E-book
78.75
drukowana A5
102.45
drukowana A5
Kolorowa
129.41
Kulturystyka w Polsce

Bezpłatny fragment - Kulturystyka w Polsce

Tom I


1.4
Objętość:
313 str.
ISBN:
978-83-8245-923-4
E-book
za 78.75
drukowana A5
za 102.45
drukowana A5
Kolorowa
za 129.41

Wstęp

Każde pokolenie ma swoich kulturystów, na których się wzoruje. Wczesna kulturystyka polska lat 50 i 60 -tych szukała wzoru w takich zawodnikach jak Andrzej Laskowski czy Andrzej Jasiński. Nieco późniejsze czasy były okresem dominacji innych zawodników, już nieco większych, o większej masie mięśniowej np. Waldemar Nol, Paweł Przedlacki, Mirosław Daszkiewicz czy Paweł Brzózka. To były ciekawe czasy, o wiele prostsze dla kulturystyki i przede wszystkim mniej oblegane, co akurat nie jest złą zmianą. To, co było wspaniałego w ówczesnej kulturystyce to przede wszystkim sposób pozowania zawodników. Pozy przyjmowane na scenie przypominały starożytne posągi a ruchy wydawały się być tańce. Dziś tego brakuje. Zbyt wiele jest wyuczonych póz podstawowych, a zbyt mało własnej inwencji twórczej i delikatności. Do Polski kulturystyka przedostała się za sprawą redaktora Stanisława Zakrzewskiego i jego magazynu „Sport dla Wszystkich”, który zaczął się ukazywać po odwilży politycznej 1956 r. Kulturystyka fascynuje go wszechstronnością oddziaływania na organizm ludzki i uważa ją za świetny sposób na podniesienie ogólnej zdrowotności społeczeństwa. Od 1958 r kulturystyka związana jest z podnoszeniem ciężarów, a redaktor Zakrzewski piastuje funkcję wiceprezesa w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów i Kulturystyki. Ten sztuczny i niezbyt udany mariaż (nieporozumienia co do podziału środków finansowych) trwa do 1965 r, po czym kulturystyka przechodzi pod skrzydła TKKF. W międzyczasie (1960) GKKFiT dochodzi do wniosku, że kulturystyka nie jest sportem i zezwala tylko na jej rekreacyjne formy uprawiania. Postanowiłem jednak napisać tę książkę chodz wiem że będę miał trudności w jej wydaniu chodzi tu o prawa autorskie do zdjęć. Wiem jak to jest jak ktoś kradnie czyjąś prace. Po rozmowie z Janem Rozmarynowskim stwierdziłem że nie zamieszczę jego zdjęć, bo po prostu mnie nie stać. Zamieszczam tu zdjęcia kulturystów z całej Polski które są ich własnością. Jedynie przy prezentacji sylwetki J. Rozmarynowskiego mogą się pojawić jego zdjęcia. Za zdjęcia których nie znam autorów z góry przepraszam, nie mogę znać wszystkich autorów zdjęć. Wiem że z tego powodu będzie mi ciężko przedstawić historię polskiej kulturystyki. No cóż takie jest życie. Przy pisaniu tej książki korzystałem z wielu materiałów jak wszystkie roczniki od 1957 do 1970 roku „” Sport dla Wszystkich „” gdzie redaktorem był Stanisław Zakrzewski, także jego książki „„Siła Sprawność Piękno „”, wiele pomocy uzyskałem z książek, Henryka Jasiaka znawcy tematu, oraz nie docenionego Stefana Mizielińskiego i jego rubryki w Żołnierzu Polskim od maja 1974 do końca 1985 r. Przeglądając historię kulturystyki światowej zauważyłem że amerykanie mieli swego pierwszego Eugena Sandowa a dopiero potem byli następni siłacze. W Polsce też mieliśmy swego pierwszego a kto nim był zobaczymy dalej. To „” Czerwone Pająki „” zmieniły bieg naszej historii jak pisał o nich na blogu Jan Kozłowski słynny kulturysta polski. Czerwone Pająki zmieniły wiele my możemy tylko się przyglądać dodać pewne sprawy, uzupełnić, poprawić ale historii jako takiej nie zmienimy. Czy Stanisław Zakrzewski był naciskany przez w/w na pewno 100 procent, zwłaszcza po roku 1966 kiedy to przestał być redaktorem w SdW, a został nim Henryk Jasiak, coś mi to mówi. Ale zostawmy to teraz przejdziemy do historii. ROMUALD BEJNAR

OLD SCHOOL BODYBULDING zapraszamy na stronę.

Historia Kulturystyki w Polsce 1950 — -2000

Tak jak pisałem wcześniej kulturystyka w polsce była znana pod nazwą culturisme z francuskiego myślę że były to lata 50 te początak tych lat. Z angielskiego nazywała się bodybulding. Za ojca tego pięknego sportu przyjęto Stanisława Zakrzewskiego i tu się zgadza ale za pierwszego mistrza kulturystę przyjęto Jana Czepułkowskiego i niech tak zostanie. Dla mnie jednak pierwszym kulturystą -siłaczem był Rajmund Paprzyca Niwiński zwany „»zbirem«” o którym wspomniał jedynie  raz  na  łamach SdW   Stanisław Zakrzewski . A to pewnie za sprawą „” Czerwonych Pająków „” jak określa ich Jan Kozłowski znany kulturysta który musiał wyjechać za chlebem do USA w latach 80 tych. Wracając do Niwińskiego oto jego historia; Rajmund Paprzyca Niwiński jako pierwszy w Polsce już przed wojną II wojną światową regularnie stosował trening kulturystyczny oparty na metodzie Sandowa.

Trening zapewnił jemu olbrzymią siłę, był jedynym profesjonalnym atletą objazdowym w Polsce powojennej. Rajmund Niwiński w wieku 13 lat był poważnie zagrożony gruźlicą i lekarz zabronił mu najmniejszych wysiłków oraz radził przerwanie nauki.

Rajmund mieszkał wówczas z rodziną w Kielcach i uczęszczał do gimnazjum im. Śniadeckiego. Był najsłabszym chłopcem w klasie. Był często przez innych uczniów bity, źle traktowany i przezywany. Pewnego dnia poszedł z wujkiem do cyrku, gdzie zobaczył gwiazdę programu — atletę Mellerosa.

Ciągnął on zębami rydwan, giął sztaby żelazne i prężył mięśnie. Na następny dzień Rajmund podjął decyzję, że będzie taki sam albo umrze z przemęczenia. Przypadkiem w biblioteczce ojca znalazł książkę angielskiego kulturysty Eugene Sandowa o budowaniu mięśni oraz książkę jogina o wpływie siły woli i koncentracji.

Rajmund rozpoczął od ćwiczenia elementów jogi w ukryciu przed rodzicami. Najpierw wpatrywał się w jakiś wybrany punkt na poddaszu, aż do zupełnego wyczerpania sił. Po odpoczynku wieszał się jedną ręką na szczeblu drabiny, przyjmując jak najmniej wygodne pozycje. Doszedł do takiej siły, że potrafił wytrzymać w zwisie na jednej ręce 25 minut, mając na uwadze tylko jeden cel — przetrzymać chorobę i zdobyć siłę. Rajmund ćwiczył codziennie i po czasie do jogi dołączył ćwiczenia hantlami, co wydłużyło trening dwa razy.

Po treningach na strychu był półżywy, ale upór nakazywał mu na drugi dzień rozpoczynać wszystko od nowa. W trakcie ciężkich ćwiczeń popełniał błędy, co dodatkowo niekorzystnie wpłynęło na zdrowie. Stosował tak duże ciężary, że doprowadził do stanu zapalnego nerwów w obszarze ramion i dłoni. Ból nie dawał jemu spać, więc napinał mięśnie w nocy, w nadziei, że poczuje się lepiej. W szkole zasypiał na przerwach. Cały czas robił swojemu słabemu organizmowi „na złość”, szokował go, katował, zmuszał do poddawania się woli. Po roku katorżniczych ćwiczeń siłowych oraz wyczerpujących ćwiczeniach jogi zaczepiony na boisku przez swojego największego prześladowcę, znokautował go kilkoma mocnymi uderzeniami. W latach trzydziestych ojciec inżynier stracił pracę i wyjechał za chlebem do Kanady. Rajmund i matką przeprowadzili się do Zawiercia. Już u 14-letniego chłopca lekarze stwierdzili zanik symptomów gruźlicy, a muskulatura zaczynała budzić podziw. W Zawierciu mieszkał wtedy Henryk Kuzior — specjalista od gięcia żelaznych sztab. Rajmund zaczął ćwiczyć u niego na treningu na miarę swoich możliwości. Mając 16 lat Rajmund górował już siłą nad mistrzami Polski w podnoszeniu ciężarów, a swojego trenera Henryka Kuziora, dogonił w sztuce gięcia żelaza.


Pewnego razu przybył do Zawiercia cyrk Korona. Na siłomierzu, każdy mógł sprawdzić swoje możliwości. Podczas próby Rajmunda maszyneria popękała i otrzymał angaż na cyrkowca. Rajmund rzucił szkołę i udał się na cyrkową wędrówkę po kraju. Nadal kontynuował swój trening, a do każdego wyczynu przystępował skoncentrowany. Po rocznych występach Rajmund wrócił do szkoły kończąc maturę. Kolejno wstąpił do krakowskiego klubu Wisła, gdzie startował w walkach bokserskich z mistrzami Polski różnych wag oraz występował w konkurencji podnoszenia ciężarów.

Po wybuchu II wojny światowej w 1939r. walczył w oddziale mjr Henryka Dobrzańskiego ps. Hubal, który nie przyjął do wiadomości poddania się armii i walczył przeciw Niemcom do czerwca 1940r. Jako żołnierz Armii Krajowej, był kilkakrotnie ranny, a do zdrowia przywracał go wielokrotnie przyszły propagator suplementów, profesor Julian Aleksandrowicz.

Wojnę zakończył w randze porucznika AK, jako kawaler Orderu Virtuti Militari, odznaczony ponadto Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Partyzanckim. Jak wielu kolegów z oddziału wyjechał na Ziemie Zachodnie nowej Polski tzw. Odzyskane, do wsi Leszczyniec w woj. wrocławskim obecnie Dolny Śląsk. W 1947r. Rajmund Niwiński pobił rekord Polski i Europy w podrzucie.

Przez 5 lat z żoną odrestaurowali gospodarstwo rolne, otrzymane od gminy na własność, ale w 1950r. komuniści kazali im je opuścić, bo Rajmund, jako oficer Armii Krajowej został uznany za wroga Polski Ludowej. Przenieśli się zatem do pobliskiego PGR-u, gdzie Rajmund został kierownikiem tuczarni. Co jakiś czas dostawał wezwanie do Urzędu Bezpieczeństwa na przesłuchanie. Żona nie wytrzymała presji i popełniła samobójstwo, osierocając pięcioro dzieci. Rajmund przeniósł się do miasteczka Boguszowo — Gorce, gdzie po kilku miesiącach komuniści zorganizowali na niego nagonkę za przynależność do AK, co skutkowało zwolnieniem go z pracy.

Polityczne zaszczucie było tak silne, że nie potrafił dać sobie z nim rady. Oczywiście klimat ten wywołali sami ubecy, z reguły dawni fornale i męty społeczne, którzy nie mogli zaakceptować inteligenta — AK-owca na swoim terenie.

Na szczęście w mieście pojawiły się afisze głoszące, że ostatni atleta ze stajni Zbyszka Cyganiewicza, Janusz Sarnecki wzywa osiłków do różnych konkurencji za tysiąc złotych nagrody w przypadku zwycięstwa.

Następnego dnia Rajmund dostał od kowala dwie sztaby, z których robiło się podkowy i poszedł na pokaz. Na scenie Rajmund zaproponował, aby atleta zgiął te sztaby, które właśnie przyniósł. Sarnecki zgodził się, że zrobi to za kotarą. Kiedy zza sceny słychać było sapanie mistrza, Rajmundowi zaproponowano 2 tys. zł. jeżeli wyjdzie z sali i nie wróci, ale odmówił. Minęło jeszcze kilka minut. Zza kotary wyszedł wreszcie Sarnecki i zawołał, że „ten pan” zakpił z niego, bo to nie żelazo, ale stal narzędziowa i nikt nie da jej rady. Rajmund wszedł na scenę i w ciągu minuty, opierając sztabę o kark, zrobił z niej podkowę.

W trzy dni później przedsiębiorstwo rozrywkowe uczyniło go zawodowym atletą i przybrał pseudonim Rajmundo Aldini. Przez kolejne 20 lat objeżdżał kraj z pokazami siły, wykonując 1210 dwugodzinnych seansów. Rajmud brał udział w pokazach siły w całej Polsce podczas, których zginał na karku szynę kolejową, zawiązuje „krawat” na szyi z 16-centymetrowej sztaby stalowej, rozgina i łamie końskie podkowy.

Pokaz rozpoczynał się od rozrywania palcami płata blachy. następnie było prostowanie nowej podkowy, skręcania w sprężynę 50-kilowej sztaby i popisowy finał. Niwiński zapraszał na scenę 20 ochotników, którzy z obydwu stron szyny na karku atlety zawieszali się tak długo, aż szyna zaczęła wyginać się w łuk.

Niebezpieczeństwo przytrafiło się tylko raz, kiedy na karku 9-metrowa szyna nie wygięła się, ale pod naporem dwudziestu napierających ciał pękła na pół w odległości jednego centymetra za karkiem.

24 sierpnia 1964r. Niwiński miał występ w Nowej Hucie nad Zalewem Wiślanym. Gazeta Echo Krakowa poinformowało, że na występ znanego siłacza przybyło 6 tysięcy ludzi. W latach 90-tych Rajmund Niwiński mocno odczuwał sfatygowane pokazami stawy, a w ostatnim roku życia był już przykuty do fotela.

Pierwszy polski kulturysta siłacz Rajmund Niwiński.

„Paprzyca” dzięki swojej niezłomnej postawie na wojnie, ale także i po niej, stał się prawdziwym bohaterem — ikoną Boguszowa-Gorc. Zmarł w 1995 roku. Powstał nawet pomnik po tym niesamowitym siłaczu. Artykuł AK poprawiony i uzupełniony. Pan Niwiński w wieku 46 lat miał następujące wymiary; klatka piersiowa 127 cm. obwód ramienia 44 cm, nadgarstka 20 cm. udo 68 cm. waga 112 kg, ob. pasa 90,przy wzroście 180 cm. Był trenerem w KS Górnik w Wałbrzychu. Tygodnik Nowiny z 14 sierpnia 1961 roku. Ktoś może mi zarzucić dlaczego Niwiński a nie np. Cyganiewicz czy Radwan a to dlatego że Niwiński był polskim szlachcicem, nigdzie nie wyjeżdzał z Polski, działał na rzecz Polski. To chyba wystarczy!

Niwiński w czasie choroby.
Dom Niwińskiego.
Dom Niwińskiego.

Przed nim byli inni czyli poprzednicy Niwińskiego.


Władysław Pytlasiński ur.26.07.1863r. Uznawany za ojca ciężkiej atletyki w Polsce.

Choć warunkami fizycznymi ustępował rywalom, pokonywał ich dzięki szybkości, technice i niezwykłej waleczności. Z 800 stoczonych walk przegrał tylko sześć.

Na arenie miał opinię dżentelmena, co nie przeszkodziło mu w dwukrotnym zdobyciu tytułu mistrza świata. Był twórcą polskiej szkoły zapasów, a także celebrytą — występował w filmach, a nawet… operze. Poznajmy historię Władysława Pytlasińskiego.

Na przełomie XIX i XX wieku na miano stolicy światowego sportu zasługiwał Paryż. W tamtejszym Cirque d’Hiver odbywały się słynne zawody, które wyłaniały najsilniejszych ludzi globu. W 1900 roku gwiazdą imprezy okazał się syn rzeźnika z Polski.

Władysław Pytlasiński

Władysław Pytlasiński specjalizował się wówczas w walce tzw. stylem francuskim, wzorowanym na zapasach z epoki starożytnych Greków i Rzymian, gdzie chwyty były ograniczone do górnej połowy ciała. Dzięki fenomenalnej technice polski atleta był najlepszy z grona wielkich mistrzów: Francuza Paula Ponsa, ukraińskiego olbrzyma Iwana Poddubnego czy Estończyka Georga Luricha. W finale Pytlasiński pokonał „Straszliwego Turka” Karę Achmeda, którego oi bardzo ciężkiej walce położył na łopatki.

W nagrodę sportowiec otrzymał pokaźne honorarium — 10 tys. franków oraz,,złoty pas”, złożony z trzech wielkich medali, na których wyryte były najwspanialsze czyny mitycznego Heraklesa.

Drugi mistrzowski tytuł Pytlasiński wywalczył cztery lata później w Bazylei, rywalizując w stylu szwajcarskim, zbliżonym do wolnej amerykanki, gdzie dozwolone były wszystkie chwyty. Przyszły atleta urodził się w Warszawie, w roku wybuchu powstania styczniowego — 1863. Nic dziwnego, że szczupły i wysoki chłopak od wczesnej młodości miał wojowniczy charakter. Już w wieku 17 lat zaczął pracować jako tokarz, jednak nawet po wielu godzinach spędzonych przy maszynie Władek nie rezygnował z intensywnego treningu.

Jeszcze solidniej zaczął ćwiczyć, gdy dwa lata później przeprowadził się do Wiednia. Pytlasiński szybko zaczął notować świetne rezultaty w tzw. pięcioboju szwajcarskim, na który składał się skok w dal i wzwyż, pchnięcie 15- kilogramowym kamieniem, podnoszenie ciężaru ważącego 25 i 50 kg oraz walka zapaśnicza.

Rywalizacja na arenie najbardziej rozpalała wyobraźnię młodego atlety. Na przełomie XIX i XX wieku takie zawody były niezwykle popularne, a najlepsi siłacze stawali się gwiazdami.

Ich pojedynki budziły wielkie zainteresowanie w każdym zakątku Europy. W Warszawie tego typu imprezy odbywały się w murowanym, kilkupiętrowym cyrku braci Staniewskich przy ulicy Ordynackiej (we wrześniu 1939 r. obiekt został całkowicie zniszczony przez niemieckie bomby). Swoje walki toczył tam także Pytlasiński. Polski atleta miał na arenie opinię dżentelmena, który — w przeciwieństwie do wielu rywali — nigdy nie uciekał się do nieczystych zagrań. Choć odbiegał od przeciwników warunkami fizycznymi (w szczycie kariery, przy wzroście 185 centymetrów ważył 105 kilogramów), z większości walk wychodził zwycięsko. Świadczy o tym jego niezwykła statystyka — z 800 pojedynków wygrał 794!

Władysław Pytlasiński w Warszawie.

Inni zawodnicy przewyższali go gabarytami. Na przykład „polski mastodont” Leon Pinecki miał ponad dwa metry i ważył 128 kilogramów przy rozpiętości ramion 245 centymetrów. Natomiast wilnianin Władysław Talun (wzrost 219 cm, waga130 kg), rozzłoszczony na kowala, u którego pracował, wrzucił do jeziora trzystukilowe kowadło.

Władysław Pytlasiński miał też świetne oko do odkrywania nowych talentów. To on wypatrzył w Krakowie Zbyszka Cyganiewicza, który stał się jedną z największych gwiazd wolnej amerykanki — W Stanach Zjednoczonych dorobił się pokaźnego majątku i trzykrotnie zdobył tytuł mistrza świata. Pytlasiński zakończył imponującą karierę w wieku 43 lat. Jednak nie zszedł z areny, ponieważ przez wiele lat zasiadał w jury turniejów organizowanych w warszawskim cyrku braci Staniewskich.

Imprezy odbywały się z wielką pompą, orkiestra grała „Marsz Gladiatorów”, a obwieszeni medalami zawodnicy wkraczali na arenę po czerwonym dywanie. Do legendy przeszedł jeden z turniejów, podczas którego Pytlasiński zaprezentował (rzekomo zgłoszonego w ostatniej chwili) atletę w czarnej masce. Miał ją zdjąć dopiero wtedy, gdy zostanie pokonany. Ponieważ impreza odbywała się przez kilka dni, dzięki takiej „sztuczce marketingowej”, organizatorzy nie musieli obawiać się o frekwencję.

Pytalasiński bardzo dbał o upowszechnianie sportu. W 1913 r. założył w Odessie szkołę atletyczną, którą po I wojnie światowej przeniósł do Łodzi. Później podobną placówkę założył w Warszawie. Napisał też broszurę „Tajniki walki zapaśniczej”.

Nigdy nie przyjął propozycji wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, ponieważ czuł się patriotą. W 1919 r. oddał wszystkie złote nagrody na rzecz Skarbu Państwa. Z inicjatywy Pytlasińskiego powstało Polskie Towarzystwo Atletyczne. Dzięki lobbingowi wielkiego siłacza, w 1925 r. odbyły się w Warszawie pierwsze amatorskie mistrzostwa Polski w zapasach.

Pytlasiński w śród innych siłaczy.

Zbyszko Cyganiewicz 1.04 1879 w Jodłowej. Prawdziwe nazwisko Jan Stanisław Cyganiewicz. W ringu prawie zabił rywala. Ten zapaśnik był najbogatszym polskim sportowcem.

Jego życie i kariera sportowa to idealny materiał na scenariusz filmowy. Nie są to słowa na wyrost, bo taki film rzeczywiście powstał. Pod koniec lat 70. Filip Bajon nakręcił „Arię dla atlety”. Opowieść o losach Władysława Góralewicza została zainspirowana biografią Stanisława Cyganiewicza.

„Zbyszko”, bo tak na niego wszyscy mówili, był gwiazdą XX-lecia międzywojennego. Cyganiewicz rozsławiał Polskę na całym świecie.

Od najmłodszych lat był bardzo silny. Ojciec Cyganiewicza był rolnikiem, a więc ciężkiej pracy w gospodarstwie nigdy nie brakowało. Młody Stanisław uwielbiał wysiłek fizyczny i często po pracy aplikował sobie dodatkowe treningi.

Stanisław  pręży muskuły .

Największy „freak” w historii sportu. Miał ponad 2 metry wzrostu i ważył prawie ćwierć tony

Wolny czas poświęcał rozwijaniu swoich mięśni. Do tego stosował sprężyny, hantle czy kulolaski. Dużo też biegał, uprawiał gimnastykę, a od wiosny do jesieni pływał.

Efektem tego było świetnie wyrzeźbione ciało. Mierzył 175 centymetrów i ważył 110 kilogramów. Można zatem sobie wyobrazić, jak dobrze musiał wyglądać.

Cyganiewicz radził sobie też w szkole, zdał maturę. To z jednej ze szkolnych lektur wziął się jego przydomek. „Zbyszko” pochodzi od Zbyszka z Bogdańca, jednego z głównych bohaterów „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza. Stanisław był zauroczony jego odwagą i siłą. Założył sobie, że będzie taki sam jak on.

Koledzy ze wsi wiedzieli, że nie warto z nim zadzierać. Młody „Zbyszko” bez problemów każdego rozkładał na łopatki. Czasami jednak znaleźli się odważni śmiałkowie. Słynna jest historia, gdy pewnego razu otoczyło go czterech chuliganów. Na nastolatku nie zrobiło to wrażenia — wszystkich wyrzucił za wysoki płot. To pokazywało, jak wielka siła drzemie w jego ciele.

Kariera zapaśnika zaczęła się jednak od przypadku. Do Stanisławowa przyjechał cyrk, którego jedną z gwiazd był Adolf Specht. Austriak uchodził za niesamowitego siłacza, bo w trakcie pokazów łamał podkowy i rozrywał łańcuchy. Od mieszkańców usłyszał, że w okolicy jest młody mężczyzna o równie dużej sile. Specht uznał, że to bujdy i postanowił publicznie ośmieszyć lokalnego bohatera. Zaprosił Cyganiewicza do cyrku i obiecał mu dziesięć koron, jeżeli wytrzyma z nim dziesięć minut walki.

„Zbyszko” osiągnął cel bez najmniejszych problemów. Austriacki siłacz jednak złożył kolejną propozycję. Zaoferował dziesięć koron za wytrzymanie kwadransa w ringu i znowu się przeliczył. Wiedząc, że jego reputacja jest zagrożona, zagrał va banque. Specht dawał tysiąc koron, jeśli młody Polak z nim wygra. Cyganiewicz szybko się z nim rozprawił, a gdy poszedł do dyrektora cyrku po wypłatę, ten wpadł w furię i wygonił nastolatka.

Cyganiewicz pieniędzy nie zarobił, ale zyskał sławę, która całkowicie odmieniła jego życie. Chłopiec ze wsi po zdaniu matury wyjechał do Krakowa, gdzie zaczął studiować prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wyższej szkoły nie ukończył, bo trafił pod skrzydła legendy zapasów Władysława „Pytlasa” Pytlasińskiego. To on zrobił z Cyganiewicza zapaśnika z prawdziwego zdarzenia, który niedługo potem siał postrach na całym świecie.

Zbyszko w trakcie walki.

Cyganiewicz ze swoim trenerem ruszyli w tournee po Europie. Początkowo „Zbyszko” walczył w cyrkach, gdzie na jego walki przychodziły tłumy. Nie bez powodu, bo Polak nie patyczkował się z rywalami. Raz niewiele brakowało, a przypadkowo zabiłby człowieka. Dramat rozegrał się w Berlinie, gdzie zmierzył się Omarem de Bouillonem. Po 46 minutach podniosłem go w górę i z krótkiego zamachu rzuciłem tak silnie na arenę, że podłoga jęknęła pod jego ciężarem. Upadł tak nieszczęśliwie, że stracił przytomność. W takim stanie przeleżał 12 minut i policja otoczyła mnie, sądząc, że stałem się mimowolnym zabójcą. Na szczęście, dzięki wysiłkom lekarzy, doszedł do siebie i mógł stanąć do dalszej walki — opowiada.


Występy w cyrkach nie mogły trwać wiecznie. „Zbyszko” zaczął sprawdzać się w oficjalnych zawodach w zapasach w stylu klasycznym. W 1903 roku osiągnął pierwszy sukces, gdy w wieku 24 lat zdobył brązowy medal na mistrzostwach świata. Dwa lata później potwierdził klasę, gdy stoczył walkę z Iwanem Poddubnym. Ukrainiec był nazywany najsilniejszym człowiekiem na świecie, ale Cyganiewicz z nim zremisował. W 1906 roku spotkali się ponownie, a stawką był złoty medal MŚ i tym razem Polak wygrał.


W międzyczasie polski zapaśnik walczył w „wolnej amerykance”, która wiele lat później przekształciła się we wrestling. Także i tam radził sobie rewelacyjnie. Wystarczy przytoczyć opowieść z turnieju w Argentynie. Przez kilka dni nasz wojownik stoczył 119 walk i dotarł do finału, w którym czekał na niego Abe Kaplan. Do zwycięstwa potrzebne było trzykrotne położenie przeciwnika na łopatki. Polak jednak wygrał bez tego. „Zbyszko” wyrzucił Kaplana za ring, w tłum kibiców. Sędzia dwa razy go wyliczył, nawet namawiał, by wrócił do walki, ale Abe był już tak przestraszony, że się poddał.

W wieku 30 lat Cyganiewicz miał na koncie 900 walk zapaśniczych i ani jednej porażki. Wtedy też postanowił poszukać nowych wyzwań. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych i spotkał się z Frankiem Gotchem, który nie przegrał od trzech lat. Walka zakończyła się remisem, a w rewanżu Amerykanin wygrał tylko dzięki oszustwu, bo powalił Cyganiewicza na ziemię w momencie, gdy podawali sobie ręce na powitanie. Do kolejnej walki już nie doszło, bo Gotch unikał polskiego zapaśnika jak ognia.

Słynna była też walka z Wielkim Gammą, który pochodził z Indii. Skończyło się remisem, bo zapaśnicy walczyli przez trzy godziny, zrobiło się ciemno i sędzia musiał przerwać pojedynek. Te wszystkie starcia sprawiły, że Polak został gwiazdą największego formatu. Jego kariera, jak się okazało, dopiero miała nabrać tempa.

W latach 20. dwa razy został mistrzem świata w zapasach. W 1924 roku, gdy miał 45 lat, postanowił na stałe wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. Zrobił to dla kariery i pieniędzy, choć nigdy nie zapomniał, że jest Polakiem. Do ringu wychodził jako Stanislaus Zbyszko, a amerykańscy dziennikarze okrzyknęli go „The powerful son of Poland”. Na jego walki przychodziły tłumy rodaków, którzy tęsknili za ojczyzną.

Moje zwycięstwa imponowały Amerykanom. Wtedy Polakami nikt się nie zajmował. Wobec żywiołu niemieckiego grupa Polaków nie stanowiła żadnego czynnika — mówił po latach.

Rok po przeprowadzce do USA zdobył mistrzostwo świata w „wolnej amerykance”. Choć nie był już młodzieniaszkiem, to nadal tylko nieliczni potrafili go pokonać. Dzięki temu świetnie zarabiał. Został okrzyknięty najbogatszym polskim sportowcem XX-lecia międzywojennego, bo na zapasach zarobił trzy miliony dolarów, co w tamtych czasach było fortuną.

W wieku 54 lat zakończył karierę, ale nadal pozostał przy zapasach. Poświęcił się pracy promotora i trenera. Jego podopiecznym był brazylijski zawodnik Antonio Rocca, który dzięki Polakowi był największą gwiazdą zapasów w latach 50.

Sam Cyganiewicz od czasu do czasu wracał na moment do ringu. Tuż przed sześćdziesiątką walczył z Argentyńczykiem Renato Gardinim i wygrał z nim bez problemów. Potem gdy był już po 70. urodzinach, miał walczyć z włoskim bokserem Primo Carnerą, ale sprzeciwiła się nowojorska federacja zapasów, która uznała, że Polak już jest za stary.

Po tym nasz zapaśnik już więcej nie wyszedł do ringu, ale i tak na stałe zapisał się w historii. Na koncie ma 1093 wygranych pojedynków. Do dzisiaj żaden zapaśnik nawet nie zbliżył się do tego wyczynu.

Cyganiewicz wygrywa.

Na emeryturze Stanisław Cyganiewicz nie narzekał na brak zajęć. Już wcześniej kupił farmę, która była jego oczkiem w głowie. Uwielbiał także naukę języków obcych. Jedne źródła podają, że płynnie porozumiewał się dziewięcioma językami, inne że jedenastoma.

„Zbyszko” nawet zagrał w filmie. W 1950 wcielił się w postać Wielkiego Gregoriusa w filmie „Noc i miasto”. Ciekawostką jest także fakt, że do grona jego przyjaciół zaliczali się m.in. Ignacy Jan Paderewski i Bolesław Prus.

22 września 1967 roku Cyganiewicz zmarł w wieku 87 lat. Przyczyną był zawał serca. Dziś niewielu polskich kibiców o nim pamięta. Szkoda, bo to postać wybitna, która zasługuje na szczególne miejsce w historii naszego sportu.

W okresie międzywojennym Pytlasiński stał się prawdziwym celebrytą. Grał w operach (np. jako Ursus w „Quo vadis”) i filmach — był tytułowym Bartkiem Słowikiem w „Bartku zwycięzcy” i Maciejem w „Panu Tadeuszu”. Zmarł w 1933 r. w Warszawie. Do dziś jest patronem rozgrywanego od 1957 r. międzynarodowego turnieju zapaśniczego. TEKST NA PODSTAWIE JEGO KSIĄŻKINN „” Na ringach całego świata „” którą mam i polecam.

Jego książka.

Oficjalnie zaczęło się od Jana Czepułkowskiego

Gdy W 1957 roku odbywały się w Teheranie Mistrzostwa świata w podnoszeniu ciężarów 27 letni Jan Czepułkowski zabłysnął. Zajął piąte miejsce w tym konkursie Mr. Uniwersum bo tak go nazywali.

Atrakcją mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów, które w listopadzie 1957 r. odbyły się w Teheranie, był konkurs na najładniej zbudowanego mężczyznę. Konkursy te zostały wznowione po kilkuletniej przerwie odtąd, decyzją Międzynarodowej Federacji Sportu Ciężarowego, będą organizowane na każdych mistrzostwach Europy i świata, z wyłączeniem igrzysk olimpijskich.

Jan Czepułkowski     fot. Stanisław Wrotny Przekrój

Do teherańskiego konkursu zgłosiło się 23 mężczyzn. Nie byli to tylko wyłącznie ciężarowcy, gdyż organizatorzy zaprosili na swój koszt po dwóch dodatkowych członków każdej ekipy, którzy mieli prawo wystąpić tylko w samym konkursie. Impreza rozpoczęła się od przedstawienia zgłoszonych uczestników jury i publiczności.

W jury zasiadło 11 międzynarodowych speców, którzy już obejrzeli i ocenili niejednego fenomena siły. Po prezentacji rozpoczął się właściwy konkurs. Każdy z uczestników wstępował na niewielki taboret i demonstrował podstawę zasadniczą z przodu, z boku i z tyłu. Następnie otrzymywał do swej dyspozycji jedną minutę czasu, w której mógł przyjąć kilka dowolnych póz. Każdy oczywiście wybierał takie, które najlepiej podkreślały budowę i mięśnie. I wreszcie na zakończenie trzeba było wykonać pewną próbę sprawności — wyciskanie dowolnego ciężaru leżąc na ławeczce ( większy ciężar był wyżej punktowany) lub też ćwiczenia akrobatyczne w postaci salta, stania na rękach itp.


Podczas trwania przeglądu i prób sędziowie zasiadający w jury przypatrywali się bacznie każdemu startującemu i przyznawali mu według swego uznania pewną ilość punktów. Każdy z sędziów punktował oddzielnie. Następnie sumowano punkty i obliczano średnią, która stanowiła podstawę klasyfikacji. Nie przeprowadzano żadnych pomiarów. Kierowano się wyłącznie oceną wzrokową.

Jan Czepułkowski.

Zwycięzcą konkursu został Kono (USA), drugie miejsce zajął Sooren (Iran), trzecie — Bakun (Burma), czwarte — przedstawiciel Libanu i piąte Jan Czepułkowski, reprezentant Polski, sklasyfikowany najwyżej z wszystkich Europejczyków.

Augustyn Dziedzic Pierwszym mistrzem Polski

Augustyn Dziedzic rekordzista w ciężarach.

Mistrzostwa Polski w kulturystyce rozegrano w 1958 roku w Poznaniu z okazji XII Mistrzostw Polski w Podnoszeniu Ciężarów. Były to naśmieszniejsze zawody w kulturystyce w Polsce. Zawodnicy nie wiedzieli ja demonstrować swoje mięśnie a sędziowie nie wiedzieli jak sędziować. Jednak po długich negocjacjach doszli do porozumienia. Tytuł przypadł innemu zawodnikowi asystentowi AWF w Warszawie — Augustynowi Dziedzicowi, ówczesnemu mistrzowi i rekordziście Polski w Dzwiganiu Ciężarów w wadze piórkowej. Drugie miejsce zajął Stanisław Grzyb wielki chłop, trzeci był Andrzej Jasiński o którym napiszę poniżej. Wracając do Augustyna Dziedzica ;

Był wybitnym nauczycielem akademickim, trenerem, olimpijczykiem z Helsinek (1952r.), legendarnym nauczycielem podnoszenia ciężarów, wychowawcą wielu talentów.


Urodzony 31 stycznia 1928 roku w m. Cięcina, pow. Żywiec, syn Pawła i Józefy Błachut, absolwent Państwowego Gimnazjum i Liceum dla Dorosłych w Bielsku (1949) i warszawskiej AWF, gdzie otrzymał tytuł magistra wf (1953) i doktora nauk o wf (1965).


Mając I klasę w gimnastyce, narciarstwie i bojerach, sport wybrał jako przyszły zawód i po ukończeniu bielańskiej uczelni został tam jako pracownik naukowy.


Już w czasie studiów zaczął uprawiać podnoszenie ciężarów i w ciągu 7 lat startów w barwach AZS Warszawa (1950—1957) był m.in. 6-krotnym rekordzistą Polski, zdobył dwa tytuły mistrza kraju, 5-krotnie był wicemistrzem, wywalczył dwa brązowe medale na Festiwalach Młodzieży i Studentów w Bukareszcie (1953) i Akademickich Mistrzostwach Świata w Budapeszcie (1954). Startował w Igrzyskach Olimpijskich w Helsinkach (1952).


Był także Mistrzem Polski w kulturystyce.


Pracę trenerską rozpoczął w 1956 roku, jeszcze jako czynny zawodnik.


Po dwóch latach występowania w tej podwójnej roli zrezygnował — jak wyznawał — z dużym niedosytem z kariery zawodniczej.


Uznał bowiem, że jego miejsce jest przy szkoleniu młodych zawodników macierzystej sekcji, tym bardziej, że byli w niej utalentowani ciężarowcy (m.in. Waldemar Baszanowski).


Pracę trenerską zaczął od opracowania indywidualnych planów treningowych dla poszczególnych zawodników. Z jego szkolenia i planów wyrośli rekordziści Polski i świata juniorów — Ozimek, Ratkowski, Dębek a z następnych roczników — Marchlewski, Smalcerz i inni mniej dotąd znani zawodnicy.


W tym czasie PZPC powierzył Augustynowi Dziedzicowi opiekę trenerską nad kadrą narodową juniorów a potem seniorów.


Zatrudniony był jednocześnie w Katedrze Teorii i Metodyki Ciężkiej Atletyki Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, podjął pracę naukową, której przedmiotem stała się analiza techniki podnoszenia ciężarów z punktu widzenia biomechaniki.


Z tego zakresu napisał pracę doktorską w Zakładzie Biomechaniki AWF.


Dr Augustyn Dziedzic napisał książkę pt. „Trening ciężarowca” wydaną przez Sport i Turystykę w 1969 roku, która jest bestsellerem na rynku i aktualna do dzisiaj.


Książka ta jest pierwszym polskim podręcznikiem podnoszenia ciężarów, opartym w całości na własnych doświadczeniach metodycznych i przedstawia cały dorobek trenerski Augustyna Dziedzica.


Kilka miesięcy temu odbyło się uroczyste posiedzenie Zarządu PZPC z udziałem dr Augustyna Dziedzica z okazji jego 80 urodzin.


Obszernie informowaliśmy o tym spotkaniu na naszej stronie w komunikacie z dnia 31.01.2008r.


Spotkanie miało charakter bardzo podniosły, uczestniczyli w nim jego byli zawodnicy i przyjaciele.


Były momenty wzruszające. Pan Augustyn snuł swoje plany na przyszłość. Miał być honorowym gościem Mistrzostw Polski w Zakliczynie.


Otrzymał wyróżnienie PZPC i Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz medal 80-lecia PZPC, który został wręczony z pewnym opóźnieniem ze względu na jego nieobecność podczas obchodów tej rocznicy. Dr Augustyn Dziedzic zmarł w dniu 5 maja 2008 roku w wieku 80 lat. Za PZPC w Warszawie.

Po nich przyszli inni

Kiedy w roku 1959 tytół najlepij zbudowanego ciężarowca zdobył Marian Zieliński pisał Stanisław Zakrzewski ówczesny rekordzista Europy i świata wielokrotny Mistrz Polski w Podnoszeniu Ciężarów a tytuł mistrza Polski zdobył Andrzej Jasiński który odtąd odnosił sukcesy w Polsce i za granicą między innymi zdobył tytół wicemistrza państw skandynawskich w roku 1961. Andrzej Jasiński był bardzo wszechstronnym zawodnikiem, był trzecim ciężarowcem kraju w wadze lekkiej, oraz posiadał II klasę w gimnastyce sportowej był Polsce jednym z pierwszych propagatorów kulturystyki. W 1959 roku na konkursie Mr Uniwersum zorganizowanym w Warszawie w ramach Mistrzostw Świata w Podnoszeniu Ciężarów. Jan Czepułkowski powtórzył swój sukces z Teheranu zajmując piąte miejsce tuż przed Andrzejem Jasińskim. W 1960 roku jeszcze raz mistrzem Polski ale teraz już w wieloboju kulturystycznym, bo polska szkoła wyeliminowała jak pisze Stanisław Zakrzewski Mr Polski, został Andrzej Jasiński przed Józefem Radziwiłko czołowym propagatorem kulturystyki wśród młodzieży akademickiej i Jerzym Michalakiem cięzarowcem i lekkoatletą w jednej osobie. Jerzy Michalak był cenionym trenerem cięzarowców w tamtych okresie. W 1961 roku w myśl decyzji GKKF i T zmieniono rozgrywanie mistrzostw polski w kulturystyce. Odtąd odbywały się jedynie Ogólnopolskie Zawody w Wieloboju kulturystycznym na Wybrzeżu dokładnie w Sopocie. Były to nieoficjalne Mistrzostwa Polski. Na tych zawodach rozbłysnął młody zawodnik kulturysta Polski póznijszy rekordzista świata juniorów w Podnoszeniu Ciężarów, Antoni Pietruszek przy wzroście 167 cm, waga 86 kg, biceps 43 cm, klatka piersiowa 125 cm. Zdeklasował właściwie wszystkich konkurentów. Pierwsze takie zawody zostały przeprowadzone w roku 1960. Na starcie stanęło 23 zawodników, a wśród nich takie gwiazdy ówczesnej kulturystyki jak Andrzej Jasiński, Jerzy Grodek, Józef Radziwiłko, czy Ryszard Paciejewski. Zawody

rozgrywane były zarówno w grupie seniorów, jak i juniorów. Każda z tych grup podzielona została na dwie kategorie wzrostowe, do 168 cm i powyżej. Seniorów obowiązywały dwa ćwiczenia siłowe, tzn. wyciskanie sztangi na ławce poziomej i przysiady ze sztangą. Rywalizacja polegała na wykonaniu określonym ciężarem jak największej liczby powtórzeń. Ciężar sztangi uzależniony był od wzrostu zawodnika i tak: zawodnicy do 168 cm wyciskali sztangę o wadze 70 kg i wykonywali przysiady ze sztangą o wadze 80 kg. Zawodnicy wyżsi w obu przypadkach używali sztangi o 5 kg cięższej. Po bojach siłowych, zawodnicy wykonywali układ obowiązkowy z elementami akrobatycznymi oraz układy dowolne, które polegały na prezentowaniu mięśni.

O końcowej klasyfikacji decydowała suma zdobytych punktów. Z tego względu, że konkurencje siłowe byty oceniane wyżej, zwyciężali raczej siłacze.

Najlepszy w wyciskaniu sztangi na ławce poziomej okazał się Józef Radziwiłko, sztangę o wadze 75 kg wycisnął 20 razy. Drugi był Wojciech Cieplak — na co dzień zawodnik podnoszenia ciężarów — który wycisnął sztangę 78 razy, trzeci zaś startujący w kategorii niższej Andrzej Jasiński. Wycisnął on sztangę 15 razy. W przysiadach, poza J. Grodkiem, cala czołówka kulturystów zdobyta maksymalną liczbę punktów, tj. 5 punktów za 20 przysiadów.

Klasyfikacja tych zawodów

Juniorzy-kat. do 168 cm

1.Czesław Parysek — Kutno

2.Mieczyslaw Gasztold-Legnica


Juniorzy-kat. powyżej 168 cm

1. Lech Bednarek-Sopot

2. Andrzej Ulkowski-Gdańsk


Seniorzy-kat. do 168 cm

1. Andrzej Jasiński — Warszawa

2. Ryszard Wysocki-Gdańsk

3. Jerzy Baranowski-łódź


Seniorzy-kat, powyżej 168 cm

1. Jerzy Grodek-Warszawa

2. Józef Radziwłko-Warszawa

3. Ryszard Paciejewski-Elbląg


kat. otwarty

1. Andrzej Jasiński

2. Jerzy Grodek

3. Józef Radziwilko

Andrzej Jasiński

Andrzej Jasiński jako jeden z pierwszych zaczął tworzyć historię polskiej kulturystyki. Przez wielu uznawany jest za symbol tego sportu. Człowiek, który stał się żywą legendą. Wspaniały propagator kulturystyki naturalnej, zawsze będzie stanowił wzór do naśladowania dla współczesnych młodych ludzi chcących w naturalny sposób budować swoje ciało.

Urodził się 13 czerwca 1934 r. W trakcie swej kariery sportowej był sześciokrotnym Mistrzem Polski w kulturystyce, uczestnikiem konkursu Mr Universum w 1959 r., zdobył tytuł Vicemister Scandinavia podczas Mistrzostw Skandynawii w 1961 r.

Uprawianie sportu, który okazał się jego wielką pasją i sposobem na życie, rozpoczął w wojsku. Pierwszą dyscypliną, jaka go zafascynowała, była gimnastyka sportowa na przyrządach. Pod okiem doskonale wyszkolonych trenerów i w świetnie wyposażonej sali gimnastycznej doskonalił swoje umiejętności. Robił bardzo duże postępy, zdobywając trzecią, a w niedługim czasie drugą klasę sportową. Po ukończeniu kursu otrzymał stopień instruktora gimnastyki sportowej. Będąc jeszcze w wojsku zaczął podnosić ciężary. Zarówno w gimnastyce jak i w podnoszeniu ciężarów potrzebna jest duża siła, dlatego łączenie tych dyscyplin nie sprawiało mu kłopotów. Był reprezentantem swojej jednostki w zawodach pułkowych i dywizyjnych w obu wspomnianych konkurencjach. Występował wówczas w wadze lekkiej (66 kg). Podczas pierwszego występu na pomoście ciężarowym osiągnął w trójboju 230 kg w wyciskaniu 70 kg, rwaniu 70 kg, podrzucie 90 kg.

Po powrocie do rodzinnego Wołomina, zgłosił się do najsilniejszego wówczas klubu w Polsce, jakim była warszawska Legia. W sekcji podnoszenia ciężarów trafił pod opiekę trenera Jerzego Michalaka — wielokrotnego reprezentanta Polski w międzynarodowych zawodach. Pod jego opieką szybko poprawiał wyniki w obowiązujących wówczas konkurencjach: wyciskaniu, rwaniu i podrzucie.

Pierwszy kontakt Jasińskiego z kulturystyką jako dyscypliną sportową miał miejsce podczas Mistrzostw Polski w podnoszeniu ciężarów w Poznaniu w 1958 r. Przy tej okazji zorganizowano konkurs kulturystyczny dla uczestników zawodów. Były to dopiero początki tej konkurencji w Polsce. Sztangiści naprężali mięśnie, a Andrzej Jasiński wykonał gimnastyczny pokaz, dzięki któremu zajął trzecie miejsce.

Za namową red. Zakrzewskiego z miesięcznika „Sport dla wszystkich” postanowił zrezygnować z gimnastyki i ciężarów, a zająć się poważnie kulturystyką. W jednym z egzemplarzy miesięcznika zobaczył zdjęcia czołowych kulturystów Europy. Sylwetki Charlesa Wojecka, Durandota i innych urzekły go. Po przeczytaniu artykułu o Sandowie, który z chuderlawego chłopca przemienił się w pięknie zbudowanego siłacza, postanowił pójść w jego ślady i zostać prawdziwym kulturystą.

Do swoich ćwiczeń włączył hantle i sprężyny. Ćwiczył wytrwale i z zapałem, prowadził higieniczny tryb życia — nie palił papierosów, nie pił alkoholu.

Trzeci od lewej Andrzej Jasiński z kolekcji Konrada Kleina zdj. Jerzy Jankiewicz

Stał się prawdziwym propagatorem tej raczkującej dyscypliny sportu i przykładem dla młodzieży. Odtąd jego zdjęcia i wzorcowe programy treningów ukazywały się na łamach prasy sportowej. Była to baza ćwiczeniowa dla tych, którzy zaczęli interesować się nową dyscypliną.

Kolejne mistrzostwa kulturystyczne w których wziął udział rozegrano w 1959 roku w hali warszawskiej Gwardii. Odbyły się one już według nowej formuły. Zawody te nie były już połączone z mistrzostwami w podnoszeniu ciężarów, lecz rozegrano je jako oddzielną dyscyplinę. Oprócz pozowania były też próby siłowe: wyciskanie i przysiady z 80-kilogramową sztangą na ilość powtórzeń. W tym okresie wyciskał na ławeczce 120 kg, ale przysiad ze sztangą o wadze 180 kg wykonywał dziesięć razy z rzędu.

Ideałem Andrzeja Jasińskiego stał się bardzo wówczas popularny na Zachodzie Jack Delinger — niezbyt wysoki, ale niezwykle silny i fantastycznie umięśniony kulturysta, którego nazywano „Monarchą Mięśni”.

Przygotowaniami do kolejnych mistrzostw zajmował się już od kilku miesięcy. W marcu 1960 r. nadarzyła się okazja do sprawdzenia formy. W Płocku wygrał zawody na „Najlepiej Zbudowanego Mężczyznę”. Zwycięstwo upewniło go, że przygotowania idą dobrą drogą.

W dalszych ćwiczeniach dokonał niewielkich zmian — zwiększył wymagania siłowe, kładąc nacisk na rozwinięcie klatki piersiowej i ramion. Wykonywał po 40 powtórzeń na biceps ze sztangielką o wadze 40 kg, ale wzrost mięśni był minimalny. Postanowił wówczas zastosować metodę uderzeniową — ciężkie ćwiczenia połączone w tzw. superserie. Obwód bicepsu doszedł do 43,5 cm, a obwód klatki piersiowej przy wdechu do 124 cm.

Andrzej Jasiński zdj. z kolekcji Konrad Klein foto Jerzy Jankiewicz

W trakcie przygotowań do konkursu Mr Polonia latem 1960 r., zdobył tytuł „Absolutnego Mistrza Wybrzeża”. Odżywiał się według wskazówek Jacka Delingera, z którym nawiązał kontakt listowny. Jego dieta zawierała dużo owoców i sera, dziennie wypijał około półtora litra mleka, trzy razy w tygodniu zjadał po 20 dkg tatara! Trenował 4 razy w tygodniu po 3—4 godziny, kładąc nacisk na trening siłowy nóg i brzucha. Między
ćwiczeniami robił dość długie odpoczynki. Podczas próby przysiadu z ciężarem 185 kg nadciągnął mięśnie grzbietu. Zmniejszyło to jego szansę na zwycięstwo. Postanowił więc położyć większy nacisk na pokaz mięśni oraz gimnastykę. Groźnymi rywalami byli Michalak i Radziwiłko. Wyciśnięcie w leżeniu 120 kg nie było rewelacją, w następnych konkurencjach musiał więc dać z siebie wszystko. Układ gimnastyczny Jasiński wykonał znakomicie, pozowanie także wypadło dobrze. Był w czołówce, lecz do wygranej było jeszcze daleko. Z nadciągniętymi mięśniami grzbietu wykonał przysiad z ciężarem 170 kg, który dał mu upragnione zwycięstwo.

„Kulturystyka nie powinna być sztuką dla sztuki, nie powinna polegać na obnoszeniu się ze swoimi mięśniami, lecz musi dawać takie wartości, które można by zużytkować w życiu codziennym” — mówi Andrzej Jasiński

Zdobywając kolejne tytuły Mistrza Polski, Andrzej Jasiński ugruntował swoją pozycję lidera w tej dyscyplinie.

Będąc czynnym zawodnikiem został instruktorem pierwszego w Warszawie klubu kulturystycznego ogniska TKKF „Syrenka”.

W 1960 r. był jednym z założycieli ośrodka kulturystycznego „Herkules”, którego został kierownikiem. Klub rozwijał się bardzo dynamicznie, powstała sekcja podnoszenia ciężarów z drużyną w 1 lidze. Należy zaznaczyć, że klub ten stał się kolebką wielu talentów kulturystycznych. Zawodnicy z „Herkulesa” uzyskiwali wysokie noty na zawodach ogólnopolskich. Po dziesięciu latach kierowania klubem, Jasiński został zmuszony do odejścia (otrzymał polecenie założenia w ośrodku komórki PZPR, z czym się nie zgodził).

Po zakończeniu kariery sportowej ukończył technikum księgarskie, a także 2-letnie Studium Księgarskie i zaczął pracę w zawodzie. Obecnie jest już na sportowej emeryturze.

Andrzej Jasiński jest twórcą historii kulturystyki w Polsce. To wielki autorytet i wzór do naśladowania dla młodego pokolenia zawodników. W swych wypowiedziach często powtarza, że sport ten stanowi doskonałe przedłużenie młodości i można uprawiać go do późnego wieku. Najlepszy czas na ćwiczenia przypada na wiek 15—70 lat. Nigdy jednak nie jest za późno na rozpoczęcie treningu.


Antoni Pietruszek Uważany za jednego z najlepszych kulturystów tamtych czasów.

Na zawodach Sopockich rozbłysnął jako młody zawodnik kulturysta Polski póznijszy rekordzista świata juniorów w Podnoszeniu Ciężarów, Antoni Pietruszek przy wzroście 167 cm, waga 86 kg, biceps 43 cm, klatka piersiowa 125 cm. Zdeklasował właściwie wszystkich konkurentów.

Antoni Pietruszek foto kolekcja Konrad Klein zdj. Jerzy Jankiewicz
Antoni Pietruszek foto kolekcja Konrad Klein zdj. Jerzy Jankiewicz

W następnym roku i dalej

W lipcowym numerze „Sportu dla Wszystkich” z 1961 roku można przeczytać następujące ogłoszenie o zawodach: 23 lipca br. odbędą się Ogólnopolskie Zawody Kulturystyczne o tytuł „Najlepszego kulturysty Wybrzeża”. W programie zawodów juniorzy wyciskanie sztangi leżąc, seniorzy przysiady ze sztangą i wyciskanie leżąc oraz (dla wszystkich) pokaz umięśnienia i pozowania.

Zawody będą eliminacją do ustalenia reprezenta na wyjazd do Szwecji i reprezentacji na konkurs „MR. Universum” do Wiednia w ramach MŚ w podnoszeniu ciężarów”.

W taki sposób reklamowano w tamtych latach raczkującą dopiero kulturystykę. A oto wyniki tych zawodów; SOPOT / KORTY/ 1961 rok 1. Andrzej Jasiński / Warszawa / 2. Zbigniew Bieliński /Warszawa / 3. Jerzy Grodek /Warszawa / juniorzy 1. Antoni Pietraszek /Bielsko Biała / 2. Andrzej Zienta /warszawa / 3. Zbigniew Słodkowski /Warzawa. Był to rok 1961. A w 1962. Zainteresowanie zawodami było tak duże, że na widowni zabrakło miejsc siedzących. Występy zawodników tak przypadły publiczności do gustu, że mimo ulewnego deszczu (zawody były dwukrotnie przerywane), tylko nieliczni zrezygnowali z ich oglądania. Oprócz plusów były też minusy. Na przykład: zbyt mała liczba dobrze przygotowanych sędziów oraz rozbieżności w ocenie, które dotyczyły zwłaszcza wyciskania sztangi w leżeniu na ławce poziomej. Program zawodów przedstawiał się następująco: Juniorzy1) Próba siły: — wyciskanie sztangi w leżeniu na ławce poziomej — pompki na trzech stołkach2) Ocena postawy i umięśnienia oraz pozowanieSeniorzy1) Próba siły:- wyciskanie sztangi w leżeniu na ławce poziomej — przysiady klasyczne2) Ocena postawy i umięśnienia oraz pozowanie Punktacja: Wyciskanie sztangi w leżeniu — za wyciśnięcie ciężaru równego 120% wagi ciała, zawodnik otrzymywał 10 pkt., za każde kolejne 5 kg — 1 pkt. Pompki — za 40 zaliczonych przez sędziów pompek zawodnik otrzymywał 10 pkt., za każdą następną 0,2 pkt. Przysiady (seniorzy) — za przysiad z obciążeniem 150% wagi ciała, zawodnik otrzymywał 10 pkt., za każde dodatkowe 10 kg — 1 pkt. Ocena postawy — od 0 do 10 pkt. Ocena umięśnienia — od 0 do 20 pkt. Zwycięzcy poszczególnych kategorii wyłaniani byli na podstawie sumy uzyskanych punktów. Juniorzy W kategorii juniorów wystartowało 28 zawodników. Niestety wśród nich zabrakło zwycięzcy Mistrzostw Wybrzeża z roku 1961 Antoniego Pietruszka. W tym czasie przygotowywał się on do mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów. Sposród całej grupy najlepiej prezentował się Wiesław Chałas. Był w doskonałej formie. W trakcie pozowania publiczność zgotowała mu prawdziwą owację. Dla nikogo nie było więc zaskoczeniem, że to on zwyciężył. Drugie miejsce zajął Edmund Kołecki. Ten 19-latek, ćwiczący kulturystykę zaledwie półtora roku, był prawdziwym odkryciem zawodów. Jedyny jego mankament to duże braki w pozowaniu. O miejsce trzecie zaciętą walkę toczyli Zbigniew Bojakowski i Zbigniew Słodkowski. Sędziowie mieli duże problemy z wyłonieniem zwyciężcy tego pojedynku. Aby więc nie skrzywdzić żadnego z zawodników, zdecydowano się przeprowadzić dogrywkę. Ostatecznie wygrał Z. Bojakowski. W opinii wielu ówczesnych znawców kulturystyki zwycięzca kategorii juniorów, Wiesław Chałas, miał duże szanse na liczące się miejsce w Europie, oczywiście wśród juniorów. Wielka szkoda, że szansa ta została zaprzepaszczona. Ostateczna punktacja — juniorzy1. Wiesław Chałas- Herkules Warszawa 56,6 pkt.2. Edmund Kołecki — Gdynia Seniorzy W kategorii seniorów wystartowało 27 zawodników. Spośród tych, którzy na Mistrzostwach Wybrzeża w roku 1961 odegrali główne role, wystartował jedynie zdobywca III miejsca Zbigniew Bieliński. Pomimo tego poziom był bardzo wysoki. Pierwsze miejsce zajął wspomniany Z. Bieliński, drugie Antoni Kołecki, zaś trzecie mało znany Edwin Hejmowski. Ostateczna punktacja kategorii seniorów1. Zbigniew Bieliński — Warszawa 59,0 pkt2. Antoni Kołecki — Łódź 54,0 pkt3. Edwin Hejmowski — Gdańsk 52,5 pkt 4. Andrzej Laskowski — Warszawa 52,5 pkt.5. Jan Rozmarynowski — Warszawa 51,5 pkt. 6. Stefan Polis. W następnym roku w Sopocie czyli 1963 zawody rozegrano wyjątkowo w Gdańsku — Wrzeszczu a to za sprawą deszczu który przeszkadzał w prowadzeniu zawodów. Nie miało to jednak wpływu na przebieg imprezy. W zawodach wystartowało 28 zawodników, 14 w kategorii juniorów i 14 w kategorii seniorów. Wśród startujących byli między innymi: Edmund Kołecki (II miejsce w roku 1962 w kategorii juniorów), Zbigniew Bojanowski (III miejsce w roku 1962 w kategorii juniorów), Zbigniew Bieliński (II miejsce w roku 1961 i I miejsce w roku 1962 w kategorii seniorów) i Antoni Kołecki (II miejsce w roku 1962 w kategorii seniorów). Przy takiej obsadzie zawody zapowiadały się wyjątkowo ciekawie. No i były ciekawe. O to wyniki tych zawodów Juniorzy 1. Edmund Kołecki / Łódz / 2. Wincenty Brodziak / Częstochowa / 3. Zbigniew Bojakowski / Częstochowa / seniorzy 1. Przemysław Kwiatkowski / Warszawa / 2. Antoni Kołecki / Łódz / 3. Andrzej Laskowski /Warszawa / 4. Mieczysław Połacik / Częstochowa / 5. Zbigniew Grabowski / Poznań / 6. Gabryjel Gołębiowski / Warszawa /. W roku 1964 w kat. juniorów zwyciężył Stefan Niedziałkowski który natychmiast po tym sukcesie przeszedł do Pantonimy za nim uplasował się Andrzej Komorowski startujący po raz pierwszy w Sopocie trzeci był Mieczysław Krydzyński. W klasyfikacji seniorów była zacięta walka pierwsze miejsce wywalczył Przemysław Kwiatkowski, drugi był Antoni Kołecki a trzeci Andrzej Laskowski z warszawskiego Herkulesa. W dniach 31.07. i 1.08.1965 roku po raz szósty najlepsi kulturyści spotkali się w „Perle Bałtyku” — Sopocie, na nieoficjalnych mistrzostwach Polski. Było ich tylu — silnych i sprawnych, że w tych dniach sopockie wybrzeże stało się polską plażą „Muscle Beach”. Na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego, 43 polskich najlepszych kulturystów, w podziale na kategorie wiekowe: seniorów (rocznik 1944 i starsi) oraz juniorów, przystąpiło do rywalizacji w wieloboju kulturystycznym. Był to wielki sprawdzian ich siły i sprawności fizycznej. Seniorzy zmagali się w wyciskaniu sztangi leżąc, w podrzucie i przysiadzie ze sztangą oraz prezentowali swoje umięśnienie w pozowaniu. Juniorzy walczyli w wyciskaniu i podrzucie sztangi, pozowaniu oraz dodatkowo w wyskoku dosiężnym. Większość uczestników to debiutanci. Byli jednak dobrze przygotowani do rywalizacji z najlepszymi. Ich atrybuty to: harmonijna budowa ciała, szerokie bary, muskularne ramiona, dobrze rozwinięta klatka piersiowa i ładnie umięśnione nogi. O to wyniki tych zawodów; Juniorzy 1. Mieczysław Krydzyński / Warszawa / 2. Lesław Wójcik — — — — — — — — — 3. Wojciech Rejmer — — — — — — — — — Seniorzy 1. Przemysław Kwiatkowski / Warszawa / 2. Jan Włodarek / Warszawa / 3. Bogusław Krydzyński / Warszawa /                                                                                                                                                                                                        W następnym  roku  czyli w  1966.   Zawody  Sopockie  odbyły  się   jak  zwykle  na  kortach tenisowych  w  Sopocie .  Mimo że  jak  zwykle padał deszcz nie  przeszkodziło  to  w  organizacji  zawodów ,  wręcz  przeciwnie  zmobilizowało to  do  jeszcze  lepszej  pracy nad zawodami . Do  zawodów  przystąpiło  33 najleprzych  z  całego  kraju . Po  raz  drugi  zwycięstwo przypadło w  kat.  juniorów  Mietkowi  Krydzyńskiemu przed  Andrzejem  Komorowskim  i  Ryszardem  Michalskim . A  w  kat.  seniorów   wygrał  Jan  Włodarek  przed  Bogusławem  Krydzyńskim  i  Stefanem  Polisem .                                                                                                                                                                                                                          W  roku 1967  natomiast też  w  Sopocie rozegrano  zawody  już  trochę  bliższe  normalnej  kulturystyki  ale  jeszcze  nie  to .  Otóż  podzielono  zawodników  na  kategorie  wzrostowe .  Były  to  kat.  do  173  i  druga  kat. powyżej  173  cm .  To  samo  zrobiono  z  juniorami  jak  i  seniorami .    Juniorzy DO  173  CM 1. Wiesław  Czerski          /  Łódz  / 2. Andrzej  Kolasa           /  Warszawa / 3. Antoni  Wojewoda    /  Warszawa  / kat  ponad  173 . 1. Mieczysław  Krydzyński      / Warszawa / 2. Jan  Kozłowski                        / Warszawa / 3. Zbigniew  Trzaskoma          / Warszawa /.     Seniorzy  do  173  cm 1. Andrzej  Laskowski            / Warszawa / 2 Stefan   Polis                      / Częstochowa / 3. Kazimierz  Dogielski       /  Łódz   / kat .  ponad  173 cm 1. Antoni  Kołecki              /Łódz  / 2. Jan  Włodarek                / Warszawa / 3. Bronisław    Wagner     / Wrocław /.  To byli  zwycięscy  tych  zawodów .  Należy  jeszcze  dodać że  w między  czasie  organizowano  w Polsce różne zloty  kulturystyczne jak  i  mistrzostwa   np  Warszawy .                                                                                                                                                                                                   Rok  1968   był  rokiem  w  którym zadebiutowali  zawodnicy  z Litwy  było  ich  pięciu oraz  Szwed  i  Fin  Eino  Akilla  .     Oto  wyniki  tych  zawodów  ;      Juniorzy  do  173 cm 1.  Zbigniew  Hanusiak   /  Wrocław  / 2.Henryk  Szczepański     /  Poznań / 3. Wiesław   Czerski           / Łódz / ponad  173 cm 1. Sławomir  Filipowicz        /Warszawa / 2. Andrzej  Kulesza                / Warszawa / 3. Zbigniew   Trzaskoma      / Warszawa / .  Seniorzy   do 173  cm 1. Stefan  Polis    /  Częstochowa / 2. Andrzej  Laskowski   / Warszawa / 3. Wiesław  Wnęk          / Kraków  / Seniorzy  ponad  173  cm 1. Antoni  Kołecki     / ŁÓDZ / 2. Jan  Włodarek      / Warszawa / 3. Bronisław  Wagner    /  Wrocław /. w  juniorach  zadebiutował  jeszcze  bardzo  młody  Heniu  Szczepański  o  którym  jaszcze  usłyszymy .

Henryk Szczepański zdjęcie z kolekcji własnej H. Szczepańskiego

SOPOT 1969 ROK W tym roku doszło do wielkiej niespodzianki. Po trzy letniej przerwie pojawił się na scenie nie zawodny Przemysław Kwiatkowski. Rekordzista zwycięstw Sopockich.

Przemysław Kwiatkowski

Przemysław Kwiatkowski (ur. 15.08.1935 r.), wybitny polski kulturysta, ciężarowiec, miotacz…

a ponadto zapalony siatkarz, sześcioboista (bieg na 60 m., pięcioskok obunóż, rzut kulą do tyłu przez głowę, pływanie na 50 m., rwanie i podrzut sztangi), pływak, narciarz, a z konieczności nawet — gimnastyk, akrobata!

Przemysław Kwiatkowski zdj. Jerzy Jankiewicz

Tak wszechstronnie wyglądała kulturystyka — kulturyści, w latach 60 –tych XX wieku, czyli okresie kiedy ten piękny sport stawiał pierwsze, trudne kroki w naszym kraju, gdyż w okresie PRL-u, komunistyczne władze patrzyły złowrogo i podejrzliwie na sport, który przybył z krajów „imperialistycznych” — z za żelaznej kurtyny.

W latach 60-tych, kiedy nasi przedstawiciele „siły, sprawności i piękna” rzec można raczkowali, ich sztandarowym spotkaniem były sopockie „Ogólnopolskie zawody w wieloboju kulturystycznym” rozgrywane w Sopocie (czasem gościnnie w Gdańsku) na kortach, plaży, przy złej pogodzie bywało że w hali, zawsze w asyście tysięcy publiczności — przy dużym udziale płci pięknej. Zawody te były uznawane nie wiedzieć czemu, za nieoficjalne mistrzostwa Polski (sami kulturyści uznawali je za oficjalne).

Nasz bohater Przemysław Kwiatkowski, był wówczas niekwestionowanym dominatorem tych zawodów. Wygrał je 3 razy z rzędu, w latach: 1963-64-65, a gdy jego wyczyn wyrównał potem legendarny Mieczysław Krydziński, wrócił na kulturystyczny pomost i w 1969 roku, wygrał w kategorii wzrostowej „niżsi”.

Sam mistrz tak wspomina tamte zawody:

„W konkurencjach siłowych: wyciskaniu sztangi leżąc, podrzucie i przysiadzie ze sztangą, uzyskiwałem znaczną przewagę, broniłem się w ocenach za postawę (budowę, sylwetkę) i nie wiedziałem, ile stracę, prezentując umięśnienie i pozując, gdyż tu decydujący głos mieli, nie zawsze obiektywni, sędziowie. Tak czy siak wszechstronność bywała górą.”

Przemysław Kwiatkowski oprócz kulturystyki, odnosił również spore sukcesy w podnoszeniu ciężarów na MP :

— rok 1957, waga lekkociężka (90 kg) — V miejsce, 325 w trójboju olimpijskim (102,5 w wyciskaniu, 97,5 rwanie, 125 podrzut)

— 1958 — brązowy medal — 360 kg ( 107,5+110+142,5 )

— 1959 — brązowy medal — 360 kg ( 105+115+140 )

— 1961 — brązowy medal — 380 kg ( 110+120+150 )

— 1963 — IV miejsce — 400 kg ( 122,5+122,5+155 )

— 1965, waga ciężka ( +90 kg) — IV miejsce, 400 kg ( 130+120+150 )

Przemysław Kwiatkowski o podnoszeniu ciężarów:

„W podnoszeniu ciężarów dostrzegłem magię siły. Cieszyłem się z każdego kilograma dźwigniętego więcej, każdego rekordu życiowego, obojętnie w jakim boju. Gdyby dodać moje najlepsze wyniki z trójboju olimpijskiego, 135 kg w wyciskaniu stojąc, 130 w rwaniu i 160 w podrzucie, dałoby to doprawdy liczącą się sumę. Niestety nie udało mi się sklecić w jednym konkursie. W każdym razie przerzucanie 20—30 ton podczas każdego treningu, na ogół po pięć razy tygodniowo, nabierało dla mnie sensu. Ciężary to była również możliwość spotkań, startów i treningów z czołowymi siłaczami świata. Ciężary wreszcie dały mi wspaniałą przepustkę do kulturystyki.” Zapytacie się, jak doszedł do takich rezultatów, ile lat i w jaki sposób trenował? Systematyczny trening rozpoczął w 1952 roku. Podstawą treningu była zawsze wszechstronność. Nie bał się biegów w terenie, gimnastyki, siatkówki czy pływania. Obecnie trenuje 5 razy tygodniowo po 2 — 3 godziny w warszawskiej „Legii”, której barwy reprezentuje od 4 lat. Obok ćwiczeń technicznych do podnoszenia ciężarów stosuje w swoim treningu również elementy kulturystyczne — wyciskanie w leżeniu, wyciskanie sztangi zza karku, podciąganie sztangi oburącz do brody. Rekordy: trójbój olimp. — 395 kg, wyciskanie — 117,5 kg, rwanie — 125 kg, podrzut — 155 kg, wyciskanie leż. — 130 kg, przysiad — 210 kg, młot — 59,63 m, kula — 13,80, bieg 60 m — 7,4 sek., wzwyż z miejsca — 144 cm. Wymiary: wzrost — 175 cm, waga — 90 kg, klatka piers. -123 cm, biceps — 42 cm, udo — 66 cm, tekst sportowiec pl. oraz autor Henryk Jasiak.

Pod TKKF Kulturystyka pod koniec lat 50tych zdobyła popularność głównie w środowisku młodzieży szkół średnich i akadamickich w Polsce. Potrzebowała też barw organizacyjnych tworzyły się ośrodki TKKF i AZS, powstało ich w Polsce bardzo wiele szacowało się że było ich w Polsce około 300.Dla szkolenia instruktorów oraz sędziów, dlatego kulturystyka trafiła pod skrzydła Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów i Kulturystyki. Był członkiem Międzynarodowej Federacji PC i Kulturystyki i sam w 1959 roku przyjął podobną nazwę -PZPC i K. Przy PZPC powstała tz. komisja kulturystyki do której zadań należała organizacja szkoleń różnych programów organizacyjnych. Właśnie w tym celu utworzono tą komisję, ten twór. Działacze ci bez obaw czyli bez kozery otoczyli opieką kulturystykę, wiedzieli że będzie korzyść. W śród rosnącej w popularność tego sportu będzie zysk. Młodzież ćwicząca ciężarami i nie tylko. Należy przyznać że sekcji Podnoszenia Ciężarów było wtedy dużo, zwłaszcza w sekcjach LZS, sam w latach 70tych prowadziłem taką sekcję. Kiedy się okazało że PZPC i K nie mógł sprostać zadaniu koordynatora kulturystyki w kwietniu 1965 r. zrezygnował z funkcji opieki. Wtedy to GKKF i T powierzył to TKKF. Które już wtedy skupiało u siebie blisko 300 ognisk TKKF w Polsce. Powstały wtedy ogniska kulturystyczne bo tak się nazywały. Mimo wszystko to były piękne czasy. Powstawały w małych miejscowościach na równi z Warszawą czy Wrocławiem. Trwało to kilkanaście lat. Należy wspomnieć że ogniska TKKF działają do dziś. Dobrze to czy nie?

Kulturyści lata 50 Którzy byli w Polsce Na Mistrzostwach świata w Podnoszeniu Ciężarów

W tym dniu w Warszawskiej Hali Gwardii, w ramach Mistrzostw Świata w podnoszeniu ciężarów, odbył się konkurs o tytuł Mr Universe, uznawany też jako konkurs na najlepiej zbudowanego sportowca świata.

Przyjechali najlepsi ciężarowcy, medaliści światowych zawodów, bardzo silni i sprawni fizycznie, a przy tym zgrabni i harmonijnie zbudowani. Wśród nich wyróżniał się Hawajczyk Tommy Kono z USA, najbardziej utytułowany zawodnik, dwukrotny mistrz olimpijski, siedmiokrotny mistrz świata, a w kulturystyce — obrońca tytułu Mr Universe z 1957 roku. Jego rywalem był znakomicie zbudowany Luis Martin z Wielkiej Brytanii, odnoszący sukcesy w podnoszeniu ciężarów i kulturystyce. Do czołówki ciężarowców zaliczali się również Scali Mustapha z Maroka oraz Polak, Jan Czepułkowski, olimpijczyk, które we wcześniejszym mistrzowskim konkursie pozowania w Teheranie zajął 5 miejsce. Wydarzeniem było to, że po raz pierwszy w historii tych zawodów dopuszczono do konkursu zawodników ćwiczących tylko kulturystykę. Udział doskonale przygotowanych kulturystów: Guy Mierczuka z Francji, proporcjonalnie zbudowanego o wspaniałej rzeźbie mięśni — trzykrotnego zdobywcy tytułu Mr France (1956, 1958, 1959) oraz potężnego Egipcjanina Hameda el Guendi — Mr. Egiptu, znacznie podniósł poziom rywalizacji i widowiskowość zawodów. Wystąpił też debiutujący w tej imprezie Andrzej Jasiński, były gimnastyk i ciężarowiec oraz zwycięzca jedynego, i zarazem ostatniego, konkursu kulturystycznego Mr Polonia w 1959 roku. Komisja sędziowska w pięcioosobowym składzie, w której zasiadał m.in. Bob Hoffman z USA, pionier kulturystyki, trener, działacz.

Robert Bob Hoffman

Robert „Bob” Hoffman, powszechnie uznawany za „ojca amerykańskiego i światowego podnoszenia ciężarów”, zdobył uznanie w kraju i za granicą jako założyciel / prezes York Barbell Company i trener York Barbell Club, który zdominował Olympic Lifting w tak zwanym Złotym Wieku. Jego drużyny zdobyły rekordowe 49 mistrzostw kraju od 1932 do 1982 roku, a on był trenerem drużyn amerykańskich mistrzostw świata w latach 1937—1967, w tym pięć igrzysk olimpijskich. Hoffman był także jednym z pierwszych propagatorów trójboju siłowego i kulturystyki, pionierem w sprzedaży suplementów diety oraz gorącym zwolennikiem treningu siłowego dla sportowców i sprawności dla młodzieży.

Robert Collins Hoffman urodził się 9 listopada 1898 roku w Tifton w stanie Georgia i dorastał w okolicach Pittsburgha, gdzie jego ojciec był inżynierem budowlanym. Bob celował w sportach wodnych, zwłaszcza w kajakach, na lokalnych drogach wodnych. W 1915 r. Nadano mu przydomek „Iron Man”. Po odbyciu służby wojskowej we Francji podczas I wojny światowej, gdzie został odznaczony za heroizm, podjął trening siłowy, aby poprawić swoje umiejętności wodne. umiejętności. Jego wysiłki zaowocowały zdobyciem w 1927 roku krajowego tytułu w wadze ciężkiej. Równocześnie przeniósł się do York w Pensylwanii, gdzie założył York Oil Burner Company, odnoszącą sukcesy firmę, która umożliwiła mu rekrutację, szkolenie i trenowanie ciężarowców w fabryce. W 1932 roku drużyna Boba, YOBC, zaczęła zdobywać mistrzostwa kraju, a on zaczął wydawać Siła i Zdrowie, jako środek treningowy i inspirujący dla początkujących sportowców siłowych w całym kraju. Hoffman wspierał rozwój Tony’ego Terlazzo, pierwszego amerykańskiego złotego medalistę olimpijskiego w 1936 roku i Johna Grimka, największego kulturysty ery sprzed Schwarzeneggera.

Założona jako York Barbell w 1938 roku, firma Boba stała się wiodącym producentem ciężarów i poświęciła swoje zyski na szkolenie i finansowanie amerykańskich siłaczy na międzynarodowe zawody. Po pokonaniu przez jego drużynę silnych kontyngentów z Rosji i Egiptu na mistrzostwach świata w Paryżu w 1946 roku, York, nazwany „Muscletown USA”, stał się mekką ciężarowców, którzy często pracowali dla firmy Boba. Wspierani siłą Hoffmana w Amateur Athletic Union i International Weightlifting Federation, amerykańscy ciężarowcy odnieśli szereg międzynarodowych zwycięstw w ciągu następnej dekady. Okres ten był również złotym wiekiem dla amerykańskich kulturystów, czego przykładem są zawody Mr. America i tak kultowi zwycięzcy, jak Steve Reeves (1947) i Bill Pearl (1953). Podczas gdy sztanga York przyniosła znaczne zyski i uznanie dla Hoffmana, to jego wczesny rozwój suplementów diety, zwłaszcza HI-PROTEEN, przyniósł mu fortunę. Hofman przybył też do Polski w roku 1959 na mistrzostwa świata jako sędzia w Podnoszeniu Ciężarów. Czy to przyczyniło się do popularyzacji kulturystyki w Polsce? Na pewno do rozwoju. Były spotkania, rozmowy, bankiety. Po tych zawodach nastąpił rozkwit świat polskiej kulturystyki.

Bob Hoffman kolekcja zdjęć prywatna R. Bejnar.
Bob Hoffman kolekcja zdjęć prywatna R. Bejnar
Bob Robert Hoffman kolekcja zdjęć prywatna R. Bejnar

Bili March

Bill March opowiada o swoim sekretnym systemie treningu „przeciążeniowego” — systemie, który zwiększy siłę o 25% w ciągu jednego miesiąca, ćwicząc tylko kilka minut dziennie!

Każdy na siłowni trenuje, żeby zdobyć jakąś siłę. Mogą być zainteresowani wyciągami olimpijskimi, windami siłowymi lub kulturystyką.

Istnieje wiele sposobów, aby wyjść poza tę moc. Od kiedy Bill March porzucił kulturystykę w 1960 roku, próbował wszystkich znanych mu sposobów. Aż do jego wprowadzenia do izometrycznego izotonicznego stojaka Power Rack, był przeciętnego wzrostu i siły jak na sztangistę o wadze 181 funtów. Jego najlepszy wynik na Trzech Wyciągach Olimpijskich w tym czasie to 795 funtów.

Pierwszą rzeczą, o której powiedziano mu o treningu na Power Rack, było to, że będzie musiał skrócić czas treningu ze zwykłego 2,5-godzinnego treningu do około 20 minut. Jest to jedna z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia, ponieważ przekonasz się, jeśli spróbujesz tej rutyny.

Kiedy jesteś przyzwyczajony do treningu od dwóch do trzech godzin dziennie, czujesz się tak, jakbyś się oszukiwał, ale wierzysz — tak nie jest!

Po zakończeniu treningu czujesz, że powinieneś wrócić i zrobić jeszcze kilka powtórzeń lub jeszcze jedną serię. Zapomnij o tym. Jeśli będziesz trenować i postępować zgodnie z tą rutyną, a zostaniesz o tym poinformowany i nie przesadzaj z wykonywaniem większej liczby serii i powtórzeń, niż jest to zalecane, będziesz zdumiony szybkim postępem w rozmiarze i mocy.

Jak wiesz, każdy mięsień, który pracujesz podczas treningu izometrycznego, jest podzielony na trzy podstawowe części; niski, średni i wysoki. Dotyczy to również każdego ruchu pchającego lub ciągnącego.

Podczas podnoszenia, szarpania lub ciągnięcia nazywane są „twardymi” lub „punktami zaczepienia”. Jakie są twoje najsłabsze punkty w ciągnięciu lub pchaniu, które możesz robić. Czy nie wydaje się logiczne, że są to punkty, nad którymi powinieneś pracować?

W tym programie poradzisz sobie z ciężarkami, o których nigdy nie marzyłeś. Twoje treningi będą trwały cztery dni w tygodniu po około 20 minut treningu. Dni szkoleniowe powinny przypadać w poniedziałek, wtorek, środę i czwartek. Piątek powinien być dniem odpoczynku.

Bili March zdj. kolekcja autora

W sobotę powinieneś spróbować swoich sił, aby zobaczyć, jaką poprawę zrobiłeś w ciągu tygodnia. Robisz to używając soboty, jakby to był konkurs. Niezależnie od tego, czy robisz wyciągi siłowe czy olimpijskie, idź na maksa.

Jeśli robienie tego w każdą sobotę to za dużo, spróbuj robić to co drugą sobotę. (Zależy to od osoby).

Przekonasz się, że Twój sobotni trening jest naprawdę lekki w porównaniu z dużymi funtami, które pokonujesz w ciągu tygodnia. Przekonasz się również, że podczas sobotnich treningów masz bardzo mało, jeśli w ogóle, blokad umysłowych, ponieważ ciężary są o 100 do 300 funtów lżejsze niż w ciągu tygodnia.

To wielki atut dla każdego podnośnika. Bill March znał wielu silnych mężczyzn, ale kiedy waga osiąga 300 funtów, 350 funtów lub 400 funtów, boją się i nie radzą sobie z tym funtem. Nie dlatego, że brakuje im siły, ale z powodu ich nastawienia psychicznego. To nie jest na równi.

Bili March zdj. kolekcja autora.

Ta rutyna przyniesie to i tam będzie. Rutyna Billa Marcha jest podzielona na dni „niskiej pozycji” i „wysokiej pozycji”. Zrobił to, ponieważ w miarę postępów i coraz cięższego ciężaru kombinacja pozycji wysokiej i niskiej powoduje zbyt duży wysiłek na mięśniach i pojawia się zmęczenie. Od tego staramy się trzymać z daleka. Chcesz pracować nad mięśniami, aby uzyskać od nich maksymalny wysiłek, ale nadal nie przemęczać ich ani nie męczyć.

Ten system wykorzystuje tylko jeden zestaw trzech powtórzeń w każdej pozycji. Pierwszą rzeczą, którą należy zrobić, jest znalezienie indywidualnych punktów kontrolnych. Wykonałeś wystarczająco dużo ruchów podnoszenia, aby wiedzieć, gdzie mocno pchasz lub ciągniesz. Pracuj nad tym, nie używaj Billa Marcha ani innych, chyba że ci odpowiadają. Zapamiętaj; jeden cal w górę lub w dół na Power Rack może oznaczać zużycie 100 funtów więcej lub mniej!

Oto więc rutyna Billa Marcha, który robi to, aby zwiększyć swoją siłę do podnoszenia ciężarów olimpijskich. W szafie Isometric-Isotonic Super Power jest 40 otworów wywierconych w odległości jednego cala od siebie. Oto pozycje, których używa.

Po pierwsze, przed użyciem Rack, wisi na górnej belce i wykonuje 20 do 30 Frog Kicks. To go rozluźnia i pomaga wzmocnić krocze i dolną część pleców, a także zapewnia dobry trening mięśni brzucha. Wspomniał o nim Stanisław Zakrzewski, był w warszawie w1959 roku na Mistrzostwach Świata w Podnoszeniu Ciężarów.

Bili March zdj. kolekcja autora.

Luis Martin

Urodzony w Kingston na Jamajce w 1936 roku 19-letni Martin przybył do Wielkiej Brytanii jako członek pokolenia Windrush w połowie lat pięćdziesiątych — żeglując statkiem Rosina do Marsylii, a następnie wsiadając na prom do Anglii i wracając do domu w Derby, ponieważ miał tam przyjaciela.

East Midlands mogło być daleko od karaibskich plaż w młodości, gdzie trenował i zaczął podnosić ciężary wkrótce po ukończeniu szkoły, ale zarejestrował się na giełdzie pracy, aby znaleźć pracę i zapisać się na siłownię.

Martin powiedział później, że czuł się mile widziany w Derby w latach pięćdziesiątych, chociaż przyznał, że nie pozwolono mu korzystać z kąpieli w swoim pierwszym domu ze względu na kolor skóry, a uprzedzenia rosły, gdy brakowało miejsc pracy.

Zajmował się kulturystyką, szybko wygrał Mr. England i startował w Mr Universe, ale przejście na podnoszenie ciężarów okazało się jeszcze bardziej owocne, występując pod flagą Jamajki na Igrzyskach Imperium w Cardiff w 1958 roku, zanim naprawdę pojawił się na scenie w 1959 World. Mistrzostwa.

Obecnie reprezentujący GB, Martin przyjechał do Polski pociągiem i zapłacił własną cenę, ale spowodował jedną z największych przykrości w historii imprezy, pokonując złotego medalistę olimpijskiego z 1956 r. Arkadego Worobowa ze Związku Radzieckiego i powracając ze złotym medalem wagi średniej wagi półciężkiej.

Następnie otrzymał nominację do BBC Sports Personality of the Year i chociaż Worobyow zemścił się w następnym roku na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w 1960 r., Martin zajął trzecie miejsce i został medalistą olimpijskim.

Louis Martin zdobył dwa medale olimpijskie i cztery złote medale mistrzostw świata podczas swojej kariery w podnoszeniu ciężarów

W Tokio cztery lata później Martin zdobył drugi medal olimpijski, zdobywając srebro za innym sowieckim — Vladimirem Golovanovem — chociaż Brytyjczyk pokonał go na Mistrzostwach Świata w 1965 roku o czwarty tytuł mistrza świata, triumfując również w 1962 i 1963 roku.

Luis Martin zdj. kolekcja autora.

Renoma Martina była taka, że kiedy poślubił swoją narzeczoną Ann, białą kobietę, w listopadzie 1963 r., Dodatek kolorystyczny Sunday Times skontaktował się z nimi w celu pojawienia się w filmie fabularnym o małżeństwach mieszanych, sfotografowanym przez Lorda Snowdona, znanego fotografa, który poślubił księżniczkę Margaret 4 lata przed.

W tym okresie Martin zdobył również trzy kolejne złote medale Igrzysk Wspólnoty Narodów w Perth 1962, Kingston 1966 (gdzie Ann mogła po raz pierwszy spotkać się z rodzicami, którzy nadal mieszkali na Jamajce), a następnie w Edynburgu 1970 — ostatnie osiągnięcie niezwykła kariera w podnoszeniu ciężarów.

Jego życie po podnoszeniu ciężarów było równie imponujące, jak kariera sportowa, ponieważ kandydował jako konserwatywny kandydat do rady Derby w 1971 roku, a jego kampania została uznana za otwarcie drzwi dla czarnych i azjatyckich kandydatów w mieście.

Martin pracował dla British Rail, a jednocześnie spędził ponad 30 lat jako trener podnoszenia ciężarów, przekazując swoją wiedzę przyszłym pokoleniom i ostatecznie został wybrany na prezesa British Weightlifting.

Zmarł na raka w 2015 roku, a trzy lata później na podłodze w centrum handlowym Derby zainstalowano tablicę ku czci w hołdzie dla wszystkiego, co zrobił dla miasta.

Martin był fascynującą, sympatyczną postacią na scenie i poza nią, który przełamał bariery we wszystkich dziedzinach życia, a 60 lat po zdobyciu pierwszego medalu olimpijskiego jego historia jest inspirująca jak zawsze.

Luis Martin zdj. kolekcja autora.

Kono Tommy

Tommy Kono, który uczył się podnoszenia ciężarów jako kruchy młodzieniec w japońsko-amerykańskim obozie zatrzymań podczas II wojny światowej, a następnie został uznany za jednego z największych sportowców wszechczasów, zdobywając dwa złote medale olimpijskie i posiadając liczne rekordy, zmarł dnia Niedziela w Honolulu. Miał 85 lat. Jego córka, JoAnn Sumida, powiedziała, że przyczyną była encefalopatia wątrobowa spowodowana marskością wątroby. Kono zdobył swój pierwszy złoty medal na igrzyskach w Helsinkach w 1952 roku i co roku wygrywał mistrzostwa świata lub olimpijskie do 1960 roku, kiedy to zdobył srebrny medal w Rzymie. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ustanowił liczne rekordy świata — 26 według własnego uznania, chociaż Międzynarodowa Federacja Podnoszenia Ciężarów wymienia 20. (Artie Drechsler z USA Weightiftling w hołdzie dla Kono w tym tygodniu powiedział, że ponieważ „były przypadki rekordów dla które dokumenty nigdy nie zostały złożone ”w tamtych latach podejrzewał, że dane Kono są dokładne). Mając zaledwie 1,5 stopy-6 stóp, Kono przez lata rywalizował w czterech różnych kategoriach wagowych i był jedynym zawodnikiem, który ustanowił rekordy świata we wszystkich. Ustanowił rekordy jako wagi półciężkiej (której maksymalna w tamtym czasie było 148,5 funta), średniej (165), półciężkiej (181) i średniej (198). Zdobył swoje pierwsze złoto olimpijskie jako lekki; jego drugi w Melbourne w 1956 roku jako półciężki; a jego srebro jako wagi średniej. Jego zmienna waga była w dużej mierze kwestią strategii. W 2000 r. Czasopismo Physical Training, odnotowując intensywną rywalizację sportową między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim podczas zimnej wojny, napisał: „Kono rywalizował w dowolnej z trzech ciężarów, dając USA największą szansę na pokonanie Sowietów. Sposób, w jaki Kono dodawał wagi, polegał na jedzeniu sześciu lub siedmiu posiłków dziennie. Aby schudnąć, po prostu zredukował do trzech”.

Został wybrany do Amerykańskiej Galerii Sław Olimpijskich w 1990 roku i do Międzynarodowej Galerii Sław w Podnoszeniu Ciężarów w 1993 roku. W 2005 roku, podczas ceremonii w 100. rocznicę powstania, Międzynarodowa Federacja Podnoszenia Ciężarów nadała mu tytuł „Lifter of the Century”.




Kono, który również odniósł sukces jako kulturysta, był również wzorem dla przyszłego mistrza kulturystyki (i gwiazdy filmowej oraz gubernatora Kalifornii) imieniem Arnold Schwarzenegger, który widział go na zawodach Mr. Universe w Wiedniu w 1961 roku. W 2005 roku Kono powiedział The Sacramento Bee: „Powiedział mi, że tego dnia był 13-letnim chłopcem na widowni i był tak zainspirowany, że pobiegł do domu i zaczął ćwiczyć”. Kono wygrał ten konkurs. Był to trzeci tytuł Mr. Universe, który zdobył w 1955 i 1957 roku. Wygrał także Mr. World w 1954 roku. Tamio Kono urodził się 27 czerwca 1930 roku w Sacramento jako syn Kanichiego i Ishimi Kono. Jego ojciec był właścicielem firmy drukarskiej. Kiedy był chłopcem, miał tak ciężką astmę, że opuścił jedną trzecią zajęć i wszystkie zajęcia wychowania fizycznego.

Kono Tommy zdj. kolekcja autora.
Kono Tommy zdj. kolekcja autora.

W wieku 11 lat miał nieco ponad 4 stopy 8 cm i ważył około 75 funtów. Chcąc być silniejszym, wysłał pocztówkę z informacją o kursie kulturystyki do Charlesa Atlasa. Ale nie zapisał się, ponieważ nie było go stać na kurs, który kosztował 36 dolarów. Kono zaczął podnosić ciężary w mniej niż sprzyjających okolicznościach: w ośrodku internowania Tule Lake w Północnej Kalifornii, gdzie w 1942 roku wraz z rodziną znalazł się wśród 120 000 Amerykanów pochodzenia japońskiego, którzy zostali przeniesieni w głąb lądu z wybrzeża Pacyfiku. Suche powietrze pustyni złagodziło astmę, a gdy miał 14 lat, sąsiad z obozu dał mu 15-funtową sztangę i wprowadził go w podnoszenie na olimpijskim stylu. Początkowo trenował w tajemnicy, ponieważ jego rodzice martwili się, że jego wątła sylwetka nie wytrzyma obciążenia. Do czasu zwolnienia rodziny Kono w 1945 roku przytył około 15 funtów mięśni. „Nie chciałem być ciężarowcem”, wspominał Kono w 1960 roku. „Po prostu chciałem być zdrowy”. W 1948 roku, jako licealista w Sacramento, po raz pierwszy startował i zajął drugie miejsce. (W jego kategorii wagowej było tylko dwóch zawodników). Dwa lata później, w obliczu znacznie większej konkurencji, zajął drugie miejsce w krajowych mistrzostwach w Nowym Jorku. Studiował inżynierię mechaniczną w Sacramento Junior College (obecnie Sacramento City College), aw 1951 r. Został powołany do wojska, gdzie został instruktorem atletyki i miał czas na treningi i zawody. Po odrzuceniu lukratywnej oferty bycia jednym z kulturystów występujących w rewii Mae West w Las Vegas, rozpoczął pracę w California Highway Department. Kono wycofał się z podnoszenia ciężarów wkrótce po kontuzji kolana, która uniemożliwiła mu udział w igrzyskach olimpijskich w 1964 roku. Później był trenerem olimpijskich drużyn podnoszenia ciężarów w trzech różnych krajach: Meksyku w 1968 r., Zachodnich Niemiec w 1972 r. I Stanów Zjednoczonych w 1976 r.

W 2012 roku Kono wyjaśnił swoją filozofię coachingu The New Yorker: „Podnoszenie ciężarów to 50 procent mentalności, a 30 procent technika. Moc to tylko 20 procent, ale wszyscy mają to odwrotnie”. Kono przez ponad 20 lat pracowała jako specjalista ds. Sprawności fizycznej w mieście Honolulu. Po przejściu na emeryturę w 1997 r. Kontynuował podnoszenie ciężarów przez trzy dni w tygodniu. Oprócz córki pozostawił żonę, byłą Florence Rodrigues, którą poślubił w 1963 roku; dwóch synów, Jamieson i Mark; i troje wnuków. Kono był czczony w Związku Radzieckim, gdzie podnoszenie ciężarów było głównym sportem. W 1958 roku Sowieci wpłacili mu udział w konkursie w Moskwie, który wygrał. W podziękowaniu za wizytę dali mu 18  klasycznych płyt i książek o sztuce oraz zapłacili 104 dolary za  bagaż.

Kono Tommy zdj. kolekcja autora.

Abdel Hamid El Gendy

Abdel Hamid El Gendy Który był w Warszawie w 1959 roku na Mistrzostwach Świata razem z Mierczukiem i Kono. Abdel Hamid Mahmoud Abdo Al-Gendy — urodził się w Kairze, w oddziale Al-Darb Al-Ahmar, 1936, założył Egipską Federację Kulturystyki w 1972 roku i przez różne okresy piastował stanowisko Prezesa Federacji do 1993 roku

Abdel Hamid El Gendy zdj. kolekcja autora.

Założył Arabsko-Afrykańską Federację Kulturystyki i przez różne okresy piastował stanowisko Prezydenta Federacji do 1993 roku
Pełnił funkcję wiceprezesa Międzynarodowej Federacji dla Afryki i Bliskiego Wschodu od 1972 do początku lat 90
W 1980 roku jest autorem książki „Modern Bodybuilding Handbook” Jego dane w tamtym kresie; wzrost 182 cm, waga 91 kg, klatka 130 cm, biceps 47 cm, udo 64 cm.

Abdel Hamid El Gendy zdj. kolekcja autora.
Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 78.75
drukowana A5
za 102.45
drukowana A5
Kolorowa
za 129.41