Pieśń nadziei
Zawiedzeni pełni pogardy dla siebie,
wędrujemy przez bezkresny obszar planety.
Nasze oczy wyrażają rozgoryczenie,
a łzy zwątpienie.
Mijamy bezlistne drzewa,
niosąc w rękach pustkę.
Na twarzach maluje się grymas.
Słowa nie mają siły zabrzmieć.
Nad głowami płynie pieśń nadziei
zaśpiewana przez ostatniego słowika.
Liść
Każdy liść jest delikatny,
jak jego wnętrze.
Czuje się bezpiecznie przy drzewie.
Lecz kiedy uschnie
i wiatr go oderwie od gałązki
boi się o swój los.
Myśli o tym,
aby mógł być potrzebny,
chociażby do budowy gniazda,
w którym ptak będzie mógł karmić
swoje pisklęta.
Kiedy liść spadnie na ziemię
czyjaś dłoń podniesie go
i powiększy swoją kolekcję.
Gdy wdeptany jest w błoto
i czuje, że to już koniec
pragnie być oczyszczony.
Napój zakochanych
Dojrzałe winogrona
rozgałęziają się
wzdłuż murów domu,
jak pnącza
w baśniowym ogrodzie.
Ptaki
próbują ich słodkiego smaku.
Owady
krążą wokół kiści owoców,
zwabione rozkoszną wonią.
Promienie słoneczne
uszlachetniają kształty gron.
Deszcz zrasza
pobudzając je do wzrostu.
Jesienią
starsze małżeństwo
zbiera owoce życia
tworząc z nich
napój zakochanych.
Wiatr w liściach
przywiał obrazy z dzieciństwa
pozostawiając w sercu
tęsknotę,
jak stary zegar z pozytywką.
/Babci Kasi i Dziadkowi Pawłowi/
Drzewo
widzi w jeziorze
odbicie
poskręcanych konarów
swego losu
korę chropowatą
niczym twarz
pooraną przez zmartwienia
koronę potarganą
przez wichury zmartwień
Opuszczone gniazda
przez dawnych mieszkańców
Zapuszcza korzenie
w poszukiwaniu
życiodajnego źródła
Nieskończoność
Umierając oglądam
cały swój życiorys
w kinie skonstruowanym
przez aniołów.
Przeprowadziłam montaż
z pozytywnych ujęć.
Negatywne wyrzuciłam do śmieci.
Zapragnęłam dołączyć do chóru,
lecz nie postawiłam
nawet kroku.
Zostałam zdmuchnięta
do przedsionka nieba,
stamtąd jeszcze niżej.
Usłyszałam głos:
Nie okazałaś skruchy!
Zabierz to co wycięłaś z kadru
i oglądaj w nieskończoność…
Światło
Oddala się
cząstka mojego istnienia
Widzę ją dzięki światłu
które wysyła do mnie
Milczy zapatrzona
w ostatni moment pożegnania
utrwalony na szybie
Nowy Rok
Czym nas obdaruje lub zasmuci
Szukamy u astrologów
naszego losu
Nie dostrzegamy tego co jest najbliżej
nie słysząc najważniejszych słów
z Księgi Mądrości
Marzymy potykając się
o nasze przewinienia
Boimy się myśleć
o tym co nieuchwytne
Ideały pokrywa
coraz grubszy kurz
Nowy Rok
a po nim następny
Musimy żyć
i odnaleźć jedną z właściwych dróg
Szczęście
Kiedy ciężko ci nad morzem
odwiedź góry
Zanurz się w śnieżnej zaspie
Spójrz na gwiazdy
jedna z nich
świeci twoim blaskiem
Baśniowy świat choinek
otacza mur twojego zamku
chroniący przed zamiecią
zawistnych spojrzeń
Gwiezdny pył
wskazuje drogę do wolności
Nie bój się wejść
na drabinę mlecznej drogi
Za horyzontem
mieszka szczęście
Węgierski czardasz
Zatańcz ze mną
w rytmie czardasza
Oczaruj
pucharem miłości
Zaprowadź
do ukrytej komnaty
Szepcz mi do ucha
sonety pełne czułości
Otul
delikatnym tiulem
z kwiatów
pełnym
subtelnych zapachów
Ukołysz
pieśnią węgierską
Wydobądź ze mnie
srebrną nutę
nieskończoności
/Tomaszowi — mojemu mężowi/
Ulewa uprzedzeń
Zazdrość
burzy mury ufności
Nie mogę
przedostać się
przez ulewę uprzedzeń
aby stanąć na suchej ziemi
i ucałować
tęczę przebaczenia
Modlitwa
Mario ratuj,
bo nadszedł trudny czas.
Nasz Naród
jest poniżany,
a symbole szargane.
Ofiaruj płaszcz
z gwiazd,
który ochroni nas
przed potopem niegodziwości,
abyśmy żyli
w zgodzie i miłości.
Spotkanie na plaży
Jestem na plaży.
Rodzisz się z piany morskiej
i zmieniasz się
w mojego Anioła Stróża.
Obejmujesz mnie
silnymi ramionami
i pocieszasz.
Nie pozwalasz
na odejście
od ziemskich spraw.
Wskazujesz błędy.
Nauczasz
jak nie nadepnąć
na czyjąś wrażliwość.
Przysuwasz muszlę do ucha.
Słyszę muzykę tak piękną,
jakbym była w niebie.
Zasypiam.
Kiedy budzę się
widzę za oknem
tęczę przeznaczenia.