E-book
7.88
drukowana A5
19.51
drukowana A5
Kolorowa
40.49
Księżycowy Ogród

Bezpłatny fragment - Księżycowy Ogród

Ksziążka powstała przy wsparciu AI


Objętość:
45 str.
ISBN:
978-83-8431-638-2
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 19.51
drukowana A5
Kolorowa
za 40.49

Rozdział 1. Zuzia i ogród w świetle księżyca

Zuzia mieszkała z rodzicami w małym, żółtym domku na skraju miasta. Za domem rozciągał się ogród — duży, zielony, pełen kwiatów, krzewów i tajemniczych zakątków, w których latem można było się schować przed słońcem. W dzień tętnił życiem: bzyczały pszczoły, śmigały motyle, a ptaki śpiewały tak głośno, że czasem nie dało się odróżnić ich głosów od śmiechu Zuzi. Ale nocą ogród był zupełnie inny.

Dziewczynka lubiła wieczorami siadać przy oknie i patrzeć na ogród w świetle księżyca. Mama często mówiła:

— Zuziu, już późno, jutro szkoła!

A Zuzia odpowiadała z uśmiechem:

— Jeszcze chwilkę, mamo, tylko popatrzę na kwiaty.

Kiedy księżyc świecił wysoko, ogród wyglądał jak z innego świata. Każdy listek błyszczał srebrnym światłem, a cienie drzew układały się w kształty przypominające postacie z bajek. Zuzia czasem miała wrażenie, że ktoś tam jest — może wróżka, może mały duszek, a może sam księżyc zagląda do jej ogrodu, by odpocząć po całym dniu świecenia.

Pewnego wieczoru, gdy wiatr ucichł, a niebo było pełne gwiazd, wydarzyło się coś dziwnego.

Zuzia zauważyła, że trawa w ogrodzie porusza się lekko, jakby ktoś po niej stąpał, choć nie było nikogo. Kwiaty zaczęły się delikatnie pochylać, jak w ukłonie. A potem, pomiędzy nimi, pojawiły się maleńkie światełka — najpierw jedno, potem drugie, trzecie… aż cały ogród rozbłysnął jak niebo pełne gwiazd.

Dziewczynka przytknęła nos do szyby.

— Mamusiu, chodź zobacz! — zawołała.

Mama podeszła, ale w tej samej chwili światełka zniknęły.

— Zuziu, to pewnie świetliki — powiedziała mama z uśmiechem. — Już późno, kochanie, pora spać.

— Ale one tańczyły, naprawdę! — protestowała dziewczynka.

— Wszystko jest możliwe, kiedy wierzy się w bajki — odpowiedziała mama, gasząc lampkę.

Kiedy Zuzia została sama, usiadła na parapecie i spojrzała znów przez okno. Ogród był cichy, tylko księżyc świecił wysoko i wydawał się mrugać do niej, jakby chciał powiedzieć: „Dobrze widziałaś, tylko nie wszystkim wolno to zobaczyć.”

Dziewczynka uśmiechnęła się i położyła do łóżka.

Nie mogła zasnąć — czuła, że coś niezwykłego czeka ją tej nocy.

Zamknęła oczy, ale jej myśli krążyły wokół srebrnego światła i tańczących światełek.

I wtedy usłyszała… cichy dźwięk. Jakby ktoś grał na maleńkim dzwoneczku.

Zuzia otworzyła oczy, a przez okno do pokoju wpłynął delikatny promień księżyca.

Nie był zwykły — drżał, migotał, jakby zapraszał ją do czegoś.

Dziewczynka wstała, podeszła do okna i uchyliła je ostrożnie.

Z ogrodu wznosił się zapach jaśminu i miodu. W powietrzu unosiły się maleńkie, złociste iskierki.

— Czy to sen? — szepnęła.

Na jej dłoni usiadł jeden z błyszczących punktów — świetlik. Mienił się wszystkimi kolorami tęczy, a jego skrzydełka brzmiały jak muzyka.

— Pójdź ze mną — powiedział cienkim głosikiem, którego Zuzia usłyszała nie w uszach, lecz w sercu. — W ogrodzie ktoś na ciebie czeka.

Zuzia wstrzymała oddech. Serce biło jej szybko, ale nie ze strachu — z ekscytacji.

Spojrzała jeszcze raz na drzwi do pokoju, potem na ogród. Księżyc świecił jasno, jakby oświetlał dla niej ścieżkę.

— Dobrze — powiedziała cicho. — Ale tylko na chwilkę.

I tak zaczęła się jej nocna przygoda, której nie zapomni nigdy.

Rozdział 2. Tajemnicze światła w ogrodzie

Zuzia ostrożnie zeszła po schodach. Każdy krok starała się stawiać jak najciszej, by nie obudzić rodziców. W domu panowała cisza — słychać było tylko tykanie zegara w salonie i delikatne skrzypienie podłogi.

W dłoni wciąż trzymała mały świetlik, który pulsował blaskiem — jak żywe serduszko zrobione ze światła.

Kiedy otworzyła drzwi na taras, chłodne nocne powietrze owiało jej policzki. Księżyc wisiał wysoko, ogromny i okrągły, a jego blask zalewał cały ogród srebrzystą poświatą.

Zuzia nigdy nie widziała go tak jasno. Wszystko wyglądało inaczej — trawa błyszczała jak morze, a krople rosy na liściach przypominały maleńkie diamenty.

Świetlik uniósł się i poleciał w stronę grządki z liliami. Za nim zaczęły pojawiać się inne, aż w końcu z setek migoczących punkcików ułożyła się droga.

Nie była to zwykła ścieżka — wyglądała jak most z gwiazd, wijący się przez ogród aż do jego środka, gdzie rosło stare drzewo o srebrzystej korze.

Zuzia zrobiła pierwszy krok.

Pod jej stopami trawa zadrżała lekko, jakby cieszyła się, że ktoś po niej stąpa. Świetliki zaczęły krążyć wokół niej, tworząc delikatne, świetliste wstęgi. Czuła się, jakby była częścią jakiegoś sekretu, o którym wiedzą tylko noce i gwiazdy.

— Dokąd mnie prowadzicie? — zapytała półszeptem.

Świetliki zatańczyły szybciej, jakby chciały powiedzieć: „Zobaczysz.”

Gdy dotarła do środka ogrodu, usłyszała coś jeszcze — dźwięk, którego wcześniej nie znała. Cichy, delikatny, przypominał muzykę harfy, tylko znacznie subtelniejszy.

Rozglądała się dookoła, próbując znaleźć źródło. I wtedy zobaczyła je: kwiaty.

Kwiaty tańczyły.

Ich płatki poruszały się w rytm melodii, której nie dało się usłyszeć, ale można było poczuć. Liliowy dzwonek kiwał się rytmicznie, róża rozkładała płatki jak tancerka, a stokrotki obracały się wokół siebie z lekkością mgły.

Zuzia stanęła pośrodku tego cudownego tańca.

Każdy oddech wypełniał ją zapachem kwiatów — jaśminu, mięty, lawendy. Świat wokół pulsował rytmem życia, którego wcześniej nie dostrzegała.

— To niemożliwe — wyszeptała, śmiejąc się cicho. — Przecież to tylko sen…

Wtedy niebo rozjaśnił promień księżyca, jakby sam Księżyc pochylił się nad ogrodem, by zobaczyć tę scenę. Światła zaczęły zbierać się w jednym miejscu, tworząc mały wir blasku.

Zuzia patrzyła jak zahipnotyzowana. Z wiru wyłonił się kształt — maleńka postać z przezroczystymi skrzydełkami, która wyglądała, jakby była zrobiona z promieni światła.

Unosiła się tuż nad kwiatami, a w dłoni trzymała różdżkę z płatka lilii.

— Witaj, Zuziu — powiedziała cichym, śpiewnym głosem.

Dziewczynka otworzyła szeroko oczy.

— Skąd wiesz, jak mam na imię? — zapytała.

— Znam każde dziecko, które potrafi jeszcze wierzyć w magię — odparła postać, uśmiechając się łagodnie. — A ty wierzysz, prawda?

Zuzia skinęła głową.

— Wierzę.

Wtedy świetliki zapłonęły jeszcze jaśniej, a ogród rozbrzmiał miękkim szelestem liści.

Postać zbliżyła się do niej i położyła drobną dłoń na jej ramieniu.

— Chodź, pokażę ci coś, czego nie widzi nikt inny. Tylko ci, którzy patrzą sercem, potrafią zobaczyć, jak żyje noc.

Zuzia wzięła głęboki oddech i ruszyła za nią, czując, że każdy krok prowadzi ją coraz głębiej w tajemnicę.

Rozdział 3. Droga ze świetlików

Zuzia szła za maleńką postacią, która unosiła się kilka kroków przed nią.

Wokół rozciągał się ogród, jakiego nigdy wcześniej nie widziała — nie ten z dnia, pełen kolorów i dźwięków, lecz ogród nocny, żyjący światłem.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 19.51
drukowana A5
Kolorowa
za 40.49