykorzystamy. Nawiasem mówiąc, to jest kwintesencja Magii w ogólności, ale my, w tej książce wykorzystamy kwantowe metody. Te zagadnienia jeszcze przed nami.

Teraz chciałbym ci pokazać, Czytelniku, w jaki sposób fizyczny człowiek wykorzystuje swoją Wolną Wolę.

Sztandarowym przykładem jest Zasada Nieoznaczoności Heisenberga. Oto, każdy kto wykonuje pomiary swoją Wolną Wolą decyduje o precyzji wykonywanych pomiarów. One muszą spełniać ten teoretyczny warunek wynikający z Zasady Nieoznaczoności(ΔxΔy>h/(2π)), ale każdy wykonywujący pomiar sam decyduje w szerokim zakresie, jak dokładny to będzie pomiar. To jest znakomity przykład zastosowania Wolnej Woli oparty na teoretycznych podstawach Kwantowości.

Innym sztandarowym przykładem obecności Wolnej Woli w fizyce jest pomiar spinu danej cząsteczki elementarnej, a właściwie ustalenie kierunku rzutu tego spinu. O tym zawodowi fizycy dość niechętnie wspominają, ale jest to, ten kierunek wektora spinu, całkowicie dowolny. Nie umieją oni bowiem w sposób sensowny tego skomentować. Jednak, jeśli się przyjmie, że człowiek na fizykę zjawisk ma wpływ swoją Wolną Wolą, to sprawa jest wtedy jasna i oczywista. Po prostu, dokonywujący pomiaru spinu sam wybiera ten kierunek swoją Wolną Wolą.

Inny przykład to tak zwana kwestia pomiaru i obserwacji. Nie wchodząc w szczegóły, panujący paradygmat Interpretacji Kopenhaskiej zakłada, że to pomiar i obserwacja kreują rzeczywistość. Co jest oczywistym nonsensem, bowiem znaczy to tyle, iż, jeśli coś nie jest zobserwowane, to tego nie ma. To jest nonsens. Prawda jest taka, że ten pomiar i obserwacja są wyrazem Wolnej Woli danego człowieka, wykonywującego pomiary. Bez tej Wolnej Woli nie ma obserwacji, więc sama “obserwacja” nie jest konieczne, by kreować rzeczywistość. Rozwiązuje więc to ten pradawny (stu letni) problem, jak świat mógł istnieć, skoro nie było żadnego obserwatora na przykład pięć miliardów lat temu. Świat miał i ma się dobrze nawet bez żadnych obserwatorów.

To są takie “laboratoryjne” przykłady wagi Wolnej Woli człowieka w fizyce, ale w istocie wszystko, co ludzie i zwierzę czynią, jest pochodną ich Wolnych Wól. My rzeczywiście mamy głęboki wpływ na Boże Dzieło Stworzenia.

Uznanie Indeterminizmu za obowiązujący Paradygmat Przyczynowości prowadzi prostą drogą do zaakceptowania jako ważnego czynnika fizyczności Wolnej Woli. To nie przez “obserwację” eksperymentu my- jako dokonujący eksperyment- czynnie oddziałujemy z danym układem fizycznym (kwantowym). My, owszem, czynnie wpływamy na układ fizyczny, tylko że swoją Wolną Wolą. Obserwacja jest tylko wyrazem naszej Wolnej Woli. Jako ewidentny przykład złamania Deterministycznych- z punktu widzenia Poziomu Mierzalnego- praw fizycznych jest mój ulubiony przykład złamania Ogólnej Teorii Względności. Oto, załóżmy, że żyjemy pięćset lat w przyszłości, to znaczy mamy 2500 rok, i oto żyjemy w kraju autorytarnym, w którym Przywódca naszego kraju ma poważne problemy psychologiczne. No, cóż, tak się zdarzało, tak jest i tak pewnie będzie w przyszłości. I oto tenże przywódca X wpadnie na wiekopomny pomysł, iż zażyczy sobie, by siły zbrojne tego kraju, nazwijmy go Y, zniszczyły bronią nuklearną Marsa. Jest to kraj autorytatywny, w którym wszystkie rozkazy wykonuje się bez szemrania i protestu. I rzeczywiście, finalnie planeta Mars zostaje zniszczona. Zostawmy fabularny i psychologiczny aspekt tej historii na pewno godny napisania osobnej książki. Dla nas najważniejszy aspekt całej tej sprawy brzmi: co na ten temat ma do powiedzenia Ogólna Teoria Względności? Czy piękne tensorowe równania tej teorii przewidziały taki przebieg wydarzeń? Odpowiedź jest jedna. Ogólna Teoria Względności w tej sytuacji nie jest prawdziwa. Nie przewiduje ona takiego scenariusza wydarzeń. Co więcej, jeszcze tydzień przed tym znamiennym dniem zniszczenia Marsa, przewidywała ona trajektorię orbity Marsa z wyprzedzeniem na najbliższe sto lat, czyli do 2600 roku. A oto, jak mówią lekarze, … operacja się udała, a pacjent zmarł… No, nie ma już Marsa, a wyliczone trajektorie jego ruchu znajdują się już tylko w rejestrach komputerów.

Jest to piękny przykład zwycięstwa Indeterminizmu nad starą, rozpatrywaną z punktu widzenia Poziomu Mierzalnego, Deterministyczną Przyczynowością. To Wolna Wola zatriumfowała. Oczywiście, ja sobie doskonale zdaję sprawę, że każdy przeciętny człowiek wie o tym doskonale. Tylko że zawodowi fizycy udają- lub grają w taką grę, że niby udają- iż dla nich Deterministyczne Prawa Fizyczne wyznaczają całą fizykę. No, wynika to po części stąd, że nie respektują oni tego podziału na dwa Poziomy, na Poziom Mierzalny i Poziom Niemierzalny. Wynika to także stąd, iż Prawa Fizyczne wprost z Poziomu Mierzalnego są faktycznie Deterministyczne, tylko okazuje się, po uwzględnieniu tego drugiego poziomu, Poziomu Niemierzalnego, że te deterministyczne prawa są nieścisłe, są ułomne, są nieprecyzyjne.

Mi się czasami wydaje, iż te sto lat od odkrycia Mechaniki Kwantowej to jest jeszcze zbyt krótki czas dla nauki. Nie przetrawiła ona jeszcze w sposób dostateczny wszystkich konsekwencji Kwantowości. I to nawet nie jest kwestia rezygnacji z praw fizycznych Deterministycznych, tych z Poziomu Mierzalnego. One, jak to się pięknie mówi, korespondują z prawami z Poziomu Niemierzalnego, Wirtualnego. Są ich, to znaczy tych praw Niedeterministycznych, pewnym przybliżeniem. Sęk w tym, iż ta Deterministyczna fizyka oddaliła nas, ludzi, od Duchowego. Od czasu, gdy to Kopernik swoją heliocentryczną teorią zrzucił Boga z piedestału Nauki. Ateiści głoszą, iż skoro Boga “nie widać”, “nie słychać”, no to logiczny wiosek Go nie ma. Ja na to mam jeden epitet, to jest taki “przaśny” ateizm. Bowiem Ateiści, nie mają żadnych konkretnych argumentów, obok tylko takich. Czyli jest to takie pójście na łatwiznę. Ta nowa Przyczynowość, ten podział na dwa Poziomy Percepcji Świata, ten “cud” istnienia Świata, to że.. raczej istnieje Coś, niż Nic nie ma… i te liczne przejawy życia, świadczą przeciwko takiemu podejściu. No i to wygórowane Ego człowieka, który, tym samym wyparciem się Boga, chce chyba sam się dowartościować. No bo skoro Boga nie ma, a “ja” istnieję, więc “mi” wszystko wolno. To jest właśnie taki schemat. I właśnie, im bardziej prymitywny jest ktoś i im bardziej nie wierzy w Duchowe, tym bardziej podchodzi pod taki schemat postępowania. Rozdział ten chciałbym skończyć taką konkluzją, które będzie myślą przewodnią kolejnych rozdziałów, iż istnieje jeszcze Moralność, pod którą podpadają wszyscy ludzie. To Prawo dał nam Bóg, abyśmy się duchowo rozwijali. Jak już pisałem, zwierzęta są aMoralne. One, oczywiście, też czują emocje, być może uczucia, cierpią ból fizyczny i psychiczny. Ale jednak człowiek przeszedł na wyższy Poziom Moralności. Człowiekowi, jeżeli nie jest wyzbyty z odrobiny nawet Dobra w sobie, czynienie Zła szkodzi. Ale o tym w następnych rozdziałach.

Ułomność Poziomu Mierzalnego
5

Jak doszliśmy, niejako metodą Modus Ponens, w poprzednich rozdziałach, dzisiejsze, te naukowe, przedstawianie Kwantowości jest błędne. Sama Mechanika Kwantowa nie jest błędna, błędne są praktycznie wszystkie jej obecne, te oficjalne, Interpretacje. Wszystkie te quasi Kopenhaskie Interpretacje są błędne, ponieważ nie zawierają tego podstawowego podziału na Dwa Poziomy percepcji. Jedyną ateistyczną Interpretacją, która nie zawiera pod tym względem błędu (ponieważ dzieli ona Świat, fakt, że nie na dwa, ale na ogrom wzajemnie rozłącznych światów) jest Interpretacja Everetta, ale ona z kolei jest błędna, ponieważ mnoży ona byty ponad wszelką miarę. Oczywiście, jest to tylko moja opinia. Prawidłową Interpretacją Mechaniki Kwantowej jest Interpretacja Dwóch Poziomów. Oparta jest ona na formalnym, matematycznym podziale wynikającym z formalizmu zespolonego zawartego w jej równaniach oraz na prawidłowej postaci Przyczynowości (Indeterminizmu) na Poziomie Mierzalnym. Zgodnie z tym, my, ludzie, “żyjemy” na tym ułomnym Poziomie Mierzalnym, tym poziomie, w którym obowiązuje Indeterminizm, i tym w którym jakoby wszystkie procesy fizyczne podlegają probabilizmowi, czyli w dużej mierze przypadkowi. Ustaliliśmy także, że istnieje ten drugi poziom, Poziom Niemierzalny, Wirtualny. I, jakkolwiek na Poziomie Mierzalnym obowiązuje Indeterminizm, to jednak Przyczyny Sprawcze Kardynalne tych Skutków (z Poziomu Mierzalnego) są z Poziomu Niemierzalnego i podlegają Deterministycznym prawom (równanie Schrödingera) z tego Poziomu Niemierzalnego. Przy przejściu jednak na Poziom Mierzalny, przy swej manifestacji na Poziomie Mierzalnym zatracają one swój Deterministyczny “sznyt” i wtedy są one siłami elementarnymi i jako takie siły są one podległe już Indeterminizmowi. I są one wówczas już tylko konieczne acz niewystarczające dla dokonywujących się Skutków. Jak pisałem, moim zdaniem, musi się za tym kryć Jakaś Wyższa Siła (Przyczyna) Sprawcza z Poziomu Niemierzalnego, która na bieżąco koordynuje rozwój Świata, dopinając niejako te niewystraczające Przyczyny Sprawcze (Poziomu Mierzalnego) podle swojej Woli. Nie ma więc mowy o Determinizmie. Brak jest za to na tym głębszym poziomie przypadkowości i Skutki wynikłe już na tym Poziomie Mierzalnym (w ogólności) tracą de facto probabilistyczny charakter. Ale nam, rezydentom tego Mierzalnego Poziomu, nadal będą jawić się i jawią jako Skutki o charakterze probabilistycznym. To jest jedna z ułomności naszego Poziomu Mierzalnego. Tych “ułomności” na naszym poziomie, w tej Twardej Materii jest więcej. Formalizm Kwantowości z równaniem Schrödingera włącznie, przynależy w swej istocie głównie do Poziomu Niemierzalnego i tam należy go sytuować. Wtedy też odpadają wszystkie niespójności logiczne i paradoksy, które tak charakterystyczne są dla Interpretacji Kopenhaskiej i dla wszystkich interpretacji tej modły. Tutaj też należy zauważyć, iż rozwiązania tego równania (Schrödingera), też przynależne głównie do Poziomu Niemierzalnego, muszą zawierać w sobie “potencjalność” działania tej Ostatecznej i Wystarczającej Siły, Przyczyny Sprawczej, jej Wolną Wolę oraz także potencjalność działania Wolnej Woli życia w swym bogactwie formy. Zauważmy, iż klasyczne Deterministyczne równania i prawa z Poziomu Mierzalnego, na przykład Dynamika Newtonowska, nie zawierały takiej potencjalności. To jest kolejna z ułomności Poziomu Mierzalnego. Dlatego też kwestia Wolnej Woli Absolutu oraz Wolnej Woli człowieka przez oficjalną naukę (tę ścisłą) są pomijane bardziej lub mniej stanowczo. To nie mieści się w reprezentacji naukowej. Rasowy fizyk powie … to są wszystko wymysły humanistów i artystów…

A pod tym kryje się ogrom i bogactwo, właściwie wszystko to, co charakteryzuje człowieka, to wszystko więc, ot tak, zostaje pominięte. I dopiero Kwantowość pomału- myślę, że ta publikacja przysłuży się temu- zaczyna odkrywać ten cały bezmiar. Tu także mieści się owa Ezoteryka i Magia Kwantowa, która w normalnych warunkach przez Naukę jest odrzucana a priori. A której tematu spróbuję się podjąć na dalszych strona tej książki.

Pisząc o tych kwestiach dotyczących Poziomu Niemierzalnego, celowo omijam termin Mechanika Kwantowa, bo przez bez mała sto lat określono inne, bardziej dokładne teorie kwantowe. Dlatego piszę ogólnie używając terminu Kwantowość.

Jedno jest pewne, ta potencjalność działania Wolnej Woli Absolutu zawarta w Zespolonych Funkcjach Stanu, rozwiązaniach Równania Schrödingera, niejako wymusza obiektywne umysły do przyjęcia za prawdziwą ową “koncepcję” Ostatecznej i Wystarczającej Przyczyny Sprawczej, owszem działającej na Poziomie Niemierzalnym, lecz mimo to dopinającej każdy proces fizyczny na naszym Poziomie Mierzalnym. Jeśli się bowiem nie przyjmie takiej interpretacji, to cała fizyka kwantowa i jej formalizmy tracą sens, i są niezrozumiałe. I to dosłownie wszystko staje się alogiczne. Dlaczego jest taki a nie inny podział na dwa poziomy? Dlaczego wydaje się, iż na Poziomie Mierzalnym fizyka podlega probabilizmowi? Po co ten drugi Poziom (Niemierzalny)? I oto dostajemy takie potworki koncepcyjne jak Interpretacja Kopenhaska i jej liczne modły.

A jak sobie tę Ostateczną i Wystarczającą Przyczynę (Siłę) Sprawczą nazwiesz, to już twoja sprawa. Możesz sobie nawet ją nazwać: Latający Potwór Spaghetti. Ja tę Przyczynę, tę Kardynalną Przyczynę, będę sobie nazywał Bogiem, Stworzycielem Nieba i Ziemi, że tak nawiążę do Biblijnej tradycji.

Szczególnie młodym ludziom może się zdawać, iż tradycja Biblijna to bajki zramolałych starszych ludzi. Jednak każdy po zdobyciu pewnego bagażu życiowego odkrywa głęboką mądrość, nie tylko historyczną, ale także doktrynalną wiary naszych przodków. Oczywiście, nauka obnażyła liczne słabości i niespójności takiej wiary. Ale czy istnieje cośkolwiek na tym świecie, co by nie miało żadnych wad i pomyłek. Oczywiste też jest, iż Biblię i inne Święte Księgi pisali ludzie, ułomni ludzie. I sporo nawymyślali bzdur i niedorzeczności. Niestety nie tylko w Biblii można się doszukać nieścisłości i nadinterpretacji. Nauka na przestrzeni setek lat również obfitowała w wiele fałszywych teorii. Dlatego też w nauce najbardziej cenne i pożądane są te teorie, które poddają się sfalsyfikowaniu. To znaczy, jeśli są fałszywe, to będzie to można udowodnić. Najlepszą forma falsyfikacji dla teorii fizycznych jest zawsze praktyka fizyczna, czyli przeprowadzone doświadczenia fizyczne. Innymi słowy, jeśli praktyka nie potwierdzi danej teorii fizycznej, to niestety najczęściej trzeba się z nią pożegnać, choć i w tym względzie są wyjątki. Bo na przykład my doskonale wiemy, że Dynamika Newtonowska, Mechanika Klasyczna jest błędna dla obiektów poruszających się z odpowiednio dużą prędkością. Ale nie zostaje ona odrzucona ze względu na to, iż bardzo dobrze opisuje fizykę układów dostatecznie dużych (o skali organizmów żywych i większej) poruszających się z małymi prędkościami. Można wtedy bowiem pominąć całą Kwantowość i Szczególną Teorię Względności, a wyniki uzyskane są obarczone bardzo małym błędem, można wtedy praktycznie “zapomnieć” o Poziomie Niemierzalnym i skupić się pryncypialnie na Prawach Fizycznych z Poziomu Mierzalnego. Wtedy to, przez te minione setki lat, jedyną wiarą na jaką stać było ludzkość, to była wiara tylko w Boga Transcendentnego, który “poruszył to Wszystko” i odtąd świat rządził się już tylko i wyłącznie prawami Mechanicznymi. Stąd zresztą ta nazwa: Mechanicyzm, czyli wiara w świat działający na zasadzie mechanizmu (zegarka).

My jednak, my, ludzie XXI wieku, mamy już za sobą odkrycie Kwantowości. Więc, można śmiało powiedzieć, iż my wierzymy w Boga nie tylko Transcendentnego, czyli Stworzyciela Nieba i Ziemi, i Pierwszego Poruszyciela, ale my wierzymy także w Boga Immanentnego, czyli w tą Ostateczną i Wystarczającą Przyczynę Sprawczą, która w każdym procesie fizycznym koryguje “Fizykę” tego Świata.

Ateiści, owszem, mącą jeszcze tymi swoimi Interpretacjami na modłę Kopenhaskiej Interpretacji lub Everetta Interpretacji. Ale, obiektywnie, oni już “przegrali”. Oni już nie mają żadnych argumentów. Mnożą bezowocnie te swoje wieloświaty i próbują tą drogą zyskać jakieś argumenty. Tacy ludzie, nawet gdyby im podać “jabłko” na otwartej dłoni, to oni ci powiedzą, że dostali gruszkę. Taka to już jest rozmowa z tymi, co to są zbyt dufni, i uważają, iż skoro oni “są”, a Boga “ani widu, ani słychu”, to dla nich jest to wystarczające do spuentowania, że żadnego Boga nie ma.

Powracając zaś do owej “potencjalności” w rozwiązaniach równania Schrödingera Działania Wolnej Woli Absolutu na fizykę zjawisk, to można tylko zauważyć, że zawarta jest ona w tych osławionych liczbach nieRzeczywistych (urojonych), które wchodzą w skład formalizmu Zespolonego. To jest taki Dowód Wieńczący Istnienia Boga Immanentnego. To jest taki dowód, jak owa słynna wisienka na torcie, który wieńczy te wszystkie liczne Poszlaki Boga. Kabaliści mówią: … Bóg to niepoznawalne, Bóg to tajemnica. Boga się nie da określić… I faktycznie liczby urojone (nieRzeczywiste) to taka tajemnica, to ten Ukryty Porządek. Faktem jest, iż dopiero pełne spektrum zawierające liczby Rzeczywiste i liczby nieRzeczywiste daje do ręki umysłowi możliwość przejścia przez te kolejne bariery oddzielające nas, rezydentów Poziomu Mierzalnego, od tego Ukrytego Porządku Poziomu Niemierzalnego.

Na dzień dzisiejszy istniały i istnieją tylko bardzo mocne poszlaki istnienia Boga i to głównie jednak Boga Transcendentnego, czyli Pierwszego Poruszyciela. I dopiero, ośmielę się tak twierdzić, Interpretacja Dwóch Poziomów Kwantowości oraz prawidłowa i formalna definicja Przyczynowości, wraz z wszystkimi konsekwencjami stąd płynącymi, uzupełniają do pełna te liczne poszlaki. W sumie, ośmielę się to powiedzieć, iż stanowią one razem “dowód” istnienia Boga i to tego Immanentnego oraz jednocześnie Transcendentnego. Te poszlaki opierają się głównie na Zasadach Antropicznych (Słabej i Silnej). To uczonych zastanawia już od wielu lat, iż, gdyby na przykład choć jedna z wielu licznych stałych fizycznych miała minimalnie inną wartość od tej zmierzonej, w konsekwencji prowadziłoby to niechybnego zapadnięcia się Świata i to w przeciągu najwyżej kilkuset tysięcy lat. A jednak Świat, w tej postaci jaki go znamy, istnieje już ponad 13 mld. Lat, a przewidywalny czas jego trwania szacuje się na jeszcze co najmniej dwa razy taki period czasowy. A, jak powtarzam, wystarczyłaby tylko minimalna zmiana wartości jednej stałej fizycznej (w Kwantowości uznaje się istnienie kilkudziesięciu stałych fizycznych) i wszystko by się posypało. Dlatego też niejako jako odtrutką na to jest tak popularna jest wśród Ateistów Interpretacja Wieloświatów oraz tak zwanego Multiświata, jako to coś, co rozwiązuje problem Zasad Antropicznych. Wieloświaty Everetta oddzielamy brzytwą Ockhama jako zbędne byty, a koncepcję Multiświata można zanegować ze względu na prostszą i wyjaśniająco wszystkie problemy fizyczne Interpretację Dwóch Poziomów Kwantowości. Bowiem koncepcję Multiświata preferuje się ze względu na to, iż my żyjemy jakoby w jednym z wielu możliwych światów, i to tylko w takim, w którym warunki są tak korzystne dla życia. A w innych światach są one zupełnie inne (ze względu na inne wartości stałych fizycznych), i tych innych światów jest dostatecznie, jeśli nie nieskończenie, wiele.

Bardzo wygodne jest dla Ateistów twierdzenie, że jest tak mnogo światów w przybliżeniu około 10^500, jeśli nie więcej, ponieważ wtedy nie muszą się oni zastanawiać, dlaczego akurat w naszym są tak dogodne warunki. Według nich zależy to tylko i wyłącznie od przypadku, a takich światów, w których nie ma warunków dogodnych (dla życia) jest ogrom. Tym samym, jeden więc atak Platoników można uznać za odparty.

No, niestety akurat ta książka dowodzi czegoś innego. Choćby już to, iż Przypadkowość wynika tylko i wyłącznie z ułomności naszego Poziomu Mierzalnego. Więc Przypadkowość to nie jest żaden argument fizyczny. Chyba tylko dla skrajnych Kardynalnych Indeterministów może być jakimś argumentem, takich którzy to nie uznają Drugiego Poziomu, tego Niemierzalnego. Z drugiej strony, choć nie ma Kardynalnego Indeterminizmu, bo to Absolut dopina każdy proces fizyczny, ponadto dopuszcza On, Absolut, byśmy też my, stworzenia żywe, swą Wolną Wolą ingerowali w ten Świat, w to Jego Dzieło Stworzenia. Z tej perspektywy upada więc ta teza o jakichś innych Przypadkowych wielu Światach. Jedynie broni się teza, iż jest Jeden Świat o Dwóch Poziomach.

Jakże charakterystyczne to jest, iż katedrami uniwersyteckimi włada bezmyślny racjonalizm o zabarwieniu ateistycznym i Deterministycznym. Cywilizacja ludzka jest tak potężna, iż człowiek czuje się władcą świata. Nie chce i chyba nawet “nie może” dopuścić do siebie Duchowego, chyba że na Łożu Śmierci. Iluż wybitnych ateistów wracało pokornie na łono swej rodzimej wiary, ale tylko już dopiero na Łożu Śmierci. “Nie może” dlatego, iż cała nasza kultura i dorobek wyrasta z tej oświeceniowo-libertyńskiej kultury europejskiej. Tu od razu nasuwa się takie ludowe powiedzenie… jeśli trafiasz między wrony, musisz krakać tak jak one… Taka jest na dzień dzisiejszy poprawność. Taka poprawność, iż naukowcy nawet “nie mogą”, być może chcą, ale nie mogą, reprezentować innej opcji. Narażaliby tym samym swój byt i byt własnej rodziny. Więc pisząc, że naukowcy nawet nie mogą dopuszczać do siebie Duchowego, właśnie to miałem na myśli.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 66.15
drukowana A5
za 83.97