Wykaz skrótów
EK Encyklopedia Katolicka
GN Gość Niedzielny
Handbuch (…) für das Jahr… Handuch des Bistums Breslau und seines Delegatur Bezirks für das Jahr…
Miasteczko… Miasteczko Śląskie. Parafia
i kościół Wniebowzięcia NMP. Zarys monograficzny., A. Famuła (red.), Miasteczko Śl. 1998
mps Maszynopis
PDV Pastores dabo vobis
ŚSTH Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne
Zapiski… Zapiski parafialne ks. Teodora Christopha (lata 1871—1892), Wroński M. (red.), Tarnowskie Góry 1999
WSTĘP
Zadaniem wychowawców, spełniających właściwe sobie funkcje, jest wspomaganie rozwoju różnych powołań, przy czym szczególną uwagę należy poświęcać powołaniom do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Nawet jeśli ich działalność nie wywołuje bezpośrednio pożądanej odpowiedzi, może ją ułatwić, a czasem wręcz uczynić ją w ogóle możliwą. Owoc ich pracy jest zawsze rzeczywistością nową, niepowtarzalną i w zasadzie niezasłużoną: rzeczywistością, której ostateczny kształt pozostaje do końca niepewny, tak jak niepewny jest plon każdej uprawy. (…) Każdy wychowawca zostaje powołany, aby obficie i mądrze zasiewać, a potem wypełniać swoje zadania, nie przyspieszając rytmów rozwoju.
Niniejsza praca, poświęcona jest działalności wychowawczej ks. Teodora Christopha (1839—1893). Ma być próbą przedstawienia sylwetki wychowawcy, o jakim, w swoim orędziu mówi Papież Jan Paweł II. Chodzi o wychowawcę, który przykładem swojego życia i swoją działalnością pomagał młodym ludziom rozpoznawać ich własne, życiowe powołanie; wychowawcę, który towarzyszył i wspierał młodych w rozwijaniu tego rozpoznanego już powołania.
Opracowanie to przedstawia życie ks. Christopha, ze szczególnym uwzględnieniem charakterystycznego rysu jego kapłańskiej duchowości, którą cechował radykalizm w umiłowaniu modlitwy, ubóstwa i wspólnoty kapłańskiej. Praca opowiada o tym, jakim był duszpasterzem, szczególnie w czasie, gdy pełnił posługę lokalisty w Miasteczku Śląskim. Przedstawiając jego sylwetkę, nie można też pominąć charakterystycznego dla niego umiłowania chorych i cierpiących, którego owocem było sprowadzenie do Miasteczka w 1883 roku Sióstr Służebniczek Niepokalanego Poczęcia NMP. Jeden z paragrafów opracowania, poświęcony jest jego postawie wobec ubogich i potrzebujących.
Kolejne rozdziały ilustrują działalność wychowawczą ks. Teodora. Omawiają metodę jego pracy wychowawczej. Ze względu na to, że nie zachowały się żadne dokumenty i świadectwa, które mogłyby posłużyć do naukowego jej opracowania, do pokazania najistotniejszych elementów metody posłuży przykład ks. Jana Bosko i proponowanego przez niego „systemu prewencyjnego”.
Głównym celem pracy dydaktyczno-wychowawczej lokalisty w Miasteczku, było przygotowanie chłopców do egzaminów wstępnych do gimnazjum. Praca niniejsza przedstawia więc także ogólny zarys programu nauczania gimnazjalnego. Zwraca też uwagę, na powołaniowy aspekt działalności ks. Teodora. Na około 200 jego uczniów (liczba ta prawdopodobnie jest niepełna) ponad 50 obrało kapłańską drogę życia.
Ostatni rozdział pracy, poświęcony został przedstawieniu sylwetek jego uczniów, których nazwiska są znane. Jest to próba zebrania i przedstawienia owoców zasiewu ks. Teodora Christopha, którego dokonał wychowując tak wielu młodych ludzi.
We wcześniejszych opracowaniach, dotyczących ks. Teodora zawsze zwracano uwagę na ten aspekt realizowania się jego kapłańskiego życia, jakim była praca z młodzieżą. Nie podjęto jednak próby szerszego opracowania tego zagadnienia. Praca niniejsza chce być przyczynkiem, do lepszego poznania tej strony jego działalności. Wydaje się, że w czasach, gdy upada autorytet wychowawcy, dobrze jest szukać i pokazywać dobre przykłady postaw pedagogicznych. Takim przykładem niewątpliwie jest ks. Teodor Christoph. Pomimo tego, że jego życie i działalność przypadła na XIX wiek, to i dziś jest on ciągle aktualnym przykładem dobrej pracy z młodzieżą.
Pisząc tę pracę pragnę także złożyć hołd temu kapłanowi. Miałem możliwość wzrastać i dojrzewać w cieniu krzyża, stojącego nad jego grobem i stawać na modlitwie w tym samym kościele, w którym on sprawował Eucharystię. Stykałem się od młodości z opowiadaniami o nim, o jego dobroci i świętości i w tym świetle odkrywałem w sobie samym iskrę Bożego powołania. Dlatego podejmując się napisania tej pracy chcę sam lepiej poznać jego życie i działalność, ale także przybliżyć ją tym, którzy będą ją w przyszłości czytać.
Postać ks. Teodora Christopha nie doczekała się zbyt wielu opracowań. Pierwszym jego biografem, był ks. Alojzy Koziełek, który korzystał z materiałów opracowanych przez księży Benona Drzezgę i Stefana Siwca. Wydał on książeczkę pt. Sługa Boży Teodor Christoph. Świątobliwy proboszcz śląski. W styczniu 1997 roku ukazało się jej wznowienie staraniem Wydziału Duszpasterskiego Kurii Diecezjalnej w Gliwicach. Swoją pracę magisterską poświęcił ks. Christophowi w 1990 roku ks. Henryk Kieras, tytułując ją: Życie i działalność księdza Teodora Christopha. Sylwetkę tego kapłana przedstawiają też: p. Joanna Lech w swojej pracy magisterskiej pt. Franciszkański rys duchowości ks. Teodora Christopha. wydanej w Gliwicach, w 1997 roku, i ks. Paweł Pyrchała w książce pt. Ks. Teodor Christoph. Duszpasterz śląski, (Gliwice 2000). Ostatnią w całości poświęconą ks. Teodorowi pracą, była praca magistersko-licencjacka ks. Piotra Grzegorzewicza pt. Sprawa beatyfikacji Ks. Theodora Christopha (1839—1893). (Lublin 2004). Oprócz wyżej wymienionych opracowań poświęconych ks. Teodorowi istnieje jeszcze szereg wspomnień i artykułów popularnonaukowych zamieszczonych w prasie oraz wzmianki o nim i o jego uczniach w różnych pracach naukowych. Dla opracowania biogramów uczniów ks. Teodora podstawową literaturę stanowić będą Schematyzmy przedwojennej diecezji i archidiecezji wrocławskiej wydawane do roku 1942. Wiele ciekawych i ważnych informacji dostarczyły autorowi podjęte kwerendy, korespondencja z przełożonymi zgromadzeń zakonnych, do których należeli odnotowani przez ks. Koziełka uczniowie ks. Christopha oraz z proboszczami parafii rodzinnych księży, których uczył. Niestety, nie na każdą prośbę uzyskano odpowiedź, co niewątpliwie zubożyło materiał źródłowy. Także w Archiwum Parafialnym Parafii p.w. Wniebowzięcia NMP w Miasteczku Śl. nie udało się odnaleźć materiałów, które mogłyby wzbogacić treść niniejszego opracowania.
Do opracowania materiałów w celu stworzenia biografii ks. Teodora zastosowano metodę historyczno-krytyczną, zaś do opisania jego metody wychowawczej, posłużyła metoda porównawcza. W przygotowaniu biogramów wielu z dawnych uczniów ks. Teodora wykorzystano metodę analityczną i syntetyczną, a podstawą do ich opracowania stanowiły Schematyzmy przedwojennej diecezji i archidiecezji wrocławskiej. Krytycznej ocenie poddano również listę księży — dawnych uczniów ks. Teodora — przekazywaną przez ks. Alojzego Koziełka.
Celem niniejszej pracy jest przedstawienie obecnego stanu refleksji naukowej nad postacią ks. Teodora Christopha oraz próba szerszego opracowania zagadnienia jego pracy wychowawczej. Nowym elementem opracowania jest próba stworzenia słownika biograficznego uczniów ks. Teodora.
ROZDZIAŁ I — KS. TEODOR CHRISTOPH — „ŚWIĄTOBLIWY PROBOSZCZ ŚLĄSKI”
Aby móc podjąć rozważania nad działalnością jakiegokolwiek człowieka, trzeba najpierw go poznać. Temu zadaniu ma posłużyć niniejszy rozdział. Znajdą się w nim informacje na temat rodziny i środowiska, z którego wywodził się ks. Teodor oraz jego drogi życiowej, która doprowadziła go do Miasteczka Śląskiego. Więcej miejsca zajmie naszkicowanie sylwetki duchowej tego kapłana, który zasłużył sobie na to, by potomni nazywali go „świątobliwym proboszczem śląskim”. Tu też będzie szerzej omówiona praca duszpasterska, podejmowana przez niego w Miasteczku Śląskim oraz działalność charytatywna, o której pamięć do dziś jest żywa wśród mieszkańców jego parafii.
1. Atmosfera domu rodzinnego, młodość i kapłańska droga
W rozwoju człowieka bardzo ważną rolę ma do spełnienia rodzina. Dziecko i jego rozwój traktuje się jako owoc rodziny, jej wewnętrznej biologicznej i duchowej twórczości (…). Byłoby więc czymś niewłaściwym przedstawienie sylwetki i działalności ks. Teodora Christopha z pominięciem pierwszego okresu jego życia.
Rodzina ks. Teodora mieszkała w miejscowości Sobociska, niedaleko Oławy, na Dolnym Śląsku, gdzie jego ojciec, Franciszek pełnił funkcję nauczyciela i organisty. Pochodził on z rodziny chłopskiej osiadłej w powiecie grodkowskim. Matka ks. Teodora, Franciszka (z domu Klinke), córka młynarza, pochodziła z Prudnickiego. O rodzicach ks. Christopha pisał ks. Koziełek:
Franciszek Christoph odznaczał się niezwykłą powagą, tak, że wszyscy czuli przed nim szacunek. Matka była usposobienia łagodnego i szczególną czcicielką Matki Boskiej Bolesnej.
Christophowie tworzyli typową rodzinę nauczycielską tamtych czasów, przenikniętą duchem pobożności, cieszącą się autorytetem wśród rodzin wiejskich. Nie byli zamożni. Prowadzili życie oszczędne i skromne, jednak pomimo to zawsze dbali o ubogich. Szczególnie zimą, przyjmowali ich w domu, aby im dać ciepłą strawę i drzewo na opał. W takiej rodzinie 4 sierpnia 1839 roku urodził się przyszły kapłan, ks. Teodor Christoph.
Dnia 12 sierpnia udzielono mu sakramentu Chrztu Świętego, na którym nadano mu imiona: Franciszek, Antoni, Teodor. Ostatnie imię przyjęło się jako najczęściej używane, także w dokumentach. Nie był jedynakiem. Spośród dziewięciorga dzieci, które urodziły się Christophom oprócz Teodora żyło jeszcze czworo: jego brat Wojciech, urodzony 16 grudnia 1837 roku i trzy siostry. Rodzice dbali o całościowy rozwój swych dzieci. Nie pozwalali im na bezczynność. Oprócz prac szkolnych zajmowali swoje dzieci różnymi pracami domowymi. Stałą praktyką w rodzinie ks. Teodora była wspólna modlitwa poranna i wieczorna. Ojciec zaszczepił także swym dzieciom zamiłowanie do muzyki. Przygotowywał z nimi mszę łacińską, którą wykonywali podczas liturgii, a obu swych synów nauczył gry na organach.
Aby przygotować się do nauki w gimnazjum Wojciech i Teodor uczyli się łaciny u emerytowanego proboszcza ks. Józefa Helmicha, który mieszkał w Sobociskach. Obaj byli też ministrantami i razem z ks. Helmichem odwiedzali chorych podczas epidemii tyfusu i cholery, która wybuchła na Śląsku w 1849, dając w ten sposób świadectwo wielkiej odwagi. Można przypuszczać, że to doświadczenie wywarło wielki wpływ na charakter i przyszłe losy Teodora.
Naukę gimnazjalną obaj bracia podjęli w katolickim gimnazjum św. Macieja we Wrocławiu. Początkowo mieszkali na prywatnej stancji, później zaś w Zakładzie Sióstr Boromeuszek św. Józefa. W gimnazjum tym nauczano fakultatywnie języka polskiego i obaj bracia z tej nauki korzystali. Teodor nie należał do najzdolniejszych uczniów, jednakże dzięki swojej pilności otrzymywał corocznie promocję do wyższej klasy. Już wtedy powierzono mu naukę młodszych chłopców. Udzielał też korepetycji synom jednego z wrocławskich kupców. Zajęcia te powodowały, że nie raz sam własne przygotowania rozpoczynał dopiero późnym wieczorem. Odznaczał się też wielką pobożnością. Razem z bratem w niedziele i większe święta służył do mszy we wrocławskich kościołach. Sakramenty przyjmował co miesiąc (co było zgodne z ówczesną praktyką, którą zmienił dopiero papież Pius X), a w Eucharystii uczestniczył także w dni powszednie. W latach nauki w gimnazjum stracił oboje rodziców, którzy zmarli na tyfus. Jego ojciec zmarł 31 maja 1856, zaś matka w rok później.
W roku 1858, po przeszło 7 latach nauki zdał maturę i otrzymał następujące oceny, sformułowane opisowo:
I. Pilność i obyczaje
Uczęszczając regularnie do szkoły, poświęcił przedmiotom nauczania żywe zainteresowanie, poprawnie wywiązywał się z zadań domowych i systematycznie je oddawał; okazał się też dobrze ułożonym uczniem, o zachowaniu bez zastrzeżeń.
II. Wiedza
W czasie egzaminu z religii wykazał się dobrymi znajomościami. Teksty z języka łacińskiego i greckiego, zarówno w ciągu roku, jak i w czasie egzaminu, przełożył w sposób zadowalający. Jego prace łacińskie, szkolne jak i z egzaminu, nie zawierają rzucających się w oczy błędów, są także wolne od germanizmów i mogą być uznane jako zadowalające (befriedigend).
Jak należało się spodziewać, zgodnie z jego umiejętnościami wykazanymi w ciągu roku, praca z języka francuskiego była prawie bez błędów i dlatego jest zadowalająca (befriedigend).
Jednak wszystkie jego wypracowania z języka niemieckiego w ciągu roku, były lepsze od wypracowania egzaminacyjnego, przy którym, jak nam się wydaje, ujęcie tematu sprawiło mu spore trudności.
W historii literatury nie czuł się w szkole zbyt pewnie, zaś w nauce języka hebrajskiego nie uczestniczył.
Z matematyki rozwiązał wszystkie cztery zadania i tylko w jednym znajduje się znaczniejszy błąd, dlatego otrzymał ocenę dobrą, zaś jego ustne egzaminy wypadły zadowalająco (befriedigend).
To samo dotyczy znajomości z fizyki, wykazanych w szkole. Jego egzamin z historii i geografii nie zadowalał (befriedigte nicht), chociaż w szkole, w ciągu roku, w tych przedmiotach zawsze dobrze się orientował.
Gdy zatem opuszcza to gimnazjum, aby poświęcić się górnictwu, niżej podpisana komisja udziela mu świadectwa dojrzałości i żegna go z życzeniem, żeby w tym zawodzie, który sobie wybiera, pracował z powagą i wytrwałością.
Zgodnie z tym zapisem Teodor rozpoczął przygotowanie do pracy w górnictwie. Ks. Alojzy Koziełek, zastanawiając się nad przyczynami tego wyboru, wskazuje na wolę zmarłej matki przyszłego kapłana, która po śmierci ojca chciała zabrać syna z gimnazjum, aby uczył się zawodu praktycznego. Za namową proboszcza zrezygnowała jednak z tego zamiaru i pozwoliła Teodorowi zdać najpierw maturę. Przygotowanie do zawodu rozpoczął Teodor jako praktykant w Królewskiej Hucie. Zachowane do dziś źródła nie pozwalają stwierdzić, w której kopalni odbywał praktykę. W każdym razie tutaj po raz pierwszy spotkał się z ludem górnośląskim, posługującym się zazwyczaj językiem polskim. Stało się to dla niego okazją i inspiracją do dalszej nauki tego języka. Warunki pracy w kopalni były bardzo trudne i niebezpieczne. Dodatkową uciążliwością dla młodego praktykanta był jego wysoki wzrost, który poważnie utrudniał mu pracę w niskich pokładach. Dniówka trwała 10 godzin, jednak jej koniec nie był dla Teodora końcem pracy.
Po obiedzie i spacerze przygotowywał się do egzaminu, który był wymagany po praktyce, od górników pragnących zajmować wyższe stanowiska. Uczył się geologii, paleontologii, mineralogii, budowy maszyn i mechaniki. W trakcie drugiego roku praktyki Teodor uległ wypadkowi. Zranił się ciężko kilofem w kość goleniową. Rana wymagała kilkutygodniowego leczenia. Po jego zakończeniu nadal odczuwał jednak bóle i można było spodziewać się nawrotów kontuzji. Z tego powodu ostatecznie musiał zrezygnować z zawodu górnika.
Po namyśle zdecydował się wybrać drogę życia kapłańskiego. Wyjechał do Wrocławia. Tam zapisał się na Wydział Teologiczny miejscowego uniwersytetu, który dwa lata wcześniej ukończył jego brat Wojciech (wyświęcony na kapłana w 1866 roku). Z biogramu ks. Wojciecha, zamieszczonego w III tomie Polskiego Słownika Biograficznego, dowiadujemy się, że podczas studiów wykazywał się wybitnymi zdolnościami. Nie obrał jednak kariery naukowej i po święceniach został skierowany jako wikariusz do Raciborza. Tam zyskał sobie miłość i uznanie zarówno wśród wiernych jak i wśród duchownych. Zasłynął jako znakomity kaznodzieja, gorliwy spowiednik oraz znakomicie przygotowany teolog. W jego pracy ujawniało się także zamiłowanie do muzyki, zaszczepione mu przez ojca, gdyż — jak czytamy we wzmiankowanym biogramie — uczył lud śpiewów łacińskich polskich i niemieckich.
Teodor podobnie jak w gimnazjum, tak i w czasie studiów wykazywał się pilnością w nauce. Uczęszczał na wszystkie wykłady, choć nie było takiego obowiązku. Poza własnymi zajęciami udzielał też pomocy naukowej uczniom gimnazjów. Sam zazwyczaj wieczorami powtarzał materiał z wykładów, a następnie studiował odpowiednią literaturę.
W tym okresie nie było w Kościele jednolitego modelu seminarium duchownego. Instytucja taka istniała w każdej diecezji od Soboru Trydenckiego. Sposoby jej funkcjonowania były zależne od uznania miejscowego biskupa. Na terenie Niemiec popularne były alumnaty, do których studenci wstępowali na czwartym roku teologii. W czasie poprzedzającym bezpośrednie przygotowanie do kapłaństwa Teodor mieszkał ze studentami innych wydziałów. Służył w każdą niedzielę jako ministrant w kościele Sióstr Urszulanek. Przed wstąpieniem do alumnatu poważnie się zaziębił. Nie zgłosił tego jednak przełożonym i uczestniczył regularnie w 10 dniowych rekolekcjach. To stało się później przyczyną chronicznej choroby gardła, która towarzyszyć mu będzie przez całe życie. Po wstąpieniu do alumnatu, zamieszkał wraz z innymi kandydatami do stanu kapłańskiego w konwikcie teologicznym. Obowiązywał w nim regulamin, uwzględniający poranne rozmyślanie i wieczorne modlitwy. W wychowaniu stawiano na samodzielność i osobistą inicjatywę w postępowaniu na drodze formacji duchowej. Formacja intelektualna obejmowała dwa lata studiów filozoficznych i 3 lata teologii, po których kandydat wstępował do alumnatu, aby pogłębić formacje duchową i pastoralną. Przełożeni alumnatu w następujący sposób charakteryzowali wówczas kleryka Christopha:
Teodor Christoph, utraquista: Wysoki, chorowity. Pilność i zachowanie dobre. Charakter: cichy, nieśmiały. Kazanie: po niemiecku dosyć zadowalające, po polsku w wymowie jeszcze słabe, ale dosyć zadowalające. Katecheza: dosyć zadowalająca. Aprobowano na 2 lata.
Święcenia niższe otrzymał dnia 21 grudnia 1863 roku, subdiakonat 9 kwietnia 1864 roku. Święcenia wyższe przyjął zaś: diakonat 21 maja, a prezbiterat 28 czerwca tegoż roku. Mszę świętą prymicyjną odprawił u Sióstr Urszulanek we Wrocławiu. Kaznodzieją był jego starszy brat, Wojciech.
Na pierwszą placówkę skierowano ks. Teodora do Chorzowa Starego. Parafia ta była rozległa, obejmowała kilka miejscowości: Dąb, Józefowiec i Wełnowiec. Tu pracował przez trzy lata. Tutaj także zaczął kształtować swój styl życia i pracy. Od 30 maja 1865 roku udzielał nauki chłopcom, chcącym wstąpić do gimnazjum. Przychodzili do niego ludzie biedni, którym nie odmawiał pomocy, również finansowej. Najczęściej można go było spotkać u chorych lub w kościele. Posługując w Chorzowie doznał też bolesnej straty. 10 czerwca 1866 roku zmarł na cholerę jego starszy brat Wojciech, wikariusz w Raciborzu. Mszę pogrzebową z asystą odprawił ks. Teodor. W tym samym czasie przy 12 innych ołtarzach kapłani odprawiali ciche Msze Święte.
14 lipca 1867 roku na własną prośbę, motywowaną szkodliwymi dla jego zdrowia warunkami mieszkalnymi, ks. Christoph otrzymał przeniesienie. Jego nową placówką stały się Krapkowice na Opolszczyźnie. Tu kontynuował pracę z młodzieżą. Jego dzienny plan pracy z 1870 r. obejmował wszystkie godziny od 5 rano do 21:30 wieczorem. W roku 1868 zdał egzamin proboszczowski. Zdobył sobie sympatię i szacunek parafian. Pochodzący z Krapkowic ks. Emanuel Buchwald, uczeń ks. Teodora pisał o nim:
Wikary mieszkał na poddaszu w małym pokoiku, zaopatrzonym tylko w najpotrzebniejsze meble. Z proboszczem żył w najlepszym porozumieniu i doznawał od niego wielkiego szacunku. Zadziwiającym było u niego, że bardzo chętnie udzielał katechezy popołudniowej i że był bardzo miłym dla dzieci, zwłaszcza w szkole, chociaż był zawsze poważnym i nie szczędził także kary przy nieustannej nieuwadze, krnąbrności i kłamliwości. Przeważnie jednak karał odpisywaniem zaniedbanego zadania. Z największym wysiłkiem przygotowywał dzieci do sakramentów św. Przy spowiedzi był bardzo miły i cierpliwy i pomagał ochotnie. Przy nauce chłopców, których przygotowywał do gimnazjum, siedział zwykle z zamkniętymi oczyma, wysłuchując i poprawiając ich błędy. W jego kazaniach widoczne było dobre i staranne przygotowanie.
Nasilające się kłopoty zdrowotne stały się przyczyną jego kolejnego przeniesienia w 1871 roku. 3 lipca otrzymał dekret mianujący go duszpasterzem lokalii w Miasteczku Śląskim. Był tam drewniany kościółek z 1666 roku noszący wezwanie Wniebowzięcia NMP. W ołtarzu bocznym znajdował się łaskami słynący obraz MB Siedmiobolesnej. Ks. Teodor otoczył go szczególną czcią. W tej miejscowości pracował już do końca życia, przez 22 lata. W uznaniu zasług otrzymał tytuł proboszcza honoris causa. Tu, po krótkiej lecz gwałtownej chorobie, podczas której odnowiła się rana na nodze, pamiątka po górniczym wypadku, zakończył swoje życie. Ks. Teodor Christoph zmarł 10 lutego 1893 roku, zaopatrzony sakramentami, otoczony grupą uczniów. W czasie agonii swego duszpasterza, parafianie odprawiali w kościele Drogę Krzyżową, modląc się dla niego o dobrą śmierć.
2. Rys duchowości ks. Teodora
Wielkość Chrystusowego kapłaństwa może przerażać. Jak św. Piotr możemy wołać: «Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny» (Łk 5, 8), bo z trudem przychodzi nam uwierzyć, że to właśnie nas Chrystus powołał. Czy nie mógł On wybrać kogoś innego, bardziej zdolnego, bardziej świętego? A właśnie na każdego z nas padło pełne miłości spojrzenie Jezusa, i temu Jego spojrzeniu trzeba zaufać. Nie ulegnijmy pokusie pośpiechu, a czas oddany Chrystusowi w cichej, osobistej modlitwie niech nie wydaje się czasem straconym. To właśnie wtedy rodzą się najwspanialsze owoce duszpasterskiej posługi. (…) Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego.
Takimi słowami Ojciec Święty Benedykt XVI zwrócił się do kapłanów podczas swej pielgrzymki do Polski w roku 2006. Mówiąc o oczekiwaniach wiernych względem kapłanów, wyraźnie wskazał na wartość, jaką ma ich życie duchowe. Czym jest życie duchowe kapłana i jakie są jego przejawy przypomniał papież podczas swojej pielgrzymki do Bawarii w 2006 roku. Mówił tam podczas spotkania z seminarzystami i osobami konsekrowanymi:
Najbardziej zwięzły opis misji kapłańskiej — obejmujący również misję zakonnic i zakonników — dał nam ewangelista Marek, opowiadając o powołaniu Dwunastu: «Ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysłać ich na głoszenie nauki» (Mk 3, 14). Towarzyszyć Mu i jako posłani iść do ludzi — te dwa aspekty są ze sobą związane i stanowią istotę duchowego powołania, kapłaństwa. Być z Nim i być posłanym — to sprawy nierozdzielne.
Dalej podczas tych samych nieszporów i później, podczas spotkania z kapłanami, Benedykt XVI wskazał przestrzenie, w których kapłan „jest z Nim”, w których realizuje swoje życie duchowe. Są to: codzienne sprawowanie Mszy św., liturgia godzin, lektura Pisma Świętego i adoracja Najświętszego Sakramentu.
W perspektywie tych słów Papieża można przedstawić życie duchowe ks. Teodora Christopha. Ks. Alojzy Koziełek w cytowanej już swojej książeczce, nazywa go: „Miłośnikiem krzyża” i „Mężem modlitwy”.
Wielu informacji na temat tego, jak ks. Teodor kształtował swoje życie wewnętrzne dostarczyć nam może plan dnia, jaki ułożył sobie i którym kierował się podczas pobytu w Miasteczku Śląskim. Przedstawiał się on następująco:
Wstawał o godzinie 4:30. Po toalecie i rozmyślaniu (na podstawie jednego z posiadanych podręczników) o godz. 5:00, niezależnie od pory roku otwierał kościół i sprawdzał, czy pali się wieczna lampka. Ksiądz Koziełek wspomina, że w kościele padał na kolana i całował podłogę, a nieraz leżał krzyżem przed ołtarzem. Widzieli to często ludzie, przychodzący wcześniej do kościoła. Potem szedł do konfesjonału, w którym do Mszy Świętej czekał zawsze na penitentów. O wyznaczonej godzinie odprawiał Mszę św. (zajmowało mu to około 45 min). Odprawiał 15 minutowe dziękczynienie i wracał na plebanię na śniadanie.
W tym czasie, przychodzili już do niego chłopcy, których przygotowywał do nauki w gimnazjum. Gdy oni w ciszy zajmowali się swoimi zadaniami, ks. Teodor czytał Pismo Święte robiąc sobie notatki.
O godz. 10:00 była przerwa na drugie śniadanie dla chłopców. Potem dalsza nauka trwała aż do południa. Dla ks. Christopha był to czas na lekturę teologiczną. O godz. 12:00 Wspólnie odmawiano „Anioł Pański”. W czasie wspólnego obiadu jeden z chłopców głośno czytał lekturę duchowną.
Po posiłku spotykali się w kościele na dziękczynieniu i Drodze Krzyżowej. Od godz. 14:00 chłopcy wracali do nauki. Trwała ona z przerwą do kolacji o godz. 18:00. Po kolacji, chłopcy mieli czas wolny a ks. Teodor udawał się do kościoła na adorację.
Późnym wieczorem odmawiał z chłopcami różaniec. Dla chłopców dzień kończył się spoczynkiem o godz. 21:00. Ks. Christoph pracował jeszcze do około 22:00. Chłopcy spoza Miasteczka Śl. nocowali w różnych miejscach. Na plebanii można było zakwaterować 2–3 osoby, a po jej rozbudowie nawet 5–6. Dalszych 6 osób mogły przyjąć sprowadzone do Miasteczka Śl. przez ks. Teodora w 1883 roku Siostry Służebniczki Niepokalanego Poczęcia NMP. Miejscowi chłopcy nocowali w swoich domach rodzinnych. Gdy chłopcy spali Ks. Teodor budził się o północy i szedł do kościoła na modlitwę.
Już z tego przedstawionego powyżej planu dnia wynika wyraźnie, że życie księdza Christopha toczyło się nieustannie wokół „bycia z Chrystusem” i to „byciem z Panem Jezusem” we wszystkich wymiarach, jakie także współczesnym kapłanom, wskazuje papież Benedykt XVI. Mimo wytężonej pracy, związanej z przygotowaniem chłopców do podjęcia dalszej nauki i z obowiązkami duszpasterskimi, kapłan ten, znajdował zawsze czas na modlitwę, na lekturę Pisma Świętego i adorację. Modlitwa była dla niego pragnieniem duszy. Ks. Klein, jeden z jego uczniów napisał później:
Modlił się w czasie wyznaczonym w porządku dziennym. Powiadam więcej, modlił się ustawicznie, bo był zawsze najściślej złączony z Bogiem. Nie dziw, że objawił się w nim pewien blask cnoty. Regułę jezuicką o skromności ócz zachował jak najstaranniej. Nigdy nie narzekał, chociaż prawie całe życie był chorym, nigdy nie wiedziałem, żeby był niecierpliwy. Był uosobioną łagodnością i dobrocią. Bardzo lubił milczenie, samotność duchową i zewnętrzną.
Modlitwa ustawiczna ks. Teodora, o której wspomina ks. Klein, wyrażała się głównie w aktach strzelistych, które składały się często z antyfony liturgicznej bieżącego dnia. Ks. Christoph zapisywał ją na kartce, aby móc zawsze mieć ją przy sobie. Zdarzało się także, że owe antyfony cytował w swoich listach.
To umiłowanie modlitwy tego kapłana, podkreślał ks. Gustaw Klapuch w swoim kazaniu wygłoszonym w Miasteczku Śląskim podczas Pielgrzymki Kapłanów Diecezji Gliwickiej 9 października 1993 r. Również dokumenty I Synodu Diecezji Katowickiej z 1976 roku, wymieniają ks. Teodora Christopha jako kapłana przepełnionego duchem modlitwy.
Innym istotnym rysem duchowości ks. Teodora, który wyraźnie zaznacza ks. Koziełek, jest jego umiłowanie krzyża. Uwidacznia się to szczególnie w jego listach do krewnych i przyjaciół. Znamy je z fragmentów, zachowanych u ks. Koziełka. Pisze m.in. ks. Teodor do swojej kuzynki Karoliny, że kłopoty i krzyże życia codziennego mają się stawać wg woli Bożej pomocą w osiągnięciu nieba. Zachęcał ją do podejmowania ich w cierpliwości, gdyż jest to droga naśladowania Chrystusa, będąca również znakiem Bożego dziecięctwa.
Pisze też do swojej siostry (ks. Koziełek nie notuje, do której). Zachęca ją do wdzięczności za wybranie do szczególnego powołania jakim jest cierpienie.
Do swojego ucznia, ks. dra Stefana Siwca, napisał:
Jak ciężko dla duszy naszej, ciałem opanowanej, wierzyć, że to łaska Boża, gdy nam zsyła kłody na gładką drogę życiową. Póki miłuję spokój i dobrobyt, jestem niespokojny, ale gdy pracuję lub choruję, jeżeli ukocham pracę i to, co mi Bóg jako twardy chleb powszedni zsyła, wtedy przyzwyczają się zęby do tego, zwłaszcza że to od Pana, który daje chleb zdrowy dla żołądka. Niech Ci Bóg pomoże, abyś odczuł także przyjemności z cierpienia, nie tylko boleści, a fala równowagi opanuje serce Twoje. Z.P. nadchodzi wiadomość pośmiertna. Jak drogim jest w oczach Bożych męczeństwo 12—14 letnie, znoszone z oddaniem się woli Boskiej. Myśmy daleko od tego.
Wierni dostrzegali i dobrze zapamiętali to umiłowanie krzyża i modlitwy swego duszpasterza. Aspekty te podkreślił też autor artykułu, zamieszczonego w 32 numerze „Gościa Niedzielnego” z 1939 roku.
W jego opinii wymienione dwie cechy duchowości ks. Teodora pomagały mu w znoszeniu cierpień i dolegliwości związanych z chorobą.
Należy podkreślić jeszcze jeden jest ważny wymiar kapłańskiej duchowości świątobliwego duszpasterza. Wspomina o nim także papież Benedykt XVI w swoich słowach skierowanych do kapłanów. Chodzi o poczucie braterskiej wspólnoty. Ojciec święty mówił:
(…) kapłan nie jest nigdy sam, bo jest z nim zawsze Jezus Chrystus. On jest z nami — bądźmy więc także z Nim! Ale te słowa musimy pojmować też w innym sensie: kto staje się kapłanem, zostaje włączony w prezbiterium — we wspólnotę kapłanów z biskupem. Jest kapłanem przez to, że trwa w komunii ze swoimi braćmi.
Dla księdza Teodora, kapłańska wspólnota była sprawą bardzo istotną. Zawsze interesował się sprawami współbraci. Często odwiedzał znajomych księży. Dbał o to, by pamiętać także o zmarłych kapłanach i biskupach. Daty ich śmierci umieszczał w swoim dyrektorium. Również ze strony współbraci w kapłaństwie ks. Christoph spotykał się z wyrazami zaufania i poważania. Na wielu z nich posiadał duży wpływ. Był także spowiednikiem wielu kapłanów. Cenili go także zakonnicy, ponieważ prowadził życie pełne umartwień, niczym zakonnik surowej reguły.
Szczególnym świadectwem poczucia wspólnoty kapłańskiej i kościelnej u ks. Teodora było następujące wydarzenie związane z powstaniem 20 lutego 1879 roku, w Miasteczku agencji telegraficznej.
Z inicjatywy proboszcza pierwszy telegram wysłano do Ojca Świętego, Leona XIII. W tym dniu przypadała bowiem pierwsza rocznica jego wyboru na Stolicę Piotrową. Telegram ów był następującej treści:
Ojcze Święty! Jako pierwociny tutejszej agencji telegraficznej zasyłają Ci dziś Twoi najposłuszniejsi synowie serdeczne powinszowania i proszą Cię, upadłszy do nóg, o błogosławieństwo. Ks. lokalista Christoph z mieszczanami Miasteczka Śląskiego.
Odpowiedź i błogosławieństwo Papieża otrzymał ksiądz Teodor już 23 lutego tego roku, w czasie gdy sprawował Mszę Świętą.
Dowody jego serdecznej i życzliwej postawy względem współbraci kapłanów odnajdujemy także we wspomnieniach ludzi, którzy go pamiętali. Jednym z takich dowodów jest artykuł pochodzącego
z Miasteczka Śląskiego ks. Konstantego Piełki, zamieszczony w numerze 11 „Gościa Niedzielnego” z 1926 r. Ks. Piełka napisał:
Na odpust Matki Boskiej Siedmiobolesnej zapraszał duchownych z całej okolicy, i był bardzo gościnnym. Księża chętnie przybywali, ażeby u boku tego świętobliwego kapłana zaczerpnąć dobrego przykładu.
Odpowiedzialność za kapłańską wspólnotę wyrażała się u ks. Teodora także we wspieraniu kapłanów prześladowanych przez władzę w czasie „Kulturkampfu”. Nie tylko sam w tych trudnych czasach dochowywał wierności biskupowi i władzy Kościelnej, ale także pomagał w tym innym (np. swemu kuzynowi ks. Robertowi Scholzowi SJ) oraz nie lękał się po bratersku upominać kapłanów, którzy wahali się w wierności Kościołowi. Ks. Pyrchała w biografii ks. Teodora przytoczył wydarzenie, które jest świadectwem jego troski o współbrata podejrzanego o współpracę z rządem. Zdarzyło się, że na odpuście w Żyglinie pośród zaproszonych kapłanów znalazł się ks. Antoni Sobotta, (proboszcz w Piekarach Śląskich w latach 1882—85), którego stosunek wobec „Kulturkampfu” był niejasny dla konfratrów. Gdy zgromadzeni zasiedli do stołu, ks. Christoph zwrócił się do niego, mówiąc między innymi, że kapłani wierni Kościołowi i występujący przeciwko niesprawiedliwości rządu pruskiego nie mogą zasiąść do wspólnego stołu z księdzem, którego usposobienie kościelne jest wątpliwe. Wezwał też księdza Sobottę do jednoznacznego opowiedzenia się po stronie Kościoła lub po stronie rządu. Napomniany kapłan, wzruszony okazaną mu troską dał odpowiedź deklarującą wierność Kościołowi.
Świadectwami troski ks. Christopha o sytuację Kościoła i braci kapłanów w czasie „Kulturkampfu” są też zapiski w miasteczkowskiej kronice parafialnej odnotowujące takie wydarzenia, jak usunięcie wyrokiem sądu do spraw kościelnych biskupa Diepenbrocka (pod datą 6 czerwca 1875 roku), czy wprowadzenie proboszczów „państwowych” na parafie.
Takim rozmodlonym, rozczytanym w Piśmie Świętym i w pismach teologicznych kapłanem był ksiądz Teodor. Z ufnością przyjmował cierpienie i chorobę widząc w niej dar Boży. Stanowił żywy wzór dla braci kapłanów i autorytet dla wielu z nich. Był kapłanem, o którym można powiedzieć — słowami papieża Benedykta XVI, że był „specjalistą od spotkania człowieka z Bogiem”, „ekspertem w dziedzinie życia duchowego”. Zasłużył sobie w pełni na przydomek „śląskiego Jana Vianney’a”.
3. Działalność duszpasterska
Po przedstawieniu duchowej sylwetki ks. Teodora, warto zastanowić się teraz nad problemem wpływu jego osobowości na sposób prowadzonego duszpasterstwa.
Już na pierwszej placówce, w Chorzowie, ks. Christoph dał się poznać jako kapłan gorliwy. Szczególną troską otaczał ubogich i chorych. W swym dyrektorium zapisywał nazwiska tych osób, które odwiedzał z posługą duszpasterską oraz osób które zmarły bez sakramentów świętych. Był bardzo lubiany przez swoich parafian. Nazywano go powszechnie pobożnym Christophem.
Podobnie sprawy wyglądały na kolejnej placówce wikariuszowskiej w Krapkowicach. Był tam prezesem Związku Czeladników. Zasłynął jako dobry spowiednik. Jego penitentami było wielu ludzi także spoza parafii. Czuł się tu dobrze. Wyrażał to często zdaniem:
Przy moim proboszczu i wśród moich parafian mam najlepsze wytchnienie i uciechę.
Ta jego postawa ofiarności, gorliwości i poświęcenia dała się zauważyć także na nowej placówce duszpasterskiej w Miasteczku Śląskim.
Miasteczko to niewielka miejscowość, otoczona lasami, założona przez margrabiego Jerzego Hohenzollerna w XVI wieku. Najbliższym, większym miastem ze stacją kolejową, były wówczas Tarnowskie Góry. Z Miasteczkiem łączyła je w czasach ks. Teodora tylko bagnista, leśna droga. Najbardziej znaczącą budowlą Miasteczka był, wybudowany w 1666 roku, drewniany kościółek. Konsekrował go sufragan krakowski Mikołaj Oborski. W kościółku znajdował się otaczany przez miejscowych parafian szczególną czcią obraz Matki Bożej Siedmiobolesnej. Do tej miejscowości, jako swej nowej placówki duszpasterskiej, w roku 1871 — pieszo z Tarnowskich Gór — przybył ks. Teodor Christoph. Nowa parafia, w sensie materialnym niewiele mogła mu zaoferować. Zastał tu niewiele. Funkcję plebanii pełnił tymczasowo dom zakupiony przez magistrat w 1849 roku.
Na nowego duszpasterza mieszkańcy Miasteczka początkowo spoglądali z zainteresowaniem i rezerwą. Jego powaga napełniała ich pewną bojaźliwością. Pierwsze przekonały się do niego i polubiły go dzieci Dobroczynność księdza jednała mu serca nowych parafian. Zawsze starał się przychodzić z pomocą tym, którzy najbardziej tego potrzebowali.
Ks. Teodor od początku swego pobytu w Miasteczku przystąpił aktywnie do pracy na powierzonej sobie placówce. Zajmował się jej dobrami materialnymi, dbając przede wszystkim jednak o powierzone sobie dusze.
1) Troska o materialne dobra parafii
Szczególną troską nowy duszpasterz otaczał szkołę. W sierpniu 1871 z jego inicjatywy rozpoczęto remont placówki. Koszt prac wyniósł 1900 talarów. 500 talarów pokrył skarb państwa. Lokalista zatroszczył się także o kościółek. W 1872 roku zakupił nowe tabernakulum i 3 antependia. W tym samym roku odnowił uszkodzoną monstrancję i zadbał o poszerzenie cmentarza, który uroczyście poświęcił 3 listopada 1872 roku komisarz biskupi, ks. Bernard Purkop. Dziełem ks. Teodora był nowy krzyż misyjny, odnowienie krzyży przydrożnych i malowanie wnętrza kościoła. Po zakończeniu tych prac zadbał o budowę domu dla lokalisty — plebanii, w której mógł zamieszkać 17 listopada 1880 roku. W 1884 roku, na miasteczkowskim cmentarzu odbyło się poświęcenie ufundowanego przez Kunegundę Celary kamiennego krzyża.
2) Troska o duchowe oblicze parafii