Janku…
Od początku traktowałeś mnie jak syna,
choć syna swego miałeś,
zawsze na równi stawiałeś,
żadnego nie faworyzowałeś.
Zjawiłem sie w Twoim życiu jako kandydat na zięcia.
niedługo po tym sprawdzałeś już moje zacięcia.
Do malowania, do szpachlowania,
w końcu przy samochodzie majsterkowania.
Sprawdzałeś czy pijak czy inny zbój,
a ja tam byłem jeszcze młody gnój.
Przy Tobie męski się bardziej stałem,
niemal we wszystkim naśladowałem.
W wielu dziedzinach mnie podszkoliłeś niejednokrotnie
srogo testując.
To Ty mnie po lasach przeganiałeś,
po piwko do sklepu posyłałeś,
kombinowałeś, opowiadałeś,
ani na moment nie przestawałeś.
To Ty wyrzuciłeś z mojego koszyka trujaki,
to Ty zaufałeś mi w sposób dwojaki :
pierwszy; dając mi swój skarb za żonę
drugi; pozwalając mi jeździć swoim furgonem.
Służyłeś ludziom wożąc ich swoja koleją.
Zawsze wesoły, radosny historie swe snułeś,
o ciuchci, o wojsku o innych historiach które przeżyłeś.
Teraz kiedy już twe oczy i ciało zmęczone chorobą
już nie cierpi
oddaje Tobie dziś hołd wielki.
Mój Teściu.
7 maja 2019 Dedykuję wspaniałemu człowiekowi jakim był mój teść Jan S.
Przemijanie
Dawniej budziło do drzwi stukanie. Puk, puk; wyjdziesz?,
wyjdziesz?
Nie było czasu na śniadanie,
zza okien tak samo, wciąż nawoływanie.
Na obiad!, matki z klatki wołanie;
zjadłbyś choć talerz zupy.
Puk, puk, wyjdziesz?,wyjdziesz?
Mamy pomysły na nowe wygłupy.
Do domu!! Kolacja i spać!!
Rano do szkoły ciężko będzie wstać!
Puk, puk, wyjdziesz?, wyjdziesz?,