Do czytelnika
Rozglądnij się do koła, wytęż wyobraźnię,
A w jednej chwili oczy zobaczą wyraźnie,
T co ukryte było przed wzrokiem przechodnia,
A Twojej wyobraźni rozświetla pochodnia.
Martwa rzecz, każda swoją historię Ci powie,
Co kiedyś mogło przecie zdarzyć się w Krakowie.
Kilka z nich zapisałem, abyś mógł przeczytać.
Wiem, że po przeczytaniu chciałbyś mnie zapytać,
Czy było tak naprawdę? Czy wszystko zmyśliłem?
Kompletnie nie pamiętam, coś tam pokręciłem.
Jednak jedno jest pewne. W każdej opowieści,
Ziarnko prawdy, choć małe, na pewno się mieści.
Dwa stadiony
W zamierzchłych czasach nieopodal Krakowa przy Półwsiach Zwierzynieckich rozciągała się ogromna łąka. Tereny należały do gminy miejskiej ale okoliczna ludność pasała tam swoje zwierzęta.
Pilnowaniem zwierząt zajmowali się zwykle kilku lub kilkunastoletni chłopcy. Aby czas im szybko płynął, wymyślali rozmaite gry i zabawy. Najchętniej jednak grali w piłkę nożną. Nie była to taka piłka jaką dzisiaj znamy, ale zwykła „szmacianka” ( szmaty obwiązane sznurkami). Nieopodal tej wielkiej łąki przepływała rzeczka Rudawa, której brzeg zamieszkiwał skrzat Rudek. Rudek był wielkim psotnikiem. To pasącym się koniom grzywy poplątał, to owcom lubił podskubać wełnę, kozom zapleść brody, a nierzadko zdarzało się że i któraś krowa wracała do zagrody pozbawiona mleka, które Rudek uwielbiał. Skrzatowi bardzo przeszkadzały zabawy chłopców pasących bydło. Szczególnie wtedy gdy grali w piłkę bo nieraz przypadkiem oberwał nią w głowę, gdy spokojnie sobie leżał schowany w trawie. Kiedyś jednak został tak uderzony w brzuch że przez kilka ładnych chwil nie mógł dojść do siebie. Kiedy odzyskał siły poprzysiągł sobie, że zemści się ta tych niecnotach. Zaobserwował on, że kiedy chłopcy kończyli grę w piłkę to nie zabierali jej ze sobą, lecz zawieszali szmaciankę w konarach jednego z drzew rosnących przy pastwisku. Skrzat postanowił przyjść nocą i zabrać chłopcom piłkę. Następnego dnia cała łąka huczała, robił się harmider i wrzask. Chłopcy szukali piłki. Nie mogli jej znaleźć bo Rudek ukrył ją pod olbrzymim kamieniem znajdującym się na skraju pastwiska. Poszukiwania piłki trwały bardzo długo. Następnego dnia chłopcy zaczęli się nawzajem oskarżać, że na pewno któryś z nich zabrał piłkę. Utworzyły się dwa wrogie obozy. Obrażeni na siebie młodzi ludzie postanowili że każda grupa będzie odtąd grała osobno. Jedni zrobili boisko do gry na skraju łąki a drudzy po przeciwnej stronie. Zwaśnione drużyny w późniejszym czasie pozakładały kluby a boiska do gry z czasem przekształciły się w duże stadiony. Jednak wrogość pomiędzy drużynami i ich kibicami nie ustawała.
Do dzisiaj Kibice Cracowi i Wisły nie mogą się pogodzić. Natomiast zabrana przez Rudka piłka jeśli nie uległa rozkładowi, to może jeszcze leży pod głazem na krakowskich Błoniach.
Wzgórze na Krzemionkach
Kiedyś w mieście Podgórzu żyła uboga rodzina a w niej rodzeństwo brat z siostrą. Oboje byli do siebie bardzo przywiązani i jak to mówią jedno wskoczyłoby w ogień za drugie. Marzeniem dziewczyny było bogato wyjść za mąż. Z jej urodą nie byłoby to trudne, ale niestety nie miała odpowiedniego posagu.
Krążyły wówczas w Podgórzu pogłoski o skarbie ukrytym na wzgórzu na Krzemionkach, którego podobno diabeł strzeże. Świecące kamienie miały się ukazywać tylko w nocy o pełni księżyca. Wielu ponoć widziało ich blask, ale nikt nie śmiał zbliżyć się do skarbu, w obawie o utratę życia albo i duszy. Kochający siostrę brat postanowił spróbować szczęścia i udał się nocą na wzgórze, zabrał ze sobą latarnię aby oświetlić drogę, wiodącą wśród zarośli. Kiedy zbliżył się do miejsca gdzie miał znajdować się owy skarb, zobaczył dziwną jasną poświatę. Skierował się w stronę skąd wydobywało się światło. Nagle jednak chmury zakryły księżyc, a podmuch wiatru zgasił światło latarni. Młodzieniec cofnął się o kilka kroków. Niestety spadł z dużej wysokości ze skały. Upadku nie przeżył. Siostra gdy dowiedziała się co się stało z bratem, chcąc zbawić chociaż jego duszę, chodziła codziennie modlić się w tej intencji. Nie mając jednak odwagi zagłębiać się w gęstwiny krzaków, odmawiała różaniec na polanie położonej blisko kościoła Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Po kilku miesiącach codziennej modlitwy na skale ukazała się jej Matka Boska różańcowa. Przekazała dziewczynie że dusza brata zostanie uratowana. Na dowód jej słów na szczycie wzgórza kiedyś zostanie wybudowana ogromna wieża w kształcie krzyża.
Dziewczyna w akcie dziękczynienia wstąpiła do klasztoru. Na skale przy której ukazała się jej Matka Boska w małej grocie została umieszczona jest jej figurka, a na szczycie wzgórza góruje wielka wieża telewizyjna swoim kształtem przypominająca nietypowy krzyż.
Kładka Bernatka
Dawno temu kiedy jeszcze w pobliżu Krakowa istniały dwa oddzielne miasta: Kazimierz i Podgórze połączone drewnianym mostem w okolicy ulicy Mostowej w Kazimierzu i Brodzińskiego w Podgórzu. Syn bogatego kupca z Kazimierza zakochał się w córce ubogiego krawca z Podgórza.
Rodzicom nie podobało się że młodzi zapałali do siebie miłością. Nie pozwalali im się widywać. Ich dzieci jednak, wbrew zakazom rodziców nadal się spotykały. Syn kupca przechodził most i wraz ze swoją ukochaną spędzał czas nad brzegiem Wisły. Nie udało się utrzymać spotkań w tajemnicy przed rodzicami. Zdenerwowany kupiec postanowił dać kres tym spotkaniom i pewnej nocy podpalił drewniany most. Nie chciał go spalić, ale dać do zrozumienia synowi, że jest w stanie posunąć się nawet do takiego czynu, jeśli ten się nie opamięta i nie zapomni raz na zawsze o swojej ukochanej. Ogień który podłożył niezadowolony ojciec wymknął się jednak spod kontroli i cały most spłonął. Miłości chłopaka i dziewczyny nawet to nie powstrzymało. Postanowili uciec ze swoich domów i poprosić o schronienie w pobliskim klasztorze. Tam uciekinierami zaopiekował się jeden z braci zakonnych. Udzielił on zakochanym ślubu. Nowożeńcy postanowili przekazać nowinę swoim rodzicom, ale zdenerwowany kupiec, chcąc ukarać syna za nieposłuszeństwo zgodził się na jego powrót do domu pod warunkiem, że oboje ze świeżo poślubioną małżonką przejdą po drewnianym moście, który dopiero co spłonął „z ich winy”. Zakochani błąkali się zatem po Kazimierzu, aż znaleźli schronienie u ubogiej wdowy, która w zamian za pomoc zgodziła się aby z nią zamieszkali. Do swoich rodzin już nie powrócili.
Długo po tych wydarzeniach w Krakowie powstała nowa przeprawa przez Wisłę. W miejscu starego mostu zbudowano drewnianą kładkę. Dla pamięci mnicha który udzielił ślubu młodym nadano jej imię Ojca Bernatka. Kładka ta często jest również nazywana mostem zakochanych. Na niej to właśnie zakochane pary zapinają kłódki będące symbolem ich miłości. Wieczorem kładka jest oświetlana aby zakochani odnajdywali drogę do rodzinnych domów.
Źródełko zakochanych