E-book
8.82
drukowana A5
19.98
Krótkie bajki dla dzieci

Bezpłatny fragment - Krótkie bajki dla dzieci

WierszoBajki


5
Objętość:
61 str.
ISBN:
978-83-8369-581-5
E-book
za 8.82
drukowana A5
za 19.98

Moim kochanym dzieciom!

Dziękuję za wspaniałe przygody w dziecięcym świecie, przypomniałyście mi, że każdy dorosły skrywa w sobie dziecko.

Czyja to mysz?

Była sobie myszka mała,

Co się wielu rzeczy bała.

Siedziała pod miotłą cicho:

— Ciii! Cicho! Bo przyjdzie licho!

Wtem do pokoju wszedł groźny lis.

— Nie chowaj się myszko, a kysz!

Widzę twój ogonek mały,

Myszki się zawsze chowały,

Gdy lisy się tu kręciły…


Usłyszał nagle za sobą:

— Ej! Nie ciesz się swoją swobodą.

Myszy są moje, kolego!

Lis nie wziął do siebie tego

I dalej mysz nawoływał tak,

Jakby kota rozumiał wspak.

— Wyjdź, myszko!

Wyjdź szybko!

Podchodzi do niego więc kot

I pazury wbija mu w bok.

Jak lis zawarczał, jak pisnął,

Aż położył się tak nisko,

Kotu się zaczął tłumaczyć,

Że chciał mysz tylko zobaczyć,

Opowiedzieć jej pewną baśń.

Mysio–kocia kończy się waśń

W tej bajeczce, gdzie mysz i kot

Niszczą dzielący ich zły płot.


Kot stwierdził, że sam posłucha.

— Proszę, podejdź bliżej ucha.

Lecz lis ostrożność zachował

I za firanką się schował.

— Nie chowaj się lisku, a kysz!

Jak to? Kot razem jest i mysz?

Nie chowaj się — rzecze kotek.

— Pokaż mi ten waśni płotek.

— O! Tam jest! — Lis odpowiada

I w fotelu się układa.

— Historia dawna jest jak świat,

Mysz i kot — wrogowie od lat.

I nagle coś takiego było,

Co aferę raz skończyło.

Zamilkł i łypie na kota.


— Co to była za robota?

Pyta kot zaciekawiony,

Biegiem historii wiedziony.

— A było tak, że mysz z kotem

Siedzieli cicho pod płotem

I myśl przyszła kotu nagle,

A co nagle, to po diable,

Ale kot nie lubił czekać.

Wyszedł zza płotu i szczeka.

— Szczeka? Przecież koty miauczą!

Zauważył kocur mądrze.

— Nie — odparł lis. — Nie, nie sądzę.


Chciał się kłócić z samym kotem,

Ale olśnienia doznał potem,

Że jednak nie warto chyba,

Bo z tym kotem różnie bywa.

Raz przychodzi uśmiechnięty,

Zaraz chodzi jak kopnięty,

Innym razem, chwilę po tym,

Już wybiera się w zaloty.

Przyjacielem mógłby zostać

Albo chwilę sobie pospać.


— Ale co ta nasza myszka?

Czy skończona historyjka?

— Ależ skąd! Mości kocie mój!

Choć tę historię zna mój wuj.

Lis nad lisy, drodzy państwo,

Lecz w niej potem samo draństwo.

Opowiadać jej nie będę!

Wolę uciekać stąd pędem,

Myszka może zostać twoja,

A gdy spotkasz mego wuja,

Uściśnij mu łapkę ode mnie.

Wszak mój ogon przy nim blednie.


I poleciał lisim pędem!

— Więcej myszek jeść nie będę!

Raczek w parku

Przez gęsty, zielony parczek

Szedł malutki, sprytny raczek.

Jak się ze stawu wydostał?

I jak w tym parku sam został?

Nie pytajcie mnie, bo nie wiem…


Spacerował pośród krzaków,

Obserwował rój robaków,

Aż się robaczyca mama

Przestraszyła tego pana.


 Co tu robisz w naszym parku?

Czy ktoś cię porzucił, raku?

— Ależ skąd! Robacza Mamo!

Raki robią wciąż to samo,

A ja nie chcę słuchać raków!


Pokręciła główką żmija,

Co tu raka właśnie mija.

— Czy nie boisz się zwierzaków?

Pyta żmijka pełna strachu.


— Nie, nie boję się niczego!

Ani wilka tego złego,

Ani podstępnego lisa.

Nawet bardzo złej sóweczki,

Niestraszne jej pazureczki.

Siedzi cicho koło cisa…


— A hola! Maleństwo drogie!

Krzyczy nagle Pani Ogień.

— Ktoś nie zgasił tu ogniska!

Będzie pożar! Klęska bliska!

Rak był bardzo sprytnym raczkiem

I przysypał ogień piaskiem.


— Uratowałeś nas, raku!

Należy ci się nagroda!

A nagrodą jest ta kłoda.

Powiedziała cicho sowa,

co pod cisem się wciąż chowa.


— Kogo w końcu ta nagroda?

Bo jak nie moja, to szkoda…

Mógłbym w takiej kłodzie żyć,

Zbędny staw mi, mówię, jak nic!

— Ale przecież raki… Jak tak?

W wodzie i bez wody? Tak wspak?


Zamartwiała się Robaczka,

Jak uratować zwierzaczka.

Dumna w końcu wymyśliła,

By rakowi zrobić miłą

Niespodziankę niesłychaną.


Obdarować starą wanną,

Którą człowiek zadufany

Porzucił z tyłu polany.

Napełniła ją wodą w mig,

Teraz rak ma gdzie sobie żyć.

Żabka Zuzia

Żabka Zuzia tak już miała,

Że się ciągle przechwalała.

Inne żabki marudziły,

Nie do końca jej wierzyły.

Do stawu podszedł bocian dziś,

Bo go zmylił brązowy liść.


Myślał biedak, że to żabka,

Dotknął dziobem również płatka

Z pięknych róż, co rosły blisko.

Zmartwiło się ptaszysko,

Że żadnej żabki nie ma tu,

A one zrobiły szybko siup!

Nasza dzielna żabka Zuzia

krzyknęła, widząc intruza


I ostrzegła inne żaby.

Nie było w tym nic z zabawy.

Nagłym wrzaskiem przerażone,

Uciekły jak poparzone.

Potem Zuzi brawo biły

I tak bardzo się cieszyły.

Zuzia życie ocaliła.

Teraz się będzie chwaliła!

Koziołek fikołek

Fika kozioł fikołeczka,

Kręci się, robi kółeczka,

Aż tu nagle — bach na plecy.

Basta! Koniec koziej hecy.

Beczy biedak w tej niedoli,

Tak go teraz wszystko boli.

Trochę z prawej, z lewej bardziej,

Niech się maluch lepiej kładzie.


Niech kompres sobie przyłoży

I niechaj się już położy.

Delikatnie, powolutku,

Bez pośpiechu — pomalutku.

Każdy kozioł już to wie,

Fajnie jest tak bawić się,

Lecz wypadki się zdarzają.

Fikołki czasami tak mają,


Że się kończą na podłodze

Albo na złamanej nodze.

Do lekarza trzeba wtedy,

By nie zrobić większej biedy.

Doktor zbada i pogłaszcze,

Zajrzy koziołkowi w paszcze.

Wyda diagnozę nie najgorszą,

Niech koziołka wszyscy noszą.


Nie nadaje się biedaczek,

Tak go boli prawy baczek.

Kozioł jest zadowolony

Przez swych państwa wciąż noszony,

Tylko urósł mały kozik,

Już go nosić się nie godzi.

Waży chyba ze sto kilo,

Z krową czasami go mylą.


Ale kozioł jest uparty,

Wziął do serca nie na żarty

Słowa od lekarza swego.

Nic nie robi sobie z tego,

Że pan sapie, wzdycha, pręży,

Że wyzywa go od węży.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 8.82
drukowana A5
za 19.98