E-book
15.75
drukowana A5
26.49
drukowana A5
Kolorowa
49.92
Krwiożercza Karina

Bezpłatny fragment - Krwiożercza Karina


5
Objętość:
101 str.
ISBN:
978-83-8351-383-6
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 26.49
drukowana A5
Kolorowa
za 49.92

Podziękowania

Zanim przejdziemy do historii o krwiożerczej Karinie, na samym początku pragnę podziękować osobom, które przyczyniły się do powstania tej książki:


Natalio M. Mój „szatański pomiocie” :) Dziękuję za codzienne dokuczanie w okresie, gdy razem pracowaliśmy. Krwiożercza Karina potrzebowała pomocnika, przy polowaniach, a Ty idealnie się do tego nadajesz! Dzięki za czas, który spędziliśmy razem pracy, mimo iż w większości wzajemnie sobie dokuczaliśmy (chociaż z tym straszeniem to przesadzałaś :) ).


Karino B. Ta historia potrzebowała takiej postaci, a Ty idealnie do niej pasowałaś. Wraz z Natalią, swoim mrocznym dzieciątkiem, stanowicie idealny zabójczy duet w tej opowieści. Dziękuję za czas, który wspólnie spędziliśmy w pracy.


Krzysztofie B., dziękuję za zdjęcie, które trafiło na okładkę książki. Jest idealne, pasuje do mrocznego hotelu, który miała zamiar prowadzić Karina. Wielkie dzięki! Gdy je zobaczyłem, musiałem je wykorzystać. Gdyby nie Ty, miałbym nie lada problem ze znalezieniem odpowiedniej grafiki :)


Dziękuję też Tobie drogi Czytelniku, za ponowne odwiedziny Cichego Wzgórza. Mam nadzieję, że kolejna historia, która wydarzyła się w tym przeklętym mieście, przypadnie Ci do gustu. Historia Krwiożerczej Kariny rozgrywa się w czasie, gdy w Cichym Wzgórzu grasował Psychol. Ubrany w strój ducha wykorzystał motyw z popularnego filmu grozy, obierając sobie za cel miejscowych nastolatków.

Nie pozostaje mi nic innego, jak zostawić Was sam na sam z Kariną i Natalią, jej szatańskim pomiotem :)


Miłej lektury!

Tomek :)

Ciche Wzgórze

1 kwietnia 2007 Prima Aprillis

1

Kobieta biegła przez ciemny las, trzymając na rękach swoją roczną córkę.

— Już dobrze, będzie dobrze. — próbowała uspokoić płaczące dziecko.

W myślach próbowała poskładać, co tak naprawdę się wydarzyło.

Nie tak dawno temu, wracała z mężem i córką do domu, gdy po drodze zobaczyli stojące na poboczu auto, a przy nim dwie kobiety: młodą czarnowłosą i starszą blondynkę. Małżonek postanowił zatrzymać się i sprawdzić, czy można w czymś pomóc. Darii nie spodobał się ten pomysł, ale nic nie mogła poradzić, Mikołaj za bardzo lubił pomagać innym, co nie podobało się kobiecie. Kiedyś przez takie pomaganie wpadną w tarapaty. Niestety ta koszmarna chwila dopadła ich nieoczekiwanie podczas powrotu do domu. Gdy mężczyzna wyszedł z auta, ona wraz z córką, zostały na tylnym siedzeniu, obserwując przez szybę nieznajome kobiety.

Wszystko działo się tak szybko. Nim się spostrzegła, usłyszała krzyk Mikołaja. Zza szyby dostrzegła, jak jej mąż upada na jezdnię, obrywając w głowę kijem bejsbolowym, trzymanym przez młodą dziewczynę. Starsza kobieta zaś ruszyła w stronę siedzącej w aucie Darii i jej córeczki. Przerażona kobieta zaczęła krzyczeć, strasząc przy tym swoje dziecko, które zaczęło płakać. Blokując drzwi z każdej strony, spojrzała na ciemnowłosą dziewczynę, okładającą kijem jej męża.

— Boże! Dlaczego? Zostawcie nas w spokoju! — krzyczała.

Blondynka podeszła do auta i szarpnęła za klamkę.

— Spierdalaj! Nie wejdziesz do środka! — rzuciła w jej stronę Daria, odpinając z fotelika córeczkę.

W odpowiedzi napastniczka gołą dłonią wybiła szybę w aucie.

Zaskoczona Daria, wzięła płaczące dziecko na ręce, otworzyła drzwi z drugiej strony i wyskoczyła z samochodu, niefortunnie upadając na jezdnię.

— Kurwa. — zaklęła, próbując wstać.

Krzyknęła, widząc krwawą miazgę na ulicy, którą młoda dziewczyna zrobiła z głowy jej ukochanego męża.

Morderczyni spojrzała w stronę uciekającej kobiety. Uśmiechnęła się, odgarniając z twarzy kosmyk czarnych włosów, które opadały jej na twarz.

Pomachała do przyszłej ofiary, ruszając w jej stronę.

Daria długo nie czekała. Wbiegła do lasu, licząc na to, że zgubi swoje oprawczynie.

— Nie uciekniesz nam! — usłyszała za sobą — I tak cię dorwiemy!

Biegnąc między drzewami, próbowała zrozumieć, dlaczego jej rodzina stała się celem tego ataku.

— Już dobrze, uda nam się uciec. — powiedziała, tuląc do piersi przerażone dziecko.

Niespodziewanie potknęła się o wystający korzeń drzewa i upadła.

— Szlag by to. — powiedziała wściekła na siebie, upadając na ziemię, przygniatając przy tym własne dziecko.

Próbując wstać, rozejrzała się dookoła, próbując cokolwiek dojrzeć w otaczającej ją ciemności.

— Tu jesteś! — usłyszała radosne wołanie młodej dziewczyny. — Karina, znalazłam ją!

Daria uniosła głowę do góry.

Krzyknęła na widok psychopatki. Dziewczyna obróciła przerażoną kobietę na plecy, siadając na jej brzuchu.

— Już nam nie uciekniesz.

— A co z dzieckiem? — spytała kobieta, zbliżając się do nich.

— Nie drze już ryja, więc pewnie nie żyje. — odpowiedziała młoda.

— Natalia! Ile razy ci mówiłam?! Wyrażaj się — skarciła ją Karina.

— Przepraszam mamo. Co z nią robimy? — spytała, obserwując Darię.

— Biedne dziecko, uderzyło głową w leżący kamień. Ma wielką dziurę w głowie. — powiedziała zawiedziona blondynka, sprawdzając puls dziecka — Wielka szkoda.

— Dlaczego my? Co wam zrobiliśmy? Moje dziecko, Boże mój! — mówiła przez łzy, przerażona kobieta- Proszę, zostawcie nas w spokoju. Nikomu nie powiem. Moje dziecko, Boże! Moje biedne dziecko!

— Słyszałaś Karina? Nikomu nie powie. Ciekawe, czy możemy jej uwierzyć.

— Kłamie, byleby tylko przeżyć. Pamiętasz tamtą kasjerkę ze stacji benzynowej? Mówiła podobnie i jak to się skończyło? Nie możemy ryzykować.

— Masz rację mamo. No cóż, przynajmniej będziesz miała ucztę.

— Weź proszę ciało dziecka i idź do samochodu. Ja zajmę się tą nieszczęsną kobietą.

— Dasz sobie radę? — spytała niepewnie Natalia.

— Wątpisz w matkę?

— No dobra. — westchnęła dziewczyna, wstając — Miłej zabawy.

Karina przekazała ciało dziewczynki swojej córce i odczekała, aż ta odejdzie.

— Nie lubię, gdy patrzy na mnie, gdy jem. — powiedziała, obserwując odchodzącą córkę.

Daria, wykorzystując okazję, szybko wstała i zaczęła uciekać.

— Pomocy! Niech ktoś mi pomoże! — wołała, biegnąc przed siebie. — Ratunku!

Przebiegając przez zarośla, zatrzymała się, chowając się za leżącym pniem.

— Boże, to się nie dzieje naprawdę. — szepnęła, próbując złapać oddech.

Żałowała, że nie miała lepszej kondycji fizycznej. Zbyt szybko się męczyła.

Siedząc na ziemi, próbowała usłyszeć jakikolwiek szelest, który zdradzałby zbliżającą się psychopatkę.

— Tu jesteś! — usłyszała za sobą.

Nagle poczuła, jak ktoś mocno ciągnie ją za włosy, wyciągając przy tym z kryjówki.

— Myślałaś, że dam ci uciec? Prima aprilis złotko! — powiedziała Karina, uśmiechając się do niej.

— Puszczaj mnie kurwo! — wycedziła przez zaciśnięte zęby Daria.

— Ani mi się śni! Jestem cholernie głodna. — odpowiedziała kobieta, puszczając swoją ofiarę.

Karina spojrzała na swoje dłonie. Z jej palców, wysunęły się długie pazury.

— Jestem cholernie głodna. — powiedziała, rzucając się bez ostrzeżenia na Darię.

— Dlaczego? — spytała przez łzy kobieta, gdy ostre pazury wbiły się w jej brzuch.

— Chyba dobrze wiesz słonko, dlaczego. — odpowiedziała Karina, przesuwając ostrza w dół jej ciała, rozpruwając skórę coraz bardziej.

Daria, wijąc się z bólu, błagała w myślach o szybką śmierć. Morderczyni otworzyła usta, ukazując wysuwające się kły. Wyciągnęła zakrwawioną dłoń z ciała umierającej kobiety. Po ostrych pazurach, które rozcięły ciało nieszczęśnicy, nie pozostał ślad. Karina zbliżyła twarz do rozciętego brzucha i zatopiła zęby w jej wnętrzu.


*


— I jak? Smakowała? — spytała Natalia, siedząc w fotelu kierowcy.

— Obżarłam się. Zobacz, jak mi bebech wywaliło. — odpowiedziała zadowolona Karina, głaskając odstający brzuch.

— Zatem jaki mamy plan? Naprawdę chcesz poprowadzić ten hotel? To niepodobne do ciebie.

— Z wiekiem człowiek szuka stabilizacji. W Cichym Wzgórzu czeka na nas nowe, lepsze życie.

— Zamieszkać w małym mieście? Nie boisz się, że wszystko szybko legnie w gruzach?

— W Poznaniu za bardzo poszalałam. Muszę zaszyć się w mniejszym, spokojniejszym miejscu. Hotel, który przejęłam, będzie do tego doskonałą odskocznią. Poza tym to miasto skrywa w sobie mrok Ten mrok, który otacza to miejsce, przyciąga takich jak my.

— Czyli psychopatów? — zadrwiła Natalia.

— Smakoszy córeczko, smakoszy. Jedź już, padam z nóg. — powiedziała kobieta, wycierając krew z twarzy, znalezioną w aucie koszulką. — Co zrobiłaś z ciałem jej męża?

— Zajęłam się nim, a resztki porzuciłam w lesie. Myślisz, że ktoś wpadnie na nasz trop?

— Mam nadzieję, że nie. Zachowałyśmy się trochę bezmyślnie, ale jak człowiek głodny to nie ma rady.

— Masz rację mamo.

Dziewczyna przekręciła kluczyk w stacyjce, odpalając silnik.

Spojrzała w boczne lusterko, w którym odbijało się stojące za nimi porzucone auto.

Srebrna Toyota Corolla X zmierzała do Cichego Wzgórza, wioząc ze sobą kolejne oblicze zła.

2

Karina wraz z córką stały przed wejściem do hotelu, w którym miała zacząć nowe życie. Kobieta wiązała nadzieję na to miejsce. Słyszała o klątwie, jaka wisi nad miastem i dziwnych zdarzeniach, do których dochodziło w tym miejscu.

— Cholera, spędzenie nocy w aucie nie było dobrym pomysłem. Nie wyspałam się. O której godzinie mamy spodziewać się tego faceta?

Po chwili usłyszały wściekłe ujadanie psa, przywiązanego do budy.

Kobiety spojrzały na uwięzionego zwierzaka obok wejścia do hotelu.

— Dzień dobry! — usłyszały powitanie starszego, siwego mężczyzny ubranego w garnitur — Pani Karina Mercedes?

— Tak, zapewne pan Michał? — przywitała się kobieta — To moja córka Natalia. Obie będziemy zajmować się hotelem.

— Bardzo mnie to cieszy. — odpowiedział mężczyzna, sięgając do kieszeni spodni.

Wyciągnął klucze spięte breloczkiem z krową i wspiął się po schodach.

— Przepraszam, czyj to pies? — spytała Karina, nie odrywając wzorku od ujadającego zwierzaka.

— Należy do Urszuli, staruszki, która mieszka w hotelu. — odpowiedział mężczyzna.

— Jak to mieszka w hotelu?

Karina była zdezorientowana. Nikt wcześniej nie wspominał, że będzie miała dzikiego lokatora.

— Pani Urszula jest żoną pierwszego, zmarłego właściciela hotelu. Kobieta do swojej śmierci ma zapewnione mieszkanie, ale proszę się nie martwić, jest nieszkodliwa.

— Zatem wiemy, dlaczego poprzedni właściciele hotelu się wynieśli. — zadrwiła Natalia.

— Poprzedni właściciele zrezygnowali z prowadzenia hotelu, niestety nie zdawali sobie sprawy, że będzie to coś więcej niż przyjmowanie gości. To nie miało nic wspólnego z panią Urszulą. Same panie zobaczą, jest to nieszkodliwa staruszka.

Michał przekręcił zamek i pchnął mocno duże, drewniane drzwi.

— Widzę, że trzeba użyć nieco siły, by się otworzyły.- zauważyła Karina.

— Można temu zaradzić, ale przynajmniej są solidne, piękne dębowe drewno. — odpowiedział mężczyzna, pukając w drzwi — Zapraszam do środka.

Obie kobiety weszły do środka.

— Trochę tu mroczno. — powiedziała Karina, rozglądając się, poc ciemnym wnętrzu.

Ściany w holu głównym i korytarzu pokryte były fioletową tapetą ze złotymi paskami. Na materiale dostrzegła też widoczne herby.

— Odnoszą się konkretnie do jakiegoś rodu? — spytała, wskazując na wzory, umieszczone na tapecie.

— Chyba nie, nic mi na ten temat nie wiadomo. — odpowiedział pan Michał — Przed nami recepcja, po lewej stronie mamy pokoje dla gości. Umieszczone też są na piętrze. W sumie do dyspozycji jest dwadzieścia pokoi. Po prawej stronie korytarza znajduje się kuchnia, pomieszczenie dla pokojówek, gdzie znajdują się pościele, ręczniki itp. W kuchni znajduje się również wejście do piwnicy.

— A restauracja dla gości? — przerwała mu Karina.

— O tam! — wskazał ręką mężczyzna, wskazując na duże, szklane drzwi znajdujące się po prawej stronie korytarz.

Nic nie mówiąc, skierował się do drzwi, znajdującymi się za recepcją.

— Tutaj jest biuro. Wszystkie pokoje wraz z biurem są w pełni wyposażone. Ma pani wyjątkowe szczęście, zwłaszcza że pomieszczenia i wyposażenia są w bardzo dobrym stanie.

— Stąd ta wysoka cena, jak na hotel w małym mieście. — podsumowała Karina.

— Owszem. — uśmiechnął się Michał, otwierając drzwiczki pod biurkiem recepcji — Tutaj są klucze do wszystkich pokoi i pomieszczeń. Dadzą sobie panie radę ze wszystkim? Wszystkie dokumenty dostarczy pani moja asystentka. Mam nadzieję, że będą panie zadowolone i hotel odniesie sukces.

— Ja też mam taką nadzieję. — odpowiedziała kobieta, odbierając klucze.

— Jeśli będą panie czegoś potrzebowały, proszę dzwonić.

— Bardzo panu dziękujemy, do widzenia. — odezwała się Natalia.

— Pan wybaczy, ale jesteśmy z córką zmęczone po podróży. Jeśli to nie problem, przyjadę po południu do biura. — powiedziała Karina przepraszającym tonem, rzucając przy tym karcący wzrok na swoją córkę.

— Ależ nie ma problemu. Widzimy się później, godzina czternasta pasuje?

— Może być szesnasta? — zaproponowała Karina.

— Oczywiście, poproszę Gabrielę, by przygotowała wszystkie dokumenty. Do zobaczenia.

— Do widzenia. — rzuciła oschle dziewczyna, patrząc złowrogo na odchodzącego mężczyznę.

Gdy Michał wyszedł, zamykając za sobą drzwi, Natalia odetchnęła z ulgą.

— Co ty odwalasz? — skarciła ją Karina — Nie możemy sobie przysparzać wrogów, już na samym starcie.

— Przepraszam, to z niewyspania się. Jutro mam rozmowę w sprawie pracy.

— Jak to? — zapytała zaskoczona matka — Zostawiasz mnie samą w hotelu? Nic nie mówiłaś, że starałaś się o pracę.

— To nic pewnego, ale miejsce dobre.

— Co to za praca?

— W magazynie odzieżowym, który zatrudnia bardzo dużo pracowników. Wiesz, co to znaczy?

— Będzie wyżerka! — zawołała radośnie Karina — Jesteś genialna córeczko!

— Wiem o tym, ale teraz muszę odespać tę noc. Jestem wykończona.

— Wolisz pokój na parterze czy na piętrze?

— Chyba na piętrze. Najlepiej na samym końcu, żeby idioci nie kręcili się w pobliżu.

Karina podała córce klucz z zawieszką w kształcie liścia, na którym wygrawerowny był numer dwadzieścia.

— Może ja też wezmę pokój na samym końcu? Cholera będę musiała pomyśleć o zatrudnieniu personelu. Sama sobie ze wszystkim nie dam rady.

— Mówiłam. Mogłyśmy zostać w Poznaniu.

— Wiesz, że to nie było możliwe. Zwłaszcza, że zrobiło się tam niebezpiecznie. Niepotrzebnie zabiłam tego polityka. Myślałam, że będzie smaczny. Niestety tylko ładnie wyglądał. Już nigdy nie skosztuję żadnego polityka, smakował jak gówno. Krew była zepsuta, jak ich obietnice wyborcze. Chociaż obłowiłyśmy się dzięki niemu. Nadal nie zdążyłam policzyć ile kasy miał w sejfie. Muszę to zrobić, jak wniesiemy walizki do środka.

— Nawet bagażowego nie ma, żeby wziął nasze walizki. Musimy sobie ogarnąć taką osobę.- westchęła Natalia.

— Wiem kochanie, wiem.

Obie kobiety wyszły z hotelu po swoje walizki.


*


Było już późne popołudnie. Karina wróciła w końcu z tego przeklętego biura nieruchomości. Ten cały pan Michał był strasznie męczący. Im dłużej siedziała w jego biurze i go słuchała, tym bardziej wydawał się jej irytujący. Miała ochotę oderwać mu łeb, byle tylko się zamknął. Nie dziwiła się, że facet jej nadskakiwał i oferował swoją pomoc. Wyczuł pieniądze, a pewnie to rzadkość by ktoś wydawał kupę kasy na zakup hotelu. Zwłaszcza w takiej dziurze jak Ciche Wzgórze. Teraz pragnęła tylko kawy. Wchodząc do hotelowej kuchni, zobaczyła Natalię.

— Mamo, zobacz co znalazłam. — powiedziała, wyraźnie zadowolona ze swojego odkrycia.

— Natalia, dziecko nie teraz. Jestem zmęczona. Ten facet nadawał jak kataryna, usta mu się nie zamykały. Miałam ochotę mu porządnie trzasnąć.

— To potrwa tylko chwilkę, zobaczysz, spodoba ci się.

Dziewczyna wzięła matkę za rękę i przeszły przez drzwi znajdujące się w kuchni.

— Co takiego znalazłaś w tej piwnicy? — spytała niezbyt przekonana Karina.

Miała taką ochotę na kawę, lecz nie mogła odmówić córce. Wiedziała, że Natalia jest niecierpliwa i uparta jak osioł.

— Normalnie padniesz z wrażenia, gdy to zobaczysz. — dodała córka, schodząc w dół po schodach.

Dziewczyna sięgnęła do włącznika umieszczonego na ścianie i zapaliła światło.

— No naprawdę, jest co podziwiać. — odpowiedziała Karina, spoglądając na puste regały.

— To nie tutaj. — parsknęła dziewczyna, podnosząc z regału latarkę, którą wcześniej zostawiła — Na samym końcu korytarza jest wąskie przejście, które prowadzi do kolejnego pomieszczenia. Najwidoczniej nikt tego nie widział, bo było zastawione.

Zaciekawiona kobieta podążyła za swoją córką, zastanawiając się nad ukrytym pomieszczeniem.

— Musimy tylko przejść bokiem, nie da się normalnie, ale damy radę.

— Poczekaj, tylko wciągnę brzuch. — zaśmiała się Karina.

Przeciskając się przez wąski korytarz, do ich nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach.

Karina doskonale znała ten aromat. To zapach śmierci.

— Też to czujesz, prawda? — spytała Natalia.

Kobieta przytaknęła.

Po chwili znalazły się w ogromnym, pustym pomieszczeniu, po którego prawej stronie znajdował się kamienny stół.

— Stół ofiarny, a raczej ołtarz, na którym składano ofiary. — powiedziała Karina, podchodząc do kamiennego bloku.

— Jak myślisz, ile osób tutaj zginęło?

— Nie mam pojęcia. Wiedziałam, że Ciche Wzgórze kryje w sobie tajemnice. Nie spodziewałam się, że jedna z nich będzie ukryta pod naszym hotelem.

— Za tym kamiennym stołem znajdują się drzwi. Niestety nic ciekawego tam nie znalazłam. Kilka świec, puste kartony. Miejsce zostało kompletnie wyczyszczone, jakby ktoś bał się, że zostanie odkryte.

— Fascynujące, widzę że nie próżnowałaś podczas mojej nieobecności. — podsumowała Karina.

— Przyznaję, troszkę się nudziłam. To idealne miejsce, mogę odprawiać tu swoje rytuały.

— Nie. — stanowczo zaprotestowała matka — Absolutnie nie zgadzam się na to. Wiesz, jaki mam stosunek do takich zabaw. Mimo iż same niesiemy śmierć, nie możemy bawić się w żadne przywoływanie demonów. To źle się kończy, zwłaszcza że trzeba zapłacić za to wysoką cenę.

— Masz na myśli to, co stało się z tatą? — spytała Natalia.

— Właśnie. Dlatego też nie chcę, byś ryzykowała. Wystarczy, że już straciłam jedną ukochaną osobę. Nie chcę, byś podzieliła taki sam los, jaki spotkał twego ojca.

— Przepraszam. Obiecuję, że nie będę się w to bawić.

Karina przytuliła swoją dorosłą córkę.

— Chodźmy napić się kawy. Umieram z pragnienia. Boże, ten pan Michał jest strasznie irytujący.

— A ty się dziwisz, że go nie polubiłam. — zadrwiła Natalia — Mam nosa do ludzi.


*


Karina spojrzała na swój pokój. Każdy w tym hotelu wyglądał tak samo. Biała tapeta ze złoceniami, duże miękkie łóżko, łazienka z prysznicem, a na wyposażeniu duża szafa, dwa stoliki nocne umieszczone po obu stronach łóżka, stolik, przy którym stały fotele z drewnianymi oparciami. Jeśli miałaby tutaj zamieszkać, musi zmienić wystrój pokoju. Zdawała sobie sprawę, że jej córka już ma plany co do zmiany wystroju w swoim pokoju.

Odkładając gazetę na stolik, zastanawiała się nad swoim życiem.

Odkąd pamiętała, jej rodzina była wyjątkowa. Nigdy nie dowiedziała się, od kogo to wszystko się zaczęło. Jej matka i ojciec byli ghulami, stworzeniami, które niczym nie różniły się od zwykłych ludzi: wyglądali tak samo, prowadzili normalne, śmiertelne życie. Jedyne co wyróżniało ich od zwykłych śmiertelników, to niepohamowany głód i pragnienie ludzkiego mięsa oraz odporność na ból i rany (które szybko się goiły). Podczas polowania na swoje ofiary, oczy ghula zmieniały kolor na czerwony, wyrastały ostre kły i pazury. Krew również była istotna. To dzięki niej, można było zaspokoić ogromny głód na jakiś czas. Karina dzięki swojej matce odkryła, że kawa potrafiła zaspokoić krwiożercze pragnienie. Niestety na długo to nie wystarczało. By nie wydało się to podejrzane znajdując się w towarzystwie ludzi, musiała udawać, że je zwykłe posiłki. Po takim ludzkim daniu jedynym ratunkiem, by nie cierpieć z powodu toksycznego dla jej organizmu jedzenia, musiała zmuszać się do wymiotów. Wspominając wycieczki szkolne, spotkania ze znajomymi, podczas których zmuszała się do jedzenia zwykłych posiłków, zbierało jej się na mdłości. Mimo iż nie groziła jej z tego powodu śmierć, samo jedzenie przypominało w smaku wymioty. Aby przeżyć, musiała nauczyć się polować na swoje ofiary i pewnej nocy, podczas poszukiwania kolejnego apetycznego kąska, natknęła się na swojego przyszłego męża. Był zwykłym śmiertelnikiem, który jak to w piątkowy wieczór, postanowił spędzić czas w klubie. Adam był wyjątkowym mężczyzną: miał otwarty umysł, potrafił słuchać i nie narzekał jak to większość młodych ludzi. Jedyne czego z czasem nie mogła znieść, to zainteresowanie demonologią i wszelkimi rytuałami. Oboje marzyli o posiadaniu dziecka, niestety nie było im to dane, dlatego zdecydowali się na adopcję. Karina miała nadzieję, że po adoptowaniu Natalii, Adam zmieni swoje upodobania do rytuałów. Małżeństwo postanowiło zamieszkać w pięknym, drewnianym domku w Karpaczu. Karina była zadowolona z tego życia: miała piękny dom w górach, wspaniałego męża i córkę. Polowania na ofiary również były udane, bo przecież zawsze znajdzie się jakiś turysta musi zaginąć, więc nie było to nic dziwnego i nie rzucało się w oczy.

Niestety Adam znowu powrócił do swojego zainteresowania rytuałami. Tego dnia akurat Kariny i Natalii nie było w domu. Podczas ich nieobecności, Adam próbował przywołać demona. W jakim celu? Tego do dzisiaj nie wie. Niestety coś poszło nie tak i jej ukochany mąż został rozerwany na kawałki. Pamięta, że gdy wróciła do domu od swoich rodziców, odkryła piwnicę całą we krwi. Po pomieszczeniu porozrzucane były rozszarpane szczątki jej męża. W obawie, że ktoś odkryje, co wydarzyło się w jej domu, postanowiła szybko działać. Zrozpaczona po stracie ukochanego, spakowała szybko siebie i córkę. Późną nocą, rozlała benzynę w całym domu i wznieciła pożar. Nie miała innego wyjścia. Nie chciała, by ktokolwiek dowiedział się, co wydarzyło się w ich domu.. Była wściekła na męża i zarazem smutna. Nie mogła zrozumieć, jak mógł tak egoistycznie postąpić. Do dzisiaj nie dowiedziała się jakiego rodzaju demona chciał przywołać Adam. Przerażało ją tylko to, że Natalia zaczęła ujawniać takie samo zainteresowanie jak zmarły mąż. Wiedziała, że gdy kiedyś umrze, nikt nie będzie mógł powstrzymać jej córki. Miała nadzieję, że ten dzień nie nastąpi.

3

— Zostaw moją Perełkę wywłoko!

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 26.49
drukowana A5
Kolorowa
za 49.92