E-book
22.05
drukowana A5
37.11
Krwawy uczynek

Bezpłatny fragment - Krwawy uczynek

Objętość:
123 str.
ISBN:
978-83-8189-478-4
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 37.11

Pamięci moich rodziców

Rozdział 1

Był piękny wrześniowy poranek i zapowiadał się wyjątkowo ciepły dzień. W parku królowała typowa polska, złota jesień. Gałęzie kasztanowca uginały się pod ciężarem owoców, które wkrótce opadną i będą zbierane przez szczęśliwe i uśmiechnięte dzieciaki. Liście drzew tworzyły przepiękny, wielokolorowy kobierzec, dekorując świat dookoła. O tak wczesnej porze w parku można było spotkać zapalonych biegaczy lub wytrwałych rowerzystów. Daria zdecydowanie wolała tę pierwszą opcję. Wstawała godzinę wcześniej tylko po to, żeby dotlenić mózg i naładować akumulatory na cały dzień. Biegała codziennie, niezależnie od pory roku, stanu pogody czy jej samopoczucia. Pewnie dlatego miała idealną figurę, której zazdrościły jej koleżanki z pracy, a mężczyźni patrzyli na nią z podziwem i nie tylko. Ale Daria nie zwracała uwagi ani na jednych, ani na drugich. Była szczęśliwie zakochana. Miała swoją paczkę przyjaciół, sprawdzonych przyjaciół i nie szukała wrażeń na boku. Dbała o zdrową dietę i oprócz joggingu, dwa razy w tygodniu chodziła na basen i siłownię.

Dochodziła właśnie szósta trzydzieści, kiedy dobiegła do klatki swojego bloku. Mimo, iż mieszkała na szóstym piętrze, nigdy nie korzystała z windy. Wbiegła po schodach i już miała otworzyć drzwi mieszkania, kiedy zauważyła coś na swojej wycieraczce. Podniosła niebieską kartkę złożoną na pół, otworzyła ją i przeczytała. W momencie zrobiło jej się gorąco. Rozejrzała się dookoła i schowała kartkę do nerki zawieszonej na zgrabnych biodrach. Pomyślała, że to pewnie pomyłka albo ktoś zrobił jej głupi kawał. Może to ten szczeniak od sąsiadów z piętra niżej, który od jakiegoś czasu dziwnie się do niej szczerzy. Tak czy siak nie zamierzała powiedzieć o tym Olkowi. Jego zazdrość była ogromna i dawanie mu kolejnego powodu, byłoby z jej strony niepoważne. Daria otworzyła drzwi i weszła do swojego mieszkania. Już w przedpokoju przywitała ją kotka Nela. Swoim donośnym miauczeniem domagała się śniadania. Kobieta nasypała jej karmy do miski i poszła pod prysznic. Uwielbiała ten moment, kiedy strumień gorącej wody spływał na jej nagie, wysportowane ciało i w połączeniu z żelem pod prysznic o zapachu cytrusowym spłukiwał z niej pot powstały wskutek porannych ćwiczeń. -Cześć kochana -usłyszała głos Olka, kiedy wycierała włosy ręcznikiem. -Hej. Jak się spało? — zapytała całując go w czubek nosa jak tylko wszedł do łazienki. -Bardzo dobrze. Chcesz zielonej herbaty? — spytał nieco zaspanym jeszcze głosem. -Tak, poproszę — odpowiedziała zakładając szlafrok. Zaraz potem nałożyła na włosy odżywkę bez spłukiwania i wklepała w twarz krem nawilżający.

Z Olkiem poznali się podczas przygotowań świątecznych w miejscowej parafii. Jej przyjaciółka Melka, która bardzo lubi angażować się w pomoc dzieciom, była główną organizatorką Wigilii dla dzieci z ubogich rodzin. Poprosiła wtedy Darię o pomoc. Olek robił wtedy za Mikołaja. Od razu między nimi zaiskrzyło. Mężczyźnie nawet nie przeszkadzał fakt, że ma do czynienia z młodą wdową. Daria straciła bowiem męża w wypadku samochodowym. Niechętnie o tym mówiła, więc Olek omijał temat szerokim łukiem. Skupił się na tym co rodziło się między nimi od czasu szczęśliwej gwiazdki i już po paru miesiącach poprosił ją o rękę. Kobieta zgodziła się od razu i była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Tworzyli bardzo udany i zgodny związek. Rozumieli się bez słów i wspierali nawzajem. Wchodząc do kuchni Daria poczuła aromat świeżo zaparzonej kawy. Uwielbiała ten zapach o poranku. Wiedziała wtedy, że Olek jest w domu, a nie gdzieś w delegacji w dalekim świecie. -Zrobiłem ci śniadanie. Twoje ulubione płatki z jogurtem, rodzynkami i prażonym sezamem — powiedział przytulając ją czule i dodał: -Niestety miód się skończył. Po pracy zrobię zakupy — stwierdził i pocałował ukochaną w czubek głowy.

— Dziękuję. Możesz jeszcze kupić żwirek dla kota? Skończył się, a ja niestety nie dam rady dziś podjechać do zoologicznego. -Oczywiście. Rozumiem, że kuwetę też trzeba posprzątać? -zapytał rozbawiony, widząc błagającą minę swojej ukochanej. -O nic się nie martw. Lecę do pracy. Kocham cię i powodzenia na prezentacji. -Nie dziękuję — zawołała przez ramię delektując się pysznym śniadaniem. Kiedy tylko usłyszała zamykające się drzwi za Olkiem, złapała za telefon i napisała do niego wiadomość o treści: Ja ciebie też.

W pracy poranek był jak zwykle zabiegany i gorący. Sprawy do załatwienia na wczoraj, spotkanie za spotkaniem i ten wiecznie dzwoniący telefon. Daria z ledwością dawała radę, żeby odpowiedzieć na e-maile, bo te mnożyły się jak grzyby po deszczu. I jeszcze ta cholerna prezentacja. Na szczęście o trzynastej szef zarządził przerwę na lunch i dopiero wtedy Daria mogła się napić kawy. Zeszła do bufetu znajdującego się na parterze w tylnej części budynku. Od lat prowadziła go ta sama przemiła pani Marcelina, która parzyła smaczną kawę oraz gotowała wyśmienite, domowe obiady. Odkąd Daria podpowiedziała jej, żeby wprowadziła miesięczny abonament dla pracowników, właścicielka bufetu nie mogła narzekać na brak klientów. Pani Marcelina była osobą starszą, ale z niespożytą energią i zawsze w dobrym humorze. Służyła dobrą radą i nigdy nie wypytywała o więcej, niż nie chciał zdradzić jej rozmówca. Daria lubiła z nią rozmawiać i zwierzać jej się ze swoich sekretów, ponieważ wiedziała, że zachowa je wyłącznie dla siebie. Tak cenna cecha była rzadkością w dzisiejszych czasach, zwłaszcza wśród współpracowników korporacji. Większość osób niestety zawodziło innych ludzi tylko po to, aby wykorzystać ich słabość i dzięki temu wspiąć się choćby o jeden szczebelek wyżej w swej zawrotnej, ale jakże żałosnej karierze. Na szczęście Daria trafiła na osoby, które przyjaźń stawiały ponad wszystko, a bezgraniczne zaufanie było podstawą dla ich relacji. Po krótkiej rozmowie z panią Marceliną, Daria wzięła swoje zamówienie, robiąc miejsce przy ladzie dla innych klientów. Odwróciła się i rozglądała w celu znalezienia wolnego stolika. Zauważyła swojego przyjaciela. Błażej był mężczyzną koło trzydziestki. Jasne, kręcone włosy nosił spięte gumką z tyłu głowy, ale prawie zawsze jakiś kosmyk wydostał się z kucyka i przyjaciel odruchowo zakładał go za ucho. Jego oczy, koloru jasnego miodu, były idealnym odzwierciedleniem jego emocji. Kiedy był w dobrym humorze, wokół nich pojawiało się kilka delikatnych zmarszczek, a odcień przybierał ciemniejszą barwę. Kiedy zaś był smutny, co zdarzało się niezwykle rzadko, bo według Darii był duszą towarzystwa, zewnętrzne kąciki jego oczu zdawały się lekko opadać w dół. Kobieta bezbłędnie potrafiła odczytywać z twarzy przyjaciela aktualny stan jego emocji. Uważała bowiem, że powiedzenie, iż oczy są odzwierciedleniem duszy człowieka, idealnie pasuje do tego mężczyzny. Był mądry, oczytany i cholernie inteligentny. Mówił wprost co myśli, ale zawsze w taki sposób, żeby nie urazić drugiej osoby. Potrafił też słuchać. Zawsze miał czas, żeby porozmawiać z drugą osobą. Daria przecisnęła się między stolikami i bez pytania dosiadła się do przyjaciela. -Cześć Błażej. Też macie takie urwanie głowy od rana? — zapytała przyjaciela, który pałaszował sałatkę z kurczaka.

— Cześć. Daj spokój. Powiem ci w tajemnicy, że zaczynam mieć powoli dość tej roboty. Totalny wyścig szczurów. Tym bardziej, że Tomek coraz częściej namawia mnie na otwarcie lecznicy.

— To nad czym się zastanawiasz? — zapytała delektując się smakiem ciepłej, aromatycznej kawy.

— Sam nie wiem. Może jak rządy przejmie ten nowy prezes to nie będzie takiej gonitwy. Myślałem o otwarciu własnego gabinetu, ale nie mam czasu rozejrzeć się za jakimś lokalem w ciekawym miejscu. Weterynarz jest dzisiaj w cenie i robiłbym to co lubię — powiedział patrząc na Darię.

— Jakby co to wiesz, że możesz na mnie liczyć? — zapytała patrząc mu w oczy. -Mogę pomóc ci poszukać miejsca na twoją lecznicę. Kto wie, może nawet przepisałabym do ciebie swoją kotkę — zażartowała sobie i puściła do Błażeja oko.

— Wiem kochana i dziękuję. Pomyślę o tym. A teraz powiedz lepiej co u ciebie?

— Wszystko w należytym porządku. Z Olkiem mi się układa, zdrówko dopisuje, w pracy trochę młyn, ale do tego zdążyłam się już przyzwyczaić. Praca w tak dużej firmie ma swoje wady i zalety. Na szczęście nieźle płacą, więc nie narzekam. A jak Tomek? Lepiej się czuje? — zapytała bawiąc się solniczką.

— Tak. Zdecydowanie. Wczoraj wziął ostatni antybiotyk i mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej — odpowiedział wkładając ostatni kęs swojego obiadu do ust. -Skończyłaś — zapytał pokazując na filiżankę Darii.

— Jeszcze chwila — odpowiedziała i dodała: -Wino wieczorem aktualne?

— Jasne. Będę na pewno. A teraz wybacz, ale muszę lecieć — powiedział wycierając usta serwetką. Cmoknął Darię w policzek, uśmiechnął się i wyszedł z bufetu. Daria odwróciła się z powrotem do stolika i zauważyła przed sobą serwetkę złożoną na pół. Rozejrzała się dookoła zdziwiona, ale nie zauważyła nikogo, kto mógłby ją zostawić. Rozłożyła ją powoli. Jej oczom ukazał się napis: Pamiętam, ile dla mnie zrobiłaś. Najpierw ją to zdziwiło, ale potem pomyślała, że to kolejny żart Błażeja. Może położył tę serwetkę, kiedy całował ją przed chwilą na pożegnanie. Uśmiechnęła się do siebie i złożoną serwetkę schowała do kieszeni. Wracając do biura, zajrzała jeszcze do swojej kuzynki, która pracowała na recepcji. Daria niedawno załatwiła jej pracę i była ciekawa jak sobie radzi. Niestety, zamiast niej za kontuarem siedziała inna kobieta. -Cześć. Szukam Zosi. Nie ma jej dzisiaj w pracy? — zapytała zdziwiona. -Cześć. Nie. To znaczy była rano, ale potem musiała gdzieś wyjść i poproszono mnie o zastępstwo — odpowiedziała uśmiechając się sztucznie. -Ok. Dzięki. Po tych słowach Daria zerknęła na zegarek. Uśmiechnęła się do dziewczyny i poszła do siebie. W gabinecie panował okropny zaduch, natychmiast otworzyła okno i wciągnęła w siebie tyle świeżego powietrza, ile zdołały pomieścić jej płuca. Zakręciło jej się w głowie i pociemniało w oczach tak, że ledwo zdołała usiąść. Nie zdążyła jeszcze dojść do siebie jak usłyszała pukanie do drzwi. Od razu domyśliła się, że to jej przyjaciółka. Zawsze pukała tak samo. -Cześć. Nie przeszkadzam? — zapytała wesoło Melka i weszła do środka nie czekając na zaproszenie. -Nie. Wejdź. Ty nigdy nie przeszkadzasz — odpowiedziała cicho, powoli dochodząc do siebie. -Co tam? -To ty o niczym nie wiesz? — przyjaciółka zapytała zdziwiona. -Niby o czym? -Jest zmiana prezesa. Za chwilę zaczyna się posiedzenie zarządu i kazali nam wszystkim iść do domu. -I prezes tak zarządził? Przecież on jakby mógł to by nas tutaj trzymał dwadzieścia cztery na dobę — stwierdziła Daria. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek wyszła z pracy przed czasem. Ba. Nawet nie pamiętała, żeby kiedykolwiek wyszła o czasie. Zawsze jej dzień kończył się na nadgodzinach. -Tak. To zarządzenie prezesa, ale tego nowego. Podobno niezłe ciacho. To co? Może jakaś kawa? -spytała, ale zaraz potem widząc, że Daria wygląda blado zapytała o jej samopoczucie. -Już w porządku. Zrobiło mi się tylko trochę słabo. Ale teraz już jest lepiej. -Na pewno? Poczekaj — powiedziała z troską w głosie i podeszła do stolika, gdzie stał dzbanek i szklanki. Nalała do jednej z nich wody i podała przyjaciółce. -Dzięki. Tego mi było trzeba. Nie martw się, naprawdę już mi lepiej — starała się uspokoić Melkę, widząc jej zatroskany wyraz twarzy. Wiedziała, że ona zawsze najpierw troszczy się o innych, a dopiero potem o siebie. Daria nie chciała nadużywać tej wspaniałej cechy przyjaciółki i dlatego wolała uspokoić ją od razu. -To dobrze. A może zadzwonić po Olka? — dopytywała wciąż zmartwiona. -Nie. Dam sobie radę. Dziękuję. -No dobra. To co z tą kawą? Masz ochotę? –pytała przyjaciółka. -Nie gniewaj się Melka, ale chyba pojadę prosto do domu. Wieczorem spotykam się z Błażejem. Może wpadniesz do pubu i napijesz się z nami wina? -A wiesz, że chętnie. O której? — dopytała. -Tak koło ósmej — odpowiedziała Daria dopijając resztę wody. -No to pa. I uważaj na siebie — powiedziała wychodząc z pokoju. -Pa — powiedziała głośniej Daria, ale przyjaciółka zdążyła już zamknąć za sobą drzwi. Daria wstała od biurka, przebrała wysokie szpilki na wygodne baleriny, wzięła torebkę, telefon i wyszła z pokoju. Po drodze do domu próbowała się skontaktować z Olkiem, ale bezskutecznie. Cały czas miał wyłączony telefon. Zrezygnowała po kilku próbach i postanowiła podjechać do sklepu, żeby kupić coś na obiad. Kiedy parkowała pod blokiem, zauważyła samochód narzeczonego. Bardzo ją to zdziwiło. Co on robi w domu o tej porze? Przecież miał dziś jakiś ważny dzień w pracy. Dziwne — pomyślała wyjmując zakupy z bagażnika. Kiedy otwierała drzwi mieszkania, dźwięki muzyki, które było słychać już dwa piętra niżej, stały się jeszcze głośniejsze. Zamknęła za sobą drzwi, położyła pocztę na komodzie w przedpokoju i poszła do kuchni. Nela od razu wskoczyła na blat i zaczęła domagać się odrobiny czułości, ale jej pani nie była teraz w nastroju. Przejechała dłonią po jej grzbiecie trzy razy, położyła zakupy na stole i zaczęła szukać Olka. Zaczęła od wyłączenia muzyki, która zaczęła ją irytować coraz bardziej. Wtedy usłyszała dziwne dźwięki z łazienki. Szum wody i coś jeszcze. Zapukała, ale bezskutecznie. Otworzyła więc drzwi i osłupiała. Jej narzeczony posuwał pod prysznicem jakąś panienkę. Niestety nie widziała jej twarzy, bo ściany kabiny były całe zaparowane. Stała jak wryta i nie mogła zrobić ani kroku. Gula rozczarowania i żalu stanęła jej w gardle, przez co nie mogła wydobyć z siebie głosu. Nela ocierała jej się o nogi, głośno miaucząc, ale Daria nie zwracała na nią uwagi. Ciągle łudziła się, że to nie Olek. Może pożyczył klucze któremuś ze swoich znajomych albo może przyjechał jego brat, który zapowiadał swoje odwiedziny już miesiąc temu — myślała. Dopiero kiedy woda przestała lecieć i drzwi kabiny się rozsunęły zrozumiała, że oprócz narzeczonego była tam też jej kuzynka Zosia. W momencie zrobiło jej się słabo. Czym prędzej wyszła z łazienki, nie słuchając co próbują mówić do niej kochankowie. Jeden tłumaczył się przez drugiego, ale do Darii nie docierało ani jedno słowo. W pośpiechu zabrała klucze, torebkę i czym prędzej wybiegła z domu. Zbiegła po schodach, wstrzymując oddech. Dopiero na dole zwolniła. Jej komórka zaczęła dzwonić. Wiedziała, że to Olek. Poznała po ustawionym dzwonku. Wyjęła telefon z torebki, odrzuciła połączenie i wyciszyła dźwięki. Wyszła na zewnątrz, złapała świeże powietrze w płuca i poszła prosto do auta. Siedziała dłuższą chwilę zanim ruszyła i powoli zaczęło docierać do niej, co przed chwilą zobaczyła. Ze zdenerwowania nie mogła oddychać. Otworzyła więc okno. Chciała płakać, ale nie mogła. Miała wrażenie jakby jej płuca skurczyły się do rozmiaru orzecha włoskiego i każdy oddech jaki złapała zdawał się być na wagę złota. Nie wiedziała co robić. Próbowała się wyciszyć i uspokoić, ale obraz z łazienki wciąż powracał w jej myślach jak bumerang. Próbowała myśleć o czymś innym, ale po paru sekundach wracał do niej temat zdrady, której przed chwilą doświadczyła. Oparła głowę o zagłówek i zaczęła oddychać powoli i miarowo. Nauczyła się tej techniki oddychania na zajęciach jogi. Nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji, żeby musiała z niej korzystać. Wszystko między nią, a Olkiem układało się idealnie. Planowali ślub, chcieli mieć dzieci, dom — swoje miejsce na ziemi. I w jednej chwili wszystko prysło jak bańka mydlana. Jej puls powoli wracał do normy. Uczucie duszenia się ustąpiło. Daria była już na tyle spokojna, że mogła prowadzić samochód. Postanowiła pojechać do Melki. Rozmowa z nią zawsze jej pomagała. Przyjaciółka zawsze wiedziała co jej doradzić, a w jej mieszkaniu, urządzonym według zasad Feng Shui, zawsze czuła się wyśmienicie. Panował w nim spokój i od razu po przekroczeniu progu, dało się wyczuć pozytywną energię. -Daria, co się stało? — zawołała na jej widok kobieta. -Mogę wejść? — zapytała roztrzęsiona. -Jasne. Wchodź — powiedziała Melka wpuszczając ją do środka. -Zaparzę kawę i wszystko mi opowiesz. Albo nie. Melisa będzie znacznie lepsza — zadecydowała, widząc, jak Daria trzęsie się z nerwów. Poszły więc do kuchni. -Olek mnie zdradził. Z Zosią. W moim mieszkaniu — mówiła łkając. -Co?! Z tą twoją kuzynką? Z tą co jej załatwiłaś u nas pracę? — pytała nie dając wiar. Daria tylko kiwnęła głową i znowu zaczęła płakać. -Boże jaka ja jestem głupia.

— O nie. To nie ty jesteś głupia, tylko oni — Melka próbowała ją pocieszyć. -Nie wie co stracił, a z tą twoją kuzynką to ja sobie pogadam. No nie płacz już. Nie ma po kim. Oboje będą żałowali tego co zrobili. Hej Daria — uspokajała przyjaciółkę Melka, ale ta nie potrafiła przestać płakać. -Tyle lat poszło na marne. Myślałam, że to ten jedyny, że na całe życie. -No wiem. Ale widocznie to dzisiaj rzadkość. Faceci chyba mają to we krwi — stwierdziła. Melka od dobrych kilku lat była sama, po tym jak jej mąż zdradził ją z koleżanką z pracy. Banał, ale jakże bolesny. Wtedy Daria zbierała ją do kupy przez dobrych kilka tygodni. Pocieszała ją jak mogła. Dopiero, kiedy zabrała przyjaciółkę do Grecji, Melka zrozumiała, że szkoda życia na rozpacz i postanowiła wtedy, że nigdy więcej nie będzie już płakać po żadnym mężczyźnie. Sławek długo prosił ją o wybaczenie i możliwość powrotu do niej, ale ona była nieugięta. Jeszcze pożałujesz swojej decyzji — powiedział na pożegnanie i przepadł jak kamień w wodę. Podobno wyjechał gdzieś za granicę, ale Melka w ogóle się tym nie przejęła.

— Wypij herbatę, to cię trochę uspokoi.

— Dziękuję ci. Wiedziałam, że u ciebie znajdę ukojenie mojego bólu — powiedziała Daria sięgając po kubek ciepłej herbaty.

— Daj spokój. Już nie pamiętasz jak to ty mnie wyciągałaś z dołka po zdradzie Sławka? Wiem jak się teraz czujesz, ale z czasem to minie, zobaczysz. Wiesz co? Zrobimy tak. Ty się teraz zdrzemniesz, a potem spotkamy się z Błażejem. Napijemy się winka, pogadamy. Hmm? Co ty na to? -Chyba nie mam innej propozycji na dzisiejszy wieczór — odpowiedziała Daria smutno się uśmiechając. Wciąż czuła się rozczarowana, upokorzona i oszukana. Ból był tym większy, że kochała Olka ponad wszystko, a Zosia była dla niej jak młodsza siostra.

Wieczorem, po porządnej drzemce i doprowadzeniu się do ładu kobiety poszły do pubu, gdzie czekał już na nie Błażej. Przyjaciel od razu zorientował się, że coś jest nie tak. -Olek ją zdradził — powiedziała cicho Melka widząc pytającą minę Błażeja. -Co?! — zapytał z takim samym niedowierzaniem co Melka zapytała Darię. -Możemy o tym nie gadać? Przynajmniej na razie. Proszę — powiedziała Daria. -Dobra. Ale i tak uważam go za kutasa — odpowiedział wściekły. -No dobra. To zamówcie coś, a ja muszę do toalety — powiedziała i oddaliła się od przyjaciół. Kiedy wróciła, na stoliku stały już drinki i piwo. Kobieta uśmiechnęła się do Błażeja i jednym łykiem wypiła zawartość ulubionego trunku. -Wy to wiecie czego mi trzeba w danym momencie. Dziękuję wam. Jesteście kochani i tacy niezawodni. No co? Nie patrzcie tak na mnie. Nie zamierzam dłużej przez niego płakać — powiedziała uśmiechając się do nich. Melka i Błażej dziwnie jej się przyglądali, ale ani jedno nie odważyło się tego skomentować. Oboje wiedzieli, że to tylko pozory. Po kilku godzinach, kilku drinkach i paru piwach Daria stwierdziła, że ma dość i wraca do domu. Kiedy została sama przy stoliku, zauważyła przed sobą kartkę. Kolejną już tego dnia. Otworzyła ją. Tym razem było na niej napisane: Nigdy ci tego nie zapomnę! Złożyła ją z powrotem i uśmiechnęła się do siebie. Była już nieźle wstawiona i wszystko wydawało jej się śmieszne. Nagle w tłumie ludzi przy barze mignęła jej znajoma twarz.

— Daria, halo! Jesteś tu? — zapytał Błażej machając jej ręką przed twarzą.

— Ta, jasne. Przez chwilę wydawało mi się, że widzę Sławka.

— Jakiego Sławka? Mojego byłego męża? — dopytywała Melka rozglądając się dookoła.

— No tak. Ale najwidoczniej mi się wydawało — skwitowała i zaczęła zakładać kurtkę. -To idziemy? — zapytał Błażej niecierpliwie. — Dlaczego piszesz mi takie liściki? — wybełkotała Daria, wymachując mu przed nosem przed chwilą znalezioną karteczką. -Co? — zapytał odbierając od niej pomięty papier. Powoli go rozłożył i przeczytał. -Ale to nie ja. Chyba masz cichego wielbiciela — zażartował śmiejąc się do rozpuku. -Co go tak śmieszy? — dopytywała niczego nieświadoma Melka, ale żadne z nich jej nie odpowiedziało. -Dobra dziewczyny. Zbieram się. Wracam do domu. Zamówić wam taksówkę? — zapytał przyjaciel, ale dziewczyny popatrzyły na siebie, potem na niego i chórem odpowiedziały, że się przejdą.

Przed wejściem do pubu, Daria spotkała znajomego z siłowni.

— Cześć Kordian. Miło Cię widzieć — powiedziała, niezdarnie całując go w policzek na przywitanie.

— Cześć Daria — odpowiedział lekko ją przytrzymując, ponieważ zachwiała się w jego ramionach prawie upadając.

Kiedy Daria odzyskała równowagę przedstawiła znajomemu swoją najlepszą przyjaciółkę.

— Tak wiem, Melka — odpowiedział wyciągając dłoń w jej kierunku i kiedy się przedstawił, dodał: -Daria ciągle o tobie opowiada.

— Mam nadzieję, że same dobre rzeczy — powiedziała uśmiechając się do niego.

Lecz zamiast odpowiedzi, mężczyzna odwzajemnił jej uśmiech.

— Przepraszam Cię Kordian, ale musimy już iść — powiedziała Daria.

— Rozumiem. A może was odwiozę? — zaproponował mężczyzna, widząc w jakim stanie znajdują się kobiety.

— Nie. Przejdziemy się, ale dziękujemy za propozycję — wymamrotała Melka.

— Dobra, tylko uważajcie na siebie.

— Tak jest! — wykrzyknęła Daria i kobiety poszły w swoją stronę. Mężczyzna jeszcze przez chwilę je obserwował i dopiero, kiedy zniknęły mu z pola widzenia, wszedł do pubu. Po paru minutach ciszy Melka zapytała Darię o Kordiana.

— A, jest nowy na siłowni. Znam go może z miesiąc. Przyczepił się do mnie. Za każdym razem jak jestem w klubie i on też jest, to od razu do mnie podchodzi i nawija. Parę razy próbował się nawet ze mną umówić, ale ja jestem wierna Olkowi — ciągnęła Daria, czując, jak alkohol wiruje jej w głowie.

— Ale teraz już nie stoi ci nic na przeszkodzie, żeby się z nim umówić. Jest cholernie przystojny. Zawsze podobali mi się mężczyźni o blond włosach i szarych oczach. — powiedziała przyjaciółka, tym samym przypominając Darii o zdradzie jej narzeczonego. -Przepraszam cię, nie chciałam ci przypominać — tłumaczyła się, widząc, jak oczy Darii zaszły łzami.

— Daj spokój. Temat zamknięty. Jak wytrzeźwieję, poukładam sobie to wszystko na spokojnie w głowie i będę jak nowo narodzona — odpowiedziała potykając się o coś na chodniku. Szły razem pod rękę przytrzymując się nawzajem. Chodzenie na szpilkach po kilku głębszych jest nie lada wyczynem. Były w połowie drogi, kiedy Daria przystanęła i powiedziała: -Patrz tam. Czy to nie ta nowa? — wybełkotała pytanie, wskazując głową w stronę kobiety, która akurat przechodziła przez ulicę. Melka popatrzyła na kobietę i odpowiedziała równie niewyraźnie: -Ta z działu kadr? -No. Podobno to jakaś protegowana szefa — wypaliła Daria kładąc sarkastyczny ton na słowo protegowana nie bacząc na to czy kobieta ją słyszy czy nie. Obie zaczęły śmiać się na głos pokazując na nią palcami. Owa znajoma z pracy popatrzyła w ich stronę i odpowiedziała: -Nikomu nie dałam dupy, jeśli to właśnie próbujecie zasugerować. Po tych słowach odwróciła się na pięcie i poszła w swoją stronę.

— W firmie aż huczy od plotek w jaki sposób załatwiłaś sobie posadkę — krzyczała za nią Melka. Znajoma zatrzymała się, odwróciła, zrobiła parę kroków w ich stronę i powiedziała: -Nie każdy załatwia sobie pracę w ten sposób, ale jak widać wy znacie tylko ten jeden. Żal mi was! — krzyknęła w ich kierunku. -Ale to na twój temat plotkują, a nie nasz — przekomarzał się Daria. Znajoma nie odwracając się w ich stronę powiedziała: -Chcecie wojny, proszę bardzo — i nie czekając na ripostę, poszła w kierunku swojego osiedla. Kobiety początkowo miały dziwny wyraz twarzy. Wybałuszone oczy i otwarte usta, ale szybko wróciły im dobre humory i znowu śmiały się w głos. Lekko chwiejnym krokiem poszły dalej.

Rozdział 2

Nazajutrz Daria obudziła się w mieszkaniu Melki. Nie była w stanie podnieść głowy. Dudniło jej od samego patrzenia na otoczenie. Półprzymkniętymi oczyma rozglądała się po salonie i szukała czegoś do picia. Kiedy nic nie udało jej się znaleźć, zachrypniętym głosem zaczęła wołać przyjaciółkę. Niestety w mieszkaniu panowała głucha cisza. Zrezygnowana zmusiła się do wstania z sofy. Kręciło jej się w głowie do tego stopnia, że aż ją zemdliło. Pobiegła czym prędzej do łazienki i zwróciła całą zawartość żołądka. Potem umyła twarz, przepłukała usta płynem o smaku mięty i poszła do kuchni. Nalała sobie wody z kranu i wypiła wszystko duszkiem popijając tabletki od bólu głowy, które zawsze nosiła w torebce. Rzadko z nich korzystała, ale lubiła mieć świadomość, że ma je pod ręką. Potem sprawdziła zawartość lodówki. Szukała kefiru lub maślanki, ale niestety nie znalazła nic prócz tofu, ekologicznie uprawianych warzyw i kilku jabłek. Zamknęła lodówkę z powrotem i kiedy się odwróciła kątem oka zauważyła, że drzwi wejściowe są uchylone. Dziwne — pomyślała. -Nie byłyśmy przecież aż tak narąbane, żeby nie zamknąć za sobą drzwi. Podeszła do nich i sprawdzając czy na klatce nikogo nie ma, zamknęła je czym prędzej na zamek. Wróciła do salonu w poszukiwaniu swojego telefonu. Wolała mieć go przy sobie. Miała nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak. Znalazła go w kieszeni kurtki. Chciała nawet zadzwonić do Melki i zapytać, dokąd poszła i dlaczego nie zamknęła drzwi za sobą, ale stwierdziła, że najpierw sprawdzi czy przypadkiem przyjaciółka nie wyleguje się jeszcze w najlepsze w pościeli. Telefon, który akurat zasygnalizował, że jego bateria już długo nie pociągnie, włożyła do tylnej kieszeni spodni. Daria zignorowała ten dźwięk i poszła do pokoju Melki. Drzwi były zamknięte. Otworzyła je i krzyknęła na całe gardło. Widok jaki ukazał się jej oczom zmroził krew w jej żyłach, a ból głowy momentalnie przestał istnieć. Jej najlepsza przyjaciółka leżała na łóżku z nożem wbitym prosto w serce. Wszędzie było pełno krwi, a jej oczy były szeroko otwarte. Darii zdawało się, że Melka na nią patrzy. Nie wiedziała co ma robić. Pierwsze co przyszło jej do głowy to zadzwonić po policję. Niestety jej telefon był już kompletnie rozładowany i do niczego się nie nadawał. Rozejrzała się po pokoju, żeby zlokalizować telefon Melki. Leżał na komodzie pod oknem. Wzięła go do ręki i czym prędzej wyszła stamtąd do salonu. Drżącą ręką wybrała sto dwanaście i zdenerwowanym głosem opowiedziała o wszystkim operatorce. Ta kazała jej niczego więcej nie ruszać i czekać na pojawienie się odpowiednich służb. Po dwudziestu minutach na miejscu była policja i lekarz pogotowia, który po paru minutach spędzonych w sypialni Melki, stwierdził jej zgon. Zabrał swoją torbę lekarską i wyszedł. Jego miejsce zajął technik, który od razu wziął się do roboty.

Daria siedziała na sofie owinięta kocem. Po mieszkaniu jej najlepszej przyjaciółki kręcili się jacyś obcy ludzie. Obserwowała ich i nie mogła uwierzyć, że jej najlepszej przyjaciółki już nie ma. Myśli kotłowały jej się w głowie. Ciągle powtarzała sobie pytania kto i dlaczego zrobił to Melce, a świadomość, że mogło spotkać ją to samo paraliżowała jej roztrzęsione ciało. Nie była w stanie opanować drgawek. Potworny ból głowy powrócił ze zdwojoną siłą i znowu zbierało jej się na wymioty.

— Witam. Jestem komisarz Marcin Prus. Czy możemy chwilę porozmawiać? — zapytał mężczyzna stojący przed nią. Daria podniosła głowę, ale widziała go jak przez mgłę, bo jej oczy były opuchnięte i wciąż zalane łzami. Skinęła głową, chociaż wcale nie miała ochoty teraz z nikim gadać. Komisarz zajął miejsce w fotelu stojącym blisko sofy. Wyjął niewielki notatnik i długopis, coś w nim zapisał, wziął głęboki oddech i zadał pierwsze pytanie: — To pani znalazła ciało? Daria otarła rękawem łzy i popatrzyła na niego. Dopiero teraz mogła mu się przyjrzeć. Był przed czterdziestką. Miał brązowe oczy, które akurat teraz wpatrywały się w nią w oczekiwaniu na odpowiedź. Ale ona przyglądała mu się dalej. Tak bardzo kogoś jej przypominał, ale za cholerę nie mogła sobie teraz przypomnieć kogo. Jego kruczoczarne włosy były krótko ostrzyżone i postawione na żel czy inną brylantynę. Nagle kobieta się wzdrygnęła i skarciła w duchu za to, że zamiast pomóc policji jak najszybciej złapać mordercę Melki, jak gdyby nigdy nic przygląda się obcemu mężczyźnie, który próbuje coś do niej mówić. -Zadałem pani pytanie. Może mi pani odpowiedzieć? — usłyszała jak z oddali.

— Tak. To ja ją znalazłam i to ja po was zadzwoniłam.

— Jak się pani nazywa?

— Daria Domańska.

— Rozumiem, że znała pani ofiarę? — pytał dalej nie patrząc na nią, tylko notując coś w swoim notatniku.

— Oczywiście, że tak. Co to za pytanie w ogóle? — odpowiedziała zbulwersowana.

— Proszę się nie denerwować. To są rutynowe pytania, które dla pani może i są zbyt oczywiste, ale dla mnie będą bardzo pomocne.

— Przepraszam, ale proszę nie mówić o mojej przyjaciółce ofiara.

— Jak się nazywała pani przyjaciółka? — komisarz zadał kolejne pytanie.

— Amelia Zbrowska.

— Mieszkałyście tutaj razem?

— Nie. Melka mieszkała sama. Wczoraj wyjątkowo zostałam u niej na noc. Rozstałam się z narzeczonym, potem byłyśmy w pubie, trochę wypiłyśmy i tak jakoś samo wyszło — powiedziała smutno.

— Rozumiem. W takim razie proszę mi tutaj zapisać swój adres i numer telefonu — powiedział komisarz, podając jej swój notes. Nie mogła podejrzeć co wcześniej zapisał w nim komisarz, ponieważ zdążył już odwrócić kartkę. Po chwili Daria oddała mu notatnik.

— Czy Amelia miała jakichś wrogów? Może mówiła ostatnio o czymś, co wydało się pani dziwne?

— Nie. To jest bardzo spokojna i miła dziewczyna. Pozytywnie nastawiona do świata. Nigdy nie słyszałam, żeby się z kimś kłóciła — powiedziała Daria nie zwracając uwagi na fakt, że powiedziała o Melce w czasie teraźniejszym. Komisarz również to przemilczał i nie miał zamiaru jej poprawiać.

— Czy ofiara, przepraszam, czy pani przyjaciółka miała jakąś rodzinę?

— Tak. Ma brata. Mieszka w Zakopanem.

— Ma pani może do niego numer telefonu?

— Tak, mam — odpowiedziała i już miała sięgnąć po telefon, kiedy przypomniała sobie, że jest całkowicie rozładowany. -Przepraszam, ale mój telefon nie działa. Ale u Melki może go pan znaleźć. Pod nazwą Wojtek, a właściwie ICE Wojtek. Po tych słowach Daria znowu zaczęła płakać. Nigdy nie przypuszczała, że brat jej przyjaciółki otrzyma wkrótce tak straszną wiadomość. Z Wojtkiem przyjaźniła się od dziecka. Znali się jeszcze z podwórka. Razem chodzili do szkoły i razem wyjeżdżali na kolonie. Ich ojcowie pracowali na jednej kopalni. Potem Wojtek poszedł na studia, gdzie poznał Grażynę, dziewczynę z gór. Pobrali się i po ukończeniu studiów wyjechali do Zakopanego. Gdy urodził im się syn, coś zaczęło się między nimi psuć. Żona nie miała dla niego ani czasu, ani dobrego słowa. W końcu oświadczyła mu, że chce rozwodu. Zanim się pozbierał zdał sobie sprawę, że nie ma już ani rodziny, ani domu. Wynajął kawalerkę i rzucił się w wir pracy. Po roku otworzył własny biznes. Myślał nawet o powrocie na Śląsk, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Chciał być bliżej syna.

— Kiedy po raz ostatni widziała pani swoją przyjaciółkę? — zapytał komisarz zakładając nogę na nogę.

— Wczoraj w nocy. A może to już było dzisiaj? Wróciłyśmy z knajpy. Było bardzo późno. Nie wiem dokładnie. Może było koło pierwszej?

— Rozumiem. I co było dalej?

— Weszłyśmy do domu i Melka od razu poszła do siebie. Mówiła, że ma dość, że idzie się położyć i że pogadamy rano. Wtedy widziałam ją po raz ostatni — odpowiedziała smutno.

— A pani? Co wtedy robiła?

— Położyłam się tutaj na sofie i zasnęłam.

— Czy drzwi były zamknięte, kiedy panie wchodziły do mieszkania? To znaczy, chodzi mi o to, czy Melka otwierała je kluczem zanim weszłyście do środka?

— Tak. Jestem tego pewna. Zanim włożyła klucz do zamka, to te wypadły jej z ręki na wycieraczkę. Podniosłam je i chciałam jej je oddać, ale ona powiedziała, żebym to ja otworzyła drzwi. Jestem pewna, że były zamknięte.

— A czy w nocy słyszała pani jakiś hałas? Coś niepokojącego? — pytał wciąż śledczy.

— Niestety nie. Mam twardy sen — Daria odpowiedziała pewnym tonem.

— Przepraszam cię stary. W mieszkaniu nic nie znaleźliśmy. Wszystko wyczyszczone. Żadnych odcisków palców, śladów DNA też nie ma.

— A drzwi wejściowe? Włamanie? — zapytał komisarz.

— Żadnych śladów włamania. Będziemy się powoli zwijać. Zadzwonię, jak będę miał dla ciebie raport — powiedział postawny mężczyzna w dziwnym przebraniu. Fartuch, czepek, rękawiczki i ochraniacze na butach sprawiały wrażenie, jakby ten człowiek dopiero co wyszedł z sali operacyjnej, ale Daria doskonale wiedziała, że to policyjny patolog. Nieraz widziała w serialu dokumentalnym, jak wyglądają technicy na miejscu zbrodni i na czym polega ich praca, ale nigdy nie przypuszczała, że doświadczy tego w swoim życiu.

— Dobra, to zwijajcie się. Ja też zaraz będę kończył — powiedział komisarz Prus i zerknął w kierunku przesłuchiwanej. Patolog pożegnał się i wyszedł z salonu. Daria źle się czuła. Nie tylko fizycznie. Świadomość, że jej przyjaciółka ciągle tam leży, a po mieszkaniu kręci się tyle obcych osób, sprawiała, że chciała stąd uciec jak najdalej, schować się w jakimś bezpiecznym miejscu i z nikim nie rozmawiać.

— A czy pani jest pewna, że zamknęłyście za sobą drzwi na klucz? — zapytał komisarz zwracają się do Darii. Kobieta przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, ale ból rozsadzał jej czaszkę. Nie była w stanie skupić się na tyle, żeby sobie przypomnieć moment, w którym obie weszły do mieszkania.

— Dobrze się pani czuje? — zapytał z troską w głosie. Kobieta popatrzyła na niego i po chwili powiedziała, że potwornie boli ją głowa. Mężczyzna wstał z fotela, wyjął coś z kieszeni marynarki, poszedł do kuchni i po chwili wrócił. Podał jej szklankę wody i szklany słoiczek.

— Proszę, niech pani weźmie dwie i porządnie popije wodą. Ból powinien ustąpić po paru minutach. Daria zrobiła posłusznie wszystko tak jak trzeba.

— Nie będę już dłużej pani męczył. Odwiozę panią do domu. Gdyby się jednak pani coś przypomniało, proszę do mnie zadzwonić — powiedział podając jej swoją wizytówkę.

— Dziękuję. I proszę mi obiecać, że złapiecie tego potwora — powiedziała patrząc na niego.

— Na tym polega moja praca. A teraz chodźmy.

Po kilkunastu minutach Daria znalazła się w swoim mieszkaniu. Panowała w nim cisza i spokój. Dla pewności kobieta zajrzała do sypialni, która też okazała się pusta. Zrobiło jej się jeszcze bardziej smutno. Nagle, w ciągu jednego dnia, jej życie zamieniło się w piekło. A jeszcze wczoraj rano wszystko układało się tak jak trzeba. Była szczęśliwą, zakochaną kobietą. Miała narzeczonego, przyjaciółkę… Usiadła na brzegu łóżka i bezmyślnie gapiąc się przed siebie, zastanawiała się, czym sobie na to wszystko zasłużyła.

Rozdział 3

Kiedy Daria się obudziła, było dobrze po piętnastej. Ból głowy ustąpił, ale i tak czuła się fatalnie. Usiadła na łóżku i próbowała sobie uświadomić co się stało. Miała nadzieję, że to był tylko jakiś koszmarny sen, że jak wybierze numer Melki, to znowu nie będą mogły się nagadać. Niestety zaraz potem przed oczy wrócił jej obraz zakrwawionej przyjaciółki leżącej bezwładnie we własnym łóżku. Daria położyła się z powrotem i zaczęła płakać w poduszkę. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Ledwo wstała i dowlekła się do drzwi, żeby sprawdzić przez wizjer kto stoi po drugiej stronie. O nie. Jeszcze tego mi tu brakowało -pomyślała opierając się o ścianę.

— Daria otwórz. Wiem, że tam jesteś. Chcę pogadać — usłyszała zza drzwi głos Olka.

— Nie mamy o czym. Idź stąd — krzyknęła.

— No proszę cię. Chociaż na chwilę. Wiem co się stało — powiedział błagalnym tonem.

— Wieści szybko się rozchodzą. Szkoda, że o twojej zdradzie tak szybko do mnie nie dotarły — odcięła mu się przez wciąż zamknięte drzwi.

— Daria. Przecież wiesz, że mam klucze. Zaraz otworzę sobie sam te cholerne drzwi! — krzyczał.

Kobieta nie miała już dłużej siły stać w przedpokoju i chciała mieć tę rozmowę za sobą. Przekręciła zamek i poszła do kuchni. Mężczyzna wszedł chwilę później.

— Przykro mi z powodu Melki — powiedział stojąc w progu i patrząc na nią z miną zbitego psa. Daria nie zareagowała jednak na jego słowa. Zaparzyła sobie zielonej herbaty, celowo nie proponując mu nic do picia. Chciała, żeby jak najszybciej sobie poszedł. W końcu usiadła przy niewielkim stoliku przymocowanym do ściany i zapytała: -Po co w ogóle przyszedłeś? Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty? Może zajmiesz się moją kuzynką?

— Chciałem cię przeprosić. Nie planowałem tego. Daria, przecież wiesz, że cię kocham. Mamy się pobrać. Proszę, wybacz mi.

— Przeprosiny przyjęte. Coś jeszcze? — Daria popatrzyła mu prosto w oczy. Wciąż miała w pamięci obraz kochanków pod prysznicem. — Zabierz resztę swoich rzeczy, oddaj mi klucze i wynoś się stąd.

— Ale Daria. Ja… Ona mnie uwiodła. Sam nie wiem jak…

— Nie mogę na ciebie patrzeć. Masz dziesięć minut — powiedziała przerywając mu w pół zdania i wyszła z kuchni ocierając się o niego ramieniem. Poszła prosto do łazienki. Zamknęła drzwi na klucz i czekała aż Olek trzaśnie drzwiami. Zawsze tak robił, kiedy był zdenerwowany. Zamiast tego jednak po paru minutach usłyszała dzwonek do drzwi. Odczekała chwilę, słysząc jak Olek je otwiera i z kimś rozmawia. Kiedy wyszła z łazienki były już narzeczony stał w przedpokoju z ogromnym bukietem czerwonych róż.

— Widzę, że szybko się pocieszyłaś — powiedział ciskając w nią kwiatami. Wziął swoją torbę do ręki i wyszedł trzaskając drzwiami. Daria aż podskoczyła. Zaraz potem podeszła do nich, przekręciła klucz w zamku i poszła do kuchni. Przynajmniej to jedno miała z głowy. Była bardzo ciekawa od kogo te kwiaty, ale niestety nie znalazła żadnego liściku. Wstawiła je do wody i postawiła w sypialni na komodzie. Jednego była pewna. Nie były od Olka. Może to ta sama osoba, która podrzuciła jej te karteczki? -pomyślała. Złapała się nawet na tym, że chciała zadzwonić do Melki, ale w ostatniej chwili uświadomiła sobie, że już nigdy nie porozmawia z nią przez telefon. Znowu żal ścisnął jej serce i zaczęła płakać. Wieczorem zadzwonił Błażej. Był równie rozgoryczony i zdruzgotany co Daria. Płakał do słuchawki jak dziecko. Pocieszali się nawzajem, ale niewiele to dało.

— Poczekaj chwilę, ktoś puka do drzwi. Może to ślusarz. Ma przyjść zmienić mi zamki w drzwiach — powiedziała Daria do przyjaciela. Otworzyła drzwi nie sprawdzając kto za nimi stoi.

— Błażej, oddzwonię do ciebie rano. Przyjechał brat Melki.

— Jasne. Trzymaj się i uważaj na siebie — odpowiedział przyjaciel na pożegnanie.

— Wojtek. Tak mi przykro — powiedziała przytulając się do niego całym ciałem.

— Przepraszam, ale nie miałem gdzie się podziać. To znaczy mogłem zatrzymać się w hotelu, ale szczerze mówiąc nie chciałem być sam — tłumaczył się na powitanie.

— Daj spokój. Dobrze zrobiłeś, że przyjechałeś do mnie. Ja też nie chcę być teraz sama.

— Jak tylko się dowiedziałem, wsiadłem w samochód i przyjechałem — mówił trzymając ją w swoich ramionach.

— Wejdź dalej — powiedziała Daria zwalniając uścisk. Mężczyzna zdjął marynarkę i poszedł za nią do kuchni. Usiadł na krześle i rozluźnił krawat. Oczy miał mokre od łez.

— Wciąż nie mogę uwierzyć, że mojej siostry już nie ma. Dlaczego akurat ona musiała zginąć? Kto mógł jej to zrobić i dlaczego? — pytał patrząc Darii prosto w oczy.

— Nie wiem Wojtek. Sama chciałabym znać odpowiedzi na te wszystkie pytania. Melka nie mówiła ostatnio o niczym, co mogłoby wskazywać na to, że coś, a raczej ktoś jej zagraża.

— A może to coś w pracy? Może naraziła się któremuś z klientów? — snuł domysły Wojtek.

— Nie wiem. Ale może ten komisarz, który prowadzi sprawę wie już coś więcej. Zaraz znajdę do niego wizytówkę. Poczekaj.

— Ale ja właśnie od niego wracam. Przesłuchał mnie, ale dla dobra sprawy niewiele mógł mi powiedzieć.

— Cholera. To niedobrze — powiedziała w zamyśleniu. Trzymała bowiem w ręku kolejny tajemniczy liścik, który przed chwilą znalazła w tylnej kieszeni spodni.

— Daria, wszystko w porządku? Co to jest?

— No właśnie nie wiem. Od wczoraj ktoś podrzuca mi takie karteczki, a dzisiaj po południu dostałam kwiaty. Bez podpisu. Wojtek podszedł do niej bliżej i wziął od niej kartkę. Już miał coś powiedzieć, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Tym razem to był ślusarz. Kiedy fachowiec wymieniał zamek Daria z Wojtkiem mogli wrócić do swojej rozmowy.

— Może Olek wysłał ci te kwiaty? — zapytał niczego nieświadomy Wojtek.

— Nie. To na pewno nie on. To nie w jego stylu, a poza tym rozstaliśmy się.

— Co?! — prawie krzyknął ze zdziwienia.

— Zdradził mnie z Zosią, moją kuzynką — powiedziała z ledwością powstrzymując łzy. Mężczyzna kręcąc głową wstał i podszedł do Darii opartej o blat. Przytulił ją i powiedział: -Tak mi przykro. Tyle zwaliło ci się na głowę, a mnie przy tobie nie było. Co ze mnie za przyjaciel.

— Najlepszy jakiego mam, Wojtuś — odpowiedziała kobieta, wtulając się w niego całym ciałem. Nozdrza wypełnił jej zapach perfum, których przyjaciel używał niezmiennie od dobrych kilku lat.

— Powinienem był częściej do was zaglądać. Może gdybym bardziej interesował się życiem Melki, to ona wciąż by żyła — powiedział cicho.

— To na pewno nie jest twoja wina. Nie możesz nawet tak myśleć. Rozumiesz? — zapytała Wojtka odchylając głowę do tyłu i popatrzyła mu prosto w oczy. Mężczyzna już miał coś odpowiedzieć, kiedy z przedpokoju odezwał się ślusarz informując Darię, że właśnie skończył robotę.

Nazajutrz, gdy Daria wstała, czekała na nią miła niespodzianka. Wojtek przygotował śniadanie. Jajecznicą pachniało w całym domu. Świeże bułeczki aż kusiły, żeby wziąć je do ust.

— Wiem. Nic nie mów. Odżywiasz się zdrowo, ale uznałem, że pewnie wczoraj niewiele zjadłaś, więc przyda ci się porządna dawka energii. Zapraszam.

— Dziękuję. Masz rację. Jestem bardzo głodna — powiedziała siadając do stołu.

— Chyba się nie gniewasz, że trochę się tutaj porządziłem? -zapytał uśmiechając się delikatnie.

— Daj spokój. Wszystko wygląda przepysznie. Jak ci się spało?

— Nie pytaj. Obudziłem się o czwartej i już nie mogłem zasnąć.

— Rozumiem — powiedziała łapiąc go za rękę. -Ja też wierciłam się z boku na bok.

— Muszę zając się pogrzebem Melki — powiedział spuszczając głowę.

— Wiem. Zaraz po zebraniu w pracy zadzwonię do ciebie i z wszystkim ci pomogę — oświadczyła kobieta popijając kawę z mlekiem sojowym. -Przepraszam cię, ale nie mogę wziąć dziś w pracy wolnego. Już wczoraj wzięłam urlop na żądanie i…

— Rozumiem, nie musisz mi się tłumaczyć — przyjaciel przerwał jej w pół zdania i dodał: — Dziękuję, że chcesz mi pomóc. Jesteś kochana. Może podrzucę cię do pracy? I tak jadę w tamtym kierunku.

— Chętnie. Ale za pół godziny musimy wyjść. Mam dzisiaj ważne zebranie.


W pracy panowało wielkie poruszenie. Z tego co Daria usłyszała zanim dotarła do swojego biura, chodziło o zmianę na stanowisku prezesa i kilka awansów. Pomimo tego, że starała się przemknąć niepostrzeżenie do swojego biura i tak kilka koleżanek zaczepiło ją, żeby wypytać o śmierć Melki. Odpowiadała zdawkowo i szła dalej. Nie chciała o tym z nikim teraz rozmawiać. Gdy wreszcie dotarła do biura, zamknęła za sobą drzwi na klucz, otworzyła okno i włączyła komputer. Do zebrania miała jeszcze czterdzieści minut, więc spokojnie mogła sobie przejrzeć pocztę. Musiała zająć czymś myśli, które wciąż kończyły się w sypialni Melki.

W sali konferencyjnej siedziała jak struta. Nikt nie odważył się zając miejsca, które zawsze podczas takich spotkań zajmowała jej przyjaciółka. Wszyscy patrzyli na nią ze współczuciem i politowaniem. Na szczęście obecny prezes szybko przeszedł do rzeczy. Najpierw przedstawił im swojego nowego następcę. Potem podziękował za współpracę i życzył im równie dobrych wyników w pracy co do tej pory. Po krótkiej przerwie nowy prezes zabrał głos. Przedstawił się jako Gracjan Sawicki i od razu przeszedł do konkretów. Powiedział czego oczekuje od zespołu i czego nie będzie tolerował. Wyglądał na mężczyznę, który wie czego chce. Melka miała rację, niezłe z niego ciacho — pomyślała Daria. Był mężczyzną średniego wzrostu, szczupłej budowy ciała. Jego blond włosy idealnie kontrastowały z opalenizną. Tylko te jego oczy. Szare, w ciemnej oprawie, ale bardzo smutne. Jakby mężczyzna przeżył ostatnio jakąś traumę. Z zadumy wyrwało Darię wywołanie jej nazwiska przez nowego prezesa.

— Gratuluję — powiedział podchodząc do niej. Wyciągnął rękę i uścisnął jej dłoń.

— Dziękuję — odpowiedziała z uśmiechem udając, że doskonale wie o co chodzi.

— Dzisiaj o osiemnastej. Kolacja w Villa Gardena. Tylko bądź punktualnie — powiedział wciąż trzymając jej dłoń. Na koniec podniósł ją delikatnie do ust i ucałował, nie spuszczając z Darii wzroku.

— Oczywiście. Będę. Po tych słowach prezes poszedł dalej, a Daria stała i nie wiedziała kompletnie o co chodzi.

— No, no, no — powiedział jeden z kolegów podchodząc do niej.

— Gadaj mi tu zaraz o co chodzi — powiedziała do niego Daria odciągając go na bok.

— No co ty! Nie słyszałaś? — pytał rozbawiony.

— Nie. Zamyśliłam się i nie wiem kompletnie czego on ode mnie chciał — mówiła półszeptem do mężczyzny.

— Właśnie przed chwilą ten przystojniak awansował cię na swojego zastępcę.

— Co?!!! — prawie krzyknęła z zaskoczenia. Od razu poczuła na sobie wzrok kilku innych zgromadzonych osób.

— Ale wiesz. Jakby co to pamiętaj o mnie — zażartował sobie z niej Marek i skierował się do wyjścia. Mężczyzna od dawna miał na nią oko, ale doskonale wiedział, że kobieta jest szczęśliwie zakochana, więc nie chciał stawać pomiędzy nią a Olkiem.

Daria wyszła z sali jako ostatnia. Usiadła w fotelu na korytarzu i zadzwoniła do Wojtka.

— Hej. Jak sobie radzisz? — zapytała.

— Jakoś. Byłem już w urzędzie stanu cywilnego, ale niewiele załatwiłem. Zaraz będę jechał do tego komisarza. Może wie już coś więcej i będzie bardziej rozmowny niż wczoraj. A co u ciebie? Kończysz już?

— Tak. Jeżeli jesteś niedaleko to możesz po mnie podjechać. Za jakieś pół godziny powinnam być gotowa. Muszę tylko zgłosić, gdzie trzeba, że wychodzę wcześniej. I tak na niczym nie będę w stanie się skupić.

— Jasne. Będę. To pa.

— Pa — powiedziała i zakończyła rozmowę, bo kątem oka widziała jak kolega z pracy daje jej znać, żeby przyszła.

— Co jest? — zapytała podchodząc bliżej.

— Nowy prezes cię szuka — powiedział i poszedł do siebie. Daria przewróciła oczami, poprawiła spódnicę i poszła prosto do gabinetu szefa.

— Podobno chciał się pan ze mną widzieć? — zapytała od razu, jak tylko zobaczyła go w drzwiach.

— A tak. Mam nadzieję, że znajdzie pani czas na tę dzisiejszą kolację. Musimy omówić sprawy firmy. -Tak, będę. Ale czy to czasem nie jest żadna pomyłka z tym moim awansem? — zapytała patrząc na niego wyczekująco.

— Pani Dario. W mojej firmie nie może być mowy o żadnej pomyłce — odpowiedział jej pewnym siebie tonem.

— Jasne. W takim razie do zobaczenia o szóstej.

— Nie będę już pani dłużej zatrzymywał. Proszę iść do domu. Wiem, że ma pani teraz ciężki okres i potrzebuje czasu dla siebie.

— Dziękuję. Do zobaczenia — powiedziała na odchodne i poszła do swojego gabinetu. Ledwo usiadła w fotelu jak zadzwonił jej telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie uśmiechniętego Wojtka.

— Jesteś już? — zapytała pakując swoje rzeczy do torebki.

— Tak. Czekam na parkingu — odpowiedział przyjaciel.

Daria pospiesznie wyszła z biura. Zamknęła drzwi na klucz i poszła do windy. Na parkingu bez problemu zlokalizowała samochód Wojtka.

— Jak się czujesz? — zapytała siedząc obok niego w aucie.

— Jakoś. Przerasta mnie to wszystko. Gdyby nie ty i twoja pomoc…

— Daj spokój. Od tego są przyjaciele. Dokąd najpierw jedziemy? — pytała mocując się z pasem.

— Na początek proponuję coś zjeść. Jestem bardzo głodny i założę się, że ty też nic nie jadłaś od śniadania. Do tego komisarza nie mamy po co jechać. Rozmawiałem z nim przed chwilą przez telefon. Pracuje do późna w terenie, a podejrzewam, że i tak by nam nic nie powiedział.

— Ok. Tutaj niedaleko jest całkiem niezła knajpka. Pokażę ci — powiedziała Daria z lekkim uśmiechem.

Już po parunastu minutach siedzieli w wygodnym boksie, w klimatyzowanej sali i trzymali w rękach menu. Wojtek zamówił schabowego z ziemniakami i kapustą, a Daria sałatkę z łososia.

— Tylko sałatka? — pytał zdziwiony. -Mówiłaś, że też jesteś głodna.

— Bo jestem, ale nie mogę się za bardzo opychać.

— Dlaczego? Przecież nie musisz dbać o linię. Jak dla mnie figurę masz idealną.

— Dziękuję. Jesteś bardzo miły, ale to kompletnie nie o to chodzi. Mam dziś o osiemnastej kolację służbową. Z nowym prezesem — powiedziała Daria lekko się czerwieniąc.

— No nieźle. Przystojny jest ten twój nowy prezes? — zmrużył oczy, uśmiechnął się lekko i czekał na odpowiedź.

— Oj daj spokój. To mój szef, a poza tym dopiero co rozstałam się z Olkiem.

— No tak. Racja. Nawet mi nie przypominaj. Gdyby teraz wpadł w moje łapy, to dostałby ode mnie po gębie za to jak cię potraktował — mówił zdenerwowany.

— Daj spokój Wojtuś. Szkoda twoich nerwów. W sumie lepiej jak szydło wyszło z worka przed ślubem. Nie?

— Co racja to racja. Sam coś o tym wiem — powiedział obojętnym tonem.

Daria widząc jak wspomnienie przez Wojtka swojego małżeństwa wpłynęło na jego nastrój zmieniła temat.

— Muszę ci jeszcze o czymś powiedzieć — powiedziała tajemniczo.

— Tak? — spytał krojąc swojego kotleta.

— Dostałam awans. Zostałam zastępcą prezesa.

— No to gratuluję — powiedział Wojtek i wstał od stołu. Objął Darię i pocałował ją w policzek. -Jestem z ciebie bardzo dumny.

— Dziękuję. Ale jestem pewna, że gdyby Melka żyła, to jej byśmy dzisiaj gratulowali. Już krążyły nawet takie plotki, że poprzedni prezes chciał ją awansować na to stanowisko.

— Niczym takim mi się nie chwaliła — powiedział i zrobiło mu się znowu smutno na myśl o swojej młodszej siostrze.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 37.11