E-book
5.88
drukowana A5
17.21
drukowana A5
Kolorowa
38.21
Króliczek
& Kurczaczek

Bezpłatny fragment - Króliczek & Kurczaczek

Historie dla dorosłych dzieci


Objętość:
67 str.
ISBN:
978-83-8104-684-8
E-book
za 5.88
drukowana A5
za 17.21
drukowana A5
Kolorowa
za 38.21

Kwestionariusz osobowy

Noblistce

Kurczaczek obgryzając długopis w skupieniu i z namaszczeniem wypełniał Ważny Kwestionariusz Osobowy.

Imię: Kurczaczek

Nazwisko: Królikowski

Miejsce zamieszkania, województwo, miasto, adres. Dobrze, to łatwe.

Wiek.

?

— Króliczku, jaki dzisiaj mamy wiek?

Króliczek siedział opodal pogrążony w papierach.

— Dwudziesty pierwszy.

Aha, czyli

Wiek: 21

Wykształcenie.

Kurczaczek nigdy się nie zastanawiał nad swoim kształtem, zresztą niby jaki kształt miałby przybrać ktoś, kto przed wykluciem się trzy tygodnie siedział w jajku? To przecież oczywiste. A wiec:

Wykształcenie: owalne.

Ale po chwili refleksji sprawa nie była juz tak prosta. Owalna może być dajmy na to również taka pluskwa, a z pluskwą Kurczaczek w żaden sposób nie chciałby być pomylony. Trzeba to jakoś sprecyzować. Zatem:

Wykształcenie: owalne jajkopochodne.

Też coś nie bardzo. Jajkopochodne są przecież wszystkie płazy, gady i ptaki. Może lepiej po prostu jajowate? Czy jajcowate? Jajcarske? Jajeczne? To już bajeczne raczej, w tej brązowej sukience na przykład, ale nie o to chodzi. Jajopodobne? No dobrze, nie komplikujmy sprawy. I tak długi ten formularz, a tu obiad niedługo trzeba robić.

Wykształcenie: owalne jajowate.

Płeć.

No co za anachronizm! Płeć jest kategorią performatywną, czy te urzędasy Judith Butler nie czytają? Czyli zakreślić oba kwadraciki.

Z tym wiekiem to nie wiem czy o to chodzi. Wiek, czyli sto lat. Dalej jest: czyli podzielić. Na ile podzielić? Pewnie na dwa, bo nas jest dwoje. To może raczej tak:

Wiek: 100: 2 = 50. Czyli razem: Wiek: 21,50. Żeby się nie czepiali, że niedokładnie.

Zawód.

O, tego będzie dużo. Kurczaczek liczył skrupulatnie stawiając kreski na osobnej karteczce. Najpierw w dzieciństwie: tak bardzo chciał mieć psa, a dostał chomika. Kreska. Potem w pierwszej klasie… I w drugiej… I potem… A wtedy… A na studniówkę zamiast w sukni musiał iść w białej bluzce z marynarskim kołnierzem! A chłopak… A znowu tamten drań… Na kartce brakowało już miejsca, a rubryczka taka mała. Jakoś ogólnie trzeba. Więc wpisał:

Zawód: permanentny.

Ojej, ile jeszcze tego. Kurczaczek siedział nastroszony, a zapocone z przejęcia okulary zsuwały mu się z dzioba.

Siedzący obok Króliczek kręcił się już niespokojnie. Sprawa się przedłużała, a pora obiadowa tuż tuż. Ten zdesperowany drób gotów tu siedzieć do wieczora bez przerwy.

— Mamy tam w biblioteczce jedną książkę, w niej chyba było coś o pisaniu życiorysu.

Króliczek podreptał do regału i przyniósł Kurczaczkowi cienką bladożółtą książeczkę. Ten spojrzał na nią nieufnie.

— No ja nie wiem Króliczku, czy to dobry podręcznik, patrz, na okładce jest błąd. Pisze Wisława, a powinno być Wiesława!

Króliczek popatrzył skonfundowany. No rzeczywiście, brak e.

Pomoc była jednak pilnie potrzebna. Zaczęli wiec przerzucać kartki. O, to chyba było to:

Wolę kino

Wolę koty…

— Koty?! — Kurczaczek wytrzeszczył oczka, a okulary w przerażeniu dyndały już tylko na koniuszku krzywego dzióbka.

Zakłopotany Króliczek przerwał czytanie. Rzeczywiście to nietaktowne, trudno wymagać od drobiu sympatii dla kotów.

— Nie, dalej, to nie na tej stronie. O, tu jest. „Pisanie życiorysu”.

— O jak dobrze! „Obowiązuje zwięzłość i selekcja faktów.” Daty… adresy… Nie wszystko się nada, ale do niektórych rubryk da się z tego coś wybrać.

Kurczaczek dalej gryzmolił pilnie, a Króliczek począł porządkować papiery. W brzuszku burczało mu coraz bardziej. Na szczęście Kurczaczek w zawrotnym tempie zbliżał się już do końca trzeciej strony.

— „Podróże tylko jeśli zagraniczne.” Całe szczęście, nie dotyczy. — Dzieci. … Pogłupieli chyba, na co im moje dzieci?!

— W poradniku pisze „tylko jeśli ślubne” pospieszył z pomocą Króliczek. Znaczy nie dotyczy.

Uskrzydlony natchnieniem Kurczaczek przefruwał nad czwartą stroną.

— „Przynależność do czego ale bez dlaczego”. Dobrze, że tu chociaż napisali jak to wypełnić, bo inaczej skąd by kto to wiedział, koszmar jakiś.

— Kończysz już?

Wszystkie papiery Króliczka dawno już były posegregowane w kolorowych teczkach, owinięte gumką, opisane i schowane.

— Piąta strona, już ostatnia. Odznaczenia. O matko. Jest tam coś o odznaczeniach?

— „Odznaczenia bez za co”.

— A, to dobrze. Nareszcie. Jeszcze tylko załączniki.

Akt urodzenia, meldunek, świadectwo pracy, notarialne potwierdzenie numeru buta, numer kołnierzyka można poświadczyć tylko własnoręczny popisem, czyli OK. Jeszcze tylko…

— Ojej! A gdzie świadectwo moralności od proboszcza?

Kurczaczek grzebał w kolejnych teczkach wpadając w coraz większy popłoch. Nie było łatwo je zdobyć: nie dość, że musiał udawać Wilgę, to jeszcze Cołaska była bardzo wygórowana. No i co teraz będzie? Bez niego ani rusz…

— Króliczku, gdzie to jest schowane?!

— Tu ci przecież włożyłem, do osobnej teczki.

Króliczek podał Kurczaczkowi różową teczkę w zielone groszki i z subtelną dezaprobatą patrzył, jak przyjaciel niecierpliwie szarpie gumką.

Całe szczęście. To by juz chyba było wszystko.

— Jak to musisz dostarczyć?

— Pocztą lotniczą, bo to pilne. To tylko chwila, juz kończę, tylko zamówię kuriera. Możemy już jeść obiad.

Kurczaczek zasiadł do komputera, aby mailowo zamówić Gołębia Pocztowego, a Króliczek wielce uradowany popędził rączo do kuchni podgrzać zupę.

Związek partnerski

Kurczaczek wrócił od Pani Fryzjerki. Cały zadowolony, bo nowa fryzura to coś dla ciała, a i dla ducha zawsze strawa treściwa się znajdzie. Kurczaczek nie kupował kolorowych pisemek z błyszczącymi obrazkami, bo to drogo i nieekologicznie na dodatek. Ale u fryzjerki i tak nie ma co robić, a herbata i gazety wliczone są w cenę usługi. Grzech by było nie skorzystać.

— Wiesz, Króliczku, w gazecie pisali o związku partnerskim — relacjonował przyjacielowi z przejęciem przy obiedzie. Kobiety bardzo się cieszą, jak facet chociaż raz na tydzień śmieci wyrzuci i kiwnie palcem w domu na odczep się. Od razu są happy, że mąż taki postpatriarchalny feminista. A oni nawet nie wiedzą, ze kuchenkę gazową się myje.

— No, no… — podtrzymywał konwersację Króliczek.

— Właśnie. Badania socjolożek z Uniwersytetu Kalifornijskiego na reprezentatywnej próbie społecznej dowiodły, że kobieta potrafi wymienić 60 czynności, które należy wykonać podczas sprzątania kuchni w domu, a mężczyzna co najwyżej 10. Porażająca dysproporcja, burząca mit o społeczeństwie realizującym równouprawnienie kobiet!

Kurczaczek w zapale wymachiwał łyżką dla podkreślenia wagi wywodu, bo akurat nakładał drugie danie. Trochę ziemniaków spadło na podłogę. Króliczek zebrał je dokładnie, wytarł papierkiem do czysta skalane miejsce i jeszcze wokół dla pewności, sprawdził pod światło, czy jasna podłoga nie doznała uszczerbku i wrzucił papierek do kosza. Przed obiadem dopiero co skończył odkurzać.

— Relikty społeczeństwa patriarchalnego utrzymują się z zadziwiającą wytrwałością — Kurczaczek na dobre wchodził już w tryb zawodowy.

— Ziemniaki nam wystygną — zauważył nieśmiało Króliczek.

— Nie, już jemy. Proszę, twoje drugie danie. A to moje. Smacznego.

— A gdzie mięsko? — Króliczek patrzył zawiedziony na postawiony przed nim talerz.

— A, mięsko. No właśnie. Zaraz wyjmę. I dużo sosu, tak jak lubisz.

Kurczaczek konsumował milcząco i milczał uparcie aż do poobiedniej sjesty. Króliczek miał złe przeczucia.

— Zaraz będzie twój ulubiony film — próbował zająć przyjaciela czym innym, ale ten milczał nadal zamyślony głęboko. Sprawy stanowczo przybierały zły obrót.

— Wiesz, Króliczku, tak sobie myślę, czy my jesteśmy związkiem partnerskim.

No właśnie. Tak się musiało skończyć.

— Jasne, że jesteśmy. Ja robię śniadanie, ty obiad — tłumaczył Króliczek.

— Ale tam było napisane, że związek partnerski polega na tym, że wszystkie obowiązki dzieli się po równo, nie tak ze jedno myje okna, a drugie tylko swoje zęby — ironizował Kurczaczek nieubłaganie. W tej sytuacji przypominanie mu, że Króliczek właśnie odkurzył, mijało się z celem.

— Bardzo ładnie ci pani obcięła piórka — usiłował odwrócić jego uwagę Króliczek.

— Naprawdę? Jak miło, że ci się podoba. Nie za krótka grzywka?

— Skąd, akurat w sam raz. I kolor taki naturalny.

— Dobry wyszedł, taki jajeczny, nie cytrynowy jak ostatnio, tamten był za jaskrawy.

Kurczaczek popędził mizdrzyć się przed lustrem, które natychmiast zaświeciło na żółto jak słońce.

Króliczek odetchnął z ulgą i sięgnął po gazetę. Ale spokój nie trwał długo, bo Kurczaczek syty blasku swego oblicza powrócił niebawem na kanapę i do swojego tematu.

— Wiesz, Króliczku, musimy zacząć prowadzić statystykę udziału w domowych obowiązkach, na przykład przez miesiąc, nie za krótko, bo musimy mieć statystycznie reprezentatywny materiał do analiz. Zrobimy tabelkę z wykazem wszystkich prac domowych i będziemy wpisywać kreski, zawsze jak coś zrobimy. Później je policzymy, podsumujemy wyniki i wszystko się okaże.


Dokładnie po miesiącu Kurczaczek wkroczył do kuchni z tabelką i tragiczną miną. Króliczek akurat obierał jabłuszko.

— Nie jesteśmy związkiem partnerskim — oznajmił zdruzgotany. Kreski są rozmieszczone zupełnie nierówno. Zmywanie — ja, gotowanie — ja, pranie — ja. Ty tylko odkurzałeś, ale już miesiąc temu. Wszystko tylko ja i ja. Tyrania patriarchatu… Z rozpaczy nie mógł nawet dokończyć wykładu.

Króliczek skończył pieczołowicie ustawiać spiralną skórkę jabłka w symetryczny stosik. Kurczaczek, który na ten widok zawsze wpadał z zachwytu w hipnotyczny trans, dzisiaj nawet nie spojrzał. Wpatrywał się zrozpaczony w tabelkę.

— Pokaż tą tabelkę. No widzisz przecież, ze prawie wszędzie jest dokładnie po równo. Mycie podłogi — wszędzie zero u ciebie i u mnie, zamiatanie schodów — zero, mycie balkonu — zero, mycie okien — zero, i tu, i tu, i tu… Wszędzie do końca. Sam widzisz, że jesteśmy związkiem idealnie partnerskim.

— Naprawdę? — rozpromienił się Kurczaczek. No popatrz, nie wpadłem na to. Rzeczywiście, wszędzie tak samo. Tylko pojedyncze kreski, ale to wyjątki.

Kurczaczek przytulił się do Króliczka absolutnie szczęśliwy. Zawsze mu bardzo zależało na stworzeniu nowoczesnego, partnerskiego związku.

Wiosenny piknik

Długa zima nareszcie roztopiła się w morzu. Trawy zieleniły się wokół, słońce grzało mocno. Króliczek i Kurczaczek wyciągnęli rowery z garażu i wyjechali na spotkanie wiosny. Szosą z górki, potem znów pod górkę, i dalej polną drogą przez łąki w stronę lasu. Ciepły wiaterek rozwiewał im futerka, na szafirowym niebie goniły się małe obłoczki, wysoko zawieszone śpiewały skowronki. Jak dobrze cieszyć się przejażdżką po długim zimowym siedzeniu w domu!

Przy mostku skręcili w ścieżkę nad strumykiem. To było doskonałe miejsce na postój i pierwszy wiosenny piknik. Strumyk, po horyzont szmaragdowy dywan łąki zamknięty ciemną linią lasu. Pod lasem pasło się stado łaciatych krów. Uszczęśliwione świeżą zieloną trawą pracowicie zrywały źdźbła i przeżuwały je z błogimi minami. Nad wodą żółciły się kaczeńce. Żółte jest piękne.

Króliczek i Kurczaczek wyciągnęli przekąski. Najpierw obrali jabłuszka. Sztuka obierania polega na tym, żeby skórka była jak najdłuższa i najpiękniej się wiła. Kiedy zarzucić ją na krzak, zwisa jak girlanda, a gałązki wyglądają, jakby zakwitły na nich bazie.

Króliczek i Kurczaczek zajadali jabłuszka, a krowy trawę. Niektóre krowy, zmęczone długim staniem, leżały wśród świeżej zieleni. Brzuchy robiły im się coraz grubsze, a miny coraz bardziej błogie.

Króliczek i Kurczaczek spacerowali nad strumykiem, rozkoszując się urokami przyrody, a potem wrócili do rowerów. Kurczaczek pakował właśnie koszyk, kiedy przeleciał nad nimi jakiś źle wychowany gołąb. Pozostałości po gołębiu rozprysły się na siodełku i ubrudziły żółte piórka.

— Co za drań! Kurczaczek nie posiadał się z oburzenia. — Niech no tylko go dorwę, zaraz dostanie w dziób!

Mycie w strumyku trochę potrwało. Świeżo malowane żółte piórka odbarwiły się od żrącej substancji i pozostała jaśniejsza plama. Kurczaczek był bardzo zdegustowany. Jak można tak urządzić krewniaka!

Króliczek, który zawsze starał się dostrzegać optymistyczną stronę życia, usiłował pocieszyć przyjaciela:

— To nic, to tyko gołąb, wyobraź sobie, co by było, gdyby krowy umiały fruwać.

Mimo woli spojrzeli w stronę stada. Krowy były już napęczniałe jak wielkie łaciate balony, ale ciągle jadły trawę uśmiechając się błogo.

Zza lasu wynurzyła się chmura i powiał silny wiatr. Wtem najgrubsza krowa łagodnie oderwała się od ziemi i uniosła powoli w powietrze. Za nią następna i następna. Wkrótce już wszystkie unosiły się nad koronami drzew. Kołysały się na boki i przebierały zdezorientowane łapami. W brzuchach im burczało od nadmiaru świeżo zjedzonej trawy, a łaty połyskiwały liliowo na tle błękitnego nieba.

Wiatr dmuchał od lasu i pchał krowy coraz bliżej w stronę Kurczaczka i Króliczka. To nie żarty, lepiej zwiewać! Wskoczyli na rowery i popędzili w stronę przeciwległego lasu. Może krowy zawieszą się na gałęziach. Kręcili pedałami ile sił w nogach, słysząc za sobą ciężkie pac! pac! Coś dużego uderzało z wysoka o ziemię.

Droga pod lasem była rozjeżdżona. To przesądziło ich los. Ciężkie uderzenia strąciły ich z rowerów i wgniotły w miękki, ciepły piach. Gramolili się ostatkiem sił próbując wydostać się na powierzchnię, lecz wokół zewsząd

 …    pac … pac …


…pac … spadały … pac…


…pac … wielkie … pac … pac …


…pac … tabliczki … pac …


…liliowej … pac …


…pac … czekolady… pac…


…pac … pac… pac…

Trzy życzenia. Opowieść wigilijna

Do Wielkich Świąt Zimowych pozostał już tylko tydzień. Króliczek zarządził zakupy, żeby nie czekać na ostatnią chwilę, bo później będzie za późno i nie dostaną już swoich ulubionych potraw. Zabrali więc wózeczki i mnóstwo siatek na zakupy i udali się na rynek. Jaki piękny jest zimowy targ przed świętami! Zielone choinki pachną wniebogłosy, kolorowe bombki i łańcuchy, pomarańcze i jabłuszka cieszą oczy, piętrzą się piramidy suszonych owoców, błyszczą stosy srebrnych śledzi, a złote karpie pływają w niezliczonych baliach z wodą.

— Po co ludziom tyle ryb? dziwił się Kurczaczek.

— Ryby spełniają życzenia — wyjaśnił przyjacielowi Króliczek, który był zapalonym wędkarzem i czytał kiedyś bajkę o rybaku i złotej rybce. Jak się złapie złotą rybkę, to ona chce żeby ją wypuścić i w zamian spełnia trzy życzenia.

— Naprawdę? To bardzo praktyczne — ucieszył się Kurczaczek i od razu zaczął obliczać, ile życzeń miałby do złotej rybki. Po pierwsze, potrzebny nam nowy wózeczek na zakupy, bo ten już się rozlatuje, po drugie sweterek dla ciebie, i nowy telewizor, i szampon do piórek, i pokaż jeszcze tę listę zakupów…

Wybrali więc największego i najbardziej złotego karpia i zanieśli troskliwie do domu. Kurczaczek natychmiast nalał pełną wannę wody, a karp plusnął do niej ochoczo.

Kurczaczek cały wieczór siedział w łazience, żeby dotrzymać gościowi towarzystwa.

— Nie słyszę, co on mówi — martwił się Kurczaczek. Rusza pyszczkiem, ale ja nic nie rozumiem.

— Może się wstydzi mówić głośniej — domyślił się Króliczek i przyniósł z barku elegancką dużą butelkę z wizerunkiem wędrującego ludzika. — To go na pewno ośmieli. Rybka lubi pływać.

Króliczek nalał bursztynowego płynu. Kurczaczek przyjął kieliszek z wahaniem.

— To bardzo drogi trunek, Króliczku, od pięciu lat go trzymamy na specjalną okazję — wypomniał przyjacielowi.

— To właśnie jest specjalna okazja, nie możemy częstować zwykłą czystą kogoś, ko ma spełnić nasze trzy życzenia — mitygował Króliczek skąpstwo przyjaciela.

Kurczaczek zawstydził się i skwapliwie podał kieliszek karpiowi. Ten jednak poruszył pyszczkiem i odwrócił się do niego ogonem.

— Co on powiedział, nie rozumiem, coś jak „esperal”? Niemożliwe, to ryby też?… — zdziwił się Kurczaczek. Wypili więc sami za zdrowie złotej rybki.

Nazajutrz byli znowu na targu, żeby dokończyć zakupy i kupili jeszcze bardziej złotego karpia, żeby na wszelki wypadek dać szczęściu jeszcze jedną szansę, a następnego dnia znowu kilka innych niezwykle złocistych, aż w wannie zrobiło się ciasno. Wszystkie częstowali na powitanie złotym płynem, a Kurczaczek całymi dniami przesiadywał nad wanną gorliwie ucząc się karpiego języka, żeby im zrozumiale przekazać trzy życzenia.

Do świąt przybyło im jeszcze parę balii z karpiami, z których jedne były bardziej złociste od drugich, aż w małym mieszkanku trudno się było poruszać.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 5.88
drukowana A5
za 17.21
drukowana A5
Kolorowa
za 38.21